Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.
Tomek040184
16.11.2023 19:52:34
Czyli schemat okrutny miałeś ze zdradą. Poleciała po bandzie. Według mnie została bo facet tylko chciał poużywać cudzej żony. Jest wielu facetów którzy są singlami i uważają ze żony dobre są w łóżku,
Tomi33
16.11.2023 16:34:03
proste, rozwód z orzeczeniem jego winy i ogłoszenie wszem i wobec co robił... To jego wstyd. Zająć się sobą, zwiedzić trochę świata
hwdziob
12.10.2023 12:13:58
Poczciwy a co Ty byś zrobił na moim miejscu ?
72 lata, 12lat zdrady ,nie przyznał się a kochanka 3 domy dalej
Ja się rozsypałam - mało jem mało śpię i biorę psychotropy a płaczę parę razy dziennie
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proÅ› o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to CiÄ™ zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.RozmawiajÄ…c nie koncentruj siÄ™ na sobie.
33.Nie poddawaj siÄ™.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Mam 35 lat, z moim partnerem jestem 20 lat, młodo zaczęliśmy. Nie jesteśmy po ślubie, bo nie chcieliśmy, ale zawsze traktowałam go jak mojego męża. Mamy dwójkę cudownych dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym. Nasze życie nigdy nie było jakieś bajeczne, romantyczne, kolorowe, ale trwaliśmy razem przez te lata na dobre i złe, były kłótnie, problemy, kryzysy, ale zawsze jakoś z tego wychodziliśmy. Wszystko zaczęło się w tym roku, ja na początku nic nie zauważyłam, baa do głowy by mi nie przyszło. Myślałam, że mój mąż ma kryzys wieku średniego, na samym początku jeszcze się śmiałam, żeby czasem książkowo go nie przeszedł, bo to oznacza kochankę... Chciałam mu pomoc, dałam przestrzeń, on często chodził na siłownię, saunę, rower... wolał wychodzić z domu sam niż z nami. Ale widziałam, że ma jakąś depresję, kryzys, był niezadowolony ze swojego życia, z pracy, że nic wielkiego w życiu nie osiągnął, często o to obwiniał mnie, że go ograniczałam i podcinałam skrzydła... a nie do końca tak było, ja zawsze chciałam dla niego najlepiej. Był/jest miłością mojego życia, zawsze go podziwiałam, wiedziałam jaki jest mądry i wierzyłam w niego. Przez te 20 naszych wspólnych lat to ja bym mogła książkę napisać, ale do rzeczy. Tak więc oddaliliśmy się od siebie. Ja zajęta pracą, domem, dziećmi... nie zauważyłam nawet tego jak bardzo oddaliliśmy się... Gdy on chciał sexu... ja często nie miałam ochoty, sex był, ale nie często. Nie myślcie, że jestem jakąś brzydką zapuszczoną kobietą. Mój mąż nigdy nie narzekał na mój wygląd fizyczny. Gdy ja inicjowałam sex to zawsze byłam odpowiednio ubrana, przygotowana. Zawsze mówił, że jego kumple to na bank nie mają tak dobrze jak on ze mną. Więc wydawało mi się, że takie nie za częste stosunki mu pasują. Jednak nie byłam spontaniczna, tak nagle bez przygotowania nie chciałam... to go pewnie flustrowało... Ale mimo wszystko jakoś żyliśmy, mieszkaliśmy razem, wychowywaliśmy dzieci. Byliśmy na wakacjach najpierw w Polsce odpocząć na tydzień (tam też był nieobecny, często siedział sam z papierosem i telefonem w ręce). Później w sierpniu polecieliśmy na wakacje za granice. Znów to samo, niby fajnie, niby razem, ale osobno, ja dalej wierzyłam w jakiś jego kryzys wieku, depresje, wypalenie zawodowe, nie podejrzewałam kompletnie nic. Po paru dniach na wakacjach zobaczyłam przez przypadek jak pisał do swojej koleżanki z pracy, nie do końca koleżeńskie rzeczy.... oczywiście zrobiłam awanturę, on się wściekł... był zły. Oczywiście do niczego się nie przyznał, oskarżył mnie tylko o wścibianie nosa. Ja się załamałam, ale potem przekonał mnie tylko, że nie wie co to było i czemu, ale że to tylko jakiś taki głupi flirt... niby uwierzyłam, gdy wracaliśmy samolotem dostrzegłam, że znów do niej pisał.... znów był na mnie wściekły. Ja nie wiedziałam już co myśleć. Zrobiło się między nami źle. Oczywiście przekonał mnie, że to był tylko głupi flirt. Chyba znów uwierzyłam. Po powrocie z wakacji, pojechał na jakieś spotkanie towarzysko służbowe z ludźmi z pracy. Nie do końca mi się to podobało, ale cóż. Zaczęłam się mu torchę baczniej przyglądać i analizować jego zachowanie. W połowie września, miał jechać nad morze na jakąś delegację służbową. Znalazłam w jego portfelu bilet dla 2 osób w przedziale nocnym 2 osobowym.... oczywiście zrobiłam afere, nie wierzyłam już w nic. Mój świat legnął w gruzach.... Nie wiedziałam, czy odejść czy zostać. Nie wiedziałam co zrobić, on oczywiście mówił, że to nic nie znaczy, że to miało być dla wygody, że jego z nią nic nie łączy itp. itd. On zawsze był dobry w przekonywaniu mnie. Generalnie nadawałby się na polityka, ma chłopak gadane. Parę dni się męczyliśmy... W końcu niby zwrócił ten bilet, pokazał mi dowód, ale powiedział, że i tak musi jechać. Tak więc pojechali tam, ale niby nie razem... Co działo się na miejscu nie wiem. Potem nastał dla mnie ciężki czas, moje życie stało się szare i ponure, nie wierzyłam mu, on się oddalił, sam nie wiedział czy chce ze mną być czy nie. Powiedział, że ma emocjonalną pustkę i nie wie czy chce ze mną być. Ja od września schudłam już 6kg. Jestem chuda, ale nie wyglądam źle. Tak przynajmniej mówił mój mąż, zaczęłam o siebie dbać, pokupowałam sobie ładne komplety bielizny, chodziłam na siłownie, codziennie się goliłam i codziennie byłam chętna na sex.... Z nim różnie, raz chciał, raz nie chciał, raz mówił, że mam się wyprowadzić, raz mówił, że on się wyprowadzi. Potem mówił, że potrzebuje czasu, że wywieram na nim zbyt dużą presję. Generalnie psuło się jeszcze bardziej, w pewnym momencie nawet przestał mu stawać podczas sexu i nie mogliśmy.... Wtedy mówił znów o presji.... W jego torbie znalazłam tebletki na potencję, ale nie brał ich w dni gdy był ze mna.... Często jeździł z pracy na jednodniowy wejazdy służbowe, wracał jakiś dziwny, nieobecny, znalazłam wiele poszlak, które wskazują na to, że on mnie z nią zdradza, że ma kochankę, ja to wiem. Ale ilekroć się kłucimy on zaprzecza i robi ze mnie wariatkę, mówi, że się zafiksowałam w tym temacie. Twierdzi, że nie zakochał się w nikim innym i z nikim innym nie uprawia sexu. Mówi, że to między nami się nie układa, że to przeze mnie. Że widzi, że pod względem sexu się zmieniłam, ale to nie o to mu chodzi. Nie tędy droga. Chodzi mu o moje podejście do życia, o to, że nie mam celu w życiu, że nie umiem sama o siebie zadbać, nie jestem samowystarczalna. Owszem nie jestem tak ambitną osobą, jak on by chciał, uważam, że mam cudowne dzieci, dom, męża i to mi wystarczało. Jedynie mam teraz problem ze swoją działalnością, tu faktycznie sobie nie radze i nie wiem co dalej, czy probować to ratować czy szukać pracy. Nie wiem co robić. Mieszkanie jest jego, ja nie mam nic. Mogę wyprowadzić się z dziećmi do rodziców, ale nie wie m czy chce im fundować takie życie. Jadę na tabletkach uspokajających, póki co ziołowych, ale one nic nie dają, jutro mam wizytę u lekarza może dostanę coś mocniejszego. Moje życie ostatnio to sinusoida jednego dnia jest ok, drugiego koszmar, wiem, że on mnie z nią zdradza... ale wiem to z nielegalnych źródeł, przecież nie powiem, że sprawdzałam jego telefon, a bardo skrzętnie go sprząta, pilnuje, w zasadzie nigdzie bez niego nie idzie.... Nawet wczoraj rozmawialiśmy, powiedziałam mu o moich żalach, uczuciach, on dalej mówił mi prosto w twarz, że mnie nie zdradza.... Jego oczy, jego twarz, jest taki obcy, niedostępny, z jednej strony wiem, że on chce mnie zatrzymać przy sobie, ale z drugiej wiem, że nie zakończył i nie zakończy tego co go łączy z nią. On mówi, że potrzebuje czasu, że chce się wyprowadzić, na jakiś czas. Ale moim zdaniem w ten sposób będzie mieć tylko więcej czasu dla niej, a nie czasu na samotne przemyślenia o tym czego on chce. Ja bardzo bym chciała, żeby to zakończył, żeby wybrał. Jestem skłonna wybaczyć, dla nas, dla rodziny, dla dzieci. Mówiłam mu to, pisałam wiele razu, wczoraj usłyszałam, że on nie chce być niewolnikiem moich uczuć. Nie wiem na czym stoję , nie wiem co robić, nie mam głowy do tego by ratować swój biznes, chciałam to zrobić z nim, ale on już chyba nie chce. Ja naprawdę zrozumiałam, że jeszcze parę miesięcy temu byłam nieciekawą partnerką, też bym się sobą znudziła, ale naprawdę poprawiłam się, a żeby zmienić się na jeszcze lepsze. Ogarnąć biznes to potrzebuję wiedzieć, że mam z kim to dzielić. Jak jedna sfera życia nie gra to wszystko się sypie. Moja podstawowa sfera jest w rozsypce, sfera miłości, bliskości, bezpieczeństwa to jak mam naprawiać swoją pracę, gdy głowa nie jest w stanie myśleć o niczym innym.Teraz np. zamiast pracować to piszę to.... Przeczytałam już wiele mądrych artykułów o zdradzie, wybaczeniu, życiu po zdradzie, walki o siebie itp. itd. Przeanalizowałam wszystkie za i przeciw. Jednego dnia go nienawidze, nie widze w nim mojego męża, innego jednak kocham, dostrzegam osobę, którą kocham... Moje serce jest rozdarte. Ale ja nie mogę kochać za dwóch.... A on chyba nie jest faktycznie zainteresowany już moją miłością.... i tak sobie trwamy w próżni.... nie wiedząc co przyniesie jutro... Nie wiem czy spakuje walizki swoje i dzieci i pojade do rodziców, co im powiem? Nie wiem czy zostanę i będę się męczyć, milczeć, znosić to? Nawet jak ja się staram, to zawsze moja glupia natura wygra i palnę głupotę, której potem żałuję i się kłucimy....
Nie mam też żadnych dowodów na jego zdradę, a on się wypiera. Nie chcę popełnić pochopnej decyzji. Ale już wiele razy sobie to mówiłam, a potem z czymś wypalam. Przeczytałam, też na jakimś forum, żeby włąśnie przeczekać, nie stwarzać, uśpić czujność, być wspaniała itp. itd... i sprawdzić czy dalej, a może wtedy w końcu zrozumie, że wszystko co dobre ma w zasięgu ręki, w domu, ma rodzinę, żonę, dzieci.... Ja nie mogę za cholerę pojąć jak on mógł mi to zrobić, pójść taka drogą, ok nawet jeśli zrobił, to czemu nie zrozumiał, że to błąd, że załuje, że nie chce. Boję się, że on się zakochał. Choć uwierzcie, ja jestem bardzo krytyczna co do swojego wyglądu, ale ona przy mnie wygląda jak gówno ( Co jest jeszcze bardziej upokarzające... i niepojęte dla mnie.). Jej mąż też. Więc mój przystojny mąż w depresji i kryzysie wieku średniego był dla niej jak gwiazdka z nieba. A on czuł się spełniony, zaopiekowany i doceniony, wszystko czego nie mógł dostać domu, miał tam. Tak więc nie jest to już tylko zdrada fizyczna ale i emocjonalna. Ja naprawdę mam dość. Wiem, że sama zaprzeczam sobie, ale mam taki rozgardiasz w głowie, że nie myślę racjonanie. Ostatnio nawet dostałam jakichś takich ataków paniki, tak się trzęsę jak odkryje coś nowego i nie mogę nad tym zapanować. Boje, się, że wykończe się psychicznie i fizycznie. Ale muszę być silna dla dzieci.... Nie wiem czy ktoś to przeczyta, pewnie powiecie mi to co wszędzie piszą, rzuć go nie jest ciebie wart, zainwestuj w siebie bla bla bla... tego już się naczytałam, jednak moja sytuacja jest bardziej skomplikowana, ja tak naprawdę go kocham, może to jakaś chora miłość, może powinnam się z niej leczyć nie wiem, ale naprawdę ciężko mi jest wyobrazić sobie życie bez niego, dzieci go kochają, nie mogłabym go nie widywać, odciąć się, to jest straszne. Nie wiem co przyniesie jutro... A niedługo grudzień.... u nas grudzień to same święta... urodziny.... typowo rodzinny czas.... najchętniej bym go przespała.... Jeżeli ktokolwiek zechce mi odpowiedzieć to nie kopcie leżącego, nie hejtujcie, poradzcie... podpowiedzcie... Przepraszam, że tak się rozpisałam, pewnie to nudne. Ale może chociaż jakoś mnie to wewnętrznie oczyści... bo nie mam o tym komu opowiedzieć...
Kilka razy wyczytałem o tym, że bardzo go kochasz; zrobiłaś tez wrzutkę o tym, że być może to jakaś chora miłość;
A napisz czym dla Ciebie zatem jest miłość? Bo w moim mniemaniu interpretujesz ją niewłaściwie; miłość to nie własność;
Chcesz dobrych rad? Świetnie, rozgość się na portalu i poczytaj inne historie wraz z komentarzami to zauważysz, że wszystkie są podobne do siebie a Twoja nie jest tak skomplikowana i inna niż wszystkie jak Ci się wydaje; oczekujesz cudownego zaklęcia co zrobić aby było jak dawniej, ale Cię zmartwię - nie tylko takiego zaklęcia nie ma, ale też już nigdy nie będzie jak dawniej; pora oswajać się z tą myślą; siłą nikogo nie zmusisz do miłości; "jeśli go kochasz puść go wolno, jeśli wróci to jest twoje, jeśli nie, tzn, że nigdy Twoje nie było"
Czego się tak naprawdę boisz? Potrafisz powiedzieć, że kochasz siebie? Potrafisz być szczęśliwa sama ze sobą?
Dziękuję za wiadomość. Tak kocham go. Kocham od 20 lat i może to jest chore... że za długo, że nikt normalny tak nie ma... A ja mam 20 lat jestem mu wierna, oddana, zawsze byłam przy nim czy w zdrowiu czy chorobie, uwielbiam jego uśmiech, choć teraz nie widzę go za często, uwielbiam jego dotyk, zapach, poczucie humoru, to jak potrafił mnie rozśmieszyć, to jakim jest cudownym ojcem. Wiem, masz racje, miłość to nie własność, nie mogę go zmusić do miłości. Tylko dlaczego on trzyma mnie w zawieszeniu, sam jest niezdecydowany, nie potrafi podjąć radykalnej decyzji albo ona albo ja. A tu nicość, zawieszenie w czasoprzestrzeni.... Ja widzę, że jest rozdarty.... Boję się odejść, boję się puścić go wolno, wtedy będzie wolny i już nic nie będzie zaprzątało mu głowy, pójdzie do niej... Boję się być sama, boję się, że nie dam rady utrzymać siebie i dzieci, że nie będziemy mieć gdzie miieszkać....Boję się, że psychicznie tego nie udźwignę, boję się reakcji dzieci, rodziny.... Napisałeś: "jeśli go kochasz puść go wolno, jeśli wróci to jest Twoje, jeśli nie tzn że nigdy Twoje nie było", a ja robiłam dokładnie na odwrót, on mówił, że potrzebuje czasu, a ja go osaczałam coraz mocniej. Ale jeśli odejdę to już nigdy nie wrócę, tak mu też powiedziałam kiedyś, jak raz podejmie się taką decyzje to już nie można zawrócić. Czy potrafię powiedzieć, że kocham siebie? Nie, nie kocham siebie, nienawidzę się za to jaka jestem, gdy patrzę w lustro to nie widzę tam siebie. Nie potrafię być szczęśliwa sama ze sobą. Desperacko szukam ratunku... Tak wiem, historii takich jak moja jest dużo... ale jak się jest główną bohaterką takiej historii to ta nasza jest najbardziej skomplikowana i trudna przynajmniej dla nas... łatwo się czyta cudze historie, gorzej gdy pisze się o sobie....
Tak jak napisał Poczciwy, nie zmusisz go do miłości.Powiem więcej, swoim tańcem "wybierz mnie" tylko pogarszasz swoją sytuację(i to w dwie strony) Zabierasz sobie poczucie godności a dla niego Ty i tak teraz nic nie znaczysz.On traktuje Cię za coś oczywistego, stary mebel który dziś mam w salonie ,jutro wywale na śmietnik a za tydzień przyniosę z powrotem.
Przestałaś być dla niego wyzwaniem i osobą o którą trzeba się troszczyć.Z tej mąki chleba teraz nie będzie.Skup się teraz na sobie.Dbaj o siebie,jeśli nie masz pracy to ja znajdź,wyjdz z domu,zapisz się na jakiś kurs,pójdź na siłownię...
Autorko nie wiem czy wiesz ale jesteś teraz singielką.Wiec masz prawo poznawać innych mężczyzn.No ale na to przyjdzie jeszcze czas.
To po kolei;
Popełniasz wszystkie możliwe błędy jakie można; próbujesz go osaczać, nie dajesz mu przestrzeni, oplatasz go jak bluszcz i masz nadzieję, że postępujesz słusznie i on nagle zauważy co traci; a działa to zupełnie odwrotnie; powinnaś robić coś zupełnie przeciwnego; zając się sobą; pokazać mu, że potrafisz żyć bez niego, nie uwieszać się na nim i przede wszystkim nie dawać do zrozumienia, że bez niego nie istniejesz i sobie nie poradzisz; że siebie uzależniasz od niego; dlaczego zatem dziwisz się, że on nie chce podjąć jednoznacznej decyzji? Przecież taki układ jest idealny; kochanka i ekscytacja poza domem a w domu opiekunka, sprzątaczka, kucharka; wie, że jesteś za słaba żeby podjąć radykalne kroki i może robić co chce; zawsze wiernie na niego będziesz czekać bo taki przekaz dajesz swoją postawą;
Dużo pracy przed Tobą; przede wszystkim skup się w pierwszej kolejności na sobie a nie na nim bo masz ogromne deficyty własne; nie potrafisz być szczęśliwa sama za sobą więc jak chcesz być szczęśliwa z kimś? uzależniasz własne szczęście od czynników zewnętrznych a to nie jest zdrowe; to nie jest zdrowa miłość, to uzależnienie;z prawdziwą miłością nie ma nic wspólnego; szukasz ratunku siebie w odbiciu innych; to przepisz na katastrofę; zajmij się pracą nad sobą, nad własnym poczuciem wartości, nad pozytywną energią kobiecą wtedy będziesz przyciągać męża bez dodatkowych w tym wypadku głupich działań, które Cię tylko pogrążają;
Jak wyglądała Twoja sytuacja w domu rodzinnym?
Dodam jeszcze do tego co napisałaś w drugim poście.Ona(kochanka) ma męża tak ?Pytasz się dlaczego Twój facet trzyma Cię w zawieszeniu?To bardzo proste.Czy lepiej mieć dwa samochody czy tylko jeden?Inna sprawa,że kochanka może się jeszcze nie określiła i z jego perspektywy woli mieć plan B.Tak,to bardzo przykre ale jestes jego planem B.Pozwolisz się tak traktować ?Z tego co napisałaś jesteś atrakcyjną i wierną 35 łatką skupioną na ognisku domowym.
Nie wiem czy wiesz ,ale wielu mężczyzn czeka na Ciebie.Powodzenia.
P.s Ty nie kochasz męża,kochasz tylko jego fałszywy obraz.To nie on.Obudz się!
Dziękuję za odpowiedzi.... siedzę w pracy i ryczę... wiem, że macie racje, to wszystko w teorii jest takie proste... Ale po kolei.... Dokładnie tak się czuję, nawet mu to kiedyś ostatnio powiedziałam, że jestem jak ten stary mebel, odłożony na bok, którego nikt nie używa, ale szkoda wyrzucić. Chciałabym skupić się na sobie, próbowałam, jak było jeszcze ciepło chodziłam biegać, ale jak już schudłam to przestałam, pokupowałam sobie jakieś mądre książki, uwierz w siebie, odkryj swoje wewnętrzne ja itp itd, ale to trzeba mieć nastrój na czytanie, gdy jeszcze było między nami trochę lepiej, to kupiłam nawet jakieś zabawki erotyczne, wibrator itp, czytałam książkę "Joga pussy", kupiłam kulki gejszy by ćwiczyć mięśnie kegla i by być lepsza w tych sprawach... ale to z biegiem czasu i tak było na nic... Ja mam pracę, prowadzę swój sklep stacjonarny, ale niestety ostatnio w ogóle mi nie idzie i chciałam się przebranżowić, coś zmienić, sprawdzić czy siępowiedzie, taka ostatnia próba, a jak nie to zakończyć i poszukać innej pracy, Ale liczyłam, że on pomoże mi w tym przedsięwzięciu. To on zawsze był przy mnie i mi pomagał w takich tematach, bez niego nie miałabym tego sklepu. A teraz nie mam nawet środków by to sama ciągnąć... Tak wiem, macie racje książkowo wszystko pie.....le. Ale zawsze dostrzegam to już po fakcie, nawet jak obiecuje sobie, że sie nie odezwę, że nic nie powiem nie zrobie, to mija natura wygrywa i i tak jest źle. Moja sytuacja w domu rodzinnym - mama i tata, razem ze sobą aż do dziś dnia, nigdy się nie kłucili, tata bardzo ugodowy człowiek, do niczego sie nigdy nie wtrącał. Zawsze mogłam na nich liczyć, ale nie mogę im powiedzieć o tym co teraz przeżywam, nie umiem. Nie chcę wyprowadzać się do nich z dziećmi, mieszkają w innym mieście. Dzieci mają tu swoje przedszkole i szkołę... nie mogę zniszczyć im tego... Tak, jego kochanka ma męża i dziecko. Mieszka w innym mieście, 2 godziny drogi, mój mąż jest tam służbowo przynajmniej raz w tygodniu, ma taką pracę, że musi tam jeździć, bo tam jest centrala jego firmy, na codzień jest w innym mieście. Nie chce być planem B, całe życie byłam romantyczką, pragnęłam wielkiej miłości, księcia na białym koniu, ale było jak było i też byłam szczęśliwa. Jeżeli chodzi o mój wygląd to ja nie umiem ocenić się sama, mój mąż cały czas powtarza, że nie o wygląd chodzi i nie o sex, bo tu nie ma żadnych zastrzeżeń (tylko ciekawe czemu woli ten sex uprawiać z małą, grubą, niską babą...) a nie ze mna... Mam 175cm wzrostu, aktualnie ważę 56kg, mąż twierdzi, że jestem zgrabna, sexowna i mogłabym mieć każdego faceta. Ostatnio taki tekst usłyszałam, jak powiedziałam, że nie chce każdego tylko jednego to wiecie... nie było odpowiedzi.... Ja aktualnie nie czuje się ani ładna, ani wystarczająco silna by podjąć jakieś racjonalne kroki. Co radzicie mi dziś.... wiem, że on się umawia z nią na jutro na spotkanie.... myślałam już o detektywie, ale mnie nie stać.... odbiorę po pracy dzieci, wrócę do domu... on pewnie nie będzie sie do mnie odzywać po wczorajszych jazdach.... pewnie pójdzie na siłownie.... a ja co mam zrobić, zająć się czymś swoim, nie wchodzić mu w paradę. Dodam, że aktualnie nie chce sie wyprowadzić, dzieci nie są na to gotowe.... ja też nie....
gdy jeszcze było między nami trochę lepiej, to kupiłam nawet jakieś zabawki erotyczne, wibrator itp, czytałam książkę "Joga pussy", kupiłam kulki gejszy by ćwiczyć mięśnie kegla i by być lepsza w tych sprawach... ale to z biegiem czasu i tak było na nic.
Sęk w tym, że Ty nie zrobiłaś tego dla siebie a dla niego; to jest to o czym cały czas piszemy;
Zobacz, mąż Ci mówi wprost o co mu chodzi a Ty to usilnie negujesz i próbujesz sama przed sobą się usprawiedliwić, że przecież ona jest gruba niska itd, klasyczne wyparcie;
Facet powiedział Ci w czym rzecz, my też sporo napisaliśmy, powinnaś wiedzieć do robić jeśli chcesz jeszcze mieć odrobinę nadziei na uratowanie tego niezdrowego układu; bez gruntowanych zmian tak czy inaczej to prędzej czy później pier..lnie;
Skąd u Ciebie tak niska wiara w siebie? Dlaczego pozwoliłaś uzależnić wszystko od drugiej osoby? Partner/partnerka powinni być tylko uzupełnieniem naszego szczęścia, które mamy w sobie, dodawać jakąś wartość do naszego życia a nie zasypywać nasze braki; widzisz te fundamentalną różnicę?
Poczytaj historie i artykuły na portalu a jest ich wiele wówczas zaczniesz powoli otwierać oczy; jednak powinnaś mieć też świadomość, że zmiana przekonań to nie jest czarodziejska różdżka a raczej ciężka praca na miesiące a nawet lata;
Tak, gdy to czytam to wiem, że masz racje, a ja ślepo brnę w to, że lepiej będzie po mojemu, że lepiej będzie jak go będę mieć przy sobie, że wtedy nie bedzie mógł być z nią, że lepiej jak będę blisko by go pilnować... by być gdy np zapragnie bliskości... no... powinna być bohaterką jakiegoś poradnika - Jak stracić faceta i zniechęcić go do siebie na zawsze... Ale moje durne serce podpowiadało inaczej.... znacie to... Miłością zło przezwycieżaj.... i ja chciałam za wszelką cenę..... a tu co? Obojętnością odzyskaj faceta? Naprawdę mężczyżni tak działają? muszą cały czas zdobywać? Jak już się ma ciepło rodzinne to jest nuda, rutyna, to trzeba szukać wrażeń gdzie indziej, ja jestem tylko prostą kobietą, ja tego nie pojmuję. Moja niska wiara w siebie... hmmm.... zawsze czułam się gorsza.... mam delikatną wadę wymowy, niby takie nic, dla niektórych słodkie, niezauważalne, ale ja od dziecka byłam przez to wyśmiewana... stąd pewnie poniekąd brak pewności siebie w kontaktach z innymi, wycofanie.... zawsze byłam z boku, cicha, raczej słuchacz niż mówca... a mój mąż totalne przeciwieństwo mnie, mądry, obyty, wygadany, zawsze mi to imponowało i myślałam, że to jest dobre, że się różnimy.... Tak masz racje, zatraciłam siebie, ale jakoś nie czułam swoich potrzeb, byłam w domu, z dziećmi, prałam, sprzątałam, on wychodził z kolegami, na siłownie, mi też często o tym mówił, że mam gdzieś wyjść, pójść na siłownie, mówił o tym, ale ja zawsze miałam jakąś wymówkę, że mi sie nie chce, że nie mam kiedy, że dzieci, że to że tamto, nie mam też żadnych bliższych koleżanek, jakoś sie kontakt pourywał, a ja nie próbowałam tego naprawiać i tak sobie jestem sama ze sobą i z mężem, który ma mnie serdecznie dość....
Dziękuję za filmik, odsłucham na spokojnie w domu
Próbowałam poinformować męża kochanki, znalazłam go na facebooku, jednak moje wiadomości chyba do niego nie doszły, albo mi nie uwierzył, innego kontaktu do niego nie znalazłam....
Naprawdę mężczyżni tak działają? muszą cały czas zdobywać? Jak już się ma ciepło rodzinne to jest nuda, rutyna, to trzeba szukać wrażeń gdzie indziej, ja jestem tylko prostą kobietą, ja tego nie pojmuję.
To nie domena tylko mężczyzn a po prostu ludzi, taka natura;
1.Jeśli ma widocznych znajomych na FB to napisz do kogoś o tym samym nazwisku(rodzina) z prośbą o numer telefonu.Czasami musisz dodać kogoś do znajomych,żeby widzieć Twoja wiadomości Gdyby odczytał Twoje wisdomości to Ty już byś to wiedziała (potencjalny atak Twojego męża na Ciebie)
2.Jeśli miłością walczysz ze złem to idź lepiej do zakonu Potrzeba tam męczenników...
3."Obojętnością odzyskaj faceta? Naprawdę mężczyżni tak działają? muszą cały czas zdobywać?" I tak i nie.Pokazując obejetność dajesz mu sygnał a) że potrafisz żyć bez niego ,jesteś niezależna, b )ktoś pojawił się w Twoim życiu.Faceci nie lubią jak obcy samiec wkracza na ich teren.Nawet jeśli mają kochankę.
4.Apropo pracy ,pilnuj tego ,czasami jest lepiej iść na etat za kilka tysięcy niż popadać w długi itp.Czysta karta będzie istotna w nowym związku .
To ja jestem chyba jakimś dinozaurem, że przez 20 lat nawet nie pomyślałam o zdradzie... i nigdy bym tego nie zrobiła.
Nie ma innych znajomych o tym nazwisku, próbowałam dodać do znajomych, wyskoczyło tylko, że go obserwuje... wiadomości pewnie trafiły do spamu, a nie wiem czy w ogóle korzysta z fb, ostatnie posty sprzed 10 lat... także nie wiem czy uda mi się go poinformować.
Wczoraj gdy zadzwoniłam do niego zapytać gdzie jest (bo zawsze razem odbieraliśmy dzieci) powiedział, że ma mnie to nie interesować i mam się do niego nie odzywać. Wróciłam do domu nie wiedziałam co robić czy się pakować czy zostawać, gdzie iść. Ale w końcu zadecydowałam zostać, co miałam powiedzieć dzieciom. Wrócił nie odzywaliśmy się. Potem poszedł na siłownię, wrócił późno, nie odzywaliśmy się. Rano też chciałam być obojętna, zająć się sobą. Ale to on w końcu nie wytrzymał i sprowokował kłótnię, nawet nie wiem o co. Mam wrażenie, że robi tak zawsze przed spotkaniem z nią.... pokłóci się ze mną, utwierdzi się w przekonaniu, że jestem ta zła i jedzie do niej.... wymieniliśmy bardzo nieprzyjemne słowa, ja też nie pozostałam mu dłużna... a miałam nad sobą panować. Poiedział, że mam się wyprowadzić, potem, że to on się wyprowadzi, że ja mam z dziećmi zostać. Później znowu, że będziemy się wymieniać, tak żeby się nie spotykać, on z nimi o pracy, ja na noc, ale żeby dzieci zostały w domu, żeby to się na nich nie odbiło.... Były krzyki i wyzwiska.... nie stanęło na niczym konkretnym...
Co do pracy, to bardzo chcę spróbować jeszcze wdrożyć mój plan w życie, szkoda tylko, że będę musiała zrobić to sama... mam nadzieję, że znajdę na to siłę... Nie no spokojnie długów żadnych nie mam i mieć nie będę, jakieś resztki rozumu mi tam jeszcze zostały. A jak to nie wypali definitywnie, to chociaż sobie nie zarzucę, że nie próbowałam i wtedy poszukam pracy na etat. Haha jakim nowym związku? W życiu, najmniejszej opcji takiej nie widzę.... Jeżeli zakończy mi się ten związek to zostanę poprostu samotną matką, żadnych innych mężczyzn!
Saddest-nie zakonczy się ,ten związek się już zakończył Im szybciej to zrozumiesz tym lepiej.Jeśli jest 1% szans na pojednanie to nie w takiej "rozgrywce".Nie powinnaś z nim mieszkać ...To Cię wykończy.Dzieci też nie powinny tego słyszeć.
Wiem wszyscy macie racje... To wszystko jest takie oczywiste, książkowe.... tylko ja nie potrafię się z tym pogodzić.... spadłam do takiego emocjonalnego dołka i nie umiem się z niego odkopać, zakopuję się jeszcze bardziej.... Wczoraj wiem, że on był z nią, wrócił dopiero o 21 do domu, nie odzywając się, a miał być wcześniej, dzieci na niego czekały.... Wczoraj też byłam u lekarza, dostałam tabletki.... może to mi jakoś pomoże. Jeżeli jest ktoś na tym forum kto ma czas i chęci pogadać ze mną na priv to proszę o kontakt. Bardzo potrzebuję wsparcia, a niestety nie mam z kim o tym pogadać... Pozdrawiam Was wszystkich i dziękuję tym, którzy udzielili mi rad
On Ci mówi jasno i wyraźnie, że nie chce z tobą być. On jest na haju. On Cię nie kocha, nie szanuje, jesteś przeszkodą dla niego. Im bardziej walczysz, tym bardziej pchasz go do niej.
Tam jest zaangażowanie emocjonalne, nie da się tak łatwo naprawić.
Jeśli chcesz pogadać, to zapraszam na priv. Przeżyłam podobną historię i jak czytam opis Twojego stanu emocjonalnego, to jakbym o sobie czytała.
Zgadzam się ze wszystkim, co wyżej zostało napisane. Od siebie dodam, że metoda 34 kroków to złoto. Ciężko zastosować, ale nic lepszego zrobić nie można. Dzięki nim, od dwóch lat żyję swoim najlepszym życiem.
Wczoraj wiem, że on był z nią, wrócił dopiero o 21 do domu, nie odzywając się, a miał być wcześniej, dzieci na niego czekały.
On wyraznie chce zebys to Ty podjela decyzje o odejsciu pewnie zwalajac pozniej wine na Ciebie o rozpadzie zwiazku.
Nie ma jaj zeby samemu podjac decyzje o koncu malzenstwa to za pomoca ponizania chce to wymoc na Tobie.
Daj mu tym razem to czego chce bo nie warto byc dalej ponizana i opluwana. Nie daj sie ponizac przez taka pizde jak Twoj maz , bo to pizda i bydle taka jest prawda.
Więc wydawało mi się, że takie nie za częste stosunki mu pasują. Jednak nie byłam spontaniczna, tak nagle bez przygotowania nie chciałam... to go pewnie flustrowało...
Cytat
codziennie byłam chętna na sex....
Nie wyzłośliwiam się ale rozumiem że głowa nagle przestała boleć?
Witajcie, nadal w tym tkwię... Próbuję jakoś pogodzić się z myślą, że nic już (prócz dzieci oczywiście) nas nie łączy, cholernie to boli, ale jakoś próbuję... Jesteśmy jak dwoje obcych ludzi, którzy ze sobą mieszkają, tacy współlokatorzy... Od czwartku się nie kłócimy.... gdy jesteśmy sami nie rozmawiamy, a przy dzieciach zachowujemy się normalnie.... w weekend byliśmy razem, na bawialni, na basenie, miło spędzaliśmy czas z dziećmi.... Wiem co powiecie katuje się... powinnam odejść... jednak to nie takie proste... narazie zbieram w sobie siły, przygotowuję się na to... Gdybym była sama, nie miała dzieci.... byłoby łatwiej.... a w tej sytuacji.... dzieci mają tu szkołe... przedszkole, gdy wyprowadzę się do rodziców będzie ciężko... oni mieszkają w innym mieście... na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie tego ogarnąć logistycznie.... W całej tej sytuacji dzieci nie mogą ucierpieć...
Co do ostatniej uwagi na temat sexu... tak kiedyś robiliśmy to rzadko, tak jak pisałam, po tym jak się zepsuło, po rozmowach, wzajemnych żalach itp itd... zmieniłam się... tak można powiedzieć głowa przestała boleć, zapaliła się lampka kontrolna... że szuka poza domem tego czego nie ma w domu.... chciałam być lepsza... zawsze gotowa.... tak żeby wiedział, że nie musi szukać atrakcji poza domem.... Od pół roku biorę tabletki antykoncepcyjne, po nich libido mi się zwiększyło, wcześniej było słabo. A tak włączył mi się jakiś sygnał alarmowy, zaczęłam zwracać bardziej uwagę na mojego męża, chciałam sexu... Naprawde głowa przestała boleć Tak jak pisałam wcześniej doszły książki edukacyjne, gadźety erotyczne.... No i oczywiście i tak źle zrobiłam, owszem zauważył, że się zmieniłam. Ale poszło w drugą stronę, z jednej skrajoności w drugą i on mnie już nie chciał... Nie chce... Dla mnie to wszystko jest zbyt skomplikowane, nie opisuję Wam tu wszystkich szczegółów, ale naprawdę jest mi cholernie ciężko się pozbierać i dokonać jakiejś sensownej decyzji.... Dzięki za komentarze... Pozdrawiam
bardzo przykra jest twoja historia ciężko to zrozumieć że dwoje ludzi się kochają ,mają dzieci ,a później coś się zaczyna psuć to zamiast od razu starać sie naprawiać to wymieniają na lepszy model,albo szukają wrażeń gdzie indziej , ciężko się z tym pogodzić
Dziękuję za komentarze....
A no widzisz, a u mnie wszystko tak się poskładało, że byłam rozchwiana hormonalnie, a po tabletkach i zmianie nastawienia mi się poprawiło. Ale co z tego jak teraz to mi tylko te zabawki, które kupiłam zostały....
A partner wcześniej wiem, że tak się zabawiał, a potem gdy nawet ze mną miał problemy... chyba przestał. Wiem, że kupował sobie nawet jakieś wspomagacze... z których korzystał, ale nie ze mną.... tylko z nią.... więc tego w ogóle nie rozumiem.... co to za kochanka przy której musi brać tabletki.... :/ eh moje życie jest popieprzone...
Kochani, bardzo proszę o wsparcie, mam dziś kryzys... a bardzo nie chciałabym czegoś spieprzyć, od paru dni próbuję stosować metodę 34 kroków... ale nie wiem czy dziś się będę umiała zachować.... on jedzie jutro na imprezę firmową.... a mnie już nosi... wiem powinnam odpuścić, póki co staram się zdystansować ( i nawet mi te pare dni to wychodziło, tak myślę...) ale dziś nie umiem.... prześlijcie mi proszę trochę pozytywnej energii....
Zastanów się bez emocji jaki efekt przyniesie Twoja postawa taka jak do tej pory? To powinna być wystarczająca motywacja do tego aby się powstrzymać i zachować spokój i twarz;
Na niego i jego zachowanie wpływu nie masz, ale na siebie i owszem i na tym się skup;
Moja aktualna postawa póki co przynosi mniej więcej takie efekty: Sam do mnie zagaduje, dzwoni, ja nie dzwonię pierwsza, odpowiadam raczej zdawkowo. Wczoraj nawet pokazywał mi się w nowej marynarce, którą sobie kupił na jutrzejszą imprezę, nie wykazałam większego zainteresowania (by sobie darował radzić się mnie w co ma się ubrać na spotkanie z nią...) Wczoraj miałam gorączkę, zainteresował się, powiedział bym została w domu, w łóżku, wykurowała się... W nocy gdy miałam dreszcze przytulił mnie by mnie ogrzać, ja wcale nie chciałam pytałam po co, po co... Ale zasnęliśmy przytuleni..... Nie wiem co miało to oznaczać.... rano oczywiście jak ogyby nigdy nic... Czyli co milczeć dziś.... nie wyskoczyć z żadnym żalem... pretensją.... tekstem o kochance..... ale przecież ja wiem, wiem jak to się jutro skończy i mam tak spokojnie czekać....
Czyli co milczeć dziś.... nie wyskoczyć z żadnym żalem... pretensją.... tekstem o kochance..... ale przecież ja wiem, wiem jak to się jutro skończy i mam tak spokojnie czekać....
No na tym polega metoda 34 krokow. Nie mozesz jej przestrzegac np. Od poniedzialku do piatku a w.weekendy juz sobie odpuszczac bo to nie zadziala.
Juz widac , ze przynosi.efekty po tym.co piszesz. I pamietaj ze.metoda 34 jest.glownie na odzyskanie SIEBIE swojej pewnosci , sprawczosci itd. A nie odzyskanie partnera to moze byc pochodna tylko jej zastosowania.
Trzymaj sie dobrze Ci idze nie spiernicz tego.
Autorko teraz to Ty myśl tylko o sobie i dzieciach.34 kroki przywrócą Ci poczucie godności.Przyjdzie czas,że będziesz miała męża i jego kochankę w doopie!
P.s Postaraj się poinformować męża kochanki o ich romansie.Już pal licho wasz związek ,wymaga tego czysta przyzwoitosc w stosunku do jej męża.Może detektyw?
Tak punkt 34. Ajjjjjj tylko jak to wbić do tego skołatanego serca.... staram się....
Mam nadzieje, ze nie spiernicze.... trzymajcie proszę za mnie kciuki... I jak macie jescze jakieś rady to piszcie śmiało proszę, tu albo w wiadomościach prywatnych. Naprawdę bardzo potrzebuje teraz kogoś komu mogę się wygadać...
Dziekuje Wam
Ja znalazłam jej męża na Facebooku, pisałam do niego kilka wiadomości ale cisza, chyba do spamu wpadają, albo nie korzysta z Facebooka... napisałam nawet do jakiegoś jego kolegi z którym miał tam jakiś ostatni bliski post, ale też cisza.... nie wiem jak inaczej to rozwiązać.... na detektywa mnie nie stać.... choć nie ukrywam, że bardzo bym chciała kogoś wynająć.... eh
Nie wiem czy to dobra rada, ale taka mi przyszła do głowy.
Impreza w czwartek czyli z noclegiem i wróci w piątek. A jakbyś pojechała na weekend do rodziców nic mu nie mówiąc. Jak wróci będzie pusto...... Jeśli wraca w czwartek to pojedź w czwartek
Moim skromnym zdaniem Twoja walka o utrzymanie tego małżeństwa nie ma już najmniejszego sensu. Z tego co piszesz to tylko tak naprawdę Tobie zależy. Trzeba mieć jakąś godność, ten facet wyciera sobie o Ciebie nogi. Zaczęło się w Twoim przypadku tradycyjnie, Twój ból głowy, wieczne nie, bo zmęczona, na pewno gdy dążył do zbliżenia odtrącałas go, więc zaczął czuć ,że go odtracasz, że coś jest nie tak. Więc znalazł sobie kogoś kto dał mu to czego potrzebował, sama piszesz że nie atrakcyjna nawet jest. To częsty dość przypadek. Oczywiście nie potępiam Cię, bo po urodzeniu dzieci kobiety często skupiają się na prowadzeniu domu, wychowywaniu dzieci i jeszcze często dochodzi praca. Więc są zmęczone i po prostu wieczorem tylko chcą zasnąć, a tu jeszcze facet coś chce. Nawet gdybyś uratowała to małżeństwo to jakby to miało wyglądać? Po tym wszystkim, po tym ignorowaniu Ciebie, tej huśtawce emocjonalnej - do następnego razu?
Ktoś tu wyżej mądrze napisał jest kupa mężczyzn co nosiłaby Cię na rękach, starała się, dbała o Ciebie - daj sobie szansę na Twoim mężu świat się nie kończy, nie jest pępkiem świata. Żyj dla siebie, dla dzieci. Zbieraj dowody, rozwód z orzeczeniem o jego winie, alimenty na dzieci, być może na Ciebie, weź się w garść , zajmij się sobą, dziećmi praca i zacznij żyć a nie tkwić w problemie. Może kiedyś zobaczy co stracił, skoro nie potrafił zrozumieć , docenić. Po prostu, w młodości źle wybrałaś, źle ulokowalas swoje uczucia, tak czasami jest.
Możesz też podjąć grę, zacznij ubierać się fajnie, gdzieś wychodzić, zostawiając go z dziećmi. Nie mówiąc mu gdzie i po co, robić dokładnie to co on. Ale musisz być konsekwentna - tylko tak naprawdę ja nie widzę sensu aby to ratować po takim zachowaniu i wręcz recydywie. Mnie troszkę to dziwi jak możesz tak długo nic głowa w ten mur, a on nie kruszeje, krzywdzi Cię psychicznie i emocjonalnie. Tam nie ma nawet dialogu. Sama piszesz że każe Ci się wyprowadzać, a potem mówi co innego. Usiądz i przekalkuluj to na spokojnie, czy on jest tego warty? Uwierz w siebie, dasz radę , nie jesteś sama w takiej sytuacji. Na pewno są tu kobiety co miały podobnie i po odcięciu powiedzą Ci że straciły tylko czas.
A napisz czym dla Ciebie zatem jest miłość? Bo w moim mniemaniu interpretujesz ją niewłaściwie; miłość to nie własność;
Chcesz dobrych rad? Świetnie, rozgość się na portalu i poczytaj inne historie wraz z komentarzami to zauważysz, że wszystkie są podobne do siebie a Twoja nie jest tak skomplikowana i inna niż wszystkie jak Ci się wydaje; oczekujesz cudownego zaklęcia co zrobić aby było jak dawniej, ale Cię zmartwię - nie tylko takiego zaklęcia nie ma, ale też już nigdy nie będzie jak dawniej; pora oswajać się z tą myślą; siłą nikogo nie zmusisz do miłości; "jeśli go kochasz puść go wolno, jeśli wróci to jest twoje, jeśli nie, tzn, że nigdy Twoje nie było"
Czego się tak naprawdę boisz? Potrafisz powiedzieć, że kochasz siebie? Potrafisz być szczęśliwa sama ze sobą?
Przestałaś być dla niego wyzwaniem i osobą o którą trzeba się troszczyć.Z tej mąki chleba teraz nie będzie.Skup się teraz na sobie.Dbaj o siebie,jeśli nie masz pracy to ja znajdź,wyjdz z domu,zapisz się na jakiś kurs,pójdź na siłownię...
Autorko nie wiem czy wiesz ale jesteś teraz singielką.Wiec masz prawo poznawać innych mężczyzn.No ale na to przyjdzie jeszcze czas.
Popełniasz wszystkie możliwe błędy jakie można; próbujesz go osaczać, nie dajesz mu przestrzeni, oplatasz go jak bluszcz i masz nadzieję, że postępujesz słusznie i on nagle zauważy co traci; a działa to zupełnie odwrotnie; powinnaś robić coś zupełnie przeciwnego; zając się sobą; pokazać mu, że potrafisz żyć bez niego, nie uwieszać się na nim i przede wszystkim nie dawać do zrozumienia, że bez niego nie istniejesz i sobie nie poradzisz; że siebie uzależniasz od niego; dlaczego zatem dziwisz się, że on nie chce podjąć jednoznacznej decyzji? Przecież taki układ jest idealny; kochanka i ekscytacja poza domem a w domu opiekunka, sprzątaczka, kucharka; wie, że jesteś za słaba żeby podjąć radykalne kroki i może robić co chce; zawsze wiernie na niego będziesz czekać bo taki przekaz dajesz swoją postawą;
Dużo pracy przed Tobą; przede wszystkim skup się w pierwszej kolejności na sobie a nie na nim bo masz ogromne deficyty własne; nie potrafisz być szczęśliwa sama za sobą więc jak chcesz być szczęśliwa z kimś? uzależniasz własne szczęście od czynników zewnętrznych a to nie jest zdrowe; to nie jest zdrowa miłość, to uzależnienie;z prawdziwą miłością nie ma nic wspólnego; szukasz ratunku siebie w odbiciu innych; to przepisz na katastrofę; zajmij się pracą nad sobą, nad własnym poczuciem wartości, nad pozytywną energią kobiecą wtedy będziesz przyciągać męża bez dodatkowych w tym wypadku głupich działań, które Cię tylko pogrążają;
Jak wyglądała Twoja sytuacja w domu rodzinnym?
Nie wiem czy wiesz ,ale wielu mężczyzn czeka na Ciebie.Powodzenia.
P.s Ty nie kochasz męża,kochasz tylko jego fałszywy obraz.To nie on.Obudz się!
Cytat
Sęk w tym, że Ty nie zrobiłaś tego dla siebie a dla niego; to jest to o czym cały czas piszemy;
Zobacz, mąż Ci mówi wprost o co mu chodzi a Ty to usilnie negujesz i próbujesz sama przed sobą się usprawiedliwić, że przecież ona jest gruba niska itd, klasyczne wyparcie;
Facet powiedział Ci w czym rzecz, my też sporo napisaliśmy, powinnaś wiedzieć do robić jeśli chcesz jeszcze mieć odrobinę nadziei na uratowanie tego niezdrowego układu; bez gruntowanych zmian tak czy inaczej to prędzej czy później pier..lnie;
Skąd u Ciebie tak niska wiara w siebie? Dlaczego pozwoliłaś uzależnić wszystko od drugiej osoby? Partner/partnerka powinni być tylko uzupełnieniem naszego szczęścia, które mamy w sobie, dodawać jakąś wartość do naszego życia a nie zasypywać nasze braki; widzisz te fundamentalną różnicę?
Poczytaj historie i artykuły na portalu a jest ich wiele wówczas zaczniesz powoli otwierać oczy; jednak powinnaś mieć też świadomość, że zmiana przekonań to nie jest czarodziejska różdżka a raczej ciężka praca na miesiące a nawet lata;
Do mnie przemawia
Mam nadzieję że znajdziesz coś dla siebie
To jest podstawa.
Dziękuję za filmik, odsłucham na spokojnie w domu
Cytat
To nie domena tylko mężczyzn a po prostu ludzi, taka natura;
2.Jeśli miłością walczysz ze złem to idź lepiej do zakonu
3."Obojętnością odzyskaj faceta? Naprawdę mężczyżni tak działają? muszą cały czas zdobywać?" I tak i nie.Pokazując obejetność dajesz mu sygnał a) że potrafisz żyć bez niego ,jesteś niezależna, b )ktoś pojawił się w Twoim życiu.Faceci nie lubią jak obcy samiec wkracza na ich teren.Nawet jeśli mają kochankę.
4.Apropo pracy ,pilnuj tego ,czasami jest lepiej iść na etat za kilka tysięcy niż popadać w długi itp.Czysta karta będzie istotna w nowym związku .
Nie ma innych znajomych o tym nazwisku, próbowałam dodać do znajomych, wyskoczyło tylko, że go obserwuje... wiadomości pewnie trafiły do spamu, a nie wiem czy w ogóle korzysta z fb, ostatnie posty sprzed 10 lat... także nie wiem czy uda mi się go poinformować.
Wczoraj gdy zadzwoniłam do niego zapytać gdzie jest (bo zawsze razem odbieraliśmy dzieci) powiedział, że ma mnie to nie interesować i mam się do niego nie odzywać. Wróciłam do domu nie wiedziałam co robić czy się pakować czy zostawać, gdzie iść. Ale w końcu zadecydowałam zostać, co miałam powiedzieć dzieciom. Wrócił nie odzywaliśmy się. Potem poszedł na siłownię, wrócił późno, nie odzywaliśmy się. Rano też chciałam być obojętna, zająć się sobą. Ale to on w końcu nie wytrzymał i sprowokował kłótnię, nawet nie wiem o co. Mam wrażenie, że robi tak zawsze przed spotkaniem z nią.... pokłóci się ze mną, utwierdzi się w przekonaniu, że jestem ta zła i jedzie do niej.... wymieniliśmy bardzo nieprzyjemne słowa, ja też nie pozostałam mu dłużna... a miałam nad sobą panować. Poiedział, że mam się wyprowadzić, potem, że to on się wyprowadzi, że ja mam z dziećmi zostać. Później znowu, że będziemy się wymieniać, tak żeby się nie spotykać, on z nimi o pracy, ja na noc, ale żeby dzieci zostały w domu, żeby to się na nich nie odbiło.... Były krzyki i wyzwiska.... nie stanęło na niczym konkretnym...
Co do pracy, to bardzo chcę spróbować jeszcze wdrożyć mój plan w życie, szkoda tylko, że będę musiała zrobić to sama... mam nadzieję, że znajdę na to siłę... Nie no spokojnie długów żadnych nie mam i mieć nie będę, jakieś resztki rozumu mi tam jeszcze zostały. A jak to nie wypali definitywnie, to chociaż sobie nie zarzucę, że nie próbowałam i wtedy poszukam pracy na etat. Haha jakim nowym związku? W życiu, najmniejszej opcji takiej nie widzę.... Jeżeli zakończy mi się ten związek to zostanę poprostu samotną matką, żadnych innych mężczyzn!
Tam jest zaangażowanie emocjonalne, nie da się tak łatwo naprawić.
Cytat
On wyraznie chce zebys to Ty podjela decyzje o odejsciu pewnie zwalajac pozniej wine na Ciebie o rozpadzie zwiazku.
Nie ma jaj zeby samemu podjac decyzje o koncu malzenstwa to za pomoca ponizania chce to wymoc na Tobie.
Daj mu tym razem to czego chce bo nie warto byc dalej ponizana i opluwana. Nie daj sie ponizac przez taka pizde jak Twoj maz , bo to pizda i bydle taka jest prawda.
Cytat
Cytat
Nie wyzłośliwiam się ale rozumiem że głowa nagle przestała boleć?
Co do ostatniej uwagi na temat sexu... tak kiedyś robiliśmy to rzadko, tak jak pisałam, po tym jak się zepsuło, po rozmowach, wzajemnych żalach itp itd... zmieniłam się... tak można powiedzieć głowa przestała boleć, zapaliła się lampka kontrolna... że szuka poza domem tego czego nie ma w domu.... chciałam być lepsza... zawsze gotowa.... tak żeby wiedział, że nie musi szukać atrakcji poza domem.... Od pół roku biorę tabletki antykoncepcyjne, po nich libido mi się zwiększyło, wcześniej było słabo. A tak włączył mi się jakiś sygnał alarmowy, zaczęłam zwracać bardziej uwagę na mojego męża, chciałam sexu... Naprawde głowa przestała boleć
Cytat
Cytat
A no widzisz, a u mnie wszystko tak się poskładało, że byłam rozchwiana hormonalnie, a po tabletkach i zmianie nastawienia mi się poprawiło. Ale co z tego jak teraz to mi tylko te zabawki, które kupiłam zostały....
A partner wcześniej wiem, że tak się zabawiał, a potem gdy nawet ze mną miał problemy... chyba przestał. Wiem, że kupował sobie nawet jakieś wspomagacze... z których korzystał, ale nie ze mną.... tylko z nią.... więc tego w ogóle nie rozumiem.... co to za kochanka przy której musi brać tabletki.... :/ eh moje życie jest popieprzone...
Na niego i jego zachowanie wpływu nie masz, ale na siebie i owszem i na tym się skup;
Cytat
No na tym polega metoda 34 krokow. Nie mozesz jej przestrzegac np. Od poniedzialku do piatku a w.weekendy juz sobie odpuszczac bo to nie zadziala.
Juz widac , ze przynosi.efekty po tym.co piszesz. I pamietaj ze.metoda 34 jest.glownie na odzyskanie SIEBIE swojej pewnosci , sprawczosci itd. A nie odzyskanie partnera to moze byc pochodna tylko jej zastosowania.
Trzymaj sie dobrze Ci idze nie spiernicz tego.
P.s Postaraj się poinformować męża kochanki o ich romansie.Już pal licho wasz związek ,wymaga tego czysta przyzwoitosc w stosunku do jej męża.Może detektyw?
Mam nadzieje, ze nie spiernicze.... trzymajcie proszę za mnie kciuki... I jak macie jescze jakieś rady to piszcie śmiało proszę, tu albo w wiadomościach prywatnych. Naprawdę bardzo potrzebuje teraz kogoś komu mogę się wygadać...
Dziekuje Wam
Ja znalazłam jej męża na Facebooku, pisałam do niego kilka wiadomości ale cisza, chyba do spamu wpadają, albo nie korzysta z Facebooka... napisałam nawet do jakiegoś jego kolegi z którym miał tam jakiś ostatni bliski post, ale też cisza.... nie wiem jak inaczej to rozwiązać.... na detektywa mnie nie stać.... choć nie ukrywam, że bardzo bym chciała kogoś wynająć.... eh
Impreza w czwartek czyli z noclegiem i wróci w piątek. A jakbyś pojechała na weekend do rodziców nic mu nie mówiąc. Jak wróci będzie pusto...... Jeśli wraca w czwartek to pojedź w czwartek
Ktoś tu wyżej mądrze napisał jest kupa mężczyzn co nosiłaby Cię na rękach, starała się, dbała o Ciebie - daj sobie szansę na Twoim mężu świat się nie kończy, nie jest pępkiem świata. Żyj dla siebie, dla dzieci. Zbieraj dowody, rozwód z orzeczeniem o jego winie, alimenty na dzieci, być może na Ciebie, weź się w garść , zajmij się sobą, dziećmi praca i zacznij żyć a nie tkwić w problemie. Może kiedyś zobaczy co stracił, skoro nie potrafił zrozumieć , docenić. Po prostu, w młodości źle wybrałaś, źle ulokowalas swoje uczucia, tak czasami jest.