Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
W 2009 po raz pierwszy wszedłem na ten portal.Na dobrą sprawę nie wiem po co. Rany zabliźnione- wydawało się ,że uporałem się z tym bajzlem.Okazało się to ostatnim rodzajem prawdy według Tischnera.Drugi raz trafiłem tu na początku 2012.
Rok 2004.Moje bankructwo.Pierwszy wstrząs wcześniej przetrwałem.Jak to w Polsce.Zmieniono sobie z dnia na dzień przepisy - uniemożliwiając rozliczanie podatków długami instytucji budżetowych .Zostaję z należnościami , których jak się potem okaże nie udaje mi się odzyskać do końca.Utrata płynności ,ale walczę jeszcze.
Dobija mnie bankructwo klientów. Postępowanie układowe toczy się zbyt długo.Wierzyciele godzą się na 20 %.Dla mnie to już i za mało ,ale przede wszystkim za późno.
W okresie gdy straciłem płynność ratowałem się opóźnianiem płatności wszędzie gdzie się tylko dało i jak się tylko dało.Miałem dochody ale w kasie pustki.
Skutkowało to opóźnieniem różnych płatności.Więc czynsz za mieszkanie, rachunki.Komornicy na głowie - z jednym nawet mieliśmy dobre koleżeńskie relacje - facet wcześniej rozliczał zobowiązania budżetówki , wiec rozumiał źródło kłopotów.Niestety te problemy dotknęły całą rodzinę.Oprócz nękania mnie zaczęto nękać żonę.Żona nie wytrzymując tego nerwowo - zdecydowała o rozdzielności majątkowej.Zostałem z długami(100 % ) ,ale ją udało się wyczyścić - wtedy tylko to mogłem zrobić.Nie znała też dokładnie całej sytuacji.Wiedziała ,że jest źle , ale nie wiedziała jak źle.Bilans wierzytelności i długów miałem dodatni , tylko te pierwsze w dużej części nie do odzyskania.Ta sytuacja rzutowała na nasze wspólne życie.Atmosfera tragiczna , seks coraz rzadziej aż w końcu doszła do wniosku ,że nie chce w ogóle.
Dla mnie skończyło się to depresją.Kilka miesięcy.Ciężar utrzymania domu spadł na jej barki.Spieprzyłem to wszystko.Zawiodłem jako mąż i ojciec.
W tym okresie praktycznie na okrągło przy znajomych , dzieciach , jej rodzinie słyszałem od niej ,że nie mam prawa mieszkać w tym mieszkaniu , nie mam prawa używać jej prądu , jeść jej jedzenia.Co ja tu jeszcze robię dlaczego się dokądkolwiek nie wyprowadzę.Jadłem właściwie ziemniaki ( moich rodziców ) i zupki chińskie.
Ile schudłem nie będę pisał.
Żona zaczęła sobie dorabiać jako agent ubezpieczeniowy.I poznała tam kolegę.Niestety do dziś nie wiem praktycznie nic jeżeli chodzi o ten romans.
Ani kiedy się zaczął ,ani kiedy skończył i dlaczego .I się już raczej nie dowiem.Standardowo - przyznają się tylko do tego, do czego muszą.
Zorientowałem się w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia.Po przyjeździe od moich rodziców, a była 8-9 wieczorem.Żona wyszła sobie z domu i widziałem jak wsiadła do taksówki.Od razu mnie oświeciło - przypomniałem sobie ,że jeszcze u moich rodziców wyszła na podwórko i gdy ja wychodziłem przerwała rozmowę telefoniczną.
.Jeżeli chciałaby się rozwieść - dostałaby rozwód.Byłem w środku czarnej d.. i miała prawo ułożyć sobie życie beze mnie.Rozumiałem to wtedy i teraz.
Pewnego pięknego dnia przyszło do domu - unikałem ludzi i wychodzenia z domu- , dwóch znajomych. Potrzebna była moja kontrasygnata ,żeby dostali zwrot kosztów udziału w mistrzostwach Polski - byłem wiceprezesem związku sportowego.Przy nich usłyszałem od niej ,że ma życie ułożone i zostało się tylko mnie pozbyć.
Kilka dni później gdy jechaliśmy na zakupy przy mnie umawiała się z kochankiem.Następnego dnia spakowałem swoje rzeczy i przeprowadziłem się do rodziców.
Zapytali o powód- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.Ojciec zadzwonił i ją zapytał - skłamała.Ze mną było coraz gorzej.Zabrakło odwagi ,żeby sobie życie odebrać.
Z dołka wyciągnęła mnie dziewczyna , którą kiedyś podwiozłem na stopa , a spotkaliśmy się znowu przypadkiem gdy jechała na łódkę na jeziora.
Po kilku miesiącach moja siostra znalazła ofertę pracy w Anglii.Taksówkarz.Pokrywali koszty kursu w Pradze.W Anglii zapewnione było mieszkanie i pomoc przy załatwianiu formalności.Dla mnie najważniejsze było ,że nie musiałem za nic na razie płacić.Znalazłem się w Anglii.Zdałem w tutejszym urzędzie miejskim egzamin z topografii miasta( miasto wielkości Białegostoku- uczyłem się kilka tygodni ) , z języka i test praktyczny.Z żoną poza sprawami formalnymi nie utrzymywałem żadnych kontaktów.
Każde poszło w swoją stronę, żyliśmy już oddzielnie.Pracowałem , wysyłałem pieniądze żonie na utrzymanie córek i uczyłem się życia jako w pojedynkę.
Nie mam żadnego z tym problemu.Obecnie pracuję w dużej międzynarodowej korporacji.Zaczynałem od pracy fizycznej.Teraz odpowiadam za informatyczną stronę logistyki.
Koniec 2009. Z inicjatywy drugiej strony związałem się tu z 13 lat młodszą kobietą.Wiedziała w co się pakuje - powiedziałem jej wszystko.Okazało się ,że po zdradzie nie byłem w stanie zaangażować się.Nie miałem prawa marnować jej życia , ze względu na moja przeszłość.Rozstaliśmy się.
Sylwester 2011.Jestem w Polsce.Nie miałem ochoty na spotykanie się w tym dniu ze znajomymi.Zostaję w domu u żony.Ona pomimo mojego sprzeciwu usiłuje na siłę zaciągnąć mnie do łóżka.Okazuje się ,że mam słabą silną wolę.Po wszystkim zaczynamy rozmawiać po raz pierwszy od 6 lat.
Niepostrzeżenie dochodzi do reaktywacji.Ja w UK ona w Polsce.Widzimy się 3 razy w roku.Wydaje się ,ze wszystko jest OK.Ale rok później podczas świąt Bożego Narodzenia mam załamanie nerwowe.Nie wiem dlaczego.Okazuje się ,że sam czas przynajmniej w moim wypadku nie wystarcza do uporania się ze zdradą.
Mam klasyczne objawy jak zaraz po - tylko mniejsze natężenie .Ale cały ten bajzel wraca.Książkowo.
szukam w necie co się dzieje i ląduję znowu na portalu.Ale czeka mnie jedna jeszcze niespodzianka.Żona uważa ,że miała do zdrady prawo i obarcza mnie odpowiedzialnością za praktycznie wszystko - nie rozmawialiśmy o tym wcześniej .Nie czuje się winna za zdradę.Nie chce w ogóle rozmawiać.Jej stanowisko jest takie : albo sobie wybaczamy i nie drążymy tematu , albo rozstanie.
Rejestruję się na zdradzeni.info.Czytam i się uczę.Za kilka dni mam być w Polsce.Po przyjeździe pierwsze kroki w Polsce kieruję do adwokata i proszę o napisanie wniosku rozwodowego.Informuję ,żonę że składam wniosek o rozwód.Od tego momentu, ona zaczyna czytać portal.Dociera do niej stopniowo co zrobiła.Można ją zaliczyć do portalowego mainstreamu - na zmianę punktu widzenia potrzebowała kilka miesięcy.
Nie umiem powiedzieć jak to się skończy.Nie zamierzam już o nic walczyć.Żyję tak jakby przyszłości miało nie być.To znaczy jakby przyszłość w sferze uczuć miała nie istnieć
Nigdy nie potrafiłem pisać i nie nauczę się tego - jestem czystym typem od nauk ścisłych.Wiem ,że ciężko przez to przebrnąć.
Przejrzałem to po napisaniu i dodam :
- to była zdrada numer dwa , jakoś mi to uciekło
-mam świadomość ,że opis jest subiektywny.Fakty oczywiście się zgadzają , ale emocje mogły wypaczyć ocenę .
Tamten okres musiał być dla Ciebie absolutnie koszmarny ... i myślę, że żona powinna była Cię wspierać i z tej depresji za uszy wyciągać, ale... niestety nikt z nas nie jest idealny i myślę, że to było dla Niej za trudne i nie wytrzymała obciążenia...
Ty się załamałeś na swój sposób i myślę, że Ona po prostu ratowała się, jak mogła... znalazła wsparcie w otoczeniu, żeby utrzymać siebie i dzieci na powierzchni...
Mentalnie się z Tobą rozstała, o czym mówiła głośno i dzięki temu tłumiła wyrzuty sumienia...
Bywają chyba sytuacje, kiedy faceci w podobnych sytuacjach szukają dowartościowania w jakiejś pozamałżeńskiej relacji - może to kwestia tego, które ogniwo jest słabsze...?
Czy jeśli chodzi o tamte wydarzenia... to nadal chciałbyś znać szczegóły...? Męczy Cię to...? Myślisz, że gdybyś je poznał, to poczułbyś się lepiej...?
Rozumiem zdecydowanie, że nie jesteś pewny, co się wydarzy w przyszłości...
Ale nie napisałeś praktycznie nic o swoich emocjach teraz...
O Waszych aktualnych relacjach... 10 lat później...
Napiszesz coś więcej...?
Pozdrawiam serdecznie!!!
Hej Skoobi!
Myślę, że w Twoim przypadku zdrada to nie jest wcale największy problem. Gdy wpadłeś w kłopoty ona nie była dla Ciebie oparciem. Wykorzystywała każdą okazję aby Cię upokorzyć i to w najgorszy możliwy sposób - publicznie, przed rodziną, znajomymi.
Przysłowie mówi, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. No to się przekonałeś jak to jest w biedzie z Twoją żoną. Jeśli znowu powinie Ci się noga, zdarzy ci się wypadek lub choroba ona zrobi to samo.
Rejestruję się na zdradzeni.info.Czytam i się uczę.Za kilka dni mam być w Polsce.Po przyjeździe pierwsze kroki w Polsce kieruję do adwokata i proszę o napisanie wniosku rozwodowego.Informuję ,żonę że składam wniosek o rozwód.Od tego momentu, ona zaczyna czytać portal.Dociera do niej stopniowo co zrobiła.Można ją zaliczyć do portalowego mainstreamu - na zmianę punktu widzenia potrzebowała kilka miesięcy.
25 maja 2012 - data rejestracji. Co z rozwodem? Do tego czasu powinno być albo po wszystkim, albo go zaniechałeś.
Cytat
Nie umiem powiedzieć jak to się skończy.Nie zamierzam już o nic walczyć.Żyję tak jakby przyszłości miało nie być.To znaczy jakby przyszłość w sferze uczuć miała nie istnieć
Jeśli pozamiatane i jesteście po rozwodzie, wcale powyższe by mnie nie dziwiło. Jeśli jednak pozew został podarty...Kiepsko widzę ten brak walki i bierność oczekiwania/nieoczekiwania...
Nie wiem czy oczekujesz oceny postępowania żony w czasie największego doła finansowego...Myślę, że nie potrzeba Ci pokazywać palcami
Wiesz...Kiedyś użyłam gdzieś stwierdzenia, że mój TŻ zamiast przyjacielem, okazał się wrogiem (nie mam na myśli tutaj samej zdrady w sensie emocjonalno-fizycznym) i to była jedna z rzeczy, która bolała mnie najbardziej. Odnoszę wrażenie, że Twoja historia to podobny wózek...
skoobi Jak bym czytał swoje życie. Z tym że jestem jeszcze przed wyjazdem. Nawet nie wiesz jak dobrze ciebie rozumiem. Każdy aspekt twojej tragedii. Czy twoja historia jest moją przyszłością? Pozdrawiam Mocno. Stoisz na nogach, to dobrze. Moja prezentuje dokładnie ten sam typ podejścia i negacji. Musimy się umówić koniecznie na piwo. Razem będzie łatwiej do czegoś dojść.
Nie oczekuję pomocy.
Nie pamiętam czy napisałem , choć to oczywiste.To jest mój subiektywny obraz.Żona widzi to inaczej.Pominąłem moim zdaniem niezbyt istotne okresy naszego życia w kontekście zdrady.
Tu muszę napisać ,że w najgorętszym okresie ona została postawiona w trudnej sytuacji.I jeszcze jedno.To jest trzecia wersja o ile pamiętam.I żadna nie oddaje tych wydarzeń dokładnie.
I nie umiem tego napisać inaczej.Niestety z tego opisu wyłania się jej obraz znacznie bardziej negatywny niż rzeczywisty.
Napiszę to tak.Jakbym miał opisać nasze życie za wyjątkiem tego co tu opisałem to żona byłaby opisana w zupełnie innym świetle.
Wynikający z tego opisu jej obraz jest nieadekwatny do rzeczywistości bo opisuję wydarzenia ,w których ona z natury rzeczy gra rolę czarnego charakteru.W rzeczywistości jest dobrym człowiekiem i ma naprawdę dużo zalet.Ten opis w którym z dwudziestu kilku lat koncentruję się ze zrozumiałych względów na tych najgorszych wypacza jej obraz jako człowieka.
makasiała
Napisałem w Twoim wątku ,że podobne historie mamy.
Ja najbardziej żałuję lat , których nie spędziłem z młodszą córką.
Miałem tu przyjechać na rok , dwa lata.Wyjazd tu uważam za największy swój błąd.Starsza mieszka tu ze mną w Anglii od kilku lat.
JW
Nie rozwiodłem się w końcu.Jesteśmy razem.Zawsze uważałem siebie za racjonalistę.W grudniu 2012 przed wyjazdem do Polski na święta , byłem tak bez żadnych przyczyn , w każdym razie żadnej nie potrafiłem sobie uświadomić ,zdecydowany na rozwód = rozstanie.
I którejś nocy miałem sen.Żona trafiła do piekła i mogła stamtąd wykonać jeden telefon.Zadzwoniła do mnie i w kilku zdaniach powiedziała ,że już nigdy stamtąd nie wyjdzie.Po czym połączenie zostało przerwane.Obudziłem się i przez kilka godzin byłem po prostu przerażony.Przejmujące uczucie pustki.Wiem ,że to idiotyczne , ale to zdecydowało -rozwodu nie było.
przeciwstawiany irracjonalizmowi racjonalizm to pogląd głoszący, że nie ma żadnej innej wiedzy niż ta, którą człowiek może osiągnąć poprzez własny umysł, odrzucający takie jej źródła, jak: objawienie, doświadczenie mistyczne, intuicja. Nie wyklucza zaś poznania zmysłowego.
i
Cytat
przeciwstawiany empiryzmowi głosi, iż cała wiedza (lub jej najważniejsza część) nie pochodzi od zmysłów, lecz jej jedynym źródłem jest rozum. Zmysły nie informują nas o prawdziwej naturze rzeczywistości, skierowane są na jej stronę zjawiskową, na to, co przypadkowe i jednostkowe.
Marta
Odpisze pozniej , nie potrafie bez zastanowienia.
JW
Nie jestem w sytuacji, ktora wymagalaby porad , stawiania mnie na nogi.
Natomiast zamieszczenie tu opisu zdrady jest rownoznaczne z przyznaniem kazdemu prawa do pisania komentarzy.Odpowiem w miare posiadanego czasu.
Jestem tu ponad dwa lata.Trafne pytanie dlaczego opisalem swoja historie i to akurat teraz.Mozesz oglaszac czerwony alert
Glownym powodem jest proba namowienia Ciebie i tezeusza do opisania wlasnych.
Nie mialem do tego prawa dopoki sam nie zamiescilem swojej.
Nie podobaja mi sie Wasze wypowiedzi traktujsce nowych userow z gory hyba zapomnieliscie jak sami przezywaliscie zdrade.Nie bede tu rozwijal tego watku - wlasciwe miejsce to temat niedostepny dla niezalogowanych.
Komentarz doklejony:
Mialo byc chyba - a smartfon zezarl c.
Skoobi ciężko jest tak całkowicie jednoznacznie odnieść się do twojej sytuacji, a i ty chyba też nie za bardzo czekasz na jakieś wskazówki.
To wygląda tak, jakbyś podjął już ostateczną decyzję, a jednocześnie cały czas tkwił na jakimś życiowym zakręcie. Przycupnąłeś więc sobie i ani nie czekasz, ani czekasz- takie życie troszkę na niby, bo z jednej strony z kimś, a z drugiej strony dalej samotnie.
Myślę, że tak naprawdę nie chcesz żadnej rewolucji w życiu, że jakoś tam nauczyłeś się żyć trochę na pół gwizdka. Ja czytając ciebie nie poczułam w tobie żadnej pasji, jakiejś przepełniającej cię energii- to wszystko jest jakieś takie zwiędłe. Bo wyszło, jak wyszło- tak brałeś i bierzesz to, co przynosi ci los. Gdyby zona na siłę nie zaciągnęła cię do łóżka, to właściwie wszystko poszłoby w innym kierunku, ale zaciągnęła cię, więc wyszło, jak wyszło.
Może myślisz sobie "no cóż- inaczej wyobrażałem sobie swoje życie, ale jest to, co jest itd. moja żona nie jest taka zła, ma w końcu tyle zalet i nareszcie doceniła to, co ma. Czyta ten portal, więc coś pewnie do niej dotarło- no jakoś to będzie" To wszystko jest w moim odczuciu jakieś takie mierne, może nie byle jakie aż, ale trochę smutno robi sie człowiekowi, gdy czyta się to, co napisałeś.
Ja powiem tak- bardzo podejrzanie patrzę na ludzi, którzy odwracają się od bliskich w potrzebie. Fakt- ona odwróciła się od ciebie wiele lat temu, może wtedy nie była dość dojrzała, by stawić czoła problemom, a dzisiaj patrzy na życie inaczej, więc może tamto złe należałoby jej odpuścić?
No nie wiem czy da się zapomnieć o tym, co działo się kilka lat temu.
Z takim człowiekiem, jakim jest twoja żona właściwie cały czas musisz być na wysokich obrotach, bo jakiekolwiek potknięcie spowoduje, że ona znowu odwróci się od ciebie. To kobieta o niskim poczuciu bezpieczeństwa- chyba nie za bardzo radzi sobie ona z trudnościami życia.
Ty miałeś depresję- ona w tym czasie układała się z innym zamiast wspierać ciebie. Coś jej najwyraźniej nie wyszło z tym facetem, więc znowu znalazła się w punkcie wyjściowym. Potem albo wcześniej (trochę pogubiłam się w twoim opisie) był drugi kochanek, ale coś tam między nimi zaszło i znowu jej nie wyszło. Na koniec z tej desperacji zaciągnąła cię do łóżka i wyszło tak, że jesteście razem. Piszesz, że ona zmieniła się przez kilka miesięcy, coś tam do niej dotarło, że zniknęła wcześniejsza buta i arogancja.
Ja powiem ci tak i to dość brutalnie- nic dziwnego, że spokorniała, skoro ty jesteś dzisiaj w dobrej kondycji finansowej i masz dość wysoką pozycję zawodową. Pracujesz w dużej firmie i masz dobrze płatne stanowisko- nie jesteś więc gołodoopcem, tylko masz coś konkretnego do zaoferowania dla niej i dla dzieci, chociaż o dzieci dbałeś nawet wtedy, gdy byłeś w totalnym dołku. Oprócz tego ona zobaczyła, że nie jesteś nieudacznikiem, którego przywaliło życie, lecz facetem, który potrafi wydźwignąć się z dołka- ona czuje się więc przy tobie bezpieczna. Ma zapewniony byt i wie, że ma do czynienia z facetem, do którego pasuje określenie "solidna firma".
Jednak czy jest to romantyczna miłość? Może raczej przyzwyczajenie, przywiązanie i zwyczajne zżycie się z tobą? Takie kochanie ciebie, ale na jej sposób. Czy to ci wystarcza do tego, byś poczuł sie spełniony, jako mężczyzna?
Skoobi a co będzie, jeśli, nie daj Boże, zachorujesz (wypadki i choroby chodzą po ludziach) albo znowu stanie sie coś niezależnego albo zależnego od ciebie i znowu znajdziesz się w dołku? A co z twoją depresją? Przecież depresja nie znika ot tak po prostu- ona ciągle jest w tobie, a do jej powstania twoja żona też dołożyła swoją cegiełkę. To jakie ty, w razie czego, będziesz miał oparcie w tej kobiecie? Dopóki jesteś silny i sprawny, to ona jest przy tobie, ale jak podwinie ci sie noga, to zawinie się do innego chłopa?
Czy masz już 80 lat, żebyś musiał aż tak sie poddawać?
A z drugiej strony wasz związek przeszedł juz tyle ciężkich chwil, więc może warto postawić jednak na ten związek, bo skąd wiadomo, jak byłoby z kimś innym? Z człowiekiem beczkę soli zjesz, a i tak tej osoby dobrze nie poznasz.
Myślę, że potrzebujesz teraz jakiegoś porządnego bodźca, który obudziłby cię w tego letargu i dzięki temu ty będziesz potrafił odnaleźć w sobie dość siły i energii, żeby raz, a dobrze zdecydować się na coś. Nie możesz żyć tak dalej na pół gwizdka, więc albo dalej żoną ale pełną parą, albo robisz odwrót i idziesz swoją drogą, na zasadzie że niech się dzieje, co chce i bez asekurowania się, tylko ryzykujesz, a potem albo wygrasz prawdziwe i oszałamiające szczęście, albo wylądujesz w jeszcze smutniejszym związku.
Smutny jest ten twój opis i pobudzający czytelnika do osobistych refleksji nad własnym życiem.
Komentarz doklejony:
W tym okresie praktycznie na okrągło przy znajomych , dzieciach , jej rodzinie słyszałem od niej ,że nie mam prawa mieszkać w tym mieszkaniu , nie mam prawa używać jej prądu , jeść jej jedzenia.Co ja tu jeszcze robię dlaczego się dokądkolwiek nie wyprowadzę.Jadłem właściwie ziemniaki ( moich rodziców ) i zupki chińskie.
Ile schudłem nie będę pisał.
Przyznam ci się szczerze, że to powaliło mnie z nóg.
I Skoobi wszystko to było, minęło ale jakbyś na to nie patrzył, to jednak coś tak niegodziwego jednak było.
Ja nie wiem, jak to jest, ale zauważyłam jedną prawidłowość na tym portalu. Oprócz tego, że za oknem dzieje się jakieś w miarę normalne życie, większość ludzi żyje prosto i zwyczajnie, to oprócz tego istnieje jakiś inny świat- ten tutaj. Wszystkie przypadki stąd, to absolutne ekstrema.
Jest albo super porządny facet/ kobieta związany/a z kimś totalnie nieodpowiedzialnym, podłym a wręcz wynaturzonym. Nie ma żadnego środka.
Ja nie wiem, jak to jest, ale zauważyłam jedną prawidłowość na tym portalu. Oprócz tego, że za oknem dzieje się jakieś w miarę normalne życie, większość ludzi żyje prosto i zwyczajnie, to oprócz tego istnieje jakiś inny świat- ten tutaj. Wszystkie przypadki stąd, to absolutne ekstrema.
Jest albo super porządny facet/ kobieta związany/a z kimś totalnie nieodpowiedzialnym, podłym a wręcz wynaturzonym. Nie ma żadnego środka.
Cytat
Skoobi napisał:
To jest mój subiektywny obraz. Żona widzi to inaczej.
To jest trzecia wersja o ile pamiętam. I żadna nie oddaje tych wydarzeń dokładnie.
I nie umiem tego napisać inaczej. Niestety z tego opisu wyłania się jej obraz znacznie bardziej negatywny niż rzeczywisty.
Napiszę to tak. Jakbym miał opisać nasze życie za wyjątkiem tego co tu opisałem to żona byłaby opisana w zupełnie innym świetle.
Wynikający z tego opisu jej obraz jest nieadekwatny do rzeczywistości bo opisuję wydarzenia ,w których ona z natury rzeczy gra rolę czarnego charakteru. W rzeczywistości jest dobrym człowiekiem i ma naprawdę dużo zalet. Ten opis w którym z dwudziestu kilku lat koncentruję się ze zrozumiałych względów na tych najgorszych wypacza jej obraz jako człowieka.
To jest za każdym razem subiektywny opis... doprawiony emocjami... w najgorętszym okresie niekiedy ekstremalnymi...
W większości przypadków to nie są wcale wynaturzone potwory... tylko ludzie... po prostu ludzie ze swoimi słabościami... ze swoimi wadami, ale i zaletami...
Zawsze doceniam, jeśli ktoś w osobie, która tak bardzo zraniła, potrafi również zauważyć dobro...
I Skoobi potrafi...
Overanduner
To nie do konca jest tak.Po moim bankructwie ona skupila sie na prozaicznej walce z rzeczywistoscia.To byl jej nadrzedny cel i ta perspektywa determinowala jej dzialania.
Moj stsn nie byl istotny o ile nie byl zanurzony w przestrzeni zdarzen zdefiniowanej przez jej walke o byt.Znalazla mi prace to byla jej forma pomocy wtedy.
Jej perspektywa to perspektywa matki walczacej o przezycie dzieci - atawizm.
Z tego punktu widzenia wyglada to inaczej nie w barwach bialo czarnych.
A to ze ja wtedy sie rozsypalem i dla mnie jej inicjatywa to byla nierzeczywista bo mialem problemy z wyjsciem z pokoju a co dopiero gdzies na zewnatrz.
Przedstawiajac okolicznosci dotyczace zdrady odnosze sie do tamtego okresu.I to wyglada dychotomicznie :
Ona oprawca ja ofiara , co jak widac po zdaniach powyzej jest nieadekwatne.
I dalej.Nieuprawnione jest rzutowanie naszych relacji z oktesu zdrady tetrospektywnie na reszte zwiazku.To co najczesciej wiekszosc opisuje slowami ze raz bylo lepiej raz gorzej w naszym wypadku oznacza ze popelnialismy bledy obydwoje.Jezeli w okresie poprzedzajacym zdrade mialbym ustalac udzial procentowy winy w destrukcje relacji to mialbym 60 % co najmniej.
Skoobi, jeszcze trochę a nie będziemy mogli przeczytać twoich wpisów bez słownika w ręku
Opanuj się chopie.
Skoro jak wnosze jesteście ze sobą, rozwodu nie było, to czemu mieszkacie tyle kilometrów od siebie, czemu ona z młodszą córa nie przeprowadzi się do Was?
Co do mojej historii jest na forum od marca 2009r niezmiennie w tym samym miejscu. Problem polega tylko na tym, że sygnowany jest znanym podpisem jako usunięty użytkownik.
IMHO nie ma żadnego znaczenia, czy ktoś opisał tu swoja historię, czy też nie, dla mnie o wartości pobytu człowieka na tym forum decyduje oczywiście sposób udzielania się w społeczności. Trafność wypowiedzi i umiejętność udzielania pomocy.
Dlaczego ?
To bardzo proste.
Załóżmy, że mamy inne forum tematyczne.
Zaposiłkuje się własnym podwórkiem V E T E R I N A R I U S. Dla czytających forum nie ma znaczenia co miałem na dyplomie, jaką prowadzę lecznicę i ile zrobiłem specjalizacji. Pytania dotyczą zagadnień klinicznych dylematów dotyczących wyposażenia itd. poprzez trafność udzielanych odpowiedzi jestem bądź nie jestem dla tej społeczności wartością dodaną.
....Nigdy nie potrafiłem pisać i nie nauczę się tego - jestem czystym typem od nauk ścisłych.Wiem ,że ciężko przez to przebrnąć..."nie zgodzę się ani jeżeli chodzi o pisanie ani o przebrnięcie.
Cześć Skoobi
Od razu zaznaczam:
Twoje życie, a tylko Ty jesteś jego panem.
Przeczytałem Twoją story i jestem w szoku!
Przeraża mnie, to co napisałeś, podejście Twojej tjż!
Jeżeli z jej ust takie słowa padły naprawdę( anie mam żadnych podstaw, aby Tobie nie wierzyć), to jeszcze bardziej przeraża mnie Twoja postawa.
Zgadzam się pełni z tym co napisał Overanduner.
Cokolwiek teraz nie napiszesz, w czy kłuje jej podejście.
Bo wynika z tego okrutny wniosek, ocena Twojej małżonki.
Może uproszczona, ale chyba jednak bliska prawdy
Ona jest z gatunku tych kobiet- księżniczek, które gdy:
Masz kasę - jest ok.
Nie masz kasy r11; ****j!
Oczywiście mogę się mylić, ale taki wniosek mi się od razu nasunął w trakcie lektury.
Prawda o związku, o uczuciu partnera i o człowieku, który został mężem/żoną wychodzi na jaw właśnie w takich sytuacjach..
Szczerze?
Nie rozumiem, dlaczego z nią dalej jesteś, zamiast cieszyć się wolnością i układać sobie życie na nowo.
Nie potrafisz?
Mi też się wydawało, że to niemożliwe.
Naprawdę kompletnie nie pojmuję, dlaczego obarczasz się winą za jej (dobra, ugryzłem się w język) wierność inaczej.
I jeszcze ją usprawiedliwiasz.
Przysięga małżeńska oprócz wierności, zawiera również klauzulę na dobre i złe, zarówno w dostatku, jak i w biedzie, w zdrowiu i chorobie.
Jakoś tam nie ma ani słowa o tym, że brak kasy, to każde łajdactwo jest usprawiedliwione.
Bankructwa były są i będą.
Nawet jeśli się kalkuluje i minimalizuje ryzyko, nie zawsze się uda się go uniknąć.
Tak jak napisałem- to jest wyłącznie Twoje życie. Mi nic do niego
Życzę powodzenia.
Załóżmy, że mamy inne forum tematyczne.
Zaposiłkuje się własnym podwórkiem V E T E R I N A R I U S. Dla czytających forum nie ma znaczenia co miałem na dyplomie, jaką prowadzę lecznicę i ile zrobiłem specjalizacji. Pytania dotyczą zagadnień klinicznych dylematów dotyczących wyposażenia itd. poprzez trafność udzielanych odpowiedzi jestem bądź nie jestem dla tej społeczności wartością dodaną.
A myślałem ,ze mam znowu jakieś przywidzenia.Uff....
Często miałem wrażenie ,że właśnie przy pisaniu postów fora Ci się mylą.
Po przeczytaniu byłem zmęczony jak koń i z podziwu mogłem tylko wydać odgłos paszczą.
Resztę dyskusji przeniosę w inne miejsce-nowy temat.
Komentarz doklejony:
Odpowiem na te posty , na które mogę odpowiedzieć od razu.
Marta,Mono proszę o cierpliwość i przepraszam za zwłokę.
wolfie
Używałem smartfona - skoncentrowany na pisaniu straciłem kontrolę , a naprawdę staram się pisać używając języka potocznego.
Za literówki też oczywiście przepraszam.
Jedna córka jest dorosła przyjechała do mnie kilka lat temu i została.Jest już samodzielna i świetnie sobie tu radzi.
Druga zdała w tym roku maturę w Polsce.Zdecydowała się na studia na politechnice w Polsce.Więc do UK nie przyjedzie.Ja po kilku latach wiem ,że moje miejsce to miasto w którym się wychowałem.Tam czuję się u siebie.Przeprowadziłem się fizycznie , ale nie mentalnie.
Tylko ,że tu za 3 lata będę już miał prawa emerytalne.
Żona zaproponowała życie razem w UK, ale ona z kolei ze względu na prawa emerytalne byłaby naprawdę w nieciekawej sytuacji przenosząc się tu.
ed65
Cytat
Cokolwiek teraz nie napiszesz, w czy kłuje jej podejście.
Bo wynika z tego okrutny wniosek, ocena Twojej małżonki.
Może uproszczona, ale chyba jednak bliska prawdy
Ona jest z gatunku tych kobiet- księżniczek, które gdy:
Masz kasę - jest ok.
Nie masz kasy r11; ****j!
Oczywiście mogę się mylić, ale taki wniosek mi się od razu nasunął w trakcie lektury.
Prawda o związku, o uczuciu partnera i o człowieku, który został mężem/żoną wychodzi na jaw właśnie w takich sytuacjach..
Szczerze?
Nie rozumiem, dlaczego z nią dalej jesteś, zamiast cieszyć się wolnością i układać sobie życie na nowo.
Nie potrafisz?
Mi też się wydawało, że to niemożliwe.
Naprawdę kompletnie nie pojmuję, dlaczego obarczasz się winą za jej (dobra, ugryzłem się w język) wierność inaczej.
I jeszcze ją usprawiedliwiasz.
Przysięga małżeńska oprócz wierności, zawiera również klauzulę na dobre i złe, zarówno w dostatku, jak i w biedzie, w zdrowiu i chorobie.
Jakoś tam nie ma ani słowa o tym, że brak kasy, to każde łajdactwo jest usprawiedliwione.
Bankructwa były są i będą.
Nawet jeśli się kalkuluje i minimalizuje ryzyko, nie zawsze się uda się go uniknąć
To nie tak z tą kasą.To ,że po bankructwie kasy nie było to nie znaczy ,że wcześniej zawsze była.Naprawdę kiedyś było nam dobrze , a dochody mieliśmy przeciętne i nie było problemu.
To nadinterpretacja - zbyt daleko idące wnioski.
Postaraj się zrozumieć ,że z dnia na dzień prawie ,ona straciła poczucie bezpieczeństwa, które ja powinienem zapewnić.
To uderzało w jej dzieci.Co by się stało gdyby i ona się załamała ?
To jest brak pieniędzy na czynsz , tylko minimum na jedzenie.
Jak zapewne nietrudno się domyślić nie rozmawialiśmy ze sobą w tamtym okresie.Emocje były z byt duże.Deeskalacja konfliktu w takiej sytuacji i doprowadzenie do stanu gdy na chłodno można dojść do kompromisu to dla nas wtedy było za dużo.
Napisałem o związku z inną kobietą.Nie ja go inicjowałem.Dobrze czuję się żyjąc samotnie.Nie obawiam się tego tak jak nie obawiam się życia bez kogoś.
Teraz nie wiem czy nie przypisuję Ci poglądów , których nie głosiłeś , ale nie mam czasu na sprawdzanie Twoich postów.
Cytat
małżeńska oprócz wierności, zawiera również klauzulę na dobre i złe, zarówno w dostatku, jak i w biedzie, w zdrowiu i chorobie.
Jakoś tam nie ma ani słowa o tym, że brak kasy, to każde łajdactwo jest usprawiedliwione.
To ja może zacytuję całą przysięgę :
Przysięga kościelna .
przyszła żona:
Cytat
"Ja (imię Panny Młodej) biorę sobie Ciebie (imię Pana Młodego) za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
USC :
Cytat
"Świadoma praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z (imię Pana Młodego) i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe."
Nie widzę tu słów , które cytowałeś.
Teksty podane przez mnie pochodzą z tego portalu :
Wróćmy do tekstu przysięgi kościelnej.Ten fragment :
Cytat
ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską
Wielokrotnie na portalu padał argument , który da się sprowadzić do następującego schematu :
złamanie przysięgi przez z jednego z współmałżonków powoduje automatyczne i natychmiastowe unieważnienie jej , co w konsekwencji prowadzi do zwolnienia z niej drugiego małżonka.
I nie wiem czy Ty ed też podzielasz tą argumentację.Nie mam czasu ,żeby to sprawdzać.
Ale to w sumie drugorzędne.Ten argument powraca na portalu dosyć często i może warto się mu trochę przyjrzeć.
Ze względu na tematykę tego miejsca-zdrada- argument konkretnie dotyczy sytuacji , gdy zdrada jednego z małżonków unieważnia umowę małżeńską.
Tu dygresja.Temat poboczny , ale zbliżony problem.Podczas jednej z dyskusji tezeusz - w innym wcieleniu -zwrócił na niego uwagę.
Zbagatelizowano to( zdaje się ,że rekonstrukcja usiłowała wątek pociągnąć , niestety bezskutecznie) , i niestety szkoda.Tezeusz zauważył jedną bardzo istotną rzecz.Poznajemy nową osobę , która oświadcza ,że rozstała się z żoną chociaż są jeszcze małżeństwem.
Czy trzeba czekać na potwierdzenie z USC ? Naprawdę ten problem na ważne i głębokie implikacje w wielu wypadkach.
Skoro często pada argument upraszczając ,że zdrada zwalnia drugą stronę z zobowiązań to przecież w tekście przysięgi kościelnej zdrada nie jest wyróżniona w żaden sposób.Skoro tak to z zobowiązań zwalnia też nieuczciwość, brak miłości.Wszyscy na portalu koncentrują się na tym ,że zdrada wyprzęga z kieratu małżeńskiego , ale niezauważane są implikacje takiego twierdzenia.Odnosząc to do mojego konkretnego przypadku.
Czy to ,że nie informowałem żony o faktycznej wtedy naszej sytuacji finansowej to złamanie małżeńskiej przysięgi czy nie ?
Jeżeli przysięga została złamana to zgodnie z logiką zdrady nie było.
Moim zdaniem w moim wypadku odpowiedź wcale nie jest oczywista.
To wszystko nie znaczy ,że droga poprzez upokarzanie mnie była drogą właściwą.Wybaczyłem to , dziś już nie boli , ale nie zamierzam tego usprawiedliwiać bo się po prostu nie da.
To samo dotyczy zdrady.
Wytłumaczmy sobie szczególnie jedną bardzo ważną rzecz:
Małżeństwo jako takie jest niestety instytucją która tak jak firma może mieć złe i dobre chwile. Ale jeżeli usprawiedliwiasz zdradę żony to faktycznie jeszcze się nie otrząsnęł się z tego letargu.EDi Mono tutaj bardzo dobrze zauważyli że twoja żona ma zasadę jest kasa = jest ok ale chyba ty tego nie widzisz. Bo odwróćmy sytuacje gdyby twojej żonie los się taki przydarzył zdradziłbyś ją? Wątpię
Twoja żona z perspektywy czasu dostrzegła ale tylko jedną ważną rzecz bankomat i nic więcej. Bo jeżeli uważasz że ona cię kocha to jesteś w duuuuużym BŁĘDZIE:szoook Pytasz co zrobić sny bywają prorocze jeżeli widziałeś swoja żonę w piekle może oznaczać że dając jej szanse pociągnie cię na dno nie mówię o finansach ale o całym twoim życiu. Nie wiem ile masz lat ale max sięgasz do 42-44 żona wie że już ma nikłe szanse na znalezienie ,,przyzwoitego" faceta więc zmusiła cię do seksu żeby mieć kartę przetargową ale to twoje życie i tylko ty poniesiesz konsekwencje wyborów miejmy nadzieje że gorzej już nie bd :tak_trzymaj
Skoobi pieścimy się troszkę z tobą, a przynajmniej ja to robię, ponieważ nie jesteś tu osobą przypadkową i zwyczajnie wszyscy mamy sentyment do ciebie- ja np. bardzo lubię czytać twoje wpisy, bo chociaż nie zawsze zgadzam się z tobą (bliższy mi jest Ed, BT albo Andy czy Milord, już nie mówiąc o Lisbet, o Rekonstrukcji czy o Wolfim), to jednak podoba mi się twój spokój i wyważony styl. Tak więc, gdybyś był jakimś tam zwykłym autorem wątku, to ja na pewno nie wytrzymałabym nerwowo, tylko tak bym ci napisała, że w pięty by ci poszło.
Ale teraz postanowiłam, że jednak napiszę do ciebie ostrzej, bo to, co ty piszesz jest, delikatnie mówiąc, wkurzające.
Powiem ci szczerze, że ja nawet nie podejrzewałam, że zyjesz w taki sposób- prawie, jak jakiś męczennik. Co ty masz z tego życia?
Tłumaczysz tę swoją żonę na sto sposobów, ale na mnie twoje argumenty jakoś nie działają.
Ja nie mogę wyobrazić sobie tego, jak musiałeś się czuć, gdy wpieprzałeś suche pyry, które miałeś od swojego ojca i zupki chińskie, jak wypominano ci zużywaną wodę, prąd i pokazywano ci gdzie są drzwi wyjściowe.
Ja, gdyby ktoś (np. mąż)wypominał mi kromkę chleba, patrzył bezdusznie, jak ja głoduję, to nabawiłabym się stałego urazu i przy tej osobie zawsze czułabym jakiś niesmak siegając po coś do lodówki. No nie wyobrażam sobie, żebym mogła zapomnieć coś takiego- to obcy ludzie w okresie okupacji, w czasie jakiegoś kataklizmu wspierają się i dzielą okruchami chleba, a tu coś takiego i to ze strony żony?To co ty mogłeś wtedy jeść? Tylko podgniłe rzeczy z lodówki?
Dalej- miałeś depresję, latałeś po psychiatrach i faszerowałeś się prochami, ledwo żyłeś, a ona w tym czasie gziła się z jakimiś c....mi?Na dodatek robiła to jawnie i bezczelnie mając totalnie w doopie twoje uczucia albo twoją depresję. Dla mnie to niewyobrażalne. Ty leżałeś ledwo żywy na podłodze, a ona ci dowalała, jak ostatni chamski kat i prymityw.
Jakby tego było mało, to ona w czasie waszego małżeństwa miała dwóch gachów, a przynjamniej ty wiesz o dwóch, bo ilu ich było, to wie tylko ona, a ty nigdy się tego nie dowiesz.
Dzisiaj kobieta ta jest pewnie po 40-tce i od kilku miesięcy podczytuje to forum i podobno zmieniła się i coś tam zrozumiała.
Matko święta- jak możesz być taki naiwny i dobroduszny- przecież jestes inteligentnym człowiekiem i potrafisz połaczyć ze sobą pewne fakty.
A dlaczego ona miałaby teraz podskakiwać?
kogo ona teraz znajdzie i gdzie przede wszystkim? Ma zapisać się na jakiś portal randkowy i tam szukać chłopa?
No coś takiego?
A po co ona ma to robić, skoro ty stykasz jej wystarczająco i zapewniasz wygodne życie?
To ona ma się ciągać z jakimiś obcymi pijusami, kobieciarzami, czubami i innymi kretynami, gdy ma wartościowego i kochającego męża? No chyba musiałaby byc kompletnie durna, żeby ciebie zostawiać i szukać wiatru w polu.
Skoobi zacznij realnie patrzeć na tę kobietę, bo za chwilę życie ci minie, a ty dalej będziesz bujał w tych obłokach.
Zastanów się i odpowiedz sobie szczerze, waląc się w piersi, czy ta kobieta byłaby dzisiaj z tobą, gdybyś nie zarabiał dobrej kasy albo gdybyś nagle ciężko zachorował?
Przyjaciół poznaje się w biedzie, a ty miałes okazję przekonać się, jakim ona jest twoim przyjacielem. Bo załatwiła ci jakąś tam pracę? Ojej, ależ była dla ciebie dobra.
Albo to- atawizm, ona troszczyła się o dzieci- no coś takiego? I dlatego ojca tych dzieci wdeptała w ziemię, jak robala i na dodatek przyozdobiła podwójnymi rogami. to ci dopiero troska i postawa godna dobrej żony.
Ja jestem zbulwersowana tym, co przeczytałam, a ten fragment, który przytoczyłam wcześniej kompletnie mnie poraził oraz to: Przy nich usłyszałem od niej ,że ma życie ułożone i zostało się tylko mnie pozbyć.
Kilka dni później gdy jechaliśmy na zakupy przy mnie umawiała się z kochankiem.Następnego dnia spakowałem swoje rzeczy i przeprowadziłem się do rodziców.
No ja naprawdę wymiękłam czytając coś takiego.
Skoobi ty jesteś męczennikiem za życia. No słów mi brakuje.
Nie gniewaj się na mnie.
Nie wiem, czy masz ochotę ciągnąć w Twoim wątku temat potencjalnych przyczyn zwolnienia z przysięgi małżeńskiej... ale skoro już się zaczęliście, to dorzucę swoje trzy grosze...
Skoobi, jestem pełna uznania dla tego, że bierzesz na siebie część odpowiedzialności za to, że się w Waszym małżeństwie pokiełbasiło i w efekcie...
Kiedy próbuję się wczuć w sytuację Twojej żony... to wyobrażam sobie, że dla mnie mniejszym problemem byłby brak pieniędzy (pamiętam sytuację, kiedy nie miałam, czym zapłacić za przedszkole i... w sumie mąż się tym bardziej stresował i był zdołowany - to być może dla facetów typowe... Ja po prostu pogadałam z dyrektorką o opóźnieniu płatności... na szczęście nie na długo... ), być może nieco większym problemem byłoby to, że nie wszystko wcześniej wiedziałam o sytuacji finansowej męża, ale najtrudniejszy dla mnie byłby prawdopodobnie brak kontaktu z mężem, spędzanego razem czasu, rozmów, wsparcia, zainteresowania, bliskości...
Gdyby tego mi brakowało... potrafię sobie wyobrazić, że mogłabym być bardzo podatna na pokusy...
I to się chyba tak naprawdę powtarza w wielu historiach kobiet, które zdradziły... przynajmniej w tych, w których Panowie nie opisują świata w czarno-białej konwencji i nie wybielają się całkowicie...
Nie potrafię sobie wprawdzie wyobrazić, żebym będąc na miejscu Twojej żony trzymała dystans, nie rozmawiała z depresyjnym mężem, z którym mieszkam pod jednym dachem i żebym krytykowała Go przy dzieciach i przy obcych ludziach, bo nie takie mam wzorce rozwiązywania problemów (czy żona nie próbowała Cię wyciągać z dołka, chociażby dzięki lekom przeciwdepresyjnym?), ale potrafię sobie wyobrazić, że gdyby bliskiego kontaktu z mężem nie było... to byłabym bardzo nieszczęśliwa...
To usprawiedliwiałoby moim zdaniem szukanie wsparcia, kontaktu z przyjaznymi ludźmi w otoczeniu... ale nadal nie usprawiedliwiałoby zdrady -oszukiwania męża...
Być może jednak Twoja żona uważała, że skoro mówi Ci wprost Ci, co o Tobie myśli... to Wasze małżeństwo praktycznie przestało istnieć...
Tak się pewnie usprawiedliwiała przed sobą... i dlatego czuła się zwolniona ze szczerości...
Dla mnie zdradą jest to... co jest ukrywane - niejawne...
Jeśli ludzie dogadają się, że dają sobie prawo do przygód - jak dla mnie, tak może być - Ich życie, Ich prawo do decyzji...
Jeśli postanowią się rozstać czasowo, bo przechodzą kryzys i będą chcieli wejść w nowe relacje - też uważam, że to jest OK, bo się nie oszukują nawzajem.
Gorsza jest sytuacja, kiedy jedna osoba chce wejść w jakąś relację, a małżonek protestuje... jednak pomimo że jedna strona cierpi, to mam poczucie, że jeśli nie ma w tym kłamstwa, oszustwa... to nie można nikogo na siłę zatrzymać... Trzeba pozwolić odejść... nawet, jeśli boli...
Podsumowując - dla mnie nie dokumenty, nie papierki, ani znajdowane w skrytości ducha usprawiedliwienia oszustwa są ważne, ale przede wszystkim uczciwe postawienie sprawy...
Jeśli chodzi o to, co zwalnia z przysięgi... to znowu nie jest moim zdaniem czarno-białe...
Uważam, że nic nie zwalnia z uczciwości wobec małżonka... ale odejść można, jeśli w związku dzieje się źle i jest nie do wytrzymania...
A to, czy flircik, erotyczne SMSy, portale randkowe, pocałunek, taniec, obmacywanie, oglądanie pornografii, tańca erotycznego, masaż NURU, wreszcie seks i wyznania miłości spowodują, że związek uznamy za zakończony - to jest kwestia indywidualnej oceny...
Prawdopodobnie różne mogą być też opinie o tym, czy podstawą do zakończenia związku może być odmowa seksu, czy niechęć do seksu...
O takiej przyczynie mówią chyba względnie często zdradzający faceci... Czy jeśli żona przez kilka miesięcy nijak ochoty na seks nie miała, to mają prawo poszukać zaspokojenia swoich potrzeb gdzieś indziej...?
Moim zdaniem mają prawo (chyba wręcz obowiązek) rozmawiać o tym i być może uczciwie przedstawić swoje propozycje rozwiązań problemu...
być może z szukaniem seksu gdzieś indziej jako jedną z opcji...
Jeśli żona się na to zgodzi (to chyba rzadkie), to jak dla mnie mają do tego prawo... bo są uczciwi...
Jeśli się nie zgodzi i jednocześnie nie chce nic zmienić w swoim postępowaniu, a On nie jest w stanie tak funkcjonować... to chyba powinni się rozstać.
I jak dla mnie... po rozstaniu oboje nie muszą czekać z wejściem w nową relację do formalnego rozwodu.
To oczywiście moja prywatna opinia - jeśli ktoś przedstawi trafiające do mnie kontrargumenty, to być może jeszcze zmienię zdanie...
Czy jeśli chodzi o tamte wydarzenia... to nadal chciałbyś znać szczegóły...? Męczy Cię to...? Myślisz, że gdybyś je poznał, to poczułbyś się lepiej...?
Tak.To stała cecha mojego charakteru - dążenie do poznania szeroko rozumianej prawdy.Wszystko do końca.
Cytat
Rozumiem zdecydowanie, że nie jesteś pewny, co się wydarzy w przyszłości... smiley
Moja postawa świadczy o braku gotowości do podjęcia ostatecznej decyzji.Nie jestem przekonany do żadnej z nich.I nie sądzę ,że jakiekolwiek aktywne działania mogłyby ten proces przyspieszyć.Zostaje czekać.
Cytat
Ale nie napisałeś praktycznie nic o swoich emocjach teraz...
O Waszych aktualnych relacjach... 10 lat później...
Napiszesz coś więcej...?
Dobrze zabrzmiałoby ,że relacje mamy lepsze niż przed zdradą.
Ale naprawdę trudno byłoby mieć gorsze.Był taki okres.Byliśmy naprawdę blisko.Odeszło niepostrzeżenie i nie wiem czy to proces odwracalny.
Moje emocje... Chyba jak w tytule.Wszystko blaknie.Coraz bardziej stonowane.Nie zastanawiam się czasami ,nad tym z kim i czy w ogóle z kimkolwiek będę w związku.Ale ta sfera nie jest dla mnie priorytetowa.
Mam wahania nastrojów , ale nawet nie są ze zdradą skorelowane.
Tym bardziej nie widać związku przyczynowo skutkowego.Nim nadejdzie pora na dywagacje trzeba wyeliminować przyczyny możliwe przyczyny somatyczne.
Mono
Cytat
Myślę, że tak naprawdę nie chcesz żadnej rewolucji w życiu, że jakoś tam nauczyłeś się żyć trochę na pół gwizdka. Ja czytając ciebie nie poczułam w tobie żadnej pasji, jakiejś przepełniającej cię energii- to wszystko jest jakieś takie zwiędłe. Bo wyszło, jak wyszło- tak brałeś i bierzesz to, co przynosi ci los. Gdyby zona na siłę nie zaciągnęła cię do łóżka, to właściwie wszystko poszłoby w innym kierunku, ale zaciągnęła cię, więc wyszło, jak wyszło.
Może myślisz sobie "no cóż- inaczej wyobrażałem sobie swoje życie, ale jest to, co jest itd. moja żona nie jest taka zła, ma w końcu tyle zalet i nareszcie doceniła to, co ma. Czyta ten portal, więc coś pewnie do niej dotarło- no jakoś to będzie" To wszystko jest w moim odczuciu jakieś takie mierne, może nie byle jakie aż, ale trochę smutno robi sie człowiekowi, gdy czyta się to, co napisałeś.
Prawda ogólna : brak decyzji też jest decyzją.Masz rację jestem na emocjonalnym zakręcie i nie jestem zdecydowany na żadną z dróg.
Sfera uczuć nie ma w tym momencie mojego życia priorytetowego znaczenia.I nie sądzę ,że mogę ten proces przyspieszyć.
Miałem w swoim życiu rewolucję kilka lat temu.Wiem czego chcę.
Spędzić resztę życia wśród znajomych i rodziny w mieście w którym się wychowałem.Natomiast to czy to będzie z kimś czy samotnie to teraz drugorzędne.
Mam pasje Mono i dosyć rozległe zainteresowania niestety.
Ostatni tydzień : Ukraina , God Delusion Dawkinsa , analiza międzynarodowej niezależnej prasy i mediów w kontekście sytuacji na Ukrainie, wykład Andrzeja Szymachy "STW"
Cytat
Z takim człowiekiem, jakim jest twoja żona właściwie cały czas musisz być na wysokich obrotach, bo jakiekolwiek potknięcie spowoduje, że ona znowu odwróci się od ciebie. To kobieta o niskim poczuciu bezpieczeństwa- chyba nie za bardzo radzi sobie ona z trudnościami życia.
Ty miałeś depresję- ona w tym czasie układała się z innym zamiast wspierać ciebie. Coś jej najwyraźniej nie wyszło z tym facetem, więc znowu znalazła się w punkcie wyjściowym. Potem albo wcześniej (trochę pogubiłam się w twoim opisie) był drugi kochanek, ale coś tam między nimi zaszło i znowu jej nie wyszło. Na koniec z tej desperacji zaciągnąła cię do łóżka i wyszło tak, że jesteście razem. Piszesz, że ona zmieniła się przez kilka miesięcy, coś tam do niej dotarło, że zniknęła wcześniejsza buta i arogancja.
Pewnie się zdziwisz.Teraz liczę tylko na siebie.Na nią nie liczę w ogóle.Nie mam zaufania , ale to chyba zrozumiałe.
Jeżeli się rozstaniemy to nie wyobrażam sobie żebym mógł nie pomóc matce moich dzieci- oczywiście granica gdy nie będzie to pomoc moim kosztem.I po drugie ileś wspólnych lat to rodzi moim zdaniem pewne zobowiązanie.Zaraz usłyszę ,że jestem jeleniem
Coś jej nie wyszło z tym facetem i dlatego jest ze mną bo nie ma lepszej opcji.Dosyć prawdopodobne.
Żona radzi sobie w życiu- Twoja ocena jest nietrafna.
Pierwsza zdrada niewiele ma wspólnego z drugą.
Druga była w 2004.Pierwsza w 1987 - dwa lata po ślubie,na poprawinach po weselu mojej siostry.Jednorazowa.
Cytat
Ja powiem ci tak i to dość brutalnie- nic dziwnego, że spokorniała, skoro ty jesteś dzisiaj w dobrej kondycji finansowej i masz dość wysoką pozycję zawodową. Pracujesz w dużej firmie i masz dobrze płatne stanowisko- nie jesteś więc gołodoopcem, tylko masz coś konkretnego do zaoferowania dla niej i dla dzieci, chociaż o dzieci dbałeś nawet wtedy, gdy byłeś w totalnym dołku. Oprócz tego ona zobaczyła, że nie jesteś nieudacznikiem, którego przywaliło życie, lecz facetem, który potrafi wydźwignąć się z dołka- ona czuje się więc przy tobie bezpieczna. Ma zapewniony byt i wie, że ma do czynienia z facetem, do którego pasuje określenie "solidna firma".
Jednak czy jest to romantyczna miłość? Może raczej przyzwyczajenie, przywiązanie i zwyczajne zżycie się z tobą? Takie kochanie ciebie, ale na jej sposób. Czy to ci wystarcza do tego, byś poczuł sie spełniony, jako mężczyzna?
Dużo wskazuje na to ,że jej nagły atak uczuć ma podłoże czysto pragmatyczne.Z kochankiem nie wyszło itd.Tego ani ja , ani żaden inny zdradzony decydujący się na pozostanie w związku wiedział nie będzie.
To prawda ,że podniosłem się po upadku.Jednak przeholowałaś z tym robieniem ze mnie milionera.Mam owszem w miarę spokojną pracę , ale to nie robi ze mnie krezusa.Jestem dobry w tym co robię ale to nie są jakieś nie wiadomo jakie pieniądze raczej takie sobie.Zresztą mamy rozdzielność majątkową.
Wiesz ja sobie poradzę.W UK jest trochę inna sytuacja - inaczej to działa.To nie Polska i tu to ,że masz pracę wcale nie czyni Cię bezpiecznym.Pracownika można zwolnić gdy jest chory.Nie trzeba podawać przyczyny.Wypowiedzenie najczęściej wynosi tydzień , ja mam dwa tygodnie , wyższa kadra menadżerska miesiąc.
Niektórzy mogą być zwolnieni na telefon z dnia na dzień.
Za to pracę stosunkowo prosto znaleźć- oczywiście jakąkolwiek pracę.Wiesz ja mogę w każdym momencie wrócić na taksówkę - mam ciągle licencję musiałbym ją tylko odnowić.
Kraj w którym tak naprawdę jest system kastowy.
O ile moja pozycja jest raczej bezpieczna to w wypadku zwolnień grupowych już niekoniecznie.
Miłość na pewno nie.Zresztą nie wiem czy da radę ją zdefiniować.
Przywiązanie , zżycie - na pewno.
Na obecnym etapie życia ma to dla mnie drugorzędne znaczenie czy to miłość czy nie .
Jeżeli nie będę spełniony jako mężczyzna odejdę.Raz to zrobiłem , nie obawiam się samotności czy zmian.
Cytat
Myślę, że potrzebujesz teraz jakiegoś porządnego bodźca, który obudziłby cię w tego letargu i dzięki temu ty będziesz potrafił odnaleźć w sobie dość siły i energii, żeby raz, a dobrze zdecydować się na coś. Nie możesz żyć tak dalej na pół gwizdka, więc albo dalej żoną ale pełną parą, albo robisz odwrót i idziesz swoją drogą, na zasadzie że niech się dzieje, co chce i bez asekurowania się, tylko ryzykujesz, a potem albo wygrasz prawdziwe i oszałamiające szczęście, albo wylądujesz w jeszcze smutniejszym związku.
Smutny jest ten twój opis i pobudzający czytelnika do osobistych refleksji nad własnym życiem.
Siły mi nie brakuje. Potrzebuję być pewnym decyzji.Możliwe ,że to będzie impuls , lub po prostu upływ czasu.I sądzę ,że przesilenie się zbliża
Mono nie wiem jak Ty definiujesz szczęście.Ja nauczyłem się odnajdywać je w sobie.Chwila gdy siedzisz beztrosko i gapisz się na chmury.Albo jak Twoje dzieci bawią się z psem przed domem.
To ,że mogłem młodszą córkę podwieźć do lekarza i żyć jej problemami to jest dla mnie szczęście.
Skoobi dla mnie osobiście ukrywanie problemów finansowych przed żoną nie jest złamaniem przysięgi małżeńskiej. Zrobiłeś to ze strachu lub obawy aby nie zakłócić komfortu psychicznego małżonki.
Po prostu z miłości ukryłeś ten fakt. Spotkałem się z ukrywaniem choroby nowotworowej małżonka przed żoną tak aby jej nie obciążać.
Czy to też złamanie przysięgi małżeńskiej ?
Cóż reszta jest zapisana w przepisach prawa.
Co do mojej historii jest na forum od marca 2009r niezmiennie w tym samym miejscu. Problem polega tylko na tym, że sygnowany jest znanym podpisem jako usunięty użytkownik.
Jak się wie jak działają bazy danych -obiektowe bądź relacyjne to znalezienie tematu spełniającego powyższe kryteria nie stanowi problemu to 2-3 minuty .Jedyna historia zdrady jaką udało mi się znaleźć pochodzący z marca 2009 , której autorem jest deleted_user zaczyna sie tak :
Cytat
Tak, jestem zdradzajacym bydlakiem. Nie bede sie usprawiedliwial czy oszukiwal. Nie bede mowil, ze to czyjas wina. Po prostu jestem bydlakiem...............................
Dodane przez Deleted_User dnia marzec 05 2009 02:04:27
Czy jesteś pewien ,że tak zaczyna się Twoja historia?
Czy na pewno to był marzec 2009 ?
Jeżeli to nie to to czy byłbyś tak uprzejmy i podał tytuł ?
Czy nie zmieściłeś jej przypadkiem na forum ?
Komentarz doklejony:
Proszę o napisanie czy po poznaniu mojej historii inaczej , pod innym kątem oceniacie moje komentarze niż zanim moją historię poznaliście ?
Czy uważacie ,że moja historia ma wpływ na to jakich rad udzielam ?
I czy chcielibyście wiedzieć na przykład czy zdradziłem , czy chcielibyście poznać moją historię gdybym doradzał na forum i jawnie bym się do tego nie przyznawał, a doradzał jakbym był jednym ze zdradzonych ?
Skoobi
Nawet nie wiesz jak mocno musiałem gryźć się w język, gdy pisałem wcześniejszego posta.
Skąd wzięła się moja ocena twojej jż?
Bo ludzie są w gruncie rzeczy bardzo do siebie podobni.
Do tego stopnia że można ich podzielić na jasno sklasyfikowane grupy i typy.
Myślisz, że profilowanie charakteru wzięło się z kosmosu?
Co widać u Twojej gwiazdy?
Całkowity brak wyrzutów sumienia, manipulowanie sytuacją i swoim własnym wizerunkiem, ewidentny brak wyrzutów sumienia, zakłamanie.
To jest z jej strony po prostu parszywe.
Twierdzisz, że ona w gruncie rzeczy jest dobrym człowiekiem,
A ja twierdzę z całym przekonaniem, że jest złym.
Wystarczył impuls, abyś mógł zobaczyć jej prawdziwą twarz
Bo źli ludzie Skoobi, to Ci którzy doszli do wprawy w usprawiedliwianiu swoich świństw i świnstewek przed samym sobą.
I im sprawniej się wybielają we własnych oczach, tym dalej są zdolni się posunąć.
Ona doskonale w ten schemat się wpisuje.
Co do treści przysięgi małżeńskiej i do czego zobowiązuje, to zacytowałem słowa mojego znajomego księdza.
Zdrada wg niego, to jednostronne wypowiedzenie umowy małżeńskiej. Małżeństwo to nie dożywotnie więzienie.
Holandia- Argentyna, póki co 0:0
Dobranoc wszystkim
Dziękuję za zaangażowanie.Doceniam Twoją szczerość i bezpośredniość.Ze względu na porę odpowiem jutro- jeżdżę do pracy rowerem , a ponieważ mam kilkanaście mil muszę odpowiednio wcześnie wstać.
Swoją drogą to masz ciekawą i barwną osobowość.
Pomimo tego ,że widzimy zdradę inaczej to doceniam to co robisz pomagając ludziom jak najszybciej dotrzeć do prawdy.
Proszę o napisanie czy po poznaniu mojej historii inaczej , pod innym kątem oceniacie moje komentarze niż zanim moją historię poznaliście ?
Czy uważacie ,że moja historia ma wpływ na to jakich rad udzielam ?
I czy chcielibyście wiedzieć na przykład czy zdradziłem , czy chcielibyście poznać moją historię gdybym doradzał na forum i jawnie bym się do tego nie przyznawał, a doradzał jakbym był jednym ze zdradzonych ?
Odnoszę wrażenie, że te pytania były jedynym bodźcem do napisania tej historii,a prowadzą one do czegoś nie fajnego...
Czy jeśli chodzi o tamte wydarzenia... to nadal chciałbyś znać szczegóły...? Męczy Cię to...? Myślisz, że gdybyś je poznał, to poczułbyś się lepiej...?
Problem Skoobiego i wielu z nas polega na tym, że być może chcielibyśmy budować coś od nowa ale nie znając prawdy nijak nie możemy się do tego zabrać. Nie chodzi tu o szczegóły a fakty i podejrzenia, które nas męczą. Przecież każdy z nas pomimo jasnych sygnałów zdrady odrzucał je tłumacząc, że przecież to niemożliwe.
Skoobi,
Mam nadzieję, ze w końcu dowiemy się jaka jest ta cholerna prawda i życie znów nabierze kolorów
Pozdrawiam wszystkich
Argentyna w finale!!!
Komentarz doklejony:
Skoobi napisał:
Cytat
Z dołka wyciągnęła mnie dziewczyna , którą kiedyś podwiozłem na stopa , a spotkaliśmy się znowu przypadkiem gdy jechała na łódkę na jeziora.
Cytat
...I czy chcielibyście wiedzieć na przykład czy zdradziłem...
Lisbet napisała:
Cytat
Odnoszę wrażenie, że te pytania były jedynym bodźcem do napisania tej historii,a prowadzą one do czegoś nie fajnego...
Lisbet, może nie prowadzą do czegoś niefajnego ale myślę, że Skoobi też trochę pobłądził... prawda Skoobi?
Jestem tu ponad dwa lata.Trafne pytanie dlaczego opisalem swoja historie i to akurat teraz.Mozesz oglaszac czerwony alert smiley
Glownym powodem jest proba namowienia Ciebie i tezeusza do opisania wlasnych.
Nie mialem do tego prawa dopoki sam nie zamiescilem swojej.
lisbet
dnia lipiec 10 2014 00:26:46
Cytat
Odnoszę wrażenie, że te pytania były jedynym bodźcem do napisania tej historii,a prowadzą one do czegoś nie fajnego...
Przecież wyraźnie napisałem wcześniej w tym wątku -cytat powyżej- że powodem napisania mojej historii jest próba nakłonienia tezeusza i JW do upublicznienia własnych.
Wszystko szczerze bez niedomówień.
Te lub podobne pytania mogłem zadać od razu i nie widzę w tym nic złego,że padły.Są naturalne.
tezeusz
A co Ci zostało innego niż oskarżyć mnie o prowokację.Usiłujesz nie dopuścić do tego ,żeby użytkownicy poznali jak sobie poradziłeś sam ze zdradą.Podajesz takie dane :
historia jest od marca 2009 ciągle w tym samym miejscu , ale wielkim problemem jest Twoim zdaniem deleted_user.
I tu się przeliczyłeś.Nie wiem czy pomyliłeś miesiące , czy ta historia jest na forum.
Ale znalezienie historii z marca 2009 jest proste.Skoro podałeś te dane to sam spróbowałem znaleźć.
A robi się to tak każdy może sprawdzić :
najpierw klika się na przycisk szukaj :
zaznacza użytkownicy i w polu tekstowym wpisuje user.
Klika się szukaj .Pojawia się w wyniku tylko deleted_user
Wystarczy na niego kliknąć i pojawiają się wszystkie historie których autorem jest deleted_user.
Pewnie z 200 nie liczyłem.Ale bazy danych muszą je jakoś uporządkować,żeby je wyświetlić.Kryterium jest data dodania oczywiście.
Dodane przez Deleted_User dnia marzec 05 2009 02:04:27
Więc wystarczy kliknąć na tytuł jakiejś historii.
Jak jest starsza niż szukana data trzeba kliknąc na historię ponizej jak jest świeższa na historię powyżej.
Jeżeli historii jest powiedzmy : n to po najdalej log przy podstawie 2 z n krokach historia zostanie znaleziona.
Dla 200 to jest najdalej po 8 kliknięciach.
Mi udało się po 4.Każdy może sprawdzić że w marcu 2009 została dodana tylko jedna historia zdrady .Ta której początek podałem powyżej.
Skoro nie chciałeś podać nawet tytułu poszukałem sam korzystając z podanych przez Ciebie informacji.
Wydaje mi się niewiarygodne to co znalazłem bo tam nic nie pasuje.
Z tego jak piszesz wydaje mi się ,że jesteś starszy , ale skąd ja to mam wiedziec skoro Twojej historii nie znam ?
Tak samo wydaje mi się , ale to tylko wrażenie ,że miałeś żonę i dziecko.
A ten gostek nie ma.Ale pewności nie ma dlatego zapytałem czy to ta historia będąc prawie pewnym ze to nie ta.A Ty jakąś aferę usiłujesz skręcić.To żenujące jest.Najpierw nie chcesz pomóc podając choćby tytuł a jak próbuję sam sobie poradzić to jakieś oskarżenia o prowokację.
Sprawdzę jeszcze raz na forum.
Pewien jesteś że to marzec 2009 ?
Komentarz doklejony:
Skoobi dnia lipiec 09 2014 07:17:45
(....)
Cytat
Jestem tu ponad dwa lata.Trafne pytanie dlaczego opisalem swoja historie i to akurat teraz.Mozesz oglaszac czerwony alert smiley
Glownym powodem jest proba namowienia Ciebie i tezeusza do opisania wlasnych.
Nie mialem do tego prawa dopoki sam nie zamiescilem swojej.
lisbet
dnia lipiec 10 2014 00:26:46
Cytat
Odnoszę wrażenie, że te pytania były jedynym bodźcem do napisania tej historii,a prowadzą one do czegoś nie fajnego...
Przecież wyraźnie napisałem wcześniej w tym wątku -cytat powyżej- że powodem napisania mojej historii jest próba nakłonienia tezeusza i JW do upublicznienia własnych.
Wszystko szczerze bez niedomówień.
Te lub podobne pytania mogłem zadać od razu i nie widzę w tym nic złego,że padły.Są naturalne.
tezeusz
A co Ci zostało innego niż oskarżyć mnie o prowokację.Usiłujesz nie dopuścić do tego ,żeby użytkownicy poznali jak sobie poradziłeś sam ze zdradą.Podajesz takie dane :
historia jest od marca 2009 ciągle w tym samym miejscu , ale wielkim problemem jest Twoim zdaniem deleted_user.
I tu się przeliczyłeś.Nie wiem czy pomyliłeś miesiące , czy ta historia jest na forum.
Ale znalezienie historii z marca 2009 jest proste.Skoro podałeś te dane to sam spróbowałem znaleźć.
A robi się to tak każdy może sprawdzić :
najpierw klika się na przycisk szukaj :
zaznacza użytkownicy i w polu tekstowym wpisuje user.
Klika się szukaj .Pojawia się w wyniku tylko deleted_user
Wystarczy na niego kliknąć i pojawiają się wszystkie historie których autorem jest deleted_user.
Pewnie z 200 nie liczyłem.Ale bazy danych muszą je jakoś uporządkować,żeby je wyświetlić.Kryterium jest data dodania oczywiście.
Dodane przez Deleted_User dnia marzec 05 2009 02:04:27
Więc wystarczy kliknąć na tytuł jakiejś historii.
Jak jest starsza niż szukana data trzeba kliknąc na historię ponizej jak jest świeższa na historię powyżej.
Jeżeli historii jest powiedzmy : n to po najdalej log przy podstawie 2 z n krokach historia zostanie znaleziona.
Dla 200 to jest najdalej po 8 kliknięciach.
Mi udało się po 4.Każdy może sprawdzić że w marcu 2009 została dodana tylko jedna historia zdrady .Ta której początek podałem powyżej.
Skoro nie chciałeś podać nawet tytułu poszukałem sam korzystając z podanych przez Ciebie informacji.
Wydaje mi się niewiarygodne to co znalazłem bo tam nic nie pasuje.
Z tego jak piszesz wydaje mi się ,że jesteś starszy , ale skąd ja to mam wiedziec skoro Twojej historii nie znam ?
Tak samo wydaje mi się , ale to tylko wrażenie ,że miałeś żonę i dziecko.
A ten gostek nie ma.Ale pewności nie ma dlatego zapytałem czy to ta historia będąc prawie pewnym ze to nie ta.A Ty jakąś aferę usiłujesz skręcić.To żenujące jest.Najpierw nie chcesz pomóc podając choćby tytuł a jak próbuję sam sobie poradzić to jakieś oskarżenia o prowokację.
Sprawdzę jeszcze raz na forum.
Pewien jesteś że to marzec 2009 ?
Komentarz doklejony:
rado dnia lipiec 10 2014 00:51:20
Cytat
Komentarz doklejony:
Skoobi napisał:
Cytat
Z dołka wyciągnęła mnie dziewczyna , którą kiedyś podwiozłem na stopa , a spotkaliśmy się znowu przypadkiem gdy jechała na łódkę na jeziora.
...I czy chcielibyście wiedzieć na przykład czy zdradziłem...
Lisbet, może nie prowadzą do czegoś niefajnego ale myślę, że Skoobi też trochę pobłądził... prawda Skoobi?
Mylisz się.Nie zdradziłem żony jak o to Ci chodzi.
Podwiozłem na stopa ją i jej chłopaka -bardzo fajni ludzie.
Ona studiowała psychologię on jakąś biologię czy pokrewne.
To było z 3 lata wcześniej , może z dwa nie pamiętam.
Już po zdradzie siedziałem nad rzeką , a oni jechali na Mazury.
Poznali mnie choć schudłem .Nie miałem pieniędzy na ubrania więc chodziłem w starych znacznie za dużych.Było lato a ja nie miałem krótkich spodenek tylko siedziałem w takich grubych czarnych , buty też miałem wielosezonowe.Wyglądałem jak kloszard.Tak zresztą mnie żona tytułowała
Zaczęli się śmiać z mojego wyglądu to im wyjaśniłem dlaczego.Wiele razy się z nią spotykałem potem.Pracuje jako psycholog w centrum onkologii w Warszawie.
Spieprzyłem to wszystko. Zawiodłem jako mąż i ojciec.
I pewnie to są najważniejsze słowa prawdy w tej historii. Mam chyba dość podobne negatywne doświadczenia z własnego życia, by uznać człowiecze atawizmy za ważne czynniki decydujące o zmianie partnera. Jako samce zawsze musieliśmy być kimś i dominować w okolicy - to samica łaskawie oddawała nam swoje jajeczka, ale tylko wtedy, gdy istniała potencjalność na utrzymanie rodziny i zapewnienie życia na odpowiednio wysokim poziomie. Byliśmy wtedy wartością samczą samą w sobie - a naszą atrakcyjność niekoniecznie określała świetna fryzura i sześciopak mięśni na brzuchu oraz wysoce sprawne drewienko, ale pełen portfel i pozycja zawodowa.
Gdy natomiast w ludzkim stadzie nasza pozycja pada na twarz, albo pojawiał się samiec dominujący w okolicy (przystojniejszy plus atrakcyjniejszy finansowo, bowiem pieniądze są afrodyzjakiem dla wielu pań) - to atawizmy kobiece często brały górę, i pojawiała się zdrada z lepszym od nas samcem.
Tak już ten świat jest urządzony, że albo umiemy walczyć o własną pozycję w nim i mamy pieniądze - to wtedy mamy szansę na zadowoloną i wierną żonę oraz szansę na dzieci.
Jak nie mamy szczęścia w życiu i je finansowo przegrywamy - nasze kobiety szukają lepszych finansowo od nas, bo taka jest ich cecha gatunkowa. Oczywiście że nie wszystkich, ale poświadczę, że są takie kobiety. Ich wybory mogą wydawać się nawet im samym często irracjonalne, one nawet nie potrafią często wyrazić tego, dlaczego zdradziły nas z dominującym je trollem - ale to robią, bo tak im każe wobec naszej akurat przypadkowej słabości sama natura. Obok sonda dla czytelników wyraźnie przedstawia większość odczuć, że zdrada jest wynikiem.... wrodzonego k... ale de facto, słowo wrodzone oznacza jednak atawizmy, które kobiecie zapewnią najlepszego samca w okolicy.
Więc jeśli przez chwilę swojego życia byłeś słabeuszem, to masz tylko to, na co zasłużyłeś - żona zadziałała w zgodzie z prawami natury i biologią kobiety, a za to nie powinieneś mieć do niej pretensji, że nie żyła zgodnie z Twoimi oczekiwaniami.
Gdy byłeś na dnie - utraciłeś automatycznie wszelkie prawa przysługujące mężowi, w tym prawo do wierności żony wobec Ciebie.
Bo albo jesteś the best i się liczysz w jej życiu, albo Cię w nim nie ma, bo sam stanowisz o swoim upadku.
Tak więc, przeproś żonę za swoją słabość na którą natura nie daje przyzwolenia i za wszystko co wiązało się z dyskomfortem dla niej z Twojego powodu - i poproś ją o wybaczenie. Za swoją słabość odpowiadasz wyłącznie sam, a nie ona. Wśród każdych ssaków i nie tylko - tylko dominujący samce mają prawo do samicy, więc warto się cieszyć, gdy mamy szansę na seks - to oznacza, że nie jest z nami tak najgorzej.
Cytat
Atmosfera tragiczna , seks coraz rzadziej aż w końcu doszła do wniosku ,że nie chce w ogóle.
Tak działa sama natura - eliminuje Cię z seksu i z "posiadania" kobiety, gdy nie jesteś akurat najlepszym facetem w okolicy. Ale czy każdy musi być tym najlepszym?! Olać to... niech robią, co im natura nakazuje, nikt jeszcze z deszczem czy upałem nie wygrał, ale można jakoś to znieść, gdy wiadomo już o co tu chodzi.
Ramirez, pięknie opisałeś powody zdrady kobiet. Rozumiem, że mężczyźni zdradzają w zgodzie z biologią, by te geny swoje rozsiać po świecie z największą ilością partnerek. Po co więc ten portal...? Wróćmy na drzewo
Szansę na zadowoloną i wierną żonę oraz dzieci ma wielu facetów, ale nie każdemu to wystarcza.
Skoobi, Ty zamierzasz wrócić do Polski po otrzymaniu prawa do emerytury w UK?
tak to już jest, że nasz winy przeplatają się z innymi.
Ortodoksyjny uczestnik naszego portalu, pewni ma tylko jedno rozwiązanie poruszanych problemów.
Ale każde skrajne spojrzenie na rzeczywistość, wypacza ją.
Chwile załamań, niepowodzeń trafiają chyba każdego.
Z różnym nasileniem, z różnymi drogami wyjścia z nich.
Ty, pokazałeś że potrafisz wyjść z potężnego dołka.
Dostałeś po głowie zmianami w prawie podatkowym,
bankructwo,
a za karę :
- zdrada żony, odejście do lepszego rumaka, przy którym nie musiała przeżywać Twoich niepowodzeń, nie musiała martwić się o kasę, wreszcie zamiast martwić się o Ciebie, pomagać Ci wyjść z depresji, mogła nieźle się zabawić.
Taka już ludzka natura: " prawdziwych przyjaciół poznaje się...."
Ale, żyjesz.
Masz się dobrze.
Nauczyłeś się żyć sam ze sobą i dla siebie.
Finansowo, w miarę dobrze, przewidywalnie.
Marzysz o spokojnym odcinaniu kuponów,
z tego co osiągnąłeś w zyciu.
Pewnie myślisz o kimś, kto poda Tobie a Ty jemu szklankę herbaty w chorobie.
Dobrze by było, żebyś mógł wypić tą herbatkę w zdrowej atmosferze.
Pytanie czy ktoś marzy o tym samym, czy tylko o tym żeby wspólnie z Tobą odcinać te kupony...
Nie ma w Tobie żalu, potrafiłeś wybaczyć, uporać się ze złymi emocjami.
Ale ta pamięć.....:niemoc
Jej się nie da zresetować.
powoływałeś sie na teksty przysięgi małżeńskiej, również kościelnej.
Wiesz, w Biblii jest coś na ten temat.
- grzech wszeteczeństwa, jako wyjątek dopuszczający "oddalenie żony".
Nauczyłeś się, żyć ze sobą.
Ale, czy nauczyłeś się celu tego bycia ?
Czy wiesz czego oczekujesz od życia ?
Może jesteś w stanie zaakceptować obok siebie kobietę, która będzie twierdziła, że to naturalne, ze musiała Cię zdradzić, odejść bo musiała sobie jakoś poradzić z utrzymaniem dzieci
Absolutny pragmatyzm.
Relacje coś-za coś.
Może będziesz potrafił tak żyć, bez intymności emocjonalnej,
za to przewidywalnie.
Tak.To stała cecha mojego charakteru - dążenie do poznania szeroko rozumianej prawdy.Wszystko do końca.
Zdecydowanie rozumiem taką potrzebę...
Kiedyś myślałam też, że z każdą prawdą jestem sobie w stanie skutecznie poradzić... Teraz już nie jestem pewna...
Ale w Twoim przypadku, prawda w formie konkretnych odpowiedzi na pytania o fakty... powinna być chyba "do strawienia"...
Po tym, czego się naczytałeś na tym forum ostrożnie dawkowane informacje o tym, jak wyglądał romans Twojej żony, nie powinny chyba wywołać śmiertelnego szoku.
Jakichś filmów, zdjęć, wyznań, które mogłyby być absolutnie traumatyzujące chyba i tak nie macie... więc... dlaczego nie spróbować...?
Zastanawiam się, czy mogłoby Wam zaszkodzić, gdyby Twoja żona odpowiedziała na wszystkie pytania, które Cię nurtują...?
Nie wiem, jaka dokładnie jest Twoja żona... ale nawet jeśli powracanie do tamtych zdarzeń jest dla Niej nieprzyjemne (tak sobie wyobrażam)... to gdybyś uzasadnił takie rozgrzebanie przeszłości swoimi potrzebami emocjonalnymi... potrzebą oczyszczenia atmosfery... co potencjalnie może Wam pomóc...
Bo, jak napisał Rado
Cytat
Nie chodzi tu o szczegóły a fakty i podejrzenia, które nas męczą.
Mam nadzieję, ze w końcu dowiemy się jaka jest ta cholerna prawda
Jakie widzisz argumenty przeciwko...?
Cytat
Moja postawa świadczy o braku gotowości do podjęcia ostatecznej decyzji.Nie jestem przekonany do żadnej z nich.I nie sądzę ,że jakiekolwiek aktywne działania mogłyby ten proces przyspieszyć.Zostaje czekać.
To nie do końca rozumiem...
Bo ja nie lubię biernie czekać... jeśli sytuacja pozwala na działanie i analiza potencjalnych zysków i strat pozwala na podjęcie ryzyka...
Cytat
Ale ta sfera nie jest dla mnie priorytetowa.
To jest chyba istotne...
To co jest dla Ciebie życiowym priorytetem...
Cytat
Był taki okres.Byliśmy naprawdę blisko.Odeszło niepostrzeżenie i nie wiem czy to proces odwracalny.
A jak się ostatnio widywaliście... to było dobrze...?
Bo ja też bym Ci bardzo życzyła... żebyś nie żył w oddaleniu od bliskich... chociaż racjonalny argument o emeryturze do mnie dociera...
Tulia już zapytała, więc tylko krótko powtórzę - kiedy zamierzasz wrócić...?
Komentarz doklejony:
Swoją drogą, Skoobi, ja się akurat nie zgadzam z postulatem obowiązkowej prezentacji własnej historii na forum...
Nie dość, że i tak jest to zawsze obraz zawsze bardzo subiektywny, a jeszcze dodatkowo może być świadomie zafałszowany...
To ja akurat nie mam nic przeciwko temu, żeby pomagały mi, czy doradzały osoby, które zdradziły, czy też popełniły rozmaite błędy życiowe...
Chętnie poznam Ich historię - uwielbiam słuchać/czytać o ludzkich przeżyciach i doświadczeniach i uważam, że mogę się dzięki temu sporo nauczyć/sporo zrozumieć, a szczególnie wartościowa może być sytuacja, kiedy od wydarzeń upłynęło już dużo czasu i opisywana jest ona z pewnym dystansem.
Dlatego na pewno cenne mogłyby być historie nie tylko adminów, ale i innych forumowiczów z dłuższym stażem...
Ja zresztą zawsze bardzo cenię, jeśli ludzie (a szczególnie ludzie z autorytetem) opowiadając o sobie potrafią się przyznać do popełnianych błędów... nie udają, że są nieomylni...
Dla mnie ktoś może pozostać autorytetem, nawet jeśli do błędów się przyzna... a może nawet tym bardziej, jeśli przyznać się potrafi...
Jednak moim zdaniem na wartość porad... na prawo do wypowiedzi... i na to, czy będę się z Nimi zgadzała... historia życia człowieka nie ma wpływu...
A w Twoim dopominaniu się historii adminów... ja czuję pewną napastliwość...
Nie wiem, czy mi wybaczysz to spostrzeżenie...?
Przepraszam za krytykę...
Czytam i nie wierzę:
Piszesz że pierwsza zdrada była na poprawinach już wówczas trzeba było qurwiszcze przeczołgać i zdeptać pokazałeś jej że jesteś miękki i dałeś jej wolną rękę że obojętnie co zrobi to i tak mąż jej wybaczy :brawo ------brak słów. Na forum zdarzają się wpisy że 1 szanse można dać bo to nadzieja ale kolejna to brak szacunku dla siebie i istna głupota. Wiesz dobrze że żona cię zdradziła - nie kryła się z tym, ba powiedziała że ma już życie ułożone, olała cię w potrzebie wiesz przykro mi że to pisze ale są ludzie na których plujesz prosto w twarz to mówią że deszcz zaczyna kropić - dalej ja na twoim miejscu spytałbym się jak tam twój ułożony związek? Piszesz że żona czyta te forum hmm i zaczyna mieć chwile refleksji kurcze potrzebowała na to aż tylu lat? No wybacz ale istny śmiech.
Skoobi jesteś tutaj bardzo długo czytałeś udzielałeś się na forum zdam ci pytanie gdybyś znał kolegę z taką sytuacją życiową jak twoja to doradzałbyś ratowanie tego szamba czy raczej odcięcie się?Bo ewidentnie nie chce nie że nie możesz ty nie chcesz boisz się podjąć decyzję a co jeżeli okaże się że ułożysz sobie życie np tak jak ED65? Zobacz życie po też jest życiem fakt z bliznami ale w twoim przypadku gorzej być nie może Bo wybacz ale twoja żona to słowo obraża kobiety które faktycznie są żonami. Nie ma czegoś takiego że jak jest dobrze to ok będę wierna kochana i będę cię karmić ale jak ci się noga podwinie to będę dawała na lewo i prawo.
Z innej beczki a gdyby tak nie wiem potrącił cię samochód i byłbyś sparaliżowany na nie wiem 6 miesięcy i długa rehabilitacja by cię czekała to co też byś usprawiedliwiał swoją żonę? Twoja decyzja ale to co piszesz woła o modlitwę i to mówi ateista :cacy
Skoobi, info o możliwości przenoszenia składek emerytalnych z polski do innego kraju już Ci podesłałem na PW, także może to w czymś Ci/Wam pomoże
Rozumiem i szanuję Twoją argumentacje w kwestii żony, ale nijak jakoś nie pojmuje tego przymusu do ujawnienia historii Tezeusza czy JakichWiele.
Czemu aż tak bardzo Ci na tym zależy, czy uważasz ich za niewiarygodnych czy jak?
Nawet jeśliby się okazało że nigdy nie przeżyli zdrady to jakie ma to znacznie w kwestii ich "wartości" dla tego portalu?
Proszę o napisanie czy po poznaniu mojej historii inaczej, pod innym kątem oceniacie moje komentarze niż zanim moją historię poznaliście?
Oczywiście, że tak. Zupełnie inny odbiór i zrozumienie.
Cytat
Czy uważacie ,że moja historia ma wpływ na to jakich rad udzielam ? I czy chcielibyście wiedzieć na przykład czy zdradziłem,
Wiedzieć? Jeśli miało to wpływ na to, co opisujesz i jakie zajmujesz stanowiska, to jak najbardziej tak.
Wszystko, co może mieć jakiś związek przyczynowo skutkowy jest ważne. Bez tego ocena jest bardzo mocno przekłamana, jest nieprawdziwa;
Każde doświadczenie życiowe ma wpływ na to jak postrzega się świat i jaką mamy o nim wiedzę. Nie ma możliwości, żeby nie przekładało się to na rady, jakich się udziela. Doświadczenia związane z tematem przekładają się jak najbardziej, bo to jest to, co się świetnie czuje, choć niekoniecznie rozumie.
Cytat
czy chcielibyście poznać moją historię gdybym doradzał na forum i jawnie bym się do tego nie przyznawał, a doradzał jakbym był jednym ze zdradzonych ?
Pytanie retoryczne, a przypadek jak najbardziej prawdopodobny. Fakt, raczej większość nie miałaby swoich historii. Ciężko jest taką zmyślić dla tutejszych odbiorców, ale też nie ma takiej potrzeby, więc, po co?. Bez wysiłku można udawać kogoś, kim się zupełnie nie jest.
Chyba wszystkim jest znana różna postawa:
Są pacjenci, którzy traktują lekarzy jak wszechmogące wyrocznie. Do głowy im nie przyjdzie, że w każdej dziedzinie są geniusze i straszne miernoty, które nie dość, że nie potrafią pomóc, to mogą nawet szkodzić. Jak ktoś się sparzy bo stracił zupełnie nie ten ząb co trzeba, już więcej do kogoś takiego nie pójdzie. Ale co z tego, skorą zęba już nie ma.
Jaki filtr by się nie zastosowało i tak zawsze się ktoś prześlizgnie. A co by się działo, jeśli nie byłoby żadnego filtru i selekcji?
Są też osoby, które przed oddaniem się w czyjeś łapy zbierają informację skąd się da. Cenią siebie i nie chcą się zdawać na zupełny przypadek. Szacują prawdopodobieństwo udanego zabiegu, sprawdzają, czy ktoś ma odpowiednie kwalifikacje i kompetencje, czym się do tej pory zajmował i jakie ma doświadczenie, gdzie je zdobył.
Są również osoby, które zawsze wiedzą lepiej, mają mnóstwo uwag i nastawienie mocno roszczeniowe. Często też doradzają innym, bo wiedzą najlepiej. No, ale i tak w końcu, jeśli chodzi o nich samych, korzystają z łaski specjalisty w danej dziedzinie, a nie z wiedzy jemu podobnych.
Bez żadnych filtrów na wejściu, niestety, jest to w tym momencie jedyna możliwa dostępna rekomendacja czy weryfikacja, mniej lub bardziej wartościowa. Czemu potrzebna?
1. Znacznie większa Wiarygodność, a co za tym idzie wiarygodność i wartość tego, co taka osoba mówi, doradza lub propaguje; Szybko można zweryfikować, szczególnie jak jest się nową osobą.
2. Znacznie większa zrozumiałość tego, co taka osoba mówi, doradza lub propaguje; do wielu rzeczy nie musi przekonywać, ponieważ wiele kwestii na ogół poddane było dyskusji w wątku takiej osoby; wystarczy przeczytać;
3. Oprócz zaświadczenia sobą, że ktoś wie, co robi i o czym mówi, bardzo istotna jest dyskusja pod tematem, odniesienie się do własnej sytuacji. Umożliwia poznanie osoby np., jaką posiada wiedzę, nie tylko w temacie, jaki ma stosunek do innych, dystans do samego siebie, obiektywizm i postawę do życia; Można, mniej lub bardziej taką osobę ocenić, zobaczyć czemu zajmuje taką postawę, a nie inną. To bardzo istotne. Inaczej się odbiera osobę, która umie radzić sobie w życiu, również z konsekwencjami swoich decyzji, a inaczej taką, która potrafi tylko pouczać innych;
Tłumaczenie, że nie zamieściłam/łem swojej historii, bo już nie potrzebuje żadnej pomocy jest wygodne. Niestety często widać inaczej. To jest też poddanie się jakiejś krytyce i weryfikacji przez innych, poddanie ocenie nie tylko potwora, ale i siebie, pokazanie, że nie ma się nic do ukrycia. Do tego trzeba mieć odwagę.
Jeśli ktoś sam tego nie rozumie i wewnętrznie nie czuje, że powinien, bo o czymś to świadczy, to nikogo się do tego nie zmusi.
To może i ja coś od siebie. Historię Skoobiego po części znałem nie ukrywam nasze prywatne rozmowy, podobne dylematy. Podobne rozterki.
Część opisów jest całkowicie nowych, te z problemami powiedzmy sobie "mody". Teraz dopiero dociera do mnie jak było tragicznie.
Akurat w moim przypadku zawsze starałem się kierować zasadą- Człowieka poznaje się po tym ile ile jest w stanie dać innym. Sam taki jestem więc dla mnie to priorytet. Dlatego gdy poznałem wcześniej część historii Skoobiego w trakcie prywatnych rozmów zyskał moją sympatię i szacunek. Po prostu - LUBIĘ LUDZI DOBRYCH. Wiem wiem wada. Dla mnie zaleta.
Dlatego nie ukrywam że cholernie denerwują mnie komentarze wyjaśniające dla czego żona z nim jest i dla czego powinien zrobić to i to. Gdyby chciał to zrobić już by to zrobił.
Co wywarło na mnie naprawdę piorunujące wrażenie cytuję:
Cytat
.Ja nauczyłem się odnajdywać je w sobie.Chwila gdy siedzisz beztrosko i gapisz się na chmury.Albo jak Twoje dzieci bawią się z psem przed domem.
To ,że mogłem młodszą córkę podwieźć do lekarza i żyć jej problemami to jest dla mnie szczęście.
Dlaczego piorunujące? Bo to zasady faceta które mają dla mnie największe znaczenie. To w jaki sposób opowiadasz o rodzinnym mieście.
Ramirez. Odnośnie powodów zdrady. Byś się zdziwił.
Cytyję:
Cytat
Jak nie mamy szczęścia w życiu i je finansowo przegrywamy - nasze kobiety szukają lepszych finansowo od nas, bo taka jest ich cecha gatunkowa. Oczywiście że nie wszystkich, ale poświadczę, że są takie kobiety. Ich wybory mogą wydawać się nawet im samym często irracjonalne, one nawet nie potrafią często wyrazić tego, dlaczego zdradziły nas z dominującym je trollem - ale to robią, bo tak im każe wobec naszej akurat przypadkowej słabości sama natura.
A co powiedział byś o sytuacji gdy nie mamy do czynienia z przegraną finansową, życiową?
Niestety to nie takie proste. Akurat to mówię z autopsji. Często przegrywamy z kimś kto nie jest ani lepszy, ani ładniejszy ani bogatszy. Dlaczego? Jedyne co mi przychodzi to tylko to że jest dominującym trollem. Jak jest z tym trollem najbardziej pasuje mi tu historia Milorda: O Smoku na piedestale.
Będzie to również rada dla ciebie Skoobi odnośnie dotarcia do prawdy. Niestety zdrajca stawia takiego smoka/trolla na piedestale i wmawia innym że to ktoś wyjątkowy. Prawie król bożyszcze tłumów. Po jakimś czasie dostrzega że smok to smok. Ale nadal chwali go bo jaki ma inny wybór. W pewnym sensie zdrajca spalił już mosty. Tak uważa dlatego nadal brnie w to coś bo na siłę chce udowodnić że się nie pomylił.
Pisałeś Skoobi o poznaniu prawdy. Nie wiem czy chciał byś ją znać. Wiesz że żona cię zdradziła i czy jak poznasz szczegóły coś to zmieni?
Wiem zaraz posypią się głosy "PRAWDA JEST NAJWAŻNIEJSZA" OK jest na etapie wątpliwości niestety potrafi zburzyć nikłą równowagę zdradzonego. Mówię na swoim przykładzie. Wiecie, to że żona mnie zdradziła to wiem. Wiem jak to boli. Wy również. ILu z nas poznało ją w stopniu prawie 100%. Tzn. słyszało na własne uszy rozmowy z kochankiem, plany na przyszłość? Niewielu. Ja moją wiedzę zdobyłem przez 3 m-ce zdrady (sfinalizowana trwała 4). Wiem jak umawiali się że muszę się wyprowadzić "z walizką", jak można być z kimś kto się tobie nawet nie podoba i jak byłeś przedstawiany w kręgu znajomych. Taką wiedzę chciał byś znać Skoobi?
JA JĄ POZNAŁEM i boli jak cholera. Jako czynnik łagodzący - prowadyrem była łajza (tzn "swagier" w kwestii wydymania mnie).
Z perspektywy czasu po mimo tego że zmiana jest na max. słowa dalej słyszę w głowie. :niemoc
Odnośnie kwestii jawności historii zdrad doradzających. Zawszę kieruję się zasadą że wolę wiedzieć kto mi doradza. Jakie decyzje podjął. Również jakie popełnił błędy. Jestem pragmatykiem dlatego kieruję się doświadczeniem.
To samo doradzam "nowy". Przeczytaj historię osoby doradzającej. Dlaczego? Proste zacytuję Yorika:
Cytat
1. Znacznie większa Wiarygodność, a co za tym idzie wiarygodność i wartość tego, co taka osoba mówi, doradza lub propaguje; Szybko można zweryfikować, szczególnie jak jest się nową osobą.
2. Znacznie większa zrozumiałość tego, co taka osoba mówi, doradza lub propaguje; do wielu rzeczy nie musi przekonywać, ponieważ wiele kwestii na ogół poddane było dyskusji w wątku takiej osoby; wystarczy przeczytać;
3. Oprócz zaświadczenia sobą, że ktoś wie, co robi i o czym mówi, bardzo istotna jest dyskusja pod tematem, odniesienie się do własnej sytuacji. Umożliwia poznanie osoby np., jaką posiada wiedzę, nie tylko w temacie, jaki ma stosunek do innych, dystans do samego siebie, obiektywizm i postawę do życia; Można, mniej lub bardziej taką osobę ocenić, zobaczyć czemu zajmuje taką postawę, a nie inną. To bardzo istotne. Inaczej się odbiera osobę, która umie radzić sobie w życiu, również z konsekwencjami swoich decyzji, a inaczej taką, która potrafi tylko pouczać innych;
Zawsze wolę opierać się na doświadczeniu innych. Jeżeli ktoś nie chce mówić o swojej historii nie czując potrzeby OK ale bardziej cenne są dla mnie rady które mogę porównać z sposobem postępowania doradzającego.
Osobiście chciałem zdeptać żonę nie ukrywam, nienawidziłem ją wtedy też nie ukrywam i mam nadal doły TEŻ NIE UKRYWAM. Jestem po prostu człowiekiem ze swoimi słabościami.
Akurat w moim przypadku zawsze starałem się kierować zasadą- Człowieka poznaje się po tym ile ile jest w stanie dać innym. Po prostu - LUBIĘ LUDZI DOBRYCH.
Cytat
Jestem po prostu człowiekiem ze swoimi słabościami.
Wyrazy szacunku...
Jeśli chodzi o poznawanie faktów... to nie bez przyczyny upewniałam sie, ze Skoobi nie miałby dostępu do archiwalnych romantycznych, czy pornograficznych filmów, zdjęć, wyznań...
Na podstawie Twojej historii, Betrayed... i nie tylko Twojej... uważam, ze takie totalne obnażenie anatomii zdrady moze bardzo utrudniać późniejsze funkcjonowanie... To sie dopiero staje prawdziwie traumatycznym przeżyciem, jeśli zobaczy się za dużo...
Natomiast odpowiedzi na precyzyjnie sformułowane pytania... nie powinny być takim dramatem...
Tak w każdym razie było u mnie...
To po części chyba może polegać na zasadzie przekazywania trudnych wiadomości...
Może być chyba znośnie... jeśli usłyszy się tylko to, o co się pyta - tylko to, co na jest się gotowym...
A ja powiem inaczej- piszecie zdrada i cały czas jest to liczba pojedyncza, a przecież ta kobieta zdradziła dwa razy (przynajmniej o tylu zdradach wie skoobi, a skąd wiadomo czy nawet teraz, gdy on tam, a ona tutaj też nie ma jakiegoś boczniaka, tak asekuracyjnie, na wszelki wypadek?
Ale ok. może dzisiaj istnienie jakiegoś kolejnego, to nie szukanie partnera, by w razie czego ustawić się na cudzych plecach, lecz dzisiaj to tylko taki jej styl bycia? Może jakiś gach dzisiaj faktycznie nie zagraża małżeństwu ze skoobim, bo póki co skoobi wyprowadził rodzinę z biedy, ale może jest jakiś ot. tak dla rozrywki albo Bóg wie dlaczego? Pewne zachowania weszły przecież tej kobiecie w krew, nie wiadomo, jakie ma ona wzorce( sądzę, że nie najciekawsze) i chociaż podczytuje ona ten portal, to dalej jest sobą, no lubi ten sport i tyle?
Ja nawet olałabym sprawę zdrady, bo cóż- skoobi świadomie zdecydował się na życie z taką osobą, więc pewnie rozprawił się w jakiś tam sposób z tematem zdrady, pogodził się z tym i cóż- jakoś to będzie.
Ja odeszłabym od takiej kobiety z innego powodu (chociaż z powodu zdrad takze, liczba mnoga, także, rzecz jasna), a mianowicie nie mogłabym zapomnieć o tym, że żałowano mi jedzenia, że głodowałam, że ktoś wypominał mi, że zużywm prąd, wodę, że w ogóle ciągle siedzę w swoim domu i zanieczyszczam powietrze, a przecież powinnam wyprowadzić się, choćby nawet pod most. Dla mnie coś takiego jest wielką podłością i nawet nie patrzyłabym już na to z kim pieprzy sie taki człowiek, lecz na to, jak mnie traktuje. Ja bałabym się żyć z kimś takim, bo człowiek ma różne słabości, może zachorować, ulec wypadkowi, sto rzeczy może sie przydarzyć i jak wtedy żyć? Nie wyobrażam sobie, bym mogła znaleźć realne oparcie w takim człowieku.
Olał więc te zdrady- charakter tej kobiety, ona jako człowiek jest beznadziejna i to właśnie jest według mnie sto razy gorsze od tego, że ona lubi chłopów i raz na jakiś czas bierze sobie kogos do wyrka.
Nie ustosunkuje sie do wiekszosci opinii szczegolowo.
Zona to czyta i ze wzgledu na to ze nasza historia zdrady jeszcze zakonczona nie jest nie wie wszystkiego.Powinna sie najpierw dowiedziec ode mnie a nie przez portal.To analogiczna sytuacja jak ukrywanie dowodow i tego co sie wie.
Teraz w skrocie.
Nie jest osoba ktora jest z kims dopoki kasa sie nie skonczy.
Pamietam dwa okresy gdy utrzymywala dom w 100 %.Zapewniam ze zrozumiala co zrobila .Znam ja ponad 30 lat .Jest innym czlowiekiem.
Z oczywistych wzgledow reki sobie nie dam uciac ze nie doszlo do zdrady numer 3 , .....Niewazne skad wiem.
Ja rozumiem Mono ze starasz sie plastycznie i barwnie opisac swoje wnioski ale Twoje opinie na jej temat sa w duzej czesci niesprawiedliwe ikrzywdzace.
To ze w trudnej sytuacji pobladzila nie zrobilo z niej k...
W momencie gdy do drugiej zdrady doszlo sytuacja byla tak zla miedzy nami ze dziwne byloby gdyby ktores z nas nie zdradzilo.
Padlo na nia.Jezeli ocenia sie kogos to powinno sie dazyc do obiektywizmu.
W jej wypadku koncentrujecie sie na jednym pomijajac cala reszte.
Moge tylko napisac ze wizerunek wyzierajacy ztych postow nijak sie ma do rzeczywistosci.
Życie potrafi człowiekowi mocno dowalić i skutecznie nauczyć pokory, więc może rzeczywiście twoja żona coś tam pojęła i przewartościowała sobie w głowie pewne rzeczy. Oby tak było dla twojego i jej dobra. Ja nie mam nic do twojej żony, bo ona mi krzywdy nie zrobiła. Nie mam żadnego interesu w tym, żeby jej dowalać. Ja odniosłam się tylko do tego, co ty napisałeś, a niestety to, co my tu wszyscy przeczytaliśmy znokautowało nas doszczętnie.
Ja pojęcia nie miałam, że przeszedłeś przez takie piekło.
Wiesz, ja tak sobie pomyślałam, że musisz bardzo kochać swoje córki- inaczej na pewno nie zostałbyś z tą kobietą.
Nawet nie chcę myśleć czy domniemywać, jak czuł się Skoobi w załamaniu nerwowym. Zapewniam, że nikt nie zrozumie, póki tego sam nie przeżyje. Silna depresja jest straszna. Bezradność, brak opcji wyjścia z patowej sytuacji, silna niemoc, poczucie utraty życia. Bez szybkiej zdecydowanej pomocy, to równia pochyła. Taka osoba staje się dużym ciężarem dla otoczenia, złem koniecznym. Nie będę domniemywał, ale różowo nie było. Ciężko też nakłonić kogoś takiego, żeby się leczył, nabrał dystansu, zobaczył światełko w tunelu i zaczął walczyć przede wszystkim sam z sobą.
Gdyby żona Skoobiego pojawiła się tutaj i opisała wtedy swój punkt widzenia, te osoby, które ją tak potępiają, pierwsze by krzyczały, że dobrze robi, bo musi myśleć przede wszystkim o sobie i dzieciach, żeby się ratowała, a darmozjad jej do niczego nie jest potrzebny, bo i tak wszystko jest na jej głowie. Oczywiście widziały by tylko złego człowieka, nie człowieka, który potrzebuje pomocy.
Fajnie się ocenia po fakcie nie mając wszystkich danych. Paradoksalnie Skoobiemu był potrzebny wstrząs, ale czy aż taki ? Do głowy jej nie przyszło, ze może go tym zabić, ale wtedy pewnie by nawet nie zapłakała. Cudem Skoobi jakoś sobie poradził, ale równie dobrze mogło by go tu z nami nie być. Straciła nadzieję na lepsze jutro, wiarę w męża i zaczęła sobie życie układać, sama pełna żalu, pewnie nawet cieszyła się, że go sponiewierała.
Wiele rozumiem, chyba dobrze widzę jej usprawiedliwienia i bezradność, ale jednak popełniła kilka błędów, były lepsze opcje. Musiało być naprawdę strasznie, ale nie najszczęśliwiej się ratowała.
Jeszcze jedno. Jestem pewien, ze Skoobi aniołkiem nie był i wiele złego można by powiedzieć, ale przyczepie się do tego: wciąż uważa, że do tego wszystkiego miała prawo ? To znaczy, że za uczciwe uznała by, jakby ją ktoś dokładnie tak samo potraktował, gdy sięgnie dna? Nie wiem, jak bardzo jest rozgarnięta, ale powinna wiedzieć, że życie jest złośliwe i zarówno dobre rzeczy, jak i złe potrafią wrócić. Wtedy może przyjdą refleksje?
Jeśli wpoiła prawo dżungli własnym dzieciom, sama może być kiedyś zawalidrogą i darmozjadem, którego się trzeba pozbyć.
Jeśli ktoś nie potrafi się pochylić nad czyimiś słabościami, zupełnie nie może oczekiwać, że ktoś to zrobi, bo wzajemność to jeden z najsilniejszych odruchów człowieka.
O Skoobim nic dobrego nie powiedziałem, żeby mu się w głowie nie przewróciło
W tym okresie praktycznie na okrągło przy znajomych , dzieciach , jej rodzinie słyszałem od niej ,że nie mam prawa mieszkać w tym mieszkaniu , nie mam prawa używać jej prądu , jeść jej jedzenia.Co ja tu jeszcze robię dlaczego się dokądkolwiek nie wyprowadzę.Jadłem właściwie ziemniaki ( moich rodziców ) i zupki chińskie.
Cytat
Nie miałem pieniędzy na ubrania więc chodziłem w starych znacznie za dużych.Było lato a ja nie miałem krótkich spodenek tylko siedziałem w takich grubych czarnych , buty też miałem wielosezonowe.Wyglądałem jak kloszard.Tak zresztą mnie żona tytułowała
Skoobi
Mi to wystarczy za wszystko!
W piekle nie ma chyba tyle nienawiści.
Dlatego napisałem, że przeraża mnie Twoja historia.
A najbardziej to, że dalej z nią jesteś.
Pytanie : Po co?
Z tęsknoty za tym, co i tak już nigdy nie wróci?
A może jako forma Twojej specyficznej pokuty?
Może dlatego, że już bardziej Ciebie upodlić chyba już nie może, jak to zrobiła?
A uwierz, że jednak może.
Być może i była dobrym człowiekiem. Kiedyś,....
Jak w bajce,
Dawno, dawno temu...
To co powyżej pozwoliłem sobie zacytować, jednak ją całkowicie dyskredytuje .
Przynajmniej w moich oczach.
Właśnie wtedy pokazała jakim jest naprawdę człowiekiem.
Bo można przestać kogoś kochać, można zacząć układać sobie życie.
Ale wtedy się najpierw się odchodzi, a nie zdradza, zmienia się na lepszy model!
Nie niszczy się, nie demoluje się psychicznie i tak już wystarczająco skopanego bezbronnego człowieka.
Cokolwiek w jej obronie jeszcze nie napiszesz,
Ile jeszcze win sobie nie przypiszesz - ja zdania o niej nie zmieniam.
Właśnie za to, jak zostałeś potraktowany.
No chyba że masz inne kryteria dobroci i definiujące człowieczeństwo.
Jeszcze raz powtórzę, to co wcześniej już napisałem. Źli ludzie, to Ci którzy doszli do wprawy, niemal do perfekcji w usprawiedliwianiu swoich świństw i świnstewek przed samym sobą. Im sprawniej się wybielają we własnych oczach, tym dalej są zdolni się posunąć. Ona doskonale w ten schemat się wpisuje.
Wiesz, czasem naprawdę warto żyć samotnie niż z byle kim.
A życie można sobie poukładać na nowo. Tak jak ja to zrobiłem.
Bo o miłość się nie błaga.
TI nikogo do niej się nie zmusza.
Niby oczywista oczywistość ale jak pokazuje ten portal, nie dla wszystkich.
Życie nauczyło mnie jednego,
Nigdy nie będę z kimś, kto pokazał, że jestem już tylko opcją.
Skoobi
Jako osoba po podobnych przejściach finansowo-biznesowych doskonale Cie rozumiem. Myślę, że ktoś ,kto w Polsce nie prowadził działalności ,nie wie w jakim stresie żyje człowiek. I że są sprawy, którymi nie chce się obciążać małżonka. Czasami efekty pracy są mizerne w porównaniu do włożonego trudu.
Ale to nie zmienia kwestii,że żona powinna trwać przy mężu do końca.
Mamy wiele wspólnych,negatywnych zdarzeń w swoich życiorysach.I doskonale Cię rozumiem, jakim stresem dla Ciebie były problemy finansowe.
Moja żona , w momencie gdy zrealizowałem z 80 % planu naprawczego,przyprawiła mi rogi,i doprowadziła do powtórnego stoczenia się na dno. I muszę wszystko zaczynać od zera,a nawet na bardzo dużym minusie.Chciałbym ,jako zdradzony dodać,że długotrwałe problemy finansowe,I pewnego typu bezsilność, wypalają w człowieku chęć do podejmowania jakichkolwiek działań.
Jeśli dochodzi do tego zdrada, człowiek naprawdę"pęka psychicznie"
Pozdrawiam.
BT92 Skoobi wyraźnie napisał dlaczego umieścił swoją historię. Zauważył chyba każdy, wyraźnie nie napisał że nie oczekuje porad.
Na etapie na którym jest wielu z nas chciało by się znaleźć. (Nie w sensie tego co go spotkało, ale odzyskania równowagi po czymś takim).
Wiecie czytam komentarze i zgadza się przeszedł piekło którego nikomu bym nie życzył. Moja historia to naprawdę małe miki. Nasuwa mi się jedna myśl. Że kobiety mają jednak trochę lepiej (te zdradzone). Lepiej to może nie najlepszy zwrot to tak jak by wybierać między dżumą a tyfusem co lepsze .
Do czego zmierzam. Nie ukrywajmy jak wielokrotnie wskazywał Yorik w naszych decyzjach dużą rolę chcąc nie chcąc dużą rolę odgrywa instynkt. Facet zdradzając czym może się kierować? Najczęściej. Rozładowaniem napięcia seksualnego, chęcią zdobycia nowej partnerki, dowartościowaniem lub po prostu zrobieniem sobie dobrze. Nowe doświadczenie. Nie oszukujmy się bardzo rzadko podąża za tym uczucie najczęściej to po prostu zwykłe bzykanie. U kobiet niestety wygląda to dużo bardziej skomplikowanie. Kobieta wchodząc w układ niestety ale często angażuje się uczuciowo (dużo częściej niż facet). Zapytacie pewnie OK jaki to ma związek z wątkiem odpowiadam.
Interpretujecie zachowanie żony Skoobiego:
Mono:
Cytat
Ja odeszłabym od takiej kobiety z innego powodu (chociaż z powodu zdrad takze, liczba mnoga, także, rzecz jasna), a mianowicie nie mogłabym zapomnieć o tym, że żałowano mi jedzenia, że głodowałam, że ktoś wypominał mi, że zużywm prąd, wodę, że w ogóle ciągle siedzę w swoim domu i zanieczyszczam powietrze, a przecież powinnam wyprowadzić się, choćby nawet pod most.
Z prostej przyczyny oceniacie jako normalni ludzie. Nikt z nas by się tak nie zachował. Dlaczego wyjaśniam. Oceniamy przez pryzmat naszego charakteru. Jakkolwiek jesteśmy w stanie dopuścić do siebie myśl że mogło dojść do zdrady tak zachowanie żony w stosunku do autora (zacytowane powyżej) jest nieakceptowalne.
Niestety ale zdrajca usprawiedliwia swoje decyzje. Nawet gdy widzi że popełnił błąd zrobi wszystko aby pokazać że jest inaczej. Niestety ale zdradzające kobiety wiodą w tym prym.
Już o tym pisałem niedawno. Dlatego zrobi wszystko aby zdeprecjonować małżonka. Sam przeszedłem może nie tak tragiczne ale podobne zachowania małżonki. Opisałem kiedyś wygląd mojej lodówki - nadpleśniała pizza i słoik ogórków. W tym czasie żona gotowała kochankowi obiadki. Tak to działa. Dla niej Skoobi w tym czasie nic nie znaczył.
Yorik:
Cytat
Cudem Skoobi jakoś sobie poradził, ale równie dobrze mogło by go tu z nami nie być. Straciła nadzieję na lepsze jutro, wiarę w męża i zaczęła sobie życie układać, sama pełna żalu, pewnie nawet cieszyła się, że go sponiewierała.
Bo niestety w tym czasie tak było im on czuł się słabszy tym bardziej rosła w siłę. Piszę tak bo tak było u mnie. Myślicie że przejmowała się jego stanem. Nie - utwierdzało ją to w decyzji że słuszne zrobiła. Chore ale prawdziwe. Po prostu nasza rozpacz buduje zdrajcę w przekonaniu o wyjątkowości.
Czy do niej cokolwiek dotarło nie mam pojęcia. To co robiła w stosunku do niego było cholernie okrutne. Ale zrozumcie. TAK DZIAŁA ZDRAJCA. To ich naturalny odruch. Co miała wspominać że był fajnym mężem, ojcem, że mają coś składać. Nie w tym czasie najważniejsze było utwierdzenie w słuszności decyzji i zadowolenie kochanka. Usprawiedliwienie zdrady. Pokazanie że mąż to nieudacznik. Ktoś kogo można tylko się pozbyć z życia. Bardziej przejmowała by się drzazgą w ręce kochanka niż tym że mąż stracił by nogę .
Znam to bardzo dobrze (wielu userów z pewnością również).
Ile prawdy w jej aktualnym zachowaniu. Nie mi oceniać, nie znam kobiety. Jakkolwiek rozterki autora całkowicie zrozumiałe.
Nie nadążę odpowiadać.Szans nie mam musiałbym to robić nie odchodząc od kompa 24/7.Dryfuje to na jakąś upiorną czarcią wyspę.
Bardzo bliski jest Yorik.Pomimo tego ,że mój opis jest niepełny to nie wiem jakim cudem , ale wydedukował to co brakowało i wyciągnął słuszne wnioski.
Jezu nie wiem komu mam odpowiadać .Chyba się zawieszę i zacznę jak mantrę powtarzać w kółko to samo.
Cofnijmy się do momentu w którym do zdrady jeszcze nie doszło.
Sytuacja jaką ona widzi jest taka.
Mąż co było dla niej zaskoczeniem zwalił jej na głowę problemy finansowe i walkę o byt o środki na zaspokojenie podstawowych potrzeb.
Jest dwójka dzieci.
Została z tym sama.Bez wsparcia.Znalazła na to siłę ,żeby dorabiać po pracy.Znajduje mi pracę- ja nie jestem w stanie jej podjąć.Siedzę w domu i nic nie robię.Ile czasu tolerowalibyście taką sytuację?
Przypominam ,że z powodu problemów finansowych relacje między nami były ekstremalnie napięte.Brak komunikacji.Rozumiecie moje uczucia bo zostałem zdradzony.A jej uczuć gdy została sama i wszystko zwaliło się jaj na głowę ?
Jak byście ją ocenili gdyby do zdrady nie doszło? Jakby wtedy napisała na portalu to jak brzmiałyby Wasze rady ?
Wywal śmiecia , jak zawiódł raz to na pewno zawsze będzie śmieciem.
Rozumiem ,że każdy ma prawo interpretować fakty po swojemu.
Ale za cholerę nie jestem w stanie zrozumieć ,że sposób interpretacji i Wasz punkt widzenia tworzy fakty i mnoży sytuacje , które po prostu nie istniały.Tworzy stany emocjonalne , których nie było.
Nie byłem złym ,mężem ale dobrym też nie.Jeżeli miałbym oceniać to byłem gorszym mężem niż ona żoną.
Zanim doszło do zdrady to pojawiły się teksty o nieużywaniu lodówki , prądu , nie korzystania z jedzenia.Więc to nie zdrada była tym czynnikiem , przyczyną.
Pytanie co jest gorsze.Czy jak zdrajca powie nawet najbardziej okrutną rzecz prosto w oczy czy jak zapewnia o miłości , a za plecami razem z kochankiem knują jak pozbyć się męża i zostawić go bez środków do życia , zabrać dzieci?
Czy tylko moja żona jest wyjątkiem bo byłem dla niej żałosny ?
A ta reszta żon , która zapewnia o uczuciach i wyjątkowości , a za plecami usiłuje się wszystkimi najbardziej haniebnymi metodami pozbyć męża jest lepsza ?
Tak.To było okrutne , ale znacznie bardziej uczciwe niż knucie za plecami.
Każdy z Was ma trochę racji.Tylko nie twórzcie jakichś historii oderwanych od rzeczywistości, nadinterpretacji.
Spróbuję odpowiadać po kolei , ale i tak nie nadążam. Przepraszam nie mam czasu ,żeby Wam wszystkim wyczerpująco odpowiedzieć.
To co pamiętam bez wertowania tematu i na co mogę odpowiedzieć bez wdawania się w wywody .
wolfie
Dziękuję za podanie linku i informacji.Przyda się :tak_trzymaj
Tulia
Po uzyskaniu praw emerytalnych zamierzam wrócić do Polski.
W rodzinnym mieście jestem u siebie.To jest moje miejsce na ziemi.Mam przyjaciół , rodzinę.Rodzice są coraz starsi , chciałbym zdążyć z nimi pobyć tak zwyczajnie.
Drewno
Dzięki za zrozumienie.
Pozdrawiam i ja.Szkoda ,że spotykamy się na takim portalu właśnie.
Żadne z nas nie zasłużyło na trafienie do tego miejsca a wszyscy w tym tkwimy wciąż.
Komentarz doklejony:
Każda ze stron okopała się na swojej pozycji.Pomimo wielu argumentów użytych z obu stron nie udało się wypracować wspólnego stanowiska ,a nawet nie doszło do zbliżenia poglądów.Mam podstawy przypuszczać ,że taka sytuacja będzie trwała nadal - nie widzę ,żadnego czynnika , który ma szansę stać się przełomowym.
Każdy z Was ma w jakiejś części rację.Dziękuję za poświęcenie mi swojego czasu i wyrażenie własnych opinii.Doceniam to ,że wszystko to było robione w intencji sprowadzenia mnie na dobrą drogę.
Niestety nie mogę zgodzić się na jednostronną i moim zdaniem krzywdzącą ocenę mojej żony.Macie prawo opiniować -taka jest istota tego miejsca.Wydaje mi się ,że powiedziane zostało chyba wszystko.
Z mojej strony temat wyczerpany.
jedno jest pewne - dodanie swoje historii dodaje wiarygodności, można spojrzeć na daną osobę z innej strony.... niezależnie od tego ile w tym prawdy a ile bajkopisarstwa, po tym jak się to napisało można wiele odczytać...
a komentarze - no trzeba przyjąć na klatę
Teraz w skrocie.
Nie jest osoba ktora jest z kims dopoki kasa sie nie skonczy.
Pamietam dwa okresy gdy utrzymywala dom w 100 %.Zapewniam ze zrozumiala co zrobila .Znam ja ponad 30 lat .Jest innym czlowiekiem.
Z oczywistych wzgledow reki sobie nie dam uciac ze nie doszlo do zdrady numer 3 , .....Niewazne skad wiem.
Ja rozumiem Mono ze starasz sie plastycznie i barwnie opisac swoje wnioski ale Twoje opinie na jej temat sa w duzej czesci niesprawiedliwe ikrzywdzace.
To ze w trudnej sytuacji pobladzila nie zrobilo z niej k...
W momencie gdy do drugiej zdrady doszlo sytuacja byla tak zla miedzy nami ze dziwne byloby gdyby ktores z nas nie zdradzilo.
Padlo na nia.Jezeli ocenia sie kogos to powinno sie dazyc do obiektywizmu.
W jej wypadku koncentrujecie sie na jednym pomijajac cala reszte.
Cytat
Wydaje się ,ze wszystko jest OK. Ale rok później podczas świąt Bożego Narodzenia mam załamanie nerwowe. Nie wiem dlaczego. Okazuje się ,że sam czas przynajmniej w moim wypadku nie wystarcza do uporania się ze zdradą.
Mam klasyczne objawy jak zaraz po - tylko mniejsze natężenie. Ale cały ten bajzel wraca. Książkowo.
Szukam w necie co się dzieje i ląduję znowu na portalu. Ale czeka mnie jedna jeszcze niespodzianka. Żona uważa, że miała do zdrady prawo i obarcza mnie odpowiedzialnością za praktycznie wszystko
Skoobi, przyjacielu - normalnie pewnie jak wielu tutaj - lubię Twój literacki styl, więc gdy piszesz, żeś umysł ścisły - to jesteś w błędzie.
Z uwagi na to, że nie dotarło wcześniejsze co napisałem, muszę więc to raz jeszcze podkreślić.
Jako mężczyzna nie masz prawa do okazywania słabości wobec kobiety.
Masz prawo być słaby, ale moment w którym chcesz okazywać swoją słabość, to jest moment na tzw. red alert. Słabość wobec swojej kobiety = wyautowanie jako samca.
Skrewiłeś w życiu, najpierw finansowo - więc gdybyś był białostockim Tatarem i muzułmaninem - złamałeś warunki umowy małżeńskiej i właśnie żonę zwolniłeś ze wszystkich zobowiązań wobec siebie - więc nie miej do niej pretensji za to co się stało. Sam do tego doprowadziłeś, w sobie szukaj winy - nie miałeś prawa jako mężczyzna do okazywania słabości, do życia jak kloszard, do wyjadania lodówki, do ekonomicznego dna.
W życiu jesteśmy tak na prawdę wojownikami - wyobraź nagle siebie na bokserskim ringu, kiedy zatrzymujesz walkę, patrzysz w sufit, a potem mówisz: chyba "mam załamanie nerwowe. Nie wiem dlaczego."
Jak nic - logicznie musisz wtedy dostać w szczenę - bo się nad sobą rozczulasz.
Twoim problemem jest zły wzorzec mężczyzny - gdyby był poprawny, nigdy byś nie miał czegoś takiego jak załamanie nerwowe przez relację z kobietą, a gdyby żona chciała jeszcze wpuścić Cię do łóżka - cieszyłbyś się jak ślepy pies. Żołnierz na polu walki, gdy wkoło kule lecą, też powie, że ma załamanie nerwowe - i ginie, bo traci obraz bitwy. To Ty masz być wojownikiem, najlepszym samcem w mieście!
Podsumowując, zupełnie przypadkowo pewne bitwy przegrałeś. Zgodnie z prawem muzułmańskim, nie możesz mieć żadnych oczekiwań o lojalność wobec siebie Twojej żony - nie spełniałeś ekonomicznych warunków kontraktu małżeńskiego. Stałeś się w ten sposób wolnym człowiekiem, przeżywającym swoją niedoskonałość i zdajesz sobie z tego sprawę.
Teraz musisz nauczyć się to akceptować.
A po tylu latach, gdy spotykasz swoją żonę - to powinna pojawić się taka myśl - byłem na dnie i stanowiłem dno, utraciłem prawa do tej kobiety. Ta kobieta jeszcze nie skreśliła mnie ze swojego życia, i chociaż nie zasługuję na nią - to doceniam fakt, że rozmawia ze mną, i że może odbudujemy wzajemne pozytywne relacje. Daje mi szansę. Może też pojawić się inna myśl: ta kobieta nie była przy mnie, gdy okazywałem słabość i byłem na dnie, więc nie chcę z nią być - wybieram samotność. Jak masz szansę na kobietę - to ją chwytaj, bo nie każdy ma tyle szczęścia w życiu. Jeśli już oburzyłeś się na myśl o muzułmańskim kontrakcie małżeńskim, to nie burz się na fakt, że nie powinieneś traktować jej jako swojej własności, która robi co chce wbrew Tobie - bo ma do tego prawo, wobec tego, że to Ty pierwszy złamałeś małżeńskie zasady ściągając rodzinę w ekonomiczne dno i emigrując z domu.
Ale nikt nie musi być idealny i nigdy nie jest - więc uwolnij z siebie te negatywne myśli - stań się wolnym człowiekiem, ciesz się życiem, pozwól swojej żonie na wolność i na dokonywanie dowolnych wyborów, bo na to zasługuje - nie było Ciebie przy niej w trudnych momentach Waszego życia - więc teraz ma prawo być wolną istotą i robić wszystko. A jak będziecie chcieć razem usiąść i pogadać, to pogadacie, wypijecie piwo, czy nawet pójdziecie ze sobą do łóżka. Jako ludzie wolni i szczęśliwi.
Jako mężczyzna nie masz prawa do okazywania słabości wobec kobiety.
Słabość wobec swojej kobiety = wyautowanie jako samca.
Nie mogę wprawdzie mówić za wszystkie kobiety, ale ja się z tym nie zgadzam...
Nie lubię, kiedy mężczyzna gra supermocarnego, niezniszczalnego, niewrażliwego macho, który na wszelkie problemy reagować może tylko agresją.
A określenie "samiec" ma dla mnie wydźwięk pejoratywny...
Nie wiem, czy jakaś inna kobieta będzie się chciała na ten temat wypowiedzieć... ale na mnie dużo lepsze wrażenie robią faceci, którzy potrafią się szczerze przyznać się do tego, że miewają lepsze i gorsze chwile... którzy potrafią się przyznać do błędu, potknięcia, chwili smutku, czy słabości i przyjąć wsparcie...
A kiedy kobieta potrzebuje wsparcia... to zrobić wszystko, co w ich mocy, żeby partnerkę wesprzeć...
To jest moja wizja partnerstwa... i szczerości w okazywaniu emocji i potrzeb...
Znalazla mi prace to byla jej forma pomocy wtedy.
Jej perspektywa to perspektywa matki walczacej o przezycie dzieci - atawizm.
(...)
A to ze ja wtedy sie rozsypalem i dla mnie jej inicjatywa to byla nierzeczywista bo mialem problemy z wyjsciem z pokoju a co dopiero gdzies na zewnatrz.
Skoro jedynym celem napisania swojej historii, było, żebym ja napisała własną, za dużo komentować nie będę. Małe jedynie spostrzeżenie...
Z jednej strony Twoja totalna rozsypka, którą (wybacz) ja określiłabym wygodnym "położę się i poczekam, niech się samo rozwiąże" (czytaj: nic nie będę robił, bo przecież życie zwaliło mi się na łeb, a że swoją postawą zagrażam bytności mojej rodziny...niech się żona zamartwi...).
Jasne, można szukać usprawiedliwień, że depresja, że załamanie nerwowe etc. Nie sposób jednak nie zauważyć, że byłeś dorosłym facetem z rodziną u boku, za którą powinieneś być odpowiedzialnym, więc zamykanie się w pokoju i ten chleb, który Ci wydzielano...W pewnym sensie, choć współczuję, rozumiem Twoją żonę, która (gdybam) miała dosyć rozlazłego gościa, bojącego się własnego cienia, którego musi utrzymywać nie dlatego, że jest kaleką niezdolnym do pracy, ale dlatego, że taki jest jego wybór. Zresztą, kiedy skończę pisać swoją, bardziej zrozumiesz być może, o co mi chodzi.
Z drugiej strony...Nijak nie widzę związku przyczynowo-skutkowego, który w moim odczuciu chciałbyś widzieć/widzisz, między Twoim rozłożeniem się w wygodnej pozycji oczekującego na rozwój wydarzeń, a zdradą żony. Według mnie, między "odchodzę, bo mam dość" a "znalazłam sobie nowy obiekt zainteresowań" jest cały wachlarz rozwiązań.
Nie łączyłabym obu w/w spraw i nie widziała żadnych okoliczności łagodzących. Nawet biorąc pod uwagę, że żona bardzo się starała doprowadzić Cię do pionu.
na mnie dużo lepsze wrażenie robią faceci, którzy potrafią się szczerze przyznać się do tego, że miewają lepsze i gorsze chwile... którzy potrafią się przyznać do błędu, potknięcia, chwili smutku, czy słabości i przyjąć wsparcie...
A kiedy kobieta potrzebuje wsparcia... to zrobić wszystko, co w ich mocy, żeby partnerkę wesprzeć...
Marta, kochana, masz idealistyczną wizję świata. Tak powinno być na pewnym poziomie, ale zbyt często nie jest.
To zawsze działa w banalnie prostym mechanizmie - my faceci okazujemy słabość, zaczynamy się nad sobą użalać, tracimy chęć na łóżkową dominację, zanika seks - a tu pojawia się zza węgła słodki troll, co nie ma z tym problemów, co wabi i kusi, słodkie słowa prawi, makaron na uszy nawija - i do łóżka swego ciągnie.
Szansa, by nie stracić ukochanej w tak dramatycznej własnej sytuacji, ukochanej, która szczególnie dobra jest wliczeniu zysków i strat, a przy tym chłonna na prezenty i uwielbienie, na które nas w kryzysie już zwyczajnie nie stać - jest całkiem spora.
Ile bowiem wytrzymasz, gdy ukochany leżąc w kalesonach na swoim dnie, powie kolejny raz: kochanie, co masz w lodówce, głodny jestem? ;-)
Zauważ, że nic nie wspominałem o grze: "Nie lubię, kiedy mężczyzna gra supermocarnego, niezniszczalnego, niewrażliwego macho, który na wszelkie problemy reagować może tylko agresją. Jest subtelna różnica, kiedy człowiek zaczyna być nieautentyczny w tym co mówi. Co innego też jest, nie rozklejać się od ciosów. Można bowiem od życia raz czy dwa w szczenę dostać, ale idzie o to, by nie być liczonym na deskach, tylko robić swoje na tyle, na ile się da. Nie okazywać słabości - to nie jest odtwarzanie roli macho. To błyskawiczne wstanie z kolan, i ponowne ruszenie do boju. Albo my faceci walczymy o własne życie, albo ktoś je nam odbiera, bo oddajemy je walkowerem, nad sobą się użalając. Było stare dobre powiedzenie: mężczyźni nie płaczą...
Wiesz przyjacielu, czasem lepiej jest niewiedziec. Nie znac szczegolow.
Bywa, ze z prawda trudno sobie potradzic i zaczyna ciazyc jak kamien,
Z kazdym dniem coraz bardziej.
Tamten okres musiał być dla Ciebie absolutnie koszmarny ... i myślę, że żona powinna była Cię wspierać i z tej depresji za uszy wyciągać, ale... niestety nikt z nas nie jest idealny i myślę, że to było dla Niej za trudne i nie wytrzymała obciążenia...
Ty się załamałeś na swój sposób i myślę, że Ona po prostu ratowała się, jak mogła... znalazła wsparcie w otoczeniu, żeby utrzymać siebie i dzieci na powierzchni...
Mentalnie się z Tobą rozstała, o czym mówiła głośno i dzięki temu tłumiła wyrzuty sumienia...
Bywają chyba sytuacje, kiedy faceci w podobnych sytuacjach szukają dowartościowania w jakiejś pozamałżeńskiej relacji - może to kwestia tego, które ogniwo jest słabsze...?
Czy jeśli chodzi o tamte wydarzenia... to nadal chciałbyś znać szczegóły...? Męczy Cię to...? Myślisz, że gdybyś je poznał, to poczułbyś się lepiej...?
Rozumiem zdecydowanie, że nie jesteś pewny, co się wydarzy w przyszłości...
Ale nie napisałeś praktycznie nic o swoich emocjach teraz...
O Waszych aktualnych relacjach... 10 lat później...
Napiszesz coś więcej...?
Pozdrawiam serdecznie!!!
Cytat
Konkretnie: z czym nie chcesz/nie możesz sobie poradzić?
Myślę, że w Twoim przypadku zdrada to nie jest wcale największy problem. Gdy wpadłeś w kłopoty ona nie była dla Ciebie oparciem. Wykorzystywała każdą okazję aby Cię upokorzyć i to w najgorszy możliwy sposób - publicznie, przed rodziną, znajomymi.
Przysłowie mówi, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. No to się przekonałeś jak to jest w biedzie z Twoją żoną. Jeśli znowu powinie Ci się noga, zdarzy ci się wypadek lub choroba ona zrobi to samo.
Wniosek: radzę to skończyć. Jak najszybciej.
Cytat
25 maja 2012 - data rejestracji. Co z rozwodem? Do tego czasu powinno być albo po wszystkim, albo go zaniechałeś.
Cytat
Jeśli pozamiatane i jesteście po rozwodzie, wcale powyższe by mnie nie dziwiło. Jeśli jednak pozew został podarty...Kiepsko widzę ten brak walki i bierność oczekiwania/nieoczekiwania...
Nie wiem czy oczekujesz oceny postępowania żony w czasie największego doła finansowego...Myślę, że nie potrzeba Ci pokazywać palcami
Wiesz...Kiedyś użyłam gdzieś stwierdzenia, że mój TŻ zamiast przyjacielem, okazał się wrogiem (nie mam na myśli tutaj samej zdrady w sensie emocjonalno-fizycznym) i to była jedna z rzeczy, która bolała mnie najbardziej. Odnoszę wrażenie, że Twoja historia to podobny wózek...
Nie pamiętam czy napisałem , choć to oczywiste.To jest mój subiektywny obraz.Żona widzi to inaczej.Pominąłem moim zdaniem niezbyt istotne okresy naszego życia w kontekście zdrady.
Tu muszę napisać ,że w najgorętszym okresie ona została postawiona w trudnej sytuacji.I jeszcze jedno.To jest trzecia wersja o ile pamiętam.I żadna nie oddaje tych wydarzeń dokładnie.
I nie umiem tego napisać inaczej.Niestety z tego opisu wyłania się jej obraz znacznie bardziej negatywny niż rzeczywisty.
Napiszę to tak.Jakbym miał opisać nasze życie za wyjątkiem tego co tu opisałem to żona byłaby opisana w zupełnie innym świetle.
Wynikający z tego opisu jej obraz jest nieadekwatny do rzeczywistości bo opisuję wydarzenia ,w których ona z natury rzeczy gra rolę czarnego charakteru.W rzeczywistości jest dobrym człowiekiem i ma naprawdę dużo zalet.Ten opis w którym z dwudziestu kilku lat koncentruję się ze zrozumiałych względów na tych najgorszych wypacza jej obraz jako człowieka.
makasiała
Napisałem w Twoim wątku ,że podobne historie mamy.
Ja najbardziej żałuję lat , których nie spędziłem z młodszą córką.
Miałem tu przyjechać na rok , dwa lata.Wyjazd tu uważam za największy swój błąd.Starsza mieszka tu ze mną w Anglii od kilku lat.
JW
Nie rozwiodłem się w końcu.Jesteśmy razem.Zawsze uważałem siebie za racjonalistę.W grudniu 2012 przed wyjazdem do Polski na święta , byłem tak bez żadnych przyczyn , w każdym razie żadnej nie potrafiłem sobie uświadomić ,zdecydowany na rozwód = rozstanie.
I którejś nocy miałem sen.Żona trafiła do piekła i mogła stamtąd wykonać jeden telefon.Zadzwoniła do mnie i w kilku zdaniach powiedziała ,że już nigdy stamtąd nie wyjdzie.Po czym połączenie zostało przerwane.Obudziłem się i przez kilka godzin byłem po prostu przerażony.Przejmujące uczucie pustki.Wiem ,że to idiotyczne , ale to zdecydowało -rozwodu nie było.
Cytat
i
Cytat
Oba z:
http://portalwiedzy.onet.pl/11044,,,,...haslo.html
(To cud, że moje Safari jeszcze pozwala na linkowanie )
Cytat
Wiemy o sobie tyle, na ile nas sprawdzono?
Rozumiem, że jedynym, co przyświecało Ci, by opisać swoją historię, była chęć...opisania i tyle - bez pytań, rad, komentarzy etc?
Odpisze pozniej , nie potrafie bez zastanowienia.
JW
Nie jestem w sytuacji, ktora wymagalaby porad , stawiania mnie na nogi.
Natomiast zamieszczenie tu opisu zdrady jest rownoznaczne z przyznaniem kazdemu prawa do pisania komentarzy.Odpowiem w miare posiadanego czasu.
Jestem tu ponad dwa lata.Trafne pytanie dlaczego opisalem swoja historie i to akurat teraz.Mozesz oglaszac czerwony alert
Glownym powodem jest proba namowienia Ciebie i tezeusza do opisania wlasnych.
Nie mialem do tego prawa dopoki sam nie zamiescilem swojej.
Nie podobaja mi sie Wasze wypowiedzi traktujsce nowych userow z gory hyba zapomnieliscie jak sami przezywaliscie zdrade.Nie bede tu rozwijal tego watku - wlasciwe miejsce to temat niedostepny dla niezalogowanych.
Komentarz doklejony:
Mialo byc chyba - a smartfon zezarl c.
To wygląda tak, jakbyś podjął już ostateczną decyzję, a jednocześnie cały czas tkwił na jakimś życiowym zakręcie. Przycupnąłeś więc sobie i ani nie czekasz, ani czekasz- takie życie troszkę na niby, bo z jednej strony z kimś, a z drugiej strony dalej samotnie.
Myślę, że tak naprawdę nie chcesz żadnej rewolucji w życiu, że jakoś tam nauczyłeś się żyć trochę na pół gwizdka. Ja czytając ciebie nie poczułam w tobie żadnej pasji, jakiejś przepełniającej cię energii- to wszystko jest jakieś takie zwiędłe. Bo wyszło, jak wyszło- tak brałeś i bierzesz to, co przynosi ci los. Gdyby zona na siłę nie zaciągnęła cię do łóżka, to właściwie wszystko poszłoby w innym kierunku, ale zaciągnęła cię, więc wyszło, jak wyszło.
Może myślisz sobie "no cóż- inaczej wyobrażałem sobie swoje życie, ale jest to, co jest itd. moja żona nie jest taka zła, ma w końcu tyle zalet i nareszcie doceniła to, co ma. Czyta ten portal, więc coś pewnie do niej dotarło- no jakoś to będzie" To wszystko jest w moim odczuciu jakieś takie mierne, może nie byle jakie aż, ale trochę smutno robi sie człowiekowi, gdy czyta się to, co napisałeś.
Ja powiem tak- bardzo podejrzanie patrzę na ludzi, którzy odwracają się od bliskich w potrzebie. Fakt- ona odwróciła się od ciebie wiele lat temu, może wtedy nie była dość dojrzała, by stawić czoła problemom, a dzisiaj patrzy na życie inaczej, więc może tamto złe należałoby jej odpuścić?
No nie wiem czy da się zapomnieć o tym, co działo się kilka lat temu.
Z takim człowiekiem, jakim jest twoja żona właściwie cały czas musisz być na wysokich obrotach, bo jakiekolwiek potknięcie spowoduje, że ona znowu odwróci się od ciebie. To kobieta o niskim poczuciu bezpieczeństwa- chyba nie za bardzo radzi sobie ona z trudnościami życia.
Ty miałeś depresję- ona w tym czasie układała się z innym zamiast wspierać ciebie. Coś jej najwyraźniej nie wyszło z tym facetem, więc znowu znalazła się w punkcie wyjściowym. Potem albo wcześniej (trochę pogubiłam się w twoim opisie) był drugi kochanek, ale coś tam między nimi zaszło i znowu jej nie wyszło. Na koniec z tej desperacji zaciągnąła cię do łóżka i wyszło tak, że jesteście razem. Piszesz, że ona zmieniła się przez kilka miesięcy, coś tam do niej dotarło, że zniknęła wcześniejsza buta i arogancja.
Ja powiem ci tak i to dość brutalnie- nic dziwnego, że spokorniała, skoro ty jesteś dzisiaj w dobrej kondycji finansowej i masz dość wysoką pozycję zawodową. Pracujesz w dużej firmie i masz dobrze płatne stanowisko- nie jesteś więc gołodoopcem, tylko masz coś konkretnego do zaoferowania dla niej i dla dzieci, chociaż o dzieci dbałeś nawet wtedy, gdy byłeś w totalnym dołku. Oprócz tego ona zobaczyła, że nie jesteś nieudacznikiem, którego przywaliło życie, lecz facetem, który potrafi wydźwignąć się z dołka- ona czuje się więc przy tobie bezpieczna. Ma zapewniony byt i wie, że ma do czynienia z facetem, do którego pasuje określenie "solidna firma".
Jednak czy jest to romantyczna miłość? Może raczej przyzwyczajenie, przywiązanie i zwyczajne zżycie się z tobą? Takie kochanie ciebie, ale na jej sposób. Czy to ci wystarcza do tego, byś poczuł sie spełniony, jako mężczyzna?
Skoobi a co będzie, jeśli, nie daj Boże, zachorujesz (wypadki i choroby chodzą po ludziach) albo znowu stanie sie coś niezależnego albo zależnego od ciebie i znowu znajdziesz się w dołku? A co z twoją depresją? Przecież depresja nie znika ot tak po prostu- ona ciągle jest w tobie, a do jej powstania twoja żona też dołożyła swoją cegiełkę. To jakie ty, w razie czego, będziesz miał oparcie w tej kobiecie? Dopóki jesteś silny i sprawny, to ona jest przy tobie, ale jak podwinie ci sie noga, to zawinie się do innego chłopa?
Czy masz już 80 lat, żebyś musiał aż tak sie poddawać?
A z drugiej strony wasz związek przeszedł juz tyle ciężkich chwil, więc może warto postawić jednak na ten związek, bo skąd wiadomo, jak byłoby z kimś innym? Z człowiekiem beczkę soli zjesz, a i tak tej osoby dobrze nie poznasz.
Myślę, że potrzebujesz teraz jakiegoś porządnego bodźca, który obudziłby cię w tego letargu i dzięki temu ty będziesz potrafił odnaleźć w sobie dość siły i energii, żeby raz, a dobrze zdecydować się na coś. Nie możesz żyć tak dalej na pół gwizdka, więc albo dalej żoną ale pełną parą, albo robisz odwrót i idziesz swoją drogą, na zasadzie że niech się dzieje, co chce i bez asekurowania się, tylko ryzykujesz, a potem albo wygrasz prawdziwe i oszałamiające szczęście, albo wylądujesz w jeszcze smutniejszym związku.
Smutny jest ten twój opis i pobudzający czytelnika do osobistych refleksji nad własnym życiem.
Komentarz doklejony:
W tym okresie praktycznie na okrągło przy znajomych , dzieciach , jej rodzinie słyszałem od niej ,że nie mam prawa mieszkać w tym mieszkaniu , nie mam prawa używać jej prądu , jeść jej jedzenia.Co ja tu jeszcze robię dlaczego się dokądkolwiek nie wyprowadzę.Jadłem właściwie ziemniaki ( moich rodziców ) i zupki chińskie.
Ile schudłem nie będę pisał.
Przyznam ci się szczerze, że to powaliło mnie z nóg.
I Skoobi wszystko to było, minęło ale jakbyś na to nie patrzył, to jednak coś tak niegodziwego jednak było.
Ja nie wiem, jak to jest, ale zauważyłam jedną prawidłowość na tym portalu. Oprócz tego, że za oknem dzieje się jakieś w miarę normalne życie, większość ludzi żyje prosto i zwyczajnie, to oprócz tego istnieje jakiś inny świat- ten tutaj. Wszystkie przypadki stąd, to absolutne ekstrema.
Jest albo super porządny facet/ kobieta związany/a z kimś totalnie nieodpowiedzialnym, podłym a wręcz wynaturzonym. Nie ma żadnego środka.
Cytat
Mono napisała:
Ja nie wiem, jak to jest, ale zauważyłam jedną prawidłowość na tym portalu. Oprócz tego, że za oknem dzieje się jakieś w miarę normalne życie, większość ludzi żyje prosto i zwyczajnie, to oprócz tego istnieje jakiś inny świat- ten tutaj. Wszystkie przypadki stąd, to absolutne ekstrema.
Jest albo super porządny facet/ kobieta związany/a z kimś totalnie nieodpowiedzialnym, podłym a wręcz wynaturzonym. Nie ma żadnego środka.
Cytat
Skoobi napisał:
To jest mój subiektywny obraz. Żona widzi to inaczej.
To jest trzecia wersja o ile pamiętam. I żadna nie oddaje tych wydarzeń dokładnie.
I nie umiem tego napisać inaczej. Niestety z tego opisu wyłania się jej obraz znacznie bardziej negatywny niż rzeczywisty.
Napiszę to tak. Jakbym miał opisać nasze życie za wyjątkiem tego co tu opisałem to żona byłaby opisana w zupełnie innym świetle.
Wynikający z tego opisu jej obraz jest nieadekwatny do rzeczywistości bo opisuję wydarzenia ,w których ona z natury rzeczy gra rolę czarnego charakteru. W rzeczywistości jest dobrym człowiekiem i ma naprawdę dużo zalet. Ten opis w którym z dwudziestu kilku lat koncentruję się ze zrozumiałych względów na tych najgorszych wypacza jej obraz jako człowieka.
To jest za każdym razem subiektywny opis... doprawiony emocjami... w najgorętszym okresie niekiedy ekstremalnymi...
W większości przypadków to nie są wcale wynaturzone potwory... tylko ludzie... po prostu ludzie ze swoimi słabościami... ze swoimi wadami, ale i zaletami...
Zawsze doceniam, jeśli ktoś w osobie, która tak bardzo zraniła, potrafi również zauważyć dobro...
I Skoobi potrafi...
To nie do konca jest tak.Po moim bankructwie ona skupila sie na prozaicznej walce z rzeczywistoscia.To byl jej nadrzedny cel i ta perspektywa determinowala jej dzialania.
Moj stsn nie byl istotny o ile nie byl zanurzony w przestrzeni zdarzen zdefiniowanej przez jej walke o byt.Znalazla mi prace to byla jej forma pomocy wtedy.
Jej perspektywa to perspektywa matki walczacej o przezycie dzieci - atawizm.
Z tego punktu widzenia wyglada to inaczej nie w barwach bialo czarnych.
A to ze ja wtedy sie rozsypalem i dla mnie jej inicjatywa to byla nierzeczywista bo mialem problemy z wyjsciem z pokoju a co dopiero gdzies na zewnatrz.
Przedstawiajac okolicznosci dotyczace zdrady odnosze sie do tamtego okresu.I to wyglada dychotomicznie :
Ona oprawca ja ofiara , co jak widac po zdaniach powyzej jest nieadekwatne.
I dalej.Nieuprawnione jest rzutowanie naszych relacji z oktesu zdrady tetrospektywnie na reszte zwiazku.To co najczesciej wiekszosc opisuje slowami ze raz bylo lepiej raz gorzej w naszym wypadku oznacza ze popelnialismy bledy obydwoje.Jezeli w okresie poprzedzajacym zdrade mialbym ustalac udzial procentowy winy w destrukcje relacji to mialbym 60 % co najmniej.
Opanuj się chopie.
Skoro jak wnosze jesteście ze sobą, rozwodu nie było, to czemu mieszkacie tyle kilometrów od siebie, czemu ona z młodszą córa nie przeprowadzi się do Was?
IMHO nie ma żadnego znaczenia, czy ktoś opisał tu swoja historię, czy też nie, dla mnie o wartości pobytu człowieka na tym forum decyduje oczywiście sposób udzielania się w społeczności. Trafność wypowiedzi i umiejętność udzielania pomocy.
Dlaczego ?
To bardzo proste.
Załóżmy, że mamy inne forum tematyczne.
Zaposiłkuje się własnym podwórkiem V E T E R I N A R I U S. Dla czytających forum nie ma znaczenia co miałem na dyplomie, jaką prowadzę lecznicę i ile zrobiłem specjalizacji. Pytania dotyczą zagadnień klinicznych dylematów dotyczących wyposażenia itd. poprzez trafność udzielanych odpowiedzi jestem bądź nie jestem dla tej społeczności wartością dodaną.
Od razu zaznaczam:
Twoje życie, a tylko Ty jesteś jego panem.
Przeczytałem Twoją story i jestem w szoku!
Przeraża mnie, to co napisałeś, podejście Twojej tjż!
Jeżeli z jej ust takie słowa padły naprawdę( anie mam żadnych podstaw, aby Tobie nie wierzyć), to jeszcze bardziej przeraża mnie Twoja postawa.
Zgadzam się pełni z tym co napisał Overanduner.
Cokolwiek teraz nie napiszesz, w czy kłuje jej podejście.
Bo wynika z tego okrutny wniosek, ocena Twojej małżonki.
Może uproszczona, ale chyba jednak bliska prawdy
Ona jest z gatunku tych kobiet- księżniczek, które gdy:
Masz kasę - jest ok.
Nie masz kasy r11; ****j!
Oczywiście mogę się mylić, ale taki wniosek mi się od razu nasunął w trakcie lektury.
Prawda o związku, o uczuciu partnera i o człowieku, który został mężem/żoną wychodzi na jaw właśnie w takich sytuacjach..
Szczerze?
Nie rozumiem, dlaczego z nią dalej jesteś, zamiast cieszyć się wolnością i układać sobie życie na nowo.
Nie potrafisz?
Mi też się wydawało, że to niemożliwe.
Naprawdę kompletnie nie pojmuję, dlaczego obarczasz się winą za jej (dobra, ugryzłem się w język) wierność inaczej.
I jeszcze ją usprawiedliwiasz.
Przysięga małżeńska oprócz wierności, zawiera również klauzulę na dobre i złe, zarówno w dostatku, jak i w biedzie, w zdrowiu i chorobie.
Jakoś tam nie ma ani słowa o tym, że brak kasy, to każde łajdactwo jest usprawiedliwione.
Bankructwa były są i będą.
Nawet jeśli się kalkuluje i minimalizuje ryzyko, nie zawsze się uda się go uniknąć.
Tak jak napisałem- to jest wyłącznie Twoje życie. Mi nic do niego
Życzę powodzenia.
Cytat
Zaposiłkuje się własnym podwórkiem V E T E R I N A R I U S. Dla czytających forum nie ma znaczenia co miałem na dyplomie, jaką prowadzę lecznicę i ile zrobiłem specjalizacji. Pytania dotyczą zagadnień klinicznych dylematów dotyczących wyposażenia itd. poprzez trafność udzielanych odpowiedzi jestem bądź nie jestem dla tej społeczności wartością dodaną.
A myślałem ,ze mam znowu jakieś przywidzenia.Uff....
Często miałem wrażenie ,że właśnie przy pisaniu postów fora Ci się mylą.
Po przeczytaniu byłem zmęczony jak koń i z podziwu mogłem tylko wydać odgłos paszczą.
Resztę dyskusji przeniosę w inne miejsce-nowy temat.
Komentarz doklejony:
Odpowiem na te posty , na które mogę odpowiedzieć od razu.
Marta,Mono proszę o cierpliwość i przepraszam za zwłokę.
wolfie
Używałem smartfona - skoncentrowany na pisaniu straciłem kontrolę , a naprawdę staram się pisać używając języka potocznego.
Za literówki też oczywiście przepraszam.
Jedna córka jest dorosła przyjechała do mnie kilka lat temu i została.Jest już samodzielna i świetnie sobie tu radzi.
Druga zdała w tym roku maturę w Polsce.Zdecydowała się na studia na politechnice w Polsce.Więc do UK nie przyjedzie.Ja po kilku latach wiem ,że moje miejsce to miasto w którym się wychowałem.Tam czuję się u siebie.Przeprowadziłem się fizycznie , ale nie mentalnie.
Tylko ,że tu za 3 lata będę już miał prawa emerytalne.
Żona zaproponowała życie razem w UK, ale ona z kolei ze względu na prawa emerytalne byłaby naprawdę w nieciekawej sytuacji przenosząc się tu.
ed65
Cytat
Bo wynika z tego okrutny wniosek, ocena Twojej małżonki.
Może uproszczona, ale chyba jednak bliska prawdy
Ona jest z gatunku tych kobiet- księżniczek, które gdy:
Masz kasę - jest ok.
Nie masz kasy r11; ****j!
Oczywiście mogę się mylić, ale taki wniosek mi się od razu nasunął w trakcie lektury.
Prawda o związku, o uczuciu partnera i o człowieku, który został mężem/żoną wychodzi na jaw właśnie w takich sytuacjach..
Szczerze?
Nie rozumiem, dlaczego z nią dalej jesteś, zamiast cieszyć się wolnością i układać sobie życie na nowo.
Nie potrafisz?
Mi też się wydawało, że to niemożliwe.
Naprawdę kompletnie nie pojmuję, dlaczego obarczasz się winą za jej (dobra, ugryzłem się w język) wierność inaczej.
I jeszcze ją usprawiedliwiasz.
Przysięga małżeńska oprócz wierności, zawiera również klauzulę na dobre i złe, zarówno w dostatku, jak i w biedzie, w zdrowiu i chorobie.
Jakoś tam nie ma ani słowa o tym, że brak kasy, to każde łajdactwo jest usprawiedliwione.
Bankructwa były są i będą.
Nawet jeśli się kalkuluje i minimalizuje ryzyko, nie zawsze się uda się go uniknąć
To nie tak z tą kasą.To ,że po bankructwie kasy nie było to nie znaczy ,że wcześniej zawsze była.Naprawdę kiedyś było nam dobrze , a dochody mieliśmy przeciętne i nie było problemu.
To nadinterpretacja - zbyt daleko idące wnioski.
Postaraj się zrozumieć ,że z dnia na dzień prawie ,ona straciła poczucie bezpieczeństwa, które ja powinienem zapewnić.
To uderzało w jej dzieci.Co by się stało gdyby i ona się załamała ?
To jest brak pieniędzy na czynsz , tylko minimum na jedzenie.
Jak zapewne nietrudno się domyślić nie rozmawialiśmy ze sobą w tamtym okresie.Emocje były z byt duże.Deeskalacja konfliktu w takiej sytuacji i doprowadzenie do stanu gdy na chłodno można dojść do kompromisu to dla nas wtedy było za dużo.
Napisałem o związku z inną kobietą.Nie ja go inicjowałem.Dobrze czuję się żyjąc samotnie.Nie obawiam się tego tak jak nie obawiam się życia bez kogoś.
Teraz nie wiem czy nie przypisuję Ci poglądów , których nie głosiłeś , ale nie mam czasu na sprawdzanie Twoich postów.
Cytat
Jakoś tam nie ma ani słowa o tym, że brak kasy, to każde łajdactwo jest usprawiedliwione.
To ja może zacytuję całą przysięgę :
Przysięga kościelna .
przyszła żona:
Cytat
USC :
Cytat
Nie widzę tu słów , które cytowałeś.
Teksty podane przez mnie pochodzą z tego portalu :
http://www.planowaniewesela.pl/warto_...lnego.html
Zakładam ,że są tam zacytowane wiernie.
Wróćmy do tekstu przysięgi kościelnej.Ten fragment :
Cytat
Wielokrotnie na portalu padał argument , który da się sprowadzić do następującego schematu :
złamanie przysięgi przez z jednego z współmałżonków powoduje automatyczne i natychmiastowe unieważnienie jej , co w konsekwencji prowadzi do zwolnienia z niej drugiego małżonka.
I nie wiem czy Ty ed też podzielasz tą argumentację.Nie mam czasu ,żeby to sprawdzać.
Ale to w sumie drugorzędne.Ten argument powraca na portalu dosyć często i może warto się mu trochę przyjrzeć.
Ze względu na tematykę tego miejsca-zdrada- argument konkretnie dotyczy sytuacji , gdy zdrada jednego z małżonków unieważnia umowę małżeńską.
Tu dygresja.Temat poboczny , ale zbliżony problem.Podczas jednej z dyskusji tezeusz - w innym wcieleniu -zwrócił na niego uwagę.
Zbagatelizowano to( zdaje się ,że rekonstrukcja usiłowała wątek pociągnąć , niestety bezskutecznie) , i niestety szkoda.Tezeusz zauważył jedną bardzo istotną rzecz.Poznajemy nową osobę , która oświadcza ,że rozstała się z żoną chociaż są jeszcze małżeństwem.
Czy trzeba czekać na potwierdzenie z USC ? Naprawdę ten problem na ważne i głębokie implikacje w wielu wypadkach.
Skoro często pada argument upraszczając ,że zdrada zwalnia drugą stronę z zobowiązań to przecież w tekście przysięgi kościelnej zdrada nie jest wyróżniona w żaden sposób.Skoro tak to z zobowiązań zwalnia też nieuczciwość, brak miłości.Wszyscy na portalu koncentrują się na tym ,że zdrada wyprzęga z kieratu małżeńskiego , ale niezauważane są implikacje takiego twierdzenia.Odnosząc to do mojego konkretnego przypadku.
Czy to ,że nie informowałem żony o faktycznej wtedy naszej sytuacji finansowej to złamanie małżeńskiej przysięgi czy nie ?
Jeżeli przysięga została złamana to zgodnie z logiką zdrady nie było.
Moim zdaniem w moim wypadku odpowiedź wcale nie jest oczywista.
To wszystko nie znaczy ,że droga poprzez upokarzanie mnie była drogą właściwą.Wybaczyłem to , dziś już nie boli , ale nie zamierzam tego usprawiedliwiać bo się po prostu nie da.
To samo dotyczy zdrady.
Wytłumaczmy sobie szczególnie jedną bardzo ważną rzecz:
Małżeństwo jako takie jest niestety instytucją która tak jak firma może mieć złe i dobre chwile. Ale jeżeli usprawiedliwiasz zdradę żony to faktycznie jeszcze się nie otrząsnęł się z tego letargu.EDi Mono tutaj bardzo dobrze zauważyli że twoja żona ma zasadę jest kasa = jest ok ale chyba ty tego nie widzisz. Bo odwróćmy sytuacje gdyby twojej żonie los się taki przydarzył zdradziłbyś ją? Wątpię
Twoja żona z perspektywy czasu dostrzegła ale tylko jedną ważną rzecz bankomat i nic więcej. Bo jeżeli uważasz że ona cię kocha to jesteś w duuuuużym BŁĘDZIE:szoook Pytasz co zrobić sny bywają prorocze jeżeli widziałeś swoja żonę w piekle może oznaczać że dając jej szanse pociągnie cię na dno nie mówię o finansach ale o całym twoim życiu. Nie wiem ile masz lat ale max sięgasz do 42-44 żona wie że już ma nikłe szanse na znalezienie ,,przyzwoitego" faceta więc zmusiła cię do seksu żeby mieć kartę przetargową ale to twoje życie i tylko ty poniesiesz konsekwencje wyborów miejmy nadzieje że gorzej już nie bd :tak_trzymaj
Ale teraz postanowiłam, że jednak napiszę do ciebie ostrzej, bo to, co ty piszesz jest, delikatnie mówiąc, wkurzające.
Powiem ci szczerze, że ja nawet nie podejrzewałam, że zyjesz w taki sposób- prawie, jak jakiś męczennik. Co ty masz z tego życia?
Tłumaczysz tę swoją żonę na sto sposobów, ale na mnie twoje argumenty jakoś nie działają.
Ja nie mogę wyobrazić sobie tego, jak musiałeś się czuć, gdy wpieprzałeś suche pyry, które miałeś od swojego ojca i zupki chińskie, jak wypominano ci zużywaną wodę, prąd i pokazywano ci gdzie są drzwi wyjściowe.
Ja, gdyby ktoś (np. mąż)wypominał mi kromkę chleba, patrzył bezdusznie, jak ja głoduję, to nabawiłabym się stałego urazu i przy tej osobie zawsze czułabym jakiś niesmak siegając po coś do lodówki. No nie wyobrażam sobie, żebym mogła zapomnieć coś takiego- to obcy ludzie w okresie okupacji, w czasie jakiegoś kataklizmu wspierają się i dzielą okruchami chleba, a tu coś takiego i to ze strony żony?To co ty mogłeś wtedy jeść? Tylko podgniłe rzeczy z lodówki?
Dalej- miałeś depresję, latałeś po psychiatrach i faszerowałeś się prochami, ledwo żyłeś, a ona w tym czasie gziła się z jakimiś c....mi?Na dodatek robiła to jawnie i bezczelnie mając totalnie w doopie twoje uczucia albo twoją depresję. Dla mnie to niewyobrażalne. Ty leżałeś ledwo żywy na podłodze, a ona ci dowalała, jak ostatni chamski kat i prymityw.
Jakby tego było mało, to ona w czasie waszego małżeństwa miała dwóch gachów, a przynjamniej ty wiesz o dwóch, bo ilu ich było, to wie tylko ona, a ty nigdy się tego nie dowiesz.
Dzisiaj kobieta ta jest pewnie po 40-tce i od kilku miesięcy podczytuje to forum i podobno zmieniła się i coś tam zrozumiała.
Matko święta- jak możesz być taki naiwny i dobroduszny- przecież jestes inteligentnym człowiekiem i potrafisz połaczyć ze sobą pewne fakty.
A dlaczego ona miałaby teraz podskakiwać?
kogo ona teraz znajdzie i gdzie przede wszystkim? Ma zapisać się na jakiś portal randkowy i tam szukać chłopa?
No coś takiego?
A po co ona ma to robić, skoro ty stykasz jej wystarczająco i zapewniasz wygodne życie?
To ona ma się ciągać z jakimiś obcymi pijusami, kobieciarzami, czubami i innymi kretynami, gdy ma wartościowego i kochającego męża? No chyba musiałaby byc kompletnie durna, żeby ciebie zostawiać i szukać wiatru w polu.
Skoobi zacznij realnie patrzeć na tę kobietę, bo za chwilę życie ci minie, a ty dalej będziesz bujał w tych obłokach.
Zastanów się i odpowiedz sobie szczerze, waląc się w piersi, czy ta kobieta byłaby dzisiaj z tobą, gdybyś nie zarabiał dobrej kasy albo gdybyś nagle ciężko zachorował?
Przyjaciół poznaje się w biedzie, a ty miałes okazję przekonać się, jakim ona jest twoim przyjacielem. Bo załatwiła ci jakąś tam pracę? Ojej, ależ była dla ciebie dobra.
Albo to- atawizm, ona troszczyła się o dzieci- no coś takiego? I dlatego ojca tych dzieci wdeptała w ziemię, jak robala i na dodatek przyozdobiła podwójnymi rogami. to ci dopiero troska i postawa godna dobrej żony.
Ja jestem zbulwersowana tym, co przeczytałam, a ten fragment, który przytoczyłam wcześniej kompletnie mnie poraził oraz to: Przy nich usłyszałem od niej ,że ma życie ułożone i zostało się tylko mnie pozbyć.
Kilka dni później gdy jechaliśmy na zakupy przy mnie umawiała się z kochankiem.Następnego dnia spakowałem swoje rzeczy i przeprowadziłem się do rodziców.
No ja naprawdę wymiękłam czytając coś takiego.
Skoobi ty jesteś męczennikiem za życia. No słów mi brakuje.
Nie gniewaj się na mnie.
Nie wiem, czy masz ochotę ciągnąć w Twoim wątku temat potencjalnych przyczyn zwolnienia z przysięgi małżeńskiej... ale skoro już się zaczęliście, to dorzucę swoje trzy grosze...
Skoobi, jestem pełna uznania dla tego, że bierzesz na siebie część odpowiedzialności za to, że się w Waszym małżeństwie pokiełbasiło i w efekcie...
Kiedy próbuję się wczuć w sytuację Twojej żony... to wyobrażam sobie, że dla mnie mniejszym problemem byłby brak pieniędzy (pamiętam sytuację, kiedy nie miałam, czym zapłacić za przedszkole i... w sumie mąż się tym bardziej stresował i był zdołowany - to być może dla facetów typowe... Ja po prostu pogadałam z dyrektorką o opóźnieniu płatności... na szczęście nie na długo... ), być może nieco większym problemem byłoby to, że nie wszystko wcześniej wiedziałam o sytuacji finansowej męża, ale najtrudniejszy dla mnie byłby prawdopodobnie brak kontaktu z mężem, spędzanego razem czasu, rozmów, wsparcia, zainteresowania, bliskości...
Gdyby tego mi brakowało... potrafię sobie wyobrazić, że mogłabym być bardzo podatna na pokusy...
I to się chyba tak naprawdę powtarza w wielu historiach kobiet, które zdradziły... przynajmniej w tych, w których Panowie nie opisują świata w czarno-białej konwencji i nie wybielają się całkowicie...
Nie potrafię sobie wprawdzie wyobrazić, żebym będąc na miejscu Twojej żony trzymała dystans, nie rozmawiała z depresyjnym mężem, z którym mieszkam pod jednym dachem i żebym krytykowała Go przy dzieciach i przy obcych ludziach, bo nie takie mam wzorce rozwiązywania problemów (czy żona nie próbowała Cię wyciągać z dołka, chociażby dzięki lekom przeciwdepresyjnym?), ale potrafię sobie wyobrazić, że gdyby bliskiego kontaktu z mężem nie było... to byłabym bardzo nieszczęśliwa...
To usprawiedliwiałoby moim zdaniem szukanie wsparcia, kontaktu z przyjaznymi ludźmi w otoczeniu... ale nadal nie usprawiedliwiałoby zdrady -oszukiwania męża...
Być może jednak Twoja żona uważała, że skoro mówi Ci wprost Ci, co o Tobie myśli... to Wasze małżeństwo praktycznie przestało istnieć...
Tak się pewnie usprawiedliwiała przed sobą... i dlatego czuła się zwolniona ze szczerości...
Dla mnie zdradą jest to... co jest ukrywane - niejawne...
Jeśli ludzie dogadają się, że dają sobie prawo do przygód - jak dla mnie, tak może być - Ich życie, Ich prawo do decyzji...
Jeśli postanowią się rozstać czasowo, bo przechodzą kryzys i będą chcieli wejść w nowe relacje - też uważam, że to jest OK, bo się nie oszukują nawzajem.
Gorsza jest sytuacja, kiedy jedna osoba chce wejść w jakąś relację, a małżonek protestuje... jednak pomimo że jedna strona cierpi, to mam poczucie, że jeśli nie ma w tym kłamstwa, oszustwa... to nie można nikogo na siłę zatrzymać... Trzeba pozwolić odejść... nawet, jeśli boli...
Podsumowując - dla mnie nie dokumenty, nie papierki, ani znajdowane w skrytości ducha usprawiedliwienia oszustwa są ważne, ale przede wszystkim uczciwe postawienie sprawy...
Jeśli chodzi o to, co zwalnia z przysięgi... to znowu nie jest moim zdaniem czarno-białe...
Uważam, że nic nie zwalnia z uczciwości wobec małżonka... ale odejść można, jeśli w związku dzieje się źle i jest nie do wytrzymania...
A to, czy flircik, erotyczne SMSy, portale randkowe, pocałunek, taniec, obmacywanie, oglądanie pornografii, tańca erotycznego, masaż NURU, wreszcie seks i wyznania miłości spowodują, że związek uznamy za zakończony - to jest kwestia indywidualnej oceny...
Prawdopodobnie różne mogą być też opinie o tym, czy podstawą do zakończenia związku może być odmowa seksu, czy niechęć do seksu...
O takiej przyczynie mówią chyba względnie często zdradzający faceci... Czy jeśli żona przez kilka miesięcy nijak ochoty na seks nie miała, to mają prawo poszukać zaspokojenia swoich potrzeb gdzieś indziej...?
Moim zdaniem mają prawo (chyba wręcz obowiązek) rozmawiać o tym i być może uczciwie przedstawić swoje propozycje rozwiązań problemu...
być może z szukaniem seksu gdzieś indziej jako jedną z opcji...
Jeśli żona się na to zgodzi (to chyba rzadkie), to jak dla mnie mają do tego prawo... bo są uczciwi...
Jeśli się nie zgodzi i jednocześnie nie chce nic zmienić w swoim postępowaniu, a On nie jest w stanie tak funkcjonować... to chyba powinni się rozstać.
I jak dla mnie... po rozstaniu oboje nie muszą czekać z wejściem w nową relację do formalnego rozwodu.
To oczywiście moja prywatna opinia - jeśli ktoś przedstawi trafiające do mnie kontrargumenty, to być może jeszcze zmienię zdanie...
Cytat
Tak.To stała cecha mojego charakteru - dążenie do poznania szeroko rozumianej prawdy.Wszystko do końca.
Cytat
Moja postawa świadczy o braku gotowości do podjęcia ostatecznej decyzji.Nie jestem przekonany do żadnej z nich.I nie sądzę ,że jakiekolwiek aktywne działania mogłyby ten proces przyspieszyć.Zostaje czekać.
Cytat
O Waszych aktualnych relacjach... 10 lat później...
Napiszesz coś więcej...?
Dobrze zabrzmiałoby ,że relacje mamy lepsze niż przed zdradą.
Ale naprawdę trudno byłoby mieć gorsze.Był taki okres.Byliśmy naprawdę blisko.Odeszło niepostrzeżenie i nie wiem czy to proces odwracalny.
Moje emocje... Chyba jak w tytule.Wszystko blaknie.Coraz bardziej stonowane.Nie zastanawiam się czasami ,nad tym z kim i czy w ogóle z kimkolwiek będę w związku.Ale ta sfera nie jest dla mnie priorytetowa.
Mam wahania nastrojów , ale nawet nie są ze zdradą skorelowane.
Tym bardziej nie widać związku przyczynowo skutkowego.Nim nadejdzie pora na dywagacje trzeba wyeliminować przyczyny możliwe przyczyny somatyczne.
Mono
Cytat
Może myślisz sobie "no cóż- inaczej wyobrażałem sobie swoje życie, ale jest to, co jest itd. moja żona nie jest taka zła, ma w końcu tyle zalet i nareszcie doceniła to, co ma. Czyta ten portal, więc coś pewnie do niej dotarło- no jakoś to będzie" To wszystko jest w moim odczuciu jakieś takie mierne, może nie byle jakie aż, ale trochę smutno robi sie człowiekowi, gdy czyta się to, co napisałeś.
Prawda ogólna : brak decyzji też jest decyzją.Masz rację jestem na emocjonalnym zakręcie i nie jestem zdecydowany na żadną z dróg.
Sfera uczuć nie ma w tym momencie mojego życia priorytetowego znaczenia.I nie sądzę ,że mogę ten proces przyspieszyć.
Miałem w swoim życiu rewolucję kilka lat temu.Wiem czego chcę.
Spędzić resztę życia wśród znajomych i rodziny w mieście w którym się wychowałem.Natomiast to czy to będzie z kimś czy samotnie to teraz drugorzędne.
Mam pasje Mono i dosyć rozległe zainteresowania niestety.
Ostatni tydzień : Ukraina , God Delusion Dawkinsa , analiza międzynarodowej niezależnej prasy i mediów w kontekście sytuacji na Ukrainie, wykład Andrzeja Szymachy "STW"
Cytat
Ty miałeś depresję- ona w tym czasie układała się z innym zamiast wspierać ciebie. Coś jej najwyraźniej nie wyszło z tym facetem, więc znowu znalazła się w punkcie wyjściowym. Potem albo wcześniej (trochę pogubiłam się w twoim opisie) był drugi kochanek, ale coś tam między nimi zaszło i znowu jej nie wyszło. Na koniec z tej desperacji zaciągnąła cię do łóżka i wyszło tak, że jesteście razem. Piszesz, że ona zmieniła się przez kilka miesięcy, coś tam do niej dotarło, że zniknęła wcześniejsza buta i arogancja.
Pewnie się zdziwisz.Teraz liczę tylko na siebie.Na nią nie liczę w ogóle.Nie mam zaufania , ale to chyba zrozumiałe.
Jeżeli się rozstaniemy to nie wyobrażam sobie żebym mógł nie pomóc matce moich dzieci- oczywiście granica gdy nie będzie to pomoc moim kosztem.I po drugie ileś wspólnych lat to rodzi moim zdaniem pewne zobowiązanie.Zaraz usłyszę ,że jestem jeleniem
Coś jej nie wyszło z tym facetem i dlatego jest ze mną bo nie ma lepszej opcji.Dosyć prawdopodobne.
Żona radzi sobie w życiu- Twoja ocena jest nietrafna.
Pierwsza zdrada niewiele ma wspólnego z drugą.
Druga była w 2004.Pierwsza w 1987 - dwa lata po ślubie,na poprawinach po weselu mojej siostry.Jednorazowa.
Cytat
Jednak czy jest to romantyczna miłość? Może raczej przyzwyczajenie, przywiązanie i zwyczajne zżycie się z tobą? Takie kochanie ciebie, ale na jej sposób. Czy to ci wystarcza do tego, byś poczuł sie spełniony, jako mężczyzna?
Dużo wskazuje na to ,że jej nagły atak uczuć ma podłoże czysto pragmatyczne.Z kochankiem nie wyszło itd.Tego ani ja , ani żaden inny zdradzony decydujący się na pozostanie w związku wiedział nie będzie.
To prawda ,że podniosłem się po upadku.Jednak przeholowałaś z tym robieniem ze mnie milionera.Mam owszem w miarę spokojną pracę , ale to nie robi ze mnie krezusa.Jestem dobry w tym co robię ale to nie są jakieś nie wiadomo jakie pieniądze raczej takie sobie.Zresztą mamy rozdzielność majątkową.
Wiesz ja sobie poradzę.W UK jest trochę inna sytuacja - inaczej to działa.To nie Polska i tu to ,że masz pracę wcale nie czyni Cię bezpiecznym.Pracownika można zwolnić gdy jest chory.Nie trzeba podawać przyczyny.Wypowiedzenie najczęściej wynosi tydzień , ja mam dwa tygodnie , wyższa kadra menadżerska miesiąc.
Niektórzy mogą być zwolnieni na telefon z dnia na dzień.
Za to pracę stosunkowo prosto znaleźć- oczywiście jakąkolwiek pracę.Wiesz ja mogę w każdym momencie wrócić na taksówkę - mam ciągle licencję musiałbym ją tylko odnowić.
Kraj w którym tak naprawdę jest system kastowy.
O ile moja pozycja jest raczej bezpieczna to w wypadku zwolnień grupowych już niekoniecznie.
Miłość na pewno nie.Zresztą nie wiem czy da radę ją zdefiniować.
Przywiązanie , zżycie - na pewno.
Na obecnym etapie życia ma to dla mnie drugorzędne znaczenie czy to miłość czy nie .
Jeżeli nie będę spełniony jako mężczyzna odejdę.Raz to zrobiłem , nie obawiam się samotności czy zmian.
Cytat
Smutny jest ten twój opis i pobudzający czytelnika do osobistych refleksji nad własnym życiem.
Siły mi nie brakuje. Potrzebuję być pewnym decyzji.Możliwe ,że to będzie impuls , lub po prostu upływ czasu.I sądzę ,że przesilenie się zbliża
Mono nie wiem jak Ty definiujesz szczęście.Ja nauczyłem się odnajdywać je w sobie.Chwila gdy siedzisz beztrosko i gapisz się na chmury.Albo jak Twoje dzieci bawią się z psem przed domem.
To ,że mogłem młodszą córkę podwieźć do lekarza i żyć jej problemami to jest dla mnie szczęście.
Po prostu z miłości ukryłeś ten fakt. Spotkałem się z ukrywaniem choroby nowotworowej małżonka przed żoną tak aby jej nie obciążać.
Czy to też złamanie przysięgi małżeńskiej ?
Cóż reszta jest zapisana w przepisach prawa.
Cytat
Jak się wie jak działają bazy danych -obiektowe bądź relacyjne to znalezienie tematu spełniającego powyższe kryteria nie stanowi problemu to 2-3 minuty .Jedyna historia zdrady jaką udało mi się znaleźć pochodzący z marca 2009 , której autorem jest deleted_user zaczyna sie tak :
Cytat
Dodane przez Deleted_User dnia marzec 05 2009 02:04:27
Czy jesteś pewien ,że tak zaczyna się Twoja historia?
Czy na pewno to był marzec 2009 ?
Jeżeli to nie to to czy byłbyś tak uprzejmy i podał tytuł ?
Czy nie zmieściłeś jej przypadkiem na forum ?
Komentarz doklejony:
Proszę o napisanie czy po poznaniu mojej historii inaczej , pod innym kątem oceniacie moje komentarze niż zanim moją historię poznaliście ?
Czy uważacie ,że moja historia ma wpływ na to jakich rad udzielam ?
I czy chcielibyście wiedzieć na przykład czy zdradziłem , czy chcielibyście poznać moją historię gdybym doradzał na forum i jawnie bym się do tego nie przyznawał, a doradzał jakbym był jednym ze zdradzonych ?
Nawet nie wiesz jak mocno musiałem gryźć się w język, gdy pisałem wcześniejszego posta.
Skąd wzięła się moja ocena twojej jż?
Bo ludzie są w gruncie rzeczy bardzo do siebie podobni.
Do tego stopnia że można ich podzielić na jasno sklasyfikowane grupy i typy.
Myślisz, że profilowanie charakteru wzięło się z kosmosu?
Co widać u Twojej gwiazdy?
Całkowity brak wyrzutów sumienia, manipulowanie sytuacją i swoim własnym wizerunkiem, ewidentny brak wyrzutów sumienia, zakłamanie.
To jest z jej strony po prostu parszywe.
Twierdzisz, że ona w gruncie rzeczy jest dobrym człowiekiem,
A ja twierdzę z całym przekonaniem, że jest złym.
Wystarczył impuls, abyś mógł zobaczyć jej prawdziwą twarz
Bo źli ludzie Skoobi, to Ci którzy doszli do wprawy w usprawiedliwianiu swoich świństw i świnstewek przed samym sobą.
I im sprawniej się wybielają we własnych oczach, tym dalej są zdolni się posunąć.
Ona doskonale w ten schemat się wpisuje.
Co do treści przysięgi małżeńskiej i do czego zobowiązuje, to zacytowałem słowa mojego znajomego księdza.
Zdrada wg niego, to jednostronne wypowiedzenie umowy małżeńskiej. Małżeństwo to nie dożywotnie więzienie.
Holandia- Argentyna, póki co 0:0
Dobranoc wszystkim
Dziękuję za zaangażowanie.Doceniam Twoją szczerość i bezpośredniość.Ze względu na porę odpowiem jutro- jeżdżę do pracy rowerem , a ponieważ mam kilkanaście mil muszę odpowiednio wcześnie wstać.
Swoją drogą to masz ciekawą i barwną osobowość.
Pomimo tego ,że widzimy zdradę inaczej to doceniam to co robisz pomagając ludziom jak najszybciej dotrzeć do prawdy.
Cytat
Czy uważacie ,że moja historia ma wpływ na to jakich rad udzielam ?
I czy chcielibyście wiedzieć na przykład czy zdradziłem , czy chcielibyście poznać moją historię gdybym doradzał na forum i jawnie bym się do tego nie przyznawał, a doradzał jakbym był jednym ze zdradzonych ?
Odnoszę wrażenie, że te pytania były jedynym bodźcem do napisania tej historii,a prowadzą one do czegoś nie fajnego...
Cytat
Problem Skoobiego i wielu z nas polega na tym, że być może chcielibyśmy budować coś od nowa ale nie znając prawdy nijak nie możemy się do tego zabrać. Nie chodzi tu o szczegóły a fakty i podejrzenia, które nas męczą. Przecież każdy z nas pomimo jasnych sygnałów zdrady odrzucał je tłumacząc, że przecież to niemożliwe.
Skoobi,
Mam nadzieję, ze w końcu dowiemy się jaka jest ta cholerna prawda i życie znów nabierze kolorów
Pozdrawiam wszystkich
Argentyna w finale!!!
Komentarz doklejony:
Skoobi napisał:
Cytat
Cytat
Lisbet napisała:
Cytat
Lisbet, może nie prowadzą do czegoś niefajnego ale myślę, że Skoobi też trochę pobłądził... prawda Skoobi?
(....)
Cytat
Glownym powodem jest proba namowienia Ciebie i tezeusza do opisania wlasnych.
Nie mialem do tego prawa dopoki sam nie zamiescilem swojej.
lisbet
dnia lipiec 10 2014 00:26:46
Cytat
Przecież wyraźnie napisałem wcześniej w tym wątku -cytat powyżej- że powodem napisania mojej historii jest próba nakłonienia tezeusza i JW do upublicznienia własnych.
Wszystko szczerze bez niedomówień.
Te lub podobne pytania mogłem zadać od razu i nie widzę w tym nic złego,że padły.Są naturalne.
tezeusz
A co Ci zostało innego niż oskarżyć mnie o prowokację.Usiłujesz nie dopuścić do tego ,żeby użytkownicy poznali jak sobie poradziłeś sam ze zdradą.Podajesz takie dane :
historia jest od marca 2009 ciągle w tym samym miejscu , ale wielkim problemem jest Twoim zdaniem deleted_user.
I tu się przeliczyłeś.Nie wiem czy pomyliłeś miesiące , czy ta historia jest na forum.
Ale znalezienie historii z marca 2009 jest proste.Skoro podałeś te dane to sam spróbowałem znaleźć.
A robi się to tak każdy może sprawdzić :
najpierw klika się na przycisk szukaj :
zaznacza użytkownicy i w polu tekstowym wpisuje user.
Klika się szukaj .Pojawia się w wyniku tylko deleted_user
Wystarczy na niego kliknąć i pojawiają się wszystkie historie których autorem jest deleted_user.
Pewnie z 200 nie liczyłem.Ale bazy danych muszą je jakoś uporządkować,żeby je wyświetlić.Kryterium jest data dodania oczywiście.
Dodane przez Deleted_User dnia marzec 05 2009 02:04:27
Więc wystarczy kliknąć na tytuł jakiejś historii.
Jak jest starsza niż szukana data trzeba kliknąc na historię ponizej jak jest świeższa na historię powyżej.
Jeżeli historii jest powiedzmy : n to po najdalej
log przy podstawie 2 z n krokach historia zostanie znaleziona.
Dla 200 to jest najdalej po 8 kliknięciach.
Mi udało się po 4.Każdy może sprawdzić że w marcu 2009 została dodana tylko jedna historia zdrady .Ta której początek podałem powyżej.
Skoro nie chciałeś podać nawet tytułu poszukałem sam korzystając z podanych przez Ciebie informacji.
Wydaje mi się niewiarygodne to co znalazłem bo tam nic nie pasuje.
Z tego jak piszesz wydaje mi się ,że jesteś starszy , ale skąd ja to mam wiedziec skoro Twojej historii nie znam ?
Tak samo wydaje mi się , ale to tylko wrażenie ,że miałeś żonę i dziecko.
A ten gostek nie ma.Ale pewności nie ma dlatego zapytałem czy to ta historia będąc prawie pewnym ze to nie ta.A Ty jakąś aferę usiłujesz skręcić.To żenujące jest.Najpierw nie chcesz pomóc podając choćby tytuł a jak próbuję sam sobie poradzić to jakieś oskarżenia o prowokację.
Sprawdzę jeszcze raz na forum.
Pewien jesteś że to marzec 2009 ?
Komentarz doklejony:
Skoobi dnia lipiec 09 2014 07:17:45
(....)
Cytat
Glownym powodem jest proba namowienia Ciebie i tezeusza do opisania wlasnych.
Nie mialem do tego prawa dopoki sam nie zamiescilem swojej.
lisbet
dnia lipiec 10 2014 00:26:46
Cytat
Przecież wyraźnie napisałem wcześniej w tym wątku -cytat powyżej- że powodem napisania mojej historii jest próba nakłonienia tezeusza i JW do upublicznienia własnych.
Wszystko szczerze bez niedomówień.
Te lub podobne pytania mogłem zadać od razu i nie widzę w tym nic złego,że padły.Są naturalne.
tezeusz
A co Ci zostało innego niż oskarżyć mnie o prowokację.Usiłujesz nie dopuścić do tego ,żeby użytkownicy poznali jak sobie poradziłeś sam ze zdradą.Podajesz takie dane :
historia jest od marca 2009 ciągle w tym samym miejscu , ale wielkim problemem jest Twoim zdaniem deleted_user.
I tu się przeliczyłeś.Nie wiem czy pomyliłeś miesiące , czy ta historia jest na forum.
Ale znalezienie historii z marca 2009 jest proste.Skoro podałeś te dane to sam spróbowałem znaleźć.
A robi się to tak każdy może sprawdzić :
najpierw klika się na przycisk szukaj :
zaznacza użytkownicy i w polu tekstowym wpisuje user.
Klika się szukaj .Pojawia się w wyniku tylko deleted_user
Wystarczy na niego kliknąć i pojawiają się wszystkie historie których autorem jest deleted_user.
Pewnie z 200 nie liczyłem.Ale bazy danych muszą je jakoś uporządkować,żeby je wyświetlić.Kryterium jest data dodania oczywiście.
Dodane przez Deleted_User dnia marzec 05 2009 02:04:27
Więc wystarczy kliknąć na tytuł jakiejś historii.
Jak jest starsza niż szukana data trzeba kliknąc na historię ponizej jak jest świeższa na historię powyżej.
Jeżeli historii jest powiedzmy : n to po najdalej
log przy podstawie 2 z n krokach historia zostanie znaleziona.
Dla 200 to jest najdalej po 8 kliknięciach.
Mi udało się po 4.Każdy może sprawdzić że w marcu 2009 została dodana tylko jedna historia zdrady .Ta której początek podałem powyżej.
Skoro nie chciałeś podać nawet tytułu poszukałem sam korzystając z podanych przez Ciebie informacji.
Wydaje mi się niewiarygodne to co znalazłem bo tam nic nie pasuje.
Z tego jak piszesz wydaje mi się ,że jesteś starszy , ale skąd ja to mam wiedziec skoro Twojej historii nie znam ?
Tak samo wydaje mi się , ale to tylko wrażenie ,że miałeś żonę i dziecko.
A ten gostek nie ma.Ale pewności nie ma dlatego zapytałem czy to ta historia będąc prawie pewnym ze to nie ta.A Ty jakąś aferę usiłujesz skręcić.To żenujące jest.Najpierw nie chcesz pomóc podając choćby tytuł a jak próbuję sam sobie poradzić to jakieś oskarżenia o prowokację.
Sprawdzę jeszcze raz na forum.
Pewien jesteś że to marzec 2009 ?
Komentarz doklejony:
rado dnia lipiec 10 2014 00:51:20
Cytat
Komentarz doklejony:
Skoobi napisał:
Cytat
...I czy chcielibyście wiedzieć na przykład czy zdradziłem...
Lisbet, może nie prowadzą do czegoś niefajnego ale myślę, że Skoobi też trochę pobłądził... prawda Skoobi?
Mylisz się.Nie zdradziłem żony jak o to Ci chodzi.
Podwiozłem na stopa ją i jej chłopaka -bardzo fajni ludzie.
Ona studiowała psychologię on jakąś biologię czy pokrewne.
To było z 3 lata wcześniej , może z dwa nie pamiętam.
Już po zdradzie siedziałem nad rzeką , a oni jechali na Mazury.
Poznali mnie choć schudłem .Nie miałem pieniędzy na ubrania więc chodziłem w starych znacznie za dużych.Było lato a ja nie miałem krótkich spodenek tylko siedziałem w takich grubych czarnych , buty też miałem wielosezonowe.Wyglądałem jak kloszard.Tak zresztą mnie żona tytułowała
Zaczęli się śmiać z mojego wyglądu to im wyjaśniłem dlaczego.Wiele razy się z nią spotykałem potem.Pracuje jako psycholog w centrum onkologii w Warszawie.
Cytat
A to obowiązkowe jest ? - nie wiedziałam.
Zadajesz sobie tyle trudu- a intencje?...
Cytat
I pewnie to są najważniejsze słowa prawdy w tej historii. Mam chyba dość podobne negatywne doświadczenia z własnego życia, by uznać człowiecze atawizmy za ważne czynniki decydujące o zmianie partnera. Jako samce zawsze musieliśmy być kimś i dominować w okolicy - to samica łaskawie oddawała nam swoje jajeczka, ale tylko wtedy, gdy istniała potencjalność na utrzymanie rodziny i zapewnienie życia na odpowiednio wysokim poziomie. Byliśmy wtedy wartością samczą samą w sobie - a naszą atrakcyjność niekoniecznie określała świetna fryzura i sześciopak mięśni na brzuchu oraz wysoce sprawne drewienko, ale pełen portfel i pozycja zawodowa.
Gdy natomiast w ludzkim stadzie nasza pozycja pada na twarz, albo pojawiał się samiec dominujący w okolicy (przystojniejszy plus atrakcyjniejszy finansowo, bowiem pieniądze są afrodyzjakiem dla wielu pań) - to atawizmy kobiece często brały górę, i pojawiała się zdrada z lepszym od nas samcem.
Tak już ten świat jest urządzony, że albo umiemy walczyć o własną pozycję w nim i mamy pieniądze - to wtedy mamy szansę na zadowoloną i wierną żonę oraz szansę na dzieci.
Jak nie mamy szczęścia w życiu i je finansowo przegrywamy - nasze kobiety szukają lepszych finansowo od nas, bo taka jest ich cecha gatunkowa. Oczywiście że nie wszystkich, ale poświadczę, że są takie kobiety. Ich wybory mogą wydawać się nawet im samym często irracjonalne, one nawet nie potrafią często wyrazić tego, dlaczego zdradziły nas z dominującym je trollem - ale to robią, bo tak im każe wobec naszej akurat przypadkowej słabości sama natura. Obok sonda dla czytelników wyraźnie przedstawia większość odczuć, że zdrada jest wynikiem.... wrodzonego k... ale de facto, słowo wrodzone oznacza jednak atawizmy, które kobiecie zapewnią najlepszego samca w okolicy.
Więc jeśli przez chwilę swojego życia byłeś słabeuszem, to masz tylko to, na co zasłużyłeś - żona zadziałała w zgodzie z prawami natury i biologią kobiety, a za to nie powinieneś mieć do niej pretensji, że nie żyła zgodnie z Twoimi oczekiwaniami.
Gdy byłeś na dnie - utraciłeś automatycznie wszelkie prawa przysługujące mężowi, w tym prawo do wierności żony wobec Ciebie.
Bo albo jesteś the best i się liczysz w jej życiu, albo Cię w nim nie ma, bo sam stanowisz o swoim upadku.
Tak więc, przeproś żonę za swoją słabość na którą natura nie daje przyzwolenia i za wszystko co wiązało się z dyskomfortem dla niej z Twojego powodu - i poproś ją o wybaczenie. Za swoją słabość odpowiadasz wyłącznie sam, a nie ona. Wśród każdych ssaków i nie tylko - tylko dominujący samce mają prawo do samicy, więc warto się cieszyć, gdy mamy szansę na seks - to oznacza, że nie jest z nami tak najgorzej.
Cytat
Tak działa sama natura - eliminuje Cię z seksu i z "posiadania" kobiety, gdy nie jesteś akurat najlepszym facetem w okolicy. Ale czy każdy musi być tym najlepszym?! Olać to... niech robią, co im natura nakazuje, nikt jeszcze z deszczem czy upałem nie wygrał, ale można jakoś to znieść, gdy wiadomo już o co tu chodzi.
:cacy
Szansę na zadowoloną i wierną żonę oraz dzieci ma wielu facetów, ale nie każdemu to wystarcza.
Skoobi, Ty zamierzasz wrócić do Polski po otrzymaniu prawa do emerytury w UK?
za co ??
za całokształt
tak to już jest, że nasz winy przeplatają się z innymi.
Ortodoksyjny uczestnik naszego portalu, pewni ma tylko jedno rozwiązanie poruszanych problemów.
Ale każde skrajne spojrzenie na rzeczywistość, wypacza ją.
Chwile załamań, niepowodzeń trafiają chyba każdego.
Z różnym nasileniem, z różnymi drogami wyjścia z nich.
Ty, pokazałeś że potrafisz wyjść z potężnego dołka.
Dostałeś po głowie zmianami w prawie podatkowym,
bankructwo,
a za karę :
- zdrada żony, odejście do lepszego rumaka, przy którym nie musiała przeżywać Twoich niepowodzeń, nie musiała martwić się o kasę, wreszcie zamiast martwić się o Ciebie, pomagać Ci wyjść z depresji, mogła nieźle się zabawić.
Taka już ludzka natura: " prawdziwych przyjaciół poznaje się...."
Ale, żyjesz.
Masz się dobrze.
Nauczyłeś się żyć sam ze sobą i dla siebie.
Finansowo, w miarę dobrze, przewidywalnie.
Marzysz o spokojnym odcinaniu kuponów,
z tego co osiągnąłeś w zyciu.
Pewnie myślisz o kimś, kto poda Tobie a Ty jemu szklankę herbaty w chorobie.
Dobrze by było, żebyś mógł wypić tą herbatkę w zdrowej atmosferze.
Pytanie czy ktoś marzy o tym samym, czy tylko o tym żeby wspólnie z Tobą odcinać te kupony...
Nie ma w Tobie żalu, potrafiłeś wybaczyć, uporać się ze złymi emocjami.
Ale ta pamięć.....:niemoc
Jej się nie da zresetować.
powoływałeś sie na teksty przysięgi małżeńskiej, również kościelnej.
Wiesz, w Biblii jest coś na ten temat.
- grzech wszeteczeństwa, jako wyjątek dopuszczający "oddalenie żony".
Nauczyłeś się, żyć ze sobą.
Ale, czy nauczyłeś się celu tego bycia ?
Czy wiesz czego oczekujesz od życia ?
Może jesteś w stanie zaakceptować obok siebie kobietę, która będzie twierdziła, że to naturalne, ze musiała Cię zdradzić, odejść bo musiała sobie jakoś poradzić z utrzymaniem dzieci
Absolutny pragmatyzm.
Relacje coś-za coś.
Może będziesz potrafił tak żyć, bez intymności emocjonalnej,
za to przewidywalnie.
Cytat
Tak.To stała cecha mojego charakteru - dążenie do poznania szeroko rozumianej prawdy.Wszystko do końca.
Zdecydowanie rozumiem taką potrzebę...
Kiedyś myślałam też, że z każdą prawdą jestem sobie w stanie skutecznie poradzić... Teraz już nie jestem pewna...
Ale w Twoim przypadku, prawda w formie konkretnych odpowiedzi na pytania o fakty... powinna być chyba "do strawienia"...
Po tym, czego się naczytałeś na tym forum ostrożnie dawkowane informacje o tym, jak wyglądał romans Twojej żony, nie powinny chyba wywołać śmiertelnego szoku.
Jakichś filmów, zdjęć, wyznań, które mogłyby być absolutnie traumatyzujące chyba i tak nie macie... więc... dlaczego nie spróbować...?
Zastanawiam się, czy mogłoby Wam zaszkodzić, gdyby Twoja żona odpowiedziała na wszystkie pytania, które Cię nurtują...?
Nie wiem, jaka dokładnie jest Twoja żona... ale nawet jeśli powracanie do tamtych zdarzeń jest dla Niej nieprzyjemne (tak sobie wyobrażam)... to gdybyś uzasadnił takie rozgrzebanie przeszłości swoimi potrzebami emocjonalnymi... potrzebą oczyszczenia atmosfery... co potencjalnie może Wam pomóc...
Bo, jak napisał Rado
Cytat
Mam nadzieję, ze w końcu dowiemy się jaka jest ta cholerna prawda
Jakie widzisz argumenty przeciwko...?
Cytat
To nie do końca rozumiem...
Bo ja nie lubię biernie czekać... jeśli sytuacja pozwala na działanie i analiza potencjalnych zysków i strat pozwala na podjęcie ryzyka...
Cytat
To jest chyba istotne...
To co jest dla Ciebie życiowym priorytetem...
Cytat
A jak się ostatnio widywaliście... to było dobrze...?
Bo ja też bym Ci bardzo życzyła... żebyś nie żył w oddaleniu od bliskich... chociaż racjonalny argument o emeryturze do mnie dociera...
Tulia już zapytała, więc tylko krótko powtórzę - kiedy zamierzasz wrócić...?
Komentarz doklejony:
Swoją drogą, Skoobi, ja się akurat nie zgadzam z postulatem obowiązkowej prezentacji własnej historii na forum...
Nie dość, że i tak jest to zawsze obraz zawsze bardzo subiektywny, a jeszcze dodatkowo może być świadomie zafałszowany...
To ja akurat nie mam nic przeciwko temu, żeby pomagały mi, czy doradzały osoby, które zdradziły, czy też popełniły rozmaite błędy życiowe...
Chętnie poznam Ich historię - uwielbiam słuchać/czytać o ludzkich przeżyciach i doświadczeniach i uważam, że mogę się dzięki temu sporo nauczyć/sporo zrozumieć, a szczególnie wartościowa może być sytuacja, kiedy od wydarzeń upłynęło już dużo czasu i opisywana jest ona z pewnym dystansem.
Dlatego na pewno cenne mogłyby być historie nie tylko adminów, ale i innych forumowiczów z dłuższym stażem...
Ja zresztą zawsze bardzo cenię, jeśli ludzie (a szczególnie ludzie z autorytetem) opowiadając o sobie potrafią się przyznać do popełnianych błędów... nie udają, że są nieomylni...
Dla mnie ktoś może pozostać autorytetem, nawet jeśli do błędów się przyzna... a może nawet tym bardziej, jeśli przyznać się potrafi...
Jednak moim zdaniem na wartość porad... na prawo do wypowiedzi... i na to, czy będę się z Nimi zgadzała... historia życia człowieka nie ma wpływu...
A w Twoim dopominaniu się historii adminów... ja czuję pewną napastliwość...
Nie wiem, czy mi wybaczysz to spostrzeżenie...?
Przepraszam za krytykę...
Czytam i nie wierzę:
Piszesz że pierwsza zdrada była na poprawinach już wówczas trzeba było qurwiszcze przeczołgać i zdeptać pokazałeś jej że jesteś miękki i dałeś jej wolną rękę że obojętnie co zrobi to i tak mąż jej wybaczy :brawo ------brak słów. Na forum zdarzają się wpisy że 1 szanse można dać bo to nadzieja ale kolejna to brak szacunku dla siebie i istna głupota. Wiesz dobrze że żona cię zdradziła - nie kryła się z tym, ba powiedziała że ma już życie ułożone, olała cię w potrzebie wiesz przykro mi że to pisze ale są ludzie na których plujesz prosto w twarz to mówią że deszcz zaczyna kropić - dalej ja na twoim miejscu spytałbym się jak tam twój ułożony związek? Piszesz że żona czyta te forum hmm i zaczyna mieć chwile refleksji kurcze potrzebowała na to aż tylu lat? No wybacz ale istny śmiech.
Skoobi jesteś tutaj bardzo długo czytałeś udzielałeś się na forum zdam ci pytanie gdybyś znał kolegę z taką sytuacją życiową jak twoja to doradzałbyś ratowanie tego szamba czy raczej odcięcie się?Bo ewidentnie nie chce nie że nie możesz ty nie chcesz boisz się podjąć decyzję a co jeżeli okaże się że ułożysz sobie życie np tak jak ED65? Zobacz życie po też jest życiem fakt z bliznami ale w twoim przypadku gorzej być nie może Bo wybacz ale twoja żona to słowo obraża kobiety które faktycznie są żonami. Nie ma czegoś takiego że jak jest dobrze to ok będę wierna kochana i będę cię karmić ale jak ci się noga podwinie to będę dawała na lewo i prawo.
Z innej beczki a gdyby tak nie wiem potrącił cię samochód i byłbyś sparaliżowany na nie wiem 6 miesięcy i długa rehabilitacja by cię czekała to co też byś usprawiedliwiał swoją żonę? Twoja decyzja ale to co piszesz woła o modlitwę i to mówi ateista :cacy
Rozumiem i szanuję Twoją argumentacje w kwestii żony, ale nijak jakoś nie pojmuje tego przymusu do ujawnienia historii Tezeusza czy JakichWiele.
Czemu aż tak bardzo Ci na tym zależy, czy uważasz ich za niewiarygodnych czy jak?
Nawet jeśliby się okazało że nigdy nie przeżyli zdrady to jakie ma to znacznie w kwestii ich "wartości" dla tego portalu?
Cytat
Oczywiście, że tak. Zupełnie inny odbiór i zrozumienie.
Cytat
Wiedzieć? Jeśli miało to wpływ na to, co opisujesz i jakie zajmujesz stanowiska, to jak najbardziej tak.
Wszystko, co może mieć jakiś związek przyczynowo skutkowy jest ważne. Bez tego ocena jest bardzo mocno przekłamana, jest nieprawdziwa;
Każde doświadczenie życiowe ma wpływ na to jak postrzega się świat i jaką mamy o nim wiedzę. Nie ma możliwości, żeby nie przekładało się to na rady, jakich się udziela. Doświadczenia związane z tematem przekładają się jak najbardziej, bo to jest to, co się świetnie czuje, choć niekoniecznie rozumie.
Cytat
Pytanie retoryczne, a przypadek jak najbardziej prawdopodobny. Fakt, raczej większość nie miałaby swoich historii. Ciężko jest taką zmyślić dla tutejszych odbiorców, ale też nie ma takiej potrzeby, więc, po co?. Bez wysiłku można udawać kogoś, kim się zupełnie nie jest.
Chyba wszystkim jest znana różna postawa:
Są pacjenci, którzy traktują lekarzy jak wszechmogące wyrocznie. Do głowy im nie przyjdzie, że w każdej dziedzinie są geniusze i straszne miernoty, które nie dość, że nie potrafią pomóc, to mogą nawet szkodzić. Jak ktoś się sparzy bo stracił zupełnie nie ten ząb co trzeba, już więcej do kogoś takiego nie pójdzie. Ale co z tego, skorą zęba już nie ma.
Jaki filtr by się nie zastosowało i tak zawsze się ktoś prześlizgnie. A co by się działo, jeśli nie byłoby żadnego filtru i selekcji?
Są też osoby, które przed oddaniem się w czyjeś łapy zbierają informację skąd się da. Cenią siebie i nie chcą się zdawać na zupełny przypadek. Szacują prawdopodobieństwo udanego zabiegu, sprawdzają, czy ktoś ma odpowiednie kwalifikacje i kompetencje, czym się do tej pory zajmował i jakie ma doświadczenie, gdzie je zdobył.
Są również osoby, które zawsze wiedzą lepiej, mają mnóstwo uwag i nastawienie mocno roszczeniowe. Często też doradzają innym, bo wiedzą najlepiej. No, ale i tak w końcu, jeśli chodzi o nich samych, korzystają z łaski specjalisty w danej dziedzinie, a nie z wiedzy jemu podobnych.
Bez żadnych filtrów na wejściu, niestety, jest to w tym momencie jedyna możliwa dostępna rekomendacja czy weryfikacja, mniej lub bardziej wartościowa. Czemu potrzebna?
1. Znacznie większa Wiarygodność, a co za tym idzie wiarygodność i wartość tego, co taka osoba mówi, doradza lub propaguje; Szybko można zweryfikować, szczególnie jak jest się nową osobą.
2. Znacznie większa zrozumiałość tego, co taka osoba mówi, doradza lub propaguje; do wielu rzeczy nie musi przekonywać, ponieważ wiele kwestii na ogół poddane było dyskusji w wątku takiej osoby; wystarczy przeczytać;
3. Oprócz zaświadczenia sobą, że ktoś wie, co robi i o czym mówi, bardzo istotna jest dyskusja pod tematem, odniesienie się do własnej sytuacji. Umożliwia poznanie osoby np., jaką posiada wiedzę, nie tylko w temacie, jaki ma stosunek do innych, dystans do samego siebie, obiektywizm i postawę do życia; Można, mniej lub bardziej taką osobę ocenić, zobaczyć czemu zajmuje taką postawę, a nie inną. To bardzo istotne. Inaczej się odbiera osobę, która umie radzić sobie w życiu, również z konsekwencjami swoich decyzji, a inaczej taką, która potrafi tylko pouczać innych;
Tłumaczenie, że nie zamieściłam/łem swojej historii, bo już nie potrzebuje żadnej pomocy jest wygodne. Niestety często widać inaczej. To jest też poddanie się jakiejś krytyce i weryfikacji przez innych, poddanie ocenie nie tylko potwora, ale i siebie, pokazanie, że nie ma się nic do ukrycia. Do tego trzeba mieć odwagę.
Jeśli ktoś sam tego nie rozumie i wewnętrznie nie czuje, że powinien, bo o czymś to świadczy, to nikogo się do tego nie zmusi.
Część opisów jest całkowicie nowych, te z problemami powiedzmy sobie "mody". Teraz dopiero dociera do mnie jak było tragicznie.
Akurat w moim przypadku zawsze starałem się kierować zasadą- Człowieka poznaje się po tym ile ile jest w stanie dać innym. Sam taki jestem więc dla mnie to priorytet. Dlatego gdy poznałem wcześniej część historii Skoobiego w trakcie prywatnych rozmów zyskał moją sympatię i szacunek. Po prostu - LUBIĘ LUDZI DOBRYCH. Wiem wiem wada. Dla mnie zaleta.
Dlatego nie ukrywam że cholernie denerwują mnie komentarze wyjaśniające dla czego żona z nim jest i dla czego powinien zrobić to i to. Gdyby chciał to zrobić już by to zrobił.
Co wywarło na mnie naprawdę piorunujące wrażenie cytuję:
Cytat
To ,że mogłem młodszą córkę podwieźć do lekarza i żyć jej problemami to jest dla mnie szczęście.
Dlaczego piorunujące? Bo to zasady faceta które mają dla mnie największe znaczenie. To w jaki sposób opowiadasz o rodzinnym mieście.
Ramirez. Odnośnie powodów zdrady. Byś się zdziwił.
Cytyję:
Cytat
Jak nie mamy szczęścia w życiu i je finansowo przegrywamy - nasze kobiety szukają lepszych finansowo od nas, bo taka jest ich cecha gatunkowa. Oczywiście że nie wszystkich, ale poświadczę, że są takie kobiety. Ich wybory mogą wydawać się nawet im samym często irracjonalne, one nawet nie potrafią często wyrazić tego, dlaczego zdradziły nas z dominującym je trollem - ale to robią, bo tak im każe wobec naszej akurat przypadkowej słabości sama natura.
A co powiedział byś o sytuacji gdy nie mamy do czynienia z przegraną finansową, życiową?
Niestety to nie takie proste. Akurat to mówię z autopsji. Często przegrywamy z kimś kto nie jest ani lepszy, ani ładniejszy ani bogatszy. Dlaczego? Jedyne co mi przychodzi to tylko to że jest dominującym trollem. Jak jest z tym trollem najbardziej pasuje mi tu historia Milorda: O Smoku na piedestale.
Będzie to również rada dla ciebie Skoobi odnośnie dotarcia do prawdy. Niestety zdrajca stawia takiego smoka/trolla na piedestale i wmawia innym że to ktoś wyjątkowy. Prawie król bożyszcze tłumów. Po jakimś czasie dostrzega że smok to smok. Ale nadal chwali go bo jaki ma inny wybór. W pewnym sensie zdrajca spalił już mosty. Tak uważa dlatego nadal brnie w to coś bo na siłę chce udowodnić że się nie pomylił.
Pisałeś Skoobi o poznaniu prawdy. Nie wiem czy chciał byś ją znać. Wiesz że żona cię zdradziła i czy jak poznasz szczegóły coś to zmieni?
Wiem zaraz posypią się głosy "PRAWDA JEST NAJWAŻNIEJSZA" OK jest na etapie wątpliwości niestety potrafi zburzyć nikłą równowagę zdradzonego. Mówię na swoim przykładzie. Wiecie, to że żona mnie zdradziła to wiem. Wiem jak to boli. Wy również. ILu z nas poznało ją w stopniu prawie 100%. Tzn. słyszało na własne uszy rozmowy z kochankiem, plany na przyszłość? Niewielu. Ja moją wiedzę zdobyłem przez 3 m-ce zdrady (sfinalizowana trwała 4). Wiem jak umawiali się że muszę się wyprowadzić "z walizką", jak można być z kimś kto się tobie nawet nie podoba i jak byłeś przedstawiany w kręgu znajomych. Taką wiedzę chciał byś znać Skoobi?
JA JĄ POZNAŁEM i boli jak cholera. Jako czynnik łagodzący - prowadyrem była łajza (tzn "swagier" w kwestii wydymania mnie).
Z perspektywy czasu po mimo tego że zmiana jest na max. słowa dalej słyszę w głowie. :niemoc
Odnośnie kwestii jawności historii zdrad doradzających. Zawszę kieruję się zasadą że wolę wiedzieć kto mi doradza. Jakie decyzje podjął. Również jakie popełnił błędy. Jestem pragmatykiem dlatego kieruję się doświadczeniem.
To samo doradzam "nowy". Przeczytaj historię osoby doradzającej. Dlaczego? Proste zacytuję Yorika:
Cytat
1. Znacznie większa Wiarygodność, a co za tym idzie wiarygodność i wartość tego, co taka osoba mówi, doradza lub propaguje; Szybko można zweryfikować, szczególnie jak jest się nową osobą.
2. Znacznie większa zrozumiałość tego, co taka osoba mówi, doradza lub propaguje; do wielu rzeczy nie musi przekonywać, ponieważ wiele kwestii na ogół poddane było dyskusji w wątku takiej osoby; wystarczy przeczytać;
3. Oprócz zaświadczenia sobą, że ktoś wie, co robi i o czym mówi, bardzo istotna jest dyskusja pod tematem, odniesienie się do własnej sytuacji. Umożliwia poznanie osoby np., jaką posiada wiedzę, nie tylko w temacie, jaki ma stosunek do innych, dystans do samego siebie, obiektywizm i postawę do życia; Można, mniej lub bardziej taką osobę ocenić, zobaczyć czemu zajmuje taką postawę, a nie inną. To bardzo istotne. Inaczej się odbiera osobę, która umie radzić sobie w życiu, również z konsekwencjami swoich decyzji, a inaczej taką, która potrafi tylko pouczać innych;
Zawsze wolę opierać się na doświadczeniu innych. Jeżeli ktoś nie chce mówić o swojej historii nie czując potrzeby OK ale bardziej cenne są dla mnie rady które mogę porównać z sposobem postępowania doradzającego.
Osobiście chciałem zdeptać żonę nie ukrywam, nienawidziłem ją wtedy też nie ukrywam i mam nadal doły TEŻ NIE UKRYWAM. Jestem po prostu człowiekiem ze swoimi słabościami.
Cytat
Akurat w moim przypadku zawsze starałem się kierować zasadą- Człowieka poznaje się po tym ile ile jest w stanie dać innym. Po prostu - LUBIĘ LUDZI DOBRYCH.
Cytat
Wyrazy szacunku...
Jeśli chodzi o poznawanie faktów... to nie bez przyczyny upewniałam sie, ze Skoobi nie miałby dostępu do archiwalnych romantycznych, czy pornograficznych filmów, zdjęć, wyznań...
Na podstawie Twojej historii, Betrayed... i nie tylko Twojej... uważam, ze takie totalne obnażenie anatomii zdrady moze bardzo utrudniać późniejsze funkcjonowanie... To sie dopiero staje prawdziwie traumatycznym przeżyciem, jeśli zobaczy się za dużo...
Natomiast odpowiedzi na precyzyjnie sformułowane pytania... nie powinny być takim dramatem...
Tak w każdym razie było u mnie...
To po części chyba może polegać na zasadzie przekazywania trudnych wiadomości...
Może być chyba znośnie... jeśli usłyszy się tylko to, o co się pyta - tylko to, co na jest się gotowym...
Ale ok. może dzisiaj istnienie jakiegoś kolejnego, to nie szukanie partnera, by w razie czego ustawić się na cudzych plecach, lecz dzisiaj to tylko taki jej styl bycia? Może jakiś gach dzisiaj faktycznie nie zagraża małżeństwu ze skoobim, bo póki co skoobi wyprowadził rodzinę z biedy, ale może jest jakiś ot. tak dla rozrywki albo Bóg wie dlaczego? Pewne zachowania weszły przecież tej kobiecie w krew, nie wiadomo, jakie ma ona wzorce( sądzę, że nie najciekawsze) i chociaż podczytuje ona ten portal, to dalej jest sobą, no lubi ten sport i tyle?
Ja nawet olałabym sprawę zdrady, bo cóż- skoobi świadomie zdecydował się na życie z taką osobą, więc pewnie rozprawił się w jakiś tam sposób z tematem zdrady, pogodził się z tym i cóż- jakoś to będzie.
Ja odeszłabym od takiej kobiety z innego powodu (chociaż z powodu zdrad takze, liczba mnoga, także, rzecz jasna), a mianowicie nie mogłabym zapomnieć o tym, że żałowano mi jedzenia, że głodowałam, że ktoś wypominał mi, że zużywm prąd, wodę, że w ogóle ciągle siedzę w swoim domu i zanieczyszczam powietrze, a przecież powinnam wyprowadzić się, choćby nawet pod most. Dla mnie coś takiego jest wielką podłością i nawet nie patrzyłabym już na to z kim pieprzy sie taki człowiek, lecz na to, jak mnie traktuje. Ja bałabym się żyć z kimś takim, bo człowiek ma różne słabości, może zachorować, ulec wypadkowi, sto rzeczy może sie przydarzyć i jak wtedy żyć? Nie wyobrażam sobie, bym mogła znaleźć realne oparcie w takim człowieku.
Olał więc te zdrady- charakter tej kobiety, ona jako człowiek jest beznadziejna i to właśnie jest według mnie sto razy gorsze od tego, że ona lubi chłopów i raz na jakiś czas bierze sobie kogos do wyrka.
Zona to czyta i ze wzgledu na to ze nasza historia zdrady jeszcze zakonczona nie jest nie wie wszystkiego.Powinna sie najpierw dowiedziec ode mnie a nie przez portal.To analogiczna sytuacja jak ukrywanie dowodow i tego co sie wie.
Teraz w skrocie.
Nie jest osoba ktora jest z kims dopoki kasa sie nie skonczy.
Pamietam dwa okresy gdy utrzymywala dom w 100 %.Zapewniam ze zrozumiala co zrobila .Znam ja ponad 30 lat .Jest innym czlowiekiem.
Z oczywistych wzgledow reki sobie nie dam uciac ze nie doszlo do zdrady numer 3 , .....Niewazne skad wiem.
Ja rozumiem Mono ze starasz sie plastycznie i barwnie opisac swoje wnioski ale Twoje opinie na jej temat sa w duzej czesci niesprawiedliwe ikrzywdzace.
To ze w trudnej sytuacji pobladzila nie zrobilo z niej k...
W momencie gdy do drugiej zdrady doszlo sytuacja byla tak zla miedzy nami ze dziwne byloby gdyby ktores z nas nie zdradzilo.
Padlo na nia.Jezeli ocenia sie kogos to powinno sie dazyc do obiektywizmu.
W jej wypadku koncentrujecie sie na jednym pomijajac cala reszte.
Moge tylko napisac ze wizerunek wyzierajacy ztych postow nijak sie ma do rzeczywistosci.
to czego oczekujesz od nas?
Ja pojęcia nie miałam, że przeszedłeś przez takie piekło.
Wiesz, ja tak sobie pomyślałam, że musisz bardzo kochać swoje córki- inaczej na pewno nie zostałbyś z tą kobietą.
Gdyby żona Skoobiego pojawiła się tutaj i opisała wtedy swój punkt widzenia, te osoby, które ją tak potępiają, pierwsze by krzyczały, że dobrze robi, bo musi myśleć przede wszystkim o sobie i dzieciach, żeby się ratowała, a darmozjad jej do niczego nie jest potrzebny, bo i tak wszystko jest na jej głowie. Oczywiście widziały by tylko złego człowieka, nie człowieka, który potrzebuje pomocy.
Fajnie się ocenia po fakcie nie mając wszystkich danych. Paradoksalnie Skoobiemu był potrzebny wstrząs, ale czy aż taki ? Do głowy jej nie przyszło, ze może go tym zabić, ale wtedy pewnie by nawet nie zapłakała. Cudem Skoobi jakoś sobie poradził, ale równie dobrze mogło by go tu z nami nie być. Straciła nadzieję na lepsze jutro, wiarę w męża i zaczęła sobie życie układać, sama pełna żalu, pewnie nawet cieszyła się, że go sponiewierała.
Wiele rozumiem, chyba dobrze widzę jej usprawiedliwienia i bezradność, ale jednak popełniła kilka błędów, były lepsze opcje. Musiało być naprawdę strasznie, ale nie najszczęśliwiej się ratowała.
Jeszcze jedno. Jestem pewien, ze Skoobi aniołkiem nie był i wiele złego można by powiedzieć, ale przyczepie się do tego: wciąż uważa, że do tego wszystkiego miała prawo ? To znaczy, że za uczciwe uznała by, jakby ją ktoś dokładnie tak samo potraktował, gdy sięgnie dna? Nie wiem, jak bardzo jest rozgarnięta, ale powinna wiedzieć, że życie jest złośliwe i zarówno dobre rzeczy, jak i złe potrafią wrócić. Wtedy może przyjdą refleksje?
Jeśli wpoiła prawo dżungli własnym dzieciom, sama może być kiedyś zawalidrogą i darmozjadem, którego się trzeba pozbyć.
Jeśli ktoś nie potrafi się pochylić nad czyimiś słabościami, zupełnie nie może oczekiwać, że ktoś to zrobi, bo wzajemność to jeden z najsilniejszych odruchów człowieka.
O Skoobim nic dobrego nie powiedziałem, żeby mu się w głowie nie przewróciło
Cytat
Cytat
Skoobi
Mi to wystarczy za wszystko!
W piekle nie ma chyba tyle nienawiści.
Dlatego napisałem, że przeraża mnie Twoja historia.
A najbardziej to, że dalej z nią jesteś.
Pytanie : Po co?
Z tęsknoty za tym, co i tak już nigdy nie wróci?
A może jako forma Twojej specyficznej pokuty?
Może dlatego, że już bardziej Ciebie upodlić chyba już nie może, jak to zrobiła?
A uwierz, że jednak może.
Być może i była dobrym człowiekiem. Kiedyś,....
Jak w bajce,
Dawno, dawno temu...
To co powyżej pozwoliłem sobie zacytować, jednak ją całkowicie dyskredytuje .
Przynajmniej w moich oczach.
Właśnie wtedy pokazała jakim jest naprawdę człowiekiem.
Bo można przestać kogoś kochać, można zacząć układać sobie życie.
Ale wtedy się najpierw się odchodzi, a nie zdradza, zmienia się na lepszy model!
Nie niszczy się, nie demoluje się psychicznie i tak już wystarczająco skopanego bezbronnego człowieka.
Cokolwiek w jej obronie jeszcze nie napiszesz,
Ile jeszcze win sobie nie przypiszesz - ja zdania o niej nie zmieniam.
Właśnie za to, jak zostałeś potraktowany.
No chyba że masz inne kryteria dobroci i definiujące człowieczeństwo.
Jeszcze raz powtórzę, to co wcześniej już napisałem.
Źli ludzie, to Ci którzy doszli do wprawy, niemal do perfekcji w usprawiedliwianiu swoich świństw i świnstewek przed samym sobą. Im sprawniej się wybielają we własnych oczach, tym dalej są zdolni się posunąć. Ona doskonale w ten schemat się wpisuje.
Wiesz, czasem naprawdę warto żyć samotnie niż z byle kim.
A życie można sobie poukładać na nowo. Tak jak ja to zrobiłem.
Bo o miłość się nie błaga.
TI nikogo do niej się nie zmusza.
Niby oczywista oczywistość ale jak pokazuje ten portal, nie dla wszystkich.
Życie nauczyło mnie jednego,
Nigdy nie będę z kimś, kto pokazał, że jestem już tylko opcją.
Pozdrawiam.
Dobranoc wszystkim
Jako osoba po podobnych przejściach finansowo-biznesowych doskonale Cie rozumiem. Myślę, że ktoś ,kto w Polsce nie prowadził działalności ,nie wie w jakim stresie żyje człowiek. I że są sprawy, którymi nie chce się obciążać małżonka. Czasami efekty pracy są mizerne w porównaniu do włożonego trudu.
Ale to nie zmienia kwestii,że żona powinna trwać przy mężu do końca.
Mamy wiele wspólnych,negatywnych zdarzeń w swoich życiorysach.I doskonale Cię rozumiem, jakim stresem dla Ciebie były problemy finansowe.
Moja żona , w momencie gdy zrealizowałem z 80 % planu naprawczego,przyprawiła mi rogi,i doprowadziła do powtórnego stoczenia się na dno. I muszę wszystko zaczynać od zera,a nawet na bardzo dużym minusie.Chciałbym ,jako zdradzony dodać,że długotrwałe problemy finansowe,I pewnego typu bezsilność, wypalają w człowieku chęć do podejmowania jakichkolwiek działań.
Jeśli dochodzi do tego zdrada, człowiek naprawdę"pęka psychicznie"
Pozdrawiam.
Na etapie na którym jest wielu z nas chciało by się znaleźć. (Nie w sensie tego co go spotkało, ale odzyskania równowagi po czymś takim).
Wiecie czytam komentarze i zgadza się przeszedł piekło którego nikomu bym nie życzył. Moja historia to naprawdę małe miki. Nasuwa mi się jedna myśl. Że kobiety mają jednak trochę lepiej (te zdradzone). Lepiej to może nie najlepszy zwrot to tak jak by wybierać między dżumą a tyfusem co lepsze .
Do czego zmierzam. Nie ukrywajmy jak wielokrotnie wskazywał Yorik w naszych decyzjach dużą rolę chcąc nie chcąc dużą rolę odgrywa instynkt. Facet zdradzając czym może się kierować? Najczęściej. Rozładowaniem napięcia seksualnego, chęcią zdobycia nowej partnerki, dowartościowaniem lub po prostu zrobieniem sobie dobrze. Nowe doświadczenie. Nie oszukujmy się bardzo rzadko podąża za tym uczucie najczęściej to po prostu zwykłe bzykanie. U kobiet niestety wygląda to dużo bardziej skomplikowanie. Kobieta wchodząc w układ niestety ale często angażuje się uczuciowo (dużo częściej niż facet). Zapytacie pewnie OK jaki to ma związek z wątkiem odpowiadam.
Interpretujecie zachowanie żony Skoobiego:
Mono:
Cytat
Z prostej przyczyny oceniacie jako normalni ludzie. Nikt z nas by się tak nie zachował. Dlaczego wyjaśniam. Oceniamy przez pryzmat naszego charakteru. Jakkolwiek jesteśmy w stanie dopuścić do siebie myśl że mogło dojść do zdrady tak zachowanie żony w stosunku do autora (zacytowane powyżej) jest nieakceptowalne.
Niestety ale zdrajca usprawiedliwia swoje decyzje. Nawet gdy widzi że popełnił błąd zrobi wszystko aby pokazać że jest inaczej. Niestety ale zdradzające kobiety wiodą w tym prym.
Już o tym pisałem niedawno. Dlatego zrobi wszystko aby zdeprecjonować małżonka. Sam przeszedłem może nie tak tragiczne ale podobne zachowania małżonki. Opisałem kiedyś wygląd mojej lodówki - nadpleśniała pizza i słoik ogórków. W tym czasie żona gotowała kochankowi obiadki. Tak to działa. Dla niej Skoobi w tym czasie nic nie znaczył.
Yorik:
Cytat
Cudem Skoobi jakoś sobie poradził, ale równie dobrze mogło by go tu z nami nie być. Straciła nadzieję na lepsze jutro, wiarę w męża i zaczęła sobie życie układać, sama pełna żalu, pewnie nawet cieszyła się, że go sponiewierała.
Bo niestety w tym czasie tak było im on czuł się słabszy tym bardziej rosła w siłę. Piszę tak bo tak było u mnie. Myślicie że przejmowała się jego stanem. Nie - utwierdzało ją to w decyzji że słuszne zrobiła. Chore ale prawdziwe. Po prostu nasza rozpacz buduje zdrajcę w przekonaniu o wyjątkowości.
Czy do niej cokolwiek dotarło nie mam pojęcia. To co robiła w stosunku do niego było cholernie okrutne. Ale zrozumcie. TAK DZIAŁA ZDRAJCA. To ich naturalny odruch. Co miała wspominać że był fajnym mężem, ojcem, że mają coś składać. Nie w tym czasie najważniejsze było utwierdzenie w słuszności decyzji i zadowolenie kochanka. Usprawiedliwienie zdrady. Pokazanie że mąż to nieudacznik. Ktoś kogo można tylko się pozbyć z życia. Bardziej przejmowała by się drzazgą w ręce kochanka niż tym że mąż stracił by nogę .
Znam to bardzo dobrze (wielu userów z pewnością również).
Ile prawdy w jej aktualnym zachowaniu. Nie mi oceniać, nie znam kobiety. Jakkolwiek rozterki autora całkowicie zrozumiałe.
Bardzo bliski jest Yorik.Pomimo tego ,że mój opis jest niepełny to nie wiem jakim cudem , ale wydedukował to co brakowało i wyciągnął słuszne wnioski.
Jezu nie wiem komu mam odpowiadać .Chyba się zawieszę i zacznę jak mantrę powtarzać w kółko to samo.
Cofnijmy się do momentu w którym do zdrady jeszcze nie doszło.
Sytuacja jaką ona widzi jest taka.
Mąż co było dla niej zaskoczeniem zwalił jej na głowę problemy finansowe i walkę o byt o środki na zaspokojenie podstawowych potrzeb.
Jest dwójka dzieci.
Została z tym sama.Bez wsparcia.Znalazła na to siłę ,żeby dorabiać po pracy.Znajduje mi pracę- ja nie jestem w stanie jej podjąć.Siedzę w domu i nic nie robię.Ile czasu tolerowalibyście taką sytuację?
Przypominam ,że z powodu problemów finansowych relacje między nami były ekstremalnie napięte.Brak komunikacji.Rozumiecie moje uczucia bo zostałem zdradzony.A jej uczuć gdy została sama i wszystko zwaliło się jaj na głowę ?
Jak byście ją ocenili gdyby do zdrady nie doszło? Jakby wtedy napisała na portalu to jak brzmiałyby Wasze rady ?
Wywal śmiecia , jak zawiódł raz to na pewno zawsze będzie śmieciem.
Rozumiem ,że każdy ma prawo interpretować fakty po swojemu.
Ale za cholerę nie jestem w stanie zrozumieć ,że sposób interpretacji i Wasz punkt widzenia tworzy fakty i mnoży sytuacje , które po prostu nie istniały.Tworzy stany emocjonalne , których nie było.
Nie byłem złym ,mężem ale dobrym też nie.Jeżeli miałbym oceniać to byłem gorszym mężem niż ona żoną.
Zanim doszło do zdrady to pojawiły się teksty o nieużywaniu lodówki , prądu , nie korzystania z jedzenia.Więc to nie zdrada była tym czynnikiem , przyczyną.
Pytanie co jest gorsze.Czy jak zdrajca powie nawet najbardziej okrutną rzecz prosto w oczy czy jak zapewnia o miłości , a za plecami razem z kochankiem knują jak pozbyć się męża i zostawić go bez środków do życia , zabrać dzieci?
Czy tylko moja żona jest wyjątkiem bo byłem dla niej żałosny ?
A ta reszta żon , która zapewnia o uczuciach i wyjątkowości , a za plecami usiłuje się wszystkimi najbardziej haniebnymi metodami pozbyć męża jest lepsza ?
Tak.To było okrutne , ale znacznie bardziej uczciwe niż knucie za plecami.
Każdy z Was ma trochę racji.Tylko nie twórzcie jakichś historii oderwanych od rzeczywistości, nadinterpretacji.
Spróbuję odpowiadać po kolei , ale i tak nie nadążam. Przepraszam nie mam czasu ,żeby Wam wszystkim wyczerpująco odpowiedzieć.
To co pamiętam bez wertowania tematu i na co mogę odpowiedzieć bez wdawania się w wywody .
wolfie
Dziękuję za podanie linku i informacji.Przyda się :tak_trzymaj
Tulia
Po uzyskaniu praw emerytalnych zamierzam wrócić do Polski.
W rodzinnym mieście jestem u siebie.To jest moje miejsce na ziemi.Mam przyjaciół , rodzinę.Rodzice są coraz starsi , chciałbym zdążyć z nimi pobyć tak zwyczajnie.
Drewno
Dzięki za zrozumienie.
Pozdrawiam i ja.Szkoda ,że spotykamy się na takim portalu właśnie.
Żadne z nas nie zasłużyło na trafienie do tego miejsca a wszyscy w tym tkwimy wciąż.
Komentarz doklejony:
Każda ze stron okopała się na swojej pozycji.Pomimo wielu argumentów użytych z obu stron nie udało się wypracować wspólnego stanowiska ,a nawet nie doszło do zbliżenia poglądów.Mam podstawy przypuszczać ,że taka sytuacja będzie trwała nadal - nie widzę ,żadnego czynnika , który ma szansę stać się przełomowym.
Każdy z Was ma w jakiejś części rację.Dziękuję za poświęcenie mi swojego czasu i wyrażenie własnych opinii.Doceniam to ,że wszystko to było robione w intencji sprowadzenia mnie na dobrą drogę.
Niestety nie mogę zgodzić się na jednostronną i moim zdaniem krzywdzącą ocenę mojej żony.Macie prawo opiniować -taka jest istota tego miejsca.Wydaje mi się ,że powiedziane zostało chyba wszystko.
Z mojej strony temat wyczerpany.
a komentarze - no trzeba przyjąć na klatę
p.s. w sumie fajnie że dodałeś swoją historię
Cytat
Nie jest osoba ktora jest z kims dopoki kasa sie nie skonczy.
Pamietam dwa okresy gdy utrzymywala dom w 100 %.Zapewniam ze zrozumiala co zrobila .Znam ja ponad 30 lat .Jest innym czlowiekiem.
Z oczywistych wzgledow reki sobie nie dam uciac ze nie doszlo do zdrady numer 3 , .....Niewazne skad wiem.
Ja rozumiem Mono ze starasz sie plastycznie i barwnie opisac swoje wnioski ale Twoje opinie na jej temat sa w duzej czesci niesprawiedliwe ikrzywdzace.
To ze w trudnej sytuacji pobladzila nie zrobilo z niej k...
W momencie gdy do drugiej zdrady doszlo sytuacja byla tak zla miedzy nami ze dziwne byloby gdyby ktores z nas nie zdradzilo.
Padlo na nia.Jezeli ocenia sie kogos to powinno sie dazyc do obiektywizmu.
W jej wypadku koncentrujecie sie na jednym pomijajac cala reszte.
Cytat
Wydaje się ,ze wszystko jest OK. Ale rok później podczas świąt Bożego Narodzenia mam załamanie nerwowe. Nie wiem dlaczego. Okazuje się ,że sam czas przynajmniej w moim wypadku nie wystarcza do uporania się ze zdradą.
Mam klasyczne objawy jak zaraz po - tylko mniejsze natężenie. Ale cały ten bajzel wraca. Książkowo.
Szukam w necie co się dzieje i ląduję znowu na portalu. Ale czeka mnie jedna jeszcze niespodzianka. Żona uważa, że miała do zdrady prawo i obarcza mnie odpowiedzialnością za praktycznie wszystko
Skoobi, przyjacielu - normalnie pewnie jak wielu tutaj - lubię Twój literacki styl, więc gdy piszesz, żeś umysł ścisły - to jesteś w błędzie.
Z uwagi na to, że nie dotarło wcześniejsze co napisałem, muszę więc to raz jeszcze podkreślić.
Jako mężczyzna nie masz prawa do okazywania słabości wobec kobiety.
Masz prawo być słaby, ale moment w którym chcesz okazywać swoją słabość, to jest moment na tzw. red alert. Słabość wobec swojej kobiety = wyautowanie jako samca.
Skrewiłeś w życiu, najpierw finansowo - więc gdybyś był białostockim Tatarem i muzułmaninem - złamałeś warunki umowy małżeńskiej i właśnie żonę zwolniłeś ze wszystkich zobowiązań wobec siebie - więc nie miej do niej pretensji za to co się stało. Sam do tego doprowadziłeś, w sobie szukaj winy - nie miałeś prawa jako mężczyzna do okazywania słabości, do życia jak kloszard, do wyjadania lodówki, do ekonomicznego dna.
W życiu jesteśmy tak na prawdę wojownikami - wyobraź nagle siebie na bokserskim ringu, kiedy zatrzymujesz walkę, patrzysz w sufit, a potem mówisz: chyba "mam załamanie nerwowe. Nie wiem dlaczego."
Jak nic - logicznie musisz wtedy dostać w szczenę - bo się nad sobą rozczulasz.
Twoim problemem jest zły wzorzec mężczyzny - gdyby był poprawny, nigdy byś nie miał czegoś takiego jak załamanie nerwowe przez relację z kobietą, a gdyby żona chciała jeszcze wpuścić Cię do łóżka - cieszyłbyś się jak ślepy pies. Żołnierz na polu walki, gdy wkoło kule lecą, też powie, że ma załamanie nerwowe - i ginie, bo traci obraz bitwy. To Ty masz być wojownikiem, najlepszym samcem w mieście!
Podsumowując, zupełnie przypadkowo pewne bitwy przegrałeś. Zgodnie z prawem muzułmańskim, nie możesz mieć żadnych oczekiwań o lojalność wobec siebie Twojej żony - nie spełniałeś ekonomicznych warunków kontraktu małżeńskiego. Stałeś się w ten sposób wolnym człowiekiem, przeżywającym swoją niedoskonałość i zdajesz sobie z tego sprawę.
Teraz musisz nauczyć się to akceptować.
A po tylu latach, gdy spotykasz swoją żonę - to powinna pojawić się taka myśl - byłem na dnie i stanowiłem dno, utraciłem prawa do tej kobiety. Ta kobieta jeszcze nie skreśliła mnie ze swojego życia, i chociaż nie zasługuję na nią - to doceniam fakt, że rozmawia ze mną, i że może odbudujemy wzajemne pozytywne relacje. Daje mi szansę. Może też pojawić się inna myśl: ta kobieta nie była przy mnie, gdy okazywałem słabość i byłem na dnie, więc nie chcę z nią być - wybieram samotność. Jak masz szansę na kobietę - to ją chwytaj, bo nie każdy ma tyle szczęścia w życiu. Jeśli już oburzyłeś się na myśl o muzułmańskim kontrakcie małżeńskim, to nie burz się na fakt, że nie powinieneś traktować jej jako swojej własności, która robi co chce wbrew Tobie - bo ma do tego prawo, wobec tego, że to Ty pierwszy złamałeś małżeńskie zasady ściągając rodzinę w ekonomiczne dno i emigrując z domu.
Ale nikt nie musi być idealny i nigdy nie jest - więc uwolnij z siebie te negatywne myśli - stań się wolnym człowiekiem, ciesz się życiem, pozwól swojej żonie na wolność i na dokonywanie dowolnych wyborów, bo na to zasługuje - nie było Ciebie przy niej w trudnych momentach Waszego życia - więc teraz ma prawo być wolną istotą i robić wszystko. A jak będziecie chcieć razem usiąść i pogadać, to pogadacie, wypijecie piwo, czy nawet pójdziecie ze sobą do łóżka. Jako ludzie wolni i szczęśliwi.
Cytat
Słabość wobec swojej kobiety = wyautowanie jako samca.
Nie mogę wprawdzie mówić za wszystkie kobiety, ale ja się z tym nie zgadzam...
Nie lubię, kiedy mężczyzna gra supermocarnego, niezniszczalnego, niewrażliwego macho, który na wszelkie problemy reagować może tylko agresją.
A określenie "samiec" ma dla mnie wydźwięk pejoratywny...
Nie wiem, czy jakaś inna kobieta będzie się chciała na ten temat wypowiedzieć... ale na mnie dużo lepsze wrażenie robią faceci, którzy potrafią się szczerze przyznać się do tego, że miewają lepsze i gorsze chwile... którzy potrafią się przyznać do błędu, potknięcia, chwili smutku, czy słabości i przyjąć wsparcie...
A kiedy kobieta potrzebuje wsparcia... to zrobić wszystko, co w ich mocy, żeby partnerkę wesprzeć...
To jest moja wizja partnerstwa... i szczerości w okazywaniu emocji i potrzeb...
Cytat
Och Marto74 dlatego niektórzy tolerują trójkąty
https://www.youtube.com/watch?v=5WTnN...WTnN-wRJk4
Cytat
Jej perspektywa to perspektywa matki walczacej o przezycie dzieci - atawizm.
(...)
A to ze ja wtedy sie rozsypalem i dla mnie jej inicjatywa to byla nierzeczywista bo mialem problemy z wyjsciem z pokoju a co dopiero gdzies na zewnatrz.
Skoro jedynym celem napisania swojej historii, było, żebym ja napisała własną, za dużo komentować nie będę. Małe jedynie spostrzeżenie...
Z jednej strony Twoja totalna rozsypka, którą (wybacz) ja określiłabym wygodnym "położę się i poczekam, niech się samo rozwiąże" (czytaj: nic nie będę robił, bo przecież życie zwaliło mi się na łeb, a że swoją postawą zagrażam bytności mojej rodziny...niech się żona zamartwi...).
Jasne, można szukać usprawiedliwień, że depresja, że załamanie nerwowe etc. Nie sposób jednak nie zauważyć, że byłeś dorosłym facetem z rodziną u boku, za którą powinieneś być odpowiedzialnym, więc zamykanie się w pokoju i ten chleb, który Ci wydzielano...W pewnym sensie, choć współczuję, rozumiem Twoją żonę, która (gdybam) miała dosyć rozlazłego gościa, bojącego się własnego cienia, którego musi utrzymywać nie dlatego, że jest kaleką niezdolnym do pracy, ale dlatego, że taki jest jego wybór. Zresztą, kiedy skończę pisać swoją, bardziej zrozumiesz być może, o co mi chodzi.
Z drugiej strony...Nijak nie widzę związku przyczynowo-skutkowego, który w moim odczuciu chciałbyś widzieć/widzisz, między Twoim rozłożeniem się w wygodnej pozycji oczekującego na rozwój wydarzeń, a zdradą żony. Według mnie, między "odchodzę, bo mam dość" a "znalazłam sobie nowy obiekt zainteresowań" jest cały wachlarz rozwiązań.
Nie łączyłabym obu w/w spraw i nie widziała żadnych okoliczności łagodzących. Nawet biorąc pod uwagę, że żona bardzo się starała doprowadzić Cię do pionu.
Cytat
A kiedy kobieta potrzebuje wsparcia... to zrobić wszystko, co w ich mocy, żeby partnerkę wesprzeć...
Marta, kochana, masz idealistyczną wizję świata. Tak powinno być na pewnym poziomie, ale zbyt często nie jest.
To zawsze działa w banalnie prostym mechanizmie - my faceci okazujemy słabość, zaczynamy się nad sobą użalać, tracimy chęć na łóżkową dominację, zanika seks - a tu pojawia się zza węgła słodki troll, co nie ma z tym problemów, co wabi i kusi, słodkie słowa prawi, makaron na uszy nawija - i do łóżka swego ciągnie.
Szansa, by nie stracić ukochanej w tak dramatycznej własnej sytuacji, ukochanej, która szczególnie dobra jest wliczeniu zysków i strat, a przy tym chłonna na prezenty i uwielbienie, na które nas w kryzysie już zwyczajnie nie stać - jest całkiem spora.
Ile bowiem wytrzymasz, gdy ukochany leżąc w kalesonach na swoim dnie, powie kolejny raz: kochanie, co masz w lodówce, głodny jestem? ;-)
Zauważ, że nic nie wspominałem o grze: "Nie lubię, kiedy mężczyzna gra supermocarnego, niezniszczalnego, niewrażliwego macho, który na wszelkie problemy reagować może tylko agresją. Jest subtelna różnica, kiedy człowiek zaczyna być nieautentyczny w tym co mówi. Co innego też jest, nie rozklejać się od ciosów. Można bowiem od życia raz czy dwa w szczenę dostać, ale idzie o to, by nie być liczonym na deskach, tylko robić swoje na tyle, na ile się da. Nie okazywać słabości - to nie jest odtwarzanie roli macho. To błyskawiczne wstanie z kolan, i ponowne ruszenie do boju. Albo my faceci walczymy o własne życie, albo ktoś je nam odbiera, bo oddajemy je walkowerem, nad sobą się użalając. Było stare dobre powiedzenie: mężczyźni nie płaczą...
Bywa, ze z prawda trudno sobie potradzic i zaczyna ciazyc jak kamien,
Z kazdym dniem coraz bardziej.