Rozwód jak wojna 2 | [0] |
whiteangel | 20. Kwiecień |
grzegorz28 | 20. Kwiecień |
Starbuck | 20. Kwiecień |
oszustka | 20. Kwiecień |
rafex | 20. Kwiecień |
Mari1999 | 00:22:48 |
bardzo smutny | 03:50:09 |
makasiala | 05:20:07 |
Julianaempat... | 06:46:04 |
Matsmutny | 08:01:20 |
Cytat
Cytat
Cytat
Cytat
Cytat
Cytat
Cytat
Cytat
Cytat
Cytat
Cytat
Cytat
Szok, dopiero co bylismy 'swietowac' nasza 5 rocznice slubu w Krakowie. A wiecie dlaczego Krakow? Przeciez to byl jego pomysl, zawsze marzyl bo nigdy nie byl. Otoz wczesniej ona tam byla to przeciez na pewno zostal tam po niej zapach....
Nakupowalam mu stos ciuchow, koszul, naprawde gustownych, fajnych... A ile perfum. No to teraz ma sie dla kogo stroic. Jezdzi moim samochodem do pracy, I pewnie jeszcze wozi jej dupe (wiem, ze raz po imprezie ja odwozil do domu).
A ja nagle zniklam, zero zainteresowania, zero seksu (no chyba, ze z mojej inicjatywy). I zali sie jej, ze w domu to tylko zapie**dol: sprzatanie, zakupy, obowiazki. On ma 34 lata, zawsze byl poukladany, obowiazkowy, pomagal mi, wykazywal inicjatywe... Teraz na rocznice nawet od niego nic nie dostalam. Mowil, ze czeka na wyplate, ze planowal cos w Krakowie... Do tej pory nic nie dostalam.
Zenada. Jak ja jestem na siebie zla, ze wczesniej tego nie zauwazalam. Jakby mi ktos klapki zdjal z oczu.
Cytat
skoro wywalony, to czemu musi być do tego jeszcze obity?
Jesteś zła na siebie? ale że co? że czego nie zauważyłaś problemu? nie wszystko kręci się wokół zdrady,nie koniecznie wszyscy faceci szukają kochanek by uciec od problemów i wymagającej żony.
Cytat
A jaką masz figurę ? bo wiesz, lepszej terapii odchudzającej nie znajdziesz i sama się nie zmusisz. To może wykorzystaj jeszcze trochę tą licencje.
Jak się rozstaniecie, będziesz laska, a zainteresowanie facetów się przyda
Cytat
A Ty coś czułaś ? Czemu Twój zapach tamtego nie zabił ?
Fajnie było ?
A to, ze oczekuje prezentu na 5 rocznice slubu to cos nienormalnego? Czy dziwnego? To nie na zasadzie ja daje to ty tez, ale tutaj chodzi o chec zrobienina przyjemnosci drugiej osobie, ktorej moj maz juz od dawna nie wykazuje.
Cytat
No dobra, to ile razy go zdradziłaś w myślach, emocjonalnie, gdy spodobał Ci się ktoś inny ?
Cytat
Może wykazuje, tylko osoba do chęci zrobienia przyjemności mu się zmieniła, ciekawe czemu ?
Cytat
To nie jest nic dziwnego, ale ludzie mają różne predyspozycje umysłowe.
I te osoby u których przeważa praca półkuli mózgowej odpowiedzialnej za logiczne myślenie,mają wszystko wokół siebie bardzo dobrze poukładane, mają pamięć do dat i przykładają niezwykłą wagę do uporządkowywania takich rzeczy. Całkowicie inaczej wygląda to u tych osób u których przewagę wiedzie półkula odpowiedzialna za wyobraźnię, takie osoby nie są w stanie skupiać się na jakiś śmiesznych, w ich odczuciu, datach. Czy wielu innych uszeregowanych i uporządkowanych rzeczach. Mają po prostu inne predyspozycje umysłowe.
Z tymi predyspozycjami wiąże się cały szereg różnych zachowań. Nawet to w jaki sposób rozrzuca, czy składa skarpetki.
Komentarz doklejony:
Jeśli masz partnera u którego przeważa półkula odpowiedzialna za wyobraźnie, to może warto czasem zrozumieć drugą stronę i dać sobie na luz, lub z uśmiechem przypomnieć o dacie, która wyleciała mu z głowy, zamiast robić z tego aferę i traktować takie zdarzenia jak koniec świata
Cytat
Masz te rozmowy i jeszcze nie wiesz czemu?
Cytat
a może oczekiwania są większe od jego wypłaty ?
skupiasz się na sobie,kim on dla ciebie jest? mężem ? przyjacielem?czy parobkiem? doszukaj się powodu odsunięcia a nie zdrady której jeszcze nie ma.
Masz niesamowitą okazję przyjrzeć się jak oboje funkcjonujecie. Wychodzą wszystkie wasze mylne wyobrażenia o drugiej połówce. Nigdzie nie jest powiedziane, że mąż odpłynął. Być może wpadł na haj emocjonalny, nie radzi sobie w małżeństwie, spadły klapki z oczu po ślubie, po pierwszych staraniach się o dziecko. Być może zauważył, że nie ma go w waszym związku, nie jest w centrum Twojej uwagi i uwaga innej kobiety stała się lekarstwem. Naiwne by było takie jego spojrzenie, równie naiwna jego nadzieja, że spełnią się jego oczekiwania. Życie to nie bajka. Być w centrum uwagi, żyć uwagą drugiej osoby to niebezpieczna pułapka. Ale chyba ten grzech i Tobie nie jest obcy. Pomyśl czy sama nie żyjesz w podobny sposób, bo to prosta recepta na rozwalenie każdego związku.
Naiwnością jest też brać partnera pod swoje wyobrażenia. Idealizowanie przez jakiś czas musi się boleśnie skończyć. Bo partner też ma swoje wyobrażenia o sobie i swojej roli. Spadły Ci klapki po użyciu szpiega? Wcześniej jak go widziałaś i czego nie widziałaś, a było ciągle obecne?
Szpieg zabiera ci mnóstwo nerwów. Pękniesz, bo każdy pęka wcześniej lub później. Nie masz komu tej roli przekazać? Ewentualne dowody wtedy nie znikną, a będziesz miała okazję " omówić" dowody z kimś, kto patrzy z boku i nie jest zaangażowany uczuciowo. Możesz śmiało za to nawet dziś wziąć męża na spytki i pogadać o wszystkim co Cię zaniepokoiło. O łażeniu z fonem, brakiem jego uwagi itp. Jego tłumaczenia pokażą Ci co dalej robić.
Komentarz doklejony:
Żali się na Ciebie? A ma na co? Próbował przedtem rozmawiać?
Nie zapomnial o rocznicy, bo caly czas o tym rozmawialismy, w koncu wyjazd byl zorganizowany wlasnie dlatego.
Dzis dowiedzialam sie czegos jeszcze: on caly czas klamie, pisal do niej o mnie i ze mnie szydzil. Cala historyjke, ktora jej przedstawil po prostu zmyslil. I to nie jest pierwszy raz, w relacjach do niej rowniez zmysla!
I nie pomogly jakos moje starania, inicjatywy. Zawsze traktowalam go jak rownego partnera, ufalam, zwierzalam sie. Prawda, ze mam silna osobowosc, na pewno zdarzalo sie, ze byl w moim cieniu, ze to ja nosilam portki.
Ale chwileczke - czy to jest powod by znalezc sobie kogos innego? Nie powalczyc o malzenstwo? Ostatnio jak zlapalam go na klamstwie to postawilam sprawe na ostrzu noza, kazalam mu sie wyprowadzic (nie chodzilo o zdrade) bo nie moge byc z kims kto non stop klamie. Wtedy blagal mnie o ostatnia szanse, ktora dostal. I zniweczyl jednoczesnie, tak bardzo szybko.
Ja nie oczekuje fajerwerkow, jestem realistka, nie marzycielka. Nie mam 20 lat, troche przezylam i dlatego dbalam o ten zwiazek, docenialam mojego meza i nasze poukladane zycie.
Mysle, ze gdyby bardzo mocno moj maz sie postaral to bylabym sklonna wybaczyc mu to co robi, ze zarywa inna, mlodsza panne, ze sie na nia slini. Ale to co przeczytalam dzis nie daje mi wyboru. Jego powinno juz dzis nie byc w naszym domu, ostatkiem sil zdecydowalam sie poczekac jeszcze troche.
Sytuacja tak szybko sie rozwija, ze jestem przekonana, ze w przeciagu kilku dni bede wiedziala o wieeeele wiecej. Przypuszczam nawet, ze oni ze soba sypiaja/spali. Wlasnie na ten dowod czekam. Bo co mi to teraz da, ze zdecyduje sie juz na konfrontacje? Przeciez on sie wszystkiego wyprze, a w najlepszym wypadku zbagatelizuje i powie 'ot, dobra kolezanka'.
I zeby nie bylo - brzydze sie tym szpiegiem, to byla ostatecznosc. Inaczej nigdy nie dowiedzialabym sie prawdy, dlatego nie zaluje. Jednoczesnie przeraza mnie skala inwigilacji. To jest calkowite obnazenie.
I nie ja jestem tu od tlumaczenia sie, rozwazam najgorsze. Jesli zdobede dowod to w sadzie bedzie jego wina przy rozwodzie.
I wiem, pisze tu jaka jestem twarda i w ogole, porachuje mu kosci. Jednak tak naprawde jestem cholernie zraniona. Nie wyobrazam sobie, ze mielibysmy sie rozstac. Na zawsze. Ja caly czas go kocham, nie wyobrazam sobie zwiazku z kims innym. Jestem osoba wierzaca i rozwod oznacza dla mnie jedno.
Bede walczyc o ten zwiazek, na dobre i na zle. Ale nie wiem teraz jaki bedzie final...
Cytat
To już świnia nie mąż,ale co się dziwić miałam to samo.
Cytat
powód żaden,ale tchórzostwo i najszybsza droga ucieczki to na pewno po co ma walczyć ty go wyręczysz on tylko przeprosi biedny baranek zbłądził bo ty go nie słuchasz,każda wymówka jest dobra.
Cytat
a niby na co jeszcze czekasz? nie wystarczy ci co masz ? chcesz czekać aż się wybzykają, niby chcesz walczyć a jednocześnie jesteś ciekawa finału?
Cytat
A co to jest to jedno ?
Masz za sobą pięć lat małżeństwa. Gdzieś Ty była przez ten czas? Mąż zmienił Ci się nagle, bez powodu? Nie widziałaś za kogo wychodzisz? Nie widziałaś jak powoli od Ciebie ucieka? Nie widziałaś jaki ma charakter, jak potrafi się zachowywać, radzić z problemami, czego za chiny nie umie?
Rozpad związku bardzo rzadko następuje nagle i niespodzianie. I najlepszy zestaw zasad, przekonań nie zastąpi uważności i umiejętności zobaczenia w partnerze człowieka.
Jesteś teraz w jakiejś malignie, Twój niby spokój zżera Cię od środka. Jakieś durne zasady rozwalają całkowicie myślenie. Niezależnie od tego jak skończy się odpłynięcie męża, masz okazję, być może jedyną w życiu, zrewidować swoje własne błędy, być za jakiś czas szczęśliwą. A wyskakujesz z nakazami wiary na swoją modłę. Komu zrobisz krzywdę? Chłop odejdzie od Ciebie, poukłada sobie uczucia, życie, będzie wiało od niego zadowoleniem, a pani realistka będzie wyła do poduszki?
Nie jestem tez zaskoczona komentarzami dotyczacymi mojej wiary. Tak juz po prostu jest - wyznaje zasady, moze coraz mniej popularne na tym zgnilym swiecie. I to jest tylko I wylacznie moja sprawa. Maz do tej pory nie byl jakis swiatobliwy, ale wlasnie na tych fundamentach budowalismy nasze malzenstwo. Bo rozmawialismy I o wierze, ja go do niczego nie zmuszalam.
Wcale nie wyszlam za meza ideala, bardzo dobrze sie znalismy, jak mi sie zawsze wydawalo, zaakceptowalam go takim jaki jest. Bo w gruncie rzeczy zdecydowanie wiecej bylo plusow niz minusow I naprawde w moich oczach to malzenstwo az do czasu sprzed kilku miesiecy bylo udane. Nie wiem czy maz zmienil sie nagle. Czy to moze ja sie zmienilam. Caly czas probujecie uswiadomic mi, ze przyczyna lezy we mnie. Ale ja nie jestem matka polka, duzo oczekuje, ale tez duzo potrafie ofiarowac. I tak bylo od samiutkiego poczatku.
Moj maz po prostu sie znudzil, okazalo sie, ze jednak malzenstwo to nie wieczne imprezy, nicnierobienie czy robieniecochenie. Mi tez nie chce sie zapieprzac ze sprzataniem, zakupami czy praniem mu gaci. Ale takie jest zycie, po prostu. Probowalam jakos to urozmaicic, planowac wspolne wyjazdy, spacery, czas wolny po pracy czy w weekendy. Romantyczne wieczory - ale jak widac tonic nie dalo.
Rozwod oznacza dla mnie pozostanie sama juz do konca zycia. Mozna gardzic takim podejsciem, mozna to krytykowac, ale takie sa wlasnie moje zasady. I nie twierdze, ze nigdy wiecej sie nie zakocham, nie zlamie I nie pojde do lozka.
Jedno jest pewne: w takim przypadku, kiedy tylko poczuje sie, ze cos sie moze swiecic, trzeba od razu spieprzac, czerwona lampka I w nogi. A nie dodatkowo rozniecac to, co sie dopiero zaczyna. A tak wlasnie postepuje moj maz. Przyjacioleczka od siedmiu bolesci, ktora albo tez kopnie go w dupe, albo beda sobie zyc razem - juz beze mnie.
I pewnie, ze na poczatku bedzie mi ciezko, bede plakac w poduszke - kto tak wlasnie nie robi?? Chyba tylko ten, kto naprawde nie kochal.
Za swoje poczucie szczęścia każdy z nas odpowiedzialny jest przed samym sobą. Ty się skupiasz na nim i na niej. Nie wychodzisz poza "ich wkład" . W pierwszym okresie po odkryciu zdrady, nie ważne czy emocjonalnej czy opartej tylko i wyłącznie na seksie, włącza się takie poczucie krzywdy, że można samemu sobie zrobić wielką krzywdę. Tzw swoje zasady i wartości, na przekór co zrobiły z Tobą, Twoim związkiem (a na bank sprowadziły proces przyczynowo-skutkowy) ,stają się mocniejsze, bardziej sztywne. Naturalny odruch obronny. Tylko czy przyniesie Ci dobre dla Ciebie efekty?
Trzeba nie lada odwagi, by spojrzeć na siebie z boku i przeprowadzić zmiany w samym sobie, dla dobra swojego. Przez poczucie krzywdy widzisz wady męża. A zmiany przecież dokonać możesz tylko w sobie. I tylko na siebie możesz być wówczas zła, gdy coś po drodze się sypnie. Albo za swoją naiwność i łatwowierność, albo za zbyt usztywniane stanowisko. Żaden egocentryzm, nawet taki z poczucia krzywdy dobry nie jest.
Raczej nie wchodzimy na tematy wiary, to temat zbyt indywidualny. Kwestia tylko i wyłącznie własnego sumienia. Zaledwie jedna uwaga, we wszystkich religiach chrześcijańskich podstawą wiary jest Biblia, jak dobrze poszukasz, podstawą do rozwodu jest zdrada. Takie podejście zmienia się także w KK. I wcale nie oznacza życia w samotności.
Zdrada jest szansą, nie końcem świata. Możesz jeszcze ją wykorzystać. Czy będziesz chciała?
Cytat
Ja już nie wiem jak do ciebie dotrzeć miedzy wami rośnie mur a ty nie szukasz przyczyny co spowodowało ten problem a skupiasz się czy zdradzi czy nie,myślisz że ja łapy nie przyłożyłam że mi piękne okazałe poroże wyrosło,bo olałam problem podobnie jak ty robisz teraz, u ciebie nie jest jeszcze za późno bo ty masz czarno na białym jego żale i możesz doszukać się tej powstałej czarnej dziury,a ty czekasz i się doczekasz i co wtedy? na kolana padniesz i będziesz wyć "dlaczego mi to zrobił" tak trudno go posadzić i zmusić do szczerej rozmowy?
Cytat
Pomyślałaś że to go przerasta,nie daje rady? wszystko planujesz i robisz za niego? jaka jest jego rola w waszym małżeństwie? do czego on jest ci potrzebny? jak o wszystkim decydujesz ty.
Cytat
Jesteś pewna że się znudził?
Podziwiam cię że tak spokojnie czekasz na rozwój sytuacji,a nie doszukujesz się przyczyny,mi już by wystarczyło samo to jak jechał by po mnie i zastanawiała się co jest grane co spieprzyłam i jak się nie podoba drzwi są otwarte i droga wolna.
Wspomniałaś wcześniej że staracie się ( staraliście) o dziecko,to jest delikatne ale zapytam,po której stronie jest ten problem? po twojej czy jego?
I jest jeszcze cos... Ja tez go zdradzilam, emocjonalnie - moj 'zwiazek' z tym drugim opieral sie na mailach i telefonach. Mieszka zagramanica. Maz oczywiscie to odkryl. Zdaje sobie sprawe z tego, ze moj wyskok kilka lat temu (praktycznie po slubie...) moze miec wpyw na to co sie dzieje teraz. Ale nie o tym jest ten watek, ja strasznie zaluje tego co zrobilam, jak bardzo zranilam meza I obecnie uwazam to za najwiekszy blad w moim zyciu.
Tak czy inaczej, pewnie juz wtedy powinnismy pojsc na terapie, przepracowac tamta zdrade, tym bardziej ze maz jest skryty.
I naprawde zaczynam bic sie z myslami, czy zrobic konfrontacje I awanture, poczym wywalic go z domu? Czy moze sprobowac porozmawiac I wtedy go wywalic? Czy mowic, ze to koniec? Czy od razu sugerowac, ze jestem w stanie wybaczyc? Czy postawic warunki: terapia malzenska, zmiana pracy? Nie wyobrazam sobie, ze po tym wszystkim mialby nadal spedzac z nia wiecej czasu niz ze mna... Widywac ja codziennie.
Komentarz doklejony:
ps. problem w staraniach o dziecko lezy po mojej stronie. ale jakos nigdy, od samego poczatku jak zaczelismy sie leczyc (bo tak to sie teraz mowi - 'my' nie wykazywal wiekszego zainteresowania. ograniczal sie do aktu plciowego. nie wiedzial kiedy sa dni plodne, kiedy mial przyjsc okres... a ja celowo go nie informowalam, zeby nie wywierac presji, ze 'to te dni' - wiec do roboty.
Macie mnóstwo ciężkich spraw zamiecionych pod dywan, teraz kołtuny wyłażą każdym rogiem, każdą dziurą. Masa zaniedbań obydwojga was.
Jeszcze raz - zdrada to szansa. Błogosławieństwo dla Ciebie i dla niego. Wykorzystaj tę szansę. Nie potrafisz sama podjąć rozmowy, boisz się swojej lub jego reakcji? Dlaczego nie poprosisz kogoś o pomoc w rozmowie? Psycholog wydaje się wręcz najlepszym rozwiązaniem, ale na pierwszy ogień może być ktokolwiek kogo obydwoje darzycie zaufaniem. Ropień trzeba przeciąć zanim się rozpaprze.
Komentarz doklejony:
Coś mi się zdaje, że obydwoje jesteście trudni w obsłudze. Z jakich domów pochodzicie?
Cytat
To teraz wiemy na czym stoimy i chyba o tym nie zapomniał...
Cytat
Jeszcze nie jest za późno.
Cytat
Teraz to chyba wzajemnie możecie się wywalić,najpierw chcesz walczyć za chwile wywalić z domu, zdecyduj czego tak naprawdę chcesz...
Jakie warunki? ty chcesz mu postawić warunki? zaczniesz być żoną, czy nadal hersztem chcesz być? nie skupiaj się na tej dziewczynie,bo to nie z nią jest problem a jak już tak bardzo chcesz to porozmawiaj z nią,a nie do rewolucji się szykujesz,z dzieckiem poczekajcie,bo dziecko to nie laleczka do zabawy, macie za dużo do przerobienia jeśli jeszcze wam na was zależy...
Komentarz doklejony:
Ja też go zdradziłam emocjonalnie* to miało być sorki czas mnie goni
Dzieki Waszym wpisom pierwszy raz zaczelam rzeczywiscie zastanawiac sie nad soba. Zaczelam zauwazac swoje wady - macie racje - hersztowanie to jest idealne okreslenie. Juz wczesniej maz wysylal mi sygnaly, nie chcial rozmawiac, bo jak twierdzil I tak nie ma szans z moimi argumentami. Musi miec wrazenie, ze I tak zawsze jest tak jak ja chce.
Chyba juz wiem co zrobie. Postaram sie, na ile to mozliwe, odlozyc emocje na bok I na spokojnie z nim porozmawiac. W tygodniu to raczej nie jest dobry czas, moze w sobote? Mam sie przyznawac, ze dotarlo do mnie, ze tez nie jestem idealem? Ze wiele rzeczy musimy poprawic, rozgrzebac na nowo, oczyscic I wtedy dopiero zamknac rany? Co jesli nie zgodzi sie na terapie? On nie jest z tych wylewnych.
I jak potem mamy zyc? Moze razem podjechac do osrodka, dowiedziec sie szczegolow I umowic na pierwsze spotkanie? A jesli powie, ze nie...? Wtedy spokojnie stwierdzic, ze bez psychologa nie damy rady I nie znajduje innego rozwiazania? Moze zadziala...
Bardzo chcialabym wykorzystac to co sie stalo I obrocic w taki sposob, aby wrecz nas wzmocnic. Tak jak piszecie - szansa.
Racja, nie jestesmy prosci w obsludze. Ale kto jest? Oboje pochodzimy z przecietnych rodzin. Maz w domu rodzinnym mieszkal do czasu az sie pobralismy (mial wtedy 29 lat), troche imprezowal, ale rodzice wymagali od niego zaangazowania w zycie rodzinne, mial obowiazki, ale tez imprezowal. To na pewno nie byla musztra. U mnie bylo troche inaczej, raczej taki 'dryl', w dziecinstwie starch przez ojcem... Uczylam sie polegac na sobie, radzic sobie w zyciu sama.
To chyba tak jest, ja jestem babka w portkach, kiedy mi sie to podoba. Za chwile zas czuje potrzebe bycia kobieta w 100%, adorowana, zdobywana, delikatna I krucha.... Nic dziwnego, ze maz nie nadazal...
Myślisz ze jest tak łatwo o wszystkim zapomnieć ..? myślę że to co dzieje się w waszym związku to konsekwencję twojej nie odpowiedzialności i nie ciąg tego dalej ale zakończ to jeśli ci zależy na mężu ..powiedz mu prawdę ,że wszystko wiesz ....on wybaczył Tobie ty wybacz jemu i zacznijcie od początku ,a wszystko z czasem się ułoży...
kurde, jak to jednak boli
-przerwać niepewność i niedomówienia,
-wyjaśnić stan w jakim tkwicie,
-czas na decyzje i terapia,
-decycje.
Męczysz się jak diabli, zadajesz domysłami, czarnymi scenariuszami jak z filmu ból. Równocześnie mąż kontynuuje znajomość i buduje sobie obraz koleżanki ideału, oddala od się od Ciebie. Propozycja - przerwać tu i teraz. Coś w stylu "musimy poważnie porozmawiać, chcę byś się zastanowił i porozmawiajmy w sobotę" . Nie musisz i nawet nie powinnaś mówić o programie szpiegowskim. Raz, że zostawiasz sobie kartę przetargową, dwa nie jedziesz po bandzie z zaufaniem, nie ustawiasz pod ścianą, gdzie musi się bronić. Mów o swoich uczuciach, o oddaleniu, o wzajemnych krzywdach, o chęci zmian. Ale też bez deklaracji na przyszłość. Aby coś ratować, naprawiać musi być wola dwojga partnerów. Ty sama nie poradzisz, a i Twoje decyzje mogą się jeszcze zmienić. Czy po terapii, czy po ocenie jego zachowania.
Terapia fajna sprawa. Gdy pracujesz dla siebie. Nie dla z góry wydumanego ratowania związku, dziecka, męża czy innego celu. Idź na terapię indywidualną. Mąż zdecyduje się na terapię par, też możecie iść. Dowiedz się jakie mechanizmy rządzą Tobą, jakie tkwią uczucia, ustabilizuj emocje. Wtedy obraz będzie inny niż dzisiaj i decyzje bardziej odzwierciedlą Ciebie, nie sztuczne zachowania. A męczysz się z tymi zasadami nabytymi dzięki domu domowi rodzinnemu, ojcu. Sztywne trwałe zasady miały chronić, jednak nie zapobiegły romansowi kiedyś czy rozpadowi związku dziś.
Nie jest powiedziane czy będziecie razem. Mąż ma swój udział, jego nie nagniesz pod swoje potrzeby i oczekiwania. Możesz tylko mu dać szansę i ocenić rokowania. A potem możesz być z nim, bez niego, ale już zmieniona i prawdopodobnie zadowolona z życia.
Komentarz doklejony:
Na nerwy i opanowanie w kryzysie są dobre 34 kroki. http://www.zdradzeni.info/forum/viewt...post_69462
Cytat
Widzisz,własnie tak jest że teraz to kobiety mają większe jaja od facetów, oni to już tylko uciekać potrafią
ale czasami trzeba podać rękę i dać się poprowadzić,po prostu być tą słabszą,być kobietą zrozumie się coś ale trochę za późno,a u ciebie jeszcze za późno nie jest. Powodzenia
Caly czas bije sie z myslami. Wg szpiegowskiego GPSa w pt ok 9.10 byl na ogrodkach dzialkowych (wystarczyloby czasu na szybki numerek), tak naprawde obok biura. Wtedy jakos nie wzbudzilo to moich [wiekszych] watpliwosci. Ale dzis to sie powtorzylo, tyle ze ok 10.50. Po 11.00 napisal do mnie milusiego smska z pytaniem czy wieczorkiem obejrzymy razem film.
COS TU NIE GRA!
Juz raz tak bylo, przez caly wieczor byl nieobecny I mam wrazenie ze powodem bylo to, ze czekal jak pies na kontakt z jej strony. I co? Napisala jak byl pod prysznicem (tel mial oczywiscie w lazience ze soba). Moj maz, zupelnie odmieniony, przytulil sie do mnie w lozku I jeszcze mizial.
Niestety, wszytko wskazuje na jedno.... Dlatego wlasnie nie chce sie tak spieszyc z tym 'jeszcze nie zdradzil' - bo to, ze go nie przylapalam, nie znaczy, konczy na flircie
Przez kolejne 3 dni zamierzam pojechac tam, w godzinach porannych, siedziec I czekac. I zobacyc czy sie pojawi/pojawia. Juz rozmawialam z kolega, pozyczy mi samochod.
Masakra jakas.
Komentarz doklejony:
ps. fajne te 34 kroki.... tylko takie dosc trudne :/
Cytat
Tak czy inaczej, pewnie juz wtedy powinnismy pojsc na terapie, przepracowac tamta zdrade, tym bardziej ze maz jest skryty.
Nie uwierzysz ale jakoś od razu poczułem, że jesteś egoistyczną hipokrytką i że to z tego wynika ta duża bezrefleksyjność;
Pozwól mu na to, na co sama sobie pozwoliłaś; spójrz dokładnie na siebie i bądź sprawiedliwa; Zapracowałaś sobie na to i dobrze o tym wiesz; Jak ty sobie pozwalałaś, to Cię nie bolało, teraz twój egoizm Cię boli;
Masz bardzo silnie rozwinięta mentalność Kalego; To Ty zaburzasz równowagę w związku; może nawet jesteś toksyczna; pomyśl o tym;
To ja zapytałem ile razy go zdradziłaś; wiesz, że najpierw trzeba wymagać od siebie, kobietozasadami ? Tak, egoistycznymi
Cytat
A wiesz, że teraz pomyślałem, że nie jesteś stracona ?
I jak to dobrze rozegrasz masz szansę uratować jeszcze ten związek;
Wszystko zależy jak panujesz nad sobą i jak szybko się uczysz;
Skoro udało Ci się spojrzeć na siebie, powinnaś dać radę;
Komentarz doklejony:
Cytat
Przez kolejne 3 dni zamierzam pojechac tam, w godzinach porannych, siedziec I czekac. I zobacyc czy sie pojawi/pojawia. Juz rozmawialam z kolega, pozyczy mi samochod.
Masakra jakas.
Tak, z Tobą
Nie porozmawiam z nim dzis bo dziś jest nieodpowiedni moment, może w sobotę, może w ogóle, tak naprawdę na taka rozmowę nigdy nie będzie odpowiedniego momentu. I jeśli chcesz sie przygotować do takowej rozmowy to sobie daruj bo nigdy nie będziesz przygotowana, skoro maz już Ci dawał sygnały ze nie jest tak jak powinno być a Ty to zignorowałaś to dziwisz sie ze jest jak jest? Skoro wodzisz ze cos musisz zmienić w sobie to czemu nie chcesz sie zdecydować na pójście samej na terapię? Chcesz cos zmienić zacznij od siebie od swojej przemiany.
Musze wiedziec czy lazi z nia do lozka, po prostu. I wiara nie ma tu nic do tego.
Przerwij to,zajmij się ratowaniem tego związku,nie czekaj bo możesz się doczekać każdy dzień zbliża go do niej,ją do niego jak dobrze zrozumiałam wcześniej trzyma go na dystans,jak na razie... ciekawe czy ta koleżanka ma męża czy nie?
Sprawa jest jak dla mnie prosta, albo ratujesz małżeństwo, albo grzebiesz dalej w tym gównie. Twoje życie Twój wybór.
Z drugiej strony te wszystkie dowody będą Ci potrzebne. ... do sądu. To co już masz z programu i z dziwnego zachowania męża jest wystarczające do rozmowy, do decyzji, do działania z Twojej. Im dłużej będziesz zwlekać, tym bardziej ich relacja będzie mocniejsza, a wasza słabsza. A i tak będziesz miała swoje wątpliwości. Choćbyś miała stertę fotek i nagrań obok siebie.
To beda REALIA.
Możesz rozmawiać o tym jak się czujesz,że oddające się od siebie, może nie ma sensu starać się o dziecko skoro tylko Tobie zależy.... Słuchaj co mówi a nie co chciałabyś usłyszeć. Do koleżanki się pewnie nie przyzna ale może o waszym związku coś się dowiesz z innego pkt widzenia. Postaw na luz i może wino żeby język giętki..
Zaczynaj temat ale daj mu mówić, nie daj mu kończyć tekstem,, nie wiem, wymyślisz sobie... "może facet się wypalił, ślub był, kolejny krok dziecko a on po twoim numerze niekoniecznie czuje się na swoim miejscu. Bywa.
Możesz w przyszłości powiedzieć że brat koleżanki/bez imion/ z którym pracuje dostarczył ci firmowe plotki.
Komentarz doklejony:
Jesteś pewna że rozwód byłby wyłącznie z jego winy? I po c się ewentualnie chandryczyć?Jeżeli na zgodę, myślenie oczu wcześniej nie dorobicie potomka to rozwód na jednej rozprawie masz.
Nox - wlasnie taki mam plan. Poki co nie pojechalam na te cholerne dzialki, chce nim porozmawiac, ale tylko o tych moich obserwacjach zdobytych w domu, a nie przy pomocy szpiega. Oczywiscie ze zacznie sie wszystkiego wypierac, ale I tak musze sprobowac. Z czasem I tak powiem, ze wiem o wiele wiecej.
Cytat
Wciąż jesteś bezrefleksyjna. Ręce opadają.
Z niego kawał chama?
To Ty zaczęłaś i wciąż prowadzisz demontaż tego związku i jeszcze masz pretensje;
Dałaś ciała zaraz po ślubie, zaangażowałaś się w innego, straciłaś jego zaufanie, nie odbudowałaś go, nie interesowało Cie co przeżywał i jakie będą tego konsekwencje na przyszłość. Nie potraktowałaś tego swojego jako zdrady, choć jego zdaniem z pewnością go zdradziłaś a wyobraźnia zrobiła swoje. Nie pomyślałaś, że potrzebna jest terapia małżeńska, mimo, że nawaliłaś. Udowodniłaś mu, ze się nie rypałaś z jakimś gościem /zresztą kto Cię tam wie/, czy zostawiłaś niedopowiedzenia i niepewność ?? Twoje słowa i zapewnienia cwanej kłamczuszki nic nie znaczyły, nie pomyślałaś.
Wiesz czemu zakładasz, że się na działce bzykają? bo mierzysz swoja miarką, Ty była byś do tego zdolna;
Nawet jeśli posuwa babeczkę na boku, no to coś dziwnego będzie przy tym jak zapatrzona byłaś i jesteś tylko w czubek własnego nosa? Pomyślałaś choć raz, że może się z Tobą męczyć ?
Znajdź dowody, bądź pseudoofiarą i uwolnij go od siebie.
Ludzie obnoszący się ze swoją wiarą i zasadami zawsze mnie rażą swoją hipokryzją. Bo ten, kto jest w porządku, rozumie w co wierzy, nie musi tego zaznaczać, twierdzić, że jest wierzący czy z zasadami. To wszystko lipa.
tak czy inaczej, twierdzi, ze to bylo jednostronne I ze chce byc ze mna. teraz ruch nalezy do niego, w sumie to nie za bardzo wiem jak mam sie teraz zachowywac. zgodnie z 34 krokami... no ok, ale dzis, juz teraz? mam pytac co dalej? co postanowil? czy raczej czekac? nie odrzucac, ale trzymac na dystans? co z terapia... jesli sam nie zacznie o niej mowic...
Dzięki rozmowie przełamałaś impas między wami i część ciężaru spadło Ci z hukiem. No i dobrze. Coś tam gna Cię do terapii par. Najlepiej gdyby mąż sam wpadł na ten pomysł i na kolanach poprosił czy się zgodzisz. Terapia par nie może być skuteczna, gdy któreś z was będzie dalej tkwiła w swoich mechanizmach działania, sposobach myślenia. I terapia par wam nie ucieknie. Zdążycie na nią w każdej chwili, ale nie powinna być wymuszona. Niezależnie od terapii par zajmij się sobą, swoją terapią. Naucz się siebie ogarniać. Masz nieprzerobiony swój romans. Wiesz czego szukałaś wtedy? Masz świetny, nie powiem dość mocny, komentarz Yorika o wysługiwaniu się wiarą, podwójnych standardach oceny siebie i męża, potrzebie kontroli, krzywdzie wyrządzonej mężowi. Pewnie nieświadomie, ale to niewiele usprawiedliwienie, dla tego, kto tej krzywdy doznaje. Wyniosłaś to z domu po zasadniczym ojcu, więc temat w terapii par będzie zaledwie zasygnalizowany, a tam powinnaś już być świadoma swojego ddd.
Szukaj terapii dla siebie, już teraz. Terapię par możecie podjąć niezależnie. A 34 kroki? Ucz się ich, próbuj zrozumieć ich sens. Jest tam sporo o zachowaniu spokoju, słuchaniu gdy ktoś mówi, nie skreślaniu każdego zdania, wreszcie opanowaniu uczuć, które masz, kierują Tobą, ale najwyraźniej ich nie rozumiesz.
Oczywiscie to nie jest prada. Nigdy w zyciu nie bylam w takim amoku. W szoku.
Teraz maz calkiem sie ode mnie odsunal. W rozmowie ze swoja mama przyznal sie do kryzysu, ale swoje romanse przedstawil w zupelnie innym swietle. Bardzo zle I nie do konca prawdziwie o mnie mowil. Powiedzial o moim wyskoku po slubie W domu traktuje mnie jak powietrze. Jestem zalamana.
Nie chce rozwodu, jakie to paradoksalne - ja go nadal tak bardzo kocham. Ale brakuje mi sil. Nie wiem co mam ze soba poczac. Najchetniej zasnelabym I obudzila sie po wszystkim. Albo w ogole sie nie obudzila. Jestem totalnie w rozsypce.
Nie wiem czy mam dac mu czas, poniewaz jego zachowanie jest forma obrony (atak) - zachowuje sie tak jakby nic sie nie stalo. Wczoraj wieczorem przesiedzial caly czas na balkonie z drineczkami I fajkami. Chyba tylko po to, by sie ze mna nie mijac
Ja sie chyba nie nadaje do tego. Zranil mnie, to fakt. Ale chyba rzeczywiscie za ostro go potraktowalam. Nie wiem co sie ze mna stalo, nigdy nie bylam chorobliwie zazdrosna. Nie wiem co mam robic, jest to najgorszy okres w moim zyciu (((
Bardzo mądrze zrobiłaś wiesz? a nawet nie miałaś takiego powodu tak się zachować,ale zazdrość robi swoje.
Cytat
a czego się spodziewasz? że padnie na kolana i błagać będzie o wybaczenie,on nie zapomniał twojego romansu.,zraniliście siebie wzajemnie,teraz ochłonąć z emocji,i jedno i drugie spokojnie usiąść i postanowić co dalej i pomyśleć o terapii inaczej ja was już razem nie widzę, zwłaszcza z takim podejściem jak twoje i nie zapominaj że ty pierwsza wsadziłaś kij w mrowisko.
Cytat
chcesz teraz uciec od odpowiedzialności, za to zachowanie, w poczucie winy?
Ja zaluje tego co kiedys zrobilam, ale po nim nie widac obecnie zadnej skruchy, tak jakby jeszcze na mnie byl zly, ze go przylapalam??!!
Twoja krzywda jest największa i najbardziej bolesna. Dla Ciebie. Jego krzywda dla niego. Jeśli nie zobaczysz spoza swojej krzywdy jego bólu to nic z tego nie będzie. Teraz oboje jesteście takimi samymi ofiarami i katami wobec siebie.
Gdyby dziś Twój mąż opisał tutaj swoją historię, zostałby tak samo zrozumiany i opierniczony jak Ty.
Czujesz swoją krzywdę? Twierdzisz, że mąż nie okazuje skruchy? Dlaczego odmawiasz takich samych uczuć mężowi? Widzisz jak zabija zdrada? Jesteś chodzącym zombie od niedawna, mąż żyje tak parę lat, a jego nieszczęsne zauroczenie nie było wymierzone przeciw Tobie. To reakcja obronna, bez niej chłop by się zadusił. Otwórz się na jego uczucia, nawet jeśli się Tobie nie podobają. Zacznij go słyszeć. Może dzięki temu sama się nie zadusisz.
Cytat
Ty cokolwiek rozumiesz? starasz się zrozumieć jego? zobacz co z tobą się dzieje,to samo działo się z nim tyle że on ci nie wywalił tego w twarz a dusił w sobie...
Cytat
albo jesteś ślepa,albo nie chcesz tego zobaczyć,zachowujesz się w tej chwili jak egoistka liczą się twoje uczucia a on niech idzie do diabła,ciekawe kiedy ci powie "jesteśmy kwita"
Cytat
Nie chodzi o to że masz/a guzik/zasady ale jak deklaracje mają się do Twoich czynów.
Cytat
Cytat
Cytat
no to już wiesz że to co zrobiłaś to nie był ,,wyskok"
.
Cytat
Cytat
Cytat
Cytat
a co się stało że kobieta ,,z zasadmi"która nie zdążyła się znudzić w udanym małżeństwie z człowiekiem którego dobrze znała, zdradziła?
Może warto zastanowić się nad unieważnieniem małżeństwa/np. z powodu niedojrzałości/nie macie dzieci co też w tym może pomóc .
,
Komentarz doklejony:
Nie jesteśmy tu po to żeby na Ciebie,,napadać"tak jak ty na męża.
Nie możesz dogadać się z nim , na nas się obruszasz.
Uspokój się ,idź na spacer, pooddychaj głęboko może jak przeczytasz na spokojnie zrozumiesz że nic w przyrodzie nie ginie.A skoro tak, może dobrze by było spuścić trochę z tonu i.....rozmawiać jak równy z równym z jednego poziomu.
Jedni zrzucają winę na kochanków inni szukają winy w sobie, jeszcze inni w kryzysie w związku. Podobnie z metodami przerobienia. Dla jednego ważne bedzie aby pokazać jakiego partnera mogą stracić inny pokarze że też może i nie ma z tym problemów. Zdrada odciska straszne piętno na samoocenie zdradzonego. Każdy ma inny sposób aby ją odbudować lub inaczej jest kilka sposobów.
Z tego co obserwuje od kilku lat, to te osoby, które odeszły i weszły w nowe związki z czystym kątem, bez obciążeń w postaci własnych boków, dochodzą do siebie najszybciej i mają największe szanse na powrót do normalności i ponowne zbudowanie satysfakcjonującego pożycia, bez tego obciążenia świadomością zdrady, w tyle głowy.
Inna sprawa to dochodzenie do siebie ci którzy wchodzą w związki z "czystym kontem" (często i czystym portfelem). Dochodzą szybciej ponieważ:
1. kontakt z niewiernym ograniczony jest do minimum
2. rozwód na miękko to raczej bajki. Gdy w grę wchodzi podział majątku, walka o dzieci zawsze ktoś przegrywa zawsze ktoś wygrywa.
3. sprawa rozwodowa i perturbacje z nią związane stawiają wiarołomnych delikatnie mówiąc w mniej różowym świetle.
4. najzwyczajniej w świecie na skutek bólu, krzywdy brzydkie staje się coś co było ładne.
Czyli m/w 1, 2 lata i się "odkochujemy" jak żałoba po zmarłym. Pozostając w związku mamy retrospekcje przez rok czasami dłużej. Wybór należy do nas (chociaż czasami niekonieczni, czasami najzwyczajniej w świecie ktoś wybiera za nas).
Możliwe że mąż zachował się tak a nie inaczej bo najzwyczajniej w świecie nadal to w nim siedzi. Nadal uważa że należał się rewanż. Ile było tu przypadków takich zachowań. Pamiętam dziewczynę która zdradziła męża, starała się a otrzymanie szansy przypominało trening i tresurę psa. Po iluś latach zrezygnowała.
Komentarz doklejony:
pomyłka...problem zaczął się kiedy pani zaczęła romansować na odległość z tym zagramanicznym... cały czas czekam na odpowiedź czy to zaczęło się przed ślubem czy po ? no i co pani obiecywała zagramanicy ;-) a co dała mężowi...
Cytat
No,i tylko ty szmato bo się chwilę z kimś fajnie rozmawiało,co za idiotyzm.
Cytat
To problem z dochodzeniem przyczyny i skutki już wiadome
zgryzolowaty
Wiara czyni cuda,miałam okazję w ostatnich dniach poobserwować tych strasznie wierzących z zasadami,poglądami porażka nie rozwinę zostawię to dla siebie...
Cytat
trzeba i warto chyba oddzielić wierzących od zakłamanych;
w każdej wspólnocie religijnej tych drugich jest niestety więcej;
stąd mamy wokół gro ludzi, których ignorancja posunięta jest tak daleko, że przyjmując pozory w pełni są przekonani, co do tego, że z automatu są zidentyfikowani z zasadami, do których wielokrotnie nawet nie mają nigdy szans, z takim podejściem, dorosnąć;
co do chrześcijaństwa, ma ono wielką zaletę... nie podnosi kłamstwa wobec innego człowieka jako zasługi...powtarzam wobec innego człowieka... a teraz weźmy islam i praktykę zwaną takija...w pisowni anglojęzycznej taqiyya... gdzie kłamstwo jest nawet zalecane wobec niewiernych... może doceńmy chrześcijaństwo bo jak przyjdzie islam to lepiej mieć gnata w pogotowiu... wszyscy jesteśmy ludźmi... Chrystus o tym dobrze wie... ale nigdy nie podniósł kłamstwa do rangi cnoty... co innego ludzie... potrafimy umywać ręce...stąd moim zdaniem no_mercy po prostu szybko umyła ręce...a czy dała wcześniej do obejrzenia bród jaki miała... mężowi ? czy poprosiła go o wybaczenie wyznając przedtem całą winę ? tego nie wiem...obawiam się, że odpowiedź na te pytania nie padnie...
Cytat
:niemoc nie lubię rozmawiać o poglądach religijnych,to drażliwy temat każdy ma swoje poglądy co mnie najbardziej drażni " do Boga ręce składają,a w plecy nóż wbijają"
zgryzolowaty,ja już nawet nie wnikam o czym na tym kółku różańcowym rozmawiacie,a ty mi tu z uchodźcami wyskakujesz mam zacząć czytać koran? już czytałam...
Cytat
gdzie napisałam że wszyscy religijni to fałszywce?
Wiesz, mi wystarczyło przeczytać pare wersów, żeby poczuć ścisk w gardle,a jak już tak bardzo wnikasz, trza mieć umysł otwarty i sięgnąć do źródła,tak jak i biblia.
"Jeżeli ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną."
Panie Zgryzolowaty, bardzo proszę iść do najbliższej parafii swojego wyznania i dokładnie dowiedzieć się o co chodzi, kto jest inicjatorem, kogo ściągają, na jakiej podstawie, jak weryfikują, jak pomagają itd. zamiast wyrażać swoje lęki; Jest szansa, że po poznaniu faktów, się zmniejszą
I zamiast odmawiać bezrefleksyjnie zdrowaśki i rozsiewać lęki, warto by może się zastanowić na czym ta wiara polega i choć raz w życiu zrobić coś zgodnie z jej przesłaniem, skoro jest się z niej tak dumnym;
No chyba, że to wszystko na niby.
Sądziłaś, że trafisz tutaj i każdy będzie Cie głaskał, bo Tobie dzieje się krzywda? On taki zły bo przeszło mu przez myśl, że ewentualnie mógłby zrobić coś niedobrego? A Ty jesteś tak super przebiegła i zainstalowałaś mu szpiega na telefonie?
A on ' głupi i naiwny' niczego się nie domyśla? 'Jeszcze ja mam go przepraszać?'... No masz ego wielkości katedry.... Ja się w ogóle nie dziwie czemu on teraz chodzi po rodzinie i przedstawia własną wersje wydarzeń... Czemu znowu wszystko ma być jego winą? Zapewne Twój skok w bok też był z jego winy .
Obudź się księżniczko. Może jeszcze nie jest za późno, ale sporo pracy przed wami. Przed Tobą przede wszystkim.
PS: Yorik.... w 90 % Twoich postów, mogłabym spokojnie podpisać się pod każdym zdaniem.
Moj romans zaczal sie przed slubem oczywiscie - jak mozna sie spodziewac... Poczatkowo wygladalo to dokladnie tak jak teraz w przypadku mojego meza. Pisalismy do siebie. Coraz czesciej. Po pol roku takiego pisania zaczelo robic sie gorecej. Potem juz polecialo...
Problemy miedzy nami trwaja okolo pol roku. Od tego czasu maz sie odsunal, nie sypial ze mna, okazywal bliskosc mechanicznie... Teraz juz wiem, ze to sie zaczelo dziac od czasu wigilii firmowej, jak mi powiedzial ostatnio - wtedy wlasnie zaczelo sie z tamta. A ja nieswiadoma nadal sie staralam, wspolne wyjazdy, spedzanie czasu, rozmowy... Wszystko na nic. Nawet do glowy mi nie przyszlo, ze moze byc ktos jeszcze...
Oczywiscie, ze po slubie to moja wina, ale teraz - tez? Nie wiecie jak zylismy w ostatnim roku, dajmy na to. Czy to ja bylam rzeczywiscie slepa? Maz obiecal mi, ze razem postaramy sie ratowac nasze malzenstwo. Teraz jestem chodzacym idealem. Oczywiscie to dopiero poczatek, ale tak nie staralam sie nawet na samym poczatku. Wiem, ze to za wczesnie, a ja jestem niecierpliwa. Wiem, ze musze dac nam czas. Z drugiej jednak trony mam patrzec jak jego znajomosc sie rozwija? Nadal do niej pisze, nadal z nia rozmawia na bardzo intymne tematy, o nas... Nazywa ja 'Piekna'... Ja to czytam I to podcina mi skrzydla. Nie wiem czy on chce naprwade ratowac nas, czy robi to dla swietego spokoju, moze zeby zobaczyc jak rozwinie sie sytuacja, tymczasem na boku dalej prowadzi ta swoja znajomosc. SMS-y od niej oczywiscie kasuje.
Tak bardzo go kocham. Tak bardzo nie chce go stracic. Jesli mam teraz niesc ten krzyz niech tak bedzie, za moje grzechy. Tylko - jak dlugo mam przygladac sie im? Az to sie rozwinie I wtedy z 'czystym sumieniem' bedziemy mogli sie rozstac? Nie chce rozwodu, zadnego uniewaznienia. Nie chce nikogo innego oprocz niego.
Pisalam to juz wczesniej - paradox: ta sytuacja pokazala mi jak bardzo mi na nim zalezy, jak jestem o niego zazdrosna I chce tylko dla siebie. Jak bardzo go skrzywdzilam Ale czy teraz nie jest uz za pozno? Czy gdyby nie moja zdrada to przez ta 'monotonie' jak powiedzial jej, I tak nie wydarzyloby sie to, co robi teraz?
Nie wiem co moge jeszcze zrobic. Dzis mamy porozmawiac o terapii - najbardziej zalezy mi na przepracowaniu mojej zdrady, chcialabym zebysmy raz na zawsze mogli zamknac tamten temat I zaczac zyc - wolni.
Naprawde nie wyobrazam sobie, ze moglabym go stracic Jesli wtedy dalismy rade, to teraz ma sie sypnac? Nie wiem co jeszcze moge zrobic w obecnej chwili
PS. a moja wiara - to nie jest dobry temat do komentowania. Wspomnialam tylko o niej, bez niej popelnilabym wiele innych bledow. Nie jestem swieta, to ze przyznaje sie do niej nie oznacza, ze jestem bez winy. Bo ktoz tak naprawde jest..?
Cytat
To nie jest kwestia żadnych win. Rozumiesz?
Po prostu każde wydarzenie niesie za sobą jakiś skutek. Życie to ciąg skutków i przyczyn.
Nie zmienisz tego co się już wydarzyło. To ma swoje skutki.
Im szybciej zaakceptujesz to, że nie ma niczego stałego, tym lepiej dla Ciebie.
On musi podjąć własne decyzje, a Ty swoje.
To co do tej pory przeżyliście na pewno wpłynie na jego decyzję i zawarunkuje ją. W zależności od tego, czy więcej było tych dobrych rzeczy między Wami, czy tych złych.
Nie cofniesz już czasu.
Możesz tylko nauczyć się jedynie, nie popełniać więcej takich błędów, jakie popełniłaś.
Komentarz doklejony:
Cytat
To jest kwestia wybaczenia. Możesz wybaczyć za siebie, ale nie możesz wybaczyć, za niego.
Komentarz doklejony:
ponosisz teraz konsekwencje własnych działań;
nie czyń takich rzeczy/błędów samej sobie na przyszłość, bo sama widzisz, jak bolesne i w wielu wypadkach nieodwracalne, mogą być skutki;
skup się na tym, aby teraz nie popełniać błędów w działaniu, bo to co robisz dzisiaj warunkuje Twoje jutro
2. parejo skup sie lepiej na temacie tego posta zamiast zadawac pytania, ktore teraz nic nie wnosza. juz pisalam - kochalam I kocham mojego meza.
Cytat
Cytat
w takich momentach kiedy targają Tobą sile emocje, chyba niekoniecznie dajesz mu to odczuć?
jak to jest z tymi Twoimi emocjami? panujesz nad nimi?
Komentarz doklejony:
no_mercy nie zmienisz płynących już zmian, nie masz szans;
jedyne co możesz zrobić, to wpłynąć na ich ukształtowanie, na tyle na ile jest to możliwe, na tyle na ile leży to w Twoim możliwościach
rozwala mnie czasami ten stoicyzm, pewnie, zawsze latwiej osobie postronnej udzielac 'dobrych rad', 'ja zrobilbym tak' czy 'mozna bylo inaczej'....
ja zrozumialam juz swoje bledy, przynajmniej ich czesc. wczoraj nawet pomyslalam, ze moze byl mi potrzebny taki zimy prysznic. ale jest jedno: latwiej byloby mi to wszystko zrozumiec, gdyby maz juz wtedy zachowal sie tak jak to robi teraz. ostatni czas, sprzed pol roku, byl naprawde udany. stad dla mnie taki szok
tak czy inaczej pracujemy oboje nad nami, maz jest otwarty na terapie, wiem, ze nadal sie z nia kontaktuje, ale domyslam sie, ze ciezko jest zrobic hard break. staram sie byc wyrozumiala, po prostu - byc dobra zona. co sie stalo juz sie nie odstanie, licze na to, ze terapia pozwoli nam zamknac przeszlosc. moze nawet pojawi sie dziecko - to by nas na pewno zblizylo. wiem, ze oboje sie kochamy. gdyby nie to, pewnie nie byloby juz dla nas najmniejszych szans.
dzieki za cale wsparcie, pierdolniecie w leb, choc bylo to trudne do przyjecia. tak swoja droga - zaskakujace jest to jak szybko mnie co poniektore osoby rozpracowaly...
bede pisac jak progres I mam nadzieje, ze I tym razem sie uda.
Cytat
dla Twojej wiadomości, gdyby kochanica mojego niewiernego wpadła mi w ręce, dzisiaj siedziałabym już za kratkami; bo tak poważny miałam problem z nieogarniętymi emocjami
zwracam Ci uwagę na pewne rzeczy, które z perspektywy doświadczenia wiem, że mogą Ci pomóc;
Cytat
to akurat bardzo głupi pomysł, w sytuacji, w której druga strona jest zaangażowana emocjonalnie gdzie indziej, lub odbija emocjonalnie na bok;
dziecko to przede wszystkim większa ilość obowiązków i mniej czasu dla siebie w związku;
Cytat
Dziecko na ratowanie?
Sami najpierw powinniście się porozumieć. I to nie wyłącznie na zasadzie ustaleń ale i wywiązywania się z nich.
Dziecko może być kropką nad i w kierunku rozstania lub uwiązania partnera.
Cytat
miłość to akurat uczucie, a nie emocja; to są dwie różne rzeczy;
i to nie uczucie jakim darzysz boli, tylko boli rozdmuchane ego;
to rozdmuchane ego sprawia ból; im większe ego, tym większy ból;
Jak ogarnęłaś te oprogramowanie?
Cytat
Myślę że to jest tak, że nigdy nie jest do końca dobrze. Na pozór się poukładało i było cudownie..tylko że jeśli kogoś kochasz, a on cię zdradzi to zawsze o tym pamiętasz i kiedy w twoim życiu pojawia się ktoś trzeci, to zamiast studzić głowę i uciekać, włącza się tryb: ja też mogę..Z naciskiem na TEŻ
Na razie czysto teoretyzuję, ale wiem jak zmienił się mój świat. I nie ma powrotu do tego co było.
poprawiłam cytat
hurricane
Cytat
No wiadomo że ciężko;
Prowadzący wie ? bo zastanawiam się dla którego związku jest ta terapia?
Cytat
mam cichą nadzieję, że to nie o mnie chodzi
Amor,
Cytat
coś więcej ? to jaka jest właściwie różnica? bo przyznam się że się zdziwiłem.
Cytat
tak sobie pomyślałam, że Szakal zrobi to lepiej ode mnie... :
https://www.youtube.com/watch?v=HpmUo...pmUoZrI8mI
poprawiłam linka
hurricane
Nie wiem co teraz bedzie, wszystko w tym momencie zalezy od niego. Powiedzialam, ze nie wyobrazam sobie aby nadal razem pracowali. Dam mu kilka dni, a potem jesli nie kiwni palcem (nie zlozy wypowiedzenia), rozstaniemy sie. Dla mnie jego wybor bedzie wtedy jednoznaczny.
Moja intuicja mnie nie mylila, mimo tego ze pisalicie zebym wyluzowala.
Cytat
Nie wiem co teraz bedzie, wszystko w tym momencie zalezy od niego. Powiedzialam, ze nie wyobrazam sobie aby nadal razem pracowali. Dam mu kilka dni, a potem jesli nie kiwni palcem (nie zlozy wypowiedzenia), rozstaniemy sie. Dla mnie jego wybor bedzie wtedy jednoznaczny.
Moja intuicja mnie nie mylila, mimo tego ze pisalicie zebym wyluzowala.
Ja osobiście własnie dlatego odsuwam się od sytuacji w których ktoś pyta "co mam zrobić?"
Bo to jest pytanie o to "na kogo mam zrzucić odpowiedzialność, za swoje głupie działanie i decyzje, kto jest chętny?"
Komentarz doklejony:
Nikt Ci tutaj źle nie radził.
Podbić emocje osobie zdradzanej i wywalić przy tym swoje własne lęki, niepokoje i frustracje, jest bardzo łatwo. Pytanie, kto weźmie na siebie później konsekwencje takich działań?
Twoja intuicja nie ma nic do tego, że powinnaś skorzystać z pomocy psychologa. I fakt, że Twój maż zdradza niczego nie zmienia, a wręcz przeciwnie.
Chorymi emocjami narobiłabyś jeszcze większego bałaganu i bydła, niż to które już sobie wypracowałaś.
Zdrada rzadko kiedy opiera się na seksie na boku tylko i wyłącznie. Zdradzacz nie zawsze jest też skończonym łajdakiem.
@apologises: jakie to zalosne. ja zmierzam w dol? na jakiej podstawie tak twierdzisz? kiedy przestaniesz krytykowac I powiesz cos konstruktywnego? ja zobaczylam juz swoje dzialania, zmianiam sie I swoje nastawienie, ale on nadal kreci na boku. to jest, przepraszam, moje zmierzanie w dol? a niby w jaki sposob?
moze to paradoks, ale nasze dwie ostatnie dlugie rozmowy byly chyba najbardziej konstruktywne, I w ogole najlepsze od kiedy sie znamy. szkoda, ze taki jest powod I tematyka. nie ma emocji, krzykow, obrazania sie. jestem juz zmeczona. napisalam, e decyzja nalezy do niego (zmiana pracy), nie widze innego rozwiazania. terapia oczywiscie, tak. dzis idziemy na pierwsza konsultacje. tyle, ze przeciwskazaniem do terapii par jest zwiazek z trzecia osoba. no I co teraz? apologises, a moze ja mam isc na terapie I nauczyc sie jak akceptowac wyskoki mojego meza?? I nie pieprz, ze ja powinnam sie sobie najpierw przyjrzec, to moze laskawy pan wreszcie zostanie zaspokojony I wroci.
Komentarz doklejony:
ps. emocje owszem, sa. ale tutaj na forum. w codziennosci pracuje nad tym I gryze w jezyk. tutaj nie musze
Cytat
Cały czas mówię. Człowiek skupiony na jednym problemie, walczący z bólem nie dostrzeże niczego innego poza tym konkretnym bólem. Nic w tym żałosnego, wręcz norma. Tak jest i u Ciebie, skupiona wciąż na :
Każde zdarzenie, każda reakcja jest ciągiem wynikowo skutkowym. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Twoje dzisiejsze emocje nie wzięły się z kosmosu, bardzo łatwo wybuchasz, czy na zetce ( :D ale bujda, że potrafisz się opanować i tylko u nas) ,czy w pracy czy w domu, kipią jak w wielkim garnku na pełnym gazie. Myślisz, że dociśniesz pokrywkę i będzie ok? Nie walnie z większą siłą?
To teraz konkrety. Terapia par służy nauczaniu się komunikacji, ocenie szans i możliwości dróg dla związku. Bez udziału własnego obydwojga ludzi wiele się nie uleczy, na pewno nie samo. Dlatego zadałem Ci pytania
Cytat
Te pytania można skrócić do jednego. Czy znasz siebie na tyle, że możesz być szczęśliwa niezależnie od decyzji męża? Temu służy terapia indywidualna, przyjrzeniu się sobie. Na taką terapię idziesz dla siebie, nie jak sprytnie chcesz tu usprawiedliwić dla"nauczeniu się tolerować zdradę" .
Masz sporo do zrobienia dla siebie. Masz dom rodzinny przesiąknięty zasadami, z którymi nie można dyskutować, ale trzeba się im bezmyślnie poddawać, masz nieprzerobiony swój romans sprzed lat. Przecież u licha nikt nie pcha się w kłopoty , w zdradę bez przyczyny. I bynajmniej nie traktuj tego stwierdzenia jako usprawiedliwienia, nic z tych rzeczy, znajdź swoje przyczyny. Masz parę lat małżeństwa, gdzie nie zauważyłaś jak mąż Ci odpłynął w siną dal. Masz wreszcie jego zdradę, gdzie skupiłaś się na swojej krzywdzie i nie chcesz, nie umiesz zobaczyć jak działasz ze strachu.
Niezależnie czy Twój mąż się obudzi czy ucieknie przed Tobą, przyczyny tego ładnego łańcuszka zdarzeń zostają ukryte, nieuświadomione. Sama będziesz miała ciężko je dostrzec, przyda się pomoc kogoś z boku, najlepiej psychologa.
Cytat
Dobre pytanie. Mało kto będzie dobrym obserwatorem i sędzią we własnej sprawie. A wiara we własną nieomylność raczej jest niewskazana. Zajrzyj do książki Pia Mellody "Toksyczna miłość" . Ładnie wyjaśnia schematy, dlaczego Ty i Twój mąż tak się ranicie.
Cytat
Tylko nie przesadź;) . Zdarza się nam używać regulaminu.