Zdrada - portal zdradzonych - News

Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj siÄ™

Nie możesz się zalogować?
PoproÅ› o nowe hasÅ‚o

Ostatnio Widziani

Luiza3300:18:43
# poczciwy00:33:05
A-dam03:30:11
heniek03:53:39
Crusoe04:01:33

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NieSypiam
04.05.2024 20:06:38
NowySzustek pozdrawiam cie ziomeczku, dzięki za wszystko i oby ci się wiodło. Ja wyszedłem na prostą i wszystko u mnie dobrze (bez szona) Uśmiech Uśmiech Uśmiech

Matsmutny
03.05.2024 06:00:21
.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proÅ› o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to CiÄ™ zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.RozmawiajÄ…c nie koncentruj siÄ™ na sobie.
33.Nie poddawaj siÄ™.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

totalna paranojaDrukuj

Zdradzony przez żonęJesteśmy ze sobą od 27 lat,w zyciu jak to w zyciu różnie bywało,mamy troje dorosłych dzieci,w marcu córka wychodzi za mąż.Zaczeło sie na przełomie 2009 2010 { tak myślałem },rozpoznanie przez przeczucie,po 27 latach można takie rzeczy po prostu wiedziec.Żona robiła jakieś dziwne posunięcia w życiu typu zakupy itd.Starałem sie wybadać o co chodzi,ale skutek był wrecz odwrotny.W końcu postanowiłem porozmawiać,pojechaliśmy na plaże { mieszkamy w hiszpanii} i po setkach zadanych pytań,wiadrze wylanych łez,moim kłamstwie,że wydzwaniają do mnie ludzie i mówią o jej dziwnych spotkaniach,powiedziała,że spotykała sie z kolega z pracy ale tylko na kawe,żeby pogadać i praktykować język hiszpanski.Zrobił sie wieczur,chłodno i pojechaliśmy do hotelu,aby w spokoju dokończyć rozmowe.Tam dalsze moje pytania,bez odpowiedzi, w końcu poprosiła o wybaczenie,a ja tak bardzo chciałem wybaczyć,tylko wybaczyć,no i do pojednania doszło pomimo,że nie uzyskałem odpowiedzi na wiele pytan.Jestem kierowcą międzynarodowym,żona w tym czasie była już na zasiłku,i postanowiliśmy że będzie jeździć ze mną.Wszystko układało sie dobrze,w lato pojechaliśmy do Polski,remontujemy dom,po powrocie ,jeszcze jakiś czas siedziałem w domu,i prace zacząłem od połowy września.W pażdzierniku żona znowu zaczęła jeździć ze mną,ale pod pretekstem załatwienia jakiś spraw została w domu po którymś kursie.W miedzy czasie o całej tej sprawie z jej randkami całkiem zapomniałem.Dzwoniłem z trasy kiedy tylko mogłem,ale wyczuwałem,że coś jest nie tak jak powinno.Kiedyś wystarczało,że pomyślałem o niej,a za chwile dzwonił telefon,a teraz mogłem sie wpatrywać w telefon,a telefon nie dzwoni całymi dniami.No i powróciła pamięć o wiosennej rozmowie,o jej spotkaniach z kolegą z pracy,myśli zaczęły sie kłebić.Będąc w domu przypadkowo znalazłem karke z loginem i hasłem do jej poczty,o której nie miałem pojęcia i idąc za przeczuciem sprawdziłem jej poczte......to co przeżyłem w tamtym momencie jest nie do opisania,totalne rozdarcie wewnętrzne,muzg przestał funkcjonować,serce stawało i na przemian waliło z takim łoskotem,że pewnie słyszeli to w całym bloku.Nie mogłem wiedzieć że czytanie takich listów to kaki koszmar,wierzyłem jej przez całe życie bezgranicznie,nieraz rozmawialiśmy o tym jak gdzieś wśród znajomych,czy rodziny zdarzały sie takie sytuacje,znałem jej negatywnna opinie o tych,którzy zdradzali.......a tu czytam jak tęskni,jak mocno pragnie,jak jej było dobrze,jakie przyjemne chwile razem spędzili,listy podpisane twoja Wioletta.Pisała do niego,że nie chce spotykać sie tylko na kawe,że chyba jest mężczyzną i pragnie jak mężczyzna........ręce mi całkiem opadły,nie jestem aktorem,nie wiedziałem czy dam rade ukryć moją wiedze przed nią,potrzebowałem czasu na zastanowienie.Grudzien był dla mnie zawodowo dośc ciężkim miesiącem,spotykaliśmy sie rzadko,napięcie w powietrzu bylo gęstości błota,k...a,świat sie wali.W wigilie wróciłem do domu po południu,przy stole wigilijnym i podczas dzielenia sie opładkiem było jakoś chłodno,takie życzenia z widokówki świątecznej,córce ani jej chłopakowi nie kupiła na gwiazdke nawet jakiegoś symbolicznego prezentu,ja zwykle sie obywałem ,pytałem ją co chce na gwiazdke,mówiła że nic,że wszystko ma.Na drugi dzień rano powiedziała,że kupiła sobie nowy { trzeci już }profesjonalny aparat fotograficzny na raty za jakieś tysiące euro,i w tym momencie coś we mnie pękło,ten aparat to była kropka nad i.......powiedziałem jej,że mam jej już serdecznie dośc,tu remont domu i ślub córki,wiedza o jej zdradzie rozwalały mi wnętrzności i dusze,cale świeta spędziliśmy nie odzywając sie,ja spałem w innym pokoju,niby spałem,dziś też jesszcze nie moge spać.Tydzień po świętach zacząłem odkrywać ,że otwiera jakąś firme,aparat kupiła 2 grudnia,a ja nic o tym nie wiedziałem.Sylwester i nowy rok minął w milczeniu,nie wiedziałem jak rozmawiać,jak zacząć rozmowe,myślałem ,że potrzebuje troche więcej czasu.Za tydzień wyjechała do Polski,o czym też nic nie mówiła wczesniej.Nie wytrzymałem i podjąlem decyzje o rozwodzie.Zadzwininiem i poinformowałem Wiolette,że sie rozwodze,że odkrylem poczte,skontaktowałem sie z adwokatem,ustaliliśmy z żoną że rozwód odbędzie sie polubownie.Za dwa dni dzwoni,że nie da mi rozwodu.Modliłem sie o siły na przetrwanie,rozważałem wszystkie możliwe rozwiązania,27 lat małzeństwa psu w d..e.Wpadłem na pomysł,że postawie jej twarde warunki,napisałem do niej meila,że tylko pod moimi warunkami możemy być razem,a tu czas powoli mija,i serce zaczyna mi twardniec,Nie mam jeszcze odpowiedzi,ale wydaje mi sie ,że to naprawde jest koniec,że nie zdołam jej uwierzyć.W miedzy czasie kilka razy rozmawialiśmy,w rozmowach odkrywałem nowe kłamstwa,mówiłem jej o tych kłamstwach,broniła sie wyciągając jakieś dawne sprawy sprzed lat { nie chodzi o zdrade}.Romans jej zaczał sie jeszcze w lato,po kapitalnych wakacjach we dwoje,zjeździliśmy prawie całe pireneje i Andore,nie oszczedzaliśmy,bawiliśmy sie świetnie.Zastanawiam sie jak bedzie wygładało nasze życie jakby nawet wszystko wróciło do normy,przecież to będzie koszmar,sprawdzanie rozmów telefonicznych,grzebanie w jej kompie,torebce i wieczne podejrzenia,sam już nie wiem ,lepiej odejść i zostawić wszystko,zacząć układać życie od nowa,czy zostać i dręczyć sie,w gruzach legły wszystkie marzenia,marzenia w których uczestniczyła tylko ONA,marzenia o wspólnym zestarzeniu sie w naszym domu,w naszym ogrodzie.Wyszło też na jaw ,że moja ukachana córka wiedziała o tym,podobno kazała matce to zakończyć,rozmawiałem z córką,powiedziała że kocha nas oboje,i żebyśmy jej do tego nie mieszali...........i to chyba już jest jakaś paranoja,jaki przykład ma córka od matki,o co w tym wszystkim k...a mać chodzi.......gdzie są wartości które przez całe moje życie mnie prowadziły.Myślałem też o odegraniu sie,ale wiem,że nie jestem do tego zdolny.O miłości dziś już nawet niechce słyszeć ,przeżyliśmy piękne i trudne chwile,zawsze ją kochałem,była tą jedyną której ufałem bardziej niż sobie.pozdrawiam wszystkich zdradzonych

zagranicaDrukuj

Zdradzony przez partnerkę/dziewczynęwitam jestem z moja dziewczyna dopiero pare miesiecy. na poczatku traktowalem to jak tylko flirt, lecz ona sie we mnie zakochala i chciala czagos wiecej, wyznawala (i nadal wyznaje) mi milosc itp. potem i ja zaangazowalem sie emocjonalnie i to trwa do dzis. problem polega na tym, ze dziewczyna niedlugo ma zaplanowany wyjazd zarobkowy za granice na kilka miesiecy. ma tam mieszkac u jakiegos starego znajomego. nie byloby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, ze ten znajomy pisze do niej, ze chce byc z nia, ze ja kocha itd. a nawet podczas wizyty w polsce zaproponowal jej seks, pomimo iz wie, ze ma chlopaka. ona powiedziala mi o wszystkim, i ze czuje sie tym z niesmaczona, lecz z tego co widze nie zamierza zrezygnowac z wyjazdu. w tej sytuacji zastanawiam sie czy nie zerwac z nia zanim wyjedzie. wiem , ze brzmi to glupio, ale troche znam zycie i wiem co sie moze zdarzyc, gdy bedzie mieszkala z tym napalonym kolesiem w jednym mieszkaniu kilka miesiecy, gdy beda pic razem alkohol itd. na pewno bedzie probowal ja przeleciec i watpie zeby zdolala sie ciagle bronic (chociaz wiem ze mnie kocha). nie tez odrazdzac jej tego wyjazdu, bo zaplanowala go juz zanim sie poznalismy (a byc moze ona sama powinna z niego zrezygnowac?). dlatego pomyslalem, ze moze lepiej juz teraz z nia zaerwac, kiedy rozstanie bedzie mniej bolalo, niz czekac na nia i dowiedziec sie ze bzyka ja tamten koles i popasc w jakas gigantyczna zalamke. co o tym sadzicie? prosze o jakies rady.

zdrada emocjonalnaDrukuj

Zdradzona przez mężaW czwartek dowiedziałam się, że mój mąż mnie zdradza. Po raz kolejny zadzwonił, że wyjeżdża pilnie do Warszawy, więc weszłam na jego konto mailowe, nie wiedział, że mam do niego dostęp. Nie korzystałam z ej mozliwości, nie widziałam potrzeby. A tam maile do księżniczki, do czarodziejki, do bratniej duszy, i jak tam jeszcze ją zwał. O tym, że po jej mailach śmieje się jak do sera, mówi dzień dobry obcym ludziom, że chce być jej rycerzem na białym koniu, z kubkiem gorącego mleka. Wysłał jej swoje zdjęcie, podał swój numer telefonu. Sprawy nabierały tempa w trybie ekspresowym. Już, już mieli się spotkać, bo rycerz z Gdańska, a księżniczka z Zielonej Górki, a tu wkroczyła żona i poinformowała, że rycerz nie jest taki rycerski, bo zapomniał wspomnieć, że ma żonę i dwoje dzieci: 11 i 4 lata, aha i że ma żonę. Co prawda wspomniał, że jest w jakimś związku, ale czuje się taki wypalony. Po moim telefonie niestety chyba będą nici z romansu, ale ile mnie to kosztuje. Nie śpię, jedzenie robię dla dzieci, bo trzeba. Z domu wychodzę, jeżeli muszę. 14 lat zwiazku, mielismy problemy i to duze. Wczesniej maz wyrzucil mnie z firmy, ktora budowalismz razem przez 11 lat. -Nasz wymarzony syn mial wowczas 1,5 roku.- Maz zablokowal konta, wymienil zamki w biurze, dochodzilam do siebie dwa lata, probowalam z mezem dojsc do porozumienia, wybaczyc. Podjelam studia, koncze kolejne kursy, szukam pracy. Mam 40 lat wiec sprawa nie jest prosta. 3 lata temu z hukiem wyrzucilam meza z domu, bo robil co chcial, bez konsultacji, likwidowal oszczednosci, dbal o swoje potrzeby. W domu nie robil nic. Byl mily kiedy czegos potrzebowal. Przez te lata tak brakowalo mi jego czulosci, otwartosci, empatii. Ja dbalam o niego, probowalam zrozumiec, jeszcze bardziej, jezeli mozna kochac. Maz zaczal w koncu wmawiac mi chorobe pszchiczna. Doowa, nie pomaga, a ja trwalam w tzm beznadziejnzm uczuciu, wierzac, ze zauwazz, jak bardzo go kocham, ze przytuli, ze udzieli e wsparcia. Wielokrotnie mu o tzm mowilam, na co on sygnalizowal tylko kolejne niezaspokojone swoje potrzeby. W koncu zaczal biegac po 5 razy w tygodniu na spining, zeby zadbac o forme, A ja z dzieciakami, ciagle czekajaca, ufajaca. A teraz cala te empatie, uczucie, czulosc przelal bez zadnzch zahamowan na zupelnie obca kobiete, zajelo mu to zaledwie kilka dni. Znalazl idealny sposob na utrzymanie zwiazku. Teraz widze to w pelni, nigdz mnie nie kochal, bylam ta, ktora miala zapewnic okreslony standard zycia, urodzic dzieci, dbac o niego, o firme, w tym wypadku, kiedy firma prosperowala niezle nalezalo mnie tylko usunac. Wierze, ze sie podniose, ze sa na swiecie mezczyzni, ktorzy potrafia kochac, udzielic kobiecie wsparcia i ktorzy wiedza, ze milosc to dawanie , przede wszystkim i ze jest to najwieksza przyjemnosc.

Dla odmiany- zdradziłam.Drukuj

Zdradziłam/Zdradziłem/Mam romans Po długim związku ( w którym mężczyzna zdradził mnie dwa razy, raz przespał sie z jakąś koleżanką a raz zdradził z moją przyjaciółką) wstąpiłam w kolejny związek. Jestem z bardzo dobrym człowiekiem, nie zrobiłby mi krzywdy. Co prawda, pewne rzeczy między nami nie wyglądają tak kolorowo, np. spotykamy się rzadko (raz na tydzien, półtora tygodnia) z racji tego iż długo pracuje. Na początku czułam mozne auroczenie ale czekałam na to, aż przerodzi się o w coś głębszego. Po kilku miesiącach poznałam drugiego. Fizycznie spodobał mi się od samego początku. Kilka dni później wyznał, że mu się podobam .. Spotykaliśmy się. Mój partner o tym wiedział, nie miał nic przeciwko. Ufał mi. Ja w poprzednim związku też często spotykałam się ze znajomymi kolegami czysto koleżeńsko, miałam nad tym kontrolę, wiedziałam że to chłopak jest najważniejszy. Tym razem jednak nie potrafiłam kontrolowac tej sytuacji.. uczucia do mojego partnera właściwie pozostawały bardziej przyjacielskie, gdy chce się zbliżyć ja się odsuwam, nie potrafię, nie mogę. w każdym razie owy drugi około miesiąc temu widząc, że nie rozstałam się z chłopakiem odszedł.. wrócił niedawno. Byliśmy razem na imprezie. Alkohol. Odprowadził mnie do domu. Pocałowaliśmy się na pożegnanie... Nie wiem co teraz robić. Czy żałuję? Tak. Bo wiem, że kogoś skrzywdziłam. Ale sam pocałunek.. zrobiłabym to jeszcze raz w innych okolicznościach. W okolicznosci, gdy nie czuje wobec nikogo zobowiązania. Obiecałam sobie kiedyś że jak kogos bym zdradziła ewentualnie to odejdę . Czy teraz też mam tak zrobić? Czy mówić o tym co się stało? Czy może zostać?..

czy to zdrada?Drukuj

Zdradzony przez partnerkę/dziewczynęWitam. Ze swoja dziewczyną jestem juz poltora roku. niestety ostatnio dzieje sie cos niepokojacego. okolo 2 tygodnie temu oznajmila mi ze mnie zdradzila na samym poczatku naszego zwiazku, pierwsze 3 tygodnie jak bylismy razem. do zdrady doszlo dwukrotnie, ale ona twierdzi ze nic to nie znaczylo i nie ma z tym facetem juz zadnego kontaktu tylko czasami mija go na ulicy. robilem wszystko aby to o czym mi powiedziala nie wplynelo na nasz zwiazek. kocham ja a w koncu to bylo dawno i byl to sam poczatek naszego zwiazku. wybaczylem jej to i powiedzialem ze nie mam o to zalu tylko boli mnie to iz ukrywala to przede mna tak dlugo. po kilku dniach ona stwierdzila ze traktuje ja jak zwykla szmate od momentu kiedy o tym wiem, a przeciez ciagle mowilem jej ze ja kocham i staralem sie okazac uczucie. niestety ona chyba tego nie dostrzegala i caly czas mi ublizala i tylko szukala powodu do klotni, w ogole nie okazywala mi uczuc a wrecz przeciwnie. postanowilem wiec aby zlagodzic sytuacje zabrac ja do kina a nastepnie na jakas kolacje. umowilismy sie, spotkalismy i wybralismy do kina, nastepnie na romantyczna kolacje we dwoje a pozniej na spacer na ktorym kupilem jej roze. bylo wspaniale az do momentu kiedy odwiozlem ja do domu. jak tylko weszla do domu zaczela sie stara spiewka. ublizanie, niemile slowka itp. mialem tego dosc lecz ciagle sie staralem, robilem wszystko co moglem jednak nic to nie dalo. w srode mnie zostawila. byl i ciagle jest to dla mnie szok. ona twierdzi ze ciagle mnie kocha ale podkresla ze od kiedy wiem o tym ze mnie zdradzila traktuje ja jak szmate, chociaz ja odczuwam to innaczej. w dniu wczorajszym postanowilem sprawic jej przyjemnosc i wpadlem do niej na konkurs spiewu. po zakonczeniu udalismy sie do mnie. mimo ze nie jestesmy razem wciaz powtarzala mi ze mnei kocha i calowala, przytulala itp. jednak w pewnym momencie cos jej odbilo, obrazila mnie wstala i chciala wyjsc. wstalem i powiedzialem ze ja odprowadze. podczas gdy ja odprowadzalem ublizala mi ciagle itp. w pewnym momencie zatrzymalismy sie i zaczela okladac mnie jak tylko mogla piesciami i popychac wiec nie wytrzymalem i ja odepchnolem(tak wiem nie powiniennem byl tego robic ale nerwy mi puscily). ona wpadla w furie. zaczela drzec sie na mnie na srodku ulicy i stwierdzila ze juz teraz jest pewna ze nie chce ze mna byc, ze chce to skonczyc raz na zawsze, ze ma w dupie mnie i nic dla niej nie znacze. mimo wszystko odprowadzilem ja pod dom ona nawet sie nie pozegnala, nie zaprosila mnie do siebie tylko weszla i trzasnela mi drzwiami przed domem. postanowilem wiec wrocic do domu i zadzwonic do niej w drodze powrotnej. numer byl wciaz zajety wiec zrezygnowalem. w pewnym momencie wyskoczylo mi na droge 2 dresiarzy i "dalo lekcje butami". nie mam pewnosci ale podejrzewam ze ma to duzy zwiazek z nia, a to ze wzgledu na to co mowili. zadzwonilem do niej jak dotarlem do domu i powiedzialem jej iz zostalem pobity i spytalem czy to ona ich o to prosila. wciaz utrzymywala ze nie. nie mam pojecia czy oszukuje mnie czy rzeczywiscie nie ma z tym nic wspolnego. w kazdym razie dzwonilem dzis niejedno krotnie i byla dla mnie bardzo nieprzyjemna, ublizala mi, powtorzyla po raz kolejny iz ona juz nie ma zamiaru nigdy wracac do mnie po czym powiedziala ze zalezy mi tylko na seksie i odlozyla sluchawke. czy sadzicie ze ona moze mnie zdradzac? co powinienem zrobic w takiej sytuacji? czy to ja jestem jakis nienormalny czy ten swiat? Pozdrawiam anonimowy_19

siostraDrukuj

Zdradzona przez mężaMój mąż zdradził mnie z moją siostrą ponad 35 lat temu pierwszy raz teraz niedawno się o tym dowiedziałam przez cały nasz związek byli bardzo blisko siebie ona oczywiście mężatka wiem że to nie było tylko raz, jestem załamana moje serce już nigdy nie przestanie krwawić. Odeszła bym od męża ale jetem od niego zależna i nie mam dokąd odejść, pozdrawiam Karolcia.

Zdrada prawdopodobnie w szpitalu - ostrzeżenieDrukuj

Zdradzony przez żonęWitam wszystkich, jestem tutaj nowy. Chciałbym opowiedzieć moją historię. Całkiem niedawno odkryłem, że moja żona mnie zdradza. Udało mi się odkryć zdradę przez niepokojące sygnały, potem sam wziąłem się za śledztwo i powiedziałem o tym żonie, że wiem. Przyznała się. Klasyczna zdrada z kolegą z pracy. Dla mnie to był szok, nigdy nie spodziewałbym tego po niej, chociaż jest atrakcyjną kobietą. Na szczęście świetnie panuję nad nerwami i wszystko odbyło się na poziomie. Porozmawiałem z żoną, ale rozmowa raczej nie była efektywna. Nastał miesiąc piekła. Nie takie piekło, jak się wam kojarzy, pełne awantur. Przestałem z nią rozmawiać. W domu zapanował chłód, wogóle nie rozmawialiśmy, nie spaliśmy razem, nie jedliśmy posiłków, wręcz nieprzebywaliśmy w jednym pomieszczeniu. Mamy dziecko, nastoletnie dziecko. Stwierdziłem, że takie życie nie ma sensu, więc szukałem mieszkania i po miesiącu się wyprowadziłem. Żona niby chce zgody, ale nie mogę jej zaufać. Doprowadziła mnie do tego, że nawet sprawdziłem swoje ojcostwo. Teraz ona mnie odwiedza i mówi, że warto ratować małżeństwo. Ja się nie zgadzam, żądam rozwodu. Takich rzeczy się nie wybacza. Z jednej strony może wybaczyłbym jej, ale nie umiem zaufać. Ten upór w kwestii rozstania jest szczerze mówiąc wbrew sobie. Moja żona często pracuję w szpitalu na nocnych dyżurach. Może tak całe małżeństwo byłem zdradzany, tylko niczego nie zauważałem? Dlatego chciałbym ostrzec tych, których partnerzy pełnią dyżury nocne, nie tylko w szpitalach. Być może o niczym nie wiecie.

kłamstwoDrukuj

Zdradzona przez mężawitajcie.. dziś tu trafiłam i pewnie zostanę Jestem mężatka od niewiele ponad roku. Moj związek z mężem był burzliwy i bardzo trudny, z obu stron były tego przyczyny. niemniej cały czas "towarzyszyła" nam jego była, towarzyszyła w smsach, telefonach ... kilkakrotnie to miało się skończyć.. słyszałam, ze koniec - a po czasie - znowu bomba wybuchała... Ostatnio przed ślubem.. kolejny szok i grunt spod nóg.. ale skoro tylko spotkania czy rozmowy, a potem obiecywany brak kontaktu. zaczynałam wierzyć. no przecież ślub.. a nie mamy po 20 lat - więc to decyzja przemyślana... Zapały mi się lampki, ale słyszałam - " nie martw się, nie ma o co".. 3 tygodnie temu wylazło, ze czasami ze sobą rozmawiają, a dwa tygodnie temu, ze przed i po ślubie... to był pełnowymiarowy romans, z seksem... obecnie czuje się.. nie wiem sama jak się czuje.. wczoraj postanowiłam dać NAM szanse.. ale mam jakiś miliard wątpliwości.. to moje drugie małżeństwo.. w pierwszym ja byłam nie fair - ani młodość, ani głupota , mnie nie tłumaczy... Miałam nadzieje, ze może tym razem uda się zbudować coś trwałego..Nadzieja umiera ostatnia..

SmutnaDrukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaWitam byłam z chłopakiem 3,5 roku. Od tegorocznych wakacji było już coś nie tak zaczął dużo pracować nie miał dla mnie czasu ok rozumiałam to. Oczywiście na wakacje razem też nigdzie się nie wybraliśmy bo jego praca ok jakoś to przebolałam. I od pewnego momentu poczułam że już mu tak nie zależy jak kiedyś zaczął się robić oschły zimny wszystko go denerwowało. Jak chciałam się spotkać to ciągle wykręcał się pracą np: nie mam czasu dziś widzisz że dużo pracuje daj mi spokój jestem zmęczony spotkamy się jak będę miał czas uspokój się i poczekaj przecież nic się nie stanie jak spotkamy się jutro. I to zawsze ja musiałam go prosić o spotkanie. Oczywiście przyjeżdżał na noc mówił jak to nie jestem cudowna że jestem jego przeznaczeniem itp. Ale zawsze czułam że jest coś nie tak. No i się doczekałam któregoś dnia jak spałam u niego to dostał sms od pseudo koleżanki jak tam było na zakupkach czemu się nie odzywasz itp. tłumaczył ze to koleżanką z pracy i w ogle ok dobra zrozumiałam Parę dni później oświadczył mi ze musimy zrobić przerwę bo on nie wie czego chce od życia co on chce robić kim być musi się nad tym zastanowić ok. Jakoś to zniosłam. Po paru dniach jak by wszystko było ok spędziliśmy ze sobą miły dzień poszliśmy spać ale ten jego tel nie dawał mi spokoju zajrzałam z wielkim wyrzutem sumienia ale zajrzałam. I oczywiście ta sama koleżaneczka pisała smski myślałam że serce mi wyskoczy to był taki szok sms: spotkajmy się tam gdzie zawsze będę czekała za 5 mni i oni byli wtedy razem w pracy!!! dobranoc kolorowych snów zboczuszku itp. ale jak on mi to wytłumaczył a to glupie żarty robiliśmy sobie z kolega to nic daj spokój. Nie obyło się bez płaczu i awantury z mojej strony . Czułam się tak oszukana i zraniona. Ale to był dopiero początek. Już zawsze były jakieś sms od niej jakieś połączenia . Mi mówił że nie ma czasu mi odp. bo jest w pracy zajęty a jej odp cały czas.!! I oczywiście co ja chciałam żeby mi powiedział prawdę to on twierdził ze to tylko koleżanka!!! Żebym dała spokój obiecywał że nie będzie pisał a pisał dalej. Nie mogłam spać jeść ciągle te kłamstwa i to wszystko czułam się tragicznie . Zadzwoniłam do tej s..ki żeby dała nam spokój a ona szybciutko pożaliła się mojemu a on zamiast już zrozumieć to jeszcze potrafił mnie wyzwać zrównać z ziemią że jestem psychiczna i wogle ze powinnam się leczyć. i Dalej to ciągnęłam odzywaliśmy się do siebie raz było dobrze ale n dalej się zastanawiał czy chce być ze mną.

KOCHANKA NA GWIAZDKĘDrukuj

Zdradzona przez męża24 grudnia 2010r. Mój mąż Marcin od pewnego czasu chodził zamyślony, nieobecny i podenerwowany, ale tego dnia był jakby bardziej przybity, rozdrażniony i błądził gdzieś daleko myślami. Ściskał w dłoni telefon, który co chwilę sygnalizował nadejście nowego smsa. Wieczór wigilijny spędzaliśmy u mojej rodziny. Kiedy dzieliliśmy się opłatkiem mąż zdobył sie jedynie, by życzyć mi szczęścia, to tyle. Powiedziane w taki sposób, jakby mówił będziesz zdana na siebie, musisz sobie radzić. Przy stole moją uwagę przykuły jego spojrzenia w moją stronę, jego smutne oczy już wtedy chciały mi coś powiedzieć, coś czego podświadomie nie chciałam nigdy usłyszeć. Po kolacji wcześnie położył się spać, w tym czasie ja wylałam swoje smutki siostrze. Oczyszczona ze zmartwień,... jeszcze takich codziennych, obudziłam Marcina i wprost zapytałam co się dzieje... ... tu zaczął się mój koszmar. Usłyszałam... Mam kochankę, od jakiegoś miesiąca i chyba coś do niej czuję... takich słów nikt nie chce usłyszeć, nawet wtedy gdy coś podejrzewa, ma nadzieję, że to tylko jego wymysł. Tak było i ze mną. Niemal od początku ich znajomości targały mną przypuszczenia, że może mieć romans. Choć zaraz tłumaczyłam sobie, że mój mąż nie pozwoliłby sobie na coś takiego. Jesteśmy małżeństwem od przeszło 11 lat ( pobraliśmy się mając zaledwie 18 i 19 lat) Przez tak długi okres wspólnego życia można dobrze poznać człowieka. Widziałam, że Marcin zachowuje się inaczej niż zwykle, przynosił służbowy telefon, przesiadywał przed komputerem, często korzystał ze skrzynki e-mail , czego dotychczas nie robił. Kilka razy kładliśmy się wspólnie spać, po czym kiedy ja zasypiałam, on ponownie siadał do komputera. I jeszcze sex, który może nie był tak namiętny jak kilka lat temu, ale był średnio 3,4 razy w tygodniu, z którego jak mi się wydawało mieliśmy wspólne zadowolenie, nagle mój mąż przestał mieć na niego ochotę. Przez ten miesiąc kochaliśmy się może 4 razy. Szybko zasypiał, Marcin nigdy nie był wylewny w uczuciach, to ja musiałam inicjować wszelkie pocałunki, przytulanie i okazywanie uczuć. Zawsze mówiłam otwarcie czego oczekuję i pragnę, a on twierdził, że nie potrafi okazywać uczuć. Mówił tylko, że mnie kocha...musiało mi wystarczyć. Po tych 11 latach i ja przestałam okazywać swoje uczucia, sądząc, że mu ich zabraknie, a wtedy to on będzie o nie zabiegał. Jakże się pomyliłam,..., oszem zaczął zabiegać , ale u innej. Okazało się, że w listopadzie, gdy wyjechał na tydzień do innego miasta, wybrał się z kolegami do knajpy na piwo, wtedy zjawiła się ona( Aldona P.F.), poprosiła go o taniec i tak to się zaczęło. Przysiadł się do jej stolika, odprowadził do domu, wziął numer telefonu. Po tym wieczorze pozostawali w ciągłym kontakcie telefonicznym do 5 grudnia, kiedy to Marcin ponownie wyjechał. Ona również przyjechała do tego miasta. Spotkali się jednego wieczora, następnego wylądowali w hotelu. Kochali się... bez zabezpieczenia, ponieważ Aldona nie lubi robić tego w prezerwatywie. 25 grudnia 2010r. Do naszego mieszkania wróciliśmy wspólnie. Założenie było takie, by spakował się i nigdy nie wracał. Jednak głęboko w sercu czułam, że tego nie chce, że musimy uporać się z tym wspólnie, że nie możemy zaprzepaścić 11 lat naszego zycia. Tak mocnych fundamentów nie może zniszczyć miesięczny romans. Długo rozmawialiśmy. Bez nerwów, na spokojnie, no może nie zupełnie, bo trochę łez wylałam, ale nie było krzyku, awantury. Próbowalam zrozumieć, nawet nie potrafiłam złościć się na Marcina. Widziałam w jego oczach smutek. Zadawałam mnóstwo pytań, na które uzyskiwałam mam nadzieje szczere odpowiedzi. I tak dowiedziałam się, że jego kochanką została 31 letnia mężatka z Warszawy. Chce wziąć rozwód z mężem, ponieważ ją zdradził i nie potrafi mu wybaczyć, pomimo, że mąż chce naprawiać ich związek. Ma sześcioletnią córkę.J est w tej chwili bezrobotna (utrzymuje ją bogaty mąż) choć jest jakąś artystką , zajmuje się grafiką. Marcin nie był w stanie powiedzieć dokładnie czym dotychczas zajmowała się, ponieważ jest to zupełnie obcy mu temat. Nie próbował go zgłębiać. Mówił, że jest inna, bezpośrednia, zakręcona i to go urzekło. Bolały mnie wyznania Marcina, ale chciałam słuchać dalej, by móc poukładać sobie wszystko w głowie, więc mówił... Oprócz spotkań tych na wyjeżdzie, były i takie specjalnie zainicjonowane. Pierwsze 17 grudnia, kiedy pojechał do Warszawy( niby w sprawach służbowych) ,a tak naprawdę spędził u niej dzień. Kolejne 22 grudnia, odwiedził ją przed i po służbowym spotkaniu. Trzykrotnie doszło między nimi do zbliżenia. Twierdził jednak, że zupełnie nie pociągała go, więc nie był w stanie do końca sprawdzić się jako mężczyzna. Bardzo chciałam wiedzieć jak wygląda kobieta, która zrujnowała mój spokój ducha i poczucie bezpieczeństwa jakie dotychczas otrzymywałam od męża. Marcin pokazał mi jej zdjęcie, które od niej otrzymał i co zobaczyłam ...nie kłamał mówiąc, że niczym nie wyróżnia się, jest przeciętna. Nawet nie jest w jego typie, więc jak do tego doszło... Chyba już zawsze będę zadawać sobie to pytanie, bo Marcin nie umie mi jednoznacznie na nie odpowiedzieć. Twierdził, że oddalilismy się od siebie. Już nie mamy o czym rozmawiać jak dawniej. Mijamy się w domu. W jego odczuciu nie układało nam sie od jakiegoś roku. Może miał rację, że mało rozmawialiśmy w ostatnim czasie, tylko, że ja kiedyś byłam straszną gadułą, co wzbudzało u niego złość. Tak naprawdę od roku nasza sytuacja materialna i mieszkaniowa ustabilizowała się. Czy to, że zaczęliśmy mieć więcej spokoju, a mniej trosk oddaliło nas od siebie? A może fakt, że ciężko pracuję i nie mam tyle czasu tylko dla niego? Wiedziałam już napewno czego chce. Chciałam wybaczyć. Nie mogłam dopuścić, by 11 lat wspólnego życia i tego co przez ten okres między nami powstało tak poprostu zakończyć. Mój mąż niestety nie ułatwiał mi trwania w tej decyzji. Co prawda twierdził, że chce być ze mną, ale nie może obiecać mi, że skończy z nią rozmawiać, tak z dnia na dzień. Tego dnia wydarzyło się coś jeszcze, czego nie potrafię zrozumieć. Po wielogodzinnej rozmowie Marcin podszedł do mnie, przytulił, pocałował, poczułam wtedy jak narasta w nas podniecenie i pożądanie. Kochaliśmy się, było naprawde wspaniale. Zapomniane już uczucie powróciło. Było w tym tyle namiętności. Chciałam, by obejmował mnie bez końca, w jego ramionach czułam się jak mała dziewczynka, bezpiecznie. Od zawsze tak było, przy nim nie mogło spotkać mnie nic złego, był moją i tylko moją "tarczą". Ktoś może pomyśleć przytulanie, sex w takiej chwili, to niedorzeczne. Ja też tak myślałam, kiedy rozważałam hipotetycznie tylko moje zachowanie w podobnej sytuacji, to nie było miejsca na taką reakcję. Niestety mój mąż wieczorem musiał do niej jeszcze zadzwonić. Wyszedł z domu, nie było go chyba ok. godziny. Miał jej powiedzieć, że będziemy naprawiać nasz związek. Czy to zrobił?.. niewiem. Dziewczyna nie dała za wygraną, powiedziała mu , że go kocha i chce z nim być. 26 grudnia 2010r. Mój mąż utwierdził mnie w przekonaniu, że chce być ze mną. Ponownie udowodnił mi, że jestem dla niego atrakcyjna, jeśli wiecie co mam na myśli. Godziny upływały nam na rozmowach, przerywanych na krótkie chwile czułości. I znów, kiedy już sądziłam, że będzie dobrze Marcin wychodzi z domu, by zadzwonić do niej. Mówi , że nie chce mnie już oszukiwać, że chce bym znała prawdę. Powtarza, że nie zrezygnuje z rozmów z nią. Postanawia wyprowadzić się z domu. Twierdzi, że potrzebuje tego ponieważ musi wszystko przemyśleć. Co za upokorzenie, czy miałam go prosić, by tego nie robił? A może żle zrobiłam pozwalając mu zostać, może trzeba było wyrzucić go z domu? Długo myślałam nad tym , czy podjęłam słuszną decyzję. Przecież ich związek, wiem to napewno, nie miałby żadnych szans na przetrwanie. To dwa różne światy są. Nic by ich nie łączyło, ani praca, ani sposób bycia i życia, nic. Natomiast dzielić mogłoby wiele. Sam fakt, że ma córkę, Marcin nie lubi dzieci, myślę, że nie mógłby podjąć takiego wyzwania jak wychowywanie obcego dziecka. Do własnego syna ma mało cierpliwości, a przecież Go kocha. Poruszyliśmy z mężem ten temat, dlatego o tym wspominam, potwierdziłby pewnie te słowa, ...jeśli szczerze opowiadał o ich relacjach. Myślę, że gdybym to ja kazała mu wyprowadzić się z domu, to po krótkim czasie wróciłby skruszony do mnie. Wtedy to ja "rozdawałabym karty", a może do tego czasu umiałabym już żyć bez niego. Nie zrobiłam tego, wybrałam trudniejszą dla mnie drogę. Do dziś zadaję sobie pytanie, czy tym samym nieprzedłużam w czasie tego, co nieuniknione, czy nie skazuję się na dłuższe cierpienie, a ból jest ogromny. 27 grudnia 2010r. Zaplanowany miałam na ten dzień wyjazd do siostry, gdzie nasz syn miał pozostać na czas ferii świątecznych. Kiedy wychodziłam z mieszkania Marcin leżał na kanapie. Stało się, wróciłam do pustego mieszkania. Wchodząc po schodach miałam jeszcze nadzieję, że zmienił zdanie, że czeka na mnie... nie czekał. Zamknęłam drzwi na klucz, wyjęłam go z zamka, tak aby mógł otworzyć je od zewnątrz, gdyby zdecydował się wrócić, a ja byłabym w tym momencie pod prysznicem, bądź gdybym spała. Zasnąć długo nie mogłam, kiedy położyłam się w pustym łóżku coś we mnie pękło, płakałam, krzyczałam z bólu, Przez cały dzień nosiłam maskę na twarzy, kryłam cierpienie przed napotkanymi osobami. Teraz kiedy zostałam sama ze swoimi myślami uświadomiłam sobie, że już nigdy nie będzię jak dawniej. Nawet gdyby Marcin wrócił, już zawsze między nami będzie stała ona. Wybaczyć można, myślę, że czas naprawdę goi rany, zostaje jednak blizna, która nie pozwala zapomnieć o kontuzji. Ona już zawsze będzie taką blizną, już zawsze będziemy ją rozpamiętywać. A jeśli nie wróci.. ta myśl jeszcze bardziej pogłębiła moją rozpacz. Uświadomiłam sobie, że możemy już nigdy nie usiąść do wspólnego obiadu, nie zrobimy razem zakupów, nie zadzwoni do mnie, by zapytać, czy dotarłam do pracy. Taka nasza codzienność może już nigdy nie powtórzyć sie. Poczułam taką samą pustkę, jak wtedy gdy umarła moja mama. Płakałam jeszcze większymi łzami. 28 grudnia 2010r. Rano poszłam do pracy. Znajomi nie pozwalali mi zapomnieć o moich troskach. Niczego nieświadomi podejmowali rozmowy o moim mężu, planach. Pytali jak spędziłam świeta. Kłamałam, uśmiechałam się, marzyłam o tym, by znaleźć się w domu. Wieczorem postanowiłam utopić swoje smutki w alkoholu. Zadzwoniłam do Marcina. Szybko tego pożałowałam. Był oschły, nie chciał rozmawiać. Domyśliłam się, że są razem. I znów przepłakałam pół nocy. Moje przypuszczenia były uzasadnione, potwierdził to mąż w późniejszym terminie .Opowiedział mi o wydarzeniach tego wieczora. Otóż, pojechał do Warszawy z zamiarem zakończenia ich romansu, jednak na miejcu zabrakło mu silnej woli, spędził u niej noc, pomimo podjętej próby, ze współżycia kolejny raz nic nie wyszło, ale to chyba nie jest dla mnie najważniejsze. Większy ból sprawia fakt, że jeszcze raz do niej pojechał, że przytulał ją, tak jak mnie przytula. Na tę chwilę był przekonany, że to z nią chce być . 29 grudnia 2010r. Obudziłam się dopiero ok. godz. 15.00. Towarzyszył mi straszny ból głowy. Zrozumiałam, że alkohol nie jest dobrym rozwiązaniem. Po chwili zadzwonił Marcin. Oświadczył, że podjął decyzje i chciałby spotkać się ze mną, ale nie dzisiaj, chciał poczekać do jutra. Umówiliśmy się na godz 7.00 rano, po moim powrocie z pracy. Było dla mnie zrozumiałe, że chce odejść. Ktoś, kto chce wrócić robi to od razu, nie zapowiada się na następny dzień. Choć dawał mi jeszcze złudną nadzieję dzwoniąc wieczorem, tylko po to by zapytać czy dotarłam do pracy. Kilka godzin póżniej napisał smsa, w którym życzył dobrej nocy. Tym samym zasiał ziarno niepewności, nadziei. Nie mniałam dobrej nocy, była długa, pełna skrajnych emocji. W głowie miałam ogrom sprzecznych myśli. 30 grudnia 2010r. Przyszedł. Usiadł przy stole, zapalił papierosa i oznajmił, że tego nie widzi, że z pewności ja nie będę w stanie mu tego wybaczyć, że będę chciała odpłacić mu tym samym, więc i tak nie uda się naprawić tego związku. Nie powiedział, że chce odejść, nie wprost. Czy nie miał tyle odwagi, czy też nie chciał tego? I znów wspomniał o niej, kolejny raz podkreślił, że nie będzię mógł zagwarantować mi tego, że przestanie z nią rozmawiać. Tym samym ponownie nie potrafił określić się, powiedzieć jak chce dalej żyć. Nie podjął żadnej decyzji, był zagubiony. Mój mąż zawsze zrównoważony, który dotąd stąpał twardo po ziemi, który miał wyznaczone priorytety, który wszystko dokładnie z wyprzedzeniam planował, teraz zachowywał się jak zagubione dziecko. Stanęło na tym, iż Marcin pomieszka jeszcze sam, nie pamiętam kto wyszedł z taką propozycją, chyba on. Poprosiłam jedynie, by nie zostawiał mnie samej w noc sylwestrową. Planowaliśmy ją jeszcze przed świętami, mieliśmy pójść do znajomych. Nie chciałam być sama, a nie wybrałabym się nigdzie bez niego. Byliśmy umówieni. Około godz.11.00 zadzwonił telefon. To był Marcin, powiedział, że właśnie z nią skończył, że chce być ze mną. Poprosił bym przyjechała po niego. Zapewniał, że nie będą rozmawiać. Twierdził, że gdyby nawet do niej zadzwonił, to ona nie odbierze, ponieważ wycofuje się skoro on podjął decyzję o powrocie do domu. Miała być obrażona. Do domu wracaliśmy w ciszy. Nie cieszyłam się, byłam pełna obaw, czy za chwilę nie powie mi, że źle zrobił, że nie może być ze mną. Cały dzień leżeliśmy w łóżku, rozmawialiśmy, poraz kolejny usłyszałam słowa, które raniły, był szczery, opowiadał wszystko ze szczegółami. Potrzebował zrzucić ten ciężar, a potrzebowałam znać prawdę, by szybciej przyszło wybaczenie. Jestem twarda, zniosę to, tak myślałam. Najtrudniej jednak poradzić sobie ze łzami, które płynęły z jego oczu, a które były wyrazem żalu po utraconym romansie...wiem o tym. 31 gudnia 2010r. Rankiem obudził mnie Marcin i oznajmił, że musiał wysłać do niej smsa z życzeniami. Odpisała. Przeraził mnie wyraz jego oczu, zupełny obłęd, był przygnębiony, nie wiedział co ze sobą zrobić. To nie był mój mąż. Poradziłam, by udał się do psychiatry, by z kimś porozmawiał. Już wczesną jesienią mówił że ma "doła", był przybity, rozważał taką ewentualność. Teraz depresję widać był gołym okiem. Skąd u niego taka reakcja? Czy stało się tak dlatego, że w głębi duszy mąż jest naprawdę dobrym, uczciwym człowiekiem i nie radził sobie z tą tajemnicą? Czy ten romans mógł wywołać u niego takie obciążenie emocjonalne? Czy może żałuje swej decyzji? Ale co ze mną jak długo wytrzymam? Zastanawiam się skąd we mnie tyle siły było, przecież to on mnie zdradził, zawiódł moje zaufanie, to ja powinnam potrzebować pomocy specjalisty. Poradzę sobie, muszę. Znaleźliśmy panią doktor, która zgodziła się na popołudniowe spotkanie . Zawiozłam go na nie, a sama czekałam w samochodzie. I znów pojawił się strach, przecież rozmowa może potoczyć się tak, że zrozumie, iż nie chce ze mną być. Wrócił po godzinie. Nie chciał opowiadać o spotkaniu, a ja nie pytałam. Powiedział tylko, że pani doktor była pod wrażeniem mojej osoby, chciała mnie zobaczyć. Był spokojnieszy, zrzucił ciężar. Planował dobrze bawić się ze mną na zabawie sylwestrowej, na ile to możliwe, oczywiście. Nadszedł czas, by szykować się do wyjścia. Brałam prysznic, gdy Marcin wszedł do łazienki. Zapytał, czy może do niej zadzwonić. Okazało się, dostał od niej sma, o treści sugerującej, że chce popełnić samobójstwo. Wcześniej pisała, że opowiedziała mężowi o ich romansie i doszło do awantury, rękoczynów. Skąd tyle emocji u ludzi mających sporządzony pozew rozwodowy? Jaki cel miało to wyznanie ? Czyżby chciała wzbudzić zazdrość męża, to znaczyłoby, że nie był to koniec ich związku, jak zapewniała Marcina. Marcin kilkakrotnie dzwonił, jednak ona nie odbierała. Zaalarmowaliśmy odpowiednie instytucje. Czekaliśmy, wspólnie martwiąc się o jej zdrowie. Marcin, ponieważ nie mógłby żyć ze świadomością swojej winy. Ja, gdyż nie mogłabym patrzeć na jego cierpienie. Tak, jak przypuszczałam, była to próba zwrócenia na siebie uwagi, w pracy często spotykam się z podobnymi przypadkami. W perfidny sposób postanowiła popsuć nam wieczór, bo przecież to ona miała spędzić go z Marcinem. Sylwester nie do końca można uznać za udany, trudno, żeby było inaczej, ale w Nowy Rok wkroczyliśmy wspólnie. Był to nasz nowy początek. Nowy Rok i kolejne dni Mój mąż nadal odczuwa potrzebę, by wysłać do niej smsa, robi to. Następnego dnia twierdzi, że pierwszy nie zadzwoni do niej. Niestety od niej otrzymuje smsy na które odpisuje .Ona wydzwania, a on odbiera. 3 stycznia ona dzwoni po to, by pochwalić się, że będzie godzić się z mężem, że będą chodzić na terapie. Kolejnego dnia upija się i znów pisze, dzwoni. 5 stycznia 2011 r. Marcin odzwania, znowu rozmawiają. Niewytrzymuję tego, czuję, że długo nie dam rady tak żyć. Odnoszę wrażenie, że dla mojego męża jest to komfortowe rozwiązanie. Z żoną nadal tworzyć związek, a z kochanką oficjalnie utrzymywać kontakt, bo przecież nie chce mieć już więcej tajemnic. Pierwszy raz wybucham gniewem. Mówię o swoim bólu. Tłumaczy mi, że to się skończy, że ich rozmowy są chłodne. Kolejne dni... Prawdopodobnie kilka dni ze sobą nie rozmawiali. Powoli wraca mój spokój ducha. Jeszcze nie potrafię śmiać się. Nie umiem przeżyć dnia bez przemyśleń o tym co było, a co dopiero nastąpi. Rozważam różne scenariusze. Nie wiem co przyniesie następny dzień. Poukładane dotąd życie stało się wielką zagadką. Tylko ból nie przechodzi, zastanawiam się, czy jest to wogóle możliwe. Jest mi żal dawnego życia, życia bez zdrady, życia w zaufaniu jakim dażyłam męża. Najbardziej brakowało będzie właśnie zaufania, poczucia, że jestem ta jedna jedyna. Mieliśmy naprawde wspaniałe relacje. Dotychczas byliśmy w stanie opowiadać sobie o flirtach, o zainteresowaniu naszą osobą u płci przeciwnej, bawiliśmy się tym ufając sobie. To nie powróci. Mam poczucie wiekiej straty, straty czegoś pięknego, niepowtarzalnego, nie umiem ubrać tego w słowa. Czuję się oszukana, boli, że byłam oszukiwana przez ten cały czas. Boli myśl, że w każdej chwili, gdy zostwiłam go samego w domu, choćby idąc na zakupy on dzwonił do niej leżąc na naszej kanapie. Boli myśl, że leżąc obok mnie myślał o niej, zastanawiał się jak wyglądało będzię ich spotkanie i czy umiałby związać się z nią zostawiając mnie. Jak z tym żyć? Teraz zastanawiam się, czy kiedyś potrafiła będę uwierzyć w jego słowa. Martwi mnie to, bo jestem pewna, że chce z nim być, że kocham, że chcę wybaczyć. Dzisiaj nie ma go obok mnie. Musiał ponownie wyjechać do tego miasta gdzie wszystko się zaczęło. Pojedzie tam jeszcze kilka razy. Chcę wierzyć, że do domu wracał będzie z czystym sumieniem. Niestety nadal ona pisze, a on dzwoni, by podzielić się, tym co wydarzyło się w ich życiu. Tym samym rana, która z dnia na dzień zabliźnia się otwierana jest na nowo. Oglądałam w telewizji pewien program, gdzie wypowiadała się jakaś wróżka. Mówiła, że ten rok będzie ciężki dla znaków wodnych, jeżeli chodzi o partnerstwo, będzie dużo rozwodów, tak mówią gwiazdy. Jestem zodiakalnym rakiem. Miała rację, będzie ciężki. Ja jednak nadal wierzę, że nie dołączymy do statystyk rozwodowych. To nie gwiazdy decydują o naszym losie, to my sami. Czy prawdą jest, że "Cierpliwość jest codzienną formą miłości",bo jeśli tak, to kocham całym sercem , a może tylko "Cierpliwość to łagodna forma rozpaczy uchodząca za cnotę"... ?

Zdradzilem kobiete ,zone i matke naszego synaDrukuj

Zdradziłam/Zdradziłem/Mam romansWitam wszystkich zainteresowanych moja historia zdrady a raczej jej finalem.Mam 38lat i jestem z zona od 10 lat z czego 1,5 roku spotykalem sie z 21 letnia dziewczyną.Nie wiem tak naprawde od czego zacząć, to wszystko jest takie ciężkie do wytłumaczenia w paru zdaniach.Nasz zwiazek rozpocząl sie( mowa o zonie) bardzo ostrożnie ,przynajmniej z mojej strony poniewaz zobaczyłem w niej od pierwszego momentu kobiete z którą nagle zapragnąłem ułożyc sobie życie ,dziwne uczucie ale piekne i niezapomniane.Bałem się zrobic jakis nagły ruch w jej kierunku aby się nie spłoszyła i nie uciekła poprostu.Na szczescie tak się nie stało bo ona była bardziej zdecydowana w tej znajomosci i te delikatne sytuacje ktorych ja sie obawialem (sprawy intymne tez w ten pakiet wchodziły) rozwiązywała sama.Wszystko płyneło w naszym związku idealnie nie pamietam żeby wydazyło się coś niemiłego w czasie pierwszych 5 lat ,przynajmniej nic takiego co warto by pamietać.Ten cały okres moje uczucie do niej rosło z miesiaca na miesiac aż doszedłem do wniosku jak bardzo ją pokochałem, ta swiadomosc dawała mi moc do roznych trudnych często decyzji zyciowych.To kobieta z mocnym charakterem , zawsze mi imponowała charyzmą i do tego te piekne i wypełnione inteligencją oczęta ...ach ciezko sie pisze.Staralismy sie o dziecko ,2 lata prób i w koncu sie udało ...syn Eryk mój cudowny chłopak.Wzielismy spontaniczny slub bez rodziny ,znajomych poprostu pojechalismy do urzędu i zrobiliśmy to.Było cudownie w czasie ciaży (pieknie wygladała z brzuszkiem w ogrodniczkach,jak folksdeutch na oktoberfest:)) i po narodzinach.Po jakis 2 i pół roku coś sie zmieniło , tak mi się wydawało lub wydaje teraz.Miałem wrażenie ze zostałem odsuniety na bok w tej rodzinie i nie jestem już tym kochanym facetem tylko mężem od którego oczekuje sie spełniania obowiązków rodzinnych i nic poza tym.Zaczęly sie nieprzyjemne mysli czy tak ma wygladac teraz moje zycie ,czy ta miłosc sie skonczyla i dalej jest tylko szare zycie.Bardzo sie myliłem bo nie wymagałem od siebie zbyt wiele.Tak płyną czas i nic sie nie zmieniało było coraz gorzej a do tego moja firma ktorą lata budowałem popłyneła na dno.Nadzszedł czas na zmiany,zmiany na lepsze tak myślałem.W roku w którym splajtowala firma poznalem młoda 23 letnia dziewczynę przy okazji wyjazdu i stało sie...odbiło mi ,poczułem że jestem interesujacym mezczyzna i moje ego skoczylo na nowo w niebo.To był poczatek koszmaru dla mojej Ani(zony) korespondowałem z tą dziewczyna do momentu kiedy wyszło wszystko na jaw.Skonczylem ta znajomosc ale nie na dlugo bo spodobało mi się że kobiety tak na mnie patrza ,ze daje im satysfakcje z przebywania w moim towarzystwie (wirtualnie przewaznie poza 2 spotkaniami na zywo ktore nie skonczyły sie łożkiem) dlatego dalej szukałem i znalazłem kobietę dojżała 32 lata w trakcie rozwodu i było podobnie jak za pierwszym razem...odpłynąłem.Spotkałem sie z nia raz...odleglosc była zabójcza.Spotkanie miłe i szło w kierunku intymnym ale jak przyszło co do czego cos sie stało ze mną ...nie mogłem tego zrobic moj organizm powiedział NIE!!!Totalne zaskoczenie ale teraz myśle że chociaż tyle dobrego z tego złego.Ta znajomość tez została odkryta przez moja żonę i było ciężko...ciężko dla mojej żony bo w awanturach podnosilem na na nią ręke...byłem wsciekły że weszyła i przeszkadzała mi w tym.Masakra...to nie byłem ja to był jakis beznadziejny gość ktoremu odbiło ,zachowywałem sie jak wariat a raczej furiat.Zona cierpiała strasznie i teraz dopiero to wiem...wiem co czuła, to nie wyobrażalny ból , ból ktory idzie od wnetrza czlowieka i dusi.Po zerwaniu kontaktu z tamta kobieta przyszedł czas na 21 letnią dziewczyne.To już było częste spotykanie sie i sex ...k...wa jak mogłem po tym wszystkim...jak???!!!Ania to odkryła i walczyła o mnie , po tym wszystkim jeszcze walczyła ...matko co ja jej zrobiłem a ona dalej walczyła jak mogła tylko.Nic do mnie nie docierało ,nic kompletnie.Wyprowadzilem sie z domu i pomieszkiwalem z ta dziewczyna przez jakis czas.W tym czasie zona zaczela szukac na portalach towarzyskich mezczyzn...to dało początek mojej zmianie...zwariowałem i z czasem doszło do mnie co się stało i co tracę.Spotkała sie z 3 facetami a teraz pisze z jakims 40-latkiem i wiem ze jest jej miło bo sama mi o tym mówiła i niestey miałem okazje czytac jej korespondencje do niego ...to było straszne ,to mnie zwaliło z nóg.Nie przewidziałem tego ,stało sie moja żona juz nie chce być ze mną...chce juz kogos innego bo jak twierdzi nie kocha juz mnie ,odkochała sie.Zacząłem szalec i robic same durne rzeczy jak np. grozic ze ich nakryje na spotkaniu(dowiedzialem sie o nim poniewaz zona juz z niczym sie nie kryła bo i po co) i goscia z...e.Zalozne zachowanie i tylko pogarszam swoja sytuacje ale nie moge zapanowac nad emocjami,czuje lub raczej poczułem w koncu co narobiłem i i wpadłem w panikę tak jakbym sie przebudzil.To jest najgorszy moment w moim życiu jestem potworem który wyzadzil kochanej osobie tak wielką krzywde i teraz mam za swoje tylko ze juz nie mam sznasy tego naprawic i to mnie przytłacza.Będę tą świadomość nosił do końca życia bez możliwosci odkupienia swojej winy...czuje sie jak mły wystraszony chłopiec.CHCE WRÓCIC DO MOJEJ ŻONY!!!!!Co robic czy jest sens walczyc skoro tyle złego wyrzadziłem i ma teraz osobę z którą pisze co wieczór a ja wywołuje u niej tylko irytacje.Powiedziała że mam jej dac miesiąc ale myślę że to tylko słowa nic nie znaczące i chce spokoju na ten czas żeby wymyśleć jak sie mnie skutecznie pozbyć na resztę życia.Proszę o jakiekolwiek komentarze i dziekuje z góry za nie.