Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim życzę, aby nie gorzknieć na wszystkich polach i mieć radość nawet z takich małych bzdetów, jak te życzenia. Forum specyficzne, ale wciąż pozostajemy ludźmi, życie da
Perepek
18.12.2024 09:47:05
Hej zamierzam się złożyc pozew o rozwód macie do polecenia kogos z okolic Katowic? nie wiem jak sie za to zabrac
Ozyrys1
11.12.2024 18:21:15
Hagi 10
Nie wie że rozmawiałam z jego eks kochankami, nie wie że wiem że kłamie. Trzymam dowody zabezpieczone do rozwodu. Ostatnia eks będzie zeznawać, natomiast ta "swobodna" sprzed dwóch
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Cześć wszystkim. Pojawiłam się na czacie i kilka osób pisało żebym opisała dokładnie swoją historię. Chce opisać wszystko dokładnie i szczerze bo mam poczucie, że dużo winy jest niestety we mnie. Mam 27 lat. Z mężem poznaliśmy się 10 lat temu. Byliśmy swoimi pierwszymi milosciami i partnerami. On ma 30 lat. Ślub wzięliśmy dwa lata temu. Cały nasz związek był bardzo udany, te same poglądy na życie, gustu, poczucie humoru. Mąż był dla mnie zawsze bardzo dobry, opiekuńczy, czułam się bardzo kochana i atrakcyjna dla niego. Wszystko układało się nam dobrze. Mąż ma bardzo dobrą pracę. Ja zaczęłam swoją rok temu. Kupiliśmy duże mieszkanie z myślą o dzieciach. Właśnie skończyliśmy je urządzać. Zostały jeszcze jakieś małe drobiazgi do dopracowania. Bardzo nas to oboje cieszyło. Żyliśmy że sobą w bardzo dobrej relacji. W pewnym momencie mój mąż zaczął dużo pracować. Ma też takie godziny pracy że albo od 10 do 18 albo od 12 do 20. Często jednak wracał dużo później. Ja czekałam w domu z obiadem i wszystko nadal wydawało się być w porządku. Wiem, że miał dużo pracy, starał się o kolejny awans. Rozumiałam to. Zaczęły się jednak jakieś rozmowy, że zaczyna pracować zbyt dużo. Myślę, że zaczęliśmy się trochę mijać. Z biegiem dni zaczęły pojawiać się kłótnie, ja je zaczynałam. Początkowo po kłótni zaraz wszystko było dalej dobrze. Później jednak zaczęły się ciche dni. On zaczął uciekać w oglądanie męczy, ja czytanie, ogladanie. Przestaliśmy chyba o tym rozmawiać. Wcześniej nie widziałam w tym problemu, teraz widze... To bardzo duże streszczenie tych 10 lat... Ale chce jakoś nakreślić obraz związku. Wszystko stało się 30 listopada. Wróciłam do domu z pracy. Otworzyłam laptopa i zobaczyłam artykuł, coś w stylu " mąż chce odejść od żony do innej kobiety". Byłam przerażona. Pobiegalm do sypialni i zobaczyłam, że brakuje prezerwatywy. Wtedy byłam już pewna. Zaczęłam pisać smsy. No i potwierdził. Jak wrocil do domu powiedział, że odpowie na wszystkie moje pytania. Zapytałam ile razy. Powiedział, że dwa, trzy... Zapytałam czy coś do niej czuję, czy to tylko seks... Powiedział, że to nie tylko seks. Zapytałam czy będzie chciał ratować nasze małżeństwo bo ja bardzo chce. Powiedział, ze już nie... To była bardzo spokojna rozmowa. Poszłam do innego pokoju i zaczęłam pisać list do rodziny. Rano poszedł do pracy a ja do wszystkich możliwych aptek. Najadłam się dużej ilości leków, które popijam alkoholem. Była jakoś 11 rano. Obudziłam się gdzieś 2 w nocy. Cała poobijana i obolała. Zadzwoniłam do Siostry. Powiedziałam o tym co się stało. Ona zadzwoniła do mojego Brata, który szybko do mnie przyjechal. Siedzieliśmy chwilę. Nie wiem dokładnie, która była godzina. Wtedy wrocil do domu mój mąż. Długo rozmawiał z moim bratem... Mówił, że od dłuższego czasu coś się w nim zmieniło. Nie widziałam tego. Wtedy Brat zabrał mnie do siebie. Nie miałam z mężem kontaktu do tej środy. Napisałam mu długiego maila po wizycie u psychologa w poniedziałek. Odpisał mi w środę. Pisałam, że widzę dużo winy w sobie. Że przestaliśmy rozmawiać o problech. Zaczęliśmy się mijać. On odpisał podobnie. Napisał, że ta dziewczynę zna od dłuższego czasu bo z nią pracuje, że lubili się, a później przerodziło się to w coś wiecej. Że nigdy nie podejrzewał siebie o coś takiego. Przeprosił. Kompletnie sobie z tym nie radzę... Nie umiem znieść tego, że to ja pchnelam go do tej kobiety. Wymieniłem z nim też kilka smsów. Odpowiadał szczerze. Napisał że po mojej wyprowadzce zdradził mnie 3 razy. Wiem, że on nie zmieni już zdania. Będzie chciał rozwodu... Nigdy się z tym nie pogodze... Zniszczyłam w nim uczucie do mnie... Nie wiem jak się po tym podnieść. Jak mam żyć wiedząc, że mąż którego tak bardzo kocham jest z inną kobietą... Straciłam wszystko co miałam w życiu. Swoją miłość i wszystko co razem stworzyliśmy. On jest bardzo spokojnym człowiekiem. Zawsze taki był. Mam wrażenie że to nie docenialam. Mialam pretensje o pracę ... Nie wiem czy kiedyś uda mi się zacząć żyć...
No właśnie. Bezsilność. Żal. Poczucie niesprawiedliwości, może nawet wstyd i wiele innych przykrych uczuć jakie teraz odczuwamy. Ale musimy mieć nadzieję że będziemy jeszcze szczęśliwe, z facetem albo bez.
Obawiam się, że za chwilę pobiegniesz,by go przeprosić za to, że Cię zdradził...
Dziewczyno, to nie przedszkole, żeby jak coś nie pasuje, biec się pobawić do innej koleżanki!
Zaangażował się małżonek po prostu w inną relację, a wtedy, uwierz, naprawdę nic już w "starym" związku nie pasuje.
Nie wpędzaj się w poczucie winy. To jeden z najgorszych dla psychiki wariantów reakcji na zdradę. Niech pomoże Ci jakiś specjalista, najlepiej szybko, zanim sobie uświadomisz, że leżysz i obejmujesz błagalnie stopy zdrajcy.
Trzymaj się!
Ania każdy z nas popełniał jakies bledy w związkach i na 100% jeszcze w kolejnych popełnimy ich wiele. Ważne jest by wyciągać wnioski z tych błędów by powielać ich jak najmniej. Dziś masz postawę tak jak piszą Ci dziewczyny - błagalna. Bledy są wspólne ale decyzja o zdradzie to jednostronna decyzja i w stosunku do tego co naiwywijalas Ty (a to codzienność Cię obciąża) to Twoje grzechy są innego kalibru - mniejszego.
Nie pros bo Twoja godność jest ważna i musi zostać ochroniona by nie weszła na etap, po którym sama będziesz pogardzać sobą. Nawet jeśli efektem proszenia mialobybyc pseudo ratowanie małżeństwa to zastanów się jak będziesz się w nim czuła ? Zdradzona ale wyzebralas okruchy z pańskiego stołu? Ile paliwa Ci wystarczy by wytrzymać gniew wynikający z poniżenia, wzbudzenia litości?
Chroń siebie teraz. Otocz się przyjaciółmi. W realacjach z mężem zastosuj metodę 34 kroków która będzie chroniła zapędy błagania.
Żałoba musi zostać przeżyta - czas będzie ja leczył. Przewrotnie to nie czas by grzebać w trupach za dużo emocji i świeżych ran. Na analizę swoich błędów przyjdzie czas jak rany się zabliźnią.
Aniu0013 wciąż piszesz, że to twoja wina, że pchnęłaś go w ramiona innej kobiety i ...ja w to wierzę. Tylko nic o tym nie napisałaś a to pewnie druga strona medalu. Piszesz także, że wszystko straciłaś i że mąż świetnie zarabia - zabrzmiaśo to dziwnie, jakby twój mąż-tyracz był twoją największą zdobyczą, którą właśnie tracisz. Pachnie tu strachem przed utratą dotychczasowego statusu materialnego a nie utraty "miłości życia". Coś mi się zdaje, że mąż od dawna był na bocznym torze uczuć dlatego miła koleżanka z pracy miała łatwą drogę do jego serca
Z biegiem dni zaczęły pojawiać się kłótnie, ja je zaczynałam. Początkowo po kłótni zaraz wszystko było dalej dobrze. Później jednak zaczęły się ciche dni. On zaczął uciekać w oglądanie męczy, ja czytanie, ogladanie. Przestaliśmy chyba o tym rozmawiać. Wcześniej nie widziałam w tym problemu, teraz widze... To bardzo duże streszczenie tych 10 lat...
Cytat
Zniszczyłam w nim uczucie do mnie...
To ile to życie obok trwało ?
Czym właściwie zniszczyłaś związek, kłótniami i czepialstwem ?
Ktoś na tym portalu napisał słowa znanego aktora że "jeżeli w twoim życiu pojawi się druga kobieta a ty nie wiesz co zrobić czy zostać z pierwszą czy odejść do tej drugiej to wybierz te drugą bo jakbyś tę pierwszą naprawdę kochał to ta druga by się nigdy nie pojawiła". Chyba coś w tym jest.
Komentarz doklejony:
Zaufanie jest jak zapałka, drugi raz jej nie zapalisz. Jeżeli mu teraz wybaczysz to będzie przekonany że następnym razem też. Zobacz sobie na you tube filmik Beaty Pawlikowska pt "zdrada" mi podesłał link ktoś z tego portalu za co dziękuję.
"jeżeli w twoim życiu pojawi się druga kobieta a ty nie wiesz co zrobić czy zostać z pierwszą czy odejść do tej drugiej to wybierz te drugą bo jakbyś tę pierwszą naprawdę kochał to ta druga by się nigdy nie pojawiła"
Tak,coś w tym jest. Nic nie dzieje się bez przyczyny-Przypadek czy Przeznaczenie.
To, co na początku wydaje się tragedią, po jakimś czasie okazuje się szczęśliwym trafem.
"Jeżeli kobieta Cię nie szanuje, widzi tylko siebie, nie chce się z Tobą kochać, jej celem jest zabić wasz związek, a ty nie wiesz co zrobić czy zostać czy do innej odejść to odejdź, bo jakby Cię naprawdę kochała to do tego nigdy by nie doszło".
"Jeżeli kobieta Cię nie szanuje, widzi tylko siebie, nie chce się z Tobą kochać, jej celem jest zabić wasz związek, a ty nie wiesz co zrobić czy zostać czy do innej odejść to odejdź, bo jakby Cię naprawdę kochała to do tego nigdy by nie doszło". smiley
Oj, jak dobrze byłoby móc przewidzieć, kiedy twój facet zaliczy boki Zastanowisz się chwilę i już wiesz; nie szanujesz, nie chcesz się kochać, masz tylko jeden cel; zabić związek!
A co jesli; kochasz, szanujesz, w sypialni jesteś na zawołanie ...a nawet bez wołania I spada ci na głowę jak grom z jasnego nieba, że masz w tym związku cichą wspólniczkę?
Aha.. Pewnie za dobra byłaś :niemoc
Mozemy sobie przybic piatke na swieta dostalysmy wspaniale prezenty ... u nas jest dziecko ,ktore np dzisiaj nie chcialo rozmawiac z mezem przez telefon ( ja jestem u rodzicow na wigilii ) jak to stwierdzil : nie chce z tata mowic.i mi o tym nie mow.Bylam zszokowana probowalam rozmawiac ale nie chcial.On ? Teraz cierpi , bo wie ze gdzies kawalek go stracil... ehhh swieta mamy wspaniale =( Jutro sie upije i bedzie lepiej =):cacy
Aniu - jedna rzecz mnie niepokoi, pomijając fakt farmaceutyków, mianowicie, próbujesz go usprawiedliwiać biorąc część winy za zdradę na siebie. Nie tędy droga, jak mantrę będę powtarzał jak wszyscy tutaj, że owszem za kryzys w małżeństwie odpowiedzialność ponoszą obydwie osoby, ale zdrada to wybór tylko i wyłącznie jednej ze stron!
Yorik - z całym szacunkiem do Ciebie, chyba pisząc swój ostatni wątek byłeś nietrzeźwy...czyżbyś miał powód do nadużywania alkoholu? Przyjmij w końcu jeden punkt widzenia aktu zdrady, chorągiewka dobrze wygląda, ale na wietrze...
Komentarz doklejony:
Yorik - miałem na myśli oczywiście twój ostatni komentarz, nie wątek.
Mialam pretensje o pracę ... Nie wiem czy kiedyś uda mi się zacząć żyć...
Aniu o pracę?
Czy jednak o brak jego obecności, brak zaangażowania w Waszą relację, a tym samym o jego egoizm i skupienie się głównie na samorealizowaniu?
Z tego co piszesz wynika, że dla faceta ważniejszy był on sam i realizowanie się, niż Wasz związek i dbanie o bliskość.
Na pewno to były awantury o pracę, skoro wolał czas, który mógłby ofiarować Wam (by dbać o relację), poświęcić pielęgnowaniu własnego egoizmu?
Skoro w Waszej relacji tylko czasem bywał, a nie potrafił być w niej obecny?
Komentarz doklejony:
Fajnie, że się realizował, ale czy potrafił konkretyzować Was?
Komentarz doklejony:
I tu nie chodzi o czas poświęcony pracy, bo są osoby które bardzo dużo pracują, czy mają nienormowa godziny pracy i wykonywany zawód jest wymagający, a jednak potrafią dać drugiej stronie poczucie pełni i bezpieczeństwa.
hej Ania ,pamietam jak dzis twoj pierwszy raz na czacie .posluchalas mnie i wygadas sie z obcymi osobami i napisalas cos co cie gryzlo.Niestety nadeszly czasy bardzo zle dla malzenstw bo wybieramy BYC CZY MIEC..... kazdy z nas ma to samo ,kazdy z nas(ok prawie kazdy) czuje podobnie .i niestety pogon za dobrobytem ok zwyklym zyciem na poziomie konczy sie polowicznym sukcesem bo mamy to co chcielismy ale czasem nas juz nie ma.....z calego serca zycze wam milosci i bycia razem oraz sobie podobnych w liczbie(o to nie pytalem ,hihihi)????
pozdrawiam mechanik
Aniu, przechodzę przez to samo już drugi raz. 7 lat temu, dzień po komunii naszego syna, mój mąż oznajmił mi, że nie wyobraża sobie dalszego życia u mojego boku. Zapewniał mnie po stokroć, że nie chodzi o inną kobietę. Po prostu coś się wypaliło.. Niestety dwa miesiące później odkryłam, że ta kobieta jednak istnieje.. Mąż pracował wówczas za granicą, przyjeżdżał tylko na weekendy. Nie byłam w stanie go kontrolować. Mimo to, dowiedziałam się, o kogo chodzi. Odnalazłam tę kobietę. Młoda, bezdzietna, śliczna.. Zamieszkał z nią. Mówił o separacji, ale kiedy wyszło szydło z worka, tzn. że jednak mnie zdradza, przestał o tym mówić, bo wiedział, że mogłabym wykorzystać jego romans. Byłam w takiej samej dupie, jak Ty. Czułam się beznadziejnie. Straciłam poczucie własnej wartości. Miałam wrażenie, że nic mnie już w życiu nie czeka. Nic dobrego. Ale miałam małe dzieci i dla nich musiałam żyć. I dla nich postanowiłam ratować to małżeństwo. Schowałam kobiecą dumę do kieszeni i czekałam. Tym bardziej, że w tym czasie nasza córka miała poważny wypadek i przez miesiąc leżała w szpitalu. Dla męża nie było to bynajmniej impulsem do powrotu. Wręcz przeciwnie. Pamiętam, jakie robił mi awantury w szpitalu. Zarzekał się, że nigdy więcej ze mną nie będzie. Ale pobyt z małą w CZD był dla mnie, paradoksalnie, wybawieniem, bo przestałam myśleć tylko o sobie. Nabrałam siły, wiary w siebie i zaczęłam spotykać się z ludźmi. Wtedy on zauważył we mnie zmianę i postanowił wrócić. A ja, głupia, pozwoliłam mu na to. I było dobrze, wręcz cudownie. Przez wiele lat. Całe 7. W tym czasie zaciągnęliśmy dwa kredyty na wiele długich lat, kupiliśmy działkę, postawiliśmy dom, zamieszkaliśmy w nim.. Sądziłam, że po takich doświadczeniach nigdy więcej nie wykręci mi podobnego numeru. No i tu się myliłam.. Kilka miesięcy temu, tuż po cudownych wakacjach, pełnych seksu, miłości i wspólnie snutych planów na przyszłość, znowu powiedział mi, że nasze małżeństwo nie ma sensu, bo coś się wypaliło.. I znowu nie chodzi o inną kobietę.. Tylko, że ja już znam ten schemat. Znam też jego wzrok, gesty i zachowanie.. Tym razem on już pracuje w Polsce i tym razem nie chce separacji, ale rozwodu. I znowu ja czuję się beznadziejnie. I znowu wiem, że mnie okłamuje.. Ale dzieci są już starsze. Ja niestety też. Żałuję, że wtedy pozwoliłam mu wrócić, bo może udałoby mi się ułożyć sobie życie. Dziś jest to trudniejsze. Z wielu powodów. Choćby dlatego, że miałabym problemy, aby zaufać komukolwiek.. A czemu Ci to piszę? Bo czułam dokładnie to samo, co Ty. Strach przed samotnością, brakiem pieniędzy i poczucia bezpieczeństwa. Uważałam, że straciłam sens swojego życia, bo tak naprawdę swoją karierę i przyszłość poświęciłam dla niego i rodziny. A tu nagle okazało się, że moje obiadki, prasowanie, zakupy, myślenie o wszystkim i cała troska są nic nie warte... Ale wierz mi, że czas robi swoje. Jeszcze dwa miesiące temu płakałam non stop. Miałam też myśli samobójcze. Na szczęście krótkotrwałe. Dziś jest już lepiej. I wierz mi, że u Ciebie też tak będzie. Polecam psychologa, a nawet psychiatrę. Nie dlatego, że coś z Tobą nie tak, ale psychiatra w razie czego przepisze Ci leki,po których łatwiej będzie to znieść. Przed Tobą całe życie i wiele szans, które możesz wykorzystać. Wierzę, że wszystko będzie dobrze. Musi być!!!
U mnie było podobnie jak u Martici, 5 lat temu pękło mi serce na milion kawałków i rok temu ponownie. Jakoś się zrosło ale blizny zostaną chyba do końca życia. Jeszcze mąż cały czas mi wmawia, że to wszystko przeze mnie. Oczywiście do zdrady się nie przyznaje, mówi że to tylko moje domysły. Jego mama jeszcze nie stworzone rzeczy na mieście wygaduje. Tak bym chciała się już od tych ludzi uwolnić. Jestem juz bardzo zmęczona tymi ostatnimi latami z moim mężem, jego zdradami i jego rodzina. Zaraz nas Yorik okrzyczy ze nie w swoum wątku piszemy.
Hej Aniu. Chciałbym coś napisac, żeby podnieśc cie na duchu. Mnie zdradziła żona. Ponad dwa lata temu. Wybaczylem. Nadal jesteśmy razem. Omowilismy wszystko w każdą stronę. Na pytanie dlaczego skoro mnie kochałas odpowiedziała że łatwiej było jej rozmawiać z kimś kto ją rozumie( wtedy) niż że mną. Ten mur który urósł między nami nie pozwał na nornalny związek. Dziś jest zupełnie inaczej. Rozmawiamy, śmiejemy się. Czasami jak sobie gadamy to zastanawiam się czy gdyby nie to wszystko to dotarło by do nas to co mamy?. smutne ale pewnie nie. Taka terapia szokowa. Mężczyzni i kobiety zdradzają z innych powodów( w większości). Zastanów się czego mogło zabraknąć u ciebie. Jeżeli nawet nie uda Ci się naprawić relacji ( a życzę Ci pozytywnego zakończenia z całych sił) mężem to będzie to jakaś nauka na przyszłość.
Wina za zdradę jest tylko po stronie zdradzającego. Należy powtarzać to zdradzaczowi dzień i noc aż pojmiesz sama, że tak winno być i tylko tak jest:-)
Aaa i się nie wybacza, bo wybaczyć się nie da. Natomiast można wcisnąć głęboko w podświadomość złe emocje związane ze sprawą....ale one same będą wychodzić i Ciebie nękać aż do śmierci.
Oczywiście jak całe życie, to i trwanie w zgniłym związku, to kwestia priorytetów. Jedni się na to godzą inni nie. Nie mi oceniać dlaczego tak czy inaczej ludzie robią. natomiast powtarzam jeszcze raz.....Niemcom można wybaczyć zbrodnie...zdradzaczowi wybaczyć się nie da, bo o tym jest wiele książek, opracowań, z życia wziętych historii itd.
Problemem ludzi, którzy uważają, że są w stanie wybaczyć jest niska samoocena, bezradność, strach. Przełam to a będziesz znowu godnie żyć jak na człowieka przystało. W innym przypadku, to walka z samym sobą do końca życia!!!!
Komentarz doklejony:
A Ania rzuciła temat 22-12-2017r i się zmyła....czuję tu jakąś prowokację historyczną...znaczy, że opowieść podłożona jest. Wszędzie zakłamanie! Ehhh Ahhh jego mać ;-)
Problemem ludzi, którzy uważają, że są w stanie wybaczyć jest niska samoocena, bezradność, strach.
Wybaczenie to odwaga,sztuka- wybaczanie nie jest czymś, co robimy dla innych, ale właśnie dla siebie,wewnętrzne boje, które toczymy,by pozbyć się gniewu, nienawiści, złości,żalu i bólu.
Wybaczenie nie jest rozwiązaniem, wybaczenie to proces, przez który musimy przejść,szczere wybaczanie wymaga wielkiej odwagi, tu nie chodzi tylko o zwolnienie kogoś z winy - przede wszystkim chodzi o to, aby samemu stać się wolnym.
niska samoocena, bezradność, strach
To tylko mechanizm obronny, utrudniamy sami sobie,rzutowanie na innych swoich wad i słabości,lęki co trzeba przepracować...
Komentarz doklejony:
Ania jest na czacie,spostrzegawczości gratuluję
Zahira dnia grudzień 28 2017 22:09:27
Dam Ci tysiąc opracowań, że te procesy wybaczania nie działają w momencie pozostania w związku, chęci jego ratowania. Można się pogodzić z faktami, zapomnieć o nich w sensie zakopania urazów, emocji związanych ze zdradą głęboko w głowie. Można o zdradzie głośno mówić dyskutować, przechodzić terapie itd. Będąc w związku ze zdradzaczem człowiek nieświadomie wypala soje światełko życia.
Jedynym rozsądnym wyjściem jest postawienie 'krzyżyka" na związku. Wtedy proces wybaczania dokona się sam z małą tylko naszą pomocą. Mózg to cudowne narzędzie i działa sam....Ale jak będziesz mu codziennie dawać impulsy w postaci widoku partnera, który doprowadził Go do traumy...umrze, wypali się, przestanie istnieć, będzie ale trup, zombi...
Proces odnowy tak, ale moim zdaniem poza związkiem już.
A Ania jak jest na czacie i nie wypowiada się od 22-12-17 w założonym wątku.....to świadczy tyko o....;-)
Komentarz doklejony:
Poza tym zaznaczyłaś niską samoocenę....wyróżniłaś moją wypowiedź.
Twoja samoocena jest ok?
Przeszłaś już proces wybaczania, jesteś w trakcie?
Sorki, nie znam historii Twojej....jeżeli taka tu jest:-)
Nippur,
Przyznam ci rację,nie działają w trakcie związku po zdradzie chęci ratowania to wymaga czasu "człowiek nieświadomie wypala soje światełko życia" Właśnie.
Cytat
Twoja samoocena jest ok?
wspinam się na jej szczeble, raz jestem wyżej, raz niżej,ale wierzę w swoje siły i możliwości.
Czy przeszłam ten proces wybaczania? jeśli z byłym mężem potrafię rozmawiać jak z człowiekiem,nie czując żalu,złości urazu pić kawę wspominać dawne czasy,śmiać się,to już myślę że jest dużo,gdyby mi rok wstecz ktoś powiedział że tak będzie kazałabym się puknąć w łeb.
Nie ma całej historii,osiwiałbyś gdybyś ją poznał
Chyba macie rację. Człowiek po zdradzie co prawda bardzo tęskni za swoim dotychczasowym życiem, za człowiekiem, któremu się poświęcił w całości, tyle że...tego człowieka już nie ma i nie będzie, przynajmniej w naszej głowie. Tęsknimy za czymś co zostało totalnie zniszczone, idealizujemy to swoje poprzednie życie, tak jak i partnera/partnerkę, która dokonała tego mordu w Nas.
Pokazują to najlepiej przykłady ludzi, którzy po starają się to posklejać. Dlatego właśnie tak niewielu się udaje bo zdradzający chciałby aby było jak dawniej, a zdradzony to już zupełnie inna osoba niż przed aktem i zwyczajnie nie potrafi dać siebie całego. Efektem najczęściej jest recydywa zdradzającego bądź zupełne wypalenie się zdradzonego.
Mimo wszystko, tym, którzy walczą życzę powodzenia! Relacje międzyludzkie są tak skomplikowane, że wszystko staje się możliwe.
Zahira dnia grudzień 28 2017 23:56:53
Przy każdej historii zdrady można osiwieć. Mi już nie grozi;-) Pogodziłem się z nazwijmy to jasnymi włosami....wszak Bogowie noszący wiedzę ludom różnych kontynentów byli jasnej karnacji o anielskich włosach...chyba, bo pewności nie mam z racji niewielu lat, które wykazuje mój pesel na tej planecie;-)
Ja również z byłą rozmawiam, piję kawę, ale....mimo wszystko jeszcze mam takie hmm... migotanie przedsionków w pewnych sytuacjach. Natomiast się wysypiam, buduje swoją samoocenę i ogólnie zajmuje się sobą....taki "pozytywny" egoizm we mnie wstąpił;-)
I uwierz mi, ja nie z tych co to się szybko poddają i nasz związek ratowaliśmy długi czas...nie wyszło. A że lubię analizować i dochodzić tematu, wyszło mi, że ratowanie związku po prostu jest bez sensu. Szkoda energii, czasu...lepiej poświecić się budowaniu nowej przyszłości z inną osobą. To oczywiście jest również trudne z racji różnych uwarunkowań. natomiast nie spróbujesz...się nie dowiesz jak jest.
zdradzający chciałby aby było jak dawniej, a zdradzony to już zupełnie inna osoba niż przed aktem i zwyczajnie nie potrafi dać siebie całego. Efektem najczęściej jest recydywa zdradzającego bądź zupełne wypalenie się zdradzonego.
Niestety tak właśnie jest i żadnej recepty na to nie ma.
Wniosek? Nie zdradzać, nie bajdurzyć sobie o innych, nie fantazjować, ćwiczyć silną wolę, dbać o drugą połówkę. Tylko kto ma tyle w sobie siły, by tak żyć? Tytanów na tym polu coraz mniej i mniej. Ludzie (jak zwierzęta) idą zawsze po najmniejszej linii oporu.
hakaa dnia grudzień 29 2017 13:31:59
W sumie jak podejdziesz do zdrady w sposób oświecony z lewackim natchnieniem, to przecież nikomu się nie zmydli, jak od czasu do czasu skoczy w bok...prawda?
Więc może tu szukać rozwiązania? Przecież setki lat temu facet robił to również z niedźwiedziami, mając na boku kilka kobiet i społeczności trwały w niezłej kondycji.... Może czas zmienić mentalność? Może to jest droga do szczęścia w związku?
Dziewczyno, to nie przedszkole, żeby jak coś nie pasuje, biec się pobawić do innej koleżanki!
Zaangażował się małżonek po prostu w inną relację, a wtedy, uwierz, naprawdę nic już w "starym" związku nie pasuje.
Nie wpędzaj się w poczucie winy. To jeden z najgorszych dla psychiki wariantów reakcji na zdradę. Niech pomoże Ci jakiś specjalista, najlepiej szybko, zanim sobie uświadomisz, że leżysz i obejmujesz błagalnie stopy zdrajcy.
Trzymaj się!
Nie pros bo Twoja godność jest ważna i musi zostać ochroniona by nie weszła na etap, po którym sama będziesz pogardzać sobą. Nawet jeśli efektem proszenia mialobybyc pseudo ratowanie małżeństwa to zastanów się jak będziesz się w nim czuła ? Zdradzona ale wyzebralas okruchy z pańskiego stołu? Ile paliwa Ci wystarczy by wytrzymać gniew wynikający z poniżenia, wzbudzenia litości?
Chroń siebie teraz. Otocz się przyjaciółmi. W realacjach z mężem zastosuj metodę 34 kroków która będzie chroniła zapędy błagania.
Żałoba musi zostać przeżyta - czas będzie ja leczył. Przewrotnie to nie czas by grzebać w trupach za dużo emocji i świeżych ran. Na analizę swoich błędów przyjdzie czas jak rany się zabliźnią.
Cytat
Cytat
To ile to życie obok trwało ?
Czym właściwie zniszczyłaś związek, kłótniami i czepialstwem ?
Komentarz doklejony:
Zaufanie jest jak zapałka, drugi raz jej nie zapalisz. Jeżeli mu teraz wybaczysz to będzie przekonany że następnym razem też. Zobacz sobie na you tube filmik Beaty Pawlikowska pt "zdrada" mi podesłał link ktoś z tego portalu za co dziękuję.
Cytat
Tak,coś w tym jest. Nic nie dzieje się bez przyczyny-Przypadek czy Przeznaczenie.
To, co na początku wydaje się tragedią, po jakimś czasie okazuje się szczęśliwym trafem.
Cytat
Oj, jak dobrze byłoby móc przewidzieć, kiedy twój facet zaliczy boki
A co jesli; kochasz, szanujesz, w sypialni jesteś na zawołanie ...a nawet bez wołania
Aha..
Yorik - z całym szacunkiem do Ciebie, chyba pisząc swój ostatni wątek byłeś nietrzeźwy...czyżbyś miał powód do nadużywania alkoholu? Przyjmij w końcu jeden punkt widzenia aktu zdrady, chorągiewka dobrze wygląda, ale na wietrze...
Komentarz doklejony:
Yorik - miałem na myśli oczywiście twój ostatni komentarz, nie wątek.
Cytat
Aniu o pracę?
Czy jednak o brak jego obecności, brak zaangażowania w Waszą relację, a tym samym o jego egoizm i skupienie się głównie na samorealizowaniu?
Z tego co piszesz wynika, że dla faceta ważniejszy był on sam i realizowanie się, niż Wasz związek i dbanie o bliskość.
Na pewno to były awantury o pracę, skoro wolał czas, który mógłby ofiarować Wam (by dbać o relację), poświęcić pielęgnowaniu własnego egoizmu?
Skoro w Waszej relacji tylko czasem bywał, a nie potrafił być w niej obecny?
Komentarz doklejony:
Fajnie, że się realizował, ale czy potrafił konkretyzować Was?
Komentarz doklejony:
I tu nie chodzi o czas poświęcony pracy, bo są osoby które bardzo dużo pracują, czy mają nienormowa godziny pracy i wykonywany zawód jest wymagający, a jednak potrafią dać drugiej stronie poczucie pełni i bezpieczeństwa.
pozdrawiam mechanik
Aaa i się nie wybacza, bo wybaczyć się nie da. Natomiast można wcisnąć głęboko w podświadomość złe emocje związane ze sprawą....ale one same będą wychodzić i Ciebie nękać aż do śmierci.
Oczywiście jak całe życie, to i trwanie w zgniłym związku, to kwestia priorytetów. Jedni się na to godzą inni nie. Nie mi oceniać dlaczego tak czy inaczej ludzie robią. natomiast powtarzam jeszcze raz.....Niemcom można wybaczyć zbrodnie...zdradzaczowi wybaczyć się nie da, bo o tym jest wiele książek, opracowań, z życia wziętych historii itd.
Problemem ludzi, którzy uważają, że są w stanie wybaczyć jest niska samoocena, bezradność, strach. Przełam to a będziesz znowu godnie żyć jak na człowieka przystało. W innym przypadku, to walka z samym sobą do końca życia!!!!
Komentarz doklejony:
A Ania rzuciła temat 22-12-2017r i się zmyła....czuję tu jakąś prowokację historyczną...znaczy, że opowieść podłożona jest. Wszędzie zakłamanie! Ehhh Ahhh jego mać ;-)
Cytat
Wybaczenie to odwaga,sztuka- wybaczanie nie jest czymś, co robimy dla innych, ale właśnie dla siebie,wewnętrzne boje, które toczymy,by pozbyć się gniewu, nienawiści, złości,żalu i bólu.
Wybaczenie nie jest rozwiązaniem, wybaczenie to proces, przez który musimy przejść,szczere wybaczanie wymaga wielkiej odwagi, tu nie chodzi tylko o zwolnienie kogoś z winy - przede wszystkim chodzi o to, aby samemu stać się wolnym.
niska samoocena, bezradność, strach
To tylko mechanizm obronny, utrudniamy sami sobie,rzutowanie na innych swoich wad i słabości,lęki co trzeba przepracować...
Komentarz doklejony:
Ania jest na czacie,spostrzegawczości gratuluję
Dam Ci tysiąc opracowań, że te procesy wybaczania nie działają w momencie pozostania w związku, chęci jego ratowania. Można się pogodzić z faktami, zapomnieć o nich w sensie zakopania urazów, emocji związanych ze zdradą głęboko w głowie. Można o zdradzie głośno mówić dyskutować, przechodzić terapie itd. Będąc w związku ze zdradzaczem człowiek nieświadomie wypala soje światełko życia.
Jedynym rozsądnym wyjściem jest postawienie 'krzyżyka" na związku. Wtedy proces wybaczania dokona się sam z małą tylko naszą pomocą. Mózg to cudowne narzędzie i działa sam....Ale jak będziesz mu codziennie dawać impulsy w postaci widoku partnera, który doprowadził Go do traumy...umrze, wypali się, przestanie istnieć, będzie ale trup, zombi...
Proces odnowy tak, ale moim zdaniem poza związkiem już.
A Ania jak jest na czacie i nie wypowiada się od 22-12-17 w założonym wątku.....to świadczy tyko o....;-)
Komentarz doklejony:
Poza tym zaznaczyłaś niską samoocenę....wyróżniłaś moją wypowiedź.
Twoja samoocena jest ok?
Przeszłaś już proces wybaczania, jesteś w trakcie?
Sorki, nie znam historii Twojej....jeżeli taka tu jest:-)
Przyznam ci rację,nie działają w trakcie związku po zdradzie chęci ratowania to wymaga czasu "człowiek nieświadomie wypala soje światełko życia" Właśnie.
Cytat
Czy przeszłam ten proces wybaczania? jeśli z byłym mężem potrafię rozmawiać jak z człowiekiem,nie czując żalu,złości urazu pić kawę wspominać dawne czasy,śmiać się,to już myślę że jest dużo,gdyby mi rok wstecz ktoś powiedział że tak będzie kazałabym się puknąć w łeb.
Nie ma całej historii,osiwiałbyś gdybyś ją poznał
Pokazują to najlepiej przykłady ludzi, którzy po starają się to posklejać. Dlatego właśnie tak niewielu się udaje bo zdradzający chciałby aby było jak dawniej, a zdradzony to już zupełnie inna osoba niż przed aktem i zwyczajnie nie potrafi dać siebie całego. Efektem najczęściej jest recydywa zdradzającego bądź zupełne wypalenie się zdradzonego.
Mimo wszystko, tym, którzy walczą życzę powodzenia! Relacje międzyludzkie są tak skomplikowane, że wszystko staje się możliwe.
Przy każdej historii zdrady można osiwieć. Mi już nie grozi;-) Pogodziłem się z nazwijmy to jasnymi włosami....wszak Bogowie noszący wiedzę ludom różnych kontynentów byli jasnej karnacji o anielskich włosach...chyba, bo pewności nie mam z racji niewielu lat, które wykazuje mój pesel na tej planecie;-)
Ja również z byłą rozmawiam, piję kawę, ale....mimo wszystko jeszcze mam takie hmm... migotanie przedsionków w pewnych sytuacjach. Natomiast się wysypiam, buduje swoją samoocenę i ogólnie zajmuje się sobą....taki "pozytywny" egoizm we mnie wstąpił;-)
I uwierz mi, ja nie z tych co to się szybko poddają i nasz związek ratowaliśmy długi czas...nie wyszło. A że lubię analizować i dochodzić tematu, wyszło mi, że ratowanie związku po prostu jest bez sensu. Szkoda energii, czasu...lepiej poświecić się budowaniu nowej przyszłości z inną osobą. To oczywiście jest również trudne z racji różnych uwarunkowań. natomiast nie spróbujesz...się nie dowiesz jak jest.
Cytat
Niestety tak właśnie jest i żadnej recepty na to nie ma.
Wniosek? Nie zdradzać, nie bajdurzyć sobie o innych, nie fantazjować, ćwiczyć silną wolę, dbać o drugą połówkę. Tylko kto ma tyle w sobie siły, by tak żyć? Tytanów na tym polu coraz mniej i mniej. Ludzie (jak zwierzęta) idą zawsze po najmniejszej linii oporu.
W sumie jak podejdziesz do zdrady w sposób oświecony z lewackim natchnieniem, to przecież nikomu się nie zmydli, jak od czasu do czasu skoczy w bok...prawda?
Więc może tu szukać rozwiązania? Przecież setki lat temu facet robił to również z niedźwiedziami, mając na boku kilka kobiet i społeczności trwały w niezłej kondycji.... Może czas zmienić mentalność? Może to jest droga do szczęścia w związku?