Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

zona Potifara00:43:34
# poczciwy00:48:55
Saddest01:45:49
mrdear02:39:14
makasiala03:44:52

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

po 15 latach z trójką dzieci znajoma z okolicy zabrała mi mężaDrukuj

Zdradzona przez mężaJestem bardzo wyrozumiała i przez kilkanaście lat tworzyłam z mężem związek partnerski oparty na dialogu i nieustannym omawianiu co nam nie styka co utrudnia porozumienie etc. Mieliśmy trójkę dzieci ( syn 15 lat córka 10 lat syn najmłodszy 7 lat) Ale nasza wspólna znajoma której dziecko chodziło do szkoły z naszymi dziećmi nie zawahała się żeby wejść w romans z moim mężem. jak to odkryłam to powiedzieli mi że chcieli utrzymywać to w tajemnicy przez ok. 6 lat żeby dzieci dorosły bo według nich wtedy by lepiej to zrozumiały i nie cierpiały tylko dały im przyzwolenie. I jestem w stanie zrozumieć wszystko ale w między czasie tragicznie zginął nasz najstarszy syn a mimo to ta zdzira nie uszanowała mojego bólu i bólu moich dzieci i mimo mojej prośby nadal utrzymywała romans z moim mężęm i po roku od śmierci syna spłodzili dziecko więc jest pozamiatane. Zgodziłam się trzymać to w tajemnicy przed dziećmi przez jakiś czas aby nie potęgować cierpienia moich dzieci po stracie brata że teraz tracą ojca na dodatek z powodu znajomej domu którą lubili i jej w pewien sposób ufali... Konie końców po półtora roku od śmierci naszego syna moje dzieci dowiedziały się ( z mojej inicjatywy bo nie chciałam dłużej żyć w kłamstwie ) że mają braciszka a ojciec ich nie chce dłużej żyć z ich mamą czyli ze mną bo kocha nasza znajomą a ze mną to była pomyłka... Ja jestem w stanie dużo zrozumieć i gdybyśmy nie mieli dzieci to bym dawno zajęła się sobą mam zawód pasję etc. i życzyła mężowi wszystkiego dobrego na nowej drodze ale w tej sytuacji cierpiąc po stracie syna muszę jeszcze mierzyć się z wielkim cierpieniem dzieci Córa 14 lat trudny wiek syn 11 lat. Przez 3 lata liczyłam że wszyscy pójdą po rozum do głowy i jakoś ochronimy dzieci ale tamta strona czyli mój mąż i ta baba uważają że nie robią nic złego że szwedzki model tj. kilka mam i kilka ojców jest naturalny i to ja tylko mam jakieś staromodne pojęcie rodziny i stoję na drodze ich pełnego szczęścia bo przecież dzieci jakoś sobie poradzą i będą patrzeć na świat tak jak rodzice im karzą bo nie maja własnych uczuć czy potrzeb... nie wiem... czy na prawdę tradycyjna rodzina oparta na wartościach wzajemnej empatii i nie egoistycznym pojęciu szczęścia to jest taki przeżytek...???!!!
3739
<
#1 | Deleted_User dnia 09.11.2013 19:23
Cartagena bardzo Ci współczuje z powodu śmierci Twojego dziecka.

czy na prawdę tradycyjna rodzina oparta na wartościach wzajemnej empatii i nie egoistycznym pojęciu szczęścia to jest taki przeżytek...???!!! nie , to nie jest przeżytek, wiele rodzin ta funkcjonuje ale Twój nazwijmy to rodzina tak nie działa i już nigdy nie będzie.

Po pierwsze na nic Twoje zaklinania i przemawianie do rozumu tamtej pani- to skrajna egoistka, a tutaj problemem jest Twój mąż.
To on nie patrzył na to czy zrani Ciebie czy dzieci tylko egoistycznie zaspokajał własne potrzeby. I tutaj jest coś dla mnie kompletnie niezrozumiałego- Ty dałaś na to przyzwolenie , chroniłaś mu tyłek i sama ustawiłaś się w pozycji osoby na ostatnim miejscu w tym chorym układzie.

Co jest dla mnie całkowicie niezrozumiałe zasłoniłaś się dobrem dzieci:szoook jakie dobro???- życie w zakłamanej, chorej rodzinie w swoistym trójkącie.

Model kilka mam , kilka ojców tak cie oburza , a model mąż i kochanka rozdają karty, a żona jest nikim to już jest według Ciebie ok?

przepraszam Cię ale o wiele uczciwszym układem jest rozejście się .
Jestem mamą trójki dzieci gdzie najmłodsze ma 3 latka- jestem już po rozwodzie, mój mąż jest ze swoją kochanką. Dzieci maja dobry kontakt z ojcem. Z tą panią też nie robi im krzywdy.Ja również zakładam , że kiedyś będę z kimś kto nie tylko pokocha mnie ale również moje dzieci . I jakoś nie rwę włosów z głowy, że będzie tyle osób które będą dla dzieci dobre.

Proszę przestań zasłaniać się dobrem dzieci bo to jest straszne. pomyśl o sobie, o własnym poczuciu godności i zacznij iść swoją drogą- to ekscytujące myśleć co pozytywnego się wydarzy za przysłowiowym zakrętem. Odwagi Cartagena.
6881
<
#2 | Fenix dnia 09.11.2013 19:41
Kochana , nie zawsze to co robimy i wydaje nam sie że jest dla dobra dzieci jest dla nich dobre
Mam i małe dziecko i dorosłe , dorosłe powiedziały mi że maja żal do mnie o to iż wybudowałam w ich głowie obraz ojca jakiego chcialam dla moich dzieci nie jakim był
Sama widzisz że nie zawsze nasze myślenie i działanie jest dobre

bardzo mi przykro z powodu śmierci Twojego syna
Nic tak nie boli jak utrata dziecka
Ale pozostało Ci dwoje dzieci
Odetnij ten kikut jakim jest Twój mąz , weź rozwd oczywiście z jego winy
I żyj dla siebie i dzieci
Dokładnie dla SIEBIE i dzieci
Masz jeszcze wiele przed sobą zapewne dobrego pięknego życia
Nie zamykaj się na szczęscie
A model rodziny jaki serwują Twój mąż i jego kochanica ...
Moze niech wyjadą do Szwecji
a wartości to my ...
I nasz przykład życia dla naszych dzieci

Udźwigniecie wszystko , nie będzie łatwo ale masz szansę wychować dzieci na dobrych ludzi
Nie chroń ich przed cierpieniem za wszelką cenę
Bo jest ono nieodłącznym towarzyszem żyjącego człowieka
Naucz je jak sobie z nim radzic
Trzymam za Ciebie kciuki i wspieram sercem :cacy:cacy:cacy
3739
<
#3 | Deleted_User dnia 09.11.2013 20:22
Prawdopodobnie chciałabyś, żeby wszyscy ubolewali teraz nad Tobą i wieszali psy na tej kobiecie, na męzu nie aż tak bardzo, jak właśnie na niej. Przykro mi bardzo, ale jeśli chodzi o mnie, to ja na pewno nie będę tego robiła. Twoja historia jest bardzo smutna( ja temu nie przeczę), ale tu nastapił absolutny rozpad małżeństwa i najwidoczniej jakiś powód ku temu musiał być. Twój mąż zakochał się w innej kobiecie, potem pokochał ją i jego uczucie jest odwzajemnione- taka sytuacja utrzymuje się od wielu lat i t6ak zdarza się czasem w życiu. Tu nie ma mowy o jakimś łajdaczeniu się Twojego męża, o puszczaniu się z różnymi kobitkami na prawo i na lewo- tu ciągle jest jedna i ciągle ta sama kobieta. Dlaczego on z tobą został? Podejrzewam, że wymusiłaś na nim takie poświęcenie, pewnie histeryzowałaś, ciągle powoływałaś się na dobro dzieci itd. On był więc rozdarty- inny facet, taki który byłby typowym egoistą zostawiłby Cię bez wahania i tyle. Ja nie chcę robić z niego bohatera albo jakiegoś męczennika, bo faktycznie sytuacja jest bardzo parszywa i zdrada jest sama w sobie bardzo podła, ale patrzę obiektywnie i wręcz nie mogę wyobrazić sobie, jak tamtych dwoje musiało męczyć się przez tyle lat, by wytrzymać taki układ. Uważam, że już dawno temu powinnaś dać temu człowiekowi wolność, a nie trzymać go przy sobie na siłę i wbrew wszystkiemu( rzekomo dla dobra dzieci)- ja będąc na miejscu Twojego męża na pewno bym się aż tak nie poświęciła. Zacznij żyć wreszcie swoim życiem i daj żyć innym. Czy planujesz żyć sto lat, że ciągle masz czas na dreptanie w miejscu?
5808
<
#4 | Nox dnia 09.11.2013 20:44
Waka jeżeli dobrze doczytałam to jej mąż z kochanką mieli w planach oszukiwać i ją!! i dzieci przez 6 lat,ale sprawa się rypła.Więc wtedy nie do końca nastąpił rozpad małżeństwa.Z całą pewnością mąż wiedział co robi i nikt go w zdradę nie wciągał na siłę,wiedział że ma dzieci-i mu to nie przeszkadzało.Teraz nie ma już co rozkładać wszystkiego na czynniki trzeba próbować poukładać tą mozaikę.Cartagena on przestał być twoim partnerem. Nadal jest ojcem i sam musi znaleźć sposób na dogadanie się z dziećmi.Dzieciaki wiedzą już że ojciec ma nową rodzinę,nie musisz go kryć ale życie w żalu i pretensjach zniszczy ciebie i bardzo prawdopodobne twoje kontakty z dziećmi.One mogą nie chcieć opowiadać się za którąś ze stron.Bierzesz pod uwagę prawne rozwiązanie związku?Masz jakieś wsparcie w rodzinie,czy dzieci są pod opieką psychologa?
3739
<
#5 | Deleted_User dnia 09.11.2013 21:15
Skoro ten facet od wielu lat żyje z inną kobietą i ciągle z tą samą, to znaczy, że tamtych dwoje połączyło coś więcej niż tylko seks. Ja uważam, że w każdym przypadku, gdy dochodzi do zdrady jednej ze stron, to zawsze oznacza to wypalenie się uczuć ze strony osby zdradzającej. Tam gdzie jest zdrada nie ma mowy o miłości- na nic zdadzą się jakieś wyjaśnienia i tłumaczenia- zdrada to brak miłości- koniec kropka. Inną sprawą jest szacunek do byłego partnera, jakies poczucie odpowiedzialności, choćby przez fakt posiadania wspólnych dzieci.Tu facet określił się bardzo jasno, nie zwodził swojej żony, nie ukrywał swojej kochanki za winklem- on powiedział, że zostaje tylko ze względu na dzieci. Cartagena zgodziła się na taki układ i podejrzewam, że nawet to wymusiła na swoim mężu. Ja sobie nie wyobrażam, jak można robić takie rzeczy, żeby kobieta wiedząc, iż facet jej nie kocha, że kocha inną , to jak można zmuszać kogoś do zostania? Komu i czemu miało to służyć? Dzieciom? Cartagenie? Czasem w jest w życiu tak, że trzeba przełknąć gorycz porażki i wiedzieć, kiedy należy odejść, by zachować po sobie chociaż miłe wrażenie. Ja nie widzę nic złego w tym, że dzieci Cartageny będą miały więcej osób do dbania o nie. Zawsze mówię- przyjaciół i dobrych znajomych nigdy za wielu. Po co to zasklepiać się w jakiejś nienawiści? Trzeba przyjąć do wiadomości smutną prawdę, pogodzić się z tym, że ktoś nas nie kocha i żyć dalej.
2120
<
#6 | binka dnia 09.11.2013 22:12

Cytat

czy na prawdę tradycyjna rodzina oparta na wartościach wzajemnej empatii i nie egoistycznym pojęciu szczęścia to jest taki przeżytek...???!!!

Cartagena to jest tylko głupie tłumaczenie kochanków.
Waka chyba trochę Cię poniosło . Pomysł z 6 latami był pomysłem tej parki, ona wybrała mniejsze zło. Wcale jej się nie dziwię i nie potępiam. Nie dała rady, doprowadziła do wyjawienia prawdy. Cartageno a jak teraz widzi to Twój nie Twój mąż? Wyprowadzi się? Jak układają się wasze relacje? Trochę za mało napisałaś.Dasz radę, powoli się otrząśniesz. Dzieci wiedzą i rozumieją więcej niż nam się wydaje.

Komentarz doklejony:

Cytat

jak tamtych dwoje musiało męczyć się przez tyle lat, by wytrzymać taki układ

kokardki mi opadły:szoook
3739
<
#7 | Deleted_User dnia 09.11.2013 22:59
Ja jestem cięta głównie na kobieciarzy, wiadomo dlaczego( względy osobiste) oraz na puszczalskie puste baby, reszta przypadków, to raczej samo życie. Czasem jest bowiem tak, że ktoś przestaje kogoś kochać. To ma się poświęcać i żyć z kimś, kogo nie kocha tylko dlatego, że są dzieci? Dla mnie to żaden argument. Oczywiście, że tych dwoje musiało się męczyć. Wszyscy się męczyli i męczą i po co to było? Żyje się dalej i tyle.
2120
<
#8 | binka dnia 09.11.2013 23:37
No dla mnie to czekanie 6 lat aż dzieci zrozumieją to nie jest żadne bohaterstwo ze strony kochanków, to był ich pomysł. I jeszcze dorobili sobie kolejne dziecko. Tak postępują rozsądni ludzie?

Cytat

Podejrzewam, że wymusiłaś na nim takie poświęcenie, pewnie histeryzowałaś, ciągle powoływałaś się na dobro dzieci itd. On był więc rozdarty- inny facet, taki który byłby typowym egoistą zostawiłby Cię bez wahania i tyle.

Dorobiłaś Wako swoją historię i tego się trzymasz. Mam trochę inne zdanie na ten temat. Tylko tchórz i egoista tkwi w rozkroku w dwóch związkach.
3739
<
#9 | Deleted_User dnia 09.11.2013 23:48
Tylko tchórz i egoista tkwi w rozkroku w dwóch związkach
tak zgadzam sie z tym ale Cartagena dała na to przyzwolenie i tak jak Waka uważam, że być może zostało to przez nia wymuszone, a argumentacja było dobro dzieci.
Z całym szacunkiem ale trzeba mieć honor - tam gdzie mnie nie chcą nie zostaję , a nie uczepię się nogawki faceta który ma kochankę bo rodzina to świętość. I to faceta który mnie nie kocha , nie chce i kocha inną.
2120
<
#10 | binka dnia 10.11.2013 00:21
Dała przyzwolenie bo może jeszcze kochała, żyła nadzieją że się opamięta i wróci. On jej tę nadzieję dał nie dokonując konkretnego wyboru. Może autorka sama nam wyjaśni i niema co wysnuwać zbyt wczesnych wniosków.
3739
<
#11 | Deleted_User dnia 10.11.2013 00:25
. Przez 3 lata liczyłam że wszyscy pójdą po rozum do głowy i jakoś ochronimy dzieci ale tamta strona czyli mój mąż i ta baba uważają że nie robią nic złego binka ona juz to napisała- 3 lata - to nie nadzieja- to brak własnej drogi życiowej i zasłanianie sie dobrem dzieci
Niektórym i 100 lat zajmie zrozumienie że partner go nie chce i nie kocha.
3739
<
#12 | Deleted_User dnia 10.11.2013 09:05
Właśnie Lisbet- ja dokładnie to miałam na myśli. Ja osobiście znam przypadek, gdy facet zostawił żonę dla innej kobiety jakiś 14 lat temu po 16 latach w miarę poprawnego małżeństwa, doszło oczywiście do rozwodu (bardzo nieprzyjemnego zresztą ale który rozwód jest przyjemny?; były naciski ze strony żony, omdlewania, nawet szpital i próby zmuszenia tego chłopa, by został niby to dla dobra ich córki), facet odszedł jednak, bo powiedział wyrażnie, że nie kocha żony i że nie jest w stanie poświęcić swojego życia na dalsze z nią życie, potem ożenił się z tą drugą, do dziś żyją oni razem i są naprwdę bardzo szczęśliwi. Pozostawiona żona mimo upływu tylu lat dalej zieje nienawiścią, jej tematem numer jeden w jakimś towarzystwie jest jej były mąż i jego zdzira( inaczej nie określa tej kobiety), wszyscy mają już dosć tych opowieści, tłumaczy się jej pewne rzeczy, ale to i tak nie pomaga. Ma przyznane alimenty na siebie (rozwód z orzeczeniem winy faceta) i hitem jest to, że ona tak dallece jest w szponach własnej nienawiści, że stwierdziła, iż nigdy z nikim się nie zwiąże, bo chce, żeby ten jej były maż płacił na nią do końca życia. To żałosne. Honorowa kobieta odchodzi od mężczyzny, który jej nie kocha i który, mimo podłości zdrady, jasno określa swoje stanowisko i honoruje nową kobietę. Ja nie widzę tu łajdactwa faceta, tylko samo życie. Jak można liczyć przez trzy lata, że cała sprawa rozejdzie się po kościach? To zakrawa na mocne uczepienie się nogawki faceta i brak kobiecej ambicji. Niby dla dobra dzieci. Absolutnie w to nie wierzę- cartagena nie potrafi żyć własnym życiem, jest bluszczem i dlatego ciężko jej będzie wyjść na prostą po tym wszystkim. W przypadku mojej znajomej był nawet psycholg, nawet kilku, ale nic to nie pomogło- to chyba kwestia charakteru danego człowieka. Najgorsze jest to, że taka osoba bardzo się męczy i sama siebie okrada z uroków i radości życia.
9850
<
#13 | lagos dnia 10.11.2013 09:45
Cartagena
Jak wygladalo wasze zycie z mezem przez te 3 lata? Czy tylko mieszkaliscie razem pod jednym dachem, czy laczylo was cos wiecej, wspolne spedzanie czasu, seks? Jesli zyliscie obok to mialas naprawde duzo czasu, zeby pozbyc sie zludzen i jedyne co powinnas zrobic to zakonczyc to. Jesli jednak bylo inaczej to twoj maz jest niezlym manpulantem. Nie wierze, ze to 6-letnie odroczenie bylo ich decyzja, pewnie to jego pomysl. Facet kreci dwie kobiety, i takie zycie mu sie podoba. Jemu wcale nie zalezy zeby cos zmienic. Zrozum to nie ta kobieta zniszczyla Twoje malzenstwo, to Twoj maz.
3739
<
#14 | Deleted_User dnia 11.11.2013 00:39
Nie ma chyba nic gorszego od śmierci własnego dziecka i tutaj szczerze Ci, cartagena, współczuję.
Ale...
Za to, co masz teraz ponosisz odpowiedzialność. Nie zrozum mnie źle. Sama zdrada oczywiście jest wyborem męża, natomiast cała reszta, na którą jakby nie było się godzisz, to TWÓJ WYBÓR.
Zrozum: nie musisz godzić się na to, co wyznaje Twój mąż, czyli chory trójkąt. Jeśli jednak się zgadzasz, to znaczy, że z jakiegoś sobie tylko wiadomego powodu tego chcesz. Z jakiego? Powód musi być na tyle ważny, że godzisz się na bycie jedną z dwóch kobiet w tym haremie. Odpowiedz sobie na to pytanie, a może będziesz wiedziała, co dalej.

btw

Cytat

znajoma z okolicy zabrała mi męża

Znajoma nie mogła Ci zabrać męża, bo to nie rzecz, którą bez zgody właściciela można sobie przywłaszczyć. Ona stworzyła okoliczności, on zadecydował. Pomijam tu celowo ocenę owej znajomej, bo to bezdyskusyjne.
Może kiedy zrozumiesz, że motorem działań krzywdzących Ciebie i Twoje dzieci jest mąż, łatwiej Ci będzie wyjść z tej matni.
7619
<
#15 | Marta74 dnia 11.11.2013 14:47
Cartagena,
Rozumiem, że robiłaś to, co w Twoim mniemaniu było najlepsze dla dzieci, nawet jeśli nie było najlepsze dla Ciebie...
Rozumiem takie podejście...
Masz za sobą ekstremalnie traumatyczne przejścia (bardzo Ci współczuję... Smutek ) i bardzo trudno jest w takich sytuacjach zawsze działać czysto racjonalnie.
Więc nie pozwól, żeby ktokolwiek wytrącił Cię z równowagi koncentrując się na "Twojej winie".
Bezdyskusyjnie zostałaś paskudnie skrzywdzona przez los i bliskie Ci osoby.
Jak napisała JakichWiele, co z tym TERAZ zrobisz, zależy od Ciebie...
Wtedy uważałaś, że podejmujesz najlepsze możliwe decyzje i wybierasz najmniejsze zło.
Być może gdybyś wiedziała to, co wiesz teraz, postąpiłabyś w tamtym okresie inaczej.
W życiu mało co da się precyzyjnie przewidzieć - czynnik ludzki jest nieprzewidywalny i okazało się, że teraz nie chcesz trwać w takim układzie dalej.
Przyszedł chyba czas na radykalną zmianę.
Zmianę na lepsze!!! Uśmiech
Mam nadzieję, że jesteś na nią gotowa...?

Jaki masz teraz plan...???
Przeanalizuj, co możesz teraz zrobić, żeby Tobie i dzieciom było lepiej...?

Trzymam mocno kciuki, kochana!!!
10371
<
#16 | cartagena dnia 11.11.2013 18:45
Witam Panie
Widzę że jednak źle zostałam zrozumiana ja i moja sytuacja, ale cieszę się że mam odzew bo tego mi brakowało. Wyjaśnię więc to co zostało zupełnie opacznie zinterpretowane przez niedomówienia i brak danych: po pierwsze układ tajemnicy przed dziećmi trzymaliśmy przez ok. półtora roku po śmierci syna za obopólną zgodą z prostego powodu aby dać się dzieciom pozbierać po śmierci brata i nie nakładać cierpień. w tym czasie oczywiście miałam nadzieję że mój mąż i znajoma się opamiętają, ale byłam też gotowa rozstać się, tym bardziej że ja mam bardzo intensywne życie własne ( jestem reżyserem filmowym, moją pasją prywatną jest taniec, i prowadzę rozwinięte życie duchowe, jestem osobą wierzącą... więc wierzcie mi ani rozrywek, ani motywacji do życia ani własnego świata po za mężem nigdy mi nie brakowało) Nie było mowy nigdy o histerii ani błaganiu ani szantażowaniu dziećmi, ani nie jestem tego typu osobą ( raczej przeżywam wszystko sama i na modlitwie daje upust uczuciom, a na zewnątrz stawiam na poczucie humoru i widzenie we wszystkim przygody i zadań do rozwiązania) nie byłam też zaskoczona specjalnie zdradą bo nasz kryzys główny rozpoczął się pięć lat wcześniej właśnie z powodu takich przygodnych zdrad ( to z koleżanką, to na szkoleniu to w burdelu). Niestety w tzw. międzyczasie kiedy przyszedł czas powiedzieć dzieciom o naszym rozstaniu pojawiło się dziecko z kochanką co poważnie powiększyło wagę tej trudnej wiadomości dla dzieci (córka od razu zareagowała nienawiścią do znajomej- kochanki do ojca i do dziecka boguduchawinnego i to ja musiałam ją uspokajać i mówić o przebaczeniu) ale co zabawniejsze wiadomością o dziecku mój mąż był przerażony przybiegł do mnie jak do mamy i może liczył że "każę" mu zrobić aborcję i sam powiedział że nie chciał dziecka że gdyby nie dziecko to by padł przede mną na kolana i wrócił do mnie i że ma żal do mnie że ponoć nie walczyłam o niego jak się dowiedziałam o kochance a co ja niby miałam ją za kudły po naszym miasteczku wytargać czy co? Może powinnam była jak to za dawnych lat się robiło na taczkach na kupę gnoju ją wywieźć. ale ja tylko kulturalnie się z nią spotkałam w kawiarni i mówiłam coś o sumieniu że swoje szczęście buduje na nieszczęściu przecież zna moje dzieci etc. A kiedy po urodzeniu dziecka chciałam żeby się w końcu wyprowadził to usłyszał to niestety nasz syn i dosłownie ze łzami błagał żeby tata się nie wyprowadzał to co ja miałam zrobić, musiałam przeczekać znowu. Teraz mam kolejne podejście do rozstania jesteśmy na mediacjach i ma się wyprowadzić do lutego. Nota bene jak to powiedziałam przy mediatorach był na mnie taki wściekły że aż musieli go uspokajać. On sam w końcu się przyznał że ta sytuacja jest dla niego bardzo wygodna bo jest z dziećmi więc wyrzuty sumienia ma tłumione a jednocześnie co niedziela odwiedza tamto dziecko u kochanki i codziennie ją w smsach zapewnia o miłości i że kiedyś będą razem... Tylko że kolejnym kwiatkiem jest to że za każdym razem od początku jak tylko była mowa o jego wyprowadzeniu się to on wściekle mówi że na pewno nie wyprowadzi się do kochanki tylko sam wynajmie mieszkanie bo to w ogóle nie jest tak i on nie wie czy w ogóle będzie z nią mieszkał... Nie jarzę o co mu chodzi a jednocześnie od dawna marzę aby mieszkać sama bo bez niego w pobliżu jest mi dużo łatwiej. Nie mniej jestem gotowa go przyjąć z powrotem bo przeżyliśmy razem ok 20 lat od studiów łączą nas dzieci wspólne pasje zawody i wiele spraw... z tamtą babą wiem że nie ma nawet połowy takich wspólnych tematów... Żal mi jej czasami bo wiem że on ją w pewien sposób oszukuje inaczej już dawno by z nią mieszkał... a ja bym miała sprawę zamkniętą... To tyle w razie niejasności proszę pytać. Jestem ciekawa głosu zarówno facetów jak i kobiet bo często sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć a psychologów z ich teoriami książZ przymrużeniem okakowymi mam dosyć...
3739
<
#17 | Deleted_User dnia 11.11.2013 19:18
No wlaśnie tak to jest z tym pisaniem- czasem napisze się cos nie tak, jak powinno zabrzmieć, przeoczy się rzeczy istotne, ktos czyta coś i wyciąga całkiem inne wnioski, ciężko jest się tak porozumieć. Dlatego ważne jest, by autor wątku czy tez autorka starali się rozmawiać z tymi, którzy próbują coś doradzić- inaczej nie dostaje się odpowiednich dla siebie rad i wszystko jest bez sensu. Cartageno to co napisałaś teraz całkowicie zmienia ogląd ( jest takie słowo?)Twojej sytuacji. Zacznę od boczniaczki- oczywiście, że jest ona pożałowania godna i nie tylko dlatego, że jej kochanek czyli Twój mąż, robi teraz uniki, ona jest pożałowania godna, ponieważ była na tyle głupia, że poszła z żonatym i dzieciatym facetem do łóżka i że liczyła na tak postępującego chłopa. Raczej nie świadczy to dobrze o jej mądrości- facet, który sam ma trójkę dzieci, balansuje na linie, naraża bezpieczne gniazdo swoich dzieci na rozwałkę nie może być dobrym materiałem na ojca i na partnera życiowego. Ona pewnie my ślała, że w porównaniu z toba jest z niej taka super gwiazda, że akurat ją, to ten facet będzie nosił na rękach. widzisz jak to jest? Pycha jest początkiem upadku. Dzis kobitka ma problem, bo przeceniła samą siebie, jednocześnie nie doceniając Ciebie. Ona myślała, że z piasku bicz ukręci. Jego zachowanie wobec tej kobiety jest też mocno nie fair, bo zwodzi ją jednak w taki czy inny sposób i choociaż tak naprawdę nie ma on dla niej nic w swojej ofercie, to zawraca jej głoweę- to podłe, bezmyślne i źle świadczy o tym facecie. Ja cartageno chyba starałabym się patrzeć na postępowanie tego faceta, udając, że jestem widzem jakiegoś przedstawienia. Jakbym była całkiem obcą i obojętną osoba. Kim jest ten facet? Jakim jest człowiekiem, skoro tak postępuje. nie cieszyłabym się z porażki tej drugiej, tylko koncentrowałabym się na suchej ocenie faktów z życia takiego mężczyzny. Napisałaś, że wcześniej też były jakieś kobitki, że nawet burdel nie był dla niego odrażającym miejscem, potem rozwinął skrzydła i wziął sobie kochankę, jakby na stałe. idylla skończyła się, gdy tamta zaciążyła. Wtedy przybiegł do Ciebie z płaczem, jak do swojej matki, żebyś Ty wybawiła go z kłopotów. Cartageno celowo opowiadam Tobie doskonale znaną Ci historię, bys mogła jeszcze wyraźniej dostrzec w jakiej farsie żyjesz. to chłoptaś jest, a nie mężczyzna do życia. dla niego Ty, Wasz dom to miejsce na ziemi jemu przynależne, takie gniazdko miłe i ciepłe, jednak lubi ten chłop od czasu do czasu pojść w długą, to wstąpi do burdelu, to pozna jakąś w przydrożnej knajpie, która też lubi bzyknąć się z kim popadnie, to jakąś w sobie rozkocha- tak sobie fruwa beztrosko ten wesoły chłopek. Skoro zostaniesz z nim, to musisz wiedzieć, że z całym dobrodziejstwem inwentarza, a więc z jego bocznym przychówkiem, z kolejnymi doopkami na boku, no z całym tym dziadostwem. Powiedz tak szczerze- czego Ty właściwie od nas oczekujesz? Czy chcesz, żeby wybito Ci z głowy pomysł przyjęcia tego chłopa do domu? Czy wolisz, by dano Ccci rady, jak żyć z piotrusiem panem albo jak go zmienić? Ja nie za bardzo wiem, jakie Ty masz oczekiwania od tego forum. Jeśli chodzi Cci o głaskanie po głowie i pocieszanie, to ja na pewno wypiszę się z Twojego wątku, bo dla mnie byloby to dreptaniem w miejscu, ja nie nadaję się do czegoś takiego. Powiedz, czego od nas chcesz?
3739
<
#18 | Deleted_User dnia 11.11.2013 19:43
Nie mniej jestem gotowa go przyjąć z powrotem bo przeżyliśmy razem ok 20 lat od studiów łączą nas dzieci wspólne pasje zawody i wiele spraw... z tamtą babą wiem że nie ma nawet połowy takich wspólnych tematów... Żal mi jej
łacza was wspólne pasje, a co z jego pasją do sexu z innymi kobietami? Chcesz to ciągnąć ze względu na wspomnienia? To przygotuj sie na kolejne kochanki.
Z ta babą nie ma połowy wspólnych tematów- no to faktycznie jesteś górą.... Ale z nią ma również wspólne dziecko, a kto wie ile dzieci jeszcze zafunduje innym kobietom.

Ty nadal nie rozumiesz, wieszasz psy na tej kobiecie, a całe zło i syf to Twój mąż.

Żal mi jej czasami bo wiem że on ją w pewien sposób oszukuje a wobec Ciebie to jest taki uczciwy, szlachetny i prawdomówny. Kręci wami jak chce , a wy skaczecie jak on zagra. co najlepsze Ty chcesz ta grę kontynuować dalej.
3739
<
#19 | Deleted_User dnia 11.11.2013 19:58

Cytat

Nie mniej jestem gotowa go przyjąć z powrotem bo przeżyliśmy razem ok 20 lat od studiów łączą nas dzieci wspólne pasje zawody i wiele spraw...

Przecież go masz. Nie wyprowadził się. A że masz z całym dobrodziejstwem inwentarza to już chyba wpisane w układ, na który się godzisz, mimo deklaracji, iż chciałabyś mieszkać sama.

IMO dopóki niemal litujesz się nad biednym misiem, nie widząc, że to hiena, nie zrezygnuje z kochanki. Przepraszam, ale durny by był, przecież ma wszystko, co chce Z przymrużeniem oka

Czy Ty go kochasz, czy pasuje Ci układ czysto intelektualno-dzieciowo-finansowy?
2495
<
#20 | Tulia dnia 11.11.2013 20:56
"...albo go kocha, albo się uparła
na dobre, na niedobre
i na litość boską..."
10371
<
#21 | cartagena dnia 11.11.2013 23:25
W pewnym sensie rozumiem Wasze agresywne oceny, za równo mojego męża jak i mnie samej. Takie historie bolą nas wszystkich a najlepszą obroną jest często atak. Nie rozumiem jednak dwóch rzeczy: po pierwsze pochopności w ocenianiu innych ludzi, nazywaniu ich epitetami, wydawania bezkrytycznych wyroków bez dostatecznej wiedzy( np. dowiedziałam się że jestem bluszczem który wisi na innych, lub że oczekuję głaskania po główce, że nie mam chonoru etc.) po drugie zastanawia mnie jak wielką agresję ściągnęłam na siebie ja sama, a jak przemilcza się lub pobłażliwie pomija to co zrobiła moja znajoma, teraz kochanka męża. Ona w pełni świadomie weszła w romans z facetem żonatym, okcem trójki dzieci, oszukała swojego męża i wmanewrowała w to swoje dziecko które z moimi chodziło do tej samej szkoły. Nie powstrzymały jej nawet tak drastyczne fakty jak tragedia która nas spotkała, cały czas udając fajną dobrą babkę ( taką ma opinie w naszym środowisku) kontynuowała nachalnie romans z moim mężęm bazując na jego rozpaczy po stracie syna i uniemożliwiając tym samym nasze zbliżenie pełniejsze jako rodziców po takiej stracie. Już po śmierci mojego syna rozwiodła się ze swoim mężem co zafundowała swojemu synowi i co zrobiła? przeprowadziła się do mieszkania odległego o 10 min. drogi od naszego domu, tuż przy targu na którym zwykle robiłam zakupy i przy stacji z której niemal codziennie korzystam. i nie zawachała się nie zabezpieczać uprawiając seks z moim mężem ( to nie jest jakas siksa tylko 40 latka tak jak my oboje). Trudno mi nie mysleć że to perfidny wredny plan skończonej egoistki i zadziwia mnie że nikt z Was tego nie ocenił negatywnie... Może to jest odpowiedź na moje pytanie co o tym sadzić: jest społeczne przyzwolenie na tego typu zachowania, wygodnie jest powiesić psy na facecie bo to typowe, a takie kobiety sa traktowane pobłażliwie... czemu? Przecież takie kobiety, taka postawa jest zagrożeniem dla nas wszystkich, dla rodziny a więc i dla naszych dzieci, bo dzieci potrzebują pełnej rodziny i potrzebują szanować i ojca i matkę... Odnoszę wrażenie że własna wygoda, przyjemność, osobiste potrzeby stały się teraz najważniejsze dla wszystkich, a dobro drugiego, rodziny dzieci to jakiś przeżytek, nastała era egoizmu... ja się na to nie gozę i będę dzieciom nazywać rzeczy po imieniu: wszystkie działanie które w jaki kolwiek sposób zagrażają rodzinie są po prostu złem... W tym momencie nie jest już tak istotne czy mąż zdecyduje się zostać czy wyprowadzić ale ważne jak cała ta sytuacja i poszczególne jej etapy zostaną nazwane przed dziećmi. Po prostu byłam ciekawa reakcji"społeczeństwa" na moją historię... i szczerze mówiąc nie sp[odziewałam się aż takiej agresji... w moim kierunku... trochę jej nie rozumiem... dobrze że to anonimowe wypowiedzi na necie Z przymrużeniem okabo jeszcze bym została z siniakamiUśmiech
3739
<
#22 | Deleted_User dnia 11.11.2013 23:35
Powiem bez agresji- gdyby Twój mąż Cię kochał, poważał, szanował Ciebie , dzieci i instytucję małżeństwa, gdyby był uczciwy to stada sąsiadek mogłyby tańczyć nago dookoła niego we wdzięcznych pląsach, a on i tak byłby wierny Tobie , dzieciom i rodzinie.

Twój mąż jest człowiekiem bez jakiekolwiek moralności i jak nie ta sąsiadka, to pojawi się inna pani. Widzisz gdyby Twój mąż był ok to by nie było takiej sytuacji.

wszystkie działanie które w jaki kolwiek sposób zagrażają rodzinie są po prostu złem... więc Twój mąż jest złem i tyle
3739
<
#23 | Deleted_User dnia 11.11.2013 23:49
Nie chciałabym wypowiadać się za innych.
Ja jednak celowo nic nie napisałam o sąsiadce, bo jakkolwiek jej ocenia jest jednoznaczna i wcale nie taka, jaką usiłujesz włożyć między nasze klawisze, to Twój mąż dokonał sekcji na Waszym małżeństwie, na Tobie i Waszych dzieciach. Sąsiadka, żeby już brzmiało dosadnie rozłożyła to, co było pożądane przez Twojego męża. Konsumować nie musiał. Mógł odwrócić się i splunąć na te wątpliwej jakości wdzięki.
Mylisz pojęcia z przyzwoleniem na zdradę. Jak sądzisz, jesteśmy tu skopani zdradą, bo akceptujemy ją? Paranoja, moja droga.

Bardzo trafnie podsumowała wyżej lisbet, przeczytaj pisane kursywą i po niej.

Cytat

Odnoszę wrażenie że własna wygoda, przyjemność, osobiste potrzeby stały się teraz najważniejsze dla wszystkich, a dobro drugiego, rodziny dzieci to jakiś przeżytek, nastała era egoizmu...

Jak sądzisz? Czego nauczysz dzieci, które patrzą na Wasze figury małżeńskie w trójkącie? Jak chcesz nauczyć ich, że małżeństwo jest wartością, że należy być uczciwych, że nie wolno bawić się czyimiś uczuciami? Jak im wytłumaczysz, co to szacunek?
Nie obraź się, ale będziesz współwinna, kiedy z któregoś z Twoich dzieci wyrośnie coś na kształt tatusia. Czy będziesz dumna, kiedy będzie takie, jak Twój mąż?

Spróbuj okiełznać emocje i na spokojnie czytać komentarze. Nikt tutaj nie ma zamiaru robić Ci ani krzywdy, ani przykrości. Za to chyba widzimy to, co się u Ciebie podobnie, niezależnie czy daliśmy szansę, czy nie.

Powodzenia
10371
<
#24 | cartagena dnia 12.11.2013 00:29
Wciąż odnoszę wrażenie że nie zostałam dobrze zrozumiana ja przecież rozstaję się z moim mężem od jakiegoś czasu tylko spowalniają ten proces fakty zewnętrzne najpierw śmierć mojego syna a później bardzo rozpaczliwa reakcja najmłodszego dziecka, ale teraz dzieci są wstępnie przygotowane i sa mediacje i do lutego ma być sprawa zakończona: mąż wynajmuje mieszkanie i żyjemy według ustaleń z mediacji( opieka nad dziećmi alimenty kontakty etc.)
Więc od początku ocena że ja na siłę żyję w jakimś chorym trójkącie, że wieszam się na męzu który mnie nie kocha etc były nie trafine. Nie trafine sa również powyższe merytoryczne pytania Czego nauczę dzieci etc. Bo to o co ja cały czas walczę w tej sytuacji to jest własnie to zeby nie życ w trójkącie rozstać się z mężem pokojowo i nazwać dzieciom sprawę po imieniu czyli że tatuś zdradził a znajoma zawiodła zaufanie nas wszystkich i dla tego musimy mieszkać osobno. Wyznaję zasadę że nie ma czegoś takiego jak wielka romantyczna miłośc na całe życie bo bez pracy z obu stron wzajemnej empatii i kompromisóe pełnych szcunku do granic drugiego człowieka każda tzw. wielka miłość nie przetrwa nawet tygodnia wspólnej codzienności. Również uważam że dopóki nie ma dzieci to ludzie mogą się zdradzać i ranić do woli skoro nie potrafia inaczej ale jak sa już dzieci to trzeba dorosnąć i odłożyć swoje charlekinowe historyjki milosne na bok albo zawiązać sobie trąbę na supeł skoro się nad nia nie panuje albo ma się na sumieniu niewinne dzieci i wcale nie zasłaniam się dziećmi tylko własnie usiłuję powiedzieć że są dla mnie najważniejsze i dla ich potrzeb jestem zdolna do wielu kompromisów. Oczywiście zaznaczan że w trójką t zostałam ja wpanewrowana za moimi plexcami i właśnie się z niego z wielkim trudem wyzwalam.
3739
<
#25 | Deleted_User dnia 12.11.2013 21:21
Cartageno to ja napisałam Ci, że zachowujesz się jak bluszcz- tak zobaczyłam Cię po przeczytaniu pierwszego Twojego posta. Nie chce mi się teraz rozpisywać się na ten temat, zwłaszcza, że pisząc do Ciebie drugi raz powiedziałam Ci wyraźnie, że sporo rzeczy zobaczyłam troszkę inaczej, gdy napisałaś ponownie. Dlaczego więc wracasz do tego tak uparcie i wałkujesz ten temat? Co ja mam Ci teraz napisać? Mam napisać "nie, ja nie to miałam na myśli, bo myslałam, że.....", Ty napiszesz mi 'oj nie, właśnie, że tak Cię zrozumiałam, bo przeczytałam wyraźnie itd."W tym duchu chcesz rozmawiać? Czy taka dyskusja da ci jakies korzyści? Ty nie musisz mi niczego udowadniać, bo to co Ty robisz jest Twoją sprawą i Twoim wyborem, ja z Twojego powodu nie zarywam nocy- to Ty męczyć się, płaczesz i źle sypiasz- ja nie mam takich problemów. dlaczego kierujesz rozmowę na tory, które nie dadzą ci żadnej odpowiedzi? Bądź bardziej praktyczna, bo nie masz chyba za dużo czasu na filozoficzne dyskusje, prawda? Pali Ci się mocno grunt pod nagami, to może pora byłaby najwyższa podjąć jakieś radykalne kroki i działania, a nie czekać, aż manna spadnie Ci na głowę. Pogardzasz tą kochanką, piszesz o niej bardzo duzo- ja to rozumiem i zapewniam cię, że też pogardzam takimi kobietami. Jednak co niby ma wynikac z tego dla Ciebie? Ty musisz pojąć, że ta boczniaczka jest dla Ciebie najmniej ważna, bo nie byłaby ta, to byłaby inna- jeden grzyb, zapewniam Cię. i co z tego, że ona wiedziała, że facet ma męża? Ona chce mieć tego chłopa, więc dlaczego miałaby przejmować się tobą albo Twoimi dziećmi? Ty byś tak nie postąpiła, ja też nie zrobiłabym czegoś takiego, mnóstwo innych kobiet obśmiałoby tylko startującego do nich żonatego, jednak ta Twoja boczniaczka nie jest ani tobą, ani mną, ani innymi kobietami- ona jest sobą, ma taką a nie inną moralność i co z tym zrobisz? Pójdziesz do niej i będziesz robiła jej wykład? Ona zaśmieje Ci się w nos- tyle zdziałasz. Cartageno odpuść sobie myślenie o boczniaczce- nie ona jest prawdziwym problemem i źródłem Twojego nieszczęścia. krzywdę zrobił Ci maż, którego Ty w taki maniakalny sposób próbujesz wybielić. A co ona zmusiła go do tego, by wlazł na nią? A czy Ty myslisz, że on nie wyznawał jej miłości, że nie bałamucił jej? Wasze małżeństwo, Ty, Wasze dzieci nie mają dla tego chłopa żadnej wartości- Ty jesteś dla niego matką, anie pożądaną kobietą. Ty patrzysz na tego chłopa i nic nie widzisz. facet chodzi od lat na baby, korzysta z burdelu, a Ty czepiłaś się tej ostatniej kochanki, jak tonący brzytwy i czekasz nie wiadomo na co. Ty tego chłopa pogoń, wyprostuj swoje sprawy i zacznij wreszcie żyć normalnie, bo zasługujesz na coś lepszego niż to, co funduje Ci ten Twój mąż. skoro zostaniesz z nim, to uwierz mi- do końca życia będziesz miała na karku jego baby i nie wiadomo jak liczny jeszcze przychówek. Zmień sposób myślenia.
7236
<
#26 | Nick dnia 13.11.2013 10:22
Szanowne Panie, przepraszam, że wtrącam się w Wasz wątek, jednak powyższa wymiana poglądów spowodowała u mnie pewną polaryzację Z przymrużeniem oka.
Cartageno, bardzo mi przykro z powodu historii która Ci się przydarza.
Trudno mi pojąć, by ktoś tak bezwzględnie dążył do zaspokojenia wyłącznie swoich potrzeb, jak to robią Twój mąż i jego kochanka.

Trzymam kciuki, wiem że sobie poradzisz.

Waka, tak, mniej sie użalać więcej działać.
Ale, jest jednak potrzebna chwila zastanowienia, określenia celów "filozofowania" jak piszesz. Bez tej chwili zastanowienia, bylibyśmy jedynie wołami roboczymi, które podążają tak gdzie pojawi się czerwona szmatka Szeroki uśmiech

To właśnie robi Cartagena, określiła swoje poglądy, oceniła postępowanie męża i kochanki, zastanawia się jak pokierować wychowaniem dzieci żeby te wartości które ona wyznaje zostały przyjęte przez dzieci.
Ocena kochanki, jest również potrzebna.
To nie jest tak, że bidulka siedziała sobie w pierwszej ławce w kościele a mąż Cartageny podstępem zapędził ją do łóżka.
Nie, ona była bardzo aktywna.
Niektórzy posuwa... znaczy się mówią "jak suka nie da to pies nie weźmie".
Coś w tym jest. Nie mam zamiaru przerzucać całą odpowiedzialność za zdradę na kobiety, ale żeby przypomnieć, że obie to obie strony są aktywne i maja swój udział w zdradzie.
Oczywiście, to nie kochanka męża ślubowała jej.
Jednak wychowywała się w społeczeństwie, w którym istnieje potrzeba i uznanie dla takich cech jak np. empatia.
W którym istnieje zapotrzebowanie na takie cechy jak poszanowanie czyjejś własności, prywatności i troska o dzieci, ich wychowanie.
Dlaczego, więc nie potępić zachowania kochanki ?
Tak, jej postępowanie jest jak najbardziej naganne. W taki sposób trzeba przedstawić to sobie i dzieciom.

Kochanka męża Cartageny, to właśnie przykład osoby która szła po trupach do celu.
Cóż, cała przyjemność w łapaniu króliczka, jak sie już go złapie..:niemoc
10371
<
#27 | cartagena dnia 13.11.2013 12:04
Dziękuję bardzo Nick za Twoje zdanie. Tak na prawdę to tego właśnie chyba oczekiwałam: potwierdzenia mojej oceny sytuacji i postępowania ludzi którzy krzywdzą moją rodzinę. To nie chodzi o hodowanie urazy, nienawiści bo to jest mi obce i wiem jak jest destrukcyjne. Chodzi o jasną ocenę moralną pewnych aspołecznych zachowań bo żyjemy w czasach potwornego relatywizmu gdzie dobro ego jednostki jest ważniejsze od wszystkiego innego: dobra rodziny, społeczności etc. Ja potrzebowałam potwierdzić że moja ocena jest słuszna ponieważ w mojej małej społeczności to ja zostałam wyizolowana i pozostawiona sama a kochanka mojego męża od ok. 4 lat robi to co robi za milczącym przyzwoleniem naszych wspólnych dalszych i bliższych znajomych ( kobiet które tez mają mężów i dzieci, a co jak by to padło na ich mężów?) i nikt się nie sprzeciwił działaniu tej kobiety, nikt się od niej nie odwrócił wręcz przeciwnie pomagają jej teraz te kobitki jako " biednej samotnej matce z dwójką dzieci"? Jak to mówi moja 14 letnia córka: " Hello!, nie ogarniam! " W tym wszystkim po prostu zaczęłam myśleć że to ze mną jest coś nie tak, że też się powinnam zgodzić na to wszystko i po prostu zająć się sobą i swoim szczęściem a resztę olać bo to "samo życie" takie czasy etc. Dzięki jeszcze raz za potwierdzenie że jednak są wartości których tak łatwo z wygody nie da się wykastrować! Na razie obserwuję wielki popłoch mojego męża i nagła potulność jak postawiłam jasno sprawę wyprowadzki przy osobach trzecich czyli na mediacjach... Zobaczymy jak to się potoczy... sama jestem ciekawa... jak powiedziałam mimo bólu mam zwyczaj traktować wszystko w życiu jak przygodęZ przymrużeniem oka
2120
<
#28 | binka dnia 13.11.2013 15:39
Masz rację Cartageno poruszyłaś bardzo ważny aspekt zdrady. Też w swoim czasie dziwiłam się co to za ludzie, wiedzieli o wszystkim bo przecież żona dowiaduje się na końcu, zmowa milczenia? Solidarność? Długo zastanawiałam się nad tym fenomenem. Jednak sama nie chciałabym być wieszczką takich informacji, czyli jestem taka sama,bo mnie to nie dotyczy i nie moja sprawa.Wcześniej pisałaś Cartageno ,że gdyby wrócił na Twoich warunkach przyjęłabyś. Czyli tak do końca nie przesądziłaś sprawy. Nie abym się czepiała,bo sama wybaczyłam, tylko chciałam podkreślić, nie miej skrupułów, to jest Twoje życie, Twoje decyzje. Będzie chciał iść droga wolna, tylko postaw jasną dla niego granicę, nie ma to tamto.
3739
<
#29 | Deleted_User dnia 13.11.2013 20:58
nikt się nie sprzeciwił działaniu tej kobiety, nikt się od niej nie odwrócił wręcz przeciwnie pomagają jej teraz te kobitki jako " biednej samotnej matce z dwójką dzieci"

cartageno kiedyś usłyszałam czy przeczytałam mądre zdanie :teraz wśród ludzi jest przyzwolenie na zdradę ale kończy sie w momencie gdy zdrada dotknie tą osobę.

Kiedyś to był wstyd być kochanką teraz to żaden wstyd dla tych osób. Płacz i rozpacz jest wtedy kiedy same zostaną zdradzone.

Ja o kochanką mojego męża nie zawracam sobie głowy i nie dlatego że jestem taka miłościwa tylko wiem że tak jest lepiej dla mnie mojego samopoczucia i zwyczajnie szkoda na to czasu.
Mam nadzieje, ze kiedyś również dojdziesz do takiego etapu.
7236
<
#30 | Nick dnia 13.11.2013 22:27
[quote]Kiedyś to był wstyd być kochanką teraz to żaden wstyd dla tych osób. Płacz i rozpacz jest wtedy kiedy same zostaną zdradzone.

Ja o kochanką mojego męża nie zawracam sobie głowy i nie dlatego że jestem taka miłościwa tylko wiem że tak jest lepiej dla mnie mojego samopoczucia i zwyczajnie szkoda na to czasu. [/quot]
Myślę, że Cartaginie, chodziło o przekazanie dzieciom tej prawdy, zanim, tak jak napisałeś, same zostaną pokrzywdzone. A jednocześnie żeby nie miały przekonanie ze bycie kochanką/kochankiem jest akceptowalne.

Kto ma im to powiedzieć, jeżeli ojciec/matka zdradzają i otrzymują wsparcie w społeczeństwie ?

Kwestia "zaprzątania" sobie głowy kochanką, a określenie swojego stanowiska, nazwanie po imieniu, takiego zachowania to dwie rózne sprawy, mające zupełnie inny cel i skutek.

Pierwsze - to zaspokojenie własnych, doraźnych potrzeb neurotycznych - zupełnie bez sensu,
Drugie - jest jak najbardziej potrzebne, ma zburzyć milczące przyzwolenie, bądź akceptacje przez niezajmowanie stanowiska. Tym bardziej, potrzebne by utwierdzić dzieci w takiej opinii.
3739
<
#31 | Deleted_User dnia 13.11.2013 22:44
Cartagena potwierdzam że zachowanie kochanki Twojego męża jest naganne, że sa wartości które powinno się pielęgnować.a ona je zbrukała Zgadza się . Tylko czy potwierdzenie jej nagannego zachowania uzdrowi Twoje małżeństwo? To Twój mąż jest źródłem problemów i jak nie ta pani to inna. Na nic szukanie dla niej potępienia w waszym otoczeniu dlatego, że ludzie maja to gdzieś , pogadają, przez chwilę potępia i tyle. A życie idzie dalej. Ona sobie będzie żyła , Twój mąż być może z nią być może z inną kobietą i nawet jest takie prawdopodobieństwo że będzie bardzo szczęśliwy. Kara za grzechy , za zbrukanie wartości, nie licz na nią , zajmij się sobą . Twój mąż jest niereformowalny, mediacje sa metodą na jego co najwyżej chwilowe utemperowanie.
10371
<
#32 | cartagena dnia 14.11.2013 02:00
Ale ja właśnie od początku zajmuję się sobą i dziećmi w tej całej sytuacji,mediacje są tylko kolejnym krokiem do uporządkowania spraw. Moją pierwszą reakcją na wiadomość o zdradzie było zwiększenie aktywności zawodowej żeby polepszyć swoją pozycję zawodową, pojechałam do Kolumbii na miesiąc i zrobiłam film, praca niestety przerwana na ponad rok z powodu śmierci syna teraz ją kontynuuję... więc zapewniam po raz kolejny że obraz kobitki zapatrzonej łzawo w zdradzającego podłego faceta nie dotyczy mnie. Również obraz cynicznego zimnego drania niestety nie oddaje prawdy o moim mężu. Wierz mi byłoby o wiele prościej gdyby taka była prawda. Nie znasz nas osobiście więc proszę wstrzymaj się od takich sądów że ktoś jest niereformowalny, czy do szpiku zły... lepiej mówmy o czynach i postawach a nie o ludziach... Przypominam że mój mąż też stracił syna a to jest wielkie cierpienie dla każdego rodzica i w każdej sytuacji. Po za tym jest bardzo oddanym ojcem i dzieci go bardzo kochają, jest człowiekiem zdającym sobie w pełni sprawę że zrobił bardzo źle i to jest jego wielkie cierpienie tylko on nie umie się z tego wyplątać... zrobił wielkie głupstwo i nie wie jak się wycofać żeby jak najmniej bolało... Ja to wiem bo znam go 20 lat... Jestem jego żoną i nie pozwolę mu się krzywdzić ale też nie zostawię go na lodzie i nie kopnę w tyłek bo mnie zranił... tak rozumiem małżeństwo: ja swojej przysięgi nie chcę łamać, bo on ją złamał... i możemy nie mieszkać razem, do tego wciąż dążę ale zawsze to ja będę jego żoną... i może na mnie liczyć jak na przyjaciela... bo każdy z nas może niestety zrobić błąd w życiu: kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamień... I to jest właśnie mój honor sakramentalnej żony i człowieka, ja tak rozumiem miłość bliźniego według której staram się żyć... I nie obchodzi mnie czy ktoś to zinterpretuje jako uległość czy że muszę go strasznie kochać... czy tym podobne... Ja sobię mogę po tym wszystkim patrzeć w oczy w lustrze i to jest najważniejsze i to chcę przekazać dzieciom...
3739
<
#33 | Deleted_User dnia 14.11.2013 07:50
Cartageno ja oceniam Twojego męża przez pryzmat zdrad które doprowadziły do rozkładu rodziny , a te były również i przed śmiercią waszego dziecka.
Czy Ty go zostawisz, czy będziesz z nim jest tylko twoja decyzją, ja mam swoje zdanie na temat tego pana i całej sytuacji ale nie zmienia to faktu , że nie jest to moje życie i to nie ja będę ponosiła ich konsekwencje.

ale też nie zostawię go na lodzie i nie kopnę w tyłek bo mnie zranił. wydaje i sie , że decyzje już zapadły, może szukałaś tu potwierdzenia, nie wiem. A my nie jesteśmy od rzucania kamieniami ani od podejmowania przez kogoś decyzji. Staramy się przedstawić sprawę zdrady zarówno przez pryzmat własnych doświadczeń i doświadczeń innych - wyciągniecie wniosków i decyzja należy tylko do Ciebie. nie musisz mnie przekonywać co do słuszności podjętych przez Ciebie decyzji, będziesz sie zmagać z nimi sama.
2120
<
#34 | binka dnia 14.11.2013 09:04
Cartageno napisałaś- nie umie się z tego wyplątać. Tutaj narzuca się pytanie- a chce się wyplątać? Bo jak chce, to z kolei z jakim skutkiem dla Ciebie?
10371
<
#35 | cartagena dnia 14.11.2013 11:21
Nie napisałam że nie umiem się z tego wyplątać tylko że zostałam wmanewrowana w taki układ za moimi plecami I TERAZ Z TRUDEM SIĘ Z NIEGO WYPLĄTUJĘ, z trudem ale konsekwentnie i moje decyzje o rozstaniu są rzeczywiście już dawno podjęte. CHODZI MI O ATMOSFERĘ ROZSTANIA: czyli o wiele zachowań i reakcji naokoło tego, które zaważą na naszym dalszym życiu i kontaktach i przede wszystkim na dzieciach. Po pierwsze jasne nazwanie zdrady zdradą a nie kryzysem małżeńskim czy rozkładem związku bo to dwie różne sprawy. Z kryzysem się dyskutuje, pracuje nad związkiem, podejmuje działania ratujące, a zdrada jest faktem: ciosem, raną z która trzeba nauczyć się żyć (jak bez ręki po wypadku). Po drugie w mojej historii nastąpiła podwójna zdrada, bo mnie i moje dzieci zdradziła też nasz koleżanka, teraz kochanka męża, nie była jakąś anonimową panią w innym mieście, która mnie i dzieci na oczy nie widziała, tylko osobą codziennie niemal funkcjonującą w naszym życiu ze wspólnymi znajomymi, imprezami rodzinnymi na które nas zapraszała a my ją etc. I to jest fakt drugiej zdrady z którą się zmagam ja i moje dzieci. To są fakty- rany które jak pisałam chcę głośno nazwać po imieniu, bo prawda o całej sprawie to jedyne co mi pozostało. Ja nie szukałam tutaj porady jak mam po tym traktować męża co o tym sądzić i jaka decyzję co dalej począć, bo bym musiała przecież napisać dużo więcej o sobie o nim i naszych 20 latach żeby Wasze porady mogły być wiarygodne, ale na to tu nie mam miejsca, bo to nie terapia małżeńska. To co mnie pchnęło spontanicznie do pisania mojej historii jest chęć sprawdzenia czy jest tak zupełnie odosobnione moje zdanie na temat zdrady w ogóle i na temat pewnych norm społecznych których jednak nie powinno się przekraczać. Głównie po to żeby utwierdzić się jak mam o tym rozmawiać z dziećmi bo to mnie właśnie w najbliższym czasie czeka... Ja wolę skupić się w tej sytuacji na ocenie zachowań i faktów, a nie na moich odczuciach i emocjach w stosunku do osób, dla tego starałam się pisać głównie o faktach a nie np. o moich fantazjach jaką to krzywdę mogłabym zrobić kochance męża, albo epitetach jakim to draniem jest mój mąż... Ja się tą kobietą na co dzień w ogóle nie interesuję i mogłabym o niej nie myśleć tylko to ona wtrynia się do mojego życia: zamieszkała blisko nas tak że ciąglę się na nią natykam na ulicy, wyraża swoje zdanie na temat moich dzieci, wciąż proponuje pomoc przy moim filmie, bo ponoć ma znajomości w telewizji, jakby nie znała granic i chciała wszystkich zmusić żeby przeszli do porządku dziennego nad faktem świństwa jakie zrobiła drugiej rodzinie. Na ostatnich mediacjach musiałam tę sprawę postawić na ostrzu noża i zażądać wręcz żeby mąż dopilnował żeby ona się nie interesowała ani moimi dziećmi( bo nigdy nie będą jej) ani moją pracą czy prywatnością... To jest moje pole walki: żeby nachalna kochanka i mój galaretowaty niezdecydowany mąż wreszcie mnie zostawili w spokoju.A jeśli chodzi o zdolność wybaczenia im nad którą pracuję to jest to mój chrześcijański obowiązek i robię to nie dla nich tylko dla siebie dla swojego czystego sumienia, żeby nie żyć w skrywanej pod obojętnością i tłumionej nienawiści do nich oboje.

Komentarz doklejony:
Przepraszam binka teraz dopiero doczytałam lepiej Twoje pytanie. Każdy by chciał się wyplątać z takiej sytuacji, wierz mi, to może wygląda na cwaniakowanie ale w rzeczywistości on chodzi pod ścianami, a wszelka agresja wynika z zaszczucia, jego wina jest zbyt jaskrawa. Ale mnie już przestało interesować z czym miota się mój mąż i nawet jeżeli zdecyduje się wrócić to przyjmę go tylko ze względu na dzieci i na bardzo twardych moich zasadach też dla ich dobra, bo one i ich potrzeby są dla mnie wyznacznikiem: muszą mieć za co go znowu szanować po tym co zrobił więc będzie musiał się bardzo zmienić i z wielu rzeczy w swoich przyzwyczajeniach zrezygnować... Teraz z boku sobie obserwuję czy podejmie ten wysiłek z miłości do dzieci czy znowu stchórzy... W tej decyzji nie mogę mu pomóc...
2120
<
#36 | binka dnia 14.11.2013 12:13
Cartageno jesteś mądrą kobietą, może pomóż mu się wyplątać. Tak jakoś między wierszami czytam ,że jeszcze nie jest pozamiatane, że jest u Ciebie ta iskierka nadziei dla niego i odrobina uczucia. Piszesz że nie szukasz tu porady, więc na tym zakończę. Tak na temat zdrady ,winy i kochanek przez te kilka lat wielokrotnie zmieniałam zdanie. Nic nie jest albo białe albo czarne jest jeszcze pośrodku cała gama innych kolorów i odcieni.Pozdrawiam
9850
<
#37 | lagos dnia 14.11.2013 13:11
cartagena

Cytat

Jestem jego żoną i nie pozwolę mu się krzywdzić ale też nie zostawię go na lodzie i nie kopnę w tyłek bo mnie zranił... tak rozumiem małżeństwo: ja swojej przysięgi nie chcę łamać, bo on ją złamał... i możemy nie mieszkać razem, do tego wciąż dążę ale zawsze to ja będę jego żoną... i może na mnie liczyć jak na przyjaciela... bo każdy z nas może niestety zrobić błąd w życiu: kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamień... I to jest właśnie mój honor sakramentalnej żony i człowieka, ja tak rozumiem miłość bliźniego według której staram się żyć...

Ładnie to brzmi, ale nawet w Kosciele nie wskazuje sie już ascezy jako drogi do samodoskonalenia i zbawienia.
Czy gdyby w takiej sytuacji znalazła się Twoja córka, tak z czystym sumieniem wskazałabyć jej tą drogę, która sama podąrzasz? Zapomnij córko o własnym szczęściu, bądź sakramentalna żoną
10371
<
#38 | cartagena dnia 14.11.2013 14:12
To zależy co rozumiemy przez własne szczęście... Po pierwsze moja córka to osobny człowiek i jak już będzie miała swoje życie to mogę ja tylko wspierać i jej towarzyszyć a nie kierować jej życiem czy cokolwiek jej sugerować, taką wyznaję zasadę w kwestii rodzicielstwa. nijak nie mogę wpłynąć na jej wybory życiowe mogę natomiast być zawsze gotowa do rozmowy jakby chciała znać moje zdanie i mogę z pewnością pokazywać jej swoją postawą pewne wartości, dawać przykład życia nimi ale co ona z tym zrobi to jej sprawa. A jeśli chodzi o tę drogę ascezy w samodoskonaleniu, to na czym opierasz zdanie że nawet Kościół od tego odchodzi i czym według Ciebie to zastępuje... Ciekawa jestem bardzo, szczerze... Ja swoje szczęście znajduje w bardzo wielu aspektach życia i mąż czy ewentualność nowego partnera nie są dla mnie głównym warunkiem szczęścia... Rozumiem absolutnie ze dla wielu kobiet bycie z mężczyzną jest priorytetem ale ja do takich kobiet nie należę bo dla mnie świat jest o wiele bogatszy niż samo dzielenie go z jakimś mężczyzną... i nie jestem lesbijkąSzeroki uśmiech
9127
<
#39 | Pilatus dnia 17.11.2013 00:23
Ja swoje szczęście znajduje w bardzo wielu aspektach życia i mąż czy ewentualność nowego partnera nie są dla mnie głównym warunkiem szczęścia... Rozumiem absolutnie ze dla wielu kobiet bycie z mężczyzną jest priorytetem ale ja do takich kobiet nie należę bo dla mnie świat jest o wiele bogatszy niż samo dzielenie go z jakimś mężczyzną... ,a Twój mąż jest normalnym mężczyzną i pragnie szczęścia z kobietą, bliskości i to nie tylko duchowej....Miałam podobne dylematy odnośnie przysięgi małżeńskiej, też byłam sakramentalną żoną .Kochanica wyśmiała mnie i powiedziała, ze jestem nienormalna i głupia - mój małżonek poinformował ją, że ze mną mogą być przeboje, ponieważ mam zasadyUśmiech
10371
<
#40 | cartagena dnia 17.11.2013 01:35
Pilatus czy mam rozumieć to co napisałaś tak że teraz i Ty podzielasz zdanie kochanicy że to głupie mieć zasady? Więc że w sumie mój mąż ma racje znajdując sobie kochankę po za rodziną bo pewnie tam znajdzie więcej szczęścia i bliskości z kobietą bo jest normalnym mężczyzną? Może źle zinterpretowałam to co napisałaś? ale wiesz... ja też jestem normalną kobietą i bardzo nawet bardzo potrzebuję bliskości i szczęścia z mężczyzną ( nie tylko duchowo) szczególnie po śmierci naszego najstarszego syna ( akurat dziś są jego urodziny, kończył by 19 lat!) ale mój mąż zaspokaja się już gdzie indziej więc pozostaje mi albo się załamać, albo patrzeć szerzej na moje życie czyli dostrzegać też jego piękno i czar mimo braku ciepła mężczyzny... wybrałam to drugie i wierz mi to wielka moc !Szeroki uśmiech
9127
<
#41 | Pilatus dnia 17.11.2013 12:17
Dzień dobry Cartagena, trochę z przekąsem napisałam, że Twój zdradzacz znalazł ''szczęście'' gdzie indziej i to jest niestety fakt. Ty masz zasady, moralność,inni włącznie z Twoim mężem ich nie mają, albo zupełnie odmienne. Ludzie są egoistami i nie liczą się z Twoim samopoczuciem, uczuciami, zaspakajają swoje potrzeby. Mnie trudno było też to pojąć, bo miałam i mam zasady i tylko dzięki tym zasadom mam teraz normalne życie. Chcę tylko dodać, że Twoja troska o męża '' jest człowiekiem zdającym sobie w pełni sprawę że zrobił bardzo źle i to jest jego wielkie cierpienie tylko on nie umie się z tego wyplątać... zrobił wielkie głupstwo i nie wie jak się wycofać żeby jak najmniej bolało... Ja to wiem bo znam go 20 lat... Jestem jego żoną i nie pozwolę mu się krzywdzić ale też nie zostawię go na lodzie i nie kopnę w tyłek bo mnie zranił... tak rozumiem małżeństwo: ja swojej przysięgi nie chcę łamać, bo on ją złamał... i możemy nie mieszkać razem, do tego wciąż dążę ale zawsze to ja będę jego żoną... i może na mnie liczyć jak na przyjaciela...'' jest nadzwyczajna i zapewniam Ciebie jeszcze nie raz wykorzysta Twoje zasady.. Jak nic wychodzi, że on teraz bardzo cierpi i musisz jego ratować(ironia).Ratowanie zbłądzonych dusz też jest wzniosłym zajęciem. ''Każdy mężczyzna chce posiąść wszystkie kobiety, kobieta natomiast tylko mężczyznę, którego kocha i któremu chce być wierna''.
10371
<
#42 | cartagena dnia 17.11.2013 15:01
Witam Pilatus. Mam wrażenie że znowu na tym moim wątku zostałam opacznie zrozumiana. Nie wiem czy i na ile uważnie przeczytałaś wpisy moje i odpowiedzi innych od początku, ale znowu zdarza się tak, że pomijany lub nie zrozumiany przez innych jest fakt, że ja właśnie nie lituję się nad mężem i nie znoszę w kącie cierpienia żeby mu tylko pomóc, czy zatrzymać przy sobie tylko wręcz odwrotnie: konsekwentnie podejmuję działania odkłamania naszej relacji i zakończenia jej. Doprowadziłam najpierw żeby w końcu poinformował dzieci i skonfrontował się z ich reakcją, a teraz doprowadziłam do mediacji i zażądałam na nich jednoznacznie jego wyprowadzki. Jesteśmy w trakcie ustalanie tzw. planu opiekuńczego a przy okazji ja zażądałam żeby przestał rozmawiać z kochanką o naszych dzieciach ich wychowaniu i o moich sprawach zawodowych, bo przyłapałam go że to robił ( wysyłał jej np. zdjęcia naszych dzieci telefonem informował ją jak idzie mi praca nad filmem moim etc.) A ostatnio powiedziałam również że jeżeli chce mieć dobre relacje z dziećmi i ze mną i jeśeli w przyszłości planuje jakiekolwiek relacje dzieci z kochanką ze względu na ich przyrodniego braciszka to powinien i on i kochanka mnie i moje dzieci przeprosić i poprosić o wybaczenie że zadali nam tyle bólu oszukując nas... Cały czas dążę do nazwania spraw po imieniu i wyzwolenia pewnej obiektywnej prawdy o całej tej historii i dla tego w ogóle napisałam tu bo byłam ciekawa zdania innych osób... I niestety, szczerze mówiąc, widzę z lektóry tego portalu że dominuje spychanie w podświadomość pewnej obiektywnej prawdy o krzywdzie zdrady: jest ona przykrywana albo ogólną agresją albo ironią, czy nawet cynizmem albo koncentracją na sobie, ale nie ma to nic wspólnego z pełnym przyjęciem prawdy o zdradzie: jest to wielka krzywda wyrządzona drugiej osobie i ci którzy się jej dopuszczają są krzywdzicielami i nic ich nie usprawiedliwia, żaden relatywizm społeczny ani samo życie ani potrzeby seksualne... Dopóki będziemy próbować usprawiedliwiać zdradę to będziemy przyczyniać się do jej tolerowania a więc i hodowania wręcz... A ja mówię jasno zdradzie nie! Co nie przeszkadza mi układać sobie życia po niej według własnych wartości już bez balastu jakim jest niezdecydowany mąż... Szeroki uśmiech
3739
<
#43 | Deleted_User dnia 17.11.2013 15:30
jeśeli w przyszłości planuje jakiekolwiek relacje dzieci z kochanką ze względu na ich przyrodniego braciszka to powinien i on i kochanka mnie i moje dzieci przeprosić i poprosić o wybaczenie że zadali nam tyle bólu oszukując nas... z całym szacunkiem ale co to za brednie. jetem mama 3 dzieci i wyobraź sobie mimo całej podłości jaka mój były wyrządził nigdy nie uzależniałam dobrych kontaktów jego z dzieckiem od tego czy mnie przeprosi. Juz widze jak on , czy jego kochanka pedzą z kwiatami i przeprosinami. . Te relacje z nim czy to ci się podoba czy nie dzieci powinny mieć i nie jest Twoja sprawa czy po rozwodzie będzie ich prowadzał do kochanki czy nie. Grunt i podstawa jest taka żeby ani on ani kochanka dzieci nie krzywdzili. Moje jeżdżą do męża, kontaktów nie bronię , wiem że nic złego się tam nie dzieje. Owszem jestem zazdrosna o jej kontakty z moimi dziećmi ale podkreślam żadna krzywda im się z jej strony nie dzieje. Ja nie wyobrażam sobie żebym w jakikolwiek sposób nastawiała dzieci przeciwko ojcu i to jak mnie traktował i mnie zdradził to jest sprawa między nim a mną . jeżeli dorosną i bedą gotowe to pokażę im co trzeba i wytłumaczę. Ile taktu, cierpliwości i rozumu trzeba w ten cały proces oswajania dzieci z sytuacja włożyć to ja doskonale wiem i byłam kierowana przez psychologa dziecięcego. I również ze względu na to że dzieci przezywały sytuacje , a zwłaszcza syn i za rada psychologa rozwiązałam ten cały syf jak najszybciej. A jego czy tej panny przeprosiny to ja mam daleko w d.., bo mi na nich nie zależy , a swoja wartość znam i siłę. I do głowy by mi nie przyszło żeby w ogóle jakiekolwiek kroki w swoim życiu uzależniać od przeprosin osób którymi w gruncie rzeczy pogardzam.
3739
<
#44 | Deleted_User dnia 17.11.2013 15:39
cartageno poczytaj więc może także i inne wątki i szybko przekonasz się, że forum to jest ostatnim miejscem na ziemi, gdzie usprawiedliwiałoby się zdradę i patrzyło na nia przez palce. Ja oraz wiele innych osób, które tu się wypowiadają nie uznajemy żadnych kumpli w kwestii zdrady. to chyba jedyny powód całkowitego rozpadu małżeństwa, no może dorzuciłabym do tego jeszcze przemoc fizyczną (o przemocy psychicznej nawet nie wspominam, bo dla mnie właśnie zdrada jej taka przemocą) i jeszcze np. alkoholizm, bo okrada budżet domowy i jest obrzydliwy sam w sobie ( mieszkac z pijakiem to istna masakra). można bowiem mieć rózne charaktery, inny światopogląd, miec odmienny gust, inne metody wychowawcze, można znosić despotyzm jednej ze stron- no rózne rzeczy można znieść w imię tzw. dobra wyższego czyli dla dzieci i dla rodziny- kwestia indywidualna co i ile jest dla kogos do przyjęcia, jednak zdrada wydaje mi się takim złem i taką podłością wymierzoną w druga osobę, że tu nawet nie ma o czym dyskutować. Nawet w Biblii napisane jest, że zdradzającego małżonka można zwolnić z dalszej z nim współpracy- znasz na pewno bilię, więc wiesz doskonale, że tak jest tam napisane. Ty ciągle masz problem z tym, żeby należycie zrozumieć to, co do Ciebie piszemy. skąd uroiło Ci się, że tu ktoś usprawiedliwia kochankę? Nikt tu tego nie zrobił- wiadomo, że to złodziejka i baba bez honoru i rozumu, skoro bierze sobie takiego i wierzy w to, że będzie znim szczęśliwa. Bo jakim cudem miałyby się ziścić jej marzenia, skoro widzi jakie ten facet ma priorytety, a jakich nie ma, nie miał i nigdy nie będzie miał, chyba że ciężko na coś zachoruje, to wtedy może przewartościuje sobie pewne rzeczy- inaczej bata na niego nie ma. Napisałaś, że zanim wdał się w romans z tą ostatnią, to były wcześniej inne na boku, ba nawet burdel był dla niego kuszącym miejscem. Jesteś żoną zwykłego kobieciarza, łajdaka, lowelasa, jak mówi Ed "chu(...)jo(..)pląta albo palanta lub haremowego itd itd. długo bym mogła tak wyliczać. Czy czujesz się teraz bardzo zdegustowana tym, że ktoś śmie nazywać w ten sposób Twojego męża? No cóż- ja zrobiłam to, by pokazać Ci jeszcze raz i tak dosadnie, że przyczyną Twojego życiowego drammatu nie jest jakaś tam Józia czy Fruzia, lecz Twój mąż. Dopóki tego nie pojmiesz, to cały czas będziesz dreptała w miejscu, będziesz latała z toporkiem w ręku i będziesz wycinała kolejne Józie i Fruzie- W życiu się od tego syfu nie uwolnisz. Szkoda Twojego zdrowia i nerwów na to małżeństwo. Ty i Twój mąż w życiu się nie dogadacie w żadnej etycznej kwestii, ponieważ jesteś cie z różnych światów- dlaczego idziesz z motyką na słońce? Niczego nie zmienisz, niczego mu nie wytłumaczysz, niczego honorowo z kimś takim nie ustalisz- czy Ty to rozumiesz? Daruj sobie walkę o godne rostanie z tym człowiekiem- to bez sensu.
10371
<
#45 | cartagena dnia 17.11.2013 23:07
Lisbet ja mówiłam o przeprosinach dzieci bo taka jest moja sytuacja: moja 14 letnia córka bardzo lubiła kochankę męża jak była jeszcze tylko naszą znajomą a teraz bardzo jej nienawidzi i ich dziecka i swojego ojca, i, tak jak już pisałam, to ja córce mówiłam o przebaczeniu i żeby nie chowała urazy itd ale jej wciąż trudno jest wybaczyć i teraz ma wielki problem psychologiczny z tłumioną złością (np. cierpi na bezsenność) więc takie przeprosiny mogły by jej pomóc wybaczyć... po za tym moje dzieci wcale nie chcą mieć z kochanką ojca nic wspólnego bo ona nadużyła bardzo ich zaufanie jako nasza znajoma... więc to nie są bzdury tylko po prostu Twoja sytuacja jest różna od mojej. nie wzięłaś tego pod uwagę? cóż... nic tu po mnie... Dziś urodziny mojego syna, który nie żyje, miałby teraz 19 lat Bardzo za nim tęsknię. Od tego portalu spodziewałam się raczej wsparcia, pokojowego podzielenia doświadczeniem ale spotkałam osoby które nie znając mnie mówią o moich słowach: " co to za brednie " lub nie znając mojego męża ani dokładnie historii naszego związku obsypują go epitetami :"Jesteś żoną zwykłego kobieciarza, łajdaka, lowelasa, jak mówi Ed "chu(...)jo(..)pląta albo palanta lub haremowego itd itd." Przecież nie każda zdrada i zdradzający i zdradzenie są tacy sami... te oceny które pasują do Waszej sytuacji nie muszą pasować do sytuacji kogoś innego... Po za tym tu zgłaszają się osoby na prawdę cierpiące więc agresywny ton wyszydzanie czyichś wyborów czy postawy nie daje żadnego wsparcia a jedynie może spotęgować poczucie odrzucenia i niezrozumienia... wydaje mi się ta postawa nie fair... po raz kolejny nie rozumiem tej agresji... nawet jeśli ktoś ma inne zdanie to można to przekazać z szacunkiem i uznaniem czyjegoś prawa do odmiennych poglądów... Lisbet i Waka jest w Was tyle tłumionej wściekłości!!! Czemu wyżywacie ją tutaj!?
3739
<
#46 | Deleted_User dnia 17.11.2013 23:14
Cartagena próbujesz przypisać mi swoje własne uczucia i odczucia. A na temat Twojego męża mam jasno określone zdanie- samolub, kobieciarz i tchórz.
10371
<
#47 | cartagena dnia 18.11.2013 00:46
lisbet ok, a co mi odpowiesz na określenie mianem brednie mój pomysł na przeprosiny dzieci i mnie po tym jak wyjaśniłam powody takiego podejścia?

Komentarz doklejony:
I jakie uczucia masz na myśli mówiąc " próbujesz mi przypisać swoje uczucia"
ja wypowiadałam się przede wszystkim o charakterze wypowiedzi i że są agresywne oceniające i wydające wyroki, a to widać w cytatach... jaką wartość wspierająca w moim bólu mam mieć dla mnie stwierdzenie np. " na temat Twojego męża mam jasno określone zdanie- samolub, kobieciarz i tchórz."
Co mi ma to dać?
7236
<
#48 | Nick dnia 18.11.2013 00:58
Mam nadzieję że nie dostanę za bardzo po głowie, że znowu wcinam się w dyskusję pomiędzy Wami.:kapitulacja

nasza ocena polega na opisie zdrady.
Ocena Cartageny na podstawie 20 lat życia z człowiekiem.
Myślę, że Cartagena stara się rozgraniczyć ocenę osoby, od tego co ta osoba zrobiła.
Zdrada została jednoznacznie potępiona.

Ocena kochanki :
- Kochanka zanim nią została, zaskarbiła sobie zaufanie dzieci i Cartageny. Ona również je zdradziła. Wykorzystała ich zaufanie dla własnego użytku.

Akurat podejście Cartageny bardzo cenię. Jest jednoznaczna w ocenie sytuacji, nie unika trudnych decyzji ale nie kieruje się nienawiścią. Wybaczyła ale nie zapomniała.
Wybaczyła, żeby móc normalnie żyć, bez demonów nienawiści pętających kroki w przyszłość.
To bardzo trudne, można tylko podziwiać.
Pomimo tej tragedii która ją dotknęła, pozostała dalej sobą, nie wpłynęła na zmianę jej sytemu wartości, oceny świata.
Ba, nawet pozwoliła dostrzec możliwość bycia szczęśliwą nie tylko i wyłącznie w związku, z mężem czy bez niego.
To jest siła ! :tak_trzymaj
3739
<
#49 | Deleted_User dnia 18.11.2013 01:03
Dla mnie słowo przepraszam ma wtedy sens jak wypływa ze szczerych intencji tego co przeprasza. Co komu po wymuszonych przeprosinach. Po co taki handel:- będzie tak i tak jak przeprosisz. A w ogóle przeprosiny od kochanki są dla mnie jakimś kosmosem
moja 14 letnia córka bardzo lubiła kochankę męża jak była jeszcze tylko naszą znajomą a teraz bardzo jej nienawidzi i ich dziecka i swojego ojca, bardzo współczuję Twoim dzieciom że znalazły się w tak niekomfortowej sytuacji, bardzo współczuję temu małemu dziecku twojego męża że ktoś je nienawidzi.
I tu w tym wszystkim chodzi nie o to przepraszam tylko o to aby tak pokierować dziećmi aby mogły odnaleźć się w tej zagmatwanej sytuacji. Aby z poczucia lojalności wobec matki nie musiały nienawidzić ojca, kochanki, i tego małego niewinnego dziecka. To jest wasza rola, Twoja i męża- zapomnij o wymuszanych przeprosinach dla dobra dzieci. Możecie tym tak pokierować aby nie było nienawiści- w tym wszystkim to dzieci mają najtrudniej rozerwane między miłością do matki i ojca.
Cartagena jeżeli masz ochotę to mi na priw nawrzucaj ile chcesz pozdrawiam
10371
<
#50 | cartagena dnia 18.11.2013 01:48
Lisbet ja nie mam takich potrzeb żeby nawrzucać komuś to nie moja filozofia życiowa. Nie mówiłam o przeprosinach wymuszonych: przedstawiłam to jako propozycję rozwiązania impasu w trakcie mediacji przy mediatorach głównie po to żeby postawić sprawę jasno że zakłamywanie zdrady nazywanie jej zwykłym rozpadem małżeństwa czymś naturalnym, po prostu nie przejdzie więc naturalną rzeczą z ich strony( męża i kochanki) byłoby przeprosić szczerze za krzywdę, byłoby to wyzwalające zarówno dla ich wyrzutów sumienia które mają ( to wiem) jak i dla całej sprawy pojednania i zagojenia ran np.dzieci. To jest oczywiste przecież i naturalne... A jeśli w Twoim przypadku nie ma miejsca na tego typu rozwiązania to ok, ja to rozumiem, tylko że Twój przypadek to nie mój, u mnie po prostu jest inaczej... i nie rozumiem czemu uparcie to negujesz lub nie wierzysz w to...
Nick po raz kolejny wielkie dzięki za zrozumienie ( bardzo precyzyjne) moich intencji i za docenienie mojej postawy. Nawet nie wiesz jak taki głos jest dla mnie cenny. Tu często czytam o pomocy rodziny przyjaciół etc. ale ja nie mam ludzi którzy by mnie wspierali: moi rodzice nie żyją od ok.10 lat nie mam rodzeństwa ani dalszej rodziny, po tragedii tzw przyjaciele i przyjaciółeczki różnej maści zniknęli jak sen jaki złoty i została mi słownie jedna dobra koleżanka która ma jednak swoje problemy i nie zawsze mogę liczyć na jej wsparcie... dla tego skusiłam się na ten portal...
ale nie spodziewałam się że zostanę tak ostro potraktowana... szczerze nie wiem czym sobie zasłużyłam na taka niechęć od początku... Dla tego tym bardziej dziękuje Nick za słowa uznania... wszystkiego dobrego Uśmiech
4498
<
#51 | rekonstrukcja dnia 18.11.2013 03:06
To w zasadzie już mało ważne, czy oni ( kochanka i mężulo ) żałują , czy nie . To jest ich sprawa . Powinni przeprosić Cartagenę i dzieci, ze względów dydaktycznych. Jak dziecko nabroi, to wymaga się od niego przeprosin. A jak syfu narobi dorosły , to co ? Dziecko ma to przełknąć i starać się zrozumieć ? Właśnie przez wzgląd na dzieci Cartageny , tych dwoje powinno zgiąć kark przed tymi, których dożywotnio skrzywdzili.
10371
<
#52 | cartagena dnia 18.11.2013 12:06
Rekonstrukcja dzięki wielkie za te słowa.:brawo O to dokładnie mi chodzi i ciesze się że mam takie głosy jak Ty i Nick. Przechodzenie do porządku dziennego nad takimi faktami jak zdrada bez nazywania spraw po imieniu w rodzinie jest głęboko nie fair wobec dzieci i ich przyszłości i to jest krzywda dodatkowa... Bo one też zostały zdradzone, to nie jest tylko sprawa między ojcem i matką. Jako dzieci nie są w stanie nazwać tego co czują i być świadomym co się stało w ich życiu, przyjmują to co mówią i pokazują im dorośli, ale to nie znaczy że nie mają własnych uczuć na ten temat, a jak dla nich nie ma miejsca bo górują decyzje i zdanie rodziców to muszą je stłumić i coś z nimi zrobić w życiu. muszą się przystosować do decyzji rodziców... a przecież one widzą jasno że np. matka cierpi, że została skrzywdzona, że ojciec i kochanka ojca jest pośrednio powodem tego cierpienia etc. etc. Ciekawe czemu statystyki pokazują pewną prawidłowość: dzieci z rozbitych rodzin w dorosłym życiu mają dużo większa trudność z założeniem stabilnej rodziny, wytrwaniem w jednym związku i bardzo często powielają historię ze swojego dzieciństwa... Właśnie walczę aby w moim przypadku jak najbardziej zneutralizować skutki zdrady w życiu moich dzieci.Jeszcze raz dzięki za zrozumienie i wsparcie!!!
4498
<
#53 | rekonstrukcja dnia 18.11.2013 12:40
Nie ma sprawy. Po prostu ludzie chyba zapomnieli o podstawowych zasadach, jakie powinny obowiązywać, szczególnie kiedy wychowuje się dzieci.

Poza tym, przeprosiny, to nie jest taka błahostka, skoro nawet na drodze sądowej można się o nie ubiegać .
3739
<
#54 | Deleted_User dnia 18.11.2013 18:23
Po prostu ludzie chyba zapomnieli o podstawowych zasadach, jakie powinny obowiązywać, szczególnie kiedy wychowuje się dzieci. na wychowywanie męża cartageny to juz jest troche za późno a i wychowanie kochanki to już chyba również nie ta bajka.Najważniejsze jest to że nie można uzależniać dobrych kontaktów z ojcem dzieci od przeprosin. A o tym pisała cartagena , że jeżeli on przeprosi to będą normalne kontakty, taka chora karta przetargowa. Nie można tworzyć sytuacji kiedy dzieci nienawidzą ojca, nowo narodzonego dziecka czy kochanki. A tu nienawidzą- przeprosiny ojca to nie wszystko,
9850
<
#55 | lagos dnia 18.11.2013 18:29
Cartagena
Akurat na tym portalu zdrada jest nazywana po imieniu, czesto nawet dosadnie, tak jak i ludzie którzy jej sie dopuścili. Często jest jednak tak, ze osoby zdradzone na równi ze zdrajcami, choc w innym wymiarze, są w pewnego rodzaju amoku i nie dopuszczaja do siebie rzeczywistości. To co odebrałaś jako atak jest w rzeczywistości próbą wyrwania Cie z tego stanu, co jak mniemam chciały uczynić kolezanki z portalu. Problem w tym ze swoja postawę uzasadniasz swoimi zasadami u podstaw kórych lezy religia, a z tym trudno dyskutować, bo jest to sprawa delikatna, a do tego prywatna kazdego z nas. Chodzi o to ze, zeby poradzić sobie ze zdradą trzeba zaakceptowac fakt rozstania nie tylko fizycznego, ale przede wszystkim (co najtrudniejsze) emocjonalnego. I moim zdaniem z tym drugim masz kłopot, a teksty o skramentalnej zonie i miłości bliźniego są tylko tego przykrywką. Oczywiście to tylko moje zdanie mozesz się z nim nie zgadzać, być może sie mylę, ale z tego co piszesz tak to postrzegam i myslę, że nie tylko ja.
3739
<
#56 | Deleted_User dnia 18.11.2013 19:17
z koniem kopać się nie można- cięzko się z Toba porozumieć cartageno, bo my o chlllebie a ty o niebie, wszystko potrafisz przekręcić tak, że nie wiadomo jak właściwie tłumaczyć ci cokolwiek, żebys pojęła o co chodzi. Żyjesz w jakimś swoim wyimaginowanym świecie, oczekujesz od zwykłego łajdaka i od jakiejś zepsutej i fałszywej baby przeprosin, jakiegos dziwnego zadośćuczynienia (co Ty w ogóle opowiadasz?)- ja odbieram cię, jako bardzo dziwną osobę i zaczynam nawet rozumiec Twojego męża. Bywaj zdrowa, pozostań w swoim różowym światku, w tym nadmuchanym baloniku, który jak widzisz pękł Ci w końcu z hukiem i dla swojego komfortu i dla Twojego ja na pewno nie będę już wypowiadała się w Twojej sprawie. Powodzenia.
4498
<
#57 | rekonstrukcja dnia 18.11.2013 19:48
na wychowywanie męża cartageny to juz jest troche za późno a i wychowanie kochanki to już chyba również nie ta bajka
Ależ ja się z tym zgadzam w zupełności ,a może nawet jeszcze bardziej Z przymrużeniem oka.

Ale wymusić ( no niestety ) to, żeby zaczął się liczyć z tymi , za których wziął odpowiedzialność , to chyba najwyższy czas. I te przeprosiny byłyby prawdopodobnie pierwszym stopniem na tej drabinie.
Ponieważ damessa będzie nadal i to w dużym zakresie funkcjonować w życiu dzieci , a udział jej w zdewastowaniu ich życia jest niemały, więc i ją należy nieco utemperować.

Dzieciaki mają absolutne prawo do swoich emocji i ich wyrażania . Trudno, aby w takiej sytuacji darzyły sympatią zarówno tę panią ( damessę ) , jak i wszystko , co od niej pochodzi, czyli też to , co zrodzone z niej jest Z przymrużeniem oka.

Oczywiście pytanie , co zrobi Cartagena , jeśli do przeprosin dojdzie bądź nie, nadal pozostaje otwarte. W mojej opinii jej wymagania nie są ani mrzonką , a tym bardziej nie są wygórowane.
3739
<
#58 | Deleted_User dnia 18.11.2013 19:56
Pozostaje pytanie, co zrobić z przeprosinami, za którymi nie idą konkretne czyny, potwierdzające, że winny żałuje...Same słowa, to jednak IMO za mało, by wybaczyć.
4498
<
#59 | rekonstrukcja dnia 18.11.2013 20:02
Wiem, JakichWiele Krzywi się. I wiem też, że takie przeprosiny są niewygodne nie tylko dla męża i jego kochanki, ale także w pewnym stopniu dla Cartageny też mogą się takie stać.
7063
<
#60 | ed65 dnia 18.11.2013 20:47
Witam serdecznie
Cartagena, ja zobrazuję przeprosiny jakich Ty oczekujesz w ten sposób:
http://img2.demotywatoryfb.pl//upload...bf_600.jpg

Czy gdy nawet przeproszą(ale na to bym nie liczył), zmieni to sytuację Twoją albo dzieci.
Rozbity talerz jakoś się uda może posklejać ale ślady tego i tak zostaną.
Rany się zabliźniają ale już na zawsze pozostają ranami. Są mniej lub bardziej widoczne, ale jednak są.
I już na zawsze zostaną.
Tylko my nauczymy się z nimi żyć.
Rekonstrukcja
Oczywiście, że sądownie można zażądać przeprosin.
Tylko czy takie wymuszone wyrokiem lub podpowiedziane przez prawnika przeprosiny przedstawiają jakąkolwiek wartość?
A jakież ma być zadośćuczynienie za wyrządzone Cartagenie i jej dzieciom krzywdy, których skutki są nieodwracalne.
Co musi się takiego stać, aby córka wybaczyła ojcu, aby Cartagena również potrafiła wybaczyć.
Bo to warunkuje szczerość intencji przepraszającego.
Najpierw szczere przyznanie się do winy, szczery żal i zadośćuczynienie wyrządzonym krzywdom.
Taki jet warunek przyjęcia przeprosin- uzyskania rozgrzeszenia.

Komentarz doklejony:
img2.demotywatoryfb.pl//uploads/201308/1377274680_z5l9bf_600.jpg
10371
<
#61 | cartagena dnia 18.11.2013 21:03
Lisbet!!! Na litość Boską! :kapitulacja Skąd Ty wiesz jakie są relacje moich dzieci z ojcem i jak ja na nie wpływam!!! Skąd wytrzasnęłaś nienawiść do ojca i moje uzależnianie kontaktu ojca z dziećmi od tych nieszczęsnych przeprosin... Nie ma o tym ani słowa! jeżeli cokolwiek uzależniałam to kontakt dzieci z kochanką ojca, a to z wiadomych przyczyn... ja wręcz mówiłam że jest dobrym ojcem, że ma dobry kontakt z dziećmi i one go kochają ale wtedy zarzucałyście mi że go usprawiedliwiam, jestem uległa, nie mam honoru i poddaję się wstrętnemu łajdakowi bez serca i moralności! Najpierw rzucasz na niego straszne epitety a teraz bronisz jego wizerunku wobec dzieci jak lwica, nie kumam... Chyba po raz kolejny do mojej historii dopisywane są cudze wątki... Waka co to za teksty? "odbieram cię, jako bardzo dziwną osobę i zaczynam nawet rozumiec Twojego męża... itd" chyba przegięłaś, wódki nie piłyśmy razem, nie znasz mnie i osądzanie mnie po kilku wpisach i kilku komentarzach świadczy o Twoim dużym ograniczeniu... Ja chyba też już rozumiem Twojego partnera: sama nie szanujesz innych to nie wymagaj szacunku dla siebie...
Przypominam drogim paniom że to portal na który często zgłaszają się osoby bardzo cierpiące i potrzebujące ciepłego wsparcia. Ja np. oprócz doświadczenia perfidnej zdrady straciłam 15 letniego syna i żyje w bólu, który będzie mi towarzyszył do końca życia i sprawa ekscesów mojego męża czy waszych partnerów przy tego typu bólu to zwykły serial brazylijski!!! Niektóre kobiety mają taki sam problem z empatią jak ci odsądzani od czci i wiary faceci... nie mówię już o prostej solidarności kobiecej... Opuszczam ten portal z wielkim niesmakiem i zażenowaniem brakiem podstawowej kultury... Dziękuje z serca tym kilku osobom które jakoś nie miały problemów z precyzyjnym zrozumieniem moich intencji i były nawet w stanie okazać mi wsparcie... i nie musiały się ze mną kopać jak z koniem.
A wszystkim życzę wszystkiego dobrego, bo nie mam zwyczaju chować urazy... Żegnam czule...

Komentarz doklejony:
PS. ed65 przeczytałam później ten wpis i odpowiadam: otóż kilka razy wspomniałam, że zarówno mój mąż jak i nawet kochanka ( była znajoma) czują się bardzo źle w tej sytuacji i zdają sobie sprawę że przegięli... sami mi to w różnych sytuacjach mówili... próbują się tłumaczyć tak że sami przyznają się do swojej niedojrzałości, ale wiedzą, a przynajmniej na pewno mój mąż wie że przed dziećmi takie tłumaczenie nie przejdzie. Stąd wiem że mój pomysł z przeprosinami i próbą pewnego pojednania nie jest wyssany z palca i podyktowany Bóg wie czym jak to sugerujecie tylko wynika z jasnej oceny mojej sytuacji o której Wy nie wiele wiecie tylko jakieś strzępy z wpisów i własnych domysłów i sugestii. A mój pomysł ma na celu tylko i wyłącznie pomoc aby rozstać się w pokoju a nie w tłumionym gniewie i żalu i zacząć budować pokojową relację po tej wojnie... Żegnam czule jeszcze raz...
4498
<
#62 | rekonstrukcja dnia 18.11.2013 21:50
Ed :

Cytat

Oczywiście, że sądownie można zażądać przeprosin.
Tylko czy takie wymuszone wyrokiem lub podpowiedziane przez prawnika przeprosiny przedstawiają jakąkolwiek wartość?


Ja nie mówię , że Cartagena ma założyć sprawę , tylko o tym, że przeprosiny nie są absolutnie żadną bagatelką , skoro nawet (!) kodeks karny umożliwia ich wyegzekwowanie. I to chyba oczywiste, że mało który przestępca jest na tyle rezolutny, żeby to zrobić , bo coś go w sumieniu uwiera.
10176
<
#63 | agusiakag dnia 20.11.2013 02:02
Czytajac to tutaj, wypowiedzi niektorych ludzi oraz nietakt, robi mi sie niedobrze, chce mi sie poprostu rzygac.Kto daje komus prawo do tego zeby tak pisac, czy Wam sie juz totalnie w ****ch poprzewracalo?
Czy naprawde uwazacie ze facet jest w zwiazku partnerskim z kims od paru lat bo nie kochal zony a zostal z nia tylko dlatego ze byly dzieci?
Kochani, wiecej empatii i zastanowienia sie nad wlasnymi slowami, czy ktos z Was bedzie cokowliek dalej komentowal czy tey nie , od tego sie swiat nie skonczy, mysle ze wiele osob ktore nie ogarnely sie po wlasnej historii, nie powinno w ogole zabierac glosu, niektore komentarze sa tak bardzo nie na miejscu, i tak strasznie rania, ze osoba ktora przyszal do Was wylac wlasne uczucia, zeby jej chociaz przez chwile bylo lepiej musi czytac tekst typu ...nie bede ubolewala nad Twoja historia, tu nie przychodzi sie ubolewac, tu nie przychodzi sie po to by zbierac kolejne kopniaki od zycia tu przychodzi sie po to zeby dostac wsparcie, zeby zostac zrozumianym.
nie oszukujmy sie, jesli ktos zostal zdradzony , to do cholery jasnej, prawdopodobnie nie byl rowniez kochany. Nie ma czegos takiego ze robi sie 3 dzieci i raptem sie odko****e a kobieta jest ta osoba ktora ponosi tego konsekwencje, tak jak kazdy zonaty mezczyzna powinien byc dla kazdej kobiety TABU.
Nie ma czegos takiego jak inna zdrada, kazda zdrada jest taka sama, a jesli Wy tutaj tego nie odrozniacie to jest mi cholernie Was zal.
Obojetnie kto przyjdzie, najczesciej zbiera kopniaki, nikt nie pyta na jakim etapie sie jest, wazne jest tylko zeby dodac swoje trzy grosze i czuc sie ****iscie.#
Moze kopanie lezacego sprawia co niektorym przyjemnosc a teksty ja ci tu nie pomoge, ja nie mam juz nic do dodania, no przepraszam bardzo, ale jak sie nie jest pytanym o zdanie to nie trzeba chyba nic dodawac, czy sie czymkolwiek interesowac.
U niektorych zauwazylam chec wrecz znecania sie nad ludzmi , a nawet brania sobie prawa do krytykowania wszystkiego i wszystkich, nie zapytajac o nic , walac poprostu z grubej rury.
Moze ktos z Was sie zastanowi nad tym, bo tak latwo jest kogos zranic.
Ja sama nie wchodzilam jakis czas w ogole na portal, zaczelam sie bac tego ze bede musiala czytac jaka to totalna idiotka jestem, jakim beznadziejnym przypadkiem, czegos takieg nie chce sie o sobie czytac.
Kochani troche wiecej empatii do drugiego czlowieka i jego zycia, bo jednym glupim zdaniem mozecie komus zniszczyc zycie.
Nikt nie zasluzyl na takie traktowanie, nikt z was nie jest Bogiem zeby pozwalac sobie na takie teksty jakie tutaj przeczytalam, i powiem wiecej czuje taki niesmak, jest mi tak zle, ze potraficie sie w taki spoosb zachowac!
Mozecie byc na mnie zli, obrazic sie, dac komentarz jaki chcecie , jestem na to gotowa.
Ale porownywac Wasze przypadki do tego tutaj , do kobiety ktora stracila wlasne kochane dziecko, ktore znala przez 15 lat, znala Jego glos, czula jego zapach, troszczyla sie o niego a musi czytac , jakze to zla kobieta byc musiala ze mezulek kochany poszedl do innej Z przymrużeniem oka nie no zal.
Najwidoczniej takie teksty moga walic ludzie ktorzy nigdy nikogo waznego we wlasnym zyciu nie stracili, albo tacy ktorzy nie maja wlasnych dzieci.
Ja sama mialam to wielkie szczescie, ze moglam sie przygotowac do smierci mojego syna , chociaz nie wiem czy na cos takiego mozna sie pryzgotowac w ogole, ale stracilam w tragiczny sposob mojego brata, wiec moge zdac sobie tylko sprawe co Cartagena czuje, a pisanie, ej musialo byc u was cos nie tak ... zal.
No wiec u nas w moim zwiazku tez bylo cos nie tak, moj ex nie dorosl do roli ojca i partnera, hmm czyzby to byla moja wina i ja powinnam sie czuc winna?
Nie mowic nic na ta kobiete ktora wlazla w czyjes malzenstwo? Ludzie !!!!!!!Wchodzi sie w cudze malzenstwo? Czy jest sie tak podlym i pustym zeby wlazic w buciorach w zycie innych ludzi?
Czym rozni sie tutaj zdrada meza Cartageny, od zdrady mojego ex?
Wiecie czym? Niczym, zupelnie niczym, ona boli tak samo, i jesli ktos z was jest an tyle bezczelnym zeby dzielic zdrady na te lepsze i te gorsze to naprawde rece mi opadaja Smutek
Jest mi tak strasznie pryzkro, ze jest tutaj taka plycizna , i sa ludzie ktorzy mysla ze sa panami losu , wyroczniami i ostatnim slowem w zyciu innych ludzi.
Prosze raz jeszcze , zastanowcie sie nad wlasnymi slowami zanim je wyslecie, tu nie dostaje sie orderu za wulgarnosc i ****istosc.

Komentarz doklejony:
A chcialam jeszcze dodac o przeprosinach, dla was jest to moze nie zrozumiale , jednak ja Cartagene rozumiem doskonale, bo rowniez naleza mi sie przeprosiny na ktore czekala bede, ale nie bede ich egzekwowala sadownie.
Sprawa jest bardzo prosta, niektorzy z Was potrafia wieszac tylko psy na exach mowic zle, byc zlym, co jest totalnie zrozumiale.
My pogodzilysmy sie z tym co sie stalo, my musialysmy pochowac nasze dzieci, przejsc przez podwojne pieklo, nie tylko zdrady , bo patrzac z innej perspektywy to jest tylko drobnostka, my oczekujemy przeprosin za to ze bylysmy matkami, ktore musialy pochowac wlasne dzieci, ktore wychowywaly dzieci a w najgorszych chwilach, kiedy to nasz partner zabawial sie z jakas inna baba, my musialysmy walczyc z tym co sie stalo SAME , opuszczone bez wsparcia!
Za to naleza sie nam przeprosiny .
Zreszta nie oszukujmy sie, w glebi duszy kazdy z Was oczekuje przeprosin, czy je przyjmie, czy je uzna za stosowne, ti juz inna sprawa, kazdy z Was chce byc doceniony za to co zrobil dla kogos.
Moze nie macie takiej potrzeby zeby cos takiego uslyszec, ale ja np. bardzo chcialabym uslyszec slowo, przepraszam, zaluje ...czy te przeprosiny beda dla mnie cokolwiek znaczyly to juz inna bajka.
Kazdy ma prawo miec jakies zyczenia, i jesli to sa glupie przeprosiny to niech je ma i wlasnie tego chce, nie krytykujcie tego w taki sposob... prosze Was o wiecej empatii.
Nie chcialam nikogo urazic tym co pisalam, ale wlasna zlosc i niezadowolenie, wyladujcie na kims innym zanim przyjdziecie tutaj wyladowac je na ludziach ktorzy i tak sa juz tylko klebkiem nerwow .
4498
<
#64 | rekonstrukcja dnia 20.11.2013 02:34
Brawo Aga za odwagę :tak_trzymaj.

Pozwolę sobie dołączyć cytat z pewnej książki i z ważnego powodu proszę Administrację o przymknięcie oka na użyte w nim nieobyczajne słowo Krzywi się.

Cytat

Pe­wien gu­ru usiłował wy­jaśnić ja­kiemuś audy­torium, że ludzie sil­niej niż na rzeczy­wis­tość reagują na słowa. Żyją wręcz słowa­mi, żywią się ni­mi. Ja­kiś mężczyz­na wstał i zap­ro­tes­to­wał:
- Nie zgadzam się z tym, że słowa wy­wierają na nas aż ta­ki wiel­ki wpływ.
Na co gu­ru od­parł:
- Siadaj, s k u r ­w y­ s y n i e !
Zsi­niały ze złości mężczyz­na wykrzyknął:
- I to pan na­zywa siebie osobą oświeconą, gu­ru, mis­trzem, po­winien pan się wstydzić!
Na co gu­ru od­parł:
- Proszę mi wy­baczyć, sir. Po­niosło mnie. Nap­rawdę, proszę o wy­bacze­nie. To nie było za­mie­rzo­ne. Przep­raszam.
Mężczyz­na w końcu się us­po­koił. Wówczas gu­ru po­wie­dział:
- Wys­tar­czyły dwa słowa, aby wy­wołać w pa­nu burzę i kil­ka słów, by pa­na us­po­koić. Praw­da?


"Przebudzenie" Anthony de Mello


poprawione
JW
10176
<
#65 | agusiakag dnia 20.11.2013 02:40
Podoba mi sie Szeroki uśmiech
Nie no bez jaj, przegiecia sa tutaj nie z tej ziemi, mam wrazenie ze niektorzy przerabiaja swoje chore zwiazki na innych ludziach, wiec polecam dobrego psychologa, albo poprostu milczenie i zastanowienie sie nad wlasnymi slowami czy tez nad tym czy samemu chcialby sie cos takiegi na jakims etapie zdrady uslyszec, przeczytac.
Nienawidze ludzi ktorzy mysla ze sa lepsi i wiedza wiecej, bo prawdziwy madry czlowiek nie zachowa sie wlasnie w taki sposob.
A tych wszystkich wyzwisk jakich sie tutaj zdarzylam naczytac nawet nie znalam, a ja na buzie nie upadlam... no coz , czlowiek uczy sie przez cale zycie Z przymrużeniem oka
4498
<
#66 | rekonstrukcja dnia 20.11.2013 02:57
Tak, tekst przedni. Szkoda, że się pokaleczył tymi r11; przy kopiowaniu. Tam powinny być : - .

Może ktoś to kiedyś poprawi Z przymrużeniem oka.
3739
<
#67 | Deleted_User dnia 20.11.2013 08:26
agusiakag, krytykujesz emocje i krytykę (sic!) komentujących w tym wątku. Spójrz, ile w Twojej wypowiedzi jest tego, co krytykujesz.
Wiem, że nie wszyscy jesteśmy równie wyważeni, nie każdy z nas potrafi delikatnie przekazać swoje spostrzeżenia. Wiem też, że nie mamy pojęcia, czym jest tragedia, którą w związku ze śmiercią dziecka, przeszła cartagena.

Pozwolę sobie zacytować wypowiedź lagosa - ona chyba najlepiej oddaje motywy, które zawsze nami kierują, kiedy komentujemy i nie wyobrażam sobie żadnego innego niż pomoc, rada "co dalej" i wsparcie. Ale jeśli ktoś zamiast w/w oczekuje tylko poklepania po plecach rodem z polskiej komedii "będzie dobrze, będzie pan zadowolony", to faktycznie może czuć się zawiedziony bytnością na tym portalu.

Cytat

lagos dnia listopad 18 2013 17:29:11
Cartagena
Akurat na tym portalu zdrada jest nazywana po imieniu, czesto nawet dosadnie, tak jak i ludzie którzy jej sie dopuścili. Często jest jednak tak, ze osoby zdradzone na równi ze zdrajcami, choc w innym wymiarze, są w pewnego rodzaju amoku i nie dopuszczaja do siebie rzeczywistości. To co odebrałaś jako atak jest w rzeczywistości próbą wyrwania Cie z tego stanu, co jak mniemam chciały uczynić kolezanki z portalu. Problem w tym ze swoja postawę uzasadniasz swoimi zasadami u podstaw kórych lezy religia, a z tym trudno dyskutować, bo jest to sprawa delikatna, a do tego prywatna kazdego z nas. Chodzi o to ze, zeby poradzić sobie ze zdradą trzeba zaakceptowac fakt rozstania nie tylko fizycznego, ale przede wszystkim (co najtrudniejsze) emocjonalnego. I moim zdaniem z tym drugim masz kłopot, a teksty o skramentalnej zonie i miłości bliźniego są tylko tego przykrywką. Oczywiście to tylko moje zdanie mozesz się z nim nie zgadzać, być może sie mylę, ale z tego co piszesz tak to postrzegam i myslę, że nie tylko ja.


Z mojej strony prośba do wszystkich userów: Nie musimy się poglądowo zgadzać. Nie musimy mieć tego samego sposobu na zdradę i jej skutki.
Ale nie narzucajmy swojego zdania i wykażmy trochę empatii.
Jeśli spotykamy się z krytyką osoby, której usiłujemy coś doradzić, nie bijmy za wszelką cenę piany. To nie jest nasz życie i nie zapominajmy, że nasze wartości nie muszą być jednakowe.
Apeluję więc o rozwagę, umiar i empatię.
10131
<
#68 | Eda69 dnia 20.11.2013 10:31
Brawo Aga:brawo:brawo:brawo:brawo

Podpisuję się pod tym co napisałaś.

Od momentu mojego zaistnienia na tym portalu, bardzo dużo się tu zmieniło, niestety nie na lepsze. Niekiedy mam wrażenie, że zamiast, wsparcia, zrozumienia, spokojnego wytłumaczenia odbywa się tu polowanie na czarownice. Jestem w stanie zrozumieć, ze jesteśmy różnymi ludźmi, ale nie mamy prawa krytykować tego co piszą osoby, które tego wsparcia i zrozumienia potrzebują. Weźmy pod uwagę, ze każdy z nas potrzebuje czegoś innego żeby zakończyć rozdział swojego życia.
Nikt nas nie zmusza do tego żeby tu zabierać zdanie, więc jak już zabieramy to postarajmy się nie szkodzić, bo nie po to tu jesteśmy.

Wierzę w siłę tego portalu i wierze w ludzi, którzy tu są, bo jest tu dużo bardzo mądrych i ciepłych osób.
3739
<
#69 | Deleted_User dnia 20.11.2013 11:48

Cytat

ale nie mamy prawa krytykować tego co piszą osoby, które tego wsparcia i zrozumienia potrzebują.

Nie zgodzę się.
Pisząc tutaj o swoim życiu, robimy to w konkretnym celu i najczęściej by poznać czyjeś zdanie i znaleźć wyjście z patowej sytuacji. Jeśli tak, oczywistym jest, że "skazani" jesteśmy na różnorodność w ocenie i komentarzach, bo jak sama Eda69 powiedziałaś "jesteśmy różnymi ludźmi", a ja dodam, że z różnymi własnymi doświadczeniami, które w jakiś sposób determinują nasze poglądy.
Problem tkwi moim zdaniem nie w tym, co głosimy, ale jak głosimy: z jakimi emocjami, w jaki sposób, jak bardzo uparcie, jak długo etc.
Pragnę zauważyć (jesteś tutaj, Eda69, krótko), że bardzo często bywa iż jednak zmieniamy zdanie i to, czego uparcie broniliśmy na początku drogi po zdradzie, potem wydaje się absurdem. Ot, otwarcie oczu na przykrą prawdę.
W dalszym ciągu uważam, że głaskanie dla głaskania w dalszej perspektywie przynosi zazwyczaj mało korzyści. Więcej jej jest, gdy posłuchamy skrajnych poglądów i wyciągniemy własne wnioski. A że po drodze prawda może boleć...
W jednym się zgadzam...nie wolno nam zapomnieć, że po drugiej stronie siedzi człowiek cierpiący i zagubiony...
10176
<
#70 | agusiakag dnia 21.11.2013 01:43
nie do konca zostalam chyba zrozumiana, a szkoda... nie chcialam tutaj nikogo atakowac, nawet nie zwrocilam uwagi od kogo sa te posty.
Owszem kazdy jest inny i kazdy ma prawo postrzegac cos inaczej, jednak chodzilo mi tylko o jedno, czasem troche delikatniej wyrazic sie , obojetne czy tu do Cartageny czy do innych, eh nie wazne juz.
4498
<
#71 | rekonstrukcja dnia 21.11.2013 01:51
Ja nie wiem , czy to jest wogóle możliwe do przeprowadzenia w warunkach portalu internetowego, ponieważ wymagałoby to niewątpliwie jakiegoś reżimu i samodyscypliny, oraz zdyscyplinowania odgórnego , ale .... wyrażajmy swoje emocje związane z tym, co czytamy , natomiast nie oceniajmy autora danej wypowiedzi.

Tylko tyle i aż tyle.

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?