Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Powiem wam tak; różni fochowcy od seksu opowiadają, że bardzo wazna jest technika podczas stosunku. Ale oni, to mowia by ratować źle dobrane zwiazki. Technika pomaga bardzo, ale ma to znczenie gdy ciała obojga parterów nie pożądają siebie. Zapewne jak sie poprawi technikę, to sa tego efekty. Jednak gdy jest prawdziwa chemia między partnerami, to jest naprawdę odjazdowo za kazdym razem.
Mam 50 lat i zawsze szukałem tylko wyjątkowych kobiet. Dlatego też miałem ich niewiele. Ale zawsze były wyjątkowe. Jedna moja partnerka była naprawdę cudowna. Idealna figura (nie modelki lecz prawdziwej kobiety) cudowne biodra, wspaniała talia itp. Od razu miedzy nami zaiskrzylo. Wystarczyło, że byliśmy koło siebie i oboje byliśmy obficie wilgotni wiadomo gdzie. Nawet gdy czule rozmawialiśmy przez telefon. Pierwszy raz w życiu doswiadczyłem czegoś podobnego. Za każdym razem nasz stosunek trwał 2,5-3 godziny. I non stop byłem w niej. To był orgazm przez cały czas. Nauczyłem sie przezywać orgazm bez wytrysku. To był odjazd. To była TANTRA. Coś niewiarygodnego. Tak było za kazdym razem przez 2 lata. Niestety kiedy próbowaliśmy żyć razem, to nie udawało się na. Ona była bardzo prostą dziewczyną bez wykształcenia. Ja mam wyzsze wykształcenie i duże doświadczenie życiowe. Różnica intelektualna była nie do zniwelowania. Ale mówie wam jak jest prawdziwa chemia, to nieczego innego nie trzeba. Wszystko wychodzi samo bez problemu. Istne niebo.
Uważam to za ważny aspekt związku. Kto wie czy nie najważniejszy, ze statystycznego punktu widzenia. Przyczynę zawiązywania trwalszych relacji. Sporo można wytłumaczyć, gdy przyzwoicie funkcjonuje ta sfera. A gdy przestaje - cała lawina pretensji, podejrzeń i w końcu zdrady - rozpad. Taki miód, gdy ludzie upierają się na całkowitej jedności we dwoje. Skoro zakochanie jest stanem własnego umysłu w reakcji na bodźce zewnętrzne, to własna wyobraźnia jest w stane bardzo wiele, gdy się ją uruchamia.
I nie pomogłes jej w tym wykształceniu, ne przypilnowałeś tego?
Nie chciała sie uczyć?
hmm..
Tak mi sie wydaje , że każdy związek się kiedyś kończy, innymi oczami patrzy się wtedy na kogos kto nie zdaje sobie z tego sprawy, gromadzi sie chwile i dodaje coś trwałego drugiej osobie, co najczęściej wróci krzykiem, pieścią lub niezadowoleniem z błahych powodów.
To może nie szkodzi?
Jestem osobą dość uduchowioną. Uwierz mi, że bardzo się starałem. Jednak ona każdą próbę pokazywania jej jak można lepiej coś zrobić by było korzystniejsze i lepsze, odbierała jako pokazywanie jej głupoty. Była pusta, a przy tym uparta. Wogóle nie przychodziło jej do głowy, że może coś dzięki mnie zyskać, nauczyć się. No i była młodsza ode mnie o 20 lat. Poza tym w poprzednich związkach ona facetami pomiatała. Byli dla niej posługaczami. Ponieważ ona także zakochała się we mnie, to czuła się nie komfortowo, bo nie potrafiła mną pomiatać. A więc straciła swobodę nie liczenia się z partnerem w każdym względzie. Ona jest skorpionicą więc czuje się bezpiecznie tylko wtedy, gdy jest z kimś kto jest jej niewolnikiem
Rozumiem tą sytuację.
Joga tantryczna
Czyli lubisz rozminowywać pola Wietnamu sukcesywnie
Tak mi się własnie wydawało, że agresja wywołuje agresję a uległość uległość, w końcu to wywoła nawet jeśli początkowo lub okresowo jest inaczej.
Myślisz, że każdy skorpion jest taki?
Ponieważ byłem totalnie nią zaślepiony więc nie widziałem jej "głupoty". Dopiero jak zacząłem ją oceniać jakby była kimś obcym, to dostrzegłem te wszystkie mankamenty. Jednak nadal nie mogłem się z tym pogodzić. Łudziłem się, że ją wyedukuję. Zrbiła duże postępy, ale niestety musiałbym poświęcić wiele lat by nadrobić jej braki. Uwierz mi, że w oczach miała pustkę. Dopiero po 2 latach pojawiła się głębia w jej oczach. Ale raz się pojawiała by za chwilę zniknąć. Poza tym była z rodziny patologicznej. Ojciec ich porzucił. Prawie go nie zna. Matka alkoholiczka i schizofreniczka. Nie umiała żyć bez stresu i konfliktu. Maksymalny okres spokoju trwał tydzień, dwa. Jak za długo było szczęśliwie i dobrze, to robiła wszystko by, to zniszczyć. Bez żadnego powodu. Zawsze mówiła "to nie możliwe by długo może być dobrze, napewno zaraz się to popsuje". Jak się nie psuło, to sama to niszczyła. Uwierz mi, to był koszmar. Naprawdę musiałem z tym skończyć, bo był to dom wariatów. Ja naprawdę jestem bardzo cierpliwy, ale to przerosło mnie. Myślę, że tylko psychiatra mógłby z tym sobie poradzić. Zresztą okzuje się, że była jego stałym pacjentem.
Strasznie to przeżyłem. Minął już rok, a ja nadal o niej myślę.
Ale nie chcę reszty życia spędzić na prostowaniu jej psychiki.
Co do skorpionów, to jest tak jak pisałem. Wbrew pozorom skorpion jest pełen kompleksów. Panicznie boi się przegranej. Do walki przystapi wtedy, gdy wcześniej zapewni sobie zwycięstwo, np: prze intrygę lu zakulisowe działanie. Każda poraszka to dla niego coś koszmarnego. Dlatego stara się wszystkich wokół uzależnić, a najlepiej zniewolić. Zniewala finansowo, psychicznie lub też w inny sposób. Niewolników wykorzystuje w bezwzgledny sposób, choć w jego mniemaniu to normalne i oczywiste. Nawet jeżeli żąda od niewolnika czegoś niemoralnego czy nie zgodnego z prawem. Możesz go chwalić 1000 razy, ale wystarczy, że go raz zganisz i stajesz się jego wrogiem. Zemści sie na pewno!!!
Bardzo ważne jest to, że zasady skorpiona są zależne od sytuacji. A więc każda zasada jest OK jeżli przynosi krzyć skorpionowi. Czyli kali ukraść dobry uczynek, Kalemu ukraść zły uczynek!!!
Moja teoria na temat tzw. chemii. Otóż nasz organizm posiada mnóstwo różnych czyjników, które reagują na partnera. Kiedy spotykają sie dwa organizmy o najlepszym dopasowaniu by spłodzić silne i zdrowe potomstwo, to czujniki wysyłają sygnał do mózgu. Wtedy natychmiast oba organizmy natychmiast są gotowe do kopulacji. A odpowiednie hormony zmuszają nas do zbliżenia. U faceta testosteron dosłownie zalewa mózg i nie da się temu przeciwstawić. Naprawdę byłem niezwykle poukładanym i rozsądnym facetem. Ale to było tak potężne pragnienie, że musiałem ją mieć. Ona miała dokładnie ten sam problem. Nie wiem czy byłbym w stanie opisać, to co się między nami działo. Nigdy nie był ze mnie jakiś Casanova. A kochaliśmy się na wszystkie sposoby zawsze przez około 3 godziny. Nic nie musieliśmy mówic. Nasze ciała same nas prowadziły. Kończyliśmy tylko z powodu zwykłego zmęczenia fizycznego. Gdyby kotoś mi kiedyś powiedział, że facet może mieć orgazm bez wytrysku, to bym nie uwierzył. To coś niezwykle cudownego. Ciągły orgazm przez 3 godziny. Ona miała to samo. Ponadto byliśmy obficie wilgotni. A co jakiś czas w jej pochwie następował dodatkowy wytrysk płynów, dzięki czemu ani ona ani ja nie mieliśmy żadnych otarć czy zaczerwień. Po takiej miłości oboje przez 2-3 dni byliśmy w stanie kompletnej obojętności na to cosię działo wokół. Niezwykle błogi stan, bliski oświecenia.
Bardzo proszę, aby nie pisać własnych postów jeden pod drugim
Rok to długo, ale takie wspomnienia mozna mieć nawet dziesięć lat i dlużej. Może nie o to piękno Ci chodziło wiążąc się z nią. Nieźle Cie wytarmosiła ta Skorpionica. Też mam wspomnienia o kimś kto minąl.
Własnie starsza ode mnie osoba, ale zawsze mi się wydawało że za mało starsza. I potwierdziło się, za mało starsza niż ja - przynajmniej duchowo. Jednak mam teraz marzenia senne z tą osobą i nie umiem się ich pozbyć. To przedziwne, że ludzie wydawało by się dobrze dobrani na skutek pewnych obszarów nie potrafią razem funkcjonować i są to tak graniczne sprawy dla jednej strony jak nagminne i bez znaczenia dla drugiej.
Masz rację, każdy powinien się dobrze czuć w świecie jaki wokół siebie kreuje, a będąc z kimś bez możliwości zapewnienia tego resztę życia goniłbyś czas. Też miałam takie poczucie, że gonię czas który musi spokojnie upłynąć. Nawet miałam takie odczucie, juz po, że my sie jeszcze spotkamy, za 15-20 lat i było mi żal lat pomiędzy. Potem porzuciłam te myśli, co nie zmiania faktu, że mogę myśleć o wszystkich cudach świata, gdy doznaję spełnienia widze jego oczy i nic na to nie pomaga. Widuję go w snach. Jestem na siebie zła, że tyle to trwa, może podświadomie nie daję tym myślom odejść bo są mi bliskie.
Sprawdzałeś to? Czy nie jest w stanie Tobą pomiatać/nie liczyć się?
I czy to Cię nie zniechęciło?
Tak. Sprawdzałem. Właściwie po tym można także poznać prawdziwą miłość. Bo wtedy co możesz, to chcesz robić za ukochną osobę. Jak masz na coś ochotę to sam(a) idziesz po to i pytasz czy ukochany(a) też coś chce. A wogóle, to jak byliśmy razem, to ona nie mogła usiąść na miejscu. Ciągle mnie pytała czy nie chcę tego czy tamtego. Ciągle była w ruchu. I mówiła "Co ja robię? Dla żadnego faceta tego nie robiłam.".
Muszę powiedzieć, że też ona mi się śni.
Ostatnio nawet zadzwoniła do mnie i nawet popłynęły jej łzy. Było mi ciężko ale wytrzymałem. Ona jest już z innym facetem. I wybrała beznadziejnie. Ale to jest właśnie jej poziom. Nie mówie tego z zazdrości. Ale jak filigranowa, ładna, niezwykle zgrabna dziewczyna (naprawde atrakcyjna) w miesiąc po rozstanu ze mną bierze sobie grubego (120) faceta (175 cm wzrostu) młodszego od niej o 4 lata. Z twarzą troglodyty murarza po zawodówce, to chyba nie jest normalne.
To nie jest facet, który utył, tylko genetycznie otyły.
A ona mówi, ze go nie kocha, ale to dobry człowiek.
Bo ona musi mieć kogoś przy sobie.
Sama rozumiesz, że to jest chore.
Nie mogę z kimś takim budować związku.
Bo to oznacza, że mogłaby mnie zdradzić z prawie każdym facetem: listonoszem, hydraulikiem, taksówkarzem, byle był dobrym człowiekiem.
Wzieła sobie chłopaka, nad którym ma pewność kontroli.
Nie zazdroszczę mu, on sie będzie nia chwalił a ona będzie mu robić szatkowaną kapuste z głowy. Bardzo pięknie. Pamiętaj, że takie powroty i kontakty mają charakter początkowo satysfakcjonujacego przypomnienia niemiłych sytuacji ze zdwojona siłą.
Doszłam do wniosku, żeby nie reagować na cokolwiek z jego strony, żadne telefony ani smsy, on najdłużej wytrzymuje trzy miesiące i inicjuje jakiś kontakt, którego nie podejmuję już.
Beata masz rację, człowieka nie pow się oceniać po zawodzie i wykształceniu. Można być osobą o bardzo wysokiej inteligencji emocjonalnej i poczuciu bezpieczeństwa spolecznego bez leków przyszłośc czy przeceniania wartości nabytych, nie mając żadnego wyszukanego zawodu. Zresztą zauważyłam tez tendencję wśród spełnionych zawodowo osób, że wracaja sami do zawodów - zawbaw z dziecięcych marzeń np. ogrodnik, stolarz, psi fryzjer, krawcowa. Bo dają możliwość kontaktu z ludźmi i są nieobciążające odpowiedzilnością.
Oczywiście, że macie rację. Żaden zawód nie hańbi.
Jednak przytaczane przykłady ilustrują sytuacje, kiedy do mieszkania przujdzie listonosz, hydraulik czy też odprowadzi taksówkarz. To tylko ilustracja przypadkowości i tego, że niemal każdy facet może być zagrożeniem.
Co do oceny człowieka, to zgadzam się, że zawód nie jest ważny.
Ale człowiek wykształcony ma z pewnością większe szanse na osiągnięcie w życiu czegoś wartościowego niż ten bez wykształcenia.
Ale oczywiście zdarzają się wyjątki, ale niezwykle rzadkie.
Oczywiście ludzie nie wykształceni i nie inteligentni z pewnościa nie zgodzą sie ze mną, ale to oczywiste.
A nie wykształceni i inteligentni zgodzą się ze mną.
To jest oczywiste.
Jest inaczej jeżeli macie na myśli duchowość.
To w takim przypadku wykształcenie nie jest jego wyznacznikiem.
tak....jestem rakiem i urodzonym niewolnikiem tak...
z biegiem lat i doswiadczen zyciowych nauczylam sie przytakiwac i lepiej na tym wychodze szanuje twoje poglady daromir jak szanuje kazdego czlowieka kocham swiat za roznorodnosc innosc za inne twarze niz moje za inny swiatopoglad kazdy cos wnosi kazdy ma inny talent lekarz dba o moje zdrowie co bym zrobila bez krawcowej hydraulika piekarza hydraulika kobieta ktora zajmuje sie domem kocha swoja rodzine realizuje sie w tym z biegiem czasu nauczylam sie tez omijac moje zycie i twoje daromir okreslilabym ta sama ulica tylko ja chodze po innych chodnikach
co do twojej dziewczyny-wszyscy sie zastanawiamy co on ona widza w tych innych w moim przypadku dala innosc ucze sie to akceptowac jak akceptowac siebie od nowa
pozdrawiam
"Ty natomiast jesteś moją kochaną plasteliną,
Możesz i powinieneś robić to , co ja zechce, ponieważ zawdzieczasz mi wszystko. Masz pewną zaletę, która pozwoli Ci przetrwac (przy mnie) Onesimo. Jesteś szpetny, nie wyróżniasz się, jesteś okropnym brzydalem, tłustym i przysadzistym. Można Cie wziąć za kierowcę ciężarowki lub za takiego faceta, jakim byłeś, gdy Cie poznalam - chlopaka od sprzątania wychodków. Ale będąc niezuważalnym, umiesz uspokajać grupy niepewnych ludzi i (mogę liczyć na ciebie)."
Widzę, że lubicie oceniać i szufladkować. Ja staram się wogóle nie oceniać ludzi, gdyż jest ogromna liczba przyczyn, które powodują takie czy inne postępowanie.
Od lat zarządzam większymi grupami ludzi, zróżnicowanych wiekowo. Mogę z całą pewnością powiedzieć, że nikt z nich nie mógłby mi zarzucić, że kogoś nie traktowałem z szacunkiem.
Jednak nauczyłem się także sprawnie i celnie oceniać ich umiejętności zawodowe i zdolności do wykonywania różnych zadań. To także pozwala na ocenę ich zdolności do samodzielnego myślenia. Więc mogę wstępnie ocenić z kim mogę pozwolić sobie na głębsze relacje, a z kim nie. I na pewno człowiek wykształcony posiada większą bazę do rozwoju duchowości niż nie wykształcony, coćby dlatego, że musiał przeczytać parę książek. Zna podstawy fizyki, biologii, historii itp. Więc z całą pewnością jego postrzeganie rzeczywistości jest głębsze. To dla mnie jest absolutnie oczywiste. UWAGA!!! Są oczywiście wyjątki, ale o nich nie mówię.
Ale nawet tzw. "kura domowa" jeżeli będzie czytać różne ksiązki, brać udział w rozmowach z ciekawymi ludźmi, wymieniać się poglądami, to także osiągnie wyski poziom i będzie ciekawą partnerką do rozmów i bycia wspaniałą partnerką w życiu.
Chciałbym gorąco polecić parę fimów: Elegia, Przerwane objęcia (Almodovara), Vicki Cristina, Barcelona. Sa po prostu wspaniałe. Oglądałem je kilka razy i pewnie sięgnę po nie jeszcze nie raz. Elegia i Przerwane objęcia to nie mal mój przypadek. Jednak bohaterki w tych filmach są potrafiły docenić chwilę a moja bohaterka w realu nie.
Coś mi się wydaje Daromir, że wpakowałeś się (czytając Twoje wypowiedzi, obserwując Twój stosunek do życia i przemijania oraz czytając tytuły filmów, które Cię pasjonują), że wpakowałeś się w związek typu "mezalians"...
Kobieta, w której ulokowałeś uczucia jest piękna "jak nieoszlifowany diament" ale psychicznie "prosta jak budowa cepa" (przepraszam za określenie ale nic na szybko mi nie przyszło do głowy).
NIEOSZLIFOWANY emocjonalnie...
I Ty postanowiłeś to zmienić nie pytając jej o zgodę.
Tak. Pojęcie mezaliansu jest ciągle aktualne, choć kojarzy się z romansami Jeane Austin. Różnica w wykształceniu wystarczy...
Żeby z nią być > musiałbyś wyrzec się SIEBIE i .... jak to określić... zniżyć się do jej sposobu postrzegania świata.
Piwo do obiadu a nie wino, knajpa na randkę a nie restauracja itd.
do kina a nie "na film". Czy gdyby poszła z tobą na Almodovara to jakby się tam czuła?
Ale obawiam się, że taką osobę dorastającą Twoim wymaganiom będzie ci ciężko znaleźć.
Póki sam będziesz dla siebie ideałem...
Nie gniewaj się za te moje przemyślenia...
Pozdrawiam...
Nikt Ciebie nie ocenia.
Każdy ma prawo do własnego zdania. Niektórzy uczą się chętnie całe życie i maja naturę zdobywcy lub ciekawskiego życiowego kręciołka, a inni nie i stawiają wszystko na relacje domową i są z tym szczęśliwi - tak po prostu.
Piękno ma różne oblicza i to co wydaje się piękne wprost i dosłownie bywa puste.
Przychodzi mi na myśl historia z moimi papugami falistymi.
Pośród piskląt były przepięknie ubarwione i głośne oraz jedno, dwa buro-nijakie-mieszane. Nie wiem czym to było spowodowane, jednak właśnie te buro-nijakie musiały radzić sobie inteligencją i odwagą w grupie. Te piękne zwykle były głupie i lękliwe a ich właściciele nie mieli z nich wiele pożytku poza funkcja zdobnicza domu.
Szukając piękna warto zwrócić uwagę na wielopłaszczyznowość jego aspektu. Szczególnie przy wyborze partnera.
Nie musiałeś dać sobie z nią rady.
Jak Twoje serce po tym wszystkim?
No i taki drobiazg na koniec....:
"Widzę, że lubicie oceniać i szufladkować."
Logując się tu musiałeś przewidzieć, że będziesz oceniany.
Masz szczęście, że ocenia Cię Orwella i trzydiestolatka a nie luk4721.
Uszczknij coś z obiektywizmu, któremu się tu dobrowolnie poddałeś.
Pozdrawiam
Ale to co piszecie bardzo mi się podoba.
Zgadzam się, że mój związek to był w zasadzie mezalians.
Ale na początku często o wielu aspektach życia w ujęciu duchowym i ona to wszystko chłonęła i rozumiała. Elegię sama oglądała kilka razy i była nim zachwycona. Ale niestety żyła w dwóch światach. W jej materialnym życiu duchowość była głęboko schowana i odrotnie. Ja traktuję oba jako nierozerwalną całość.
Ja niczego nie żałuję. Było to niezwykłe doświadczenie. Doświadczyłem czegoś absolutnie cudownego. Pełne otwarcie wobec siebie dwóch dusz. Kiedy się kochaliśmy, to była absolutna jedność. Nie da się tego przekazać. To trzeba przeżyć.
Raz w życiu doznałem podobnego uczucia. Nie wiem czy słyszałyście o Mather Meera. Kiedy pierwszy raz byłem na spotkaniu z nią, to po powrocie przez prawie miesiąc byłem w błogim stanie. Materia była czymś tak banalnym i mało ważnym, że dosłownie pływałem w chmurach. Widziałem świat niezwykle kolorowa i z wielkim uwielbieniem. Sądzę, że podbnie czuje się człowiek, który osiągnął stan oświecenia (Nirvanę). I tak samo się czułem kiedy się z nią kochałem.
Nauczyłem się, że nie jesteśmy w stanie kontrolować życia. Dlatego spokojnie, z pokorą i bez emocji przyjmuję, to co przynosi następny dzień. Nie robię nic na siłę. Oczywiście tęsknię, ale wiem, że kiedyś osiągnę taki poziom duchowści, który pozwoli mi być w takim stanie euforii i szczęśliwości bez miłości tylko do wybranej osoby lecz miłując cały świat, wszystko i wszystkich.
Chciałbym byście przeczytały mój pierwszy list do mojej miłości.
On ilustruje mój stan i oczekiwania.
Przez 50 lat nie napisałem żadnego listu miłosnego.
Jestem inżynierem i mam ścisły matematyczny umysł.
Piszę o tym byście zrozumiały jak niezwykłe jest to, że napisałem taki list. Napisałem ten list po kilku miesiącach znajomości, gdy spostrzegłem, że ona wszystko chce zakwalifikować, ocenić. No po prostu zaczęły się problemy w realu.
Oto jego treść:
"Moja najdroższa r30;r30;r30;r30;r30;..!
Jestem wobec Ciebie zupełnie szczery i otwarty.
Nie próbuję Cię zaskoczyć fajerwerkami czy prezentami.
Jestem zwyczajny, nie puszę się i nie przybieram pozy macho.
Mam matematyczny, ścisły umysł i twoje zarzuty wobec mnie są zupełnie dla mnie nie zrozumiałe.
Strasznie to komplikujesz.
Jeżeli czegoś ode mnie oczekujesz, to po prostu mi o tym powiedz lub coś zaproponuj.
Przecież budujemy nasz związek wspólnie.
Nie buduj łamigłówek, zagadek, pytań czy jakichkolwiek warunków.
One nie mają tu zastosowania.
Nie wiemy, co przyniesie jutro, nie wiemy, co jeszcze może się przydarzyć.
Na takie uczucie można czekać nadaremnie przez całe życie.
Takie uczucie zdarza się może raz w życiu, a jak mamy szczęście, to być może dwa razy, ale zdecydowana większość nie ma okazji jego poznać nigdy.
Pomyśl jak ubodzy muszą być ci ludzie. Ile ich omija.
Otwórz się na poznanie siebie.
Poznaj głębię swoich uczuć, jego wszystkie barwy.
Masz doskonałą i wyjątkową intuicję.
Więc musisz wiedzieć, że to, co między nami zaistniało jest czymś nadzwyczajnym, nieprzeciętnym i wyjątkowym.
Nie obawiaj się tego, bo to jest piękne i wspaniałe doświadczenie.
Nie szukaj przyczyn, prawidłowości czy logicznych związków.
Nie można tego wytłumaczyć intelektem.
Możesz to tylko przyjąć z pokorą i dać szansę na wzbogacenie mojego i twojego wnętrza.
Więź i uczucie, jakie między nami zaistniało jest poza naszym pojmowaniem.
Jedyne, co możemy zrobić, to dać się porwać tym uczuciom i starać się przeżyć je jak najgłębiej, jak najintensywniej i jak najpełniej.
Kiedy Cię dotykam i przytulam czuję jakbyśmy wzajemnie się przenikali, (dlatego tak drżę).
Czuję to głęboko, intensywnie aż do bólu.
Ze wszystkich sił modlę się by trwało to wiecznie.
Czuję jakbyśmy byli jednością - jedną świadomością.
Kiedy widzę i czuję reakcje twojego ciała i duszy, to rozpiera mnie nieskończona radość, duma i wdzięczność. Odbieram to jak światło, coś niezwykle wzniosłego.
Gdybyś mogła siebie zobaczyć moimi oczami, ujrzałabyś niezwykły blask, światło rozgrzane do białości, jako jedną przenikającą nieskończoną miłość.
Natomiast ja sam po prostu płynę wraz z płynącym uczuciem i energią.
Pierwszy raz w życiu przeżywam coś tak głębokiego, kiedy dwie dusze dają z siebie tak wiele; jednocześnie nie odczuwając żadnych barier, przeszkód czy też skrępowania.
Nie czujesz jak ono Cię opływa i otacza nas oboje?
To wszystko sprawia, że nie myślę, co będzie jutro i później, bo teraz to zupełnie nie jest ważne.
Życie samo przyniesie nam rozwiązanie najlepsze z najlepszych.
Tak bardzo pragnę spędzać z tobą dużo więcej czasu.
Tak bardzo pragnę z tobą rozmawiać o życiu, jego sensie oraz przekazać Tobie moje doświadczenie i moje przemyślenia.
Tak bardzo chciałbym Ci to wszystko opowiedzieć.
Tak bardzo chciałbym byś ty także mogła w to uwierzyć.
Tak bardzo chciałbym opowiedzieć jak ja ten świat widzę, byś mogła, choć trochę zrozumieć mój sposób bycia i obcowania z tobą i innymi ludźmi.
Zwróć uwagę, że do niczego Cię nie namawiam.
Niczego od Ciebie nie żądam.
Niczego Ci nie wyrzucam i nie wypominam.
Po prostu akceptuję Cię taką, jaką jesteś.
Bo właśnie taką Cię uwielbiam, cenię i szanuję.
Mam bardzo dużo pokory wobec życia i innych ludzi.
Staram się ich słuchać, ale nie osądzać.
Nie szukam zapłaty, ani wdzięczności.