Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim życzę, aby nie gorzknieć na wszystkich polach i mieć radość nawet z takich małych bzdetów, jak te życzenia. Forum specyficzne, ale wciąż pozostajemy ludźmi, życie da
Perepek
18.12.2024 09:47:05
Hej zamierzam się złożyc pozew o rozwód macie do polecenia kogos z okolic Katowic? nie wiem jak sie za to zabrac
Ozyrys1
11.12.2024 18:21:15
Hagi 10
Nie wie że rozmawiałam z jego eks kochankami, nie wie że wiem że kłamie. Trzymam dowody zabezpieczone do rozwodu. Ostatnia eks będzie zeznawać, natomiast ta "swobodna" sprzed dwóch
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Witajcie,
Chciałam podzielić się z Wami moją historią. Dobry pomysł z tym portalem, daje możliwość wsparcia tym osobom, których nie stać na psychoterapeutę.
Mąż zdradził mnie po raz pierwszy, o którym jestem w 100 % pewna 5 lat po ślubie. Wcześniej po raz pierwszy zapaliła mi się lampka kontrolna kiedy był zauroczony i miał słabość do naszej sąsiadki. Po ostatniej próbie przebaczenia, rok czasu od pierwszej zdrady kiedy próbowałam wszystko posklejać ze względu na dzieci i prośby męża, zapewnienia o jego miłości i chęci ratowania naszego małżeństwa dowiedziałam się o kolejnym romansie, który trwał od co najmniej 3 lat. przebaczyłam po raz kolejny mężowi ale cena jaką za to płacę jest bardzo wysoka.... codziennie toczę walkę między przebaczeniem a świadomością bólu który mi sprawił...no i jeszcze jedna ważna rzecz zaufanie, którego już chyba nigdy nie odzyskam, mam wrażenie, że prędzej czy później to wszystko się rozleci :-(
Przeniesione z innego wątku. Yorik
Aneta134 dnia styczeń 31 2019 13:43:21
"narcyzi i psychopaci bardzo zle znosza krytyke, wywyoluje to u nich zlosc i agresywne reakcje oraz odwracanie kota ogonem w czym sa mistarzami "
trafione w sedno, jakbym widziała swojego męża i poprzedniego partnera - takich niestety przyciągam, za co do dziś płacę wysoką cenę...
Męża poznałam w trudnym dla mnie momencie życia, kiedy rozstawałam się z poprzednim partnerem, obecny mąż był w trakcie rozwodu ze swoją pierwszą żoną, którą zdradził pół roku po ślubie ( nie za mną oczywiście... ) nie rozumiałam jak można tak szybko zdradzić, dopiero co po ślubie bez dzieci?!lecz widząc skruchę swojego męża, fakt jak bardzo to przeżywał pomyślałam, że nigdy w życiu na pewno już nikogo nie zdradzi, jak się okazało po 8 latach naszego małżeństwa bardzo się myliłam :-( Wydawało mi się że mamy udane życie, 2 zdrowych wspaniałych dzieci, którym obydwoje bardzo się poświęcaliśmy...Na jednym z licznych wyjazdów służbowych mojego męża przez przypadek odkryłam pierwszą zdradę ( zostawił synkowi stary telefon do gier i zapomniał skasować wszystkie ślady, czytając te wszystkie obrzydliwe rzeczy opadłam na schody, byłam w szoku - nam? mi? przecież przez te wszystkie lata nigdy nie okłamywałam swojego męża, dawałam z siebie wszystko dla niego i dzieci. Skonfrontowałam zdradę z jego kochanką, z którą do dziś mam dobre relacje. Wybrał sobie na ofiarę samotną matkę mieszkającą za granicą i sprzedawał jej o mnie nieprawdziwe i krzywdzące mnie informacje. Myślałam że zwariuję ale dzieci trzymały mnie w ryzach. Rok czasu składałam się do kupy, starając się wybaczyć, nie chciałam też fundować rozbitej rodziny dzieciom, przecież był wspaniałym ojcem. Musiałam się złamać kilka razy w obawie ze jeśli przestaniemy razem sypiać on znów pójdzie na bok - czułam się wtedy jak dziwka!!! chodziliśmy na psychoterapię za jego namową zresztą, bo miał świadomość jak bardzo mnie skrzywdził blablabla, że chce się zmienić, ze już nigdy więcej i po ponad roku kiedy zaczęłam wstawać z kolan dostałam w ryj po raz kolejny! zadzwoniła do mnie jego kolejna kochanka, z którą miał stały romans od ponad trzech lat. Powiedziała ze już dluzej tak nie może bo z nas obydwu robi idiotki ale to co przeczytałam na swój temat z ich korespondencji mnie rozłożyło... dzięki Waszym wpisom teraz rozumiem, że robiłtak żeby uspokoić swoje sumienie ale tekst typu " Ze mnie kiedyś zajebie jak boga kocha"?! jak można w to wszystko jeszcze boga wciągać?!człowiek który nie czuje się odpowiedzialny za czyny i słowa kompletnie. Miałam zupełnie inne wyobrażenie o swoim mężu, myślę sobie z kim ja przez tyle lat żyłam? Kazałam mu się spakować i wyprowadzić ale widząc cierpienie moich dzieci i swoją bezradność za namową rodziny przebaczyłam mu po raz kolejny w święta- magia świąt ;-)
Minął miesiąc i mam totalnie mieszane uczucia, momentami czuję obrzydzenie do niego, a życie wbrew sobie jest konsekwencją poświęcenia dla dobra rodziny. Nie chcę jednak żyć w smutku, otaczam się ludźmi, którzy są bliscy memu sercu, w drodze do siebie bardzo pomogła mi również joga kundalini i książka Dagmary Skalskiej: " Żyj pozytywnie " staram się skupiać na tu i teraz, czas zweryfikuje czy była to słuszna decyzja...jestem przygotowana na kolejny policzek, który wiele by mi ułatwił...
Aneta134 dnia luty 01 2019 12:22:35
wiele razy wybaczałam w życiu ale cierpienie, z którym przyszło mi się zmierzyć ostatnio przeszło moje najśmielsze oczekiwania, mimo to dźwigam się po drugiej zdradzie męża, o której dowiedziałam się rok czasu po odkryciu jego pierwszej zdrady. Miał 2 kochanki jednocześnie, kazałam mu się wyprowadzić jednak widząc cierpienie moich dzieci dla których był dobrym ojcem, postanowiłam w te święta mu przebaczyć. Mieszkamy razem ale to jest tak jakbym toczyła walkę ze sobą każdego dnia. Cena jaką płacę jest bardzo słona. zrobiłam to głównie dla dzieci, miały świadomość życia w szczęśliwej rodzinie a tu nagle BUM! Ja również medytuję i bardzo mi to pomaga, znam doskonale to oczyszczające uczucie, kiedy spod zamkniętych powiek czujesz ciepłe łzy na swoich policzkach....
podstawy do wybaczenia? - dwoje małych dzieci, dla których jest dobrym tatą ( miały świadomość życia w szczęśliwej rodzinie ) presja mojej rodziny żeby nie rozbijać małżeństwa, jego błaganie o przebaczenie, deklaracja zmiany - cały czas uczęszcza na psychoterapię no i magia świąt... miałam poczucie że życie wielu osób zależy teraz od mojej decyzji. Nie chciałam nikogo krzywdzić.Momentami było mi nawet żal mojego męża tłumacząc go w ten sposób, że ma zaburzenia osobowości wynikające z dzieciństwa - jego ojciec postępował podobnie. Nienawidząc go zatem w dużej części się nim stał...więc moja empatia jest kolejnym powodem dla którego staram mu się wybaczyć, a wychodzi mi to z różnym skutkiem
Komentarz doklejony:
jest jeszcze jeden egoistyczny powód, o którym zapomniałam napisać - strach przed samotnością! Niełatwo jest samotnej matce z dwójką małych dzieci odnaleźć odpowiedniego partnera do życia...
nie wszystko da się wypracować na psychoterapii... k... nie wyplenisz, a trochę nim wieje.
Presja rodziny? - czemu oni z nim nie chcą żyć, może niech się zgodzą na puszczalstwo swoich partnerów... Oni mają przeżyć za Ciebie Twoje życie...
co Ty sobie robisz? Ile masz lat, że ktoś wybiera za Ciebie i mówi Ci jak masz żyć?
Cytat
więc moja empatia jest kolejnym powodem dla którego staram mu się wybaczyć, a wychodzi mi to z różnym skutkiem
By dokonało się wybaczenie, które co podkreślę wcale nie musi oznacza wspólnego życia, muszą zostać spełnione warunki, ale z tego co piszesz:
- jeszcze niczego nie odpracował,
- pytanie czy choć wyznał winy do końca ale i w to wątpię
- nie naprawił błędów,
- nie zadośuczynił,
- nawet nie poniósł konsekwencji (trochę wstydu nie załatwia sprawy, zresztą wstydu... wybierając po raz kolejny z premedytacją czy odczuwa wstyd...)
Bez tych elementów nie ma przebaczenia - tylko Ty odgrywasz Chrystusa Narodów / Prometeusza / zwał jak zwał...
Boisz się samotności ?- to czas się z nią zaprzyjaźnić .... wtedy ją zrozumiesz i zrozumiesz poczucie wolności...
Boisz się samotności ???
Rozejrzyj się teraz jesteś samotna - co takiego się stało, że masz nadzieję na zmianę tego stanu... bo idzie na kolejną psychoterapię? Czy może Ty dasz radę i teraz częściej będzie miał seks w domu to nie pójdzie się puszczać?
Jaką jeszcze nagrodę mu wręczysz ?
To moze j odrobine inaczej zapytam...
Co wobec Ciebie po zdradzie zrobil Twoj maz, ze postanowilas mu wybaczyc?
Jaki sposob zadoscuczynil krzywdzie, ktora Tobie wyrzadzil?
Dziękuję Wam za komentarze :-) - pouczające dla mnie bardzo, teraz rozumiem dlaczego przyciągałam do siebie trudnych mężczyzn - od kiedy pamiętam zawsze miałam tendencję do naprawiania świata i ludzi po bałaganie jakie zostawiło mi w psychice dzieciństwo...ale dostałam lekcję od życia żeby na przyszłość unikać zakompleksionych mężczyzn i to samo będę starała się kiedyś przekazać mojej córce kiedy dorośnie.
Dirty - masz rację teraz najbardziej krzywdzę siebie... i w dalszym ciągu nie czuję zadośćuczynienia, bo zbyt szybko wpuściłam męża ponownie do domu - nie poniósł jeszcze wystarczająco kary. Kiedy widzę że jest zadowolony i relacje z jego strony i strony jego rodziców wyglądają jak przedtem - nie czuję zadośćuczynienia. u niego w rodzinie zresztą zawsze trudne sprawy zamiatane były pod dywan, po prostu były i nikt tego nie przerabiał. Wierzę w dalszym ciągu że wszystko jest po coś i to moje niby przebaczenie również, żeby dojrzeć do emocji nieodwracalnych, które noszę w sobie po zdradzie, czasu żeby dojrzeć do pewnych decyzji. Może kiedy dzieci podrosną sam zrezygnuje z jakości naszego związku, gdyż nie jestem w stanie po tym wszystkim dać mu tego czego potrzebuje, choć sama tak bardzo potrzebuję miłości. Jedynym zadośćuczynieniem dla mnie był jego smutek i łzy, którym poczułam się w pewnym momencie osaczona, czułam się odpowiedzialna za jego emocje i reakcje :-( chyba gdzieś tam w środku cały czas chcę być dzieckiem bo tego dzieciństwa niestety prawie nie miałam i wiecie co, to niesamowite jak konfrontacja z ludźmi, którzy mają podobne przeżycia na nas wpływa. te parę zdań dało mi znacznie więcej niż wizyty u psychoterapeuty, podczas których czułam, że to on jest usprawiedliwiany, szukanie przyczyn blablabla, a z moim cierpieniem robiono niewiele. Na jednym z takich spotkań powiedziałam jasno p. psycholog iż oczekuję od niego samokontroli, odpowiedzialności za własne czyny i słowa, a p. psycholog na to: iż nie chciała żeby był teraz stawiany pod ścianą na ostrzał, no tak ja już dawno zostałam stracona. zresztą to było na jednej z wizyt po pierwszej zdradzie zanim wydał się kolejny wieloletni romans. Czujecie? on nawet psycholog okłamał, która pytała: czy to na pewno wszystkie kłamstwa, którymi karmił pan żonę bo jeśli ma pan jeszcze jakieś niezamknięte sprawy to nie mamy o czym rozmawiać i przez łzy wtedy kłamał, płakaliśmy obydwoje, a on patrząc na mnie z premedytacją kłamał dalej. Moja ufność została we mnie zabita!
Aneta - to zadośuczynienie jest czymś głębszym niż tylko łzy i cierpienie, które sama opisujesz, że można odegrać... lub nawet przez moment poczuć się szczerze źle - ale to nie głęboka postawa chęci zmiany... to tylko jednorazowa akcja nic nie wnosząca...
Zadośuczynienie musi być procesem... musi być codziennością ... to efekt ciągły... nie wciągnięcie SZATNDARU NA MASZT... szopka nic nie zmienia... jest nadal szopką...
jak łatwo być obok ludzi na chwilę, jak łatwo dać 10 zł do puszki wosp czy innej organizacji... ale trudno być wrażliwym na codzień - widzisz różnicę..
Do zadośuczynienia nikogo nie zmusisz....
a co robisz?
Zadośucznienie to nie KARA - jak wypływa z chęci kary, to jest spalone.
Z czego powinno wynikać ?
Przecież wiesz to ?
czemu nie chcesz powiedzieć ?
czego się naprawdę boisz?
Tylko w jego rodzinie były sprawy zamiatane pod dywan? A Ty co zamiatasz? Terapia w Waszym przypadku to generalna przebudowa czy ogarnięcie z wierzchu?
Co zamiatasz ? bo zamiatasz!
dzieciństwo
czego w nim brakowało ?
czego szukasz teraz ?
jakie schematy przeniosłaś ?
czymś się różni umiejscowienie w relacjach z innymi - Anety dziecka i dorosłej ?
i jest jeszcze jedna istotna kwestia, mój mąż wyjeżdża kilka razy do roku na zagraniczne delegacje, które trwają co najmniej po tydzień czasu oraz wyjazdy w kraju. Nie mam pewności co on tam na nich robi i chyba mieć nie będę. Ostatnim razem kiedy miał wyjechać rzekomo w delegację miał zaplanowany wyjazd z tą wieloletnią kochanką i jej adoptowanym dzieckiem do Warszawy, dokąd i mnie zabrał parę miesięcy wcześniej zanim ten drugi romans wyszedł na jaw. W głowie mi się nie mieści to kure..wo! i choć mówią, żeby nie wracać do tematu, nie odgrzewać go, mi wciąż w głowie to wszystko siedzi a zmieścić się nie może. Oczywiście kiedy wieloletnia kochanka dowiedziała się o kochance w trakcie trwania ich romansu od razu mi wszystko wypaplała, ponieważ jak to mówiła: poczuła się zdradzona hahaha rozumiecie ona zdradzona? doskonale wiedziała ze mamy dwoje małych dzieci, nowy dom, w którym mieszkamy od niedawna, przecież pracowali razem. Tylko że po tym wszystkim co on jej o mnie opowiadał, że był nieszczęśliwy w małżeństwie, że wraca tylko dla dzieci, omotał ją totalnie. Czytałam ich korespondencję, kiedy pisał, że ją kocha...rzekomo to wszystko po to żeby się nie wypaplała, gdyż twierdzi że przez ostatni rok go szantażowała :-)
Komentarz doklejony:
Dirty - to mocne i otwierające na siebie o czym mówisz i o co pytasz. Dziękuję. Sama nigdy sobie takich pytań nie zadawałam ale myślę, że w dzieciństwie bardzo brakowało mi ojca, a nawet kiedy jeszcze w nim istniał bardzo brakowało mi poczucia bezpieczeństwa. Ciągłe awantury, wizyty policji, nagle zaczęli pojawiać się inni mężczyźni w naszym domu i słyszenie zza ściany intymnych spotkań matki z tymi mężczyznami to było obrzydliwe, pamiętam jak zasłaniałam wtedy uszy i w pewien sposób jej nienawidziłam. później stały partner mamy, ich rozstania i powroty, awantury po raz kolejny przechodziłyśmy z siostrą przez piekło. Bardzo brakowało nam stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa. W pewnym sensie widziałam to w mężu, zanim dowiedziałam się o jego kłamstwach. Zawsze był opiekuńczy, dbał o dom, o dzieci, o finanse. Nigdy nie był wylewny ale akceptowałam to, czułam się przy nim bezpieczna. Myślałam że skoro zdradził swoją pierwszą żonę pół roku po ślubie to już nigdy się tego nie dopuści, że czegoś nauczyła go ta sytuacja, bardzo się myliłam...
Zadośucznienie to nie KARA - jak wypływa z chęci kary, to jest spalone.
Z czego powinno wynikać ?
Przecież wiesz to ?
czemu nie chcesz powiedzieć ?
czego się naprawdę boisz?
Jakie masz motywacje, potrzeby doświadczenia zadośuczynienia to jedno.
Człowiek jest złożony z różnych intencji swojego postępowania. Być może nie ma niczego złego, że uświadamiasz sobie, że Twoją intencją jest również chęć ukarania.
Jednak wyobraź sobie, ktoś morduje kogoś z Twoich blikskich...
czy kara więzienia jest równa zadośuczynieniu?
(innym aspektem jest fakt czy da się zadośuczynić zabójstwu / zdradzie / ... / ale czy osoba skrzywdzona potrzebuje zadośuczynienia czy proscesu próbowania zadośczynienia?)
Jeśli ofiara pragnie zadośuczynienia jako kary ... to dlaczego pomija siebie w procesie zadośuczynienia...
Sprawca
Czy odbycie przez niego kary... poniesienie jej (kary) - powoduje zmianę?
Jeśli jego zadośuczynienie to kara - wyłącznie kara dla siebie to gdzie w tym jest człowiek, którego skrzywdził. Gdzie jest refleksja? Gdzie jest nawrócenie? Gdzie jest próba pójścia dalej?
Kara - nic nie zmienia bez próby naprawienia, bez próby zadośuczynienia... bez zadośuczynienia dzień po dniu... nie jako fajerwerk na chwilę...
a teraz czas na Twoje odpowiedzi do zadośuczynienia
wynikać od samego sprawcy? on się niby stara dzień po dniu, tylko że ja mu w nic nie wierzę, nawet w intencję swojej zmiany, o której mnie zapewniał. Ostatnio twierdził iż bardzo się cieszy że chodzę na jogę, a parę godzin później narzeka do mojej mamy ( która również mu wybaczyła ) że ma wszystkiego dość. Przyjaciółka, której nie widziałam parę m-cy zaprasza mnie z dziećmi na kawę, na co mój mąż prosi żebym została w domu bo zaczynam uciekać. Na szczęście lampka mi się zapaliła i mimo jego prośby twardo postawiłam sprawę, że zamierzam się z nią spotkać, choć wewnętrznie przez moment miałam poczucie winy...
Aneta, bierz pod uwagę, że to co Ty wiesz to może być tylko kawałek całości a już ten kawałek strasznie wymowny.
Gość zdradza żonę pół roku po ślubie, z tego powodu pada związek.
Niby rozpacza ale czemu? że się wydało?
Ciebie zdradził dopiero 5 lat po ślubie, twardziel, wierzysz w to?
Obrazu dopełnia zdrada kilkuletniej kochanki z inną kochanką.
Trzy kobiety jednocześnie.
Myślisz, że jest jakaś kobieta, której nie zdradził ?
Ty chcesz związku, on chyba nie wie co to jest.
Dziękuję Wam Dirty i Yorik za podjęcie tematu. Zanim o wszystkim się dowiedziałam wielokrotnie manipulował moim poczuciem winy np., kiedy zdarzało mi się zasnąć przy wspólnym oglądaniu filmu, zaplanowanym wieczorze. Miałam taki etap, że nie umiałam zapanować nad swoim zmęczeniem przy dwójce małych dzieci. Na drugi dzień od rana był z jego strony foch i wrzuty. Potrafił sprawić że naprawdę czułam się winna. Teraz już tego nie ma bynajmniej nie w takim stopniu :-) kiedyś byłam słaba, teraz jestem dużo silniejszą osobą. A propos tego co piszesz Yorik oczywiście takiej wersji nie wykluczam ale to co wiem mi wystarczy. Wczoraj mąż wrócił od psychoterapeuty pytam co tam było, o czym gadali, uśmiechnął się tylko i powiedział "zobaczysz na kolejnej wspólnej wizycie - jestem innym człowiekiem " cierpliwie rozmawiał ze mną, mówiłam że sobie nie radzę, że szukam wsparcia, że zapisałam się na portal zdradzonych, na co on że to nie jest dobry pomysł bo ciągle grzebie w tym co się stało i odgrzewam temat a to nie pozwoli nam pójść do przodu. Oczywiście znam tą teorię ale są takie momenty kiedy przerabiam to od nowa jak np. po ostatnim razie kiedy przypadkiem trafiłam na naszą korespondencję z czasów zdrady, jego zdjęcia i próby błagania o przebaczenie. On całą winę bierze na siebie za to co się stało i bardzo tego żałuje ale jak tu wierzyć skoro przez tyle lat świadomie mnie ranił. Zapytałam wtedy co czuł kiedy mnie okłamywał i zdradzał oczywiście odpowiedział ze wcale fajnie się z tym nie czuł. po tych słowach wiem że mówi coś dla potrzeby sytuacji. Wydaje mi się że rozumiem dlaczego po dwóch latach romansu zdecydował się na kolejny. Przestały mu odpowiadać warunki tego wieloletniego, rzekomo zaczęła go szantażować i nim manipulować, więc kiedy Panu kobieta zaczyna stawiać warunki, to czas ją zmienić, on zawsze źle bardzo znosił krytykę. Pamiętam jednego razu u znajomych rzuciłam jakiś żarcik pod jego adresem ( bez złych intencji ) sama z siebie czasem się nabijam , jak wracaliśmy miałam wiele do słuchania...czas zweryfikuje czy dojrzał rzeczywiście czy to chwilowa transformacja. Boję się tylko że wpędzi mnie w lata i za jakiś czas sytuacja się powtórzy, a ja zostanę z ręką w nocniku:-) No nic będzie co ma być, biorę byka za rogi i czekam
Siła jest wtedy kiedy puszczamy się swoich złudzeń. Ty ciągle mocno chcesz nawet za Waszą dwójkę.
Większość ludzi (nie tylko tych zdradzających) instynktownie zamiast przyjrzeć się problemowi: znaleźć głębokie i szczere powody, praprzyczynę, źródło zachowań, problemu - woli pozostać na etapie pozornego liźnięcia tematu. Najważniejszą wartością dla nich jest pozornie wyjść z twarzą, takie minimalne ubrudzenie się jako przyznanie się do swoich słabości jednak pojawia się słowo klucz ALE, które ma znaleźć wytłumaczenie lub właśnie w tym momencie spowodować, że dana osoba zamiast realnie stanąć w prawdzie przyjmuje natychmiast postawę ofiary, choć jest sprawcą. Ta postawa ma ochronić ich ego.
Każda forma poszukiwania tych intencji prawdziwych, szukania przyczyn, jest wrogiem dla ludzi, którzy od tego uciekają. Czy to jest forum, terapia, znajomi zmuszający do myślenia nie ma znaczenia.
Jasne, że czasem na forum są osoby, które chcą wyłącznie pławić się w bólu... ale wydaje mi się, że obecnie doświadczasz wyłącznie motywacji do zdjęcia dywanu z pięknego salonu... a pod tym dywanem jest wszystko co chciałaś ukryć - również przed sobą bo każdy z nas (nie wyłącznie osoby zdradzające) próbuje dotknąć w pierwszym odruchu prawdy wyłącznie pozornie po wierzchu...
dlatego ponawiam pytanie....
czego naprawdę się boisz ?
Cztery miesiące temu odkryłam zdradę mojego partnera. Mamy 8 miesięczną córeczkę. Przypuszczam, że byłam zdradzana będąc jeszcze w ciąży, po prostu świetnie się maskował. Porzucił mnie i córkę dla jakiejś innej. We wrześniu planował ślub a w październiku była inna! Wcześniej porzucił żonę z 3 miesięcznym dzieckiem, o czym dowiedziałam się po roku czasu, ponieważ nie powiedział mi o synu. Wybaczyłam, wierzyłam że mnie kocha. I to był o jeden raz za dużo. Takie osoby nigdy się nie zmienią, kłamią prosto w oczy. Teraz odszedł do innej kobiety z 2 dzieci. Nie wiem jaką trzeba być desperatką żeby związać się z kimś takim, ale może niech ona poczuje za chwilę to samo.
Nie można po klamstwach i zdradzie tak szybko zamiatać wszystkiego pod dywan i wracać do normalności. To się powtórzy!
Ania wysłałem Ci maila byś założyła oddzielny wątek - wtedy ten psi stad usuniemy by tu zająć się Aneta - w razie co popołudniu pomogę Ci to zrobić - Dirty
dirty - drążysz uparcie ;-) myślałam, że tego głównie się boję ale teraz nasunęła mi się jeszcze jedna myśl, dzięki Twojemu drążeniu doszło do mnie, że chyba najbardziej boję się czy dam sobie radę z tym wszystkim sama - teraz uświadomiłam sobie i wróciły słowa mojej mamy kiedy byłam dzieckiem. Kiedy podczas swojego rozwodu i po nim często powtarzała te słowa. Kiedy dorastałam mówiła w różnych sytuacjach, kiedy nie mogła czegoś wyegzekwować, że " zginiesz w Życiu " jak nie będę postępować tak czy siak. Później był mój pierwszy wieloletni chłopak ( 11 lat bycia razem ) który również mnie zastraszał na podobne sposoby łącznie z tym, że gdybym go kiedyś zdradziła czy zostawiła " to tak by pokiereszował moją piękną buźkę, że już nikt by mnie nie tknął ". A teraz mój mąż, który często podśmiewywał się ze mnie również w obecności moich znajomych, którzy to zauważyli, że jestem powolna, taka czy owaka, niby w żartach zawsze do mnie mówił jak coś mu wyszło: "no widzisz i co ty byś beze mnie zrobiła ". Odkrywam właśnie ten schemat utrwalany latami przez osoby bliskie memu sercu. To stąd moja niska samoocena. Dziękuję Dirty...
Faktycznie to ważne odkrycie ... ale
Myśle, ze jeszcze czegoś się boisz ? Nie wyłącznie zdrady. Draz w sobie - jak odkryjesz leki możesz z nimi coś zrobić a to droga do psychicznej wolności .
Aneta mówisz dużo o tym, jak inni Cię osądzają.
Spróbuj może przyjrzeć się też bliżej temu, co Ty sama o sobie sądzisz.
Dlaczego temu co oni mówią nadajesz takie znaczenie?
Amor, świetne pytanie:-) do tej pory tak było, od kiedy pamiętam. Zawsze miałam niską samoocenę, choć znajomi komentowali pozytywnie moją powierzchowność, osiągnięcia sportowe, zdobycie tytułu miss to jednak zawsze byłam skromną , zamkniętą w sobie dziewczyną. Chyba tak było, że swoją wartość uzależniałam od relacji z bliskimi czy innymi ludźmi. Zawsze chciałam się przypodobać. Taka kompromisowa, grzeczna dziewczynka z wzorowym zachowaniem. Paradoksalnie te zdrady dały mi dużą siłę, ujrzałam na co mnie stać i choć bardzo się tego bałam stawiłam czoło kilku wyzwaniom. Nie boję się mówić co myślę mimo krytyki innych osób. I w końcu dałam sobie prawo do słabości przed mężem, że nie muszę być ciągle na 110 procent i nie czuć winy jeśli nie jestem w stanie sprostać jego oczekiwaniom. Nie krępować się z proszeniem o pomoc, jeśli jej potrzebuję. Chyba wreszcie w wieku 39 lat zaczęłam dojrzewać:-)
A to skromnosc i zamkniecie w sobie (wyciszenie emocjonalne) sa jakimis wadami zeby z tym "walczyc"?!
Fakt, do dzisiejszego swiata PiP czyli picu i pozoru nie pasuja, ale zloto nie przestaje byc zlotem nawet jesli lezy w szambie...
Romanos:-) pisząc o tych cechach nie miałam na myśli ich negatywnego znaczenia, wręcz przeciwnie. To była odpowiedź na sugestie Amora co ja o sobie myślę. Piękna przenośnia z tym złotem i szambem :-) Dziękuję
Taka kompromisowa, grzeczna dziewczynka z wzorowym zachowaniem.
Aneta,to na pewno twoje imię?
Anety grzeczne? chyba jak śpią wzorowe zachowanie,raczej naiwne i trudne do ogarnięcia
Nie martw sie ja mam 3 zdrady za sobą,da się przeżyć,głupio robimy że nie myślimy o sobie wszystkim w koło ma być dobrze tylko nie nam,i w oczach innych wyglądać perfekcyjnie, a tak naprawdę jesteśmy martwe jak zombi...do czasu.
Ucz się,słuchaj i wyciągaj wnioski.może ci się przydać kiedy powiesz mam DOŚĆ...
nigdy nad tym nie myślałam - dobre :-) skoro pewnikiem jest że od 3 lat mój mąż miał stały romans z kobietą, która mieszka niedaleko, a często gdzieś wyskakiwał albo wyjeżdżał i pewnikiem jest że koleją kochankę którą w międzyczasie bzyknął 4 razy w ciągu nocy po zażyciu Cialis to ilość wydaje się być przerażająca
Masz 3 zdrady dokonane przez tego samego partnera?!
Tak,moja imienniczko posiadałam jednego męża raczej,za kolejnym mi nie śpieszno,nie mam czasu na głupoty...to są 3 babeczki o których wiem,a dokładnie ile mogło być,nie wiem już wiedzieć nie muszę...Czemu dawałam szansę? z wygody dziećmi się tylko zastawiałam,bo się bałam że sobie sama nie poradzę,owszem początki są trudne,ale jak juz wszystko ogarniesz i złapiesz wiatr w żagle,nic cię nie zatrzyma,chłop ci do niczego nie potrzebny
Chłop może i nie , ale prawdziwy mężczyzna pewnie od czasu do czasu by się przydał, tylko nie pisz, że takowych już na świecie nie ma i wyginęli wraz z dinozaurami
Widzę, że kolega na bieżąco śledzi zmiany w teorii ewolucji
Komentarz doklejony:
Aneta,
Cytat
bzyknął 4 razy w ciągu nocy po zażyciu Cialis
czyli jednak to nie jej urok osobisty na niego zadziałał?
a ponieważ u niektórych po zażyciu występują zaburzenia widzenia, ciekawe czy wie kogo uszczęśliwił?
Dzięki Waszym historiom i wpisom coraz mocniej wierzę że dam sobie radę bez niego. Póki co proces przebaczania trwa z lepszym i gorszym skutkiem, czekam cierpliwie. W weekend mąż ze wzruszeniem mówił iż doskonale wie że to tylko jego wina, że widząc moje cierpienie on też cierpi. Ja widzę u niego chęć zmiany tylko do końca nie wierzę że mu się to uda, że nauczy się samokontroli tym bardziej że nie sypiamy ze sobą od jakiegoś czasu... co o tym myślicie? mimo tych dinozaurów ja wciąż wierzę, że są jeszcze uczciwi i porządni mężczyźni ale zapewne to wyjątki!
Ja wiem, ze ta niecierpliwość to taka nasza naturalna cecha, jednak jedne łzy i żal to tylko jedna strona - ważna ale należy zachować ostrożność, bo nie trudno nikomu przewidzieć co potrzebuje osoba zdradzona - co byś zrobiła na jego miejscu? Czy nie użyłabys podobnych słów?
Dlatego ważny jest czas i trwanie procesu. Nie ma co się podniecać jednymi łzami, czy traumatycznymi historiami i zrywami namiętności - to jest stosunkowo proste, trudne jest przepracowanie wejście w sedno problemów własnych i związku, szczera praca.
Seksualność - masz prawo, ze nie czujesz tego. Jak poczujesz będzie jak nie to niestety tez taki test wytrwałości (choć jestem przeciwnikiem manipulacja w takim stylu), jednak siła rzeczy jest to jedna z sfer dystansowania się ale tez weryfikator (byle nie zapętlił się w tym).
Nie ma idealnych ludzi- nasze idealizacje powodują cierpienie właśnie takie. Fajnie opisała to Amor do Upadłego w wątku ten Trzeci.
Nie ma ideałów - ale mamy wybór możemy pracować, podejmować wyzwania i zmienić nasze życie. Zawsze masz wybór - nawet Maria Magdalena mogła zmienić życie - ale stanęła w prawdzie i pracowała nad tym.
W weekend mąż ze wzruszeniem mówił iż doskonale wie że to tylko jego wina, że widząc moje cierpienie on też cierpi. Ja widzę u niego chęć zmiany tylko do końca nie wierzę że mu się to uda, że nauczy się samokontroli tym bardziej że nie sypiamy ze sobą od jakiegoś czasu... co o tym myślicie?
Ja myślę, że intuicyjnie bardzo dobrze czujesz, jak daleko on jest od prawdziwej skruchy i dlatego nie jesteś w stanie się przekonać jednoznacznie do tego nastroju, który stwarza i roli jaką odgrywa.
Jeśli on widzi, że to jest "jego wina", to on w sumie nic nie widzi.
Przybiera pozę, jaką wie, że wypadałoby przyjąć w takim wypadku, by utrzymać ten status quo na którym mu zależy.
A wchodzenie w poczucie winy przez zdradzającego, to jest nic więcej, jak tylko mydlenie oczu osobie zdradzonej i samemu sobie.
Bo daleko mu jeszcze do uzmysłowienia sobie tego, jak wszystko wokół jest ze sobą połączone, a tym samym uzmysłowienia sobie jego rzeczywistego udziału w wydarzeniach (jeśli będzie brał na siebie również to co jest Twoje i nie postawi jasnych granic, to przerzucanie odpowiedzialności z jednej strony na drugą, obrzucanie się winą, a co za tym idzie brak wzięcia odpowiedzialności za swoje i zadośćuczynienie, może trwać przez kolejne lata).
Przy przybieraniu takiej pozy, bez wyraźnego rozdzielenia granic, kto za co jest odpowiedzialny i zobaczenia jak co zadziałało, jak zadziały mechanizmy i schematy, to daleko mu do tego, by uzmysłowił sobie rolę jaką odegrał w danych wydarzeniach,i krzywdy jaką wyrządził, sobie, komuś, opatrzności.
Nawet jeśli zrobił to przez brak świadomego i uważnego życia.
Bo wchodzenie w poczucie winy właśnie o nieświadomym działaniu i braku uważności świadczy.
A więc w jego wypadku dokładnie o tym, że nic się nie zmieniło, że niewiele do niego dotarło, że oszukuje sam siebie, że gra, że manipuluje i na dodatek robi to bardzo sprytnie.
To znaczy, że bardzo daleko mu jeszcze do tego, aby wybaczyć samemu sobie i tym samym by być wdzięcznym opatrzności za lekcje jakie mu przyniosła.
I tym dalej mu do tego , aby odwrócić się w kierunku miłości.
bo nie da jej Tobie, jeśli nie będzie miał jej w pierwszej kolejności dla samego siebie i w sobie.
Komentarz doklejony:
To, że on przyjmie teraz pozę i będzie budował romantyczny nastrój, będzie pakował się w poczucie winy, to nic więcej jak sabotowanie powtórki z rozrywki.
A on coś musiał wogole robić ?
Pytanie, które zadał dirty kluczowe - jakie podstawy miałaś do wybaczenia?
Komentarz doklejony:
jest jeszcze jeden egoistyczny powód, o którym zapomniałam napisać - strach przed samotnością! Niełatwo jest samotnej matce z dwójką małych dzieci odnaleźć odpowiedniego partnera do życia...
Presja rodziny? - czemu oni z nim nie chcą żyć, może niech się zgodzą na puszczalstwo swoich partnerów... Oni mają przeżyć za Ciebie Twoje życie...
co Ty sobie robisz? Ile masz lat, że ktoś wybiera za Ciebie i mówi Ci jak masz żyć?
Cytat
By dokonało się wybaczenie, które co podkreślę wcale nie musi oznacza wspólnego życia, muszą zostać spełnione warunki, ale z tego co piszesz:
- jeszcze niczego nie odpracował,
- pytanie czy choć wyznał winy do końca ale i w to wątpię
- nie naprawił błędów,
- nie zadośuczynił,
- nawet nie poniósł konsekwencji (trochę wstydu nie załatwia sprawy, zresztą wstydu... wybierając po raz kolejny z premedytacją czy odczuwa wstyd...)
Bez tych elementów nie ma przebaczenia - tylko Ty odgrywasz Chrystusa Narodów / Prometeusza / zwał jak zwał...
Boisz się samotności ?- to czas się z nią zaprzyjaźnić .... wtedy ją zrozumiesz i zrozumiesz poczucie wolności...
Boisz się samotności ???
Rozejrzyj się teraz jesteś samotna - co takiego się stało, że masz nadzieję na zmianę tego stanu... bo idzie na kolejną psychoterapię? Czy może Ty dasz radę i teraz częściej będzie miał seks w domu to nie pójdzie się puszczać?
Jaką jeszcze nagrodę mu wręczysz ?
Cytat
A teraz kogo krzywdzisz ?
Co wobec Ciebie po zdradzie zrobil Twoj maz, ze postanowilas mu wybaczyc?
Jaki sposob zadoscuczynil krzywdzie, ktora Tobie wyrzadzil?
Cytat
mówią, że podobieństwa się przyciągają
a tak na poważnie, to zastanawiałaś się kiedykolwiek nad tym, dlaczego takich osobników do siebie przyciągasz?
Dirty - masz rację teraz najbardziej krzywdzę siebie... i w dalszym ciągu nie czuję zadośćuczynienia, bo zbyt szybko wpuściłam męża ponownie do domu - nie poniósł jeszcze wystarczająco kary. Kiedy widzę że jest zadowolony i relacje z jego strony i strony jego rodziców wyglądają jak przedtem - nie czuję zadośćuczynienia. u niego w rodzinie zresztą zawsze trudne sprawy zamiatane były pod dywan, po prostu były i nikt tego nie przerabiał. Wierzę w dalszym ciągu że wszystko jest po coś i to moje niby przebaczenie również, żeby dojrzeć do emocji nieodwracalnych, które noszę w sobie po zdradzie, czasu żeby dojrzeć do pewnych decyzji. Może kiedy dzieci podrosną sam zrezygnuje z jakości naszego związku, gdyż nie jestem w stanie po tym wszystkim dać mu tego czego potrzebuje, choć sama tak bardzo potrzebuję miłości. Jedynym zadośćuczynieniem dla mnie był jego smutek i łzy, którym poczułam się w pewnym momencie osaczona, czułam się odpowiedzialna za jego emocje i reakcje :-( chyba gdzieś tam w środku cały czas chcę być dzieckiem bo tego dzieciństwa niestety prawie nie miałam i wiecie co, to niesamowite jak konfrontacja z ludźmi, którzy mają podobne przeżycia na nas wpływa. te parę zdań dało mi znacznie więcej niż wizyty u psychoterapeuty, podczas których czułam, że to on jest usprawiedliwiany, szukanie przyczyn blablabla, a z moim cierpieniem robiono niewiele. Na jednym z takich spotkań powiedziałam jasno p. psycholog iż oczekuję od niego samokontroli, odpowiedzialności za własne czyny i słowa, a p. psycholog na to: iż nie chciała żeby był teraz stawiany pod ścianą na ostrzał, no tak ja już dawno zostałam stracona. zresztą to było na jednej z wizyt po pierwszej zdradzie zanim wydał się kolejny wieloletni romans. Czujecie? on nawet psycholog okłamał, która pytała: czy to na pewno wszystkie kłamstwa, którymi karmił pan żonę bo jeśli ma pan jeszcze jakieś niezamknięte sprawy to nie mamy o czym rozmawiać i przez łzy wtedy kłamał, płakaliśmy obydwoje, a on patrząc na mnie z premedytacją kłamał dalej. Moja ufność została we mnie zabita!
Zadośuczynienie musi być procesem... musi być codziennością ... to efekt ciągły... nie wciągnięcie SZATNDARU NA MASZT... szopka nic nie zmienia... jest nadal szopką...
jak łatwo być obok ludzi na chwilę, jak łatwo dać 10 zł do puszki wosp czy innej organizacji... ale trudno być wrażliwym na codzień - widzisz różnicę..
Do zadośuczynienia nikogo nie zmusisz....
a co robisz?
Zadośucznienie to nie KARA - jak wypływa z chęci kary, to jest spalone.
Z czego powinno wynikać ?
Przecież wiesz to ?
czemu nie chcesz powiedzieć ?
czego się naprawdę boisz?
Tylko w jego rodzinie były sprawy zamiatane pod dywan? A Ty co zamiatasz? Terapia w Waszym przypadku to generalna przebudowa czy ogarnięcie z wierzchu?
Co zamiatasz ? bo zamiatasz!
dzieciństwo
czego w nim brakowało ?
czego szukasz teraz ?
jakie schematy przeniosłaś ?
czymś się różni umiejscowienie w relacjach z innymi - Anety dziecka i dorosłej ?
Komentarz doklejony:
Dirty - to mocne i otwierające na siebie o czym mówisz i o co pytasz. Dziękuję. Sama nigdy sobie takich pytań nie zadawałam ale myślę, że w dzieciństwie bardzo brakowało mi ojca, a nawet kiedy jeszcze w nim istniał bardzo brakowało mi poczucia bezpieczeństwa. Ciągłe awantury, wizyty policji, nagle zaczęli pojawiać się inni mężczyźni w naszym domu i słyszenie zza ściany intymnych spotkań matki z tymi mężczyznami to było obrzydliwe, pamiętam jak zasłaniałam wtedy uszy i w pewien sposób jej nienawidziłam. później stały partner mamy, ich rozstania i powroty, awantury po raz kolejny przechodziłyśmy z siostrą przez piekło. Bardzo brakowało nam stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa. W pewnym sensie widziałam to w mężu, zanim dowiedziałam się o jego kłamstwach. Zawsze był opiekuńczy, dbał o dom, o dzieci, o finanse. Nigdy nie był wylewny ale akceptowałam to, czułam się przy nim bezpieczna. Myślałam że skoro zdradził swoją pierwszą żonę pół roku po ślubie to już nigdy się tego nie dopuści, że czegoś nauczyła go ta sytuacja, bardzo się myliłam...
Cytat
Z czego powinno wynikać ?
Przecież wiesz to ?
czemu nie chcesz powiedzieć ?
czego się naprawdę boisz?
????
Komentarz doklejony:
nie szukam zemsty, pragnę szczerej miłości :-)
Człowiek jest złożony z różnych intencji swojego postępowania. Być może nie ma niczego złego, że uświadamiasz sobie, że Twoją intencją jest również chęć ukarania.
Jednak wyobraź sobie, ktoś morduje kogoś z Twoich blikskich...
czy kara więzienia jest równa zadośuczynieniu?
(innym aspektem jest fakt czy da się zadośuczynić zabójstwu / zdradzie / ... / ale czy osoba skrzywdzona potrzebuje zadośuczynienia czy proscesu próbowania zadośczynienia?)
Jeśli ofiara pragnie zadośuczynienia jako kary ... to dlaczego pomija siebie w procesie zadośuczynienia...
Sprawca
Czy odbycie przez niego kary... poniesienie jej (kary) - powoduje zmianę?
Jeśli jego zadośuczynienie to kara - wyłącznie kara dla siebie to gdzie w tym jest człowiek, którego skrzywdził. Gdzie jest refleksja? Gdzie jest nawrócenie? Gdzie jest próba pójścia dalej?
Kara - nic nie zmienia bez próby naprawienia, bez próby zadośuczynienia... bez zadośuczynienia dzień po dniu... nie jako fajerwerk na chwilę...
a teraz czas na Twoje odpowiedzi
Cytat
Z czego powinno wynikać ?
resztę pytań to inna półka poszukiwań ...
To co opisujesz o tej kawie to manipulacja Twoim poczuciem winy. Ucinaj to.
Gość zdradza żonę pół roku po ślubie, z tego powodu pada związek.
Niby rozpacza ale czemu? że się wydało?
Ciebie zdradził dopiero 5 lat po ślubie, twardziel, wierzysz w to?
Obrazu dopełnia zdrada kilkuletniej kochanki z inną kochanką.
Trzy kobiety jednocześnie.
Myślisz, że jest jakaś kobieta, której nie zdradził ?
Ty chcesz związku, on chyba nie wie co to jest.
Większość ludzi (nie tylko tych zdradzających) instynktownie zamiast przyjrzeć się problemowi: znaleźć głębokie i szczere powody, praprzyczynę, źródło zachowań, problemu - woli pozostać na etapie pozornego liźnięcia tematu. Najważniejszą wartością dla nich jest pozornie wyjść z twarzą, takie minimalne ubrudzenie się jako przyznanie się do swoich słabości jednak pojawia się słowo klucz ALE, które ma znaleźć wytłumaczenie lub właśnie w tym momencie spowodować, że dana osoba zamiast realnie stanąć w prawdzie przyjmuje natychmiast postawę ofiary, choć jest sprawcą. Ta postawa ma ochronić ich ego.
Każda forma poszukiwania tych intencji prawdziwych, szukania przyczyn, jest wrogiem dla ludzi, którzy od tego uciekają. Czy to jest forum, terapia, znajomi zmuszający do myślenia nie ma znaczenia.
Jasne, że czasem na forum są osoby, które chcą wyłącznie pławić się w bólu... ale wydaje mi się, że obecnie doświadczasz wyłącznie motywacji do zdjęcia dywanu z pięknego salonu... a pod tym dywanem jest wszystko co chciałaś ukryć - również przed sobą bo każdy z nas (nie wyłącznie osoby zdradzające) próbuje dotknąć w pierwszym odruchu prawdy wyłącznie pozornie po wierzchu...
dlatego ponawiam pytanie....
czego naprawdę się boisz ?
Cytat
a co się zmieni, jak znowu Cię zdradzi?
Nie można po klamstwach i zdradzie tak szybko zamiatać wszystkiego pod dywan i wracać do normalności. To się powtórzy!
Ania wysłałem Ci maila byś założyła oddzielny wątek - wtedy ten psi stad usuniemy by tu zająć się Aneta - w razie co popołudniu pomogę Ci to zrobić - Dirty
Ja jej to zrobiłem. Yorik
Nie po wierzchu, wyłącznie ...
czego naprawdę się boisz?
Myśle, ze jeszcze czegoś się boisz ? Nie wyłącznie zdrady. Draz w sobie - jak odkryjesz leki możesz z nimi coś zrobić a to droga do psychicznej wolności .
Spróbuj może przyjrzeć się też bliżej temu, co Ty sama o sobie sądzisz.
Dlaczego temu co oni mówią nadajesz takie znaczenie?
Fakt, do dzisiejszego swiata PiP czyli picu i pozoru nie pasuja, ale zloto nie przestaje byc zlotem nawet jesli lezy w szambie...
Cytat
Aneta,to na pewno twoje imię?
Anety grzeczne? chyba jak śpią
Nie martw sie ja mam 3 zdrady za sobą,da się przeżyć,głupio robimy że nie myślimy o sobie wszystkim w koło ma być dobrze tylko nie nam,i w oczach innych wyglądać perfekcyjnie, a tak naprawdę jesteśmy martwe jak zombi...do czasu.
Ucz się,słuchaj i wyciągaj wnioski.może ci się przydać kiedy powiesz mam DOŚĆ...
Ilością partnerów czy zbliżeń?
Jedna osoba to jedna zdrada?
Cytat
Tak,moja imienniczko
Cytat
Chłop może i nie , ale prawdziwy mężczyzna pewnie od czasu do czasu by się przydał
Cytat
Wyginęli rzucając kamieniami w dinozaury😂
Cytat
Widzę, że kolega na bieżąco śledzi zmiany w teorii ewolucji
Komentarz doklejony:
Aneta,
Cytat
czyli jednak to nie jej urok osobisty na niego zadziałał?
a ponieważ u niektórych po zażyciu występują zaburzenia widzenia, ciekawe czy wie kogo uszczęśliwił?
Cytat
Rzucali w dinozaury kamieniami bo te strasznie śmierdziały naftaliną.<lol2>
Dlatego ważny jest czas i trwanie procesu. Nie ma co się podniecać jednymi łzami, czy traumatycznymi historiami i zrywami namiętności - to jest stosunkowo proste, trudne jest przepracowanie wejście w sedno problemów własnych i związku, szczera praca.
Seksualność - masz prawo, ze nie czujesz tego. Jak poczujesz będzie jak nie to niestety tez taki test wytrwałości (choć jestem przeciwnikiem manipulacja w takim stylu), jednak siła rzeczy jest to jedna z sfer dystansowania się ale tez weryfikator (byle nie zapętlił się w tym).
Nie ma idealnych ludzi- nasze idealizacje powodują cierpienie właśnie takie. Fajnie opisała to Amor do Upadłego w wątku ten Trzeci.
Nie ma ideałów - ale mamy wybór możemy pracować, podejmować wyzwania i zmienić nasze życie. Zawsze masz wybór - nawet Maria Magdalena mogła zmienić życie - ale stanęła w prawdzie i pracowała nad tym.
Cytat
Ja myślę, że intuicyjnie bardzo dobrze czujesz, jak daleko on jest od prawdziwej skruchy i dlatego nie jesteś w stanie się przekonać jednoznacznie do tego nastroju, który stwarza i roli jaką odgrywa.
Jeśli on widzi, że to jest "jego wina", to on w sumie nic nie widzi.
Przybiera pozę, jaką wie, że wypadałoby przyjąć w takim wypadku, by utrzymać ten status quo na którym mu zależy.
A wchodzenie w poczucie winy przez zdradzającego, to jest nic więcej, jak tylko mydlenie oczu osobie zdradzonej i samemu sobie.
Bo daleko mu jeszcze do uzmysłowienia sobie tego, jak wszystko wokół jest ze sobą połączone, a tym samym uzmysłowienia sobie jego rzeczywistego udziału w wydarzeniach (jeśli będzie brał na siebie również to co jest Twoje i nie postawi jasnych granic, to przerzucanie odpowiedzialności z jednej strony na drugą, obrzucanie się winą, a co za tym idzie brak wzięcia odpowiedzialności za swoje i zadośćuczynienie, może trwać przez kolejne lata).
Przy przybieraniu takiej pozy, bez wyraźnego rozdzielenia granic, kto za co jest odpowiedzialny i zobaczenia jak co zadziałało, jak zadziały mechanizmy i schematy, to daleko mu do tego, by uzmysłowił sobie rolę jaką odegrał w danych wydarzeniach,i krzywdy jaką wyrządził, sobie, komuś, opatrzności.
Nawet jeśli zrobił to przez brak świadomego i uważnego życia.
Bo wchodzenie w poczucie winy właśnie o nieświadomym działaniu i braku uważności świadczy.
A więc w jego wypadku dokładnie o tym, że nic się nie zmieniło, że niewiele do niego dotarło, że oszukuje sam siebie, że gra, że manipuluje i na dodatek robi to bardzo sprytnie.
To znaczy, że bardzo daleko mu jeszcze do tego, aby wybaczyć samemu sobie i tym samym by być wdzięcznym opatrzności za lekcje jakie mu przyniosła.
I tym dalej mu do tego , aby odwrócić się w kierunku miłości.
bo nie da jej Tobie, jeśli nie będzie miał jej w pierwszej kolejności dla samego siebie i w sobie.
Komentarz doklejony:
To, że on przyjmie teraz pozę i będzie budował romantyczny nastrój, będzie pakował się w poczucie winy, to nic więcej jak sabotowanie powtórki z rozrywki.