Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim życzę, aby nie gorzknieć na wszystkich polach i mieć radość nawet z takich małych bzdetów, jak te życzenia. Forum specyficzne, ale wciąż pozostajemy ludźmi, życie da
Perepek
18.12.2024 09:47:05
Hej zamierzam się złożyc pozew o rozwód macie do polecenia kogos z okolic Katowic? nie wiem jak sie za to zabrac
Ozyrys1
11.12.2024 18:21:15
Hagi 10
Nie wie że rozmawiałam z jego eks kochankami, nie wie że wiem że kłamie. Trzymam dowody zabezpieczone do rozwodu. Ostatnia eks będzie zeznawać, natomiast ta "swobodna" sprzed dwóch
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Męża poznałam chwilę przed maturą ponad 10 lat temu. Nie zrobił na mnie dobrego pierwszego wrażenia. Taki typ cwaniaczka na pierwszy rzut oka.😁 Szpanował na potęgę szczególnie z alkoholem. Dodam ,że ja wtedy nie zwracałam szczególnie uwagi na mężczyzn, wolałam książki i naukę. Byłam potocznie zwaną
Kujonką. Spoliczkowałam go kiedy zaczął się delikatnie rzecz ujmując niestosowanie zachowywać w stosunku do mnie. Kolejnego dnia na mój widok oblał się rumieńcem wstydu. 😁No i na tym myślałam, że zakończy się ta burzliwa i dziwna znajomość. Po dwóch tygodniach nagle do mnie napisał czy nie chciałabym pójść z nim na wesele jako osoba towarzysząca.
Początkowo dostał kosza bo nie chciałam iść gdziekolwiek z kimś kogo nie znałam. Na odczepnego też mu tak powiedziałam, że musiałabym go poznać no i zamiast dać sobie spokój pewnego weekendu się u mnie pojawił w domu. Zaczął przyjeżdżać coraz czesciej, żebym go lepiej poznała i zgodziła się pójść na wesele. No i się zgodziłam. Jak to mówią od wesela do wesela. 😁Po trzech miesiącach się oświadczył, a po 5 byliśmy już po ślubie. Straciłam głowę zupełnie, po prostu się zakochałam, pierwszy raz w życiu i tak na zabój. Miałam inne plany, inne cele, studia, pierwszą prace, mieszkanie w dużym mieście. Zostawiłam wszystko w przeciągu kilku miesiecy bo i zmieniło się wszystko. Był moją pierwszą miłością. Mąż jest starszy 9 lat ode mnie i jak to mówiła moja Mama z" niejednego pieca chleb jadł". Dlatego ze współżyciem wolałam poczekać. Głównie z obawy bo to miał być mój pierwszy raz, ale również dlatego, że chciałam poczekać i zostawić coś tak wyjątkowego w tych czasach dla Męża najlepiej. No i zostawiłam. Pierwszy raz współżylismy dwa tygodnie przed ślubem. Mąż się śmiał zawsze, że to tak asekuracyjne jakby się nie spodobało to jeszcze dać sobie czas na ucieczkę. 😁 Było jak w bajce, żyliśmy przez pewien czas jak we śnie. No ale niestety kiedyś trzeba się obudzić. Moje przebudzenie było dość brutalne. To moja wina, nie znaliśmy się tak naprawdę wogóle, nagle dwoje obcych ludzi zamieszkało razem i zaczęły się problemy. Byłam młoda, głupia, strasznie naiwna jeszcze. Myślałam, że jeżeli żyjemy razem to tak naprawdę razem. Nie ma sekretów, tajemnic, przysłowiowego trupa w szafie. Okazało się że Mąż nigdy nie był w takim normalnym związku jak na moje poczucie wartości zakładało. Myślał, że każde będzie żyć swoim życiem, a łączyć nas będzie głównie łóżko i się zdziwił. Dość szybko przyłapała go na pierwszym kłamstwie. Niewinnym, z perspektywy czasu patrząc, ale istotnym bo podważyło to moje zaufanie do niego. No, a później poszło lawinowo. Okazało się, że ma dość spore długi zrobione za kawalerskiego życia, o których nie raczył mnie poinformować. Bo to według niego nie była moja sprawa. Chciał je spłacić sam bo sam je zrobił. Nigdy nie zrozumiem męskiego honoru i dumy. Pierwszą kłótnię mieliśmy za sobą i jakby nie było o co tylko o pieniądze. Mój Mąż to straszny bałaganiarz nic nie wyrzuca nie chowa. Tak trafiły w moje ręce pisma o zadłużeniu. Później to nagle się zaczęło zmieniać, hasło w komputerze w telefonie. Tak zrobiłam to, chciałam się przekonać z kim mam wkońcu doczynienia, komu poświęciłam życie i z kim je spędzę. Przeszukałam jego rzeczy. Jest na tyle przewidywalny, że złamałam hasła. No i to co znalazłam wcale mi się nie spodobało. Miał widoczny problem zakończenia pewnych tematów i znajomości przed ślubem. Zmiany podejścia z życia kawalera na bycie Mężem. Prowadził rozmowy na różnych komunikatorach społecznych o tematyce erotycznej, ale co mnie zabolało bardziej również osobistej. Prowadził podwójne życie te realne i te wirtualne. Ja nie należałam do żadnego z tych światów. Dzielił sie z tymi kobietami informacjami prywatnymi, na tyle był z jedną mężatka związany emocjonalnie od kilku lat, że nawet wysłał jej nasze zdjęcie ślubne. Porażka. Złamałam się bo jak można układać sobie życie z kimś innym,a będąc w jakiejś emocjonalnej chorej relacji z innymi. Strasznie mnie to zabolało. Na jaw wyszło tyle nowych faktów, że nie nadążałam. Jezu w co ja się wpakowałam . Minęło zaledwie pół roku od ślubu , a dla mnie już było po małżeństwie. Do wszystkich tych kobiet zadzwoniłam, zdobyłam się na odwagę, może głupotę, chciałam poznać prawdę, a jednocześnie dowiedzieć się co robię źle, czego mi brakuje, czego nie umiem mu dać. Przełamała upokorzenie i z chęci walki o swoje małżeństwo słuchałam opowieści od obcych kobiet o własnym Mężu, którego wogóle nie znałam. Nie wiem skąd wzięłam na to siłę. Dowiedziałam się strasznie dużo chyba, aż nadto. Kobietę z którą miał najlepszą relację, znał od kilku lat. Uprawiali cyber seks, ale była dla niego czymś w rodzaju spowiednika. Mówił jej niemal, że o wszystkim. Co mnie strasznie boli i po dzień dzisiejszy. To ja chciałam takiej relacji między nami, być mu nie tylko kochanka, żona, ale i przyjaciółką. Mi nie okazał tyle zaufania co jej. Pomijając fakt zdrady wirtualnej i relacji ciągnącej sie za długo. Dla mnie zaczynając z kimś nowe życie powinno zakończyć się definitywnie poprzednie jego etapy. On tak nie potrafił nie dostrzegał w tym zła, problemu. Reszta panienek, choć było ich trochę to zwykle..... Z uprzejmości nie dokończę. W związku z tą sytuacją spotkałam się nawet z jego byłą dziewczyną, która potwierdziła mi, że żadne z nich nie potrafiło żyć tak naprawdę razem. On miał kogoś na boku, ona też. Ba nawet ślub planowali, ale się rozstali kolejny raz. Potem nagle usłyszała, że się żeni to myślała, że robi jej to za karę, że się posłużył mną, żeby wyrównać ich rachunki. Po tym wszystkim i ja nawet tak zaczęłam myśleć o sobie. Dużo się zmieniło zaczęło układać w całość. Nie tylko mnie tak potraktował i tak zrobił w jajo. Ciężko mi było, ale najgorsze, że dalej szukałam nie jego winy w tym, a swojej i innych. Byłej dziewczyny bo pozwoliła na życie obok siebie, a nie ze sobą. Miał jakieś chore relacje wiecznie, nic normalnego w moim odczuciu. Może stąd to, że i mnie tak potraktował. Podjęłam walkę o swoje małżeństwo, ale nie obyło się bez kary. Kilka dni nocował w pracy zanim wogóle zechciałam go wysłuchać. Wrócił skruszony, a ja przespałam się z nim i wyrzuciałam za drzwi. Chciałam, żeby się poczuł jak i ja, wykorzystany i zdradzony. Mam nadzieję, że tak właśnie było. Dużo żeśmy rozmawiali wkoncu tej nocy. No i w sumie wydawało mi sie, że zapamięta tą lekcje na całe życie. Jasno określiłam swoja wizję związku, swoje cele, wkońcu przestałam się bać powiedzieć cokolwiek. Tą całą sytuację, która się zdarzyła Mąż zrzucił w sumie na mnie. Bo twierdził, że zrobił to głównie w celu znalezienia inspiarcji i nowości do naszego łóżka. Byłam młodą mężatką, seks stanął przede mną otworem, nie bałam się próbować nowych rzeczy i zrobił to niby, żeby spełnić moje oczekiwania, zaczął szukać inspiracji. Słabe było to tłumaczenie. Skończyło się tym, że wkońcu dałam mu drugą szansę, ale na moich warunkach. Zero kontaktu ze światem zewnętrznych pokus, czyli brak kont na jakichkolwiek portalach. Zakończenie dziwnych znajomości raz na zawsze. Mój mąż to dorosłe dziecko alkoholika więc podejrzewam, że ten brak zaufania i zamknięcie w sobie wynikało w dużej mierze też z tego powodu. Więc zaczął uczestnicząc w spotkaniach z psychologiem. Stwierdziłam, że problem jest dużo głębszy i sama nie dam rady magicznie go wyleczyć swoją miłością do niego. Mimo , że dużo dawałam z siebie nie dostawałam dużo w zamian, takie minimum, nie potrafił okazywać uczuć na zewnątrz. No i to bardzo dużo dało, te wizyty u specjalisty. Trwały dwa lata i tyle też było dobrze. Zaczął się otwierać, inaczej mnie traktował. Zdecydowaliśmy się na założenie rodziny i po jakimś czasie pojawił się na świecie nasz syn. Czas mijał rutyna, problemy, szara rzeczywistość. Ja się bardzo zmieniłam pod jego wypływem. Z osoby otwartej zmieniłam się w zamkniętą. Doskwierał mi brak rozmów, zainteresowania moja osobą. Przestałam już mu o tym mówić, dopominać się czegokolwiek. Nie przestałam kochać, ale przestałam reagować. Wtedy historia się powtórzyła teraz już z żywą osobą. Znalazł sobie młoda koleżankę ze studiów, nową powiernicze. Zaczęły się sms, telefony, ukrywanie wszystkiego. Czyłam, że się coś dzieje. Nie maialam już oporów, żeby sprawdzić telefon. No i moje obawy się potwierdziły. Może nie był to jeszcze romans , ale wszystko do tego prowadziło niestety. Wszystkiemu zaprzeczył z początku. Usłyszałam wtedy największą w świecie głupotę. Bo potrzebował rady co ma zrobić i jak mi wynagrodzić to, że zapomniał o rocznicy. Nie zapytał koleżanek mężatek tylko gòwniare, której najdłuższy związek trwał tyle co numerek z kolesiem. Znowu glupia czułam się winna. Pytałam dlaczego nie potrafi się otworzyć przede mną, a z kimś innym potrafi nawiązać świetny kontakt, silną więź. Podejrzewam, że gdyby dziewczyna była zainteresowana czymś więcej niż pisaniem to by doszło do najgorszego. Nie byłoby już naszej rodziny. Znowu płacz, pretensję, żal. Dużo już wycierpiałam. Pewnie gdyby nie syn już byśmy byli po rozwodzie. Teraz sytuacja była bardziej skomplikowana, byliśmy rodziną. To już nie były żarty, w grę wchodziło już nie tylko nasze życie. Sytuacja więc powiedzmy, że został zażegnana. Tak jest i po dzień dzisiejszy. Jestem już z Mężem ponad 10 lat. Pojawiło się drugie dziecko w naszym życiu. Pula ryzyka wzrosła i odpowiedzialność za innych. Niby teraz jest doborze, ale ciągle mnie prześladuje strach, że to tylko chwilowe, że miłość też otrzymujemy tylko na chwilę. Nie żałuje, że dałam nam szanse. Dzięki temu mam cudowną rodzinę, którą każdy chciałby mieć. No, ale ciągle się boję. Nie sprawdzam go nie kontroluje. Dużo się zmienił, został ojcem. Lecz ciągle męczy mnie te poczucie strachu, że znowu zacznie szukać gdzie indziej i znajdzie pokrewną duszę. Bo ja dla niego mimo wielu starań nią nie jestem.
Często sama w sytuacjach podbramkowych jak mi brakowało jego wsparcia, chciałam też mieć kogoś kto mnie wysłucha. Tylko nie potrafiłam i dalej nie potrafię. Odrazu cofam się w pamięci i jak dociera do mnie mój ból, wtedy nie umiem. Chyba dlatego chcę to wkońcu z siebie wyrzucić i zostawić za sobą. Czuje, że to już na to pora, żeby wkońcu się przestać bać. Czy każdy związek musi być zawsze taki trudny? Czy każdemu towarzyszy ten sam strach co i mnie? Jednego jestem pewna, nigdy nikomu nie wolno sobie odpuścić. Jeśli kochacie walczcie o miłość, szukajcie błędów nie tylko w partnerze, taż w sobie. Każdemu należy się druga szansa, a jeżeli w grę wchodzą dzieci to już wogóle. Powodzenia wszystkim w trudnej sztuce miłości.
Przyznam się, że nie dotrwałem do końca Twojej historii. Tak się zastanawiam jak można zawierzyć i na ślepo żyć z obcym sobie człowiekiem? Jak łatwo przywdziać różowe okulary? Byliście z dwóch różnych światów.
Zwalanie winy ? Ciekawa sprawa. Oprócz oczywistych rzeczy jak konta na portalach, na pewno niczego nie masz sobie do zarzucenia?
Jakie głupie są te młode dziewczyny,ślub po 5 miesiącach znajomości te cwaniaczki to chyba najgorszy typ faceta,mam alergię na takich
Odgrzewana herbatka nie smakuje najlepiej,druga szansa?
Cytat
Czy każdemu towarzyszy ten sam strach co i mnie?
To nie zniknie,cały czas będziesz żyć w strachu, aż cie zeżre od środka każde jego wyjście,wyjazd,spóźnienie uśmiech do innej,spojrzenie na inną kobietę będzie wywoływać lęk,inaczej jest przy pierwszej szansie,inaczej już przy drugiej,drugą gorzej się przechodzi.
Cytat
Każdemu należy się druga szansa, a jeżeli w grę wchodzą dzieci to już wogóle.
Tak,3 i 4 itd: bo to sztuka trudnej miłości chrzanić taką miłość...
Sama sobie zgotowałaś ten los można rzec. Ślub po pięciu miesiącach znajomości - wybacz, ale to najgłupsza rzecz jaką zrobiłaś, świadcząca o Twojej naiwności.
Już po pierwszym razie powinnaś te relację zakończyć, dlaczego? Ponieważ Twój facet nie poszedł do innej szukać szczęścia dlatego bo nie dostał tego od Ciebie, bo rutyna, szara rzeczywistość; to po prostu taki typ, cwaniak, flirciarz, bawidamek, no ale przez 5 miesięcy nie mogłaś tego dostrzec a dodatkowo świat przesłaniały Ci różowe okulary. Jak to mówią każdy nosi swój krzyż, Twój jest z ołowiu.
nigdy nikomu nie wolno sobie odpuścić. Jeśli kochacie walczcie o miłość, szukajcie błędów nie tylko w partnerze, taż w sobie. Każdemu należy się druga szansa, a jeżeli w grę wchodzą dzieci to już wogóle.
Przydałaby się jeszcze miłość partnera do tej ,,walki"Jeżeli wystarczy ci twoją własna to nie masz o co walczyć,nie bój się ona jest w Tobie i zależy wyłącznie od ciebie.
Tak byłam głupia i naiwna. Teraz wiele rzeczy zrobiłbym inaczej. Wy chyba również skoro to czytacie. Czasu nie da się cofnąć. Nigdy nie ma tak, że wina leży po jednej stronie.Ja chciałam za dużo od człowieka z takim, a nie innym charakterem. Uświadomiła mi to pani psycholog. Ja nigdy nie zdradziłam i nie mam zamiaru. Nigdy nie miałam żadnych portali i kont. Pierwsze to te tutaj, a napisałam bo nikt nigdy tego nie usłyszał. Nie da się znaleźć ideału bo taki nie istnieje. Mam co mam i to doceniam. Każdy inaczej pojmuje i rozumie miłość.
Ale co masz,cudowną rodzinę?czyli mama,tata dzieci....i już?
A co z tym że stałaś się zamkniętą osobą,co z tym że po daniu szansy twój mąż kolejny raz miał ją w nosie,co z twoją samotnością.Super że nie szukasz pocieszenia,wsparcia,rozmowy,zrozumienia poza związkiem .Pewnie i czasu by nie byłoGdybyś była pewna jego uczuć nie byłoby strachu,gdybyś była pewna siebie w związku również .Samotność z miłości?lepsza ,bo we dwoje?
Komentarz doklejony:
Tak długo jak się dostosuje szybko będzie trwać.
Komentarz doklejony:
Tak długo jak się dostosujesz będzie trwać
Mkt - oczywiście ze tu każdy chorował bądź choruje na idealizm, naiwność. Czasem gdy na forum ludzie piszą do kogoś to tak naprawdę piszą po trochu do siebie i nie jedna osoba by sobie powiedziała kilka nawet mocniejszych słów, gdyby mogła cofając się w czasie. Fakty są takie, ze nikt nie może, a możemy wyłącznie wyciągać wnioski z błędów swoich i innych.
Trwasz i jesteś w tej relacji, zakładam, ze chcesz być i ja budować, odbudowywać czy tez przebudowywać ( gra słowna niby nie ma znaczenia ale może jednak 😉.
Konsekwencja zdrady jest utrata zaufania i trudno je odbudować, a nawet założyłbym, ze one już zawsze będzie trochę inne bo pozbywamy się idealizmu, naiwności ( przynajmniej dobrze by było byśmy się go pozbyli). Zdjęcie różowych okularów powoduje, ze już nie widzisz relacji z drugim człowiekiem jako szczęśliwego melodramatu o szczęśliwym końcu tylko dociera do Ciebie, ze zakończenia mogą być różne. W moim przeświadczeniu to dobra postawa, zdrowy dystans. Ustawia poprawnie nasza relacje z innymi ludźmi w innej płaszczyźnie - przestajemy oczekiwać (powinnismy przestać) miłości bezwarunkowej (trochę takiej jak w dobrej rodzinie, rodzice dają dzieciom). Jest to inna postawa niż mamy wpojona przez świat, przez filmy, idealizacje. Jednak to ona pozwala stąpać twardo po ziemi.
Kwestia odbudowania / przebudowania, a może na nowo wybudowania nowych Was musi być osadzona na faktach. Przy zdradzie i każdej innej winie jest jeszcze aspekt by starania rozkładały się równo ( a nawet zdradzający powinien trochę więcej). Jest klasyczna postawa: wina- uznanie swojego błędu/ przeproszenie / naprawienie szkody/ poniesienie konsekwencji. Jeśli tych elementów brakuje to najczęściej osoby zdradzone wzięły na barki kolejna idealizacje pt. Ja to uratuje sam / sama ale to niestety tylko kolejna mrzonka w jaka się można wpakować.
Może strach to dochodząca świadomość, ze są sygnały ze weszłas w kolejna mrzonkę, idealizacje ?
Oboje się zmieniliśmy. To było wskazane nawet, żeby się dostosować do drugiej osoby. Teraz przy pomocy psychologa pewne sprawy w głowie u nas obojga się poukładały. Co do drugiej osoby w związku nigdy nie można być pewnym na sto procent. Trzeba zaufać. Ogólnie trzeba prosić o pomoc i się tego nie wstydzić. Czasem warto posłuchać opini specjalisty.
Jakie to wszystko sztampowe. Miłość uleczy, strach przed porzuceniem i walka z wiatrakami. Medal za odwagę, wytrwałość i naiwność chyba się należy
Modelowy przykład ślepej racjonalizacji w ujęciu psychologicznym. Z boku to wzbudza politowanie.
Cytat
Dzięki temu mam cudowną rodzinę, którą każdy chciałby mieć. No, ale ciągle się boję. Nie sprawdzam go nie kontroluje. Dużo się zmienił, został ojcem. Lecz ciągle męczy mnie te poczucie strachu, że znowu zacznie szukać gdzie indziej i znajdzie pokrewną duszę. Bo ja dla niego mimo wielu starań nią nie jestem.
Wiesz, że nie jesteś z nim blisko i nie będziesz, żyjesz w ciągłym strachu, psycholog sztucznie utrzymuje wasz związek i twierdzisz, że masz cudowną rodzinę, którą każdy chciałby mieć ?
Jeśli tak, to Gratuluję, wszyscy strasznie zazdroszczą
Tak jak czytam te komentarze to odnoszę wrazenie, że wszyscy już przesiakli nienawiscia, wrogością do zwiazkow. Nikt mnie już nie karmi mrzonkami to było 10 lat temu. W nas obojgu zaszly duże zmiany. Nauczyliśmy się siebie. Jedyne czego żałuję to tego, że kiedyś bałam się odezwać. Dziś już tak nie jest, jasno mówię co myślę, czego chcę. Życia razem uczymy się przez całe życie. Wszyscy jesteśmy różni i nigdy nikt z was nie znajdzie kogoś takiego kto was zrozumie w każdej kwestii. Takie negatywne reakcje działają tylko na waszą niekorzyść. Mnie czeka ciągła praca nad związkiem, ale się kochamy. Nie doszło do zdrady fizycznej więc chyba było mi też łatwiej zaryzykować i podjąć próbę ratowania nas. Każdy ma prawo do swojego zdania. Tylko zamykacie sami sobie drzwi do uczucia i szczęścia. Przykre. Nie śledzę Męża, nie szpieguje, nie sprawdzam odbudowalismy zaufanie. Jedyne co mogę stwierdzić to to ,że człowiek nigdy nie zapomina i w każdym związku takie obawy istnieją. usunięty podwójny komentarz, apologises To ja jeszcze usunąłem podwójny z podwójnego . Yorik.
Droga Mkt.. Nie spodoba Ci się to, co napiszę, ale nie moge inaczej..
Tkwisz po uszy w związku chorym, patologicznym, toksycznym i nie rokującym na przyszłość. No może wtedy, gdy staniesz się głucha, ślepa, niedorozwinięta i bardzo wytrzymała na razy, jakie otrzymujesz i będziesz otrzymywać bez końca od swojego męża. Skąd to wiem? Bo sama mam za sobą podobny związek. Udało mi się z niego wyrwać po 18 latach.
Cierpisz, walczysz, znosisz upokorzenia i wciąż ratujesz to swoje małżeństwo... Taka ratowniczka z Ciebie, jak i z innych kobiet które kochają za bardzo! To taka toksyczna relacja między partnerami, nie zbitek przypadkowych słów. Twoje życie zamienione zostało w ciągły strach, że kiedyś nie zdążysz... Nie uratujesz, wszystko się zawali i on w końcu odejdzie... Wszystko jedno jak; zdradzi fizycznie, znajdzie sobie emocjonalna bliskość z kimś innym (choć też chorą i toksyczną), ale jednak nie z Tobą będzie miał swoje tajemnice.
Tylko tym żyjesz, to Cię martwi, to spędza Ci sen z powiek... Twoja ocena waszego małżeństwa, jako takiego którego można Ci zazdrościć jest tylko dymną zasłoną, stworzoną dla potrzeby uzasadnienia przed samą sobą, Twojego bezsensownego poświęcania się w imię tej wielkiej, niespotykanej miłości.
Dzieci które pojawiły się w związku to także Twoja próba bycia w jego życiu kimś wyjątkowym, za wszelką cenę.... Chęć podkreślenia jak bardzo ważna jesteś dla niego, bo jesteś matka jego dzieci. Inne tego zaszczytu nie zdobyły (na razie).
Jesteś kopią mnie sprzed lat... Też trzęsą Ci się ręce, gdy dostaje sms-a na komórkę? Też lustrujesz każdą napotkaną przez Was kobietę z jedna myślą: Czy ona może mieć w sobie coś, co może go pociągać? Jak na nią popatrzył? Bo znasz już jego spojrzenia i wiesz, co które oznacza...
Twoja deklaracja, że męża nie śledzisz i nie sprawdzasz też jest nieprawdziwa. Robisz sobie przerwy w tym szaleństwie, aby choć trochę odpocząć. Miotają Tobą sprzeczne uczucia; raz go nienawidzisz i sprawdzasz, bo jeśli coś wykryjesz, to może okazywanym cierpieniem wzruszysz jego lodowate serce i okaże Ci choć ślad zainteresowania, przeprosi, choć przez kilka godzin będziesz czuć się sponiewierana, ale jednak w jakiś sposób ważna dla niego. Tylko takie życie wykańcza Cię, więc stąd te okresy kiedy "odpuszczasz", to resztki instynktu samozachowawczego.
Nie będę Ci radziła co masz zrobić, bo Ty to wiesz... Na początek poddaj się terapii, bo jesteś mocno zaburzona. Potem prawdy o Tobie i Twoim małżeństwie będą do Ciebie docierać same i sama zrobisz to, co powinno mieć miejsce już dawno. Zanim urodziły się dzieci.
Trzymaj się :cacy
Mkt napisałaś tu z jakiegoś powodu,ponoć nie masz z kim pogadać.Potraktuj to jako taką możliwość pamiętając że rozmową to również różne zdania na ten sam temat.Inne spojrzenie w tą samą stronę
Łatwiej ci,, zaryzykować"bo do konsumpcji nie doszło?
A dlaczego nie doszło ? Bo on zrozumiał że może stracić rodzinę,zarazić ciebie,bo cię kocha.....nie dlatego że wkroczyłaś do akcji?
Piszesz,,mnie czeka ciągła praca nad związkiem" znowu ciebie?
Tylko zamykacie sami sobie drzwi do uczucia i szczęścia.
Mkt - widzisz chyba mamy trochę odmienne zdanie na ten temat, bo mnie się wydaje wręcz przeciwnie, że właśnie otwieramy sobie te drzwi do szczęścia i miłości myśląc racjonalnie,nie idealizując, nie trzymając się czegoś lub kogoś za wszelką cenę kto kiedyś wydawał nam się idealną partią na męża, ojca i człowieka, z którym spędzimy resztę naszego życia a okazał się zupełnie kimś innym.
Nikt tutaj nie chce Ci narzucić swojego zdania a tym bardziej podjąć za Ciebie decyzję, bo ona jakakolwiek by nie była będzie należała tylko i wyłącznie do Ciebie.
Cytat
Takie negatywne reakcje działają tylko na waszą niekorzyść.
Na naszą? A przepraszam kogo masz na myśli i przede wszystkim co rozumiesz przez negatywne reakcje?
Cytat
Tak jak czytam te komentarze to odnoszę wrazenie, że wszyscy już przesiakli nienawiscia, wrogością do zwiazkow.
Jesteś w błędzie, To zwyczajne spojrzenie ludzi, którzy niejednokrotnie te emocje mają już za sobą i potrafią trzeźwo ocenić sytuację z boku kierując się doświadczeniem i wiedzą jaką nabyli przechodząc podobną gehennę do Twojej.
Nie sadzilam, że aż tyle ludzi to przeczyta. To fajnie poznać czyjeś zdanie. Może nie do końca potrafię napisać jak jest i ktoś może odnieść mylne wrażenie. Oboje się staramy nie tylko ja. Mu zależy chyba bardziej już teraz, ale nie było łatwo żeby do tego dojrzał. Nie patrzę na każdą kobietę jak zagrożenie. Potrafię zachować dystans. Nie trzymam go na siłę w domu. Nie zabraniam wyjść z kolegami, czy pójścia na imprezę integracyjna w pracy. Nie zadreczam się myślami na okrągło. Czasem mam tylko słabsze dni i wtedy mam większe obawy. Czytam jego sms przy nim i odwrotnie. Nie ma już tajemnic, oskarżeń nienawiści. Chcę powiedzieć, że warto korzystać z pomocy specjalistów. To, że sie wydarzyło coś takiego nie oznacza definitywnie, że musi się powtórzyć.
Tak jak czytam te komentarze to odnoszę wrazenie, że wszyscy już przesiakli nienawiscia, wrogością do zwiazkow.
Twoje wrażenia są upośledzone. Nie jesteś w stanie zrozumieć tego co ktoś chce ci przekazać, bo nie masz wiedzy. Wszyscy są głupi, tylko Ty jesteś mądra, bo nie chcą potwierdzić Twoich urojeń?.
Nawet nie wiesz dziewczyno jakie głupoty gadasz, jak sekciara, która nie zna innego życia, bo i skąd, żyje w swoich naiwnych, dziecinnych wyobrażeniach miłości i ich głupio broni.
Zmień psychologa i znajdź takiego, który zajmie się Tobą. Wydoroślej i zacznij leczyć lęki, które bardzo zniekształcają Ci świat.
Przeczytaj ze zrozumieniem, co napisała Ci Myśląca; oczywiście zaczniesz wszystkiemu zaprzeczać, bo jesteś tchórzem, bo w końcu musiała byś się do wielu rzeczy przyznać i coś z tym zrobić a widać, że samookłamywanie masz opanowane do perfekcji, więc po co ?.
Cytat
Wszyscy jesteśmy różni i nigdy nikt z was nie znajdzie kogoś takiego kto was zrozumie w każdej kwestii.
W każdej nie, ale w podstawowej by jednak wypadało;
Cytat
Mam co mam i to doceniam. Każdy inaczej pojmuje i rozumie miłość.
To dobrze, że doceniasz to ile wysiłku Cię ten związek kosztował, ale nie myl tego z miłością, bo Twoja to głównie lęki, które są motorem zaangażowania. Nie dorabiaj ideologii dla nierozgarniętych; Nie stać Cię na szczerość ?
Jak zrobi mi taki numer raz jeszcze kiedyś to odejdę. Bo mam gdzie, nie stoję pod ścianą, nie trzymam się go kurczowo bo muszę. Każdy interpretuje czytany tekst pod siebie i inaczej go rozumie i ok. To wszystko było kiedyś, działo się kiedyś. Ja jestem realistka wiem, że może się powtórzyć, ale oboje próbujemy , żeby do tego nie doszło. Kontakt mamy teraz bardzo dobry. Potrafię już mówić nie boję się konsekwencji. Wkoncu... Zaczęłam myśleć w związku też o sobie. Nie jestem zakompleksiona, nie wykształcona, nic mi nie brakuje, żeby bać się odejść. Dam sobie radę. Tylko, że uczucie strachu gdzieś głęboko w podświadomości jest w każdym z nas. Jak się kocha to się boi, bo człowiek już wie, że nic w życiu nie jest stałego. Dlatego nie uważam tego związku za patologiczny. Nikt nigdy na nikim się nie wyzywał psychicznie bądź fizycznie. Nigdy między nami nie padly, aż tak bolesne słowa, żeby ich nie przełknąć. Skorzystaliśmy z pomocy bo większość problemów wynikała z przeszłości Męża. Jestem osobą już w miarę rozważną. Minęło dość czasu, żeby różowe okulary zdjąć raz na zawsze. Ich już nie ma. Jestem inna na pewno odważniejsza i mądrzejsza. Na dzieci zdecydowałam się nie dlatego, żeby być w czymś lepszą odpowiadając innch, zatrzymać go przy sobie. Nie tędy droga. Każdy przypadek jest inny i nie można generalizować wszystkich. Nie czuję się już w tym związku sama jak na początku. To wszysko zależy od ludzi i od ich wyborów. Nie pozwolę się więcej krzywdzić. Nie mam zamiaru też, przez całe życie męczyć go tą jego porażką, ciągle mu przypominając. Da się wyjść z takiej sytuacji i utrzymać związek tylko łatwo nie ma i nie będzie już nigdy. Dużo łatwiej byłoby zacząć z kimś innym od zera zapewne, bez takich historii. Tylko jaka mamy pewnosc, że i kolejna osoba nas nie zawiedzie. Mąż trwa przy mnie, stał się dla mnie kimś więcej niż Mężem. Ma problemy ze swoim charakterem i nad tym pracuję już kilka lat. Szanuje mnie, jest za mną. Czasem warto spróbować. Tylko trzeba mieć w sobie chęci do zmiany samego siebie. On takie ma i chwała mu za to bo byłoby po wszystkim. Zamiast pisać o tym, że żeśmy to przetrwali, zalilabym się, że jestem kolejną ofiarą miłości. Ja już w pewnym sensie ją odbyłam i starczy.
Hmmm. A od czytających to czego ty właściwie oczekujesz? Bo jakoś nie łapię? Masz jakieś rozterki i chcesz wyciągnąć wnioski i podjąć jakąś decyzję? Czy po prostu stawiasz się w roli tej która odnalazła właściwą drogę i chcesz się tym podzielić? Bo wybacz, nie czaję
Mkt chyba nikt tu niczego nie zamyka i o nienawiści do związków to raczej mowy tez nie ma. Nie twierdze, ze wielu z nas (jak i Ty )jesteśmy poranieni, tylko próbujemy Ci pomoc zdjąć różowe okulary i złudzenia bo to raczej droga do nikad. Jak jesteś szczęśliwa i problemem jest wyłącznie lek - to Twoje szczęście, za które trzymam kciuki ale co mamy Ci powiedzieć na podstawie tego co napisalas? To co trochę przebrzmiewa w Twych słowach to właśnie zaklinanie rzeczywistości. Stad dostajesz takie info - warto się pochylić nad tym. Zakładam, ze nie znalazłaś się tu po to by dostać tabletkę na ból i po sprawie (ona nie istnieje jakby co). Forum trochę jak grupa terapeutyczna reaguje na to co piszesz. W kims jest gniew to ludzie napiszą mu ze ma za dużo gniewu, w innym jak w Tobie ze gdzieś coś idealizujesz to masz info. Czy one czasem boli - zazwyczaj tak, nawet wkurza ale tez zmusza do myślenia. Możesz to zostawić, poczuć się urażona lub pomyśleć nie warto ich słuchać. Warto zostawić sobie własne zdanie ale luknąć na świat z pod okularów idealizmu, niczym nie grozi to spojrzenie ?!- chyba ze Twój świat jest faktycznie zbudowany na słabych fundamentach, to wtedy ryzykujesz ze obudzisz się w świecie trochę odległym od Twoich wyobrażeń. Zawsze to jednak Twój wybór, a jak jest tak dobrze to przecież ryzyka nie ma by zerknąć lekko krytycznie na swoje życie ?
Tylko, że uczucie strachu gdzieś głęboko w podświadomości jest w każdym z nas. Jak się kocha to się boi,
Jak się kocha to się boi? można się bać czegoś,czego jest się pewnym? zawsze już będziesz żyć z tym strachem i męczyć.
Za tym sposobem myślenia kryje się postawa protekcjonalna wobec partnera - jak dziecka,sądzisz, że miłość wszystko przezwycięży? że miłość jest cudowną tarczą, która w magiczny sposób cię ochroni?
Mimo wszystko Powodzenia i Wytrwałości, ale nie zasłaniaj się miłością,bo miłość nie na tym polega...
Zawsze to jednak Twój wybór, a jak jest tak dobrze to przecież ryzyka nie ma by zerknąć lekko krytycznie na swoje życie ?
Ryzyko jest całkiem duże, bo może okazać się, że nie jest wcale tak dobrze, gdy samo-pocieszanie i relatywizm przestanie działać. Ciężko się przyznać z ręką na sercu do kardynalnych błędów, coraz to większych. Aż w końcu do zmarnowanego przez własną głupotę życia. Najgorzej właśnie sobie wybaczyć swoją życiową głupotę, ze świadomością której trzeba potem żyć
Yorik to co dodałeś miało być w trzech kropkach dla Mkt 😉, a Ty tak w trzech zdaniach 😉.. to obamzyles 😉...
Mkt także podsumowując prosta prawda życiowa - lepsza gorzka prawda niż złudzenia prowadzące do ......
ale jest koło ratunkowe - za tischnerem g... prawda inaczej zwana mrzonkami, zakłamaniem, zaklinaniem rzeczywistości, pobożnymit życzeniami, zludzeniami i takie tak jeszcze.
siemka Mkt,
czytam Twoją historie i oczom nie wierze, trochę jakbym czytała swoją. Patrząc z perspektywy czasu.
życzę Ci żeby ta nowa nadzieja nie okazała się mrzonką, bo obawiam się ze tak jest. może to co masz teraz to miesiąc miodowy. Twój mąż bardzo przypomina mi teścia długi kochanki i kłamstwa, a ty taj teciowa będziesz przyjmować dawać szanse ratować RODZINĘ a wasze dzieci będą sie tego uczyć. kłamstw braku konsekwencji. trzymam ckiuki za Ciebie a nie za was
Okłamywanie samej siebie to jeszcze nic,podświadomie czujesz że źle robisz,ale dla dobra dzieci,rodziny zrobisz wszystko,podobnie jak ty dałam jedna szansę,potem drugą i pewnie dałabym i trzecią gdyby poprosił,chwała bogu nie poprosił,to już nie życie to bujanie się nad przepaścią,życie w ciągłym strachu. Jestem już przeciwna dawaniu szans,ale nie tej jednej,tą jedna jedyną,ale nie drugą to już koniec i niema się nad czym zastanawiać tylko ciąć,nie zatrzymywać na siłę niech idzie w cholerę...
"Bo każdy człowiek popełnia błędy. Bo nie jesteśmy nieomylni. Bo jesteśmy tylko ludźmi. Bo jesteśmy aż ludźmi. I jeśli popełniamy błędy, krzywdząc innych, powinniśmy się umieć do tego przyznać. A ci inni powinni umieć nam wybaczyć."
Błędy to można wybaczyć dzieciom,bo się uczą życia,zdrada to błąd niewybaczalny i to błędem nie nazwałabym a świadomym wyborem,w jakiejkolwiek postaci.Tą żabę musi połknąć ten, co zdradził,a jest odwrotnie...
Pewnie macie rację tylko Mąż się nie stara kilka miesięcy tylko kilka lat już. To mi teraz już mniej zależy. Sytuacja działa się długi czas temu. Jestem kobietą więc nie potrafię o tym od tak zapomnieć. No i chciałam się wkońcu z kimś tym podzielić.
Mkt, dlaczego tak mocno łączysz rodzinę,szczęście rodzinne ze swoim szczęściem? Przecież to nie to samo.
Owszem,zmiany w człowieku są możliwe. Niełatwa sprawa,ale zdaża się. Pytanie o koszty poniesione w szarpaninie. O rozważenie wszystkich możliwych innych opcji. O asekurację " odejdę gdy znów zdradzi" , dotąd nie odeszłasz,więc to raczej wyobrażenia o własnej sile.
Ciekawe jak twoi rodzice, a szczególnie ojciec, zareagowali na decyzję młodocianej córeczki, że nie idzie na studia, tylko za mąż za dorosłego faceta po przejściach.
Jestem kobietą więc nie potrafię o tym od tak zapomnieć.
No tak. Zapomniałem, że kobiety są pamiętliwe a niektóre jeszcze mściwe
Cytat
Może macie rację i się okłamuje. Nie wiem, wy też tego nie wiecie. Samo życie....
Wiemy, bo to się z Ciebie ulewa, ale tylko Ty możesz stanąć z boku i starać się obiektywnie ocenić, jak to wszystko realnie wygląda.., to Ty musisz ustalić co jest osiągalne a co nie i jak powinno wyglądać Twoje życie, żebyś była w miarę szczęśliwa. Może masz tak małe realne wymagania od życia, że jest Ci dobrze, choć dla kogoś innego wiele rzeczy było by poniżej minimum rentowności całej inwestycji
Zwalanie winy ? Ciekawa sprawa. Oprócz oczywistych rzeczy jak konta na portalach, na pewno niczego nie masz sobie do zarzucenia?
Odgrzewana herbatka nie smakuje najlepiej,druga szansa?
Cytat
To nie zniknie,cały czas będziesz żyć w strachu, aż cie zeżre od środka każde jego wyjście,wyjazd,spóźnienie uśmiech do innej,spojrzenie na inną kobietę będzie wywoływać lęk,inaczej jest przy pierwszej szansie,inaczej już przy drugiej,drugą gorzej się przechodzi.
Cytat
Tak,3 i 4 itd: bo to sztuka trudnej miłości
Już po pierwszym razie powinnaś te relację zakończyć, dlaczego? Ponieważ Twój facet nie poszedł do innej szukać szczęścia dlatego bo nie dostał tego od Ciebie, bo rutyna, szara rzeczywistość; to po prostu taki typ, cwaniak, flirciarz, bawidamek, no ale przez 5 miesięcy nie mogłaś tego dostrzec a dodatkowo świat przesłaniały Ci różowe okulary. Jak to mówią każdy nosi swój krzyż, Twój jest z ołowiu.
Cytat
Przydałaby się jeszcze miłość partnera do tej ,,walki"Jeżeli wystarczy ci twoją własna to nie masz o co walczyć,nie bój się ona jest w Tobie i zależy wyłącznie od ciebie.
A co z tym że stałaś się zamkniętą osobą,co z tym że po daniu szansy twój mąż kolejny raz miał ją w nosie,co z twoją samotnością.Super że nie szukasz pocieszenia,wsparcia,rozmowy,zrozumienia poza związkiem .Pewnie i czasu by nie było
Komentarz doklejony:
Tak długo jak się dostosuje szybko będzie trwać.
Komentarz doklejony:
Tak długo jak się dostosujesz będzie trwać
Trwasz i jesteś w tej relacji, zakładam, ze chcesz być i ja budować, odbudowywać czy tez przebudowywać ( gra słowna niby nie ma znaczenia ale może jednak 😉
Konsekwencja zdrady jest utrata zaufania i trudno je odbudować, a nawet założyłbym, ze one już zawsze będzie trochę inne bo pozbywamy się idealizmu, naiwności ( przynajmniej dobrze by było byśmy się go pozbyli). Zdjęcie różowych okularów powoduje, ze już nie widzisz relacji z drugim człowiekiem jako szczęśliwego melodramatu o szczęśliwym końcu tylko dociera do Ciebie, ze zakończenia mogą być różne. W moim przeświadczeniu to dobra postawa, zdrowy dystans. Ustawia poprawnie nasza relacje z innymi ludźmi w innej płaszczyźnie - przestajemy oczekiwać (powinnismy przestać) miłości bezwarunkowej (trochę takiej jak w dobrej rodzinie, rodzice dają dzieciom). Jest to inna postawa niż mamy wpojona przez świat, przez filmy, idealizacje. Jednak to ona pozwala stąpać twardo po ziemi.
Kwestia odbudowania / przebudowania, a może na nowo wybudowania nowych Was musi być osadzona na faktach. Przy zdradzie i każdej innej winie jest jeszcze aspekt by starania rozkładały się równo ( a nawet zdradzający powinien trochę więcej). Jest klasyczna postawa: wina- uznanie swojego błędu/ przeproszenie / naprawienie szkody/ poniesienie konsekwencji. Jeśli tych elementów brakuje to najczęściej osoby zdradzone wzięły na barki kolejna idealizacje pt. Ja to uratuje sam / sama ale to niestety tylko kolejna mrzonka w jaka się można wpakować.
Może strach to dochodząca świadomość, ze są sygnały ze weszłas w kolejna mrzonkę, idealizacje ?
Modelowy przykład ślepej racjonalizacji w ujęciu psychologicznym. Z boku to wzbudza politowanie.
Cytat
Wiesz, że nie jesteś z nim blisko i nie będziesz, żyjesz w ciągłym strachu, psycholog sztucznie utrzymuje wasz związek i twierdzisz, że masz cudowną rodzinę, którą każdy chciałby mieć ?
Jeśli tak, to Gratuluję, wszyscy strasznie zazdroszczą
usunięty podwójny komentarz, apologises
To ja jeszcze usunąłem podwójny z podwójnego
Tkwisz po uszy w związku chorym, patologicznym, toksycznym i nie rokującym na przyszłość. No może wtedy, gdy staniesz się głucha, ślepa, niedorozwinięta i bardzo wytrzymała na razy, jakie otrzymujesz i będziesz otrzymywać bez końca od swojego męża. Skąd to wiem? Bo sama mam za sobą podobny związek. Udało mi się z niego wyrwać po 18 latach.
Cierpisz, walczysz, znosisz upokorzenia i wciąż ratujesz to swoje małżeństwo... Taka ratowniczka z Ciebie, jak i z innych kobiet które kochają za bardzo! To taka toksyczna relacja między partnerami, nie zbitek przypadkowych słów. Twoje życie zamienione zostało w ciągły strach, że kiedyś nie zdążysz... Nie uratujesz, wszystko się zawali i on w końcu odejdzie... Wszystko jedno jak; zdradzi fizycznie, znajdzie sobie emocjonalna bliskość z kimś innym (choć też chorą i toksyczną), ale jednak nie z Tobą będzie miał swoje tajemnice.
Tylko tym żyjesz, to Cię martwi, to spędza Ci sen z powiek... Twoja ocena waszego małżeństwa, jako takiego którego można Ci zazdrościć jest tylko dymną zasłoną, stworzoną dla potrzeby uzasadnienia przed samą sobą, Twojego bezsensownego poświęcania się w imię tej wielkiej, niespotykanej miłości.
Dzieci które pojawiły się w związku to także Twoja próba bycia w jego życiu kimś wyjątkowym, za wszelką cenę.... Chęć podkreślenia jak bardzo ważna jesteś dla niego, bo jesteś matka jego dzieci. Inne tego zaszczytu nie zdobyły (na razie).
Jesteś kopią mnie sprzed lat... Też trzęsą Ci się ręce, gdy dostaje sms-a na komórkę? Też lustrujesz każdą napotkaną przez Was kobietę z jedna myślą: Czy ona może mieć w sobie coś, co może go pociągać? Jak na nią popatrzył? Bo znasz już jego spojrzenia i wiesz, co które oznacza...
Twoja deklaracja, że męża nie śledzisz i nie sprawdzasz też jest nieprawdziwa. Robisz sobie przerwy w tym szaleństwie, aby choć trochę odpocząć. Miotają Tobą sprzeczne uczucia; raz go nienawidzisz i sprawdzasz, bo jeśli coś wykryjesz, to może okazywanym cierpieniem wzruszysz jego lodowate serce i okaże Ci choć ślad zainteresowania, przeprosi, choć przez kilka godzin będziesz czuć się sponiewierana, ale jednak w jakiś sposób ważna dla niego. Tylko takie życie wykańcza Cię, więc stąd te okresy kiedy "odpuszczasz", to resztki instynktu samozachowawczego.
Nie będę Ci radziła co masz zrobić, bo Ty to wiesz... Na początek poddaj się terapii, bo jesteś mocno zaburzona. Potem prawdy o Tobie i Twoim małżeństwie będą do Ciebie docierać same i sama zrobisz to, co powinno mieć miejsce już dawno. Zanim urodziły się dzieci.
Trzymaj się :cacy
Łatwiej ci,, zaryzykować"bo do konsumpcji nie doszło?
A dlaczego nie doszło ? Bo on zrozumiał że może stracić rodzinę,zarazić ciebie,bo cię kocha.....nie dlatego że wkroczyłaś do akcji?
Piszesz,,mnie czeka ciągła praca nad związkiem" znowu ciebie?
Cytat
Mkt - widzisz chyba mamy trochę odmienne zdanie na ten temat, bo mnie się wydaje wręcz przeciwnie, że właśnie otwieramy sobie te drzwi do szczęścia i miłości myśląc racjonalnie,nie idealizując, nie trzymając się czegoś lub kogoś za wszelką cenę kto kiedyś wydawał nam się idealną partią na męża, ojca i człowieka, z którym spędzimy resztę naszego życia a okazał się zupełnie kimś innym.
Nikt tutaj nie chce Ci narzucić swojego zdania a tym bardziej podjąć za Ciebie decyzję, bo ona jakakolwiek by nie była będzie należała tylko i wyłącznie do Ciebie.
Cytat
Na naszą? A przepraszam kogo masz na myśli i przede wszystkim co rozumiesz przez negatywne reakcje?
Cytat
Jesteś w błędzie, To zwyczajne spojrzenie ludzi, którzy niejednokrotnie te emocje mają już za sobą i potrafią trzeźwo ocenić sytuację z boku kierując się doświadczeniem i wiedzą jaką nabyli przechodząc podobną gehennę do Twojej.
Cytat
Twoje wrażenia są upośledzone. Nie jesteś w stanie zrozumieć tego co ktoś chce ci przekazać, bo nie masz wiedzy. Wszyscy są głupi, tylko Ty jesteś mądra, bo nie chcą potwierdzić Twoich urojeń?.
Nawet nie wiesz dziewczyno jakie głupoty gadasz, jak sekciara, która nie zna innego życia, bo i skąd, żyje w swoich naiwnych, dziecinnych wyobrażeniach miłości i ich głupio broni.
Zmień psychologa i znajdź takiego, który zajmie się Tobą. Wydoroślej i zacznij leczyć lęki, które bardzo zniekształcają Ci świat.
Przeczytaj ze zrozumieniem, co napisała Ci Myśląca; oczywiście zaczniesz wszystkiemu zaprzeczać, bo jesteś tchórzem, bo w końcu musiała byś się do wielu rzeczy przyznać i coś z tym zrobić a widać, że samookłamywanie masz opanowane do perfekcji, więc po co ?.
Cytat
W każdej nie, ale w podstawowej by jednak wypadało;
Cytat
To dobrze, że doceniasz to ile wysiłku Cię ten związek kosztował, ale nie myl tego z miłością, bo Twoja to głównie lęki, które są motorem zaangażowania. Nie dorabiaj ideologii dla nierozgarniętych; Nie stać Cię na szczerość ?
Cytat
Jak się kocha to się boi? można się bać czegoś,czego jest się pewnym? zawsze już będziesz żyć z tym strachem i męczyć.
Za tym sposobem myślenia kryje się postawa protekcjonalna wobec partnera - jak dziecka,sądzisz, że miłość wszystko przezwycięży? że miłość jest cudowną tarczą, która w magiczny sposób cię ochroni?
Mimo wszystko Powodzenia i Wytrwałości, ale nie zasłaniaj się miłością,bo miłość nie na tym polega...
Cytat
Ryzyko jest całkiem duże, bo może okazać się, że nie jest wcale tak dobrze, gdy samo-pocieszanie i relatywizm przestanie działać. Ciężko się przyznać z ręką na sercu do kardynalnych błędów, coraz to większych. Aż w końcu do zmarnowanego przez własną głupotę życia. Najgorzej właśnie sobie wybaczyć swoją życiową głupotę, ze świadomością której trzeba potem żyć
Mkt także podsumowując prosta prawda życiowa - lepsza gorzka prawda niż złudzenia prowadzące do ......
ale jest koło ratunkowe - za tischnerem g... prawda inaczej zwana mrzonkami, zakłamaniem, zaklinaniem rzeczywistości, pobożnymit życzeniami, zludzeniami i takie tak jeszcze.
Komentarz doklejony:
* obnazyles miało byc
Komentarz doklejony:
Dzięki wszystkim za opinię. Fajnie poznać zdanie innych.
czytam Twoją historie i oczom nie wierze, trochę jakbym czytała swoją. Patrząc z perspektywy czasu.
życzę Ci żeby ta nowa nadzieja nie okazała się mrzonką, bo obawiam się ze tak jest. może to co masz teraz to miesiąc miodowy. Twój mąż bardzo przypomina mi teścia długi kochanki i kłamstwa, a ty taj teciowa będziesz przyjmować dawać szanse ratować RODZINĘ a wasze dzieci będą sie tego uczyć. kłamstw braku konsekwencji. trzymam ckiuki za Ciebie a nie za was
"Bo każdy człowiek popełnia błędy. Bo nie jesteśmy nieomylni. Bo jesteśmy tylko ludźmi. Bo jesteśmy aż ludźmi. I jeśli popełniamy błędy, krzywdząc innych, powinniśmy się umieć do tego przyznać. A ci inni powinni umieć nam wybaczyć."
Błędy to można wybaczyć dzieciom,bo się uczą życia,zdrada to błąd niewybaczalny i to błędem nie nazwałabym a świadomym wyborem,w jakiejkolwiek postaci.Tą żabę musi połknąć ten, co zdradził,a jest odwrotnie...
Owszem,zmiany w człowieku są możliwe. Niełatwa sprawa,ale zdaża się. Pytanie o koszty poniesione w szarpaninie. O rozważenie wszystkich możliwych innych opcji. O asekurację " odejdę gdy znów zdradzi" , dotąd nie odeszłasz,więc to raczej wyobrażenia o własnej sile.
Cytat
No tak. Zapomniałem, że kobiety są pamiętliwe a niektóre jeszcze mściwe
Cytat
Wiemy, bo to się z Ciebie ulewa, ale tylko Ty możesz stanąć z boku i starać się obiektywnie ocenić, jak to wszystko realnie wygląda.., to Ty musisz ustalić co jest osiągalne a co nie i jak powinno wyglądać Twoje życie, żebyś była w miarę szczęśliwa. Może masz tak małe realne wymagania od życia, że jest Ci dobrze, choć dla kogoś innego wiele rzeczy było by poniżej minimum rentowności całej inwestycji