Zdrada - portal zdradzonych - News: To jeszcze nie zdrada

Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj siÄ™

Nie możesz się zalogować?
PoproÅ› o nowe hasÅ‚o

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Julianaempatyczna
08.03.2024 14:46:35
Cześć, Twoja historia jest już na stronie. Obserwuj męża . Dlaczego te życzenia były inne?

Zraniona378
08.03.2024 12:35:50
Bo cały wpis się nie zmieścił

Zraniona378
08.03.2024 11:31:18
Cześć jestem nowa.Opisalam swoją historię ,ale nie ma jej na stronie jak to działa

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proÅ› o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to CiÄ™ zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.RozmawiajÄ…c nie koncentruj siÄ™ na sobie.
33.Nie poddawaj siÄ™.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

To jeszcze nie zdradaDrukuj

Zdradzona przez mężaNie wiem czy dobry dział wybrałam ponieważ nie zostałam zdradzona, jeszcze nie, ale jestem na dobrej drodze. Nie wiem ja to wszystko streścić w kilku zdaniach, bo historia liczy parę ładnych lat mojego życia. Spróbuję najkrócej jak to możliwe. :) Jestem po rozwodzie z mężczyzną, który znęcał się nade mną psychicznie. Miał zespół Otella, choć nigdy nie poddał się terapii, uważał, że z nim jest wszytko w porządku. Zgotował mi piekło za czasu małżeństwa i w trakcie rozwodu. Mam z tego związku 11letnią córkę i ją również ten proces bardzo doświadczyl, a ja nadal z poczuciem winy, że nie potrafiłam jej dostatecznie ochronić. Chciałam za wszelka cenę i szybko zamknąć tamten rozdział i stworzyć jej w miarę normalny dom. I to chyba byl błąd, bo wtedy jeszcze nie uporałam się z demonami przeszłości. Wyszłam drugi raz za mąż . Mój mąż zupełne przeciwieństwo byłego, na początku oaza spokoju, cierpliwości i miłości. Tylko, że jako kawaler nie miał okazji zmierzyć się z rzeczywitością, w której znalazł się z kobietą po rozwodzie, z dzieckiem, i która na dodatek była w zupelnej rozsypce emocjonalnej. Początki były trudne, a jak się okazało mój mąż radził sobie z ta odmienną sytuacją w sposób, którego nigdy bym się spodziewała. Emocje rozladowywał sms-ując z paniami z ogłoszeń erotycznych miał drugą kartę, kolekcjonował gazety, filmiki, kalendarze o tematyce erotycznej. Oszukiwał mnie, że musiał dłużej zostać w pracy i cos zrobić, a okazało się, że to był jego czas przenaczony na oddawaniu się wczesniej wspomnianej tematyce. Pierwszy szok, ból, czarna rozpacz. Kłamał i wypieral się, aż wreszcie sie poddał. Poczułam się jakbym umarła. Moje i tak wątpliwe poczucie własnej wartości legło w gruzach, a moje wyobrażenie jego idealnej osoby odeszło. I wtedy się dopiero zaczęło. Historia zatoczyła koło i stałam się kimś na wzór mojego byłego. Miałam nieustanną potrzebę kontroli. Wpadłam w obsesję sprawdzania czy czegos nie ukrył, sprawdzania co oglada w tv i kolejna rzecz awantury za to, że oglada sie na ulicy za innymi. Podejrzewałam go o zdrady, flity i niestety tak jest do dziś. Płakałam, rozmawialiśmy, ale ja nadal czułam się brzydka, niekochana, beznajdziejna.Nigdy nie otrzymałam od niego solidnej dawki spokojnego i racjonalnego wytłumaczenia tylko obelgi albo drwił "tak, tak to wszystko moja wina, a teraz pójdę sobie palnąc w łeby, żeby było Ci lepiej" . Zachodziłam w głowę dlaczego tak się pogmatwało, ano dlatego, że mój szanowny małzonek w domu był już przykładnym, kochającym mężem, ale gdy tylko przekraczał prog naszego domu stawal się inną osobą. Wypieral się rzeczy oczywistych robiąc jednocześnie ze mnie wariata i zawsze wysyłał mnie do psychiatry. Wmawiał mi, że za nikim się nie ogląda, ale widziałam, że w jego przypadku teoria rozmijała się z praktyką.I tak stałam się ofiarą własnych obsesji. W międzyczasie , gdy było lepiej i myślałam, ze doszliśmy do porozumienia zdecydowaliśmy się na dziecko. W trakcie urlopu macierzyńskiego wpadlam w depresję. Zostawił mnie z noworodkiem w domu fundując mi towarzystwo babć, mam i cioć, a sam wrócił do pracy. Dodatkowo niby to w żartach komentował wygląd mojego ciala po ciązy, jednoczesnie zaznaczając, że ze mna jest wszystko w porządku i nadal mu się podobam, manipulacja najwyzszych lotów. Powrócił również do swoich dawnych zainteresowań erotycznych, choć nie w takim stopniu jak wcześniej lub był bardziej ostrożny (do dzisiaj nie wiem). Wpadłam w ogromne kompleksy i znowu wróciliśmy do punktu wyjścia. Każde jego wyjście, każdy wyjazd czy spóźnienie to dla mnie prawdziwa lawina myśli i emocji, mam nieustanną potrzebę kontaktu, kontroli, obecności, wariowałam na samą myśl, że coś może się zdarzyć, niemniej myslałam, że mam podstawy, moje zaufanie zostało mocno nadszarpnięte. Podporządkowałam męzowi całe swoje zycie, mysli i uzależniłam się emocjonalnie od niego. Oczekiwałam od niego takiego samego zainteresowania moją osobą ,co ja jego, ale to nigdy nie bylo współmierne. Im bardziej do niego lgnęłam tym bardziej on ode mnie uciekał. Powoli odsuwaliśmy się od siebie, on potrzebował spokoju i bym mu nie ględziła codziennie za uszami, stał się agresywny, bezczelny, drażliwy, a ja odwrotnie potrzebowałam rozmowy i wytłumaczenia - błędne koło. Sytuacja aktualnie wygląda tak: ja siedzę w domu z dzieckiem na wychowawczym, głupieję , on pracuje co raz dłużej, lekceważy, zwyczajnie ma mnie dość. Boję się tego, że on po prostu pewnego dnia nie wytrzyma i odejdzie, albo mnie zdradzi. Dobija mnie poczucie bezsilności i sytuacja mnie zaczyna przerastać, zwyczajnie nie daję rady. Byłam już na terapii, brałam leki, ale nikt nie nauczył mnie , ani nie wskazał jak stać się obojetną na takie zachowania, jak mniej kochać. Jedyny plus tych wydarzeń jest taki, że już rozumiem, kim się stałam dla niego. Jestem świadoma swojej winy i jednocześnie czuje się skrzywdzona, ba chyba nawet osiągnęłam apogeum w użalaniu się nad własnym losem. Gdy jest dobrze między nami on jest czuły i kochający, ale często wystarczy jedno słowo, by doszło do kłótni. Funduje mi niesamowitą hustawkę emocjonalną. Musiałam tutaj napisać, żeby wywalić to z siebie. Puścić w eter myśli i słowa, których nie powiem nikomu z mojego najblizszego otoczenia, bo już i tak dzięki mnie otrzymali sporą ilość nieprzespanych nocy. Wiem, że na tym poratlu jest bardzo duża grupa inteligentnych, doświadczonych osób z podobnym problemami i czekam na pomoc, poradę, kubeł zimnej wody czyt. solidnego kopa w d***. Czy ja stałam się kobietą bluszczem? A może zwyczajnie jestem egocentryczką?
3739
<
#1 | Deleted_User dnia 03.03.2013 23:39
Czy ja stałam się kobietą bluszczem? A może zwyczajnie jestem egocentryczką?


Dobre pytania, boję się że na oba może paść pozytywna odpowiedź. Czemu ? Sama dokładnie to opisujesz.
3603
<
#2 | Basia2010 dnia 04.03.2013 00:36
Moim zdaniem, każdy człowiek z instynktem samozachowawczym, jest egocentrykiem.
Kochasz męża, polegałaś na nim i nie możesz przestać.
A musisz zacząć polegać tylko na sobie.
Tyle, że się to się nie stanie ani dziś, ani jutro i będzie bolało. Będziesz próbować z nim rozmawiać, gdy on tego nie chce, rozpaczać, że nie możesz do niego dotrzesz.
Martwi mnie to, że trafiłaś na złego terapeutę. Dobrze, że wiesz co robisz źle, ale daj sobie czas, aby to przemyśleć i zająć się sobą.
4138
<
#3 | 4138 dnia 04.03.2013 11:52
A ja mysle, ze Twoj maz ma w tyle Twoje uczucia, jest toksyczny i ma satysfakcje jak Ci wbija szpile pod paznokiec.Mysle,tez ,ze masz sklonnosc to wpadania w role ofiary, kolejny zwiazek, w ktorym cierpisz, kolejny facet , ktory traktuje Cie chamsko.Na pewno czesc lekow przenioslas z poprzedniego zwiazku i wszystko sie nalozylo.
Wykonczysz sie w ten sposob, obsesyjna kontrola, mozliwe,ze na tym etapie masz ataki paniki, nie jestem pewna czy jest tam milosc.Widzisz, przywiazal Cie do niego lek utraty, niewiele piszesz o jego dobrych cechach.
Co zrobic, slonce mysle, ze na kazdy toksyczny zwiazek jest tylko wyjscie-odizolowac sie(chyba ,ze jestes mega silna i odporna i slepo zakochana- co z Twojego opisu nie wynika)), nakrecasz sie on Ciebie nakreca i wszystko zmierza ku krawedzi.Musisz odnalezc spokoj.
8988
<
#4 | Ivy dnia 04.03.2013 13:39
Dodatkowym problemem jest to, że nie mogę reagować na bieżąco na zachowania męża ze względu na dzieci. One są dla mnie priorytetem i ich dobro jest na pierwszym miejscu. Wiem z poprzedniego związku, że nie ma nic gorszego dla dziecka niż zapłakana, przestraszona mama. Teraz to wiem, szkoda tylko, że tak późno. I tak milczę, czekam aż będziemy sami i wtedy wyrzucam z siebie te mysli ze zdwojoną siłą z płaczem. Gdy już emocje opadają widzę jak irracjonalne było moje zachowanie i moje zarzuty tylko z reguły on po tym zdarzeniu jest wściekły i nie przyjmuje moich przeprosin.
Chcę się z tego wyleczyć, chcę ufać, wierzyć i żyć spokonie.
Spokój tak to jedyne czego na chwilę obecną naprawdę potrzebuję. Chciałabym uwolnić swój umysł od tych natrętnych i zgubnych myśli. Pomoc psychologa była by dla mnie chyba wybawieniem, ale z drugiej strony też wiem, że jednocześnie dostarczę mu kolejny argument, do szydzenia ze mnie i znów usłyszę, że miał jak zwykle racje. To upokarzające.
7914
<
#5 | rogacz76 dnia 04.03.2013 14:01
Jestem po rozwodzie z mężczyzną,
który znęcał się nade mną
psychicznie. Miał zespół Otella,
choć nigdy nie poddał się terapii,
uważał, że z nim jest wszytko w
porzÄ…dku.
Mam rozumieć że,Twój pierwszy mąż został zdiagnozowany przez specjalistę.Tak?.
Jeśli tak nie było to może przeczytaj sobie definicję tej choroby pod kątem swojego zachowania w obydwu związkach.Zwłaszcza w tym pierwszym.
3108
<
#6 | B52 dnia 04.03.2013 14:05
Chyba sinead pomyliłaś posty i ten wpis miał być pod jakimś innym???
6755
<
#7 | Yorik dnia 04.03.2013 15:49
Ivy,
Ty jednak idź do tego psychologa. To co, że przyznasz mu rację. A jakie ma to znaczenie ? Wpadłaś już w taką spiralę, że sama się nie wyplączesz. On Ci nie pomoże, bo ma Cię już dosyć.
Nie da się żyć z takim bluszczem jak Ty. Nie można się wciąż ze wszystkiego tłumaczyć.
Przeniosłaś brak zaufania z poprzednich swoich doświadczeń na ten związek. Czy jesteś w stanie jeszcze komuś zaufać ?
Ale to jeszcze nic. Wybrałaś najgorszy sposób do rozładowywania swoich emocji. Twój facet się dusi i jeśli jeszcze nie znalazł sobie jakiejś odskoczni od Ciebie, to napewno znajdzie.
A huśtawkę emocjonalną, to sama sobie fundujesz.
Zrobiłaś taki bajzel, że teraz już sama nie wiesz co jest prawdą a co nie i Twój facet Ci w tym nie pomoże. Ma to gdzieś, bo czy broi czy nie i tak po głowie dostanie....;..

Nie mam pojęcia jaki jest ten Twój, czy Cię kantuje czy nie, ale nikt by tego nie wytrzymał. Ma do wyboru, być potulny i tłumaczyć się ze wszystkiego, czyli być strasznym pantoflarzem lub olewać. Dla niego, na jedno wychodzi.

Sama już odpowiedziałaś sobie, że obecna taktyka przynosi odwrotny skutek. Więc uruchom może swoją nieużywaną świadomość i postępuj zupełnie odwrotnie. Nie goń go !, bo naprawdę ucieknie. Odpuść i może sama zacznij uciekać, może zacznie Cię gonić;...jak się zatrzymasz to wpadnie na Ciebie..Szeroki uśmiech
Zajmij się sobą, nie uszczęśliwiaj kogoś na siłę !
Pytania, a tym bardziej kontrolę zostaw sobie na bardzo wyjątkowe okazje, gdzie coś ewidentnie będzie biło po oczach. Nie masz rażących podstaw, tylko domysły, zupełnie nie dotykaj, bo skutek odwrotny.

Jeżeli facetowi na Tobie zależy, zacznie w końcu oddychać i będzie lepiej. Jeśli ma Cię gdzieś, to siłą napewno go na dłużej nie utrzymasz. To jest dobre na chwilę, gdy ewidentnie coś się dzieje, ale nie na stałe.
3739
<
#8 | Deleted_User dnia 04.03.2013 16:08
Ivy,
nie przejmuj sie że niektórzy już cię ocenili i wydali wyrok na ciebie....to po pierwsze.
Współczuję ci bardzo, bo tylko potrafię sobie wyobrazić jak się czujesz.
Należałoby najpierw uściślić pewne fakty, bo tylko fakty a nie domniemanie pewnych zachowań męża może być podstawą do twoich obaw. Skoro mąż smsował z paniami z ogłoszeń erotycznych to jest zasadnym zapytać, czy to tylko smsy. Nawet jeśli tylko, to nie dziwię się, że czujesz się źle wiedząc o tym.
Jeśli natomiast nie ma już podstaw do oskrażania go, to wg mnie kochający, troskliwy partner nie powinien uciekać się do obleg i drwin, poglębiając w ten sposób traumę jaką ty przeżywasz.
Myślę sobie Ivy, że jesteś strasznie zamotana, masz nadszarpnięte nerwy (trauma poprzedniego związku), jesteś jednym słowem w dołku a całą swoją siłę czerpiesz, lub chcesz czerpać z akceptacji twojego partnera.
Taka postawa, choć należałoby liczyć na partnera, nie zawsze przynosi oczekiwane rezultaty. Bo co jeśli partner, w twoim przypadku kolejny, wybrany przecież przez ciebie samą, nie spełnia twoich oczekiwań? Czy w takiej sytuacji twoje życie jest skazane bezwzględnie na porażkę a ty na ciągłe leczenie u psychologa a w konsekwencji u psychiatry?
Ivy, zastanowiłaś się jaki jest sens aż tak bardzo skupiać na nim, analizować jego każdy ruch i słowo, co w ten sposób uzyskujesz, co masz z tego pozytywnego....NIC, absolutnie NIC.
Dokonujesz systematycznego samodręcznia siebie, absolutnie nic nie zyskując , poza fatalnym samopoczuciem no i oczywiście wspomnianą postawą twojego partnera.
Nie tłumaczę go wcale, lecz musisz być świadoma, że twoja obsesja skutecznie go od ciebie odsunie.
Zdążyłaś nagromadzić w swoim życiu sporo negatywnych emocji i one siedzą w tobie, powiedziałabym że się panoszą w tobie, jak jakiś obcy byt, który od czasu do czasu musi się nakarmić bólem...faktycznym lub domniemanym, nie ma to specjalnego znaczenia. Ivy, pilęgnujesz w sobie OFIARĘ....taka jest prawda. Owszem skrzywdzono cię, zakładam że piszesz prawdę o twoim poprzednim małżeństwie, ale nie ma powodu ciągnąć w nieskończoność tego fatum. To twoja decyzja Ivy jak postrzegasz świat. Ten sam świat jest tak różnorodnie interpretowany przez różne osoby, Czasem ci mający całkiem dobre życie widzą je jak jedno pasmo nieszczęść , podczas gdy ci, którzy mogliby narzekać, nie skupiają się na negatywach lecz patrzą optymistycznie w przyszłość.

Cytat

Chcę się z tego wyleczyć, chcę ufać, wierzyć i żyć spokonie
.
Możesz to zrobić jeśli tylko chcesz! Musisz sobie jednak uzmysłowić, że spokojne życie najbardziej zależy od ciebie samej. Przecież może się zdarzyć, że stracisz zaufanie do partnera, że nie będzie podstaw by mu ufać - to jest możliwie choć nie jest pewne...i co wtedy? Rozpadniesz się na kawałki, rozsypiesz się w pył bo ktoś cię zawiódł? Zawsze w zyciu trzeba taką ewentualność brać pod uwagę i jednocześnie umieć sobie wyobrazić siebie żyjącą mimo wszystko....wtedy dopiero zaczynasz żyć spokojnie o oddychać lekko, bez lęków.
4138
<
#9 | 4138 dnia 04.03.2013 17:16
<<<troskliwy partner nie powinien uciekać się do obleg i drwin>>> amen, i stad moj wniosek w poprzednim poscie. Twoje zachowanie ivy jest kompulsywne, ale jego zachowanie nie pomaga wrecz nakreca cala spirale.
Szukaj pomocy u specjalisty, nie pozwol z siebie drwic.Nikt nie ma takiego prawa.
B52 czytaj ze zrozumieniemFajneFajne
4498
<
#10 | rekonstrukcja dnia 04.03.2013 17:57
Dziewczyno wpadłaś z deszczu pod rynnę. Jak nie popracujesz nad asertywnością to życie zeżre te niedobitki z Ciebie, które jakimś cudem ocalały po uczcie męża nr. 1 i nr. 2. Jeden zrobił sobie niewolnicę i worek treningowy, drugi interaktywną widownię dla zdrad.

Masz tak przetrawiony mózg i wyprany mózg, że dasz sobie wmówić wszystkie winy tego świata, ba, sama je na siebie bierzesz.

Za chwilę będziesz nr.2 po rękach i nogach całować i sama mu wyszukiwać smaczne kąski z agencji, aby tylko czasem się na Ciebie nie gniewał i nie opier(d)alał za rzekomy brak tolerancji. Facet jedzie na Tobie, jak na łysej kobyle, bo mu pozwoliłaś. Wie o Tobie wszystko, co potrzeba, żeby Cię miażdżyć . A skąd wie? Bo mu się pewnie wywaliłaś jak na srebrnej tacy podając się jak kaczka z jabłkami , czyli szczegółami poprzedniego małżeństwa. Był tu kiedyś taki artykuł "Odlew ofiary" , radzę się zapoznać. Ten facet Cię zakneblował , to stąd narastająca frustracja.

Powinnaś iść do psychologa, żeby pomógł Ci odnaleźć równowagę w postrzeganiu Ciebie i otaczającego świata. Wytrzeźwieć i skończyć usprawiedliwianie prostactwa Twoje nr.2 kosztem obwiniania siebie. I broń Boże nie mów o psychologu mężowi, bo to byłaby dla niego woda na młyn.

Jesteś wartościową , wrażliwą kobietą i chociażby przez wzgląd na dzieci masz obowiązek postawić się na nogi. Koniec z tym obwinianiem się , jak można aż tak siebie nie lubić?!

Komentarz doklejony:
nie "..Twoje nr.2...", tylko "...Twojego nr.2...". Przepraszam za zjedzone literki.
3108
<
#11 | B52 dnia 04.03.2013 19:02
Jesli zechcesz zerknąć z innego punktu widzenia niż sinead lub rekonstrukcji(zawsze i wszystkiemu winny jest facet), to wex pod uwage moje zdanie.Bo widzę, że jeszcze co nieco dostrzegasz w soim zachowaniu.Stałąś sie strażnikiem więznia i on to widzi. Wie tez zapewne dlaczego- doświadczenia z poprzednich zwiazków przerzucasz do obecnego.A może gdybyś mu trochę odpuściła, dała więcej luzu i swobody nie byłby taki nerwowy i nie uciekał? Bo teraz to jest troche tak- czy coś zrobi dobrze czy źle ma ciosane kołki na głowie i pretensje. Dochodzi więc do wniosku, że skoro zawsze ma przechlapane to po co się ma starać? A żę chyba jest dość zawzięty-"Gdy już emocje opadają widzę jak irracjonalne było moje zachowanie i moje zarzuty tylko z reguły on po tym zdarzeniu jest wściekły i nie przyjmuje moich przeprosin."-to wszystko u niego musi przebiegać wolniej.Jeśli chcesz przeprosić to odczekaj parę dni.Poza tym weź poprawkę na zawziętośc, u takiego faceta trzeba nieco odczekać a sam za pewien czas bedzie się starał załagodzić.Wiem z doświadczenia, sam byłem zawzięty :-).Jak mu zależy to w koncu dużą dozą cierpliwości i spokoju się odnajdziecie.Jeśli mu nie zależy to zazdrościami i kontrolowaniem nic nie zmienisz.
6881
<
#12 | Fenix dnia 04.03.2013 22:07
Kochana facet pisal sms z babami
masz prawo nie ufać i być podejrzliwa
Pomyśl na ile uważasz Ty sama że jestes chora , a na ile są to słowa Twojego męża
facet sprytny jest , wmówi Ci chorobę obrazi się i jesteś załatwiona
idz do psychologa koniecznie dobrego i daj sobie wmówić choroby
Powtórze jeszcze raz dla mnie pisanie sms z innymi babami jest pwodem , żeby nie ufac i byc zazdrosną
I nie musi być to zespół Otella
To zwykłe ludzkie uczucia osoby , która kocha ( i nie oznacza że kocha za bardzo) a nie jest dostatecznie kochana
musisz popracowac nad własnym poczuciem wartości

Bo jak na dzisiaj dowartościowujesz się okiem swojego męża
Walcz o siebie dla siebie
trzymam za ciebie kciuki

Komentarz doklejony:
Mialo być nie daj sobie wmowic
Gość: rekonstrukcja
<
#13 | Gość: rekonstrukcja dnia 05.03.2013 00:45
Off topic. Będziesz wiedział, że to do Ciebie, więc nick'u palcem wskazywać nie nada.

Gdyby układ płci był odwrotny , napisałabym w tej historii dokładnie to samo. Dla mnie człowiek się liczy, a nie to co ma w majtach.
Może zwróć uwagę szanowny interlokutorze , że nierzadko zdarzały się sytuacje, kiedy ktoś piszący na forum myślał , że jestem mężczyzną. Nie tylko nie prostowałam, a tym bardziej nie celowałam wtedy lufą pistoletu w rozmówcę : " You talkin' to me ?" Zdaje się , że gdybym była tym, kim chcesz mi i innym wmówić, że jestem, to dostawałabym białej gorączki, bo jakim prawem ktoś śmiał myśleć o mnie jako facecie. A na Twoje nieszczęście jakoś nigdy mi to nie przeszkadzało, więc Twoja teoria o tym jakobym ziała nienawiścią do mężczyzn jest podparta jedynie Twoim widzimisię i niechęcią do bab , które mają jaja.
Także daj już spokój z tą wojną podjazdową, bo wprowadzasz jedynie niepotrzebny ferment na forum, a po mnie i tak spływa.

Nie faworyzuję żadnej płci, a jeżeli coś tępię to tylko przejawy chamstwa, okrucieństwa i głupoty, niezależnie od tego czyjej są produkcji.

Do autorki tej historii: poszukaj siebie na tym blogu: http://uciekamydoprzodu.blog.pl/. Zamieszczone tam historie powinny nieco otworzyć Ci oczy.
8988
<
#14 | Ivy dnia 06.03.2013 23:18
Kilka dni potrzebowałam, by poukładać sobie w głowie Wasze słowa. Nie powiem, cięzko jest czytać o sobie i o nim, bynajmniej przez to, że niezależnie od punktu widzenia macie rację. Bardzo mi to pomogło co napisaliście i powoli, małymi kroczkami próbuję dojśc do ładu sama ze sobą.Wydrukowałam sobie nawet Wasze posty i w chwilach zwątpienia po prostu je czytam. Mały sukces na koncie - od 2 dni jestem spokojniejsza, nie sprawdzam, nie pytam. Mąż zauważył zmianę w moim zachowaniu, ale swojego niestety nie zmienił. Muszę od czasu do czasu pozawracać Wam tu głowę, żeby nie zwariować do reszty.
3108
<
#15 | B52 dnia 07.03.2013 09:29
2 dni to dla niego jeszcze mało, ale dobrze , ze zauważył.Cierpliwości.Teraz uważniej się będzie przygladał.
8988
<
#16 | Ivy dnia 18.02.2015 14:07
Prawie 2 lata r11; to dużo i mało, ale tyle to trwało, by przekonać się jak naprawdę wygląda moje małżeństwo. Choć twardych dowodów nadal nie mam to wiem, czuję, wszystko na to wskazuje, że nie jestem jedyną.
Nie mogę się odnieść do jego kontaktów z inną kobieta, bo zwyczajnie nic nie mam. Nigdy, go nie nakryłam, ale przypuszczam, że ma drugi telefon w samochodzie. Nie mogę go przeszukać, bo parkuje u teściów 30 km od naszego domu. Kiedyś, gdy rozmawialiśmy przez telefon usłyszałam dzwonek, ale przekonywał mnie, że to radio cb Uśmiech.
Jedyne co mam to intuicję, przeczucie i obraz jego zachowań na co dzień.

Po kolei.
Po waszych postach, poradach poddałam się terapii, żeby uporządkować swoje emocje i znaleźć odpowiedź na pytanie czy rzeczywiście stałam się kobietą r11; bluszczem. Prawie rok terapii, rozmów, przemyśleń i pracy nad sobą, a ja nadal jestem w tym samym miejscu. - Co się dzieje? r11; pomyślałam. Brałam wszystko na siebie, próbowałam prowadzić dialog z mężem, a on jak zaklęty. Usłyszałam, że po tym wszystkim nie ma ochoty rozmawiać, tłumaczyć się etc. Przyciśnięty do muru zaczyna coś przebąkiwać o przeszłości, gubi się w zeznaniach, z każdą rozmową wychodzą nowe rkwiatkir1; w stylu rto tylko głupie pisanie, i tak bym się z nią nie umówiłr1; i różne tym podobne frazesy. Do tego dochodzi codziennie po kilka piw po pracy, okazuje się, że od kilku lat pali nałogowo trawkę dzień w dzień tzn. wiedziałam, że czasem palił, nawet czasem mnie namawiał, gdy nie było dzieci w domu, ale wydawało mi się, że to ma pod kontrolą. Wszystko do mnie wraca jak zły sen, zaczynam kojarzyć fakty. Jego agresywne stany, jego ignorowanie spraw rodzinnych, spraw dot. dzieci, ucieczki z domu, niedopowiedzenia, ukrywanie, że gdzieś był, późne powroty tłumaczone długa pracą. Jednocześnie spada na mnie lawina krytyki, wytkania najdrobniejszych błędów, oskarżanie o chorobliwą zazdrość. Rozmawiam z moją terapeutką, proszę ją o pomoc, bo czuję się winna tej sytuacji i słyszę, że ona ze mną już przepracowała to co ja powinnam w sobie przepracować, że nie mogę żyć w takiej niepewności bo się wykończę, że osoba po związku, w którym doświadczyła przemocy musi na nowo odbudować swoją wartość, a moja w czasie odbudowy została zachwiana za sprawą występków mojego męża. Mówię, że pani psycholog chciała żeby do niej tylko raz przyszedł, , by móc mu wyjaśnić, że moje zachowania nie są wynikiem złych intencji tylko lęku i braku wiary w siebie, że ona mu pomoże to zrozumieć co się ze mną działo i dzieje. Stałam przed nim płacząc prosiłam, by poszedł, a on śmiał mi się w twarz mówiąc , że skoro jestem psychicznie chora to mogę sobie dalej chodzić on nie pójdzie, bo nie potrzebuje. Zaczynam dostrzegać beznadziejność sytuacji , pierwszy raz dociera do mnie fakt, że mu na mnie nie zależy w ogóle.
2014 r. dostaję wymarzoną pracę pomyślałam, że wreszcie zajmę się pracą, domem, dziećmi, domowymi obowiązkami odetnę się emocjonalnie od męża, po tylu próbach rozmów on nie podejmuje dialogu, walki - to co mi pozostało?!
Jednak sytuacja w domu ulega zmianie - na gorsze.
Na każde najdrobniejsze zwrócenie mu uwagi reaguje wściekłością, agresją, przenosi się to na córki. Ma przebłyski świadomości, że przesadza i pierwszy wyciąga rękę na zgodę , mam tego świadomość, że on zawsze to robił pierwszy, ja nie miałam w sobie tyle siły. Kupuje mi drobne prezenty i uważa, że już wszystko jest ok., że wracamy do formy. Odpuściłam walkę z nim o każdy dzień, bo wiem, że dzieci nie mogą żyć w takich warunkach. Próbuję żyć normalnie, jeżdżę z córkami na basen, narty, do znajomych, rodziców i zawsze jeździmy same, bo on nie ma ochoty, bo zmęczony, bo chce oglądać TV. Nie angażuje się w codzienne zabawy z nami i spędzanie wolnego czasu, nie pomaga w domu. Życie toczy się dalej.

W firmie dostaję poważną propozycję i w trakcie trwania procedur okazuje się, że ktoś rdokopałr1; się do kontaktów mojego męża z osiedlowym rsprzedawcąr1;, który został zatrzymany i bardzo chętnie opowiada o swoich kolegach kupujących. Wykluczają mnie w pracy z tego projektu. Dramat. On nie rozumie co takiego się stało, uważa, że użalam się nad sobą i rozdmu****ę problem. To przecież nic takiego, teraz każdy ma jakąś przygodę w tym związaną. Bagatelizuje problem, a ja się załamuję. Wreszcie przełom, tak mi się wtedy wydawało, ale
deklaruje, że już nigdy nie będzie palił, bo narobił mi przez to problemów. . Zauważam, że jednak nie dał rady tylko nie robi tego w domu.
Myślałam, że naprawdę sobie to uświadomił, ale jest gorzej, on zaczyna z tego powodu drwić, mówi z kpiną w głosie, że wie, że on jest najgorszy, że zniszczył mi życie, jest takim złym człowiekiem. Podsumowując , on nic takiego nie zrobił, żeby, aż tak się go czepiać.
Wraca co raz później , nie mówi gdzie był, co robił. gdy pytam wrzeszczy, że go kontroluję, za chwile ma pretensje, że ja już do niego nie dzwonię, nie pytam, że mi nie zależy. Istny obłęd. Po kolejnej awanturze nie wytrzymuję. Dzwonię do moich rodziców, wtedy wyrzucam z siebie wszystko. Wszystko co działo się przez te lata, miesiące. Informuję również o wszystkim teściową, bo teść nawet nie ma ochoty na rozmowę ze mną. Rozmawiał już z synem i wie jak sytuacja wygląda. Okazuje się, że w ich oczach jestem patologiczną zazdrośnicą nie doceniającą tego co mam, a przede wszystkim nie doceniającą swojego męża, a ich syna. Dowiaduję się od nich choć nigdy nie pytałam, że on mnie przecież nigdy nie zdradził (to już wydało mi się dziwne skoro ktoś z tym wyskakuje przed orkiestrę) i że tak bardzo mnie kocha, że nie umie sobie z tą sytuacją poradzić i dlatego reaguje agresją. Żebym nie tworzyła skrajnych obozów ja i dzieci i osobno on. Żebym odpuściła z tą zazdrością, żebyśmy poszli na terapię, żebym mu zaufała. Oczy wypadają mi z orbit ze zdziwienia. Jak to możliwe, że tylko to do nich dotarło, jak to możliwe, że nic nie zrozumieli z tego co im powiedziałam... Szok
Najbardziej rozwścieczyło go to, że powiedziałam o wszystkim rodzicom, że powinniśmy załatwić to wszystko sami. Pytam JAK?

Niedługo zapewne stracę przez niego pracę. Szukam również mieszkania dla siebie i córek, powiedział, że mam się jak najszybciej wynieść z jego domu, bo nie może na mnie patrzeć po tym co mu zrobiłam.
Pytam Was jako ludzi obiektywnych, co ja mu takiego zrobiłam?
12031
<
#17 | Megan1 dnia 18.02.2015 15:28
Ivy, Twoja relacja z mężem przypomina mi pewną moją relację czyli uzależnienie emocjonalne.
Po trudnych doświadczeniach z poprzednim mężem zakochałaś się na nowo, poczułaś się kochana i zaczęło Ci zależeć za bardzo na utrzymaniu tego. Tak to widzę.
W pierwszej historii wspomniałaś, że nie zostałaś zdradzona tylko mąż oglądał inne panienki i pisał z nimi. Dla mnie było od razu oczywiste, że skoro tak robi to jest też dolny do zdrady. Po prostu taki charakter.

Cytat

mąż radził sobie z ta odmienną sytuacją w sposób, którego nigdy bym się spodziewała. Emocje rozladowywał sms-ując z paniami z ogłoszeń erotycznych
Wzięłaś na siebie winę za jego zachowanie.
Uwierz mi, że jest wiele stabilnych emocjonalnie kobiet, idealnych partnerek a i tak sa zdradzane. Nie ma innego powodu do zdrady, jak tylko charakterek zdradzającego.
Dobrze, że poddałaś się terapii i próbujesz pracować nad sobą.
Wg mnie dopóki będziesz związana z mężem to terapia nic nie da.
Jak chcesz się od niego uwolnić emocjonalnie to powinnaś się wyproawdzić, unikać kontaktu i wtedy dopiero pracować nad sobą na terapii.

Cytat

Pytam Was jako ludzi obiektywnych, co ja mu takiego zrobiłam?
Nic mu złego nie zrobiłaś. Po prostu jako kobieta-bluszcz nie jesteś dla niego atrakcyjna. On widzi Cię jako kobietę, której życie kręci się wokół niego, wie, że ma Cię w garści.
W dodatku Twoja zazdrość (chociaż jest uzasadniona) i wieczne podążanie jak cień za nim i za tym co robi może być dla niego irytujące.
Nie trzeba tłumaczyć, że takim zachowaniem nie przyciągasz męża tylko odpychasz.
Po pierwsze powinnaś uświadomić sobie, że może być Ci dobrze bez męża, wcale nie jest Ci on w życiu niezbędny.
Przy nim bardzo się męczysz, ze swoją zazdrością, z jego zdradami, a bez niego żyłabyś w błogiej beztrosce na temat zdrad.
Zawsze też możesz spotkać kogoś lepszego od niego, wiernego i bardziej zaangażowanego w związek. Na nim świat się nie kończy, może dawno weszłabyś w jakiś fajny związek gdybyś nie tkwiła w tym wyniszczającym Cię małżeństwie.
Z tego co czytasz wnioskuję, że mężowi w połowie nie zależy tak jak Tobie. I że on ma swój świat, innych panienek i zdrad, żyje sobie w tym świecie spokojnie a Ty się denerwujesz, dwoisz i troisz, a jego to nie rusza.
Przemyśl sobie czy warto dalej w tej sytuacji ezgystować i czy mąż naprawdę jest Ci aż tak potrzebny do szczęścia (do wzbudzania zazdrości i rozwalania emocji?).
Nie użalaj się nad sobą bo to chyba najgorsze co można sobie zafundować. Wpędzać siebie w poczucie krzywdy i beznadziei. Jesteś kowalem własnego losu, panią swojej sytuacji więc nie rób z siebie ofiary męża. Nikt Cię do niego kajdankami nie przykuł i nikt Cię nie zmusza by w tym związku tkwić. Albo z niego zrezygnujesz albo będziesz dalej walczyć z wiatrakami.
Będąc z nim cały czas będziesz przechodziła przez to samo bagienko.
Decyzja jest Twoja Z przymrużeniem oka
5808
<
#18 | Nox dnia 18.02.2015 15:44
Ivy wyszłaś za mąż za wiekowego kawalera który miał swój poukładany świat z duuuuużą dozą wolności.Po ślubie nadal chciał z niej korzystać ;koledzy,trawka,późne powroty,brak zainteresowania sprawami rodziny.Jest a jakoby wcale go nie było dla ,,was".Minęło kolejne 2 lata widzisz przecież że on nie ma ochoty na bycie partnerem lub ojcem.Po co ci facet z którego nie masz żadnych korzyści jako kobieta,matka,żona?????Dwa lata by zdecydować czego Ty chcesz od człowieka który się nie zmieni to wystarczający okres czasu.Albo bierzesz go takiego jaki jest/i co z tego masz?/albo zaczynasz myśleć o sobie.Nie zmieniło się nic,sama wszystko ogarniasz.Problem jest w tym że skupiasz się na partnerze,analizujesz,dręczysz się,gnębisz,zatruwasz swój i dzieci spokój.Po co skoro sama dajesz sobie świetnie radę a na jego pomoc tak jak i do tej pory liczyć nie masz co.Zdradza/nie zdradza,pisze sms-y/nie pisze to jedno a jakim jest beznadziejnym partnerem to drugie.Zasługujecie z dziećmi na spokój,na bezpieczeństwo,na pewność co do tego na kogo możesz liczyć,z kim pogadać.Mąż to nie jedyna osoba z którą kobieta może pogadać,wypłakać się,pośmiać.Nie masz w mężu wsparcia,czułości,zrozumienia,pomocy,szczerości,uczciwości.Co więc masz oprócz współlokatora któremu pierzesz sprzątasz i gotujesz.Czy nie tyle samo czyli nic będziesz miała jeżeli z kimś innym wynajmiesz mieszkanie?a roboty mniej.
8988
<
#19 | Ivy dnia 18.02.2015 15:56
Nie, nie , może źle to sformułowałam, ale po skończonej terapii i przegranej walce odpuściłam. Nie dzwonię, nie pytam, nie sprawdzam, owszem zdarza mi się sporadycznie zapytać, dlaczego nie odbierał, albo gdzie tak długo był, ale podkreślam sporadycznie. Odpuściłam żeby się nie wykończyć, skupiłam się na dzieciach, pracy, wychodzę ze znajomymi . Wydawało mi się, że takie pytanie nie wywoła agresywnej reakcji, ale się myliłam. On tylko nie może się zdecydować czy jestem zazdrośnicą czy wręcz przeciwnie. Raz twierdzi, że zatrułam mu każdy dzień życia, raz, że mam go gdzieś, bo już tak nie robię. Jak mu wygodniej.

Co do decyzji o rozstaniu - po 2 latach już dojrzałam do niej, choć nadal toczy się we mnie momentami walka.
11986
<
#20 | mononabis dnia 18.02.2015 20:24
lvy, przeczytałam uważnie to, co napisałaś w 2013 roku i to, co jest aktualne na ten moment.
I cóz stwierdzam?
Praktycznie stoisz dziewczyno cały czas w tym samym miejscu, czyli ciągle jesteś w czarnej doopie, a jedyne, czego się nauczyłaś i to nie bez wielkiej walki sama ze sobą, to tylko to, że nie narzucasz się już tak mężowi swoją osobą, jak robiłaś to kiedyś. Więc na pozór jakby mniej możesz kojarzyć się temu facetowi z kobietą bluszczem.
Na marginesie- ja nie sądzę, byś Ty chociaż przez moment była kobietą bluszczem- to bzdura. Kobieta bluszcz nie miałaby takich rozsterek, to po pierwsze, a po drugie taka kobieta zupełnie inaczej funkcjonuje. Ja tutaj żadnego bluszczenia nie widzę. Potem rozwinę swoja mysl, jesli nie zapomnę.
Wracam do pierwszej swojej myśli. Tak więc- nie urośnie Ci nic, jesli będziesz siała na skale.
A Ty właśnie na skale siejesz.
Napisałaś, że jesteś teraz dość pasywna.
Jednak moja droga, mała poprawka, Ty pasywna jesteś tylko w czynach, w konkretnych zachowaniach na co dzień (nie wydzwaniasz do tego człowieka, nie wypytujesz go o nic dniami i nocami, nie robisz scen), jednak nie ma mowy o jakiejkolwiek Twojej pasywności, jeśli zajrzeć w w Twoją głowę i w serce. Tam dalej panuje jeden wielki chaos i kotłowanina mysli. Chodzisz z wielkim znakiem zapytania nad głową i rozwiązujesz chore zagadki.
Nie wiem czy to nawet nie jest gorsze dla Ciebie, takie codzienne tłumienie w sobie stałego lęku i niepokoju.
Przecież Ty wykańczasz się powoli i systematycznie.
Nie zachowujesz się tak przecież z powodu swoich uwarunkowań psychicznych, swojej wrażliwości i lękliwości serca, lecz dlatego, że nie chcesz wyjść na upierdliwą babę, ktora od rana do nocy ciosa kołki na głowie swojemu mężowi.
To Twoje nowe zachowanie na co dzień, to rodzaj taktyki, jaką Ty obrałaś wobec tego człowieka, a nie Twoje nowe wcielenie kobiety niezależnej i sama o sobie stanowiącej. Cały czas jesteś sobą, czyli kobietą uczuciową, która cierpi, ponieważ odgrodzona jest od bliskiej osoby wielkim murem.
Jednak to nie Ty postawiłas ten mur- a Ty ciągle tego nie rozumiesz.
Męczysz się więc i katujesz i wcale nie czujesz się lepiej. Gdyby to było mozliwe, to w sekundzie rozwaliłabyś ten mur i pobiegła do tego faceta przytulając się do niego ufnie. Wiesz jednak doskonale, że nie możesz tego zrobić.
Słusznie rozumujesz- rzeczywiście jest tak, że nie ma mozliwości, byś dotarła do tego faceta.
To bardzo Ciebie frustruje i napawa coraz większym przerażeniem.
Nie zburzysz tego muru nigdy.
Dlaczego?
Ponieważ ten facet tego nie chce. Z jakiegoś powodu ten facet jest dla Ciebie emocjonalnie niedostępny, może jest niedostępny dla każdej kobiety, a może jedynie mógłby on otworzyć się bardziej, tylko przy mniej skomplikowanej kobiecie, no, przy takiej prostej kobiecie, która bierze zycie, jakim ono jest i nie trawi czasu ani nerwów na wyższe rozważania egzystencjalne.
Ty jesteś przynajmniej o jedną półkę wyżej niż ten człowiek, w sferze wrażliwości, potrzeb bliskości w związku, otwartości i wszystkie tego typu klimaty.
Ten człowiek opędza się więc od Ciebie, jak od uprzykrzonej muchy, bo on Ciebie nie rozumie- to nie ten poziom.
Pojmij to wreszcie.
On lubi pooglądać sobie jakies baby, które nie mają problemu z publicznym obnażaniem się i z tym, że ich zdjęcia fruwają po internecie, lubi pójsć do takiej jednej i drugiej, bzyknać sobie dla sportu, lubi oczadzić się trawką, lubi mieć w domu święty spokój, zjeść dobrze, porządnie sobie pierdnąć i żyć chwilą. To prostak, więc i po prostacku on traktuje Ciebie. Gdyby był z kobietą prostszą w obsłudze,a ona nie zwracałaby aż tak wielkiej uwagi na jego miny, na to co on robi, a gdyby on wkurzył ją to powiedziałaby do niego tylko "spier...da..laj albo nie pie...rd..ol bez sensu" i poszłaby sobie dalej do swojej roboty, mając głęboko w doopie jego humory, to zycie tego człowieka byłoby o sto razy łatwijsze i przyjemniejsze.
Ty natomiast reprezentujesz sobą wyższy poziom kultury i masz skłonności do analizowania i rozbijania gofna na czynniki pierwsze. On męczy się więc z Tobą, bo nadaje na innych falach niż te Twoje.
Ty powinnaś być z mężczyzną empatycznym, wrażliwym i uczuciowym, już nie mówiąc o tym, że przede wszystkim intelektualistą, który miałby jakas wewnętrzną potrzebę do autorefleksji czy głębszej analizy życia i rzeczywistości. Ten, z którym żyjesz takich potrzeb nie ma, nie miał i nie będzie miał.
Nie zrobisz z szaraka wilka i odwrotnie.
Na nic zdadzą się więc Twoje trudy, latanie po psychologach, wielka praca nad sobą, i nie wiadomo, jakie to jeszcze męczarnie.
SIEJESZ PO PROSTU NA SKALE I MUSISZ W KOŃCU TO POJĄĆ.
Masz prostą sytuację, a sama komplikujesz sobie życie- to bez sensu.
Miałas już dosć czasu na to, by zrozumieć, że z tym człowiekiem Tobie nie jest po drodze, nigdy nie było i nigdy nie będzie.
Nie pasujecie do siebie i dlatego razem możecie jedynie zbudować wzajemnie wyniszczający się układ, w którym ani Ty nie będziesz szczęśliwa, ani ten człowiek siebie nie odnajdzie.
Nie walcz już o ten związek, bo byłaś, jesteś i będziesz na przegranej pozycji. Wszystko bierzesz sobie do serca, przejmujesz się i nie dlatego, że jesteś psychicznie chora albo dlatego, że masz mentalność kobiety bluszcza, lecz dlatego, że masz taką a nie inną konstrukcję psychiczną, określoną wrażliwość i wielką potrzebę miłości i przede wszystkim ogromną potrzebę bliskości.
Ten facet jest zupełnie innym człowiekiem i on takich potrzeb nie ma i nawet ich nie rozumie.
Nic siÄ™ w tym zakresie nie zmieni, bo to jest po prostu niemozliwe.
Ten człowiek nigdy nie spełni Twoich oczekiwań i nie dlatego, że on ma i miał od samego początku tylko i wyłącznie złą wolę, lecz dlatego, że on ulepiony jest z innej gliny niż Ty, a Ty, jako taka po prostu do niego nie pasujesz, tak jak on nie pasuje do Ciebie. Ani to Twoja wina, ani jego- tak wam wyszło, że czas pokazał, że nie jesteście dla siebie.
Nie filozofuj więc, nie analizuj w kółko tego samego, nie wymyślaj stu sposobów na tego człowieka, bo i tak nie wygrasz kopiąc się z koniem.
Bedziesz chodziła na tę obsianą skałę z nie wiem, jakimi to narzędziami rolniczymi, a i tak nic na skale Tobie nie urośnie.
albo zaakceptuj ten układ (a to jest przecież niemożliwe- wiadomo), albo zacznij przymierzać się do rozwodu. Inaczej wykończysz się dzieciaku, a ten facet i tak niczego nie pojmie.

Komentarz doklejony:
Ty łudzisz się, że gdyby tylko udało się Tobie nakłonić go do tego, by poszedł do Twojego psychologa, to psycholog wziąłby go w obroty i dokładnie wytłumaczyłby mężowi Twoje intencje i wtedy maż nagle doznałby olśnienia i od tej pory, on też starałby się o wasz związek. Cierpisz, bo nie czujesz się dobrze zrozumiana, ze ktoś wkłada w Twój wizerunek jakies cechy i przywary, których w Tobie nie ma i smucisz się, że z powdu wielkiego nieporozumienia będziesz musiała stanąć w końcu oko w oko z widmem rozwodu. Wydaje Ci się, że istnieje jakiś sposób na, by nie dopuścić do czegoś takiego, bo nie chcesz obudzić się któregoś dnia ze świadomością, że masz na koncie dwa rozwody. Boisz się i żaden to powód do dumy. Wiesz, że potem lata świetlne musiałyby minąć, żebys innego meżczyznę, który Ciebie nie zna, mogła do siebie przekonać. Dlatego tak kurczowo trzymasz się tego małżeństwa.
Dlatego tkwisz w małżeństwie, które i tak skazane jest na porażkę.
Jest tylko kwestią czasu, gdy i tak się rozstaniecie, a nawet, jesli nie, to będziecie zyć obok siebie wyniszczając się wzajemnie.
Ty mówisz, że on Ciebie nie zdradził- no, wolne żarty. A jak inaczej określisz to, co on robi na zbiornikach, a jak nazwiesz jego emocjonalna niedostępność? Czy to nie jest zdradą?
To dlaczego, w takim razie, cierpisz i latasz po psychologach?Przecież cierpisz, prawda? Więc jest chyba mocno coś na rzeczy, coś mocno nie halo w waszym małżeństwie, skoro Ty tak się czujesz w tym związku.
Nie dostajesz od tego człowieka tego, czego chcesz, więc nie jesteś spełniona i trudno się /tobie dziwić, że wszystko to bardzo Ciebie martwi i dołuje.
Gdyby ten facet był dla Ciebie, to on wiedziałby jak /ciebie uszczęśliwić, a Twoje zadowolenie byłoby dla niego sprawą priorytetową. On jednak ,jak sama widzisz, nie zastanawia się nad Twoim losem i nie występuje w roli Twojego obrońcy, chociaż, powinien, jako mężczyzna i osoba, podobno, Tobie bliska. Walisz głową w mur i dlatego nie otrzymujesz tego, na czym Tobie zależy.
Ten facet nie może dać Ci czegoś, czego on po prostu nie ma. Z niewolnika nie zrobisz dobrego pracownika.
On zostanie z Tobą, ale tylko na jego warunkach. Oznacza to mniej więcej to, że będziesz musiała zgodzić się na mniej niż mają inne kobiety, które w tym czasie są w związkach z właściwymi dla nich mężczyznami. Ty nigdy nie będziesz taka spełniona, jak te kobiety, bo Twoje uwarunkowania losowe są odmienne. One będą chodziły spełnione i przekonane, że dla swoich mezów są ósmym cudem świata, a Ty będziesz chodziła zgaszona i wiecznie będziesz czuła niedosyt, a patrząc na uśmiechnięte od ucha do ucha kobiety, widząc ich swobodę i luz, będziesz czuła jakąś wewnętrzną pustkę i smutek. Bo Ty nigdy nie dostaniesz tego czegoś od swojego męża. Ani to Twoja wina, a ni jego- juz to wcześniej pisałam.
Psycholog powiedział Ci prawdę- jego rola właściwie się już skończyła. Ty doszłaś już do takiego momentu, że musisz podjąć konkretną i ostateczną decyzję.

Komentarz doklejony:
Wcześniej żyłaś w przemocowym małżeństwie, z którego wyszlaś poraniona i z niską samooceną.
Źle się stało, że na swojej drodze spotkałaś faceta niedojrzałego, nieodpowiedzialnego i na dodatek niedostępnego dla Ciebie emocjonalnie.
Powinnaś odpocząć porządnie po wcześniejszej przemocy, nabrać wiary w siebie, okrzepnąć i dopiero wtedy wchodzić w nowy związek.
Ty potrzebowałas jednak miłości, ciepła i wydawało się Tobie, że Pana Boga chwyciłas za nogi.
Tymczasem wpadłaś z deszczu pod rynnę, co jest zjawiskiem bardzo typowym dla kobiet z przemocy. Teraz doznajesz przemocy i kto wie czy nie gorszej niż tej wcześniejszej. Bo tamta przemoc była przynajmniej ściśle określona, umiałas nazwać ją po imieniu i wiedziałaś, z czym się borykasz. Tamten człowiek był w jakims sensie bardziej dla Ciebie przeiwdywalny.
Ten aktualny, to jedna wielka zagadka. co chwilę dowiadujesz się różnych dziwnych rzeczy na jego temat i to takich z gatunku ciężkiego kalibru.
Co będzie dalej?
No przecież wiadomo, że dalej będzie tylko coraz gorzej. I najgorszy jest dla Ciebie ten lęk "że Boże kochany, czego ja jeszcze się dowiem?kiedy wreszcie nastapi kres tych poniżej pasa niespodzianek?"
Dokonałaś fatalnego wyboru i to mści się teraz na Tobie. Wpadłaś w sidła swoich marzeń i pobożnych zyczeń.
Niestety- czas i wydarzenia pokazały, że trafiłaś niczym kulą w płot.
Wasze problemy nie są Twoją winą, więc nie Ty powinnaś latać po psychologach i rozwiązywać wasze problemy. To nie Ty siedzisz na zbiornikach, by tam namierzać jakieś męskie ku...wy, to nie Ty jesteś chamska i niedostępna.
Twój maż ewidentnie ma ze sobą poważny problem i jesli ja jestem na właściwym tropie w ocenie tego człowieka(a raczej jestem, bo oni wszyscy sa jak klony w tym zasadniczym trzonie problemu), to ja nie sądzę, by ten facet zdolny był do w pełni satysfakcjonującego jakąś kobietę związku. To raczej on jest bluszczem jesli już mówimy o bluszczeniu.
Nie masz żadnej pociechy w tego człowieka, w niczym on ciebie nie wspiera, i ma on w sobie coś takiego, co sprawia, że czujesz się samotna.
To czy on Ciebie zdradza jeszcze na dokładkę, czy nie i w jaki sposób, to chyba najmniejszy dla Ciebie problem. Wręcz lepiej nawet byłoby, gdyby nagle objawiła mu się kolejna gwiazda i on poszedłby żerować na innej- niestety on siedzi Tobie na karku i manipuluje Toba skutecznie. Bedzie robił to dalej- to tak na marginesie Ci powiem- dopóki Ty będziesz mu na to pozwalała. Ty bedziesz latała po psychologach i do usranej śmierci, a on i tak dalej będzie tym, kim jest. I słusznie, bo niby jak i dlaczego on miałby się zmieniać? To Ty masz problem, a nie on. Z jego punktu widzenia, on ma tylko problem z głupią i nawiedzoną babą, która ciągle narzeka a przecież siedzi na tyłku i dalej czeka na zmiłowanie boskie.
On, jesli zechce od Ciebie odejść, to zrobi to bez żadnego problemu i nie będzie musiał latać po psychologach. Zrobi tak, bo tak będzie chciał- koniec kropka. Żadnych rozsterek ten człowiek na pewno nie będzie przeżywał.
Ty masz problem, więc miotasz się. Zaczni myśleć tak, jak myśli on, jesli chcesz zrobić z nim porządek. Inaczej końca swoich problemów nigdy nie ujrzysz. Najwyżej się roztaniecie, wielkie mi mecyje, ale Ty przynajmniej odzyskasz spokój i wreszcie będziesz wiedziała, na czym stoisz.
Życie w wiecznym konflikcie samej ze sobą jest fatalne i jest źródłem wielu poważnych chorób, nawet i raka. Zacznij więc być pania swojego życia i odczep od siebie przemocowych, bo źle skończysz. Dobranoc.
3739
<
#21 | Deleted_User dnia 18.02.2015 23:14

Cytat

okazuje się, że od kilku lat pali nałogowo trawkę dzień w dzień


Ja krótko :

tu nie ma co namiętnie rozkminiać, sprawa jet prosta- dziewczyno Ty jak najszybciej kończ to małżeństwo, rób rozdzielność i wiej !

Ty żyjesz ze zwykłym ćpunem , który będzie coraz bardziej agresywny w stosunku do Ciebie i dzieci.
I jak ktoś mi powie , że trawka nie uzależnia to roześmieję mu się w twarz.

Więc przestań się kręcić w kółko, zostaw to "cudo " i wyjdź z tego bagna w którym wszytko kręci się wokół niezrównoważonego nałogowca.
3739
<
#22 | Deleted_User dnia 19.02.2015 00:16
Nie dajmy siÄ™ psycholom!
To już jest jak epidemia! Tych zwyrodnialców jest na świecie więcej, niż raków i cukrzycy! Tylko świetnie się kamuflują!
Na zewnątrz wrażenie normalności, za to w czterech ścianach rozgrywa się dramat. Ona-on. Ona- zalękniona, zmanipulowana, ZDEZORIENTOWANA, okłamywana, ośmieszana, zdegradowana i on- panisko, tyran i dręczyciel, mający jeden cel: zaspokoić swoje żądze i pozbawić swoją ofiarę woli życia. Wyssać z niej całą energię, radość i nadzieję, bo wtedy czuje się kimś. Dlaczego? Bo tak ma. Bo jest zaburzeńcem. Bo może tak leczy swoje ukryte kompleksy, odreagowuje uzależnienia.
Ivy.
Ty już się na nim nie skupiaj. Nie sądzisz, że już straciłaś za dużo czasu?!
Już dosyć!
Nie zmienisz go. I nikt go nie zmieni.
Powiedz, dlaczego nic z tym nie zrobiłaś przez te lata? Dlaczego nie działałaś, nie szukałaś dowodów, tylko trzęsłaś się z niemocy. Czego się boisz?
Nie poradzisz sobie? Pewnie, że poradzisz. Ale Ty nie chcesz!
Jak nisko musisz się cenić, by tkwić w szponach takiego psychola!
Ale to, że nie czujesz swojej wartości, nie oznacza, że taka jesteś! To on wpoił w Ciebie to myślenie! Skąd ja to znam! Doszło u mnie do tego, źe w ogóle nie wychodziłam z domu, bałam i wstydziłam się ludzi. Bo czułam się nikim. I też przestałam w końcu pytać, czekać, rozmawiać, zauważać... A on? Był panem świata! Władza, pieniądze, alkohol i kuurewki...
Jesteś na pewno wspaniałą, mądrą, uczciwą kobietą, oddaną matką, chciałaś być partnerką. Nie udało się. I z nim nie uda. Ale niech Ci się uda ocalić godność!
Co na poczÄ…tek?
Dlaczego masz stracić przez niego pracę? Może warto wyjaśnić problem? Muszą zrozumieć.
A sprawa mieszkania? Czyje jest? Dlaczego on CiÄ™ wygania?
Zacznij myśleć konstruktywnie. Jak możesz tracić czas na rozstrząsanie jego słów, zachowań, on nie zasłużył nawet na splunięcie!
Piszesz, że spotykasz się ze znajomymi. Też tylko się im wypłakujesz? A może obgadaj sprawę rozstania, rozwodu. Tylko rób to z zaufanymi.
Musisz oswoić się z nowymi decyzjami. Nie bój się. Zobaczysz, ile to niesie pozytywów.
Ja nie piszę: przemyśl, porozmawiaj, przeczekaj. Ja mówię: odejdź.
Nie widzę innego wyjścia. Bo go nie ma!
I pokaż temu złamasowi, co to jest siła kobiety! Pokaż mu to, za wszystkie upokorzenia, kłamstwa, matactwa i obelgi!
Nie czekaj, aż wykopie Cię ledwie żywą na bruk! Nie czekaj, aż dowiesz się o kochanicy, czy jakichś przekrętach! Jest uzależnieńcem: alkohol, trawka, seks... A nałogi postępują i nie ma już w życiu miejsca na normalność. Nie łudź się.
Weż się w garść i zacznij od słów: Jestem wolną kobietą. Wspaniałą mamą. Rozpoczynam nowy etap w życiu swoim i swoich córek. Nie pozwolę, by ktokolwiek mnie skrzywdził. Żaden kutas nie będzie manipulował moim życiem! Choć jestem połamana, nie dam się złamać!
Zasługuję na godne, ba! na szczęśliwe życie! I zrobię wszystko, by tak się stało!
A, jak już zadecydujesz, wtedy spokojnie obmyśl strategię. Porozmawiaj z rodziną. To żaden wstyd odejść od zwyrodnialca. To powód do dumy, że dałaś radę. Niestety, nie każda się odważy. Ale Ty to zrobisz. Jeśli nie chcesz skończyć w wariatkowie.

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?