Rozwód jak wojna 2 | [0] |
Rozwód jak wojna | [0] |
szalona20122012 | 19. Kwiecień |
parasol | 19. Kwiecień |
@hurricane | 19. Kwiecień |
naniby1 | 19. Kwiecień |
DzieciakSalut | 19. Kwiecień |
Julianaempat... | 03:53:11 |
bardzo smutny | 04:17:23 |
Pogubiony | 04:37:39 |
justynaaa | 05:04:31 |
Crusoe | 05:23:11 |
Radziłabym dobrze pomyśleć , co naprawdę kieruje obecnie tym panem i jego ( hipotetyczną ) zmianą. Ja obstawiam dwie rzeczy :
-syndrom psa ogrodnika;
-niechęć do podziału majątku i obniżenia stopy życiowej , oraz komfortu .
Radziłabym nie wschłuchiwać się zanadto w ględzenie znajomych, bo jest ono niewiele warte i chyba tylko chodzi Tobie o to, żeby się ich łapać , jak brzytwy. Poza tym, oni z tym człowiekiem żyć nie będą, więc łatwo im klepać , to co chcesz usłyszeć.
Nie jesteś żoną dla niego, tylko poczekalnią vel kołem zapasowym. Popracuj nad poczuciem wartości. Tolerancja , która funkcjonuje kosztem godności oraz zdrowia, to raczej przyzwolenie na łąjdactwo i cwaniactwo.
Jesteś inteligentną, wartościową kobietą w najlepszych swoich latach, do tego wspaniałą matką i szkoda Cię dla kogoś kto tego najwyraźniej nie potrafi docenić, choćby nie wiadomo co mówił. To czyny o nim świadczą, a nie słowa.
Zawalcz o siebie i swoją córkę a nie o kogoś, kto na to nie zasługuje. Pokochaj siebie na nowo!
I zapomnialas jeszczy wymienic talentu pisarskiego
Ja rozumiem może podwinąć się komuś noga, ale tyle razy? Serio jesteś tak naiwna, że w to wierzysz?
Jak reaguje twoja córka na zachowanie męża?
Jego zachowanie mnie mówi, że będziesz miała powtórkę z rozrywki.
I podpisuję się pod tym co napisała bunny: walcz o swoje szczęście i córki.
Tak jak napisała rekostrukcja: twój mąż to typowy pies ogrodnika.
Wróci, uciszysz się trochę, i zacznie od nowa szukać szczęścia przy młodym ciele.
Ofiarra... Udało Ci się zdjąć z szyi, założoną przez niego pętlę...
Nie pozwól założyć jej sobie raz jeszcze. Przecież już się otrząsnęłaś, poczułaś pewien spokój, więc, co się takiego zadziało, że zwątpiłaś???
Słuchaj rozumu, słuchaj instynktu tropionej zwierzyny, a ten niech Ci krzyczy: kobieto uciekaj! Nie daj się omamić!
Właśnie teraz, kiedy to Ty masz zadecydować!
Powiedz mu: won, gadzie! Za każdą moją łzę i minuty pełne lęku i upokorzeń!
Nie dawaj szansy, nie wybaczaj. Nie czekaj na kolejny cios. Nie wierz.
Z triumfującą miną, pełną pogardy, pokaż, że zwyciężyłaś!
Nie z nim, bo to wątpliwe zwycięstwo, ale ze swoją słabością, ze swoimi lękami i niepewnością!
Nie masz już, zwyrodnialcu, nade mną władzy!
Nie jestem już twoją ofiarą! I nigdy nie będę!
Bo ciebie już dla mnie nie ma.
Bądź silna, ofiarra, bo, jak teraz się złamiesz, sama zaciśniesz pętlę.
Więc, nie masz wyboru.
:cacy
Wielgachne dzięki za odpowiedzi, dobre słowa. Skoobi, ja też potrafię pisać elaboraty o swoich wadach, ale po co, kiedy na pytanie do męża co we mnie jest nie tak, że poszedł na bok, nie usłyszałam żadnej odpowiedzi... Pewnie jak każda zdradzona przechodziłam już przez okres " to wszystko moja wina...i zaraz się zmienię dla niego". Teraz wiem, że pewnie trochę i przeze mnie coś się rozluźniło, ale to on szukał szczęścia gdzie indziej, zamiast się wysilić.
Tak naprawdę to te terapie to w tym wypadku porażka, jednej nie ukończyliśmy, bo on nie chciał robić "zadań domowych" i terapeuta nie pasował, a po drugiej terapeutka stwierdziła, że jest świetnie i jej rola się skończyła, po czym w czasie drogi do domu mąż powiada, abym tylko jeszcze coś zrobiła, żeby on przestał kłamać.
Macie rację, ja tego człowieka nie zmienię. Też ciągle mam w głowie, że jeżeli w obliczu utraty życia on wolał jednak potem z niego korzystać na całego, to dlaczego teraz to ma się zmienić.
I tu wkracza moja niska samoocena. Dla kogo, dla mnie....!!!???
Annahelena, córka w domu udaje twardziela i powiada, że w końcu skończyła się patologia, a od znajomych wiem, że w szkole płacze.
On już teraz pokazał ci wyraźnie swoje preferencje i jak widzisz ciągnie go do coraz młodszych kobiet.
Ty prawdopodobnie ciągle fajnie wyglądasz i na pewno będzie tak jeszcze długo, jednak nie oszukujmy się- przyjdzie taki moment, że żadną miarą ani żadnym sposobem nie dorównasz młodziutkiej kobiecie.
Twoje małżeństwo i tak skazane jest więc na kasację.
Ty przyjmując go dzisiaj z powrotem pokażesz mu wielką nad tobą przewagę i sprawisz, że będzie lekceważył cię jeszcze bardziej.
Bo widzisz to działa tak mianowicie- skoro ty puszczałabyś się na boku z jakimiś młodszymi od niego i od siebie facetami i tym samym dawałabyś mu sygnał "chłopie widzisz, jaki jesteś już stary? nie wyrabiasz, dlatego zmieniam cię na młodszy model, to on widziałby twoje upodobania. Potem ty wracałabyś do niego, on zatroskany i przerażony ciągałby cię po psychologach,. Robiłby towszystko dlatego, żeby tylko cię nie stracić.
Pytam się więc ciebie- co byś myślała o takim chłopie? Czy szanowałabyś go gdyby przyjmował cię za każdym razem, gdy wracasz z wycieczki do młodego bysiorka? Oczywiście, że nie szanowałabyś takiego faceta, miałabyś go za pipę, a nie mężczyznę.
Tak samo jest w drugą stronę, bo prawda jest taka, że chłop ten widzi starzejącą się, biedną i przestraszoną kobietę, wręcz desperatkę, która raz daje robić z siebie ścianę płaczu, a drugi raz wycieraczkę.
Nie wracaj do niego- przecież tak pięknie poradziłaś sobie teraz z tym wszystkim. Najgorze masz już za sobą. Dlaczego chcesz zmarnować to wszystko?
Niech on spada do tych młodych- co to ciebie obchodzi? To jego życie i jego wybór. A może będzie szczęśliwy? Przecież z tobą on i tak się męczy- nie trzymaj go przy sobie.
To małżeństwo i tak nie przetrwa.
I jeszcze jedno- nie jeteście żadnym wyjątkowym małżeństwem, nie łączą was żadne magiczne więzi- to absurd i wymysł. Wy jesteście zwyczajną starzejącą się i znudzoną soba parą, którą trzyma przy sobie głównie życiowy dorobek, córka, jakies przyzwyczajenie i strach przed nieznanym.
Zacznij nowe życie. Może będziesz sama, a może poznasz kogoś innego, ale od tego młodzieńca ty uciekaj. Inaczej sama siebie okradniesz z fajnego życia.
Nie będziesz coraz młodsza- nie zapominaj o tym.
Nijak nie brzmisz, jak ofiara, tylko jak mądra, wartościowa dziewczyna!!!
I rzeczywiście naprawdę ciekawie piszesz!!!
Z tego, co wiem, bywają kobiety, które potrafią przeczekać ekscesy związane z kryzysem wieku średniego męża... Być może mają na tyle stabilną samoocenę, silną pozycję, uporządkowany system wartości, że nie tracą szacunku do siebie tylko dlatego, że porządnemu (wcześniej) facetowi, który potrafi być naprawdę dobrym mężem i ojcem, odbiło i nie potrafił się oprzeć pokusie... Być może rzeczywiście potrafią się zdystansować do wybryków nagle odmłodniałego Casanovy i przez jakiś czas żyć swoim życiem, czekając aż małżonek odzyska rozum - a to chyba niestety może trwać... latami...
Słyszałam historie o takich kobietach... Nawet znam Panie (chyba w niektórych przypadkach można by wręcz powiedzieć Damy , o których tak się mówiło...
Wydawało mi się wcześniej, że to mądra i dojrzała postawa... że tak właśnie powinno się zareagować... zaakceptować błąd kochanego partnera, dać Mu prawo do słabości, bo przecież wszyscy jesteśmy omylni...
Ale może to wszystko po prostu piękne bajki...?
Może nikt nie wie, jak wiele kosztowało te Damy pozostanie w związkach po zdradzie...?
Żałuję, że temat jest na tyle trudny, że nie mogę zapytać takich zdradzonych kobiet 20-30-40 lat później, czy żałują podjętych decyzji... czy może nie...
Ciekawe, czy to forum będzie istniało za kilkadziesiąt lat... jeśli tak, to może następne pokolenie będzie mądrzejsze o nasze doświadczenia...
Ja obiecuję napisać... jeśli dożyję...
Wstawię Ci cytaty, który mi się ostatnio spodobały...
"Nie ma decyzji słusznych w stu procentach. Zasada postępowania jest jednak zawsze taka sama: trzeba rozważyć wszystkie za i przeciw, a potem podjąć decyzję.
W zgodzie ze sobą żyją te kobiety, które potrafią utrzymać równowagę między zaspokajaniem własnych potrzeb a spełnianiem oczekiwań otoczenia. Szukają własnej drogi i nie boją się ryzyka. Wiedzą, że ryzykując, muszą umieć zarówno wygrywać, jak przegrywać. Nie pozwalają, by odmowa czy niepowodzenie podcięły im skrzydła."
Ute Erhardt
Trzymaj siÄ™, Ofiarro!!!
Niezależnie od tego, jakie decyzje podejmiesz, pamiętaj jak wiele jesteś warta!!!
Marta74, dzięki za zrozumienie, a jak Ty dzisiaj patrzysz na swoją decyzję o pozostaniu jednak z mężem ? Już sobie poradziłaś ze wspomnieniami o zdradzie? A tak ad. cytatów, jestem księgową i robiłam sobie bilans, za i przeciw, aktywa, pasywa... W ilości wychodzi na to, że powinnam nie wrócić, a w wartości ... nie wiem. To chyba jest nie obliczalne. Terapeutka na pierwszej wizycie mi powiedziała, że z jakiś powodów my nigdy z siebie nie zrezygnujemy... Zobaczymy.
Po prostu zaprzyjaźnij się z kochanką, zamieszkajcie razem i po krzyku. Wzniesiesz się tym na szczyty tolerancji, a Twój mąż biedulek nie będzie musiał płakać i tęsknić za żadną z Was, bo obydwie będziecie pod ręką. Jak się pojawi trzecia ( bo na 300% się pojawi ) , to przyuczysz tę która jest teraz , jak godnie znosić konkurencję i dokooptujecie kolejną panią do Waszego stadła. Jak dobrze pójdzie i Wasza tolerancja obejmie i czwartą i piątą i kolejne, to mąż zostanie Wielkim Trzynastym. Tobie oczywiście dożywotnio zostanie przyznany status Pierwszej Damy.
Nie dziwię mu się , że mąż nie ma ochoty odejść od Ciebie. A który facet nie chciałby takiego raju u boku żony anielicy ? Jak to mówią : w tym szaleństwie jest metoda.
Ofiarra, zerknij na ten link:
http://www.zdradzeni.info/forum/viewthread.php?forum_id=32&thread_id=2292
Bunny, Rekonstrukcjo,
Wydaje mi się, że Ofierrze (jak ten Twój świetny nick odmieniać, Carrrramba?? ) mogą się przydać argumenty za i przeciw różnym rozwiązaniom i... potem ew. życzliwe wsparcie psychiczne niezależnie od tego, jaką decyzję podejmie.
Czego by nie zrobiła... ryzykuje...
Czego by nie zrobiła... jakieś dołki, kryzysy pewnie będą wracać...
A decyzja nie zawsze jest prosta...
Miłego dnia wszystkim!!!
Åšciskam serdecznie, Ofiarra!!!
Komentarz doklejony:
PS. A może szanownego zdradzacza potrzymać jeszcze w zawieszeniu...?
Poobserwować przez kilka lat, czy zmądrzeje...?
Zresztą żadna z decyzji nie musi być ostateczna - możesz się rozwieść i... po rozwodzie żyć z Nim długo i szczęśliwie (wersja bajkowa... ), a możesz też pozwolić Mu wrócić i potem zmienić decyzję za pół roku, rok, dwa, czy też pięć lat... bo jednak nie wyszło...
Problemem pozostaje, jak w tym wszystkim dać możliwie stabilne dzieciństwo córce i akceptowalny komfort psychiczny sobie...
Piękna bajka to już jednak nie jest...
Ale co nas nie zabije, to nas wzmocni, nieprawdaż...?
Komentarz doklejony:
1234554321, już rozmawiałam o tym z mężem, że tworzymy córce złe wzorce, zdaję sobie z tego sprawę. A z nią też rozmawiałam, bo wiem, jaką huśtawkę jej fundujemy. Jak to nastolatka, ma jakieś swoje przekonania i silną potrzebę sprawiedliwości. To od niej usłyszałam, " mamo, ja bym na Twoim miejscu nie wracała, zastanów się nad tym, ile jeszcze wytrzymasz i czy TY się na to godzisz, na mnie nie patrzcie". Ona wie, że nawet gdyby tata odszedł, pomagałby jej w potrzebie, tzn. raczej tej finansowej, czy w branży informatycznej,bo zżyci to nie są, nawet po wypadku nie chciała jechać do szpitala. A płakała dlatego, że jest w jednej z niewielu rodzin w klasie, w której rodzice nie są razem. Wyobrażam sobie, jaki to szok dla gimnazjalisty.
Pozycja ofiary jest wbrew pozorom pozycją bardzo wygodną. Uprzywilejowaną. Nie trzeba robić nic , podejmować żadnych działań . Można być ślepym, głuchym. Nie trzeba mieć własnego zdania. Nie podejmuje się więc i ryzyka, pozornie coś robi . Nie trzeba się szarpać. Wystarczy nie wychodzić ze swojej roli , co nie wymaga takiego wysiłku , jak konkretne czynności przy wprowadzaniu zmian .
Cytat
Dla mnie ta sprawa to jakieś kuriozum. Z reguły człowiek ma granice , których w końcu zaczyna bronić. Twoje wydają się być z gumy. Słuchasz teściowej ? A niby dlaczego miałaby chcieć , żebyś jej synowi skomplikowała życie ? Dlaczego miałaby chcieć, żeby ktoś jej pokazał, że można coś zrobić z tym, z czym jej się nie chciało ? Dlaczego miałaby pozwolić na to, żeby ktoś ją zdetronizował, zachwiał jej poczuciem dobrze spełnionego obowiązku ? Tak jak jest teraz jest w/g niej dobrze, bo to przez nią oswojone , znane . Macie wspólny język, bo możecie razem poużalać się nad losem ofiary wieku średniego . Takie przyjemne porozumienie. I coś , co chyba w Twoim i jej mniemaniu ludzie podziwiają . A jak nie podziwiają i dziwią się , to zawsze można sobie powiedzieć, że przecież nic nie rozumieją. Nie dostrzegają tego cudu , który łączy nad-tolerancyjną żonę z jej rozpieszczonym pupilkiem.
Jest tu wśród nas kobieta, która jako nastolatka uciekła właśnie z takiego domu. Szkoda, że na razie nie może nic napisać. Może dotarłoby do Ciebie , co czuje córka , która może tylko biernie się przyglądać, jak matka z ojcem robią z siebie pośmiewisko.
Cytat
Ten margines będzie musiał być bardzo duuuuuuuuuuży, bo to na pewno nie bedzie ostatni raz. Przedtem nawet nie bardzo sie starał w ukrywaniu swoich intencji, bo i tak wiedział, ze nie odejdzisz, teraz byc moze ma lekkie watpliwości, więc postarał się... by brzmiało to bardziej wiarygodnie. Tak na prawdę dobrze to wiesz, ale wolisz sie karmic złudzeniami, ze moze coś sie jednak zmieni.
Kwestia zasadnicza, to jak sobie wyobrażasz dalsze zycie? Nie jest przecież napisane, ze zycie w zwiazku gdzie jest miłość, szacunek i uczciwość to obowiązek. Mozesz dalej żyć z nim, ciesząc sie ochłapami, które Ci żuci, a to trochę pomorze, a to nawet sie usmiechnie... a moze nawet pogłaszcze? Cieszysz sie z tych chwil spedzonych razem na koncertach, zlotach itp., czy on atak samo cieszy sie, ze jest tam z Tobą? Moze wolałby zabrać jakąs młoda laske, którą akurat bzyka?
Cz czujesz sie dobrze w roli obsługi hotelu zwanego domem?
Można dać szanse, można spróbować, ale powinno się grać o najwyższą stawkę i jasno określić granice i konsekwencje ich przekroczenia. Ty tego nigdy nie zrobiłaś i nie wygląda że zrobisz to teraz...ale przecież to Twoje życie.
Nadeszła pora wyjść z tej króliczej nory Alicjo, z nory do której wciągacie też córkę. Pora na powrót do normalności i czas zacząć żyć swoim życiem.
Witam serdecznie.
Miłego dnia życzę.
W życiu, związku, małżeństwie mamy to, na co sami dajemy przyzwolenie.
Jednocześnie małżeństwo, to nie wiezienie.
Można będąc w nim żyć tak jak chcemy, ale jednocześnie tak aby nikt nigdy przez nas nie płakał.
Offiara
Mądra miłość nie pozwala na wszystko tym, których kochamy!
I wymaga stanowczości i konsekwencji.
Czy Twoje uczucie, miłość jest mądra?
Czy jesteÅ› stanowcza i konsekwentna?
Czy czasem to nie jest miłość, a uzależnienie?
Bo chyba mylisz jednak jedno z drugim!
Dawaliście sobie dużo swobody, powiadasz?
Ok.
Wszystko to brzmi ładnie i pięknie.
Tylko, że muszą być jasno określone nieprzekraczalne granice tej swobody.
Ich wyznacznikiem jest to, czego nasz partner nigdy nie będzie w stanie zaakceptować, co spowoduje ból i cierpienie i to, czego sami nigdy nie zaakceptujemy u drugiej strony.
Gdy kierujemy się w tej swobodzie empatią, miłością - nie istnieje problem zdrady.
Gdy słyszę, że ktoś mnie kocha, ale jego czyny świadczą o zupełnie czymś innym, to jedynym sensownym rozwiązaniem jest podziękować tak pojmujacemu miłość i szacunek partnerowi, wykopując go ze swojego życia na zawsze!
Ty mu pokazałaś, co dla Ciebie jest nieprzekraczalnym!
Skoro dostał szansę jedną szansę a robi to robi to dalej, oznacza to jedno.
Ma w czterech literach Ciebie, Twoje uczucie.
I jest to oznakÄ… kompletnego braku szacunku.
Wręcz lekceważenia Ciebie.
Jesteś wyłącznie praczką, sprzątaczka, kucharką, pogotowiem seksualnym, osobą zapewniającą mu komfort materialny i ......
Nikim więcej.
Dlaczego?
Bo sama siÄ™ nie szanujesz, jesteÅ› niekonsekwentna.
No ten tekst to mnie rozwala całkowicie:
Cytat
Uwierz, jeszcze się śmieję, a nie wspomnę już o kawie na ekranie.
No właściwie dlaczego nie!
Przecież kochanki nie są od prania, gotowania.
One mają prawo bycia zmęczonymi, je może boleć głową
Bo one przecież są wyznaczone do wyższych celów.
To im się wyznaje uczucie ubrane w takie słowa , jakich małżonka nigdy w życiu nie słyszała i nie usłyszy.
To im siÄ™ kupuje wyszukane prezenty.
Żona ma się cieszyć, że szanowny małżonek raczy w ogóle wracać!
No bo przecież jest najważniejsza
Ofiara,
Ty nią jesteś na własne życzenie!
Słuchasz wszystkich dookoła.
Znajomyc, teściowej, ....
Pewnie jeszcze pies i kot mają też coś w tym temacie do powiedzenia
A czy Ty sama siebie słuchasz.
SÅ‚uchasz tego, co czujesz.
Masz cokolwiek w tym małżeństwie do powiedzenia?
Masz własne zdanie?
Czy też dla Ciebie wyznacznikiem powyższego jest to, co mają do powiedzenia Twoi znajomi i teściowa?
Ta ostatnia, to rzeczywiście konsultantka marzeń.
Dla Ciebie niemalże wyrocznia
Co rzeknie, dla Ciebie ma jest święte
Skoro za pierwszym razem zakomunkowalaś temu ****oplatowi, że na zdradę, bzykanie panienek na boku nie ma Twojego przyzwolenia, to bądź do cholery konsekwentną.
Czy Ty jesteś jego niewolnicą czy też szanującą siebie żoną, partnerką i tego szacunku wymagającą od póki co jeszcze Twojego m.
Jak to fajnie najzwyklejsze qurestwo potrafi znaleźć uzasadnienie.
Kryzys wieku średniego, ..........
Offiara
Gdy się czyta to, co napisałaś, mam nieodparte wrażenie, że Ty go najzwyczajniej w świecie cały czas usprawiedliwiasz!
Czy Ty rzeczywiście myślisz, że on jest kompletnie pozbawiony zdolności logicznego myślenia?
Chcesz tak dalej żyć, być traktowana jako odwieczne koło zapasowe?
Uwierz w siebie, w swoją wartość jako kobieta, mama i żona.
Bo takÄ… jesteÅ›.
Skoro on nie ma zielonego pojęcia, gdzie jest granica jego swobody, trzeba to mu boleśnie uświadomić.
Co jednak zrobisz, Ty decydujesz.
To jest wyłącznie Twoje życie,
Pozdrawiam serdecznie
Cytat
Jeśli masz brata bliźniaka Ed, to nas poznaj ze sobą . Jesteś niezawodny .
A tak na poważnie : nie wiem , czy jest sens uszczęśliwiać kogoś na siłę. Zaakceptujmy , że są kobiety które się godzą tak żyć i jeszcze potrafią czerpać z tego satysfakcję . A wolność od takiego męża wcale by im szczęścia nie dała, nie odnalazłyby się , "owdowiały" i zmarniały . Lepsze jest wrogiem dobrego, jak mówi przysłowie , więc ja ze swojej strony życzę Ci powodzenia i szczęścia Ofiarro. Jest taka książka " Kup kochance męża kwiaty" Katarzyny Miller. Zresztą jak pierwszy raz czytałam Twoją historię ta lektura od razu stanęła mi przed oczyma. Przeczytaj , myślę że w Twojej sytuacji to dobry poradnik , jak być szczęśliwą przy boku męża nałogowego zdradzacza.
Pozdrawiam wszystkich
No niestety nie mam brata, za to mam siostrÄ™,
Tylko, że też zajęta
Pozdrawiam cieplutko
I nie, wcale nie postępuję tak jak postępuję, bo słucham się teściowej, czy kumpli męża. Tak samo śmiechem zareagowałam na to, jak mąż mnie poinformował o opowieściach kolegów. I wywalonymi gałami, bo mi się to wszystko nie mieści w głowie i nie wiedziałam, że tylu znajomych zdradza swoje żony. Chciałam napisać w jak durnym świecie my żyjemy. A gdybym słuchała teściowej, to nie dość, że to ja bym mieszkała z nim w czasie, gdy bzyka inną, a nie on u mamusi, to jeszcze tłukłabym go patelnią lub wałkiem, jak to mi radziła, bo to samo robiła mężowi, gdy leżał już nieprzytomny, czy nawet dorosłemu synowi. Tak, wiem, że zostałam potraktowana jak ścierka, że nie było mowy o szacunku i nigdy nie będę na sto procent pewna, czy to się nie powtórzy.
Dzięki, rekonstrukcja, za wylanie na mnie wiadra pomyj ...i opisywanie moich historii, które nigdy nie miały i nie miałyby miejsca i wciskanie mi w usta coś czego nie mówiłam ani nie myślałam. To, że piszę, jak inni nas widzą, nie znaczy, że myślę to samo.
Pozdrawiam cieplutko.