Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

# poczciwy00:07:29
bardzo smutny00:09:08
A-dam00:41:22
Crusoe00:51:41
Koralina01:42:46

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Zraniona378
08.03.2024 12:35:50
Bo cały wpis się nie zmieścił

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

Koniec czy początekDrukuj

Zdradzony przez żonęWitam. Rozmawiałem już z kilkoma bliskimi osobami, ale wydaje mi się, że one nie potrafią doradzić obiektywnie. Na tym forum szukam.. No właśnie czego? Porady? Nikt za mnie nie podejmie decyzji. A wygląda to tak: Żona zdradzała mnie przez 3 miesiące zanim to odkryłem. Nie chciała się przyznać, ale ponieważ kiepsko kłamie a ja dobrze szukam - nie miała wyjścia. Najgorsze było to, że na moje pytanie co dalej odpowiedziała poczekajmy. Zaczęła wyznaczać terminy. Najgorszym było stwierdzenie "nie jestem pewna, czy jego kocham". 18 lat małżeństwa, dwoje dzieci. Wszystko w piach. Żal, przerażenie. Ponieważ nie potrafiła do końca podjąć decyzji, ja podjąłem za nas oboje. Wyprowadziłem się. Niestety dopiero po miesiącu. Potem się zaczęło. Ona już z nim nie jest. Płacz, rozpacz. Początkowo byłem szczęśliwy, ale dopadł mnie tragiczny depres. Po miesiącu (już) wróciłem. Mieliśmy naprawiać. Ale okazało się, że tylko ja się staram. Ona pomału trochę też. Półtora miesiąca mieszkamy razem. Ale razem nie jesteśmy. Ona ma go w głowie jak twierdzi. Nie są już razem, ale on jest dla niej tak wartościowym człowiekiem, że nie chce zrywać z nim kontaktu i chce mieć w nim przyjaciela. On jest jej szefem i jest w trakcie rozwodu. Jest w niej szalenie zakochany (trochę go podziwiam - czepiał dla niej banery, zabierał na przejażdżki i takie tam). Bardzo dużo rozmawialiśmy. Wiem, że po części to moja wina. Ja kilka lat temu też zdradziłem i po tym wszystko zaczęło się nam trochę rozmywać. Ona siedziała w domu z dziećmi, nie mogła znaleźć pracy. Jak już znalazła to była tak szczęśliwa, że nie chciałem w żaden sposób jej przeszkadzać. Dlatego chyba nie zauważyłem co się dzieje. A później było już za późno. Ona nie żałuje tego co zrobiła. Kobieta po 40-ce chciała poczuć trochę życia, które ze mną było nudne. Twierdzi, że chce ratować nasze małżeństwo, ale boi się, że nie odnajdziemy w sobie "iskry". Ja miałem mieszane uczucia. Początkowo byłem pewny, że to już koniec. Potem przyszły wątpliwości a w końcu postanowienie, że jednak możemy dalej żyć razem. I starałem się i to bardzo. Pewnie jestem głupi i naiwny. To raczej ona powinna się starać ale od niej ciągle słyszę "dajmy sobie czas". Tylko na co? Ja się wykańczam psychicznie. Ona z nim pracuje i wiem, że jak odejdzie z pracy to ciężko jej będzie znaleźć inną pracę. Nie chcę, żeby później mi wypominała, że przez mnie nie jest szczęśliwa bo będziemy się stale zadręczać. Chce z nim pisać i się spotykać czysto po przyjacielsku. Czy to jest możliwe? Nie zgadzam się na to i powiedziałem jej jasno, jeżeli chce z nim utrzymywać "przyjacielskie" kontakty (bo przecież nie stosunki) to beze mnie. Najgorsza jest huśtawka uczuć. Raz chcę to skończyć, innym razem bardzo chcę z nią być. Byliśmy na spotkaniach w ramach terapii małżeńskiej, które nie przyniosły efektu. Teraz będziemy chodzić indywidualnie do psychologa (jak się uda). Może mi pomoże odkryć czego ja tak naprawdę chcę? Czy chcę z nią być, czy tylko boję się samotności, braku kontaktu z dziećmi? Zaczynania wszystkiego od początku? Czy można żyć w jednym domu ze zdrajczynią i udawać, że to normalne życie. Życie być może w trójkącie, obok siebie?
7876
<
#1 | gupia dnia 15.07.2014 15:24
1. Chyba Ona też żyje ze zdrajcą?
2. Nie raczej neimożliwe aby oni w ogóle utryzmywali jakikolwiek kontakt jeżeli chcecie ratować małżenstwo.
3. Ratowanie małżeństwa po zdradzie nie jest łatwe, jest trudne i trwa dośc dłgo ale jest możliwe.
4. Wydaje mi się że oboje nie wiecie co to jest miłość, ani siebie wzajemnie nie znacie.
5. Hustawka uczuć jest po zdradzie normalna i trwa długo, bez względu na okoliczności.
6. Efekty to nie ejst coś co się dzieje od pstryknięcia palcem.
7. Może właśnie postawic na prawdziwe odszukanie siebie wzajem, ale to wymaga nie tylko patrzenia na swoje uczucia.
8.Może warto zobaczyć film "ognioodporny"? Czasem uświadamia ludziom ich błędy.
3739
<
#2 | Deleted_User dnia 15.07.2014 16:20
To koniec małżeństwa.
A początek innego nowego życia i dla tej kobiety, i dla ciebie.
Co was przy sobie jeszcze trzyma?
No cóż- oboje jesteście po 40- tce i boicie się zacząć coś nowego, szczególnie, że oboje znacie życie i wiecie doskonale o tym, że może jeszcze bardziej to życie sobie pogorszycie. Ani ty nie wiesz na kogo trafisz, ani ona niczego nie jest pewna.
Łączy was też wieloletnie przyzwyczajenie, jakies przywiązanie, pewnie wspólny dorobek i dzieci.
Czy to wystarczy, by odnaleźć szczęście w takim małżeństwie?
Masz wybór pt." z dwojga złego gorsze jednak będzie...itd"- sam musisz sobie powiedzieć, co będzie dla ciebie tym gorszym złem.
Żona cię nie kocha, ale ty jej też nie kochasz. Smutna historia, jakich wiele wokół.
957
<
#3 | mikolaj29 dnia 15.07.2014 17:41
spójrz w przeszłość, przypomnij sobie jak było gdy Ty zdradziłeś, kto walczył i się starał, jak Ty walczyłeś jak lew a dzisiaj ona ma wszystko gdzieś to już masz odpowiedź że należy ten związek zakończyć, jeśli przypomnisz sobie że sam niewiele robiłeś to też masz odpowiedź że najlepiej związek zakończyć, więc do dzieła.
9824
<
#4 | BT92 dnia 15.07.2014 19:26
Witaj sylwesterp31

Po pierwsze zbierz dowody nagraj ją jak się przyznaje - skoro kochaś rozwodzi się z żoną możesz ją poinformować o tym fakcie i zyskać sojusznika. To raz. Dwa Co cię interesuje że ona będzie miała problemy z pracą albo się z kimś jest albo nie! Trzy to nie ty masz się wyprowadzić bo mimo że zdradziłeś to żona chyba ci wybaczyła więc zaczynaliście znowu z czystą kartą. Na twoim miejscu zabezpiecz dowody i złóż pozew rozwodowy sprawę zawsze możesz wycofać ale otrzeźwi to twoją qurewne. Piszesz że ona go kocha jeżeli tak jest to nie stój na miejscu tej ,,WIELKIEJ MIŁOŚCI" bo nie warto tutaj poprze mnie Ed65 - o miłość się nie prosi ani nie błaga.
Skoro żona twierdzi ci prosto w oczy że cię nie kocha. Wiesz dlaczego wybrała ciebie bo kochaś oznajmił prosto ze ma żonę z która ma walkę w sądzie a co za tym idzie gdyby wyszło że puka jakąś lafiryndę na boku (tj. twoją żonę) to sąd może wykazać rozpad małżeństwa z jego winy pomyśl o tym co napisałem wyżej.
Pisz z miłą chęcią pomogę - to tyle jeżeli chodzi o twoje sprawy z żoną.
Teraz twój stan psychiczny:
Wiem głupio zabrzmi ale znajdź hobby idź z dzieciakami pograć w piłkę zacznij biegać chodzić na siłownie przebywaj z ludźmi i co najważniejsze nie myśl o żonie bo to ONA ma się starać i to ONA ma dużo do stracenia nie ty. Teraz to ty masz atutowe karty pamiętaj
3739
<
#5 | Deleted_User dnia 15.07.2014 19:44
Sylwester i uświadom sobie jedno- od tej pory każda twoja słabość obróci się przeciwko tobie, a na koniec usłyszysz, że mogłeś na nic się nie zgadzać, więc o co masz pretensje i do kogo właściwie?
Ale ja tyle dla ciebie zrobiłem?
No i co z tego?Chwała ci za dobre serce, ale co mnie to obchodzi?
No jak to? jak możesz tak mowić? Przeciez wiesz, że ja dla ciebie..
A ktoś ci kazał? Trzeba było powiedzieć nie. Teraz masz do mnie pretensje? To co ja ma zrobić? Mam wrócić do ciebie z litości albo z wdzięczności?
Ojej, teraz to ja cię poznałem, żałuję że ci zaufałem. Myślałem że coś z tego będzie
No to trzeba było tak nie myśleć. a co? Ktoś ci kazał?

Jeśli masz miękkie serce, to wyłóż sobie grubym kocem swoje cztery litery, bo kopniak mocno cię zaboli.
Zonaty szefunio odstawił lafiryndę, czyli twoją żonę, bo nie chce bulić kasy na byłą żonę- tamten nie jest głupi i potrafi odróżnić sprawy bytowe od miełłości do twojej szacownej żony.
Potem kto wie- może znowu otworzy szufladę i weźmie sobie twoją żoneczkę? Ona liczy na to przecież i czeka wiernie, jak Penelopa.
A ty kim jesteś?
Jakimś substytutem dla niej?
11370
<
#6 | sylwesterp31 dnia 16.07.2014 15:37
Dzięki za wszystkie odpowiedzi. Coraz lepiej widzę to co nieuniknione. Tak to prawda - jestem zdrajcą. Ale otrząsnąłem się i wróciłem z podkulonym ogonem. Może dlatego mam do niej taką pretensję, że ona "waha się". I pewnie macie racje, że to już nie jest miłość tylko mój strach przed czymś nowym nieznanym, ale jednocześnie przed samotnością. To niestety ja muszę się wyprowadzić, ponieważ dom jest jej po rodzicach. Myślałem o skontaktowaniu się z żoną szefuncia, ale chyba nie mam na to siły. Zresztą mimo wszystko chcę być fair i jak obiecaliśmy sobie, że rozstaniemy się w zgodzie i pokoju to tego chcę się trzymać. Teraz zaczynamy chodzić do psychologa - każde oddzielnie, żeby jakoś się pozbierać i zrozumieć siebie. A u mnie dojrzewa pomysł o wyprowadzce, tylko cały czas coś stoi na przeszkodzie: zaraz wizyta (może po będzie inaczej), syn na razie w domu sam w wakacje, więc jeszcze poczekam itd. Wiem, że mam za miękkie serce dla niej i dla siebie, ale gdzie znaleźć ten koc???
3739
<
#7 | Deleted_User dnia 16.07.2014 15:59
ale gdzie znaleźć ten koc???
W swojej głowie go znajdziesz- on tam leży ułożony w kostkę.
Człowiek może bowiem żyć za kratami, ale być wolnym, jesli w głowie ma wolność, a może żyć na wolności( nie w kiciu), a byc niewolnikiem samego siebie.
Daj więc sobie wolność.
Jeśli chcesz być dobry i odejść z klasą i na poziomie, to zrób to i nad czym tu deliberować? Nie musisz być na koniec sukinsynem, skoro nie ma takiej potrzeby.
Do niczego się nie zmuszaj i rób tylko to, z czym ty będziesz dobrze się czuł.

Cokolwiek sie stanie, niczego się nie bój. Jeśli będziesz miał szczęście i olej w głowie, to ułożysz sobie życie, ajeśli nie, to najwyżej skończysz sam w swojej samotni, ale nie będziesz dla nikogo kołem zapasowym albo nie wiadomo kim.

Ona niech dalej czeka na żonatego szefunia, aż tamten się rozwiedzie- usiądź na progu jej domu i spokojnie poczekaj- kiedys przekonasz się, jak ona skończy.

Zajmij się sobą i zacznij ewakuację- zdrada żony, to jedno, ale ty zbierasz teraz pokłosie swojego zaprzaństwa.
Masz to, co posiałeś- inaczej nie chce być.
Dasz sobie radę. Powodzenia.
9767
<
#8 | milord dnia 18.07.2014 21:20
Zaczęło się chyba zdecydowanie wcześniej niż Sylwester zaczął to oipsywać. Bez powodu nie poszedłeś w tany. > ale nie mniej jest 1:1. Tak jak opisałeś swoją żonę, że chce mieć w nim przyjaciela itd. stawia Cię w mocno niekomfortowej pozycji. Chcesz szybkiego finału? To poinformuj żonę tego jej pajaca. Pójdzie taki dym, że nawet sobie nie wyobra żasz i wystarczy pozostawić sprawę samą sobie. Co mozesz teraz. Nie przekonywać i nie prosić, O co się założysz, że ten prosiak w pozycji zagrożenia zacznie się miotać jak kogut na rosół?Z przymrużeniem oka Narób dymu i wtedy okarze się kto jest kim
11370
<
#9 | sylwesterp31 dnia 20.07.2014 23:14
Chciałem jej wybaczyć (a właściwie już to zrobiłem), bo pamiętam swoje winy i co się wtedy działo. I miałem nadzieję, że nam się uda. Dzisiaj to wszystko prysło wraz z trzaśnięciem drzwiami. Teraz będę w sobie szukał siły, żeby siebie jakoś poukładać. Bo w zasadzie w tej chwili nie widzę możliwości powrotu i obym nigdy takiej nadziei w sobie nie znalazł.
3739
<
#10 | Deleted_User dnia 21.07.2014 08:15
Ja też tego ci życzę, bo zaplączesz się tylko, a i tak niczego nie zmienisz.
Ta kobieta zakochała się w innym, a ciebie postrzega, jako zawalidrogę do swojego szczęścia.
Nie narzucaj się komuś, nie dawaj szansy, gdy nikt cię o to nie prosi- zrozum wreszcie- ta kobieta kocha innego. Ty jesteś już historią i rozdziałem zamkniętym. Nic na to nie poradzisz.
11370
<
#11 | sylwesterp31 dnia 21.07.2014 13:42
Mono twoja wiedza mnie poraża. To rzeczywiście tak jest. Bardzo to przykre dla mnie ale cóż - trzeba się z tym pogodzić i iść dalej. I nie oglądać się. Najgorsze co może być to ciągle rozpamiętywać straty i rozgrzebywać rany.
3739
<
#12 | Deleted_User dnia 21.07.2014 15:03
Poraziłabym cię ja, gdybys wiedział, kim naprawdę jestem- to był żart, oczywiście.
Sylwester, jak pożyjesz troszkę na tym świecie, poobserwujesz sobie ludzi, doświadczysz różnych kopniaków od życia i tych sprawiedliwych, i tych niesprawiedliwych i jeszcze będziesz miał odpowiednią wiedzę książkową, to zapewniam cię- nic już cię nie zdziwi i patrząc na jakąś sytuację z boku od razu będziesz wiedział, z czym masz do czynienia.
Idź do przodu i niczym się nie przejmuj- będzie dobrze, a to co się stało zamknij za sobą na solidną kłódkę. I tak niczego nie zmienisz.
Czasem życie trzeba przyjmować takim, jakie ono jest.
11370
<
#13 | sylwesterp31 dnia 23.07.2014 19:33
Zaczynam myśleć na poważnie o rozwodzie. Ponieważ jak już wspomniałem chcę zachować się z klasą i dotrzymać wcześniejszych ustaleń, będę prawdopodobnie wnosił o rozwód bez orzekania o winie. W związku z tym mam pytanie: czy można w jakikolwiek sposób zabezpieczyć się przed złożeniem w przyszłości przez "LARWĘ" wniosku o alimenty na nią. Zarabia o połowę mnie ode mnie i zastanawiam się czy kiedyś ktoś (jej kochaś, który rozwodzi się ze swoją żoną i zdaje się, że ona chce od niego wyciągnąć jak najwięcej - I BARDZO DOBRZE MU TAK) jej nie doradzi, że niby pogorszyły się jej warunki bytowe.

Komentarz doklejony:
I oto nowy fakt. Zacząłem dziś rozmowę o rozwodzie. Pytałem czy pozostają wcześniejsze ustalenia czyli rozwód bez orzekania o winie i alimenty w wysokości 1200 zł na dwoje dzieci. Powiedziała, że myśli o podwyższeniu alimentów do 1500 bo cyt.: "za 600 zł nie da się utrzymać dzieci". Czy według was to oznacza, że jednak będzie chciała ode mnie wyciągnąć jak najwięcej i czy mam iść z nią jednak na wojnę? Sprawa jest jeszcze świeża i z pozwem chcę się wstrzymać do września ale nie wiem czy dobrze robię. Ciągle czuję do niej wielką złość, co tak naprawdę mi pomaga!!!!:sos
3189
<
#14 | bazyl61 dnia 24.07.2014 12:25
Ty nie musisz się spieszy. Ochłoń i staraj się decyzję podejmowac na spokojnie. Pamiętaj tylko o jednym - kto ma miękkie serce musi miec twardą d... . Do ustaleń z żoną podchodź bardzo ostrożnie. Już się przekonałeś jak można jej ufac. A może byc tylko gorzej. Nie zachęcam do wojny z nią. Macie dzieci, jesteście w związku z tym skazani na kontakty do końca życia. Zabezpiecz się jednak. Radzę się zastanowic nad rozwodem z orzeczeniem o winie. Nie wiadomo co będzie za kilka lat.

Zachęcam do kontaktu z żoną jej kochanka. To nie będzie zemsta. Żona kochanka ma prawo wiedziec z kim żyje. Wymienicie się informacjami. Możesz zdobyc nowe informacje ułłatwiające Ci podjęcie właściwej decyzji, zyskasz sojusznika.
11370
<
#15 | sylwesterp31 dnia 24.07.2014 12:40
Już kilka osób doradzało mi kontakt z jego żoną. Jednak to chyba nie ma najmniejszego sensu. On się rozwodzi z żoną, bo przed moją byłą miał inną kochankę i zdaje się, że to jest powód ich rozwodu. Nie wiem co prawda wszystkiego, ale podobno jego żona nie chce dać mu rozwodu, bo na ostatniej rozprawie stwierdziła, że go kocha. :szoook Więc po 1. niełatwo będzie ją znaleźć, a po 2. wątpię, aby cokolwiek mi to dało.

Komentarz doklejony:
A z żoną podobnie nie żyje i wynajmuje gdzieś mieszkanie.
4498
<
#16 | rekonstrukcja dnia 24.07.2014 12:49

Cytat

podobno jego żona nie chce dać mu rozwodu, bo na ostatniej rozprawie stwierdziła, że go kocha


Sylwester, to może być fortel adwokata tej żony , żeby tego faceta trzymać w szachu, dopóki nie zgodzi się na jakieś warunki przy rozwodzie. Na Twoim miejscu rozważyłabym jednak kontakt z tamtą kobietą, może dałoby radę upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu.
3189
<
#17 | bazyl61 dnia 24.07.2014 12:51
Za dużo w twojej wypowiedzi słowa podobno. Ty musisz znac fakty. Kontakt z żoną kochanka Ci to ułatwi. Nawet jak nic nowego się nie dowiesz to na pewno na tym nie stracisz.

Z Twojej ostatniej wypowiedzi wynika, że szefuńcio to taki mały kasanowa. Szanse na to, że żona ułoży sobie z nim życie są więc niezbyt duże. W takiej sytuacji tylko rozwód z orzeczeniem o winie.
11370
<
#18 | sylwesterp31 dnia 04.08.2014 01:36
POMOCY :sos
Byłem pewien, że chcę rozwodu. Że "moja larwa" chce być dalej ze swoim szefuńciem i że będą razem. Ale po tygodniu od mojej wyprowadzki, w trakcie mojego wyjazdu zacząłem dostawać sms-y w stylu: wybacz, przepraszam, czy wrócisz. Odpisałem, że o moim powrocie nie ma co marzyć. Gdyby odeszła z pracy to może mógłbym pomyśleć. I wiecie co - odeszła z pracy!!!!!!
Tak mi tym namieszała w głowie, że już nic nie rozumiem. Mam do niej wielki żal, ale pomału zaczynam myśleć o powrocie (mieszkamy póki co oddzielnie). Pewnie jestem głupi i naiwny, ale wiem jak dużym poświęceniem było dla niej porzucenie pracy (będzie bardzo trudno jej znaleźć nową). Zrobiła to dla nas. Widujemy się prawie codziennie (dzieci) i jest ????? normalnie?????
Czy po takim poświęceniu z jej strony możliwy jest mój powrót? Czy jeszcze kiedyś mamy szansę być szczęśliwi?
3739
<
#19 | Deleted_User dnia 04.08.2014 01:49
Sylwester, Twoja żona najprawdopodobniej dostała tzw kopa od kochanka i cała jej miłość na marne. To co miała zrobić..wróciła do Ciebie Więc to zwolnienie z pracy to tez pewnie żadne bohaterstwo..

Od Twojego pierwszego wpisu minęlo trochę więcej niż 2 tygodnie i Ty juz lekką reką wybaczasz. ,po jej wyprowadzce na dodatek i oświadczenu że kocha innego.
Za szybko...
3739
<
#20 | Deleted_User dnia 04.08.2014 01:49
Krótko.
Daj szansę.
4498
<
#21 | rekonstrukcja dnia 04.08.2014 01:50
Odeszła, albo ktoś jej w tym pomógł.
11370
<
#22 | sylwesterp31 dnia 04.08.2014 09:48
Pisała do mnie czy ma odejść z pracy i czy wrócę do niej. Od tego uzależniała swoją decyzję w sprawie pracy. Ja jej odpisałem, że jeżeli mam w ogóle myśleć o powrocie to na pewno nie wtedy gdy tam pracuje. Wszystko to znam z jej relacji a wiecie jak to jest, człowiek nie wie w co ma wierzyć. To czego mogę być pewny, to że już nie pracuje. Ja jej wcale do końca jeszcze nie wybaczyłem. I do domu na razie nie wróciłem. Nie wiem nawet jak się zachować. Staram się zachowywać "normalnie", ale żadnych czułości, miłych słów czy też zbyt dużego zainteresowania. Czekam raczej na jakieś kroki z jej strony.
3739
<
#23 | Deleted_User dnia 04.08.2014 10:00
Po pierwsze skąd możesz wiedzieć, że ona zwolniła się z tej pracy ze względu na Ciebie? Może po prostu postawiono ją w sytuacji bez wyjścia? Tak przecież kończą najczęsciej doopy w pracy- szef pozostaje, a kochanica firmowa musi odejść. Czasem szef pomaga takiej znaleźć inną pracę. Nie rób więc z tego jakiegoś wydarzenia dziejowego, bo możesz bardzo się zdziwić.
Po drugie, jaką masz pewność, że ta kobieta nie będzie dalej spotykała się z szefuniem, którego przecież tak bardzo kocha? Ona wróci do domu, tobie kamień z serca spadnie, a przeciez ona może dalej robić Ci świństwo. Masz pewność, że tak nie będzie?
Dalej- jaką masz gwarancję, że za jakiś czas ona nie zacznie puszczać się z jakimś kolejnym szefem? W nowej firmie?
Ty lepiej usiądź spokojnie i ochłoń troszkę, bo co nagle, to po diable.

Komentarz doklejony:
Sylwester przeczytaj to sobie.

Jestem z nim już ponad 4 lata. Od 1,5 roku mieszkamy razem. Jakoś tak w czasie kiedy zaczeliśmy ze sobą mieszkać, stwierdziłam, że to nie jest facet mojego życia ale związek trwał. Z tygodnia na tydzień, zaczęłam mieć go coraz bardziej w doopie. Poszłam do nowej pracy, tam poznałam mnóstwo zaj**istych ludzi i jego... Ach to była miłość od pierwszego wejżenia. Niestety był w związku i tak go kochałam skrycie, mieszkając ciągle z moim facetem. Cóż, bywa. Jednak moja ukryta miłość, spowodowała, że zaczełam mieć już totalnie gdzieś mojego faceta. Już chyba od roku z nim nie sypiam, tzn spimy w jednym łóżku ale nie uprawiamy sexu, jak jesteśmy oboje w domu to zwykle on patrzy na jakiś film a ja siedze na kompie i prawie wogóle ze soba nie rozmawiamy. Często jest tak, że wychodze z domu byleby tylko nie wdzieć tej jego starej mordy, spotykam się ze znajomymi, dobrze sie bawie, wydaje jego pieniądze a on siedzi jak idiota w domu. Nie chce mi sie gotować, często zamawiam catering a on sie nie orientuje. Oszukuje go ciągle na kasie, mamy dochodu ok 3500 zł a żyjemy za ok 2500 zł. Nadwyżka idzie do mojej kieszeni a on myśli, że żyjemy od 10 do 10 smiech.gif Co chwile kupuje sobie markowe ciuchy a jemu mówie że to z ciucholandu - wierzy mi. Wychodze na nocne imprezy - jemu mówie, że ide do pracy - wierzy mi (lol), Często się kłucimy odnośnie mieszkania - jest moje, ale on za swoje pieniądze je remontował, jadnakże nie miał nic do powiedzenia odnośnie wystroju czy kupna mebli, ciągle były o to awantury ale ja i tak robiłam co chciałam, generalnie jest tak że w domu on nie ma totalnie nic do powiedzenia, ja robie co chce. Nie chce go zameldować, a jemu ściemniam, że nie moge bo mam mieszkanie socjalne (mam normalne z przydziału). A teraz od 4 miesięcy w koncu obiekt moich westchnień jest wolny i spotykam sie z nim prawie codziennie. Wogóle mnie w domu nie ma, bo albo jestem w pracy, albo na spotkaniu z moją miłością, a ten idiota jeszcze nie odszedł. Traktuje go jak śmiecia, kiedy do mnie mówi, coś tam odburkne lub warkne i to wszystko, ostatnio nawet coraz czesciej spie w osobnym pokoju. Ciągne od niego kasy ile wlezie, nie zachowuje nawet pozorów, że jestem z nim szczęśliwa a on mimo tego wszystkiego ciągle ze mna mieszka i jakoś nie widać, żeby chciał to zmienić. Fakt, ostatnio widze w nim jakąś taką chodzącą depresję ale mam to gdzieś, nawet bym sie cieszyła gdyby sie wyniósł smiech.gif Nie wiem jak mozna być takim jeleniem

Samo życie, prawda?
3739
<
#24 | Deleted_User dnia 04.08.2014 11:14
Ja jak zwykle powtórzę, że jestem przeciwniczka tzw. dawania szans...
Nie zbiera się z podłogi rozlanego mleka, nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki... Coś się między wami skończyło bezpowrotnie, to co zostało, nie wystarczy na długie, szczęśliwe życie razem.
Kiedyś ty zdradziłeś ją, może już wtedy rozpoczął się ten proces rozkładu waszego związku? Po zdradzie trwa on czasem krócej, czasem dłużej, ale trwa nieprzerwanie. To, co stało się teraz tylko potwierdza tę tezę. Czegoś między wami już nie ma, jeśli każde zaliczyło skok w bok!
Jeśli się kocha drugą osobę naprawdę, to zdrada jest niemożliwa! żADNA ZDRADA! Ani fizyczna, ani emocjonalna, ani żadna!
Moim zdaniem, łączy was już tylko jakieś przyzwyczajenie i dzieci.
Właśnie, dzieci....
Jeśli chcesz spróbować dać jej szanse, jak pisałeś, to możesz to zrobić, właśnie dla nich między innymi. Tylko pamiętaj; Lont został odpalony!! Kiedy bomba wybuchnie tego nie wie nikt! A że wybuchnie, możesz być pewny!! Bo waszego małżeństwa już nie ma! Teraz może ty za jakiś czas znowu sobie przygruchasz jakąś panienkę, bo będziesz się czul samotny i oszukany w tym swoim związku? Albo ona znów sobie kogoś znajdzie z tych samych powodów? W końcu jesteście tylko ludzmi, każdy potrzebuje miłości, zrozumienia, akceptacji, czułości, czyli właśnie tego, czego między wami już dawno nie ma.
Spójrz trzeźwo na swoja sytuację i zastanów się, czy takie przeciąganie agonii ma sens?
3739
<
#25 | Deleted_User dnia 04.08.2014 11:53

Cytat

Ona ma go w głowie jak twierdzi


Minęły dwa tygodnie i się odkochała?

Dla mnie to jest właśnie najgorsze w zdradzie- obecność innej osoby w głowie. Gdy partnerka/partner zasypia i marzy żeby on był obok, gdy się z Tobą kocha a wyobraża sobie jego. Gdy zatapia się w marzeniach , gdy ty jesteś obok. Kobiety tak łatwo się nie odkochu,ją, czasami latami pielęgnują w głowie obraz tego drugiego.

Dla mnie zakochanie się partnera w kimś innym jest sygnałem że trzeba ze sceny zejść, bo na bycie statystą, postacią drugoplanową nie mam predyspozycji, chęci i ochoty.
4498
<
#26 | rekonstrukcja dnia 04.08.2014 12:02
Sylwester Ty szansę dostałeś po swoim romansie. Skoro chcesz i możesz , to teraz sam daj. Ale tu bez terapii związku raczej się nie opłaca , bo po krótkiej euforii z powodu zejścia się , tylko będzie szarpanina i wzajemne pretensje. W mojej opinii potrzebna Wam pomoc zewnętrzna. Ty miałeś powierzchowny romans pewnie taki z nudów, ona weszła głębiej, bo z innego pułapu startowała. Ty z ramion obcej kobiety łatwo wyskoczyłeś, Twojej żonie ciężej było zakończyć to , w czym pokładała nadzieje. I stąd różnice. Zresztą takie rzeczy musicie przepracować z kimś kompetentnym.
11370
<
#27 | sylwesterp31 dnia 06.08.2014 14:32

Cytat

Dla mnie zakochanie się partnera w kimś innym jest sygnałem że trzeba ze sceny zejść, bo na bycie statystą, postacią drugoplanową nie mam predyspozycji, chęci i ochoty.
No właśnie. Ona podobno bardzo próbuje się odkochać i chodzi do psychologa. Dlatego też odeszła z pracy, żeby jak to powiedziała: "nie mieszał jej w głowie". Powiedzcie drogie Panie czy to możliwe, aby się odkochać? Całkowicie zgadzam się z lisbet i nie chcę być tym trzecim. Dlatego pomimo, że może chciałbym dać szansę, to jednak cały czas mam przed tym duże opory. I cały czas oczekuję na jakiś gest, słowo, cokolwiek z jej strony..... Ale cały czas nie czuje, nie czuje... Jak jadę się potkać z dzieciakami to nie bardzo mam chęć na nią patrzeć i z nią rozmawiać.

Komentarz doklejony:
Witam ponownie. Tym razem zwracam się z prośbą o konkretną pomoc. Próbujemy razem z żoną wszystko przywrócić do porządku i jakoś to wszystko poukładać. Prawdopodobnie bez pomocy nie poradzimy sobie. Dlatego jeżeli ktoś ma namiary na dobrą terapię par z Warszawy (najlepiej niestety bezpłatną) to będę wdzięczny za info.

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?