Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim życzę, aby nie gorzknieć na wszystkich polach i mieć radość nawet z takich małych bzdetów, jak te życzenia. Forum specyficzne, ale wciąż pozostajemy ludźmi, życie da
Perepek
18.12.2024 09:47:05
Hej zamierzam się złożyc pozew o rozwód macie do polecenia kogos z okolic Katowic? nie wiem jak sie za to zabrac
Ozyrys1
11.12.2024 18:21:15
Hagi 10
Nie wie że rozmawiałam z jego eks kochankami, nie wie że wiem że kłamie. Trzymam dowody zabezpieczone do rozwodu. Ostatnia eks będzie zeznawać, natomiast ta "swobodna" sprzed dwóch
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Tak mnie korciło, żeby coś odpisać kobitkom z ostatnich 2 wątków, ale opiszę po prostu ciąg dalszy swojej historii, może przeczytają i też to da im coś do myślenia... A przecież każdy i tak ma swój rozum i niekoniecznie zdanie innych będzie się liczyło w pierwszym rzędzie, tylko może jakaś intuicja, znajomość swojego męża i sytuacji, bo kilkanaście zdań na portalu na temat zdrady nie daje obrazu z dziesiątek ostatnich lat.
Pewnie wszyscy, którzy odpowiadali na mój wątek domyślali się, że pozwolę mężowi na powrót. Tak, zdecydowałam się dać szansę po raz kolejny. Oczywiście nie bez postawienia twardych granic. Mąż sam umówił się z psychiatrą i seksuologiem. Dokładnie nie wiem, jak przebiegła cała rozmowa, ale doktorek tak wpłynął na niego, że od razu po wizycie zerwał kontakt ze swoją kochanką i nastąpiła radykalna zmiana... na lepsze. Teraz między nami jest jak nigdy dotąd. Tak jak zawsze chciałam, w końcu czuję się doceniona, kochana, pożądana, zaopiekowana. Miło mi jest widzieć, jak na mnie patrzy i że jest uważniejszy... Wydaje mi się, że ja też się trochę zmieniłam. Ta sielanka trwa dopiero kilka tygodni. Wiem, że to krótko. Ale ja i mąż wiemy również, że jakakolwiek zdrada, to już definitywnie koniec.
Nie każdy zdradzacz jest taki sam. Wychodząc za męża miałam stuprocentową pewność, że akurat ten gość mnie nie zdradzi. Ale ludzie się zmieniają, nasze środowiska, uczucia pomiędzy małżonkami. Nic nie jest stałe. Jeżeli ktoś z faceta z zasadami robi się nagle obrzydliwym zdrajcą i manipulantem, to przecież musiało to być wynikiem czegoś... Ludzie czasem błądzą, ale mamy rozum i możemy wyciągać wnioski, uczyć się (szkoda tylko, że kosztem czyjegoś cierpienia), możemy chcieć zmiany. Ja mam nadzieję, że mąż wytrwa w tym, co mówi teraz. Czas pokaże. Ja mam taki komfort psychiczny, że nie boję się już samotności i jestem z mężem, bo teraz chcę z nim być, a nie, że muszę, nie potrafię inaczej... Mam tylko do siebie żal o brak konsekwencji na początku romansów męża, bo faktycznie nasze dziecko przeżyło okropną huśtawkę.
III Faza miodowego miesiąca to faza odmiany. Sprawca uświadamia sobie, że postąpił zbyt ostro. Chcąc się zrehabilitować w oczach ofiary, dokonuje u siebie chwilowej zmiany. Najczęściej przeprasza, wykazuje żal i skruchę, przynosi prezenty. Pojawiają się również sformułowania w stylu: rto się już nigdy nie powtórzyr1;, rzapomnijmy o tym co już minęłor1;. W tej fazie ofiara nabiera znowu sił i odwagi, zaczyna wierzyć w obietnice i prawdziwość zachowania sprawcy. Często nawet czuje się szczęśliwa i zapomina o wyrządzonej krzywdzie, przynajmniej do wystąpienia ponownego pierwszej fazy.
Faza miodowego miesiąca charakteryzuje się:
1. Żal i skrucha sprawcy, zapewnienia o zmianie na lepsze
2. Poszukiwania uzasadnienia popełnionych czynów
3. Diametralna zmiana ze sprawcy- kwiaty, czułości, rozmowy, zapewnienia o lepszą przyszłość
Fazy te trwają nieraz po kilkanaście lat, ofiara pozostaje w swoistego rodzaju pułapce czasowej i emocjonalnej, przechodząc do fazy do fazy powtarzając cały cykl od początku.
Koniec końców kiedy po kolejnym powrocie wyjechał do sanatorium i zamierzał wrócić dwa dni później, niż powinien, napisałam do niego, że dłużej już tak nie mogę, że składam pozew rozwodowy. Napisał, że mam rację, nie będzie mnie okłamywał, nawet jeżeli by wrócił, to i tak za jakiś czas będzie go ciągnęło do innych. (...) Od jego powrotu z sanatorium minął niecały miesiąc.
Kolejny z happy endem 12 czerwca br.
W sumie bez komentarza...ale życzę powodzenia
...,Jeżeli ktoś z faceta z zasadami robi się nagle obrzydliwym zdrajcą i manipulantem, to przecież musiało to być wynikiem czegoś...-może tego że tak naprawdę nigdy nie miał zasad a z czasem nie chciało mu się udawać kogoś kim nie był?Teraz weszłaś w układ z nowym-starym facetem , jest z tobą z akceptowalnymi wadami które wyżej zacytowała JW.Wiesz jaką ma usterkę więc gdy zawiedzie reklamacji nie będzie bo to nie jest wada ukryta.Gdybyś miała małe dzieci byłoby mi ciebie szkoda ale robisz to dla siebie i nikomu krzywdy nie wyrządzasz więc ...chwilo trwaj .
Ofiarra trzymam kciuki za powodzenie i świadomość ,że jak się nie uda to świat się nie zawali. Ty wiesz najlepiej. Też dopiero się dowiedziałam ,że być może żyję w fazie miodowego miesiąca ,która może trwać kilkanaście lat, więc nie powinnam się cieszyć ,że to jest poza mną. Zaraz , zaraz za kilkanaście lat, nie, nie napiszę ile będziemy mieli lat, może nas już nie będzie na tym świecie. Tak, carpe diem, dokładnie. Pozdrawiam ciepło.
Binka, ja przeczytałam dokładnie poprzednią historię bohaterki jak i obecny wpis.
To co sądzę na ten temat nie wzięło się z chęci dokuczenia, czy wykpienia ofiarry . Wnioski nasuwają się same osobom które na temat faz związku patologicznego mają pojęcie , bo albo go przeszły albo mają wiedzę na ten temat z innych źródeł.
Mąż offiary jest wielokrotnym recydywistą , a stan w którym obecnie znajduje się offiara też już wielokrotnie miał miejsce.
Binaka napisała: trzymam kciuki za powodzenie i świadomość ,że jak się nie uda to świat się nie zawali.
Jej być może inie i jemu też ale czytając dokładnie jej historię znalazłam takie zdanie napisane przez ofiarrę:
córka w domu udaje twardziela i powiada, że w końcu skończyła się patologia, a od znajomych wiem, że w szkole płacze.
Szkoda dziewczyny, niezłą jazdę zafundowali jej starzy.
A carpe diem - było pisane przez dziewczyny z nutką ironii ...
oj jaka ty głupia jesteś!!!ale nauczysz sie na własnym błędzie ja to wszystko przeszłam więc wiem jak to się skończy!!
Aty żyj nadal w nieświadomosci tylko zaopatrz sie w duzo leków przeciwbólowych to zobaczysz ze bedzie ****sko boleć
A w ogóle to szacun dla twojego meża,ma talent skubany ...zreszta jak oni wszyscy
Oj, jaka ja głupia, naiwna. Mierzę ludzi własną miarą. Być może za to beknę, pierwsi się dowiecie. Nie martw się lisbet, w tej chwili skończyła się patologia w naszym domu, a jeżeli się pojawi, to mam nadzieję, że będę miała na tyle siły, żeby jej się pozbyć. Teraz nasze życie nie opiera się na haśle carpe diem, tylko na ciężkiej pracy nad ogarnięciem chaosu. Wspólnej. Dzięki za zainteresowanie naszą sprawą i na pewno szczere rady. Pozdrawiam .
Ofiarra ja się nie martwię, i Ty się mną też nie przejmuj bo ja jestem dla Ciebie obcą osobą. Najgorsze jest to że takie słowa jak patologia padły z ust Twojej córki i to jej głównie trzeba udowadniać, wspierać i pomagać. Bo "beknie" znowu ona..
Ofiaro napisałaś tu, bo niby chciałaś zaświecić przykładem dla tych ostatnich dwóch kobiet, które założyły tu swoje wątki.
Ja powiem tak- nie jesteś najlepszym świadectwem tego, że warto jest zostawać z tego typu facetami, jak twój mąż.
Jeśli zapomniałaś, to ja ci przypomnę- twój mąż od lat zdradza cię z różnymi kobietami i z tego, co napisałaś wynika, że szczególnie ciągnie go do dużo od ciebie i od niego młodszych. Ty mimo oczywistych faktów i tak uważałaś( teraz to zapewne masz pewność), że łączą was jakieś magiczne więzi. Od lat robisz więc za poczciwe matczysko i dalej będziesz to robiła, ponieważ jesteś współuzależniona. Teraz zaświeciło dla ciebie słoneczko i zachowujesz się oraz myślisz tak, jakbyś była na haju.
Ja to rozumiem i szczerze ci współczuję, bo jestem pewna, że kolejny raz ty przewieziesz się na tym człowieku.
Nie jesteś jednak dobrym przykładem dla innych kobiet.
Napisałaś, że ten człowiek poszedł do jakiegoś psychiatry i że po rozmowie z tym psychiatrą odmienił się nie do poznania. To chyba jakiś cud był, nie sądzisz?
Wybacz, ale twoja ocena sytuacji i tego, co dzieje się teraz wokół ciebie jest bardzo błędna. Za to jakże zgodna z twoimi pobożnymi życzeniami, prawda?
Ja powiem ci dlaczego twój mąż wyszedł z gabinetu tego lekarza taki odmieniony, a ty albo śmiej się z tego, co ci napiszę albo zacznij wreszcie logicznie i rozsądnie myśleć. Może bowiem być tak, że ja też prowadzę gabinet psychiatryczny, może działam nawet szerzej i może na to, co ty napisałaś ja patrzę troszkę innym okiem.
Uważam, że twój mąż miał szczęście, że trafił do takiego akurat doktora, wiesz takiego z życia wziętego, a nie tylko bazującego na medycznych formułkach i może stało się tak, że ten normalny i przytomny na umyśle lekarz pogadał sobie z tym twoim mężem nie tylko z pozycji lekarza, lecz przede wszystkim, jak facet z facetem. Może wytłumaczył temu młodzieńcowi, jak krowie na rowie, że nie opłaca się rozwalać rodziny dla żadnej młodej doopy, może wytłumaczył mu na czym polega zasada rozwartych nożyc( a ty wiesz na czym to polega?), może na normalności właśnie polegał ten wielce ozdrowieńczy cud, jaki rzekomo naprawił twojego męża.
Bo skąd ty wiesz z jakim problemem tak naprawdę poszedł do psychiatry twój mąż?
A może bał się o swoją cenną doopę, że zaliczy np. depresję, bo młoda gwiazda go zostawiła i trzeba byłoby wrócić do poczciwej, ale jednak starej żony? Skąd wiesz z czym poszedł twój mąż do tego lekarza?
Obudź się kobieto, bo dalej żyjesz w jakiejś iluzji.
Masz własną firmę, osiągnęłaś dość wysoką pozycję zawodową- czy dalej nic nie widzisz?
Mam napisać ci bardzo brutalnie w jakiej jesteś sytuacji?
Nie zrobię tego, bo pisałam do ciebie wcześniej, inni też, na koniec przejawiałaś jakieś oznaki zdrowego myślenia, ale wystarczyło, że kobieciarz kiwnął na ciebie palcem, coś tam zrobił w twoim kierunku, a ty w jednej sekundzie zapomniałaś, o wszystkim, zapomniałaś nawet o tym, z jakiego rodzaju człowiekiem żyjesz.
Będziesz płakała i zmarnujesz sobie życie- to twoja sprawa, ale nie podawaj swojej osoby za przykład dla innych kobiet.
Witajcie.
Czasem wchodzę sobie na forum i widzę, że pokazują się osoby, które zaliczyły po latach powtórkę z rozrywki. To i ja do nich dołączę. Obiecałam w swoim poście, że dam znać. Dla przypomnienia przeczytałam swoje wypociny i słabo mi się robi. Wielki Piotruś Pan i Wendy, którzy nie chcą dorosnąć i żyją na innej planecie. Naprawdę wierzyłam w bajki. Masakra.
Po tych zdradach, o których pisałam były oczywiście kolejne. Np. z sąsiadką teściowej, moją koleżanką. Mąż potrafił w jednym tygodniu zabrać ją do hotelu, a w następnym zaprosić mnie. Byli tacy wniebowzięci, że razem pomagali teściowej w przygotowaniach ołtarza na Boże Ciało. Tak naprawdę byliśmy u 5 terapeutów, przeszliśmy roczną terapię par. I co? Zabrakło terapii dla mnie o współuzależnieniu. Przez te cztery lata byłam notorycznie okłamywana i czarowana. Mąż kiedyś zaprosił mnie na drugi tydzień swojego turnusu w sanatorium, zorganizował najpiękniejsze wakacje pod słońcem, po czym w ostatnim dniu wyjazdu zażartować, że będzie tęsknił, ale tylko dwa dni, śmiejąc się jak bazyliszek. I okazało się, że towarzystwo sanatoryjne nie wiedziało, która to jego żona, bo co kilka dni pokazywał się z inną. Od ostatniego postu przyczepiło się do mnie kilka chorób immunologicznych. Nie musi to być, ale może być wynikiem stresu. Bo oczywiście nabawiłam się nerwicy lękowej. Każde moje podejrzenie zdrady kwitował tym, że mam paranoję, że kocha tylko swoją miśkę. W ciągu sekundy potrafił wymyślić takie usprawiedliwienia, że zaczęłam wierzyć, że mam urojenia, że to ja ciągle chorobliwie podejrzewam niewiniątko. Że, jak już to związek rozpadnie się przez mnie. Typowa współuzależniona, omotana przez narcyza erotomana. Przetrzepałam ostatnio jego telefon, naoglądałam się takich różności, że myślałam, że wylewu dostanę, kazałam się wyprowadzić po maturze córki i dopiero zobaczyłam z kim tak naprawdę mam do czynienia. Nie mając mnie w znajomych na portalu społecznościowym, obsmarował mi dupsko wyzywając od szmat, bo jak śmiałam dotykać jego osobisty telefon. Oczywiście pisał, że nic nie znalazłam i że jest tak wkurzony, że się wyprowadza z domu. W momencie, kiedy koleżanka wysłała mi zrzut ekranu z dyskusji, było kilkadziesiąt komentarzy. Przez dwadzieścia lat żyłam z jakimś wyimaginowanym przez moją chorą wyobraźnię facetem. Nie muszę pisać, co teraz o sobie sądzę :rozpacz
ofiarra
hejka, ja też rozwodzę sie z psycholem kłamcą, ja wykorzystam swoją szansę, jaką dał mi los i doprowadzę to do końca.
Co do tekstów o tym, że to Ty jesteś psychiczna- poczytaj o gaslight- mnie zmroziło jak poczytałam, a później śmiałam się z siebie jeszcze bardziej.
idź na terapię dla współuzależnionych, nie wiem czy ktos to doradzał, ale przeczytaj książkę "kobiety, które kochały za bardzo". i trzymaj sie bo będzie qrwsko ciężko.......szczególnie że umiesz siebie oszukiwać jak mało kto:szoook
potraktuj ten okres jak wychodzenie z nałogu kokainowego, boli , nie jesz, jesz, chcesz umrzeć, chcesz leki- silne leki, trzęsiesz sie, chcesz żeby wrócił nawet jak będzie to ułuda. To wszystko było!!!! Domyślam sie przez co przechodzisz, teraz postaw na dyscyplinę w zachowaniach i to co najważniejsze na siebie!!! skoro mąż był dla Ciebie wszystkim, to masz wielką dziurę do zapełnienia. a to chyba fajny cel na resztę zycia. nie wiem ile masz lat, ale zawsze jest czas zeby zaznać swojego życia tylko dla siebie.
życzę Tobie żebys wytrwała i wyszła z tego piekielnego nałogu (i nie władowała sie w następny)....bardzo trzymam za Ciebie kciuki:brawo
Dzięki za odzew. Jestem, andzia, dokładnie dekadę od Ciebie starsza. O zdradach wiem od 6 lat, więc troszkę mi zajęło, żeby zrozumieć, że związek z recydywistą nie ma szans. Oczywiście dziękuję wszystkim za trafione rady, ale w tamtym momencie jeszcze nie mieściło mi się w głowie to wszystko. Naprawdę, dziecinna jakaś byłam, wierzyłam, że jeżeli ktoś po takim ciosie daje szansę, to druga strona to doceni. Tym bardziej, że widziałam łzy, wydawało mi się, prawdziwą skruchę. I tak, czytałam niedawno o gaslihgtingu, narcyzach i dopiero mi się oczy otworzyły. No i oczywiście o współuzależnieniu. Okazuje się, że moje wszystkie kuzynki miały podobnych mężów, bo siostry mojej mamy też. Aż dziw bierze, że zawsze wywęszymy takich błyskotliwych, imponujących, nieprzeciętnych, ale zupełnie pozbawionych empatii nałogowców. Nie czytałam jeszcze Kobiet, które kochają za bardzo, na pewno zamówię. Jutro jadę na pierwsze spotkanie z terapeutą. Na szczęście z mężem raczej się mijamy. Jestem naprawdę szczerze już przekonana o swoim wyborze. Oczywiście stosuję 34 kroki, wierzę, że wytrzymam do końcówki tych matur. No i naprawdę podziwiam Ciebie, że to wszystko tak szybko ogarnęłaś. Ratuje mnie też to, że nie byłam aż tak bardzo pochłonięta tylko życiem męża. Mam swoje pasje, które dzielę z przyjaciółmi. Jeszcze tylko przetrwać te zmiany nastrojów urażonego narcyza przy rozwodzie.
Ofiara czytam Twój stary wątek plus komentarze i dochodzę do wniosku, ze przez lata zakładałaś takie różowe okulary, za którymi nie dostrzegałas rzeczywistości. W jakimś sensie zaczynasz tą rzeczywistość dostrzegać ponownie, ale czy tylko napewno Ty zdjęłaś okulary ? czy ponownie masz etap ... koniec, a za moment pojawi się piękne wytłumaczenie i wszystko wróci do schematu z przed lat?
To trochę pytanie czy to już postawa zdrowienia ( leczenia się z uzależnienia, idealizacji, zakopywanie problemow) czy wyłącznie etap chwilowej złości, frustracji bo boli po raz kolejny?
Okazuje się, że moje wszystkie kuzynki miały podobnych mężów, bo siostry mojej mamy też. Aż dziw bierze, że zawsze wywęszymy takich błyskotliwych, imponujących, nieprzeciętnych, ale zupełnie pozbawionych empatii nałogowców.
I jakie były ich losy, też podobne ?
Cytat
Jutro jadę na pierwsze spotkanie z terapeutą.
Cytat
Tak naprawdę byliśmy u 5 terapeutów, przeszliśmy roczną terapię par. I co? Zabrakło terapii dla mnie o współuzależnieniu.
I żaden z tych 5 nie zorientował się jaki jest układ i wbijali was w niemożliwe?
Jeśli sama nie zaczniesz myśleć, to nic Ci nie pomoże. Terapia to nie tabletka na rozwolnienie.
Dirty, naprawdę założyłam już koniec. Przelało mi się. Widziałam takie rzeczy w tym telefonie, że do końca świata nie zapomnę. No i nie wybaczę tej reakcji na portalu. Brudy małżeńskie za moimi plecami na ogólnym forum. Mieszkam w małej miejscowości, wszyscy znajomi czytali jego wersję. Ja już jestem naprawdę pogodzona z tym, że go nie zmienię, że nigdy normalnie nie będzie. Normalnie dla mnie, bo dla niego to norma. Jeszcze nawet dziś, jak mu przypominałam o rozwodzie słyszałam, że my to baby jesteśmy jakieś durne, zaborcze, że on nic takiego w zasadzie nie zrobił. Ręce opadają.
Yorik, a terapeuta jest mi potrzebny, bo sama widzę, że ciągle wracają do mnie jakieś myśli, które próbują go wytłumaczyć, uzasadnić takie zachowanie. To jest chore, ja sama tego nie kontroluję. A z dotychczasowymi terapeutami było różnie. Jeden mężowi nie pasował, bo wyzywał go od przedszkolaków, druga stwierdziła po paru spotkaniach, że nie ma już co u nas robić, bo jest tak wspaniale. Po czym mąż w drodze powrotnej powiada, że wszystko dobrze, tylko abym mogła zrobić coś, żeby nie kłamał. Następną zaczynałam indywidualnie i wtedy faktycznie wyraźnie babka dawała mi do zrozumienia, że nie wyobraża sobie, jak mogłam w ogóle tak długo być z kimś takim, skończyliśmy u niej na terapii par i mąż jest taki czarujący, że widziała szczerą chęć poprawy. U niego, bo u mnie same narzekania.
A co do moich kuzynek. Jedna jest już po rozwodzie i właśnie terapii dla współuzależnionych. Ma małe dzieci i daje radę. Druga właśnie powitała w domu męża, który wyszedł z więzienia m.in. za przemoc psychiczną i fizyczną. Nie rozwiedzie się. Dla niej ta cała gadka o współuzależnieniu to jakieś banialutki. Mąż przeszedł w więzieniu terapię. Na razie miodowy miesiąc. Powoli zaczynają się nerwy. Trzecia ma chorobliwego pracoholika, bardzo wymagającego faceta. No a ciocie do końca pozostały ze swoimi tyranami, każda ze swoim nieszczęśliwa i uważająca, że z z każdym szwagrem to minuty by nie wytrzymała. Znajome, nie?
Nie mając mnie w znajomych na portalu społecznościowym, obsmarował mi dupsko wyzywając od szmat, bo jak śmiałam dotykać jego osobisty telefon. Oczywiście pisał, że nic nie znalazłam i że jest tak wkurzony, że się wyprowadza z domu.
Cytat
Mieszkam w małej miejscowości, wszyscy znajomi czytali jego wersję.
Masakra. Z ofiarry zrobić kata a z siebie ofiarę pomijając najważniejsze przed swoim środowiskiem to celowa manipulacja. Poważne zaburzenie mało prawdopodobne.
Cytat
Normalnie dla mnie, bo dla niego to norma. Jeszcze nawet dziś, jak mu przypominałam o rozwodzie słyszałam, że my to baby jesteśmy jakieś durne, zaborcze, że on nic takiego w zasadzie nie zrobił. Ręce opadają.
To zależy czego ktoś oczekuje od związku, co ma zaspokajać a czego nie.
Cytat
A z dotychczasowymi terapeutami było różnie. Jeden mężowi nie pasował, bo wyzywał go od przedszkolaków,
Obawiam się, że to była trafna i bardzo delikatnie postawiona diagnoza
Cytat
Po czym mąż w drodze powrotnej powiada, że wszystko dobrze, tylko abym mogła zrobić coś, żeby nie kłamał.
W sumie to mogłaś. Za każde kłamstwo przycinać centymetr siusiaka, aż nie miał by po co kłamać
Cytat
Jedna jest już po rozwodzie i właśnie terapii dla współuzależnionych. Ma małe dzieci i daje radę. Druga właśnie powitała w domu męża, który wyszedł z więzienia m.in. za przemoc psychiczną i fizyczną. Nie rozwiedzie się
.
Normalne, kobiety lubią drani; wymuszanie, poniewieranie i przemoc podnieca i podporządkowuje. Takie nigdy nie zdradzą
Cytat
Dla niej ta cała gadka o współuzależnieniu to jakieś banialutki.
No przecież ona bardzo kocha, to ona najlepiej wie, co czuje, szkoda, że zatrzymała się w rozwoju i nigdy nie dowiedziała się, co to miłość;
Cytat
No a ciocie do końca pozostały ze swoimi tyranami, każda ze swoim nieszczęśliwa i uważająca, że z z każdym szwagrem to minuty by nie wytrzymała. Znajome, nie?
Kobiety to jednak muszą być zdominowane i wykorzystywane, po to przecież istnieją, wiedzą wtedy, że żyją, cieszą się z każdego lepszego dnia, głupoty do głowy im nie przychodzą
ofiarra skoro Ty jesteś taka staroświecka (bo zaborcza) a on taki nowoczesny (chyba gotowy na otwartość zawiasku na innych) to spytaj się go czy możesz mieć na boku dupcyngiela i czy nie będzie miał nic przeciwko? Ciekawy jestem jego reakcji.
Siemka
Nie słuchaj rad typu odwet! Na złość szonowi zeszmacę sie- malo mądre.Nie rob nic dla niego,czy na przekór jemu, bo nadal wszystko będzie sie kręcić wokół niego. Jakaś masakra. Wychodzenie z nałogu jest trudne. Nie rozumiem jeszcze jednego- czemu mówisz mu o rozwodzie- rób rozwód, ale nie szczuj go nim. Czemu z nim gadasz o rozwodzie - o rozwodzie gadaj z prawnikiem i Twoimi świadkami- on o Twoich planach niech dowie sie z pism sądowych. Zbieraj dowody nawet smsy, tych jego filozofii życiowych w sadzie wyjdzie na durnia.
Teraz zrób plany na słoneczną niedzielę i zrób cos dla siebie, bez tłumaczenia gdzie będziesz I jak świetnie będziesz sie bawić, bo nadal w ten sposób robisz z siebie satelitę jegomości. A teraz to Ty masz być w centrum swojego
Normalnyfacet, a wiesz, że mieliśmy taką rozmowę? Mąż stwierdził, że gdyby ktoś mnie porządnie przetrzepał, to nie robiłabym afery. Nie raz mi mówił, żebym sobie też ulżyła, on nie miałby nic przeciwko temu. Tylko, skubaniec, wie, że może sobie pogadać, bo ze mną trzeba chodzić, a komu by się chciało inwestować w mężatkę .
Nie martw się andzia85, nie robię takich głupot, nie śpieszy mi się do sytuacji, kiedy to małżonek składa pozew z orzekaniem. No i piątkowa wizyta u terapeutki otworzyła mi oczy na wiele spraw. A to, że jestem osobą współuzależnioną, wiedziałam wcześniej. Tak, czy inaczej (czy kocham go, czy nie) dla mnie to już koniec tego związku. Nie liczę już na cud.
A weekend naprawdę był piękny i spędziłam go na działce nad jeziorem. Mam nadzieję, że Wy też skorzystaliście z pogody.
i takze uwazam zeby dawac szanse :brawo:brawo:brawo:brawo
III Faza miodowego miesiąca to faza odmiany. Sprawca uświadamia sobie, że postąpił zbyt ostro. Chcąc się zrehabilitować w oczach ofiary, dokonuje u siebie chwilowej zmiany. Najczęściej przeprasza, wykazuje żal i skruchę, przynosi prezenty. Pojawiają się również sformułowania w stylu: rto się już nigdy nie powtórzyr1;, rzapomnijmy o tym co już minęłor1;. W tej fazie ofiara nabiera znowu sił i odwagi, zaczyna wierzyć w obietnice i prawdziwość zachowania sprawcy. Często nawet czuje się szczęśliwa i zapomina o wyrządzonej krzywdzie, przynajmniej do wystąpienia ponownego pierwszej fazy.
Faza miodowego miesiąca charakteryzuje się:
1. Żal i skrucha sprawcy, zapewnienia o zmianie na lepsze
2. Poszukiwania uzasadnienia popełnionych czynów
3. Diametralna zmiana ze sprawcy- kwiaty, czułości, rozmowy, zapewnienia o lepszą przyszłość
Fazy te trwają nieraz po kilkanaście lat, ofiara pozostaje w swoistego rodzaju pułapce czasowej i emocjonalnej, przechodząc do fazy do fazy powtarzając cały cykl od początku.
Cytat
Kolejny z happy endem 12 czerwca br.
W sumie bez komentarza...ale życzę powodzenia
To co sądzę na ten temat nie wzięło się z chęci dokuczenia, czy wykpienia ofiarry . Wnioski nasuwają się same osobom które na temat faz związku patologicznego mają pojęcie , bo albo go przeszły albo mają wiedzę na ten temat z innych źródeł.
Mąż offiary jest wielokrotnym recydywistą , a stan w którym obecnie znajduje się offiara też już wielokrotnie miał miejsce.
Binaka napisała: trzymam kciuki za powodzenie i świadomość ,że jak się nie uda to świat się nie zawali.
Jej być może inie i jemu też ale czytając dokładnie jej historię znalazłam takie zdanie napisane przez ofiarrę:
córka w domu udaje twardziela i powiada, że w końcu skończyła się patologia, a od znajomych wiem, że w szkole płacze.
Szkoda dziewczyny, niezłą jazdę zafundowali jej starzy.
A carpe diem - było pisane przez dziewczyny z nutką ironii ...
Aty żyj nadal w nieświadomosci tylko zaopatrz sie w duzo leków przeciwbólowych to zobaczysz ze bedzie ****sko boleć
A w ogóle to szacun dla twojego meża,ma talent skubany ...zreszta jak oni wszyscy
Ja powiem tak- nie jesteś najlepszym świadectwem tego, że warto jest zostawać z tego typu facetami, jak twój mąż.
Jeśli zapomniałaś, to ja ci przypomnę- twój mąż od lat zdradza cię z różnymi kobietami i z tego, co napisałaś wynika, że szczególnie ciągnie go do dużo od ciebie i od niego młodszych. Ty mimo oczywistych faktów i tak uważałaś( teraz to zapewne masz pewność), że łączą was jakieś magiczne więzi. Od lat robisz więc za poczciwe matczysko i dalej będziesz to robiła, ponieważ jesteś współuzależniona. Teraz zaświeciło dla ciebie słoneczko i zachowujesz się oraz myślisz tak, jakbyś była na haju.
Ja to rozumiem i szczerze ci współczuję, bo jestem pewna, że kolejny raz ty przewieziesz się na tym człowieku.
Nie jesteś jednak dobrym przykładem dla innych kobiet.
Napisałaś, że ten człowiek poszedł do jakiegoś psychiatry i że po rozmowie z tym psychiatrą odmienił się nie do poznania. To chyba jakiś cud był, nie sądzisz?
Wybacz, ale twoja ocena sytuacji i tego, co dzieje się teraz wokół ciebie jest bardzo błędna. Za to jakże zgodna z twoimi pobożnymi życzeniami, prawda?
Ja powiem ci dlaczego twój mąż wyszedł z gabinetu tego lekarza taki odmieniony, a ty albo śmiej się z tego, co ci napiszę albo zacznij wreszcie logicznie i rozsądnie myśleć. Może bowiem być tak, że ja też prowadzę gabinet psychiatryczny, może działam nawet szerzej i może na to, co ty napisałaś ja patrzę troszkę innym okiem.
Uważam, że twój mąż miał szczęście, że trafił do takiego akurat doktora, wiesz takiego z życia wziętego, a nie tylko bazującego na medycznych formułkach i może stało się tak, że ten normalny i przytomny na umyśle lekarz pogadał sobie z tym twoim mężem nie tylko z pozycji lekarza, lecz przede wszystkim, jak facet z facetem. Może wytłumaczył temu młodzieńcowi, jak krowie na rowie, że nie opłaca się rozwalać rodziny dla żadnej młodej doopy, może wytłumaczył mu na czym polega zasada rozwartych nożyc( a ty wiesz na czym to polega?), może na normalności właśnie polegał ten wielce ozdrowieńczy cud, jaki rzekomo naprawił twojego męża.
Bo skąd ty wiesz z jakim problemem tak naprawdę poszedł do psychiatry twój mąż?
A może bał się o swoją cenną doopę, że zaliczy np. depresję, bo młoda gwiazda go zostawiła i trzeba byłoby wrócić do poczciwej, ale jednak starej żony? Skąd wiesz z czym poszedł twój mąż do tego lekarza?
Obudź się kobieto, bo dalej żyjesz w jakiejś iluzji.
Masz własną firmę, osiągnęłaś dość wysoką pozycję zawodową- czy dalej nic nie widzisz?
Mam napisać ci bardzo brutalnie w jakiej jesteś sytuacji?
Nie zrobię tego, bo pisałam do ciebie wcześniej, inni też, na koniec przejawiałaś jakieś oznaki zdrowego myślenia, ale wystarczyło, że kobieciarz kiwnął na ciebie palcem, coś tam zrobił w twoim kierunku, a ty w jednej sekundzie zapomniałaś, o wszystkim, zapomniałaś nawet o tym, z jakiego rodzaju człowiekiem żyjesz.
Będziesz płakała i zmarnujesz sobie życie- to twoja sprawa, ale nie podawaj swojej osoby za przykład dla innych kobiet.
Czasem wchodzę sobie na forum i widzę, że pokazują się osoby, które zaliczyły po latach powtórkę z rozrywki. To i ja do nich dołączę. Obiecałam w swoim poście, że dam znać. Dla przypomnienia przeczytałam swoje wypociny i słabo mi się robi. Wielki Piotruś Pan i Wendy, którzy nie chcą dorosnąć i żyją na innej planecie. Naprawdę wierzyłam w bajki. Masakra.
Po tych zdradach, o których pisałam były oczywiście kolejne. Np. z sąsiadką teściowej, moją koleżanką. Mąż potrafił w jednym tygodniu zabrać ją do hotelu, a w następnym zaprosić mnie. Byli tacy wniebowzięci, że razem pomagali teściowej w przygotowaniach ołtarza na Boże Ciało. Tak naprawdę byliśmy u 5 terapeutów, przeszliśmy roczną terapię par. I co? Zabrakło terapii dla mnie o współuzależnieniu. Przez te cztery lata byłam notorycznie okłamywana i czarowana. Mąż kiedyś zaprosił mnie na drugi tydzień swojego turnusu w sanatorium, zorganizował najpiękniejsze wakacje pod słońcem, po czym w ostatnim dniu wyjazdu zażartować, że będzie tęsknił, ale tylko dwa dni, śmiejąc się jak bazyliszek. I okazało się, że towarzystwo sanatoryjne nie wiedziało, która to jego żona, bo co kilka dni pokazywał się z inną. Od ostatniego postu przyczepiło się do mnie kilka chorób immunologicznych. Nie musi to być, ale może być wynikiem stresu. Bo oczywiście nabawiłam się nerwicy lękowej. Każde moje podejrzenie zdrady kwitował tym, że mam paranoję, że kocha tylko swoją miśkę. W ciągu sekundy potrafił wymyślić takie usprawiedliwienia, że zaczęłam wierzyć, że mam urojenia, że to ja ciągle chorobliwie podejrzewam niewiniątko. Że, jak już to związek rozpadnie się przez mnie. Typowa współuzależniona, omotana przez narcyza erotomana. Przetrzepałam ostatnio jego telefon, naoglądałam się takich różności, że myślałam, że wylewu dostanę, kazałam się wyprowadzić po maturze córki i dopiero zobaczyłam z kim tak naprawdę mam do czynienia. Nie mając mnie w znajomych na portalu społecznościowym, obsmarował mi dupsko wyzywając od szmat, bo jak śmiałam dotykać jego osobisty telefon. Oczywiście pisał, że nic nie znalazłam i że jest tak wkurzony, że się wyprowadza z domu. W momencie, kiedy koleżanka wysłała mi zrzut ekranu z dyskusji, było kilkadziesiąt komentarzy. Przez dwadzieścia lat żyłam z jakimś wyimaginowanym przez moją chorą wyobraźnię facetem. Nie muszę pisać, co teraz o sobie sądzę :rozpacz
hejka, ja też rozwodzę sie z psycholem kłamcą, ja wykorzystam swoją szansę, jaką dał mi los i doprowadzę to do końca.
Co do tekstów o tym, że to Ty jesteś psychiczna- poczytaj o gaslight- mnie zmroziło jak poczytałam, a później śmiałam się z siebie jeszcze bardziej.
idź na terapię dla współuzależnionych, nie wiem czy ktos to doradzał, ale przeczytaj książkę "kobiety, które kochały za bardzo". i trzymaj sie bo będzie qrwsko ciężko.......szczególnie że umiesz siebie oszukiwać jak mało kto:szoook
potraktuj ten okres jak wychodzenie z nałogu kokainowego, boli , nie jesz, jesz, chcesz umrzeć, chcesz leki- silne leki, trzęsiesz sie, chcesz żeby wrócił nawet jak będzie to ułuda. To wszystko było!!!! Domyślam sie przez co przechodzisz, teraz postaw na dyscyplinę w zachowaniach i to co najważniejsze na siebie!!! skoro mąż był dla Ciebie wszystkim, to masz wielką dziurę do zapełnienia. a to chyba fajny cel na resztę zycia. nie wiem ile masz lat, ale zawsze jest czas zeby zaznać swojego życia tylko dla siebie.
życzę Tobie żebys wytrwała i wyszła z tego piekielnego nałogu (i nie władowała sie w następny
To trochę pytanie czy to już postawa zdrowienia ( leczenia się z uzależnienia, idealizacji, zakopywanie problemow) czy wyłącznie etap chwilowej złości, frustracji bo boli po raz kolejny?
Cytat
I jakie były ich losy, też podobne ?
Cytat
Cytat
I żaden z tych 5 nie zorientował się jaki jest układ i wbijali was w niemożliwe?
Jeśli sama nie zaczniesz myśleć, to nic Ci nie pomoże. Terapia to nie tabletka na rozwolnienie.
Yorik, a terapeuta jest mi potrzebny, bo sama widzę, że ciągle wracają do mnie jakieś myśli, które próbują go wytłumaczyć, uzasadnić takie zachowanie. To jest chore, ja sama tego nie kontroluję. A z dotychczasowymi terapeutami było różnie. Jeden mężowi nie pasował, bo wyzywał go od przedszkolaków, druga stwierdziła po paru spotkaniach, że nie ma już co u nas robić, bo jest tak wspaniale. Po czym mąż w drodze powrotnej powiada, że wszystko dobrze, tylko abym mogła zrobić coś, żeby nie kłamał. Następną zaczynałam indywidualnie i wtedy faktycznie wyraźnie babka dawała mi do zrozumienia, że nie wyobraża sobie, jak mogłam w ogóle tak długo być z kimś takim, skończyliśmy u niej na terapii par i mąż jest taki czarujący, że widziała szczerą chęć poprawy. U niego, bo u mnie same narzekania.
A co do moich kuzynek. Jedna jest już po rozwodzie i właśnie terapii dla współuzależnionych. Ma małe dzieci i daje radę. Druga właśnie powitała w domu męża, który wyszedł z więzienia m.in. za przemoc psychiczną i fizyczną. Nie rozwiedzie się. Dla niej ta cała gadka o współuzależnieniu to jakieś banialutki. Mąż przeszedł w więzieniu terapię. Na razie miodowy miesiąc. Powoli zaczynają się nerwy. Trzecia ma chorobliwego pracoholika, bardzo wymagającego faceta. No a ciocie do końca pozostały ze swoimi tyranami, każda ze swoim nieszczęśliwa i uważająca, że z z każdym szwagrem to minuty by nie wytrzymała. Znajome, nie?
Cytat
Cytat
Masakra. Z ofiarry zrobić kata a z siebie ofiarę pomijając najważniejsze przed swoim środowiskiem to celowa manipulacja. Poważne zaburzenie mało prawdopodobne.
Cytat
To zależy czego ktoś oczekuje od związku, co ma zaspokajać a czego nie.
Cytat
Obawiam się, że to była trafna i bardzo delikatnie postawiona diagnoza
Cytat
Cytat
Normalne, kobiety lubią drani; wymuszanie, poniewieranie i przemoc podnieca i podporządkowuje. Takie nigdy nie zdradzą
Cytat
No przecież ona bardzo kocha, to ona najlepiej wie, co czuje, szkoda, że zatrzymała się w rozwoju i nigdy nie dowiedziała się, co to miłość;
Cytat
Kobiety to jednak muszą być zdominowane i wykorzystywane, po to przecież istnieją, wiedzą wtedy, że żyją, cieszą się z każdego lepszego dnia, głupoty do głowy im nie przychodzą
Nie słuchaj rad typu odwet! Na złość szonowi zeszmacę sie- malo mądre.Nie rob nic dla niego,czy na przekór jemu, bo nadal wszystko będzie sie kręcić wokół niego. Jakaś masakra. Wychodzenie z nałogu jest trudne. Nie rozumiem jeszcze jednego- czemu mówisz mu o rozwodzie- rób rozwód, ale nie szczuj go nim. Czemu z nim gadasz o rozwodzie - o rozwodzie gadaj z prawnikiem i Twoimi świadkami- on o Twoich planach niech dowie sie z pism sądowych. Zbieraj dowody nawet smsy, tych jego filozofii życiowych w sadzie wyjdzie na durnia.
Teraz zrób plany na słoneczną niedzielę i zrób cos dla siebie, bez tłumaczenia gdzie będziesz I jak świetnie będziesz sie bawić, bo nadal w ten sposób robisz z siebie satelitę jegomości. A teraz to Ty masz być w centrum swojego
Trzymaj sie
Bo przecież można równie dobrze nastawić się wrogo na konkretnego partnera, a przerzucić uzależnienie na kolejną osobę.
Nie martw się andzia85, nie robię takich głupot, nie śpieszy mi się do sytuacji, kiedy to małżonek składa pozew z orzekaniem. No i piątkowa wizyta u terapeutki otworzyła mi oczy na wiele spraw. A to, że jestem osobą współuzależnioną, wiedziałam wcześniej. Tak, czy inaczej (czy kocham go, czy nie) dla mnie to już koniec tego związku. Nie liczę już na cud.
A weekend naprawdę był piękny i spędziłam go na działce nad jeziorem. Mam nadzieję, że Wy też skorzystaliście z pogody.
Cytat
Jak trzeba chodzić ? na zakupy?
Nie koniecznie, Yorik, akurat na zakupy