| [173] |
NieOddycham | ![]() |
Aga104 | 00:10:09 |
mrdear | 00:10:36 |
RebornAngel | 00:15:17 |
Julianaempat... | 00:54:19 |
Jestem rok PO , umierałam z rozpaczy . .Jestem z mężem .
Jego droga cierniowa i mój ból- mieszanka wybuchowa .Wybaczyłam jestem z nim ale co znaczy wybaczenie. Jeszcze wszystko mnie boli .Najbardziej to że w czasie romansu otrzymywałam od niego tyle miłości Już w zimie na stoku planował wakacje ,kawka do łóżka wycieczki imprezki a wszystko to mając kochankę .Nie mogę tego pojąc.
Wybaczyłam wymagało to bardzo dużo pracy mojej i jego . Jeszcze nie wiem czy nie będę tego żałować.Wiem że jest to zupełnie inne małżeństwo bardziej dojrzałe ,bardziej namiętne .A ile w nim szczerości ? Czas pokarze .
"Nie zaspokojone potrzeby prędzej czy później doprowadzają do pęknięć i zdrad. Szczęśliwi ludzie nie odchodzą od siebie .Odchodzą ci,którzy czują głód wrażeń."
Co do reszty-wybaczenie to wielkie sztuka nie oznacza bycia z osoba ktorej sie wybacza, nie musisz byc czescia zwiazku, ktory Cie rani.To jest Twoj wybor, jakkolwiek przyzwyczajenie robi swoje i czesto nam sie wydaje,ze jestesmy na uwiezi swoich emocji-i tak jest faktycznie.Wszystko wymaga czasu.Pomysl sobie na spokojnie, czy to jest dalej czlowiek ,z ktorym chcesz isc dalej przez zycie?
Daliście sobie szansę tzn. że było warto, że było coś...jakaś siła która was przy sobie utrzymała, "kazała" spróbować.
Nie wiem jak to jest, domyślam się że ciężko i długa droga do całkowitego zaufania.... a może i nigdy już tego do końca nie będzie.
Myślę że musisz o tym mówić...dużo mówić, nie kryć emocji. "Tłuc" temat do bólu, aż z czasem ten ból minie, aż się oswoisz i zaczniesz z tym normalnie żyć.
Cytat
To nie jest tak do końca. Czasem jest jakaś taka głupia chwila, zagalopowanie, zauroczenie, jakieś klapki na oczach i stało się. Raz...drugi...trzeci.... i ciągnie się póki nie wyda. Uwierz mi że są tacy, którzy naprawdę żałują i sami nie potrafią sobie wytłumaczyć dlaczego.
Trzymaj się
To nie miłość otrzymywałaś - on relatywizował sobie tą zdradę zagłuszając sumienie.W jaki sposób się dowiedziałaś? Czy jesteś pewna ,że romans skończony , albo że nic nowego nie ma na boku ?
Wiesz ,że potrafi grać- jak rozróżniasz czy jest w masce czy nie ?
Usunąłem dubla - Betrayed40
Jesteś wciąż zbyt krucha, i łatwo możesz przekroczyć wyznaczoną przez siebie granicę możliwości ogarnięcia problemu, w stronę:całkowitego zwątpienia.
Pocieszę Cię choć odrobinę,że ja też w tym czasie ( wielu z nas tutaj zresztą ) bardzo rozpaczałam i nie widziałam żadnego sensu w dalszym trwaniu wspólnego życia,posypało mi się wszystko, to w co do tamtej pory wierzyłam...
... podobnie jak u Ciebie, paradoksalnie to mąż swoją obecnością i staraniami o nas, przynosił mi ulgę. Gdy go nie widziałam ( a zdarzało się też że i widzieć nie chciałam ),nie pragnęłam żeby wracał do domu.
Stopniowo z czasem przychodziło wyciszenie emocji...coraz mniej żalu,bo stwierdziłam że nie chcę się wyniszczyć psychicznie. Zajęłam się swoimi sprawami i dowartościowałam przy okazji. Nagle zauważyłam ,że znów istnieje mój własny - osobisty świat o którym na jakiś czas zapomniałam.
W tym roku minie 6 lat, odkąd jesteśmy razem po zdradzie,więc jak na razie nie żałuję że dałam mężowi szansę zostać z nami.
W każdej chwili aż do dzisiaj,wciąż powtarza... "dziękuję że wciąż tu jesteś "... - tak,jestem.
Sama musisz określić granicę swoich możliwości.
Odpowiedź na pytanie czy warto było...? przyjdzie niestety dopiero z upływem: dni ,miesięcy... a nawet lat.
Jeśli masz tyle cierpliwości,miłości i siły w sobie...pozostaje mi życzyć Ci tylko powodzenia.
Pozwoliłam mężowi zostać z nami bardzo się starał i robi to nadal.Ale chyba wybaczenie to nie to . jestem zazdrosna o ten czas który nie był dla mnie o rozmowy sms-y których nie otrzymywałam o wszystko. Ale nie jestem zazdrosna o teraz nie sprawdzam komórki nie śledzę nie dochodzę .Mam to gdzieś jestem zmęczona , Zrobiłam barrrrdzo dużo wdrapałam się na sam szczyt jestem na nim ale ze świadomością że mogę zacząć pomału z niego zejść .To co było nie może się już nigdy powtórzyć dałam szanse pomogłam ale tak jak piszesz nie chciałam rozbijać rodziny zrobiłam to dla siebie dla syna ,córki .
Kiedy syn położył głowę na moich kolanach i płakał żebym mu dała
szanse to serce mi pękało . Mam nadzieję że kiedyś mu wybaczę bo bardzo go kocham ale już inaczej . Miałam takie szczęście że jestem osobą bardzo uczciwą teraz to doceniam ,cieszę się że to nie ja byłam nieuczciwa że nie muszę z tym żyć ,mam czystą kartę .
"Mam nadzieję że kiedyś mu wybaczę bo bardzo go kocham ale już inaczej . Miałam takie szczęście że jestem osobą bardzo uczciwą teraz to doceniam ,cieszę się że to nie ja byłam nieuczciwa że nie muszę z tym żyć ,mam czystą kartę ." Myślę że już wybaczyłaś.... tylko nie zapomniałaś, bo tego nie da się zapomnieć... Uważam, że Twoje zdanie które przytoczyłem powyżej powinnaś przekuć na coś co może dać Ci siłę...
Dałaś radę przetrwać, dałaś szanse, jesteście razem i on się stara.
Nie wiem dokładnie co ci doradzić ale mogę Ci napisać że w moim przypadku (też jesteśmy razem po...) również wystąpiło po kilku miesiącach coś co nazwałem zmęczenie materiału. Niby staraliśmy się ale miałem wątpliwości, poczucie że żyjemy obok siebie, ogromne poczucie krzywdy, żalu itp...
W moim przypadku to minęło. Teraz jest równo rok od momentu gdy byłem szambie. Oboje z żoną czekaliśmy aż skończy się ten 2013 i muszę Ci powiedzieć że w tej chwili z perspektywy czasu i tego co razem wypracowaliśmy, to co się działo staje się dla mnie złym snem...
Nie ma złotej recepty na uporanie się z demonami gdy dajemy szanse, jednych atakują one kilka miesięcy, innych kilka lat...
Ktoś kiedyś mi powiedział że właśnie wtedy gdy opadnie dym warto razem zwrócić się o pomoc do kogoś kto może pomóc.
Ja się nie odważyłem, próbowałem wcześniej i tak nam doradzono że ho ho ... ale gdy wiedziałem że ona chce z szansy skorzystać w 100% to cały czas trzymałem i trzymam się tego że nie odbudowuję związku, tworzę nowy.
Na czym jest podparty?
Z całą pewnością punktem wyjścia były nasze małe dzieci, to że nigdy nie przestałem jej kochać...
Była troska, jej praca nad tym abym mógł znów jej zaufać, nowe przyzwyczajenia które wprowadziliśmy i pewne zmiany ogólno życiowe i chyba to co najważniejsze to nawet gdy było trudno to chęć spędzania czasu ze sobą...
I myślę że dopiero teraz zaczyna pojawiać się u nas "fajny czas" gdy zaczyna uwalniać się chemia, pojawia się spontaniczność i pewna autentyczna radość którą przestaje zagłuszać poczucie bólu.
Dlatego moja rada którą mogę dać każdemu kto pozostał razem - próbujcie budować wasz nowy świat...
Być może wtedy to wszystko co Cię gryzie stanie się również dla Ciebie złym snem, a chwile skradzione Tobie to było tylko tu i teraz - nic nie warta iluzja....
Powodzenia!!!
Cytat
Numlock bardzo dobrze to ujął - nasz świat ma naturę umysłu - a nasz umysł pamięta przeszłość dokładnie tak, jak pamiętamy film. Jakoś nikt z nas nie przeżywa obejrzanego kiedyś horroru - bo liczy się zawsze tu i teraz, i jakaś perspektywa, jaką mamy jeszcze przed sobą. Więc do czasu, kiedy macie przed sobą wspólną perspektywę - horror jaki oglądałaś i jaki przeżywał Twój umysł - jest tylko martwym wspomnieniem, więc dla mądrego człowieka, nie powinien mieć już innego wpływu, jak tylko jako poznana historia z wyciąganiem wniosków na przyszłość.
Owszem, w pamięci mamy obraz tamtej nieprzyjemności - jak zły sen - ale istnieje nasze tylko tu i teraz, a tamto ma teraz wyłącznie już wymiar złego snu, który zapamiętaliśmy.
To, czy chcemy cierpieć z powodu tamtego wspomnienia, zależy już tylko od nas. To, czy budując swoje cierpienie, podświadomie będziemy w ten sposób pragnęli się zemścić na bliskich - również zależy tylko od nas samych - ale jaka to zemsta: obraz cierpiętnicy dającej innym odczuwać swe cierpienia ze snu.
W związku z tym, z przeszłości trzeba się otrząsnąć jak pies po wyjściu z wody - jest tu i teraz, i jakaś przyszłość - i to co przeszkadza w jej budowaniu, świadomie należy w sobie wytłumić, tak jak odrzucamy wspomnienia z obejrzanych horrorów. Zły sen był, zły sen się skończył - jest tylko codzienne życie, z którym musimy się zmagać, dzień po dniu.
Skat
Wiem o czym myślisz. Nigdy nie będę dumny z niej...bo nie była wierna, bo nie jest przyjacielem, bo nie można jej ufać...ale jest matką mojego syna, stara się jak cholera
Ramirez
Masz rację trzeba sie otrząsnąć lecz to nie były sny. Sny to miewam teraz i to jest mój horror, heh.
Marika88
Trudno doszukiwać się intencji Twojej rodziny w tym całym syfie jaki zgotował Ci Twój luby ale myślę, że nie powiedzieli Ci bo jesteś osobą bardzo wrażliwą i bali się Twojej reakcj.
Numlok
Cytat
żyjemy obok siebie, ogromne poczucie krzywdy, żalu itp...
Doceniam to, że jesteś już w kolejnym etapie ale ja i chyba Marika88 jeszcze w ,,tym'' tkwimy. Prawdopodobnie jest jeszcze coś do wyjaśnienia...
Nie ma lekko
Pozdrawiam wszystkich
Rado
A co do rodziny to mam wrażenie że standardowa sytuacja. Wydaję mi się że w większości przypadków panuje zasada zamiatania pod dywan: skoro jesteście dalej razem to nic się nie wydarzyło - prawda?
Uwierzcie można sobie poradzić nawet mając wiedzę jaką mieliśmy (Numlock, ja, kilku innych) to nie coś czego się dowiedzieliśmy z przechwyconego SMS ale full real. Po pewnym czasie zaczyna się dostrzegać małżonka jako kogoś z kimś spędziło się ileś lat a nie kogoś kto gotowy był poświęcić dla niczego wszystko. Może to dziwne ale czasami jest mi mojej żony żal. Wiem śmieszne ktoś spyta dlaczego. Odpowiem dlatego że nie jest tak że zdradzacz to bestia w ludzkiej skórze, lub nie zawsze. W moim przypadku zdrada 4 m-ce. Moje zjazdy ponad rok. I uwiercie mi wiem jak wykończyć człowieka - miałem dobrego nauczyciela tyle że po prawie dwóch latach ani nie jestem z tego dumny ani nie uważam że znęcanie się nad kimś komu się dało szansę ma sens.
Zielonooka czytałem twoją historię i .... Sorry nie zgodzę się. Rozstanie nie zawsze jest dobre. Lub raczej pozwoli nam się odsunąć. Nie chcę cię urazić ale napiszę jak to wygląda. Mąż Mariki, zona Rada się starają. Twój mąż grał to duża różnica. Po wykryciu zdrady nadal ją kontynuował ale w podziemiu. Dlatego zgadzam się ostre cięcie, pozew separacja. Mieszkanie nadal po złożeniu pozwu. Jeżeli chcemy zobaczyć czy ktoś się stara będziemy mieli szansę. Nie danie szansy z automatu ale po złożeniu pozwu jest naprawdę na to dużo czasu.
Kolejny temat Rado wiem że ma dziecko, Marika nie doczytałem. Ty zielonooka też masz ale drobna różnica. Ty byłaś w małżeństwie 26 lat, ile lat miały dzieci. Podejrzewam że naście lub w wieku dojrzałym. Postaw się w sytuacji tych których dzieci mają 4, 5, 6 .. lat. wtedy to już nie takie proste. Są ludzie mający dorosłe dzieci ratujący małżeństwa właśnie dla ich dobra. Moje miały 3 i 7 i w tym czasie były moją kotwicą. Nie ukrywam gdyby nie one małżeństwa by nie było. Od czegoś trzeba zacząć. Wiem że u Numlocka podobnie.
A to dlaczego nasi wiarołomni są z nami dlaczego walczyli. Myślę że jeszcze długo wielu z nas będzie zadawało sobie to pytanie.
trudno mi krótko ten rok podsumować. Numlock czytałam na bieżąco Twoją historię, jakże podobna pod wieloma czynnikami do mojej...
Marika88 ja też nie mogę wielu rzeczy zrozumieć. Gdy kłamał, że romans zakończył był najcudowniejszym mężem pod słońcem: może wypad do spa, romantyczne kolacje, winko - przez cały okres naszego związku tak się nie zachowywał. A jednocześnie mówił do niej: "powinienem być szczęśliwy: mam dzieci, psa, dom, samochód i żonę, której nie kocham a która mnie kocha."
Prześladują mnie te słowa.
Wiadomość o romansie męża była takim szokiem, że nawet nie wiem jak się o tym dowiedziałam. Chyba zobaczyłam coś w jego komórce, co potwierdziło moje przypuszczenia. Nie wiem, mam luki w pamięci. Potem już wszystko notowałam. Gdyby nie notatki, mogłabym sobie wmówić, że mi się to przyśniło.
Romans chyba nietypowy, trwał przez trzy miesiące i mimo możliwości seks tylko trzy razy przez pierwsze dwa tygodnie :szoook
W ogóle z tym romansem jest taka dziwna sprawa. Ja wiedziałam, że będzie romans, nawet wcześniej niż mój mąż wpadł na taki pomysł, tylko to jakoś do mnie nie docierało. Nie potrafiłam działać. Miał ktoś tak?
Odkrycie tego portalu spowodowało ocknięcie się z tego letargu. Podjęłam walkę. Na początek rozpoznanie sytuacji: dyktafon zawsze miał przy sobie jak wychodził z domu. Wiedzę miałam imponującą, nagrane każde ich słowo od pewnego momentu. Więc to nie były tylko domysły. Psychika zaczęła mi siadać. Działałam na bardzo wysokich obrotach. W nocy przegląd jego komórki (sądził, że ja blondynka, posiadająca jako telefon starego klawiszowca nie jestem w stanie nic sprawdzić na jego iphonie-więc nic nie kasował: ani skypa, ani FB, smsów
Wierzyłam, że mnie kocha - no przecież nie mógł się odkochać po nastu latach przez dwa tygodnie.
Wymyślenie intrygi, skłócenie ich ze sobą. Pani K. pokazuje swoje prawdziwe oblicze, jakże dalekie od tego jakie widział mój mąż. Panu Mężowi spadają okularki. Ja go pakuję i każę się wynosić. I nagle zwrot akcji. On chce być ze mną, on się pomylił, on tylko mnie kocha. Kończy romans.
Dostaje szansę...i nie robi nic z tych rzeczy, które od niego oczekiwałam. Mówię, że o pewnych rzeczach trzeba rozmawiać, zastanowić się, co doprowadziło do kryzysu. Oczekuję szczerości na temat tego romansu a tymczasem słyszę kłamstwa lub tekst "nie pamiętam" - brak woli do przepracowania tego wszystkiego
Zachowuje się wzorowo tak na co dzień, jako lokator, kolega, ojciec, we wszystkim pomaga. Ale gdybym wygrała w totka, zatrudniłabym sobie gosposię i wykonywała by te same czynności.
Nie mam w nim wsparcia, zamiótł wszystko pod dywan. Jak mam doła, udaje, że nie widzi.
Ten rok najtrudniejszy w moim życiu. Demony powracają często. O całym tym koszmarze myślę cały czas: rano jak się budzę, w ciągu dnia, jak zasypiam. Analizuję, zastanawiam się, obserwuję go. I dochodzę do strasznych wniosków: skoro on się nie przejmuje moim cierpieniem, nie chce mi pomóc to znaczy, że jednak mnie nie kocha.
Jakaś część mnie umarła przez ten rok, bardzo się zmieniłam.
Już się nie boję przyszłości niezależnie od tego jaka będzie. Tworzę swój mały świat, który być może będzie początkiem życia bez niego. Tylko mam takie straszny żal, że być może tak się to wszystko kończy w sensie nas, jako ludzi kochających się. Bo małżeństwem pewnie długo jeszcze będziemy. Zbyt wiele łączy nas spraw takich przyziemnych. A przede wszystkim dzieci. Dwulatek i ośmiolatek potrzebują ojca na co dzień.
Cóż u mnie mało optymistycznie po roku(może to tylko przejściowe). Ciągle jeszcze się łudzę, że on zacznie walczyć o nasze małżeństwo, ale tej nadziei we mnie coraz mniej.
Faktem jest to co napisał Betrayed że po daniu szansy gdy druga strona się stara to największym zagrożeniem dla misji jesteśmy MY sami z naszym poczuciem krzywdy, żalem i demonami...
Wydaję mi się że aby uporządkować to co się stało w naszych głowach druga strona musi być skłonna do rozmów i wyjaśnień po to abyśmy my mogli się z tym jakoś pogodzić i to poukładać.
Tak jak wcześniej pisałem ktoś (profesjonalista) poradził mi aby właśnie po wszystkim spróbować terapii. Jeśli mąż nie wykazuje chęci na wyjaśnienia to może taka mediacja pozwoli wam w bezpieczny sposób wyjaśnić to co się działo i dać odpowiedź co dalej....
Rozstanie w takim momencie zupelnie zmienia optyke. Mozna sie bawic bez przeszkod ta swoja " bajka" ...tylko, ze to miala byc odskocznia, a co jesli on/ ona juz nie wroci? Czy to wszystko bylo warte tego? Przecierz kiedys tak sie kochalismy. Przeciez to wszystko mozna naprawic...i jeszcze wiele tego typu dywagacji, a " bajka " jakos juz nie ma takiego blasku.
Mysle, ze rozstanie jest najlepszym lekarstwem, nie ultimatum, nie kotrola, nie przypodobanie, ale wlasnie ten czas osobno, kiedy obie strony musza sie zastanowic, czego na prawde chca, czy po jakims czasie zaczna zabiegac o siebie, czy pojda w rozne strony.
Taka niestety jest rodzina. Nie zawsze w matce miałem wsparcie. Ale pozostali żenada.
Wiesz może nam jest łatwiej. U mnie zona widziała każdy mój zjazd i reagowała - widząc co się dzieje. Niestety ale oni uważają nie rozmawiamy nie wspominamy i będzie ok. Nie bedzie trzeba rozmawiać dlaczego, o czym wtedy myśleli, co ich tak zauroczyło. Brak odpowiedzi na każde z tych pytań będzie się tłuc w naszej psychice. Czasami warto pójść do psychiatry. Nie do magisterka - psychologa. Sorry ale dla mnie to prawie lekarz. Gdy jest ciężko czasami warto sięgnąć po wspomaganie farmaceutyczne. Taka prawda.
Zielonooka nie chciałem urazić po prostu inaczej jest gdy mamy małe bąble i inaczej gdy dzieci są już troszkę starsze. Przecież nie muszę mówić jak to jest patrzeć w oczy malucha dla których jesteśmy całym ich światem.
Odnośnie kontaktów których nie umiał przerwać. Ja wiedziałem o każdej próbie kontaktów. O jednym nieoficjalnie wiedziałem o drugim nie. O obu dowiedziałem się od żony. O konsekwencjach jakie poniósł "szwagier" żona dowiedziała się ode mnie.
Kaktus wiesz pamięć to oni mają krótką. Nie każdy znich potrafi walczyć do końca. Ale może się udać jestem jednym z wielu przykładów. A jeżeli zafunduje mi REPLAY cóż ma świadomość drugiej szansy nie będzie. Patrząc na córki gdy spędzamy razem czas wiem że zrobiłem dobrze.
Nie powiem ideałem nie jestem. Powiedziałem że jeżeli coś wywinie to rozpętam piekło. Ale tym razem zna konsekwencje i ma świadomość następstw. A wieczne pielęgnowanie w sobie demona? Przytyki wypominanie na każdym kroku? Można tylko po co.
Moi drodzy podjęliście decyzję po prostu dajcie im szansę, jeżeli robią za mało powiedzcie to. Ale nie bo z nią było tak a ja... . Po prostu rozmawiajcie. A jeżeli krzywda jest zbyt głęboka. Po prostu rozejście. Mimo wszystko wolę walkę. Będę wiedział że zrobiłem wszystko. Czy to wykorzysta czy mnie zawiedzie nie wiem. Czy ktokolwiek z nas tego się spodziewał?
Czasem myślę, że rozstanie przynajmniej na jakiś czas byłoby dobre. Tylko mając małe, dwuletnie dziecko jest to raczej niemożliwe. Rozwaliłabym mu cały bezpieczny świat. Młodszy synek może cały dzień nie widzieć ojca, ale nie zaśnie wieczorem bez niego.
Mój mąż wie, że drugiej szansy nie dostanie. Ja nawet nie boję się jak jedzie do pracy. A tam jest Pani K., była kochanka siedząca kilka biurek dalej. Praktycznie go nie sprawdzam.
Minął rok. Co jest dla mnie pozytywne? To, że zaczęłam tworzyć swój mały świat. Już nie mam klapek na oczach, już nie biegnę jak najszybciej do domu bo mąż będzie się złościł, że jeszcze mnie nie ma. Wyrwałam się ze złotej klatki. Zmieniłam priorytety; wcześniej na pierwszym miejscu był mąż, potem dzieci, na końcu ja. Teraz: dzieci, ja, mąż. Ponadto uświadomiłam sobie, że cokolwiek się wydarzy, dam sobie radę. Przekonałam się o swojej wewnętrznej sile.
Czasem się zastanawiam nad jakąś zemstą na kochance. Doskonale wiedziała, że mój mąż jest żonaty. Zaprzyjaźniła się z nim, wyciągała od niego fakty z naszego życia, odpowiednio je interpretowała i nastawiała męża przeciwko mnie. Rozwódka chciała "po prostu być szczęśliwa". Chciałabym, aby się bała, tak jak ja się bałam na początku. Oj korci mnie aby ją postraszyć, że umieszczę ciekawy filmik z jej udziałem w internecie
Widziałam jego rozpacz i żal i wiem że też cierpiał i też byłoł mi go bardzo żal i było to dla mnie bardzo niszczące uczucie bo to mnie doprowadzało do szału!
Kaktus :cacy Ja też miałam w głowie tysiące scenariuszy jak mogła bym zemścić się na tej.... (Jak piszę Katarzyna Miller - )Można ją skompromitować w sieci, zatańczyć w szpilkach na jej grobie,i przekonać cały świat jaka z niej dziw...od której wszyscy powinni się odwrócić . Wszystko można cały scenariusz można...Ale tylko w głowie w wyobraźni bo to wcale nie pomoże nie ukoi żalu.
Mogła bym zniszczyć tą osobę ale chyba nie umniejszyło by to mojego cierpienia ..Nie chce poświęcać jej już czasu nawet w myślach,tracić energii, Kaktus, mamy większą klasę bo nie oszukiwałyśmy tak jak one!
Jako kobieta mogła bym popatrzeć z litością na to co robiła !
Jako żona, zdradzana żona nie mogę zapomnieć że nie robiła tego sama.:cacy
Dokładnie nie ma komu poświęcać czasu. Kim chciała byś zawracać sobie głowę - miernotą bez zasad? Ja nie raz z ciekawości obejrzę jego FB i co widzę? Coraz większe zapuszczone zero. Nie chcę nawet pokazywać tego żonie. Facet wyglądający na 10 lat starszego niż jest. Ja nazywam ich specjalistami od górnolotnych deklaracji. I nic poza tym. Tylko puste słowa i czarowanie. Zemsta jest słodka - tylko jakoś tego nie zauważyłem. Powiedział bym że jest bez smaku. Totalnie obojętna. I na pewno nie ukoi żalu tu ważny jest czas i postawa zdradzacza.
I choć kusiło aby go obić i kusi aby mu zniszczyć życie staram się to sobie powtarzać.
Choć życie bywa przewrotne i gdy go przypadkiem spotkam to nie wiem co się wydarzy....
* rogacizna - pieszczotliwe określenie gacha
betrayed - a może na forum stworzymy specjalną zakładkę z profilami naszych gachów i gadzin oznaczoną - ku przstrodze
Cytat
Marika88 otóż to lecz jesteśmy tak skonstruowani, że na początku chcemy ,,zabić'' osoby, które ukradły nam naszych rzekomo najbliższych. Też cholera się zemściłem i nie jest mi z tym źle ale uświadomiłem sobie kto tak naprawdę jest winny. Rogacizna, jak świetnie określił ich Numlock, nic nam nie obiecywała ale wiedziała w co się pakuje.
Katus każdy kto wpieprzył się w nasze życie doskonale wiedział co robi lecz dostał na to przyzwolenie i my byliśmy dla nich nic nieznaczącym powietrzem. Dopiero po wykryciu zdrady okazuje się, że są to tchórzliwe śmierdzące sępy, na które nawet nie warto splunąć. Miernota jak określa Betrayed40 w 100% jest trafne ale czy nasi współlokatorzy też nie okazali się miernotami?
Mój prawnik był załamany gdy wycofałem pozew - na procent byliśmy umówieni, pewnie szykował wymianę fury :niemoc
Kochanka mojego męża też wykasowała zdjęcia .
Jest to dojrzałą kobietą weszła z pełną świadomością w ten układ ,
nie jest młoda kobietką której ktoś zamydlił oczy .
Jestem w pełni świadoma że planowała przyszłość .
Dla znajomych była w związku z rozwodnikiem ! sama mi to powiedziała że wstydziła się powiedzieć że jest żonaty
Moje dzieci musiały przez to przejść jej córka do dziś nie jest świadoma kim tak naprawdę był przyjaciel jej mamy .Moi znajomi też wiedzą i jest mi teraz wstyd przed nimi ,bo czuję się upokorzona okropnie .A jej znajomi i rodzina ? po prostu rozstała się z gościem i koniec .Miała bym ochotę to wszystko wykrzyczeć że świadomie wyniszczała moją rodzinę układając swoją .
Ale największy żal mam do męża .
Otrzymałam od niej wiadomość " Bardzo Panią za wszystko przepraszam " i co ręce opadają