Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim życzę, aby nie gorzknieć na wszystkich polach i mieć radość nawet z takich małych bzdetów, jak te życzenia. Forum specyficzne, ale wciąż pozostajemy ludźmi, życie da
Perepek
18.12.2024 09:47:05
Hej zamierzam się złożyc pozew o rozwód macie do polecenia kogos z okolic Katowic? nie wiem jak sie za to zabrac
Ozyrys1
11.12.2024 18:21:15
Hagi 10
Nie wie że rozmawiałam z jego eks kochankami, nie wie że wiem że kłamie. Trzymam dowody zabezpieczone do rozwodu. Ostatnia eks będzie zeznawać, natomiast ta "swobodna" sprzed dwóch
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Witajcie, nie bardzo wiem od czego zacząć bo historia jest bardzo długa i skomplikowana.
Najprościej pisząc mój mąż 3 lata temu zaczął mnie zdradzać najpierw z jedną a później z innymi kobietami. Ponad rok temu dowiedziałam się o wszystkim...jedna z jego kobiet nie wytrzymała i anonimowym mailem "uprzejmie doniosła" że: mój mąż jest Dominującym, że ma dwie stałe uległe itp itd. Dołączyła zdjęcia mego ślubnego w jednoznacznych sytuacjach i linki gdzie mogę go znaleźć... świat zawirował w jednej sekundzie ale to uczucie znane jest wszystkim zdradzanym.. sprawdziłam i wszystko stało się jasne. Mój świat runął. Ja z 2 dzieci w domu a on z 2 kochankami stałymi i kilkoma dochodzącymi...
Nie powinnam mieć wątpliwości...a jednak. Przyznał się powoli do wszystkiego. Powiedział, że nie chce rozwodu, że traktuje BDSM jak hobby..,że jedna z nich jest jego przyjaciółką i o zgrozo powoli powoli mnie sobie urobił...dla dobra dzieci, bo zrobił to bo byłam taka a nie inna....trochę poczucia winy na mnie wrzucił i do rozwodu nie doszło..
Nie potrafię zapomnieć, nie potrafię zaufać, nie potrafię z nim być..
ojcem jest dobrym, mieszkam w jego mieszkaniu i miotam się sama ze sobą...
Mam pytanie czy jest tu żona w podobnej sytuacji?
Lisbet nie wdawaj się w dyskusję z taka osobą, bo przegada Cię doświadczeniem i sprowadzi do swojego poziomu, celowo nie napisałam tego powiedzenia w całości, bo wszechwiedzący Woland na pewno je zna. Coś tam leży mu na wątrobie i szuka zaczepki- należy ignorować coś takiego.
Ależ droga Wako, niesmiałbym nawet z Tobą polemizować. Tak pięknie tu zioniesz ogniem, grzech piętnujesz, swe męczeństwo ukazujesz (nie z prózności, a dla przykładu), że pewnością żywcem wniebowstąpienia dostąpisz
Ależ Woland my nie godne polemizować z takim mędrcem prześmiewcą, odważę się powiedzieć tanim trefnisiem.
Porażający blask tej mądrości jest tak ogromny, że podejrzewam nawet, że nasz portal jest teraz widoczny z kosmosu.
Droga Lisbet, ma propozycję. Żeby nie denerwować św. Fenix, która może mnie bananem nagrodzić (Ciebie nie, bo wspólnie w zastępach Pana stajecie do walki z grzechem - nie mylić z Grzegorzem) proponuję dalszą rozmowę przenieśc na czat lub PW
Woland szacun , to co zacytowałes pisałam do Ciebie na pw
wszystkim innym ktorzy piszą z Wolandem na pw odradzam to , Poniewaz jest to człowiek chyba bez zahamowan i zasad
A na pewno nie potrafi uczciwie polemizowac
Wykorzystywanie informacji z pw...
To były słowa skierowane do Ciebie nie do wszystkich , na ktore zreszta potem nie umiałes odpowiedziec
jeszcze raz ogromny szacun chłopie
Woland szacun , to co zacytowałes pisałam do Ciebie na pw
Ups. Zdawało mi się, że w wątku o moderacji (Zdradzonego-iles tam). To najmocniej przepraszam.
Cytat
na ktore zreszta potem nie umiałes odpowiedziec
Droga Fenix, fakt, że nie odpowiedziałem, ale interpretacja błędna. Zwyczajnie, nie chciało mi się dalej bic piany
Co do braku zahamowań, to dobrze, że Ty je masz i wstydzisz się publicznie napisać, że polemizowac z Toba mogą wyłącznie osoby dporównujące Ci w martyrologii. To się tyczy też uczciwości w polemice
Komentarz doklejony:
ps.
Widzę, że umęczone służebnice pańskie w komplecie
O jak miło się zrobiło, epitety poleciały i nawet zarzuty o cytowanie treści z PW
Tylko, że jakoś nikt nie zareagował gdy moderator treść PW przytaczał, a też wątek w temacie chamskiego zachowania tajemniczo zniknął i odpowiedzi administratora nie doczekał
Dziwne tu panują zwyczaje, język też wyszukany i osoby z innym zdaniem zamiast merytorycznych argumentów w odpowiedzi otrzymują ataki pod swoim adresem.
Dobry wieczór,
tak czytam i czytam i dochodzę do wniosku, że chyba zapomnieliście, że to wątek Ideogamii.
Pozdrawiam autorkę wątku, jeśli jeszcze chce jej się tu zaglądać.
Tylko, że jakoś nikt nie zareagował gdy moderator treść PW przytaczał, a też wątek w temacie chamskiego zachowania tajemniczo zniknął i odpowiedzi administratora nie doczekał
Jeżeli pamiętasz więcej szczegółów to podaj proszę.
Zdradzony 24 zaraz na początku napisałam ..,,pytasz czy BDSM to zdrada,żartujesz???-TAK jeżeli to nie ty jesteś uległą dla swojego męża.- też uważam że nie jak a z kim jest problemem jeżeli nie są obydwoje ,,otwarci "na osoby trzecie.Ideogamia była zalogowana zanim zaczęła się,ostra dyskusja poza tematem" ale nie podjęła się na razie kontynuacji.
Wybaczcie opieszałość w odpisywaniu ale jakoś po****dłam na samopoczuciu...hehe
Co do BDSM to rozumiem, że można mieć inaczej.Nie jestem fanką pejcza ale z drugiej strony nudny seks nie dla mnie. To tak na marginesie.
Wiem dobrze,że to co mnie spotkało to zdrada a właściwie wieloletni romans z kilkoma kobietami...wiem,że nie ma miłości i raczej nie będzie. Nie ma chęci z jego strony do budowania na nowo a z mojej strony tez już sił brakuje. Doszłam do wniosku, ze nie warto nikogo na siłę uszczęśliwiać.
Owszem czuję się oszukana i upokorzona ale złości ani łez już nie mam-najwyraźniej sięgnęłam dna i teraz już tylko zostało się od niego odbić.
Komentarz doklejony:
Nie mogę liczyć na to,że będzie miał na tyle odwagi by odpowiedzialnie zakończyć małżeństwo i iść w siną dal - owszem wygodnie mu tak jak jest teraz. Dla mnie ta sytuacja jest trudna bo lubię jasne i klarowne sytuacje gdzie wiem kim jestem. Nie chcę jednak podejmować decyzji na hurra- tu nie tylko o mnie chodzi ale i o dzieci. Nie będę robiła rewolucji życiowych bo on się odkochał. Trudno- odkochał ale ma dzieci na utrzymaniu, jest za nie odpowiedzialny tak samo jak ja.
Ktoś sugerował żebym zrobiła to samo i poszła na bok - nie umiem i nie chcę. To że ktoś nie uszanował moich wartości ,nie znaczy,że ja mam je sama deptać. To co mi zostało to szacunek dla siebie samej i tego nie pozwolę zniszczyć.
Komentarz doklejony:
Nie mogę liczyć na to,że będzie miał na tyle odwagi by odpowiedzialnie zakończyć małżeństwo i iść w siną dal - owszem wygodnie mu tak jak jest teraz. Dla mnie ta sytuacja jest trudna bo lubię jasne i klarowne sytuacje gdzie wiem kim jestem. Nie chcę jednak podejmować decyzji na hurra- tu nie tylko o mnie chodzi ale i o dzieci. Nie będę robiła rewolucji życiowych bo on się odkochał. Trudno- odkochał ale ma dzieci na utrzymaniu, jest za nie odpowiedzialny tak samo jak ja.
Ktoś sugerował żebym zrobiła to samo i poszła na bok - nie umiem i nie chcę. To że ktoś nie uszanował moich wartości ,nie znaczy,że ja mam je sama deptać. To co mi zostało to szacunek dla siebie samej i tego nie pozwolę zniszczyć.
Nie chodzi o to aby się puścić lecz o jego reakcję gdy świadom będzie czym grozi jego postawa.
Mimo wszystko miałem nadzieję, że odpuści swoje hobby w obliczu takiej propozycji.
Proponował związek otwarty.Tylko ,że w takim związku podstawa to uczucie.Część osób potrafi oddzielić je od seksu.Ale z jego strony uczucia nie ma więc nie ma możliwości stworzenia takiego związku.
Skoro on wiedział o tym składając tą propozycję to znaczy ,że miała ona drugie dno.Był pewien ,że jeżeli się na to zgodzisz to i tak nawet nie spróbujesz wcielać pomysłu w życie.Był pewien swojej pozycji w Waszym małżeństwie lub zna Cię na wylot.
skoobi Związek otwarty może funkcjonować jeśli ludzie się kochają i mają do siebie zaufanie. Po tym co mi zafundował zaufania nie mam wcale a on nie ma ochoty ani potrzeby go odbudowywać. Co do propozycji- zna mnie na wylot, wie jakie mam zasady.
Ojcem jest dobrym i wyrządziłabym okropną krzywdę dzieciom gdybym je od niego odizolowała. Kochają ojca i kochają matkę. To nie ich wina,że my-dorośli nie potrafimy się dogadać. Na co dzień traktujemy się z szacunkiem, nie kłócimy przy dzieciach, rozmawiamy normalnie- dzieci nie mają negatywnego wzorca.
Dzieci nie musisz izolować od ojca, a wręcz nie powinnaś.
Czy uważasz, że dwoje ludzi zyjacych obok siebie to dobry wzorzec dla dzieci? Jeżli małzeństwo dla Ciebie to życie dwojga lokatorów w dobrych relacjach- to tak.
Czy nie sądzisz że dzieci powinny widzieć usmichnietą mamę i tatę? usmiechających się do siebie, przytulajacych się wzajemnie, przytulajacych razem dzieci. Jestescie w stanie im taki obraz rodziców pokazać?
Uważasz ze Wasze dzieci tego nie zauważą.
Kiedys mój syn powiedział coś takiego : " U Izy w domu jest calkiem inaczej ( nie będę rozwijać) lubię do nich chodzić"
Tworzysz z mezem rodzine patologiczna.Tak Ty tez jestes odpowiedzialna.On przez dzialanie a Ty przez jego brak.Wychowalem sie w podobnych warunkach jakie Ty rzekomo dla ich dobra stwarzasz wlasnym dzieciom.Nie wiem czy nie zdajesz sobie sprawy jak je krzywdzisz czy w gre wchodza inne uwarunkowania, ale powinnas ich dobro postawic na pierwszym miejscu.
Igeo dobrze że sie odezwałas
widze że w miare opanowałas sytuacje
Weż pod uwage wszystkie komentarze tutaj i te o ratowaniu i odejściu
Co postanowisz nie wiem , natomiast nie pozostawiaj sytuacji w zawieszeniu
Dzieci muszą mieć stabilną silna matkę , a siła to penośc tego czego chcemy
pewnie że mąz nadal musi utrzymywać rodzinę , zobaczymy jak to sie potoczy jeżeli stwierdzisz że chcesz odejśc
Możesz jeszcze zostać dla "dobra dzieci" ale jezeli tak to zastanów sie jak to zrobic aby dzieci nie czerpały niewłaściwych wzorców
Ja nadal pozostaje przy wcześniej napisanych opiniach również tych które dotyczyły sporów z niektórymi piszącymi tu posty
Ideogamia nie doczytałam, jak długo jesteście malżeństwem, ale domyslam się, że ładnych parę lat. O zdradzie i to na dodatek takiej dowiedziałaś się zaledwie rok temu, ktoś (jedna z uległych) poinformowała Cię o wszystkim, także o tym, że wszystko to trwa już od trzech lat, do tego należy dodać jeszcze ten rok i to mamy cztery lata. jestem w stanie wyobrazić sobie, jaki to dla Ciebie szok i przede wszystkim wielki cios w samo serce. Przez ostatnie kilka lat żyłaś bowiem w wielkim kłamstwie, a rok zważywszy na całokształt, to chyba jest dla Ciebie zbyt krótki czas, byś dojrzała do konkretnej decyzji. ja odnoszę wrażenie, że zyjesz w jakimś zawieszeniu, raz wydaje ci się, że udźwigniesz taki ciężar dla dobra dzieci, innym razem na pewno buntujesz się i zbierasz siły na odejście, a potem padasz wyczerpana, płaczesz , cierpisz i czujesz się całkowicie bezradna, bo nie wiesz, co zrobić. Czy tak wlaśnie się czujesz? Myslę, że tak, cały czas toczysz ze sobą walkę wewnętrzną i chyba upłynie jeszcze trochę czasu, nim dojrzejesz do ostatecznej decyzji. Dopiero wtedy, gdy uda Ci się ją podjąć, dopiero wtedy odnajdziesz spokój wewnętrzny. To oczywiście nie oznacza, że przestaniesz to przeżywać, cierpieć, dalej będzie w Tobie smutek, tęsknota, żal, no wszystkie te uczucia, których doznajemy, gdy bliski człowiek wyrządził nam krzywdę. Niemniej jednak, gdy podejmiesz decyzję, to zobaczysz, że odczujesz wielką ulgę, ponieważ nie będziesz tak się szarpać, będziesz wiedziała, czego chcesz i masz dalej zrobić. Ja, gdybym była na Twoim miejscu, to na pewno nie zostałabym z tym człowiekiem, ponieważ nie potrafiłabym zrezygnować z własnego życia i az tak poświęcić się dla dzieci, tym bardziej, że nie widziałabym sensu składania im takiej ofiary, dzieci wola miec zawsze szczęśliwą matkę, a nie męczennicę, oprócz tego obrzydzałoby mnie to, że ktoś na moich plecach chce zachować pozory wobec ludzi. Jednak ja nie jestem Tobą i wiem, że Ty zrobisz to, co uznasz za stosowne. Dlatego zadaj sobie pytanie i może od tego, jaka będzie Twoja szczera na to pytanie odpowiedź uzależnij dalsze rozmyslania. Zapytaj sama siebie- jak długo jestes w stanie żyć w taki sposób, ile jeszcze wytrzymasz, czy jestes w stanie przywyczaić się do takiego życia. Jak długo to uciągniesz? może takie rozumowanie przyspieszy u Ciebie proces podjęcia konkretnej i ostatecznej decyzji. Życzę Ci wytrwałości. To, żebys i Ty go zdradziła zaproponowała Ci Anka24.
Komentarz doklejony:
dodam do tego- jak długo to uciągniesz- jest chyba pierwszym, jakie powinnaś sobie zadać i od odpowiedzi na to pytanie chyba powinnaś uzależnić swoją decyzję? Dlaczego tak uważam? Otóż dlatego, że nie istnieje taka mozliwość, by ten człowiek zrezygnował z takiego seksu dla ciebie i dla rodziny. Skoro zadzwoniła do Ciebie uległa, to nie sądzisz chyba, że zrobiła to z sympatii do ciebie albo dlatego, że taka z niej moralistka? Myślę, że ta kobieta widzi w Twoim mężu kogoś więcej niż tylko dominującego w seksie, może łączą ich też inne więzi, a nie tylko to, że spotykają się na seks. Ona chce, żebyś zostawiła tego chłopa, dzwoniąc była pewna, że tak właśnie zrobisz. Zadzwoniła nie ze względu na Ciebie, lecz dlatego, że uznała, iż to będzie jedyny sposób na to, by Twój mąż od Ciebie odszedł i poszedł do niej. Ona wie, że facet boi się utraty reputacji, nie chce narazić się na kpiny i żarty ze strony znajomych, wie jak ludzie patrzą na takich, jak on, dlatego chce dalej być Twoim mężem, ba nawet proponuje Ci, żebyś też wzięła sobie kochanka. Moim zdaniem ten człowiek też jest uczuciowo związany z uległą, ona tylko wzięła stery ich związku w swoje ręce i dlatego zadzwoniła. Pełnisz w tym małżeństwie rolę parawanu, zasłony dymnej. Bardzo Ci współczuję. On nie odejdzie, bo jest zakłamany i podły.
Ideogamia zanim podejmiesz decyzję chcę abyś wiedziała, że po wyciśnięciu wrzoda wcale nie przestaje miejsce po nim boleć. Nie zawsze jest tak różowo jak to u innych, a i w miejsce zrzuconego ciężaru momentalnie zjawia się inny, wcale nie mniejszy. Samotność.
Nowego partnera trudno znaleźć i nawet gdy wyleczysz się z miłości to prawdopodobnie szukać będziesz podobnego lecz bez jego wad.
Widzisz nadzieję uratowania związku to walcz, a pewnie póki kochasz to nadzieja będzie. Jej nic nie zabije i sama umrze gdy kochać przestaniesz.
Cytat
Kiedys mój syn powiedział coś takiego : " U Izy w domu jest calkiem inaczej ( nie będę rozwijać) lubię do nich chodzić"
To też jest bardzo ważne tylko czy rozstanie gwarantuje szczęśliwą minę mamy? Równie dobrze można to odnieść do mamy która szczęście zyskała w objęciach innego po zdradzie. A jednak są sugestie aby dzieci separować od niej, które to ja uważam za błędne.
Problem w tym, że rozwód szczęścia nie daje i je dopiero trzeba sobie wypracować czy też znaleźć. Ta recepta bardziej pasuje do mamy która realizuje się w nowym szczęśliwym związku, a w obliczu zdrady ma to miejsce u zdradzającej.
Jeśli ideogamia ma jeszcze siłę walczyć to niech walczy. Rozwieść się może w dowolnej chwili, a przerwanej walki po rozwodzie już nie podejmie.
Nie powinnam ale ..
zdradzony , dlaczego Ty nie dałes szansy żonie ??
Coś tam przebąknąłeś że zrobiłes krótkie cięcie
Czyżbys teraz próbował namówic igeo na to czego sam nie zrobiłes ?
Jestem bardzo ciekawa Twojej historii
I żony-przyjaciółki z która teraz jest tak dobrze
Są różne sytuacje i małżeństwa ...
I tak naprawdę nie wierzę że u Ciebie jest tak super
Wyczuwam jakiś fałszywy obraz tego co nam piszesz
I wcale nikt nie musi byc samotny , bo bycie samotnym nie może byc określane jako bycie w związku lub nie
Można być samotnym będąc w małżeństwie , a można byc nie samotnym będąc wolnym
Myślę że jestes samotny i sam .....
I po rozwodzie zawsze można wrócic do siebie , zresztą sam to napisałes w wątku na forum
Była tutaj tak Pani co pisała że kobieta sama z dzieckiem może znależć co najwyżej chłopa ze wsi (rolnika) ...
Nie ważne czy chłop ze wsi czy profesor ważne żeby kochał
Można tez być szczęsliwą kobieta (mężczyzną ) będąc samotnym rodzicem
Igeo koniecznie poczytaj jeszcze co zdradzony pisze w innych wątkach a głównie w wątku,
RE: Czy tylko ja dostrzegam......?
Wtedy tłumaczyłem to sobie tak, że to ona nie dała. Po zdradzie naraziła mnie na męczarnie związane z wydobywaniem z niej prawdy. Dziś jednak widzę to inaczej i na co mi tamta duma, honor i jaja skoro najważniejsze co w życiu jest czyli rodzina rozsypała się jak domek z kart.
W relacjach z ex-małżonka nie ma problemów. Dzwoni znienacka pytając czy wezmę syna i ja dzwonię, że zaraz wpadnę po syna i tu nie ma żadnych barier poza ograniczeniami natury powiedzmy technicznej. Zdarza się przecież, że wpadam niezapowiedziany, a ich nie ma albo, że jadą akurat na zakupy czy też mają co innego w planie. Bywa również tak, że jadę po syna zasiedzę się i zostaje na noc albo, że żona ma wyjazd i prosi abym z synem te kilka dni u nich mieszkał.
To nie dotyczy tylko dziecka, bo czasem wpadam aby jej np. komputer naprawić albo dzwoni, że gdzieś tam jakaś promocja i abym coś tam jej kupił.
O stanach emocjonalnych raczej nie rozmawiamy i takie tematy omawiamy przez gadu-gadu. Żona buduje ten swój nowy związek ale ma wzloty i upadki to też gdy ją ruszy to pyta jak powinna postąpić, co zrobić. Sytuacja jest o tyle specyficzna, że nie mieszkają razem choć oboje są wolni. Nie wnikam w miedzy nich ani im nie przeszkadzam. Początkowo raziło mnie gdy syn opowiadał o nim, może nie raziło a nie bardzo wiedziałem jak się zachować. Nie tak - wiedziałem jak się zachować lecz było to trudne ale dałem radę i już jest ok.
Zasiedziałem się dziś ostro, idę spać. Dobranoc
Komentarz doklejony:
Zrobiłem sobie kawę uznając, że i tak się nie wyśpię to w ciągu dnia możne się prześpię, a tymczasem coś jeszcze dodam.
Pewnym nadużyciem z mojej strony będzie co powiem ale nie bardzo wiem jak inaczej to określić. Otóż partnera małżonki (pominę ex gdyż tak mi łatwiej pisać, a wiadomo o kogo chodzi) akceptuję, mało tego - cieszy mnie że na takiego trafiła i że syna tak traktuje, bo przecież mogłaby trafić dużo gorzej. Ale co dziwne - jej partner nie najlepiej znosi moją obecność i nawet kiedyś o to z żoną się pokłóciłem. Wyrzucając z siebie, że co mnie obchodzą jego niedobory tolerancji i ja nie będe kontrolował czy on akurat jest z nimi czy go nie ma. Staram się jednak unikać jego obecności, bo przecież ja przy nim też nie czuje się wyjątkowo komfortowo. A szkoda, bo idalnym byłoby gdybyśmy się zaprzyjaźnili
Najgorsze są święta. Wiadomo jak samotny mężczyzna żyje, gotować nauczyłem się dopiero po rozwodzie i nie sposób stworzyć rodzinnej atmosfery, a o jakiś frykasach kulinarnych nie ma mowy. Pozostaje co w sklepie uda się wybrać no i ewentualnie to czym żona mnie obdaruje. Tak się jakoś utarło, że Boże Narodzenie aż do Sylwestra syn spędza u mnie, a Wielkanoc u siebie. Tradycją było, że to ja z synem chodziłem jajka święcić ale w tym roku tą tradycję przerwałem. Sorry, przypomniało mi się, że żona syna podrzuciła (ja miałem jakąś niechęć i nie pojechałem) i zdążyliśmy jajka poświęcić ale to było już zupełnie co innego. Inny kościół, nic nie naszykowane i jakoś tak odnoszę wrażenie, że bardzo smutne były te święta.
Jest jeszcze jeden problem który z takiej sytuacji wynika. Poszukiwania i ewentualny dobór partnerki. Miewam tam jakieś znajomości lecz skrywam je przed synem, bo przecież nie mogę dopuścić do sytuacji, że dziś jedna "ciocia", a za tydzień inna. Muszę mieć pewność nim dopuszczę do konfrontacji, a z tą pewnością to wiadomo jak jest.
Nie jest to cukierkowe życie i cały czas stoję na progu aby je rozpocząć, a to lada moment miną 3 lata od rozwodu i 3,5 roku od wyprowadzki.
A teraz idę łózko grzać bo ledwo monitor widzę
Komentarz doklejony:
Cytat
...odnoszę wrażenie, że bardzo smutne były te święta.
One były nijakie, ja ich prawie nie pamiętam.
Przypomniał mi się kolejny problem. Czas inaczej biegnie i te 3,5 roku zleciało w oka mgnieniu. To tak jakby nie było tego okresu i niewiele z niego w pamięci zostało. I tylko po dziecku widać, jak z ubrań wyrasta co znaczy, że jednak czas płynie...
Ideogamia zanim podejmiesz decyzję chcę abyś wiedziała, że po wyciśnięciu wrzoda wcale nie przestaje miejsce po nim boleć. Nie zawsze jest tak różowo jak to u innych, a i w miejsce zrzuconego ciężaru momentalnie zjawia się inny, wcale nie mniejszy. Samotność.
Nowego partnera trudno znaleźć
Samotność jako przestroga przed rozstawaniem się... Przecież taki zdrowy związek to nie tylko miłość i inne cenne wartości a również wspólne dbanie o siebie, żeby partnerowi pomóc w tym w czym nie radzi sobie tak dobrze jak ja. Chyba również to po rozstaniu najbardziej doskwiera- brak tego wsparcia pomocy - np w załatwianiu spraw w warsztacie z samochodem na czym się nie znam czy tysiące innych spraw z którym mężczyzna poradzi sobie lepiej. Rozmów brakuje , pójścia razem gdziekolwiek. Można to robić z kimś innym ale to nie jest tak bliskość. Tylko, ze jak w związku tego wszystkiego i tak nie było, a prób ratowania było bez liku , i nic się nie zmienia i wiesz , że się nie zmieni- to jest gorsze niż samotność . I tylko jedno można uratować- własną godność. Tam gdzie można ratować to trzeba , lecz nie zawsze jest co i z kim.
Kiedys mój syn powiedział coś takiego : " U Izy w domu jest calkiem inaczej ( nie będę rozwijać) lubię do nich chodzić"
To też jest bardzo ważne tylko czy rozstanie gwarantuje szczęśliwą minę mamy? Równie dobrze można to odnieść do mamy która szczęście zyskała w objęciach innego po zdradzie. A jednak są sugestie aby dzieci separować od niej, które to ja uważam za bł
ędne.
Zdradzony, na rodziców nie musimy być skazani tylko dlatego ze są rodzicami, podobnie jak na zdradzaczy My jako dorosli możemy podjąć decyzję, o dzieci trzeba zadbać.
Piszę to z własnego doswiadczenia. Mnie praktycznie wychowywała babcia, niestety nie było mozliwosci by mnie odizolowała od mojej matki, ojciec tez nic z tym nie zrobił choc jak patrzę z perpektywy czasu nie jest trochę lepszy od niej.
To ze moja matka była i jaka była miało bardzo zły wpływ na moje ukształtowanie.
Dzis mam z nią sporadyczny kontakt, z ojcem zreszta tez ale tu bardziej ze wzg na odleglosc.
I chciałam jeszcze zaznaczyć że z pozoru była to "dobra" rodzina w której nic nie brakuje.
Widzialam tez jaki wpływ na starszego syna miały zawirowania w naszym małżeństwie. Dziś widzę to w jego obecnych zachowaniach czy pogladach.
Dlatego tez jestem tak uczulona na tym punkcie.
Samotności się nie boję- od dłuższego czasu jestem sama, chociaż w małżeństwie i większość spraw sama jestem w stanie ogarnąć.
Gdybym widziała/wiedziała/czuła,że z jego strony jest jakieś zaangażowanie i chęć budowania- dałabym nam szansę. Niestety, nie ma uczucia więc nie ma zaangażowania. Mój brak zaufania również nie jest wspierający.
Bycie w "martwym związku" dla dobra dzieci mnie nie interesuje bo mam świadomość, że małżeństwo-atrapa to nie jest dobry wzorzec. Chcę żeby dzieci kiedy dorosną miały szansę stworzyć normalną, zdrową relację. Mnie ta szarpanina emocji i gonitwy myśli mocno nadwyrężają- raz kocham raz nienawidzę...mam wrażenie,że spalam się od środka.Emocje z jednej strony i porywy by mimo wszystko ratować czy budować od nowa a z drugiej strony zdrowy rozsądek, który podpowiada, że nic już z tego nie będzie.
Ktoś napisał kilka postów wcześniej,że uległa która doniosła mi o drugim życiu mego męża wiedziała co robi...cóż też tak myślę. Myślę, że zaskoczyła ją moja reakcja. Dzisiaj wiem,że obie były w głębszej relacji z moim mężem- nie chodziło tylko o seks. Ze strony uległej to miłość lub coś co ona uznała za zakochanie....rozumiem, też kiedyś uległam jego czarowi. Teraz jest wszystko pomieszane: moje relacje z nim i jego relacje z nią...nie wierzę,że przestali się kontaktować a jeśli nawet...ona czeka aż przyjdzie jej czas. Przede wszystkim jestem zazdrosna o emocje, relację.
Smutne jest to wszystko. Kiedyś byliśmy przyjaciółmi, kiedyś była miłość- teraz nie ma nic oprócz kurzu
Tak na prawdę nie wiem kim teraz jestem dla niego.
Zdradzony-zazdroszczę poukładania tematów z ex i waszej relacji. Na tym etapie na jakim jestem nie wyobrażam sobie bym zaakceptowała tą drugą, nie zniosłabym tej kobiety w pobliżu moich dzieci.
Komentarz doklejony:
Jeszcze jedno. Mój mąż zapiera się,że nie chce związku z tą uległą. Chce się z nią przyjaźnić i czasami uprawiać seks...
"Mój mąż zapiera się,że nie chce związku z tą uległą. Chce się z nią przyjaźnić i czasami uprawiać seks..." czyli dalej chce z ciebie robić idiotkę. Na jego potrzeby należało by rozszerzyć definicję " kochających inaczej"
Ideogamia Twoja historia jest tak samo smutna, jak każda inna, gdy w grę wchodzi zdrada- dla mnie zdrada to podłość najwyższego rzędu, bo jeśli komuś się nie podoba, to można rozstać się na jakimś poziomie, a potem szukać dla siebie odpowiedniego partnera albo partnerki- niestety w życiu jest inaczej i w żzyciu nie wytępi się tego zjawiska, może gdyby były jakieś prawne sankcje dla osób zdradzających, to może część zdradzających chociaż tak by się hamowała. Dla mnie najbardziej niepojęte jest to, jakim cudem ktoś, kto zdradza może być dla kogoś atrakcyjny, to przecież tak, jak dobrowolne podkładanie głowy pod topór. Wiadomo, że taka osoba prędzej czy później zdradzi i tę drugą osobę, to świadomie wiązać się z kimś takim? Ja tego nie rozumiem, czy to jakaś głupota, totalna bezmyślność? Co to jest? Ja nie chciałabym takiego faceta za żadne skarby. Ideogamia, więc jest tak, jak sądziłam- przykro mi, że borykasz się z czymś takim. Dobrze, że nie boisz się samotności, szczególnie, że w takim małżeństwie i tak byłaś i byłabyś samotna. Kobieta może wypęlnić sobie życie na różne sposoby, czy zawsze musi to być facet? Lepiej żyć "samotnie" niż z byle kim i w byle czym- ja zawsze to sobie powtarzam, gdy mam jakies schizy. Nie słuchaj tego co on do Ciebie mówi, ponieważ on kłamie, to są tylko puste słowa, czyny świadczą o tym człowieku i one mówią prawdę. On boi się, że zrobisz aferę, że wszyscy dowiedzą się o jego preferencjach seksualnych, jest zakłamany i przeraża go myśl o tym, że będzie musiał stawić temu czoła. On przyppomina teraz wystraszonego na widok rozwścieczonego ogromnego psa człowieka, który chcąc się uchronić przed atakiem wystawia przed siebie inną osobę, by ten pies ugryzł kogoś innego, a nie jego. On meżczyzna powinien bronić kobietę, chronić ją, a nie wystawiać na pożarcie. Nie daj się wykorzystać, bo życie masz tylko jedno, on niech idzie do uległej, tej albo innej i niech się tam kiszą w tym swoim brudzie. Pytasz kim dla niego jesteś- powiedziałam Ci już wcześniej. Jesteś parawanem albo, jak wolisz, zasłoną dymną. Trzymaj się i bądź silna.
Komentarz doklejony:
Ideogamia przyszło mi do głowy coś jeszcze- otóż, jesli zdecydujesz się na rozwód, to musisz być bardzo ostrozna. ten człowiek boi się utraty dobrego imienia i wobec rodziny, i wobez znajomych, nie mówiąc już o tym, że takie cos rozniesie się bardzo szybko, więc i pracy będą robić sobie z niego podśmie(..)jki. dlatego musisz bardzo dobrze opracować całą strategię, żebyś nie ściągnęła na siebie jego ciosów poniżej pasa. Czlowiek ze strachu robi rózne rzeczy i musisz brać to pod uwagę. Rozważ w czym on mógłby Ci zaszkodzić i pozabezpieczaj się na wszystkie strony. On, gdy zobaczy, ze Ty naprawdę chcesz od niego odejść, wtedy nie będzie przebierał w środkach, na razie jest w miarę spokojny, bo mysli, że zbałamuci Cię zapewnieniami, że uległa jest mu obojętna, potem może zacząć gryźć, jak wściekły, na dodatek jest dominantem, więc spodziewaj się najgorszego.Przemyśl więc sobie w jaki sposób, dla siebie w miarę bezpieczny mogłabyś uwolnić się od tego człowieka. Są tacy ludzie, z którymi ani zyć się nie da, ani normalnie rozstać, przyczepi się takie coś do człowieka, jak rzep i siła tego nie oderwiesz. Uwierz mi- doświadczyłam czegoś takiego, więc wiem, jak to jest.
Porażający blask tej mądrości jest tak ogromny, że podejrzewam nawet, że nasz portal jest teraz widoczny z kosmosu.
z pokorą przyjmuję te ostre, acz na pewno sprawiedliwe słowa z ust (czyt. klawiatury) służebnicy pańskiej
wszystkim innym ktorzy piszą z Wolandem na pw odradzam to , Poniewaz jest to człowiek chyba bez zahamowan i zasad
A na pewno nie potrafi uczciwie polemizowac
Wykorzystywanie informacji z pw...
To były słowa skierowane do Ciebie nie do wszystkich , na ktore zreszta potem nie umiałes odpowiedziec
jeszcze raz ogromny szacun chłopie
Cytat
Ups. Zdawało mi się, że w wątku o moderacji (Zdradzonego-iles tam). To najmocniej przepraszam.
Cytat
Droga Fenix, fakt, że nie odpowiedziałem, ale interpretacja błędna. Zwyczajnie, nie chciało mi się dalej bic piany
Co do braku zahamowań, to dobrze, że Ty je masz i wstydzisz się publicznie napisać, że polemizowac z Toba mogą wyłącznie osoby dporównujące Ci w martyrologii. To się tyczy też uczciwości w polemice
Komentarz doklejony:
ps.
Widzę, że umęczone służebnice pańskie w komplecie
Tylko, że jakoś nikt nie zareagował gdy moderator treść PW przytaczał, a też wątek w temacie chamskiego zachowania tajemniczo zniknął i odpowiedzi administratora nie doczekał
Dziwne tu panują zwyczaje, język też wyszukany i osoby z innym zdaniem zamiast merytorycznych argumentów w odpowiedzi otrzymują ataki pod swoim adresem.
Aż chce się tu bywać :szoook
tak czytam i czytam i dochodzę do wniosku, że chyba zapomnieliście, że to wątek Ideogamii.
Pozdrawiam autorkę wątku, jeśli jeszcze chce jej się tu zaglądać.
Co Wy wyprawiacie?
Żenada...
Cytat
Jeżeli pamiętasz więcej szczegółów to podaj proszę.
Co do BDSM to rozumiem, że można mieć inaczej.Nie jestem fanką pejcza ale z drugiej strony nudny seks nie dla mnie. To tak na marginesie.
Wiem dobrze,że to co mnie spotkało to zdrada a właściwie wieloletni romans z kilkoma kobietami...wiem,że nie ma miłości i raczej nie będzie. Nie ma chęci z jego strony do budowania na nowo a z mojej strony tez już sił brakuje. Doszłam do wniosku, ze nie warto nikogo na siłę uszczęśliwiać.
Owszem czuję się oszukana i upokorzona ale złości ani łez już nie mam-najwyraźniej sięgnęłam dna i teraz już tylko zostało się od niego odbić.
Komentarz doklejony:
Nie mogę liczyć na to,że będzie miał na tyle odwagi by odpowiedzialnie zakończyć małżeństwo i iść w siną dal - owszem wygodnie mu tak jak jest teraz. Dla mnie ta sytuacja jest trudna bo lubię jasne i klarowne sytuacje gdzie wiem kim jestem. Nie chcę jednak podejmować decyzji na hurra- tu nie tylko o mnie chodzi ale i o dzieci. Nie będę robiła rewolucji życiowych bo on się odkochał. Trudno- odkochał ale ma dzieci na utrzymaniu, jest za nie odpowiedzialny tak samo jak ja.
Ktoś sugerował żebym zrobiła to samo i poszła na bok - nie umiem i nie chcę. To że ktoś nie uszanował moich wartości ,nie znaczy,że ja mam je sama deptać. To co mi zostało to szacunek dla siebie samej i tego nie pozwolę zniszczyć.
Komentarz doklejony:
Nie mogę liczyć na to,że będzie miał na tyle odwagi by odpowiedzialnie zakończyć małżeństwo i iść w siną dal - owszem wygodnie mu tak jak jest teraz. Dla mnie ta sytuacja jest trudna bo lubię jasne i klarowne sytuacje gdzie wiem kim jestem. Nie chcę jednak podejmować decyzji na hurra- tu nie tylko o mnie chodzi ale i o dzieci. Nie będę robiła rewolucji życiowych bo on się odkochał. Trudno- odkochał ale ma dzieci na utrzymaniu, jest za nie odpowiedzialny tak samo jak ja.
Ktoś sugerował żebym zrobiła to samo i poszła na bok - nie umiem i nie chcę. To że ktoś nie uszanował moich wartości ,nie znaczy,że ja mam je sama deptać. To co mi zostało to szacunek dla siebie samej i tego nie pozwolę zniszczyć.
Cytat
Jak najdalszy jestem od takich sugestii, a sugerowałem abyś zbadała reakcję męża gdy tym go nastraszysz skoro jemu "niby" wolno przy hobby trwać.
Mimo wszystko miałem nadzieję, że odpuści swoje hobby w obliczu takiej propozycji.
Skoro on wiedział o tym składając tą propozycję to znaczy ,że miała ona drugie dno.Był pewien ,że jeżeli się na to zgodzisz to i tak nawet nie spróbujesz wcielać pomysłu w życie.Był pewien swojej pozycji w Waszym małżeństwie lub zna Cię na wylot.
Cytat
Dzieci nie musisz izolować od ojca, a wręcz nie powinnaś.
Czy uważasz, że dwoje ludzi zyjacych obok siebie to dobry wzorzec dla dzieci? Jeżli małzeństwo dla Ciebie to życie dwojga lokatorów w dobrych relacjach- to tak.
Czy nie sądzisz że dzieci powinny widzieć usmichnietą mamę i tatę? usmiechających się do siebie, przytulajacych się wzajemnie, przytulajacych razem dzieci. Jestescie w stanie im taki obraz rodziców pokazać?
Uważasz ze Wasze dzieci tego nie zauważą.
Kiedys mój syn powiedział coś takiego : " U Izy w domu jest calkiem inaczej ( nie będę rozwijać) lubię do nich chodzić"
widze że w miare opanowałas sytuacje
Weż pod uwage wszystkie komentarze tutaj i te o ratowaniu i odejściu
Co postanowisz nie wiem , natomiast nie pozostawiaj sytuacji w zawieszeniu
Dzieci muszą mieć stabilną silna matkę , a siła to penośc tego czego chcemy
pewnie że mąz nadal musi utrzymywać rodzinę , zobaczymy jak to sie potoczy jeżeli stwierdzisz że chcesz odejśc
Możesz jeszcze zostać dla "dobra dzieci" ale jezeli tak to zastanów sie jak to zrobic aby dzieci nie czerpały niewłaściwych wzorców
Ja nadal pozostaje przy wcześniej napisanych opiniach również tych które dotyczyły sporów z niektórymi piszącymi tu posty
Uważam że to małżeństwo niszczy Ciebie i rodzinę
życze Ci dobrych decyzji i rozwagi
Trzymaj się
Komentarz doklejony:
dodam do tego- jak długo to uciągniesz- jest chyba pierwszym, jakie powinnaś sobie zadać i od odpowiedzi na to pytanie chyba powinnaś uzależnić swoją decyzję? Dlaczego tak uważam? Otóż dlatego, że nie istnieje taka mozliwość, by ten człowiek zrezygnował z takiego seksu dla ciebie i dla rodziny. Skoro zadzwoniła do Ciebie uległa, to nie sądzisz chyba, że zrobiła to z sympatii do ciebie albo dlatego, że taka z niej moralistka? Myślę, że ta kobieta widzi w Twoim mężu kogoś więcej niż tylko dominującego w seksie, może łączą ich też inne więzi, a nie tylko to, że spotykają się na seks. Ona chce, żebyś zostawiła tego chłopa, dzwoniąc była pewna, że tak właśnie zrobisz. Zadzwoniła nie ze względu na Ciebie, lecz dlatego, że uznała, iż to będzie jedyny sposób na to, by Twój mąż od Ciebie odszedł i poszedł do niej. Ona wie, że facet boi się utraty reputacji, nie chce narazić się na kpiny i żarty ze strony znajomych, wie jak ludzie patrzą na takich, jak on, dlatego chce dalej być Twoim mężem, ba nawet proponuje Ci, żebyś też wzięła sobie kochanka. Moim zdaniem ten człowiek też jest uczuciowo związany z uległą, ona tylko wzięła stery ich związku w swoje ręce i dlatego zadzwoniła. Pełnisz w tym małżeństwie rolę parawanu, zasłony dymnej. Bardzo Ci współczuję. On nie odejdzie, bo jest zakłamany i podły.
Nowego partnera trudno znaleźć i nawet gdy wyleczysz się z miłości to prawdopodobnie szukać będziesz podobnego lecz bez jego wad.
Widzisz nadzieję uratowania związku to walcz, a pewnie póki kochasz to nadzieja będzie. Jej nic nie zabije i sama umrze gdy kochać przestaniesz.
Cytat
To też jest bardzo ważne tylko czy rozstanie gwarantuje szczęśliwą minę mamy? Równie dobrze można to odnieść do mamy która szczęście zyskała w objęciach innego po zdradzie. A jednak są sugestie aby dzieci separować od niej, które to ja uważam za błędne.
Problem w tym, że rozwód szczęścia nie daje i je dopiero trzeba sobie wypracować czy też znaleźć. Ta recepta bardziej pasuje do mamy która realizuje się w nowym szczęśliwym związku, a w obliczu zdrady ma to miejsce u zdradzającej.
Jeśli ideogamia ma jeszcze siłę walczyć to niech walczy. Rozwieść się może w dowolnej chwili, a przerwanej walki po rozwodzie już nie podejmie.
zdradzony , dlaczego Ty nie dałes szansy żonie ??
Coś tam przebąknąłeś że zrobiłes krótkie cięcie
Czyżbys teraz próbował namówic igeo na to czego sam nie zrobiłes ?
Jestem bardzo ciekawa Twojej historii
I żony-przyjaciółki z która teraz jest tak dobrze
Są różne sytuacje i małżeństwa ...
I tak naprawdę nie wierzę że u Ciebie jest tak super
Wyczuwam jakiś fałszywy obraz tego co nam piszesz
I wcale nikt nie musi byc samotny , bo bycie samotnym nie może byc określane jako bycie w związku lub nie
Można być samotnym będąc w małżeństwie , a można byc nie samotnym będąc wolnym
Myślę że jestes samotny i sam .....
I po rozwodzie zawsze można wrócic do siebie , zresztą sam to napisałes w wątku na forum
Była tutaj tak Pani co pisała że kobieta sama z dzieckiem może znależć co najwyżej chłopa ze wsi (rolnika) ...
Nie ważne czy chłop ze wsi czy profesor ważne żeby kochał
Można tez być szczęsliwą kobieta (mężczyzną ) będąc samotnym rodzicem
Igeo koniecznie poczytaj jeszcze co zdradzony pisze w innych wątkach a głównie w wątku,
RE: Czy tylko ja dostrzegam......?
Może to nieco zmieni obraz
Cytat
Wtedy tłumaczyłem to sobie tak, że to ona nie dała. Po zdradzie naraziła mnie na męczarnie związane z wydobywaniem z niej prawdy. Dziś jednak widzę to inaczej i na co mi tamta duma, honor i jaja skoro najważniejsze co w życiu jest czyli rodzina rozsypała się jak domek z kart.
W relacjach z ex-małżonka nie ma problemów. Dzwoni znienacka pytając czy wezmę syna i ja dzwonię, że zaraz wpadnę po syna i tu nie ma żadnych barier poza ograniczeniami natury powiedzmy technicznej. Zdarza się przecież, że wpadam niezapowiedziany, a ich nie ma albo, że jadą akurat na zakupy czy też mają co innego w planie. Bywa również tak, że jadę po syna zasiedzę się i zostaje na noc albo, że żona ma wyjazd i prosi abym z synem te kilka dni u nich mieszkał.
To nie dotyczy tylko dziecka, bo czasem wpadam aby jej np. komputer naprawić albo dzwoni, że gdzieś tam jakaś promocja i abym coś tam jej kupił.
O stanach emocjonalnych raczej nie rozmawiamy i takie tematy omawiamy przez gadu-gadu. Żona buduje ten swój nowy związek ale ma wzloty i upadki to też gdy ją ruszy to pyta jak powinna postąpić, co zrobić. Sytuacja jest o tyle specyficzna, że nie mieszkają razem choć oboje są wolni. Nie wnikam w miedzy nich ani im nie przeszkadzam. Początkowo raziło mnie gdy syn opowiadał o nim, może nie raziło a nie bardzo wiedziałem jak się zachować. Nie tak - wiedziałem jak się zachować lecz było to trudne ale dałem radę i już jest ok.
Zasiedziałem się dziś ostro, idę spać. Dobranoc
Komentarz doklejony:
Zrobiłem sobie kawę uznając, że i tak się nie wyśpię to w ciągu dnia możne się prześpię, a tymczasem coś jeszcze dodam.
Pewnym nadużyciem z mojej strony będzie co powiem ale nie bardzo wiem jak inaczej to określić. Otóż partnera małżonki (pominę ex gdyż tak mi łatwiej pisać, a wiadomo o kogo chodzi) akceptuję, mało tego - cieszy mnie że na takiego trafiła i że syna tak traktuje, bo przecież mogłaby trafić dużo gorzej. Ale co dziwne - jej partner nie najlepiej znosi moją obecność i nawet kiedyś o to z żoną się pokłóciłem. Wyrzucając z siebie, że co mnie obchodzą jego niedobory tolerancji i ja nie będe kontrolował czy on akurat jest z nimi czy go nie ma. Staram się jednak unikać jego obecności, bo przecież ja przy nim też nie czuje się wyjątkowo komfortowo. A szkoda, bo idalnym byłoby gdybyśmy się zaprzyjaźnili
Najgorsze są święta. Wiadomo jak samotny mężczyzna żyje, gotować nauczyłem się dopiero po rozwodzie i nie sposób stworzyć rodzinnej atmosfery, a o jakiś frykasach kulinarnych nie ma mowy. Pozostaje co w sklepie uda się wybrać no i ewentualnie to czym żona mnie obdaruje. Tak się jakoś utarło, że Boże Narodzenie aż do Sylwestra syn spędza u mnie, a Wielkanoc u siebie. Tradycją było, że to ja z synem chodziłem jajka święcić ale w tym roku tą tradycję przerwałem. Sorry, przypomniało mi się, że żona syna podrzuciła (ja miałem jakąś niechęć i nie pojechałem) i zdążyliśmy jajka poświęcić ale to było już zupełnie co innego. Inny kościół, nic nie naszykowane i jakoś tak odnoszę wrażenie, że bardzo smutne były te święta.
Jest jeszcze jeden problem który z takiej sytuacji wynika. Poszukiwania i ewentualny dobór partnerki. Miewam tam jakieś znajomości lecz skrywam je przed synem, bo przecież nie mogę dopuścić do sytuacji, że dziś jedna "ciocia", a za tydzień inna. Muszę mieć pewność nim dopuszczę do konfrontacji, a z tą pewnością to wiadomo jak jest.
Nie jest to cukierkowe życie i cały czas stoję na progu aby je rozpocząć, a to lada moment miną 3 lata od rozwodu i 3,5 roku od wyprowadzki.
A teraz idę łózko grzać bo ledwo monitor widzę
Komentarz doklejony:
Cytat
One były nijakie, ja ich prawie nie pamiętam.
Przypomniał mi się kolejny problem. Czas inaczej biegnie i te 3,5 roku zleciało w oka mgnieniu. To tak jakby nie było tego okresu i niewiele z niego w pamięci zostało. I tylko po dziecku widać, jak z ubrań wyrasta co znaczy, że jednak czas płynie...
Nowego partnera trudno znaleźć
Samotność jako przestroga przed rozstawaniem się... Przecież taki zdrowy związek to nie tylko miłość i inne cenne wartości a również wspólne dbanie o siebie, żeby partnerowi pomóc w tym w czym nie radzi sobie tak dobrze jak ja. Chyba również to po rozstaniu najbardziej doskwiera- brak tego wsparcia pomocy - np w załatwianiu spraw w warsztacie z samochodem na czym się nie znam czy tysiące innych spraw z którym mężczyzna poradzi sobie lepiej. Rozmów brakuje , pójścia razem gdziekolwiek. Można to robić z kimś innym ale to nie jest tak bliskość. Tylko, ze jak w związku tego wszystkiego i tak nie było, a prób ratowania było bez liku , i nic się nie zmienia i wiesz , że się nie zmieni- to jest gorsze niż samotność . I tylko jedno można uratować- własną godność. Tam gdzie można ratować to trzeba , lecz nie zawsze jest co i z kim.
Cytat
To też jest bardzo ważne tylko czy rozstanie gwarantuje szczęśliwą minę mamy? Równie dobrze można to odnieść do mamy która szczęście zyskała w objęciach innego po zdradzie. A jednak są sugestie aby dzieci separować od niej, które to ja uważam za bł
Zdradzony, na rodziców nie musimy być skazani tylko dlatego ze są rodzicami, podobnie jak na zdradzaczy My jako dorosli możemy podjąć decyzję, o dzieci trzeba zadbać.
Piszę to z własnego doswiadczenia. Mnie praktycznie wychowywała babcia, niestety nie było mozliwosci by mnie odizolowała od mojej matki, ojciec tez nic z tym nie zrobił choc jak patrzę z perpektywy czasu nie jest trochę lepszy od niej.
To ze moja matka była i jaka była miało bardzo zły wpływ na moje ukształtowanie.
Dzis mam z nią sporadyczny kontakt, z ojcem zreszta tez ale tu bardziej ze wzg na odleglosc.
I chciałam jeszcze zaznaczyć że z pozoru była to "dobra" rodzina w której nic nie brakuje.
Widzialam tez jaki wpływ na starszego syna miały zawirowania w naszym małżeństwie. Dziś widzę to w jego obecnych zachowaniach czy pogladach.
Dlatego tez jestem tak uczulona na tym punkcie.
Gdybym widziała/wiedziała/czuła,że z jego strony jest jakieś zaangażowanie i chęć budowania- dałabym nam szansę. Niestety, nie ma uczucia więc nie ma zaangażowania. Mój brak zaufania również nie jest wspierający.
Bycie w "martwym związku" dla dobra dzieci mnie nie interesuje bo mam świadomość, że małżeństwo-atrapa to nie jest dobry wzorzec. Chcę żeby dzieci kiedy dorosną miały szansę stworzyć normalną, zdrową relację. Mnie ta szarpanina emocji i gonitwy myśli mocno nadwyrężają- raz kocham raz nienawidzę...mam wrażenie,że spalam się od środka.Emocje z jednej strony i porywy by mimo wszystko ratować czy budować od nowa a z drugiej strony zdrowy rozsądek, który podpowiada, że nic już z tego nie będzie.
Ktoś napisał kilka postów wcześniej,że uległa która doniosła mi o drugim życiu mego męża wiedziała co robi...cóż też tak myślę. Myślę, że zaskoczyła ją moja reakcja. Dzisiaj wiem,że obie były w głębszej relacji z moim mężem- nie chodziło tylko o seks. Ze strony uległej to miłość lub coś co ona uznała za zakochanie....rozumiem, też kiedyś uległam jego czarowi. Teraz jest wszystko pomieszane: moje relacje z nim i jego relacje z nią...nie wierzę,że przestali się kontaktować a jeśli nawet...ona czeka aż przyjdzie jej czas. Przede wszystkim jestem zazdrosna o emocje, relację.
Smutne jest to wszystko. Kiedyś byliśmy przyjaciółmi, kiedyś była miłość- teraz nie ma nic oprócz kurzu
Tak na prawdę nie wiem kim teraz jestem dla niego.
Zdradzony-zazdroszczę poukładania tematów z ex i waszej relacji. Na tym etapie na jakim jestem nie wyobrażam sobie bym zaakceptowała tą drugą, nie zniosłabym tej kobiety w pobliżu moich dzieci.
Komentarz doklejony:
Jeszcze jedno. Mój mąż zapiera się,że nie chce związku z tą uległą. Chce się z nią przyjaźnić i czasami uprawiać seks...
Komentarz doklejony:
Ideogamia przyszło mi do głowy coś jeszcze- otóż, jesli zdecydujesz się na rozwód, to musisz być bardzo ostrozna. ten człowiek boi się utraty dobrego imienia i wobec rodziny, i wobez znajomych, nie mówiąc już o tym, że takie cos rozniesie się bardzo szybko, więc i pracy będą robić sobie z niego podśmie(..)jki. dlatego musisz bardzo dobrze opracować całą strategię, żebyś nie ściągnęła na siebie jego ciosów poniżej pasa. Czlowiek ze strachu robi rózne rzeczy i musisz brać to pod uwagę. Rozważ w czym on mógłby Ci zaszkodzić i pozabezpieczaj się na wszystkie strony. On, gdy zobaczy, ze Ty naprawdę chcesz od niego odejść, wtedy nie będzie przebierał w środkach, na razie jest w miarę spokojny, bo mysli, że zbałamuci Cię zapewnieniami, że uległa jest mu obojętna, potem może zacząć gryźć, jak wściekły, na dodatek jest dominantem, więc spodziewaj się najgorszego.Przemyśl więc sobie w jaki sposób, dla siebie w miarę bezpieczny mogłabyś uwolnić się od tego człowieka. Są tacy ludzie, z którymi ani zyć się nie da, ani normalnie rozstać, przyczepi się takie coś do człowieka, jak rzep i siła tego nie oderwiesz. Uwierz mi- doświadczyłam czegoś takiego, więc wiem, jak to jest.