Zdrada - portal zdradzonych - News: kolejna ofiara kryzysu wieku średniego

Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj siÄ™

Nie możesz się zalogować?
PoproÅ› o nowe hasÅ‚o

Ostatnio Widziani

Julianaempat...03:53:11
bardzo smutny04:17:23
Pogubiony04:37:39
justynaaa05:04:31
Crusoe05:23:11

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proÅ› o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to CiÄ™ zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.RozmawiajÄ…c nie koncentruj siÄ™ na sobie.
33.Nie poddawaj siÄ™.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

kolejna ofiara kryzysu wieku średniegoDrukuj

Zdradzona przez mężaWitam. Jeszcze kilka miesięcy temu chciałam napisać tu ku pokrzepieniu, że w moim przypadku zdrada uzdrowiła małżeństwo. Niestety, okazało się, że żyłam w świecie ułudy. Ale od początku. Dwa lata temu, kiedy mój małżonek miał 38 i pół, dowiedziałam się, że ma romans z kumpelą z jego patologicznego nowego towarzystwa, którego po prostu nie trawię. Zawsze dawaliśmy sobie dużo swobody i każde z nas spotykało się czasem z różnymi ludźmi, nie wszędzie chodziliśmy razem. Wiem, że w tym jego nowym świadku pary mieszają się ze sobą, przyjaciółka zwija drugiej faceta nie patrząc na to, że są jeszcze dzieci, mężczyźni przechwalają się intensywnością doznań z nowymi partnerkami. Naiwnie wierzyłam, że mój mąż w to nie wejdzie. A jednak. Spotykał się w naszym niedawno wybudowanym domku letniskowym z dzieciatą młodą mężatką. Dziwnie to zabrzmi, ale na szczęście ona zaszła z ciążę ze swoim mężem i skończyło się love story. Oczywiście przeżyłam wtedy wszystko o czym tutaj piszą kobitki. Zastanawiałam się, dlaczego zdradził mnie z dziewuchą, która jest tak mało warta, wulgarna, nieodpowiedzialna. Tłumaczyłam sobie, że po prostu myślał wackiem i to nic nie ma wspólnego z tym, jaka ja jestem. Po tym jak walnął skruchę i sam przyznał, że na szczęście tamto się skończyło, jakoś wszystko wróciło do normy. Po czym znowu się okazało, że jest jakaś inna. Oczywiście młodziutka, nie obciążona rodziną. Wybłagałam, abyśmy poszli na terapię par, tam dowiedziałam się, że to jest już coś poważniejszego, zakochał się, chciał ułożyć sobie z nią życie, mieć dziecko. My mamy nastoletnią już córę. Najgorszy dla mnie był moment na terapii, w którym mąż nie potrafił napisać, co we mnie lubi. Może dwie rzeczy... Masakra. Mimo tego, że nigdy nie miałam wielkiego poczucia własnej wartości, myślałam, że wiele cech jest we mnie wartościowych. W końcu jestem zaradna, pracuję na dość poważnym stanowisku, prowadzę do tego własną sezonową działalność gospodarczą, podzielam pasje męża, sama mam różne zainteresowania, cieszę się z małych rzeczy, jestem wrażliwa, nie wydaje mi się, żebym była w łóżku jakaś ograniczona no i wiele innych... Ale widocznie nie jest to to, co mógłby lubić mój mąż. Wypłakaliśmy morze łez na tych spotkaniach, w końcu mąż postanowił, że to ze mną będzie starał się odbudowywać związek. Nie pamiętam już jak szybko znowu zaczął kontaktować się ze swoją kochanką, ale od tamtej pory wyprowadzał się z domu, by się zastanowić, przeszliśmy jeszcze jedną terapię w innym miejscu, wracaliśmy do siebie, było przez chwilę dobrze, potem czułam, że coś się znowu dzieje, zaczynałam go sprawdzać, węszyć, awantury, okazywało się, że ciągle do niej wracał, pisał, dzwonił. Sam powiedział mi, że zwierzał się kolegom z tego, że ma dziewczynę na boku, a oni mu radzili, że tak, każdy też miał, ale żona jest najważniejsza, do niej się wraca i tak też próbował żyć. Na dwa fronty. W chwili kiedy już myślałam, że wszystko sobie wyjaśniliśmy, że jest dobrze, mąż miał poważny wypadek samochodowy, ledwo się wylizał, ja strasznie to przeżyłam, kilka tygodni miałam wyjętych z życia. Kiedy zaczął w szpitalu dochodzić do siebie, sprawdzając na jego telefonie godzinę zobaczyłam połączenia i wiadomości do niej... Kotkowali sobie, tęsknili, ona chciała do niego przyjechać. Szok, wróciłam do domu z płaczem, powiedziałam jego rodzinie, że więcej do niego nie pojadę. Ale jego siostra doszła do wniosku, że z powodu utraty pamięci gdzieś umknął mu ten okres w naszym życiu, kiedy już wszystko było ok, że żyje w świecie sprzed 2 miesięcy. Ja znowu naiwnie w to uwierzyłam, bo mąż udawał głupka, ale oczywiście robił wszystko świadomie :( Koniec końców kiedy po kolejnym powrocie wyjechał do sanatorium i zamierzał wrócić dwa dni później, niż powinien, napisałam do niego, że dłużej już tak nie mogę, że składam pozew rozwodowy. Napisał, że mam rację, nie będzie mnie okłamywał, nawet jeżeli by wrócił, to i tak za jakiś czas będzie go ciągnęło do innych. W momencie kiedy zaczęliśmy pisać o podziale majątku, nagle się rozmyślił i chciał tylko separacji, wspomniał, że może kiedyś się okaże, że nie możemy bez siebie żyć... a wtedy wróciłby już na zawsze. Oczywiście się nie zgodziłam. Od jego powrotu z sanatorium minął niecały miesiąc. W tym czasie nie mieszkał z nami. Zdążyłam wziąć się w garść, nie płaczę już, przez ten okres rozkwitło moje życie towarzyskie, okazało się, że mam wokół wielu ludzi, od których czerpię duuuużo wsparcia, nabrałam pewności siebie, uwierzyłam, że z córą sobie poradzimy. Ona też mimo swojego nastoletniego wieku jest niesamowicie dojrzałą osóbką.Nie oczekiwałam tego od niej, ale pomogła mi na to wszystko spojrzeć z dystansem. I tu nagle, kiedy osiągnęłam spokój, pogodziłam się z tym, że mąż układa sobie życie z młodą kobietą, w której jest nieziemsko zakochany i nie mam na to wpływu, on przychodzi i zaczyna pytać o cień szansy na powrót. Kocha mnie, nie chce tego wszystkiego stracić, co budowaliśmy przez 18 lat, raptem żal mu dziecka. To nie przez kochankę (bo myślałam, że mu z nią nie wyszło), ona jest w nim zabujana po uszy, ale kiedy w końcu stanął przed realnym rozwodem, zobaczył, że doskonale daję sobie radę bez niego, nawet wystraszył się, że na majówkę pojechałam z innym facetem, "połączył się w końcu ze swoim rozumem". Tak naprawdę to potrafi rozsądnie argumentować chęć powrotu do mnie. Na początku nie chciał wiązać się z nią tak blisko, samo tak wyszło, a potem jak ćma do ognia... Tyle razy pozwalałam mu wracać, że myślał, że tak będzie można ściemniać do końca świata, ale się nie da. Widzi, że cierpią przynajmniej cztery osoby, nasza córa, ja, ona i on, bo ciągle ryczy raz za mną raz za nią, w zależności u której aktualnie siedzi. Chce z tym skończyć. Tak naprawdę przez ten cały okres chciałam od niego usłyszeć, że między nami już nic nie ma, że mnie nie kocha. Nie było tego. Znajomi opowiedzieli mi, że jak pytali dlaczego chce mnie zostawić, powiedział, że to tylko przez niego, o mnie nie potrafi powiedzieć złego słowa... Nasz wspólny krąg przyjaciół wie o wszystkim, oczywiście wszyscy nie wyobrażają sobie, żebmyśmy MY mogli żyć oddzielnie, z innymi połówkami. Jakoś całe życie słyszałam, że takiej pary jak my to nie ma... Wiedziałam, że z innym facetem nie stworzę tego czegoś. Teraz mam taki mętlik w głowie, jak nigdy. Tak jak ktoś już tu napisał, mam duuży margines tolerancji, potrafię zrozumieć męskie błądzenie, wiem już, że jeżeli jestem pewna, że to ja jestem tą jedyną, potrafię odciąć w mózgu tą część ze złymi wspomnieniami, ale chciałabym wierzyć, że to już ostatni raz, nie chciałabym tego kolejny raz przechodzić. Czy jest tu ktoś, kto po wieloletniej zdradzie jednej czy drugiej strony wrócił do współmałżonka i wszystko było jak trzeba? Czy warto w to wierzyć? Ja od kolejnej porażki nie umrę, wiem, że teraz jest inna sytuacja, bo mąż zobaczył, że z tym rozwodem nie ma żartów, ale mimo wszystko nie wieeeem, kobieca intuicja mówi mi, że jestem zbyyyt tolerancyjna, więc może współuzależniona, może tylko mi się wydaje, że jesteśmy jakąś wyjątkową parą, a przyjaciele, jak to przyjaciele, będą próbować nas łączyć. Ale się rozpisałam...Ech. Co o tym myślicie?
4498
<
#1 | rekonstrukcja dnia 12.05.2014 13:16
Kolejna ofiara kryzysu średniego ? Raczej nadmiaru tolerancji, a może strachu przed rozstaniem.

Radziłabym dobrze pomyśleć , co naprawdę kieruje obecnie tym panem i jego ( hipotetyczną ) zmianą. Ja obstawiam dwie rzeczy :

-syndrom psa ogrodnika;
-niechęć do podziału majątku i obniżenia stopy życiowej , oraz komfortu .

Radziłabym nie wschłuchiwać się zanadto w ględzenie znajomych, bo jest ono niewiele warte i chyba tylko chodzi Tobie o to, żeby się ich łapać , jak brzytwy. Poza tym, oni z tym człowiekiem żyć nie będą, więc łatwo im klepać , to co chcesz usłyszeć.

Nie jesteś żoną dla niego, tylko poczekalnią vel kołem zapasowym. Popracuj nad poczuciem wartości. Tolerancja , która funkcjonuje kosztem godności oraz zdrowia, to raczej przyzwolenie na łąjdactwo i cwaniactwo.
10903
<
#2 | bunny dnia 12.05.2014 13:16
Wiesz ja sama chyba nie jestem odpowiednią osobą, która powinna Ci radzić w takiej sytuacji. Nie mam takiego doświadczenia jak Ty. Ale powiem Ci jedno, to co robiłaś, że starałaś się wziąć w garść, robić coś dla siebie i córki, to jest właśnie dobry sposób. On wyraźnie Cie nie szanuje, bo gdyby Cię szanował to potrafiłby dokonać wyboru. Jakoś na terapii nie umiał napisać tych rzeczy, które w Tobie lubi, to czemu jak go poinformowałaś o rozwodzie nagle wie co traci? To nie jest normalne. Twój mąż wygląda na takiego, który chce zjeść ciastko i mieć ciastko. A jeśli wypadek go nie zmienił to Ty już tym bardziej go nie zmienisz. Ile masz pewności, że jak przyjmiesz go z powrotem to za lat parę znowu nie pojawi się jakaś młodsza, chętna? I znowu będziesz przeżywać to samo. To jest naprawdę toksyczna relacja jaka jest między wami.

Jesteś inteligentną, wartościową kobietą w najlepszych swoich latach, do tego wspaniałą matką i szkoda Cię dla kogoś kto tego najwyraźniej nie potrafi docenić, choćby nie wiadomo co mówił. To czyny o nim świadczą, a nie słowa.

Zawalcz o siebie i swoją córkę a nie o kogoś, kto na to nie zasługuje. Pokochaj siebie na nowo!
3739
<
#3 | Deleted_User dnia 12.05.2014 14:17
Mnie to dziwi jak mozna zdradzic kogos kogo jedyna wada jest to ze ma same zalety Z przymrużeniem oka
I zapomnialas jeszczy wymienic talentu pisarskiego
10937
<
#4 | annahelena dnia 12.05.2014 14:23
ofiarra daj spokój z tą idealna para w oczach towarzystwa, daj spokój z naiwnością, która każe ci dawać kolejna szansę dla chłopca, który tej szansy tak naprawdę nie chce. To nie przyjaciele żyją z twoim mężem pod jednym dachem. Mąż się boi stracić kasę, to czego się dorobiliście przez lata, a nie że traci ciebie.
Ja rozumiem może podwinąć się komuś noga, ale tyle razy? Serio jesteś tak naiwna, że w to wierzysz?
Jak reaguje twoja córka na zachowanie męża?
Jego zachowanie mnie mówi, że będziesz miała powtórkę z rozrywki.
I podpisuję się pod tym co napisała bunny: walcz o swoje szczęście i córki.
Tak jak napisała rekostrukcja: twój mąż to typowy pies ogrodnika.
Wróci, uciszysz się trochę, i zacznie od nowa szukać szczęścia przy młodym ciele.
3739
<
#5 | Deleted_User dnia 12.05.2014 14:27
Jak smutne i niepokojące jest to, że, tak wartościowa, mądra kobieta tkwi w szponach manipulatora i cwaniaka, który w plugawy i bezwzględny sposób pogrywa sobie na jej uczuciach...
Ofiarra... Udało Ci się zdjąć z szyi, założoną przez niego pętlę...
Nie pozwól założyć jej sobie raz jeszcze. Przecież już się otrząsnęłaś, poczułaś pewien spokój, więc, co się takiego zadziało, że zwątpiłaś???
Słuchaj rozumu, słuchaj instynktu tropionej zwierzyny, a ten niech Ci krzyczy: kobieto uciekaj! Nie daj się omamić!
Właśnie teraz, kiedy to Ty masz zadecydować!
Powiedz mu: won, gadzie! Za każdą moją łzę i minuty pełne lęku i upokorzeń!
Nie dawaj szansy, nie wybaczaj. Nie czekaj na kolejny cios. Nie wierz.
Z triumfującą miną, pełną pogardy, pokaż, że zwyciężyłaś!
Nie z nim, bo to wątpliwe zwycięstwo, ale ze swoją słabością, ze swoimi lękami i niepewnością!
Nie masz już, zwyrodnialcu, nade mną władzy!
Nie jestem już twoją ofiarą! I nigdy nie będę!
Bo ciebie już dla mnie nie ma.
Bądź silna, ofiarra, bo, jak teraz się złamiesz, sama zaciśniesz pętlę.
Więc, nie masz wyboru.
:cacy
11174
<
#6 | ofiarra dnia 12.05.2014 15:20
Wow Szok
Wielgachne dzięki za odpowiedzi, dobre słowa. Skoobi, ja też potrafię pisać elaboraty o swoich wadach, ale po co, kiedy na pytanie do męża co we mnie jest nie tak, że poszedł na bok, nie usłyszałam żadnej odpowiedzi... Pewnie jak każda zdradzona przechodziłam już przez okres " to wszystko moja wina...i zaraz się zmienię dla niego". Teraz wiem, że pewnie trochę i przeze mnie coś się rozluźniło, ale to on szukał szczęścia gdzie indziej, zamiast się wysilić.
Tak naprawdę to te terapie to w tym wypadku porażka, jednej nie ukończyliśmy, bo on nie chciał robić "zadań domowych" i terapeuta nie pasował, a po drugiej terapeutka stwierdziła, że jest świetnie i jej rola się skończyła, po czym w czasie drogi do domu mąż powiada, abym tylko jeszcze coś zrobiła, żeby on przestał kłamać.
Macie rację, ja tego człowieka nie zmienię. Też ciągle mam w głowie, że jeżeli w obliczu utraty życia on wolał jednak potem z niego korzystać na całego, to dlaczego teraz to ma się zmienić.
I tu wkracza moja niska samoocena. Dla kogo, dla mnie....!!!???
Annahelena, córka w domu udaje twardziela i powiada, że w końcu skończyła się patologia, a od znajomych wiem, że w szkole płacze.
3739
<
#7 | Deleted_User dnia 12.05.2014 16:44
Musisz zdać sobie sprawę z tego, że z roku na rok będziesz coraz starsza, w przeciwieństwie do twojego męża, który będzie coraz młodszy.
On już teraz pokazał ci wyraźnie swoje preferencje i jak widzisz ciągnie go do coraz młodszych kobiet.
Ty prawdopodobnie ciągle fajnie wyglądasz i na pewno będzie tak jeszcze długo, jednak nie oszukujmy się- przyjdzie taki moment, że żadną miarą ani żadnym sposobem nie dorównasz młodziutkiej kobiecie.
Twoje małżeństwo i tak skazane jest więc na kasację.
Ty przyjmując go dzisiaj z powrotem pokażesz mu wielką nad tobą przewagę i sprawisz, że będzie lekceważył cię jeszcze bardziej.
Bo widzisz to działa tak mianowicie- skoro ty puszczałabyś się na boku z jakimiś młodszymi od niego i od siebie facetami i tym samym dawałabyś mu sygnał "chłopie widzisz, jaki jesteś już stary? nie wyrabiasz, dlatego zmieniam cię na młodszy model, to on widziałby twoje upodobania. Potem ty wracałabyś do niego, on zatroskany i przerażony ciągałby cię po psychologach,. Robiłby towszystko dlatego, żeby tylko cię nie stracić.
Pytam się więc ciebie- co byś myślała o takim chłopie? Czy szanowałabyś go gdyby przyjmował cię za każdym razem, gdy wracasz z wycieczki do młodego bysiorka? Oczywiście, że nie szanowałabyś takiego faceta, miałabyś go za pipę, a nie mężczyznę.
Tak samo jest w drugą stronę, bo prawda jest taka, że chłop ten widzi starzejącą się, biedną i przestraszoną kobietę, wręcz desperatkę, która raz daje robić z siebie ścianę płaczu, a drugi raz wycieraczkę.
Nie wracaj do niego- przecież tak pięknie poradziłaś sobie teraz z tym wszystkim. Najgorze masz już za sobą. Dlaczego chcesz zmarnować to wszystko?
Niech on spada do tych młodych- co to ciebie obchodzi? To jego życie i jego wybór. A może będzie szczęśliwy? Przecież z tobą on i tak się męczy- nie trzymaj go przy sobie.
To małżeństwo i tak nie przetrwa.
I jeszcze jedno- nie jeteście żadnym wyjątkowym małżeństwem, nie łączą was żadne magiczne więzi- to absurd i wymysł. Wy jesteście zwyczajną starzejącą się i znudzoną soba parą, którą trzyma przy sobie głównie życiowy dorobek, córka, jakies przyzwyczajenie i strach przed nieznanym.
Zacznij nowe życie. Może będziesz sama, a może poznasz kogoś innego, ale od tego młodzieńca ty uciekaj. Inaczej sama siebie okradniesz z fajnego życia.
Nie będziesz coraz młodsza- nie zapominaj o tym.
7619
<
#8 | Marta74 dnia 12.05.2014 19:32
Ofiarro kochana, Uśmiech

Nijak nie brzmisz, jak ofiara, tylko jak mądra, wartościowa dziewczyna!!! Szeroki uśmiech
I rzeczywiście naprawdę ciekawie piszesz!!! Uśmiech

Z tego, co wiem, bywają kobiety, które potrafią przeczekać ekscesy związane z kryzysem wieku średniego męża... Być może mają na tyle stabilną samoocenę, silną pozycję, uporządkowany system wartości, że nie tracą szacunku do siebie tylko dlatego, że porządnemu (wcześniej) facetowi, który potrafi być naprawdę dobrym mężem i ojcem, odbiło i nie potrafił się oprzeć pokusie... Być może rzeczywiście potrafią się zdystansować do wybryków nagle odmłodniałego Casanovy i przez jakiś czas żyć swoim życiem, czekając aż małżonek odzyska rozum - a to chyba niestety może trwać... latami... Smutek
Słyszałam historie o takich kobietach... Nawet znam Panie (chyba w niektórych przypadkach można by wręcz powiedzieć Damy Uśmiech, o których tak się mówiło...
Wydawało mi się wcześniej, że to mądra i dojrzała postawa... że tak właśnie powinno się zareagować... zaakceptować błąd kochanego partnera, dać Mu prawo do słabości, bo przecież wszyscy jesteśmy omylni... Smutek
Ale może to wszystko po prostu piękne bajki...?
Może nikt nie wie, jak wiele kosztowało te Damy pozostanie w związkach po zdradzie...?
Żałuję, że temat jest na tyle trudny, że nie mogę zapytać takich zdradzonych kobiet 20-30-40 lat później, czy żałują podjętych decyzji... czy może nie...
Ciekawe, czy to forum będzie istniało za kilkadziesiąt lat... jeśli tak, to może następne pokolenie będzie mądrzejsze o nasze doświadczenia...
Ja obiecuję napisać... jeśli dożyję... Z przymrużeniem oka
Wstawię Ci cytaty, który mi się ostatnio spodobały...
"Nie ma decyzji słusznych w stu procentach. Zasada postępowania jest jednak zawsze taka sama: trzeba rozważyć wszystkie za i przeciw, a potem podjąć decyzję.

W zgodzie ze sobą żyją te kobiety, które potrafią utrzymać równowagę między zaspokajaniem własnych potrzeb a spełnianiem oczekiwań otoczenia. Szukają własnej drogi i nie boją się ryzyka. Wiedzą, że ryzykując, muszą umieć zarówno wygrywać, jak przegrywać. Nie pozwalają, by odmowa czy niepowodzenie podcięły im skrzydła."
Ute Erhardt

Trzymaj się, Ofiarro!!! Szeroki uśmiech
Niezależnie od tego, jakie decyzje podejmiesz, pamiętaj jak wiele jesteś warta!!! Szeroki uśmiech
11174
<
#9 | ofiarra dnia 12.05.2014 23:41
Mono, ja też jestem coraz młodsza, wszyscy mi mówią, że nie poznają, wyglądam o niebo lepiej, pewnie przez te fajki, do których wróciłam i brak tłuszczu Z przymrużeniem oka Wiem, wiem, to do czasu... A myślisz, że nie krzyczałam do niego, że skoro się ze mną męczy, to niech sobie idzie i nie wraca, ja dam radę. Nigdy po takich słowach nie wyszedł. To, że on chce mieć i zjeść ciastko słyszałam już na terapii. On też zdaje sobie sprawę z tego, że my naprawdę jesteśmy wyjątkową parą i dlatego jakoś nie może po męsku tego zakończyć. Nie będę się rozpisywać Uśmiech ..., ale sorry, my się nie starzejemy, jesteśmy głodni życia, świata, a ja nie jestem desperatką płaczącą w poduszkę, dlatego po 2 tygodniach od podjęcia decyzji o rozwodzie jakoś się podniosłam, w innym wypadku wyłabym do dzisiaj. Mąż odkrył z młodą inny seks, jest ta pierwsza fascynacja, ale jednak nie chce z nią układać życia na nowo, bo pozostanie tylko ten seks i ONA. My mamy co roku wspólne plany, koncerty, rejsy, zloty. Ja oczywiście i tak z tego bym nie zrezygnowała, ale kurcze, to były rodzinne wypady z ludźmi, z którymi znamy się od zawsze. I mamy jakiś taki wspólny język , poczucie humoru, łapiemy szybko o co drugiemu chodzi. No tak, piszę i widzę, że nie patrzę na swoje potrzeby, tylko na to co on traci :niemoc
Marta74, dzięki za zrozumienie, a jak Ty dzisiaj patrzysz na swoją decyzję o pozostaniu jednak z mężem ? Już sobie poradziłaś ze wspomnieniami o zdradzie? A tak ad. cytatów, jestem księgową i robiłam sobie bilans, za i przeciw, aktywa, pasywa... W ilości wychodzi na to, że powinnam nie wrócić, a w wartości ... nie wiem. To chyba jest nie obliczalne. Terapeutka na pierwszej wizycie mi powiedziała, że z jakiś powodów my nigdy z siebie nie zrezygnujemy... Zobaczymy.
10903
<
#10 | bunny dnia 12.05.2014 23:52
Teraz to wygląda to tak jakbyś jednak na siłę szukała powodów by z niego nie rezygnować. Ciągle piszesz on on on. Usprawiedliwiasz go tym, że z nią tylko seks. A jednak jakoś ciągle do niej wraca pomimo małżeństwa z Tobą (spójrz z tej perspektywy). A co będzie jak jej będzie zależało i złapie go na dziecko? Co wtedy, nadal będziesz próbowała ratować małżeństwo? Chcesz rady jak mu przebaczyć i być prawdopodobnie rąbaną nadal, czy chcesz rady jak sobie ułożyć życie na nowo?
4498
<
#11 | rekonstrukcja dnia 13.05.2014 00:54
Wygląda na to , że wszystko jest cacy, więc po co wogóle ta pisanina. Mężowi wygodnie z Twoją tolerancją, Tobie zloty i koncerty rekompensują mankament w postaci młodej kochanki. Co najważniejsze , znajomi ukontentowani , bo mają z kim wyjeżdżać i nie muszą stawać w niewygodnej pozycji między Wami .

Po prostu zaprzyjaźnij się z kochanką, zamieszkajcie razem i po krzyku. Wzniesiesz się tym na szczyty tolerancji, a Twój mąż biedulek nie będzie musiał płakać i tęsknić za żadną z Was, bo obydwie będziecie pod ręką. Jak się pojawi trzecia ( bo na 300% się pojawi ) , to przyuczysz tę która jest teraz , jak godnie znosić konkurencję i dokooptujecie kolejną panią do Waszego stadła. Jak dobrze pójdzie i Wasza tolerancja obejmie i czwartą i piątą i kolejne, to mąż zostanie Wielkim Trzynastym. Tobie oczywiście dożywotnio zostanie przyznany status Pierwszej Damy.

Nie dziwię mu się , że mąż nie ma ochoty odejść od Ciebie. A który facet nie chciałby takiego raju u boku żony anielicy ? Jak to mówią : w tym szaleństwie jest metoda.
7619
<
#12 | Marta74 dnia 13.05.2014 06:59
Mam robotę, więc nie napiszę teraz zbyt wiele...
Ofiarra, zerknij na ten link:

http://www.zdradzeni.info/forum/viewthread.php?forum_id=32&thread_id=2292

Bunny, Rekonstrukcjo,
Wydaje mi się, że Ofierrze (jak ten Twój świetny nick odmieniać, Carrrramba?? Z przymrużeniem oka ) mogą się przydać argumenty za i przeciw różnym rozwiązaniom i... potem ew. życzliwe wsparcie psychiczne niezależnie od tego, jaką decyzję podejmie.
Czego by nie zrobiła... ryzykuje...
Czego by nie zrobiła... jakieś dołki, kryzysy pewnie będą wracać...
A decyzja nie zawsze jest prosta...

Miłego dnia wszystkim!!! Szeroki uśmiech
Ściskam serdecznie, Ofiarra!!! Szeroki uśmiech

Komentarz doklejony:
PS. A może szanownego zdradzacza potrzymać jeszcze w zawieszeniu...?
Poobserwować przez kilka lat, czy zmądrzeje...?
Zresztą żadna z decyzji nie musi być ostateczna - możesz się rozwieść i... po rozwodzie żyć z Nim długo i szczęśliwie (wersja bajkowa... Z przymrużeniem oka ), a możesz też pozwolić Mu wrócić i potem zmienić decyzję za pół roku, rok, dwa, czy też pięć lat... bo jednak nie wyszło... Smutek
Problemem pozostaje, jak w tym wszystkim dać możliwie stabilne dzieciństwo córce i akceptowalny komfort psychiczny sobie...
Piękna bajka to już jednak nie jest... Smutek
Ale co nas nie zabije, to nas wzmocni, nieprawdaż...? Z przymrużeniem oka
5808
<
#13 | Nox dnia 13.05.2014 09:42
... córka w domu udaje twardziela i powiada, że w końcu skończyła się patologia, a od znajomych wiem, że w szkole płacze..."Nastolatka to wiek trudny i bez kłopotów w domu.Może córka dręczy się tą ,,patologią"a może ma swoje problemy z którymi sobie nie radzi a nie za bardzo ma z kim porozmawiać by wam nie ,,dokładać"Z rozmów w domu,kłótni,wyprowadzek,podsłuchanych rozmów telefonicznych wie że mężczyzna rozwiązuje problemy domowe szukając sobie odskoczni a kobieta toleruje zdrady ,jest opiekunką,wsparciem czekając aż mąż się opowie za nią lub za odskocznią .A kiedy mąż zdrowieje to przyjmując służbę małżonki jako oczywistość po wisienkę idzie do odskoczni.To jest jakiś wzorzec wskazany przez rodziców....,,mimo swojego nastoletniego wieku jest niesamowicie dojrzałą osóbką.Nie oczekiwałam tego od niej, ale pomogła mi na to wszystko spojrzeć z dystansem. I tu nagle, kiedy osiągnęłam spokój, pogodziłam się z tym, że mąż układa sobie życie z młodą kobietą, w której jest nieziemsko zakochany i nie mam na to wpływu, on przychodzi i zaczyna pytać o cień szansy na powrót.."-nooooo i robi to również dla dobra córki.Jeżeli mogę coś zasugerować drodzy nastolatkowie to uważam że waszej najdojrzalszej w rodzinie osobie potrzebne jest wsparcie kogoś z zewnątrz.Możliwość rozmów z dorosłą osobą,ciocią,psychologiem który pozwoli jej się wygadać szczerze .Może wy zrozumiecie że dla dziecka ważna jest stabilizacja,takie odchodzenie,wracanie, za każdym razem burzy jej świat.Ona ma dwoje rodziców którzy pewnie ją kochają ale tą miłość mogą okazywać zarówno mieszkając razem jak i oddzielnie.Nie ma co ściemniać że jak mąż wróci dla dobra córki to uda się wcisnąć córce że jest super-to nie jest mała dziecinka.Jesteś tolerancyjna ,masz do tego prawo ,dajesz mężowi dużo swobody a on z niej korzysta i nie jest to jednorazowy skok w bok ale ..sposób na życie.Zdecydujcie się na coś ale nawet jak dalej chcesz się posuwać w swej tolerancji to wytłumacz córce lub niech ktoś inny to zrobi że ona w przyszłości nie musi się na coś takiego godzić,że kobieta ma prawo oczekiwać wierności,że zdrada uwalnia ją od obietnic,ślubowań.Twój mąż pokazał swą twarz i podczas terapii i w szpitalu i sanatorium i tą twarz jesteś w stanie oglądać w przyszłości i wierzyć/kłamcy/ ale córka powinna wiedzieć że ma wybór a takie zachowanie to nie standard.Niedługo/zleci szybciutko/zacznie żyć swoim życiem więc to co zrobisz teraz robisz dla siebie.
11174
<
#14 | ofiarra dnia 13.05.2014 10:01
No, ostro, ale tego się spodziewałam. Wiem, że mamy spaczony system wartości, dlatego pisałam o jego towarzystwie, wyniósł też coś z domu, teściowa radziła mi przeczekać, bo to normalne u facetów...Sama przyznała, że jej mąż uspokoił się dopiero na emeryturze, ja pochodzę z rodziny, gdzie nie było ani jednego rozwodu i każda męczy się ze swoim, niejednokrotnie alkoholikiem czy tyranem. Jesteśmy z kuzynką pierwszymi, które wystawiły mężów za drzwi. Ona dorosła już do rozwodu, chodzi na terapię dla współuzależnionych. Dużo z mężem rozmawiamy, o tym skąd to się wzięło, on doskonale zdaje już sobie sprawę z tego, że ja mam dosyć takiego życia i z rozwodem teraz to nie są żarty, zmieniliśmy się oboje przez te dwa lata i nie chodzi mi tylko o zabawę. Mąż wcześniej nie był nawet dobrym ojcem, ani mężem w domu (raczej wszystko wyglądało ok na zewnątrz), dopiero teraz w kryzysie starał się panować nad swoją impulsywnością, zaczął myśleć o dziecku, pomagał w obowiązkach domowych, w końcu poruszaliśmy tematy, których nie tykaliśmy, dowiedziałam się rzeczy, o których nigdy nikomu nie mówił, zaczął się śmiać pełną gębą, a wcześniej raczej tylko się uśmiechał. Mieliśmy tyle napadów śmiechu i tyle przepłakaliśmy razem, jak nigdy. Wiem, że zachowuję się jak matka teresa, on taki bidulek, a ja czekam aż zmądrzeje dzięki kochance, bo na to wychodzi... Dziękuję za kubły zimnej wody, mam parę rzeczy do przetrawienia.

Komentarz doklejony:
1234554321, już rozmawiałam o tym z mężem, że tworzymy córce złe wzorce, zdaję sobie z tego sprawę. A z nią też rozmawiałam, bo wiem, jaką huśtawkę jej fundujemy. Jak to nastolatka, ma jakieś swoje przekonania i silną potrzebę sprawiedliwości. To od niej usłyszałam, " mamo, ja bym na Twoim miejscu nie wracała, zastanów się nad tym, ile jeszcze wytrzymasz i czy TY się na to godzisz, na mnie nie patrzcie". Ona wie, że nawet gdyby tata odszedł, pomagałby jej w potrzebie, tzn. raczej tej finansowej, czy w branży informatycznej,bo zżyci to nie są, nawet po wypadku nie chciała jechać do szpitala. A płakała dlatego, że jest w jednej z niewielu rodzin w klasie, w której rodzice nie są razem. Wyobrażam sobie, jaki to szok dla gimnazjalisty.
4498
<
#15 | rekonstrukcja dnia 13.05.2014 10:43
Do swoich przemyśleń dodaj i to :

Pozycja ofiary jest wbrew pozorom pozycją bardzo wygodną. Uprzywilejowaną. Nie trzeba robić nic , podejmować żadnych działań . Można być ślepym, głuchym. Nie trzeba mieć własnego zdania. Nie podejmuje się więc i ryzyka, pozornie coś robi . Nie trzeba się szarpać. Wystarczy nie wychodzić ze swojej roli , co nie wymaga takiego wysiłku , jak konkretne czynności przy wprowadzaniu zmian .



Cytat

Ale co nas nie zabije, to nas wzmocni, nieprawdaż...?
Ja słyszałam , że co nas nie zabije to nas udziwni.


Dla mnie ta sprawa to jakieś kuriozum. Z reguły człowiek ma granice , których w końcu zaczyna bronić. Twoje wydają się być z gumy. Słuchasz teściowej ? A niby dlaczego miałaby chcieć , żebyś jej synowi skomplikowała życie ? Dlaczego miałaby chcieć, żeby ktoś jej pokazał, że można coś zrobić z tym, z czym jej się nie chciało ? Dlaczego miałaby pozwolić na to, żeby ktoś ją zdetronizował, zachwiał jej poczuciem dobrze spełnionego obowiązku ? Tak jak jest teraz jest w/g niej dobrze, bo to przez nią oswojone , znane . Macie wspólny język, bo możecie razem poużalać się nad losem ofiary wieku średniego . Takie przyjemne porozumienie. I coś , co chyba w Twoim i jej mniemaniu ludzie podziwiają . A jak nie podziwiają i dziwią się , to zawsze można sobie powiedzieć, że przecież nic nie rozumieją. Nie dostrzegają tego cudu , który łączy nad-tolerancyjną żonę z jej rozpieszczonym pupilkiem.


Jest tu wśród nas kobieta, która jako nastolatka uciekła właśnie z takiego domu. Szkoda, że na razie nie może nic napisać. Może dotarłoby do Ciebie , co czuje córka , która może tylko biernie się przyglądać, jak matka z ojcem robią z siebie pośmiewisko.
9850
<
#16 | lagos dnia 13.05.2014 12:23
Autorko( ofiarro, ustawia Cie w miejscu w ktorym nie powinnaś sie stawiać, nawet jesli podwójne r nasuwa z skojarzenia z hiszpańską walką byków)

Cytat

Tak jak ktoś już tu napisał, mam duuży margines tolerancji, potrafię zrozumieć męskie błądzenie, wiem już, że jeżeli jestem pewna, że to ja jestem tą jedyną, potrafię odciąć w mózgu tą część ze złymi wspomnieniami, ale chciałabym wierzyć, że to już ostatni raz, nie chciałabym tego kolejny raz przechodzić.


Ten margines będzie musiał być bardzo duuuuuuuuuuży, bo to na pewno nie bedzie ostatni raz. Przedtem nawet nie bardzo sie starał w ukrywaniu swoich intencji, bo i tak wiedział, ze nie odejdzisz, teraz byc moze ma lekkie watpliwości, więc postarał się... by brzmiało to bardziej wiarygodnie. Tak na prawdę dobrze to wiesz, ale wolisz sie karmic złudzeniami, ze moze coś sie jednak zmieni.
Kwestia zasadnicza, to jak sobie wyobrażasz dalsze zycie? Nie jest przecież napisane, ze zycie w zwiazku gdzie jest miłość, szacunek i uczciwość to obowiązek. Mozesz dalej żyć z nim, ciesząc sie ochłapami, które Ci żuci, a to trochę pomorze, a to nawet sie usmiechnie... a moze nawet pogłaszcze? Cieszysz sie z tych chwil spedzonych razem na koncertach, zlotach itp., czy on atak samo cieszy sie, ze jest tam z Tobą? Moze wolałby zabrać jakąs młoda laske, którą akurat bzyka?
Cz czujesz sie dobrze w roli obsługi hotelu zwanego domem?
Można dać szanse, można spróbować, ale powinno się grać o najwyższą stawkę i jasno określić granice i konsekwencje ich przekroczenia. Ty tego nigdy nie zrobiłaś i nie wygląda że zrobisz to teraz...ale przecież to Twoje życie.
3739
<
#17 | Deleted_User dnia 13.05.2014 23:23
Jeszcze kilka miesięcy temu chciałam napisać tu ku pokrzepieniu, że w moim przypadku zdrada uzdrowiła małżeństwo. Niestety, okazało się, że żyłam w świecie ułudy.

Nadeszła pora wyjść z tej króliczej nory Alicjo, z nory do której wciągacie też córkę. Pora na powrót do normalności i czas zacząć żyć swoim życiem.
7063
<
#18 | ed65 dnia 14.05.2014 11:40
Dzień dobry
Witam serdecznie.
Miłego dnia życzę.
W życiu, związku, małżeństwie mamy to, na co sami dajemy przyzwolenie.
Jednocześnie małżeństwo, to nie wiezienie.
Można będąc w nim żyć tak jak chcemy, ale jednocześnie tak aby nikt nigdy przez nas nie płakał.

Offiara
Mądra miłość nie pozwala na wszystko tym, których kochamy!
I wymaga stanowczości i konsekwencji.
Czy Twoje uczucie, miłość jest mądra?
Czy jesteÅ› stanowcza i konsekwentna?
Czy czasem to nie jest miłość, a uzależnienie?
Bo chyba mylisz jednak jedno z drugim!

Dawaliście sobie dużo swobody, powiadasz?
Ok.
Wszystko to brzmi ładnie i pięknie.
Tylko, że muszą być jasno określone nieprzekraczalne granice tej swobody.
Ich wyznacznikiem jest to, czego nasz partner nigdy nie będzie w stanie zaakceptować, co spowoduje ból i cierpienie i to, czego sami nigdy nie zaakceptujemy u drugiej strony.
Gdy kierujemy się w tej swobodzie empatią, miłością - nie istnieje problem zdrady.
Gdy słyszę, że ktoś mnie kocha, ale jego czyny świadczą o zupełnie czymś innym, to jedynym sensownym rozwiązaniem jest podziękować tak pojmujacemu miłość i szacunek partnerowi, wykopując go ze swojego życia na zawsze!
Ty mu pokazałaś, co dla Ciebie jest nieprzekraczalnym!

Skoro dostał szansę jedną szansę a robi to robi to dalej, oznacza to jedno.
Ma w czterech literach Ciebie, Twoje uczucie.
I jest to oznakÄ… kompletnego braku szacunku.
Wręcz lekceważenia Ciebie.
Jesteś wyłącznie praczką, sprzątaczka, kucharką, pogotowiem seksualnym, osobą zapewniającą mu komfort materialny i ......
Nikim więcej.
Dlaczego?
Bo sama siÄ™ nie szanujesz, jesteÅ› niekonsekwentna.

No ten tekst to mnie rozwala całkowicie:

Cytat

żona jest najważniejsza, do niej się zawsze wraca

Uwierz, jeszcze się śmieję, a nie wspomnę już o kawie na ekranie.
No właściwie dlaczego nie!
Przecież kochanki nie są od prania, gotowania.
One mają prawo bycia zmęczonymi, je może boleć głową Z przymrużeniem oka
Bo one przecież są wyznaczone do wyższych celów.
To im się wyznaje uczucie ubrane w takie słowa , jakich małżonka nigdy w życiu nie słyszała i nie usłyszy.
To im siÄ™ kupuje wyszukane prezenty.
Żona ma się cieszyć, że szanowny małżonek raczy w ogóle wracać!
No bo przecież jest najważniejsza Szeroki uśmiech


Ofiara,
Ty nią jesteś na własne życzenie!
Słuchasz wszystkich dookoła.
Znajomyc, teściowej, ....
Pewnie jeszcze pies i kot mają też coś w tym temacie do powiedzenia Z przymrużeniem oka

A czy Ty sama siebie słuchasz.
SÅ‚uchasz tego, co czujesz.
Masz cokolwiek w tym małżeństwie do powiedzenia?
Masz własne zdanie?
Czy też dla Ciebie wyznacznikiem powyższego jest to, co mają do powiedzenia Twoi znajomi i teściowa?
Ta ostatnia, to rzeczywiście konsultantka marzeń.
Dla Ciebie niemalże wyrocznia Uśmiech
Co rzeknie, dla Ciebie ma jest święte Uśmiech

Skoro za pierwszym razem zakomunkowalaś temu ****oplatowi, że na zdradę, bzykanie panienek na boku nie ma Twojego przyzwolenia, to bądź do cholery konsekwentną.
Czy Ty jesteś jego niewolnicą czy też szanującą siebie żoną, partnerką i tego szacunku wymagającą od póki co jeszcze Twojego m.

Jak to fajnie najzwyklejsze qurestwo potrafi znaleźć uzasadnienie.
Kryzys wieku średniego, ..........

Offiara
Gdy się czyta to, co napisałaś, mam nieodparte wrażenie, że Ty go najzwyczajniej w świecie cały czas usprawiedliwiasz!
Czy Ty rzeczywiście myślisz, że on jest kompletnie pozbawiony zdolności logicznego myślenia?

Chcesz tak dalej żyć, być traktowana jako odwieczne koło zapasowe?
Uwierz w siebie, w swoją wartość jako kobieta, mama i żona.
Bo takÄ… jesteÅ›.
Skoro on nie ma zielonego pojęcia, gdzie jest granica jego swobody, trzeba to mu boleśnie uświadomić.
Co jednak zrobisz, Ty decydujesz.
To jest wyłącznie Twoje życie,

Pozdrawiam serdecznie
4498
<
#19 | rekonstrukcja dnia 14.05.2014 12:19
Ed , powaliłeś mnie na kolana tym :

Cytat

Pewnie jeszcze pies i kot mają też coś w tym temacie do powiedzenia
No tylko rybki nie majÄ…, z powszechnie wiadomych przyczyn.
Jeśli masz brata bliźniaka Ed, to nas poznaj ze sobą Z przymrużeniem oka. Jesteś niezawodny .

A tak na poważnie : nie wiem , czy jest sens uszczęśliwiać kogoś na siłę. Zaakceptujmy , że są kobiety które się godzą tak żyć i jeszcze potrafią czerpać z tego satysfakcję . A wolność od takiego męża wcale by im szczęścia nie dała, nie odnalazłyby się , "owdowiały" i zmarniały . Lepsze jest wrogiem dobrego, jak mówi przysłowie , więc ja ze swojej strony życzę Ci powodzenia i szczęścia Ofiarro. Jest taka książka " Kup kochance męża kwiaty" Katarzyny Miller. Zresztą jak pierwszy raz czytałam Twoją historię ta lektura od razu stanęła mi przed oczyma. Przeczytaj , myślę że w Twojej sytuacji to dobry poradnik , jak być szczęśliwą przy boku męża nałogowego zdradzacza.

Pozdrawiam wszystkich
7063
<
#20 | ed65 dnia 14.05.2014 12:38
Witaj Rekonstrukcja Uśmiech
No niestety nie mam brata, za to mam siostrÄ™,
Tylko, że też zajęta Uśmiech
Pozdrawiam cieplutko
11174
<
#21 | ofiarra dnia 15.05.2014 14:08
Dziękuję Wam za poświęcony czas na odpowiedzi. Tak naprawdę to ed65 napisał dużo rzeczy, które przewijają mi się przez głowę. Przecież ja na końcu swojej historii napisałam, że jestem współuzależniona ...
I nie, wcale nie postępuję tak jak postępuję, bo słucham się teściowej, czy kumpli męża. Tak samo śmiechem zareagowałam na to, jak mąż mnie poinformował o opowieściach kolegów. I wywalonymi gałami, bo mi się to wszystko nie mieści w głowie i nie wiedziałam, że tylu znajomych zdradza swoje żony. Chciałam napisać w jak durnym świecie my żyjemy. A gdybym słuchała teściowej, to nie dość, że to ja bym mieszkała z nim w czasie, gdy bzyka inną, a nie on u mamusi, to jeszcze tłukłabym go patelnią lub wałkiem, jak to mi radziła, bo to samo robiła mężowi, gdy leżał już nieprzytomny, czy nawet dorosłemu synowi. Tak, wiem, że zostałam potraktowana jak ścierka, że nie było mowy o szacunku i nigdy nie będę na sto procent pewna, czy to się nie powtórzy.
Dzięki, rekonstrukcja, za wylanie na mnie wiadra pomyj ...i opisywanie moich historii, które nigdy nie miały i nie miałyby miejsca i wciskanie mi w usta coś czego nie mówiłam ani nie myślałam. To, że piszę, jak inni nas widzą, nie znaczy, że myślę to samo.
Pozdrawiam cieplutko.

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?