Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim życzę, aby nie gorzknieć na wszystkich polach i mieć radość nawet z takich małych bzdetów, jak te życzenia. Forum specyficzne, ale wciąż pozostajemy ludźmi, życie da
Perepek
18.12.2024 09:47:05
Hej zamierzam się złożyc pozew o rozwód macie do polecenia kogos z okolic Katowic? nie wiem jak sie za to zabrac
Ozyrys1
11.12.2024 18:21:15
Hagi 10
Nie wie że rozmawiałam z jego eks kochankami, nie wie że wiem że kłamie. Trzymam dowody zabezpieczone do rozwodu. Ostatnia eks będzie zeznawać, natomiast ta "swobodna" sprzed dwóch
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Cześć. Jestem tu nowa, chociaż historia mojego małżeństwa ze zdradą w tle ciągnie się od lat.
Jesteśmy małżeństwem od 17 lat. Wielka miłość, euforia. Nigdy nikogo tak nie kochałam i nie ufałam. Później dziecko, mieszkanie… życie. Mniej więcej po 7 latach zaczęłam zauważać, że coś jest nie tak. Mąż się oddalił, był pełen pretensji, obrażony. Na moje pytania co się dzieje odpowiadał, że nic, że cos mi się wydaje, zwariowałam, przesadzam. 2012 i 13 to była katastrofa, u mnie w pracy mobbing, ja błagająca męża by mnie wsparł, pogadał ze mną. On obojętny, mówiący, że nie wie co to znaczy wsparł. I że nie mogę rzucić pracy. W końcu odeszłam z pracy - awantury z jego strony o to, oskarżenia, że chcę być na jego utrzymaniu, że mam iść na kasę do Biedronki. Naprawdę dał mi wtedy popalić. Czułam się winna i głupia, że uciekłam od mobbingu. Wtedy on wymyślił, że jedzie z kumplem na weekend za granicę. Musi się odstresować. Ależ oczywiście kochanie, jedź odstresuj się… Wrócił i w progu tekst, że on sam nie wiem czy jest gotów do małżeństwa. Czy dorósł do niego. Zatkało mnie a następnie kazałam zabierać jeszcze nierozpakowaną torbą i wynosić się w takim wypadku. To go otrzeźwiło, widziałam, że był zaskoczony i… został. Nie było najlepiej między nami, miała olbrzymi żal o to jak zachowywał się przez czas kiedy przechodziłam piekło w pracy a później szukałam nowej. Zero wsparcia, wręcz dobijanie. Od obcych ludzi dostałam więcej zrozumienia.
Zaczęłam nową pracę. Było trochę lepiej. Wciąż czułam, że coś jest nie tak i wielokrotnie o tym rozmawiałam z mężem. Zawsze wg niego było ok a ja przesadzałam. W końcu sprawdziłam jego telefon. Często kontaktował się z przyjacielem z którym pojechał wtedy na weekend, liczyłam, że jemu mówi co robię źle, jaka jest przyczyna tego, że nasze małżeństwo zrobiło się takie dziwne. I zobaczyłam. Pisali o niej. Następnie znalazłam smsy od niej i do niej – wyznania miłości, wspomnienia spotkań itd. O mnie z pogardą i śmiechem. Że jestem przypadkiem w jego życiu. Świat zawalił mi się na głowę. Nie umiem opisać co wtedy czułam, rozpacz to za mało powiedziane.
Awantura, mąż oczywiście ani myślał wyprowadzać się z domu. Więc ja przeprowadziłam się do mamy (mieszka parę ulic dalej). Dziecku powiedziałam, że babcia jest chora i musze się nią opiekować. Mężowi kazałam odwodzić dziecko do szkoły (do tej pory robiłam to ja lub moja mama, bo ON MIAŁ WAŻNĄ PRACĘ).
Po szkole odbierałam syna, popołudnia spędzał ze mną i wieczorem odprowadzałam go do domu. Starałam się trzymać, ale wyłam po nocach, nie spałam nie jadłam, schudłam 10 kg. Byłam w fatalnym stanie. W szkole wychowawczyni powiedziała mi, że syn płacze na lekcjach. Wtedy wiedziałam już, że wrócę do domu. Mąż tez uważał że powinnam wrócić, postawiłam warunek – mediator. I podział obowiązków po równo, przy czym bardzo dokładnie rozpisałam na czym to równo polega, gdyż do tej pory on uważał, że właściwie to wszystko samo się robi i jeszcze miał czelność twierdzić, że właściwie to on zajmuje się domem, dzieckiem a ja leżę i pachnę – wszystko to w korespondencji do kochanki.
I tak zaczął płynąć czas, po kilku miesiącach powiedziałam podejmujemy decyzje rozwód albo ratujemy małżeństwo i wtedy terapia. Mąż chciał, ja też (bardzo go kochałam, to była pierwsza i jedyna moja miłość). Poszliśmy na terapię. Terapia trwała parę miesięcy i zaczęła przynosić skutki. Było coraz lepiej, w końcu się pogodziliśmy. Wyjechaliśmy na wakacje. Ale ja już nie do końca wierzyłam, na terapii mówiłam, że on powinien dać dowód zakończenia tamtej relacji…
Na jesieni pomyślałam sprawdzam cię. W telefonie na komunikatorze znalazłam wieloletnią korespondencje między nimi. Ta korespondencja trwała cały czas. I wtedy kiedy zdychałam po dowiedzeniu się o zdradzie, kończył rozmowy gdy wracałam z dzieckiem, ogadywali mnie (a kiedy przychodziłam robił wrażenie, że czekał i chce żebym została). Powtarzał jej co się dzieje na terapii, że ja żądam bilingów. Ona mu zabraniał mi ich dawać ani cokolwiek udowadniać. Twierdziła, że jestem chora, skoro chce ratować małżeństwo to powinnam mu ufać, a on ma mi nic nie udowadniać bo nie musi. A poza tym teraz jest już zwykłą koleżanką i ma prawo się z nią kontaktować.
Wiele tego było. Stek chorych świństw. Wtedy się totalnie załamałam. Zerwałam terapię i zaczęłam indywidualną, musiałam zając się sobą bo tonęłam. Na swojej terapii szybko zaczęłyśmy pracować nad starą nieprzerobioną nigdy traumą, która mocno wpływała moje życie.
Do brzegu. Sprawy małżeńskie odłożyłam na bok. Po terapii w moim życiu zaczęło się dobrze układać, w pracy, osobiście, było super. Mąż gdzieś tam sobie był, mocno się starał, przekonywał do siebie. Nie wiem czy mu wierzyłam. Chciałam, że syn jak najmniej cierpiał i wszystko pozostawiłam swojemu biegowi. Jednak zaczęliśmy życie układać na nowo. Raz lepiej, raz gorzej, ale było ok. Uwierzyłam, że jesteśmy parą po przejściach, ale nam się udało.
W wakacje poprosiłam męża, żeby pokazał mi zdjęcia w telefonie, bo chce przesłać koleżankom. Zareagował histerycznie, a ja od razu wiedziałam o co chodzi. Zmroziło mnie, ale powiedziałam, żeby się nie wygłupiał, chce po prostu 3-4 zdjęcia przesłać. Dał mi ten telefon i szybko wyrwał, ale swoje zobaczyłam. Jej nr jako najczęściej wybierany. Zapytałam (przy synu tym razem - jest już nastolatkiem) co ten telefon tam robi, miało go nie być. On jak zwykle strugał idiotę- jaki telefon. Tej baby z którą miałeś się nie kontaktować odpowiedziałam. Od słowa to słowa usłyszałam (już nie przy synu, dla męża i całej jego rodziny to ma pozostać tajemnicą), że ma prawo się z nią kontaktować bo to jest zwykła koleżanka... no po prostu cytaty z tej qwy! Jego zachowanie nie wskazywało na to, że mówi co myśli. Był rozdygotany. Teraz po 3 miesiącach sprawa wygląda tak: po miesiącu od zdarzenia przeprowadziliśmy długą i o dziwo spokojną rozmowę. Miał obmyślić sposoby jak i czy ratuje małżeństwo a jeśli ratujemy to jak zamierza mnie przekonać, że tym razem nie kłamie. Po kolejnym miesiącu usłyszałam, że takiej rozmowy nie było :O że on nie wie, nie ma pomysłu. Pomyśli jak będzie miał czas. Że to jest zwykła koleżanka i ma prawo z nią raz na jakiś czas porozmawiać a ja nie mam prawa mówić mu z kim on może się kontaktować. Ja stwierdzałam, że przeciwnie, mam prawo nie zgadzać się na kontakty z kochanką, byłą czy obecną, to nie ma znaczenia.
Obecnie on siedzi obrażony. Zastanawia się czy mi da hasła do telefonu i kompa. Tak naprawdę nie robi nic. Czeka aż sprawa jak zwykle rozejdzie się po kościach. Wiem też, że razem z teściową przedstawiają mnie jako wariatkę, która coś wymyśla, grzebie w cudzych rzeczach (nie jestem osobą wścibską, dwa razy zajrzałam mu do telefonu i za to, że zmusił mnie do takich zachowań też jestem na niego wściekła – on natomiast pozakładał mi szpiega gdzie się da i grzebał np. na kontach pocztowych, wiem to). Obsrywają moją rodzinę, boję się, że nastawiają syna. Są mistrzami manipulacji. Ciężko opisać to pokrótce, ale teściowa ma z pewnością rys psychopatyczny. Nie umiem walczyć ich bronią.
Teraz jestem totalnym kłębkiem nerwów. Nie umiem sobie poradzić ze świadomością, że zmarnowałam 10 lat. Już nie wierzę w happy end a jednocześnie boję się jego i jego rodziny. Walki. Że przegram. Nie wiem jak go wyrzucić ze swojego życia. On mi zapowiedział, że z domu nie mam prawa go wyrzucić i on się nie wyniesie i wiem, że tak będzie. Nie mam siły ani jaj by cokolwiek zrobić i tak tkwimy w tym czymś.
Potrząśnijcie mną, doradzcie. A może faktycznie przesadzam. baba siedzi za granicą. Tylko po co on to robi, wie ze ja sie na to nie zgadzam, że to boli i że najważniejsze - te kontakty oznaczają koniec naszej rodziny. A jednak to robi
Przepraszam, dopiero tu raczkuję... wcięło mi gdzieś cały wstęp (a i tak długość wpisu mnie zaskoczyła).
Generalnie - małżeństwem jesteśmy od 17 lat, zauważyłam pierwsze dziwne zachowania po mniej więcej 7 latach
Witaj,
Zacznę od końca - po co to robi? Bo zwyczajnie Cię nie kocha, jesteś mu po prostu potrzebna; wyprać, wyprasować, posprzątać, ugotować; dlaczego miałby rezygnować z tej wygody? Do tej pory nie poniósł w zasadzie żadnych większych konsekwencji ranienia Ciebie więc dlaczego teraz miałoby się to zmienić? Twój mąż jest doskonałym manipulantem; standardowo, wręcz książkowo dla manipulantów nie bierze odpowiedzialności za nic a za wszystko złe co się u Was dzieje próbuje obciążyć Ciebie i wpędzić w poczucie winy; mam wrażenie, że nie tylko jego matka, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa i Twój mąż ma co najmniej rys socjopatyczny;
szantaż, obracanie kota ogonem, ograniczony poziom empatii i współczucia, pogarda do innych,brak zaangażowania w relację, to wszystko są atrybuty toksycznych ludzi;
Popełniłaś na dzień dobry błąd, którzy wszyscy popełniamy; chciałaś wierzyć na słowo tak bardzo zależało Ci na ratowaniu rodziny; nie wyciągnęłaś konsekwencji, mówiąc brzydko nie przeczołgałaś go więc nabrał pewności, że cokolwiek się nie wydarzy Ty będziesz przy nim trwać; jedyne czym Cię raczył to nic nie znaczące puste słowa; a jak zapewne dobrze wiesz nie słowa a czyny są ważne; a odpowiedź na Twoje wątpliwości w sytuacji recydywy, że on ma prawo spotykać i kontaktować się z kim chce to szczyt bezczelności, buty arogancji;
na dziś zajmij się tylko i wyłącznie sobą, odetnij się kompletnie od niego zwłaszcza emocjonalnie; żyj dla siebie; jeśli w końcu zrozumie to będzie próbował zawalczyć; jeśli nie to znaczy, że nie ma czego ratować;
Agnus problem polega na tym, że jak mu się grunt pod nogami wali to jest w stanie stanąć na wysokości zadania i nawet chcieć ratować małżeństwo i przez chwilę bywa dobrze. Gdy już wszystko się uspokoi to on wraca do tego samego, nie wyciąga żadnych wniosków. Nie możesz tak żyć bo się wykończysz.
Odsuwaj się na ile możesz od niego, emocjonalnie, ekonomicznie i w czym tam jeszcze możesz. Zadbaj o siebie; w tym czasie poszukaj też prawnika, dowiedz się od niego na czym stoisz, jak może wyglądać Twoja sytuacja w razie rozwodu/separacji. To ważne, to też dbanie o siebie.
Jeśli nie wiesz jak to zrobić po prawej masz 34 kroki, które Ci w tym pomogą. Pamiętaj, że on zauważy Twoją zmianę i będzie próbował Ciebie udobruchać, wiadomo w jakim celu...żeby móc robić to samo co robi do tej pory, nie poddawaj się bądź konsekwentna.
#poczciwy dzięki za odzew.
Napisałeś jakbyś go znał osobiście. Dokładnie taki jest. Odwracanie kota ogonem, wykazywanie jak mało jestem warta, teraz wręcz buta.
Ale to nie tak, że jestem bezwolną ofiarą.
Ja też mu potrafię przywalić. Przez te 10 lat dużo się zmieniło u nas, to nie tak, ze mu piorę i gotuję. Zrobiłam podział obowiązków i teraz każdy ma swoją działkę - po równo.
Wtedy też przeczołgałam go w jedyny sposób jaki przyszedł mi do głowy. A mianowicie nie milczałam, tylko mówiłam głośno co zrobił. Oni, cała jego rodzina, tego boją się najbardziej. Prawdy. I o to mieli największe pretensje, że nie mam "klasy" tylko mówię o sprawie. Bali się kto i ile wie (mój błąd, za mało osób zostało oświeconych i to przeważnie jednak z mojej rodziny i znajomych).
Wtedy też zaczęła się pokątna nagonka na mnie, że to w sumie wiesz, wszystko nieprawda a poza tym moja wina ;P
brzmi dziwnie, ale taka ich retoryka. Górują nade mną tym, że ten przewrotny fałsz całkowicie wyprowadza mnie z równowagi. I niestety nie umiem na zimno odpłacić podobną kartą.
Mówisz żyj dla siebie. Ale jak zmienić tą sytuację. Na ten moment on najspokojniej siedzi sobie w domu a ja tylko udaję, a w rzeczywistości czuję się jak 8 lat temu - pustka w głowie, chaos, raz wściekłość, za chwilę apatia. Bez leków nie przełknę nawet kęsa i nie usnę.
Syn za dwa lata ma maturę. Czy powiedzieć mu co się dzieje? bez szczegółów oczywiście
aster, masz rację. Wypalona jestem na całej linii.
Na myśl o rozwodzie wszystko przewraca mi się na drugą stronę, bo wiem, że to będzie walka na śmierć i życie.
Najżałośniejsze, że nawet wiem o co on będzie walczył. Nie o mnie i o syna, a o mieszkanie, samochód itp. Tylko kiedy mówimy (mówiliśmy, bo od kilku dni nie odzywamy się do siebie) o stronie materialnej, podziale - dopiero wtedy się ożywia i ma coś konkretnego do powiedzenia.
Kiedy kilka lat temu zażądałam dokumentów i kluczyka do lepszego auta, którym do tej pory jeździł, żebyś widziała go wtedy. Jaki był poruszony. Nawet łapy poszły w ruch. Dosłownie bronił tego kluczyka własną piersią.
Kiedy to piszę, widzę całą żenadę tego wszystkiego..
Cholerny dupek.
Dziewczyno uciekaj z tego bagna!Jeszcze będziesz szczęśliwa.Tu już nie chodzi o romans ale o brak elementarnego szacunku do Ciebie.Powiem Ci ,że mąż toksyk plus jego popiepXXona rodzinka to najlepszy przepis na zniszczenie sobie życia.Pozdrawiam
Ludzie, którzy są puści emocjonalnie zazwyczaj opierają swoje samopoczucie i poczucie wartości o powierzchowności m.in kwestie materialne; są poniekąd materialistami;
Dla normalnego człowieka podstawowe wartości są bardzo ważne i cenne; dla toksycznych ludzi nie istnieje takie coś jak szczerość, przyznanie się do błędu, płacz; jest to dla nich okazanie słabości a oni przecież są niezniszczalni i nieskazitelni; zrobią wszystko żeby nie pozwolić przed światem zdemaskować ich prawdziwego ja; stąd te obracanie kota ogonem; szlifują przez całe życie metody manipulacji wykorzystując słabości ludzi takich jak dobre serce; najistotniejsze jest dla nich to, co powiedzą ludzie; opinia innych przede wszystkim; na zewnątrz cudowni ojcowie/matki, wspaniali partnerzy/mężowie/żony, wspaniali uśmiechnięci ludzie a w domu gdy nikt nie widzi i nie słyszy - armagedon; a najgorsze w tym wszystkim jest to, że rzadko się zmieniają, nie czują takiej potrzeby bo nie mają wglądu w siebie, nie dostrzegają patologii swojego zachowania; jest im wygodnie i nie mają zamiaru wychodzić poza swoją strefę komfortu; często jedyną formą obrony przed nimi jest ucieczka a jeśli z jakichś powodów jest niemożliwa to ograniczenie kontaktów do minimum i zdystansowanie się od nich; trzeba się nauczyć bronić przed takimi ludźmi i stawiać granice, ale żeby to było skuteczne trzeba poznać metody ich działania; polecam wszelaką literaturę;
Kochani, dziękuje Wam za odzew. Czytać to wszystko, to nie jest miłe, ale mimo wszystko nawet ten prysznic jest orzeźwiajacy. Słyszę prawdę a to dziwna lecz zaskakująco dobra odmiana. Naprawdę wierzyłam przez te lata, ze to dobry tylko pogubiony człowiek. Ze wystarczy wyjaśnić, wytłumaczyć. I tak wyjaśniam od lat, jak ostatnia idiotka.
Hagi 10 - doskonale wiem, ze to przepis na zniszczenie życia. W tej chwili nie poznaje samej siebie. Z towarzyskiej, wesołej osoby, stałam się smutna, zgorzkniała babą. Udałam ludziom, naprawdę ich lubiłam, miałam łatwość wybaczania błędów. W tej chwili nie ufam nikomu. Wszędzie dopatruje się podstępu. Samej ze sobą mi źle
Poczciwy, mądrze piszesz. On nigdy na dobra sprawę nie żałował tego co zrobił. Żałował tylko, że się wydało.
Do tej pory myślałam, że otrzeźwieje i zacznie walczyć. Tylko, ze nie bardzo widzę już jakakolwiek przyszłość z tym człowiekiem. W trakcie ostatniej rozmowy stracił nerwy - bo milczakam i ślą odmiany on miał mówić - i tak strasznie zmieszał z błotem moja rodzine i tatę, tatę który nie żyje id kilkunastu lat i bardzo go lubił. A on opluł go i zrobił to tylko po to, żeby mnie wyprowadzić w końcu z równowagi. Na zimno. I to była już ta ostatnia kropla. Teraz nie czuje już do niego nic
Jeszcze jedna rzecz, której nigdy nie umiałam zrozumieć. Ta baba to jego ex. Rzuciła go, bo planowała ułożyć sobie życie za granicą i on nie pasował do tych planów. Objawiła się kiedy dowiedziała się, ze ma dziewczynę (mnie) z pretensja, ze się szybko pocieszył i wypytywaniem jaka jestem. Chciała iść z nami do knajpy, poznać się. Ja takiej potrzeby nie czułam a mój tym bardziej. W sensie odnowili kontakt, ale to miał być taki na wpół tajny kontakt. Ja szanuje prywatność i posiadanie odrębnych znajomych, ale tu od początku było coś dziwnego. Kiedy mówiłam nu, ze nie musi się kryć to twierdził, ze robi tak bo ja mam z nią problem. Mówiłam, ze jedyny problem to jego dziwne „tajemnice”. I tak w kółko. Później kiedy jej facet ją odstawił stało się to co opisałam wyżej. Najpierw ona do Polski, później on do niej na ten weekend na „odstresowanie”.
I wiecie co. Wciąż ze sobą pisali, miłość, całuski itd. Ona bardzo chciała, żeby odszedł nas do niej. To on nie chciał. Wykręcał się jak piskorz od kolejnych spotkań - i wciąż pisał, wciąż „kochał”.
Ja mu wiele razy mówiłam, prosiłam. Nie oszukuj mnie. Przecież skoro ja kochasz to odejdź, ułóż sobie życie i mnie pozwól żyć normalnie. Nie oszukuj. Bo naprawdę go kochałam i chciałam wiedzieć w która stronę iść. A on wybierał mnie. I jak się okazuje wciąż z nią pisał. Po prostu tego nie rozumiem. Mógł być z nią już od lat. Nawet zaczął języka się uczyć, wersja była taka, ze pojedzie do tego (jej) kraju do pracy. A kiedy zdrada wyszła na jaw uciął temat natychmiast - bo w ten sposób za bardzo się oddali od nas, to będzie wstęp do rozwodu.
Rozumiecie coś z tego??? Bo ja nic
Wszyscy tutaj jak jeden mąż myliliśmy miłość z poświęceniem;
Też stawałem na głowie, próbowałem zrozumieć, czekałem na otrzeźwienie a w końcu na autorefleksję i co..no i straciłem kolejne 5 długich lat; nawet pozew nie rzucił jej na kolana i nie spowodował jakiejś zadumy; po prostu niektórzy ludzie są niezdolni do refleksji;i tego szczerze należy im współczuć tak naprawdę; bo to jest emocjonalne kalectwo; nieważne jak dużo się człowiek poświęci; ano właśnie kochanie to nie poświęcenie; to miłość niezdrowa wręcz toksyczna o ile można w ogóle nazwać ją miłością;
To co za chwilkę zacznie do Ciebie docierać będzie cholernie bolesne ale oczyszczające i uświadamiające; jeśli dobrze to wykorzystasz do wzrostu to możesz na tym tylko zyskać; po drodze będziesz nieraz upadać, ale z każdym razem gdy się podniesiesz będziesz silniejsza, ale i zdecydowanie bardziej świadoma - siebie, otaczających Cię ludzi i świata; porzucisz złudzenia na poczet realizmu, to niełatwy proces a meta daleko, ale warto;
P.S.
Cytat
Naprawdę wierzyłam przez te lata, ze to dobry tylko pogubiony człowiek.
Pogubić to się można w lesie i to też tylko przez chwilkę;
A jego działania są całkowicie celowe, wyrachowane i celowane; celowane w Ciebie, w Twoje słabe punkty; bo dobrze zdążył je poznać i wie jak z nich korzystać dla uzyskania własnej korzyści i przewagi nad Tobą; a związkiem rządzi ten komu mniej zależy;
To też wyjaśnia dlaczego tak trudno odejść ludziom z toksycznych związków z przemocowcami, alkoholikami czy też narcyzami; bo tacy wybierają na partnerów ludzi o dobrym sercu i ogromnej wrażliwości, którzy myślą, że swoją dobrocią ich zmienią; często mocno muszą sobie obić tyłek aby dojść do wniosku, że to niemożliwe a wpływ ma się tylko na siebie; niektórzy niestety do końca życia nie odnajdują tej siły i tak tkwią racjonalizując to sobie właśnie w taki sposób - ona/on się pogubił, ale to dobry chłop...
Poczciwy tyłek mój jest już twardy jak granit. Ale wiesz co? Ja tez znam jego słabe punkty. I tez będę potrafiła walnąc tam gdzie zaboli, nie zawaham się.
W tej chwili jedyne co mnie powstrzymuje to syn. I niestety tutaj tez masz racje, bo ten gnojek o tym wie. Już mi mówił, ze syn będzie cierpiał (jakby do tej pory nie cierpiał).
Teraz grunt to spokój. Muszę się wyciszyć i przemyśleć wszystko na spokojnie.
Jedno jest pewne, powrotu do tego co było nie ma
Dziękuje wszystkim, którzy mnie tu wsparli i przede wszystkim rozumieją o czym pisze. A wiem, ze pisze chaotycznie i trochę po łebkach Naprawdę to pomaga. Podnosi na duchu. Dzięki <3
Prawdopodobnie byłaś plastrem na ranę związaną z tamtą miłością.
Cytat
Przecież skoro ja kochasz to odejdź, ułóż sobie życie i mnie pozwól żyć normalnie.
Może i kaleka emocjonalny ale nie samobójca...Swoją drogą wykorzystuje was obie, Ty mu dajesz stabilizację w życiu a ona to jego miłość tyle, że w związek z nią nie wejdzie już raz cierpiał przez nią.
Cytat
syn będzie cierpiał
a czy pytałaś syna ( już nastolatka) , rozmawiasz z nim co on widzi? Może wolałby, żebyście byli osobno.
Cześć Aster
Myślę, że go przeceniasz. Nie było żadnej rany. Z ta cała eks to zawsze była znajomość na odległość, mieszkali daleko od siebie i pewnie taka forma związku - pisemno telefoniczna - najbardziej mu odpowiada. Zresztą ta pani to mentalna kalka jego mamuśki i jego. Naprawdę są siebie warci, już dawno mu to powiedziałam.
PS. Co mu zresztą nie przeszkodziło jej przyprawiać rogów, tej swojej miłości
Z synem rozmawiałam dużo w wakacje. To jest bardzo wrażliwy, wręcz nadwrażliwy, i mądry chłopak. Nie opowiadałam mu o szczegółach, myślę, ze jeszcze za wcześniej na taka wiedzę
Na razie w wakacje stanęło na tym, zapowiedziałam mu, ze nie zostawię sytuacji tak jak jest, bo takie postępowanie nic nie zmienia w zachowaniu ojca. Powiedział, ze ok, tylko poprosił żebym wzięła się za to, kiedy on będzie w internacie.
I było na razie ok, bo jak Wam pisałam małżonek pierwotnie miał działać.
Teraz zamierzam jechać z synem na cmentarze i powiem co się dzieje. Poza tym czuje, ze muszę go jakoś ostrzec przed manipulacjami teściowej (mąż jest z innego miasta i w takiej sytuacji zawsze jest rozkaz przyjazdu koniecznie z moim synem)
Nie wiem tylko jak to zrobić, syn jest bardzo lojalny, on nie będzie chciał słuchać napXXnia na rodzine.
A ja nie umiem naokoło, półsłówkami, niby nie do niego, ale żeby słyszałam, niby lubię i szanuje osobę która właśnie mieszam z błotem itd, itp. A ona jest w tym mistrzem. Nawet ja, już dorosła, przez wiele lat nie rozumiałam na co patrzę i co się w tamtym domu odp&&&ala
Poczciwy tyłek mój jest już twardy jak granit. Ale wiesz co? Ja tez znam jego słabe punkty. I tez będę potrafiła walnąc tam gdzie zaboli, nie zawaham się.
Po co Ci to? Chcesz być taka jak on? Z nimi nie wygrasz; zawsze ostatnie słowo należy do nich; oni mają swoją prawdę i nawet zderzenie z faktami i dowodami nie jest w stanie tego zmienić; odpuść, wyjdzie Ci to na zdrowie;
Cytat
Nie wiem tylko jak to zrobić, syn jest bardzo lojalny, on nie będzie chciał słuchać napXXnia na rodzine.
Syn jest i będzie lojalny i tego nie możesz mu odebrać; jesteś po to aby go chronić; możesz mu napomknąć o złych relacjach z mężem i teściową itd, ale bez szczegółów i nakręcania go przeciw nim; jeśli jest mądry sam w końcu dostrzeże ich prawdziwą twarz; Ty rób to co do Ciebie należy w kwestii rodzicielstwa i bądź cierpliwa;
Poczciwy
Masz racje, masz w 100% racje, muszę się uspokoić. Nerwy mnie ponoszą i tym przegrywam. Oni są spokojni.
Muszę jakoś odciąć się od tej toksyny, inaczej nie da rady. Po prostu nie umiem tkwić w tym obojętnie, dążę do zmiany, jakiejkolwiek. I do tej pory przez to przegrywałam. Czas coś zmienić w tym schemacie, tylko jeszcze nie wiem co i jak.
Syna chronię jak umiem. Nigdy nie powiedziałam złego słowa na ojca czy jego rodzinę.
Wtedy kiedy było najgorzej znalazłam kartkę na jego biurku „jeśli się rozwiodą to skończę ze sobą”. Ale to było jakiś czas temu. Staram się z nim rozmawiać, wylewny nie jest jak to nastolatek. Obawiam się tez wpływu tamtej rodziny - wtłaczania mu do głowy przekonania, ze o uczuciach, kłopotach nie mówi się wprost, bo to nieładnie, niewypada, tak robią wariaci (czyli ja, są świecie przekonani, ze o wszystkim powiedziałam synowi i nastawiam go przeciwko ojcu, wiec taka jest ich linia obrony. A fakty i dowody - mam ich mnóstwo- po prostu ignorują)
Ale jeśli cokolwiek się dzieje to syn przychodzi z tym do mnie i gadamy, czasem godzinami
Swoją droga aż strach pomyśleć przez co Ty musiałeś przejść, bo tak świetnie to wszystko rozumiesz i trafiasz z uwagami w punkt…
Po prostu nie umiem tkwić w tym obojętnie, dążę do zmiany, jakiejkolwiek. I do tej pory przez to przegrywałam.
Bardzo słusznie; A wiesz dlaczego przegrywasz? Bo owszem dążysz do zmiany, ale nie siebie a jego...i wszystkie Twe starania spełzają na niczym; doszłaś już jednak do ściany i zaczynasz w końcu dostrzegać bolesną prawdę o człowieku, którego wybrałaś na męża; do tej pory trochę żyłaś w zakłamaniu; oszukiwałaś sama siebie; bałaś się konfrontacji z prawdą o nim, ale również o samej sobie; nie wierzyłaś jak mogłaś się tak bardzo pomylić; dziś powoli zaczynasz akceptować ten fakt; dojrzewasz aby wybaczyć sobie; to też bardzo ważne; to idealny moment do zmiany swojego życia, podejścia do niego bez oszukiwania samego siebie; życia w końcu w zgodzie z samą sobą;
Pewnie masz racje, tylko nie nazwałabym tego życiem w zakłamaniu. W zakłamaniu to żyje on, a ja nie zamierzam brać jego win na siebie.
No przecież skoro rozmawiasz z kimś dorosłym, coś ustalacie, na coś się umawiacie to nie zakładasz z góry, ze ten ktoś kłamie. Bo można popaść w paranoje.
Zmieniło się to, ze dotarło do mnie, ze on kłamie w żywe oczy i nie zamierza nic zmieniać. Jest patologicznym klamca i świetnym aktorem. Spoko gość, jestem pewna, ze byś go polubił i miał za przyzwoitego człowieka. Oskara powinien za to dostać. W rzeczywistości to Kłamczuch i egoista. .
I żadne moje przemowy nic nie zmienią, niestety.
On z jakiegoś powodu chce mieć mnie w realu a tamta na łączach, a ja się na to nigdy nie zgodzę.
On ciągnie te farsę i jest obecnie w roli obrażonego małżonka. On jest obrażony ????????
Tyle tylko, ze mam tych gierek juz po dziurki w nosie i jego foch nic mnie nie obchodzi ????♀️
Witaj Agnus ,
Pisałaś,że jesteście 17 lat razem a od 7 lat zauważyłaś dziwne zachowania męża ... ale skoro to jego ex to oni raczej już od 17 u lat mają ten niezdrowy kontakt ze sobą tylko tego nie zauważałas?
Facet nie ma w ogóle szacunku do Ciebie ba nawet gardzi bym powiedział (przynajmniej w korespondencji ze swoja ex ) ... nie kocha Cię a układ jaki ma jest mu obecnie na rękę. Nie liczy się z Twoim zdaniem ani uczyciami i w sumie z jego punktu widzenia nie musi bo od lat tylko go upominasz , prosisz, grozisz ale on nie ponosi żadnych realnych konsekwencji swoich czynów. Wie ,że wystarczy chwilowa poprawa i zaraz wszystko wróci do "normy". Musisz przedsięwziąć bardziej radykalne środki z pozwem o rozwód albo separacją włącznie ( ale realna na papierze a nie tylko słowną) , może to nim wstrząśnie. Inna sprawa czy on jest wart tej walki o Was...
Jeszcze jedno bo chyba o tym nie wspomniałaś: Jaki mąż ma kontakt z synem dobry ? Bo wykazuję on pewne cechy narcystyczne : egoizm, brak emaptii, brak poczucia winy itp.
Hej Admirał
Ten kontakt zaczął się parę miesięcy po tym jak zaczęliśmy ze sobą być. I ponieważ jak piszesz był chory, to po jakimś czasie powiedziałam o tych odczuciach mężowi i miał to ukrócić. Czy to zrobił na 100% nie wnikałam - wiesz, wtedy jeszcze nie miałam kontaktu ze zdrada i cała tą patologia, więc nie podejrzewałam ludzi o kłamstwo. W każdym razie między nami było super. Aż po 7 latach się spieprzylo (wg wersji z terapii praca, dom, dziecko, ja po stracie ojca w żałobie, nuda) i wtedy pojawia się ona cała na biało jej zagraniczny małżonek kopnął ja w zad i szukała pocieszenia, a przede wszystkim chłopa - to typ dulskiej, która jak zjeżdża do rodziny na święta to musi oprócz zagranicznej rejestracji jeszcze spodnie jakieś mieć, wtedy jest sukces wiem, ze trudno w to uwierzyć, ale ci ludzie tak funkcjonują mój mąż niestety wpisuje się w ta mentalność.
Fizyczna zdrada była raz, natomiast korespondencja to ileś tam lat. I faktycznie on doskonale wie co powiedzieć, żeby sprawić jej przyjemność, a ona lubi komentować mnie i moje życie, rodzine, porównywać itd. Więc to dluuuugo robili. Pod koniec terapii starał się omijać mój temat (ale nie urwał kontaktu)
Syna na swój sposób kocha. Nie jest ojcem wspierającym, krytykuje, umniejsza osiągnięcia (np wysokie miejsca na konkursach ogólnopaństwowych) bo są z tematyki niepoważnej wg niego. Sam jest po polibudzie, lecz nie umiał synowi pomoc z matmy (problem był z nauczycielem i miała go cała szkoła nie tylko syn). W takich sytuacjach nie stoi murem za dzieckiem a go oskarża o niepowodzenia, o oceny(!!). Ja znalazłam mu świetna matematyczkę, która po 2 lekcjach stwierdziła, ze jest wszystko ok. Ale takie wsparcie psychiczne dla syna, żeby nie pozostał z poczuciem ze jest beznadziejny i nic się z tym nie da zrobić - organizuje ja. Mąż natomiast kiedy już to ogarnę to go woził na te korki. On jest taka bardziej kwoka zapewniająca wikt i opierunek, w tym się bardzo sprawdza
Jeszcze a’propos syna. Byłam kiedyś z synem u psychologa dziecięcego, zalecenie ze szkoły dla całej klasy, chodziło o różne wybryki na zielonej szkole. Diagnozaziecko wybitnie inteligentne, nadwrażliwe, z bardzo bogata wyobraźnia - nawet jak na dziecko - która trzeba jakoś zagospodarować i olbrzymim kompleksem niższości.
Rozstrzasalysmy skąd to i jak mu pomoc. Ona mówiła, ze musi być jakiś potężny bliski krytyk. Wiedziałam kto. Ona prosiła by mąż choć raz przyszedł do niej, chociaż zadzwonił. Chciała walczyć o dzieciaka, uświadomić mu konsekwencje zachowań, które on uważa za naturalne. Ja ze swojej strony tez to robiłam i cisnęłam by poszedł do niej lub przestał krytykować syna. Nigdy nie poszedł, nie starał się zmienić zachowań. Pilnowałem go i za każdym razem gdy to robi przy mnie następuje reakcja, ogranicza go to. Był zły za sam pomysł, ze miałby ZNOWU pętać się po jakichś psychologach.
Syn jest nerwowy (ale twardy mimo wszystko)
Serce pęka, ze taki los zgotowało się własnemu dziecku.
I mąż naprawdę nie widzi nic złego w swoich zachowaniach. Zawiezie na wakacje, wyprasuje ciuchy, zrobi obiad - to tak
Wiesz co Agnus, Twoj syn tez bedzie niestety najprowdopodobniej mial problemy w zyciu przez tego jego ojca chyba ze wlasnie psycholodzy lub terapeuci wyprowadza go na prosta. Problem z niska samoocena to jeden z objawow wychowania w rodzinie dysfunkcjonalnej. Dysfunkcjonalna rodzina to nie oznacza zawsze ze w rodzinie byl np alkoholik ale wlasnie rozne dysfukcje typu niezauwazanie niedocenianie wlasnego dziecka albo przez wlasnie jakis nalog czy to alkohol czy narkotyki ( ale to juz bardziej na zachodzie niz u nas w Polsce ), pracoholizm seksoholizm rodzica czy po prostu inny system wartosci. Tez mialem rodzica ktory sie mna czy raczej moim rozwojem nie interesowal i pojawily sie te wszytkie nieprzystosowania jak bardzo niska samoocena, poczucie porzucenia przez rodzica, poczucie bezwartosciowosci bo przeciez to moze moja wina ze mnie rodzic nie kocha bo nie opiekuje sie mna, takze to sa zachowania nabyte wlasnie w takich rodzinach.. Dobrze ze trzymasz reke na pulsie i walczysz o rozwoj syna ale to za malo. Musza wam pomoc specjalisci bo maz sam ma pewnie jakies traumy ktore doprowadzily ze niszczy nieswiadomie wlasne dziecko tym swoim zachowaniem,
No widzisz dlatego właśnie zapytałem o realcje z synem... to kolejna cecha narcyza: umniejszanie doknaniom własnych dzieci ,ciągła ich krytka i manipulowanie dziećmi są dla nich narzędźem... sama pisałaś ,że umniejszał też Tobie (wyśmiewał zamiast wesprzeć kiedys straciłaś pracę a to jeden z trudniejszych przecięż okresów w życiu każdego człowieka gdy ma miejsce). Piszesz,że syn jest wrażliwy , inteligentny pewnie też z dużą porcją emaptii ... to czego barkuje ojcu a narcyzi zazdroszczą innym tych cech, których sami nie mają.
Dopytam się jeszcze czy on czasem nie wie ,że Ty śledzisz jego korespondencje z kochanką ? Jeśli tak to może świadomie jeszcze bardziej w niej oczernia i poniża Ciebie bo wiesz ,że to czytasz. Narcyzi uwielbiają zadawać ból i patrzeć jak dotyka partnera ba nawet jak dotyka własne dzieci.
Powiedz czy cechuje go też poczucie konkurencyjności, materlializm i powierzchowność , wysokie mniemanie o sobie i i nadmirena dbałośc o wygląd?
Polecam Agnus Tobie wpisanie frazy narcyz w google badź na youtube , jest dużo na ten temat materiałow. Sama sprawdź czy profil męża odpowiada narcyzowi... nie musi się zgadzać w 100 % wiadomo.
Aha narcyzi właśnie lubią mieć kontakt lub dużo mówieć o swoich ex, to ich dowartościowuje.
Jeśli się nie mylę i to narcyz to on od Ciebie nie odjedzie bo jesteś jego ofiarą ,syn również.
Ja sam kończę właśnie związek z kobietą, która okazała się narcyzem (może nie wszystkie cechy narcyza ma ale większość) Sam myślałem,kiedyś że narcyz to ktoś zapatrzony w siebie głównie w swerze wyglądu ale to dużo bardziej skomplikowana sprawa. Walka w zawiązku z narcyzem to walka z wiatrakami , największy problem to taki ,że oni nie mają empati i poczucia winy.Oni nie myślą tak jak "normalni " ludzie.
Smutne to ale chyba najlepszą opcją jest zabranie syna i ucieczka ... szkoda Młodego bo ojciec bedzię jego krytkiem zawsze. Syn już jest duży poradzicie sobie.
Jakbyś chciała możemy pogadać na priv . Jeszzcze raz napisze : walka z narcyzem to z góry przegrana walka o ile on sam nie pójdzie się leczyć.
Wiem Acine wiem to wszystko. Na te chwile po prostu staram się by wiedział, ze zawsze stoję za nim murem. I ze ojciec go kocha, pomimo dziwnych zachowań. Do psychologa już go woziłam - kilka spotkań, diagnoza fajny, poukładany, mądry chłopak. Nie czuł potrzeby kontynuacji i ona też uważała, ze nie ma co. Myślę, ze kiedy poczuje te potrzebę to mu to ułatwię. Na ten moment nic na sile.
Mąż pochodzi z naprawdę chorej rodziny. Tam rządzi chora - ale naprawdę chora, to nie przenośnia czy złośliwość - psychicznie kobieta, która wzięła sobie wszystkich 3 facetów pod but. Chodzą jak w zegarku, byle tylko jej nie zdenerwować. Współczuję mu, ale człowiek po to ma mózg, żeby nie ponawiać błędów które go kiedyś bolały i starać się naprawiać szkody. A to nie tak, ze mąż nie widział co jest u niego w domu. Kiedyś mi powiedział, ze za nic nie chciałby żeby nas było jak u niego. Takiej chorej atmosfery. I po latach toniemy w podobnym sosie jak w jego rodzince.
Teraz biorę się za siebie. Swoje schematy chce zmienić i siebie wzmocnić, wtedy będę lepszym wsparciem i dla syna.
A Ty Acine trzymaj się chłopie. Z domów wychodzimy różnych, nie zawsze jest różowo. Ale póki życie trwa wszystko można zmienić, a złe rzeczy nie trwają wiecznie. Piszesz mądrze, szczerze, jesteś bardzo wartościowym człowiekiem bez względu na to jak Cię kiedyś ktoś potraktował. Trzymam kciuki za Ciebie!
Admirale
Nie śledzę jego korespondencji to co znalazłam wtedy wystarczy, aż nadto. Dwa razy dorwała mu się do telefonu - raz kiedy nie rozumiałam co się dzieje tylko czułam, ze coś źle (i wcale nie podejrzewałam zdrady, myślałam ze zwierza się przyjacielowi o mnie, bo zaczął telefony nosić przy sobie, piny, kładzenie monitorem w dół ….. haha No książkowe, teraz śmieje się ze swojej naiwności), a drugi raz po zdradzie, a nawet w trakcie terapii - bo czułam, ze coś mnie uwiera, coś jest wciąż nie tak. Po prostu go sprawdziłam, to jest korespondencja trwająca kilka lat. On nie wiedział, że ja przeczytam, nawet mu do głowy nie przyszło, ze go sprawdzę.
Najbardziej leciał po mnie tuż po zdradzie i wtedy kiedy się o niej dowiedziałam.
Jest materialista, ale nie dba przesadnie o wygląd i wg mnie ma jednak zaniżone poczucie wartości. W takim sensie, ze on nie konkuruje, brzydko mówiąc zna swoje miejsce w szeregu i nie pcha się na podium. Uważa to za realizm. Przy tym wszystkim dba o swoją skore, a szczególnie w sensie materialnym. Potrafi być bardzo asertywny.
Jest na pewno egoista, na pewnym etapie życia uratowało mu to skore, bo jako jedyny uciekł z domu rodzinnego (a jest ukochanym synkiem mamusi, więc to nie było proste), jako jedyny odważył się przez rok oddawać swojemu hobby mimo jej protestów. Później skończył i w wieku 30 lat wciąż wierzył, ze wpędził matkę w chorobę i prawie doprowadził do śmierci bo jeździł na rowerze… a ona się o niego denerwowała…
Wg mnie on nie ma empatii i poczucia winy, a już na pewno nie myśli jak „normalny” człowiek jeśli chodzi o kwestie takie jak uczciwość, lojalność, bliskość. Ile w tym jego natury a ile wpływu patologii w której się wychował - nie mam pojęcia.
W każdym razie facet nie czuje potrzeby zmian
Admirał, dziwnie to zabrzmi, on jest w jakimś sensie opiekuńczy. W sensie właśnie materialnym. A psychicznie raz wydaje się być zupełnie normalny, często jakby nieco nieobecny, odcięty, a czasem pokaże tak paskudna gębę, ze człowiek najchętniej uciekliby z krzykiem i jest w szoku, ze coś takiego kryje się pod skóra takiego człowieka.
Nie wiem czy to typowy narcyz?Google Video:
Sama wiesz najlepiej jak wyglądałaby Twoja sytuacja materialna bez niego .... ale jedno jest pewne on Ciebie nie szanuje.... Sama musisz położyc na szali czy więcej dla Ciebie znaczy spokój materialny czy spokój umysłu i własny szacunek. Pamietaj ,że jest jeszcze syn on wie i czuje ,że jest źle o nim też musisz myśleć.
Admirał, wiem
Dlatego w jakimś sensie muszę się wyciszyć i wzmocnić. Na te chwilę złość, ból, strach, to wszystko nie ułatwia działania.
W jego oczach, jego matki a nawet kochanicy, nic złego się nie dzieje. No owszem miał romans, ale już go zakończył. A teraz po prostu sobie rozmawia z przyjaciółka z dawnych lat. Co w tym złego? No i owszem może obiecał, ze urwie kontakt. I urwał. Później po prostu go odnowił. Babeczka nie mogła znaleźć telefonu gdzieś tam, zadzwoniła z prośba o pomoc. No nie odebrałbyś? Nie pomógł?
Facet dba o rodzine, zakupy robi, na wakacje jeździ a ja się wciąż czepiam o jakieś pierdy. Typu uczciwość czy lojalność.
Tak mam w głowie namieszane, ze są momenty (krótkie), ze myślę sobie, ze oni maja racje o co ja się czepiam
NIe on nie miał romansu tylko go dalej MA . To co się teraz w Waszym związku dzieje to zdrada emocjonalna i życie w klasycznym trójkącie ... a już naprawde w dupie miej co o tym myśli jego mamusia czy tym bardziej kochanka. Ważne jest jak TY to postrzegasz ! A co do zdrady fizycznej to też niekoniecznie to było jeden raz a druga sprawa skąd wiesz co bedzie jak ona tu przyjedzie ... skoro mówi ,że ma prawo z nią pisywać to powie ,że ma prawo się z nią spotkać i też to bedziesz miała przełknąć? Trójkąty są fajne na geometrii
Hahah dobre porównanie! Trójkątów nie lubiłam nawet w geometrii tylko linia prosta i jasno określone współrzędne
Ja wiem co się dzieje Admirał i nie ma we mnie zgody na to. Ale dzięki, że mi tu odpisujesz i trochę do pionu sprowadzasz. Teraz potrzebuję jasnego oka z boku, niezaangażowanego w to wszystko.
Agnus-Skoro Twoj mąż nie widzi problemu w swoim zachowaniu to zaproponuj mu otwarty związek.Zapytaj się czy ty też możesz mieć takiego przyjaciela.Zobaczysz ,że mąż dozna szoku.
Spoko.od tego tu jestesmy zeby sobie pomagac ...
Dodam , ze w sumie u Ciebie to nie trojkat ale nawet czworokat jest bo jest jeszcze mamusia na jednym z katow
I chyba dla meza Twoj kat jest niestety tym najmniej waznym
Hagi kurcze, żeby to było takie proste… sytuacja w skrócie wyglada tak, że po jakiś tam przejściach uciekałam od mężczyzn. Ten skubaniec był jedynym, któremu zaufałam. Do tej pory nie umiem i nie chce otworzyć się na innych mężczyzn. Byłam atrakcyjna kobieta i mogłam przebierać, naprawdę - to nie próżność, tak po prostu było i nawet wciąż jest. Ale to mnie nigdy nie interesowało i on to wie. Jest bardzo pewny siebie pod tym względem
"Ale to mnie nigdy nie interesowało i on to wie. Jest bardzo pewny siebie pod tym względem" Tutaj jest problem.On musli,że ma Ciebie na własność.Wyjdz z domu,spotykaj się z ludźmi.Może jakieś nowe hobby?Wtedy to on zacznie się zastanawiać.Czasami ludzie budzą się jak zaczynają coś tracić.Nie musisz spotykać się z innymi facetami ,ale zasiej w nim niepewność.
Coś Pan Panie Admirale, jakie tam łamanie serc.
Kręgosłupy na razie mi wystarczą
A tak serio to staram się jakoś okiełznać emocje teraz, bo ta huśtawka zabija
No i dlatego to czas żeby mężuś pohuśtał się na swojej emocjonalnej huśtawce, może zrozumie ,że można się na niej czasem porzygać Niech poczuję co może stracić a jak nie zrozumie znak ,że głupi i nie ma co go żałować. Banały ale jak już pisał Hagi : nowe hobby może fitness/siłka/rower. Zmiana fryzury , może nawet stylu ubierania ( ba możesz nawet po bandzie iśc i jakieś tatto) puls wyjścia z koleżankami czy nawet sama do kina itp. po prostu Żyj Żyj Żyj. Pamiętaj,że nieszczęśliwa matka też źle wpływa na syna i jego rozwój, więc nie walczysz tylko o siebie.
Agnus Witaj. Czytam Twoją historię. Czytam komentarze i widzę że nie bardzo wiesz co ze sobą zrobić. Chciałabyś by twoja rodzina była cała, być z mężem, by on był fajny i by było dobrze i bez huśtawek emocjonalnych. By nie wydarzyło się to co zdarzyło.
To NIEMOŻLIWE! To zaistniało.
Teraz masz opcje:
- rozwód
- trwanie małżeństwa
Opcja pierwsza nie jest wcale taka straszna jak teraz myślisz. Jest radykalną opcją, ale gwarantuje ci powrót normalności. Będziesz żyła, będziesz się szanowała i będą cię szanować. Będziesz wychowywać dziecko i ono dobrze się wychowa. Jeśli będziesz chciała to kogoś poznasz i stworzysz nowy związek. Będziesz PANIĄ SWOJEGO LOSU!!!!
Opcja druga- pozostanie w małżeństwie. Chcesz zmiany więc napiszę co musisz zrobić.
Bądź twarda i stanowcza. Masz prawo żądać by zerwał z nią wszelkie kontakty. On musi to zrobić! Musi się dostosować. Wiesz czego on chce? chce robić co mu się podoba. Chce mieć kochankę to będzie miał, chce być panem to będzie, chce mieć ciepły dom, obiadki i normalność. I chce mieć wszystko co mu się zechce, nawet to co wykracza po za ramy małżeńskie. chce być wolny jak kawaler i wygodny jak zaopiekowany mąż. FACECI SĄ WYGODNI. JAK NIE MUSI TO NIC NIE ZMIENI!!!!
Daj mu bodziec do zmiany siebie. Pokaż że jesteś kobietą, jesteś atrakcyjna, masz znajomych, masz swoje życie i prawa. Spraw by DOSTRZEGŁ W TOBIE KOBIETĘ!!!!
Wiesz kiedy facet walczy? jak poczuje się zagrożony.
Daj mu odczuć że ktoś się tobą interesuje. Że może cię stracić. Wtedy dostrzeże w Tobie kobietę. Wtedy zacznie walczyć, zmieniać się. Starać. Wtedy zrobi wszystko dla ciebie. Oczywiście ten sposób zadziała, pod warunkiem że mu na tobie zależy. Jeśli w nim już nie ma nic, to zostaje opcja pierwsza.
Jeśli chcesz to pomogę ci w tej prowokacji. Mogę udawać adoratora i zobaczymy co z tego wyniknie. Wiem że jest to dziwna oferta, ale swego czasu byłem na twoim miejscu, byłem tu, było tu pełno ludzi, którzy mi pomogli. Spotykaliśmy się w realu, rozmawialiśmy. Wszyscy siebie rozumieli bez słów- bo wszyscy przez to przeszli. Mało tego, moją partnerkę życiową poznałem właśnie tu. Dzięki temu forum mam przyjaciół w całej polsce do jakiego miasta nie pojadę. Dlatego chcę dać coś od siebie. Warto ryzykować by coś mieć. Jeśli zechcesz to pomogę, obojętnie jaka by miała być to przysługa. Rozmowa, porada, przysługa. Pisz do mnie w prywatnej wiadomości. Rzadko tu już bywam, forum już nie to, moja ekipa już jest na prostej, ale nie pozostanę bez odzewu. Trzymaj się i bądź silna
Dzięki chłopaki za wsparcie, to naprawdę miłe
Trochę milczalam, bo tkwiłam w jakimś okropnym dole i apatii. Admirał na tej huśtawce naprawdę można sie było poać.
Uśmiałam się z tego zdania, mimo że, a moze dlatego, że takie trafne.
Na początku nie rozumiałam idei 34 kroków, wydawały mi się one kompletnie wbrew naturze. A teraz czuje ich pozytywne działanie i zaczyna być ok.
Makasiala niezły jesteś naprawdę doceniam i jestem Ci wdzięczna za chęć pomocy
Tylko teraz ostatnią rzeczą o jakiej myślę to wzbudzanie w nim zazdrości zajmuję się sobą i dobrze mi z tym.
Mówisz, że kiedyś forum tętniło życiem - może teraz jest mniej zdrad?? wchodzę czasem na inne wątki i to co widzę to fakt, że zachowania zdradzaczy NAPRAWDĘ są podobne. I reakcje na zdradę również. To daje do myślenia. I opowieści ludzi, którzy to przeszli, w ten czy inny sposób dali radę i teraz wspierają tych co aktualnie są w czarnej d…. No dla mnie to forum wciąż ma jednak sens, może mniej się dzieje, ale wspiera
Super, widać, że będziesz sobie radzić, najgorsze to się załamać, ja swoją historię przeżyłam już z 5 lat temu i co nieczęste myślę, ale wszystko się poukładało z powrotem, a było już dno,załamka i beznadzieja - z perspektywy czasu wydaje się jak sen który nigdy nie miał miejsca. Tutaj naprawde można otrzymac bardzo pomocne rady. Trzymaj się
No i Agnus jak już wyszłaś, oby na dłużej( a najlepiej na stałe ) z tej apatii i doła masz jakieś przemyślenia co dalej? Wiadomo , że sinusoida nastrojów jeszcze będzie ale musi się wypłaszczać jak najbardziej. Pamietaj masz syna ! to Twoja siła.
Heloł Panie Admirale. Na razie nie mam planów co dalej - oprócz tego, ze na pewno nie tak jak było - i nie zamierzam naciskać na siebie w tym temacie. Najpierw chce sobie poogarniać siebie a później zastanowię się co z reszta.
Na te chwile całkowicie odcielam się od chłopa mentalnie i emocjonalnie. Śpi w saloonie na kanapie, sam sobie pierze, to co on kupi nie tykam, co ugotuje nie tykam itd. Teraz on jest zdaje się na huśtawce, spodziewał się awantur, rozmów. I przede wszystkim tego, ze z obrażona żona, ale jednak będzie miał dom jak zwykle. A tu d…
Jeśli wejdzie tu jakiś świeżo zdradzony to: nie rozmawiaj, nie dopytuj „dlaczego”, nie wnikaj, nie zastanawiaj się nad sensem. No owszem nie tłum emocji, zrób awanturę, daj po ry..u, a później już tylko 34 kroki.
Na początku jest trudno, ale to naprawdę pomaga
Pozdrawiam
No to wygląda ,że elegancko oragnełaś temat ...brawo brawo
Coś mi się wydaje ,że mężuś długo nie wytrzyma tego napięcia... pęknie w jedną albo drugą stronę. Później będzie Twój ruch. Powodzenia i dawaj znać co i jak .
34 kroki nie pomagają, o tym założę osobny temat, ale tak na dzisiaj: pomaga skupienie się na sobie, wsparcie ludzi o podobnych przejściach i czas. To on daje możliwość nabrania odrobiny dystansu i chęci by o siebie zawalczyć. Oraz umożliwia spojrzenie na siebie i relację trochę z perspektywy widza. Wtedy dopiero zaczynamy widzieć co było nie tak i robimy to, co powinniśmy. Brawo dla koleżanki, że do tego doszła i robi co w jej najlepszym interesie. Życzę powodzenia oraz, wnioskując po opisie osobowości męża, rychłego rozwodu. To nie jest człowiek do życia. Na dłuższą metę to nie wypali w żadnej sensownej formie niestety..
Generalnie - małżeństwem jesteśmy od 17 lat, zauważyłam pierwsze dziwne zachowania po mniej więcej 7 latach
Zacznę od końca - po co to robi? Bo zwyczajnie Cię nie kocha, jesteś mu po prostu potrzebna; wyprać, wyprasować, posprzątać, ugotować; dlaczego miałby rezygnować z tej wygody? Do tej pory nie poniósł w zasadzie żadnych większych konsekwencji ranienia Ciebie więc dlaczego teraz miałoby się to zmienić? Twój mąż jest doskonałym manipulantem; standardowo, wręcz książkowo dla manipulantów nie bierze odpowiedzialności za nic a za wszystko złe co się u Was dzieje próbuje obciążyć Ciebie i wpędzić w poczucie winy; mam wrażenie, że nie tylko jego matka, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa i Twój mąż ma co najmniej rys socjopatyczny;
szantaż, obracanie kota ogonem, ograniczony poziom empatii i współczucia, pogarda do innych,brak zaangażowania w relację, to wszystko są atrybuty toksycznych ludzi;
Popełniłaś na dzień dobry błąd, którzy wszyscy popełniamy; chciałaś wierzyć na słowo tak bardzo zależało Ci na ratowaniu rodziny; nie wyciągnęłaś konsekwencji, mówiąc brzydko nie przeczołgałaś go więc nabrał pewności, że cokolwiek się nie wydarzy Ty będziesz przy nim trwać; jedyne czym Cię raczył to nic nie znaczące puste słowa; a jak zapewne dobrze wiesz nie słowa a czyny są ważne; a odpowiedź na Twoje wątpliwości w sytuacji recydywy, że on ma prawo spotykać i kontaktować się z kim chce to szczyt bezczelności, buty arogancji;
na dziś zajmij się tylko i wyłącznie sobą, odetnij się kompletnie od niego zwłaszcza emocjonalnie; żyj dla siebie; jeśli w końcu zrozumie to będzie próbował zawalczyć; jeśli nie to znaczy, że nie ma czego ratować;
Odsuwaj się na ile możesz od niego, emocjonalnie, ekonomicznie i w czym tam jeszcze możesz. Zadbaj o siebie; w tym czasie poszukaj też prawnika, dowiedz się od niego na czym stoisz, jak może wyglądać Twoja sytuacja w razie rozwodu/separacji. To ważne, to też dbanie o siebie.
Jeśli nie wiesz jak to zrobić po prawej masz 34 kroki, które Ci w tym pomogą. Pamiętaj, że on zauważy Twoją zmianę i będzie próbował Ciebie udobruchać, wiadomo w jakim celu...żeby móc robić to samo co robi do tej pory, nie poddawaj się bądź konsekwentna.
Napisałeś jakbyś go znał osobiście. Dokładnie taki jest. Odwracanie kota ogonem, wykazywanie jak mało jestem warta, teraz wręcz buta.
Ale to nie tak, że jestem bezwolną ofiarą.
Ja też mu potrafię przywalić. Przez te 10 lat dużo się zmieniło u nas, to nie tak, ze mu piorę i gotuję. Zrobiłam podział obowiązków i teraz każdy ma swoją działkę - po równo.
Wtedy też przeczołgałam go w jedyny sposób jaki przyszedł mi do głowy. A mianowicie nie milczałam, tylko mówiłam głośno co zrobił. Oni, cała jego rodzina, tego boją się najbardziej. Prawdy. I o to mieli największe pretensje, że nie mam "klasy" tylko mówię o sprawie. Bali się kto i ile wie (mój błąd, za mało osób zostało oświeconych i to przeważnie jednak z mojej rodziny i znajomych).
Wtedy też zaczęła się pokątna nagonka na mnie, że to w sumie wiesz, wszystko nieprawda a poza tym moja wina ;P
brzmi dziwnie, ale taka ich retoryka. Górują nade mną tym, że ten przewrotny fałsz całkowicie wyprowadza mnie z równowagi. I niestety nie umiem na zimno odpłacić podobną kartą.
Mówisz żyj dla siebie. Ale jak zmienić tą sytuację. Na ten moment on najspokojniej siedzi sobie w domu a ja tylko udaję, a w rzeczywistości czuję się jak 8 lat temu - pustka w głowie, chaos, raz wściekłość, za chwilę apatia. Bez leków nie przełknę nawet kęsa i nie usnę.
Syn za dwa lata ma maturę. Czy powiedzieć mu co się dzieje? bez szczegółów oczywiście
Na myśl o rozwodzie wszystko przewraca mi się na drugą stronę, bo wiem, że to będzie walka na śmierć i życie.
Najżałośniejsze, że nawet wiem o co on będzie walczył. Nie o mnie i o syna, a o mieszkanie, samochód itp. Tylko kiedy mówimy (mówiliśmy, bo od kilku dni nie odzywamy się do siebie) o stronie materialnej, podziale - dopiero wtedy się ożywia i ma coś konkretnego do powiedzenia.
Kiedy kilka lat temu zażądałam dokumentów i kluczyka do lepszego auta, którym do tej pory jeździł, żebyś widziała go wtedy. Jaki był poruszony. Nawet łapy poszły w ruch. Dosłownie bronił tego kluczyka własną piersią.
Kiedy to piszę, widzę całą żenadę tego wszystkiego..
Cholerny dupek.
Dla normalnego człowieka podstawowe wartości są bardzo ważne i cenne; dla toksycznych ludzi nie istnieje takie coś jak szczerość, przyznanie się do błędu, płacz; jest to dla nich okazanie słabości a oni przecież są niezniszczalni i nieskazitelni; zrobią wszystko żeby nie pozwolić przed światem zdemaskować ich prawdziwego ja; stąd te obracanie kota ogonem; szlifują przez całe życie metody manipulacji wykorzystując słabości ludzi takich jak dobre serce; najistotniejsze jest dla nich to, co powiedzą ludzie; opinia innych przede wszystkim; na zewnątrz cudowni ojcowie/matki, wspaniali partnerzy/mężowie/żony, wspaniali uśmiechnięci ludzie a w domu gdy nikt nie widzi i nie słyszy - armagedon; a najgorsze w tym wszystkim jest to, że rzadko się zmieniają, nie czują takiej potrzeby bo nie mają wglądu w siebie, nie dostrzegają patologii swojego zachowania; jest im wygodnie i nie mają zamiaru wychodzić poza swoją strefę komfortu; często jedyną formą obrony przed nimi jest ucieczka a jeśli z jakichś powodów jest niemożliwa to ograniczenie kontaktów do minimum i zdystansowanie się od nich; trzeba się nauczyć bronić przed takimi ludźmi i stawiać granice, ale żeby to było skuteczne trzeba poznać metody ich działania; polecam wszelaką literaturę;
Hagi 10 - doskonale wiem, ze to przepis na zniszczenie życia. W tej chwili nie poznaje samej siebie. Z towarzyskiej, wesołej osoby, stałam się smutna, zgorzkniała babą. Udałam ludziom, naprawdę ich lubiłam, miałam łatwość wybaczania błędów. W tej chwili nie ufam nikomu. Wszędzie dopatruje się podstępu. Samej ze sobą mi źle
Poczciwy, mądrze piszesz. On nigdy na dobra sprawę nie żałował tego co zrobił. Żałował tylko, że się wydało.
Do tej pory myślałam, że otrzeźwieje i zacznie walczyć. Tylko, ze nie bardzo widzę już jakakolwiek przyszłość z tym człowiekiem. W trakcie ostatniej rozmowy stracił nerwy - bo milczakam i ślą odmiany on miał mówić - i tak strasznie zmieszał z błotem moja rodzine i tatę, tatę który nie żyje id kilkunastu lat i bardzo go lubił. A on opluł go i zrobił to tylko po to, żeby mnie wyprowadzić w końcu z równowagi. Na zimno. I to była już ta ostatnia kropla. Teraz nie czuje już do niego nic
I wiecie co. Wciąż ze sobą pisali, miłość, całuski itd. Ona bardzo chciała, żeby odszedł nas do niej. To on nie chciał. Wykręcał się jak piskorz od kolejnych spotkań - i wciąż pisał, wciąż „kochał”.
Ja mu wiele razy mówiłam, prosiłam. Nie oszukuj mnie. Przecież skoro ja kochasz to odejdź, ułóż sobie życie i mnie pozwól żyć normalnie. Nie oszukuj. Bo naprawdę go kochałam i chciałam wiedzieć w która stronę iść. A on wybierał mnie. I jak się okazuje wciąż z nią pisał. Po prostu tego nie rozumiem. Mógł być z nią już od lat. Nawet zaczął języka się uczyć, wersja była taka, ze pojedzie do tego (jej) kraju do pracy. A kiedy zdrada wyszła na jaw uciął temat natychmiast - bo w ten sposób za bardzo się oddali od nas, to będzie wstęp do rozwodu.
Rozumiecie coś z tego??? Bo ja nic
Też stawałem na głowie, próbowałem zrozumieć, czekałem na otrzeźwienie a w końcu na autorefleksję i co..no i straciłem kolejne 5 długich lat; nawet pozew nie rzucił jej na kolana i nie spowodował jakiejś zadumy; po prostu niektórzy ludzie są niezdolni do refleksji;i tego szczerze należy im współczuć tak naprawdę; bo to jest emocjonalne kalectwo; nieważne jak dużo się człowiek poświęci; ano właśnie kochanie to nie poświęcenie; to miłość niezdrowa wręcz toksyczna o ile można w ogóle nazwać ją miłością;
To co za chwilkę zacznie do Ciebie docierać będzie cholernie bolesne ale oczyszczające i uświadamiające; jeśli dobrze to wykorzystasz do wzrostu to możesz na tym tylko zyskać; po drodze będziesz nieraz upadać, ale z każdym razem gdy się podniesiesz będziesz silniejsza, ale i zdecydowanie bardziej świadoma - siebie, otaczających Cię ludzi i świata; porzucisz złudzenia na poczet realizmu, to niełatwy proces a meta daleko, ale warto;
P.S.
Cytat
Pogubić to się można w lesie i to też tylko przez chwilkę;
A jego działania są całkowicie celowe, wyrachowane i celowane; celowane w Ciebie, w Twoje słabe punkty; bo dobrze zdążył je poznać i wie jak z nich korzystać dla uzyskania własnej korzyści i przewagi nad Tobą; a związkiem rządzi ten komu mniej zależy;
To też wyjaśnia dlaczego tak trudno odejść ludziom z toksycznych związków z przemocowcami, alkoholikami czy też narcyzami; bo tacy wybierają na partnerów ludzi o dobrym sercu i ogromnej wrażliwości, którzy myślą, że swoją dobrocią ich zmienią; często mocno muszą sobie obić tyłek aby dojść do wniosku, że to niemożliwe a wpływ ma się tylko na siebie; niektórzy niestety do końca życia nie odnajdują tej siły i tak tkwią racjonalizując to sobie właśnie w taki sposób - ona/on się pogubił, ale to dobry chłop...
W tej chwili jedyne co mnie powstrzymuje to syn. I niestety tutaj tez masz racje, bo ten gnojek o tym wie. Już mi mówił, ze syn będzie cierpiał (jakby do tej pory nie cierpiał).
Teraz grunt to spokój. Muszę się wyciszyć i przemyśleć wszystko na spokojnie.
Jedno jest pewne, powrotu do tego co było nie ma
Dziękuje wszystkim, którzy mnie tu wsparli i przede wszystkim rozumieją o czym pisze. A wiem, ze pisze chaotycznie i trochę po łebkach
Cytat
Prawdopodobnie byłaś plastrem na ranę związaną z tamtą miłością.
Cytat
Może i kaleka emocjonalny ale nie samobójca...Swoją drogą wykorzystuje was obie, Ty mu dajesz stabilizację w życiu a ona to jego miłość tyle, że w związek z nią nie wejdzie już raz cierpiał przez nią.
Cytat
a czy pytałaś syna ( już nastolatka) , rozmawiasz z nim co on widzi? Może wolałby, żebyście byli osobno.
Myślę, że go przeceniasz. Nie było żadnej rany. Z ta cała eks to zawsze była znajomość na odległość, mieszkali daleko od siebie i pewnie taka forma związku - pisemno telefoniczna - najbardziej mu odpowiada. Zresztą ta pani to mentalna kalka jego mamuśki i jego. Naprawdę są siebie warci, już dawno mu to powiedziałam.
PS. Co mu zresztą nie przeszkodziło jej przyprawiać rogów, tej swojej miłości
Na razie w wakacje stanęło na tym, zapowiedziałam mu, ze nie zostawię sytuacji tak jak jest, bo takie postępowanie nic nie zmienia w zachowaniu ojca. Powiedział, ze ok, tylko poprosił żebym wzięła się za to, kiedy on będzie w internacie.
I było na razie ok, bo jak Wam pisałam małżonek pierwotnie miał działać.
Teraz zamierzam jechać z synem na cmentarze i powiem co się dzieje. Poza tym czuje, ze muszę go jakoś ostrzec przed manipulacjami teściowej (mąż jest z innego miasta i w takiej sytuacji zawsze jest rozkaz przyjazdu koniecznie z moim synem)
Nie wiem tylko jak to zrobić, syn jest bardzo lojalny, on nie będzie chciał słuchać napXXnia na rodzine.
A ja nie umiem naokoło, półsłówkami, niby nie do niego, ale żeby słyszałam, niby lubię i szanuje osobę która właśnie mieszam z błotem itd, itp. A ona jest w tym mistrzem. Nawet ja, już dorosła, przez wiele lat nie rozumiałam na co patrzę i co się w tamtym domu odp&&&ala
Cytat
Po co Ci to? Chcesz być taka jak on? Z nimi nie wygrasz; zawsze ostatnie słowo należy do nich; oni mają swoją prawdę i nawet zderzenie z faktami i dowodami nie jest w stanie tego zmienić; odpuść, wyjdzie Ci to na zdrowie;
Cytat
Syn jest i będzie lojalny i tego nie możesz mu odebrać; jesteś po to aby go chronić; możesz mu napomknąć o złych relacjach z mężem i teściową itd, ale bez szczegółów i nakręcania go przeciw nim; jeśli jest mądry sam w końcu dostrzeże ich prawdziwą twarz; Ty rób to co do Ciebie należy w kwestii rodzicielstwa i bądź cierpliwa;
Masz racje, masz w 100% racje, muszę się uspokoić. Nerwy mnie ponoszą i tym przegrywam. Oni są spokojni.
Muszę jakoś odciąć się od tej toksyny, inaczej nie da rady. Po prostu nie umiem tkwić w tym obojętnie, dążę do zmiany, jakiejkolwiek. I do tej pory przez to przegrywałam. Czas coś zmienić w tym schemacie, tylko jeszcze nie wiem co i jak.
Syna chronię jak umiem. Nigdy nie powiedziałam złego słowa na ojca czy jego rodzinę.
Wtedy kiedy było najgorzej znalazłam kartkę na jego biurku „jeśli się rozwiodą to skończę ze sobą”. Ale to było jakiś czas temu. Staram się z nim rozmawiać, wylewny nie jest jak to nastolatek. Obawiam się tez wpływu tamtej rodziny - wtłaczania mu do głowy przekonania, ze o uczuciach, kłopotach nie mówi się wprost, bo to nieładnie, niewypada, tak robią wariaci (czyli ja, są świecie przekonani, ze o wszystkim powiedziałam synowi i nastawiam go przeciwko ojcu, wiec taka jest ich linia obrony. A fakty i dowody - mam ich mnóstwo- po prostu ignorują)
Ale jeśli cokolwiek się dzieje to syn przychodzi z tym do mnie i gadamy, czasem godzinami
Swoją droga aż strach pomyśleć przez co Ty musiałeś przejść, bo tak świetnie to wszystko rozumiesz i trafiasz z uwagami w punkt…
Cytat
Bardzo słusznie; A wiesz dlaczego przegrywasz? Bo owszem dążysz do zmiany, ale nie siebie a jego...i wszystkie Twe starania spełzają na niczym; doszłaś już jednak do ściany i zaczynasz w końcu dostrzegać bolesną prawdę o człowieku, którego wybrałaś na męża; do tej pory trochę żyłaś w zakłamaniu; oszukiwałaś sama siebie; bałaś się konfrontacji z prawdą o nim, ale również o samej sobie; nie wierzyłaś jak mogłaś się tak bardzo pomylić; dziś powoli zaczynasz akceptować ten fakt; dojrzewasz aby wybaczyć sobie; to też bardzo ważne; to idealny moment do zmiany swojego życia, podejścia do niego bez oszukiwania samego siebie; życia w końcu w zgodzie z samą sobą;
No przecież skoro rozmawiasz z kimś dorosłym, coś ustalacie, na coś się umawiacie to nie zakładasz z góry, ze ten ktoś kłamie. Bo można popaść w paranoje.
Zmieniło się to, ze dotarło do mnie, ze on kłamie w żywe oczy i nie zamierza nic zmieniać. Jest patologicznym klamca i świetnym aktorem. Spoko gość, jestem pewna, ze byś go polubił i miał za przyzwoitego człowieka. Oskara powinien za to dostać. W rzeczywistości to Kłamczuch i egoista. .
I żadne moje przemowy nic nie zmienią, niestety.
On z jakiegoś powodu chce mieć mnie w realu a tamta na łączach, a ja się na to nigdy nie zgodzę.
On ciągnie te farsę i jest obecnie w roli obrażonego małżonka. On jest obrażony ????????
Tyle tylko, ze mam tych gierek juz po dziurki w nosie i jego foch nic mnie nie obchodzi ????♀️
Pisałaś,że jesteście 17 lat razem a od 7 lat zauważyłaś dziwne zachowania męża ... ale skoro to jego ex to oni raczej już od 17 u lat mają ten niezdrowy kontakt ze sobą tylko tego nie zauważałas?
Facet nie ma w ogóle szacunku do Ciebie ba nawet gardzi bym powiedział (przynajmniej w korespondencji ze swoja ex ) ... nie kocha Cię a układ jaki ma jest mu obecnie na rękę. Nie liczy się z Twoim zdaniem ani uczyciami i w sumie z jego punktu widzenia nie musi bo od lat tylko go upominasz , prosisz, grozisz ale on nie ponosi żadnych realnych konsekwencji swoich czynów. Wie ,że wystarczy chwilowa poprawa i zaraz wszystko wróci do "normy". Musisz przedsięwziąć bardziej radykalne środki z pozwem o rozwód albo separacją włącznie ( ale realna na papierze a nie tylko słowną) , może to nim wstrząśnie. Inna sprawa czy on jest wart tej walki o Was...
Jeszcze jedno bo chyba o tym nie wspomniałaś: Jaki mąż ma kontakt z synem dobry ? Bo wykazuję on pewne cechy narcystyczne : egoizm, brak emaptii, brak poczucia winy itp.
Ten kontakt zaczął się parę miesięcy po tym jak zaczęliśmy ze sobą być. I ponieważ jak piszesz był chory, to po jakimś czasie powiedziałam o tych odczuciach mężowi i miał to ukrócić. Czy to zrobił na 100% nie wnikałam - wiesz, wtedy jeszcze nie miałam kontaktu ze zdrada i cała tą patologia, więc nie podejrzewałam ludzi o kłamstwo. W każdym razie między nami było super. Aż po 7 latach się spieprzylo (wg wersji z terapii praca, dom, dziecko, ja po stracie ojca w żałobie, nuda) i wtedy pojawia się ona cała na biało
Fizyczna zdrada była raz, natomiast korespondencja to ileś tam lat. I faktycznie on doskonale wie co powiedzieć, żeby sprawić jej przyjemność, a ona lubi komentować mnie i moje życie, rodzine, porównywać itd. Więc to dluuuugo robili. Pod koniec terapii starał się omijać mój temat (ale nie urwał kontaktu)
Syna na swój sposób kocha. Nie jest ojcem wspierającym, krytykuje, umniejsza osiągnięcia (np wysokie miejsca na konkursach ogólnopaństwowych) bo są z tematyki niepoważnej wg niego. Sam jest po polibudzie, lecz nie umiał synowi pomoc z matmy (problem był z nauczycielem i miała go cała szkoła nie tylko syn). W takich sytuacjach nie stoi murem za dzieckiem a go oskarża o niepowodzenia, o oceny(!!). Ja znalazłam mu świetna matematyczkę, która po 2 lekcjach stwierdziła, ze jest wszystko ok. Ale takie wsparcie psychiczne dla syna, żeby nie pozostał z poczuciem ze jest beznadziejny i nic się z tym nie da zrobić - organizuje ja. Mąż natomiast kiedy już to ogarnę to go woził na te korki. On jest taka bardziej kwoka zapewniająca wikt i opierunek, w tym się bardzo sprawdza
Rozstrzasalysmy skąd to i jak mu pomoc. Ona mówiła, ze musi być jakiś potężny bliski krytyk. Wiedziałam kto. Ona prosiła by mąż choć raz przyszedł do niej, chociaż zadzwonił. Chciała walczyć o dzieciaka, uświadomić mu konsekwencje zachowań, które on uważa za naturalne. Ja ze swojej strony tez to robiłam i cisnęłam by poszedł do niej lub przestał krytykować syna. Nigdy nie poszedł, nie starał się zmienić zachowań. Pilnowałem go i za każdym razem gdy to robi przy mnie następuje reakcja, ogranicza go to. Był zły za sam pomysł, ze miałby ZNOWU pętać się po jakichś psychologach.
Syn jest nerwowy (ale twardy mimo wszystko)
Serce pęka, ze taki los zgotowało się własnemu dziecku.
I mąż naprawdę nie widzi nic złego w swoich zachowaniach. Zawiezie na wakacje, wyprasuje ciuchy, zrobi obiad - to tak
Dopytam się jeszcze czy on czasem nie wie ,że Ty śledzisz jego korespondencje z kochanką ? Jeśli tak to może świadomie jeszcze bardziej w niej oczernia i poniża Ciebie bo wiesz ,że to czytasz. Narcyzi uwielbiają zadawać ból i patrzeć jak dotyka partnera ba nawet jak dotyka własne dzieci.
Powiedz czy cechuje go też poczucie konkurencyjności, materlializm i powierzchowność , wysokie mniemanie o sobie i i nadmirena dbałośc o wygląd?
Polecam Agnus Tobie wpisanie frazy narcyz w google badź na youtube , jest dużo na ten temat materiałow. Sama sprawdź czy profil męża odpowiada narcyzowi... nie musi się zgadzać w 100 % wiadomo.
Aha narcyzi właśnie lubią mieć kontakt lub dużo mówieć o swoich ex, to ich dowartościowuje.
Jeśli się nie mylę i to narcyz to on od Ciebie nie odjedzie bo jesteś jego ofiarą ,syn również.
Ja sam kończę właśnie związek z kobietą, która okazała się narcyzem (może nie wszystkie cechy narcyza ma ale większość) Sam myślałem,kiedyś że narcyz to ktoś zapatrzony w siebie głównie w swerze wyglądu ale to dużo bardziej skomplikowana sprawa. Walka w zawiązku z narcyzem to walka z wiatrakami , największy problem to taki ,że oni nie mają empati i poczucia winy.Oni nie myślą tak jak "normalni " ludzie.
Smutne to ale chyba najlepszą opcją jest zabranie syna i ucieczka ... szkoda Młodego bo ojciec bedzię jego krytkiem zawsze. Syn już jest duży poradzicie sobie.
Jakbyś chciała możemy pogadać na priv . Jeszzcze raz napisze : walka z narcyzem to z góry przegrana walka o ile on sam nie pójdzie się leczyć.
Mąż pochodzi z naprawdę chorej rodziny. Tam rządzi chora - ale naprawdę chora, to nie przenośnia czy złośliwość - psychicznie kobieta, która wzięła sobie wszystkich 3 facetów pod but. Chodzą jak w zegarku, byle tylko jej nie zdenerwować. Współczuję mu, ale człowiek po to ma mózg, żeby nie ponawiać błędów które go kiedyś bolały i starać się naprawiać szkody. A to nie tak, ze mąż nie widział co jest u niego w domu. Kiedyś mi powiedział, ze za nic nie chciałby żeby nas było jak u niego. Takiej chorej atmosfery. I po latach toniemy w podobnym sosie jak w jego rodzince.
Teraz biorę się za siebie. Swoje schematy chce zmienić i siebie wzmocnić, wtedy będę lepszym wsparciem i dla syna.
A Ty Acine trzymaj się chłopie. Z domów wychodzimy różnych, nie zawsze jest różowo. Ale póki życie trwa wszystko można zmienić, a złe rzeczy nie trwają wiecznie. Piszesz mądrze, szczerze, jesteś bardzo wartościowym człowiekiem bez względu na to jak Cię kiedyś ktoś potraktował. Trzymam kciuki za Ciebie!
Nie śledzę jego korespondencji
Najbardziej leciał po mnie tuż po zdradzie i wtedy kiedy się o niej dowiedziałam.
Jest materialista, ale nie dba przesadnie o wygląd i wg mnie ma jednak zaniżone poczucie wartości. W takim sensie, ze on nie konkuruje, brzydko mówiąc zna swoje miejsce w szeregu i nie pcha się na podium. Uważa to za realizm. Przy tym wszystkim dba o swoją skore, a szczególnie w sensie materialnym. Potrafi być bardzo asertywny.
Jest na pewno egoista, na pewnym etapie życia uratowało mu to skore, bo jako jedyny uciekł z domu rodzinnego (a jest ukochanym synkiem mamusi, więc to nie było proste), jako jedyny odważył się przez rok oddawać swojemu hobby mimo jej protestów. Później skończył i w wieku 30 lat wciąż wierzył, ze wpędził matkę w chorobę i prawie doprowadził do śmierci bo jeździł na rowerze… a ona się o niego denerwowała…
Wg mnie on nie ma empatii i poczucia winy, a już na pewno nie myśli jak „normalny” człowiek jeśli chodzi o kwestie takie jak uczciwość, lojalność, bliskość. Ile w tym jego natury a ile wpływu patologii w której się wychował - nie mam pojęcia.
W każdym razie facet nie czuje potrzeby zmian
Nie wiem czy to typowy narcyz?Google Video:
Dlatego w jakimś sensie muszę się wyciszyć i wzmocnić. Na te chwilę złość, ból, strach, to wszystko nie ułatwia działania.
W jego oczach, jego matki a nawet kochanicy, nic złego się nie dzieje. No owszem miał romans, ale już go zakończył. A teraz po prostu sobie rozmawia z przyjaciółka z dawnych lat. Co w tym złego?
Facet dba o rodzine, zakupy robi, na wakacje jeździ a ja się wciąż czepiam o jakieś pierdy. Typu uczciwość czy lojalność.
Tak mam w głowie namieszane, ze są momenty (krótkie), ze myślę sobie, ze oni maja racje
Ja wiem co się dzieje Admirał i nie ma we mnie zgody na to. Ale dzięki, że mi tu odpisujesz i trochę do pionu sprowadzasz. Teraz potrzebuję jasnego oka z boku, niezaangażowanego w to wszystko.
Dodam , ze w sumie u Ciebie to nie trojkat ale nawet czworokat jest bo jest jeszcze mamusia na jednym z katow
I chyba dla meza Twoj kat jest niestety tym najmniej waznym
Bóg z nimi
Teraz jak Agnus ruszy w miasto to będą łamane męskie serca.... ba kręgosłupy nawet
Tak trzymaj laska
Kręgosłupy na razie mi wystarczą
A tak serio to staram się jakoś okiełznać emocje teraz, bo ta huśtawka zabija
To NIEMOŻLIWE! To zaistniało.
Teraz masz opcje:
- rozwód
- trwanie małżeństwa
Opcja pierwsza nie jest wcale taka straszna jak teraz myślisz. Jest radykalną opcją, ale gwarantuje ci powrót normalności. Będziesz żyła, będziesz się szanowała i będą cię szanować. Będziesz wychowywać dziecko i ono dobrze się wychowa. Jeśli będziesz chciała to kogoś poznasz i stworzysz nowy związek. Będziesz PANIĄ SWOJEGO LOSU!!!!
Opcja druga- pozostanie w małżeństwie. Chcesz zmiany więc napiszę co musisz zrobić.
Bądź twarda i stanowcza. Masz prawo żądać by zerwał z nią wszelkie kontakty. On musi to zrobić! Musi się dostosować. Wiesz czego on chce? chce robić co mu się podoba. Chce mieć kochankę to będzie miał, chce być panem to będzie, chce mieć ciepły dom, obiadki i normalność. I chce mieć wszystko co mu się zechce, nawet to co wykracza po za ramy małżeńskie. chce być wolny jak kawaler i wygodny jak zaopiekowany mąż. FACECI SĄ WYGODNI. JAK NIE MUSI TO NIC NIE ZMIENI!!!!
Daj mu bodziec do zmiany siebie. Pokaż że jesteś kobietą, jesteś atrakcyjna, masz znajomych, masz swoje życie i prawa. Spraw by DOSTRZEGŁ W TOBIE KOBIETĘ!!!!
Wiesz kiedy facet walczy? jak poczuje się zagrożony.
Daj mu odczuć że ktoś się tobą interesuje. Że może cię stracić. Wtedy dostrzeże w Tobie kobietę. Wtedy zacznie walczyć, zmieniać się. Starać. Wtedy zrobi wszystko dla ciebie. Oczywiście ten sposób zadziała, pod warunkiem że mu na tobie zależy. Jeśli w nim już nie ma nic, to zostaje opcja pierwsza.
Jeśli chcesz to pomogę ci w tej prowokacji. Mogę udawać adoratora i zobaczymy co z tego wyniknie. Wiem że jest to dziwna oferta, ale swego czasu byłem na twoim miejscu, byłem tu, było tu pełno ludzi, którzy mi pomogli. Spotykaliśmy się w realu, rozmawialiśmy. Wszyscy siebie rozumieli bez słów- bo wszyscy przez to przeszli. Mało tego, moją partnerkę życiową poznałem właśnie tu. Dzięki temu forum mam przyjaciół w całej polsce do jakiego miasta nie pojadę. Dlatego chcę dać coś od siebie. Warto ryzykować by coś mieć. Jeśli zechcesz to pomogę, obojętnie jaka by miała być to przysługa. Rozmowa, porada, przysługa. Pisz do mnie w prywatnej wiadomości. Rzadko tu już bywam, forum już nie to, moja ekipa już jest na prostej, ale nie pozostanę bez odzewu. Trzymaj się i bądź silna
Trochę milczalam, bo tkwiłam w jakimś okropnym dole i apatii. Admirał na tej huśtawce naprawdę można sie było po
Uśmiałam się z tego zdania, mimo że, a moze dlatego, że takie trafne.
Na początku nie rozumiałam idei 34 kroków, wydawały mi się one kompletnie wbrew naturze. A teraz czuje ich pozytywne działanie i zaczyna być ok.
Makasiala niezły jesteś
Tylko teraz ostatnią rzeczą o jakiej myślę to wzbudzanie w nim zazdrości
Mówisz, że kiedyś forum tętniło życiem - może teraz jest mniej zdrad??
Na te chwile całkowicie odcielam się od chłopa mentalnie i emocjonalnie. Śpi w saloonie na kanapie, sam sobie pierze, to co on kupi nie tykam, co ugotuje nie tykam itd. Teraz on jest zdaje się na huśtawce, spodziewał się awantur, rozmów. I przede wszystkim tego, ze z obrażona żona, ale jednak będzie miał dom jak zwykle. A tu d…
Jeśli wejdzie tu jakiś świeżo zdradzony to: nie rozmawiaj, nie dopytuj „dlaczego”, nie wnikaj, nie zastanawiaj się nad sensem. No owszem nie tłum emocji, zrób awanturę, daj po ry..u, a później już tylko 34 kroki.
Na początku jest trudno, ale to naprawdę pomaga
Pozdrawiam
Coś mi się wydaje ,że mężuś długo nie wytrzyma tego napięcia... pęknie w jedną albo drugą stronę. Później będzie Twój ruch. Powodzenia i dawaj znać co i jak .
Cytat
Kania a nie uważasz, że jedno z drugim jest ściśle związane?