Zdrada - portal zdradzonych - News

Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj siÄ™

Nie możesz się zalogować?
PoproÅ› o nowe hasÅ‚o

Ostatnio Widziani

Roszpunka1900:11:46
Obito00:28:51
gunio1101:31:22
# poczciwy03:57:33
milyfacet10:55:22

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proÅ› o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to CiÄ™ zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.RozmawiajÄ…c nie koncentruj siÄ™ na sobie.
33.Nie poddawaj siÄ™.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

11 lat po ślubie dwoje synow 8i9lat :(Drukuj

Zdradzony przez żonęWitam serdecznie. W końcu przemogłem się aby opisać swoja historie która trwa nadal i cały czas się rozwija. Zacznę od początku... Pierwsza zdrada zony wyszła jakieś 4 lata temu. Wyglądało to bardziej jak romans 3 miesięczny ale do zdrady doszło. Dowiedziałem się po fakcie już o tym wydarzeniu . Ale ok ja miałem poważne problemy finansowe ogólny kryzys firma mi padła itp. Po tym wszystkim po rozmowach z zona chodzeniu do psychologa rodzinnego zaczęło być ok . Dzieci rosły w domu jako tako. Ja zacząłem nowy biznes który z roku na szedł co raz lepiej... W spólne wakacje letnie zimowe wszystko szlo ok na nic zonie nie żałowałem .. Az 12 Maja wróciłem do domu kolo południa chciałem się przespać kładę się do łózka w sypialni , biorę laptopa zony otwieram a tam nie wylogowany Facebook i otwarty czat. Czytam i nie wierze .... nie chce cytować tego co przeczytałem ale ręce mi opadły zona ma znów romans i to z trenerem od karate naszego młodszego syna...... Piersze dzialanie pare teksotw i juz bylem pewny tego co sie wydarzylo i dzieje. Wiec za telefon dzownie do zony gdzie jest (rano byla w szkole do 15 ) a byla godzian kolo 16-17 a slysze w suchawce takie glupie tlumaczenie ze mamy komunie starszego syna na w niedziele tj 13 i ona siedzi i sie pindruje . Ja jej ze wszytsko wiem game over z panem trenerem zamikla ... potem tel wylaczyla . wiec ja zaraz dzwonie do goscia i grzecznie prosze zone do telefonu koles zmieszany zaczyna mnie atakowac ....... ze nie zna mojezony itp... Po calej pierwszej zadymce zaczyna zbierac wszelkie dowosy tj dukuje czata sprawdzam bilingi a tam 1500 min pod jeden ( trenera numer ) i to w 30 dni oraz okolo 500 smsów. Za chwile widze ze ktos zmienl chaslo do facebooka. Ok dzwonie po najlepszych kolezankach zapytac co i jak wszytski w szkoku nie nie wiedza ..... Czekam na rozwoj sytuacji. Cisza a na drogi dzien mamy komunie syna . Przez telefon ppwoedzalem ze scen nie bede robic na komuni wiec dzieci do matki i dopiero rano na drugi dzien sie spodkalismy .Przyjechala z kolezankami aby nie bylo jakies dragi ladnie sie ubralismy poszlismy na komunia . Nigdy nie widzialem takiego betonu na twarzy zony zero skruchu tak jak by serce miala z kamienia. To samo na imprezie komunijnej gdzie juz cala rodzina moja wiedziala co i jak jest . W poniedzialek z dokumentoami do prawnika zaplacilem papiery do sadu poszly .. Dzis minal 2 tydzien od calej sprawy . Wyglada to tak ze zona znalazla sobie prace na nocki ( predzej pomagala mi w firmie ) . Z kochasiem nadal sie spotykaale wyprowadzic sie nie chce dokupi nie bedzie rozwodu. Mieszkanie w ktorm mieszkamy nie jest nasze tylko mojej matki ktora nam strasznie pomagała i pomaga nadal. Najgorsze w tym wszystkim sa dzieci staram sie je chronic jak sie da ale ten starszy chlopak 9 lat juz widzi i wie co jest grane i widac po nim jak go to wszystko dołuje . Wczoraj chciałem z zona usiaść i właśnie z synem aby w troje pogadać wytłumaczyć mu co i jak to zona stwierdziła ze jedzie na disco z kumpela .... Okazało sie ze pojechała do hotelu z kochasiem . Wróciła podpita i głupie Wszczyki pod moim adresem wiec od razu zadzwoniłem na policje .... ta się szybko zawinęła tel włączyła i teraz czekam co będzie dalej .... Przepraszam ze pisze wszystko tak chaotycznie postaram sie wam wszystko dokładnie opisać jak mi nerwy puszcza.

Nie taka typowa zdrada, ale boliDrukuj

Zdradzeni w innych zwiÄ…zkachCzesc, strone sledze od dluzszego czasu, ale zdecydowalem sie zarejestrowac dopiero dzisiaj. Zauwazylem, ze Wasze rade sie sprawdzaja, wiec mam nadzieje, ze i na to cos sensownego mi poradzicie Smile Teraz czas na moja troche przydluga historie, postaram sie wszystko strescic do niezbednego minimum. Poznalismy sie na studiach, bylismy w jednej grupie (wiem lipa), przez pol roku dogadywalismy sie niesamowicie. I po tych wlasnie pol roku ja zrouzmialem, ze to jest dziewczyna dla mnie. Jakos pod koniec kwietnia probowalem ja pocalowac, powiedziala mi ze nie chce. Sprobowalem jeszcze 2 razy tydzien pozniej i na jednej z imprez. Uslyszalem tam, ze ona potrzebuje czasu, ze jej na mnie zalezy i ze w ogole bla bla. Na tej imprezie gdzie probowalem to zrobic odszedlem na 10 minut aby pogadac z przyjacielem, a ona z kolezanka. Wracam a patrze ona z jakims facetem gada na parapecie. Nastepnego dnia dowiedzialem sie, ze dala mu swoj numer. Cztery dni pozniej na imprezie olalem ja i gadalem juz z inna dziewczyna, bo po takim czyms uznalem, ze ona ma mnie po prostu w ****. Ona sie na mnie obrazila i robila za to pozniej fochy (czyzby zauwazyla ze nie jestem jej wlasnoscia?) Przeszlo i bylo fajnie jak wczesniej, nadal potrzebowala czasu... Az do zakoczenia roku, gdzie przyszla ze swoim nowym chlopakiem. Powiedzialem jej tylko, ze nieladnie sie zachowala ( pomimo, ze w srodku mnie rozrywalo i sciskalo, bo napawde mi zalezalo). Ona zaczela mnie przepraszac, mowila ze jej nadal zalezy na znajomosci ze mna ( przyjaciel?). Zerwalem ta znajomosc na okres wakacji, na uczelni zmienilem grupe i tez sie nie odzywlem z poczatkiem nowego roku. Przez wakacje oczywiscie bawilem sie, poznawalem nowych ludzi, ale caly czas tez mialem w glowie to jak mnie potraktowala tamta dziewczyna, okropnie sie z tym czulem, bo to w sumie moje pierwsze odrzucenie. Jakos pod koniec pazdziernika pogodzilismy sie w sumie sam nie wiem jak do tego doszlo na jakies imprezie. Powiedzialem jej, ze okropnie si czulem przez nia, bo nieladnie sie zachowala itp. Ona mnie przeprosila. Zaproponowala mi przyjazn, wysmialem ja. Pozniej w listopadzie probowalem ja jeszcze raz pocalowac, bo niestety nie przeszla mi, a bardzo tego chcialem. Powiedziala mi dalej ze potrzzebuje czasu. W grudniu jakos wyszlo, ze jestesmy razem. Ona mi powiedziala, ze wtedy w maju i czerwcu chciala czegos plytkiego, do mnie cos czula i jej na mnie zalezalo i ponoc wszyscy w grupie to widzieli, ale nie byla gotowa (g***o prawda pewnie). Ostatnio mi powiedziala, ze do seksu potrzebuje milosci. Dowiedzialem sie z 3 dni temu, ze z tym facetem z ktorym byla spala, mowila mu ze Go kocha, a mi probuje wcisnac ze wtedy szukala czegos plytkiego i ze to w ogole bylo nieporozumienie. Powiedzialem jej, ze slowa i zapewnienia z jej strony przestaly miec dla mnie jakiekolwiek znaczenie, bo nie umiem zaufac komus kto mnie oszukal pol roku temu i robi to teraz, ze zamiast mi powiedziec pol roku temu ze po prostu nie widzi we mnie faceta tylko kolege zwodzila mnie mowiac ze potrzebuje czasu i ze szuka czegos plytkiego. Mam nadzieje, ze ktos dotarl do konca ten opery mydlanej. Nie wiem czy to jest normalne ze jej nie ufam po takim czyms, czy moze przesadzam? Naprawde mmi na niej zalezalo wtedy i zalezy mi teraz. Obawiam sie, ze az za bardzo. To, ze mi mowi jedno, a robila drugie strasznie mnei gryzie. Gryzie mnie to jak sie wtedy czulem z tym, bo teraz odnosze wrazenie czasami ze jest ze mna bo teraz nie poznala kogos jak pol roku temu i nie potrzebowala czasu aby sie co do niego upewnic ( raz jej to powiedzialem to oczywiscie zaprzeczyla). Mowi mi, ze jest jej ze mna cudownie i ze jestem facetem jej zycia ( jemu pewnie tez to mowila Smile ;)pozwolilam sobie zagwiazdkowac. Sinead

NIE RADZE SE Z TYM A JEDNAK NADAL GO KOCHAMDrukuj

Zdradzona przez męża mam 25 lat i 5 lat jestesmy małzenstwem 1,5 miesiaca temu wszystko wyszło na jaw... zdzradził mnie on ten który był moim mezem i przyjacielem ojciec moich córek, pracuje za granicą!! czułam to od dawna ! czułam i zaczełam podejrzewac pytac szukac dowodów!!! az wkoncu przy mnie przyszedł sms od adwokata który prosi o kontakt .. wtedyz wszystko wiedziałam miał w pracy kolezanke twierdził to było zwykłe kolezeństwo... tylko jak nadszedł wekeend w gre wchodził alkochol i w gre wchodził sex!!! i tak dopuki **** nie zaszła w ciązę!! on sie tłumaczył ze to po pijanemu człowiek nie wie co robi!!! wiadomo ze znajomymi mozna sie napic ale **** nic wiecej!! ona go niby po tym wszystkm zaczeła bardziej nachodzic i grozic ze mi o wszystkim powie!!! i tak niby sie kolegowali az było juz daleko i postanowił to zakonczyc !! tak czy siek w połowie prawde sama wyszukałam zmusiłam meza by mi o wszystkim powiedział..kłamał po trochszku widzac mije załamanie i wogule ale prawdy dowiodlam na jej portalach na nk czy faceboku.. były piekne zdjecia owszem na kazdym sama ale jak dowiodłam robione przez mego kochanego!! i pojawił sie na zdjeciach dzidzius oczywiscie mojego meza on twierdzi ze sypiała miedzy czasie z innym i własnie w poniedziałek idziemy na badania wyobrazcie sobie **** stane oko w oko z ta szmatą!! mój maz nie chce miec z nimi nic wspólnego!!jak to zakonczył ona wyjechała do pl i kontakt sie urwał!!była sprawa sadowa itd ona pewno sie cieszy na ponowne spotkanie z nim ale napewno bedzie bardzo zdziwiona na mój widok!! wybaczyłam bo kocham i mam 2 córki ale wypominam mu to dzien w dzien i wyję dzien w dzien bo se z tym poprostu nie radzę!!!nikomu o tym nie powierdziałam bo nie chce od niego odchodzic !!! on twierdzi ze zrobił bład ktorego bedzie załował do konca życia! i ma nauczke!!a ja nie wiem co bedzie dale jak narazie trzyma mnie to i nie chce ze mnie spłynac!!! jak ja zobacze w ten poniedziałek to nie wiem jak sie zachowam!!! boli mnie to tak bardzo ze brak mi słow on non stop powtarza ze ona nigdy dla niego nic nie znaczyła i wogule a ja se mysle jakby nas **** naprawde kochał powiedział by nie nie **** nie mam dzieci zone i ****j... masakra ja sie załamuje psychicznie zlecialo ze mnie pare dobrych kilogramów i tak wlasnie wygłada moja historia!!

Moja refleksjaDrukuj

Zdradzony przez partnerkę/dziewczynęTrafiłem tutaj przez całkowity przypadek. Ze swoją narzeczoną rozstałem się około 8 miesięcy temu. Byliśmy razem ze sobą rok. Ona zaczęła mówić o ślubie już po 2 miesiącach od poznania. Potem był czas wielkiej miłości, ja w sumie miałem kilka kobiet w swoim życiu ale ją tak naprawdę kochałem... po ok 7 miesiącach coś zaczeło sie między nami psuć.. być może było to spowodowane ciągłym odwlekaniem przezemnie daty ślubu, ale moja sytuacja materialna nie pozwalała mi na założenie rodziny, jeszcze się uczyłem. Ona chciała żebym rzucił studia i sie z nią ozenił... jednak do rzeczy, przez przypadek dowiedziałem się że mnie okłamywała, ze spotykała sie z kolegą który jej miłość wyznał, że generalnie mówila mi że chodzi na noc do koleżanki a chodziła na imprezy. gdy robiłem jej o to wyrzuty to rozpoczynała awantury że jej nie ufam itp... (no dziwne że miałbym jej ufać, jak pisala mi że była na noc u koleżanki a była tak naprawde na imprezie ze znajomymi i nocowala w pokoju w którym spało jeszcze kilku facetów) no i w tamte wakcaje 2 razy mnie zostawiała... no to ja że ok, droga wolna... no ale na drugi dzień zawsze błagała żebym do niej wrócił... no i za pierwszym razem sie ucieszyłem, za drugim już miałem kaca moralnego i czułem że tak naprawde jestem frajerem że daje jej drugą szanse... i nie myliłem sie, po miesiącu podobna historia, tylko tym razem już nie dałem sie przekonac... próbowala przez 3 tygodnie... potem dała sobie spokój... przez pierwsze pare tygodni myślalem ze nie wytrzymam z tej teskonty, tak naprawde w momencie gdy zerwaliśmy ja ją nadal kochałem... i TERAZ chce podzielić się na "trzeźwo" moimi spostrzeżeniami z perspektywy tych 8 miesięcy: Tak naprawdę jestem prawie pewien że ona mnie wtedy nie zdradziła, znalazła sobie chłopaka dopiero pół roku po rozstaniu... Znajomi sie mnie pytają nieraz czy skoro już wiem że mnie wtedy nie zdradziła to czy nie żałuje tego że sie rozstaliśmy... ja im odpowiadam że nie żałuje rozstania, żałuje tylko tego że mi z nią nie wyszło. Bo tak naprawdę jeśli kobieta którą kochasz okłamuje Cie to według mnie już nie mam na czym budowac związku. Każdy jest inny, ale ja nie wyobrażam sobie żebym mógł mieć zaufanie do kobiety która mnie okłamuje, potem ze łzami w oczach błaga o przebaczenie a następnie znowu to robi. I jeżeli ktoś jest świeżo po rozstaniu i cierpi tak jak ja na początku to moge powiedziec że to minie i po jakimś czasie nabierzecie do tego rozstania dystansu i pewnego ranka zaraz po przebudzeniu uśmiechniecie się do siebie i pomyślicie "dobrze sie stało że już z nią/nim nie jestem... jest przecież tyle wartościowych i fajnych kobiet w około... ale to trzeba przeżyć i nabrać doświadczenia, bo zdrada i kłamstwa bolą jesli krzywdzi nas ukochana osoba. A z biegiem czasu poprostu ta wielka miłość i poczucie krzywdy mija... ja sie o tym przekonałem. Zaraz po rozstaniu jak czytałem tego typu teksty "czas leczy rany" poprostu uważałem że mojej nigdy nie zaleczy... no a tu proszę. 8 miesięcy po rozstaniu jestem całkowicie wolny i wypłukany z uczuć do tamtej kobiety. Ta co ją uważałem kiedyś za niezastąpioną stała sie nagle kimś obojętnym o której nawet nie myślę... Sa już inne na horyzoncie które mogą stać się tymi wyjatkowymi. I pamiętajcie, rozstanie to nie koniec świata i trzeba dalej żyć bo naprawdę jeszcze nieraz będziecie szczęśliwi a o tatmych złych związkach zapomniecie :) Powodzenia :) Sorry może troche chaotycznie ;)

Dlaczego ???Drukuj

Zdradzona przez mężaWitam, 13 maja dowiedziałam się o zdradzie mojego męża od.....jego kochanki która zadzwoniła do mnie po tym jak wysłałam do mojego męża sms z pytaniem " kiedy będziesz w domu kochanie?" a ona go przeczytała i zadzwoniła do mnie spytać się kim ja jestem. Dowiedziałam się od niej że są ze sobą od 8 miesięcy a mój mąż powiedział jej,że to ja go zdradziłam i zostawiłam 5 lat temu. Na początku chciałam wybaczyć a ona twierdziła że go zostawi ale stało się inaczej bo on podjął decyzję o rozwodzie a ja dowiedziałam się o tym nie od niego tylko od od niej tym razem meilem więc na spotkanie z nim szłam świadoma tego co chce mi powiedzieć i strasznie wściekła.Oczywiście zażądałam rozwodu z jego winy ( zgodził się ) we wtorek zabrał rzeczy i się wyprowadził ponoć do niej ( tak mnie poinformowała przez sms ) ale jednak nie do niej bo ona urażona tym że ją okłamał chce się z nim rozstać a on dalej brnie w kłamstwa mówiąc że owszem mieszkał ze mną ale nic nas nie łączyło,że już od dawna mnie nie kocha a ona dzwoni i pisze do mnie chcąc potwierdzenia tych rewelacji a on.... prosi mnie żebym je potwierdziła.Jeszcze kilka dni temu chciałam mu wybaczyć ale z każdym jej smsem i telefonem coraz bardziej on jest mi obojętny i jestem coraz bardziej na niego zła to słabe słowo ale mocniejsze byłoby uznane za wulgarne;-) Dzisiaj zagroziłam mu że jeśli jeszcze raz ona do mnie zadzwoni lub napisze to powiem jej wszystko o naszym życiu przez ostatnie 8 miesięcy i prześlę jej nasze smsy które go pogrążą w jej oczach a on się tego boi. Może to zabrzmi głupio ale przez ostatnie półtorej tygodnia zrozumiałam że wierzyłam i ufałam bezgranicznie i choć były sygnały że coś się dzieje ja wierzyłam w jego zapewnienia. Jeszcze go kocham ale już nie chcę żeby wrócił a on nie interesuje mnie to czego on chce już nie. W tym miesiącu obchodzilibyśmy 13 rocznicę ślubu. Nie wiem co będzie dalej ale mam nadzieję że uda mi się znaleźć miłość i ułożyć sobie życie ale na razie czeka mnie rozwód a później zacznę nowe życie. Mimo tych przeżyć staram się być optymistką.

Jak spać? Jak żyć ze świadomością własnej winy c.d.Drukuj

Zdradzony przez żonęWitam serdecznie po kilkumiesięcznej przerwie. Chciałem opisać co działo się przez ten czas, może dla co niektórych będzie to przestrogą. Apelem o działanie. Przez 6 miesięcy od odkrycia burzliwego romansu mojej żony i kilku miesiącach walki było mi właściwie wszystko jedno. Byłem na takim etapie, że wierzyłem, że to wszystko jest moją winą. A że mojej winy jest bardzo dużo to robiłem wszystko by ratować rodzinę, traktując tą sytuację jako swojego rodzaju pokutę. Przypłaciłem to silnym załamaniem, wylądowałem na 3 psychotropach, dopiero po nich zacząłem jako tako funkcjonować. Oprócz kolejnej zdrady mojej żony najbardziej dojechała mnie świadomość moich grzechów i zaniedbań. Własne błędy bolą najbardziej. Ale powoli zaczynam z tego dołka wychodzić, wiem jaki byłem, pracuje nad sobą i wiem, że nie ma sensu zamartwiać się przeszłością. Trzeba wyciągnąć wnioski i być lepszym w przyszłości. Ale do rzeczy. Zawarłem pod koniec grudnia z żoną umowę, na razie mieszka w mieszkaniu mojej siostry (siostra jest za wielką wodą) ale jak skontaktuje się z kochankiem to musi się wyprowadzić. Jeśli chce się nadal z nim kontaktować to zażądałem, aby najpierw złożyła pozew o rozwód, wtedy może robić co chce. Powiedziała że nie będzie się kontaktować i zgadza się na taką umowę. I było w miarę ok., tzn. przyjeżdżałem rano i wieczorem do dzieci, one nawet nie wiedzą, że się wyprowadziłem. W weekendy czas spędzany wspólnie z dziećmi. W miniony weekend pojechaliśmy do moich rodziców w góry, żeby dzieciaki miały frajdę. Żona spała na górze z dziećmi a ja na dole. Słyszałem w nocy z soboty na niedzielę jakieś sms-y, rano sprawdziłem żony tel i okazało sie ze nie zerwała kontaktu jak obiecała tylko romans trwa w najlepsze. Wpadłem w szał. Emocje tłumione przez wiele miesięcy znalazły ujście. Najbardziej zabolało mnie to, że ryzykuje bezpiecznym domem dzieci dla podtrzymywania romansu. Wygarnąłem jej co o niej myślę a przy okazji zostali oświeceni moi rodzice, na szczęście dziadek szybko ewakuował dzieci do ogrodu. Jednym ciosem wyrwałem drzwi z futryny i szybko do samochodu i 150/h do miasta mojej żony, około 60km odległości. Zatrzymała mnie policja i powiedzieli ze mam oddać prawo jazdy bo przekroczyłem dopuszczalna prędkość 3-krotnie. Niewiele myśląc wyciągnąłem 50 zł i dałem policjantowi mówiąc: nie mam więcej, i mnie puścił, pierwszy raz zrobiłem coś takiego, wcześniej grzecznie bym oddał prawko :) Najpierw do teściów, nie chciałem mówić im wszystkiego i nie chciałem mówić, że zdradzała mnie wcześniej, ale teściowa zaczęła mnie dojeżdżać, ze mało pomagałem itp i w końcu nie wytrzymałem i powiedziałem wszystko. Teściowa powiedziała ze sobie wszystko wymyśliłem, ale w głębi ducha chyba coś do niej dotarło. Mówiła, że żona tylko udaje romans aby mi dokuczyć itp. Gdy rzuciłem dowodami i powiedziałem, że zdradzała mnie już wcześniej, teściowa z kpiną w głosie spytała: to może zdradzała cię gdy była w ciąży? Odpowiedziałem, że zostawię to bez komentarza. Do teścia dotarło na pewno, widział, że mówię prawdę, widziałem to po nim. Mówił, że muszę walczyć o rodzinę, bo też mam swoje za uszami itp. Jak się wygadałem to się pożegnałem i pojechałem do centrum miasta. I dzwonię do kochanka. (Numer spisałem z komórki zony i zabrałem jej sim kartę aby nie mogła a go ostrzec) Rozmowa brzmiała mniej więcej tak: k:halo (bardzo cieniutkim, dziewczęcym głosem) r: wiesz kto mówi? k:nie mam przyjemności r: od przyjemności to jest moja zona k: cisza r: jesteś tam? k: cisza r: gdzie jesteś, jak się teraz nie spotkamy to wpadnę do twojej chaty (nie wiem gdzie mieszka, zastosowałem blef) k: ale ja nie chcę r: nie obchodzi mnie co chcesz, masz 5 minut k: ale ja jestem w Bielsku Białej r: ja też, gdzie będziesz, zostało ci 4 i pół minuty k: koło zamku (przerażony) r: za 5 min przed zamkiem i pojechałem nie ogolony od 5 dni w dresie adidasa czarnym od ziemi (od pracy w ogrodzie rodziców) jak mnie zobaczył to umarł Chciałem go w ataku furii wprasować w asfalt, ale gdy go zobaczyłem to mi przeszło. Sięgał mi do łokcia. Podszedłem do niego bardzo blisko, i agresywnym głosem patrząc na niego z góry: i co masz mi ku**a do powiedzenia? cisza wiec mowie: taki elokwentny byłeś w listach miłosnych, gdzie teraz ta elokwencja? nogi mu się trzęsły jak galareta nie mógł mi spojrzeć w twarz choć stąd, powiedziałem , pogadamy na osobności no i takie tam, wyglądał jak mały chomik, dziecko 5 letnie, trzymał telefon i cały czas naciskał przyciski z nerwów wiec mowie: co ty wyprawiasz, ja do ciebie mowie z ty sms-y wysyłasz? powinienem ci dać w mordę masz język, umiesz słowo jedno sklecić tak- cicho odpowiedział wiec mowie: w tym tygodniu wprowadza się do ciebie moja zona z dziećmi on: jak to ja: tak to on, jakie dzieci, ja nie znam twoich dzieci no to poznasz on, ja nie chce dzieci, nie chce być ojcem twoich dzieci ja: wiesz, ze rozniosłeś moja rodzinę w pył? on: tak i co teraz, pytam cisza powiedz coś, co z ciebie za facet? on: no to zrobimy tak ze by wszyscy byli zadowoleni ja: czyli co? zero odpowiedzi więc powiedziałem kilka tekstów, nie pamiętam jakich min o tym czy go podniecają kobiety karmiące piersią bo na pewno zauważył podczas igraszek zachodzący proces laktacji itp mówiłem tego typu rzeczy żeby go dojechać bezlitośnie, cała agresja i złość kumulowana przez miesiące zaczęła wychodzić ze mnie on cisza wtedy prawie mu dałem w zęby bo się nakręciłem ale się opanowałem i powiedziałem: nie chce mi się szmato z tobą gadać módl się, żeby to spotkanie było naszym ostatnim i poszedłem do samochodu a on został na ławce Następnych 4 godzin nie pamiętam, wiem ze jeździłem samochodem i odpalałem jednego papierosa od drugiego aż wypaliłem całą paczkę. Wróciłem do moich rodziców, spakowałem żonę i dzieci do samochodu i zawiozłem do mieszkania a sam pojechałem do swojego. W końcu poczułem się jak facet a nie jak płacząca ciotka klotka. I choć jest mi często bardzo ciężko i mimo wszystko są we mnie też pozytywne uczucia do żony to jestem konsekwentny, dzięki temu odzyskuje szacunek do samego siebie. Żona przestała mnie traktować z pogardliwym uśmiechem na twarzy, chyba zaczyna do niej docierać, że poniesie jakieś tam konsekwencje. Boi się jechać na rozmowę do swojego ojca, powiedziała mi z wielkim wyrzutem, że przeze mnie nie ma już po co jechać do domu swoich rodziców. Nie wiem co teraz myśli o mnie, pewnie jest to mieszanka nienawiści, strachu (boi się tego co zrobię) ale być może moja akcja wyzwoliła w niej również jakieś niewielkie pokłady szacunku do mnie. Trwało pół roku zanim zacząłem coś robić, pół roku dawania szansy, poniżania się itp. Okupiłem to ciężkim załamaniem nerwowym, byłem na 3 psychotropach. Zmarnowane pół roku. Naiwne łudzenie się, że ona coś zrozumie, że zakończy romans. Przecież ona jest inna, jest wyjątkowa. To był zmarnowany czas, nigdy nie czekajcie bezczynnie, potrzebna jest natychmiastowa akcja. Szkoda czasu i Waszego zdrowia. Zakochana kobieta, która ma romans myśli zupełnie inaczej niż Wy, nie możecie jej mierzyć waszą miarą, nic do niej nie dotrze. Teraz moja żona zapewne będzie mnie nienawidzić za to, że zniszczyłem lub próbowałem zniszczyć jej piękną miłość z kochankiem. Ale już wolę chyba nienawiść od całkowitego lekceważenia. Jak pisałem wcześniej, żona łamiąc umowę o braku kontaktu z kochankiem zaryzykowała wyprowadzkę z mieszkania, ociąga się z szukaniem czegoś do wynajęcia, niby szuka ale nie bardzo szuka. Nie mam niestety sumienia jej wywalać. Zaraz wakacje, więc i tak jej nie będzie a we wrześniu wraca moja siostra, więc naturalną konsekwencją będzie wtedy jej wyprowadzka. Teraz chcę powalczyć o opiekę naprzemienną nad dziećmi. Taki mam teraz cel. I choć czasem myślę, że do żony coś dotrze, że coś się w niej zmieni to mam już świadomość, że znając tak wiele szczegółów jej romansu będzie to do mnie wracało i mnie niszczyło. Przygotowuje papiery do rozwodu, niech będzie za porozumieniem stron, dość już babrania się w tym bagnie. Boję się, że mimo rozwodu nadal będzie mnie to wszystko prześladowało, słowa żony że zdecydowała się na dzieci ze mną bo myślała że nikogo lepszego nie spotka a bardzo chciała mieć dzieci, to , że zdradzała mnie będąc w ciąży i inne takie. Mam takie poczucie, że najpiękniejszy okres życia faceta, czyli okres gdy zostaje ojcem, zmienia się z chłopaka w mężczyznę r11; został bardzo zbrukany. Nie byłem nawet warty tego żeby zostać ojcem, to największy błąd mojej żony, tego się od niej dowiedziałem. Coś się ze mną stało, oczy mam smutne, nawet rysy twarzy mi się zmieniły. Nie potrafię się już śmiać ani cieszyć. Czuje się jak przegrany człowiek bez duszy, taki człowiek, którym zawsze myślałem, że się nie stanę.

zdradziłamDrukuj

Zdradziłam/Zdradziłem/Mam romansTo teraz ja. Sama sobie z tym poradzić nie potrafię. Wszystko od początku. Poznałam swojego obecnego partnera półtorej roku temu, kiedy byłam jeszcze mężatką (po rozstaniu z mężem, bez papierka). Nasz znajomość rozwinęła się dość szybko i intensywnie. Od początku nie było różowo, zrywał ze mną kilkakrotnie, bo cały czas przeszkadzała mu moja przeszłość. Pracuje w delegacjach, więc dopoki był w moim miescie wszystko było względnie ok. W sierpniu wyjechal.i choc dzielily nas 2,5 godziny drogi nie mial ochoty przyjezdzac. Na urodziny przyjaciolki poszlam sama, bo wolal isc ze znajomymi z tamtego miasta na piwo i jakas walke. We wrzesniu wrocil na kilka tygodni, bo niedlugo potem rzucil prace z dnia na dzien nawet mnie o tym nie informujac, gdzie rano sie widzielismy, on od razu wyjechal ponad 500 km dalej do swojego rodzinnego miasta. Gdybym wieczorem nie zapytala sie gdzie jest bo cos mi nie pasuje, to dalej bym nie wiedziala. Oczywiscie pierwsza wiedziala jego przyjaciolka, ktora ogolnie zawsze i wszedzie byla wazniejsza. Wyjechal. Bez zadnych deklaracji, obietnic dalszego wspolnego zycia, tylko ze slowami bedzie dobrze. Nie mialam zadnej pewnosci, ze wroci. Piłam. Duzo. Kilka dni po tym poszlam na impreze, poznalam chlopaka, mlodszego od siebie, nic miedzy nami nie zaszlo, ale zaczelismy sie spotykac, spedzilismy nawet razem ktoras noc, tylko rozmawiajac. Dał mi to, czego nie miałam u swojego chłopaka - bloskosc drugiej osoby. Poszedl ze mna jeszcze na jedna impreze, na ktorej zachowal sie strasznie, to bylo w listopadzie, od tamtej pory sie nie widzielismy. W miedzy czasie przyjechal raz w listopadzie mój chlopak. Poza tym ciagle sie klocilismy. Potem poznalam przez internet chlopaka, zakochal sie, nie widzial poza mna swiata, a ja chcialam tylko rozmow spotkan bez zobowiazan. Nigdy nie widzialam z nim jakiejkolwiek przyszlosci. Przespalismy sie dwukrotnie, po czym zrozumialam co robie i w jakie gówno sie wpakowalam. Moj chlopak przyjechal na sylwestra. I nagle jakas nadzieje, ze bedzie dobrze. Po czym w pierwszy weekend stycznia pojechalam do niego i on przejrzal moj tel. Byly tam sms od tego pierwszego chlopaka, nie uwierz mi, ze nic miedzy nami nie zaszlo. Rozstalismy sie. Na poczatku lutego do siebie wrocilismy, oni rozmawiali ze soba przez telefon i kolega potwierdzil, ze nic miedzy nami nie zaszlo. Bylo cudownie az na poczatku marca chlopak nie przeszperal archiwum mojego gg. Wtedy wyszla cala prawda z tym drugim chłopakiem. Wtedy sie zaczelo. Wyzywanie od kurw, szmat, ****. Ze mam spierdal** i takie tam. Ok, zrozumialam. Zle zrobilam, moja wina. Strasznie go kocham i nie chcialam tak tego zostawiac.On w tym czasie powysylal wszystkie moje rozmowy z gg moim znajomym, rodzinie, ludziom z pracy, zebym wyszla na dziwke. Ja tylko po kolei tracilam wszystkich i wszystko. Od tamtej pory schodzimy sie i rozchodzimy. Jestesmy ze soba na odleglosc, bo on pracuje 300km dalej. Ma dostep do mojego tel, fb, maili, wszystkiego. Na wszystko pozwalam, zeby tylko widzial, ze sie staram. Nie szukam usprawiedliwien swoich czynow, które sa zle, chcialam tylko nakreslic cala sytuacje. Wzielam rozwod, poniekad dla niego, bo dla mnie ten papierek byl tylko papierkiem, ktory mu strasznie przeszkadzal, staram sie o uniewaznienie koscielnego, bo to tez mu przeszkadza i mi teraz juz tez. A teraz jest jak jest. Dzisiaj napisalam mu, ze juz nie mam siły. Bo on ciagle mowi o zdradzie, o rownouprawnieniu, ze on mnie zdradzi i bedziemy kwita. Ok, zdrade przezyje, boje sie czegos innego, boje sie, ze niby jest ok, a tu nagle on mnie zostawi, bo mu sie znowu wszystko przypomni. Kocham go, chce z nim spedzic reszte zycia, cholernie zaluje tego co zrobilam. Traktował mnie jak scierke, ale ok zasluzylam na to. Zyje do dnia dzisiejszego z wyrzutami sumienia, chociaz od mojej zdrady minelo 5 msc. Nie mam na tyle sily, zeby powiedziec mu, ze to koniec. A z drugiej strony jestem w stanie zrobic dla niego wszystko. Musialam sie wygadac. Wiem, ze posypia sie same negatywne opinie, ale zasłuzylam.

zdradził ze wspólną koleżankąDrukuj

Zdradzona przez mężaWitam!Nigdy nie pisałam na żadnym forum,weszłam przypadkiem na tę stronę i nie przypuszczałam,że to co mnie spotkało jest w zasadzie tematem oklepanym.Jestem kobietą z 20 letnim stażem małżeńskim.20.06.jest nasza rocznica ślubu a prezentem od męża jest sucha informacja:to trwa od stycznia, nie kocham Cię od dawna,poznałem kobietę która mnie chce takiego jakim jestem...Z tą kobietą pracujemy razem,osiągnęli mistrzostwo w ukrywaniu romansu,widywaliśmy się w pracy,odwiedzaliśmy w domach...Jej dzieci mówiły do mnie ciociu...

co zrobic??Drukuj

Zdradzony przez partnerkę/dziewczynęMam pewnien problem. Moja była dziwczyna poznala faceta w pracy. Zaczela sie z nim spotykac, powiedzila mi o tym sama i mowila ze to tylko po kolezensku.Facet jest od niej starszy o 5 lat. Powiedzialem wtedy pare slow za duzo i sie rostalismy.Nie jestm juz z nia miesiac, ale spotykamy sie normalnie tak jak po staremu. Kiedy pytam czy widzie jakaś szanse abysmy znow byli razem mowi ze nie wiem. A wiem ze spotyka sie z nim wiem tez ze spali ze soba.Te spotkania daja mi nadzieje a kiedy proboje z nia o tym porozmaiac unika tgo tematu albo mowi ze z nim nic nie chce a ze mna to nie wie jak bedzie. Co mam zrobic w tej sytuacj? Oni ze soba pracuja caly czas ise widza facet odwozi ja do domu po pracy spedza z nim tez czas po pracy a pozniej my sie widzimy.Wiec co robic? Bylismy ze soba 2 lata. A z tego co wiem to on sie wkrecil ale on atwierdzi ze z nim nic nie chce.

cnd niewiem co sie dziejeDrukuj

Zdradzona przez mężapisze choc iewiem co mam pisać , jest w domu wraca o ormalnej porze rozmawiamy ze sioba wydaje sie ze jest normalie, malymi kroczkami ale boli mnie i boje sie ze to znowu złudzenia , wiem ze nie bylo zdrady chyba nie bylo powem tak niechce wiedziec co robila gdzie byl chce poprostu zaczac wsz od nowa kocham go i chce byc dla niego zona kochanka pania domu tylko boje sie zrobic kroku do przodu bo boje sie odrzucenia chce zeby wszytko sie ustabilizowalo co mam robic powiedzcie, boje sie zrobic pierwszego kroku bo boje sie odrzcenia ale wszytko pomalutku zaczya sie ukladac mam pustke w glowie ja tak bardzo potrzebuje ciepla poczucia bezpieczestwa jakie to wszytskie jest beznadzieje ojjjjjjjjjj

ile trwa miłość?Drukuj

Zdradzona przez mężaKiedyś, dwadzieścia lat temu, byłam pełną życia dziewczyną. Cieszyłam się każdym dniem. Byłam szczęśliwa, że mam chłopaka którego kocham, że jesteśmy razem. Chcieliśmy razem spędzać czas, ciągnęło nas do siebie. Nie marzyłam o tym, ze będziemy mieć pieniądze, zbudujemy dom. Jak pewnie każdy po prostu chciałam mieć przy sobie tą najbliższą osobę i stworzyć rodzinę, mieć dzieci. Dziś jestem poranioną wielokrotnie kobietą. Myślę, że nie ma miłości takiej o której marzyłam,że wszystko jest na chwilę, ludziom nie chce się dbać o związki, wolą szukać nowych. Im więcej z siebie dajesz, bardziej ci zależy, tym mniej otrzymasz. Tu działa prawo popytu i podaży, jak na rynku. Tą romantyczną, ciepłą, pełną spokoju miłość można znaleźć tylko w fikcyjnym świecie seriali telewizyjnych, gdzie od sprzątania i gotowania są gosposie, kobiety są zawsze zadbane i uśmiechnięte, Poprzednie kobiety mojego męża przychodziły i odchodziły z jego życia. Obecna jest z nim już od ponad trzech lat. Ja się dowiedziałam rok temu a wciąż trwam w tym związku. I sama nie wiem czy kocham tego człowieka czy trzyma mnie przy nim żal że trzeba rozstać się z tymi marzeniami sprzed lat. A może tak się już przystosowałam do rynku, że nie odpuszczam towaru na który jest taki popyt. Ten - już nie mój - facet nie może się zdecydować czy i kogo kocha, z kim być, męczy się niemiłosiernie. On tu ma problem, wie że musi skończyć z takim życiem bo go to wykańcza. Widzi podobne przypadki obok nas, współczuje żonie kolegi, który jest w podobnej sytuacji. Ale nie widzę, żeby myślał z troską o mnie, żeby widział we mnie kogoś. Jestem raczej elementem dorobku do którego w życiu doszedł, składnikiem jego aktywów. Nie jest mu łatwo się ze mną rozstać, bo tyle lat... Podkreśla że tamta o niego dba, że zawsze jest najważniejszy. Tam odpoczywa i ma spokój. Nie musi oglądać mojego niezadowolenia, słuchać sprzeczek między synami, znosić humorków starszego syna, robić cokolwiek w domu. Po prostu jest i to jej wystarczy. Przypomina Wam to coś? Początek miłości... Przeglądałam to forum wielokrotnie. Tyle tu żalu, rozstań, ale też walki o siebie. Nie piszcie żebym się wzięła w garść i po pogoniła. Ja już też zaczynam tę walkę - czas wziąć się z życiem za bary. Pożegnać młodzieńcze mrzonki, powitać nowe - może wcale nie gorsze? A - i specjalne podziękowania dla tych, którzy załączają muzykę...