Jak dla mnie nie da się wybaczyć takiego czegoś więc waszego związku już nie ma.
To miło że mąż pomagał przy dzieciach i nieźle mu odwdzięczyłas się.
Jak będzie z tobą to za 20 lat też będzie go to
poczciwy
02.10.2024 16:37:45
Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
poczciwy
08.09.2024 09:18:34
Korzystacie z przeglądarki komputera czy w telefonie?
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Witam wszystkich. Liczę na obiektywną ocenę mojej sytuacji i Waszą szczerą opinię, która być może da mi lepszy obraz na to, czy powinnam dalej walczyć o swoje małżeństwo.
Z mężem jesteśmy razem 16 lat. Od zawsze bardzo się roznilismy ale też wiele rzeczy nas łączyło. Mój tata zostawil moją rodzinę kiedy miałam 10 lat (alkohol plus wyjazd za granicę po lepszą pracę) i od tego czasu nauczylam się sama dawać ze wszystkim radę i nie prosić nikogo o pomoc. On - wspierająca się rodzina, dla której instytucja rodziny jest na 1wszym miejscu, ale jednak mało tam uczuć, mało rozmów o nich, a wszelkie konflikty rozwiązuje się chwilową ciszą. I tak po kilku latach pojawiło się 1wsze dziecko, potem drugie. Zawsze bylam w moim mężu szaleńczo zakochana i świata poza nim nie widziałam. Obecnie córka ma 8 lat a syn 6 lat. Krótko po urodzeniu syna (jakieś 3msc) trafiłam niespodziewanie do szpitala, gdzie -pisząc w dużym skrócie- cudem mnie wyratowali i po miesiącu z wielką traumą wróciłam do domu. Choroba miała mi już towarzyszyć reszte życia, jest nieuleczalna. Miałam przed oczami wizję jeżdżenia do szpitala co miesiąc w wielkim bólu i powolnej degeneracji. Z czasem byłabym tylko ciężarem dla rodziny, ale i tak chcialam jak najwięcej czasu przezyc jeszcze z dziecmi. Mój maz w tym czasie musiał harować niesamowicie, dzieci, praca, dom, bo ja nie domagalam. Stał się dla mnie nieprzyjemny, robił mi wyrzuty o to że wolę iść do pracy niż pomóc w domu skoro mam na to siłę. Ja też zrobiłam się zgorzkniała przez tę chorobę.Kwas między nami rósł do tego stopnia, że chcieliśmy się rozstać. Wisiało to nad nami coraz bliżej. Wtedy też poznałam w pracy chłopaka, przy którym zapomniałam o wszystkich nieszczęściach. Zauroczenie,miłe słowa,nagle pojawiło się coś miłego w moim życiu. Teraz wiem, jakie to bylo beznadziejne złudzenie, ale byłam w dramatycznym momencie życia. Totalnie nie widziałam tego, że właśnie rujnuje życie sobie i ukochanemu człowiekowi. I tak najpierw jakis miesiąc czy dwa pisaliśmy, az w końcu przespalismy się ze sobą. Nawet tego nie ukrywalam specjalnie, bylam na takim zyciowym dnie. Czułam wtedy że to jedyne co mnie ratuje od kompletnej depresji,że przez chwilę zapominam o tym że tyle cierpię przez chorobę. Mąż odkryl wszystko przeglądając mój telefon. I wtedy stwierdził, że nie chce jednak kończyć tego związku, że mnie kocha, błagał ze lzami w oczach żebym została. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że jednak z jego strony nadal są jakieś uczucia.. Zostałam, chociaż miałam wrażenie, że już nic nie czuję do niego. Z tamtym chlopakiem zerwalam kontakt calkowicie. stanęłam na głowie i naprawdę zakochalam się w moim mężu na nowo. Mąż oswiadczyl mi się ponownie i wzięliśmy ślub (wcześniej żyliśmy bez slubu) Byliśmy na terapii, która jednak nie zakończyła się wielkim sukcesem, bo mąż pod koniec miał już dosyć. Po jakimś czasie coraz bardziej zaczął się ode mnie odwracać, coraz bardziej dystansować. Mimo tego że naprawdę wiele szczesliwych chwil spędziliśmy wspolnie od tamtego czasu, często nagle bez powodu tracil humor, czulam że jest rozgoryczony i nie potrafi mi wybaczyć. W między czasie dostałam lek, który regularnie przyjmuje więc problem choroby nagle prawie zniknął. Minęły prawie 3 lata podczas których kończyl zwiazek kilka razy ot tak z dnia na dzień, po czym obiecywał na nowo że będziemy razem, bo tworzymy wspólnie z dzieciakami fajną rodzinę. Tyle dni i godzin spędziłam myśląc co mogę zrobić, żeby mi wybaczył. Nigdy nie myślałam, że spadnę na takie dno i zrobię coś tak beznadziejnego, czego bede żałować resztę życia. Mąż oporcz zaufania ciągle twierdzi że moje zachowania to manipulacje. Wczoraj znowu stwierdził, że chce zakończyć nasz związek. Powinnam pozwolić mu odejść? Czy są wśród Was osoby, którym udało się w końcu wybaczyć, pokochać kogoś mimo tego że tak bardzo was skrzywdził?
Smutna to historia, ale pisząc wprost takie są niestety konsekwencje romansu/zdrady.
Czasu cofnąć się nie da.
Pomóc za bardzo mu też nie jesteś w stanie.
Jeśli on sam nie potrafi przeskoczyć tego etapu aby finalnie wybaczyć to chyba lepiej się rozstać.
A z Twojego opisu wynika, że jego decyzja o pozostaniu i ratowaniu była podyktowana jakimś lękiem a niekoniecznie wielką miłością. Inna sprawa, że pewnie sam nie zdawał sobie sprawy z czym przyjdzie mu się mierzyć.
Zamiótł zatem problem pod dywan i udawał, że go nie ma.
Szambo jednak co jakiś czas wybija. No wybija i wybijać będzie dopóty, dopóki nie przepracuje tego sam.
Nie masz niestety pojęcia będąc po drugiej stronie z jakimi uczuciami i odczuciami mierzy się osoba zdradzona i jak długo potrafi to trawić człowieka od środka.
Pozostaje czekać. Pytanie tylko czy jest na co i czy nie tracicie czasu?
Jeśli chce odejść, siłą go nie zatrzymasz. Zresztą to nie miałoby sensu.
A czy można zrobić cokolwiek, żeby komuś pomóc to przepracować? Nie powiedziałabym, że zmiótł problem pod dywan. Rozmawialiśmy o tym wszystkim setki razy, terapia też nam dość mocno otworzyła oczy, a ja nigdy nie postawiłam granicy, że nie chcę dłużej wałkować przeszłości - uznałam że będę tak długo, jak będzie tego potrzebował. Pierwszy rok zrobiliśmy duży postep jako para. włożyliśmy w to wszystko tyle pracy, że komunikowalismy się dużo lepiej niz kiedyś. Wiele dobrych rzeczy działo się między nami, staliśmy się bardziej świadomą i dojrzałą parą,dbajaca o relacje. Ciągle słyszałam też słowa, że potrzebuje bardzo dużo czasu ale przetrwamy to razem. Jednak tak jak piszesz, szambo co jakiś czas wywalalo i zwykły, miły dzień potrafił skończyć się wyrzucaniem żali albo zrywaniem z powodu "bo zupa była za słona". Czy oprócz terapii są jakieś inne tipy co można zrobić, żeby spróbować pomóc mu to przepracować?
Czy oprócz terapii są jakieś inne tipy co można zrobić, żeby spróbować pomóc mu to przepracować?
Nie wiem co to są tipy. Ale istnieją rzeczy które pomagają w takich sytuacjach wyjść z piekła. Jest to łaska od Boga. Można ją otrzymać albo nie.
Ale zaobserwowano że pojawieniu się jej sprzyja żarliwa modlitwa i stanięcie w prawdzie.
Cytat
Ciągle słyszałam też słowa, że potrzebuje bardzo dużo czasu ale przetrwamy to razem.
To jest jedna z licznych mantr, które powtarzają osoby trzecie kiedy nie wiedzą co powiedzieć albo nie chcą brać udziału w cudzych kłopotach.
To jest jeden z benefitów jakie otrzymujesz w związku z tą katastrofą
Dzięki temu masz okazję sprawdzić kto jest prawdziwym przyjacielem a kto tylko tak deklarował bo miał w tym interes.
Cytat
Pierwszy rok zrobiliśmy duży postep jako para. włożyliśmy w to wszystko tyle pracy, że komunikowalismy się dużo lepiej niz kiedyś. Wiele dobrych rzeczy działo się między nami, staliśmy się bardziej świadomą i dojrzałą parą,dbajaca o relacje.
Poczciwy w takich (zdrady) sytuacjach nigdy nie widzi możliwości naprawy związku i zaleca rozwód.
Więc Cię nie wesprze w wyborach sprzecznych z jego przekonaniami.
Ja uważam ze każdy człowiek ma prawo do naprawienia błędów,które popełnił. Często się tę zasadę wykoślawia stwierdzeniem że "mamy prawo do błędów" Nie nie mamy prawa do popełniania takich błędów ale nikt nie może nam odmówić prawa do jego naprawienia.
Jak naprawić błędy? Dla mnie sprawa jest banalnie prosta wystarczy wklepać w GOOGLE frazę "Sakrament Pokuty" i wyskoczyn mam zaraz 5 warunków tego sakramentu. Wystarczy je wszystkie sumiennie wypełnić i po problemie. Od tego momentu ruch należy do drugiej strony. Powinna ona wybaczyć i zapomnieć. Ale co zrobi to jej wolny wybór.
Poczciwy w takich (zdrady) sytuacjach nigdy nie widzi możliwości naprawy związku i zaleca rozwód.
Więc Cię nie wesprze w wyborach sprzecznych z jego przekonaniami.
Ostatni raz Cię proszę abyś nie wypowiadał się personalnie w moim kierunku tym bardziej, że łżesz jak pies.
Autorko
Nie jesteś w stanie na niego wpłynąć w żaden sposób.
Jeśli dużo rozmawialiście na ten temat, podjęliście próbę terapii to on wydaje się być świadomym człowiekiem.
Może po prostu nie potrafi sobie z tym poradzić i to jest całkiem prawdopodobne.
W takim stanie rzeczy nic nie zrobisz.
Tym bardziej, że minęły już 3 lata to sporo.
Powinien w tym czasie nastąpić już jakiś przełom jeśli dobrze zostałoby to przez niego przepracowane.
Możesz próbować sądować i pytać co możesz zrobić ze swojej strony aby ułatwić mu zrobienie kroku naprzód, ale to chyba tylko tyle na ten czas.
Myślę, że te 3 lata trochę słabo wykorzystaliśmy. Po terapii rozmawialiśmy itd ale potem jak to się ciągnęło, mi się wydawało że trzeba tylko czasu i będzie ok, bo tood niego słyszałam czasami, a tak naprawdę nie zdawałam sobie sprawy z wagi jego cierpienia. Na początku w ogóle uważałam, że ok, zdrada jest moją winą, ale to on odpowiada za rozpad związku już przed, bo źle mnie traktował w chorobie. A tak naprawdę nie potrafiłam dostrzec niczego oprocz swojego cierpienia i swojej walki o życie. Nie doceniałam tego że daje radę wstawać codziennie w nocy do niemowlaka, ogarniać córkę która też jeszcze była mała, pracować i ogarniać dom. Wolałam dać sobie substytut normalności i pójść czasem do pracy. Wiem że to nie forum o chorobach, i nie powinnam usprawiedliwiać się tym, ale może ktoś to kiedyś przeczyta i nie zrobi tego samego błędu, sięgnie po pomoc psychologa zamiast wpaść w jakiś dziwny stan odcięcia od wszelkich uczuć. Dopiero po jakimś czasie zdawałam sobie sprawę, że jestem beznadziejna, że to ja zakopuje problem pod dywan żeby nie czuć się źle sama ze sobą, podczas kiedy teraz wiem, że jestem nic nie wartym śmieciem, skoro go zdradziłam. On mi już nie wierzy, że ja tą winę chcę dźwigać i dźwigam. Wiem że mnie kocha ale myśli bardzo racjonalnie a nie uczuciowo, co w nim oczywiście zawsze uwielbiałam.. Ale łudzę się że jest szansa że da nam jednak szansę i uwierzy że zdaję sobie sprawę że zrobilam najobrzydliwsza rzecz na świecie. Czy jest coś co zdradzonym jakkolwiek zadość uczyni? Czy otwarte przyznanie się przed rodziną to dobry krok? Czy są inne rzeczy które pomagają?
Przede wszystkim przestań się samobiczować.
Stało się, czasu nie cofniesz.
Konsekwencje jak sama zauważyłaś dźwigasz po dziś dzień.
Na twoje pytania nie da się jednoznacznie odpowiedzieć.
Dlatego, że nie wiemy co siedzi w nim i jakie on ma oczekiwania jeśli w ogóle.
Może być tak, że się już poddał.
A może uważał, że Wasze życie będzie wyglądać jak dotychczas a dopiero teraz dostrzega, że po prostu tak się nie da.
A jak on to widzi? Pytałaś go? Zadałaś mu te same pytania co nam?
Może dobrze zrobiłaby mu terapia indywidualna?
Ale łudzę się że jest szansa że da nam jednak szansę i uwierzy że zdaję sobie sprawę że zrobilam najobrzydliwsza rzecz na świecie.
Bez przesady są obrzydliwsze rzeczy na świecie Tak na prawdę nIe wiemy jaki robal gryzie Twojego męża.
Może nakręca się wyobrażeniami swoje żony uprawiającej jakieś perwersje z jakimś brudasem co go przyprawia o odraze?. Albo odczuwa Twoją zdradę jako utratę zaufania która wymaga ciągłych czaso i pracochłonnych zabezpieczeń?
A może czuje się sfrustrowany tym że nie może zrównoważyć Twojego grzechu takim samym? bo np nie umie sobie znaleźć kochanki lepszej od Ciebie ? Nie wiemy tego. Ale przecież możemy go zapytać o to tylko czy jesteś przygotowana na odpowiedź?
Jedno czego możemy być pewni to tego że Twój mąż nie idzie drogą jaką
daje ludziom łaska sakramentu pokuty i przebaczenia.
Czyli zmierza do katastrofy polegającej na rozpadzie waszego małżeństwa. A Ty razem z nim. Bo bez łaski Boga nie ma szans na nic innego.
Bez współpracy z Łaską Bożą was obojga nie ma szans na uratowanie związku. Zawsze będziecie się wyniszczać chorą percepcją faktu tej zdrady.
Poszukajcie kompetentnego poradnictwa rodzinnego, spowiednika...
Klęknijcie codziennie razem na pół godziny z różańcem... i poproście Matkę Bożą o pomoc, o siłe w radzeniu sobie z problemami , o mądrość. Szczerze jjak dzieci...
Bo nie ma gorszej rzeczy niż rozstanie
niż rozpad rodziny.
Bez współpracy z Łaską Bożą was obojga nie ma szans na uratowanie związku
.
Cóż za silne przekonania... A-dam czy u Ciebie to zadziałało?
Bonnie, myślę, że część zdradzonych jest jednak w stanie powiedzieć Ci co przeżywa Twój mąż. W trudnym dla was momencie, a był to trudny moment dla was obojga, podjęłaś decyzję jaką podjęłaś. Zamiast się wspierać skrzywdziliście się nawzajem. Ja mam o to największy żal... Że zamiast szukać pomocy w rodzinie mój mąż szukał jej gdzieś gdzie nie powinien. Boli, że runął jego obraz jako człowieka z zasadami, że zawiódł zaufanie, że pozbawił złudzeń co do świata i ludzi. I jednego dnia myślę, że jakoś sobie z tym poradzę i zostanę, ale drugiego dnia nie mogę na niego patrzeć... Twój mąż pewnie przeżywa to samo. Czas pomaga. Bądź cierpliwa... Tyle ile trzeba, jeśli chcesz z nim zostać, bo związku takiego jaki mieliście mieć już nie będziecie. To co się stało już zostanie z wami na zawsze.
a mam większy szacunek do kobiet/mężczyzn, które/którzy po odkryciu romansu idą do kochanka,/ki niż do tych co mówią, że to nic nie znaczyło bla bla bla.
Każdy popełnia błędy. Robi źle i nie ma do tego prawa wbrew temu co obiegowy stereotyp głosi. Ale ma prawo ten błąd naprawić. I twoim obowiązkiem osobo zdradzona oszukana i skrzywdzona jest umożliwic tę naprawę.
Musisz do tego aktu też dojrzeć więc nie masz prawa uciekać od pracy nad sobą
No i teraz powstaje pytanie jak skruszony zdrajca może naprawić wyrządzoną krzywdę? Wynagrodzić za spowodowane cierpienie straty moralne, duchowe i materialne?
Zwykle osoba skrzywdzona nie jest zdolna do trzeźwych negocjacji i dobija relację która obiektywnie patrząc miała szansę na naprawę i odrodzenie być może nawet w lepszym kształcie.
Jak się nie wie jak ogarnąć temat trzeba poszukać mistrza który ma w tych sprawach doświadczenie i postąpi wobec nas etycznie.
Czyli nie namąci nam w głowach nie skieruje w ślepą uliczkę, nie naciągnie na pieniądze, itd itp.
Pełno jest wokół nas nachalnych kouczów, psychoanalityków czy psychoterapeutów którzy aż piszczą żeby zapisać się do nich na sesję.
Tacy raczej nie pomogą...
Dlatego najbezpieczniej zwrócić się o pomoc wprost do Boga i mu zaufać.
No ale bogów jest wielu a tylko jeden z nich prawdziwy. Jakie mamy gwarancje ze zwrócimy się akurat do tego jedynego prawdziwego?
Proszę się nie śmiać wile razy w życiu spotkałem ludzi wierzących żarliwie w Boga, ale kiedy zapytałem do jakiego konkretnie Boga się modlą to zaczynali bredzić o jakiejś odwiecznej światłości bezwarunkowej miłości, radości ,czy wszystko przenikającej energii
Ale konkretnie nie potrafili powiedzieć czy wierzą w Dzeusa, Peruna, Amona, Wisznu, Czy jakiegoś innego Sziwę.
Każde z tych bóstw oferuje nam trochę inną aksjologię i inne sposoby na poradzenie sobie z problemem o którym mowa.
Jedne mniej skuteczne inne bardziej.
Można też uznać że Boga nie ma i próbować rozwiązywać problem samodzielnie metodą prób i błędów jak czyni ostatnio większość z nas.
Tyle że rezultat jest raczej łatwy do przewidzenia.
Kakua jest trochę tak jak piszesz. Jednego dnia rozmawiamy sobie o rozkładzie naszego domu który planowaliśmy wybudować, wyobrażamy sobie jak miło będzie się tam zestarzeć, drugiego chcemy jechać obejrzeć jak wygląda zasiana przez nas trawa na naszej wymarzonej działce, a tego samego wieczoru słyszę że to koniec. Też jestem tym wykończona i czuję się zraniona, chociaż to nie jest teraz ważne, bo to ja trzy lata temu zniszczyłam ukochanego człowieka. Na chwilę obecną mąż znalazł sobie lokum i wyprowadza się w najbliższych dniach a ja zostaje z dziećmi.
A-dam nigdy nie przekonywała mnie wiara rzymsko-katolicka jeśli chodzi o kwestie wybaczania każdemu i wszystkiego. To co, zabójca małego dziecka też jak tylko okaże skruchę i żal powinien zostać rozgrzeszony a rodzice dziecka są zobowiązani spróbować mu wybaczyć? Tak samo notoryczni zdradzający, którzy niby kochają ale z nudów szukają atrakcji w kochanku/kochance, nie zasługują na wybaczanie. Nie wierzę w zmianę takich ludzi kiedykolwiek. A teraz już sama nie wiem na co ja zasługuję. Czy całe życie kiedy starałam się być dobrym człowiekiem przekreśliłam tym co zrobiłam, może mój mąż dobrze robi, że się wyprowadza, może nie widzę tego że jestem po prostu złym człowiekiem, skoro posunelam się do takiego świństwa. Wiem, że gdyby nie depresja w chorobie i to że mialam też w jej trakcie wylew i uszkodzilam część mozgu odp emocje w dość dużym stopniu przyczyniło się do mojego nie zrozumienia sytyacji w której się znajdował mój mąż. Pamiętam że nie czułam wtedy nic - nie czułam że go kocham. Ale nadal uważam że to w żadnym stopniu nie umniejsza wagi mojego błędu. W każdym razie my za bardzo wierzący nie jesteśmy, dlatego raczej wspolna modlitwa nie ma tutaj szans.
Bonnie... Mnie zastanawia jedno...
Czy Ty serio żalujesz.. czyasz chec skruchy i pokuty i zmiany wsobie i realnego zawalczenia o zwiazek.
Czy tylko szukasz drogi na skroty i ze ktos powie... Biedna ty....
. Bo duzo tu usprawiedliwiania...
A czy serio widzisz druga strone....
Dlugi zwiazek.. on robi przy domu dzieciach tobie bo jestes chora zarabia przy tym czynniena dom
A ty uciekasz w prace i konczysz z drada...
Do tego z twojego stylu pisania .. eh .. mozna odczytac ze chwalisz sie ze on cie blagal bys zostala....
Tak to troche brzmi...
I ze cie zawiodl ze mimo ze probowal to z czasem nie byl w stanie poradzic sobie....z tym ze go zdradzilas..
...
Zastanawiam sie gdzie realna skrucha i chec pracy nad soba..
Gdzie chec realnej zmiany... Bo sporo zachowan narcystycznych mozna wyczyta. Z tego co piszesz...
I znowpytanie..
Aco samazrobilasby ratowac ten zwiazek?
Poza zakochaniem sie wezu na nowo bo on zawalczyl....
Czy myslalas o tym by sama isc na terapie indywidualna... Poszukac przyczyn np zdrady... Czy ta zdrada nie byla tez uwarunkowana twoim dziecinstwem i brakiem szukania oparcia w rodzinie tylko w ucieczce w idealy i zauroczenia...
I nie jest to ocena..
Mam jedynienadziejeze pomoze Ci to zrozumiec gdzie i z czym szukac pomocy...
Zacznij od siebie
Zrob to dla siebie
Idz na terapie dla siebie
Przepracuj swoje dziecinstwo i ojca isme i ichrelacje bo wzorce ktore widzimy duzo robia...
Pomysl co sama bysczulagdyby to on byl chory, ty bys go wspierala pracowala ogarniala dom idzieci i gdyby mimo to on cie zdradzil...
Po prostu zdrady zostawiaja glebokie rany...
Pomysl nad tym wpisem
Nie jak nad krytyka tylko podejmij prosze probe konstruktywnego podejscia
I zobacz czy sama jestes gotowa ma przepracowanie
Zal
Pokute
Skruche...
I zmiane w sobie....
Dla siebie
Trzymam kciuki za Ciebie...
Sama bylam po stronie tej ktora zdradzono... Mimo wszelkich staran z mojej strony..
Mimo to trzymam za Viebie kciuki..
On wytrwal w tym okrutnym stanie zycia z osoba ukochana ktora gozdradzila co rozrywa serce kazdego dnia...
Moze dlatego madal jest nadzieja.. moze przetrwacie...
Ale to Ty musisz tez chciec to przepracowac...
A nie tylko oczekiwac ze on wybaczy lub przepracuje
Zacznij od siebie
Od swojej terapii...
A zobaczysz ze wraz z twoja zmiana i pozbyciem sie narcystycznych zachowan .. moze wtedy wasz zwiazek przetrwa...
To co, zabójca małego dziecka też jak tylko okaże skruchę i żal powinien zostać rozgrzeszony a rodzice dziecka są zobowiązani spróbować mu wybaczyć?
Znane są takie przypadki w historii gdzie rodzice szczerze wybaczyli zabójcy ich dziecka, ale nigdy nie stało
się to z dnia na dzień. Zwykle taki zbrodniarz musiał latami zabiegać o tę łaskę czasami ąż do śmierci, składając dowody żalu za grzechy i zadośćuczynienia za wyrządzone krzywdy. Wybaczenie to nie jest obowiązek. To dobrowolny akt łaski płynący z serca. Czasem nie ma przesłanek do wybaczenia i wtedy poprzywdzony nawet nie ma jak wybaczyć. Jak mogłaby wybaczyć matka zamordowanego Księdza Popiełuszki policyjnym cwaniaczkom którzy do końca szli w zaparte i jeszcze udawali wraz z systemem że odsiadują karę więzienia podczas gdy nielegalnie korzystali z wolności. W takiej sytuacji mogła co najwyżej swój ból i decyzję o wybaczeni scedować na Boga.
Cytat
Tak samo notoryczni zdradzający, którzy niby kochają ale z nudów szukają atrakcji w kochanku/kochance, nie zasługują na wybaczanie.
Jak się zmienią, szczerze będą żałować swoich grzechów i naprawiać wyrządzone szkody oraz czynić zadość
i upływające lata potwierdzą trwałosć ich przemiany i woli poprawy to dlaczego nie mają zasługiwać na wybaczenie? Ale decyzję taką podejmuje skrzywdzony a jakiekolwiek naciski na niego są zabronione.
Bonnie.. zal, pokuta, skrucha
Nie maja nic wspolnego z wiara...
Tzn ok maja..
Ale nie wierzac tez masz prawo i mozliwosc zalowac i chciec sie poprawic lub zadosc uczynic...
Serio..
I nie ma drogi na skroty..
Jesli nie żalujesz .. i nie chcesz w sobie nic zmienic... To po co sie oklamywac... I udawac ze jest sie dobrym i zdradzilo sie bo czulas sie skrzywdzona przez zycie chorobe meza lub bo mialas zakrzywione spojrzenie...
Serio... Zacznij od siebie
I pracuj nad soba dla siebie by Tobie tez bylo lzej...
Ale nie klam. Nie udawaj.. nie usprawiedliwiaj sie..
Tylko zacznij byc Szczera w tym ze żalujesz (o ile żalujesz sario..) i przedsoba tez...badz szczera..
I samobiczowanie nic nie da..
Jak nie wiesz od czego zaczac a chcesz zmian to idz na terapie dla siebie
To czy on wybaczyczy nie to sprawa drugorzedna bo to Ty tez powinnas nauczyc sie zyc ze soba lepiej i przerobic swoje rany z dziecinstwa...z doroslisci, z choroby itp...
Jak nie zaczniesz od siebie to nic sie nie zmieni...
Niezaleznie z kim bedziesz....
Nikt nie bedzie w stanie zrobic pewnych rzeczy za Ciebie
Ale nie wierzac tez masz prawo i mozliwosc zalowac i chciec sie poprawic lub zadosc uczynic...
Serio..
Masz prawo ale póki żyjesz w cywilizacji łacińskiej.
Jeśli się zmieni paradygmat i zwycięży Cywilizacja Islamska albo Androfagijska już takiego prawa możesz nie mieć...
Poza tym jak mawiali starożytni Rosjanie
Jesli Boga nietu
To Otcu można w mordu dać
Współczuję ci głupoty, bo jakbyś nie myślała emocjami to byś miała kochającego męża. A tak wasz plan o wspólnym domu na waszej działce legł w gruzach. Zawsze możesz gacha zapytać czy wybuduje z tobą dom lub czy może mieszka w domu. Jak ma żonę to znajdź wolnego faceta i wejdź w relacje, ale w dalszym ciągu to nie będzie ojciec twoich dzieci
Zniszczyłaś ukochaną osobę niestety. Tak to bywa w życiu że najbardziej krzywdzą nas osoby które kochamy. Myślę że twój mąż miał być prawo zmęczony zajmując się małymi dziećmi kiedy ty byłaś chora, ładnie mu podziękowałaś. Nie wiem dlaczego facet pomagający przy pociechach nie jest męski dla was i zdradzanie go, ale co zrobić? Dla swojego męża już zawsze w jego myślach będziesz tą co dała ciała kiedy on zajmował się dziećmi.
Jeśli go kochasz oddaj mu wolność, bądź człowiekiem, może w końcu podejmiesz męską decyzje poprzez zwrócenie mu wolności. Po tym co zabiłaś mąż ma prawo odejść.
Już 2 razy w życiu odszedłem od kobiet i nie żałuję tego. Płacz i prośby mnie nie powstrzymały, ale ten kto odchodzi w ciszy nigdy nie wróci.
Niestety twój mąż nigdy nie pogodzi się z tym że rogaczem dzięki tobie został.
Może gach zdecyduje się na związek z tobą.
Autorko a romans się skończył bo się wydało czy zakończyłaś go wcześniej przez wyrzuty sumienia? Przyznałaś się mężowi czy sam odkrył wasz romans? To jest kluczowe według mnie.
Wonderland myślę że początkowo szukaliśmy oboje z mężem drogi na skróty, licząc że taką znajdziemy. Wspólne obietnice że naprawimy nasz związek, a tak jak napisał Poczciwy - mąż nie wiedział jeszcze z czym przyjdzie mu się mierzyć. I ja też w sumie nie zdawałam sobie wtedy do końca sprawy, co zrobiłam.
Tak, mam w sobie ogromny żal za to co zrobiłam i zrobię wszystko, co będę mogła, żeby zawalczyć o ten związek..
Nie chcę się usprawiedliwiać. Ta moja choroba była dla mnie wielką traumą więc trochę może za dużo żale się w tym temacie, ale uznałam że mogę na tym forum. Tym bardziej że ona rozwaliła nas wszystkich, mnie i męża.
Czasami ciężko napisać coś przez internet, żeby to wybrzmiało dokładnie tak, jak brzmi w naszych myślach. W żadnym wypadku nie chciałam się chwalić tym, że prosił żebym została. Uznałam, że to istotne w naszej historii żebym o tym wspomniała, bo po pierwsze ja w to uwierzyłam, że on bierze na siebie też winę za to co się stało i o wiele dłużej zajęło mi potem przejrzenie na oczy że to tylko moja wina. Po drugie, to mocno wpłynęło na to, jak się potem źle czuł z tym faktem że zamiast wykopać mnie z domu to jeszcze prosił i myślę że to dodatkowo negatywnie wpłynęło na wszystko, na możliwość wybaczenia mi. Z perspektywy czasu myślę że w tamtym momencie lepiej się było rozstać (nie chciałam odejść do kochanka, nie planowalam z tym czlowiekiem żadnej przyszłości, chcialam po prostu być sama ze swoim dołem). Może bym wtedy faktycznie przeszła terapię, może by była szansa na jego wybaczenie..
"
Czy myslalas o tym by sama isc na terapie indywidualna... Poszukac przyczyn np zdrady... Czy ta zdrada nie byla tez uwarunkowana twoim dziecinstwem i brakiem szukania oparcia w rodzinie tylko w ucieczce w idealy i zauroczenia..."
Myślę, że brak szukania oparcia w innych może być tu przyczyną i terapia na pewno pomoże mi to zrozumieć. Mam już zaplanowaną wizytę ale póki co leżę z jakimś covidem w łóżku
Które zachowania wg Ciebie brzmią narcystycznie?
Jeśli chodzi o skruchę, zadośćuczynienie, wydawało mi się że robię co się da, czuję się trochę zagubiona stąd ciągle moje pytania, co mogę jeszcze zrobić. Domyślam się że pewnie to że codziennie żałowałam tego co się stało nie było wypisane na moim czole, pewnie powinnam była bardziej otwarcie mówić o tym mężowi, jak bardzo żałuję...z drugiej strony myślałam że wtedy będę ściągać na niego przykre wspomnienia...
Odnośnie Twojego pytania, co jeszcze zrobiłam, to terapia na którą poszliśmy skupiała się głównie na okazywaniu przeze mnie skruchy, przeprosinach, próbach zadośćuczynienia. Później też długie rozmowy i czytanie książek które zaleciła nam psycholog.. Włożyłam w to dużo siły i serca - mąż też. Było ciężko i wiadomo, że ja miałam chęć zostawić temat za sobą,ale za każdym razem kiedy wracał do tej sytuacji, nie ważne czy to był rok później czy dwa, nie uciekałam od tematu, nawet kiedy potrafił mnie obrazić, lub przy zwykłych sytuacjach rzucić jakaś docinke nawiązująca do tego wydarzenia, nie robiłam o to problemów, nie obrazalam się, przykro mi było że tkwi w nim złość i nie wiedziałam, jak mogę coś zmienić, czy to kiedyś minie.. Jednocześnie mówiłam, że jestem w stanie pogodzić się z tym, że nigdy mi nie wybaczy i nie oczekuję tego, rozumiem że może nie być w stanie mi wybaczyć, ale że chcę być zawsze obok skoro się kochamy, skoro tyle było, jest i może być wspaniałych chwil razem. Pytałam czasami czy jest cokolwiek co mogę zrobić żeby zadośćuczynic, ale nie miałam nigdy odpowiedzi z jego strony (na jego miejscu chyba też bym nic nie wymyśliła).
Wonderland, jak najbardziej.. Żal, pokuta i skrucha, przez te 3 lata dobrze zaprzyjaźniłam się z tymi słowami... Chodziło mi wcześniej o te elementy stricte religijne, takie jak wspólna modlitwa itp, że to nierealne w naszym przypadku, a nie wątpię że religia faktycznie może ludziom pomagać w takich momentach.
Nic z tym nie zrobisz. Jest tu pan którego żona 20 lat temu zdradziła. Miała 3 epizody z różnymi facetami i na jej nieszczęście mąż ciągle pamięta. Pomimo że ona stara się, nie daje sygnałów złych że coś nie tak to on dalej pamięta. Dla mężczyzny być rogaczem to największa krzywda jaką mu mogłaś zrobić. On ci już nie wierzy w twoja miłość, możesz często to mu mówić, okazywać, ale dalej będzie czuł ten ból.
Oglądałem fajną rozmowę pewnego mężczyzny którego kobieta była panienką za kasę. Odkrył to przypadkiem i od tego momentu nie ma już zaufania do kobiet - oczywiście nie dziwię mu się. Jego koledzy żartowali że miał szczęście bo za darmo sobie korzystał, inni musieli płacić, ale marne to pocieszenie. Twój mąż tak samo się czuje jak ten facet, tak jakbyś opluła go i powiedziała że nic się nie stało, dosłownie jak gów...
Niestety dla ciebie to ty musisz nosić ten krzyż, on jak zostanie z tobą to jeszcze większy będzie nosił, bo co będzie jak znowu uznasz że on cię nie kocha? Wiadomo gach zawsze się znajdzie, na czatach erotycznych pełno amatorów mężatek dyskretnych. Przecież przypadkowo nie wskoczyłaś mu do łóżka tylko to była relacja budowana długimi tygodniami czy miesiącami.
Roszpunka romans skończył się tak szybko jak się zaczął.. Tak jak pisałam, nie wiazalam z tamtym czlowiekiem żadnych planów. To było moje pocieszenie,odskocznia od tego że czułam,ze stracilam życie. Że mąż mnie już nie kocha, że jestem umierająca. To był jeden raz ale poprzedzony rozmowami które trwaly z 2-3 miesiące. Gdyby mąż nie odkryl mojej zdrady,lubgdybym tego nie zrobiła i tak skończyłoby się na mojej wyprowadzce. Byliśmy wykończeni tym jak było okropnie między nami.. I tak powinno być (moja wyprowadzka,bez zdrady) . Może byśmy od siebie odpoczęli, przemyśleli, wtedy poszli na jakaś terapię ale bez tego gówna które zrobiłam.
Tomek. To nie tak, że z dnia na dzień stwierdziłam, że mnie nie kocha. To były 2-3 lata powolnego rozwalania naszej relacji. Wtedy byliśmy oboje tacy, zey myśleliśmy że miłość jak jest to jest, nie wiedzieliśmy że trzeba do niej wspólnej pracy. Teraz na dużo wcześniejszym etapie próbowałabym na wiele różnych sposobów polepszyć naszą relacje, bo już wiem że miłość buduje się codziennie, pomagając sobie, dbając o siebie nawzajem. Widzę po Twoich wypowiedziach na tym forum że dużo w Tobie złości i pogardy do osób które popełniły taki błąd jak ja. Smutne, że nie wierzysz w to, że ludzie czasami popełnią jakiś okropny życiowy błąd, ale dostajay nauczkę, są w stanie zrozumieć co zrobili i nigdy w ich przypadku niw powtórzy się to drugi raz. Myślę, że jest trochę takich osób i nie można od razu kogoś przekreslac, wrzucać do jednego worka z panienkami na zamówienie. No ale każdego tworzą jego własne doświadczenia, każdy ma prawo do swojego zdania.
Nie ma we mnie pogardy wręcz współczucie dla twojego męża, bo mu życie i psychikę zniszczyłaś.
Mam nagranie jak siostra bliźniaczka mówi do mojej ex "dlaczego mu niszczysz psychikę". Myślę że nie trzeba nic do tego dodawać. Moje nastawienie wynika z tego że nie myślę już życzeniowo, bo my często oceniamy swoją miarą, ale to że my czegoś nie zrobimy nie znaczy że ktoś inny ma tak samo.
Co do miłości to wierzę w nią ale na uczciwych zasadach. Chociaż zdaje sobie sprawę że ludzie zazwyczaj to tchórze o zdrada dla mnie jest tchórzostwo największe, najłatwiejsze rozwiązanie kryzysu. Frajer znalazł się więc skorzystałaś z okazji. Wybacz, że tak dosadnie pisze, ale tak to widzę. Chyba nie oczekujesz głaskania czy przytulenia od nas? Bo ja ci tego na pewno nie dam.
Mam nadzieję że twój mąż to prawdziwy mężczyzna i zostawi cię, ale to moje osobiste zdanie z którym ty i wielu na forum nie musi się zgadzać. Ale skoro są kłótnie to mąż toczy wewnętrzną walkę i to najważniejszą w jego życiu. Na pewno jak to dobry facet znajdzie na pewno kobietę która mu psychiki nie zrujnuje. Wiele kobiet szuka porządnego faceta.
Co do pociech też jestem tatą z doskoku i mniej więcej pociechy w wieku twoich. Jeżdżą ze mną na urlopy, weekendy często spędzamy razem i dla nich to dobra opcja. Mniejsze zło, bo nie muszą oglądać rodziców jak kłócą się. Więc jaki synowie mają wzór męski. Myślę że u ciebie będzie tak samo jak już mąż postąpi jak mężczyzna i zakończy walkę wewnętrzną.
Cóż... Pretensje tylko do siebie za zniszczenie psychiki mężowi. Jeszcze on ciebie przepraszał czego na pewno sobie nie umie wybaczyć.
My faceci jak czujemy wsparcie od kobiety to dajemy z siebie max, ale jak kobieta tak jak ty postąpi to niezbyt chętnie dajemy coś od siebie, może alimenty bo mamy odgórnie ustalone, ale wolę dzieciom i tak coś kupić czy czas spędzić, bo to bezcenne chwilę.
Niestety na tym forum mało piszemy o pociechach i o tym jak im życie zniszczyłaś jak już związek rozpadanie się prędzej czy później. Dzieci znakomicie czują co jest między wami. Niestety takie sytuacje w związku jeszcze ciągną się często przez dwa pokolenia albo i więcej.
Bonnie, nie jest dobrze, że te wahania tak długo trwają... U mnie jest rok i chociaż są wpadki, to okresy spokoju i wyciszenia emocji są coraz dłuższe. A Twój mąż walczy sam ze sobą od trzech lat... Bardzo mu współczuję, Tobie też jeśli rzeczywiście Ci na nim zależy... Może jego wyprowadzka dobrze wam zrobi, może pomoże podjąć jakąś jedną konkretną decyzję, bo życie w takim zawieszeniu dla was obojga jest męką.
Kakau myślę że jej mąż w jedną stronę wyjdzie. Jak już psychikę ogarnie, zobaczy że nie musi już żyć z człowiekiem godnym jego zaufania to nie wróci. Wslpolczuje jej jako człowiek że zrobiła największe świństwo swojemu mężowi jakie mogła. My faceci najbardziej tego właśnie boimy się i źle to znosimy - miłości i zranienia, bo to wiąże się razem.
Mi ex nie wierzyła jak pół pół roku wcześniej mówiłem że wyprowadzę się w kwietniu. Także bardzo zdziwiona była. Teraz nie ma szans powrotu - tak powinien mężczyzna zachowywać się.
Widzę po Twoich wypowiedziach na tym forum że dużo w Tobie złości i pogardy do osób które popełniły taki błąd jak ja.
Przynajmniej jasno przedstawia Ci co czuje osoba zdradzona, to dosłownie niszczy człowieka, tornado jakie tworzy się w głowie jest nie do opanowania. Dla Ciebie to błąd a dla zdradzonego koniec rodziny, koniec wspólnej przyszłości, wychowywanie dzieci w rozbitych rodzinach itp.
Tomek rozumiem Twoje nastawienie przez to czego doświadczyłes. Myślę że mój mąż podejmie bardzo męską decyzję, i mam nadzieję że tą decyzją będzie nasza rodzina.
Roszpunka dla mnie to nie jest tylko błąd. Tak samo będę dźwigać ten ciężar. Ciągnę jakieś traumy pokoleniowe i teraz zafundowalam coś takiego swojej rodzinie. Może jest szansa to przerwać, może jest jeszcze szansa dla tej rodziny, jeśli bardzo go kocham. Myślę że tutaj nie znajdę nikogo z grona osób którym się udało i żyją szczęśliwie.
Heh....
Bonnie...
Popros meza by Ci wypisal w mailu te sytuacje
Te narcystyczne
I te manipulacyjne...
On pewnie wie najwiecej...
Co do tego co ja czytam w Twoich wypowiedziach to:
Nie widzialas swoich bledow i tego ze zdrada to twoj wybor - tylkotwoj i twoja wina
Klasyczny narcyz pisze/mowi/czuje ze druga strona dala za malo...
To ze uciekasz w prace
To ze tlumaczysz sie choroba i to tu wywlekasz... Tez bylam chora i unieruchomiona... I nie zdradzilam...
Mialam smiertelne zagrozenie zycia z rozpadem krwinek szybszym niz odbudowa.. nie zdradzilam
Mialam propozycje w pracy i wsrod znajomych... Nie zdradzilam..
...
...
Prawda taka ze on Cie przylapal
I ty za jego namowa zostalas ..
Rownie dobrze gdyby sie nie wydalo moglas zakonczyc toi zyc z sekretem i tyle lub ciagnac to dluzej.. nie wiesz...
Sek w tym ze w zwiazku musza sie starac obie strony
I rozmawiac... A nie isc w bok...
... Jesli kochasz... Pusc wolno...
Jesli kocha i bedzie w stanie zniesc wiecej....
To wroci...
Ale jesli rany sa zbyt glebokie to ma prawo wybrac inaczej...
Narcyz zawsze bedzieoczekiwal zmian os innych i od swiata i obeinial wszystkich dookola i swiat...
Narcyz nie zaczyna od siebie...
Kak on ma Ci wybaczyc jak widac ze ty nie podjelas wystarczajacej pracy i zeasz wiele nie przepracowanych tematow...
I znow samobiczowanie - narcyz
Zaslanianie siechoroba - narcyz...
Idz dziewczyno to przepracuj
Ustal z psychologiem cele i tematy do przerobienia
Jesli trzeba skorzystaj z farmakologi by mie miec napadow zlosci depresji lub dola... - pisze o tym bo Cie nie znam.. i moze cos z tego Ci sie zdaza...
Szukaj/korzystaj z pomocy
I przepracuj to dla siebie...
Stan sie silniejsza i lepsza dla siebie i swoich dzieci...
..
I noe odkladaj tego na jutro..
Odkladalas 3 lata...
Roszpunka zgadzam się, kocham go więc chce jego szczęścia. I nie koniecznie najlepszą opcją jest rozstanie. Oprócz tej zdrady mamy też ogromne ilości pięknych wspomnień, cudowne dzieci i wiem że możemy być jeszcze szczęśliwi.Nie zamierzam Was przekonywać, bo wielu z Was ma własne, mało obiektywne zdanie, wyrobione na podstawie swoich doświadczeń. Dziękuję że przyblizyliscie mi obraz tego co czuje osoba zdradzona, chociaż liczyłam że znajdzie się tu ktoś z tych udanych związków które przetrwały - a takich jest wiele na świecie i myślę że tworzą silne, niezniszczalne małżeństwa.
I ..Bonnie .. nie bylas zdradzona to nie wiesz co czuja Ci ktorzy byli zdradzeni...
I czesto.. naprawde cholernie czesto zdradzajacy nawet skruszeni.. coz.. zdradzaja drugi raz... Lub kolejny...
I ci ci co nie chca nie zdradza chocby bogini czy bog sie przed nimi obmazyla/obmazyl...
I dlatego tak ciezko wierzyc tym ktorzy zdradzili ...
Zwlaszcza jei w 90% wypowiedzi twojej jest usprawiedliwienie choroba lub tym ze maz sie poddaje lub ze robil za malo
....
Heh...
Po prostu tak jak mowie.. nie doswiadczylas zdrady - nie bylas zdradzona wiec nie zrozumiesz... Jak nardzo to niszczy.. nie tylko wiare w Cienie.. i twoje uczucia..ale i wiare w ludzi, w kobiety, w relacje.. czy maja sens
..
I wracajac...
Zacznij od siebie.. uporzadkuj siebie..
Przerob dziecinstwo
Przetob z psychologiem te sytuacje ktore Ci maz moze opisze...
Ale zacznij od siebie...
Jesli serio chcesz cokolwiek zmienic..
Nie ma drogi ma skroty...
Zdrada jest droga na skroty.. i jak widzisz nie dziala...
I zanim zaczniesz kiedykolwiek cos nowego to zakoncz porzadnie poprzedni/trwajacy zwiazek...
Po ludzku...
A puki/jesli Vi szczerze zalezy to walcz... Oczekujac mimo wszystko porazki.. bo on moze nie miec sil...
I pracuj nad soba by tobie z czasem bylo tez lepiej...
Tylko do tego trzeba chciec i zaczac byc szvzerym ze soba.
.
Powodzenia
Wonderland myślę, że masz trochę za mało informacji, żeby mnie tak z góry opiniować. Zastanawia mnie skąd w Tobie taka chęć, żeby tak łatwo kogoś oceniać...
Przerobiłam to u psychologa i moja ucieczka w pracę była moją formą walki z chorobą, nie było w tym nic narcystycznego...
Myślisz że ja z mężem nie próbowałam rozmawiać? Wielokrotnie, ale są ludzie którzy nie potrafią, albo może są tak wykończeni całym dniem, że zwyczajnie jest to ponad ich siły i bagatelizują sprawę.
I nie usprawiedliwiam się tym w żaden sposób..
Myślę, że masz jakąś przesadną obsesję z tym łatwym okreslaniem kogoś narcyzem. Ja zawsze oczekuję od siebie najwiecej, a już na pewno nie obwiniam świata i ludzi.
Co do wielu rzeczy się zgodzę i oczywiście zamierzam to przepracować z psychologiem .
Wonderland,
Gratuluję umiejętności stawiania tak poważnych diagnoz jakim jest narcystyczne zaburzenie osobowości;
Podejrzewam, że projektujesz i dokonujesz czegoś co nazywa się przeniesienie własnych traum na innych;
To krzywdzące a przede wszystkim nie masz podstaw do stawiania tak odważnych tez;
Procedura diagnozy tak poważnych zaburzeń jest bardzo skomplikowana i długa, ale co ja mogę wiedzieć;
Proponuję trzy razy się zastanowić zanim postawisz i napiszesz tak jednoznaczne tezy;
Bonnie
Cytat
liczyłam że znajdzie się tu ktoś z tych udanych związków które przetrwały - a takich jest wiele na świecie i myślę że tworzą silne, niezniszczalne małżeństwa.
To, że kogoś widzisz razem lub na mediach społecznościowych nie oznacza, że właśnie taka jest rzeczywistość a często z tą rzeczywistością ma niewiele wspólnego;
Ludzie najczęściej zostają z powodów innych niż myślisz;
Są to zazwyczaj dzieci lub/i wspólne zobowiązania;
Jeszcze inni po prostu mają lęk przed samotnością;
Boją się, że zostaną sami i nie ułożą sobie życia;
Chciałbym Ci napisać coś innego, ale nie napiszę;
Znam wiele par, które próbowały lub zostały ze sobą, trudno jednak doszukiwać się tam szczęścia...
Do poczviwy
Nie jest moim celem przenoszenie niczego...na nikogo
Wyrazilam swoja subiektywna opinie
Nie znam bonnie
Nie znam sytuacji w pelni
Zadala pytanie to odpowiedzialam
Kazdy ma jakies rany
Ja caly czas pisze by Bonnie zglosila sie do psychologa i przepracowala zaczynajac od siebie bo na siebie ma wplyw...
I tyle...
Widocznie tylko wybrancy moga pisac na tym forum co mysla
A reszta nie...
Do Bonnie
Moja wypowiedz miala na celu zmotywowac cie do szukania fachowej pomocy i bo na swoja zmiane masz wplyw
Wonderland,
Pisać może każdy, ale niektórzy zważają na to co piszą;
Cytat
Wyrazilam swoja subiektywna opinie
Nie znam bonnie
Nie znam sytuacji w pelni
Zadala pytanie to odpowiedzialam
Wyrażenie opinii a stawianie jednoznacznych osądów to ogromna różnica;
Zgadza się nie znasz jej, nie znasz jej sytuacji a jednak nie przeszkodziło Ci to w tym aby kilkukrotnie zarzucić jej narcyzm;
A do tego uciekasz się do manipulacji twierdząc, że przecież autorka pytała a Ty tylko odpowiedziałaś...
Nikt nie zabrania Ci pisać, jednak przydałoby się zachować odrobinę powściągliwości w wyrażaniu tak jednoznacznych osądów
Tyle.
Niestety zdrada skutecznie wymazuje z pamięci szczęśliwe chwile. Dla mnie decyzja o odejściu była najlepszą z możliwych. Dla mnie ex to szon co też potwierdziłem niedawno w jej mailu, bo do jej faceta napisał inny "masz takie rogi że aż biazerie nimi rysujesz".
Generalnie nie lubię ludzi w konia robić więc ciebie też nie mam zamiaru za co możesz mnie nie lubić.
Obecnie wchodząc w relacje po prawie 3 latach samemu kładę nacisk na szczerość i u mnie będzie to ta najlepsza, najbardziej świadoma, bo 3 miłość na uczciwych zasadach. Myślę że u twojego męża też tak będzie jak cię zostawi. Jednak jak ludzie już znają swoją wartość nikomu nic nie muszą udowadniać, czy swojego ego podbudować zdradą.
Autroko, kryzys w waszym związku to 50/50 , zaś zdrada jest tylko Twoją zasługą.Wyciagnij z tego lekcję na przyszłość, teraz jesteś w defensywie i musisz to zaakceptować.
Masz dzieci, odpowiedz sobie na pytanie co byś zrobiła i co byś doradziła jako matka gdyby Twoje pociechy były na miejscu Twojego męża?
Tak jak pisali forumowicze wcześniej, nie jesteś w stanie wyobrazić sobie co czuję Twój mąż.On przeżywa piekło...Dla mężczyzn zdrada to atak na jego męskość...On od 3 lat jest w "kinie"Twojego romansu.Zastanawia się czy powiedziałaś kochankowi ,że go kochasz,zastanawia się czy był gorszy w łóżku od kowalskiego ,zastanawia się czy czy zrobiłaś z kochankiem coś "nowego" i milion innych myśli.To jest rollercoster Jazda bez trzymanki ...
Moim zdaniem,coś się kończy coś się zaczyna ,daj mu rozwód...Odezwij się do ex kochanka albo zbuduj coś nowego.Skoro szukałaś poza małżeństwem to nowe relację nie powinny stanowić dla Ciebie problemu.
Autorko, na "pocieszenie" dodam,że Twój mąż musiał Cie bardzo kochać,stracił szacunek do samego siebie,żeby Cię nie stracić.Łatwiej jest wybaczyć zdradę w "letniej" relacji niż w gorącym związku...On pewnie nadal Cię kocha ale nie potrafi żyć z tymi obrazami....Życie jest brutalne,nie zawsze jesteśmy z tymi których kochamy.Trzeba to zaakceptować i dążyć ku samodoskonaleniu...Szczęście To my sami...
Pytałam czasami czy jest cokolwiek co mogę zrobić żeby zadośćuczynic, ale nie miałam nigdy odpowiedzi z jego strony (na jego miejscu chyba też bym nic nie wymyśliła).
Przyjmij w takim razie że uczyniłaś już za dość grzechom które popełniłaś przeciwko mężowi. I przestać się zadreczać. Jezeli czujesz ze jest jeszcze coś co możesz/powinnaś zrobić/naprawić to przyjdzie to do Ciebie i się upomni. Wtedy zadośc uczynisz i będzie OK.
Sakrament pokuty wymaga jednak jeszcze żeby zadośćuczynić Panu Bogu.
Dopóki tego nie wypełnisz twoje sumienie nie zazna spokoju.
Cytat
ja w to uwierzyłam, że on bierze na siebie też winę za to co się stało i o wiele dłużej zajęło mi potem przejrzenie na oczy że to tylko moja wina. Po drugie, to mocno wpłynęło na to, jak się potem źle czuł z tym faktem że zamiast wykopać mnie z domu to jeszcze prosił i myślę że to dodatkowo negatywnie wpłynęło na wszystko, na możliwość wybaczenia mi. Z perspektywy czasu myślę że w tamtym momencie lepiej się było rozstać
Nie nie lepiej byłoby się rozstać. To najgorsze co moglibyście zrobic.
Facet który się nakręca fantazjując na temat perwersji jakich rzekomo dopusciła się jego żona podczas zdrady czerpie z tego przyjemność/satysfakcję podobną do tej jaką się czarpie z obcowania z pornografią. Nic dziwnego ze coraz bardziej go to pochłania i uzależnia.
W miarę upływu czasu zachodzą w waszym związku dwa przeciwstawne zjawiska. Podczas gdy ty nie pamietasz już twarzy kochnka z którym się puściłas i twoje ciało zapomina co czuło zdradzając Twój mąz widzi w swej wyobraźni coraz więcej szczegółów i coraz dokładniej je czuje. Do tego jeszcze podnieca go i usprawiedliwia w tej psychicznej masturbacji, fakt że ty odczuwasz coraz większe poczucie winy. Pozwala mu to mentalnie zwolnic się z odpowiedzialnosci za marnowanie czasu w tej fantazji i przerzucic/przeprojektować wine na Ciebie. Najzabawniejsze że on zapewne nie ma świadomosci tego co sie z nim dzieje. Jednym słowem oboje dryfujecie do piekła i niema człowieka który byłby w stanie wam pomóc wyzwolić sie z tego bagna. Ani odejście ani pozostanie w takiej sytuacji niczego nie poprawi. Musicie się pozbierać i spojrzeć na siebie jako na rodzinę a nie coraz bardziej dla siebie obce jednostki.
Ja na waszym miejscu przestałbym sie zadręczać obwiniać fantazjować, tylko wspólnie zaczałbym sie modlic na różańcu
Ja tak zrobiłem tyle że samotnie zacząlem modlic sie do Matki Bożej o uzdrowienie duchowe mojej rodziny, Druga strona mnie wyszydziła. Ale trudno nikt nie obiecywał że będzie łatwo. Moze kiedyś zmieni zdanie... Jak wymyślę coś sensowniejszego co moge uczynic dla ratowania mojej rodziny uznam to za łaskę z nieba.
Czasu cofnąć się nie da.
Pomóc za bardzo mu też nie jesteś w stanie.
Jeśli on sam nie potrafi przeskoczyć tego etapu aby finalnie wybaczyć to chyba lepiej się rozstać.
A z Twojego opisu wynika, że jego decyzja o pozostaniu i ratowaniu była podyktowana jakimś lękiem a niekoniecznie wielką miłością. Inna sprawa, że pewnie sam nie zdawał sobie sprawy z czym przyjdzie mu się mierzyć.
Zamiótł zatem problem pod dywan i udawał, że go nie ma.
Szambo jednak co jakiś czas wybija. No wybija i wybijać będzie dopóty, dopóki nie przepracuje tego sam.
Nie masz niestety pojęcia będąc po drugiej stronie z jakimi uczuciami i odczuciami mierzy się osoba zdradzona i jak długo potrafi to trawić człowieka od środka.
Pozostaje czekać. Pytanie tylko czy jest na co i czy nie tracicie czasu?
Jeśli chce odejść, siłą go nie zatrzymasz. Zresztą to nie miałoby sensu.
Cytat
Nie wiem co to są tipy. Ale istnieją rzeczy które pomagają w takich sytuacjach wyjść z piekła. Jest to łaska od Boga. Można ją otrzymać albo nie.
Ale zaobserwowano że pojawieniu się jej sprzyja żarliwa modlitwa i stanięcie w prawdzie.
Cytat
To jest jedna z licznych mantr, które powtarzają osoby trzecie kiedy nie wiedzą co powiedzieć albo nie chcą brać udziału w cudzych kłopotach.
To jest jeden z benefitów jakie otrzymujesz w związku z tą katastrofą
Dzięki temu masz okazję sprawdzić kto jest prawdziwym przyjacielem a kto tylko tak deklarował bo miał w tym interes.
Cytat
Poczciwy w takich (zdrady) sytuacjach nigdy nie widzi możliwości naprawy związku i zaleca rozwód.
Więc Cię nie wesprze w wyborach sprzecznych z jego przekonaniami.
Ja uważam ze każdy człowiek ma prawo do naprawienia błędów,które popełnił. Często się tę zasadę wykoślawia stwierdzeniem że "mamy prawo do błędów" Nie nie mamy prawa do popełniania takich błędów ale nikt nie może nam odmówić prawa do jego naprawienia.
Jak naprawić błędy? Dla mnie sprawa jest banalnie prosta wystarczy wklepać w GOOGLE frazę "Sakrament Pokuty" i wyskoczyn mam zaraz 5 warunków tego sakramentu. Wystarczy je wszystkie sumiennie wypełnić i po problemie. Od tego momentu ruch należy do drugiej strony. Powinna ona wybaczyć i zapomnieć. Ale co zrobi to jej wolny wybór.
Cytat
Więc Cię nie wesprze w wyborach sprzecznych z jego przekonaniami.
Ostatni raz Cię proszę abyś nie wypowiadał się personalnie w moim kierunku tym bardziej, że łżesz jak pies.
Autorko
Nie jesteś w stanie na niego wpłynąć w żaden sposób.
Jeśli dużo rozmawialiście na ten temat, podjęliście próbę terapii to on wydaje się być świadomym człowiekiem.
Może po prostu nie potrafi sobie z tym poradzić i to jest całkiem prawdopodobne.
W takim stanie rzeczy nic nie zrobisz.
Tym bardziej, że minęły już 3 lata to sporo.
Powinien w tym czasie nastąpić już jakiś przełom jeśli dobrze zostałoby to przez niego przepracowane.
Możesz próbować sądować i pytać co możesz zrobić ze swojej strony aby ułatwić mu zrobienie kroku naprzód, ale to chyba tylko tyle na ten czas.
Stało się, czasu nie cofniesz.
Konsekwencje jak sama zauważyłaś dźwigasz po dziś dzień.
Na twoje pytania nie da się jednoznacznie odpowiedzieć.
Dlatego, że nie wiemy co siedzi w nim i jakie on ma oczekiwania jeśli w ogóle.
Może być tak, że się już poddał.
A może uważał, że Wasze życie będzie wyglądać jak dotychczas a dopiero teraz dostrzega, że po prostu tak się nie da.
A jak on to widzi? Pytałaś go? Zadałaś mu te same pytania co nam?
Może dobrze zrobiłaby mu terapia indywidualna?
Cytat
Bez przesady są obrzydliwsze rzeczy na świecie Tak na prawdę nIe wiemy jaki robal gryzie Twojego męża.
Może nakręca się wyobrażeniami swoje żony uprawiającej jakieś perwersje z jakimś brudasem co go przyprawia o odraze?. Albo odczuwa Twoją zdradę jako utratę zaufania która wymaga ciągłych czaso i pracochłonnych zabezpieczeń?
A może czuje się sfrustrowany tym że nie może zrównoważyć Twojego grzechu takim samym? bo np nie umie sobie znaleźć kochanki lepszej od Ciebie ? Nie wiemy tego. Ale przecież możemy go zapytać o to tylko czy jesteś przygotowana na odpowiedź?
Jedno czego możemy być pewni to tego że Twój mąż nie idzie drogą jaką
daje ludziom łaska sakramentu pokuty i przebaczenia.
Czyli zmierza do katastrofy polegającej na rozpadzie waszego małżeństwa. A Ty razem z nim. Bo bez łaski Boga nie ma szans na nic innego.
Bez współpracy z Łaską Bożą was obojga nie ma szans na uratowanie związku. Zawsze będziecie się wyniszczać chorą percepcją faktu tej zdrady.
Poszukajcie kompetentnego poradnictwa rodzinnego, spowiednika...
Klęknijcie codziennie razem na pół godziny z różańcem... i poproście Matkę Bożą o pomoc, o siłe w radzeniu sobie z problemami , o mądrość. Szczerze jjak dzieci...
Bo nie ma gorszej rzeczy niż rozstanie
niż rozpad rodziny.
Cytat
Cóż za silne przekonania... A-dam czy u Ciebie to zadziałało?
Bonnie, myślę, że część zdradzonych jest jednak w stanie powiedzieć Ci co przeżywa Twój mąż. W trudnym dla was momencie, a był to trudny moment dla was obojga, podjęłaś decyzję jaką podjęłaś. Zamiast się wspierać skrzywdziliście się nawzajem. Ja mam o to największy żal... Że zamiast szukać pomocy w rodzinie mój mąż szukał jej gdzieś gdzie nie powinien. Boli, że runął jego obraz jako człowieka z zasadami, że zawiódł zaufanie, że pozbawił złudzeń co do świata i ludzi. I jednego dnia myślę, że jakoś sobie z tym poradzę i zostanę, ale drugiego dnia nie mogę na niego patrzeć... Twój mąż pewnie przeżywa to samo. Czas pomaga. Bądź cierpliwa... Tyle ile trzeba, jeśli chcesz z nim zostać, bo związku takiego jaki mieliście mieć już nie będziecie. To co się stało już zostanie z wami na zawsze.
Cytat
Każdy popełnia błędy. Robi źle i nie ma do tego prawa wbrew temu co obiegowy stereotyp głosi. Ale ma prawo ten błąd naprawić. I twoim obowiązkiem osobo zdradzona oszukana i skrzywdzona jest umożliwic tę naprawę.
Musisz do tego aktu też dojrzeć więc nie masz prawa uciekać od pracy nad sobą
No i teraz powstaje pytanie jak skruszony zdrajca może naprawić wyrządzoną krzywdę? Wynagrodzić za spowodowane cierpienie straty moralne, duchowe i materialne?
Zwykle osoba skrzywdzona nie jest zdolna do trzeźwych negocjacji i dobija relację która obiektywnie patrząc miała szansę na naprawę i odrodzenie być może nawet w lepszym kształcie.
Jak się nie wie jak ogarnąć temat trzeba poszukać mistrza który ma w tych sprawach doświadczenie i postąpi wobec nas etycznie.
Czyli nie namąci nam w głowach nie skieruje w ślepą uliczkę, nie naciągnie na pieniądze, itd itp.
Pełno jest wokół nas nachalnych kouczów, psychoanalityków czy psychoterapeutów którzy aż piszczą żeby zapisać się do nich na sesję.
Tacy raczej nie pomogą...
Dlatego najbezpieczniej zwrócić się o pomoc wprost do Boga i mu zaufać.
No ale bogów jest wielu a tylko jeden z nich prawdziwy. Jakie mamy gwarancje ze zwrócimy się akurat do tego jedynego prawdziwego?
Proszę się nie śmiać wile razy w życiu spotkałem ludzi wierzących żarliwie w Boga, ale kiedy zapytałem do jakiego konkretnie Boga się modlą to zaczynali bredzić o jakiejś odwiecznej światłości bezwarunkowej miłości, radości ,czy wszystko przenikającej energii
Ale konkretnie nie potrafili powiedzieć czy wierzą w Dzeusa, Peruna, Amona, Wisznu, Czy jakiegoś innego Sziwę.
Każde z tych bóstw oferuje nam trochę inną aksjologię i inne sposoby na poradzenie sobie z problemem o którym mowa.
Jedne mniej skuteczne inne bardziej.
Można też uznać że Boga nie ma i próbować rozwiązywać problem samodzielnie metodą prób i błędów jak czyni ostatnio większość z nas.
Tyle że rezultat jest raczej łatwy do przewidzenia.
Czy Ty serio żalujesz.. czyasz chec skruchy i pokuty i zmiany wsobie i realnego zawalczenia o zwiazek.
Czy tylko szukasz drogi na skroty i ze ktos powie... Biedna ty....
. Bo duzo tu usprawiedliwiania...
A czy serio widzisz druga strone....
Dlugi zwiazek.. on robi przy domu dzieciach tobie bo jestes chora zarabia przy tym czynniena dom
A ty uciekasz w prace i konczysz z drada...
Do tego z twojego stylu pisania .. eh .. mozna odczytac ze chwalisz sie ze on cie blagal bys zostala....
Tak to troche brzmi...
I ze cie zawiodl ze mimo ze probowal to z czasem nie byl w stanie poradzic sobie....z tym ze go zdradzilas..
...
Zastanawiam sie gdzie realna skrucha i chec pracy nad soba..
Gdzie chec realnej zmiany... Bo sporo zachowan narcystycznych mozna wyczyta. Z tego co piszesz...
I znowpytanie..
Aco samazrobilasby ratowac ten zwiazek?
Poza zakochaniem sie wezu na nowo bo on zawalczyl....
Czy myslalas o tym by sama isc na terapie indywidualna... Poszukac przyczyn np zdrady... Czy ta zdrada nie byla tez uwarunkowana twoim dziecinstwem i brakiem szukania oparcia w rodzinie tylko w ucieczce w idealy i zauroczenia...
I nie jest to ocena..
Mam jedynienadziejeze pomoze Ci to zrozumiec gdzie i z czym szukac pomocy...
Zacznij od siebie
Zrob to dla siebie
Idz na terapie dla siebie
Przepracuj swoje dziecinstwo i ojca isme i ichrelacje bo wzorce ktore widzimy duzo robia...
Pomysl co sama bysczulagdyby to on byl chory, ty bys go wspierala pracowala ogarniala dom idzieci i gdyby mimo to on cie zdradzil...
Po prostu zdrady zostawiaja glebokie rany...
Pomysl nad tym wpisem
Nie jak nad krytyka tylko podejmij prosze probe konstruktywnego podejscia
I zobacz czy sama jestes gotowa ma przepracowanie
Zal
Pokute
Skruche...
I zmiane w sobie....
Dla siebie
Trzymam kciuki za Ciebie...
Sama bylam po stronie tej ktora zdradzono... Mimo wszelkich staran z mojej strony..
Mimo to trzymam za Viebie kciuki..
On wytrwal w tym okrutnym stanie zycia z osoba ukochana ktora gozdradzila co rozrywa serce kazdego dnia...
Moze dlatego madal jest nadzieja.. moze przetrwacie...
Ale to Ty musisz tez chciec to przepracowac...
A nie tylko oczekiwac ze on wybaczy lub przepracuje
Zacznij od siebie
Od swojej terapii...
A zobaczysz ze wraz z twoja zmiana i pozbyciem sie narcystycznych zachowan .. moze wtedy wasz zwiazek przetrwa...
Powodzenia
Cytat
Znane są takie przypadki w historii gdzie rodzice szczerze wybaczyli zabójcy ich dziecka, ale nigdy nie stało
się to z dnia na dzień. Zwykle taki zbrodniarz musiał latami zabiegać o tę łaskę czasami ąż do śmierci, składając dowody żalu za grzechy i zadośćuczynienia za wyrządzone krzywdy. Wybaczenie to nie jest obowiązek. To dobrowolny akt łaski płynący z serca. Czasem nie ma przesłanek do wybaczenia i wtedy poprzywdzony nawet nie ma jak wybaczyć. Jak mogłaby wybaczyć matka zamordowanego Księdza Popiełuszki policyjnym cwaniaczkom którzy do końca szli w zaparte i jeszcze udawali wraz z systemem że odsiadują karę więzienia podczas gdy nielegalnie korzystali z wolności. W takiej sytuacji mogła co najwyżej swój ból i decyzję o wybaczeni scedować na Boga.
Cytat
Jak się zmienią, szczerze będą żałować swoich grzechów i naprawiać wyrządzone szkody oraz czynić zadość
i upływające lata potwierdzą trwałosć ich przemiany i woli poprawy to dlaczego nie mają zasługiwać na wybaczenie? Ale decyzję taką podejmuje skrzywdzony a jakiekolwiek naciski na niego są zabronione.
Nie maja nic wspolnego z wiara...
Tzn ok maja..
Ale nie wierzac tez masz prawo i mozliwosc zalowac i chciec sie poprawic lub zadosc uczynic...
Serio..
I nie ma drogi na skroty..
Jesli nie żalujesz .. i nie chcesz w sobie nic zmienic... To po co sie oklamywac... I udawac ze jest sie dobrym i zdradzilo sie bo czulas sie skrzywdzona przez zycie chorobe meza lub bo mialas zakrzywione spojrzenie...
Serio... Zacznij od siebie
I pracuj nad soba dla siebie by Tobie tez bylo lzej...
Ale nie klam. Nie udawaj.. nie usprawiedliwiaj sie..
Tylko zacznij byc Szczera w tym ze żalujesz (o ile żalujesz sario..) i przedsoba tez...badz szczera..
I samobiczowanie nic nie da..
Jak nie wiesz od czego zaczac a chcesz zmian to idz na terapie dla siebie
To czy on wybaczyczy nie to sprawa drugorzedna bo to Ty tez powinnas nauczyc sie zyc ze soba lepiej i przerobic swoje rany z dziecinstwa...z doroslisci, z choroby itp...
Jak nie zaczniesz od siebie to nic sie nie zmieni...
Niezaleznie z kim bedziesz....
Nikt nie bedzie w stanie zrobic pewnych rzeczy za Ciebie
Cytat
Serio..
Masz prawo ale póki żyjesz w cywilizacji łacińskiej.
Jeśli się zmieni paradygmat i zwycięży Cywilizacja Islamska albo Androfagijska już takiego prawa możesz nie mieć...
Poza tym jak mawiali starożytni Rosjanie
Jesli Boga nietu
To Otcu można w mordu dać
Zniszczyłaś ukochaną osobę niestety. Tak to bywa w życiu że najbardziej krzywdzą nas osoby które kochamy. Myślę że twój mąż miał być prawo zmęczony zajmując się małymi dziećmi kiedy ty byłaś chora, ładnie mu podziękowałaś. Nie wiem dlaczego facet pomagający przy pociechach nie jest męski dla was i zdradzanie go, ale co zrobić? Dla swojego męża już zawsze w jego myślach będziesz tą co dała ciała kiedy on zajmował się dziećmi.
Jeśli go kochasz oddaj mu wolność, bądź człowiekiem, może w końcu podejmiesz męską decyzje poprzez zwrócenie mu wolności. Po tym co zabiłaś mąż ma prawo odejść.
Już 2 razy w życiu odszedłem od kobiet i nie żałuję tego. Płacz i prośby mnie nie powstrzymały, ale ten kto odchodzi w ciszy nigdy nie wróci.
Niestety twój mąż nigdy nie pogodzi się z tym że rogaczem dzięki tobie został.
Może gach zdecyduje się na związek z tobą.
Cytat
Mądre słowa...
Autorko a romans się skończył bo się wydało czy zakończyłaś go wcześniej przez wyrzuty sumienia? Przyznałaś się mężowi czy sam odkrył wasz romans? To jest kluczowe według mnie.
Tak, mam w sobie ogromny żal za to co zrobiłam i zrobię wszystko, co będę mogła, żeby zawalczyć o ten związek..
Nie chcę się usprawiedliwiać. Ta moja choroba była dla mnie wielką traumą więc trochę może za dużo żale się w tym temacie, ale uznałam że mogę na tym forum. Tym bardziej że ona rozwaliła nas wszystkich, mnie i męża.
Czasami ciężko napisać coś przez internet, żeby to wybrzmiało dokładnie tak, jak brzmi w naszych myślach. W żadnym wypadku nie chciałam się chwalić tym, że prosił żebym została. Uznałam, że to istotne w naszej historii żebym o tym wspomniała, bo po pierwsze ja w to uwierzyłam, że on bierze na siebie też winę za to co się stało i o wiele dłużej zajęło mi potem przejrzenie na oczy że to tylko moja wina. Po drugie, to mocno wpłynęło na to, jak się potem źle czuł z tym faktem że zamiast wykopać mnie z domu to jeszcze prosił i myślę że to dodatkowo negatywnie wpłynęło na wszystko, na możliwość wybaczenia mi. Z perspektywy czasu myślę że w tamtym momencie lepiej się było rozstać (nie chciałam odejść do kochanka, nie planowalam z tym czlowiekiem żadnej przyszłości, chcialam po prostu być sama ze swoim dołem). Może bym wtedy faktycznie przeszła terapię, może by była szansa na jego wybaczenie..
"
Czy myslalas o tym by sama isc na terapie indywidualna... Poszukac przyczyn np zdrady... Czy ta zdrada nie byla tez uwarunkowana twoim dziecinstwem i brakiem szukania oparcia w rodzinie tylko w ucieczce w idealy i zauroczenia..."
Myślę, że brak szukania oparcia w innych może być tu przyczyną i terapia na pewno pomoże mi to zrozumieć. Mam już zaplanowaną wizytę ale póki co leżę z jakimś covidem w łóżku
Które zachowania wg Ciebie brzmią narcystycznie?
Jeśli chodzi o skruchę, zadośćuczynienie, wydawało mi się że robię co się da, czuję się trochę zagubiona stąd ciągle moje pytania, co mogę jeszcze zrobić. Domyślam się że pewnie to że codziennie żałowałam tego co się stało nie było wypisane na moim czole, pewnie powinnam była bardziej otwarcie mówić o tym mężowi, jak bardzo żałuję...z drugiej strony myślałam że wtedy będę ściągać na niego przykre wspomnienia...
Odnośnie Twojego pytania, co jeszcze zrobiłam, to terapia na którą poszliśmy skupiała się głównie na okazywaniu przeze mnie skruchy, przeprosinach, próbach zadośćuczynienia. Później też długie rozmowy i czytanie książek które zaleciła nam psycholog.. Włożyłam w to dużo siły i serca - mąż też. Było ciężko i wiadomo, że ja miałam chęć zostawić temat za sobą,ale za każdym razem kiedy wracał do tej sytuacji, nie ważne czy to był rok później czy dwa, nie uciekałam od tematu, nawet kiedy potrafił mnie obrazić, lub przy zwykłych sytuacjach rzucić jakaś docinke nawiązująca do tego wydarzenia, nie robiłam o to problemów, nie obrazalam się, przykro mi było że tkwi w nim złość i nie wiedziałam, jak mogę coś zmienić, czy to kiedyś minie.. Jednocześnie mówiłam, że jestem w stanie pogodzić się z tym, że nigdy mi nie wybaczy i nie oczekuję tego, rozumiem że może nie być w stanie mi wybaczyć, ale że chcę być zawsze obok skoro się kochamy, skoro tyle było, jest i może być wspaniałych chwil razem. Pytałam czasami czy jest cokolwiek co mogę zrobić żeby zadośćuczynic, ale nie miałam nigdy odpowiedzi z jego strony (na jego miejscu chyba też bym nic nie wymyśliła).
Oglądałem fajną rozmowę pewnego mężczyzny którego kobieta była panienką za kasę. Odkrył to przypadkiem i od tego momentu nie ma już zaufania do kobiet - oczywiście nie dziwię mu się. Jego koledzy żartowali że miał szczęście bo za darmo sobie korzystał, inni musieli płacić, ale marne to pocieszenie. Twój mąż tak samo się czuje jak ten facet, tak jakbyś opluła go i powiedziała że nic się nie stało, dosłownie jak gów...
Niestety dla ciebie to ty musisz nosić ten krzyż, on jak zostanie z tobą to jeszcze większy będzie nosił, bo co będzie jak znowu uznasz że on cię nie kocha? Wiadomo gach zawsze się znajdzie, na czatach erotycznych pełno amatorów mężatek dyskretnych. Przecież przypadkowo nie wskoczyłaś mu do łóżka tylko to była relacja budowana długimi tygodniami czy miesiącami.
Mam nagranie jak siostra bliźniaczka mówi do mojej ex "dlaczego mu niszczysz psychikę". Myślę że nie trzeba nic do tego dodawać. Moje nastawienie wynika z tego że nie myślę już życzeniowo, bo my często oceniamy swoją miarą, ale to że my czegoś nie zrobimy nie znaczy że ktoś inny ma tak samo.
Co do miłości to wierzę w nią ale na uczciwych zasadach. Chociaż zdaje sobie sprawę że ludzie zazwyczaj to tchórze o zdrada dla mnie jest tchórzostwo największe, najłatwiejsze rozwiązanie kryzysu. Frajer znalazł się więc skorzystałaś z okazji. Wybacz, że tak dosadnie pisze, ale tak to widzę. Chyba nie oczekujesz głaskania czy przytulenia od nas? Bo ja ci tego na pewno nie dam.
Mam nadzieję że twój mąż to prawdziwy mężczyzna i zostawi cię, ale to moje osobiste zdanie z którym ty i wielu na forum nie musi się zgadzać. Ale skoro są kłótnie to mąż toczy wewnętrzną walkę i to najważniejszą w jego życiu. Na pewno jak to dobry facet znajdzie na pewno kobietę która mu psychiki nie zrujnuje. Wiele kobiet szuka porządnego faceta.
Co do pociech też jestem tatą z doskoku i mniej więcej pociechy w wieku twoich. Jeżdżą ze mną na urlopy, weekendy często spędzamy razem i dla nich to dobra opcja. Mniejsze zło, bo nie muszą oglądać rodziców jak kłócą się. Więc jaki synowie mają wzór męski. Myślę że u ciebie będzie tak samo jak już mąż postąpi jak mężczyzna i zakończy walkę wewnętrzną.
Cóż... Pretensje tylko do siebie za zniszczenie psychiki mężowi. Jeszcze on ciebie przepraszał czego na pewno sobie nie umie wybaczyć.
My faceci jak czujemy wsparcie od kobiety to dajemy z siebie max, ale jak kobieta tak jak ty postąpi to niezbyt chętnie dajemy coś od siebie, może alimenty bo mamy odgórnie ustalone, ale wolę dzieciom i tak coś kupić czy czas spędzić, bo to bezcenne chwilę.
Niestety na tym forum mało piszemy o pociechach i o tym jak im życie zniszczyłaś jak już związek rozpadanie się prędzej czy później. Dzieci znakomicie czują co jest między wami. Niestety takie sytuacje w związku jeszcze ciągną się często przez dwa pokolenia albo i więcej.
Mi ex nie wierzyła jak pół pół roku wcześniej mówiłem że wyprowadzę się w kwietniu. Także bardzo zdziwiona była. Teraz nie ma szans powrotu - tak powinien mężczyzna zachowywać się.
Cytat
Bonnie...
Popros meza by Ci wypisal w mailu te sytuacje
Te narcystyczne
I te manipulacyjne...
On pewnie wie najwiecej...
Co do tego co ja czytam w Twoich wypowiedziach to:
Nie widzialas swoich bledow i tego ze zdrada to twoj wybor - tylkotwoj i twoja wina
Klasyczny narcyz pisze/mowi/czuje ze druga strona dala za malo...
To ze uciekasz w prace
To ze tlumaczysz sie choroba i to tu wywlekasz... Tez bylam chora i unieruchomiona... I nie zdradzilam...
Mialam smiertelne zagrozenie zycia z rozpadem krwinek szybszym niz odbudowa.. nie zdradzilam
Mialam propozycje w pracy i wsrod znajomych... Nie zdradzilam..
...
...
Prawda taka ze on Cie przylapal
I ty za jego namowa zostalas ..
Rownie dobrze gdyby sie nie wydalo moglas zakonczyc toi zyc z sekretem i tyle lub ciagnac to dluzej.. nie wiesz...
Sek w tym ze w zwiazku musza sie starac obie strony
I rozmawiac... A nie isc w bok...
... Jesli kochasz... Pusc wolno...
Jesli kocha i bedzie w stanie zniesc wiecej....
To wroci...
Ale jesli rany sa zbyt glebokie to ma prawo wybrac inaczej...
Narcyz zawsze bedzieoczekiwal zmian os innych i od swiata i obeinial wszystkich dookola i swiat...
Narcyz nie zaczyna od siebie...
Kak on ma Ci wybaczyc jak widac ze ty nie podjelas wystarczajacej pracy i zeasz wiele nie przepracowanych tematow...
I znow samobiczowanie - narcyz
Zaslanianie siechoroba - narcyz...
Idz dziewczyno to przepracuj
Ustal z psychologiem cele i tematy do przerobienia
Jesli trzeba skorzystaj z farmakologi by mie miec napadow zlosci depresji lub dola... - pisze o tym bo Cie nie znam.. i moze cos z tego Ci sie zdaza...
Szukaj/korzystaj z pomocy
I przepracuj to dla siebie...
Stan sie silniejsza i lepsza dla siebie i swoich dzieci...
..
I noe odkladaj tego na jutro..
Odkladalas 3 lata...
I czesto.. naprawde cholernie czesto zdradzajacy nawet skruszeni.. coz.. zdradzaja drugi raz... Lub kolejny...
I ci ci co nie chca nie zdradza chocby bogini czy bog sie przed nimi obmazyla/obmazyl...
I dlatego tak ciezko wierzyc tym ktorzy zdradzili ...
Zwlaszcza jei w 90% wypowiedzi twojej jest usprawiedliwienie choroba lub tym ze maz sie poddaje lub ze robil za malo
....
Heh...
Po prostu tak jak mowie.. nie doswiadczylas zdrady - nie bylas zdradzona wiec nie zrozumiesz... Jak nardzo to niszczy.. nie tylko wiare w Cienie.. i twoje uczucia..ale i wiare w ludzi, w kobiety, w relacje.. czy maja sens
..
I wracajac...
Zacznij od siebie.. uporzadkuj siebie..
Przerob dziecinstwo
Przetob z psychologiem te sytuacje ktore Ci maz moze opisze...
Ale zacznij od siebie...
Jesli serio chcesz cokolwiek zmienic..
Nie ma drogi ma skroty...
Zdrada jest droga na skroty.. i jak widzisz nie dziala...
I zanim zaczniesz kiedykolwiek cos nowego to zakoncz porzadnie poprzedni/trwajacy zwiazek...
Po ludzku...
A puki/jesli Vi szczerze zalezy to walcz... Oczekujac mimo wszystko porazki.. bo on moze nie miec sil...
I pracuj nad soba by tobie z czasem bylo tez lepiej...
Tylko do tego trzeba chciec i zaczac byc szvzerym ze soba.
.
Powodzenia
Przerobiłam to u psychologa i moja ucieczka w pracę była moją formą walki z chorobą, nie było w tym nic narcystycznego...
Myślisz że ja z mężem nie próbowałam rozmawiać? Wielokrotnie, ale są ludzie którzy nie potrafią, albo może są tak wykończeni całym dniem, że zwyczajnie jest to ponad ich siły i bagatelizują sprawę.
I nie usprawiedliwiam się tym w żaden sposób..
Myślę, że masz jakąś przesadną obsesję z tym łatwym okreslaniem kogoś narcyzem. Ja zawsze oczekuję od siebie najwiecej, a już na pewno nie obwiniam świata i ludzi.
Co do wielu rzeczy się zgodzę i oczywiście zamierzam to przepracować z psychologiem .
Gratuluję umiejętności stawiania tak poważnych diagnoz jakim jest narcystyczne zaburzenie osobowości;
Podejrzewam, że projektujesz i dokonujesz czegoś co nazywa się przeniesienie własnych traum na innych;
To krzywdzące a przede wszystkim nie masz podstaw do stawiania tak odważnych tez;
Procedura diagnozy tak poważnych zaburzeń jest bardzo skomplikowana i długa, ale co ja mogę wiedzieć;
Proponuję trzy razy się zastanowić zanim postawisz i napiszesz tak jednoznaczne tezy;
Bonnie
Cytat
To, że kogoś widzisz razem lub na mediach społecznościowych nie oznacza, że właśnie taka jest rzeczywistość a często z tą rzeczywistością ma niewiele wspólnego;
Ludzie najczęściej zostają z powodów innych niż myślisz;
Są to zazwyczaj dzieci lub/i wspólne zobowiązania;
Jeszcze inni po prostu mają lęk przed samotnością;
Boją się, że zostaną sami i nie ułożą sobie życia;
Chciałbym Ci napisać coś innego, ale nie napiszę;
Znam wiele par, które próbowały lub zostały ze sobą, trudno jednak doszukiwać się tam szczęścia...
Nie jest moim celem przenoszenie niczego...na nikogo
Wyrazilam swoja subiektywna opinie
Nie znam bonnie
Nie znam sytuacji w pelni
Zadala pytanie to odpowiedzialam
Kazdy ma jakies rany
Ja caly czas pisze by Bonnie zglosila sie do psychologa i przepracowala zaczynajac od siebie bo na siebie ma wplyw...
I tyle...
Widocznie tylko wybrancy moga pisac na tym forum co mysla
A reszta nie...
Do Bonnie
Moja wypowiedz miala na celu zmotywowac cie do szukania fachowej pomocy i bo na swoja zmiane masz wplyw
Wiecej nie bede pisac skoro szkodze ...
Jeszcze raz powodzenia...
Szczerze...
Pisać może każdy, ale niektórzy zważają na to co piszą;
Cytat
Nie znam bonnie
Nie znam sytuacji w pelni
Zadala pytanie to odpowiedzialam
Wyrażenie opinii a stawianie jednoznacznych osądów to ogromna różnica;
Zgadza się nie znasz jej, nie znasz jej sytuacji a jednak nie przeszkodziło Ci to w tym aby kilkukrotnie zarzucić jej narcyzm;
A do tego uciekasz się do manipulacji twierdząc, że przecież autorka pytała a Ty tylko odpowiedziałaś...
Nikt nie zabrania Ci pisać, jednak przydałoby się zachować odrobinę powściągliwości w wyrażaniu tak jednoznacznych osądów
Tyle.
Generalnie nie lubię ludzi w konia robić więc ciebie też nie mam zamiaru za co możesz mnie nie lubić.
Obecnie wchodząc w relacje po prawie 3 latach samemu kładę nacisk na szczerość i u mnie będzie to ta najlepsza, najbardziej świadoma, bo 3 miłość na uczciwych zasadach. Myślę że u twojego męża też tak będzie jak cię zostawi. Jednak jak ludzie już znają swoją wartość nikomu nic nie muszą udowadniać, czy swojego ego podbudować zdradą.
Masz dzieci, odpowiedz sobie na pytanie co byś zrobiła i co byś doradziła jako matka gdyby Twoje pociechy były na miejscu Twojego męża?
Tak jak pisali forumowicze wcześniej, nie jesteś w stanie wyobrazić sobie co czuję Twój mąż.On przeżywa piekło...Dla mężczyzn zdrada to atak na jego męskość...On od 3 lat jest w "kinie"Twojego romansu.Zastanawia się czy powiedziałaś kochankowi ,że go kochasz,zastanawia się czy był gorszy w łóżku od kowalskiego ,zastanawia się czy czy zrobiłaś z kochankiem coś "nowego" i milion innych myśli.To jest rollercoster Jazda bez trzymanki ...
Moim zdaniem,coś się kończy coś się zaczyna ,daj mu rozwód...Odezwij się do ex kochanka albo zbuduj coś nowego.Skoro szukałaś poza małżeństwem to nowe relację nie powinny stanowić dla Ciebie problemu.
Cytat
Przyjmij w takim razie że uczyniłaś już za dość grzechom które popełniłaś przeciwko mężowi. I przestać się zadreczać. Jezeli czujesz ze jest jeszcze coś co możesz/powinnaś zrobić/naprawić to przyjdzie to do Ciebie i się upomni. Wtedy zadośc uczynisz i będzie OK.
Sakrament pokuty wymaga jednak jeszcze żeby zadośćuczynić Panu Bogu.
Dopóki tego nie wypełnisz twoje sumienie nie zazna spokoju.
Cytat
Nie nie lepiej byłoby się rozstać. To najgorsze co moglibyście zrobic.
Facet który się nakręca fantazjując na temat perwersji jakich rzekomo dopusciła się jego żona podczas zdrady czerpie z tego przyjemność/satysfakcję podobną do tej jaką się czarpie z obcowania z pornografią. Nic dziwnego ze coraz bardziej go to pochłania i uzależnia.
W miarę upływu czasu zachodzą w waszym związku dwa przeciwstawne zjawiska. Podczas gdy ty nie pamietasz już twarzy kochnka z którym się puściłas i twoje ciało zapomina co czuło zdradzając Twój mąz widzi w swej wyobraźni coraz więcej szczegółów i coraz dokładniej je czuje. Do tego jeszcze podnieca go i usprawiedliwia w tej psychicznej masturbacji, fakt że ty odczuwasz coraz większe poczucie winy. Pozwala mu to mentalnie zwolnic się z odpowiedzialnosci za marnowanie czasu w tej fantazji i przerzucic/przeprojektować wine na Ciebie. Najzabawniejsze że on zapewne nie ma świadomosci tego co sie z nim dzieje. Jednym słowem oboje dryfujecie do piekła i niema człowieka który byłby w stanie wam pomóc wyzwolić sie z tego bagna. Ani odejście ani pozostanie w takiej sytuacji niczego nie poprawi. Musicie się pozbierać i spojrzeć na siebie jako na rodzinę a nie coraz bardziej dla siebie obce jednostki.
Ja na waszym miejscu przestałbym sie zadręczać obwiniać fantazjować, tylko wspólnie zaczałbym sie modlic na różańcu
Ja tak zrobiłem tyle że samotnie zacząlem modlic sie do Matki Bożej o uzdrowienie duchowe mojej rodziny, Druga strona mnie wyszydziła. Ale trudno nikt nie obiecywał że będzie łatwo. Moze kiedyś zmieni zdanie... Jak wymyślę coś sensowniejszego co moge uczynic dla ratowania mojej rodziny uznam to za łaskę z nieba.