Zwyczajna zdrada
- 30.05.2014
- Inne artykuły o zdradzie
- 6160 czytań
- 6 komentarzy
Upadło ostatnie małżeńskie tabu - zdrada. Nauczyliśmy się z nią żyć, bo czasem tak jest wygodniej, a niekiedy po prostu taniej.
W ulubionej grze komputerowej naszych dzieci "The Sims" najpierw musimy wybrać pana Sima i panią Sim. Potem dom, w którym mają zamieszkać i ich karierę zawodową. Na początku meble są tanie, a praca niezbyt dobrze płatna, ale nasi podopieczni coraz lepiej sobie radzą. Z czasem oboje awansują, kupują droższe samochody. W końcu przychodzi czas na decyzję, ile dzieci ma przyjść na świat w ich rodzinie. Najlepsza opcja to dwoje. Dzieci dorastają, mamy już za sobą niejedne wakacje i kłótnie, nagle robi się nudno. W życiu Polaków coraz częściej jest jak w grze - wystarczy jedno kliknięcie, żeby pani Sim zaczęła się namiętnie całować z roznosicielem pizzy, a pan Sim poznał kogoś w pracy i wdał się w ognisty romans biurowy. Po małej kłótni wszystko wraca do normy. Pani Sim znów całuje pana Sima na dobranoc i planują wspólne wakacje. Zdrady, jakich dopuszczają się małżonkowie, nie mają wpływu na trwałość ich związku.
Są tylko przerwami w małżeńskiej rutynie.
Zdrada została pozbawiona znamion grzechu, zracjonalizowana, zaakceptowana, niemal wpisana w małżeński kontrakt. Zdradzający nie muszą się liczyć z rozpadem związku, nie tracą też wiarygodności publicznej. Po głośnej aferze rozporkowej Bill Clinton nie tylko ocalił i małżeństwo, i fotel prezydencki, ale w dodatku - gdy przyznał się do zdrady - jego akcje w rankingach popularności poszły w górę. Także u nas życie erotyczne polityków przestało być przedmiotem zainteresowania służb specjalnych i powodem ewentualnego szantażu z ich strony. Konsumpcyjne społeczeństwa nie traktują już zdrady jako gwałtownej namiętności, jaką próbuje się tłumić. To kolejne urozmaicenie, konieczny zastrzyk adrenaliny, o który się zabiega.
- Jeden dom, drugi dom, trzeci samochód. Istnieje granica atrakcyjności rzeczy. Teraz zaczynamy kolekcjonować kochanków - ocenia socjolog Wojciech Łukowski.
Wiarołomność nie jest dzisiaj tematem wielkich dzieł operowych czy literackich - najwyżej popowych przebojów. "Czy zaliczyłeś już trzynastkę?" - to pytanie, jakim młodzi ludzie przerzucają się ostatnio na imprezach. "Trzynastka" to liczba dziewczyn z przeboju Wilków - Robert Gawliński wymienia w nim swoje kolejne partnerki, zaczynając od Baśki, która miała fajny biust.
Właśnie zaczął się sezon firmowych wyjazdów integracyjnych - sezon kolejnych okazji do powiększenia kolekcji. W ciągu dnia koledzy i koleżanki z pracy wyciskają krople potu na zajęciach team-buildingu, wieczorami integrują się przy alkoholu, a nocami przemykają do sąsiednich pokoi. Nie muszą nawet specjalnie dbać o dyskrecję. - Kiedyś dziewczyny z międzynarodowej firmy rozebrały didżeja do naga - mówi Cezary Kazimierczak z firmy Midwest, organizującej służbowe wyjazdy.
Współczesna Madame Butterfly też nie zamierza z powodu zdrady popełniać samobójstwa, nie myśli nawet o rozwodzie. Kiedy Joey Tribbiani z serialu "Przyjaciele", grany przez Matta LeBlanca, odkrywa, że jego ojciec ma kochankę i donosi o tym matce, obrywa od niej po uszach. "Wiem o tym. Twój ojciec nigdy wcześniej nie był taki szarmancki wobec mnie" - krzyczy matka Joeya. To tylko scena z sitcomu, ale rzeczywistość wiele się od niej nie różni. - Zdrada czasami wręcz umacnia związek, odświeża. Partnerzy przestają patrzeć na siebie przez różowe okulary i widzą bardziej prawdziwy obraz swojego związku - komentuje psycholog Ewa Woydyłło.
Krystyna Wiech, 45-letnia właścicielka sklepu z galanterią skórzaną, wiedziała od dawna, że mąż ją zdradza. Skąd? Każda żona to wie: ślad kobiecych stóp odciśnięty na szybie samochodu, nagłe zamyślenia męża. Takich "dowodów" znajdowała codziennie kilka. - Ostatnio nudziliśmy się razem. Rekompensowałam to sobie zakupami, pomyślałam, że jeżeli on wyskoczy czasami w bok z młodą, atrakcyjną dziewczyną, to podniesie poczucie własnej wartości - opowiada. O rozwodzie nawet nie pomyślała - przecież musiałaby przeprowadzić się z synem z wygodnego mieszkania w centrum Warszawy do kawalerki. - W czasach, gdy małżeństwa przypominają dobrze prosperujące firmy, zdradę wrzuca się w koszty - komentuje psycholog Zyta Rudzka.
Z tych właśnie powodów o rozwodzie nie myślała też Joanna Palczewska, 36-letnia właścicielka sieci sklepów spożywczych na południu Polski, ładna blondynka. To nie ona jest zdradzana. - Kiedy kochałam się w hotelowym pokoju z mężczyzną poznanym na dole w barze, zatelefonował mąż. Kazałam mu zadzwonić pół godziny później - opowiada.
Mówi, że nudny seks w sobotę i zupa pomidorowa, którą mąż gotuje co niedziela, przestały jej wystarczać po 10 latach małżeństwa. Nie odeszła, bo "łączą nas wspólne dzieci, pieniądze i wspomnienia". Zaprzecza, gdy mąż pyta ją, czy ma kogoś. - Szanuję go i nie chcę ranić - mówi Joanna. Gdy coś podejrzewa, przytula go i powtarza: "Zobacz, przeszliśmy już tyle razem, spróbujmy przejść jeszcze kawałek". Kiedyś jednak dowiedział się o jej przygodzie z dawnym kolegą. - Dla mnie to nie było nic ważnego, on poczuł się głęboko dotknięty - opowiada Joanna. Od tej pory przestrzega zasady: jeśli nie chcesz się związać z mężczyzną, nie śpij z nim we własnym domu. Wybiera "bezpieczny seks" w hotelowym pokoju z mężczyznami, którym rano nie daje numeru telefonu.
W statystykach rozwodowych niewierność jako przyczyna rozpadu związku ciągle zajmuje pierwsze miejsce. Ale czy rzeczywiście prowadzi do rozwodu? - Do zdrady przyznaje się dziś w Polsce 60 proc. mężów i 25 proc. żon - mówi seksuolog Zbigniew Lew Starowicz, powołując się na Raport Seksualności Polaków 2002 (publikowany w 7. numerze "Newsweeka"). - Jeżeli ponad połowa mężczyzn przyznaje się do zdrady, a wskaźnik rozwodów jest stosunkowo mały, to jasne, że w większości przypadków do rozstania nie dochodzi - pointuje profesor.
Próbując to wyjaśniać, jedni mówią o rodzinnej firmie, inni o konstelacji wzajemnych powiązań. - Jeżeli założymy, że ona to jedna planeta, on druga i na początku świecą swoim odbitym światłem, to po pewnym czasie tworzą też dookoła siebie system orbit - mówi Ewa Woydyłło. Ten system to przyjaciele, rodzina, wspólne kredyty, dzieci, a nawet przyzwyczajenia i wspomnienia. Zbyt długo jest budowany, by mogła go zniszczyć nagła, gwałtowna namiętność. I nie niszczy.
Współczesna zdrada nie nosi haftowanego złotem kostiumu wielkiej sceny, ale różowe pióra tanich, bulwarowych teatrzyków. Znakiem czasu są tzw. wakacyjne wyjazdy sponsorowane, czyli zawoalowana prostytucja. Kilkutygodniowe urlopy spędzane z dala od rodziny w towarzystwie młodych, atrakcyjnych partnerów. Tygodnie na luksusowych plażach, zapominane tak szybko jak wiadomości z porannej prasy.
Henryk Gierej, atrakcyjny 45-latek, właściciel firmy projektującej ogrody, zdradza żonę tylko w czasie urlopów. W ciągu roku nie ma czasu na skoki w bok, ale wakacje od lat spędza w towarzystwie atrakcyjnych kobiet, z którymi nic go potem nie łączy. - Po co miałbym wyjeżdżać z żoną? Żeby się z nią kłócić tak jak przez cały rok? - pyta. Latem wywozi rodzinę do wygodnego pensjonatu, a sam z kolejnymi wakacyjnymi kochankami bawi się w kurortach położonych jak najdalej od miejsca, gdzie odpoczywa rodzina. Jak twierdzi, chociaż żona o wszystkim wie, nie chce jej narażać na przykre nieporozumienia.
Skąd wziąć partnera do takich eskapad? Najprostszy sposób to wykręcić numer agencji towarzyskiej. Tak robi często Władysław Tarczyński, 50-letni fotograf, współautor albumów "Przystanek Sulejówek" czy "Piknik Country". - Jeśli dziewczyna spodoba mi się, wymieniamy się telefonami i umawiamy się bez pośrednictwa agencji - wyznaje.
Jednak obaj mężczyźni przyznają, że ostatnio coraz rzadziej muszą uciekać się do takich sposobów. Przed wakacjami rośnie sprzedaż tanich, pornograficznych pisemek (typu "Seksrety") drukujących całe strony ogłoszeń potencjalnych sponsorów i miłośniczek dalekich podróży. Roman Szybowski, kioskarz, opowiada, że wtedy proszą o taką prasę nie tylko kierowcy tirów. - Częściej pytają o nią młode kobiety. Kupują jakiś dziennik lub prestiżowy tygodnik, a później, jakby przy okazji, zagadują o pismo, w którym są ogłoszenia erotyczne - mówi sprzedawca. Na wakacje łatwo więc zaprosić przygodną znajomą, zwłaszcza gdy skusi się ją atrakcyjnym miejscem. Wystarczy zamieścić w tanim pisemku ofertę: "Poznam panią powyżej 18 lat, która zechce towarzyszyć mi w podróży na Hawaje - żona nie będzie zazdrosna". Telefony od dziewczyn dzwonią co kilka minut.
- Od dwóch lat wyjeżdżam na wakacje z moim o 15 lat starszym przyjacielem - mówi 23-letnia Anna Lewińska, fryzjerka. Opowiada o koleżance, która zazdrościła jej egzotycznych wycieczek. - Jednak nie miała takiego partnera. Postanowiła skorzystać z ogłoszeń - mówi Lewińska.
Beata Słuchowska, 24-letnia studentka dziennikarstwa, z ogłoszeń nie korzysta. Ale bez oporów opowiada o eskapadzie do Tunezji z poznanym na Mazurach czterdziestoparolatkiem. - Nigdy nie byłam aż tak daleko, więc zgodziłam się od razu. Nie przeszkadzało mi, że jest żonaty i ma dzieci. Okazja mogła się nie powtórzyć - wyznaje. Ich romans nie skończył się po wakacjach tylko dlatego, że Beata ma ochotę na atrakcyjny urlop zimowy.
Seksuolog dr Zbigniew Izdebski przytacza przypadek, kiedy atrakcyjna dziewczyna zgodziła się na spędzenie urlopu w Portugalii z dużo starszym mężczyzną pod warunkiem, że pojedzie również jej narzeczony. Sponsor był na tyle zainteresowany, że się zgodził. Chłopak zamieszkał w osobnym pokoju, ale ustalono, że młodzi każdego dnia będą mieli kilka godzin dla siebie. Pozostały czas (w tym noc) należał do fundatora. - Dla młodych sytuacja była do zaakceptowania. Prawdopodobnie po prostu przekalkulowali sobie, że na obecnym etapie życia nie byłoby ich stać na tak luksusowe wakacje - komentuje Izdebski.
Czy takie sytuacje akceptują żony "wakacyjnych sponsorów"? Zwykle doskonale wiedzą, w jaki sposób i z kim ich mężowie spędzają "samotną" część urlopu. - W końcu jesteśmy razem już 24 lata - mówi Tarczyński. Jego żona wszystkiego się domyśla. Mówi o nim: "jesteś moim łajdakiem". Nic dziwnego, skoro znalazła zdjęcie nagiej kochanki męża zrobione w ich sypialni. - Tak naprawdę kocham żonę - mówi Gierej i dodaje, że łączy ich niepisana umowa: ona nigdy nie pyta o dwa tygodnie jego wakacji. - Ja też nie zostawię żony - wtóruje mu Tarczyński. Zdaniem dr. Izdebskiego obaj są szczerzy. Wakacyjny romans rzadko jest zagrożeniem dla związku. - Dla mężczyzny to wyłącznie bezosobowy seks, nic więcej. Nic ważnego na tyle, by robić z tego powodu przemeblowanie w dotychczasowym życiu - ocenia.
Współczesne kobiety są coraz bardziej skłonne w to wierzyć. W tej dziedzinie edukują się już od co najmniej 10 lat. Na początku lat 90. Anne Moir i David Jessel ogłosili, że mózg ma płeć. "Rewolucja seksualna jest w znacznym stopniu oparta na błędnym przekonaniu, że obie płcie mają takie same upodobania i są równie wrażliwe" - pisali w "Płci mózgu", światowym bestsellerze, który dał początek trwającej do dziś dyskusji na temat genetycznych różnic między kobietami a mężczyznami. Dyskusji, która wybuchła na przekór feminizmowi, kobiecej emancypacji i teoriom o równości płci. Po niej przyszły popularne poradniki typu "Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus" Johna Graya i moda na tłumaczenie zachowań człowieka teorią ewolucji, która w pierwszym rzędzie obala mit monogamii. Większości kobiet już nie trzeba przekonywać, że - jak utrzymuje brytyjski psycholog Glen Wilson - "kobiety pragną dużo seksu z mężczyzną, którego kochają, natomiast mężczyźni chcą dużo seksu".
Naukowcy stwierdzili już dawno, że po roku stałego związku libido, czyli poziom seksualnego apetytu, u mężczyzny spada o połowę. Ale wystarczy, by zmienił partnerkę - zaczyna gwałtownie rosnąć. Nazwano to efektem Johna Calvina Coolidge'a od anegdotycznej historii z udziałem prezydenta Stanów Zjednoczonych. Prezydent zwiedzał kiedyś z małżonką farmę kur. Gdy dowiedziała się, że kogut może odbywać kilkadziesiąt stosunków dziennie, krzyknęła do stojącego obok ministra: "Proszę powtórzyć to panu prezydentowi". Gdy to zrobiono, prezydent spytał hodowcę, czy robi to zawsze z tą samą kurą. Odpowiedź była negatywna. "Proszę natychmiast powtórzyć to mojej żonie" - krzyknął uszczęśliwiony prezydent.
Krystyna Wiech słyszała o efekcie Coolidge'a, dlatego nie wybrała się do agencji detektywistycznej po dowód zdrady męża. Korciło ją tylko, żeby zobaczyć, jak wygląda rywalka. Spotkała się z detektywem i przeżyła szok.
Okazało się, że mąż, owszem, zdradza ją, ale z kobietą starszą od niej, swoją koleżanką ze szkoły średniej. Młoda kochanka to tylko typowy obiekt pożądania, niegroźny dla związku. A starsza mogła być prawdziwą rywalką, bo nie chodziło już tylko o seks.
Jednak i tu rozum wygrał z upokorzeniem. Nie złożyła pozwu rozwodowego. Ucierpiałby na tym i dorastający syn, i wspólna firma. Żeby wyrzucić z siebie złość, wykupiła tylko sesję terapeutyczną.
Zdrada nie zabija związku. Stwarza mu nawet szansę na przetrwanie. Przelotny romans dostarcza znudzonym partnerom nowej porcji cierpliwości, by mogli dalej iść razem przez życie. Ale boli po staremu.
Niektóre nazwiska w tekście zostały zmienione.
źródło:
Link
Cytat
Są jednak pozytywne aspekty zdrady. Choćby nabranie umiejętności dbania o siebie, wyznaczania i trzymania własnych granic. Niejeden zdradzony dopiero po zdradzie wykopał ze swojego życia pijaka, przemocowca. .. Spadają różowe okulary, partner przestaje być idealnym.
A moje myśli? Chciałem, aby żona poczuła jak to jest być zdradzonym. Zastanawiałem się do czego zdrady były jej potrzebne, co ją ciągnęło.
U mnie bolało dość długo, bez mojego udziału niewiele by wyszło. Rzecz w zaburzeniu żony i mojej własnej konstrukcji psychicznej. U mnie zdrady pomogły, bo w życiu samodzielnie nie zmierzyłbym się z zachowaniami żony. Bez mojej pobudki ona też by nic nie zrobiła. Czyli wniosek dość abstrakcyjny - nie żałuję. Ułatwiałem jej proces zdrowienia i jednocześnie swój tzw twardą miłością. Do dzisiaj twierdzę, że pozwoliłem odczuć wszystkie konsekwencje jej czynów i zachowań. Żona uparcie, że przeczołgałem ją. Ot różnica zdań.
Wiele pisze się o wybaczeniu i zrozumieniu u zdrajcy jaką krzywdę wyrządził. Nie zgadzam się w 100% z takim podejściem. Bez poczucia na własnej skórze raczej skuteczne nie będzie. Zdrada to w głównej mierze uczucia i uczucia w procesie naprawiania związku muszą też wziąść udział.
Zdrada Jako dodatek do zwiazku i nauka umacniania? Bzdura.