Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Nasza historia zaczęła się jakieś 18 lat temu, obecnie 9 po ślubie. Oboje pochodzimy z nieciekawych domów, dzieciństwo nie było usłane różami. Ja 39, ona 38 l.
Pobraliśmy się po jakiś 9 latach bycia razem...
Pracowaliśmy razem, aż pojawił się nasz syn (8 lat obecnie). Ja zmieniłem pracę, zająłem się rozwojem swojej firmy, troszkę kosztem czasu w domu. Moja żona wróciła do pracy po macierzyńskim i zaprzyjaźniła się z "koleżanką" tak czas mijał, my troszkę oddaliliśmy się od siebie, koleżanka miała wówczas męża, ale poznała kogoś innego z kim się spotykała. Moja małżonka w podobnym czasie wówczas poznała kolegę z pracy, z którym spędzała coraz więcej czasu, sms, tel. maile itd... zacząłem coś podejrzewać... Jak się okazało relacja była bliższa (był pocałunek), skończyłem ich "związek" a właściwie, dałem wówczas żonie wybór. Przepraszała, obiecywała, starała się... zmieniła pracę, poszliśmy na terapię, wydawałoby się wówczas, że przepracowaliśmy temat.
Po kilku latach, postanowiliśmy kupić dom, ja zająłem się remontem, ona z dzieckiem, tak ustaliliśmy.
Moja żona przez swoją "koleżankę" przyjaciółkę została znów ściągnięta do starej pracy, tamtego już nie było więc się zgodziłem. Przeprowadziliśmy się i się zaczęło.... Najpierw covid, później wojna, zaczęły się pojawiać jakieś kłopoty finansowe, w międzyczasie troszkę śmierci moich bliskich, mój wypadek i wiele innych problemów, ogólnie cały czas pod górkę. Znów się oddaliliśmy od siebie, jak się okazało, ja zacząłem popadać w depresję, nie bardzo miałem siłę i wolę walki o nas... Nie tak dawno, okazało się, że "przyjaciółka" znów poszła w bok... a mi zapaliła się czerwona lampka, znam jej męża a ten zdobył sporo materiałów dowodowych na jej zdradę... Zaraz po tym jak się dowiedziałem co u nich się wydarzyło, stwierdziłem że nie chcę skończyć jak oni i umówiłem nas na terapię... Moja żona stwierdziła również że chce o nas zawalczyć. No cóż jak się okazało po tygodniu za późno... ale mimo wszystko poszliśmy...
Moja żona, w dniu w którym miałem załamanie nerwowe (pół roku temu) pojechała w delegację i tego samego dnia poszła do łóżka z facetem, z którym od jakiegoś czasu pisała, dzwoniła itd... Ja wylądowałem u terapeuty wtedy a ona w łóżku u innego...
Jak się okazało, Pan, który omamił moją żonę, wykorzystał ją jak panienkę na jedną noc, ona liczyła że to coś znaczyło.... następnego dnia już bawił się z inną...
Moja żona znów poszła w bok, w tym samym czasie co jej koleżanka, w między czasie przyjaciółka mówiła jej teksty, "że ta relacja ci służy", "zawalcz o siebie", "co taka uśmiechnięta" itd... W tym samym czasie jak ona zdradzała swojego męża...
Ja jak się dowiedziałem, pękłem, wylądowałem u psychiatry, teraz ciągnę na końskich dawkach antydepresantów i tabletkach nasennych. Moja żona chce o nas walczyć, walczyć o mnie i o nasze małżeństwo, a ja nie wiem czy kiedyś jeszcze byłbym w stanie jej zaufać, nie wiem jak mógłbym się pogodzić z tym, że w dniu kiedy miałem załamanie, pękłem ona uprawiała sex z innym... Jak z tym żyć....
Pytasz, jak z tym żyć; początkowo nie jest łatwo, ale da się i to z każdym dniem lepiej;
W jaki sposób ona wykazuje chęć ratowania?
Znasz ją najlepiej; ,musisz odpowiedzieć sobie czy jest w tym szczera i autentyczna; to podstawa;
Musisz spróbować to ocenić obiektywnie;To jest niesłychanie ciężkie, ale dalsze Twoje decyzje uzależniałbym od tego czym motywowana jest aktualna chęć Twojej małżonki do ratowania czegoś co sama pogrzebała;
Niestety często nie jest nią miłość poparta szczerą skruchą a tylko kalkulacja i wyrachowana postawa mająca na celu zachowanie statusu quo oraz stanu posiadania; uniknięcie konsekwencji z uwagi na daleko idące skutki rozstania ;Jak jest u Ciebie musisz sam ocenić, ale nie na podstawie słów a czynów i wiedzy jaką posiadasz na temat swojej żony;
Pisałeś o nieciekawych rodzinach; możesz rozwinąć ten wątek? podejrzewam, że Twoja żona z uwagi właśnie na ten aspekt i niskie poczucie wartości z tym związane ma nieustającą potrzebę szukania akceptacji i potwierdzenia swojej wartości na zewnątrz; to bardzo często spotykany deficyt u osób, które wychowywały się w dysfunkcyjnej rodzinie a podejrzewam, że skoro o niej wspomniałeś w taki a nie inny sposób , to taka właśnie była;
Dodam jeszcze, analizując nasz związek, to przez nasze małżeństwo to ja musiałem cały czas walczyć o nas, w momencie kiedy ja się oddalałem, ona uciekała zamiast zawalczyć o nas. Ostatnia sytuacja pokazała to bardzo dobitnie, ja popadałem w depresję a ona uciekła do innego poszła łatwiejszą drogą bo to nie ona musiała się starać to ON chciał ją zaciągnąć ją do łóżka.
Byłem u psychiatry zdiagnozował mi DDA, za dużo biorę na siebie, za wszystko czuje się odpowiedzialny, obecnie zapisałem się na terapię jeszcze w związku z tym. Ona również pochodzi z podobnego domu, jednak nie była najstarszym dzieckiem. Zawsze taka odsunięta emocjonalnie... Też podejrzewamy DDA, i tak, to poczucie niskiej własnej wartości...
Cytat
W jaki sposób ona wykazuje chęć ratowania?
Jest przy mnie, jak nigdy dotąd... Chce chodzić na terapię, chce popracować nad sobą... Pomaga mi w pracy, ja ostatnio nie jestem w stanie, wzięłą na sibie większość obowiązków domowych... Chce się zbliżyć,l Widzę, że też cierpi z tego powodu, ale to już drugi raz taka relacja. Bywały też próby inne ale bez powodzenia. Tylko pytanie na ile to chęć poprawy a na ile to wyrzuty sumienia... Twierdzi, że w nas wierzy i że wierzy w to że jeszcze możemy być szczęśliwą rodziną...
Cytat
Niestety często nie jest nią miłość poparta szczerą skruchą a tylko kalkulacja i wyrachowana postawa mająca na celu zachowanie statusu quo oraz stanu posiadania; uniknięcie konsekwencji z uwagi na daleko idące skutki rozstania ;Jak jest u Ciebie musisz sam ocenić, ale nie na podstawie słów a czynów i wiedzy jaką posiadasz na temat swojej żony;
Nie wierzę, że jest to tak płytkie, nie w jej przypadku...
Tutaj problem leży gdzieś głębiej, w momencie problemów ona szuka gdzie indziej łatwiejszej drogi... nie podejmuje walki o nas... Ja nie dam rady cały czas walczyć o nią... jak widać poległem...
Byłem u psychiatry zdiagnozował mi DDA, za dużo biorę na siebie, za wszystko czuje się odpowiedzialny, obecnie zapisałem się na terapię jeszcze w związku z tym. Ona również pochodzi z podobnego domu, jednak nie była najstarszym dzieckiem. Zawsze taka odsunięta emocjonalnie... Też podejrzewamy DDA, i tak, to poczucie niskiej własnej wartości...
Bardzo często ludzie o podobnych doświadczeniach z dzieciństwa i tym samym wypracowanych niekoniecznie prawidłowych wzorcach relacji międzyludzkich trafiają na siebie, odnajdują się i próbują stworzyć związek, rodzinę;
Czują silne parcie na normalny dom, tęsknią za tym czego nie mieli są tego świadomi; Sęk w tym, że to tylko świadomość a podświadomie sabotują wcześniej lub później każdą relację; mają nieprawdopodobne potrzeby emocjonalne, których nie sposób zaspokoić nikomu; do tego dochodzi nieumiejętność radzenia sobie z własnymi emocjami, rozwiązywania konfliktów i ucieczka od problemów; to mieszanka wybuchowa, która musi doprowadzić w pewnym momencie do katastrofy;
Ty masz świadomość tego, że możesz być DDA i to jest pierwszy krok do zdrowienia. Pytanie czy Twoja żona ją ma; jak sam widzisz na własnym przykładzie chęci to za mało; tutaj potrzebna jest dłuższa i głębsza ingerencja profesjonalistów;
Cytat
Twierdzi, że w nas wierzy i że wierzy w to że jeszcze możemy być szczęśliwą rodziną...
Pytanie czy wierzy w siebie...
Cytat
Nie wierzę, że jest to tak płytkie, nie w jej przypadku...
Pytanie czy ona w ogóle kiedykolwiek posiadała zdolność odczuwania prawdziwych i głębokich emocji?
Cytat
Tutaj problem leży gdzieś głębiej, w momencie problemów ona szuka gdzie indziej łatwiejszej drogi...
Właśnie dlatego, że leży gdzieś głębiej to to płytkie odczuwanie jest bardziej prawdopodobne;
To taki paradoks - ludzie, którzy nie doznali w rodzinie pochodzenia akceptacji, bliskości i miłości, w ich mniemaniu robią wszystko żeby nie polecieć schematem, który z niego wynieśli, nie dostrzegając ,że jednocześnie swoim postępowaniem doprowadzają do destrukcji; ona podświadomie boi się bliskości bo wie, że ilekroć ją okazała to źle na tym wychodziła i dostawała rykoszetem; wypracowała w sobie mechanizm obronny; tym samym pragnienie o szczęśliwej rodzinie staje się niemożliwe do realizacji bo boi się tego co jest jej podstawą, podświadomie dążąc do tego co może i złe, ale znane; i potrafi się w tym odnaleźć; już wie jak w tym "źle" funkcjonować;
Czują silne parcie na normalny dom, tęsknią za tym czego nie mieli są tego świadomi;
W moim przypadku jest dokładnie tak, w jej również, nie chcemy powielać wzorców, często o tym rozmawialiśmy.
Cytat
Pytanie czy Twoja żona ją ma
tak, ma i również chce pracować nad sobą... Twierdzi, że nie chce już uciekać...
Cytat
Pytanie czy wierzy w siebie...
Na to pytanie jeszcze chyba za wcześnie, ale uwierzy w siebie...
Cytat
podświadomie dążąc do tego co może i złe, ale znane; i potrafi się w tym odnaleźć; już wie jak w tym "źle" funkcjonować;
tutaj chyba w punkt.
Dziękuję Ci za te słowa, uświadomiłem sobie właśnie, jakim kiepskim byłbym mężem gdybym ją teraz zostawił samą... Gdybym uciekł... wybrał prostszą drogę...
Pytanie czy ona w ogóle kiedykolwiek posiadała zdolność odczuwania prawdziwych i głębokich emocji?
Zawsze była taka zamknięta emocjonalnie w sobie.
Cytat
Zwróć tylko uwagę na czyhające zagrożenie; nie możesz być jej terapeutą; nie wchodź również w rolę ratownika; a granica jest bardzo cienka;
Nie chcę być terapeutą, nie chce być ratownikiem, chcę być mężem...
Będziemy chodzić na terapię dla Par, ja dodatkowo na terapię DDA i może i ona pójdzie na terapię DDA, choć psychiatra mówił, że 2 terapie jednocześnie nie są zalecane, jednak mi to zalecił.... więc ja posłucham z nią skonsultujemy jeszcze...
Autorze spokojnie !Teraz jeszcze nie myślisz racjonalnie.Zadbaj o swoje zdrowie.To jest teraz najważniejsze.Gdy będziesz zdrowy wtedy podejmiesz decyzję.Nie jesteś jej ratownikiem,zdradziła bo tego chciała.Poszła do łóżka z innym facetem ponieważ wyznaje inne wartości niż Ty.Tak czasem bywa.To już jej druga akcją Teraz widzisz,że to nie jest przypadek.Cale życie nie będziesz jej sprawdzać i kontrolować.Jesli ona się nie zmieni (a będzie ciężko) to ta relacja Ciebie zniszczy.Kazdy jej wyjazd czy spotkanie z koleżanką będzie rodziło podejrzenia.Czy jesteś na to gotowy?Teraz sobie nie musisz odpowiadać.Pamietaj,że z czasem Twoj smutek może zamienić Ci się w złość i gniew.Piłka jest po jej stronie.Kryzys to wasza wina,zdrada tylko jej.Ty nie ponosisz odpowiedzialności za to...
a ja nie wiem czy kiedyś jeszcze byłbym w stanie jej zaufać, nie wiem jak mógłbym się pogodzić z tym, że w dniu kiedy miałem załamanie, pękłem ona uprawiała sex z innym... Jak z tym żyć....
Nie popelnic drugi raz tego samego bledu. Szanse juz dales, choc nie powinienes przy pierwszej akcji, teraz pijesz piwo, ktorego sam nawarzyles.
Druga szansa zmarnowana, pewnie jak wielu z nas, dasz kolejna, wiec na pytanie "Jak zyc?" - odpowiadam - odejsc w swoja strone, wtedy mozesz odzyc.
W moim przypadku jest dokładnie tak, w jej również, nie chcemy powielać wzorców, często o tym rozmawialiśmy.
Cytat
tak, ma i również chce pracować nad sobą... Twierdzi, że nie chce już uciekać...
Tylko widzisz, wszelkie rozmowy, deklaracje, twierdzenia odbywają się na poziomie świadomości; a podświadomość to co innego; miej wzgląd na to;
Podświadomość można byłoby porównać do dużego pendrive, w którym zapisane są wszystkie nasze doświadczenia, przeżycia, również te złe; stąd bardzo często powielane są schematy z dzieciństwa; autodestrukcji mimo nawet szczerych chęci i deklaracji, że ktoś chce inaczej; to dzieje się poza nami; tylko długa i żmudna praca nad sobą może zmienić sposób myślenia, reakcji i przeżywania pewnych sytuacji. takie trywialne porównanie, ale jeśli ktoś był przez 18 lat programowany w taki a nie inny sposób to wgranie nowego oprogramowania, zmiana nawyków, reakcji, musi trwać...długo i wcale nie musi zakończyć się sukcesem.
(pół roku temu) pojechała w delegację i tego samego dnia poszła do łóżka z facetem, z którym od jakiegoś czasu pisała, dzwoniła itd...
a w jaki sposob Kolego sie o tym dowiedziales?
Cytat
Nie wierzę, że jest to tak płytkie, nie w jej przypadku...
Tutaj problem leży gdzieś głębiej, w momencie problemów ona szuka gdzie indziej łatwiejszej drogi... nie podejmuje walki o nas... Ja nie dam rady cały czas walczyć o nią... jak widać poległem...
kazdy z nas tu tez myslal, ze inne tak, ale moja taka nie jest. wszystko tak jak w podreczniku Kolego, niestety...
A ja myślę przeciwnie; nie będzie trzeciego razu pod warunkiem autorze, że tym razem dobrze to rozegrasz, dasz jej ponieść konsekwencje jej wyborów bez wybaczania na wyrost;
Druga szansa zmarnowana, pewnie jak wielu z nas, dasz kolejna, wiec na pytanie "Jak zyc?" - odpowiadam - odejsc w swoja strone, wtedy mozesz odzyc.
to nie rozwiąże problemu, do czasu aż nie ogarnę siebie... ja też mam swoje problemy i pewnie znów wpierniczę się w podobną relację jak nie pozbieram siebie do kupy i nie zacznę nad sobą pracować, a podobno jestem klasycznym przypadkiem DDA, a na to też czasu będzie potrzeba.
Cytat
a w jaki sposob Kolego sie o tym dowiedziales?
jak wyszła zdrada jej psiapsiółki zapaliły mi się lampki o ponowny schemat jak w pierwszym przypadku, później zaczął się palić grunt pod nogami jak psiapsiółki mąż zbierał dowody i mógł coś wiedzieć to powiedziała, że wdała się w relacje z kimś, ale że zaczęło to iść za daleko i w złą stronę więc to skończyła... to potwierdziło moje obawy, więc zacząłem codziennie zadawać przemyślane pytania, przewidywałem każdą możliwą odpowiedź i na to miałem kolejne przygotowane pytanie. Nie byłem w stanie zadać więcej jak 2 pytania dziennie, za dużo możliwych wariantów. Każdego dnia pojawiało się zachowanie wskazujące na kłamstwo w odpowiedzi, a to wzrok w pustkę, a to atak, albo obrócenie w żart, albo poruszenie punku kotwicznego, a to mnie tylko utrwalało w przekonaniu że coś było, z każdym dniem wykluczałem możliwości, czasem użyłem argumentu na jej niewinność to widziałem wyraźną ulgę i tak 7 dni ją maglowałem aż w końcu zagrałem na uczuciach pękła i powiedziała, początkowo nie wszystko, nadal kłamała więc dalej maglowałem. Teraz już wiem wszystko i nawet jak, gdzie, kiedy i z kim. Oczywiście, początkowe kłamstwa miały mnie chronić.... eh ale niestety jak coś mi nie pasuje to drążę i ona o tym wie, że nie byłaby w stanie ukryć przede mną nic. Prędzej czy później jak w tej sytuacji coś by się pojawiło... jakiś okruszek, punkt którego można się złapać, coś co nie pasuje do reszty...
Pisałem, że ja też jestem lekko popaprany :/
#poczciwy
Cytat
A ja myślę przeciwnie; nie będzie trzeciego razu pod warunkiem autorze, że tym razem dobrze to rozegrasz, dasz jej ponieść konsekwencje jej wyborów bez wybaczania na wyrost;
Autorze,
Rozgościsz się trochę na portalu, poczytasz historie; wówczas zauważysz pewien powtarzający się schemat popełnianych błędów przez osoby zdradzone;
Pierwszy i najbardziej karygodny to szybkie wybaczenie bez żadnych podstaw a w zasadzie zamiecenie sprawy pod dywan bo wybaczenie jest długim procesem a nie rzuconym słowem i nie można tego procesu przyspieszyć;
Pamiętaj, jest taka zasada, masz miękkie serce to musisz mieć twardą doope; ona nie doceni Twojego dobrego serca jeśli autentycznie nie odczuje, że coś bezpowrotnie traci;
Konsekwencja i jeszcze raz konsekwencja; jeśli do tego ona faktycznie będzie chciała realnie pracować nad sobą a tym samym relacją to jest duża szansa, że wyjdziecie na prostą;
Pierwszy i najbardziej karygodny to szybkie wybaczenie bez żadnych podstaw a w zasadzie zamiecenie sprawy pod dywan bo wybaczenie jest długim procesem a nie rzuconym słowem i nie można tego procesu przyspieszyć;
o szybkim wybaczeniu nawet mowy nie ma i jest tego świadoma, możemy próbować zachowywać się "normalnie" bardziej chodzi o dziecko i chronienie jego.
Zaufanie już chyba zawsze będzie ograniczone, tego już raczej w pełni nigdy nie odzyska... Nawet jak gdybym odszedł i próbował być z kimś innym też pewnie nie zaufałbym tej osobie, nie po takich przeżyciach.
Więc pytanie, co może stracić bezpowrotnie osoba, która ma bardzo niskie poczucie własnej wartości, która nie szanuje sama siebie?
To co zrobiła podejrzewam, że wynikało z ucieczki od problemu, wybranie łatwiejszej drogi - to o nią ktoś się starał, jej poświęcał uwagę, podbudowało ją to w tym czasie, a teraz czuje się jak szmata...
Na dany moment jedyne co mogłaby stracić to szacunek w oczach dziecka, a nie mogę zrobić tego dziecku, muszę go chronić za wszelką cenę, żeby popieprzonych wzorców nie miał jak my...
Obecnie na tej sytuacji w sumie zyskaliśmy oboje (poza cierpieniem rzecz jasna), bo rozmawiamy ze sobą o uczuciach, otwiera się przede mną jak kiedyś, dawno temu... Czuje, że jest bliżej niż wcześniej...
Wiem, to trochę dziwne, ale tak jest... może to jej sposób na próbę naprawy naszego małżeństwa... eh tak wiele pytań...
Więc pytanie, co może stracić bezpowrotnie osoba, która ma bardzo niskie poczucie własnej wartości, która nie szanuje sama siebie?
Niematerialnego pewnie niewiele; aczkolwiek strata rodziny, męża, dobrego imienia, poczucia bezpieczeństwa będzie mieć duże przełożenie na jej życie;
sam wiesz, jak wielką miała/ma potrzebę stworzenia "normalnej" szczęśliwej i kochającej się rodziny; to Twój atut; masz tę wiedzę; napiszę brzydko: wykorzystaj to! do wzbudzenia w niej poczucia odpowiedzialności i walki o ten cel; tylko sprytnie a nienachalnie; niech ma świadomość, że Ty już nic nie musisz a tylko możesz;
Uwierz, że dla niej gorszy do wytrzymania od fizycznej straty wszystkich przywilejów jest lęk przed odrzuceniem; z dużą dozą prawdopodobieństwa jej życiem kieruje nieustanne poczucie lęku;
Więc pytanie, co może stracić bezpowrotnie osoba, która ma bardzo niskie poczucie własnej wartości, która nie szanuje sama siebie?
Ciebie, czyli wiernego partnera, na ktorym zawsze mogla polegac. Ale odczuc to moze tylko wtedy, kiedy od niej odejdziesz. Inaczej - upiecze sie jej kolejny raz i nie bedzie lekcji. Powtorka z rozrywki gwarantowana.
Cytat
ktoś się starał, jej poświęcał uwagę, podbudowało ją to w tym czasie
Klasyczne tlumaczenie zdradzajacej kobiety.
Cytat
a teraz czuje się jak szmata...
uwierz mi ze wcale sie tak nie czuje, jakby tamten chcial cos wiecej to by do niego odeszla. A z duzym prawdopodobienstwem wlasnie dlatego ze ja tak potraktowal to czuje wlasnie paradoksalnie do niego wiekszy szacunek w pewnym stopniu bo wydaje sie jej silniejszy, niedostepny, bardziej atrakcyjny, nieznany, itd. Tak to juz dziala. Zawsze tak samo.
Cytat
Obecnie na tej sytuacji w sumie zyskaliśmy oboje (poza cierpieniem rzecz jasna), bo rozmawiamy ze sobą o uczuciach, otwiera się przede mną jak kiedyś, dawno temu... Czuje, że jest bliżej niż wcześniej...
Wiem, to trochę dziwne, ale tak jest... może to jej sposób na próbę naprawy naszego małżeństwa... eh tak wiele pytań...
za duzo sobie wyobrazasz i za duzo dopisujesz, Ty nic nie musisz teraz robic, jedyne co powinienes zrobic to odejsc od niej. Uwierz mi ze ona nie cierpi. Dopisujesz sobie to co bys chcial zeby bylo bo Ci to pomaga. To nie jest dobra droga.
uwierz mi ze wcale sie tak nie czuje, jakby tamten chcial cos wiecej to by do niego odeszla.
raczej nie, to nie miało prawa bytu, taka relacja "na odległość" ten człowiek to skończone dno, jak nisko trzeba upaść żeby takie "0" brać na poważnie. Fakt, może byłoby kilka spotkań więcej, ale to nie był materiał na nic trwałego... tego jestem pewien, nie na odległość, nie ten typ mężczyzny... to było na krótką metę tego jestem pewien. To by się szybciej skończyło niż się zaczęło...
Wiem, że dziecka by nie zostawiła... Zresztą typ jest cały czas w rozjazdach, weekendowo w domu i to nie zawsze... Więc to nie miało prawa wypalić, a mimo wszystko w bagno wlazła...
Cytat
za duzo sobie wyobrazasz i za duzo dopisujesz, Ty nic nie musisz teraz robic, jedyne co powinienes zrobic to odejsc od niej. Uwierz mi ze ona nie cierpi. Dopisujesz sobie to co bys chcial zeby bylo bo Ci to pomaga. To nie jest dobra droga.
Wiesz, nie zawsze wszystko jest tylko czarno-białe... czasem problem leży gdzieś indziej, czasem warto pokopać chociaż po to żeby dowiedzieć się dlaczego... Czy odejdę... nie wiem, to nie jest moment na odpowiedź tego typu, czy chcę się dowiedzieć dlaczego? Tak, i to bardzo... Dowiem, się dlaczego, dowiem się co jest przyczyną wówczas podejmę świadomą decyzję, nie chcę podejmować decyzji w oparciu tylko o emocje bo te są obecnie różne... Jedno jest pewne trzeba ruszyć z miejsca...
tego jestem pewien, nie na odległość, nie ten typ mężczyzny
nie jeden z nas tu byl przekonany ze nie ten typ mezczyzny jesli juz cos a sie okazalo ze wlasnie cos i ze wlasnie ten typ mezczyzny.
A taki zalatany - to wlasnie dla kobiety, ktora jest w amoku zakochania jest cos mega atrakcyjnego - w szczegolnosci w porownaniu z tym, ktorego zna i ma w domu caly czas...
Nie mozesz byc niczego pewny jesli chodzi o swoja zone Kolego, niestety...
Cytat
Wiesz, nie zawsze wszystko jest tylko czarno-białe... czasem problem leży gdzieś indziej, czasem warto pokopać chociaż po to żeby dowiedzieć się dlaczego...
znow sie panicznie ratujesz i probujesz mowic to co bys sam chcial uslyszec i zeby tak bylo.
W tych kwestiach powtarzalnosc jest tak duza, ze mozna powiedziec ze jest wszystko czarne albo biale.
I nie, nie warto kopac, a jesli chodzi o kopanie to warto kopnac ja w tylek i pokazac jej ze sobie swietnie dasz rade bez niej, tak jak tamten jej pokazuje ze sobie swietnie daje rade bez niej.
Tylko w ten sposob ona moze o Ciebie zawalczyc.
Ja mimo wszystko uwazam, ze mozna dac co najwyzej 2 szanse, chociaz to droga przez meke. Ty juz chcesz dac 3 (czy nawet juz dales ta 3).
Przy kolejnej znowu sie bedziesz tak samo tlumaczyl.
głupi jestem nie? inaczej nie potrafię... u mnie też problem chyba lezy głębiej, znów się kłaniają popieprzone wzorce z dzieciństwa, starzy się zdradzali, lali między sobą a mimo wszystko byli... ja zawsze musiałem bronić albo jednego albo drugiego, od 5 roku życia... zawsze wszędzie byłem angażowany do każdej kłótni, bójki, zawsze w formie sędziego i obrońcy...świadka
popracuje nad sobą i wtedy podejmę ostateczną decyzję na razie chyba takie zawieszenie będzie, będziemy chodzić na terapię
Cytat
Nie szkoda zycia na to?
to jest dobre pytanie....
Zawsze uważałem się za silnego, tak też byłem postrzegany, zawsze stanowczy, zawsze wiedzący co robić.... a to poskładało mnie.... teraz błądze jak dziecko we mgle... Narastające problemy plus nowina na święta.... padłem... trzeba wstać... sił brak...
Macie popaprany dość układ; można powiedzieć trafił swój na swego; ale tak często jest, że ludzie właśnie się dobierają wg takiego klucza; o podobnych do swoich doświadczeniach; ona wpada w kłopoty a Ty wchodzisz w rolę ratownika; i takie błędne koło; ciężka sprawa, ale moim zdaniem nie beznadziejna;
zdrady Twojej żony raczej nie wynikają z qrewskiego charakteru tylko mają głębszą przyczynę zakotwiczoną właśnie w dzieciństwie; to oczywiście nie zwalnia jej z odpowiedzialności za swoje zachowanie, ale daje cień nadziei, że przy sprzyjających okolicznościach można to uratować;
Dobrze autorze ze chcesz wchodzic w rozne terapie z nia i samodzielnie, to moze pozwolic sie wam bardziej poznac bo wiele par mimo wieloletniego zycia tak naprawde nie wie co dla drugiej strony jest wazne. Ja przechodze teraz okres kiedy zrozumialem ze sie nie komunikowalem ze swoja i nie dawalem jej tego emocjonalnie czego potrzebowala. Jest taka ksiazka pt jezyki milosci czy jakos tak i sobie ja przeczytaj. Ja np nie dawalem przytulania zainteresowania drobnych czulosci bo w gruncie rzeczy bylem nastawiony tylko ze dla mnie ona to obiekt seksualny sluzacy do rozladowania stresow frustracji zyciowych czy napiec ( jak tak dobrze sobie uzmyslowilem) a to mialem wyrobione juz od dzieciecych lat gdzie masturbacja dla osiagniecia orgazmu i rozladowania napiec wyuczyla mnie na przyszlosc po co mi tak naprawde podswiadomie potrzebna kobieta - jako rozladowywacz zyciowych napiec oczywiscie oprocz masturbacji bo sama kobieta mi przez wyrobione nawyki masturbacyjne nie wystarczala Dopiero zrozumialem ze u wielu kobiet seks to jakies 5 procent zycia a dla mnie to bylo niemal wyznacznikiem wszystkiego i to nawet nie seks ale orgazm a tym samym ulga i zrelaksowanie. Kobiety mniej popadaja w masturbacje stad inną ma seks i orgazm hierarchie wartosci w ich zyciu ( pomijajac nimfomanki) i twoja tez " dala " seks jako nagrode temu co jej okazywal emocjonalne zainteresowanie a nie bylo jej celem samo w sobie osiagniecie orgazmu. W tych terapiach zapytaj sie terapeuty jaka role odgrywac moze uzaleznienie od masturbacji czyli nic innego jak dawka dopaminy na rozladowanie niczym narkoman dzialke w relacjach malzenskich czy ogolnie zwiazkowych. Oczywiscie spodziewaj sie roznych dziwnych reakcji specjalistow( psychiatrzy psycholodzy terapeuci ) jak bedziesz o tym z nimi rozmawaial bo to przeciez scisle tabu wiec wielu nieprofesjonalnych spacjalistow bedzie ten temat pomijac. Jesli nie miales tego problemu co ja to pomin moje sugestie jako dla ciebie nieistotne.
Macie popaprany dość układ;można powiedzieć trafił swój na swego;
Do tej samej konkluzji doszliśmy kilka dni temu
Cytat
ona wpada w kłopoty a Ty wchodzisz w rolę ratownika;
taką opcję też rozważaliśmy, że ona potrzebuje "opiekuna" a ja się w tej roli doskonale sprawdzam... to wszystko chcemy poruszyć na terapii
acine, nie sądze aby u nas to było problemem, tutaj problem leży bardziej w autodestruktywnej ucieczce od problemu mojej żony
Cytat
zdrady Twojej żony raczej nie wynikają z qrewskiego charakteru tylko mają głębszą przyczynę zakotwiczoną właśnie w dzieciństwie
też tak uważam, że to kwestia ucieczki od problemu a i jednocześnie próby podniesienia własnej wartości, co w konsekwencji ma odwrotny skutek, takie autodestruktywne działanie. pcha się w coś co z góry jest skazane na niepowodzenie. to dzieje się w momentach kryzysowych...
pcha się w coś co z góry jest skazane na niepowodzenie
wracamy do punktu wyjscia - a co kiedy kolejny jednak sie okaze powodzeniem i bedzie chcial z nia cos wiecej? albo gdyby ten chcial jednak?
Nie wiem po co sie ludzie sami skazujecie na takie akcje, terapie, to tamto... przeciez to nie na tym polega zwiazek dwojga ludzi... albo sie szanujemy albo mamy sie gleboko gdzies... to jest albo biale albo czarne i nie ma glebszego dna...
terapia to jest na codzien, kiedy zachowujemy sie tak jak sie zachowujemy, bo mamy partnera, odmawiamy sobie pewnych rzeczy, bo mamy partnera, na tym polegaja zasady i nie ma tu pitolenia o jakichs czarach marach dzikich wezach...
Ty jako facet w zwiazku widzisz ladna dziewczyne to nie zagadujesz nie podchodzisz nie podbijasz - bo masz partnerke. Wierna kobieta jak sie trafi zagadywacz - to go odpula i nie wchodzi z nim w zadne gadki, kawki, pitolenia - bo ma partnera i to nie fair. To sa codzienne testy zwiazkow - a nie test po tym jak sie narobilo gnoju...
dziecko moze popelnic blad ale nie dorosly czlowiek i to jeszcze drugi czy ktory tam raz z rzedu.
Nastepnym razem sie po prostu nie dowiesz az do skutku kiedy sie pojawi taki ktory bedzie chcial cos wiecej a Ty bedziesz ciagle ratowal i ratowal. Tylko siebie nie umiesz uratowac....
Nie wiem po co sie ludzie sami skazujecie na takie akcje, terapie, to tamto... przeciez to nie na tym polega zwiazek dwojga ludzi... albo sie szanujemy albo mamy sie gleboko gdzies... to jest albo biale albo czarne i nie ma glebszego dna...
Może dlatego, że niektórzy mają potrzebę spojrzeć trochę szerzej na problem i drugiego (bliskiego) człowieka a nie tylko na powierzchowności; może przy tym próbują również i sami wzrastać; taki prozaiczny powód...
I owszem to bardzo często ma właśnie drugie dno; tylko prościej go nie dostrzec tylko uciec; schematycznie uciec, generalizując;
Cytat
dziecko moze popelnic blad ale nie dorosly czlowiek i to jeszcze drugi czy ktory tam raz z rzedu.
Ty tak na serio?
Cytat
odmawiamy sobie pewnych rzeczy, bo mamy partnera, na tym polegaja zasady i nie ma tu pitolenia o jakichs czarach marach dzikich wezach...
A potrafisz sobie wyobrazić, że ktoś z jakichś powodów nie wykształcił żadnych zasad? I niekoniecznie miał na to wpływ?
Jakie zatem zasady wg Ciebie mają ludzie, którzy cierpią na wszelkie zaburzenia osobowości?
Masz rację, to jest czarno białe, ale w 160 odcieniach...
To dopiero czary mary...
Sa ludzie ktorzy maja zasady i sie ich trzymaja i sa tacy ktorzy tego nie maja. To od nas zalezy z ktorymi chcemy obcowac wiazac sie na cale zycie itd.
Ludzie się niestety nie zmieniaja. Taka prawda.
Jesli autor watku ma ochotę starac sie zmienic kogos bez zasad na kogos z zasadami to przeciez moze to zrobic. Kwestia czy nie szkoda zycia podczas gdy za rogiem jest wiele kobiet ktore mają godność i potrafią nie polecieć na byle baju baju.
Autor zna swoją ukochaną najlepiej. Ja tylko radzę z punktu widzenia osoby ktora w zyciu miala okazje i wybaczyc i nie wybaczyc.
Opcja numer 1 skonczyla sie tak jak u Kolegi z wątku co jego skromny przyklad tylko potwierdza.
Opcja numer 2 jest zdecydowanie lepsza i jej efekt jest zadowalający do dzisiaj.
Agd 123 a jak ty sprawdzasz czy masz doczynienia z osoba z zasadami czy bez? Ma taka osoba jakis hologram na czole albo jakiejs czesci ciala czy moze przedstawia ci zaswiadczenie potwierdzone pieczatkami poswiadczonymi przez jakis organ poswiadczajacy ze posiada owe zasady? Na nosa wyczuwasz ze jakas osoba ma zasady czy bez? Masz jakis detektor zasad czy moze intuicja to robisz? Tzn wyczuwasz ze ktos ma zasady albo nie?
Nie sprawdzam. To wychodzi samo wtedy kiedy ma wyjsc. Żona autora pokazała juz dwukrotnie. To on decyduje czy znow chce iść tą samą drogą ktora doprowadzi go w to samo miejsce w ktorym jest teraz, czy może jednak sprobuje szansy jaką daje mu rozwiazanie numer 2.
Nie zrozumcie mnie źle. Ja tylko doradzam jako osoba ktora zaznała drogi męczennika wybawcy swiata jak i drogi zadbania o siebie.
Polecam to drugie. W szczególności w przypadku jawnej recydywy.
Uważam, że jesteś w błędzie, ludzie się zmieniają, dorastają, dojrzewają, wykształcają w sobie różne zasady... inni czasem pozostają "dzieckiem"...
bazując na moim przykładzie, sam "święty" nie byłem swego czasu. Miałem dziewczyny, partnerki i nie stanowiło to dla mnie problemu skakanie to to tu to tam, nie miałem nawet wyrzutów sumienia... jakby to powiedział poczciwy taki qrewski charakter... Przyszedł moment w moim życiu, że stwierdziłem dość, wyznaczyłem sobie pewne zasady wewnętrzne i od tej pory staram się postępować według nich. Można powiedzieć, dojrzałem...
Uważam, że każdy może się zmienić, każdy może osiągnąć wszystko, kwestia tylko determinacji i ilości pracy jaką trzeba w to włożyć... Nie zawsze jest to opłacalne, nie zawsze proste ale jest to osiągalne.
Rozwiązanie nr 2 jest ucieczką - ucieczką od problemu, a ja uważam, że problemy są po to by je rozwiązywać, to nas buduje, kształtuje charakter. Moja żona pokazała jak krzywdzi ucieczka od problemu, jakie to może mieć katastrofalne skutki. Wydaje mi się, że pierwszy nazwijmy to romans mojej żony nie został odpowiednio przepracowany, nie dotarliśmy do źródła problemu na terapii tylko nauczyliśmy się iść z tym dalej, nie było żadnych dalej idących konsekwencji tego co się stało, drugi raz tego błędu nie popełnię.
teraz, jeżeli mielibyśmy pójść dalej, pierwszym krokiem będzie przyznanie się do błędu, nie tylko przede mną... Tu ucierpi jej dobre imię, jak powiedziałem jej, że powiedziałem teściowej, zabolało ją to strasznie, a wręcz się na mnie zezłościła i stwierdziła, że się mszczę... ja jej powiedziałem, że nie mszczę się, tylko chcę aby zapamiętała tę lekcję do końca życia, że nie pozwolę jej zapomnieć, że nie popełnię drugi raz takiego błędu jak za pierwszym razem, że tym razem będą konsekwencje... że ja się zmieniłem... że albo to zaakceptuje albo droga wolna...
kolejnym etapem będzie terapia dla par i terapia indywidualna dla niej o ile będzie zalecana.
terapia dla mnie
Problem w tym że ona to recydywa.
Za pierwszym razem zdążyłeś zareagować i skończyło się "tylko" na pocałunku + macanki itp.
Za drugim razem poszła na całość i to w sposób z góry zaplanowany a nie "przy okazji" jakiegoś tam świętowania przy procentach.
Nie możesz nad tym przejść do porządku dziennego, musisz ją przeczołgać ale nie na zasadzie wyzwisk, poniżania itp. ona musi zrozumieć że wasze małżeństwo wisi na włosku i to bardzo żeby się wystraszyła konsekwencji.
koniecznie musi Ci powiedzieć dlaczego to zrobiła, dlaczego chciała to zrobić - nie daj się zbyć.
I koniecznie wysyłasz ją na badania odnośnie chorób weneryczne i Ty się przebadaj.
Uważam, że jesteś w błędzie, ludzie się zmieniają, dorastają, dojrzewają, wykształcają w sobie różne zasady... inni czasem pozostają "dzieckiem"...
dorastaja, dojrzewaja itd owszem, ale w przypadku kobiet, w szczegolnosci bardzo atrakcyjnych, ktore maja zewszad ciagle podjazdy, adoracje, flirty itd - kobietom jest trudniej pod tym wzgledem trzymac sie w ryzach bo pokus wiele - ale tu jest tak ze albo sie bedac w zwiazku trzyma tego albo nie. Biale lub czarne. Biale sie nie zmieni w czarne. No chyba, ze na sile - ale wiadomo ze na sile to nie ma nic...
Twoja tez potwierdzila, ze tak jest.
Tymbardziej, ze gdyby tamten chcial cos wiecej, to by Cie pogonila.
Zeby nie kusic losu nie reagujemy na podjazdy, nie piszemy smskow, nie chodzimy na kawki itd, bo z tego zawsze moze cos sie rozwinac.
Ty nie zagadujesz do kazdej atrakcyjnej kobiety na ulicy - bo masz partnerke. A wiec Twoja tez nie powinna reagowac na podjazdy, bo ma Ciebie. Dwa razy juz zawiodla na tej linii, to zawiedzie i trzeci. Swoja droga to sa tylko te razy o ktorych Ty wiesz... A jak wiesz wierzcholek gory lodowej jest niczym w porownaniu do tego co jest pod woda.
Rozwiazanie numer 2 nie jest ucieczka. Rozwiazanie numer 2 jest dobra lekcja dla osoby zdradzonej, zeby nauczyc sie znow stapac twardo po ziemi i byc soba. Rozwiazanie numer 2 to tez lekcja dla zdradzajacej osoby, ktora cos bezpowrotnie traci. (A moze i powrotnie, bo to rozwiazanie numer 2 zazwyczaj powoduje, ze zdradzajacy jednak koniec koncow chce powrotu, zaczyna walczyc itd). Rozwiazanie numer 2 jest trudne na poczatku dla osoby zdradzonej, ale w ogolnym rozrachunku daje ulge.
Rozwiazanie numer 1 jest ucieczka od problemu wlasnie, ale na krotsza mete, wszystko pozostaje jak jest, dla osoby zdradzonej to natychmiastowa ulga, bo nie czuje sie przegrana, nadal ma zdradzacza ze soba. Rozwiazanie numer 1 to droga przez ciernie na wlasne zyczenie, bez zaufania, jak kroczenie po goracych weglach wsrod zgliszczy. Martyrologia jest czyms wielkim, tylko czy zycie jest po to, zeby sie babrac w smieciach?
Cytat
Moja żona pokazała jak krzywdzi ucieczka od problemu, jakie to może mieć katastrofalne skutki.
przy rozwiazaniu numer 1 te katastrofalne skutki beda sie dla Ciebie ciagnac dlugo, ona nie bedzie i juz nie ma zadnych katastrofalnych skutkow, bo nic sie nie wydarzylo, nie ma kary.
To nie Ty masz te katastrofe przezywac, bo juz ja przezywasz. Jak to mowia, jesli cos jest Twoje to pusc to wolno, jesli wroci, bylo Twoje, jesli nie - nigdy takim nie bylo. Przy rozwiazaniu numer 2, pozyjecie jakis czas osobno, Ty znow sie odbudujesz, staniesz sie kims znowu mocnym a nie podeptanym i szlochajacym jak teraz - i zobaczysz czy za jakis czas Pani bedzie nadal za Toba tesknic, czy jednak bedzie juz ktos nowy...
Z dystansu na to spojrzysz, tylko w taki sposob dojdziesz do wniosku, ze jest jeszcze dla Ciebie miejsce w tym swiecie na normalna relacje i wtedy podejmiesz decyzje trzezwa czy chcesz sie babrac w smieciach czy jednak moze zycie jest zbyt cenne i moze lepiej je poswiecic na relacje z kims, kto Cie naprawde bedzie szanowal i doceni to jaki jestes.
Ona tez zobaczy, ze jestes facetem, ktory potrafi zyc bez niej i ze to ona cos stracila a nie Ty. Tylko rozwiazanie numer 2 da Ci wiekszy obraz na to kim dla niej jestes. Przy rozwiazaniu numer 1 bedziesz ciagle tym bohaterskim ratownikiem, ktory odbudowuje to czego nie zniszczyl.
katastrofalne skutki to bedziesz mial jeszcze dlugo, kazdy jej wyjazd, wyjscie z kolezankami, szkolenia, itd...
Cytat
Tu ucierpi jej dobre imię, jak powiedziałem jej, że powiedziałem teściowej, zabolało ją to strasznie, a wręcz się na mnie zezłościła i stwierdziła, że się mszczę
znow nie ma w tym Ciebie, tylko jej "cierpienie"...
Ja Ci Kolego tylko radze, bo kolejny raz Cie zabije jak kolejny sie okaze jej miloscia zycia i tez bedzie chcial od niej cos wiecej...
Twoj wybor, mi kiedys tez radzono i nie posluchalem, innym razem posluchalem. Polecam to drugie.
dorastaja, dojrzewaja itd owszem, ale w przypadku kobiet, w szczegolnosci bardzo atrakcyjnych, ktore maja zewszad ciagle podjazdy, adoracje, flirty itd - kobietom jest trudniej pod tym wzgledem trzymac sie w ryzach bo pokus wiele - ale tu jest tak ze albo sie bedac w zwiazku trzyma tego albo nie.
Nie wiem skąd Ty te teorie bierzesz, ale to jest nic innego jak zwykłe szarlataństwo; mam wrażenie, że czytam przemyślenia Glapińskiego; "inflacja ma to do siebie, że czasem spada a czasem rośnie a w międzyczasie jest na płaskowyżu..."
Cytat
Rozwiazanie numer 2 nie jest ucieczka. Rozwiazanie numer 2 jest dobra lekcja dla osoby zdradzonej, zeby nauczyc sie znow stapac twardo po ziemi i byc soba.
Nie rozumiem dlaczego to czy ktoś stąpa po ziemi twardo czy też nie warunkujesz od tego czy pozostanie się ze zdrajcą; jedno wyklucza drugie? możesz wyjaśnić konotacje?
Cytat
A moze i powrotnie, bo to rozwiazanie numer 2 zazwyczaj powoduje, ze zdradzajacy jednak koniec koncow chce powrotu, zaczyna walczyc itd
Wcale nie trzeba fizycznie odchodzić żeby uzyskać taki efekt; jeśli oczywiście ktoś ma zamiar taki uzyskać i na tym się skupia;
Nie wiem skąd Ty te teorie bierzesz, ale to jest nic innego jak zwykłe szarlataństwo; mam wrażenie, że czytam przemyślenia Glapińskiego; "inflacja ma to do siebie, że czasem spada a czasem rośnie a w międzyczasie jest na płaskowyżu..."
kompletnie nie widze zwiazku tego komentarza z tym, o czym ja pisalem...
Cytat
Nie rozumiem dlaczego to czy ktoś stąpa po ziemi twardo czy też nie warunkujesz od tego czy pozostanie się ze zdrajcą; jedno wyklucza drugie? możesz wyjaśnić konotacje?
osoba ktora odkrywa zdrade mocno sie chwieje na nogach dluzszy czas i perspektywa bycia samym jest wtedy czyms strasznym, a stanac z powrotem na nogi twardo najlatwiej wlasnie tak, kiedy sam zbudujesz sobie z powrotem swoja pozycje (o to twarde stanie na nogach mi chodzi).
Cytat
Wcale nie trzeba fizycznie odchodzić żeby uzyskać taki efekt; jeśli oczywiście ktoś ma zamiar taki uzyskać i na tym się skupia;
nie zyskujesz zbyt wiele w oczach kobiety, ktora Cie zdradzila, kiedy widzi jaki jestes rozbity, tymbardziej, kiedy ona nie ma problemu ze swoja wartoscia, bo wie, ze ma adoratorow na kazdym kroku... a wiemy sami jak to latwo jako facet "skapcianiec". Dla niej tamten jest twardy, niezalezny, niedostepny, przez to bardziej atrakcyjny niz rozbity w pyl gosc na ktorego patrzy w domu...
Nadal tu przypominam, ze gdyby tamten gosc chcial od zony Autora wiecej i nie kopnal jej gdzies, to bez wahania by do niego odeszla i nawet by sie za siebie nie obejrzala...
kompletnie nie widze zwiazku tego komentarza z tym, o czym ja pisalem...
W takim razie wyjaśnię; zapytałem skąd takie teorie bierzesz? To Twoje przemyślenia? Czy może masz jakieś badania potwierdzające tę niezwykłą teorię?
Cytat
osoba ktora odkrywa zdrade mocno sie chwieje na nogach dluzszy czas i perspektywa bycia samym jest wtedy czyms strasznym, a stanac z powrotem na nogi twardo najlatwiej wlasnie tak, kiedy sam zbudujesz sobie z powrotem swoja pozycje (o to twarde stanie na nogach mi chodzi).
; zapytałem jaki to ma związek z pozostaniem ze zdrajcą czy też nie; nie dowiedziałem się; za to dowiedziałem się, że
Cytat
perspektywa bycia samym jest wtedy czyms strasznym, a stanac z powrotem na nogi twardo najlatwiej wlasnie tak,
tak czyli jak? po prostu będąc samym? czyli będąc samym szybciej stanę na nogi niż będąc z kimś kto mnie zdradził? Dobrze rozumiem? nie jestem w stanie zbudować swojej pozycji będąc z kimś? skąd to przekonanie? podeprzyj to jakimś konkretnym argumentem;
Cytat
nie zyskujesz zbyt wiele w oczach kobiety, ktora Cie zdradzila, kiedy widzi jaki jestes rozbity, tymbardziej, kiedy ona nie ma problemu ze swoja wartoscia, bo wie, ze ma adoratorow na kazdym kroku... a wiemy sami jak to latwo jako facet "skapcianiec". Dla niej tamten jest twardy, niezalezny, niedostepny, przez to bardziej atrakcyjny niz rozbity w pyl gosc na ktorego patrzy w domu...
w dalszym ciągu nie widzę kompletnie związku z odchodzeniem fizycznie od kogoś; czyli znów idąc Twoim tropem - pozostając zakładasz, że muszę być rozbity, zależny od niej, miękki?
Nie wiem, chyba nie jestem w stanie zrozumieć Twojego toku myślenia uzależniasz od siebie rzeczy kompletnie od siebie niezależne;
ja cały czas piszę, że właśnie ma i to jest powodem dla którego z takim kimś i tak to wyglądało.
To właśnie próba podniesienia swojej wartości, szukania akceptacji, nawiązania relacji z kimś - kimkolwiek kto okazał jej zainteresowanie. Mówiąc prosto poleciała na pierwszego lepszego który się napatoczył i okazał jej większe zainteresowanie... Teraz czuje się jeszcze gorzej... bo jak nisko trzeba upaść żeby to zrobić...
nie wierz w nic w co uslyszysz i w 50% tego co widzisz Kolego...
Cytat
próba podniesienia swojej wartości, szukania akceptacji, nawiązania relacji z kimś - kimkolwiek kto okazał jej zainteresowanie
to nie ma nic wspolnego z zadnymi zaburzeniami, to jest klasyczny mechanizm w przypadku kobiet, nawet jakbys jej caly czas okazywal zainteresowanie, to zawsze zainteresowanie kogos nowego bedzie wiekszym zainteresowaniem niz Twoje, bo to nowe, nieznane, etc... dlatego tu mowie o zasadach caly czas... jeszcze sie nie jeden i nie dwoch napatoczy jesli jest atrakcyjna...
@poczciwy
Cytat
tak czyli jak? po prostu będąc samym? czyli będąc samym szybciej stanę na nogi niż będąc z kimś kto mnie zdradził? Dobrze rozumiem? nie jestem w stanie zbudować swojej pozycji będąc z kimś? skąd to przekonanie? podeprzyj to jakimś konkretnym argumentem
jak ona zobaczy ze autor sobie swietnie radzi bez niej, to albo bedzie to miala gdzies, bo bedzie miala nowego (wtedy tymbardziej problem z glowy), albo wtedy zrozumie, ze to jest gosc, o ktorego musi walczyc i go z powrotem zdobyc (ale wtedy autor juz otrzezwieje i trzezwo mogl bedzie decydowac czy chce byc z kims, kto go tak traktowal cale zycie, czy chce zeby warta tego inna kobieta miala okazje skorzystac i miec wartosciowego goscia, ktorego bedzie szanowala... a jak widzi go rozbitego, ktory to on walczy i beda gorki, dolki, zazdrosci, niepewnosci, nieufnosc itd - to nie zrobic nic dobrego w jego obrazie w jej oczach...
to odpowiada mam nadzieje zbiorczo na Twoja reszte komentarzy do moich slow.
jeszcze raz powtorze, bo to wszystko sie tu o to rozchodzi - gdyby tamten gosc chcial z nia byc, to by Autora pogonila i nawet by sie nie obejrzala za siebie...
Albo nie czytasz całego wątku ze zrozumieniem albo nie masz pojęcia o mechanizmach, które wykształcają się w dzieciństwie i ich wpływie na późniejsze życie i stąd ta twoja pobieżna ocena, bardzo generalizująca, w dodatku wyrażana z niezachwianą pewnością; a to zwyczajne szufladkowanie;
Cytat
jak ona zobaczy ze autor sobie swietnie radzi bez niej, to albo bedzie to miala gdzies, bo bedzie miala nowego (wtedy tymbardziej problem z glowy), albo wtedy zrozumie, ze to jest gosc, o ktorego musi walczyc i go z powrotem zdobyc
dalej nie widzę związku; a będąc z nią fizycznie nie może sobie świetnie radzić jednocześnie bez niej?
To może inaczej; rozróżniasz fizyczność od emocjonalności? Jak myślisz, co ma większy wpływ na kobiety emocjonalność czy fizyczność?
Nie wiem dlaczego przypisujecie temu wydarzeniu jakąś wieksza ideologię.Żona autora zdradziła bo tego chciała.Zrobiła to w warunkach recydywy to dwa.Ludzie są bardzo różni.Jedni nigdy nie zdradzą .Dla innych to cos normalnego .Twoja żona zalicza się do tej drugiej grupy.Chcesz rozkładać jej zachowanie na czynniki pierwsze?Ok.Twoje życie,Twój czas,Twoja godność,Twoje decyzję.
Jak myślisz, co ma większy wpływ na kobiety emocjonalność czy fizyczność?
emocjonalnosc - dlatego opcja nr 2 wywoluje wieksze emocje, bo nie widzi go na codzien, glowkuje, zastanawia sie co u niego i zaczyna wreszcie ja wkurzac to ze moze jednak daje sobie swietnie rade bez niej i w ten sposob widzi, jak wiele stracila...
Cytat
Nie wiem dlaczego przypisujecie temu wydarzeniu jakąś wieksza ideologię.Żona autora zdradziła bo tego chciała.Zrobiła to w warunkach recydywy to dwa.Ludzie są bardzo różni.Jedni nigdy nie zdradzą .Dla innych to cos normalnego .Twoja żona zalicza się do tej drugiej grupy.Chcesz rozkładać jej zachowanie na czynniki pierwsze?Ok.Twoje życie,Twój czas,Twoja godność,Twoje decyzję.
wlasnie to probuje tu wytlumaczyc towarzystwu, ze nie ma co sie bawic w jakies zaburzenia, mechanizmy, itd. Tu widzimy z kim ma Autor do czynienia.
Za pierwszym razem byl niby tylko pocalunek - ale znow, nie wierz w nic co uslyszysz i 50% tego co widzisz.
Jak syf wychodzi na jaw, to to co jest pod syfem jest zawsze, ale to zawsze czyms potezniejszym.
Dlatego tez powtarzalem nie raz - Autor musi zadecydowac, a Hagi10 najlepiej podsumowuje tym zdaniem: "Twoje życie,Twój czas,Twoja godność,Twoje decyzję."
Ustawowa 2 szanse dales, reszta to juz tylko Twoja sprawa. Masz wszystko jak na tacy.
Hagi,
Nie wziąłeś pod uwagę jednej bardzo istotnej rzeczy; on nie musi nic rozkładać na czynniki pierwsze bo prawdopodobną przyczynę takiego stanu rzeczy zna; to co teraz się dzieje to nie ideologia a pragmatyzm;
czasem warto szerzej spojrzeć na problem chociażby dla własnego rozwoju, ale masz rację każdy ma wybór; jedni całe życie uciekają od problemów udając, że ich nie ma; inni uciekając nadają temu wydarzeniu znaczenie uszczęśliwiania siebie i rozwoju a jeszcze inni wybierają ich rozwiązywanie; oczywiście z różnym skutkiem, ale to już inna bajka; ważnym jest jednak, w którym każdy z tego reprezentatywnego przykładu będzie miejscu za 5 lat; niech każdy odpowie sobie sam;
emocjonalnosc - dlatego opcja nr 2 wywoluje wieksze emocje, bo nie widzi go na codzien, glowkuje, zastanawia sie co u niego i zaczyna wreszcie ja wkurzac to ze moze jednak daje sobie swietnie rade bez niej i w ten sposob widzi, jak wiele stracila...
No brawo, więc pytam co zmieni jego obecność lub nieobecność fizyczna przy której się upierasz; chyba sam sobie trochę zaprzeczasz jednak
Cytat
Tu widzimy z kim ma Autor do czynienia.
Owszem widzimy, tylko każdy co innego ja jednak ostanę przy swoim
No brawo, więc pytam co zmieni jego obecność lub nieobecność fizyczna przy której się upierasz; chyba sam sobie trochę zaprzeczasz jednak
napisalem co zmieni jego fizyczna nieobecnosc
Cytat
Owszem widzimy, tylko każdy co innego Z przymrużeniem oka ja jednak ostanę przy swoim
Zona go drugi raz puszcza bokiem a Ty twierdzisz, ze on ma jeszcze nad czyms tu pracowac i czegos dociekac i robic sobie i jej jakies terapie itd?
Cytat
czasem warto szerzej spojrzeć na problem chociażby dla własnego rozwoju
czy bedac drugi raz puszczonym bokiem nie jest to wystarczajaco szerokie spojrzenie na problem? Rozwoj powinien polegac na tym, ze nie robimy tego co zrobilismy wczesniej, nie popelniamy drugi raz tego samego bledu. Nie bedzie zadnego rozwoju, jesli znow zachowamy sie tak samo jak poprzednim razem.
Pewien madry czlowiek powiedzial kiedys, ze szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów.
chyba naturalnym zachowaniem jest unikanie problemow, Ty tu mowisz o uciekaniu od problemu, a nie mowisz nic o swiadomym pakowaniu sie w problem, co autor z tego co widac wlasnie w tej chwili robi...
Przypominam po raz kolejny, ze zona autora zostawila by go bez mrugniecia okiem i dalej w to szla gdyby tamten chcial od niej cos wiecej.
Nie, napisałeś co zmieni jego nieobecność emocjonalna, oddalenie się od niej, niedostępność a fizyczność nie ma tutaj nic do tego; często ludzie nie żyją ze sobą tylko obok siebie; warto więc rozróżnić bliskość emocjonalną od fizycznej i jakie to ma przełożenie na omawiany problem?
Cytat
Zona go drugi raz puszcza bokiem a Ty twierdzisz, ze on ma jeszcze nad czyms tu pracowac i czegos dociekac i robic sobie i jej jakies terapie itd?
Chyba jednak się nie zrozumiemy; ja o zupie ty o doopie;
Cytat
czy bedac drugi raz puszczonym bokiem nie jest to wystarczajaco szerokie spojrzenie na problem?
faktycznie bardzo wszechstronne rozważenie problemu; ale masz rację perspektywa jest szersza bo przecież 2 jest większe od 1
Cytat
a nie mowisz nic o swiadomym pakowaniu sie w problem, co autor z tego co widac wlasnie w tej chwili robi...
Rozbraja mnie pewność Twoich sądów;
Cytat
Przypominam po raz kolejny, ze zona autora zostawila by go bez mrugniecia okiem i dalej w to szla gdyby tamten chcial od niej cos wiecej.
To co Ci wygodne do twojej teorii widzę przyjmujesz jako pewnik; pytanie tylko na jakiej podstawie;
Polecam zapoznać się z poniższymi artykułami, wypracowań i książek też jest sporo na ten temat, może wówczas będziesz potrafił spojrzeć na omawiany temat....SZERZEJ.
agd_123;
może masz rację może proszę się o kolejny raz, może i jestem głupi w tym wszystkim.
Mój problem polega na tym, że ja inaczej nie potrafię... Jak widzę jak ona cierpi (wg ciebie udaje) z tego powodu nie potrafię przejść obojętnie choć sam bardzo cierpię. Jak widzę jej łzy, jak mówi to co mówi, widzę jej ból nie potrafię inaczej. Wiem, że pewnie powinienem ją kopnąć w 4 litery i za drzwi, ale z jakiś chorych powodów nie potrafię tego zrobić... Coś nadal mnie przy niej trzyma i zmusza do tego by trwać, dowiedzieć się choć dlaczego tak jest...
Oboje potrzebujemy pomocy specjalisty
mrdear-chłopie to Ty ją zdradziłeś czy ona Ciebie?Zrobisz jak będziesz chciał.Przeczytaj historie innych osób z tego forum.Zachowanie Twojej żony to klasyka.Jej lamenty nic nie znaczą.To ona powinna walczyć o Twoje wybaczenie.Nie jesteś jej (ojcem,ratownikiem)Mam wrażenie,że ona stara się przerzucić odpowiedzialność za zdradę na Ciebie bądź swoja przeszłosc .Kryzys to zazwyczaj wina obydwu osób.Zdrada to tylko jej egoistyczny wybór.Ona nie myślała o Twoim cierpieniu gdy doprawiała Ci rogi.Pamiętajmy kto jest katem a kto ofiara.
Dorabiasz teorie do rzeczy oczywistej. Te zaburzenia, terapie, itd, to tamto sramto, o tym mozna mowic po 1 razie, o ile ten raz byl jakims tam bledem, a nie swiadomym dzialaniem zony.
Tu mamy 2 raz, bardzo swiadomy budowanie relacji, wiadomosci, telefony, maile, w koncu spotkania i pukanko.
Wymyslajac te usprawiedliwienia, nie ulatwiasz mrdear sytuacji, bo to jest to co on chce uslyszec na swoje pogruchotane serce, jeszcze dodatkowo zaczyna chlop wmawiac sobie, ze to cos z nim jest nie tak i to tez przez to wszystko.
@mrdear
to naturalny mechanizm, ze osoba zraniona chce sie kurczowo trzymac tej ktora ja zranila, tak to jest, u mnie tez tak bylo. Ja tylko probuje Ci powiedziec, ze musisz na to spojrzec z boku. Ciebie przy niej trzyma tez przyzwyczajenie, wygoda (poznanie kogos nowego to jednak jakas tam znowu misja - ale z drugiej strony zobacz ze dla niej to nie bylo nic strasznego i jakos sie jej udalo zbudowac wiez z nowym za Twoimi plecami). Dochodzi uczucie zranionego meskiego ego, to ze zostala z Toba pomaga Ci wyjsc zwyciesko w pewnym sensie z sytuacji, w ktorej przegrales z tamtym gosciem.
Trzyma Cie przy niej tez wstyd, bo chcesz ja ochronic w pewnym sensie, zeby sie jak najmniej ludzi dowiedzialo, bo nie chcesz byc widziany jako gosc, ktory dal sie 2 razy zrobic w bambuko i jeszcze za to przeprasza.
Dlatego wlasnie musisz stanac twardo na wlasnych nogach, ona jest ostatnia osoba jaka powinna Ci w tym "pomagac".
Co zrobisz jak za kolejnym razem bedzie ktos, kto bedzie z nia chcial cos wiecej i wtedy ona juz bez skrupulow od Ciebie odejdzie? Jak sobie wtedy spojrzysz w lustro?
Cytat
Jak widzę jej łzy, jak mówi to co mówi, widzę jej ból nie potrafię inaczej.
czy Ty siebie slyszysz?
zaraz zaraz... dwa razy Cie puscila kantem i potraktowala jak smiecia. To u niej wywolalo ogromne cierpienie. Ty jej teraz probujesz pomoc w jej cierpieniu? A ona co robi w stosunku do Twojego cierpienia?
mam nadzieje, ze jej jeszcze nie przepraszales za to ze teraz musi cierpiec...
to nie jej bol jest tu wazny, znowu mowisz o niej, a ona nie ma bolu, ona ma teraz miekkie ladowanie, ktore jej niczego nie nauczy, tak samo jak przy pierwszym razie jej niczego nie nauczylo.
Ja naprawde chce dla Ciebie dobrze, bo wiele sam przeszedlem, wiele widzialem, i to w tych kwestiach jest wszystko dokladnie takie samo Kolego, niestety...
Kobiety mimo, ze niby nieprzewidywalne, sa tak naprawde bardzo przewidywalne...
Przypomne tylko po raz kolejny, 2 razy Cie puscila kantem, za pierwszym razem wiesz tylko o pocalunkach, a za drugim musisz pamietac, ze zostales z braku laku, bo jakby tamten chcial wiecej, to by sie Twoja zona nawet nie zastanawiala sekundy i bys poszedl w odstawke i jeszcze by Ci dziecko zabrala. Lezalbys jeszcze bardziej rozgnieciony na ziemi, ona high life nowa milosc, a Ty bys byl przez nia przerobiony na potwora i jej najwiekszy blad, i jeszcze bys zostal z alimentami, bo pewnie bys sie zgodzil na porozumienie stron dla dobra dziecka.
Dorabiasz teorie do rzeczy oczywistej. Te zaburzenia, terapie, itd, to tamto sramto, o tym mozna mowic po 1 razie, o ile ten raz byl jakims tam bledem, a nie swiadomym dzialaniem zony.
Wskazałem Ci kilka źródeł, w których możesz zapoznać się z czym mierzy się człowiek, który wychowywał się np. w alkoholowej rodzinie. To są fakty! Fakty potwierdzone badaniami przez specjalistów z zakresu psychologii, psychiatrii i socjologii a Ty to nazywasz teoriami? To Ty snujesz jakieś wątpliwe teorie jedynie Tobie znane, że" kobietom jest trudniej pod tym wzgledem trzymac sie w ryzach bo pokus wiele" .Ja piszę o faktach a Ty o jakichś dziwnych teoriach, które dokonały się w oparciu nie wiadomo o co. Sam nie potrafiłeś się do tego racjonalnie odnieść i wyjaśnić, wskazać jakieś źródło na potwierdzenie Twoich tez.
Twoim jedynym argumentem ( w moim mniemaniu wręcz infantylnym) powtarzanym jak mantra przez całą historię jest stwierdzenie " ona zrobiła to drugi raz". Nawet nie chce Ci się pochylić nad powodem tego dlaczego mogła zrobić to drugi raz; po co, przecież to jest jasne - bo chciała, prawda? to takie dojrzałe...
Rzeczywistość jest taka, że ja wskazuje Ci rzeczowe argumenty a Ty z uporem dziecka z piaskownicy powtarzasz te same wyuczone slogany.
Z czym Ty chcesz dyskutować? Co to w ogóle ma być za argument i o czym świadczyć? Stwierdzenie faktu, o którym autor dokładnie wie, że został zdradzony, ma w jakiś sposób mu pomóc? Ma go w jakiś sposób nakierować?On nie potrzebuje potwierdzenia czegoś czego jest świadomy. Opamiętaj się chłopie.
Jakby tego było mało próbujesz wszystkich przekonać jak ja to bardzo chcę skrzywdzić autora;
Tylko widzisz ( a w zasadzie nie dostrzegasz i to jest Twój problem) jedyną osobą w tym wątku, która z całą pewnością i stanowczo stwierdza, że jedyną dobrą opcją jest odejście jesteś Ty; gdybyś miał choć odrobinę wyobraźni to wziąłbyś pod uwagę, że na przeciw monitora po drugiej stronie może siedzieć ( i w tym przypadku faktycznie tak jest!!) ktoś bardzo podatny na sugestie; nie przyszło Ci do głowy, że masz za mało danych do ferowania wyroków a tym bardziej wpychania kogoś w jedynie słuszną drogę wg Ciebie - odejścia? I to na jakiej podstawie? uwaga! - "zrobiła to drugi raz" Świetne uzasadnienie ważnej decyzji rzutującej na resztę życia autora. Próbujesz przekonać autora, żeby tak poważną decyzję życiową podjął na podstawie czego? "Zrobiła to drugi raz"?Stać Cię na jakąś głębszą analizę sytuacji, refleksję i wymianę argumentów innych poza "zrobiła to drugi raz"? Jasne, że nie. Przecież to nie Ty będziesz ponosić konsekwencje wyborów autora tylko on sam więc po co się wysilać, lepiej jest i prościej generalizować;
więc zanim postanowisz następnym razem napisać takie głupoty zastanów się dwa razy; jeśli masz jakieś poważne, rzeczowe i dojrzałe argumenty do dyskusji to chętnie się z Tobą "pokłócę" a jeśli nie masz zamiaru napisania nic ponad "zrobiła to drugi raz" lub bardzo rzeczowe "tamto, sramto" to kończę z Tobą dyskusję bo jest ona bezproduktywna;
Cytat
Wymyslajac te usprawiedliwienia
I jeszcze jakby tego było mało do tego manipulujesz; imputujesz mi coś co poparłem faktami i zaraz mogę Ci przesłać na potwierdzenie badania; w żadnym momencie tej historii nie usprawiedliwiłem jej zdrady;chyba, że powodem jest to, że nie rozróżniasz znaczenia słowa usprawiedliwienie od dociekania powodów, nie zdziwiłbym się wcale, ale to nie mój problem; autora raczej też nie;
Wymyslajac te usprawiedliwienia, nie ulatwiasz mrdear sytuacji, bo to jest to co on chce uslyszec na swoje pogruchotane serce, jeszcze dodatkowo zaczyna chlop wmawiac sobie, ze to cos z nim jest nie tak i to tez przez to wszystko.
Ja wiem, że ze mną jest coś nie tak, to nie moja opinia a specjalisty, lekarza...
Jakbyś od dziecka, małego chłonnego czystego umysłu był programowany na konkretne zachowania. Wmawiano by Ci "musisz być najlepszy", miałbyś zakaz mówienia o uczuciach, nie nauczono by cię mówić o uczuciach, zakazano by ci mówienia o tym co dzieje się w domu. Gdybyś w każdej bójce musiał stawać się obrońcą - bezbronnym małym dzieckiem, które musi stawić czoło dorosłym, którzy w takiej właśnie sytuacji powinni chronić Ciebie... Gdybyś był poniżany, ośmieszany wśród rówieśników, gdybyś musiał o wszystko walczyć, czasem podstępem, czasem manipulacją... Gdybyś dziś bronił jednego z rodziców, a na drugi dzień widział że razem znów piją, rozmawiają... Byłbyś normalny? Czym jest normalność? Dla mnie, samotność... ciągła walka... ciągła rywalizacja... bezustanny i paniczny strach...
Proszę Was, nie wyciągajcie pochopnych wniosków, ani ja ani żona nie mieliśmy kolorowego dzieciństwa.
To, że ona dokonała takiego wyboru a nie innego ja wiem, jednak chcę wiedzieć dlaczego dokonała takiego wyboru...
Jak się już dowiem, podejmę świadomą decyzję, a nie na podstawie tylko "zrobiła to drugi raz". Dla mnie to za mało.
Witaj mrdear ,
Przeczytałem cały wątek ciężka sytuacja fakt. Z jednej strony dobrze jak piszecie jest może znaleźć to drugie dno ,rozłożyć problem na czynniki pierwsze aby dojjśc do jakiś wniosków ale czasem grzebiąc zbyt długo i zbyt głęboko albo zagubimy się w tym poszukiwaniu odpowiedzi na wieki i nigdy jej nie znajdziemy albo co gorsze odpowiedź ,którą znajdziemy będzie błędna. Nie twierdzę ,że źle robisz szukając jej ale też uważaj żeby nie wpaść w labirynt gdzie jedna odpowiedź rodzi setki kolejnych pytań. I też nie pozwól żeby trudne dzieciśtwo żony było głównym wytłumaceniem Jej postępowania. Jak sam mówisz Ty też takie miałeś a postąpiłeś inaczej.
Zadam jedno pytanie : czy nie uważasz ,że z Was dwojga tylko Ty szukasz tej odpowiedzi i tylko Ty widzisz problem? Jeśli ma się Wam udać to głownie Zona musi zdać sobie sprawe z problemu i znaleźć odpowiedź czemu w trudnych chwilach dokonuje takich a nie innych wyborów ... samo to ,że Ty do tego dojdziesz to za mało...
Zadam jedno pytanie : czy nie uważasz ,że z Was dwojga tylko Ty szukasz tej odpowiedzi i tylko Ty widzisz problem? Jeśli ma się Wam udać to głownie Zona musi zdać sobie sprawe z problemu i znaleźć odpowiedź czemu w trudnych chwilach dokonuje takich a nie innych wyborów ... samo to ,że Ty do tego dojdziesz to za mało...
Stanowczo nie, też szuka i kopie głęboko... Nie chce więcej dokonywać podobnych wyborów i wierzę w to że jest w tym zdeterminowana. Niezależnie czy będzie ze mną czy będziemy osobno, ona nie chce więcej w ten sposób postępować...
Cytat
I też nie pozwól żeby trudne dzieciśtwo żony było głównym wytłumaceniem Jej postępowania. Jak sam mówisz Ty też takie miałeś a postąpiłeś inaczej.
Absolutnie tak nie twierdzę, to jej świadomy wybór, kierowany co prawda jakimiś mechanizmami, ale to nadal jej wybór, mogła dokonać innego. Jednak z jakiegoś powodu go dokonała i tą przyczynę chcę poznać, dlaczego nie dokonała innego ale akurat ten... Tylko ona zna na to odpowiedź, ale sama nie jest w stanie jej powiedzieć, dlatego zamierzam jej w tym pomóc...
straciles tyle lat swojego zycia dla tej kobiety, ona Ci pokazala juz gdzie Cie ma (wiesz tylko o 2 razach)... dalej chcesz marnowac swoj cenny czas na co? na bezustanna walke? samotnosc bedac z nia? W imie czego chcesz robic takie dochodzenie.
Spytales ja co by bylo gdyby ten gosc jednak chcial z nia byc?
Cytat
Tylko ona zna na to odpowiedź, ale sama nie jest w stanie jej powiedzieć, dlatego zamierzam jej w tym pomóc...
Ty juz sie wystarczajaco napomagales, teraz musisz pomoc sobie. Powiem Ci ze tekst w stylu "nie wiem czemu, tak wyszlo, nie chcialam tego, nie planowalam" to jest klasyczna odpowiedz w kazdym przypadku, no bo przeciez zadna kobieta nie jest w stanie zaplanowac tego kto i kiedy zacznie do niej podbijac.
Cytat
Jednak z jakiegoś powodu go dokonała i tą przyczynę chcę poznać, dlaczego nie dokonała innego
nie poznasz tej przyczyny, nawet jesli zglebisz wszystkie ksiegi tajemne czy linki, ktore podsylal poczciwy.
Poznanie powodu nie ma kompletnie zadnego znaczenia.
No ale zalozmy, ze zglebiles no i juz wiesz dlaczego. Co dalej?
Nasze historie choć podobne są całkiem inne, ja byłem najstarszym z miotu, ona dzieckiem we mgle, ja za moją obronę nigdy nie obrywałem, byłem czasem nagradzany w różny sposób (głównie materialnie - pieniędzy nie brakowało), ona obrywała i była "zdradzana" przez tę osobę, którą broniła. Wykształciły nam się różne profile osobowości. Ona we mnie znalazła bezpieczeństwo, a ja w niej osobę, która mnie akceptuje bo byłem odrzucany jak nie byłem najlepszy w tym co robiłem.
I nawet wbrew temu co niektórzy piszą, że poszłaby z innym gdyby ją zechciał, jestem pewien, że wróciłaby, tamto nie miało prawa bytu, to było chwilowe...
Cytat
"nie wiem czemu, tak wyszlo, nie chcialam tego, nie planowalam"
tu cię zaskoczę, powiedziała mi że tego chciała, że to wydawało jej się w tamtym momencie dobre... powiedziała mi, że w tym czasie byłem dla niej zupełnie obojętny...
Chcę wiedzieć dlaczego....
Cytat
nie poznasz tej przyczyny, nawet jesli zglebisz wszystkie ksiegi tajemne czy linki, ktore podsylal poczciwy.
te linki podesłał dla Ciebie, ja wiem z czym się zmagam. Wiem czym jest DDA, wiem, że ja żyję w codziennej walce, każdy dzień staję do walki, nie przeżywam dnia, tylko walczę i walczę... i się cholernie boję że przegram... a co będzie jak przegram? upadnę, będę musiał się podnieść i dalej walczyć.
Ja już nie chcę walczyć, chcę żyć... czerpać przyjemność z życia a nie wiecznie konkurować, przede mną cholernie ciężka praca...
Widzisz, gdybyś zapoznał się z tymi linkami, wiedziałbyś że DDA mają tendencję do zdrad, do nadmiernej lojalności wobec osób, którym ta lojalność się nie należy, do poczucia niskiej wartości, do codziennej walki, stwarzania pozorów normalności itd... Każdy przypadek jest inny z uwagi na inne wzorce zachowań rodziców.
Cytat
No ale zalozmy, ze zglebiles no i juz wiesz dlaczego. Co dalej?
Szczerze nie mam pojęcia... na razie mam cel... więc dalej walczę... walczę by móc żyć
Swoje już napisałem w tym wątku; odniosę się jeszcze tylko i znikam:
Cytat
Poznanie powodu nie ma kompletnie zadnego znaczenia.
Właśnie do podjęcia słusznej wg autora decyzji ma znaczenie i to kolosalne, nie tylko dlatego, że sam wyraził taką chęć, ale przede wszystkim dlatego, że ma świadomość, że podstawy zdrady mogą być różne;
W przypadku osoby, która działa wyrachowanie, podstępnie, egoistycznie z pełną świadomością nie ma dyskusji bo odbywa się to całkowicie na poziomie świadomości;
Jednak w przypadku osób, które mają ewidentne symptomy jakiegokolwiek zaburzenia osobowości, zwłaszcza DDD lub DDA c to odbywa się na poziomie podświadomości a nie świadomości;
Tacy ludzie nie mają prawidłowo wykształconej zdolności odczuwania emocji, reagowania na nie prawidłowo, często mają znacznie obniżone pokłady empatii; nie z własnego widzimisię a sytuacji w jakiej przyszło im dojrzewać i do jakiej musieli się zaadaptować aby jakoś przetrwać; chociażby dlatego warto byłoby przyjrzeć się temu przypadkowi bliżej, nie generalizując i stawiając w jednym szeregu z każdym kto zdradził;
takie trywialne porównanie,ale trafne: nie można oczekiwać od kogoś kto wychowywał się do 18 roku życia w dżungli ze zwierzętami, będzie potrafić mówić;
z tego też powodu Twoja decyzja autorze na ten moment i wiedzę jaką posiadasz wydaje się być bardzo słuszna i odpowiedzialna;
Ja zaczynam uwazac, ze Twoja zona po prostu potrzebuje faceta, i to tego jej brakuje i dlatego sie uwikluje w kolejne historie z kolejnymi facetami, bo jej brakuje faceta. Ty jestes ciapa nie facet...
Czyli jesli dobrze rozumiem, chcesz zglebic przyczyne, zeby moc sobie przed soba samym usprawiedliwic jej wielokrotne zdrady i tym samym pozwolic na to zeby dalej Cie tak traktowala, bo to przez wzorce z dziecinstwa i tak juz musi byc?
Nie musi - mozesz odejsc od niej i dac jej zglebiac wiedze tajemna dalej. Szybko sie przekonasz ze istnieje zycie poza nia i ze bez tego ciezaru z ktorymn sie teraz musisz meczyc jest jednak lzej... A w Twoim zyciu pojawi sie ktos kto bedzie chcial z Toba zyc, z Toba byc. A jesli ten kolejny ktos znow Cie potraktuje jak smiecia, to tez tego kogos wywalisz ze swojego zycia, bo Ty nie chcesz bycia tak traktowanym, bo Ty sie przekonasz z powrotem ze umiesz stac twardo na nogach tylko przez lata pod kapciem o tym zapomniales i Ci te nogi mocno zmiekly.
Zobacz jacy ja kreca - tacy, ktorzy maja wszystko gdzies, zyja swoim zyciem, nie ogladaja sie na nic.
Nie zmienisz drugiej osoby Kolego. Chcesz zmieniac swiat, zacznij od siebie. Szkoda czasu na grzebanie w jej glowie.
Cytat
Ona we mnie znalazła bezpieczeństwo, a ja w niej osobę, która mnie akceptuje bo byłem odrzucany
czyli majac w koncu to czego jej brakowalo i co uzupelnilo braki z dziecinstwa, postanowila, ze sobie tym podetrze tylek, albo tamtym gosciom tym podetrze tylek albo co tam innego co z nimi robila?
Cytat
I nawet wbrew temu co niektórzy piszą, że poszłaby z innym gdyby ją zechciał, jestem pewien, że wróciłaby,
to sprobuj teraz odejsc skoro jestes taki pewny... ano wlasnie... boisz sie ja stracic... boisz sie ze jednak nie wroci?
Jesli nie wroci - to tymbardziej masz problem z glowy.
Cytat
powiedziała mi, że w tym czasie byłem dla niej zupełnie obojętny...
Chcę wiedzieć dlaczego....
dlatego, ze jak sie u kobiety pojawia nowe uczucie, to sie wszystko inne nie liczy, ostatnia rzecza jest logika, tu dzialaja silne emocje, zwane czesto zakochaniem, lub nawet miloscia.
Cytat
Widzisz, gdybyś zapoznał się z tymi linkami, wiedziałbyś że DDA mają tendencję do zdrad
kazdy ma tendencje do zdrad, ale natura jest juz tak skonstruowana ze nie mozna miec cukierka i zjesc cukierka - wiedza tajemna nie ma tu nic do rzeczy.
Cytat
Ja już nie chcę walczyć, chcę żyć... czerpać przyjemność z życia a nie wiecznie konkurować, przede mną cholernie ciężka praca...
jak wyzej - Ty sie juz nawalczyles, drugi raz przezywasz to co Ci zgotowala za pierwszym razem, myslisz, ze do kolejnego nie dojdzie, bo zglebi tajniki wiedzy tajemnej?
Wystarczy dac sobie od niej odpoczac, masz do tego prawo, a to Ci tez pomoze, bo sie zdystansujesz i ochloniesz.
Niestety jednak boisz sie ze ja w ten sposob stracisz? Jesli tak bedzie to zaoszczedzisz duzo czasu i szybciej sie przekonasz o tym, ze odejscie to dobra droga, inaczej przekoszasz sie o tym dopiero po kolejnych latach zglebiania wiedzy tajemnej, ale wtedy jak polegniesz, to juz nie bedzie co zbierac...
Ja zaczynam uwazac, ze Twoja zona po prostu potrzebuje faceta, i to tego jej brakuje i dlatego sie uwikluje w kolejne historie z kolejnymi facetami, bo jej brakuje faceta. Ty jestes ciapa nie facet...
Hold Your horses .. to ,ze ktos ma inne zdanie niż Ty nie oznacza ,że trzeba odrazu walić w kogoś na oślep..
Cytat
Czyli jesli dobrze rozumiem, chcesz zglebic przyczyne, zeby moc sobie przed soba samym usprawiedliwic jej wielokrotne zdrady i tym samym pozwolic na to zeby dalej Cie tak traktowala, bo to przez wzorce z dziecinstwa i tak juz musi byc?
Autor napisał wyżej ,że nie tłumaczy zdrad żony trudnym dzieciństwem a szuka odpowiedzi czemu wybrała tak a nie inaczej. Autor sam mówi ,że problemy ze sobą od dziecka i to jest opinia specjalisty a to też nie pomagało tej relacji wiec patrz prosze trochę szerzej nie każda zdrada ma takie samo podłoże.
I autor nigdzie nie napisał ,że chce zostać z żoną a tylko chce poznać głebiej problem aby podjąc słuszną decyzję. Czemu tak napierasz ,że musi odejsc od żony ... mamy tutaj sobie pomagać(dzieląc się doświadczeniami czy spostrzeżeniami) a nie pchać kogoś w jendym kierunku bo tak uważamy ,że bedzie lepiej. Nie możemy do każdej relacji 1 do 1 podkałdać nasze związki czy doświadczenia bo jak już móiwłem każda relacja jest inna , jasne są pewne wzorce ale nie każdy wzorzec w 100% pasuje do danej realcji.
Związek autora to realcja dwojga ludzi z zaburzeniami nie wszsytkie wzorce tu pasują.
Wyobraź sobie osobę, która od dziecka ma wpajane że musi być najlepsza we wszystkim, dodaj do tego wysoką inteligencję. Osobę, która każde "wyzwanie" traktuje jako rywalizację, która stale podnosi sobie poprzeczkę. Dla której tak prozaiczne rzeczy jak np spacer są stratą czasu bo nic nie wnoszą, nie rozwijają, nie ma w tym nic w czym można konkurować. Wyobraź sobie osobę, która nie uznaje porażki bo wówczas będzie niezaakceptowana. Osobę, która doskonali się we wszystkim co robi z przeświadczeniem że musi być najlepsza. Osobę która co chwilę dorzuca sobie nowe wyzwania coraz trudniejsze. Wyobraź sobie osobę, która wyznacza sobie cel i z reguły go osiąga niezależnie od kosztów. Taki w skrócie jestem.
Więc jeżeli Ty z Twoim ograniczonym spojrzeniem nazywasz mnie "ciapą" potraktuje to jako komplement.
Pech chciał, że za dużo sobie na garb wrzuciłem i moja psychika tego nie wytrzymała, wiem jeżeli nic z tym nie zrobię sytuacja się powtórzy. Dlatego stwierdzenie, że chcę zacząć żyć, cieszyć się spacerami... cieszyć się z tak prozaicznych zwykłych rzeczy.
Dlatego muszę dużo nad sobą pracować... Dlatego chcę dojść do tego dlaczego moja małżonka zrobiła co zrobiła. Co było tego przyczyną.
Ona jest osobą, która mnie zaakceptowała, a uwierz mi nie jest to łatwe...
Czyli jesli dobrze rozumiem, chcesz zglebic przyczyne, zeby moc sobie przed soba samym usprawiedliwic jej wielokrotne zdrady i tym samym pozwolic na to zeby dalej Cie tak traktowala, bo to przez wzorce z dziecinstwa i tak juz musi byc?
Cytat
czyli majac w koncu to czego jej brakowalo i co uzupelnilo braki z dziecinstwa, postanowila, ze sobie tym podetrze tylek, albo tamtym gosciom tym podetrze tylek albo co tam innego co z nimi robila?
Chłopie dostałeś wszystko na tacy, wystarczyło troszkę poświęcić czasu, skorzystać, poczytać i być może czegoś się dowiedzieć; skoro w dalszym ciągu wypisujesz takie brednie to albo jesteś leniem, albo ignorantem albo zwyczajnym trollem, który chce szkodzić; zanim następnym razem postanowisz się skompromitować przynajmniej pomiń wątki i wersy, których nie rozumiesz;
Autorze, przepraszam, miałem kończyć, ale musiałem...
P.S. Jest takie przysłowie:
" Jeśli jedna osoba mówi Ci, że jesteś koniem - zignoruj to; jeśli dwie osoby to mówią - przemyśl to; jeśli trzy osoby - kup sobie siodło"
Nigdy nikt ze zdradzonych (niezaleznie czy zdradzony i zdarzajacy maja jakies zaburzenia czy trudne dziecinstwo czy nie) - nie dowie sie calej prawdy o zdradzie i nie dowie sie przyczyn.
Poza tym dociekanie takie tych przyczyn nic nikomu nie da.
Spytalem - zalozmy ze zglebiles wiedze - co wtedy?
To kroczenie bardzo blisko kolo usprawiedliwienia zdrady trudnym dziecinstwem.
Jak sie sytuacja powtorzy - to co? znowu bedziesz twierdzil, ze chyba nie do konca zglebiles wiedze tajemna, i jeszcze musisz troche poglebic? masz na to czas?
@poczciwy - powinienes autorowi napisac, ze ma wszystko na tacy, ja nie potrzebuje zadnej tacy, ja to juz przerabialem i staram sie tylko podzielic moimi w mojej uwadze cennymi uwagami ktore doprowadza autora do wolnosci, odzyskania pewnosci siebie i do mozliwosci cieszenia sie spacerami.
zglebianie wiedzy tajemnej jest niebezpieczne, bo moze spowodowac, ze na tym skoncentruje sie jego reszta zycia z ta kobieta, a czas, ktory stracil na zglebianie wiedzy mu nigdy nie wroci. Zglebianie nic nie da i nie posunie go naprzod ani o krok.
Jedyny sluszny krok to terapia wstrzasowa dla malzonki, ktora tez jemu pozwoli otrzezwiec i stanac z boku. Tylko tak moze stanac z boku. Grzebanie w tym ma jeszcze jeden powazny problem - on to robi za nia, a to ona to powinna zrobic. Doskonale wiemy, ze ona wyladowala miekko i tak naprawde nic wielkiego sie dla niej nie wydarzylo.
Cytat
Hold Your horses .. to ,ze ktos ma inne zdanie niż Ty nie oznacza ,że trzeba odrazu walić w kogoś na oślep
autor potrzebuje tu walniecia w leb zeby sie obudzil.
Przypomne - ludzie sie nie zmieniaja i jesli mowicie sami tu o powaznych zaburzeniach jakie Pani moze miec, to tymbardziej nic z tego, co jej wielokrotne wybryki pokazaly. Niby czemu tym razem ma jednak Pani sie zmienic? Do 3 razy sztuka, do 4? do 5? do 6? a gdzie w tym jest Autor?
I gdyby od niego odeszla tak jak sam powiedzial, ze jest pewny, ze wrocila - to tez powinien ja przyjac, poglaskac, przeprosic i dalej zglebiac przyczyny?
tu cię zaskoczę, powiedziała mi że tego chciała, że to wydawało jej się w tamtym momencie dobre... powiedziała mi, że w tym czasie byłem dla niej zupełnie obojętny...
Chcę wiedzieć dlaczego..
Ale co dlaczego?
Dlaczego byłeś według niej obojętny?
Czy też dlaczego chciała zdradzić?
Czy tez dlaczego w tym momencie było to dobre?
Piszecie o DDA - czy ona jest zdiagnozowana czy tylko to domysł?
Nigdy nikt ze zdradzonych (niezaleznie czy zdradzony i zdarzajacy maja jakies zaburzenia czy trudne dziecinstwo czy nie) - nie dowie sie calej prawdy o zdradzie i nie dowie sie przyczyn.
W jakim poradniku to wyczytałeś?
Cytat
Poza tym dociekanie takie tych przyczyn nic nikomu nie da.
A dlaczego zakładasz, że autor zawiera się w tym "nikomu"?
Cytat
powinienes autorowi napisac, ze ma wszystko na tacy, ja nie potrzebuje zadnej tacy, ja to juz przerabialem
Serio? Z Twoich wypowiedzi wynika zupełnie co innego; że nie masz pojęcia o czym piszesz;
Cytat
staram sie tylko podzielic moimi w mojej uwadze cennymi uwagami ktore doprowadza autora do wolnosci, odzyskania pewnosci siebie i do mozliwosci cieszenia sie spacerami.
Wpychanie świadomie kogoś w jedyną wg Ciebie słuszną drogę - odejścia niezależnie od okoliczności nazywasz dzieleniem się uwagami? To co uprawiasz nazywa się dysonans poznawaczy;
Cytat
zglebianie wiedzy tajemnej jest niebezpieczne, bo moze spowodowac, ze na tym skoncentruje sie jego reszta zycia z ta kobieta
Ty potrafisz czytać ze zrozumieniem czy udajesz? To przeczytaj jeszcze kilka razy jaką wolę ma autor i czym to jest spowodowane; czytaj tak długo aż do Ciebie to dotrze;
Cytat
Przypomne - ludzie sie nie zmieniaja i jesli mowicie sami tu o powaznych zaburzeniach jakie Pani moze miec, to tymbardziej nic z tego,
Podeprzyj proszę swoje wnioski (dyrdymały) jakimiś konkretnymi dowodami.
Cytat
I gdyby od niego odeszla tak jak sam powiedzial, ze jest pewny, ze wrocila - to tez powinien ja przyjac, poglaskac, przeprosic i dalej zglebiac przyczyny?
Ale co dlaczego?
Dlaczego byłeś według niej obojętny?
Czy też dlaczego chciała zdradzić?
Czy tez dlaczego w tym momencie było to dobre?
Piszecie o DDA - czy ona jest zdiagnozowana czy tylko to domysł?
Właśnie na te pytania poszukujemy odpowiedzi.
Na dany moment wiemy już, że kumuluje w sobie emocje, z którymi nie potrafi sobie poradzić. Ma też problem z nazywaniem emocji. Ta kumulacja prowadzi do zdystansowania.
Zasada, nie czuj, nie mów, nie ufaj
No to masz problem bo wyciągniesz od niej tylko to co zechce powiedzieć ale czy to będzie szczere?
Wchodząc w tak głębokie "badanie" znajdziesz tam wszystko.
No to masz problem bo wyciągniesz od niej tylko to co zechce powiedzieć ale czy to będzie szczere?
Wchodząc w tak głębokie "badanie" znajdziesz tam wszystko.
od tego mamy specjalistów, raczej grzebiąc tak głęboko, będą w stanie stwierdzić czy to szczere lub nie, jeżeli ja jestem w stanie stwierdzić kiedy moja żona mówi prawdę, a kiedy kłamie, to osoby, które na codzień mają do czynienia z takimi przypadkami będą w stanie to określić...
Widzisz, moja żona mi powiedziała o zdradzie, ja nie miałem żadnego dowodu, tylko przeczucie. Wcale nie musiała tego robić, mogła kłamać do dziś... jednak z jakiś powodów powiedziała... Wymagało to ode mnie pracy nad nią, ale powiedziała... Powiedziałem jej, że jeżeli mamy budować naszą relację, musimy opierać na prawdzie i zaufaniu, że wierzę, że jest dobrą osobą i że celowo nie chciałaby mnie skrzywdzić, wówczas przyznała się...
mysle ze autor ma powazniejszy problem z ktorym sie boryka, wiec poradniki to sobie mozesz w przypadku malego majsterkowicza zastosowac co najwyzej
Cytat
Wpychanie świadomie kogoś w jedyną wg Ciebie słuszną drogę - odejścia niezależnie od okoliczności nazywasz dzieleniem się uwagami? To co uprawiasz nazywa się dysonans poznawaczy;
mysle, ze musisz troche ograniczyc te poradniki
Cytat
Podeprzyj proszę swoje wnioski (dyrdymały) jakimiś konkretnymi dowodami.
zona autora jest na to dowodem, znajdziesz tez wiele dowodow chocby na tym forum
@mrdear
Cytat
Na dany moment wiemy już, że kumuluje w sobie emocje, z którymi nie potrafi sobie poradzić. Ma też problem z nazywaniem emocji. Ta kumulacja prowadzi do zdystansowania.
Zasada, nie czuj, nie mów, nie ufaj
a problemu z tym okazywaniem i nazywaniem emocji przy kolejnych gachach juz nie ma?
Echh.... gdzie te czasy kiedy kobiety mialy godnosc, a mezczyzni honor...
Myslicie ze przy ktorym kolejnym razie autor juz zglebi te powody? przy 3, przy 4, przy 5, przy 6?
agd_123
powiem Ci tak, pojęcia nie masz jak takie skrzywienia z dzieciństwa wpływają na Twoje całe życie... Zaburzone wzorce, problemy z okazywaniem emocji, socjopatia... to są realne problemy, to są problemy wielu ludzi, którzy nawet nie zdają sobie z tego sprawy, tak jak ja nie zdawałem do czasu aż się przytrafiło to co się przytrafiło, gdyby nie to, to dalej bym był nieświadomy... Bo niby skąd mam być świadomy tego co jest nazwijmy to nienormalne skoro dla mnie to normalne?
Ja wiem o tym, wiem tez, ze z punktu widzenia terapeuty nie ma ludzi zdrowych.
Ja tylko probuje Ci powiedziec, ze zglebianie tego jest bezcelowe, bo nic nie zglebisz, a nawet jak zglebisz, to do czego Ci to jest potrzebne? Malo tego jak bedziesz coraz bardziej zglebial i zglebial to bedziesz ciagle usprawiedliwial ja przez te niby zaburzenia. I to jest zle.
Jakbys ja w lozku wlasnym z innym nakryl to tez byloby ok, bo miala trudne dziecinstwo i musisz zglebic czemu tak?
Jesli Ci odpowiada taki uklad i dobrze Ci z tym, ze tyle lat byles z kims, kto Cie mial gdzies i mial nie wiadomo ilu gachow, i nadal chcesz z tym kims byc, to ja Ci nie bronie tego, prosze bardzo.
Ja tylko probuje Ci powiedziec, ze jej nie zmienisz, ale mozesz zmienic to, zeby juz ona nie byla Twoim problemem.
Ty wiesz, ze to co zrobila bylo zle, boli Cie to i uwazasz, ze nie powinna byla tak zrobic, czyli pod tym wzgledem masz oczekiwania wedlug partnerki, ze bedzie wierna i nie bedzie wpuszczala innych gachow miedzy Was.
Jej oczekiwania sa widocznie inne, ona ciagle czegos szuka, wreszcie znajdzie, nie ma problemu z nawiazywaniem kontaktow z facetami z tego co widac.
Dlatego proponuje, zebyscie sobie nie przeszkadzali w tym, jacy jestescie.
Jak juz po latach zglebisz przyczyny, to sie mozesz z tego zglebiania nie wygrzebac, pojawia sie nowe problemy, powroty wspomnien, po czasie otrzezwienie, ze inni ja dymali na zmiane z Toba itd itd.
Twoj wybor. Grzebiac gleboko uwazaj zebys sie z tego w ogole wygrzebal.
Jeśli czegoś nie rozumiesz naprawdę nie musisz się odgrywać, po prostu zapytaj jeszcze raz - postaram się wytłumaczyć o co mi chodzi, nie wstydź się;
Cytat
zona autora jest na to dowodem, znajdziesz tez wiele dowodow chocby na tym forum
Żona autora akurat jest zupełnie innym przypadkiem czego Ty nie chcesz przyjąć do wiadomości;
Pisałeś , że już dwa razy to przechodziłeś więc dzielisz się swoim doświadczeniem; zmartwię Cię trochę bo z dużą dozą prawdopodobieństwa będziesz to przechodził i trzeci i czwarty raz i za każdym razem będziesz tak samo zdziwiony dlaczego? podpowiem Ci bo nie jestem egoistą, odpowiedź znajdziesz w komentarzach tej historii
Autorze,
Cytat
powiem Ci tak, pojęcia nie masz jak takie skrzywienia z dzieciństwa wpływają na Twoje całe życie..
Nie kop się z koniem; chłop nie jest w stanie tego przyjąć i pojąć;nie ma pojęcia i mieć go nie będzie; widocznie to ograniczenie jest dla niego nie do przeskoczenia;
Żona autora akurat jest zupełnie innym przypadkiem czego Ty nie chcesz przyjąć do wiadomości;
o ile jest, to wyjatki najlepiej potwierdzaja regule. Autor i tak wydaje sie panicznie grzebac w poszukiwaniu tych przyczyn bo tak bardzo potrzebne mu jest uzasadnienie tym tego, ze przez lata byl robiony w bambuko. I tak do kolejnej szansy, w ktorej bedzie grzebac dalej. Znow wracamy do mojego podstawowego pytania; Jaki jest cel tej krucjaty? Co ona da Autorowi? Za reke chce ta zone prowadzic, wypisac jej na czole co zle co dobrze? Czy moze jednak autor chcialby miec sytuacje taka, w ktorej mozna drugiej osobie po prostu ufac, nie muszac sie bac o to, ze zobaczy z drogi i nie musiec jej prowadzic po ulozonej przez siebie nitce. Na tym ma polegac zwiazek, malzenstwo?
Jak widac do tej pory ta droga sie nie sprawdzila. Oczekujemy wiec innych efektow wciaz postepujac tak samo?
Cytat
Pisałeś , że już dwa razy to przechodziłeś więc dzielisz się swoim doświadczeniem; zmartwię Cię trochę bo z dużą dozą prawdopodobieństwa będziesz to przechodził i trzeci i czwarty raz i za każdym razem będziesz tak samo zdziwiony
nikt nie jest w stanie powiedziec co i kiedy go spotka, ale to Ty decydujesz o tym, czy sam sie prosisz o to, zeby Cie od tej samej osoby spotkalo to kolejne razy. Zdziwienie jest zawsze, ale zdziwienie i bol jest wiekszy, kiedy wiemy, ze sami sobie to zgotowalismy i wtedy mozemy miec pretensje tylko do siebie.
A Ty dalej namawiaj autora do zglebiania wiedzy tajemnej odnosnie powodow dzialania jego zony, na czym spedzi reszte swojego zycia, podczas gdy on powinien sie zajac swoim zyciem. Juz wystarczajaco duzo lat zmarnowala mu ta kobieta.
Oby sie tylko wygrzebal z tego grzebania i nie zagrzebal. Trzymam kciuki.
Tez kiedys bylem jak agd123 tzn nie rozumialem w ogole tych rozmow o emocjach. Mozna bylo mowic do mnie i podawac przyklady a do mnie to nie docieralo. Sprubuje dotrzec wiec choc czesciowo do adg123 taka droga jak do mnie powoli to dochodzilo. Emocje to np strach, lęk, obawa, braz zaufania spowodowany jakas trauma czy z dziecinstwa czy pozniejszej. Te podane przeze mnie emocje mozna znieczulic np jak bylem maly. ( kilkanascie lat) to balem sie chodzic w nocy po bezdroznych miejscach czy np cmentarzu a jak wypilem alkohol to ten strach czy obawa byly wylaczone przez alkohol i moglem isc bez lęku przez cmentarz po alko. Tak samo lęki przed rozmowami z dziewczynami np na dyskotece moglem wylaczyc alkoholem i juz bylo latwiej podejsc. To sa owe emocje o ktorych piszemy i przyklady jak mozna je wylaczyc czy znieczulic. Zona autora ma jakies traumy czy nierozwiazane problemy ktore moglaby w najprostrzy sposob wylaczyc np alkoholem ale to by bylo widoczne, belkotala by, smierdzialoby od niej. Kobiety prubuja te negatywne emocje wiec wylaczyc inaczej albo lekami na recepte ( antylękowe albo antydepresanty ) albo np podekscytowaniem czy zapomnieniem o tych swoich nierozwiazaych problemach i tutaj wystarczy ze wejdzie inny mezczyzna ktory sam jest zaburzony pokazujac jej np zainteresowanie tym samym by samemu zrealizowac jakies swoje niezaspokojone potrzeby często zaburzone ( np czysty seks dla zaspokojenia chuci czy jakies dowartosciowanie i. " leczenie" swoich traum). Jakich emocji moze brakowac zonie autora ? Np zwyklego zainteresowana przez meza ktory jest caly czas nieobecny i fizycznie i emocjonalbie tzn nie slucha jej potrzeb emocjonalnych, ze jest jej zle, ze czuje sie samotna, ze nikt jej nie rozumie, ze traumy z dziecinstwa czy ta samotnosc obecna i niska ocena z tego powodu ze nikt bliski z nia nie chce o tym wszystkim rozmawiac a przeciez dodatkowo ma rozne obowiazki domowe wywolujace dodatkowy stres i sprawy zwiazane z synem a tu ona w tym wszystkim sama sobie musi radzic bo maz dla niej w tym wszytskim jest emocjonalnie niedostepny, moze za wyjatkiem momentow w ktorych domaga sie od niej seksu. Pojawia sie osoba zewnetrzna ktora jej slucha okazuje zainteresowanie mowi ze jest piekna, dowartosciowuje ją a ona nawet nie pamieta kiedy maz do niej powiedzial ze jest piekna i to jest wlasnie powod ze pozniej " daje" seks tej osobie jako nagrode za to zainteresowanie, dowartosciowanie. Ty agd123 patrzysz na kobiety jakby byly nimfomankami a tym samym masz wypaczony obraz normalnej kobiety a jeszcze dodatkowo nie rozumiesz co to sa emocje i jak dzialaja i to jest powod ze taki masz sposob myslenia i dlatego dajesz rady jakie dajesz. Zacznij czytac o emocjach to moze dotrze do ciebie bo ty sam do tej pory jestes niezaleczony i dajesz innym chore rady, chorego jeszcze czlowieka.
Każdy się wypowiada o żonie autora, ale my tak naprawdę nic o niej nie wiemy.Wiecie tyle ile autor wam powiedział.A autor wie tyle ile usłyszał od żony.Ja też jestem DDA i nie czyni to ze mnie zdradzacza.Nigdy swoich deficytów i błędów nie usprawiedliwałem tym syndromem.To droga na skróty.Autorze Ty masz tylko jedna pewność.Twoja żona potrafi zdradzać.Potrafi wprowadzić konia trojańskiego do waszego domu.To wiesz.Cala reszta do desperacka próba poszukiwania mantry.Chcesz być z żoną to bądź.Są duże szanse, że znów Cię zdradzi.Ale są również duże szanse ,że już tego nie zrobi.Twoje życie,Twoje ryzyko.
Każdy się wypowiada o żonie autora, ale my tak naprawdę nic o niej nie wiemy.Wiecie tyle ile autor wam powiedział.
Nie możemy oczekiwać, że żona autora się tu pojawi i się wyspowiada zazwyczaj na forach przyjmujemy to co ktoś pisze o drugiej stronie za fakt i tym się sugerujemy odpowiadając na posty;
Autor nie wie tyle ile słyszał od żony, tylko ma pewność w jakiej rodzinie się wychowywała i może jej pewne zachowania z obserwacji temu przypisać; oczywiście to czy jest syndrom czy go nie ma, jeśli tak to w jakiej skali też ma znaczenie;
Cytat
Ja też jestem DDA i nie czyni to ze mnie zdradzacza
Być może nie czyni z Ciebie zdradzacza, ale zapewne czyni kogoś innego; borykasz się z innymi konsekwencjami, z innymi deficytami, z których nie jesteś dumny i zdajesz bądź nie sobie sprawę; o ile faktycznie jesteś DDA;
Niektórzy źle rozumieją pewne aspekty zaburzeń; to, że ktoś je posiada nie oznacza, że z automatu będzie zdradzał czy też kłamał, manipulował itd. to jest bardziej złożone i posiada za wiele zmiennych; ale na pewno mechanizmy wykształcone powodują, że jest wyższe prawdopodobieństwo tego, że będzie reagować nieprawidłowo na różne bodźce;
agd_123
acine Ci dobrze napisał, Ty po prostu jesteś bardzo poraniony; ale najgorsze jest to, że nawet sam sobie nie chcesz pomóc; tkwisz w jakimś chorym przekonaniu nie mając pojęcia jakie przełożenie na życie człowieka mają procesy emocjonalne takie jak uczucia pozytywne takie jak miłość, przyjaźń, uczucia afektywne takie jak gniew, złość czy strach, ale przede wszystkim jakie są źródła tych procesów i wynikające z nich zaburzenia;
To, że nie masz o tym pojęcia to nic złego, ale to, że nie chcesz tego dostrzec, nie przyjmujesz faktów do wiadomości i odtrącasz je, wypierasz, ewidentnie pokazuje, że masz jakiś duży nieprzepracowany problem; ale to, że w tym miejscu jesteś to też jest Twój wybór.
Dobra, to do wszystkich, krotko i to bedzie na tyle.
Fakty: kobieta cale zycie go robi w ciula, a on jej ciagle wybacza, on ja prowadzi za reke, on ja chce wybadac, nauczyc tego jaka by chcial zeby byla, bo jak widac oczekuje, ze taka bedzie. Kolejny raz daje jej szanse, tym razem usprawiedliwiajac swoja krucjate koniecznoscia zglebienia powodow jej bycia taka jaka jest, szukajac tych powodow w jej dziecinstwie, nawet w swoim.
Co to da? Ile razy powtorka z rozrywki to bedzie koniec? Raz nie wystarczylo, drugi raz nie wystarczylo. Czy zdaz zglebic tajniki przed kolejnym razem?
Jak juz zglebi to co?
Ma opcje druga - zwazywszy na powyzsze, nie musi nic zglebiac, bo i tak nic nie zglebi i moze sie skupic na tym co przed nim, a nie nad tym co za nim (bo tego co za nim nie da sie juz zmienic).
Macie racje - jego wybor. Tez tak uwazam. Dlatego nie raz napisalem, ze to jego sprawa, jego wybor, nawet trzymam kciuki.
Mialem okazje byc w miejscu autora i tak wlasnie zglebiac, strasznie to meczaca droga, wysilek straszliwy, praca za dwoje. Po czasie - wiem, ze to nie ma byc praca kogos za dwoje, tylko praca kazdego z osobna nad jednym, nad soba.
Cytat
acine Ci dobrze napisał, Ty po prostu jesteś bardzo poraniony;
Bylem kiedys w tym samym miejscu co Autor i poszedlem droga, ktora autor chce isc, czyli walka za wszelka cene. Wiem o czym mowie.
Dzisiaj z perspektywy czasu wiem, ze to byl blad i przed tym bledem probuje Autora przestrzec, bo prowadzi to na manowce, a kosztuje duzo czasu i energii. Patrzysz daleko, a nie widzisz tego co jest przed Twoim nosem jak na tacy, a to wlasnie mowi Ci wszystko i nie potrzeba Ci nic wiecej.
Mialem tez okazje nie pojsc droga, ktora autor chce isc i tez wiem, ze ta droga prowadzi do upragnionych spacerow... bo w tej drodze jestes Ty. W drodze walki i grzebania, jest Zona, potem cale bagno, a na koncu gdzies tam dopiero Ty...
Po pierwszej akcji moglbys byc w miejscu w ktorym jestes i moglbys sprobowac zrobic to chcesz teraz zrobic, ale nie po drugiej (Ty wiesz tylko o dwoch).
Ja bedac w Twoim miejscu tez myslalem, ze juz nie zaswieci slonce, ze trzeba ratowac co sie da, ze problem tkwi glebiej, ze musze go zglebic. W najsmielszych snach nie myslalem, ze kiedys bede tu gdzie jestem teraz, w relacji zdrowej, opartej na zaufaniu i szacunku. Ale nigdy bym nie mogl dojsc do tego miejsca gdzie jestem teraz, gdybym do dzisiaj grzebal w tamtym. Z perspektywy czasu wiem, ze stanalem na nogach dzieki trudnemu wtedy krokowi, ktory polegal na tym, zeby po prostu odejsc i zachowac resztki siebie.
Moj obecny zwiazek rowniez - moze sie wydarzyc wszystko - na to nie mam wplywu, ale wiem jedno - jesli zostane zawiedziony przez osobe, ktorej daje wszystko co mam i co potrafie, w tym samym momencie nie bedzie juz mnie przy tej osobie, bo mam sile na to, zeby umiec byc ze soba w pierwszej kolejnosci. Zasady gry sa znane obu stronom i obie strony wiedza co sie stanie jesli zostana one zlamane.
Inaczej do dzisiaj bym zglebial tajniki i tyle by z tego bylo. A Twoja zona ciagle wie, ze jak kolejny raz zlamie zasady gry, to tez wybaczysz, zostaniesz, przeprosisz, poglaszczesz, sprobujesz jeszcze troche zglebic przyczyn zeby jeszcze troche bardziej sie przed samym soba usprawiedliwic ze to nie Zona jest zla, a ze to w zasadzie jej sie krzywda stala, ze tak Cie potraktowala jak potraktowala.
Cytat
zwyklego zainteresowana przez meza ktory jest caly czas nieobecny i fizycznie i emocjonalbie tzn nie slucha jej potrzeb emocjonalnych, ze jest jej zle, ze czuje sie samotna, ze nikt jej nie rozumie, ze traumy z dziecinstwa czy ta samotnosc obecna i niska ocena z tego powodu ze nikt bliski z nia nie chce o tym wszystkim rozmawiac a przeciez dodatkowo ma rozne obowiazki domowe wywolujace dodatkowy stres i sprawy zwiazane z synem a tu ona w tym wszystkim sama sobie musi radzic bo maz dla niej w tym wszytskim jest emocjonalnie niedostepny, moze za wyjatkiem momentow w ktorych domaga sie od niej seksu. Pojawia sie osoba zewnetrzna ktora jej slucha okazuje zainteresowanie mowi ze jest piekna, dowartosciowuje ją a ona nawet nie pamieta kiedy maz do niej powiedzial ze jest piekna i to jest wlasnie powod ze pozniej " daje" seks tej osobie jako nagrode za to zainteresowanie, dowartosciowanie
Dokladnie (bez wzgledu na przeszlosc, dziecinstwo, wiedze tajemna odnosnie kobiety) tak to jest i to probowalem przekazac w moich poprzednich wypowiedziach w kazdym zwiazku po latach emocje bledna, a kobiety jako bardziej emocjonalne od facetow, potrzebuja tego, wieloletni partner nie da jej nigdy takich emocji jak cos nowego, nieznanego, etc. To jest mechanizm, ktory sie w kazdym zwiazku po latach pojawi i kazdy zdradzony facet slyszal te wlasnie slowa, niezaleznie od przeszlosci czy dziecinstwa, czy czegokolwiek. Pic polega na tym, ze dojrzala kobieta jest tego swiadoma jak to dziala i po prostu sie nie wdaje w takie rzeczy, nie kontynuuje flirtow, podjazdow, kawek, czy wyjsc z kolega na pogaduchy, bo to sie tak moze skonczyc i lepiej dmuchac na zimne.
Ja mysle, ze skoro autor jest taki glaskacz cale zycie, to pokazuje, ze ona po prostu potrzebuje faceta z tzw jajami, a nie tatusia, jakiego ma w domu, dlatego tak skutecznie dzialaja na nia kolejni podbijacze i nie moze sie nim oprzec.
Cytat
Ty agd123 patrzysz na kobiety jakby byly nimfomankami a tym samym masz wypaczony obraz normalnej kobiety a jeszcze dodatkowo nie rozumiesz co to sa emocje i jak dzialaja i to jest powod ze taki masz sposob myslenia i dlatego dajesz rady jakie dajesz.
Oj bardzo daleki jestem od tego, zeby tak myslec o kobietach. Mam bardzo wiele kobiet w moim otoczeniu na codzien i wiele rozmow z kobietami odnosnie rowniez tych kwestii o ktorych tu rozmawiamy, nie wiem skad wysnuwasz wniosek o moim wypaczeniu obrazu normalnej kobiety.
Autor popelnia potezny blad, ktory wlasnie w kontekscie kobiet jest bardzo duzym bledem, nawet na poczatku watku powiedzial, ze to on byl zawsze tym, ktory walczyl o nich cytat:
Cytat
dodam jeszcze, analizując nasz związek, to przez nasze małżeństwo to ja musiałem cały czas walczyć o nas,
Efekt jaki taki zachowanie przynioslo to cala historia ich malzenstwa, czyli jej wielokrotne zdrady i brak szacunku dla niego. Wiedza tajemna tu nie ma nic do rzeczy.
Glupcem jest ten kto postepujac tak samo oczekuje innych efektow. Tak gwoil podsumowania.
Autorze - Twoj wybor - albo dalej robisz to co robiles przez cale malzenstwo i liczysz na to, ze to cos zmieni, albo probujesz innej drogi - ta tez moze nic nie zmienic, ale przynajmniej wiesz, ze dotychczasowa droga sprowadzila Cie tu gdzie jestes teraz.
Probuje tylko wytlumaczyc, zeby sie chlop wzial w garsc a nie wiecznie ja glaskal i rozkladal przed nia dywan ciagle tylko zakrywajac ja oslona w postaci tego, ze miala trudne dziecinstwo. Jakby miala latwe - to co? Byloby ze miala za lekko w zyciu i dlatego nie potrafi nic docenic?
Ja tylko radze, jako osoba, ktora byla kiedys w miejscu autora, ktora wie jak to jest, i jako osoba, ktora sprobowala w koncu innej drogi i tez wie jak to jest.
Ty wybierasz. Twoje zycie.
Uwazaj tylko zebys sie nie zagrzebal w grzebaniu, bo sie to grzebanie stanie Twoim calym zyciem i nigdy nie pojdziesz na upragniony spacer...
Boisz sie ze ja stracisz jak ja na chwile wypuscisz, a wlasnie tego chcialbys sie dowiedziec, czy ona szczerze chce Ciebie jako partnera na cale zycie. Dlatego odsuniecie sie na pol kroku szybko Ci pokaze, czy w ogole warto dalej zglebiac wiedze tajemna, czy szybko jednak zostaniesz zastapiony kims, bo jak widzisz, na brak zainteresowania ona nie narzeka, ale to ona sama musi nieprzymuszona, bez pokazywania jej drogi - chciec Ciebie.
Jakby wtedy odeszla, jak mowiles, na pewno by wrocila - i co przyjalbys ja z powrotem - zeby dalej zglebiac przyczyny? Jakbys ja we wlasnym lozku z innym zastal, to tez bys jej pomagal w zglebianiu przyczyn dlaczego tak zrobila?
Czy tak trudno zrozumiec co ja probuje Ci przekazac odnosnie tego zglebiania i grzebania?
agd_123 a gdybyś np był molestowany w dzieciństwie przez rodzinnego pedofila, a osoba która powinna cię bronić nie reagowała bo było na to ciche pozwolenie?
czy to daje wam pewien obraz? Jest tego znacznie więcej...
To co pokazują często na filmach, te akty przemocy itd... to wszystko dzieje się na prawdę w domach... o tym się nie mówi... bo nie wolno, większośc nawet nie zdaje sobie sprawy przez jakie piekło niektóre dzieci muszą przechodzić albo nie chce zdawać sobie sprawy bo tak jest wygodniej, jak po czymś takim ktoś ma mieć prawidłowe odczuwanie emocji, słyszałeś kiedyś o dysocjacji? Czasem przeżycia są tak traumatyczne że się odcinasz, ja np swoje wspomnienia mam w 3 osobie, nie widze ich jako ja tylko jakbym stał z boku, widział małego chłopca 7 letniego, który walczy z ojcem katującym matkę... odcinasz się w ten sposób od potwornych emocji, strachu, bezradności... Wiesz co to jest PTSD? Jak dorośli ludzie to przechodzą? A co zrobi to z dzieckiem?
to są "normalne" historie - prawdziwe... jak ktoś, kto przeżywa takie traumy raz po raz ma mieć prawidłowe relacje społeczne? nie da się... bo tego trzeba się nauczyć, wiesz dzisiaj np że nie wolno bić i nie chcesz bić, mówisz sobie nie będę bił żony jak mój ojciec, ale używasz innych narzędzi żeby powtarzać schemat, bo powiedziałeś że nie będziesz bił... to wszystko jest bardziej złożone niż może się wydawać... Tak na prawdę nie chcąc powielać schematu rodzinnego i tak go powielasz bo nie umiesz inaczej, używasz tylko innych narzędzi... bicie jest oznaką słabości, powtarzasz sobie... nie będę słaby... a tak na prawdę wcale nie trzeba bić, czasem można skrzywdzić kogoś np zdradą... albo jeszcze inaczej... rozumiesz że to dalej jest powtarzany schemat tylko inne narzędzie?
Ja jej w żaden sposób nie usprawiedliwiam, to co zrobiła jest złe i to nie wymaga żadnej dyskusji, tylko dlaczego dobra osoba, robi coś złego... tak na prawdę nie zważając na jakiekolwiek konsekwencje, tego zamierzam się dowiedzieć...
I odpowiadając, nie ja kopię, Ona chce poznać przyczynę... i ja również.
Ktoś kto jest zafiksowany i nie chce pewnych rzeczy dopuścić do świadomości, nawet nie usiłuje z jakichś powodów ich zrozumieć, że coś co ma ogromne znaczenie dla danej sytuacji nie pojmie tego nawet jakbyś poruszył ziemię;
Szkoda czasu, walisz w ścianę; on jest zabetonowany; umniejszy wszystkiemu co miało wpływ na jakiekolwiek zdarzenie a jest nie po jego myśli; dla niego istotą sprawy jest, że zdradziła i jak koń z klapkami nie dostrzeże nic co jest szerzej - wokół;
a gdybyś np był molestowany w dzieciństwie przez rodzinnego pedofila, a osoba która powinna cię bronić nie reagowała bo było na to ciche pozwolenie?
Oczywiscie, to jest tragedia i nie wolno obok tego przejsc obojetnie, bez watpienia, ale przykro mi to powiedziec, zycie toczy sie dalej chocbys tego chcial lub nie. Przeszlosci nie zmienisz, swiata nie zbawisz. widzialem w moim zyciu wielkie tragedie ludzkie, smierci dzieci, swiat jest okrutnym miejscem, na wiekszosc zeczy nie mamy wplywu, ale mamy wplyw na to, gdzie konczymy sie my... i o to mi tu w tym wszystkim chodzi...
Takie przypadki sa wszedzie, wiekszosc ludzi ma ogromne tragedie za soba z lat dziecinstwa. Ale czy to oznacza, ze teraz Ty masz marnowac swoje dalsze zycie, ktorego juz ladnych pare lat zmarnowales, na dalsze tkwienie w tym? Swoje juz zrobiles, nie zbawisz swiata, moze to trudne i niewygodne co powiem, ale nie masz obowiazku robic tego w nieskonczonosc. Tak jak widzisz Zona zgotowala Ci pieklo i jakos swiat sie nie skonczyl, wiec Twoja proba dalszego zycia poza tym pieklem tez swiata nie zakonczy... Tez jutro bedzie dzien, i dla Ciebie i dla niej, tak naprawde nic wielkiego sie nie stanie, pomimo tego jak bardzo straszliwa perspektywa moze to Ci sie wydawac. Ona swiadomie probowala czegos nowego w nadziei na cos lepszego, nie bala sie tego zrobic, nie bala sie zaryzykowac. Zaryzykowala i jak widzisz ona jest na wygranej pozycji, a to Ty sie kajasz i cierpisz katusze. Nie da sie uszczesliwic siebie i innych, tak jest skonstruowana natura, tu ubywa, to tu musi przybyc.
Czym dluzej bedziesz szukal odpowiedzi na pytania, tym wiecej pytan sie pojawi, to bledne kolo, wszystko masz na tacy, tylko nie chcesz patrzec. Staniesz sie ofiara w tym wszystkim, ofiara, ktora w pierwszej kolejnosci chce ocalic kata. Ciagle mowisz tylko o niej, a gdzie jestes Ty?
Ktoś kto jest zafiksowany i nie chce pewnych rzeczy dopuścić do świadomości, nawet nie usiłuje z jakichś powodów ich zrozumieć, że coś co ma ogromne znaczenie dla danej sytuacji nie pojmie tego nawet jakbyś poruszył ziemię;
Szkoda czasu, walisz w ścianę; on jest zabetonowany; umniejszy wszystkiemu co miało wpływ na jakiekolwiek zdarzenie a jest nie po jego myśli; dla niego istotą sprawy jest, że zdradziła i jak koń z klapkami nie dostrzeże nic co jest szerzej - wokół;
nie umniejszam niczemu, ale probuje przestrzec przed wynoszeniem na piedestal i usprawiedliwieniem tego co mialo wplyw na jakiekolwiek zdarzenie. Grzebanie tylko to poglebi, bo autor o ile nie otrzezwieje, to bedzie wszystko przyjmowal przez pryzmat szukania usprawiedliwienia w pierwszej kolejnosci, bo to daje krotkotrwale umniejszenie bolu...
Nie ma latwej drogi do niczego, ale grzebanie to takie najlatwiejsze rozwiazanie, codzienne zaleczanie bolu, przynosi to codzienne chwilowe ulgi i usprawiedliwienia, a na dluzsza mete spowoduje katastrofe.
no w końcu zauważyłeś, że to nie jest "normalne" to też zaburzenia emocjonalne, bardziej przejmujesz się losem innych niż swoim...
dlatego ja rozpocząłem terapię DDA
a odejść mogę w każdej chwili... na siłę nikt mnie nie zatrzyma... nie chcę jednak pochopnej decyzji podejmować, tym bardziej w takim stanie emocjonalnym w jakim się obecnie znajduję.
A rozmowa tutaj, choć nie zawsze produktywna mi służy także dziękuję wszystkim
Ciagle posługujesz się słowem usprawiedliwienie kiedy w żadnym
momencie żaden z użytkowników nie próbuje usprawiedliwić jej zdrady; skąd Ci się to bierze? Nie widzisz różnicy czy celowo próbujesz zniekształcić przekaz innych?
Właśnie w tym jest rzecz, że Ty nie dokonujesz prawidłowej oceny i interpretacji wpisów innych, tym samym wmawiasz im coś co nie miało miejsca. Powtórzę jeszcze raz, NIKT z żadnym
momencie nie usprawiedliwił zachowania żony autora!!!
Chciałbym Was jeszcze zapytać jak dzieci sobie radzą z taką sytuacją w przypadku rozstania rodziców?
Mój syn sobie słabo radzi ze swoimi emocjami, nie chciałbym mu dokładać jeszcze większego bagażu. Byliśmy z nim w poradni psych-ped. Okazuje się, że jego rozwój emocjonalny nie nadąża za jego intelektem. Jest nadwyraz inteligentny, nie mówię tutaj o ponad przeciętnej, lecz jak nam to powiedzieli "elita - mensa", a emocjonalnie jest małym chłopcem. Nie wiem jak on sobie poradziłby z ewentualnym rozstaniem rodziców.
Napisz cos wiecej o relacji twojej i zony z synem bo zadajesz pytanie wazne o przyszlosci waszej rodziny a postepujesz niepowaznie nic nam wczesniej nie piszac o waszych relacjach rodzicielskich.
Napisz cos wiecej o relacji twojej i zony z synem bo zadajesz pytanie wazne o przyszlosci waszej rodziny a postepujesz niepowaznie nic nam wczesniej nie piszac o waszych relacjach rodzicielskich.
Oboje mamy dobre relacje z dzieckiem, kochamy go, żadne z nas nie zaniedbuje obowiązków rodzicielskich, oboje poświęcamy mu czas - czasem więcej, czasem mniej, staramy się go rozwijać w różnych kierunkach. Ja skupiam się na ścisłych przedmiotach, żona bardziej literatura.
Ostatnio, troszkę mniej uwagi mu poświęcamy z uwagi na sytuację. Uważam, że jest dobrą matką, a ona uważa że ja jestem dobrym ojcem. Nie mogę zarzuć jej nic jeżeli chodzi o nasze dziecko, poza tym, że naraziła naszą rodzinę na rozpad z powodu jej wyboru.
Ostatnio widzi nas trochę w różnych nastrojach, staramy się nie pokazywać mu tego co się między nami dzieje, ale już pojawiają się pytania o rozwód... płacz, smutek z tego powodu. Teksty w stylu "nie rozwódźcie się, mam najcudowniejszych rodziców na świecie"... serce się kraja
pojawiają się pytania o rozwód... płacz, smutek z tego powodu. Teksty w stylu "nie rozwódźcie się
Dziecko widzi i czuje więcej niż nam się wydaje. Syn pomimo waszego zapewniania o miłości do niego nie wie co tak naprawdę się u was dzieje; trzeba mu mówić prawdę, nie wchodząc w szczegóły problemu, oczywiście robić to stosownie do jego wieku (coś na zasadzie mamusia i tatuś mają teraz trudny czas...) robić to w taki sposób aby poczuł się bezpiecznie a przede wszystkim bez oczerniania i obwiniania drugiej strony. On ma prawo wiedzieć, co jest nie tak.
agd_123 - rozumiem Twoje podejście i sam jestem zdania, że życie jest za krótkie, żeby się za mocno męczyć. Jednak życie z kimś nie jest proste i ma wiele "wyboistych dróg". Tak jak pisał poczciwy za bardzo chcesz wepchać autora na "swoje tory" i robisz to w sposób obraźliwy. Przez to zamiast pomagać "pokazując alternatywną drogę", dezawuujesz ją sposobem jakim piszesz.
agd_123 piszesz, że przyczyna nie jest istotna i tutaj się bardzo mylisz. Jakiś czas temu była tutaj opisana żona, która "zdradzała" (domniemanie), jak sobie wypiła z koleżanką. Z całej burzliwej dyskusji wychodziło, że mężczyzna ma silną potrzebę kontroli i manipulowania żoną. Przy tym siebie stawiał na piedestale, a żonę tłamsił i poniżał przed rodziną i znajomymi. Do tej pory chyba do niego nie dotarło, że te "zdrady" żony to taki jej manifest, postawienie się, zrobienie czegoś wrednego, co ma go zaboleć za to wszystko co Ona przeżywa na co dzień. Nie trafia się to za często, bo Ona odważna tylko po alkoholu, a On jej dawno zakazał pić.
Autor tematu moim zdaniem ma rację, że chce dociec, co było przyczyną w jego przypadku. To pokazuje wg mnie jego dojrzałość i samoświadomość. Jeżeli nie zrozumie przyczyny, to nie będzie wiedział co zrobić, jeśli będzie chciał coś naprawić albo w przyszłości czegoś uniknąć. Rozumie, że małżeństwo nie polega tylko na "dochowaniu wierności" i obydwie osoby są odpowiedzialne za jego jakość.
mrdear - odezwałem się w Twoim temacie, bo wiem o czym piszesz z tym dążeniem do celu. Masz to dodatkowo spotęgowane, czyli to już jest taka ostra obsesja, która bardzo rzutuje na Twoje życie. Jednak mam dla Ciebie dobrą wiadomość. To wszystko jest w Twojej głowie... rozumiesz w Twojej, co oznacza, że masz ogromne możliwości, żeby to zmienić. Nasze emocje, reakcje to jest "tylko" stan umysłu. Pisałeś też o synu. Ja tylko mogę Ci poradzić ogólnie. Zadbaj o jego emocje i ćwicz kontakty międzyludzkie. Jeżeli Twój syn odstaje "naukowo" wzwyż od rówieśników, to powinieneś zapisać go na jakieś zajęcia sportowe, najlepiej drużynowe. Tam pozna kolegów na płaszczyźnie w której nie odstaje. Dziecko trzeba uczyć, że życie jest niesprawiedliwe, że każdy jest inny i z tym wszystkim trzeba sobie radzić. Najgorsze jest izolowanie dziecka od świata zwłaszcza jak jest wysoko wrażliwe.
poczciwy - zostałeś "obrońcą zdrajczyni" ... oczywiście żartuję. A teraz poważnie. Chciałem pochwalić Twoje posty za szukanie szerszego spojrzenia na temat.
To wszystko jest w Twojej głowie... rozumiesz w Twojej, co oznacza, że masz ogromne możliwości, żeby to zmienić. Nasze emocje, reakcje to jest "tylko" stan umysłu.
już wiem i pracuje nad tym
Cytat
Najgorsze jest izolowanie dziecka od świata zwłaszcza jak jest wysoko wrażliwe.
nie izolujemy go, chcemy nad nim popracować z psychologiem.
Minęły już 2 miesiące, na nogach stanąłem, nie jest jeszcze lekko, dramatu też jakiegoś nie ma, gdyby nie farmaceutyki to byłoby chyba źle, a nawet bardzo źle, ale jakoś idzie.
Na razie doszliśmy do tego, że brakowało pozytywnych wzorców w jej rodzinie, więc obrała sobie jako wzorzec kogoś innego, nie koniecznie kogoś kto jej dobrze życzył, a wręcz przeciwnie.
Kolejną kwestią jest autodestruktywne działanie, tak jak pisał poczciwy,
nasze wspólne marzenia zaczęły się spełniać, za dobrze wszystko szło więc trzeba było spie....lić.
zna złe i wie jak w złym funkcjonować... w dobrym nie koniecznie potrafi się odnaleźć.
Co do nas, to cały czas słyszę, że ma wrażenie, że w głowie układam sobie życie bez niej itp...
co dalej, to nie wykluczam opcji, żeby być razem, jednak to jeszcze nie pora na ostateczną decyzję, chcę zobaczyć zmiany, duże zmiany, ja też muszę się zmienić, zaadaptować w nowej sytuacji.
Fajnie jest przeczytać tak świadomy post zaledwie dwa miesiące po. To dobrze rokuje, dla Ciebie na pewno, dla małżeństwa - to się okaże, zbyt dużo czynników i zmiennych żeby dziś wyrokować.
Ja osobiście trzymam kciuki bo wierzę, że niezależnie od zakończenia będziesz "wygranym". Już w zasadzie wygrałeś bo odważyłeś się dotknąć i grzebać w czymś niełatwym i bolesnym.
u mnie stabilnie, zaczynam odkrywać "dziecko" w sobie
zaczynam coraz więcej widzieć swoich schematycznych zachowań...
co do mojej żony, też widzę, że ostro pracuje nad sobą... stara się... trudny to czas.
Takie grzebanie jest bolesne bo czasem człowiek dowiaduje się rzeczy, których wolałby nie wiedzieć... Jednak samoświadomość pozwoli na przełamanie schematów...
Witam,
postanowiłem podzielić się informacjami jakie udało mi się już ustalić.
Problem leży dość w głębokim zakorzenieniu i osobowości, ma podłoże emocjonalne, a właściwie brakiem umiejętności okazywania i przeżywania emocji. Co z kolei prowadzi do zobojętnienia i "ucieczki". A że prędzej czy później te emocje trzeba jakoś uwolnić... no cóż...
Jak się okazało, ja również odcinam się od emocji tych "niechcianych", nieco inaczej, ja je "wypieram", ona kumuluje.
Ja potrzebuję bliskości, akceptacji, im ja bardziej naciskam bo czuje się zagrożony tym dalej ona się odsuwa, w momencie kiedy ja się odsuwam, ona czuje się zagrożona i podejmuje walkę... wówczas ja znów się przybliżam, a ona znów ucieka ... I takie błędne popieprzone koło... gonimy się wzajemnie...
Teraz jak już wiadomo co jest do przepracowania, czeka na prawdę sporo pracy z obu stron, niezależnie czy będziemy razem czy nie, ani ja ani ona nie chcemy przekazać naszych popieprzonych wzorców zachowań naszemu dziecku.
Jest sporo do przepracowania, sporo zaległości do nadrobienia, ale ja i ona chcemy bardzo pracować nad sobą.../nad nami...
Nie ukrywam, że temat jest o tyle trudniejszy iż doszło do tego do czego doszło, ale kto wie, czy gdyby nie to, dalej żylibyśmy spleceni w niepoprawnej relacji i żadne z nas nie byłoby szczęśliwe... nigdy...
Nie twierdzę, że to co się stało jest dobre (bo cholera nie jest), ale można z tej sytuacji kilka pozytywnych elementów wyciągnąć, chociażby samoświadomość swoich ograniczeń emocjonalnych.
Takie trochę optymistyczne podejście.
To co co się stało to się stało i się nie odstanie - to jest fakt, kwestia tego jakie konsekwencje z tego będą i zmiany jakie po tym wprowadzimy. Jest nad czym pracować, czy się uda? Heh, to jak zapytać czy za rok w tej godzinie będzie padał deszcz, pożyjemy, zobaczymy.
Są chęci do zmian, jest zapał, jest praca i są już drobne efekty... Ale przede wszystkim samoświadomość swoich deficytów i deficytów tej drugiej osoby.
Pierwsze przełamane schematy mamy już za sobą, zaczęliśmy o tym rozmawiać na zewnątrz... Już nie obowiązuje zasada 3x NIE, zostało 2 razy nie do przełamania, to będzie trudniejsze.
Zacząłem czytać uważniej różne publikowane tu historie i utwierdzam się tylko w przeświadczeniu, że ciało raz puszczone w ruch puści się znów. A to całe terapeutyczne pierdololo dla małżeństw czy par służy tylko tworzeniu kolejnych, kobiecych racjonalizacji zdrad.
,,Traumy'', ,,emocje'' - każdy człowiek bez wyjątku się z nimi zmaga. Tylko jakimś dziwnym trafem nie znam ani jednej kobiety, która określiłaby uczciwie cel ich przepracowania (o ile w ogóle już zechce się z tym zmierzyć), inaczej niż jako ,,bycie atrakcyjniejszą dla mężczyzny/mężczyzn''.
One życia bez silnych emocji nie są w ogóle w stanie postrzegać jako satysfakcjonującego życia. Oczywiście kochanek to, poza wszystkim CO NAJISTOTNIEJSZE, ,,dno'' i ,,zero'' (czy to jej ograniczony do nieistotnych atrybutów opis jegomościa czy Twoja racjonalizacja Autorze?). Powinieneś ją raczej zapytać jakiego miał ch... i co ten ch.. z nią robił. Oczywiście na tak postawione pytanie nigdy nie otrzymasz odpowiedzi, chyba że będzie jej już wszystko jedno i będzie chciała Cię ostatecznie pogrążyć, upokorzyć.
Po wszystkim poczuła się szmatą na jeden raz, ale coś jednak sprawiło, że postanowiła stać się tą szmatą po raz kolejny...
Myślę, że po części Cię rozumiem: raz, że dziecko zmienia perspektywę, dwa, że pewne wgrane na zbyt wczesnym etapie naszego życia schematy poczucia odpowiedzialności potrafią wyrządzić nieodwracalne szkody.
Pojawia się też wątek depresji...I tutaj musisz mieć moim zdaniem świadomość, że jeśli raz jeden Twoja kobieta zobaczyła, że jesteś zupełnie bezbronny i słaby, że musi Ci ,,matkować'', nigdy już nie będziesz dla niej pełnowartościowym mężczyzną. Sam teraz dostrzegam, że to był kluczowy moment w moim małżeństwie ,a uwierz, że miałem wtedy powody żeby się kompletnie rozlecieć, załamać. Żona mnie wówczas wspierała, pod tym względem nie mogę jej niczego zarzucić, ale patrząc na to z dzisiejszej perspektywy to właśnie wtedy przestałem być dla niej atrakcyjny seksualnie. A jej późniejsze ,,starania'' stanowiły moim zdaniem tylko testowanie na ile jestem jeszcze w stanie wrócić do poprzedniej roli. Nie potrafiłem, przewartościowałem wskutek granicznych doświadczeń pewne sprawy i przestałem być dla niej tym samym pożądanym samcem.
W sumie to była już później ze mną chyba wyłącznie ze względu na kwestie materialne. A gdy tylko uzyskała pod tym względem jakąś niezależność, odeszła.
Mężczyzna może kochać jedną kobietę i wiele innych przy tym pożądać, kobieta zawsze kocha tylko tego mężczyznę, którego w danym momencie, świadomie czy podświadomie, pożąda.
Cała reszta to feministyczne pierdolety mające na celu usprawiedliwić rosnące ku..... kobiet.
Wszyscy powinniśmy sobie wreszcie uświadomić, że w żadnej epoce i w żadnej kulturze nie było takiego przyzwolenia dla zdrady jak obecnie. Zdrady były, są i będą, ale konsekwencje prawne jakie kiedyś się z tym wiązały... Można by powiedzieć wręcz, że dawni zdradzacze należeli do grona ludzi najbardziej odważnych. A dzisiaj: pójdzie sobie panienka do terapeuty, a ten ją jeszcze pogłaszcze po główce, po czym wmówi kukoldowi, że powinien zacząć od pracy nad sobą, bo to wszystko to jego wina. Komedia...
W jaki sposób ona wykazuje chęć ratowania?
Znasz ją najlepiej; ,musisz odpowiedzieć sobie czy jest w tym szczera i autentyczna; to podstawa;
Musisz spróbować to ocenić obiektywnie;To jest niesłychanie ciężkie, ale dalsze Twoje decyzje uzależniałbym od tego czym motywowana jest aktualna chęć Twojej małżonki do ratowania czegoś co sama pogrzebała;
Niestety często nie jest nią miłość poparta szczerą skruchą a tylko kalkulacja i wyrachowana postawa mająca na celu zachowanie statusu quo oraz stanu posiadania; uniknięcie konsekwencji z uwagi na daleko idące skutki rozstania ;Jak jest u Ciebie musisz sam ocenić, ale nie na podstawie słów a czynów i wiedzy jaką posiadasz na temat swojej żony;
Pisałeś o nieciekawych rodzinach; możesz rozwinąć ten wątek? podejrzewam, że Twoja żona z uwagi właśnie na ten aspekt i niskie poczucie wartości z tym związane ma nieustającą potrzebę szukania akceptacji i potwierdzenia swojej wartości na zewnątrz; to bardzo często spotykany deficyt u osób, które wychowywały się w dysfunkcyjnej rodzinie a podejrzewam, że skoro o niej wspomniałeś w taki a nie inny sposób , to taka właśnie była;
Cytat
Byłem u psychiatry zdiagnozował mi DDA, za dużo biorę na siebie, za wszystko czuje się odpowiedzialny, obecnie zapisałem się na terapię jeszcze w związku z tym. Ona również pochodzi z podobnego domu, jednak nie była najstarszym dzieckiem. Zawsze taka odsunięta emocjonalnie... Też podejrzewamy DDA, i tak, to poczucie niskiej własnej wartości...
Cytat
Jest przy mnie, jak nigdy dotąd... Chce chodzić na terapię, chce popracować nad sobą... Pomaga mi w pracy, ja ostatnio nie jestem w stanie, wzięłą na sibie większość obowiązków domowych... Chce się zbliżyć,l Widzę, że też cierpi z tego powodu, ale to już drugi raz taka relacja. Bywały też próby inne ale bez powodzenia. Tylko pytanie na ile to chęć poprawy a na ile to wyrzuty sumienia... Twierdzi, że w nas wierzy i że wierzy w to że jeszcze możemy być szczęśliwą rodziną...
Cytat
Nie wierzę, że jest to tak płytkie, nie w jej przypadku...
Tutaj problem leży gdzieś głębiej, w momencie problemów ona szuka gdzie indziej łatwiejszej drogi... nie podejmuje walki o nas... Ja nie dam rady cały czas walczyć o nią... jak widać poległem...
Cytat
Bardzo często ludzie o podobnych doświadczeniach z dzieciństwa i tym samym wypracowanych niekoniecznie prawidłowych wzorcach relacji międzyludzkich trafiają na siebie, odnajdują się i próbują stworzyć związek, rodzinę;
Czują silne parcie na normalny dom, tęsknią za tym czego nie mieli są tego świadomi; Sęk w tym, że to tylko świadomość a podświadomie sabotują wcześniej lub później każdą relację; mają nieprawdopodobne potrzeby emocjonalne, których nie sposób zaspokoić nikomu; do tego dochodzi nieumiejętność radzenia sobie z własnymi emocjami, rozwiązywania konfliktów i ucieczka od problemów; to mieszanka wybuchowa, która musi doprowadzić w pewnym momencie do katastrofy;
Ty masz świadomość tego, że możesz być DDA i to jest pierwszy krok do zdrowienia. Pytanie czy Twoja żona ją ma; jak sam widzisz na własnym przykładzie chęci to za mało; tutaj potrzebna jest dłuższa i głębsza ingerencja profesjonalistów;
Cytat
Pytanie czy wierzy w siebie...
Cytat
Pytanie czy ona w ogóle kiedykolwiek posiadała zdolność odczuwania prawdziwych i głębokich emocji?
Cytat
Właśnie dlatego, że leży gdzieś głębiej to to płytkie odczuwanie jest bardziej prawdopodobne;
To taki paradoks - ludzie, którzy nie doznali w rodzinie pochodzenia akceptacji, bliskości i miłości, w ich mniemaniu robią wszystko żeby nie polecieć schematem, który z niego wynieśli, nie dostrzegając ,że jednocześnie swoim postępowaniem doprowadzają do destrukcji; ona podświadomie boi się bliskości bo wie, że ilekroć ją okazała to źle na tym wychodziła i dostawała rykoszetem; wypracowała w sobie mechanizm obronny; tym samym pragnienie o szczęśliwej rodzinie staje się niemożliwe do realizacji bo boi się tego co jest jej podstawą, podświadomie dążąc do tego co może i złe, ale znane; i potrafi się w tym odnaleźć; już wie jak w tym "źle" funkcjonować;
Cytat
W moim przypadku jest dokładnie tak, w jej również, nie chcemy powielać wzorców, często o tym rozmawialiśmy.
Cytat
Cytat
Na to pytanie jeszcze chyba za wcześnie, ale uwierzy w siebie...
Cytat
Dziękuję Ci za te słowa, uświadomiłem sobie właśnie, jakim kiepskim byłbym mężem gdybym ją teraz zostawił samą... Gdybym uciekł... wybrał prostszą drogę...
Cytat
Zawsze była taka zamknięta emocjonalnie w sobie.
Cytat
Nie chcę być terapeutą, nie chce być ratownikiem, chcę być mężem...
Będziemy chodzić na terapię dla Par, ja dodatkowo na terapię DDA i może i ona pójdzie na terapię DDA, choć psychiatra mówił, że 2 terapie jednocześnie nie są zalecane, jednak mi to zalecił.... więc ja posłucham z nią skonsultujemy jeszcze...
Cytat
Nie popelnic drugi raz tego samego bledu. Szanse juz dales, choc nie powinienes przy pierwszej akcji, teraz pijesz piwo, ktorego sam nawarzyles.
Druga szansa zmarnowana, pewnie jak wielu z nas, dasz kolejna, wiec na pytanie "Jak zyc?" - odpowiadam - odejsc w swoja strone, wtedy mozesz odzyc.
Cytat
Cytat
Tylko widzisz, wszelkie rozmowy, deklaracje, twierdzenia odbywają się na poziomie świadomości; a podświadomość to co innego; miej wzgląd na to;
Podświadomość można byłoby porównać do dużego pendrive, w którym zapisane są wszystkie nasze doświadczenia, przeżycia, również te złe; stąd bardzo często powielane są schematy z dzieciństwa; autodestrukcji mimo nawet szczerych chęci i deklaracji, że ktoś chce inaczej; to dzieje się poza nami; tylko długa i żmudna praca nad sobą może zmienić sposób myślenia, reakcji i przeżywania pewnych sytuacji. takie trywialne porównanie, ale jeśli ktoś był przez 18 lat programowany w taki a nie inny sposób to wgranie nowego oprogramowania, zmiana nawyków, reakcji, musi trwać...długo i wcale nie musi zakończyć się sukcesem.
Cytat
a w jaki sposob Kolego sie o tym dowiedziales?
Cytat
Tutaj problem leży gdzieś głębiej, w momencie problemów ona szuka gdzie indziej łatwiejszej drogi... nie podejmuje walki o nas... Ja nie dam rady cały czas walczyć o nią... jak widać poległem...
kazdy z nas tu tez myslal, ze inne tak, ale moja taka nie jest. wszystko tak jak w podreczniku Kolego, niestety...
Sam sie prosisz o 3 raz Przyjacielu...
Cytat
A ja myślę przeciwnie; nie będzie trzeciego razu pod warunkiem autorze, że tym razem dobrze to rozegrasz, dasz jej ponieść konsekwencje jej wyborów bez wybaczania na wyrost;
Cytat
to nie rozwiąże problemu, do czasu aż nie ogarnę siebie... ja też mam swoje problemy i pewnie znów wpierniczę się w podobną relację jak nie pozbieram siebie do kupy i nie zacznę nad sobą pracować, a podobno jestem klasycznym przypadkiem DDA, a na to też czasu będzie potrzeba.
Cytat
jak wyszła zdrada jej psiapsiółki zapaliły mi się lampki o ponowny schemat jak w pierwszym przypadku, później zaczął się palić grunt pod nogami jak psiapsiółki mąż zbierał dowody i mógł coś wiedzieć to powiedziała, że wdała się w relacje z kimś, ale że zaczęło to iść za daleko i w złą stronę więc to skończyła... to potwierdziło moje obawy, więc zacząłem codziennie zadawać przemyślane pytania, przewidywałem każdą możliwą odpowiedź i na to miałem kolejne przygotowane pytanie. Nie byłem w stanie zadać więcej jak 2 pytania dziennie, za dużo możliwych wariantów. Każdego dnia pojawiało się zachowanie wskazujące na kłamstwo w odpowiedzi, a to wzrok w pustkę, a to atak, albo obrócenie w żart, albo poruszenie punku kotwicznego, a to mnie tylko utrwalało w przekonaniu że coś było, z każdym dniem wykluczałem możliwości, czasem użyłem argumentu na jej niewinność to widziałem wyraźną ulgę i tak 7 dni ją maglowałem aż w końcu zagrałem na uczuciach pękła i powiedziała, początkowo nie wszystko, nadal kłamała więc dalej maglowałem. Teraz już wiem wszystko i nawet jak, gdzie, kiedy i z kim. Oczywiście, początkowe kłamstwa miały mnie chronić.... eh ale niestety jak coś mi nie pasuje to drążę i ona o tym wie, że nie byłaby w stanie ukryć przede mną nic. Prędzej czy później jak w tej sytuacji coś by się pojawiło... jakiś okruszek, punkt którego można się złapać, coś co nie pasuje do reszty...
Pisałem, że ja też jestem lekko popaprany :/
#poczciwy
Cytat
mógłbyś nieco rozwinąć myśl?
Rozgościsz się trochę na portalu, poczytasz historie; wówczas zauważysz pewien powtarzający się schemat popełnianych błędów przez osoby zdradzone;
Pierwszy i najbardziej karygodny to szybkie wybaczenie bez żadnych podstaw a w zasadzie zamiecenie sprawy pod dywan bo wybaczenie jest długim procesem a nie rzuconym słowem i nie można tego procesu przyspieszyć;
Pamiętaj, jest taka zasada, masz miękkie serce to musisz mieć twardą doope; ona nie doceni Twojego dobrego serca jeśli autentycznie nie odczuje, że coś bezpowrotnie traci;
Konsekwencja i jeszcze raz konsekwencja; jeśli do tego ona faktycznie będzie chciała realnie pracować nad sobą a tym samym relacją to jest duża szansa, że wyjdziecie na prostą;
Cytat
o szybkim wybaczeniu nawet mowy nie ma i jest tego świadoma, możemy próbować zachowywać się "normalnie" bardziej chodzi o dziecko i chronienie jego.
Zaufanie już chyba zawsze będzie ograniczone, tego już raczej w pełni nigdy nie odzyska... Nawet jak gdybym odszedł i próbował być z kimś innym też pewnie nie zaufałbym tej osobie, nie po takich przeżyciach.
Więc pytanie, co może stracić bezpowrotnie osoba, która ma bardzo niskie poczucie własnej wartości, która nie szanuje sama siebie?
To co zrobiła podejrzewam, że wynikało z ucieczki od problemu, wybranie łatwiejszej drogi - to o nią ktoś się starał, jej poświęcał uwagę, podbudowało ją to w tym czasie, a teraz czuje się jak szmata...
Na dany moment jedyne co mogłaby stracić to szacunek w oczach dziecka, a nie mogę zrobić tego dziecku, muszę go chronić za wszelką cenę, żeby popieprzonych wzorców nie miał jak my...
Obecnie na tej sytuacji w sumie zyskaliśmy oboje (poza cierpieniem rzecz jasna), bo rozmawiamy ze sobą o uczuciach, otwiera się przede mną jak kiedyś, dawno temu... Czuje, że jest bliżej niż wcześniej...
Wiem, to trochę dziwne, ale tak jest... może to jej sposób na próbę naprawy naszego małżeństwa... eh tak wiele pytań...
Cytat
Niematerialnego pewnie niewiele; aczkolwiek strata rodziny, męża, dobrego imienia, poczucia bezpieczeństwa będzie mieć duże przełożenie na jej życie;
sam wiesz, jak wielką miała/ma potrzebę stworzenia "normalnej" szczęśliwej i kochającej się rodziny; to Twój atut; masz tę wiedzę; napiszę brzydko: wykorzystaj to! do wzbudzenia w niej poczucia odpowiedzialności i walki o ten cel; tylko sprytnie a nienachalnie; niech ma świadomość, że Ty już nic nie musisz a tylko możesz;
Uwierz, że dla niej gorszy do wytrzymania od fizycznej straty wszystkich przywilejów jest lęk przed odrzuceniem; z dużą dozą prawdopodobieństwa jej życiem kieruje nieustanne poczucie lęku;
Cytat
Ciebie, czyli wiernego partnera, na ktorym zawsze mogla polegac. Ale odczuc to moze tylko wtedy, kiedy od niej odejdziesz. Inaczej - upiecze sie jej kolejny raz i nie bedzie lekcji. Powtorka z rozrywki gwarantowana.
Cytat
Klasyczne tlumaczenie zdradzajacej kobiety.
Cytat
uwierz mi ze wcale sie tak nie czuje, jakby tamten chcial cos wiecej to by do niego odeszla. A z duzym prawdopodobienstwem wlasnie dlatego ze ja tak potraktowal to czuje wlasnie paradoksalnie do niego wiekszy szacunek w pewnym stopniu bo wydaje sie jej silniejszy, niedostepny, bardziej atrakcyjny, nieznany, itd. Tak to juz dziala. Zawsze tak samo.
Cytat
Wiem, to trochę dziwne, ale tak jest... może to jej sposób na próbę naprawy naszego małżeństwa... eh tak wiele pytań...
za duzo sobie wyobrazasz i za duzo dopisujesz, Ty nic nie musisz teraz robic, jedyne co powinienes zrobic to odejsc od niej. Uwierz mi ze ona nie cierpi. Dopisujesz sobie to co bys chcial zeby bylo bo Ci to pomaga. To nie jest dobra droga.
Cytat
raczej nie, to nie miało prawa bytu, taka relacja "na odległość" ten człowiek to skończone dno, jak nisko trzeba upaść żeby takie "0" brać na poważnie. Fakt, może byłoby kilka spotkań więcej, ale to nie był materiał na nic trwałego... tego jestem pewien, nie na odległość, nie ten typ mężczyzny... to było na krótką metę tego jestem pewien. To by się szybciej skończyło niż się zaczęło...
Wiem, że dziecka by nie zostawiła... Zresztą typ jest cały czas w rozjazdach, weekendowo w domu i to nie zawsze... Więc to nie miało prawa wypalić, a mimo wszystko w bagno wlazła...
Cytat
Wiesz, nie zawsze wszystko jest tylko czarno-białe... czasem problem leży gdzieś indziej, czasem warto pokopać chociaż po to żeby dowiedzieć się dlaczego... Czy odejdę... nie wiem, to nie jest moment na odpowiedź tego typu, czy chcę się dowiedzieć dlaczego? Tak, i to bardzo... Dowiem, się dlaczego, dowiem się co jest przyczyną wówczas podejmę świadomą decyzję, nie chcę podejmować decyzji w oparciu tylko o emocje bo te są obecnie różne... Jedno jest pewne trzeba ruszyć z miejsca...
Cytat
nie jeden z nas tu byl przekonany ze nie ten typ mezczyzny jesli juz cos a sie okazalo ze wlasnie cos i ze wlasnie ten typ mezczyzny.
A taki zalatany - to wlasnie dla kobiety, ktora jest w amoku zakochania jest cos mega atrakcyjnego - w szczegolnosci w porownaniu z tym, ktorego zna i ma w domu caly czas...
Nie mozesz byc niczego pewny jesli chodzi o swoja zone Kolego, niestety...
Cytat
znow sie panicznie ratujesz i probujesz mowic to co bys sam chcial uslyszec i zeby tak bylo.
W tych kwestiach powtarzalnosc jest tak duza, ze mozna powiedziec ze jest wszystko czarne albo biale.
I nie, nie warto kopac, a jesli chodzi o kopanie to warto kopnac ja w tylek i pokazac jej ze sobie swietnie dasz rade bez niej, tak jak tamten jej pokazuje ze sobie swietnie daje rade bez niej.
Tylko w ten sposob ona moze o Ciebie zawalczyc.
Ja mimo wszystko uwazam, ze mozna dac co najwyzej 2 szanse, chociaz to droga przez meke. Ty juz chcesz dac 3 (czy nawet juz dales ta 3).
Przy kolejnej znowu sie bedziesz tak samo tlumaczyl.
Nie szkoda zycia na to?
Cytat
głupi jestem nie? inaczej nie potrafię... u mnie też problem chyba lezy głębiej, znów się kłaniają popieprzone wzorce z dzieciństwa, starzy się zdradzali, lali między sobą a mimo wszystko byli... ja zawsze musiałem bronić albo jednego albo drugiego, od 5 roku życia... zawsze wszędzie byłem angażowany do każdej kłótni, bójki, zawsze w formie sędziego i obrońcy...świadka
popracuje nad sobą i wtedy podejmę ostateczną decyzję na razie chyba takie zawieszenie będzie, będziemy chodzić na terapię
Cytat
to jest dobre pytanie....
Zawsze uważałem się za silnego, tak też byłem postrzegany, zawsze stanowczy, zawsze wiedzący co robić.... a to poskładało mnie.... teraz błądze jak dziecko we mgle... Narastające problemy plus nowina na święta.... padłem... trzeba wstać... sił brak...
zdrady Twojej żony raczej nie wynikają z qrewskiego charakteru tylko mają głębszą przyczynę zakotwiczoną właśnie w dzieciństwie; to oczywiście nie zwalnia jej z odpowiedzialności za swoje zachowanie, ale daje cień nadziei, że przy sprzyjających okolicznościach można to uratować;
Cytat
Do tej samej konkluzji doszliśmy kilka dni temu
Cytat
taką opcję też rozważaliśmy, że ona potrzebuje "opiekuna" a ja się w tej roli doskonale sprawdzam... to wszystko chcemy poruszyć na terapii
acine, nie sądze aby u nas to było problemem, tutaj problem leży bardziej w autodestruktywnej ucieczce od problemu mojej żony
Cytat
też tak uważam, że to kwestia ucieczki od problemu a i jednocześnie próby podniesienia własnej wartości, co w konsekwencji ma odwrotny skutek, takie autodestruktywne działanie. pcha się w coś co z góry jest skazane na niepowodzenie. to dzieje się w momentach kryzysowych...
Cytat
wracamy do punktu wyjscia - a co kiedy kolejny jednak sie okaze powodzeniem i bedzie chcial z nia cos wiecej? albo gdyby ten chcial jednak?
Nie wiem po co sie ludzie sami skazujecie na takie akcje, terapie, to tamto... przeciez to nie na tym polega zwiazek dwojga ludzi... albo sie szanujemy albo mamy sie gleboko gdzies... to jest albo biale albo czarne i nie ma glebszego dna...
terapia to jest na codzien, kiedy zachowujemy sie tak jak sie zachowujemy, bo mamy partnera, odmawiamy sobie pewnych rzeczy, bo mamy partnera, na tym polegaja zasady i nie ma tu pitolenia o jakichs czarach marach dzikich wezach...
Ty jako facet w zwiazku widzisz ladna dziewczyne to nie zagadujesz nie podchodzisz nie podbijasz - bo masz partnerke. Wierna kobieta jak sie trafi zagadywacz - to go odpula i nie wchodzi z nim w zadne gadki, kawki, pitolenia - bo ma partnera i to nie fair. To sa codzienne testy zwiazkow - a nie test po tym jak sie narobilo gnoju...
dziecko moze popelnic blad ale nie dorosly czlowiek i to jeszcze drugi czy ktory tam raz z rzedu.
Nastepnym razem sie po prostu nie dowiesz az do skutku kiedy sie pojawi taki ktory bedzie chcial cos wiecej a Ty bedziesz ciagle ratowal i ratowal. Tylko siebie nie umiesz uratowac....
Cytat
Może dlatego, że niektórzy mają potrzebę spojrzeć trochę szerzej na problem i drugiego (bliskiego) człowieka a nie tylko na powierzchowności; może przy tym próbują również i sami wzrastać; taki prozaiczny powód...
I owszem to bardzo często ma właśnie drugie dno; tylko prościej go nie dostrzec tylko uciec; schematycznie uciec, generalizując;
Cytat
Ty tak na serio?
Cytat
A potrafisz sobie wyobrazić, że ktoś z jakichś powodów nie wykształcił żadnych zasad? I niekoniecznie miał na to wpływ?
Jakie zatem zasady wg Ciebie mają ludzie, którzy cierpią na wszelkie zaburzenia osobowości?
Masz rację, to jest czarno białe, ale w 160 odcieniach...
To dopiero czary mary...
Ludzie się niestety nie zmieniaja. Taka prawda.
Jesli autor watku ma ochotę starac sie zmienic kogos bez zasad na kogos z zasadami to przeciez moze to zrobic. Kwestia czy nie szkoda zycia podczas gdy za rogiem jest wiele kobiet ktore mają godność i potrafią nie polecieć na byle baju baju.
Autor zna swoją ukochaną najlepiej. Ja tylko radzę z punktu widzenia osoby ktora w zyciu miala okazje i wybaczyc i nie wybaczyc.
Opcja numer 1 skonczyla sie tak jak u Kolegi z wątku co jego skromny przyklad tylko potwierdza.
Opcja numer 2 jest zdecydowanie lepsza i jej efekt jest zadowalający do dzisiaj.
Nie zrozumcie mnie źle. Ja tylko doradzam jako osoba ktora zaznała drogi męczennika wybawcy swiata jak i drogi zadbania o siebie.
Polecam to drugie. W szczególności w przypadku jawnej recydywy.
Cytat
Uważam, że jesteś w błędzie, ludzie się zmieniają, dorastają, dojrzewają, wykształcają w sobie różne zasady... inni czasem pozostają "dzieckiem"...
bazując na moim przykładzie, sam "święty" nie byłem swego czasu. Miałem dziewczyny, partnerki i nie stanowiło to dla mnie problemu skakanie to to tu to tam, nie miałem nawet wyrzutów sumienia... jakby to powiedział poczciwy taki qrewski charakter... Przyszedł moment w moim życiu, że stwierdziłem dość, wyznaczyłem sobie pewne zasady wewnętrzne i od tej pory staram się postępować według nich. Można powiedzieć, dojrzałem...
Uważam, że każdy może się zmienić, każdy może osiągnąć wszystko, kwestia tylko determinacji i ilości pracy jaką trzeba w to włożyć... Nie zawsze jest to opłacalne, nie zawsze proste ale jest to osiągalne.
Rozwiązanie nr 2 jest ucieczką - ucieczką od problemu, a ja uważam, że problemy są po to by je rozwiązywać, to nas buduje, kształtuje charakter. Moja żona pokazała jak krzywdzi ucieczka od problemu, jakie to może mieć katastrofalne skutki. Wydaje mi się, że pierwszy nazwijmy to romans mojej żony nie został odpowiednio przepracowany, nie dotarliśmy do źródła problemu na terapii tylko nauczyliśmy się iść z tym dalej, nie było żadnych dalej idących konsekwencji tego co się stało, drugi raz tego błędu nie popełnię.
teraz, jeżeli mielibyśmy pójść dalej, pierwszym krokiem będzie przyznanie się do błędu, nie tylko przede mną... Tu ucierpi jej dobre imię, jak powiedziałem jej, że powiedziałem teściowej, zabolało ją to strasznie, a wręcz się na mnie zezłościła i stwierdziła, że się mszczę... ja jej powiedziałem, że nie mszczę się, tylko chcę aby zapamiętała tę lekcję do końca życia, że nie pozwolę jej zapomnieć, że nie popełnię drugi raz takiego błędu jak za pierwszym razem, że tym razem będą konsekwencje... że ja się zmieniłem... że albo to zaakceptuje albo droga wolna...
kolejnym etapem będzie terapia dla par i terapia indywidualna dla niej o ile będzie zalecana.
terapia dla mnie
Za pierwszym razem zdążyłeś zareagować i skończyło się "tylko" na pocałunku + macanki itp.
Za drugim razem poszła na całość i to w sposób z góry zaplanowany a nie "przy okazji" jakiegoś tam świętowania przy procentach.
Nie możesz nad tym przejść do porządku dziennego, musisz ją przeczołgać ale nie na zasadzie wyzwisk, poniżania itp. ona musi zrozumieć że wasze małżeństwo wisi na włosku i to bardzo żeby się wystraszyła konsekwencji.
koniecznie musi Ci powiedzieć dlaczego to zrobiła, dlaczego chciała to zrobić - nie daj się zbyć.
I koniecznie wysyłasz ją na badania odnośnie chorób weneryczne i Ty się przebadaj.
Cytat
dorastaja, dojrzewaja itd owszem, ale w przypadku kobiet, w szczegolnosci bardzo atrakcyjnych, ktore maja zewszad ciagle podjazdy, adoracje, flirty itd - kobietom jest trudniej pod tym wzgledem trzymac sie w ryzach bo pokus wiele - ale tu jest tak ze albo sie bedac w zwiazku trzyma tego albo nie. Biale lub czarne. Biale sie nie zmieni w czarne. No chyba, ze na sile - ale wiadomo ze na sile to nie ma nic...
Twoja tez potwierdzila, ze tak jest.
Tymbardziej, ze gdyby tamten chcial cos wiecej, to by Cie pogonila.
Zeby nie kusic losu nie reagujemy na podjazdy, nie piszemy smskow, nie chodzimy na kawki itd, bo z tego zawsze moze cos sie rozwinac.
Ty nie zagadujesz do kazdej atrakcyjnej kobiety na ulicy - bo masz partnerke. A wiec Twoja tez nie powinna reagowac na podjazdy, bo ma Ciebie. Dwa razy juz zawiodla na tej linii, to zawiedzie i trzeci. Swoja droga to sa tylko te razy o ktorych Ty wiesz... A jak wiesz wierzcholek gory lodowej jest niczym w porownaniu do tego co jest pod woda.
Rozwiazanie numer 2 nie jest ucieczka. Rozwiazanie numer 2 jest dobra lekcja dla osoby zdradzonej, zeby nauczyc sie znow stapac twardo po ziemi i byc soba. Rozwiazanie numer 2 to tez lekcja dla zdradzajacej osoby, ktora cos bezpowrotnie traci. (A moze i powrotnie, bo to rozwiazanie numer 2 zazwyczaj powoduje, ze zdradzajacy jednak koniec koncow chce powrotu, zaczyna walczyc itd). Rozwiazanie numer 2 jest trudne na poczatku dla osoby zdradzonej, ale w ogolnym rozrachunku daje ulge.
Rozwiazanie numer 1 jest ucieczka od problemu wlasnie, ale na krotsza mete, wszystko pozostaje jak jest, dla osoby zdradzonej to natychmiastowa ulga, bo nie czuje sie przegrana, nadal ma zdradzacza ze soba. Rozwiazanie numer 1 to droga przez ciernie na wlasne zyczenie, bez zaufania, jak kroczenie po goracych weglach wsrod zgliszczy. Martyrologia jest czyms wielkim, tylko czy zycie jest po to, zeby sie babrac w smieciach?
Cytat
przy rozwiazaniu numer 1 te katastrofalne skutki beda sie dla Ciebie ciagnac dlugo, ona nie bedzie i juz nie ma zadnych katastrofalnych skutkow, bo nic sie nie wydarzylo, nie ma kary.
To nie Ty masz te katastrofe przezywac, bo juz ja przezywasz. Jak to mowia, jesli cos jest Twoje to pusc to wolno, jesli wroci, bylo Twoje, jesli nie - nigdy takim nie bylo. Przy rozwiazaniu numer 2, pozyjecie jakis czas osobno, Ty znow sie odbudujesz, staniesz sie kims znowu mocnym a nie podeptanym i szlochajacym jak teraz - i zobaczysz czy za jakis czas Pani bedzie nadal za Toba tesknic, czy jednak bedzie juz ktos nowy...
Z dystansu na to spojrzysz, tylko w taki sposob dojdziesz do wniosku, ze jest jeszcze dla Ciebie miejsce w tym swiecie na normalna relacje i wtedy podejmiesz decyzje trzezwa czy chcesz sie babrac w smieciach czy jednak moze zycie jest zbyt cenne i moze lepiej je poswiecic na relacje z kims, kto Cie naprawde bedzie szanowal i doceni to jaki jestes.
Ona tez zobaczy, ze jestes facetem, ktory potrafi zyc bez niej i ze to ona cos stracila a nie Ty. Tylko rozwiazanie numer 2 da Ci wiekszy obraz na to kim dla niej jestes. Przy rozwiazaniu numer 1 bedziesz ciagle tym bohaterskim ratownikiem, ktory odbudowuje to czego nie zniszczyl.
katastrofalne skutki to bedziesz mial jeszcze dlugo, kazdy jej wyjazd, wyjscie z kolezankami, szkolenia, itd...
Cytat
znow nie ma w tym Ciebie, tylko jej "cierpienie"...
Ja Ci Kolego tylko radze, bo kolejny raz Cie zabije jak kolejny sie okaze jej miloscia zycia i tez bedzie chcial od niej cos wiecej...
Twoj wybor, mi kiedys tez radzono i nie posluchalem, innym razem posluchalem. Polecam to drugie.
Cytat
Nie wiem skąd Ty te teorie bierzesz, ale to jest nic innego jak zwykłe szarlataństwo; mam wrażenie, że czytam przemyślenia Glapińskiego; "inflacja ma to do siebie, że czasem spada a czasem rośnie a w międzyczasie jest na płaskowyżu..."
Cytat
Nie rozumiem dlaczego to czy ktoś stąpa po ziemi twardo czy też nie warunkujesz od tego czy pozostanie się ze zdrajcą; jedno wyklucza drugie? możesz wyjaśnić konotacje?
Cytat
Wcale nie trzeba fizycznie odchodzić żeby uzyskać taki efekt; jeśli oczywiście ktoś ma zamiar taki uzyskać i na tym się skupia;
Cytat
kompletnie nie widze zwiazku tego komentarza z tym, o czym ja pisalem...
Cytat
osoba ktora odkrywa zdrade mocno sie chwieje na nogach dluzszy czas i perspektywa bycia samym jest wtedy czyms strasznym, a stanac z powrotem na nogi twardo najlatwiej wlasnie tak, kiedy sam zbudujesz sobie z powrotem swoja pozycje (o to twarde stanie na nogach mi chodzi).
Cytat
nie zyskujesz zbyt wiele w oczach kobiety, ktora Cie zdradzila, kiedy widzi jaki jestes rozbity, tymbardziej, kiedy ona nie ma problemu ze swoja wartoscia, bo wie, ze ma adoratorow na kazdym kroku... a wiemy sami jak to latwo jako facet "skapcianiec". Dla niej tamten jest twardy, niezalezny, niedostepny, przez to bardziej atrakcyjny niz rozbity w pyl gosc na ktorego patrzy w domu...
Nadal tu przypominam, ze gdyby tamten gosc chcial od zony Autora wiecej i nie kopnal jej gdzies, to bez wahania by do niego odeszla i nawet by sie za siebie nie obejrzala...
Cytat
W takim razie wyjaśnię; zapytałem skąd takie teorie bierzesz? To Twoje przemyślenia? Czy może masz jakieś badania potwierdzające tę niezwykłą teorię?
Cytat
; zapytałem jaki to ma związek z pozostaniem ze zdrajcą czy też nie; nie dowiedziałem się; za to dowiedziałem się, że
Cytat
tak czyli jak? po prostu będąc samym? czyli będąc samym szybciej stanę na nogi niż będąc z kimś kto mnie zdradził? Dobrze rozumiem? nie jestem w stanie zbudować swojej pozycji będąc z kimś? skąd to przekonanie? podeprzyj to jakimś konkretnym argumentem;
Cytat
w dalszym ciągu nie widzę kompletnie związku z odchodzeniem fizycznie od kogoś; czyli znów idąc Twoim tropem - pozostając zakładasz, że muszę być rozbity, zależny od niej, miękki?
Nie wiem, chyba nie jestem w stanie zrozumieć Twojego toku myślenia uzależniasz od siebie rzeczy kompletnie od siebie niezależne;
Cytat
ja cały czas piszę, że właśnie ma i to jest powodem dla którego z takim kimś i tak to wyglądało.
To właśnie próba podniesienia swojej wartości, szukania akceptacji, nawiązania relacji z kimś - kimkolwiek kto okazał jej zainteresowanie. Mówiąc prosto poleciała na pierwszego lepszego który się napatoczył i okazał jej większe zainteresowanie... Teraz czuje się jeszcze gorzej... bo jak nisko trzeba upaść żeby to zrobić...
Cytat
nie wierz w nic w co uslyszysz i w 50% tego co widzisz Kolego...
Cytat
to nie ma nic wspolnego z zadnymi zaburzeniami, to jest klasyczny mechanizm w przypadku kobiet, nawet jakbys jej caly czas okazywal zainteresowanie, to zawsze zainteresowanie kogos nowego bedzie wiekszym zainteresowaniem niz Twoje, bo to nowe, nieznane, etc... dlatego tu mowie o zasadach caly czas... jeszcze sie nie jeden i nie dwoch napatoczy jesli jest atrakcyjna...
@poczciwy
Cytat
jak ona zobaczy ze autor sobie swietnie radzi bez niej, to albo bedzie to miala gdzies, bo bedzie miala nowego (wtedy tymbardziej problem z glowy), albo wtedy zrozumie, ze to jest gosc, o ktorego musi walczyc i go z powrotem zdobyc (ale wtedy autor juz otrzezwieje i trzezwo mogl bedzie decydowac czy chce byc z kims, kto go tak traktowal cale zycie, czy chce zeby warta tego inna kobieta miala okazje skorzystac i miec wartosciowego goscia, ktorego bedzie szanowala... a jak widzi go rozbitego, ktory to on walczy i beda gorki, dolki, zazdrosci, niepewnosci, nieufnosc itd - to nie zrobic nic dobrego w jego obrazie w jej oczach...
to odpowiada mam nadzieje zbiorczo na Twoja reszte komentarzy do moich slow.
jeszcze raz powtorze, bo to wszystko sie tu o to rozchodzi - gdyby tamten gosc chcial z nia byc, to by Autora pogonila i nawet by sie nie obejrzala za siebie...
Cytat
Albo nie czytasz całego wątku ze zrozumieniem albo nie masz pojęcia o mechanizmach, które wykształcają się w dzieciństwie i ich wpływie na późniejsze życie i stąd ta twoja pobieżna ocena, bardzo generalizująca, w dodatku wyrażana z niezachwianą pewnością; a to zwyczajne szufladkowanie;
Cytat
dalej nie widzę związku; a będąc z nią fizycznie nie może sobie świetnie radzić jednocześnie bez niej?
To może inaczej; rozróżniasz fizyczność od emocjonalności? Jak myślisz, co ma większy wpływ na kobiety emocjonalność czy fizyczność?
Cytat
emocjonalnosc - dlatego opcja nr 2 wywoluje wieksze emocje, bo nie widzi go na codzien, glowkuje, zastanawia sie co u niego i zaczyna wreszcie ja wkurzac to ze moze jednak daje sobie swietnie rade bez niej i w ten sposob widzi, jak wiele stracila...
Cytat
wlasnie to probuje tu wytlumaczyc towarzystwu, ze nie ma co sie bawic w jakies zaburzenia, mechanizmy, itd. Tu widzimy z kim ma Autor do czynienia.
Za pierwszym razem byl niby tylko pocalunek - ale znow, nie wierz w nic co uslyszysz i 50% tego co widzisz.
Jak syf wychodzi na jaw, to to co jest pod syfem jest zawsze, ale to zawsze czyms potezniejszym.
Dlatego tez powtarzalem nie raz - Autor musi zadecydowac, a Hagi10 najlepiej podsumowuje tym zdaniem: "Twoje życie,Twój czas,Twoja godność,Twoje decyzję."
Ustawowa 2 szanse dales, reszta to juz tylko Twoja sprawa. Masz wszystko jak na tacy.
Nie wziąłeś pod uwagę jednej bardzo istotnej rzeczy; on nie musi nic rozkładać na czynniki pierwsze bo prawdopodobną przyczynę takiego stanu rzeczy zna; to co teraz się dzieje to nie ideologia a pragmatyzm;
czasem warto szerzej spojrzeć na problem chociażby dla własnego rozwoju, ale masz rację każdy ma wybór; jedni całe życie uciekają od problemów udając, że ich nie ma; inni uciekając nadają temu wydarzeniu znaczenie uszczęśliwiania siebie i rozwoju a jeszcze inni wybierają ich rozwiązywanie; oczywiście z różnym skutkiem, ale to już inna bajka; ważnym jest jednak, w którym każdy z tego reprezentatywnego przykładu będzie miejscu za 5 lat; niech każdy odpowie sobie sam;
Cytat
No brawo, więc pytam co zmieni jego obecność lub nieobecność fizyczna przy której się upierasz; chyba sam sobie trochę zaprzeczasz jednak
Cytat
Owszem widzimy, tylko każdy co innego ja jednak ostanę przy swoim
Cytat
Wytłumaczyć? dziękuję nie skorzystam
Cytat
napisalem co zmieni jego fizyczna nieobecnosc
Cytat
Zona go drugi raz puszcza bokiem a Ty twierdzisz, ze on ma jeszcze nad czyms tu pracowac i czegos dociekac i robic sobie i jej jakies terapie itd?
Cytat
czy bedac drugi raz puszczonym bokiem nie jest to wystarczajaco szerokie spojrzenie na problem? Rozwoj powinien polegac na tym, ze nie robimy tego co zrobilismy wczesniej, nie popelniamy drugi raz tego samego bledu. Nie bedzie zadnego rozwoju, jesli znow zachowamy sie tak samo jak poprzednim razem.
Pewien madry czlowiek powiedzial kiedys, ze szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów.
chyba naturalnym zachowaniem jest unikanie problemow, Ty tu mowisz o uciekaniu od problemu, a nie mowisz nic o swiadomym pakowaniu sie w problem, co autor z tego co widac wlasnie w tej chwili robi...
Przypominam po raz kolejny, ze zona autora zostawila by go bez mrugniecia okiem i dalej w to szla gdyby tamten chcial od niej cos wiecej.
Cytat
Nie, napisałeś co zmieni jego nieobecność emocjonalna, oddalenie się od niej, niedostępność a fizyczność nie ma tutaj nic do tego; często ludzie nie żyją ze sobą tylko obok siebie; warto więc rozróżnić bliskość emocjonalną od fizycznej i jakie to ma przełożenie na omawiany problem?
Cytat
Chyba jednak się nie zrozumiemy; ja o zupie ty o doopie;
Cytat
faktycznie bardzo wszechstronne rozważenie problemu; ale masz rację perspektywa jest szersza bo przecież 2 jest większe od 1
Cytat
Rozbraja mnie pewność Twoich sądów;
Cytat
To co Ci wygodne do twojej teorii widzę przyjmujesz jako pewnik; pytanie tylko na jakiej podstawie;
Polecam zapoznać się z poniższymi artykułami, wypracowań i książek też jest sporo na ten temat, może wówczas będziesz potrafił spojrzeć na omawiany temat....SZERZEJ.
https://www.polityka.pl/jamyoni/17705...zycie.read
https://stopuzaleznieniom.pl/moj-blis...-jest-dda/
https://psychoterapiacotam.pl/syndrom...-leczenie/
może masz rację może proszę się o kolejny raz, może i jestem głupi w tym wszystkim.
Mój problem polega na tym, że ja inaczej nie potrafię... Jak widzę jak ona cierpi (wg ciebie udaje) z tego powodu nie potrafię przejść obojętnie choć sam bardzo cierpię. Jak widzę jej łzy, jak mówi to co mówi, widzę jej ból nie potrafię inaczej. Wiem, że pewnie powinienem ją kopnąć w 4 litery i za drzwi, ale z jakiś chorych powodów nie potrafię tego zrobić... Coś nadal mnie przy niej trzyma i zmusza do tego by trwać, dowiedzieć się choć dlaczego tak jest...
Oboje potrzebujemy pomocy specjalisty
Dorabiasz teorie do rzeczy oczywistej. Te zaburzenia, terapie, itd, to tamto sramto, o tym mozna mowic po 1 razie, o ile ten raz byl jakims tam bledem, a nie swiadomym dzialaniem zony.
Tu mamy 2 raz, bardzo swiadomy budowanie relacji, wiadomosci, telefony, maile, w koncu spotkania i pukanko.
Wymyslajac te usprawiedliwienia, nie ulatwiasz mrdear sytuacji, bo to jest to co on chce uslyszec na swoje pogruchotane serce, jeszcze dodatkowo zaczyna chlop wmawiac sobie, ze to cos z nim jest nie tak i to tez przez to wszystko.
@mrdear
to naturalny mechanizm, ze osoba zraniona chce sie kurczowo trzymac tej ktora ja zranila, tak to jest, u mnie tez tak bylo. Ja tylko probuje Ci powiedziec, ze musisz na to spojrzec z boku. Ciebie przy niej trzyma tez przyzwyczajenie, wygoda (poznanie kogos nowego to jednak jakas tam znowu misja - ale z drugiej strony zobacz ze dla niej to nie bylo nic strasznego i jakos sie jej udalo zbudowac wiez z nowym za Twoimi plecami). Dochodzi uczucie zranionego meskiego ego, to ze zostala z Toba pomaga Ci wyjsc zwyciesko w pewnym sensie z sytuacji, w ktorej przegrales z tamtym gosciem.
Trzyma Cie przy niej tez wstyd, bo chcesz ja ochronic w pewnym sensie, zeby sie jak najmniej ludzi dowiedzialo, bo nie chcesz byc widziany jako gosc, ktory dal sie 2 razy zrobic w bambuko i jeszcze za to przeprasza.
Dlatego wlasnie musisz stanac twardo na wlasnych nogach, ona jest ostatnia osoba jaka powinna Ci w tym "pomagac".
Co zrobisz jak za kolejnym razem bedzie ktos, kto bedzie z nia chcial cos wiecej i wtedy ona juz bez skrupulow od Ciebie odejdzie? Jak sobie wtedy spojrzysz w lustro?
Cytat
czy Ty siebie slyszysz?
zaraz zaraz... dwa razy Cie puscila kantem i potraktowala jak smiecia. To u niej wywolalo ogromne cierpienie. Ty jej teraz probujesz pomoc w jej cierpieniu? A ona co robi w stosunku do Twojego cierpienia?
mam nadzieje, ze jej jeszcze nie przepraszales za to ze teraz musi cierpiec...
to nie jej bol jest tu wazny, znowu mowisz o niej, a ona nie ma bolu, ona ma teraz miekkie ladowanie, ktore jej niczego nie nauczy, tak samo jak przy pierwszym razie jej niczego nie nauczylo.
Ja naprawde chce dla Ciebie dobrze, bo wiele sam przeszedlem, wiele widzialem, i to w tych kwestiach jest wszystko dokladnie takie samo Kolego, niestety...
Kobiety mimo, ze niby nieprzewidywalne, sa tak naprawde bardzo przewidywalne...
Przypomne tylko po raz kolejny, 2 razy Cie puscila kantem, za pierwszym razem wiesz tylko o pocalunkach, a za drugim musisz pamietac, ze zostales z braku laku, bo jakby tamten chcial wiecej, to by sie Twoja zona nawet nie zastanawiala sekundy i bys poszedl w odstawke i jeszcze by Ci dziecko zabrala. Lezalbys jeszcze bardziej rozgnieciony na ziemi, ona high life nowa milosc, a Ty bys byl przez nia przerobiony na potwora i jej najwiekszy blad, i jeszcze bys zostal z alimentami, bo pewnie bys sie zgodzil na porozumienie stron dla dobra dziecka.
Cytat
Wskazałem Ci kilka źródeł, w których możesz zapoznać się z czym mierzy się człowiek, który wychowywał się np. w alkoholowej rodzinie. To są fakty! Fakty potwierdzone badaniami przez specjalistów z zakresu psychologii, psychiatrii i socjologii a Ty to nazywasz teoriami? To Ty snujesz jakieś wątpliwe teorie jedynie Tobie znane, że" kobietom jest trudniej pod tym wzgledem trzymac sie w ryzach bo pokus wiele" .Ja piszę o faktach a Ty o jakichś dziwnych teoriach, które dokonały się w oparciu nie wiadomo o co. Sam nie potrafiłeś się do tego racjonalnie odnieść i wyjaśnić, wskazać jakieś źródło na potwierdzenie Twoich tez.
Twoim jedynym argumentem ( w moim mniemaniu wręcz infantylnym) powtarzanym jak mantra przez całą historię jest stwierdzenie " ona zrobiła to drugi raz". Nawet nie chce Ci się pochylić nad powodem tego dlaczego mogła zrobić to drugi raz; po co, przecież to jest jasne - bo chciała, prawda? to takie dojrzałe...
Rzeczywistość jest taka, że ja wskazuje Ci rzeczowe argumenty a Ty z uporem dziecka z piaskownicy powtarzasz te same wyuczone slogany.
Z czym Ty chcesz dyskutować? Co to w ogóle ma być za argument i o czym świadczyć? Stwierdzenie faktu, o którym autor dokładnie wie, że został zdradzony, ma w jakiś sposób mu pomóc? Ma go w jakiś sposób nakierować?On nie potrzebuje potwierdzenia czegoś czego jest świadomy. Opamiętaj się chłopie.
Jakby tego było mało próbujesz wszystkich przekonać jak ja to bardzo chcę skrzywdzić autora;
Tylko widzisz ( a w zasadzie nie dostrzegasz i to jest Twój problem) jedyną osobą w tym wątku, która z całą pewnością i stanowczo stwierdza, że jedyną dobrą opcją jest odejście jesteś Ty; gdybyś miał choć odrobinę wyobraźni to wziąłbyś pod uwagę, że na przeciw monitora po drugiej stronie może siedzieć ( i w tym przypadku faktycznie tak jest!!) ktoś bardzo podatny na sugestie; nie przyszło Ci do głowy, że masz za mało danych do ferowania wyroków a tym bardziej wpychania kogoś w jedynie słuszną drogę wg Ciebie - odejścia? I to na jakiej podstawie? uwaga! - "zrobiła to drugi raz" Świetne uzasadnienie ważnej decyzji rzutującej na resztę życia autora. Próbujesz przekonać autora, żeby tak poważną decyzję życiową podjął na podstawie czego? "Zrobiła to drugi raz"?Stać Cię na jakąś głębszą analizę sytuacji, refleksję i wymianę argumentów innych poza "zrobiła to drugi raz"? Jasne, że nie. Przecież to nie Ty będziesz ponosić konsekwencje wyborów autora tylko on sam więc po co się wysilać, lepiej jest i prościej generalizować;
więc zanim postanowisz następnym razem napisać takie głupoty zastanów się dwa razy; jeśli masz jakieś poważne, rzeczowe i dojrzałe argumenty do dyskusji to chętnie się z Tobą "pokłócę" a jeśli nie masz zamiaru napisania nic ponad "zrobiła to drugi raz" lub bardzo rzeczowe "tamto, sramto" to kończę z Tobą dyskusję bo jest ona bezproduktywna;
Cytat
I jeszcze jakby tego było mało do tego manipulujesz; imputujesz mi coś co poparłem faktami i zaraz mogę Ci przesłać na potwierdzenie badania; w żadnym momencie tej historii nie usprawiedliwiłem jej zdrady;chyba, że powodem jest to, że nie rozróżniasz znaczenia słowa usprawiedliwienie od dociekania powodów, nie zdziwiłbym się wcale, ale to nie mój problem; autora raczej też nie;
Cytat
Ja wiem, że ze mną jest coś nie tak, to nie moja opinia a specjalisty, lekarza...
Jakbyś od dziecka, małego chłonnego czystego umysłu był programowany na konkretne zachowania. Wmawiano by Ci "musisz być najlepszy", miałbyś zakaz mówienia o uczuciach, nie nauczono by cię mówić o uczuciach, zakazano by ci mówienia o tym co dzieje się w domu. Gdybyś w każdej bójce musiał stawać się obrońcą - bezbronnym małym dzieckiem, które musi stawić czoło dorosłym, którzy w takiej właśnie sytuacji powinni chronić Ciebie... Gdybyś był poniżany, ośmieszany wśród rówieśników, gdybyś musiał o wszystko walczyć, czasem podstępem, czasem manipulacją... Gdybyś dziś bronił jednego z rodziców, a na drugi dzień widział że razem znów piją, rozmawiają... Byłbyś normalny? Czym jest normalność? Dla mnie, samotność... ciągła walka... ciągła rywalizacja... bezustanny i paniczny strach...
Proszę Was, nie wyciągajcie pochopnych wniosków, ani ja ani żona nie mieliśmy kolorowego dzieciństwa.
To, że ona dokonała takiego wyboru a nie innego ja wiem, jednak chcę wiedzieć dlaczego dokonała takiego wyboru...
Jak się już dowiem, podejmę świadomą decyzję, a nie na podstawie tylko "zrobiła to drugi raz". Dla mnie to za mało.
Przeczytałem cały wątek ciężka sytuacja fakt. Z jednej strony dobrze jak piszecie jest może znaleźć to drugie dno ,rozłożyć problem na czynniki pierwsze aby dojjśc do jakiś wniosków ale czasem grzebiąc zbyt długo i zbyt głęboko albo zagubimy się w tym poszukiwaniu odpowiedzi na wieki i nigdy jej nie znajdziemy albo co gorsze odpowiedź ,którą znajdziemy będzie błędna. Nie twierdzę ,że źle robisz szukając jej ale też uważaj żeby nie wpaść w labirynt gdzie jedna odpowiedź rodzi setki kolejnych pytań. I też nie pozwól żeby trudne dzieciśtwo żony było głównym wytłumaceniem Jej postępowania. Jak sam mówisz Ty też takie miałeś a postąpiłeś inaczej.
Zadam jedno pytanie : czy nie uważasz ,że z Was dwojga tylko Ty szukasz tej odpowiedzi i tylko Ty widzisz problem? Jeśli ma się Wam udać to głownie Zona musi zdać sobie sprawe z problemu i znaleźć odpowiedź czemu w trudnych chwilach dokonuje takich a nie innych wyborów ... samo to ,że Ty do tego dojdziesz to za mało...
Cytat
Stanowczo nie, też szuka i kopie głęboko... Nie chce więcej dokonywać podobnych wyborów i wierzę w to że jest w tym zdeterminowana. Niezależnie czy będzie ze mną czy będziemy osobno, ona nie chce więcej w ten sposób postępować...
Cytat
Absolutnie tak nie twierdzę, to jej świadomy wybór, kierowany co prawda jakimiś mechanizmami, ale to nadal jej wybór, mogła dokonać innego. Jednak z jakiegoś powodu go dokonała i tą przyczynę chcę poznać, dlaczego nie dokonała innego ale akurat ten... Tylko ona zna na to odpowiedź, ale sama nie jest w stanie jej powiedzieć, dlatego zamierzam jej w tym pomóc...
Cytat
Problem że po raz drugi.
Cytat
Tym sposobem można racjonalizować wszystko - tylko dlaczego ona po raz drugi zdradza a Ty ani razu?
Cytat
Może unikać odpowiedzi gdyż jej się wstydzi oraz jak odpowiedź Ty odbierzesz.
straciles tyle lat swojego zycia dla tej kobiety, ona Ci pokazala juz gdzie Cie ma (wiesz tylko o 2 razach)... dalej chcesz marnowac swoj cenny czas na co? na bezustanna walke? samotnosc bedac z nia? W imie czego chcesz robic takie dochodzenie.
Spytales ja co by bylo gdyby ten gosc jednak chcial z nia byc?
Cytat
Ty juz sie wystarczajaco napomagales, teraz musisz pomoc sobie. Powiem Ci ze tekst w stylu "nie wiem czemu, tak wyszlo, nie chcialam tego, nie planowalam" to jest klasyczna odpowiedz w kazdym przypadku, no bo przeciez zadna kobieta nie jest w stanie zaplanowac tego kto i kiedy zacznie do niej podbijac.
Cytat
nie poznasz tej przyczyny, nawet jesli zglebisz wszystkie ksiegi tajemne czy linki, ktore podsylal poczciwy.
Poznanie powodu nie ma kompletnie zadnego znaczenia.
No ale zalozmy, ze zglebiles no i juz wiesz dlaczego. Co dalej?
I nawet wbrew temu co niektórzy piszą, że poszłaby z innym gdyby ją zechciał, jestem pewien, że wróciłaby, tamto nie miało prawa bytu, to było chwilowe...
Cytat
tu cię zaskoczę, powiedziała mi że tego chciała, że to wydawało jej się w tamtym momencie dobre... powiedziała mi, że w tym czasie byłem dla niej zupełnie obojętny...
Chcę wiedzieć dlaczego....
Cytat
te linki podesłał dla Ciebie, ja wiem z czym się zmagam. Wiem czym jest DDA, wiem, że ja żyję w codziennej walce, każdy dzień staję do walki, nie przeżywam dnia, tylko walczę i walczę... i się cholernie boję że przegram... a co będzie jak przegram? upadnę, będę musiał się podnieść i dalej walczyć.
Ja już nie chcę walczyć, chcę żyć... czerpać przyjemność z życia a nie wiecznie konkurować, przede mną cholernie ciężka praca...
Widzisz, gdybyś zapoznał się z tymi linkami, wiedziałbyś że DDA mają tendencję do zdrad, do nadmiernej lojalności wobec osób, którym ta lojalność się nie należy, do poczucia niskiej wartości, do codziennej walki, stwarzania pozorów normalności itd... Każdy przypadek jest inny z uwagi na inne wzorce zachowań rodziców.
Cytat
Szczerze nie mam pojęcia... na razie mam cel... więc dalej walczę... walczę by móc żyć
Cytat
Właśnie do podjęcia słusznej wg autora decyzji ma znaczenie i to kolosalne, nie tylko dlatego, że sam wyraził taką chęć, ale przede wszystkim dlatego, że ma świadomość, że podstawy zdrady mogą być różne;
W przypadku osoby, która działa wyrachowanie, podstępnie, egoistycznie z pełną świadomością nie ma dyskusji bo odbywa się to całkowicie na poziomie świadomości;
Jednak w przypadku osób, które mają ewidentne symptomy jakiegokolwiek zaburzenia osobowości, zwłaszcza DDD lub DDA c to odbywa się na poziomie podświadomości a nie świadomości;
Tacy ludzie nie mają prawidłowo wykształconej zdolności odczuwania emocji, reagowania na nie prawidłowo, często mają znacznie obniżone pokłady empatii; nie z własnego widzimisię a sytuacji w jakiej przyszło im dojrzewać i do jakiej musieli się zaadaptować aby jakoś przetrwać; chociażby dlatego warto byłoby przyjrzeć się temu przypadkowi bliżej, nie generalizując i stawiając w jednym szeregu z każdym kto zdradził;
takie trywialne porównanie,ale trafne: nie można oczekiwać od kogoś kto wychowywał się do 18 roku życia w dżungli ze zwierzętami, będzie potrafić mówić;
z tego też powodu Twoja decyzja autorze na ten moment i wiedzę jaką posiadasz wydaje się być bardzo słuszna i odpowiedzialna;
Czyli jesli dobrze rozumiem, chcesz zglebic przyczyne, zeby moc sobie przed soba samym usprawiedliwic jej wielokrotne zdrady i tym samym pozwolic na to zeby dalej Cie tak traktowala, bo to przez wzorce z dziecinstwa i tak juz musi byc?
Nie musi - mozesz odejsc od niej i dac jej zglebiac wiedze tajemna dalej. Szybko sie przekonasz ze istnieje zycie poza nia i ze bez tego ciezaru z ktorymn sie teraz musisz meczyc jest jednak lzej... A w Twoim zyciu pojawi sie ktos kto bedzie chcial z Toba zyc, z Toba byc. A jesli ten kolejny ktos znow Cie potraktuje jak smiecia, to tez tego kogos wywalisz ze swojego zycia, bo Ty nie chcesz bycia tak traktowanym, bo Ty sie przekonasz z powrotem ze umiesz stac twardo na nogach tylko przez lata pod kapciem o tym zapomniales i Ci te nogi mocno zmiekly.
Zobacz jacy ja kreca - tacy, ktorzy maja wszystko gdzies, zyja swoim zyciem, nie ogladaja sie na nic.
Nie zmienisz drugiej osoby Kolego. Chcesz zmieniac swiat, zacznij od siebie. Szkoda czasu na grzebanie w jej glowie.
Cytat
czyli majac w koncu to czego jej brakowalo i co uzupelnilo braki z dziecinstwa, postanowila, ze sobie tym podetrze tylek, albo tamtym gosciom tym podetrze tylek albo co tam innego co z nimi robila?
Cytat
to sprobuj teraz odejsc skoro jestes taki pewny... ano wlasnie... boisz sie ja stracic... boisz sie ze jednak nie wroci?
Jesli nie wroci - to tymbardziej masz problem z glowy.
Cytat
Chcę wiedzieć dlaczego....
dlatego, ze jak sie u kobiety pojawia nowe uczucie, to sie wszystko inne nie liczy, ostatnia rzecza jest logika, tu dzialaja silne emocje, zwane czesto zakochaniem, lub nawet miloscia.
Cytat
kazdy ma tendencje do zdrad, ale natura jest juz tak skonstruowana ze nie mozna miec cukierka i zjesc cukierka - wiedza tajemna nie ma tu nic do rzeczy.
Cytat
jak wyzej - Ty sie juz nawalczyles, drugi raz przezywasz to co Ci zgotowala za pierwszym razem, myslisz, ze do kolejnego nie dojdzie, bo zglebi tajniki wiedzy tajemnej?
Wystarczy dac sobie od niej odpoczac, masz do tego prawo, a to Ci tez pomoze, bo sie zdystansujesz i ochloniesz.
Niestety jednak boisz sie ze ja w ten sposob stracisz? Jesli tak bedzie to zaoszczedzisz duzo czasu i szybciej sie przekonasz o tym, ze odejscie to dobra droga, inaczej przekoszasz sie o tym dopiero po kolejnych latach zglebiania wiedzy tajemnej, ale wtedy jak polegniesz, to juz nie bedzie co zbierac...
Cytat
Hold Your horses .. to ,ze ktos ma inne zdanie niż Ty nie oznacza ,że trzeba odrazu walić w kogoś na oślep..
Cytat
Autor napisał wyżej ,że nie tłumaczy zdrad żony trudnym dzieciństwem a szuka odpowiedzi czemu wybrała tak a nie inaczej. Autor sam mówi ,że problemy ze sobą od dziecka i to jest opinia specjalisty a to też nie pomagało tej relacji wiec patrz prosze trochę szerzej nie każda zdrada ma takie samo podłoże.
I autor nigdzie nie napisał ,że chce zostać z żoną a tylko chce poznać głebiej problem aby podjąc słuszną decyzję. Czemu tak napierasz ,że musi odejsc od żony ... mamy tutaj sobie pomagać(dzieląc się doświadczeniami czy spostrzeżeniami) a nie pchać kogoś w jendym kierunku bo tak uważamy ,że bedzie lepiej. Nie możemy do każdej relacji 1 do 1 podkałdać nasze związki czy doświadczenia bo jak już móiwłem każda relacja jest inna , jasne są pewne wzorce ale nie każdy wzorzec w 100% pasuje do danej realcji.
Związek autora to realcja dwojga ludzi z zaburzeniami nie wszsytkie wzorce tu pasują.
Wyobraź sobie osobę, która od dziecka ma wpajane że musi być najlepsza we wszystkim, dodaj do tego wysoką inteligencję. Osobę, która każde "wyzwanie" traktuje jako rywalizację, która stale podnosi sobie poprzeczkę. Dla której tak prozaiczne rzeczy jak np spacer są stratą czasu bo nic nie wnoszą, nie rozwijają, nie ma w tym nic w czym można konkurować. Wyobraź sobie osobę, która nie uznaje porażki bo wówczas będzie niezaakceptowana. Osobę, która doskonali się we wszystkim co robi z przeświadczeniem że musi być najlepsza. Osobę która co chwilę dorzuca sobie nowe wyzwania coraz trudniejsze. Wyobraź sobie osobę, która wyznacza sobie cel i z reguły go osiąga niezależnie od kosztów. Taki w skrócie jestem.
Więc jeżeli Ty z Twoim ograniczonym spojrzeniem nazywasz mnie "ciapą" potraktuje to jako komplement.
Pech chciał, że za dużo sobie na garb wrzuciłem i moja psychika tego nie wytrzymała, wiem jeżeli nic z tym nie zrobię sytuacja się powtórzy. Dlatego stwierdzenie, że chcę zacząć żyć, cieszyć się spacerami... cieszyć się z tak prozaicznych zwykłych rzeczy.
Dlatego muszę dużo nad sobą pracować... Dlatego chcę dojść do tego dlaczego moja małżonka zrobiła co zrobiła. Co było tego przyczyną.
Ona jest osobą, która mnie zaakceptowała, a uwierz mi nie jest to łatwe...
Cytat
Cytat
Chłopie dostałeś wszystko na tacy, wystarczyło troszkę poświęcić czasu, skorzystać, poczytać i być może czegoś się dowiedzieć; skoro w dalszym ciągu wypisujesz takie brednie to albo jesteś leniem, albo ignorantem albo zwyczajnym trollem, który chce szkodzić; zanim następnym razem postanowisz się skompromitować przynajmniej pomiń wątki i wersy, których nie rozumiesz;
Autorze, przepraszam, miałem kończyć, ale musiałem...
" Jeśli jedna osoba mówi Ci, że jesteś koniem - zignoruj to; jeśli dwie osoby to mówią - przemyśl to; jeśli trzy osoby - kup sobie siodło"
Poza tym dociekanie takie tych przyczyn nic nikomu nie da.
Spytalem - zalozmy ze zglebiles wiedze - co wtedy?
To kroczenie bardzo blisko kolo usprawiedliwienia zdrady trudnym dziecinstwem.
Jak sie sytuacja powtorzy - to co? znowu bedziesz twierdzil, ze chyba nie do konca zglebiles wiedze tajemna, i jeszcze musisz troche poglebic? masz na to czas?
@poczciwy - powinienes autorowi napisac, ze ma wszystko na tacy, ja nie potrzebuje zadnej tacy, ja to juz przerabialem i staram sie tylko podzielic moimi w mojej uwadze cennymi uwagami ktore doprowadza autora do wolnosci, odzyskania pewnosci siebie i do mozliwosci cieszenia sie spacerami.
zglebianie wiedzy tajemnej jest niebezpieczne, bo moze spowodowac, ze na tym skoncentruje sie jego reszta zycia z ta kobieta, a czas, ktory stracil na zglebianie wiedzy mu nigdy nie wroci. Zglebianie nic nie da i nie posunie go naprzod ani o krok.
Jedyny sluszny krok to terapia wstrzasowa dla malzonki, ktora tez jemu pozwoli otrzezwiec i stanac z boku. Tylko tak moze stanac z boku. Grzebanie w tym ma jeszcze jeden powazny problem - on to robi za nia, a to ona to powinna zrobic. Doskonale wiemy, ze ona wyladowala miekko i tak naprawde nic wielkiego sie dla niej nie wydarzylo.
Cytat
autor potrzebuje tu walniecia w leb zeby sie obudzil.
Przypomne - ludzie sie nie zmieniaja i jesli mowicie sami tu o powaznych zaburzeniach jakie Pani moze miec, to tymbardziej nic z tego, co jej wielokrotne wybryki pokazaly. Niby czemu tym razem ma jednak Pani sie zmienic? Do 3 razy sztuka, do 4? do 5? do 6? a gdzie w tym jest Autor?
I gdyby od niego odeszla tak jak sam powiedzial, ze jest pewny, ze wrocila - to tez powinien ja przyjac, poglaskac, przeprosic i dalej zglebiac przyczyny?
Ludzie...
Cytat
Chcę wiedzieć dlaczego..
Ale co dlaczego?
Dlaczego byłeś według niej obojętny?
Czy też dlaczego chciała zdradzić?
Czy tez dlaczego w tym momencie było to dobre?
Piszecie o DDA - czy ona jest zdiagnozowana czy tylko to domysł?
Cytat
W jakim poradniku to wyczytałeś?
Cytat
A dlaczego zakładasz, że autor zawiera się w tym "nikomu"?
Cytat
Serio? Z Twoich wypowiedzi wynika zupełnie co innego; że nie masz pojęcia o czym piszesz;
Cytat
Wpychanie świadomie kogoś w jedyną wg Ciebie słuszną drogę - odejścia niezależnie od okoliczności nazywasz dzieleniem się uwagami? To co uprawiasz nazywa się dysonans poznawaczy;
Cytat
Ty potrafisz czytać ze zrozumieniem czy udajesz? To przeczytaj jeszcze kilka razy jaką wolę ma autor i czym to jest spowodowane; czytaj tak długo aż do Ciebie to dotrze;
Cytat
Podeprzyj proszę swoje wnioski (dyrdymały) jakimiś konkretnymi dowodami.
Cytat
Ależ Ty człowieku jesteś oporny na wiedzę;
Cytat
Dlaczego byłeś według niej obojętny?
Czy też dlaczego chciała zdradzić?
Czy tez dlaczego w tym momencie było to dobre?
Piszecie o DDA - czy ona jest zdiagnozowana czy tylko to domysł?
Właśnie na te pytania poszukujemy odpowiedzi.
Na dany moment wiemy już, że kumuluje w sobie emocje, z którymi nie potrafi sobie poradzić. Ma też problem z nazywaniem emocji. Ta kumulacja prowadzi do zdystansowania.
Zasada, nie czuj, nie mów, nie ufaj
tyle na razie, przed nami kolejne sesje.
Wchodząc w tak głębokie "badanie" znajdziesz tam wszystko.
Cytat
Wchodząc w tak głębokie "badanie" znajdziesz tam wszystko.
od tego mamy specjalistów, raczej grzebiąc tak głęboko, będą w stanie stwierdzić czy to szczere lub nie, jeżeli ja jestem w stanie stwierdzić kiedy moja żona mówi prawdę, a kiedy kłamie, to osoby, które na codzień mają do czynienia z takimi przypadkami będą w stanie to określić...
Widzisz, moja żona mi powiedziała o zdradzie, ja nie miałem żadnego dowodu, tylko przeczucie. Wcale nie musiała tego robić, mogła kłamać do dziś... jednak z jakiś powodów powiedziała... Wymagało to ode mnie pracy nad nią, ale powiedziała... Powiedziałem jej, że jeżeli mamy budować naszą relację, musimy opierać na prawdzie i zaufaniu, że wierzę, że jest dobrą osobą i że celowo nie chciałaby mnie skrzywdzić, wówczas przyznała się...
Cytat
mysle ze autor ma powazniejszy problem z ktorym sie boryka, wiec poradniki to sobie mozesz w przypadku malego majsterkowicza zastosowac co najwyzej
Cytat
mysle, ze musisz troche ograniczyc te poradniki
Cytat
zona autora jest na to dowodem, znajdziesz tez wiele dowodow chocby na tym forum
@mrdear
Cytat
Zasada, nie czuj, nie mów, nie ufaj
a problemu z tym okazywaniem i nazywaniem emocji przy kolejnych gachach juz nie ma?
Echh.... gdzie te czasy kiedy kobiety mialy godnosc, a mezczyzni honor...
Myslicie ze przy ktorym kolejnym razie autor juz zglebi te powody? przy 3, przy 4, przy 5, przy 6?
powiem Ci tak, pojęcia nie masz jak takie skrzywienia z dzieciństwa wpływają na Twoje całe życie... Zaburzone wzorce, problemy z okazywaniem emocji, socjopatia... to są realne problemy, to są problemy wielu ludzi, którzy nawet nie zdają sobie z tego sprawy, tak jak ja nie zdawałem do czasu aż się przytrafiło to co się przytrafiło, gdyby nie to, to dalej bym był nieświadomy... Bo niby skąd mam być świadomy tego co jest nazwijmy to nienormalne skoro dla mnie to normalne?
Ja wiem o tym, wiem tez, ze z punktu widzenia terapeuty nie ma ludzi zdrowych.
Ja tylko probuje Ci powiedziec, ze zglebianie tego jest bezcelowe, bo nic nie zglebisz, a nawet jak zglebisz, to do czego Ci to jest potrzebne? Malo tego jak bedziesz coraz bardziej zglebial i zglebial to bedziesz ciagle usprawiedliwial ja przez te niby zaburzenia. I to jest zle.
Jakbys ja w lozku wlasnym z innym nakryl to tez byloby ok, bo miala trudne dziecinstwo i musisz zglebic czemu tak?
Jesli Ci odpowiada taki uklad i dobrze Ci z tym, ze tyle lat byles z kims, kto Cie mial gdzies i mial nie wiadomo ilu gachow, i nadal chcesz z tym kims byc, to ja Ci nie bronie tego, prosze bardzo.
Ja tylko probuje Ci powiedziec, ze jej nie zmienisz, ale mozesz zmienic to, zeby juz ona nie byla Twoim problemem.
Ty wiesz, ze to co zrobila bylo zle, boli Cie to i uwazasz, ze nie powinna byla tak zrobic, czyli pod tym wzgledem masz oczekiwania wedlug partnerki, ze bedzie wierna i nie bedzie wpuszczala innych gachow miedzy Was.
Jej oczekiwania sa widocznie inne, ona ciagle czegos szuka, wreszcie znajdzie, nie ma problemu z nawiazywaniem kontaktow z facetami z tego co widac.
Dlatego proponuje, zebyscie sobie nie przeszkadzali w tym, jacy jestescie.
Jak juz po latach zglebisz przyczyny, to sie mozesz z tego zglebiania nie wygrzebac, pojawia sie nowe problemy, powroty wspomnien, po czasie otrzezwienie, ze inni ja dymali na zmiane z Toba itd itd.
Twoj wybor. Grzebiac gleboko uwazaj zebys sie z tego w ogole wygrzebal.
Cytat
Jeśli czegoś nie rozumiesz naprawdę nie musisz się odgrywać, po prostu zapytaj jeszcze raz - postaram się wytłumaczyć o co mi chodzi, nie wstydź się;
Cytat
Żona autora akurat jest zupełnie innym przypadkiem czego Ty nie chcesz przyjąć do wiadomości;
Pisałeś , że już dwa razy to przechodziłeś więc dzielisz się swoim doświadczeniem; zmartwię Cię trochę bo z dużą dozą prawdopodobieństwa będziesz to przechodził i trzeci i czwarty raz i za każdym razem będziesz tak samo zdziwiony dlaczego? podpowiem Ci bo nie jestem egoistą, odpowiedź znajdziesz w komentarzach tej historii
Autorze,
Cytat
Nie kop się z koniem; chłop nie jest w stanie tego przyjąć i pojąć;nie ma pojęcia i mieć go nie będzie; widocznie to ograniczenie jest dla niego nie do przeskoczenia;
Cytat
o ile jest, to wyjatki najlepiej potwierdzaja regule. Autor i tak wydaje sie panicznie grzebac w poszukiwaniu tych przyczyn bo tak bardzo potrzebne mu jest uzasadnienie tym tego, ze przez lata byl robiony w bambuko. I tak do kolejnej szansy, w ktorej bedzie grzebac dalej. Znow wracamy do mojego podstawowego pytania; Jaki jest cel tej krucjaty? Co ona da Autorowi? Za reke chce ta zone prowadzic, wypisac jej na czole co zle co dobrze? Czy moze jednak autor chcialby miec sytuacje taka, w ktorej mozna drugiej osobie po prostu ufac, nie muszac sie bac o to, ze zobaczy z drogi i nie musiec jej prowadzic po ulozonej przez siebie nitce. Na tym ma polegac zwiazek, malzenstwo?
Jak widac do tej pory ta droga sie nie sprawdzila. Oczekujemy wiec innych efektow wciaz postepujac tak samo?
Cytat
nikt nie jest w stanie powiedziec co i kiedy go spotka, ale to Ty decydujesz o tym, czy sam sie prosisz o to, zeby Cie od tej samej osoby spotkalo to kolejne razy. Zdziwienie jest zawsze, ale zdziwienie i bol jest wiekszy, kiedy wiemy, ze sami sobie to zgotowalismy i wtedy mozemy miec pretensje tylko do siebie.
A Ty dalej namawiaj autora do zglebiania wiedzy tajemnej odnosnie powodow dzialania jego zony, na czym spedzi reszte swojego zycia, podczas gdy on powinien sie zajac swoim zyciem. Juz wystarczajaco duzo lat zmarnowala mu ta kobieta.
Oby sie tylko wygrzebal z tego grzebania i nie zagrzebal. Trzymam kciuki.
Cytat
Nie możemy oczekiwać, że żona autora się tu pojawi i się wyspowiada zazwyczaj na forach przyjmujemy to co ktoś pisze o drugiej stronie za fakt i tym się sugerujemy odpowiadając na posty;
Autor nie wie tyle ile słyszał od żony, tylko ma pewność w jakiej rodzinie się wychowywała i może jej pewne zachowania z obserwacji temu przypisać; oczywiście to czy jest syndrom czy go nie ma, jeśli tak to w jakiej skali też ma znaczenie;
Cytat
Być może nie czyni z Ciebie zdradzacza, ale zapewne czyni kogoś innego; borykasz się z innymi konsekwencjami, z innymi deficytami, z których nie jesteś dumny i zdajesz bądź nie sobie sprawę; o ile faktycznie jesteś DDA;
Niektórzy źle rozumieją pewne aspekty zaburzeń; to, że ktoś je posiada nie oznacza, że z automatu będzie zdradzał czy też kłamał, manipulował itd. to jest bardziej złożone i posiada za wiele zmiennych; ale na pewno mechanizmy wykształcone powodują, że jest wyższe prawdopodobieństwo tego, że będzie reagować nieprawidłowo na różne bodźce;
agd_123
acine Ci dobrze napisał, Ty po prostu jesteś bardzo poraniony; ale najgorsze jest to, że nawet sam sobie nie chcesz pomóc; tkwisz w jakimś chorym przekonaniu nie mając pojęcia jakie przełożenie na życie człowieka mają procesy emocjonalne takie jak uczucia pozytywne takie jak miłość, przyjaźń, uczucia afektywne takie jak gniew, złość czy strach, ale przede wszystkim jakie są źródła tych procesów i wynikające z nich zaburzenia;
To, że nie masz o tym pojęcia to nic złego, ale to, że nie chcesz tego dostrzec, nie przyjmujesz faktów do wiadomości i odtrącasz je, wypierasz, ewidentnie pokazuje, że masz jakiś duży nieprzepracowany problem; ale to, że w tym miejscu jesteś to też jest Twój wybór.
Fakty: kobieta cale zycie go robi w ciula, a on jej ciagle wybacza, on ja prowadzi za reke, on ja chce wybadac, nauczyc tego jaka by chcial zeby byla, bo jak widac oczekuje, ze taka bedzie. Kolejny raz daje jej szanse, tym razem usprawiedliwiajac swoja krucjate koniecznoscia zglebienia powodow jej bycia taka jaka jest, szukajac tych powodow w jej dziecinstwie, nawet w swoim.
Co to da? Ile razy powtorka z rozrywki to bedzie koniec? Raz nie wystarczylo, drugi raz nie wystarczylo. Czy zdaz zglebic tajniki przed kolejnym razem?
Jak juz zglebi to co?
Ma opcje druga - zwazywszy na powyzsze, nie musi nic zglebiac, bo i tak nic nie zglebi i moze sie skupic na tym co przed nim, a nie nad tym co za nim (bo tego co za nim nie da sie juz zmienic).
Macie racje - jego wybor. Tez tak uwazam. Dlatego nie raz napisalem, ze to jego sprawa, jego wybor, nawet trzymam kciuki.
Mialem okazje byc w miejscu autora i tak wlasnie zglebiac, strasznie to meczaca droga, wysilek straszliwy, praca za dwoje. Po czasie - wiem, ze to nie ma byc praca kogos za dwoje, tylko praca kazdego z osobna nad jednym, nad soba.
Cytat
Bylem kiedys w tym samym miejscu co Autor i poszedlem droga, ktora autor chce isc, czyli walka za wszelka cene. Wiem o czym mowie.
Dzisiaj z perspektywy czasu wiem, ze to byl blad i przed tym bledem probuje Autora przestrzec, bo prowadzi to na manowce, a kosztuje duzo czasu i energii. Patrzysz daleko, a nie widzisz tego co jest przed Twoim nosem jak na tacy, a to wlasnie mowi Ci wszystko i nie potrzeba Ci nic wiecej.
Mialem tez okazje nie pojsc droga, ktora autor chce isc i tez wiem, ze ta droga prowadzi do upragnionych spacerow... bo w tej drodze jestes Ty. W drodze walki i grzebania, jest Zona, potem cale bagno, a na koncu gdzies tam dopiero Ty...
Po pierwszej akcji moglbys byc w miejscu w ktorym jestes i moglbys sprobowac zrobic to chcesz teraz zrobic, ale nie po drugiej (Ty wiesz tylko o dwoch).
Ja bedac w Twoim miejscu tez myslalem, ze juz nie zaswieci slonce, ze trzeba ratowac co sie da, ze problem tkwi glebiej, ze musze go zglebic. W najsmielszych snach nie myslalem, ze kiedys bede tu gdzie jestem teraz, w relacji zdrowej, opartej na zaufaniu i szacunku. Ale nigdy bym nie mogl dojsc do tego miejsca gdzie jestem teraz, gdybym do dzisiaj grzebal w tamtym. Z perspektywy czasu wiem, ze stanalem na nogach dzieki trudnemu wtedy krokowi, ktory polegal na tym, zeby po prostu odejsc i zachowac resztki siebie.
Moj obecny zwiazek rowniez - moze sie wydarzyc wszystko - na to nie mam wplywu, ale wiem jedno - jesli zostane zawiedziony przez osobe, ktorej daje wszystko co mam i co potrafie, w tym samym momencie nie bedzie juz mnie przy tej osobie, bo mam sile na to, zeby umiec byc ze soba w pierwszej kolejnosci. Zasady gry sa znane obu stronom i obie strony wiedza co sie stanie jesli zostana one zlamane.
Inaczej do dzisiaj bym zglebial tajniki i tyle by z tego bylo. A Twoja zona ciagle wie, ze jak kolejny raz zlamie zasady gry, to tez wybaczysz, zostaniesz, przeprosisz, poglaszczesz, sprobujesz jeszcze troche zglebic przyczyn zeby jeszcze troche bardziej sie przed samym soba usprawiedliwic ze to nie Zona jest zla, a ze to w zasadzie jej sie krzywda stala, ze tak Cie potraktowala jak potraktowala.
Cytat
Dokladnie (bez wzgledu na przeszlosc, dziecinstwo, wiedze tajemna odnosnie kobiety) tak to jest i to probowalem przekazac w moich poprzednich wypowiedziach w kazdym zwiazku po latach emocje bledna, a kobiety jako bardziej emocjonalne od facetow, potrzebuja tego, wieloletni partner nie da jej nigdy takich emocji jak cos nowego, nieznanego, etc. To jest mechanizm, ktory sie w kazdym zwiazku po latach pojawi i kazdy zdradzony facet slyszal te wlasnie slowa, niezaleznie od przeszlosci czy dziecinstwa, czy czegokolwiek. Pic polega na tym, ze dojrzala kobieta jest tego swiadoma jak to dziala i po prostu sie nie wdaje w takie rzeczy, nie kontynuuje flirtow, podjazdow, kawek, czy wyjsc z kolega na pogaduchy, bo to sie tak moze skonczyc i lepiej dmuchac na zimne.
Ja mysle, ze skoro autor jest taki glaskacz cale zycie, to pokazuje, ze ona po prostu potrzebuje faceta z tzw jajami, a nie tatusia, jakiego ma w domu, dlatego tak skutecznie dzialaja na nia kolejni podbijacze i nie moze sie nim oprzec.
Cytat
Oj bardzo daleki jestem od tego, zeby tak myslec o kobietach. Mam bardzo wiele kobiet w moim otoczeniu na codzien i wiele rozmow z kobietami odnosnie rowniez tych kwestii o ktorych tu rozmawiamy, nie wiem skad wysnuwasz wniosek o moim wypaczeniu obrazu normalnej kobiety.
Autor popelnia potezny blad, ktory wlasnie w kontekscie kobiet jest bardzo duzym bledem, nawet na poczatku watku powiedzial, ze to on byl zawsze tym, ktory walczyl o nich cytat:
Cytat
Efekt jaki taki zachowanie przynioslo to cala historia ich malzenstwa, czyli jej wielokrotne zdrady i brak szacunku dla niego. Wiedza tajemna tu nie ma nic do rzeczy.
Glupcem jest ten kto postepujac tak samo oczekuje innych efektow. Tak gwoil podsumowania.
Autorze - Twoj wybor - albo dalej robisz to co robiles przez cale malzenstwo i liczysz na to, ze to cos zmieni, albo probujesz innej drogi - ta tez moze nic nie zmienic, ale przynajmniej wiesz, ze dotychczasowa droga sprowadzila Cie tu gdzie jestes teraz.
Probuje tylko wytlumaczyc, zeby sie chlop wzial w garsc a nie wiecznie ja glaskal i rozkladal przed nia dywan ciagle tylko zakrywajac ja oslona w postaci tego, ze miala trudne dziecinstwo. Jakby miala latwe - to co? Byloby ze miala za lekko w zyciu i dlatego nie potrafi nic docenic?
Ja tylko radze, jako osoba, ktora byla kiedys w miejscu autora, ktora wie jak to jest, i jako osoba, ktora sprobowala w koncu innej drogi i tez wie jak to jest.
Ty wybierasz. Twoje zycie.
Uwazaj tylko zebys sie nie zagrzebal w grzebaniu, bo sie to grzebanie stanie Twoim calym zyciem i nigdy nie pojdziesz na upragniony spacer...
Boisz sie ze ja stracisz jak ja na chwile wypuscisz, a wlasnie tego chcialbys sie dowiedziec, czy ona szczerze chce Ciebie jako partnera na cale zycie. Dlatego odsuniecie sie na pol kroku szybko Ci pokaze, czy w ogole warto dalej zglebiac wiedze tajemna, czy szybko jednak zostaniesz zastapiony kims, bo jak widzisz, na brak zainteresowania ona nie narzeka, ale to ona sama musi nieprzymuszona, bez pokazywania jej drogi - chciec Ciebie.
Jakby wtedy odeszla, jak mowiles, na pewno by wrocila - i co przyjalbys ja z powrotem - zeby dalej zglebiac przyczyny? Jakbys ja we wlasnym lozku z innym zastal, to tez bys jej pomagal w zglebianiu przyczyn dlaczego tak zrobila?
Czy tak trudno zrozumiec co ja probuje Ci przekazac odnosnie tego zglebiania i grzebania?
czy to daje wam pewien obraz? Jest tego znacznie więcej...
To co pokazują często na filmach, te akty przemocy itd... to wszystko dzieje się na prawdę w domach... o tym się nie mówi... bo nie wolno, większośc nawet nie zdaje sobie sprawy przez jakie piekło niektóre dzieci muszą przechodzić albo nie chce zdawać sobie sprawy bo tak jest wygodniej, jak po czymś takim ktoś ma mieć prawidłowe odczuwanie emocji, słyszałeś kiedyś o dysocjacji? Czasem przeżycia są tak traumatyczne że się odcinasz, ja np swoje wspomnienia mam w 3 osobie, nie widze ich jako ja tylko jakbym stał z boku, widział małego chłopca 7 letniego, który walczy z ojcem katującym matkę... odcinasz się w ten sposób od potwornych emocji, strachu, bezradności... Wiesz co to jest PTSD? Jak dorośli ludzie to przechodzą? A co zrobi to z dzieckiem?
to są "normalne" historie - prawdziwe... jak ktoś, kto przeżywa takie traumy raz po raz ma mieć prawidłowe relacje społeczne? nie da się... bo tego trzeba się nauczyć, wiesz dzisiaj np że nie wolno bić i nie chcesz bić, mówisz sobie nie będę bił żony jak mój ojciec, ale używasz innych narzędzi żeby powtarzać schemat, bo powiedziałeś że nie będziesz bił... to wszystko jest bardziej złożone niż może się wydawać... Tak na prawdę nie chcąc powielać schematu rodzinnego i tak go powielasz bo nie umiesz inaczej, używasz tylko innych narzędzi... bicie jest oznaką słabości, powtarzasz sobie... nie będę słaby... a tak na prawdę wcale nie trzeba bić, czasem można skrzywdzić kogoś np zdradą... albo jeszcze inaczej... rozumiesz że to dalej jest powtarzany schemat tylko inne narzędzie?
Ja jej w żaden sposób nie usprawiedliwiam, to co zrobiła jest złe i to nie wymaga żadnej dyskusji, tylko dlaczego dobra osoba, robi coś złego... tak na prawdę nie zważając na jakiekolwiek konsekwencje, tego zamierzam się dowiedzieć...
I odpowiadając, nie ja kopię, Ona chce poznać przyczynę... i ja również.
Ktoś kto jest zafiksowany i nie chce pewnych rzeczy dopuścić do świadomości, nawet nie usiłuje z jakichś powodów ich zrozumieć, że coś co ma ogromne znaczenie dla danej sytuacji nie pojmie tego nawet jakbyś poruszył ziemię;
Szkoda czasu, walisz w ścianę; on jest zabetonowany; umniejszy wszystkiemu co miało wpływ na jakiekolwiek zdarzenie a jest nie po jego myśli; dla niego istotą sprawy jest, że zdradziła i jak koń z klapkami nie dostrzeże nic co jest szerzej - wokół;
Cytat
Oczywiscie, to jest tragedia i nie wolno obok tego przejsc obojetnie, bez watpienia, ale przykro mi to powiedziec, zycie toczy sie dalej chocbys tego chcial lub nie. Przeszlosci nie zmienisz, swiata nie zbawisz. widzialem w moim zyciu wielkie tragedie ludzkie, smierci dzieci, swiat jest okrutnym miejscem, na wiekszosc zeczy nie mamy wplywu, ale mamy wplyw na to, gdzie konczymy sie my... i o to mi tu w tym wszystkim chodzi...
Takie przypadki sa wszedzie, wiekszosc ludzi ma ogromne tragedie za soba z lat dziecinstwa. Ale czy to oznacza, ze teraz Ty masz marnowac swoje dalsze zycie, ktorego juz ladnych pare lat zmarnowales, na dalsze tkwienie w tym? Swoje juz zrobiles, nie zbawisz swiata, moze to trudne i niewygodne co powiem, ale nie masz obowiazku robic tego w nieskonczonosc. Tak jak widzisz Zona zgotowala Ci pieklo i jakos swiat sie nie skonczyl, wiec Twoja proba dalszego zycia poza tym pieklem tez swiata nie zakonczy... Tez jutro bedzie dzien, i dla Ciebie i dla niej, tak naprawde nic wielkiego sie nie stanie, pomimo tego jak bardzo straszliwa perspektywa moze to Ci sie wydawac. Ona swiadomie probowala czegos nowego w nadziei na cos lepszego, nie bala sie tego zrobic, nie bala sie zaryzykowac. Zaryzykowala i jak widzisz ona jest na wygranej pozycji, a to Ty sie kajasz i cierpisz katusze. Nie da sie uszczesliwic siebie i innych, tak jest skonstruowana natura, tu ubywa, to tu musi przybyc.
Czym dluzej bedziesz szukal odpowiedzi na pytania, tym wiecej pytan sie pojawi, to bledne kolo, wszystko masz na tacy, tylko nie chcesz patrzec. Staniesz sie ofiara w tym wszystkim, ofiara, ktora w pierwszej kolejnosci chce ocalic kata. Ciagle mowisz tylko o niej, a gdzie jestes Ty?
Cytat
Szkoda czasu, walisz w ścianę; on jest zabetonowany; umniejszy wszystkiemu co miało wpływ na jakiekolwiek zdarzenie a jest nie po jego myśli; dla niego istotą sprawy jest, że zdradziła i jak koń z klapkami nie dostrzeże nic co jest szerzej - wokół;
nie umniejszam niczemu, ale probuje przestrzec przed wynoszeniem na piedestal i usprawiedliwieniem tego co mialo wplyw na jakiekolwiek zdarzenie. Grzebanie tylko to poglebi, bo autor o ile nie otrzezwieje, to bedzie wszystko przyjmowal przez pryzmat szukania usprawiedliwienia w pierwszej kolejnosci, bo to daje krotkotrwale umniejszenie bolu...
Nie ma latwej drogi do niczego, ale grzebanie to takie najlatwiejsze rozwiazanie, codzienne zaleczanie bolu, przynosi to codzienne chwilowe ulgi i usprawiedliwienia, a na dluzsza mete spowoduje katastrofe.
Cytat
no w końcu zauważyłeś, że to nie jest "normalne" to też zaburzenia emocjonalne, bardziej przejmujesz się losem innych niż swoim...
dlatego ja rozpocząłem terapię DDA
a odejść mogę w każdej chwili... na siłę nikt mnie nie zatrzyma... nie chcę jednak pochopnej decyzji podejmować, tym bardziej w takim stanie emocjonalnym w jakim się obecnie znajduję.
A rozmowa tutaj, choć nie zawsze produktywna mi służy także dziękuję wszystkim
momencie żaden z użytkowników nie próbuje usprawiedliwić jej zdrady; skąd Ci się to bierze? Nie widzisz różnicy czy celowo próbujesz zniekształcić przekaz innych?
Właśnie w tym jest rzecz, że Ty nie dokonujesz prawidłowej oceny i interpretacji wpisów innych, tym samym wmawiasz im coś co nie miało miejsca. Powtórzę jeszcze raz, NIKT z żadnym
momencie nie usprawiedliwił zachowania żony autora!!!
Mój syn sobie słabo radzi ze swoimi emocjami, nie chciałbym mu dokładać jeszcze większego bagażu. Byliśmy z nim w poradni psych-ped. Okazuje się, że jego rozwój emocjonalny nie nadąża za jego intelektem. Jest nadwyraz inteligentny, nie mówię tutaj o ponad przeciętnej, lecz jak nam to powiedzieli "elita - mensa", a emocjonalnie jest małym chłopcem. Nie wiem jak on sobie poradziłby z ewentualnym rozstaniem rodziców.
Ktoś ma jakieś doświadczenia w tym temacie?
Cytat
Oboje mamy dobre relacje z dzieckiem, kochamy go, żadne z nas nie zaniedbuje obowiązków rodzicielskich, oboje poświęcamy mu czas - czasem więcej, czasem mniej, staramy się go rozwijać w różnych kierunkach. Ja skupiam się na ścisłych przedmiotach, żona bardziej literatura.
Ostatnio, troszkę mniej uwagi mu poświęcamy z uwagi na sytuację. Uważam, że jest dobrą matką, a ona uważa że ja jestem dobrym ojcem. Nie mogę zarzuć jej nic jeżeli chodzi o nasze dziecko, poza tym, że naraziła naszą rodzinę na rozpad z powodu jej wyboru.
Ostatnio widzi nas trochę w różnych nastrojach, staramy się nie pokazywać mu tego co się między nami dzieje, ale już pojawiają się pytania o rozwód... płacz, smutek z tego powodu. Teksty w stylu "nie rozwódźcie się, mam najcudowniejszych rodziców na świecie"... serce się kraja
Cytat
Dziecko widzi i czuje więcej niż nam się wydaje. Syn pomimo waszego zapewniania o miłości do niego nie wie co tak naprawdę się u was dzieje; trzeba mu mówić prawdę, nie wchodząc w szczegóły problemu, oczywiście robić to stosownie do jego wieku (coś na zasadzie mamusia i tatuś mają teraz trudny czas...) robić to w taki sposób aby poczuł się bezpiecznie a przede wszystkim bez oczerniania i obwiniania drugiej strony. On ma prawo wiedzieć, co jest nie tak.
agd_123 piszesz, że przyczyna nie jest istotna i tutaj się bardzo mylisz. Jakiś czas temu była tutaj opisana żona, która "zdradzała" (domniemanie), jak sobie wypiła z koleżanką. Z całej burzliwej dyskusji wychodziło, że mężczyzna ma silną potrzebę kontroli i manipulowania żoną. Przy tym siebie stawiał na piedestale, a żonę tłamsił i poniżał przed rodziną i znajomymi. Do tej pory chyba do niego nie dotarło, że te "zdrady" żony to taki jej manifest, postawienie się, zrobienie czegoś wrednego, co ma go zaboleć za to wszystko co Ona przeżywa na co dzień. Nie trafia się to za często, bo Ona odważna tylko po alkoholu, a On jej dawno zakazał pić.
Autor tematu moim zdaniem ma rację, że chce dociec, co było przyczyną w jego przypadku. To pokazuje wg mnie jego dojrzałość i samoświadomość. Jeżeli nie zrozumie przyczyny, to nie będzie wiedział co zrobić, jeśli będzie chciał coś naprawić albo w przyszłości czegoś uniknąć. Rozumie, że małżeństwo nie polega tylko na "dochowaniu wierności" i obydwie osoby są odpowiedzialne za jego jakość.
mrdear - odezwałem się w Twoim temacie, bo wiem o czym piszesz z tym dążeniem do celu. Masz to dodatkowo spotęgowane, czyli to już jest taka ostra obsesja, która bardzo rzutuje na Twoje życie. Jednak mam dla Ciebie dobrą wiadomość. To wszystko jest w Twojej głowie... rozumiesz w Twojej, co oznacza, że masz ogromne możliwości, żeby to zmienić. Nasze emocje, reakcje to jest "tylko" stan umysłu. Pisałeś też o synu. Ja tylko mogę Ci poradzić ogólnie. Zadbaj o jego emocje i ćwicz kontakty międzyludzkie. Jeżeli Twój syn odstaje "naukowo" wzwyż od rówieśników, to powinieneś zapisać go na jakieś zajęcia sportowe, najlepiej drużynowe. Tam pozna kolegów na płaszczyźnie w której nie odstaje. Dziecko trzeba uczyć, że życie jest niesprawiedliwe, że każdy jest inny i z tym wszystkim trzeba sobie radzić. Najgorsze jest izolowanie dziecka od świata zwłaszcza jak jest wysoko wrażliwe.
poczciwy - zostałeś "obrońcą zdrajczyni" ... oczywiście żartuję. A teraz poważnie. Chciałem pochwalić Twoje posty za szukanie szerszego spojrzenia na temat.
Cytat
już wiem i pracuje nad tym
Cytat
nie izolujemy go, chcemy nad nim popracować z psychologiem.
Na razie doszliśmy do tego, że brakowało pozytywnych wzorców w jej rodzinie, więc obrała sobie jako wzorzec kogoś innego, nie koniecznie kogoś kto jej dobrze życzył, a wręcz przeciwnie.
Kolejną kwestią jest autodestruktywne działanie, tak jak pisał poczciwy,
nasze wspólne marzenia zaczęły się spełniać, za dobrze wszystko szło więc trzeba było spie....lić.
zna złe i wie jak w złym funkcjonować... w dobrym nie koniecznie potrafi się odnaleźć.
Co do nas, to cały czas słyszę, że ma wrażenie, że w głowie układam sobie życie bez niej itp...
co dalej, to nie wykluczam opcji, żeby być razem, jednak to jeszcze nie pora na ostateczną decyzję, chcę zobaczyć zmiany, duże zmiany, ja też muszę się zmienić, zaadaptować w nowej sytuacji.
Fajnie jest przeczytać tak świadomy post zaledwie dwa miesiące po. To dobrze rokuje, dla Ciebie na pewno, dla małżeństwa - to się okaże, zbyt dużo czynników i zmiennych żeby dziś wyrokować.
Ja osobiście trzymam kciuki bo wierzę, że niezależnie od zakończenia będziesz "wygranym". Już w zasadzie wygrałeś bo odważyłeś się dotknąć i grzebać w czymś niełatwym i bolesnym.
Cytat
u mnie stabilnie, zaczynam odkrywać "dziecko" w sobie
zaczynam coraz więcej widzieć swoich schematycznych zachowań...
co do mojej żony, też widzę, że ostro pracuje nad sobą... stara się... trudny to czas.
Takie grzebanie jest bolesne bo czasem człowiek dowiaduje się rzeczy, których wolałby nie wiedzieć... Jednak samoświadomość pozwoli na przełamanie schematów...
postanowiłem podzielić się informacjami jakie udało mi się już ustalić.
Problem leży dość w głębokim zakorzenieniu i osobowości, ma podłoże emocjonalne, a właściwie brakiem umiejętności okazywania i przeżywania emocji. Co z kolei prowadzi do zobojętnienia i "ucieczki". A że prędzej czy później te emocje trzeba jakoś uwolnić... no cóż...
Jak się okazało, ja również odcinam się od emocji tych "niechcianych", nieco inaczej, ja je "wypieram", ona kumuluje.
Ja potrzebuję bliskości, akceptacji, im ja bardziej naciskam bo czuje się zagrożony tym dalej ona się odsuwa, w momencie kiedy ja się odsuwam, ona czuje się zagrożona i podejmuje walkę... wówczas ja znów się przybliżam, a ona znów ucieka ... I takie błędne popieprzone koło... gonimy się wzajemnie...
Teraz jak już wiadomo co jest do przepracowania, czeka na prawdę sporo pracy z obu stron, niezależnie czy będziemy razem czy nie, ani ja ani ona nie chcemy przekazać naszych popieprzonych wzorców zachowań naszemu dziecku.
Jest sporo do przepracowania, sporo zaległości do nadrobienia, ale ja i ona chcemy bardzo pracować nad sobą.../nad nami...
Nie ukrywam, że temat jest o tyle trudniejszy iż doszło do tego do czego doszło, ale kto wie, czy gdyby nie to, dalej żylibyśmy spleceni w niepoprawnej relacji i żadne z nas nie byłoby szczęśliwe... nigdy...
Nie twierdzę, że to co się stało jest dobre (bo cholera nie jest), ale można z tej sytuacji kilka pozytywnych elementów wyciągnąć, chociażby samoświadomość swoich ograniczeń emocjonalnych.
Takie trochę optymistyczne podejście.
To co co się stało to się stało i się nie odstanie - to jest fakt, kwestia tego jakie konsekwencje z tego będą i zmiany jakie po tym wprowadzimy. Jest nad czym pracować, czy się uda? Heh, to jak zapytać czy za rok w tej godzinie będzie padał deszcz, pożyjemy, zobaczymy.
Są chęci do zmian, jest zapał, jest praca i są już drobne efekty... Ale przede wszystkim samoświadomość swoich deficytów i deficytów tej drugiej osoby.
Pierwsze przełamane schematy mamy już za sobą, zaczęliśmy o tym rozmawiać na zewnątrz... Już nie obowiązuje zasada 3x NIE, zostało 2 razy nie do przełamania, to będzie trudniejsze.
Wytrwałości życzę.
,,Traumy'', ,,emocje'' - każdy człowiek bez wyjątku się z nimi zmaga. Tylko jakimś dziwnym trafem nie znam ani jednej kobiety, która określiłaby uczciwie cel ich przepracowania (o ile w ogóle już zechce się z tym zmierzyć), inaczej niż jako ,,bycie atrakcyjniejszą dla mężczyzny/mężczyzn''.
One życia bez silnych emocji nie są w ogóle w stanie postrzegać jako satysfakcjonującego życia. Oczywiście kochanek to, poza wszystkim CO NAJISTOTNIEJSZE, ,,dno'' i ,,zero'' (czy to jej ograniczony do nieistotnych atrybutów opis jegomościa czy Twoja racjonalizacja Autorze?). Powinieneś ją raczej zapytać jakiego miał ch... i co ten ch.. z nią robił. Oczywiście na tak postawione pytanie nigdy nie otrzymasz odpowiedzi, chyba że będzie jej już wszystko jedno i będzie chciała Cię ostatecznie pogrążyć, upokorzyć.
Po wszystkim poczuła się szmatą na jeden raz, ale coś jednak sprawiło, że postanowiła stać się tą szmatą po raz kolejny...
Myślę, że po części Cię rozumiem: raz, że dziecko zmienia perspektywę, dwa, że pewne wgrane na zbyt wczesnym etapie naszego życia schematy poczucia odpowiedzialności potrafią wyrządzić nieodwracalne szkody.
Pojawia się też wątek depresji...I tutaj musisz mieć moim zdaniem świadomość, że jeśli raz jeden Twoja kobieta zobaczyła, że jesteś zupełnie bezbronny i słaby, że musi Ci ,,matkować'', nigdy już nie będziesz dla niej pełnowartościowym mężczyzną. Sam teraz dostrzegam, że to był kluczowy moment w moim małżeństwie ,a uwierz, że miałem wtedy powody żeby się kompletnie rozlecieć, załamać. Żona mnie wówczas wspierała, pod tym względem nie mogę jej niczego zarzucić, ale patrząc na to z dzisiejszej perspektywy to właśnie wtedy przestałem być dla niej atrakcyjny seksualnie. A jej późniejsze ,,starania'' stanowiły moim zdaniem tylko testowanie na ile jestem jeszcze w stanie wrócić do poprzedniej roli. Nie potrafiłem, przewartościowałem wskutek granicznych doświadczeń pewne sprawy i przestałem być dla niej tym samym pożądanym samcem.
W sumie to była już później ze mną chyba wyłącznie ze względu na kwestie materialne. A gdy tylko uzyskała pod tym względem jakąś niezależność, odeszła.
Mężczyzna może kochać jedną kobietę i wiele innych przy tym pożądać, kobieta zawsze kocha tylko tego mężczyznę, którego w danym momencie, świadomie czy podświadomie, pożąda.
Cała reszta to feministyczne pierdolety mające na celu usprawiedliwić rosnące ku..... kobiet.
Wszyscy powinniśmy sobie wreszcie uświadomić, że w żadnej epoce i w żadnej kulturze nie było takiego przyzwolenia dla zdrady jak obecnie. Zdrady były, są i będą, ale konsekwencje prawne jakie kiedyś się z tym wiązały... Można by powiedzieć wręcz, że dawni zdradzacze należeli do grona ludzi najbardziej odważnych. A dzisiaj: pójdzie sobie panienka do terapeuty, a ten ją jeszcze pogłaszcze po główce, po czym wmówi kukoldowi, że powinien zacząć od pracy nad sobą, bo to wszystko to jego wina. Komedia...
Autorze, jeśli możesz to napisz coś....