Zdrada - portal zdradzonych - News: KOCHANKA NA GWIAZDKĘ

Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj siÄ™

Nie możesz się zalogować?
PoproÅ› o nowe hasÅ‚o

Ostatnio Widziani

Crusoe
# poczciwy00:13:16
bardzo smutny00:14:55
A-dam00:47:09
Koralina01:48:33

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Zraniona378
08.03.2024 12:35:50
Bo cały wpis się nie zmieścił

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proÅ› o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to CiÄ™ zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.RozmawiajÄ…c nie koncentruj siÄ™ na sobie.
33.Nie poddawaj siÄ™.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

KOCHANKA NA GWIAZDKĘDrukuj

Zdradzona przez męża24 grudnia 2010r. Mój mąż Marcin od pewnego czasu chodził zamyślony, nieobecny i podenerwowany, ale tego dnia był jakby bardziej przybity, rozdrażniony i błądził gdzieś daleko myślami. Ściskał w dłoni telefon, który co chwilę sygnalizował nadejście nowego smsa. Wieczór wigilijny spędzaliśmy u mojej rodziny. Kiedy dzieliliśmy się opłatkiem mąż zdobył sie jedynie, by życzyć mi szczęścia, to tyle. Powiedziane w taki sposób, jakby mówił będziesz zdana na siebie, musisz sobie radzić. Przy stole moją uwagę przykuły jego spojrzenia w moją stronę, jego smutne oczy już wtedy chciały mi coś powiedzieć, coś czego podświadomie nie chciałam nigdy usłyszeć. Po kolacji wcześnie położył się spać, w tym czasie ja wylałam swoje smutki siostrze. Oczyszczona ze zmartwień,... jeszcze takich codziennych, obudziłam Marcina i wprost zapytałam co się dzieje... ... tu zaczął się mój koszmar. Usłyszałam... Mam kochankę, od jakiegoś miesiąca i chyba coś do niej czuję... takich słów nikt nie chce usłyszeć, nawet wtedy gdy coś podejrzewa, ma nadzieję, że to tylko jego wymysł. Tak było i ze mną. Niemal od początku ich znajomości targały mną przypuszczenia, że może mieć romans. Choć zaraz tłumaczyłam sobie, że mój mąż nie pozwoliłby sobie na coś takiego. Jesteśmy małżeństwem od przeszło 11 lat ( pobraliśmy się mając zaledwie 18 i 19 lat) Przez tak długi okres wspólnego życia można dobrze poznać człowieka. Widziałam, że Marcin zachowuje się inaczej niż zwykle, przynosił służbowy telefon, przesiadywał przed komputerem, często korzystał ze skrzynki e-mail , czego dotychczas nie robił. Kilka razy kładliśmy się wspólnie spać, po czym kiedy ja zasypiałam, on ponownie siadał do komputera. I jeszcze sex, który może nie był tak namiętny jak kilka lat temu, ale był średnio 3,4 razy w tygodniu, z którego jak mi się wydawało mieliśmy wspólne zadowolenie, nagle mój mąż przestał mieć na niego ochotę. Przez ten miesiąc kochaliśmy się może 4 razy. Szybko zasypiał, Marcin nigdy nie był wylewny w uczuciach, to ja musiałam inicjować wszelkie pocałunki, przytulanie i okazywanie uczuć. Zawsze mówiłam otwarcie czego oczekuję i pragnę, a on twierdził, że nie potrafi okazywać uczuć. Mówił tylko, że mnie kocha...musiało mi wystarczyć. Po tych 11 latach i ja przestałam okazywać swoje uczucia, sądząc, że mu ich zabraknie, a wtedy to on będzie o nie zabiegał. Jakże się pomyliłam,..., oszem zaczął zabiegać , ale u innej. Okazało się, że w listopadzie, gdy wyjechał na tydzień do innego miasta, wybrał się z kolegami do knajpy na piwo, wtedy zjawiła się ona( Aldona P.F.), poprosiła go o taniec i tak to się zaczęło. Przysiadł się do jej stolika, odprowadził do domu, wziął numer telefonu. Po tym wieczorze pozostawali w ciągłym kontakcie telefonicznym do 5 grudnia, kiedy to Marcin ponownie wyjechał. Ona również przyjechała do tego miasta. Spotkali się jednego wieczora, następnego wylądowali w hotelu. Kochali się... bez zabezpieczenia, ponieważ Aldona nie lubi robić tego w prezerwatywie. 25 grudnia 2010r. Do naszego mieszkania wróciliśmy wspólnie. Założenie było takie, by spakował się i nigdy nie wracał. Jednak głęboko w sercu czułam, że tego nie chce, że musimy uporać się z tym wspólnie, że nie możemy zaprzepaścić 11 lat naszego zycia. Tak mocnych fundamentów nie może zniszczyć miesięczny romans. Długo rozmawialiśmy. Bez nerwów, na spokojnie, no może nie zupełnie, bo trochę łez wylałam, ale nie było krzyku, awantury. Próbowalam zrozumieć, nawet nie potrafiłam złościć się na Marcina. Widziałam w jego oczach smutek. Zadawałam mnóstwo pytań, na które uzyskiwałam mam nadzieje szczere odpowiedzi. I tak dowiedziałam się, że jego kochanką została 31 letnia mężatka z Warszawy. Chce wziąć rozwód z mężem, ponieważ ją zdradził i nie potrafi mu wybaczyć, pomimo, że mąż chce naprawiać ich związek. Ma sześcioletnią córkę.J est w tej chwili bezrobotna (utrzymuje ją bogaty mąż) choć jest jakąś artystką , zajmuje się grafiką. Marcin nie był w stanie powiedzieć dokładnie czym dotychczas zajmowała się, ponieważ jest to zupełnie obcy mu temat. Nie próbował go zgłębiać. Mówił, że jest inna, bezpośrednia, zakręcona i to go urzekło. Bolały mnie wyznania Marcina, ale chciałam słuchać dalej, by móc poukładać sobie wszystko w głowie, więc mówił... Oprócz spotkań tych na wyjeżdzie, były i takie specjalnie zainicjonowane. Pierwsze 17 grudnia, kiedy pojechał do Warszawy( niby w sprawach służbowych) ,a tak naprawdę spędził u niej dzień. Kolejne 22 grudnia, odwiedził ją przed i po służbowym spotkaniu. Trzykrotnie doszło między nimi do zbliżenia. Twierdził jednak, że zupełnie nie pociągała go, więc nie był w stanie do końca sprawdzić się jako mężczyzna. Bardzo chciałam wiedzieć jak wygląda kobieta, która zrujnowała mój spokój ducha i poczucie bezpieczeństwa jakie dotychczas otrzymywałam od męża. Marcin pokazał mi jej zdjęcie, które od niej otrzymał i co zobaczyłam ...nie kłamał mówiąc, że niczym nie wyróżnia się, jest przeciętna. Nawet nie jest w jego typie, więc jak do tego doszło... Chyba już zawsze będę zadawać sobie to pytanie, bo Marcin nie umie mi jednoznacznie na nie odpowiedzieć. Twierdził, że oddalilismy się od siebie. Już nie mamy o czym rozmawiać jak dawniej. Mijamy się w domu. W jego odczuciu nie układało nam sie od jakiegoś roku. Może miał rację, że mało rozmawialiśmy w ostatnim czasie, tylko, że ja kiedyś byłam straszną gadułą, co wzbudzało u niego złość. Tak naprawdę od roku nasza sytuacja materialna i mieszkaniowa ustabilizowała się. Czy to, że zaczęliśmy mieć więcej spokoju, a mniej trosk oddaliło nas od siebie? A może fakt, że ciężko pracuję i nie mam tyle czasu tylko dla niego? Wiedziałam już napewno czego chce. Chciałam wybaczyć. Nie mogłam dopuścić, by 11 lat wspólnego życia i tego co przez ten okres między nami powstało tak poprostu zakończyć. Mój mąż niestety nie ułatwiał mi trwania w tej decyzji. Co prawda twierdził, że chce być ze mną, ale nie może obiecać mi, że skończy z nią rozmawiać, tak z dnia na dzień. Tego dnia wydarzyło się coś jeszcze, czego nie potrafię zrozumieć. Po wielogodzinnej rozmowie Marcin podszedł do mnie, przytulił, pocałował, poczułam wtedy jak narasta w nas podniecenie i pożądanie. Kochaliśmy się, było naprawde wspaniale. Zapomniane już uczucie powróciło. Było w tym tyle namiętności. Chciałam, by obejmował mnie bez końca, w jego ramionach czułam się jak mała dziewczynka, bezpiecznie. Od zawsze tak było, przy nim nie mogło spotkać mnie nic złego, był moją i tylko moją "tarczą". Ktoś może pomyśleć przytulanie, sex w takiej chwili, to niedorzeczne. Ja też tak myślałam, kiedy rozważałam hipotetycznie tylko moje zachowanie w podobnej sytuacji, to nie było miejsca na taką reakcję. Niestety mój mąż wieczorem musiał do niej jeszcze zadzwonić. Wyszedł z domu, nie było go chyba ok. godziny. Miał jej powiedzieć, że będziemy naprawiać nasz związek. Czy to zrobił?.. niewiem. Dziewczyna nie dała za wygraną, powiedziała mu , że go kocha i chce z nim być. 26 grudnia 2010r. Mój mąż utwierdził mnie w przekonaniu, że chce być ze mną. Ponownie udowodnił mi, że jestem dla niego atrakcyjna, jeśli wiecie co mam na myśli. Godziny upływały nam na rozmowach, przerywanych na krótkie chwile czułości. I znów, kiedy już sądziłam, że będzie dobrze Marcin wychodzi z domu, by zadzwonić do niej. Mówi , że nie chce mnie już oszukiwać, że chce bym znała prawdę. Powtarza, że nie zrezygnuje z rozmów z nią. Postanawia wyprowadzić się z domu. Twierdzi, że potrzebuje tego ponieważ musi wszystko przemyśleć. Co za upokorzenie, czy miałam go prosić, by tego nie robił? A może żle zrobiłam pozwalając mu zostać, może trzeba było wyrzucić go z domu? Długo myślałam nad tym , czy podjęłam słuszną decyzję. Przecież ich związek, wiem to napewno, nie miałby żadnych szans na przetrwanie. To dwa różne światy są. Nic by ich nie łączyło, ani praca, ani sposób bycia i życia, nic. Natomiast dzielić mogłoby wiele. Sam fakt, że ma córkę, Marcin nie lubi dzieci, myślę, że nie mógłby podjąć takiego wyzwania jak wychowywanie obcego dziecka. Do własnego syna ma mało cierpliwości, a przecież Go kocha. Poruszyliśmy z mężem ten temat, dlatego o tym wspominam, potwierdziłby pewnie te słowa, ...jeśli szczerze opowiadał o ich relacjach. Myślę, że gdybym to ja kazała mu wyprowadzić się z domu, to po krótkim czasie wróciłby skruszony do mnie. Wtedy to ja "rozdawałabym karty", a może do tego czasu umiałabym już żyć bez niego. Nie zrobiłam tego, wybrałam trudniejszą dla mnie drogę. Do dziś zadaję sobie pytanie, czy tym samym nieprzedłużam w czasie tego, co nieuniknione, czy nie skazuję się na dłuższe cierpienie, a ból jest ogromny. 27 grudnia 2010r. Zaplanowany miałam na ten dzień wyjazd do siostry, gdzie nasz syn miał pozostać na czas ferii świątecznych. Kiedy wychodziłam z mieszkania Marcin leżał na kanapie. Stało się, wróciłam do pustego mieszkania. Wchodząc po schodach miałam jeszcze nadzieję, że zmienił zdanie, że czeka na mnie... nie czekał. Zamknęłam drzwi na klucz, wyjęłam go z zamka, tak aby mógł otworzyć je od zewnątrz, gdyby zdecydował się wrócić, a ja byłabym w tym momencie pod prysznicem, bądź gdybym spała. Zasnąć długo nie mogłam, kiedy położyłam się w pustym łóżku coś we mnie pękło, płakałam, krzyczałam z bólu, Przez cały dzień nosiłam maskę na twarzy, kryłam cierpienie przed napotkanymi osobami. Teraz kiedy zostałam sama ze swoimi myślami uświadomiłam sobie, że już nigdy nie będzię jak dawniej. Nawet gdyby Marcin wrócił, już zawsze między nami będzie stała ona. Wybaczyć można, myślę, że czas naprawdę goi rany, zostaje jednak blizna, która nie pozwala zapomnieć o kontuzji. Ona już zawsze będzie taką blizną, już zawsze będziemy ją rozpamiętywać. A jeśli nie wróci.. ta myśl jeszcze bardziej pogłębiła moją rozpacz. Uświadomiłam sobie, że możemy już nigdy nie usiąść do wspólnego obiadu, nie zrobimy razem zakupów, nie zadzwoni do mnie, by zapytać, czy dotarłam do pracy. Taka nasza codzienność może już nigdy nie powtórzyć sie. Poczułam taką samą pustkę, jak wtedy gdy umarła moja mama. Płakałam jeszcze większymi łzami. 28 grudnia 2010r. Rano poszłam do pracy. Znajomi nie pozwalali mi zapomnieć o moich troskach. Niczego nieświadomi podejmowali rozmowy o moim mężu, planach. Pytali jak spędziłam świeta. Kłamałam, uśmiechałam się, marzyłam o tym, by znaleźć się w domu. Wieczorem postanowiłam utopić swoje smutki w alkoholu. Zadzwoniłam do Marcina. Szybko tego pożałowałam. Był oschły, nie chciał rozmawiać. Domyśliłam się, że są razem. I znów przepłakałam pół nocy. Moje przypuszczenia były uzasadnione, potwierdził to mąż w późniejszym terminie .Opowiedział mi o wydarzeniach tego wieczora. Otóż, pojechał do Warszawy z zamiarem zakończenia ich romansu, jednak na miejcu zabrakło mu silnej woli, spędził u niej noc, pomimo podjętej próby, ze współżycia kolejny raz nic nie wyszło, ale to chyba nie jest dla mnie najważniejsze. Większy ból sprawia fakt, że jeszcze raz do niej pojechał, że przytulał ją, tak jak mnie przytula. Na tę chwilę był przekonany, że to z nią chce być . 29 grudnia 2010r. Obudziłam się dopiero ok. godz. 15.00. Towarzyszył mi straszny ból głowy. Zrozumiałam, że alkohol nie jest dobrym rozwiązaniem. Po chwili zadzwonił Marcin. Oświadczył, że podjął decyzje i chciałby spotkać się ze mną, ale nie dzisiaj, chciał poczekać do jutra. Umówiliśmy się na godz 7.00 rano, po moim powrocie z pracy. Było dla mnie zrozumiałe, że chce odejść. Ktoś, kto chce wrócić robi to od razu, nie zapowiada się na następny dzień. Choć dawał mi jeszcze złudną nadzieję dzwoniąc wieczorem, tylko po to by zapytać czy dotarłam do pracy. Kilka godzin póżniej napisał smsa, w którym życzył dobrej nocy. Tym samym zasiał ziarno niepewności, nadziei. Nie mniałam dobrej nocy, była długa, pełna skrajnych emocji. W głowie miałam ogrom sprzecznych myśli. 30 grudnia 2010r. Przyszedł. Usiadł przy stole, zapalił papierosa i oznajmił, że tego nie widzi, że z pewności ja nie będę w stanie mu tego wybaczyć, że będę chciała odpłacić mu tym samym, więc i tak nie uda się naprawić tego związku. Nie powiedział, że chce odejść, nie wprost. Czy nie miał tyle odwagi, czy też nie chciał tego? I znów wspomniał o niej, kolejny raz podkreślił, że nie będzię mógł zagwarantować mi tego, że przestanie z nią rozmawiać. Tym samym ponownie nie potrafił określić się, powiedzieć jak chce dalej żyć. Nie podjął żadnej decyzji, był zagubiony. Mój mąż zawsze zrównoważony, który dotąd stąpał twardo po ziemi, który miał wyznaczone priorytety, który wszystko dokładnie z wyprzedzeniam planował, teraz zachowywał się jak zagubione dziecko. Stanęło na tym, iż Marcin pomieszka jeszcze sam, nie pamiętam kto wyszedł z taką propozycją, chyba on. Poprosiłam jedynie, by nie zostawiał mnie samej w noc sylwestrową. Planowaliśmy ją jeszcze przed świętami, mieliśmy pójść do znajomych. Nie chciałam być sama, a nie wybrałabym się nigdzie bez niego. Byliśmy umówieni. Około godz.11.00 zadzwonił telefon. To był Marcin, powiedział, że właśnie z nią skończył, że chce być ze mną. Poprosił bym przyjechała po niego. Zapewniał, że nie będą rozmawiać. Twierdził, że gdyby nawet do niej zadzwonił, to ona nie odbierze, ponieważ wycofuje się skoro on podjął decyzję o powrocie do domu. Miała być obrażona. Do domu wracaliśmy w ciszy. Nie cieszyłam się, byłam pełna obaw, czy za chwilę nie powie mi, że źle zrobił, że nie może być ze mną. Cały dzień leżeliśmy w łóżku, rozmawialiśmy, poraz kolejny usłyszałam słowa, które raniły, był szczery, opowiadał wszystko ze szczegółami. Potrzebował zrzucić ten ciężar, a potrzebowałam znać prawdę, by szybciej przyszło wybaczenie. Jestem twarda, zniosę to, tak myślałam. Najtrudniej jednak poradzić sobie ze łzami, które płynęły z jego oczu, a które były wyrazem żalu po utraconym romansie...wiem o tym. 31 gudnia 2010r. Rankiem obudził mnie Marcin i oznajmił, że musiał wysłać do niej smsa z życzeniami. Odpisała. Przeraził mnie wyraz jego oczu, zupełny obłęd, był przygnębiony, nie wiedział co ze sobą zrobić. To nie był mój mąż. Poradziłam, by udał się do psychiatry, by z kimś porozmawiał. Już wczesną jesienią mówił że ma "doła", był przybity, rozważał taką ewentualność. Teraz depresję widać był gołym okiem. Skąd u niego taka reakcja? Czy stało się tak dlatego, że w głębi duszy mąż jest naprawdę dobrym, uczciwym człowiekiem i nie radził sobie z tą tajemnicą? Czy ten romans mógł wywołać u niego takie obciążenie emocjonalne? Czy może żałuje swej decyzji? Ale co ze mną jak długo wytrzymam? Zastanawiam się skąd we mnie tyle siły było, przecież to on mnie zdradził, zawiódł moje zaufanie, to ja powinnam potrzebować pomocy specjalisty. Poradzę sobie, muszę. Znaleźliśmy panią doktor, która zgodziła się na popołudniowe spotkanie . Zawiozłam go na nie, a sama czekałam w samochodzie. I znów pojawił się strach, przecież rozmowa może potoczyć się tak, że zrozumie, iż nie chce ze mną być. Wrócił po godzinie. Nie chciał opowiadać o spotkaniu, a ja nie pytałam. Powiedział tylko, że pani doktor była pod wrażeniem mojej osoby, chciała mnie zobaczyć. Był spokojnieszy, zrzucił ciężar. Planował dobrze bawić się ze mną na zabawie sylwestrowej, na ile to możliwe, oczywiście. Nadszedł czas, by szykować się do wyjścia. Brałam prysznic, gdy Marcin wszedł do łazienki. Zapytał, czy może do niej zadzwonić. Okazało się, dostał od niej sma, o treści sugerującej, że chce popełnić samobójstwo. Wcześniej pisała, że opowiedziała mężowi o ich romansie i doszło do awantury, rękoczynów. Skąd tyle emocji u ludzi mających sporządzony pozew rozwodowy? Jaki cel miało to wyznanie ? Czyżby chciała wzbudzić zazdrość męża, to znaczyłoby, że nie był to koniec ich związku, jak zapewniała Marcina. Marcin kilkakrotnie dzwonił, jednak ona nie odbierała. Zaalarmowaliśmy odpowiednie instytucje. Czekaliśmy, wspólnie martwiąc się o jej zdrowie. Marcin, ponieważ nie mógłby żyć ze świadomością swojej winy. Ja, gdyż nie mogłabym patrzeć na jego cierpienie. Tak, jak przypuszczałam, była to próba zwrócenia na siebie uwagi, w pracy często spotykam się z podobnymi przypadkami. W perfidny sposób postanowiła popsuć nam wieczór, bo przecież to ona miała spędzić go z Marcinem. Sylwester nie do końca można uznać za udany, trudno, żeby było inaczej, ale w Nowy Rok wkroczyliśmy wspólnie. Był to nasz nowy początek. Nowy Rok i kolejne dni Mój mąż nadal odczuwa potrzebę, by wysłać do niej smsa, robi to. Następnego dnia twierdzi, że pierwszy nie zadzwoni do niej. Niestety od niej otrzymuje smsy na które odpisuje .Ona wydzwania, a on odbiera. 3 stycznia ona dzwoni po to, by pochwalić się, że będzie godzić się z mężem, że będą chodzić na terapie. Kolejnego dnia upija się i znów pisze, dzwoni. 5 stycznia 2011 r. Marcin odzwania, znowu rozmawiają. Niewytrzymuję tego, czuję, że długo nie dam rady tak żyć. Odnoszę wrażenie, że dla mojego męża jest to komfortowe rozwiązanie. Z żoną nadal tworzyć związek, a z kochanką oficjalnie utrzymywać kontakt, bo przecież nie chce mieć już więcej tajemnic. Pierwszy raz wybucham gniewem. Mówię o swoim bólu. Tłumaczy mi, że to się skończy, że ich rozmowy są chłodne. Kolejne dni... Prawdopodobnie kilka dni ze sobą nie rozmawiali. Powoli wraca mój spokój ducha. Jeszcze nie potrafię śmiać się. Nie umiem przeżyć dnia bez przemyśleń o tym co było, a co dopiero nastąpi. Rozważam różne scenariusze. Nie wiem co przyniesie następny dzień. Poukładane dotąd życie stało się wielką zagadką. Tylko ból nie przechodzi, zastanawiam się, czy jest to wogóle możliwe. Jest mi żal dawnego życia, życia bez zdrady, życia w zaufaniu jakim dażyłam męża. Najbardziej brakowało będzie właśnie zaufania, poczucia, że jestem ta jedna jedyna. Mieliśmy naprawde wspaniałe relacje. Dotychczas byliśmy w stanie opowiadać sobie o flirtach, o zainteresowaniu naszą osobą u płci przeciwnej, bawiliśmy się tym ufając sobie. To nie powróci. Mam poczucie wiekiej straty, straty czegoś pięknego, niepowtarzalnego, nie umiem ubrać tego w słowa. Czuję się oszukana, boli, że byłam oszukiwana przez ten cały czas. Boli myśl, że w każdej chwili, gdy zostwiłam go samego w domu, choćby idąc na zakupy on dzwonił do niej leżąc na naszej kanapie. Boli myśl, że leżąc obok mnie myślał o niej, zastanawiał się jak wyglądało będzię ich spotkanie i czy umiałby związać się z nią zostawiając mnie. Jak z tym żyć? Teraz zastanawiam się, czy kiedyś potrafiła będę uwierzyć w jego słowa. Martwi mnie to, bo jestem pewna, że chce z nim być, że kocham, że chcę wybaczyć. Dzisiaj nie ma go obok mnie. Musiał ponownie wyjechać do tego miasta gdzie wszystko się zaczęło. Pojedzie tam jeszcze kilka razy. Chcę wierzyć, że do domu wracał będzie z czystym sumieniem. Niestety nadal ona pisze, a on dzwoni, by podzielić się, tym co wydarzyło się w ich życiu. Tym samym rana, która z dnia na dzień zabliźnia się otwierana jest na nowo. Oglądałam w telewizji pewien program, gdzie wypowiadała się jakaś wróżka. Mówiła, że ten rok będzie ciężki dla znaków wodnych, jeżeli chodzi o partnerstwo, będzie dużo rozwodów, tak mówią gwiazdy. Jestem zodiakalnym rakiem. Miała rację, będzie ciężki. Ja jednak nadal wierzę, że nie dołączymy do statystyk rozwodowych. To nie gwiazdy decydują o naszym losie, to my sami. Czy prawdą jest, że "Cierpliwość jest codzienną formą miłości",bo jeśli tak, to kocham całym sercem , a może tylko "Cierpliwość to łagodna forma rozpaczy uchodząca za cnotę"... ?
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?