Jak dla mnie nie da się wybaczyć takiego czegoś więc waszego związku już nie ma.
To miło że mąż pomagał przy dzieciach i nieźle mu odwdzięczyłas się.
Jak będzie z tobą to za 20 lat też będzie go to
poczciwy
02.10.2024 16:37:45
Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
poczciwy
08.09.2024 09:18:34
Korzystacie z przeglądarki komputera czy w telefonie?
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Nie daje rady... Z górą rok temu odkryłem (już nie pamiętam w jaki sposób wpadły w moje ręce zdjęcia), że żona mnie zdradza. Jednoznaczne zdjęcia i to takie, że niektóre gwiazdy porno mogłyby czuć się zawstydzone. Ja oglądając, wymiotowałem...
Klasyczna reakcja mojej "kochanej przez innych żony"; wypieranie się, przyznawanie do tego, czego byłą pewna, że wiem, zrzucanie winy na to, że ją zaniedbywałem i ona "musiała", twierdzenie, że "to tylko seks", błaganie ze łzami w oczach bym jej nie porzucał i cały pozostały arsenał zachowań...
W tą moją winę prawie uwierzyłem; uratowała mnie znajoma jeszcze z dzieciństwa...
Chciałem jej zrobić "to samo" - nie byłem w stanie...
Nie, nie jestem święty. Wielu rzeczy "w tej kwestii" wcześniej doświadczyłem, ale nie potrafiłem jej zdradzić...
Uznałem, że każdemu wolno dać jedną szansę, bo każdy może pobłądzić. Postawiłem twarde warunki, ale całkowicie do przyjęcia: terapia, wspólna praca nad związkiem, rezygnacja z "przygód" i moja kontrola nad tą rezygnacją...
Zgodziła się, ale sił wystarczyło jej ledwie na miesiąc...
Mój wniosek o rozwód bez orzekania o winie (naprawdę nie chciałem jej robić "pod górkę"; zajmuje bardzo prestiżowe stanowisko w dużej, liczącej się w Polsce firmie). O dziwo nie buntowała się i rozwód przeszedł gładko...
Tylko co z tego...
Z różnych powodów musimy utrzymywać ze sobą kontakt. No, tak jest. Tylko, że ja po każdym takim kontakcie jestem na nowo rozwalony. Pomimo tego co zrobiła, od nowa zaczynam za nią tęsknić i jej pragnąć...
Nie pomaga nic: nowe miejsce zamieszkania, nowe aktywności, nowa praca...
Jak to wszystko wykorzenić z mojej głowy?
Wbić sobie do tego durnego łba, że to już nie jest "moja kochana przez innych żona" tylko ktoś ktoś kto -delikatnie ujmując - okrutnie ze mnie zadrwił...
sorry elizabeth, ale ubawiłas mnie setnie
Jak myslisz, skąd my sie tu wszyscy wzieliśmy?
Cytat
My...ludzie wrażliwi przeżywamy to stokroć mocniej. Ktoś zaraz powie że to naiwność, uzależnienie od drugiej osoby. i może to prawda. Nie zmienia to faktu że cierpimy i nie radzimy sobie z rozstaniem z osobą, którą kochaliśmy najprawdziwiej na świecie...a ona zrobiła to co zrobiła. Nie potrafimy jeszcze resetować naszych serc...może kiedyś.
My, ludzie wrażliwi.. To znaczy kto? Ty? Bo my to już nie?
jestem na forum kilka dni i dziś przeczytałam metodę 34 kroków. I pomyślałam...super metoda...dla mnie kilka lat temu nie do wykonania. Tylko maszyna bez serca podołałaby temu zadaniu. Uznanie i podziw dla tych, którzy w najtrudniejszym dla siebie okresie zastosowali jedną czy kilka z tych metod. Kiedy świeżo poraniony człowiek czyta...o potrzebie czasu...tylko się irytuje...sam musi zrozumieć i odczuć to na własnej skórze...Rację przyzna dopiero za jakiś czas. Znajomi, przyjaciele, rodzina...super że są ale z tymi najgorszymi demonami zawsze zostajemy sami, bo przychodzi noc...bezsenność, godziny ciągnące się w nieskończoność, tęsknota na przekór naszemu racjonalizmowi, wyć nam się chce. Czy nie tak jest naprawdę? Oczywiście trzeba robić wszystko by nie zwariować, by nie pluć jadem do wszystkich a szczególnie do sprawcy "zamieszania"...bo i po co? Co tak naprawdę daje przysłowiowe "wieszanie psów" na drugiej stronie? Myślę że najważniejsze, na czym trzeba się skupić to my sami. Zająć myśli, zagospodarować czas, którego nagle mamy tak wiele i działać, działać i działać. Na początku nie wychodzi, a przynajmniej mało zadowalająco, ale potem stopniowo zaczynamy zauważać że coś drgnęło, że jest trochę...odrobinę lżej. Odkrywamy że potrafimy być sami i całkiem nieźle radzimy sobie w różnych sytuacjach. Zwykle odkrywamy nowe możliwości, umiejętności i powoli, powoli zaczynamy dostrzegać światło. I tego światła w nas samych i naszym otoczeniu życzę Nam wszystkim. Romanos...Ty też je zobaczysz...kiedyś...dasz radę i tak naprawdę będzie to Twoja własna zasługa...wsparta pomocą innych ale Twoja własna. Wierzę w to mocno... nie ...wiem to.
Myślący wybacz jakie wątpliwości mogła rozwiać w śądzie ta jak ją nazwała święta z dziewica. Jakim głupcem musiałby być Romanos aby wniosek wycofać. Każdy zdrowy na ciele i umyśle samiec i walczy czasem nawet na śmierć aby jego samica była tylko jego a nie Wie#ka, Jaśka czy Cześć. Panów o tych imionach w z góry przepraszam. Romanos rób swoje. Ona swoją szansę już miała. Idiotów niech szuka tam gdzie znalazła dotyczący.
Myslaca...cieszę się że Cię ubawiłam...Każdy reaguje jak chce czyli na swój własny sposób. Twardziel nie zrozumie cieniasa i na odwrót. Twoja argumentacja na słowa Romanosa jest jak najbardziej właściwa...On dokładnie tak czuje i dokładnie tak działa jak piszesz...ON... nie Ty. Chce coś zmienić ale jeszcze nie nie umie, brak mu sił, to jeszcze nie ten moment. Ja miałam to samo, dlatego tak dobrze Go rozumiem.
Ten kubeł zimnej wody który wylewasz na Jego głowę jest jak najbardziej właściwy i z pewnością potrzebny ale na obecnym etapie nie radzi sobie z tym jeszcze...jeszcze trochę za wcześnie... ale dojdzie do tego o czym mówisz... już za chwilę. My cieniasy tak mamy...potrzebujemy więcej czasu na to co Ty robisz dużo szybciej...pozazdrościć
Pozdrawiam
My cieniasy tak mamy...potrzebujemy więcej czasu na to co Ty robisz dużo szybciej...pozazdrościć
Zawsze tak masz Elizabeth? Czy tylko dzisiaj tak cię wzięło...
Nie wkładaj mi do ust słow, których nigdy tu nie użyłam, bo to zwykła manipulacja.
Do tego najgorszego sortu, takiego którego najbardziej nie znoszę;
Cierpientnictwo połączone z kuglarstwem i hipokryzją.
Brrr....
Elizabeth353 ja rozumiem Twoją empatię... tylko przytulanie jest niezbędne na pewnym etapie w życiu... jednak ma to do siebie, że nie bardzo rozwija i nie rozwiązuje problemów.
Nie ma cieniasów ani herosów - tu piszą w większości ludzie, którzy przeszli pewną drogę, doświadczyli poranienia... a miejsce powstało z myślą o tym, byśmy działając na bazie różnych doświadczeń, częściowo wspólnych potrafili się wspomagać by skrócić czas męki, bólu przechodząc do fazy powstawania z kolan. by wszystkim żyło się raźniej rzekłbym szczęśliwiej...
Romanos - a bo tak się tu pogubiłem lekko... ona wysyła te sygnały, Ty je odbierasz... a w sferze rozmowy między Wami - wracaliście od rozstania do tematu Wy?
Nie wykluczasz, że nadal ją kochasz?
Ogarniam, że w sferze racjonalnej nie ma sensu próbować ponownie.... ale pojawiłeś się tu z powodu sfery mniej racjonalnej..
W Twoim mniemaniu znasz swoją byłą żonę - to po co te starania o Ciebie z jej strony?
Grałeś rozwodem, że się otrzeźwi ?
ale to znaczy, że na etapie rozwodu wywaliła kolejny numer czy nie przeprosiła byś się poczuł przeproszony? i dlatego go dopiąłeś i teraz cierpisz ?
My...ludzie wrażliwi przeżywamy to stokroć mocniej. Ktoś zaraz powie że to naiwność, uzależnienie od drugiej osoby.
Wszyscy na swój sposób są wrażliwi,u jednego to bardziej widać u drugiego mniej,a u tych wysoko wrażliwych jest ciut inaczej i przede wszystkim nie myślą tylko o sobie,to jest coś fajnego ale jednocześnie jedna wielka hodowla lęków.
Cytat
Jestem 4 lata po rozwodzie...
Jesteś 3 lata do przodu,powiedz że jesteś jeszcze sama i się załamię
Nie wyobrażam siebie za 3 lata tkwiącą w tym samym miejscu, jeśli dożyję jeszcze sobie pozwalam na miułczenie i staram się nie oglądać za siebie,mój wyrok wygląda jak szmata do podłogi,bo są na nim moje łzy,bo po czasie zapominasz o wszystkim co było złe,a tęsknota jest wyczerpująca...
Cytat
Oczywiście trzeba robić wszystko by nie zwariować, by nie pluć jadem do wszystkich a szczególnie do sprawcy "zamieszania"...bo i po co?
I tu masz rację,ale początki takie sa i nie zapanujesz nad tym,bo to złość i żal i zadajesz sobie pytanie,Czemu mi to zrobił? no bo ja to anioł byłam
Cytat
Na początku nie wychodzi, a przynajmniej mało zadowalająco, ale potem stopniowo zaczynamy zauważać że coś drgnęło, że jest trochę...odrobinę lżej. Odkrywamy że potrafimy być sami i całkiem nieźle radzimy sobie w różnych sytuacjach. Zwykle odkrywamy nowe możliwości, umiejętności i powoli, powoli zaczynamy dostrzegać światło.
Pogadamy za 3 lata
dirty,
Cytat
tylko przytulanie jest niezbędne na pewnym etapie w życiu...
A kota też można mam wrednego kota nie lubi głaskania, on mnie kocha jak mu żryć daję a jakby nie patrzeć faceci maja wiele wspólnego z kotem.
Nakarm,przytul pogłaskaj, i wypuść na noc
Zahi - kotka tez można 😉 jak ucieka to go zakuj w dyby i miskę odstaw tak by czuł zapach ale nie sięgał pyszczkiem - tylko patrzeć jak się zacznie tulić i łasić.
Ps. Zapomniałaś dopisać i sikają do kuwety 😉
Dirty...
Tak się wczoraj zastanawiałem jak jest naprawdę...
Sądzę, że kocham taką, jaka była "przed"...
Tylko, że tamtej już nie ma więc co? Pozostał sentyment? Wspomnienia dobrych chwil i tak naprawdę to kocham?
Tym, czym jest dzisiaj, brzydzę się... naprawdę...
I powiem tyle, że brak osobistego kontaktu bardzo pomaga trzymać się "w normie" no, ale to pewnie doskonale wiecie.
Tylko, że tamtej już nie ma więc co? Pozostał sentyment? Wspomnienia dobrych chwil i tak naprawdę to kocham?
Jak tkwisz bardzo silnie w przeszłości, to najlepszym lekarstwem na wyjście z tego, jest koncentrowanie się na teraźniejszości i planowanie przyszłości.
Niech to będę na razie nawet małe plany wybiegające dzień , dwa, trzy do przodu, ale planuj i działaj. Przełam stagnację, czy lenistwo.
Realizowanie tych małych kroczków powinno Cie też wzmacniać, pozwolić szybciej odbudować poczucie własnej wartości, które u każdego z nas po zdradzie bardzo spada. Krok za krokiem i powinieneś z czasem poczuć, że łapiesz grunt pod nogami. Patrz do przodu, jak idziesz, a nie w tył.
Można odnieść takie wrażenie, z tego co mówisz, że masz pełno lęków. Tak jakbyś bał się jej puścić, pomimo, że ona jest już gdzieś daleko, i stanąć na własnych niezależnych nogach. Postaraj się określić te leki i wejdź w nie. Najczęściej okazuje się, że nie taki diabeł straszny jak go malują. A ogarnięcie tych lęków, też pozwoli Ci na wyjście z nich i wzmocnienie siebie, a więc i automatycznie będziesz się lepiej czuł.
Zahira... trudno...muszę Cię załamać...bo jestem SAMA i chyba mogę już powiedzieć że czuję się szczęśliwa...jakkolwiek to zabrzmi. Trzy lata temu z pewnością tak nawet nie myślałam. Trzy lata to dużo czasu...wiele się zmienia i w nas i wokół nas. I uwierz mi...nie jestem w tym samym miejscu...mimo tego że jestem sama. Po całej historii zaczęłam naprawdę myśleć o sobie... o tym jaka byłam...analizowałam czas przeszły ale zawsze (nie wiem jak to mi się udało) bez jadu, złości, pomstowania.
Raz jeszcze podkreślę że każdy z Nas jest inny...przechodzi ten czas podobnie a jednak odmiennie i często takie ponaglanie jest złą poradą. I Ty i Myslaca ukierunkowujecie Romanosa bardzo dobrze...tylko On chyba nie do końca umie tak postąpić...Czy własne błędy nie uczą nas najlepiej. Słyszymy od innych ich historie, przestrogi i ostrzeżenia, ale dopiero gdy sami się sparzymy, i gdy boli najmocniej...dopiero ta lekcja trafia do Nas najmocniej.
Macie rację...często taką mimozą jaką ja byłam trzeba było mocno potrząsnąć, by dotarło że nie tędy droga... ale niczego tak naprawdę moim zdaniem nie da się przyspieszyć. Dlatego napisałam że tak dobrze rozumiem Romanosa, bo czytając jego historię, czytałam jakby moją własną...chociaż przecież była inna.
Zaskoczyła mnie wasza reakcja na moje posty.. ale dziękuję za nie...pewniebyły potrzebne.
Komentarz doklejony:
Amor! Świetny komentarz. To właśnie maiłam na myśli pisząc o skupianiu się na sobie. Brak kontaktu jest najlepszym lekarstwem w takiej sytuacji i drobne kroki do przodu...każdego dnia. Robić mały krok w przyszłość i uciekać przed przesłością, przed którą i tak nie uciekniemy ale będzie nam lżej.
Romanos - czyli wychodzi ze kochasz obraz, wyobrażenie ? Nie człowieka ... (nie ma w tym osądu, raczej stwierdzenie nad którym sam wiele razy w życiu myślałem, wychodzi ze to zagadnienie niemal z pogranicza filozofii, psychologii kiedy kochamy prawdziwie - gdy kochamy człowieka akceptując jego kulawosc czy gdy kocham obraz jakim miałby być. Oczywiście jest jakaś granica tego idealizmu gdy nasz kochany Obraz działa na nas destrukcyjnie... - ale to rozważania jak pisałem trochę akademickie choć ciekawe nie rozwiązują kwestii bólu )...
a co z tym rozwodem i Twoja postawa, jak było ona zawiodła czy nie przerodziła?
W ramach podzielenia się własnym życiem - gralem rozejściem tak samo jak Ty oczekując tego działania na moich zasadach ... to się nie doczekałem 😉 ale to było moje oczekiwanie z uchylona furtka niemalże wielkości lepka od szpilki ... choć ni się wydawało wtedy, ze to wielka autostrada jest....
Romanos
to co powyżej napisał dirty jest cholernie mądre, odpowiedz sobie na to, sam po cichu, nie koniecznie tutaj na forum.
Szczerze, sama na to pytanie odpowiadam sobie od kilku dni. I wiem, że patrząc na swoje "podwórko" od około miesiąca, gdzie moje zmysły na dziś dzień są wyostrzone do granic możliwości, oraz smutek miesza się z żalem, złością i wszystkimi innymi możliwymi odczuciami i uczuciami, to od praktycznie tych 2 lat kochałam wyobrażenie. Teraz mój "hojny mąż" musi, a bynajmniej powinien chcieć mnie zatrzymać, zdobyć na nowo, jeśli tego nie zrobi, wiadomo czy to się skończy.
Tylko Ty Romanos jesteś już spory czas po rozwodzie, po tym szoku, i po tych wszystkich możliwych emocjach na gorąco. Dziwię się Tobie. No ale wiadomo, każdy przeżywa wszystko na swój własny, indywidualny sposób.
Tylko Ty Romanos jesteś już spory czas po rozwodzie, po tym szoku, i po tych wszystkich możliwych emocjach na gorąco. Dziwię się Tobie. No ale wiadomo, każdy przeżywa wszystko na swój własny, indywidualny sposób.
No stary
Stare suchary, też muszą mieć swój czas...a Romanos kocha jeszcze zewnętrzny obraz swojej gwiazdy,wabikiem zakręci a ten lata jak poszczuty pies soczystą kością
Czasem czytając forum, zastanawiam się czy te wszystkie rozkimnki, pogłębione analizy psychologiczne, to nie przerost formy nad treścią, i w gruncie mogą wprowadzać więcej zamieszania niż porządku (bez uważana nikogo). Może to, że ludzie cierpią latami wynika z ciągłych analiz, rozwałkowywaniu tego co było, a forum temu sprzyja.
Romanos, problem jest w Tobie nie w niej. Może po prostu, źle interpretujesz jej zachowanie. Byliście długo, macie dziecko, wyszło jak wyszło, ale to nie znaczy, że nie może być dla Ciebie, miła, czuć sympatii, i być może mieć wyrzuty sumienia. Tym czasem Ty tworzysz wizję, rozkimiasz, walczysz i zagłuszasz nadzieję, że moglibyście być znowu razem. Walczysz z urojonym wrogiem i tak sobie możesz walczyć latami.
A jeśli dobrze odczytujesz jej sygnały, sprawdź to. Co złego się stanie, jeśli ją bzykniesz? Może spadnie Ci napięcie i spojrzysz z mniejszymi emocjami na całą sytuację.
Bo nie zgodzę się, że jesteś w sytuacji rogacza budzącego usmieszki, rozwiodłeś się z nią, jesteś teraz co najwyżej jednym z wielu, który może skorzystać z dobrodziejstw Twojej żony. Inteligentna, piękna, czemu nie skorzystać?
Chyba, że kiedy zrobisz krok do przodu, okaże się, że bańka pękła, że to tylko Twoje wyobrażenia. Ale to dobrze, w końcu się od niej uwolnisz.
Chyba, że pomyślisz , że...to znowu jej gierki, i tak dalej, i tak w kółko.
Na razie jest OK...
Ona nie szaleje, ja jestem "twardy"...
Odbieram i oddaję córkę w miejscach publicznych, inne kwestie z nią (córką) związane ustalamy telefonicznie...
Raz jedyny, gdy musiałem po dziecko pojechać do jej domu, po córkę poszedł... mój ojciec, innym razem znajoma (nasza wspólna)...
Znajomą poznaliśmy wraz z moją Byłą jakieś 7-8 lat temu.
Dziewczyna po ciężkim rozwodzie, sama wychowuje dziecko; trochę pomagaliśmy w kilku kwestiach...
Nasze dzieci się znają...
Ładna, miła, fajna...
Nie, nie... nic nie było między nią, a mną...
Do minionego tygodnia, kiedy powiedziała mi, że zawsze się jej podobałem...
Uczciwa "bestia" Nigdy nie dała tego po sobie poznać...
Może coś będzie z tego, jeśli ja się ogarnę, a ona zaczeka...
"Znajoma" jest obok. Blisko. Bardzo blisko...
Cierpliwa, spokojna, cicha, czekająca...
I mądra, cholernie mądra
A Była?
Mam z dnia na dzień większy dystans emocjonalny.
Oczywiście, zawsze zostanie kimś ważnym; w końcu to matka mojego dziecka.
I tylko tak ją widzę.
Wybaczyłem dla siebie i dziecka.
Czy ze "Znajomą" będzie dobrze?
Nie wiem, ale chcę tego i do tego dążę
Dziękuję wszystkim za komentarze i za "zrycie beretu"
Czasami samemu brak motywacji do tego ostatniego małego kroku...
Noooo i oto chodzi żeby być szczęśliwym. W czasie rozwodu ciężko uwierzyć że ta była nie musi być jedyną na całe życie, one są jedynymi na całe życie gdyż tego chcemy.
Fajnie że Tobie się układa oby tak zawsze, brawo Ty :brawo. Nie znikaj z portalu bo tu każdy rozsądny głos jest ważny.
"Znajoma" jest obok. Blisko. Bardzo blisko...
Cierpliwa, spokojna, cicha, czekająca...
I mądra, cholernie mądra
Pozostaje pozazdrościć, bo nowy związek, to chyba jedyne lekarstwo na naszą chorobę.
Pamiętaj tylko, że musisz być pewien swoich uczuć do "znajomej". Nie na 100% ale na 1000%. To nie może być uczucie podyktowane stanem, w jakim się znajdujesz. Inaczej możesz ją potwornie zranić a chyba nie chcesz, żeby cierpiała, tak jak Ty cierpiałeś?
Romanos, ale z Ciebie aspołeczna jednostka...
Teraz byłą zaopiekuje się jakiś biedny, nieznający jej misio i wpadnie w goofno po same pachy .
Wszystko przez Ciebie.
A poza tym- ładnie to tak nie chcieć się podzielić z innymi tym dobrem publicznym ?
Obiecałem komuś, że napiszę, to piszę co u mnie.
"Znajomej" już nie ma. Tak wiele nas różni, że okazało się iż "z tej mąki chleba nie będzie", a co najwyżej "niewyrośnięty zakalec"
Córka mieszka ze mną, bo Była ciężko zachorowała, a rokowania nie są najlepsze...
Pomagam, bo ona nie ma nikogo, kto zamiast mnie mógłby pomóc, ale to w końcu matka mojej córki...
Nie jest lekko...
Komentarz doklejony:
Zastanawiałem się (i to intensywnie) czy umieścić ten wpis/komentarz...
Rozmawiałem z kilkoma osobami "stąd" - powiedziały, że warto.
Sam też tak myślę, bo to dobre wieści.
Trzy lata temu mój świat wywinął mi przed nosem salto,strzelił z pięści w twarz i szyderczo się zaśmiał...
Od sierpnia minionego roku jestem z kimś...
Ona jest jedną z nas, choć z portalu korzysta tylko biernie.
Niedawno poprosiłem ją o rękę i zostałem przyjęty
Tyle
Po prostu po każdym Wielkim Piątku nadchodzi Zmartwychwstanie
Jak myslisz, skąd my sie tu wszyscy wzieliśmy?
Cytat
My, ludzie wrażliwi.. To znaczy kto? Ty? Bo my to już nie?
Litości...
Komentarz doklejony:
Sorry za literówki.
Komentarz doklejony:
Dopychaczy nie dotyczący.
Cytat
Przecież Romanos walczy "na śmierć" byle samica była tylko jego
O reszcie nie chce mi się z Tobą pisać, bo chyba zupełnie jestes dziś nie w formie
Dobranoc.
Ten kubeł zimnej wody który wylewasz na Jego głowę jest jak najbardziej właściwy i z pewnością potrzebny ale na obecnym etapie nie radzi sobie z tym jeszcze...jeszcze trochę za wcześnie... ale dojdzie do tego o czym mówisz... już za chwilę. My cieniasy tak mamy...potrzebujemy więcej czasu na to co Ty robisz dużo szybciej...pozazdrościć
Pozdrawiam
Cytat
Zawsze tak masz Elizabeth? Czy tylko dzisiaj tak cię wzięło...
Nie wkładaj mi do ust słow, których nigdy tu nie użyłam, bo to zwykła manipulacja.
Do tego najgorszego sortu, takiego którego najbardziej nie znoszę;
Cierpientnictwo połączone z kuglarstwem i hipokryzją.
Brrr....
Nie ma cieniasów ani herosów - tu piszą w większości ludzie, którzy przeszli pewną drogę, doświadczyli poranienia... a miejsce powstało z myślą o tym, byśmy działając na bazie różnych doświadczeń, częściowo wspólnych potrafili się wspomagać by skrócić czas męki, bólu przechodząc do fazy powstawania z kolan. by wszystkim żyło się raźniej rzekłbym szczęśliwiej...
Romanos - a bo tak się tu pogubiłem lekko... ona wysyła te sygnały, Ty je odbierasz... a w sferze rozmowy między Wami - wracaliście od rozstania do tematu Wy?
Nie wykluczasz, że nadal ją kochasz?
Ogarniam, że w sferze racjonalnej nie ma sensu próbować ponownie.... ale pojawiłeś się tu z powodu sfery mniej racjonalnej..
W Twoim mniemaniu znasz swoją byłą żonę - to po co te starania o Ciebie z jej strony?
Grałeś rozwodem, że się otrzeźwi ?
ale to znaczy, że na etapie rozwodu wywaliła kolejny numer czy nie przeprosiła byś się poczuł przeproszony? i dlatego go dopiąłeś i teraz cierpisz ?
Elizabeth,
Cytat
Wszyscy na swój sposób są wrażliwi,u jednego to bardziej widać u drugiego mniej,a u tych wysoko wrażliwych jest ciut inaczej i przede wszystkim nie myślą tylko o sobie,to jest coś fajnego ale jednocześnie jedna wielka hodowla lęków.
Cytat
Jesteś 3 lata do przodu,powiedz że jesteś jeszcze sama i się załamię
Nie wyobrażam siebie za 3 lata tkwiącą w tym samym miejscu, jeśli dożyję jeszcze sobie pozwalam na miułczenie i staram się nie oglądać za siebie,mój wyrok wygląda jak szmata do podłogi,bo są na nim moje łzy,bo po czasie zapominasz o wszystkim co było złe,a tęsknota jest wyczerpująca...
Cytat
I tu masz rację,ale początki takie sa i nie zapanujesz nad tym,bo to złość i żal i zadajesz sobie pytanie,Czemu mi to zrobił? no bo ja to anioł byłam
Cytat
Pogadamy za 3 lata
dirty,
Cytat
A kota też można mam wrednego kota nie lubi głaskania, on mnie kocha jak mu żryć daję a jakby nie patrzeć faceci maja wiele wspólnego z kotem.
Nakarm,przytul pogłaskaj, i wypuść na noc
Ps. Zapomniałaś dopisać i sikają do kuwety 😉
Tak się wczoraj zastanawiałem jak jest naprawdę...
Sądzę, że kocham taką, jaka była "przed"...
Tylko, że tamtej już nie ma więc co? Pozostał sentyment? Wspomnienia dobrych chwil i tak naprawdę to kocham?
Tym, czym jest dzisiaj, brzydzę się... naprawdę...
I powiem tyle, że brak osobistego kontaktu bardzo pomaga trzymać się "w normie" no, ale to pewnie doskonale wiecie.
Nie po to tu się znalazłam.
Cytat
Jak tkwisz bardzo silnie w przeszłości, to najlepszym lekarstwem na wyjście z tego, jest koncentrowanie się na teraźniejszości i planowanie przyszłości.
Niech to będę na razie nawet małe plany wybiegające dzień , dwa, trzy do przodu, ale planuj i działaj. Przełam stagnację, czy lenistwo.
Realizowanie tych małych kroczków powinno Cie też wzmacniać, pozwolić szybciej odbudować poczucie własnej wartości, które u każdego z nas po zdradzie bardzo spada. Krok za krokiem i powinieneś z czasem poczuć, że łapiesz grunt pod nogami. Patrz do przodu, jak idziesz, a nie w tył.
Można odnieść takie wrażenie, z tego co mówisz, że masz pełno lęków. Tak jakbyś bał się jej puścić, pomimo, że ona jest już gdzieś daleko, i stanąć na własnych niezależnych nogach. Postaraj się określić te leki i wejdź w nie. Najczęściej okazuje się, że nie taki diabeł straszny jak go malują. A ogarnięcie tych lęków, też pozwoli Ci na wyjście z nich i wzmocnienie siebie, a więc i automatycznie będziesz się lepiej czuł.
Raz jeszcze podkreślę że każdy z Nas jest inny...przechodzi ten czas podobnie a jednak odmiennie i często takie ponaglanie jest złą poradą. I Ty i Myslaca ukierunkowujecie Romanosa bardzo dobrze...tylko On chyba nie do końca umie tak postąpić...Czy własne błędy nie uczą nas najlepiej. Słyszymy od innych ich historie, przestrogi i ostrzeżenia, ale dopiero gdy sami się sparzymy, i gdy boli najmocniej...dopiero ta lekcja trafia do Nas najmocniej.
Macie rację...często taką mimozą jaką ja byłam trzeba było mocno potrząsnąć, by dotarło że nie tędy droga... ale niczego tak naprawdę moim zdaniem nie da się przyspieszyć. Dlatego napisałam że tak dobrze rozumiem Romanosa, bo czytając jego historię, czytałam jakby moją własną...chociaż przecież była inna.
Zaskoczyła mnie wasza reakcja na moje posty.. ale dziękuję za nie...pewniebyły potrzebne.
Komentarz doklejony:
Amor! Świetny komentarz. To właśnie maiłam na myśli pisząc o skupianiu się na sobie. Brak kontaktu jest najlepszym lekarstwem w takiej sytuacji i drobne kroki do przodu...każdego dnia. Robić mały krok w przyszłość i uciekać przed przesłością, przed którą i tak nie uciekniemy ale będzie nam lżej.
a co z tym rozwodem i Twoja postawa, jak było ona zawiodła czy nie przerodziła?
W ramach podzielenia się własnym życiem - gralem rozejściem tak samo jak Ty oczekując tego działania na moich zasadach ... to się nie doczekałem 😉 ale to było moje oczekiwanie z uchylona furtka niemalże wielkości lepka od szpilki ... choć ni się wydawało wtedy, ze to wielka autostrada jest....
to co powyżej napisał dirty jest cholernie mądre, odpowiedz sobie na to, sam po cichu, nie koniecznie tutaj na forum.
Szczerze, sama na to pytanie odpowiadam sobie od kilku dni. I wiem, że patrząc na swoje "podwórko" od około miesiąca, gdzie moje zmysły na dziś dzień są wyostrzone do granic możliwości, oraz smutek miesza się z żalem, złością i wszystkimi innymi możliwymi odczuciami i uczuciami, to od praktycznie tych 2 lat kochałam wyobrażenie. Teraz mój "hojny mąż" musi, a bynajmniej powinien chcieć mnie zatrzymać, zdobyć na nowo, jeśli tego nie zrobi, wiadomo czy to się skończy.
Tylko Ty Romanos jesteś już spory czas po rozwodzie, po tym szoku, i po tych wszystkich możliwych emocjach na gorąco. Dziwię się Tobie. No ale wiadomo, każdy przeżywa wszystko na swój własny, indywidualny sposób.
Cytat
No stary
Stare suchary, też muszą mieć swój czas...a Romanos kocha jeszcze zewnętrzny obraz swojej gwiazdy,wabikiem zakręci a ten lata jak poszczuty pies soczystą kością
Cytat
Cytat
spory,walnął mi się ze starym...chyba tak musiało być
Romanos, problem jest w Tobie nie w niej. Może po prostu, źle interpretujesz jej zachowanie. Byliście długo, macie dziecko, wyszło jak wyszło, ale to nie znaczy, że nie może być dla Ciebie, miła, czuć sympatii, i być może mieć wyrzuty sumienia. Tym czasem Ty tworzysz wizję, rozkimiasz, walczysz i zagłuszasz nadzieję, że moglibyście być znowu razem. Walczysz z urojonym wrogiem i tak sobie możesz walczyć latami.
A jeśli dobrze odczytujesz jej sygnały, sprawdź to. Co złego się stanie, jeśli ją bzykniesz? Może spadnie Ci napięcie i spojrzysz z mniejszymi emocjami na całą sytuację.
Bo nie zgodzę się, że jesteś w sytuacji rogacza budzącego usmieszki, rozwiodłeś się z nią, jesteś teraz co najwyżej jednym z wielu, który może skorzystać z dobrodziejstw Twojej żony. Inteligentna, piękna, czemu nie skorzystać?
Chyba, że kiedy zrobisz krok do przodu, okaże się, że bańka pękła, że to tylko Twoje wyobrażenia. Ale to dobrze, w końcu się od niej uwolnisz.
Chyba, że pomyślisz , że...to znowu jej gierki, i tak dalej, i tak w kółko.
Ona nie szaleje, ja jestem "twardy"...
Odbieram i oddaję córkę w miejscach publicznych, inne kwestie z nią (córką) związane ustalamy telefonicznie...
Raz jedyny, gdy musiałem po dziecko pojechać do jej domu, po córkę poszedł... mój ojciec, innym razem znajoma (nasza wspólna)...
No właśnie... znajoma...
Dziewczyna po ciężkim rozwodzie, sama wychowuje dziecko; trochę pomagaliśmy w kilku kwestiach...
Nasze dzieci się znają...
Ładna, miła, fajna...
Nie, nie... nic nie było między nią, a mną...
Do minionego tygodnia, kiedy powiedziała mi, że zawsze się jej podobałem...
Uczciwa "bestia" Nigdy nie dała tego po sobie poznać...
Może coś będzie z tego, jeśli ja się ogarnę, a ona zaczeka...
"Znajoma" jest obok. Blisko. Bardzo blisko...
Cierpliwa, spokojna, cicha, czekająca...
I mądra, cholernie mądra
A Była?
Mam z dnia na dzień większy dystans emocjonalny.
Oczywiście, zawsze zostanie kimś ważnym; w końcu to matka mojego dziecka.
I tylko tak ją widzę.
Wybaczyłem dla siebie i dziecka.
Czy ze "Znajomą" będzie dobrze?
Nie wiem, ale chcę tego i do tego dążę
Dziękuję wszystkim za komentarze i za "zrycie beretu"
Czasami samemu brak motywacji do tego ostatniego małego kroku...
Fajnie że Tobie się układa oby tak zawsze, brawo Ty :brawo. Nie znikaj z portalu bo tu każdy rozsądny głos jest ważny.
Cytat
Cierpliwa, spokojna, cicha, czekająca...
I mądra, cholernie mądra
Pozostaje pozazdrościć, bo nowy związek, to chyba jedyne lekarstwo na naszą chorobę.
Pamiętaj tylko, że musisz być pewien swoich uczuć do "znajomej". Nie na 100% ale na 1000%. To nie może być uczucie podyktowane stanem, w jakim się znajdujesz. Inaczej możesz ją potwornie zranić a chyba nie chcesz, żeby cierpiała, tak jak Ty cierpiałeś?
Nie wiem czy to najlepsze lekarstwo, ale z pewnością nie jedyne
Yorik:
Aaaa taaam... nic nie będę odwoływał Są gorsze rzeczy niż "zastrzelenie na śmierć"
Teraz byłą zaopiekuje się jakiś biedny, nieznający jej misio i wpadnie w goofno po same pachy .
Wszystko przez Ciebie.
A poza tym- ładnie to tak nie chcieć się podzielić z innymi tym dobrem publicznym ?
Wszystko dla siebie byś trzymał :_jezyk
"Znajomej" już nie ma. Tak wiele nas różni, że okazało się iż "z tej mąki chleba nie będzie", a co najwyżej "niewyrośnięty zakalec"
Córka mieszka ze mną, bo Była ciężko zachorowała, a rokowania nie są najlepsze...
Pomagam, bo ona nie ma nikogo, kto zamiast mnie mógłby pomóc, ale to w końcu matka mojej córki...
Nie jest lekko...
Komentarz doklejony:
Zastanawiałem się (i to intensywnie) czy umieścić ten wpis/komentarz...
Rozmawiałem z kilkoma osobami "stąd" - powiedziały, że warto.
Sam też tak myślę, bo to dobre wieści.
Trzy lata temu mój świat wywinął mi przed nosem salto,strzelił z pięści w twarz i szyderczo się zaśmiał...
Od sierpnia minionego roku jestem z kimś...
Ona jest jedną z nas, choć z portalu korzysta tylko biernie.
Niedawno poprosiłem ją o rękę i zostałem przyjęty
Tyle
Po prostu po każdym Wielkim Piątku nadchodzi Zmartwychwstanie