Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim życzę, aby nie gorzknieć na wszystkich polach i mieć radość nawet z takich małych bzdetów, jak te życzenia. Forum specyficzne, ale wciąż pozostajemy ludźmi, życie da
Perepek
18.12.2024 09:47:05
Hej zamierzam się złożyc pozew o rozwód macie do polecenia kogos z okolic Katowic? nie wiem jak sie za to zabrac
Ozyrys1
11.12.2024 18:21:15
Hagi 10
Nie wie że rozmawiałam z jego eks kochankami, nie wie że wiem że kłamie. Trzymam dowody zabezpieczone do rozwodu. Ostatnia eks będzie zeznawać, natomiast ta "swobodna" sprzed dwóch
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Cześć czołem. Moje dwie historyjki niektórzy z Was znają. Powiem tylko, że od tamtego czasu małżeństwo zrobiło się takie sobie. Jej to pewnie powiewa a mnie boli.
Mniejsza o to. Dzisiaj chciałbym tylko zapodać wam historyjkę sprzed paru dni, która może wywoła uśmiech na niektórych twarzach a mnie pozwoli spojrzeć trzeźwym bardziej okiem.
Chodzimy z żoną do siłowni, w zasadzie codziennie, o 19-tej na rowery i heja na siłkę. Mam tam paru starych znajomych (kumple od dziecka) i atmosfera jest w zasadzie rodzinna. Fajnie jest się wspólnie wypocić i pogadać o d... Maryny :-)
Rzecz w tym, że moja żonka od kilku dni wspominała, że mój kumpel Piotrek zna się na przyklejaniu sportowych plastrów i ona chce, żeby on jej przykleił na kręgosłup. Od razu w mojej czaszce zapaliła się lampka ostrzegawcza. Piotrek nie jest po fizjoterapii czy medycynie, nie wiem czy ukończył jakikolwiek kurs. Jest tylko kontuzjowany i ma plaster na swojej nodze. Od pewnego czasu zauważyłem, ze żonka długo z nim zagaduje, śmieje się a nawet go obłapia w talii. Na siłce rozmowy i śmiech to normalka, męskie przywitania także, ale dotykanie płci przeciwnej jest w zasadzie faux pas (no chyba, że to rodzina).
A więc przedwczoraj żonka na chwilkę zniknęła mi z oczu z Piotrkiem i po chwili przybiega do mnie prezentując trzy plastry na plecach zachodzące dość głęboko na pupę. Lekko zbaraniałem. Ona w skowronkach mówi mi, że Piotrek będzie jej zakładał plastry kiedy tylko będzie chciała i że powiedział, że mnie nauczy jak to robić, ale żonka powiedziała, że... to przecież trwa parę chwil, niech Piotrek zakłada (sic!). Do końca treningu miałem o czym myśleć, Piotrek, widziałem, czuł się mocno zakłopotany, coś tam zagadywał, ale rozmowa się nie kleiła.
W domu, wieczorem zagadałem ją o co chodzi z tymi plastrami. Miały być na kręgosłup a zachodzą na połowę pośladków, czyli że musiała się przed nim obnażyć gdzieś na zapleczu. Powiedziałem, że widziałem u Piotrka zmieszanie i zakłopotanie i dlaczego to On ma jej te plastry przylepiać, przecież to nic takiego, mogę to jej zrobić w domu (m.in. jestem po AWF).
Słuchajcie... wpadła w furię. Zaczęła się na mnie drzeć na cały blok (godzina 23) , wulgarnie wyzywać (przy córce, którą obudziła). Wykrzyczała mi w oczy "Ty CH...U, nienawidzę cię!!!"
Byłem zaszokowany jej zachowaniem, wymsknęło mi się "uspokój się idiotko, bo ludzi pobudzisz", a ona dalej swoje. Wzięła z sypialni kołdrę i poduszkę i poszła spać do córki. Nie mogłem zasnąć do 3 w nocy pomimo totalnego zmęczenia (pracowałem 10 godzin a potem jeszcze siłownia).
Wczoraj oczywiście ostentacyjnie bez słowa, spała na podłodze w pokoju córek. Agresywna i ...obrażona!!! Wciąż mi w uszach brzmi "ch...u nienawidzę cię".
Znowu wracają wspomnienia ostatnich lat, niech chcę znowu tego przerabiać o nowa. Walczyć, męczyć się, wyciągać rękę do pojednania. W zasadzie oprócz siłowni niczego razem nie robimy. Proponowałem: jedźmy na koncert - "nie chce mi się", może na wczasy nad morze - "nie mamy kasy" (kasa zawsze się znajdzie na wypoczynek, tego nigdy rodzinie nie szczędziłem). Jedyne co chce, to chodzić na imprezy z koleżankami i słuchać opowieści córek o ich sercowych problemach) - zna po imieniach wszystkich znajomych naszych dzieci i wie kto z kim chodzi!!!
Jestem umęczony związkiem z moją żoną.
Napiszcie coś. Możecie walić między oczy.
Fakt Lagos duży ukłon.. Impac, bez urazy chyba nie zrozumiałeś za bardzo co napisał Lagos.
Hakaa nie przejmuj się Ty masz podjąć decyzję co dalej TY i tylko TY. Odnośnie kilku wpisów była tu ostatni historia Pani co to sobie poukładała świat opinie pań były zgoła przeciwne.
Albo mamy jeden standard dla wszystkich zdrajców albo dzielimy na osobiste urazy. Ode mnie - chciałbym mieć taką świadomość jak masz na tym etapie. Ja też wierzyłem w słodkie pierdzenie. Gdybym walnął pięścią w stół na samym początku "kolega ze studiów" akcji by nie było. Z tego co pamętam to ty utrzymujesz dom Hakoo? Jeżeli tak czas chyba walnąć pięścią w stół. Ludzie nie szanują, nie boją się dobrych boją się potworów. Sorry ale ja dla ratowania mojej rodziny musiałem się taki stać. Ktoś powie czy jest mi z tym dobrze? Nie nie jest ale wybrałem rozwiązanie albo 3 osoby będą nieszczęśliwe (żona i dwie córki albo tylko ja). Bo nie ukrywam danie szansy to nie pola elizejskie.
Ci co dali wiedzą co im się śni, wiedzą jak wyglądają noce i wieczory. Nie oszukujmy się życie dało nam po doopie. Sami musimy podjąć decyzję, sami musimy się zastanowić czy warto. Czy uda nam się zapomnieć, czy będzie to mglistym wspomnieniem. ...
Hakaa możesz się głowić, pilnować jak pies ogrodnika nic to nie da. Hamulcem jest twoje żywicielstwo rodziny. Tylko czy chcesz być z kimś obcym mentalnie.
Chociaż w sumie u mnie też jestem kimś obcym mentalnie :niemoc
Chcesz walczyć pilnować jak pies ogrodnika Twoja sprawa. Gdybym był na Twoim miejscu żądanie odblokowany telefon, koniec imprez z niby koleżankami. I jeszcze jedno przypomnij Ty pracujesz Pani zajmuje się domem?
Dzięki Logos.
Ująłeś to zwięźle i na temat. Dobre podsumowanie tych 20-stronicowych wypocin.
Pozdrawiam.
Komentarz doklejony:
Ciekawe Betrayed, ja też mam dwie córki.
Tak utrzymuję całą rodzinę a pani zajmuje się domem tzn. zrobi obiad i wrzuci pranie do pralki, zrobi zakupy.
Telefonu nie odblokuje, więc chyba się skończy tym, że jej zabiorę, bo w gruncie rzeczy jest ...mój (na firmę).
Dosłownie przed chwilą gdy już zasypiała w pokoju dziewczyn poprosiłem żeby mi go dała, skoro nie chce odblokować. Schowała głęboko i odmówiła oddania (córka to obserwowała).
Hakaa zacznij stawiać warunki. Widzę że boisz się że odejdzie, że stracisz rodzinę. Dla otuchy nie odejdzie bo... sam sobie odpowiedz. Masz wszystkie asy w rękawie zacznij nas słuchać.
Część wpisu usunąłem z uwagi na dobro autora wątku - B40
Posłuchałeś tego Sylviana? Przepiękny kawałek, no i tekst trochę na temat.
Tutaj jeszcze jeden, także trochę o tym co się przytrafia ludziom na tym forum: https://www.youtube.com/watch?v=I9vyb...9vybTMXsFg
Komentarz doklejony:
Ostatnie linijki tego utworu: "And sometimes life is frightening
And comes in strong
So I'm holding on for daylight
'Til something better comes along"
Dosłownie przed chwilą gdy już zasypiała w pokoju dziewczyn poprosiłem żeby mi go dała, skoro nie chce odblokować. Schowała głęboko i odmówiła oddania (córka to obserwowała).
Hakaa żadnych akcji przy dzieciach Przynajmniej Ty odizoluj je od problemów dorosłych.
To duże dziewczyny, sorry ale wiedzą o swojej mamusi sporo. Zapewne nie powiedzą niczego ojcu. Możesz Hakaa zyskać jednak ich szacunek swoim zachowaniem, spokój i stanowczość.
Chociaż w sumie u mnie też jestem kimś obcym mentalnie
No właśnie z kim nie rozmawiam, kto dał szansę po zdradzie i kto walczył po odkryciu zdrady o partnera i uratowanie związku, każdy mówi o tym, że powstała przepaść jest już nie do zasypania. W pierwszym odruchu histerycznie walczymy o uratowanie związku, nie zdając sobie sprawy z tego, że na zawsze pozostaje już ta pustka pomiędzy i jakiś tam dystans. Można normalnie żyć, ale już nigdy nie będzie się odczuwało tej jedności.
Będę się powtarzać, ale po dwóch latach od zdrady czuje, że najmądrzejszym co można zrobić, to zrozumieć, co i dlaczego się zadziało, wybaczyć wszystko, sobie i partnerowi i odejść.
Jeszcze tylko nie wiem, czy po odejściu można w sobie kiedykolwiek tą pustkę zasypać i poczucie samotności zdławić.
Mam wrażenie, że to jest taka sytuacja w której jeśli partner nie znajdzie w sobie ogromu miłości i nie rozbudzi w nas tego ognia ponownie, zostajemy z tym przynajmniej częściowo zamrożonym i nieczującym sercem.
I to są rzeczy, które są w rękach naszego partnera, a nie naszych. My nie jesteśmy sami w stanie tego kawałka swojego serca "odczarować".
Sorry za takie trywialne porównanie, ale nie wiem jak inaczej wyrazić to co czuje.
Macie Hakaa pecha, że zraniliście się wzajemnie oboje.
A na marginesie, robiłeś może jakieś testy, czy nie masz depresji?
Czasem przecież z niej może wynikać takie nasze zaniżone samopoczucie.
Nie ma przecież sensu, abyś się męczył tym podłym nastrojem, a taki daje się wyczuć z Twoich wypowiedzi (sprostuj jeśli mylnie to odbieram).
Do betrayed40 - zrozumiałem fantastyczny tekst lagos. I to bardzo dobrze. Ale tak miało być i taki był mój zamiar. Wstrząsowo i po bandzie. Sam byłem w sytuacji Hakii tylko trochę krócej. Żyłem nadzieją na opamiętanie żony. I co? I nic. Dojrzałem do tego co już wszyscy tu wiedzą.
Moja bezpośredniość była zamierzona a krytyczne uwagi (choć i tak lagos i Ty jesteście delikatni) wkalkulowane w koszty.
Hakaa, no hard feelings."Time to wake up. This is a call to action".
hakaa...przeczytaj sobie kilka razy pierwszy wpis'' anegdoty'' z który zgadzam się w stu procentach ...może dotrze do Ciebie to że jesteś chorobliwie zazdrosny i jeśli tego co wyprawiasz nie przerwiesz sam na własne życzenie rozwalisz swoją rodzinę ..Odwróć sytuację ile wytrzymałbyś w związku w którym żona na okrągło by cię podejrzewała o zdradę lub była zazdrosna o każdy drobiazg ....ile można to wytrzymać ...nie możesz tego zrozumieć że takie zachowanie przynosi odwracalny skutek czyli nienawiść ....
Tu nie chodzi o stawianie warunków tylko o zrozumienie się wzajemne..
Napisałam Ci już w pierwszym moim komentarzu że jedynym wyjściem jest terapia wstrząsowa ....napisz list ,wszystko co cię boli czyli to co tu piszesz tylko w wielkim skrócie ,spakuj trochę rzeczy i daj jej to co chce.....może jak tak się stanie zrozumie kogo kocha i co może stracić .Nie patrz na znajomych ,tylko na swoją rodzinę ...
Tak naprawdę żadne z nas nie wie ani Ty co żona zrobiła na boku. Ale schizy w głowie się rodzą. Dlaczego? Bo sam zdradziles. Będziesz ją inwigilowal ile się da. Boli Cię zahaslowany telefon. Skąd to wiem? Bo ja też zdradzałam męża. On dał mi szansę ale w tym czasie robiłam wszystko by go sprawdzić i znaleźć dowód winy. Budziłam się co noc o 3 by szperac w tel,rzuciłam program wyłapujacy hasła na kompa by potem tam szukać. Stawałam wręcz na głowie. Bo myślałam ze mi się odpłaci. A on nawet nie dążył do tego. Był i jest bardziej uczciwy niż ja. Na moje schizy pomogła terapia oczywiście nie jedna. Daje radę bo wiem ze mnie kocha. I to mi już wystarcza. Dlatego Twoja niepewność bierze się się tego co zrobiłeś. Nie mierz jej swoją miarą jak powiada mój mąż.
A dlaczego nie skorzystasz z wszystkich trzech historii do rozmowy z żoną? Zawarłeś w nich wszystko co Cię boli.
Boisz się wydania tylko tej jednej sprawy? Dla mnie to kwestia uczciwości przynajmniej z Twojej strony.
Masz w nich przegląd tego wszystkiego co się u was dzieje. I wybacz za szczerość, ale użyję słowa przed którym się cały czas bronisz. To patologia pierwszego rzędu. Co z tego, że żyjecie na poziomie, bez akcji z policją czy sądami? To nie jest normalne. Ona czegoś szuka od samego początku, Ty wpędziłeś się w koszmar podejrzeń i bezradności.
Wyślij córy z domu, kup coś na zmiękczenie i odpal kompa i dopilnuj by przeczytała całość przy Tobie. Większość swojej wiedzy wyszarpałem z rozmów, potem dopiero znalazły się dowody. Będzie bolało, ale nie uciekniesz przed tym. I sam też wreszcie przestaniesz się kryć. Czego się boisz tak naprawdę?
Wiem czego boję się najbardziej. Świadomości, że mnie nie kocha i co bardziej bolesne, że być może nie kochała mnie nigdy tak naprawdę. Sam siebie oszukuję, że jest inaczej.
Ludzie piszą, że jestem chorobliwie zazdrosny. Myślę, że zazdrość jest w normie, bo przecież trudno ją wyeliminować. Raczej zazdrosny jestem o miłe słowo, uśmiech i zainteresowanie.
Amor napisała:
Cytat
A na marginesie, robiłeś może jakieś testy, czy nie masz depresji?
Czasem przecież z niej może wynikać takie nasze zaniżone samopoczucie.
Bywały dni, że nie miałem ochoty na nic, nawet na wstanie z łóżka. Wtedy myślałem sobie, że to chyba objawy depresji. No ale zawsze wstawałem i siłą woli starałem się normalnie egzystować. Jakoś tam mam, że walczę do końca :-)
Ta wasza zazdrość jest taka sama jak i wasza miłość. Chora. Element zazdrości może być całkiem fajny w związku, motywujący. Gdy jest wynikiem strachu staje się porażką i źródłem zniszczenia. Ty stałeś się zazdrosny z głodu prostych gestów, uczuć. Żona ma swój powód. Żadne nie umie rozmawiać o swoich problemach i potrzebach, a strach wręcz pielęgnujecie. Po co?
Boisz się czy Cię kocha. Napisałem u Ciebie, że obojgu wam zależy. Nie odpisałem na pytanie Nox na jakiej podstawie. Bo znam chorą miłość ze swojego związku,ze znanych mi przykładów związków paru znajomych. Ze strachu będziesz akceptował taką chorą miłość? Zajedziecie się oboje. Kwestia czasu.
Bywały dni, że nie miałem ochoty na nic, nawet na wstanie z łóżka. Wtedy myślałem sobie, że to chyba objawy depresji. No ale zawsze wstawałem i siłą woli starałem się normalnie egzystować. Jakoś tam mam, że walczę do końca :-)
Takie zaburzenia snu są chyba jednym z objawów.
Nie jestem psychologiem , więc nie wiem na ile są wiarygodne poniższe testy, ale zakładam, że dają jakiś poglądowy obraz. Zerknij może do nich i wypełnij.
Jeśli dałyby wynik pozytywny, skuś się może na wizytę do tego psychologa. Po co masz się męczyć? Po co przepuszczać życie przez palce?
Bardziej niż popełnione błędy boli nas zawsze wycofanie się z pełnego życia.
Z tą miłością to jest też tak, że pierwsze pytanie powinno brzmieć, czy w pierwszej kolejności kocham sam siebie na tyle, aby odpowiednio się o siebie zatroszczyć
Całkiem niedawno zauważyłem "focha" , brak rozmowy, prostych gestów. Dałem parę dni na rozwój sytuacji, a nuż samo się zmieni. Nie zmieniło to opie..... i pomogło. Trzeba rozmawiać.
Napisałem u Ciebie, że obojgu wam zależy. Nie odpisałem na pytanie Nox na jakiej podstawie. Bo znam chorą miłość ze swojego związku,ze znanych mi przykładów związków paru znajomych. Ze strachu będziesz akceptował taką chorą miłość? Zajedziecie się oboje. Kwestia czasu.
a jak by wyglądało gdyby jej nie zależało?
Tak samo by się zachowywała gdyby jej nie zależało,
Gdyby była w związku/mimo źle dokonanego wyboru /ze względu na wiek,na to że mieszkają w mieścinie bez perspektyw,na to że Hakaa jest jedynym żywicielem a ona wie jak go usadzić.
Ma dzieci po swojej stronie,koleżanki,kolegów/nie jest samotna ani zahukana/
Autor zapierdziula cały tydzień a weekendy spędza u matki albo przed telewizorem a żona się bawi.
Pisał że proponował wyjazd na koncert,nad morze itd.Jej się nie chce.
Czy jeżeli ktoś ma zapracowanego partnera/któremu należy się wypoczynek/ który chciałby z rodziną odpocząć,spędzić czas,nadrobić relacje to nie byłoby normalne pojechać ???szczególnie i mimo to że nie jest za wesoło na co dzień!!!!!!!!
Jeżeli może tyłek ruszyć na Mazury,znaczy że lubi wodę to co za problem pojechać z dziećmi nad morze czy zaproponować coś innego?
To trwa kilka lat,ona bierze na przeczekanie.Ja też widzę że Hakaa to nie jest łatwy orzech do zgryzienia ,ale ich jest dwoje.
On ma jak ktoś napisał królową i królewny które trzymają stronę matki,Zawsze tak jest że gorszy rodzic to ten co wymaga .
A już cyrk ze spaniem na podłodze u córek.Dziwie się że autor nie powie jej,,nie rób cyrku ,możesz leżeć w łóżku a i tak palcem u nogi cię nie dotknę"
Dla Hakaa duże znaczenie ma zdanie sąsiadów ,rodziny i trzyma buzię na kłódkę.
Jakby nie zdawał sobie sprawy że ona ma wszystkich w małym palcu,czarująca ,miła,zaczepna,uległa dla wszystkich tylko nie dla niego.
W poprzednim wpisie zaznaczał że nikt nie wie co się u nich dzieje.Akurat Nastolatki które chcą mieć luz dziwią się że ojciec despota żałuje tego luzu matce,czepia się,ingiwiluje,aż biedna mamcia musi spać na podłodze.
Kto jest zły?????mimo że kasę daje.
A przyjaciele oślepli?nie mają swoich przyjaciół,rodziny którym powiedzą?MAJĄ.
Wszyscy widzą jak oni odnoszą się do siebie.
Komentarz doklejony:
Od początku piszemy że ewentualna zdrada to pikuś ,to kilkuletnie zaniedbanie,i nasze portalowe ,,zamiatanie pod dywan"
A dziewczyny uczą się od matki jak jest rola ojca i męża w rodzinie.
Gdyby jej nie zależało? Żyłaby z kimś innym po oskubaniu Haki w sądzie. Bez pilnującego psa. Niestety córki łapią wzorzec, dla nich w przyszłości podobne traktowanie partnera będzie również "miłością" .
nie takie hop ,siup.
Chyba że firma na obydwoje.Jego nie ma cały dzień,ona wybywa w weekend.Nic razem nie robią,nigdzie nie wychodzą/no siłownia/
Czyli to że trochę popyszczy to pikuś bo ona zachowuje się jak singielka a Hakka to taki ,,bezzębny zwierz"/bez obrazy /
Z czego utrzyma dom/mieszkanie ?alimenty dostanie na dzieci i co dalej?
Na koleżeńskie wyskoki też trzeba mieć.Życie to nie wakacje.
Takie zaburzenia snu są chyba jednym z objawów.
Nie jestem psychologiem , więc nie wiem na ile są wiarygodne poniższe testy, ale zakładam, że dają jakiś poglądowy obraz. Zerknij może do nich i wypełnij.
Tak, wypełnię z czystej ciekawości, bo rzeczywiście mam ostatnio problemy ze snem, co nigdy mi się nie zdarzało. Na samą myśl, że wieczorem położę się w sypialni i znowu będę się przewracał na boki, robi mi się nieprzyjemnie, dlatego śpię czasem w pokoju z telewizorem, bo potrafi mnie uśpić (dobrze, że w nocy leci olimpiada :-)
Moje stany depresyjne mogą wynikać z mojego trybu życia, ciągle przebywam w zamkniętych pomieszczeniach, często zaciemnionych. Codziennie te same czynności wręcz rytuał. Z kolegami spotykam się tylko na siłce, parę zdań. Zawsze miałem wachlarz różnych zainteresowań, teraz z braku czasu już nawet nie czytam książek, a tak przecież lubiłem. Ale to pewnie codzienność większości...Polaków, myślę, że wyjątkiem nie jestem. Na szczęście lubię swoją pracę chociaż czasem marzę, żeby tylko kopać rowy ;-)
Kto Ci każe harować po tyle godzin i takim kosztem? Robiłem tak samo 14-16 godzin po 7dni w tygodniu. Teraz diabeł mnie mnie nie zmusi i wystarcza na wszystko co potrzebne. Po cholerę i dla kogo? Kto to doceni?
Chyba że firma na obydwoje.Jego nie ma cały dzień,ona wybywa w weekend.Nic razem nie robią,nigdzie nie wychodzą/no siłownia/
Czyli to że trochę popyszczy to pikuś bo ona zachowuje się jak singielka a Hakka to taki ,,bezzębny zwierz"/bez obrazy /
Noxy, firemka jest na mnie, zresztą pracuję nie tylko w niej. Odnośnie "bezzębnego zwierza" masz niestety rację. Trochę pomyślałem na swój temat dzięki waszym wpisom i doszedłem do wniosku, że ja tylko straszę czego to ja nie zrobię, gdy coś tam. Postraszę, postraszę a tak naprawdę nic za tym nie idzie (co najwyżej schowam córce smartfona, bo przegina z uzależnieniem).
Przypomniał mi się skecz Monthy Pythona, wypisz wymaluj moje zachowanie: https://www.youtube.com/watch?v=-SWay...SWay44pg2k
Żona proponuje mi wspólne spacery z psem czy ostatnio wyjście na imprezę z koleżankami i ich mężami. Miała mi za złe, że nie poszedłem, ale nie dlatego, że pragnęła być ze mną, tylko dlatego, że musiała iść sama, gdy jej koleżanki były przecież z mężami.
Dzisiaj pojechała na cały dzień do innego miasta ze znajomą i jej mężem. Oczywiście spytała czy bym nie pojechał z nimi, ale dobrze wiedziała, że nie mogę, bo w firemce musiałem dzisiaj być od rana, żeby nie zawieść klientów. Nawet nie powiedziała o której wróci i oczywiście zero telefonów do mnie.
Z tych moich wpisów wyłania się jakiś demoniczny obraz mojej żony. Demonem nie jest, ale po prostu zobojętniałym na mnie człowiekiem.
Komentarz doklejony:
Apologises napisał:
Cytat
Kto Ci każe harować po tyle godzin i takim kosztem? Robiłem tak samo 14-16 godzin po 7dni w tygodniu. Teraz diabeł mnie mnie nie zmusi i wystarcza na wszystko co potrzebne. Po cholerę i dla kogo? Kto to doceni?
Na szczęści 8-10 godzin dziennie to nie tak strasznie, a że bez wolnych sobót, nie szkodzi. C'est la vie.
Wiadomo, że chciałbym mniej tyrać, pobyć z rodziną, rozwinąć zainteresowania, ale nie każdemu jest dane.
Z tego co wiem, mój młodszy brat ma podobnie, ale on w zasadzie jest sam.
Twoja autorefleksja i porównanie do skeczu przekonało mnie, żeby się jeszcze raz odezwać.
Czytam kolejne komentarze i widzę, jak wielu odpowiadających w tym wątku ma już trochę dosyć Twojej bierności. Od pierwszej strony stają na uszach, żeby dać Ci kopa do działania. Około 20 rozkładają już ręce nad Twoim niezdecydowaniem. Ja też pomyślałam sobie - "nie warto tu już pisać, i tak jest na to głuchy i zrobi po swojemu. Szkoda tylko, że w tym robieniu po swojemu tak bardzo się dusi..." Mija chyba największy kryzys cierpliwości wśród komentujących i znowu jesteśmy na 23 stronie, zaraz będzie 25, kto wie, może nawet 30. Na stronie 22 dostałeś mnóstwo rad. Odniosłeś się tylko do dwóch kwestii - czego boisz się najbardziej i testu psychologicznego. Mam ogromną nadzieję, że naprawdę "knujesz" coś, może nawet razem z betrayed40, tylko po prostu nie możesz o tym tutaj pisać. Oby!! Bo jeśli nie... nie chcę nawet o tym myśleć. Mieszkam w Wawie. Jakoś nie zakodowałam, skąd Ty jesteś. Jeśli z okolic i potrzebujesz kogoś do pomocy, pisz śmiało. Ale zrób coś wreszcie. To już pora.
Mija chyba największy kryzys cierpliwości wśród komentujących i znowu jesteśmy na 23 stronie, zaraz będzie 25, kto wie, może nawet 30
Karolino, ja już nawet nie chcę nowych komentarzy, wypadałoby się w ogóle nie odzywać. Jak już wspomniałem wcześniej, ja nie chciałem rad od Was, a raczej określenia co się dzieje w moim związku, czy jest to normalne i czy nie wariuję.
Karolina będzie tyle stron ile trzeba.Różni ludzie tu piszą jedni potrzebują konkretów i działają,inni konkretów by przemyśleć.Niektórzy chcą się upewnić że robią dobrze,jeszcze inni przeczekać a kolejni mają nadzieję że samo się zrobi.
Ci co czytają wiedzą że czas ma duże znaczenie by czegoś nie zawalić.
Że nie można się łudzić i czekać w nieskończoność bo ona oznacza całkowity rozkład pożycia/na własne życzenie/
Kropla drąży skałę ,każdy musi dojrzeć/czasem za późno,czasem za wcześnie/by być pewnym swojej decyzji,swoich czynów.
No co ty Noxy :-)
Twoje komentarze zawsze mile widziane.
Moja "niby bierność" wynika z z braku jednoznacznych danych na wejściu. Dzięki Wam, dane które już mam zostały nieco oczyszczone i powoli coś się wyłania konkretnego. Moja połowica wysyła masę mylących sygnałów, które nie wiadomo jak interpretować, stąd moje dreptanie w miejscu, ale przy okazji rozpoznawanie terenu po przyszłe "akcje naprawcze".
Normalne to nie jest, jak również nie wariujesz, znasz swoją żonę i widzisz że nie jest to normalne. Każdy z nas kto to przeżył wie co to jest telefon przy dupie i to że to urządzenie jest dla nich jak kolejna działka dla głodnego narkomana.
Z tego co pisałeś Twoja żona nie ma dla Ciebie szacunku a Twoje reakcje w tym przypadku są normalne, tak normalne, tak działa nasza psychika. Broni się na wszelkie sposoby.
Problemem jest to że nic z tym nie robisz.
Haka, Amor a kto z nas śpi spokojnie? Sam znam kilka przypadków z naszego forum ludzi co to nabawili się zaburzeń snu. Sam potrafię mimo zmęczenia włóczyć się do 2, 3. Kilku innych z forum też poznałem.
Jak pisałem chciał bym mieć taką wiedzę jaką ma Hakaa. A uwagi dziewczyn i kilku Panów odnośnie zazdrośnika. Ja nim nie byłem totalna swoboda chcesz jechać jedź, wychodzisz z znajomymi wychodź. Gdy zobaczyłem fotkę z adnotacją "tak teraz wyglądam" - zapaliła mi się lampka. Oczywiście dym, oczywiście nie długi. Bo to znajomi ze studiów, teściowa teksty podobne do przedmówców (nie wymyślaj sobie, chorobliwa zazdrość i inne g...a). No i nie wymyślałem sobie.
Bo przecież nie ona.
Nox napisała:
Cytat
Pisał że proponował wyjazd na koncert,nad morze itd.Jej się nie chce.
Czy jeżeli ktoś ma zapracowanego partnera/któremu należy się wypoczynek/ który chciałby z rodziną odpocząć,spędzić czas,nadrobić relacje to nie byłoby normalne pojechać ???szczególnie i mimo to że nie jest za wesoło na co dzień!!!!!!!!
Jeżeli może tyłek ruszyć na Mazury,znaczy że lubi wodę to co za problem pojechać z dziećmi nad morze czy zaproponować coś innego?
To jest to co sugerowałem wcześniej. I nie oszukujmy się Pani sama nie odejdzie. Bo i niby poco musiała by znaleźć nowego Hakee tyle że pomimo atrakcyjnego wyglądu to nie proste. Pobzykanie może tak utrzymanie wybranki - zdecydowanie nie.
Apologisses napisał:
Cytat
Gdyby jej nie zależało? Żyłaby z kimś innym po oskubaniu Haki w sądzie.
Jak by była głupia owszem ale ktoś kto całe życie nie pracował zawodowo nie odejdzie ad hoc. Znam taką jedną (z podwórka). Jak myślicie ile zajęło je puszczenie 3-ech dużych baniek?? Dom, 3 mieszkania w 3City samochód i inne bajery. 4 lata. Tak cztery lata i zostało jedno mieszkanie.
Dlaczego naszym zdrajcom przyszło to łatwo? Bo łudzili się że nas właśnie tak wydymają. To akurat wiem. B40 miał spakować rzeczy do auta i zostawić wyremontowane gniazdko jej i doopcingerowi. Nie wyszło .
Więcej mieli jakieś zabezpieczenie. Gdy zdradzacz czuje się pewnie nie ryzykuje niczym. Praca, niezależność finansowa daje pewność. Jak Hakaa napisał pani jest na utrzymaniu naszego kolegi.
Jej postawę nazwał bym: "chciała bym ale się boję" to widać. I nie chodzi tu o miłość do naszego bohatera ale strach przed jego stratą jako żywiciela.
Amor fajnie napisałaś, pozwolę sobie umieścić w cytatach:
Cytat
Będę się powtarzać, ale po dwóch latach od zdrady czuje, że najmądrzejszym co można zrobić, to zrozumieć, co i dlaczego się zadziało, wybaczyć wszystko, sobie i partnerowi i odejść.
Jeszcze tylko nie wiem, czy po odejściu można w sobie kiedykolwiek tą pustkę zasypać i poczucie samotności zdławić.
Mam wrażenie, że to jest taka sytuacja w której jeśli partner nie znajdzie w sobie ogromu miłości i nie rozbudzi w nas tego ognia ponownie, zostajemy z tym przynajmniej częściowo zamrożonym i nieczującym sercem.
I to są rzeczy, które są w rękach naszego partnera, a nie naszych. My nie jesteśmy sami w stanie tego kawałka swojego serca "odczarować".
Bo niestety tak jest. Każdy zna pojęcie miesiąca miodowego. Nasi wiarołomni myślą odpękali swoje i wróci do normalności, niestety nie wraca. Budowanie więzi to proces z reguły długi. Odbudowywanie dużo dłuższy.
Imact OK rozumie potrzebuje uderzenia między oczy Chyba już widzi nas bohater co powinien zrobić.
Co ja bym zrobił? Jak zobaczyłbym zahasłowany telefon po akcji pierwszy krok:
1. strzelił bym nim o ścianę
2. następnie strzelił bym ciuchami za drzwi ( nie walizkami, je wyrzucił bym później)
3. odciął bym od zaopatrzenia
Hakaa tylko i wyłącznie stanowczość. Jak napisała Nox twoja pani robi co chce. A opinie o tym że ma prawo do prywatności wsadz między bajki. Do prywatności ma prawo ktoś kto nie nadużył zaufania.
I jeszcze jedno myślisz że ja mam prawo do prywatności?? Moja żonka pewnie to przeczyta. Wiem że sprawdza co pisze, wiem że przegląda mi telefon.
Jeżeli tego potrzebuje OK nie widzę problemu, każdy mierzy swoją miarą. Z racji funkcji na konto nie wejdzie. ale wpisy zna.
Jak nie raz pisałem zdradzacz musi znać granice, musi wiedzieć co akceptujemy czego nie i musi mieś ŚWIADOMOŚĆ konsekwencji.
Hakaa ...jak nie chciałeś rad to co chciałeś ??!Ja uważam że twoja żona nic takiego nie zrobiła żebyś sfiksował ...fiksujesz na swoje własne życzenie ...a większość rad panów jeszcze to pogłębia ..niestety..
Masz pretensję do żony że nie chciała jechać na koncert czy na wczasy nad morze ...a ty jak ona prosi cię na spotkanie z koleżankami i ich mężami to jesteś albo w pracy albo jesteś zmęczony...Dlaczego mężowie koleżanek mogą być z nimi a ty nie ..Ty nie chcesz iść z nią ona z Tobą krótka piłka ...
To że Twoja żona nie pracuje to chyba nie jest jej wymysł ,szczególnie teraz gdy dzieci masz prawie dorosłe....Praca dała by jej nie zależność i odskocznie ,a i ciebie by w dużej mierze odciążyła ...może zamiast w pracy w sobotę byłbyś z nią ....
Takie Twoje czepianie się powoduje odwrotny skutek ,odsunięcie się od partnera ...wiesz mi zachowywał byś się tak samo gdyby zona zaczęła ciągle się Ciebie czepiać ...ty pewnie uciekłbyś w pracę a ona w fantazję i koleżanki ...
Powiem Ci tak jesteś od niej bardziej zakłamany ,fałszywy i wredny bo Twoją zdradę zamiotłeś pod dywan ...zdrada jest zdradą czy trwa trzy minuty ,czy dwie godziny ...ją oskarżasz a sam się usprawiedliwiłeś .....to nie jest fer...
Powiem Ci tak jesteś od niej bardziej zakłamany ,fałszywy i wredny bo Twoją zdradę zamiotłeś pod dywan
Rozumiem negowanie i krytykowanie konkretnego złego zachowania, ale jednoznaczne określanie kogokolwiek i to jeszcze w pejoratywny sposób, jest znacznym nadużyciem i przesadą. Szczególnie w sytuacji w której ktoś prosi o pomoc i ma odwagę szczerze mówić o swoim problemie.
Amor ...nie uważam żeby te słowa były nadużyciem i przesadą ..Rada radą ale ile osób które nie znają w ogóle jego żony wyraziło się o niej zdanie w samych negatywach ..to według Ciebie jest okey...
Proponowałem: jedźmy na koncert - "nie chce mi się", może na wczasy nad morze - "nie mamy kasy" (kasa zawsze się znajdzie na wypoczynek, tego nigdy rodzinie nie szczędziłem). Jedyne co chce, to chodzić na imprezy z koleżankami i słuchać opowieści córek o ich sercowych problemach) - zna po imieniach wszystkich znajomych naszych dzieci i wie kto z kim chodzi!!!
BETKAA no cóż nie czytasz całej historii ze zrozumieniem.
On proponował, ona nie. Oczywiście że zrobił błąd ze zdradą i tutaj nikt go nie tłumaczy.
Komentarz doklejony:
Cytat
Rada radą ale ile osób które nie znają w ogóle jego żony wyraziło się o niej zdanie w samych negatywach ..to według Ciebie jest okey...
Tak to wygląda najczęściej na tym forum, że znamy partnerów z relacji drugiej strony. Mamy z tego powodu nie odpisywać. Gdybyś przeczytała wszystkie jego wątki historii, to on wcale nie demonizuje swojej żony, opisuje jej zachowanie.
Beatkaa ja się bardzo dziwię Twojemu wpisowi/nie tylko temu/.
Utożsamiasz się z zoną H ,pisałaś że masz podobny charakter.
Czy to oznacza że jesteś wybuchowa i jedziesz po bandzie czy chodzi o skłonność do flirtu?
Cytat
Masz pretensję do żony że nie chciała jechać na koncert czy na wczasy nad morze ...a ty jak ona prosi cię na spotkanie z koleżankami i ich mężami to jesteś albo w pracy albo jesteś zmęczony.
Nie widzisz różnicy między spędzeniem kilku dni z rodziną/w której źle się dzieje/a popijawą z kumpelkami żony/nie wspólnymi/po 10 godz pracy?
krótka piłka?
Ja widzę,pracowałam ponad 20 lat 12-14 h/dobę i jak słyszałam od męża propozycję wyjścia na spacer w niedzielę to się kurczyłam/ale szłam/
W przeciwieństwie do męża ja do pracy zawsze chodziłam piechotą a weekendy nadrabiałam domowe zaległości więc spacer dla mnie nie był spełnieniem marzeń.
Cytat
To że Twoja żona nie pracuje to chyba nie jest jej wymysł ,szczególnie teraz gdy dzieci masz prawie dorosłe.
a kto jej broni szukać pracy? H pisał że popracowała ale dojazdy się jej znudziły /nie mogę teraz znaleźć tego wpisu/
Jego żona ma odskocznie towarzyską a praca dałaby jej kasę .....którą dostaje od H.
Jego zona ma to czego Tobie brakuje -swój intensywny świat w którym mąż nie jest niezbędny.
Moim zdaniem bliżej Ci do autora wątku bardziej niż do jego zony.
Obydwoje potrzebujecie zainteresowania partnera,obydwoje chcecie spędzać czas,,rodzinnie",obydwoje podejrzewacie zdradę i żadne z was nie nie próbuje dociec czy to tylko podejrzenie.Partnerzy wasi wola spędzać czas z kolegami niż z rodzina,nie stać ich na szczera rozmowę i nie wykazują chęci do pracy nad związkiem.
Tylko ja to widzę?
Odstręcza Cię ciężki charakter autora,ale czy to naprawdę oznacza że nie ma czasem racji?
Komentarz doklejony:
Cytat
Beataa
czy to jest fer jeśli jest się z kimś 20 lat oddaje się komuś wszystko co najlepsze wyciąga się ze wszystkich problemów ..... .A ten ktoś od tak burzy wszystko co jest najważniejsze . Upokorzona poniża......
autor na swoich barkach ma utrzymanie rodziny,ciężko pracuje a żona go poniża,upokarza flirtami z gówniarzem,brakiem zainteresowania itd
On widzi że coś jest nie tak ,ona nie?
On się tu wygadał,bo w realu nie miał komu.Nie chciał nikomu opowiadać o swoim samopoczuciu.Żonę mimo narzekania wychwalał i widać że jest nią nadal zauroczony tylko....czuje się bardzo samotny w tym babskim domu.
Komentarz doklejony:
ja bardzo przepraszam i proszę o wycięcie mojego wpisu.PRZEPRASZAM.
Pomyliłam Beataa z Beata 1979.
On się tu wygadał,bo w realu nie miał komu.Nie chciał nikomu opowiadać o swoim samopoczuciu.Żonę mimo narzekania wychwalał i widać że jest nią nadal zauroczony tylko....czuje się bardzo samotny w tym babskim domu.
NOX, chyba najbardziej celna diagnoza. Nie jesteś przypadkiem detektyw(ką)? Świetne dedukcje
Nox widzisz jak można się łatwo pomylić oceniając kogoś...
czy według Ciebie wyjście z koleżankami ,pisanie z dzieciakiem ,czy przyklejenie plastra przez wspólnego znajomego to powód do podejrzewania jego żony o zdradę ..?!
widzisz jak można się łatwo pomylić oceniając kogoś..
BETKAA aż musiałam jeszcze raz przeczytać co napisałam.Nie znalazłam ani pomyłki w ocenie ani oceniania .
Pytanie o charakter /na które nie odpowiedziałaś /było jedyna osobistą wycieczką.
Moja pomyłka wynikała z tego ze w jednym komentarzu ,zwróciłam się do dwóch różnych osób.
Cytat
czy według Ciebie wyjście z koleżankami ,pisanie z dzieciakiem ,czy przyklejenie plastra przez wspólnego znajomego to powód do podejrzewania jego żony o zdradę ..?!
Zważywszy że kilka lat wcześniej miałby coś za uszami,również bez tego ,gdy nastąpiło.
systematyczne zaniedbywanie mnie,
odstawienie od łoża,
pisanie z małolatą /starszą też/z podtekstem,
lekceważenie mnie w towarzystwie swoich znajomych/co skutecznie zniechęciłoby mnie do wspólnego wychodzenia/,
niekontrolowane wybuchy agresji
ukrywanie telefonu
samotne wyjazdy gdy odmowa wspólnych
i najważniejsze unikanie dialogu,terapii,żadnych widocznych oznak ze swojej strony do chęci ,,dogadania się"
TAK .To dałoby mi podstawy do podejrzenia partnera o zdradę.
Różnica polega na tym że ja nie kisiłabym się 3 lata w podejrzeniach ale starałabym się to sprawdzić.Nie szukałabym wymówek tego nie zrobię bo...a tamtego ...bo tamto.
Ale każdy jest inny ,dlatego nie oceniam.
Nox..
moje koleżanki spotykają się co tydzień przeważnie po pracy w knajpce na pogaduchach ,gdzie często dochodzą do nich ich mężowie ...więc nie uważam tego za problem
Jeśli chodzi o te plastry ...według Ciebie to upokorzenie i lekceważenie partnera a według Mnie wzbudzenie zazdrości ..nie musiała tego robić gdy byli razem a po drugie jaki przyjaciel przykleja plastry gdy obok jest mąż ??! zrobili to celowo ...
Można owszem uczepić się pisania z 18latkiem ale obie wiemy że to realnie nie zagrażało ich związkowi ...
Jeśli chodzi o niekontrolowane wybuchy agresji ...to problem charakteru i nie słusznego oceniania ...myślę że hakaa swoją zazdrością dał jej nie raz popalić ...dlatego tak reaguje ..
Ukrywanie telefonu firmowego ...telefonu męża który łatwo może skontrolować ( biling )
Każdy z nas jest inny jak dobrze napisałaś i każdy na swój sposób patrzy na tę historię ...
Komentarz doklejony:
pit..ja czytam ze zrozumieniem ..
Komentarz doklejony:
lepszykolo...nic mnie z jego żoną nie łączy może tylko podobny charakter i zazdrosny mąż
BETKAA
Przeczytaj jeszcze raz wszystkie trzy jego historie + komentarze pod historiami. Problem z jego panią trwa od lat. Pod jedną z historii pisał w komentarzu, że przed laty przyłapał ją na cyberseksie z jakimś facetem.
Cytat
Można owszem uczepić się pisania z 18latkiem ale obie wiemy że to realnie nie zagrażało ich związkowi ...
Oczywiście, przecież nawet gdyby się z nim przespała, to by do niego nie odeszła, więc zagrożenia dla związku nie ma... Niektórym obce jest słowo lojalność (nawet tym, którzy odmieniają je przez wszystkie przypadki), a zdrada zaczyna się nawet nie w momencie penetracji, lecz odejścia do innego.
Nie wiem czy Twoja wyrozumiałość wynika ze wspólnoty jajników, czy podobieństwa charakterów. Jeśli z tego drugiego, to masz temat do autorefleksji...
Można owszem uczepić się pisania z 18latkiem ale obie wiemy że to realnie nie zagrażało ich związkowi .
Hakaa
Cytat
Pisała z ...18-latkiem. Np. "szkoda, że nie przyjedziesz teraz, mąż jest na koncercie i moglibyśmy się bezpiecznie napić" albo "możemy się umówić kiedy będziesz miał czas, chętnie się z tobą napiję chociaż pijana nie zawsze wiem co robię..." ......
Cytat
dała mi hasło do FB. Okazało się, że pisze z nim od marca, codziennie, rano, po południu i w nocy. Mam cały listing tego czatu, [u]Umawianie się na konkretne godziny w realu, prezenty od niej dla niego, komplementy od niej, prośby o zdjęcia dla niej, i teksty coraz bardziej skręcające w sfery erotyczne[/u].
Cytat
Pytałem czy ma jego nr telefonu i czy dzwoniła, na ojca i matkę przysięgała, że nie. Po południu pokazałem jej biling...
Ja też nie widzę problemu w spotykaniu się z koleżankami/sama to robię,co prawda nie co tydzień/pod warunkiem że zostaje trochę czasu dla rodziny/dzieci+mąż razem/
Ale już lekceważący stosunek do partnera przy tych /jej/koleżankach .....
Problem widzę w braku komunikacji i braku chęci do zmiany czegoś /w związku/, Roszczeniowy stosunek do partnera/daj!/ ,do związku daleki od ideału,przeciąganie dzieci na swoją stronę,niedoceniania pracy głowy rodziny.
Mimo ciężkiego charakteru autor chciał rozmów,wspólnych wyjazdów,spędzania czasu,uwagi.
Zazdrość partnera to ciężki orzech do zgryzienia ale autor miał do niej podstawy.
Jeżeli żona dostrzega nadmierną zazdrość to powinna wykazać chęć wspólnej terapii o dialogu nie wspomnę.
Jak niby ludzie mają się porozumieć?
Jak przymknie oczy na wszystko będzie super bo ona wróci do łóżka?
Komentarz doklejony:
bilingi nie rozwiązują problemu gdy telefon jest przenośnym kompem.
Mimo ciężkiego charakteru autor chciał rozmów,wspólnych wyjazdów,spędzania czasu,uwagi.
Hej Noxy, dlaczego uważasz mój charakter za "ciężki"? :-)
Pytam z ciekawości.
Komentarz doklejony:
Noxy, Betrayed, Pit, Woland
Wielkie dzięki za wasze ostatnie komentarze. Wiem, dzięki Wam, że chyba jeszcze nie zwariowałem i nie popadam w paranoję i że moje zachowanie jeszcze jest w granicach jakiejś normy.
Pozdrawiam serdecznie.
Hakaa ciekawość to pierwszy stopień do piekła a Ty już swoje piekiełko masz.
Wyraziłam tylko swoje zdanie nie ma sensu tego analizować.
Żona z jakiegoś powodu nie jest Twoją byłą dziewczyną a życiową partnerką.
Coś ją do Ciebie przekonało.Ważne co i czy to jest aktualne.
Zdanie portalowych koleżanek nie ma znaczenia.
Woland ...w przeciwieństwie do Ciebie przeczytałam historie i komentarze i uwierz mi rozróżniam fantazjowanie i flirtowanie od zdrady ...
lojalność to słowo obce dla haki ,który zdradził swoją żonę ...ups zapomniałam -jemu wolno
Do mnie zasady chrześcijańskie, typu nadstawianie drugiego policzka itp., nie przemawiają, uznaję je za frajerskie. Wierność i lojalność to dla mnie "świadczenia wzajemne" w związku, w momencie kiedy jedna strona wycofuje się z takowego świadczenia, zwalnia drugą z tego obowiązku. Zatem z mojego punktu widzenia, Hakaa żony nie zdradził. Bo jest coś czego nie chcesz do wiadomości przyjąć - to jego żona pierwsza zdradziła, a jej zdrady i nielojalność to stały element ich związku. Jeżeli coiś mnie gorszy w zachowaniu Hakii, to uporczywe tkwienie w gufnie, jakim jest związek z taką kobietą.
lojalność to słowo obce dla haki ,który zdradził swoją żonę ...ups zapomniałam -jemu wolno
Bzdura kompletna.
Związek to kulturowa dwustronna umowa na wyłaczność, lojalność.
Małżeństwo to kulturowa a nawet prawna dwustronna umowa na wyłaczność, lojalność. Nie zawiera jej każda ze stron oddzielnie np. z księdzem, tylko ze sobą przed księdzem;
Gdy jedna ze stron ją zrywa, ona już nie istnieje.
Zdrada to właśnie zerwanie takiej umowy;
Nie można zerwać czegoś co nie istnieje, jeśli nie była zawarta ponownie,
Jak można ją odnowić ? ? Ponowne ślubowanie przy świadkach ? ? wiadomo, że jest to gucio warte;
Umowa cywilno-prawna tym razem z jasno określonymi karami za jej zerwanie ?
Ps. Taka Betkaa uważa, że jak jej mąż przedarł akt ślubu na pół, swoją połówkę spalił, to jej połówka wciąż jest ważna, mimo, że nawet na papier toaletowy się nie nadaje No cóż, Ludzie mają różne przekonania, nie muszą być logiczne
BETKAA
Odnoszę wrażenie, że dyskutujesz już tylko po to, żeby dyskutować i mieć ostatnie słowo... Po 1. Związek to nie sąd, żeby coś udowadniać. Po 2. Co ma jej udowadniać, skoro w przypadku cyberzdrady - jak rozumiem - przyłapał na gorącym uczynku?
Odnoszę wrażenie, że dyskutujesz już tylko po to, żeby dyskutować i mieć ostatnie słowo... Po 1. Związek to nie sąd, żeby coś udowadniać. Po 2. Co ma jej udowadniać, skoro w przypadku cyberzdrady - jak rozumiem - przyłapał na gorącym uczynku?
Tak Wolandzie, cyberzdrada seksualna była na całego. I o dziwo się do tego przyznaje, ale tylko dlatego, że pokazałem jej wydruk.
Akcji z dentystą już "nie pamięta" a flirt fejsbukowo-realny to przecież była tylko nic nie znacząca zabawa i sprawdzanie chłopaka czy nadaje się dla córki ;-)))
Generalnie odnoszę wrażenie, że jej nerwowe, wybuchowe reakcje są spowodowane tym, że spadły mi z nosa zakochane różowe okulary i patrzę na nią tylko przez pryzmat faktów.
Przejrzałem jej telefon, Ma kilkaset obrazów i filmów. Głównie koleżanek i z koleżankami. Moje zdjęcie jest jedno, chyba zapomniane, które przypadkiem zrobiła mi córka, żeby wypróbować smartfona.
Na zdjęciach w swoim telefonie jest radosna i roześmiana. Na moim, gdzie mam rodzinne fotki jest prawie zawsze smutna, zadumana, nieobecna albo się chowa przed obiektywem. O czym to świadczy?
Komentarz doklejony:
I wciąż nie wiem dlaczego mi ciągle powtarza, że "traktuję ją jak g..no" i że czuje się przy mnie nikim. Jakaś kolejna gra?
Hakaa skoro przekroczenie granicy lojalności ze strony partnera jest dla Ciebie tą która definitywnie nie daje Ci spokoju, to po co w tym siedzisz i próbujesz jeszcze w tym wszystkim znajdować usprawiedliwienie dla własnej zdrady?
Ja Betke po części rozumiem. W moim mężu, po tym jak zdradził, też zaczęły się budzić chorobliwe napady zazdrości, wymieszane z poczuciem winy. Stąd sama mam możliwość odczuwania na własnej skórze, jak zazdrość niszczy. Czuje się jakby ryglował mnie w złotej klatce, spanikowany tym, że coś utracił.
Komentarz doklejony:
Cytat
Jak można ją odnowić ? ? Ponowne ślubowanie przy świadkach ? ? wiadomo, że jest to gucio warte;
to co w takim momencie? żyć dalej, z tym samym partnerem, ale już bez jej odnawiania? a w razie czego, w razie naszej wpadki, zagubienia drogi, odwoływać się do tego, że to on zdradził i zerwał umowę? mieć cały czas w zanadrzu tą możliwość katowania go poczuciem winy?
Amor napisała:
Ja Betke po części rozumiem. W moim mężu, po tym jak zdradził, też zaczęły się budzić chorobliwe napady zazdrości, wymieszane z poczuciem winy.
Hmh, chorobliwe napady zazdrości? Gdzie, kiedy?
Mylisz zazdrość z pragnieniem zaczerpnięcia chociaż łyka prawdy. Wciąż byłem karmiony kłamstwami, przemilczaniem, niedopowiedzeniami. Jeżeli moje zachowanie odbierasz jako "chorobliwe napady zazdrości" to ja naprawdę czegoś nie wiem.
Poczucie winy? Byłoby potężne, gdyby to wszystko, co się wydarzyło było nieprawdą. Ale tak kurde nie jest. Swojej przyjaciółce, nie tylko od serca, wciąż wyznaje...miłość. Kocham cię, kochana, tęsknię, myślę o Tobie... Może tutaj jest pies pogrzebany? Może swojej żony naprawdę nie znam? Może jej orientacja seksualna jest więcej niż hetero?
Hmh, chorobliwe napady zazdrości? Gdzie, kiedy?
Mylisz zazdrość z pragnieniem zaczerpnięcia chociaż łyka prawdy. Wciąż byłem karmiony kłamstwami, przemilczaniem, niedopowiedzeniami. Jeżeli moje zachowanie odbierasz jako "chorobliwe napady zazdrości" to ja naprawdę czegoś nie wiem.
Poczucie winy? Byłoby potężne, gdyby to wszystko, co się wydarzyło było nieprawdą. Ale tak kurde nie jest. Swojej przyjaciółce, nie tylko od serca, wciąż wyznaje...miłość. Kocham cię, kochana, tęsknię, myślę o Tobie... Może tutaj jest pies pogrzebany? Może swojej żony naprawdę nie znam? Może jej orientacja seksualna jest więcej niż hetero?
Hakaa opacznie mnie zrozumiałeś, ja odniosłam się do mojej sytuacji, a nie twojej.
Akurat w tym zakresie, gdzie nie możesz się doprosić o normalny kontakt i rozmowę w celu rozwiązania problemu, ja Cie rozumiem i biorę Twoją stronę. Nie rozumiem takiego zachowania Twojej żony. Tym bardziej nie rozumiem można tkwić w związku w którym nie ma zwykłego , wypływającego codziennie, spontanicznego, "kocham Cię".
Natomiast w całej tej sytuacji z plastrem i Twoich reakcjach(chociażby wieczorna ostra rozmowa z żoną w domu, domniemam, że musiałeś jej z czymś zdrowo dogryźć, skoro poszła do innego pokoju, czy przykład ze szczebiotaniem sobie z koleżanką) nie gniewaj się, ale widzę zazdrośnika.
Napisałeś :
Cytat
Poczucie winy? Byłoby potężne, gdyby to wszystko, co się wydarzyło było nieprawdą.
i brzmi to tak, jakby jej fatalne zachowanie dawało Ci prawo do odpowiadania pięknym za nadobne, a tak przecież nie jest. Można tak, ale to przecież niewiele jest warte.
Ja osobiści inaczej postrzegam świat i dla mnie takie działanie byłoby klęską. Gdybym zrobiła to co mój partner, kiedy zdradził, byłoby to moją porażką, przegrałabym samą z sobą, byłoby to takim przejściem na "ciemna stronę mocy".
Nie wiem jak to inaczej wytłumaczyć.
Nie rozumiem natomiast, po co tak długo tkwisz w tym wszystkim, skoro tak bardzo się męczysz?
otwiera się w życiu nowa droga, którą często skazuje na samotność, a to budzi w nas przerażenie (we mnie na pewno).
Odpowiedz mi dlaczego facet w świetnym wieku/coś ok 45/nie kanapowiec,jeżeli domator to umiarkowany,czynny sportowo,zawodowo,chętny na wyjazdy,mający przyjaciół,rodzinę ,dorosłe dzieci ,dobry kontakt ze szwagierką miałby się martwić o samotność??????
Jak nazwać to w czym tkwisz teraz? czy samotność we dwoje nie jest bardziej niewygodna?
Odpowiedz mi dlaczego facet w świetnym wieku/coś ok 45/nie kanapowiec,jeżeli domator to umiarkowany,czynny sportowo,zawodowo,chętny na wyjazdy,mający przyjaciół,rodzinę ,dorosłe dzieci ,dobry kontakt ze szwagierką miałby się martwić o samotność??????
Jak nazwać to w czym tkwisz teraz? czy samotność we dwoje nie jest bardziej niewygodna?
Tak Noxy, ta samotność we dwoje pod jednym dachem to prawdziwy koszmar.
Demony mnie nawiedzają ok. 23-ciej i nie mogę zasnąć. Budzę się często w nocy. Najgorzej jest chyba wtedy, gdy dzieci nie ma w domu, a ona w milczeniu ogląda tv. Bez słowa przez parę godzin.
Męczarnia bierze się z tego, że mnie zależy a jej nie. Proste.
Gdyby jej zależało, to podeszłaby, doktknęła, może przytuliła, chciała porozmawiać. Nic takiego się nie dzieje. Powiedziała, że tylko z kwiatami na kolanach albo czas uleczy związek. Niestety w zbawienne działanie czasu nie wierzę, myślę, że jest wręcz odwrotnie. Narastają pretensje i wyrzuty.
Rozumiem Noxy, że powinienem się rozstać.
Komentarz doklejony:
Amor napisała:
Cytat
i brzmi to tak, jakby jej fatalne zachowanie dawało Ci prawo do odpowiadania pięknym za nadobne, a tak przecież nie jest. Można tak, ale to przecież niewiele jest warte.
Ja osobiści inaczej postrzegam świat i dla mnie takie działanie byłoby klęską. Gdybym zrobiła to co mój partner, kiedy zdradził, byłoby to moją porażką, przegrałabym samą z sobą, byłoby to takim przejściem na "ciemna stronę mocy".
Nie wiem jak to inaczej wytłumaczyć.
Nie rozumiem natomiast, po co tak długo tkwisz w tym wszystkim, skoro tak bardzo się męczysz?
Tkwię w tym, bo próbuję zrozumieć dlaczego tak się porobiło? Co było, jest przyczyną? Powoli zaczynam to ogarniać gdy inaczej na nią patrzę, przyznam, że pod wpływem Waszych komentarzy. Wiadomo, że chciałbym utrzymać związek, ale nie wiem czy po tym wszystkim będzie to możliwe. Nie znam prawdziwych motywacji Żony i jej preferencji, myślę, że ze mną w coś pogrywa a tak naprawdę to marzy o czymś zupełnie innym. Jak pisałem zacząłem ją podejrzewać o skłonności bi a nawet homoseksualne.
A odnośnie tej ciemnej strony, to wcale taka ciemna to ona nie była jak ci się wydaje. I nie było to spotkanie zaplanowane z premedytacją w określonym celu. Jak pisałem wcześniej, potężne hamulce zostały poluzowane przez akcje Żony. Niestety nie nad wszystkim można zapanować. Tak, było "pięknym za nadobne".
Hakaa a jaki znaczenie ma co było według niej powodem,dlaczego się porobiło,jakie były motywacje skoro skutek jest jaki jest?Jakie znaczenie ma jak bardzo spuchnie Ci od myślenia głowa skoro zona nie zaprzecza,nie potwierdza?
Cały czas chodzi o kiepskie stosunki między wami.
Chcesz zrozumieć,zastanawiasz się,nie znasz przyczyn i nie poznasz bo do głowy jej nie wejdziesz-ONA ma ci to powiedzieć!
Wszystkie sznurki trzymasz w ręce.To Ty utrzymujesz rodzinę,dom,żonę również.
Wszystkie sznurki trzymasz w ręce.To Ty utrzymujesz rodzinę,dom,żonę również.
Hmh, no tak. Może dlatego traktuje mnie jak frajera.
Niedawno jej zwróciłem uwagę, że dla obcych zawsze ma miłe słowo i uśmiech a dla mnie tylko grymas złości lub obojętność. Odpowiedziała swoim standardowym "przesadzasz", który dyskusję kończy.
Ok, dosyć już biadolenia. Spróbuję się powstrzymać od kolejnych komentarzy, pomimo tego, że wygadanie się tutaj bardzo mi pomaga.
Swojej przyjaciółce, nie tylko od serca, wciąż wyznaje...miłość. Kocham cię, kochana, tęsknię, myślę o Tobie... Może tutaj jest pies pogrzebany? Może swojej żony naprawdę nie znam? Może jej orientacja seksualna jest więcej niż hetero?
Już raz o tym gdzieś wcześniej pomyślałem, ale wydało mi się niedorzeczne. Teraz znowu. Wszystko jest możliwe. Poza tym mam jakies wrażenie, ze ona nie traktuje Cię jak swojego faceta tylko ojca, który ogranicza nastolatkę mającą prawo do swojego życia i wyskoków; jako kulę u nogi.
Ty nie jesteś jej potrzebny, tylko to co zapewniasz;
Masz kobietę, która Cię nie szanuje i uważa, że jest ksieżniczką. Ty jesteś bezradny, ona to wykorzystuje, wciąż testuje na ile może sobie pozwolić. Ma nad Tobą władzę i dobrze o tym wie; /wybrała Cię na zasadzie- z braku laku dobry i kit?/
A testowanie seksualne kandydata dla córki to patologia. Córka mamusi, jako tej doświadczonej samicy powinna byc wdzięczna za seksualne testowanie samców przed przyjęciem do stada. Po przyjęciu też się będzie z nią pewnie facetem dzielić ;
Jak można ją odnowić ? ? Ponowne ślubowanie przy świadkach ? ? wiadomo, że jest to gucio warte;
Amor,
Cytat
to co w takim momencie? żyć dalej, z tym samym partnerem, ale już bez jej odnawiania? a w razie czego, w razie naszej wpadki, zagubienia drogi, odwoływać się do tego, że to on zdradził i zerwał umowę? mieć cały czas w zanadrzu tą możliwość katowania go poczuciem winy?
Ślubowania czy przysięgi małżeńskie nie mają żadnego znaczenia. Traktowane są jako wzniosła formułka nadająca rangę chwili, która się przyjęła i której nie można zmodyfikować, choć by się chciało; Jesli ma być dobrze, to z tym czy bez tego będzie; jesli źle, to również.
Odnowienie przysięgi nie zdejmie jak czarodziejska różdżka mozliwości katowania kogoś poczuciem winy. To zależy od osoby zdradzonej, czy potrafi odpuścić i nie wracać do tematu.
Poza tym zdradzając, nie trzeba być Einsteinem, żeby wiedzieć jakie jest ryzyko i konsekwencje na przyszłość, gdy się wyda.
Reguła wzajemności funkcjonuje w każdej sferze życia;
Nawet jak po wszystkim będzie dobrze, związek się nie rozpadnie, zaciąga się dług i tylko od wierzyciela zależy czy go umorzy czy kiedyś sobie o nim przypomni, niestety nawet po wielu latach
Na to już nie ma wpływu.
Jeśli na kimś zależy, jest się o kogoś zazdrosnym i nie chce się tego kogoś stracić, to nie powinno się chyba dawać carte blanche samemu zdradzając. No tak, czy nie ?
To na zasadzie- nie rób drugiemu, co Tobie nie miłe; jeśli masz to gdzieś, to się potem nie dziw;
Ślubowania czy przysięgi małżeńskie nie mają żadnego znaczenia. Traktowane są jako wzniosła formułka nadająca rangę chwili, która się przyjęła i której nie można zmodyfikować, choć by się chciało; Jesli ma być dobrze, to z tym czy bez tego będzie; jesli źle, to również.
Odnowienie przysięgi nie zdejmie jak czarodziejska różdżka mozliwości katowania kogoś poczuciem winy. To zależy od osoby zdradzonej, czy potrafi odpuścić i nie wracać do tematu.
Poza tym zdradzając, nie trzeba być Einsteinem, żeby wiedzieć jakie jest ryzyko i konsekwencje na przyszłość, gdy się wyda.
Reguła wzajemności funkcjonuje w każdej sferze życia;
Nawet jak po wszystkim będzie dobrze, związek się nie rozpadnie, zaciąga się dług i tylko od wierzyciela zależy czy go umorzy czy kiedyś sobie o nim przypomni, niestety nawet po wielu latach smiley
Na to już nie ma wpływu.
Jeśli na kimś zależy, jest się o kogoś zazdrosnym i nie chce się tego kogoś stracić, to nie powinno się chyba dawać carte blanche samemu zdradzając. No tak, czy nie ?
To na zasadzie- nie rób drugiemu, co Tobie nie miłe; jeśli masz to gdzieś, to się potem nie dziw;
Jesteś bardzo inteligentny, więc wiesz, że nie o to pytałam.
Cytat
Ślubowania czy przysięgi małżeńskie nie mają żadnego znaczenia.
To zależy przecież jak dla kogo. Są przecież ludzie, dla których dane słowo, a tym bardziej ślubowanie, maja ogromne znaczenie.
Przed zdradą żony, nie miał prawa zdradzać? To jej zdrada dała mu to prawo? Guzik prawda też mógł zdradzać
Jeśli chcesz być człowiekiem honoru, dla którego dane słowo coś znaczy, to robisz to dla siebie, nie dla innych. I nie ma wówczas najmniejszego znaczenia przecież, co robią inni.
Jeśli zdrada łamie to słowo i tym samym kończy związek. To musisz zbudować następny. Jeśli zaczynasz następny, to budujesz go od nowa (nawet jeśli z tą samą osobą). Ślubowanie to z założenia wielka ofiara złożona z samego siebie. Jeśli ktoś tego nie czuje, jaki ma sens aby ślubował? Zawsze przecież można żyć w tzw "to skomplikowane" , tylko guzik ma to z prawdziwym związkiem wspólnego.
Komentarz doklejony:
ot układ oparty na asekuracji...oczywiście, że może być pełen spokoju, beztroski i dawać zadowolenie, wiem, bo sama w to weszłam
i Hakaa dzięki Ci za ten wątek, bo on mi uświadomił tą różnicę. I pomógł podjąć zdecydowane kroki w moim życiu.
Mam jakies wrażenie, ze ona nie traktuje Cię jak swojego faceta tylko ojca, który ogranicza nastolatkę mającą prawo do swojego życia i wyskoków; jako kulę u nogi.
Hmh, różnica miedzy nami to 7 lat. Gdy się poznaliśmy ona miała prawie 17 a ja 24 lata. Rzeczywiście, chyba mimowolnie jej "ojcowałem" i czułem się jakimś ogranicznikiem. A to że nadawaliśmy na podobnych falach wynikało chyba z tego, że przy okazji bycia ze mną poznawała i przejmowała różne rzeczy np. inną muzykę, inne kino, inne zainteresowania, inny sposób komunikowania się z rodzicami. A tak w ogóle to znaliśmy się od dziecka, z jednego podwórka i nawet mamy jednego...ojca chrzestnego :-)
Komentarz doklejony:
Amor napisała:
Cytat
i Hakaa dzięki Ci za ten wątek, bo on mi uświadomił tą różnicę. I pomógł podjąć zdecydowane kroki w moim życiu.
O kurczę, to miło, że ta nasza pisanina tutaj w czymś Ci pomogła. :-)
A zdradzisz jakie to kroki podjęłaś?
Tkwię w tym, bo próbuję zrozumieć dlaczego tak się porobiło? Co było, jest przyczyną? Powoli zaczynam to ogarniać gdy inaczej na nią patrzę, przyznam, że pod wpływem Waszych komentarzy. Wiadomo, że chciałbym utrzymać związek, ale nie wiem czy po tym wszystkim będzie to możliwe. Nie znam prawdziwych motywacji Żony i jej preferencji, myślę, że ze mną w coś pogrywa a tak naprawdę to marzy o czymś zupełnie innym.
Hakaa, dużo tu gadania a sprawa jest prosta. Chcesz odkryć po co, dlaczego żona uskutecznia jakieś wariactwa? Bo Cie nie szanuje, a Ty jej na to pozwalasz.
Dawno powinieneś przestać ją utrzymywać (dorosła osoba chyba potrafi sie sama utrzymać) a nawet wystawić jej walizki za drzwi. Jeśli będzie niezależna od Ciebie a mimo to zechce z Tobą być dalej - to wiesz, że są z jej strony jakieś uczucia.
Dopóki urządzasz sponsoring - to sam nie wiesz czy jesteś mężem czy tylko sponsorem.
Cyrk trwa bo sam na to pozwalasz.
I uważam, że to co wyprawia Twoja żona jest nieakceptowalne od samego początku. Ty zaś jesteś zbyt dobry, czego ona nie docenia (bo nie musi). Odetnij ją trochę od tego szczęścia jakie jej zapewniasz, to doceni co miała przy Tobie.
I pamiętaj, że akceptując brak szacunku, nadstawiając drugi policzek, nadstawiając tyłek - nie dziw się, że dostajesz klapsy. Inni traktują Cię tylko tak źle, jak im na to pozwolisz.
Atrakcja napisała: Dopóki urządzasz sponsoring - to sam nie wiesz czy jesteś mężem czy tylko sponsorem.
Żonę to mam przy wypłacie, resztę żyję w celibacie ;-)
Faktem jest, nie obraź się Atrakcjo, że gdy facet (mąż) ma pełny portfel, to kobieta (żona) jest jakby ...milsza dla swojego faceta.
Poniekąd większość facetów, to tacy jednak trochę sponsorzy, no chyba, że to żona utrzymuje dom (znam dwie dentystki, których mężowie zajmują się domem).
Gdy ciężko tyrała przez cały maj a codzienne wstawanie o 5 rano ją dobijały, widziałem zupełne inne zachowanie. Może z braku czasu i ze zmęczenie docenia się najprostsze rzeczy?
Tak, praca chyba czyni wolnym ;-)
Cytat
I pamiętaj, że akceptując brak szacunku, nadstawiając drugi policzek, nadstawiając tyłek - nie dziw się, że dostajesz klapsy. Inni traktują Cię tylko tak źle, jak im na to pozwolisz.
Wiem to, ale hardy jestem przez chwilę a potem podświadomie dążę do poprawienia klimatu, bo szkoda czasu na dąsy. Niestety moja połowica chyba tylko czeka na to, bo sama jest bardzo harda i nigdy pierwsza ręki nie wyciągnie.
Jakoś tak, dopiero tutaj na forum uświadomiłem sobie, że rzeczywiście z tym szacunkiem jest coś nie tak.
Żonę to mam przy wypłacie, resztę żyję w celibacie ;-)
Faktem jest, nie obraź się Atrakcjo, że gdy facet (mąż) ma pełny portfel, to kobieta (żona) jest jakby ...milsza dla swojego faceta.
Poniekąd większość facetów, to tacy jednak trochę sponsorzy
Hakaa, Ty w domu jesteś Panem pieniędzy więc dlaczego żona nie jest z tej okazji dla Ciebie milsza? Bo nie musi. Nie musi być miła, nie musi wkupywać się w Twoje łaski bo dostaje je za darmo, ba, nawet za złe uczynki.
Masz rację, że często gęsto to facet więcej zarabia i jest głównym (ale nie jedynym) żywicielem rodziny. Ale równie często kobieta też pracuje, pokrywa część swoich wydatków i też coś wnosi na wspólny stół.
A tu, nie obraź się, ale wychowałeś żonę na ostatniego nieroba. Nie przekonują mnie gadki "zajmowanie sie domem to też praca" - nie ogarniam jak dorosła osoba może nic nie robić zawodowo. Jeżeli żona sama z siebie nie ma ambicji aby "kimś być" to niech szanuje męża, który zapewnia jej przetrwanie. Nie chce szanować? To czas zakręcić kran i niech pracuje na siebie i na dzieci (po połowie z Tobą).
Komentarz doklejony:
Dodatkowo, padają nierozumiałe słowa "traktujesz mnie jak gówno" bo żonę uwiera jej zależność od Ciebie. Starsza kobitka po 40tce nie czuje się tak komforotowo z tym, że jest zdana na męża niczym małe dziecko na rodziców.
Bo dorosły człowiek potrzebuje coś mieś swojego (nie tylko cudzego), mieć jakąś niezależność. A nie da się być wolnym i niezależnym, bez niezależności finansowej.
Chcoiaż z lenistwa i wygodnictwa w tym tkwi, to gdzieś ją to uwiera. Czuje się przez to w tym związku jak się czuje czyli "jak g*wno" i to chyba nie dziwi.
Można się oszukiwać i zasłaniać "gotowanie i zmywanie to też praca" ale będąc zdanym na kogoś finansowo, człowiek zawsze ma jakiś dyskomfort psychiczny.
Może i po to szuka uciech na boku, z facetami, od których nie jest zależna, którzy nie mają nad nią żadnej przewagi.
Atrakcja to fajnie wszystko podsumowała. Nie ma róży bez ognia
Nie rozumiem naprawdę jednego. Haaka to mądry i bystry facet, który jest w stanie sam to wszystko wyłapać. No i co z tego jak nic za tym nie idzie w praktykę.
Czemu ? Dobry Plan skutkowo-przyczynowy z opcjami i realizacja.
Amor, ładnie to wyglada ale nie zgadzam się, argumenty są bardzo proste, ale szkoda czasu na wałkowanie na pół strony tak oczywistych rzeczy; nawet nie to, że hasła są typowo propagandowe, ale są nie logiczne
r Są przecież ludzie, dla których dane słowo, a tym bardziej ślubowanie, maja ogromne znaczenie.
Przed zdradą żony, nie miał prawa zdradzać? To jej zdrada dała mu to prawo? Guzik prawda
Przed zdradą w związku jest 2 ludzi wartych 100 pkt.
Każde z nich/teoretycznie /stara się na te 100 pkt ,bo wie że to drugie jest warte tyle samo.
Przez zdradę zdrajca traci 20 pkt i od tej pory jest wart 80 ,na tyle maks może się postarać bo te pkt stracone nie odrastają/mimo że ich strata jest wybaczona/
Zaczyna się kolejny etap zdrajca/80 pkt/żyje z partnerem który mimo tego ze wart 100 może dawać z siebie 80.Jeżeli chce dawać więcej od zdradzacza to jego wola ,ale nie musi.
Komentarz doklejony:
to Twoja wola i ukłon w stronę partnera.
Przed zdradą w związku jest 2 ludzi wartych 100 pkt.
Każde z nich/teoretycznie /stara się na te 100 pkt ,bo wie że to drugie jest warte tyle samo.
Przez zdradę zdrajca traci 20 pkt i od tej pory jest wart 80 ,na tyle maks może się postarać bo te pkt stracone nie odrastają/mimo że ich strata jest wybaczona/
Zaczyna się kolejny etap zdrajca/80 pkt/żyje z partnerem który mimo tego ze wart 100 może dawać z siebie 80.Jeżeli chce dawać więcej od zdradzacza to jego wola ,ale nie musi.
Komentarz doklejony:
to Twoja wola i ukłon w stronę partnera.
a dlaczego nie inaczej? :
Jeśli nagle mam otrzymywać tylko 80% i zyć z tym przez następne lata, a nie zadowala mnie to, to idę dalej i nie zawracam sobie i zdradzaczowi przysłowiowej poopy
Przecież nie będę siebie umniejszać, tylko po to aby do zdradzacza równać, bo to przecież absurd.
Jego głowa w tym i zmartwienie, aby nadrobić z powrotem do setki, nie potrafi, trudno.
nie odpowiada mi to, nie ma niczego co by wyrównało te 20% (tym czymś mogą być dzieci i odpowiedzialność za nie), to odcinam i idę dalej
po co tkwić we frustracjach?
W moim odczuciu sytuacja Haki jest bardzo trudna. Zdrada zabija związek. Po zdradzie musimy stworzyć następny (nawet jeśli z tym samym partnerem). Jeśli również w tym reanimowanym zdarzy się zdrada, ze strony drugiego partnera, dobity jest jakby podwójnie.
Stąd dwoje osób siada wieczorem, w tym samym pokoju i nie mają już sobie nic, a nic, do powiedzenia.
Możliwe, że można z tego wyjść, ale to pewnie jest piekielnie trudne.
Apologises absolutnie nie.
Ja się zgadzam z powyższymi stwierdzeniami Wollanda i Yorika/aż sama nie wierzę że to piszę /że zdrada zwalnia partnera z danego słowa.
Cytat
nie odpowiada mi to, nie ma niczego co by wyrównało te 20% (tym czymś mogą być dzieci i odpowiedzialność za nie)
nigdzie nie poszłaś.
Nic tego nie wyrówna bo dzieci nie są odpowiedzialne za wybór zdradzacza.To on ma uszczerbek .I piszę o zdradzaczu jako partnerze a nie ojcu czy matce.
Ja się zgadzam z powyższymi stwierdzeniami Wollanda i Yorika/aż sama nie wierzę że to piszę /że zdrada zwalnia partnera z danego słowa.
Ale ja też się z tym zgadzam, że zdrada zwalnia z danego słowa
Co więcej zdrada zabija związek, kończy go definitywnie.
Nie daje natomiast żadnego prawa ofiarom zdrady, do zdradzania w kolejnych związkach.
Choć pewnie przejście z roli ofiary, w rolę kata, jest jest bardzo kuszące. I całkiem możliwe, że i naturalne.
Nie daje natomiast żadnego prawa ofiarom zdrady, do zdradzania w kolejnych związkach.
Ale chyba nikt takiej tezy (że daje prawo) tu nie stawia? Tylko że mamy problem z terminologią, bo dla Ciebie zdaje się kontynuacja związku po zdradzie, to już nowy (kolejny?) związek...
pisałam już że moim zdaniem zdrada to wybór a nie błąd./w czym się chyba nie zgadzamy/
Wchodząc w związek wiemy ze partner ma ......jakieś tam wady,
Te wady akceptuję,on akceptuje moje.
Reszta jest umową.
Cytat
Nie daje natomiast żadnego prawa ofiarom zdrady, do zdradzania w kolejnych związkach.
w kolejnych nie.Tu znowu jest jakaś umowa i akceptowalny zakres wad.
Ale stary związek nie jest kolejnym.To ten sam związek w którym spadają łuski z oczu.
Cytat
przejście z roli ofiary, w rolę kata, jest jest bardzo kuszące.
tylko wtedy gdy to ma być zemsta.A ja nie piszę o zemście ale o możliwości .
Ale chyba nikt takiej tezy (że daje prawo) tu nie stawia? Tylko że mamy problem z terminologią, bo dla Ciebie zdaje się kontynuacja związku po zdradzie, to już nowy (kolejny?) związek...
dokładnie tak
Po zdradzie nie ma już starego związku. Zdrada go przecież definitywnie zabija.
Zbyt bardzo to akademickie i przesycone przez indywidualne podejścia/doświadczenia. Uniwersalnej recepty raczej nie znajdziemy.
Zdrada niszczy i to jest bezsprzeczne. Do czego upoważnia zdradzonego, z czego zwalnia? Czy wszystko po zdradzie jest dozwolone?
Według mnie zdrada daje możliwość podjęcia decyzji co zrobić dalej. I nic więcej. Ocena z zewnątrz działań zdradzacza i zdradzonego nigdy nie będzie jednoznaczna. Tym bardziej jednoznaczne nie będą ich odczucia i emocje, które kierują działaniami. Sam nie podjąłem działań typu romans, zdrada w odwecie. Bez zakończenia związku rozwodem zrównałbym się ze swoją osobistą zdradzaczką, w swoim odczuciu przynajmniej. Po rozwodzie mógłbym sobie robić co chcę. Rozumiem czemu Hakaa podchodzi tak bez skruchy do swojego epizodu. Sam nie co bym zrobił, gdyby jakaś pocieszycielka znalazła się we właściwym miejscu i czasie.
Zdrada małżonka zwalnia z wielu rzeczy. Nawet w Biblii zdrada daje powód do odejścia. Przynajmniej dla mnie nie upoważnia do łamania własnego słowa. W sądzie i jedna i druga zdrada byłaby oceniona tak samo jak przyłożenie się do rozpadu małżeństwa przez obydwie strony. Strach Haki przed żoną w tej jednej drobnej sprawie jest uzasadniony nie tylko jej ewentualnymi emocjami, ale też świadomością jaki użytek żona z tej wiedzy może zrobić.
w moim odczuciu nie ma czegoś takiego jak kontynuacja, bo niby kontynuacja czego miałaby to być? albo idzie się na układ i wegetuje, albo świadomie buduje nowy (nawet jeśli ze starym partnerem ma być budowany)
Amor
a tak teoretyzując. Skoro - jak już się wyjaśniło na forum - jeśli była zdrada to nie był związek, tylko dla jednej strony układ, jaką masz gwarancję, jakie przesłanki by sądzić, że znowu to co dla Ciebie jest nowym związkiem, dla drugiej strony nie jest nowym układem?
Wolandzie, to moje indywidualne podejście, ja źle bym się czuł dopuszczając się zdrady przed zakończeniem swojego związku, i to zarówno prawnie-rozwodem jak i w sferze uczuć. Nie odbieram jednak innej opcji komuś innemu. Jego wybór, jego konsekwencje tego wyboru. To naprawdę bardzo osobiste sprawy, nie widzę potrzeby by negować tok myślenia innych. Zdrada daje szansę. Ktoś kto nie umie z jakichkolwiek powodów zamknąć rozdziału pt związek, by zacząć coś nowego jest całkiem w porządku?
W średniowieczu wasal wypowiadał posłuszeństwo, dziś zdradzony może zakończyć związek.
Amor
a tak teoretyzując. Skoro - jak już się wyjaśniło na forum - jeśli była zdrada to nie był związek, tylko dla jednej strony układ, jaką masz gwarancję, jakie przesłanki by sądzić, że znowu to co dla Ciebie jest nowym związkiem, dla drugiej strony nie jest nowym układem?
no ale przecież, jeśli decydujesz się na pozostaniem z tym samym partnerem liczysz się ryzykiem, podejmujesz je z własnej woli
pisałam już że moim zdaniem zdrada to wybór a nie błąd./w czym się chyba nie zgadzamy/
Sama zdrada nie jest błędem, może być błędnym wyborem o skutkach zupełnie nie branych pod uwagę, nie zamierzonych lub branych pod uwagę, ale źle ocenionych, co do mozliwości wystąpienia lub ich skali.
Potocznie błąd rozumiany jest jako skutek /na ogół zły/ spowodowanym nieumyślnym /nieświadomym/ działaniem w wyniku działania niezgodnego z założeniami /ustalonymi zasadami/; Samo działanie nie jest błędem, jest wyborem, który może być błędny lub nie.
Wybór zawsze oparty jest na wiedzy i doświadczeniu, a na ich podstawie umiejętności przewidywania skutków poczynionych działań;
Ocena czy skutek działania był zamierzony czy nie /błąd/, na podstawie swojej wiedzy, doświadczenia i swojego stanu świadomości jest poważnym błędem !!!
Jeśli możliwość /ryzyko/ wystąpienia nieumyslnego /złego/ skutku była brana pod uwagę, to świadomość jego wystąpienia w danym działaniu istnieje;
Rozważać można już tylko świadomość prawdopodobieństwa jego wystąpienia oraz jego skali;
Czyli mamy błąd klasyczny wynikający z całkowitej niewiedzy o możliwości
jego wystąpienia w danym działaniu /błąd, skutek nieświadomy/ i błąd o świadomym ryzyku jego wystapienia /okreslonym lub nie/;
Zalecał bym używanie bardziej jednoznacznych pojęć zamierzonego /lub świadomego/ oraz niezamierzonego /lub nieświadomego/ skutku działania jaki się pojawił.
Krótko mówiąc, czy skutek był celem działania, czy też jest skutkiem ubocznym /efektem nieporządanym/ przewidywanym lub nie, jeśli tak, to w jakim stopniu;
Świadomość skutków ubocznych działań zależy od wiedzy, doświadczenia lub stanu świadomości podejmującego działanie. Bez ich oceny, a jest to trudne, jest to wróżenie z fusów;
Brak elastyczności w działaniu, który nie musi być podzielany przez drugą stronę, co od razu stawia Cię na gorszej pozycji
chcesz powiedzieć, że ta druga pozycja jest gorsza?
mi? ... kobiecie?
Jeśli decydujesz się na ryzyko, to przecież trzeba się z nim liczyć . "Spróbuje jak będzie" nie oznacza przecież "muszę wygrać", tylko "postaram się zrobić co w mojej mocy, ale liczę się też z tym, że może nie wyjść, bo mam świadomość na co się porywam" i przyjmuję to na klatę
O mojej wartości świadczy wówczas to, że próbowałem i nie poddałem się na starcie, a nie to, że nie udźwignąłem czegoś co było ponad siły.
Oj moi drodzy tu nie chodzi o elatstycznoś w działaniu, ani kto jest na gorszej pozycji.
Aby próbować ważna jest postawa małżonki a jej jakoś nie widać. Hasłowanie telefonu jak dla mnie sygnał że coś jest nie tak.
Jak powiedziano wcześniej pani normalnie szuka. Kolega ma szczęście że w porę to wyłapał. Mi gdy wspólnik powiedział o 1000 SMS nie zapaliła się nawet lampka. Po prostu zwróciłem uwagę
Komentarz doklejony:
No i Nox ma rację odchodzimy od tematu. Jak dla mnie kolega chyba zauważył że czara się przelała. Kuj żelazo póki gorące. To niestety taki typ wojny w której "nie bierzemy jeńców" (walka ze zdrajcą)
Hakaa wrzucam ten artykuł nie po to aby sugerować że taka jest Twoja żona ale po to żebyś żeby zauważyć zachowania partnerów których " nie widzimy" kiedy kochamy : https://zyciepodpalmami.pl/2015/05/20...dzie-weze/
Hakaa nie przejmuj się Ty masz podjąć decyzję co dalej TY i tylko TY. Odnośnie kilku wpisów była tu ostatni historia Pani co to sobie poukładała świat opinie pań były zgoła przeciwne.
Albo mamy jeden standard dla wszystkich zdrajców albo dzielimy na osobiste urazy. Ode mnie - chciałbym mieć taką świadomość jak masz na tym etapie. Ja też wierzyłem w słodkie pierdzenie. Gdybym walnął pięścią w stół na samym początku "kolega ze studiów" akcji by nie było. Z tego co pamętam to ty utrzymujesz dom Hakoo? Jeżeli tak czas chyba walnąć pięścią w stół. Ludzie nie szanują, nie boją się dobrych boją się potworów. Sorry ale ja dla ratowania mojej rodziny musiałem się taki stać. Ktoś powie czy jest mi z tym dobrze? Nie nie jest ale wybrałem rozwiązanie albo 3 osoby będą nieszczęśliwe (żona i dwie córki albo tylko ja). Bo nie ukrywam danie szansy to nie pola elizejskie.
Ci co dali wiedzą co im się śni, wiedzą jak wyglądają noce i wieczory. Nie oszukujmy się życie dało nam po doopie. Sami musimy podjąć decyzję, sami musimy się zastanowić czy warto. Czy uda nam się zapomnieć, czy będzie to mglistym wspomnieniem. ...
Hakaa możesz się głowić, pilnować jak pies ogrodnika nic to nie da. Hamulcem jest twoje żywicielstwo rodziny. Tylko czy chcesz być z kimś obcym mentalnie.
Chociaż w sumie u mnie też jestem kimś obcym mentalnie :niemoc
Chcesz walczyć pilnować jak pies ogrodnika Twoja sprawa. Gdybym był na Twoim miejscu żądanie odblokowany telefon, koniec imprez z niby koleżankami. I jeszcze jedno przypomnij Ty pracujesz Pani zajmuje się domem?
Ująłeś to zwięźle i na temat. Dobre podsumowanie tych 20-stronicowych wypocin.
Pozdrawiam.
Komentarz doklejony:
Ciekawe Betrayed, ja też mam dwie córki.
Tak utrzymuję całą rodzinę a pani zajmuje się domem tzn. zrobi obiad i wrzuci pranie do pralki, zrobi zakupy.
Telefonu nie odblokuje, więc chyba się skończy tym, że jej zabiorę, bo w gruncie rzeczy jest ...mój (na firmę).
Dosłownie przed chwilą gdy już zasypiała w pokoju dziewczyn poprosiłem żeby mi go dała, skoro nie chce odblokować. Schowała głęboko i odmówiła oddania (córka to obserwowała).
Część wpisu usunąłem z uwagi na dobro autora wątku - B40
Cytat
Komentarz doklejony:
Betrayed, nie pisz tego! Ona to przeczyta!
Komentarz doklejony:
OK usunę te treści
Tutaj jeszcze jeden, także trochę o tym co się przytrafia ludziom na tym forum:
https://www.youtube.com/watch?v=I9vyb...9vybTMXsFg
Komentarz doklejony:
Ostatnie linijki tego utworu:
"And sometimes life is frightening
And comes in strong
So I'm holding on for daylight
'Til something better comes along"
Cytat
Hakaa żadnych akcji przy dzieciach
Cytat
No właśnie z kim nie rozmawiam, kto dał szansę po zdradzie i kto walczył po odkryciu zdrady o partnera i uratowanie związku, każdy mówi o tym, że powstała przepaść jest już nie do zasypania. W pierwszym odruchu histerycznie walczymy o uratowanie związku, nie zdając sobie sprawy z tego, że na zawsze pozostaje już ta pustka pomiędzy i jakiś tam dystans. Można normalnie żyć, ale już nigdy nie będzie się odczuwało tej jedności.
Będę się powtarzać, ale po dwóch latach od zdrady czuje, że najmądrzejszym co można zrobić, to zrozumieć, co i dlaczego się zadziało, wybaczyć wszystko, sobie i partnerowi i odejść.
Jeszcze tylko nie wiem, czy po odejściu można w sobie kiedykolwiek tą pustkę zasypać i poczucie samotności zdławić.
Mam wrażenie, że to jest taka sytuacja w której jeśli partner nie znajdzie w sobie ogromu miłości i nie rozbudzi w nas tego ognia ponownie, zostajemy z tym przynajmniej częściowo zamrożonym i nieczującym sercem.
I to są rzeczy, które są w rękach naszego partnera, a nie naszych. My nie jesteśmy sami w stanie tego kawałka swojego serca "odczarować".
Sorry za takie trywialne porównanie, ale nie wiem jak inaczej wyrazić to co czuje.
Macie Hakaa pecha, że zraniliście się wzajemnie oboje.
A na marginesie, robiłeś może jakieś testy, czy nie masz depresji?
Czasem przecież z niej może wynikać takie nasze zaniżone samopoczucie.
Nie ma przecież sensu, abyś się męczył tym podłym nastrojem, a taki daje się wyczuć z Twoich wypowiedzi (sprostuj jeśli mylnie to odbieram).
Moja bezpośredniość była zamierzona a krytyczne uwagi (choć i tak lagos i Ty jesteście delikatni) wkalkulowane w koszty.
Hakaa, no hard feelings."Time to wake up. This is a call to action".
Tu nie chodzi o stawianie warunków tylko o zrozumienie się wzajemne..
Napisałam Ci już w pierwszym moim komentarzu że jedynym wyjściem jest terapia wstrząsowa ....napisz list ,wszystko co cię boli czyli to co tu piszesz tylko w wielkim skrócie ,spakuj trochę rzeczy i daj jej to co chce.....może jak tak się stanie zrozumie kogo kocha i co może stracić .Nie patrz na znajomych ,tylko na swoją rodzinę ...
Boisz się wydania tylko tej jednej sprawy? Dla mnie to kwestia uczciwości przynajmniej z Twojej strony.
Masz w nich przegląd tego wszystkiego co się u was dzieje. I wybacz za szczerość, ale użyję słowa przed którym się cały czas bronisz. To patologia pierwszego rzędu. Co z tego, że żyjecie na poziomie, bez akcji z policją czy sądami? To nie jest normalne. Ona czegoś szuka od samego początku, Ty wpędziłeś się w koszmar podejrzeń i bezradności.
Wyślij córy z domu, kup coś na zmiękczenie i odpal kompa i dopilnuj by przeczytała całość przy Tobie. Większość swojej wiedzy wyszarpałem z rozmów, potem dopiero znalazły się dowody. Będzie bolało, ale nie uciekniesz przed tym. I sam też wreszcie przestaniesz się kryć. Czego się boisz tak naprawdę?
Cytat
Wiem czego boję się najbardziej. Świadomości, że mnie nie kocha i co bardziej bolesne, że być może nie kochała mnie nigdy tak naprawdę. Sam siebie oszukuję, że jest inaczej.
Ludzie piszą, że jestem chorobliwie zazdrosny. Myślę, że zazdrość jest w normie, bo przecież trudno ją wyeliminować. Raczej zazdrosny jestem o miłe słowo, uśmiech i zainteresowanie.
Amor napisała:
Cytat
Czasem przecież z niej może wynikać takie nasze zaniżone samopoczucie.
Bywały dni, że nie miałem ochoty na nic, nawet na wstanie z łóżka. Wtedy myślałem sobie, że to chyba objawy depresji. No ale zawsze wstawałem i siłą woli starałem się normalnie egzystować. Jakoś tam mam, że walczę do końca :-)
Boisz się czy Cię kocha. Napisałem u Ciebie, że obojgu wam zależy. Nie odpisałem na pytanie Nox na jakiej podstawie. Bo znam chorą miłość ze swojego związku,ze znanych mi przykładów związków paru znajomych. Ze strachu będziesz akceptował taką chorą miłość? Zajedziecie się oboje. Kwestia czasu.
Cytat
Takie zaburzenia snu są chyba jednym z objawów.
Nie jestem psychologiem , więc nie wiem na ile są wiarygodne poniższe testy, ale zakładam, że dają jakiś poglądowy obraz. Zerknij może do nich i wypełnij.
Jeśli dałyby wynik pozytywny, skuś się może na wizytę do tego psychologa. Po co masz się męczyć? Po co przepuszczać życie przez palce?
Bardziej niż popełnione błędy boli nas zawsze wycofanie się z pełnego życia.
http://www.psychologia.net.pl/testy.php?test=depresja
http://psychiatra.bydgoszcz.eu/publikacje-dla-pacjenta/depresja/skala-depresji-becka/
Z tą miłością to jest też tak, że pierwsze pytanie powinno brzmieć, czy w pierwszej kolejności kocham sam siebie na tyle, aby odpowiednio się o siebie zatroszczyć
Cytat
a jak by wyglądało gdyby jej nie zależało?
Tak samo by się zachowywała gdyby jej nie zależało,
Gdyby była w związku/mimo źle dokonanego wyboru /ze względu na wiek,na to że mieszkają w mieścinie bez perspektyw,na to że Hakaa jest jedynym żywicielem a ona wie jak go usadzić.
Ma dzieci po swojej stronie,koleżanki,kolegów/nie jest samotna ani zahukana/
Autor zapierdziula cały tydzień a weekendy spędza u matki albo przed telewizorem a żona się bawi.
Pisał że proponował wyjazd na koncert,nad morze itd.Jej się nie chce.
Czy jeżeli ktoś ma zapracowanego partnera/któremu należy się wypoczynek/ który chciałby z rodziną odpocząć,spędzić czas,nadrobić relacje to nie byłoby normalne pojechać ???szczególnie i mimo to że nie jest za wesoło na co dzień!!!!!!!!
Jeżeli może tyłek ruszyć na Mazury,znaczy że lubi wodę to co za problem pojechać z dziećmi nad morze czy zaproponować coś innego?
To trwa kilka lat,ona bierze na przeczekanie.Ja też widzę że Hakaa to nie jest łatwy orzech do zgryzienia ,ale ich jest dwoje.
On ma jak ktoś napisał królową i królewny które trzymają stronę matki,Zawsze tak jest że gorszy rodzic to ten co wymaga .
A już cyrk ze spaniem na podłodze u córek.Dziwie się że autor nie powie jej,,nie rób cyrku ,możesz leżeć w łóżku a i tak palcem u nogi cię nie dotknę"
Dla Hakaa duże znaczenie ma zdanie sąsiadów ,rodziny i trzyma buzię na kłódkę.
Jakby nie zdawał sobie sprawy że ona ma wszystkich w małym palcu,czarująca ,miła,zaczepna,uległa dla wszystkich tylko nie dla niego.
W poprzednim wpisie zaznaczał że nikt nie wie co się u nich dzieje.Akurat Nastolatki które chcą mieć luz dziwią się że ojciec despota żałuje tego luzu matce,czepia się,ingiwiluje,aż biedna mamcia musi spać na podłodze.
Kto jest zły?????mimo że kasę daje.
A przyjaciele oślepli?nie mają swoich przyjaciół,rodziny którym powiedzą?MAJĄ.
Wszyscy widzą jak oni odnoszą się do siebie.
Komentarz doklejony:
Od początku piszemy że ewentualna zdrada to pikuś ,to kilkuletnie zaniedbanie,i nasze portalowe ,,zamiatanie pod dywan"
A dziewczyny uczą się od matki jak jest rola ojca i męża w rodzinie.
Chyba że firma na obydwoje.Jego nie ma cały dzień,ona wybywa w weekend.Nic razem nie robią,nigdzie nie wychodzą/no siłownia/
Czyli to że trochę popyszczy to pikuś bo ona zachowuje się jak singielka a Hakka to taki ,,bezzębny zwierz"/bez obrazy /
Z czego utrzyma dom/mieszkanie ?alimenty dostanie na dzieci i co dalej?
Na koleżeńskie wyskoki też trzeba mieć.Życie to nie wakacje.
Cytat
Nie jestem psychologiem , więc nie wiem na ile są wiarygodne poniższe testy, ale zakładam, że dają jakiś poglądowy obraz. Zerknij może do nich i wypełnij.
Tak, wypełnię z czystej ciekawości, bo rzeczywiście mam ostatnio problemy ze snem, co nigdy mi się nie zdarzało. Na samą myśl, że wieczorem położę się w sypialni i znowu będę się przewracał na boki, robi mi się nieprzyjemnie, dlatego śpię czasem w pokoju z telewizorem, bo potrafi mnie uśpić (dobrze, że w nocy leci olimpiada :-)
Moje stany depresyjne mogą wynikać z mojego trybu życia, ciągle przebywam w zamkniętych pomieszczeniach, często zaciemnionych. Codziennie te same czynności wręcz rytuał. Z kolegami spotykam się tylko na siłce, parę zdań. Zawsze miałem wachlarz różnych zainteresowań, teraz z braku czasu już nawet nie czytam książek, a tak przecież lubiłem. Ale to pewnie codzienność większości...Polaków, myślę, że wyjątkiem nie jestem. Na szczęście lubię swoją pracę chociaż czasem marzę, żeby tylko kopać rowy ;-)
Cytat
Czyli to że trochę popyszczy to pikuś bo ona zachowuje się jak singielka a Hakka to taki ,,bezzębny zwierz"/bez obrazy /
Noxy, firemka jest na mnie, zresztą pracuję nie tylko w niej. Odnośnie "bezzębnego zwierza" masz niestety rację. Trochę pomyślałem na swój temat dzięki waszym wpisom i doszedłem do wniosku, że ja tylko straszę czego to ja nie zrobię, gdy coś tam. Postraszę, postraszę a tak naprawdę nic za tym nie idzie (co najwyżej schowam córce smartfona, bo przegina z uzależnieniem).
Przypomniał mi się skecz Monthy Pythona, wypisz wymaluj moje zachowanie:
https://www.youtube.com/watch?v=-SWay...SWay44pg2k
Żona proponuje mi wspólne spacery z psem czy ostatnio wyjście na imprezę z koleżankami i ich mężami. Miała mi za złe, że nie poszedłem, ale nie dlatego, że pragnęła być ze mną, tylko dlatego, że musiała iść sama, gdy jej koleżanki były przecież z mężami.
Dzisiaj pojechała na cały dzień do innego miasta ze znajomą i jej mężem. Oczywiście spytała czy bym nie pojechał z nimi, ale dobrze wiedziała, że nie mogę, bo w firemce musiałem dzisiaj być od rana, żeby nie zawieść klientów. Nawet nie powiedziała o której wróci i oczywiście zero telefonów do mnie.
Z tych moich wpisów wyłania się jakiś demoniczny obraz mojej żony. Demonem nie jest, ale po prostu zobojętniałym na mnie człowiekiem.
Komentarz doklejony:
Apologises napisał:
Cytat
Na szczęści 8-10 godzin dziennie to nie tak strasznie, a że bez wolnych sobót, nie szkodzi. C'est la vie.
Wiadomo, że chciałbym mniej tyrać, pobyć z rodziną, rozwinąć zainteresowania, ale nie każdemu jest dane.
Z tego co wiem, mój młodszy brat ma podobnie, ale on w zasadzie jest sam.
Czytam kolejne komentarze i widzę, jak wielu odpowiadających w tym wątku ma już trochę dosyć Twojej bierności. Od pierwszej strony stają na uszach, żeby dać Ci kopa do działania. Około 20 rozkładają już ręce nad Twoim niezdecydowaniem. Ja też pomyślałam sobie - "nie warto tu już pisać, i tak jest na to głuchy i zrobi po swojemu. Szkoda tylko, że w tym robieniu po swojemu tak bardzo się dusi..." Mija chyba największy kryzys cierpliwości wśród komentujących i znowu jesteśmy na 23 stronie, zaraz będzie 25, kto wie, może nawet 30. Na stronie 22 dostałeś mnóstwo rad. Odniosłeś się tylko do dwóch kwestii - czego boisz się najbardziej i testu psychologicznego. Mam ogromną nadzieję, że naprawdę "knujesz" coś, może nawet razem z betrayed40, tylko po prostu nie możesz o tym tutaj pisać. Oby!! Bo jeśli nie... nie chcę nawet o tym myśleć. Mieszkam w Wawie. Jakoś nie zakodowałam, skąd Ty jesteś. Jeśli z okolic i potrzebujesz kogoś do pomocy, pisz śmiało. Ale zrób coś wreszcie. To już pora.
Cytat
Karolino, ja już nawet nie chcę nowych komentarzy, wypadałoby się w ogóle nie odzywać. Jak już wspomniałem wcześniej, ja nie chciałem rad od Was, a raczej określenia co się dzieje w moim związku, czy jest to normalne i czy nie wariuję.
Ci co czytają wiedzą że czas ma duże znaczenie by czegoś nie zawalić.
Że nie można się łudzić i czekać w nieskończoność bo ona oznacza całkowity rozkład pożycia/na własne życzenie/
Kropla drąży skałę ,każdy musi dojrzeć/czasem za późno,czasem za wcześnie/by być pewnym swojej decyzji,swoich czynów.
Komentarz doklejony:
Hakaa dosyć komentarzy,dosyć rad.
Twoje komentarze zawsze mile widziane.
Moja "niby bierność" wynika z z braku jednoznacznych danych na wejściu. Dzięki Wam, dane które już mam zostały nieco oczyszczone i powoli coś się wyłania konkretnego. Moja połowica wysyła masę mylących sygnałów, które nie wiadomo jak interpretować, stąd moje dreptanie w miejscu, ale przy okazji rozpoznawanie terenu po przyszłe "akcje naprawcze".
Cytat
Normalne to nie jest, jak również nie wariujesz, znasz swoją żonę i widzisz że nie jest to normalne. Każdy z nas kto to przeżył wie co to jest telefon przy dupie i to że to urządzenie jest dla nich jak kolejna działka dla głodnego narkomana.
Z tego co pisałeś Twoja żona nie ma dla Ciebie szacunku a Twoje reakcje w tym przypadku są normalne, tak normalne, tak działa nasza psychika. Broni się na wszelkie sposoby.
Problemem jest to że nic z tym nie robisz.
Jak pisałem chciał bym mieć taką wiedzę jaką ma Hakaa. A uwagi dziewczyn i kilku Panów odnośnie zazdrośnika. Ja nim nie byłem totalna swoboda chcesz jechać jedź, wychodzisz z znajomymi wychodź. Gdy zobaczyłem fotkę z adnotacją "tak teraz wyglądam" - zapaliła mi się lampka. Oczywiście dym, oczywiście nie długi. Bo to znajomi ze studiów, teściowa teksty podobne do przedmówców (nie wymyślaj sobie, chorobliwa zazdrość i inne g...a). No i nie wymyślałem sobie.
Bo przecież nie ona.
Nox napisała:
Cytat
Czy jeżeli ktoś ma zapracowanego partnera/któremu należy się wypoczynek/ który chciałby z rodziną odpocząć,spędzić czas,nadrobić relacje to nie byłoby normalne pojechać ???szczególnie i mimo to że nie jest za wesoło na co dzień!!!!!!!!
Jeżeli może tyłek ruszyć na Mazury,znaczy że lubi wodę to co za problem pojechać z dziećmi nad morze czy zaproponować coś innego?
To jest to co sugerowałem wcześniej. I nie oszukujmy się Pani sama nie odejdzie. Bo i niby poco musiała by znaleźć nowego Hakee tyle że pomimo atrakcyjnego wyglądu to nie proste. Pobzykanie może tak utrzymanie wybranki - zdecydowanie nie.
Apologisses napisał:
Cytat
Gdyby jej nie zależało? Żyłaby z kimś innym po oskubaniu Haki w sądzie.
Jak by była głupia owszem ale ktoś kto całe życie nie pracował zawodowo nie odejdzie ad hoc. Znam taką jedną (z podwórka). Jak myślicie ile zajęło je puszczenie 3-ech dużych baniek?? Dom, 3 mieszkania w 3City samochód i inne bajery. 4 lata. Tak cztery lata i zostało jedno mieszkanie.
Dlaczego naszym zdrajcom przyszło to łatwo? Bo łudzili się że nas właśnie tak wydymają. To akurat wiem.
Więcej mieli jakieś zabezpieczenie. Gdy zdradzacz czuje się pewnie nie ryzykuje niczym. Praca, niezależność finansowa daje pewność. Jak Hakaa napisał pani jest na utrzymaniu naszego kolegi.
Jej postawę nazwał bym: "chciała bym ale się boję" to widać. I nie chodzi tu o miłość do naszego bohatera ale strach przed jego stratą jako żywiciela.
Amor fajnie napisałaś, pozwolę sobie umieścić w cytatach:
Cytat
Jeszcze tylko nie wiem, czy po odejściu można w sobie kiedykolwiek tą pustkę zasypać i poczucie samotności zdławić.
Mam wrażenie, że to jest taka sytuacja w której jeśli partner nie znajdzie w sobie ogromu miłości i nie rozbudzi w nas tego ognia ponownie, zostajemy z tym przynajmniej częściowo zamrożonym i nieczującym sercem.
I to są rzeczy, które są w rękach naszego partnera, a nie naszych. My nie jesteśmy sami w stanie tego kawałka swojego serca "odczarować".
Bo niestety tak jest. Każdy zna pojęcie miesiąca miodowego. Nasi wiarołomni myślą odpękali swoje i wróci do normalności, niestety nie wraca. Budowanie więzi to proces z reguły długi. Odbudowywanie dużo dłuższy.
Imact OK rozumie potrzebuje uderzenia między oczy
Co ja bym zrobił? Jak zobaczyłbym zahasłowany telefon po akcji pierwszy krok:
1. strzelił bym nim o ścianę
2. następnie strzelił bym ciuchami za drzwi ( nie walizkami, je wyrzucił bym później)
3. odciął bym od zaopatrzenia
Hakaa tylko i wyłącznie stanowczość. Jak napisała Nox twoja pani robi co chce. A opinie o tym że ma prawo do prywatności wsadz między bajki. Do prywatności ma prawo ktoś kto nie nadużył zaufania.
I jeszcze jedno myślisz że ja mam prawo do prywatności?? Moja żonka pewnie to przeczyta. Wiem że sprawdza co pisze, wiem że przegląda mi telefon.
Jeżeli tego potrzebuje OK nie widzę problemu, każdy mierzy swoją miarą. Z racji funkcji na konto nie wejdzie.
Jak nie raz pisałem zdradzacz musi znać granice, musi wiedzieć co akceptujemy czego nie i musi mieś ŚWIADOMOŚĆ konsekwencji.
Haka u Ciebie niema niczego co wyliczyłem.
Masz pretensję do żony że nie chciała jechać na koncert czy na wczasy nad morze ...a ty jak ona prosi cię na spotkanie z koleżankami i ich mężami to jesteś albo w pracy albo jesteś zmęczony...Dlaczego mężowie koleżanek mogą być z nimi a ty nie ..Ty nie chcesz iść z nią ona z Tobą krótka piłka ...
To że Twoja żona nie pracuje to chyba nie jest jej wymysł ,szczególnie teraz gdy dzieci masz prawie dorosłe....Praca dała by jej nie zależność i odskocznie ,a i ciebie by w dużej mierze odciążyła ...może zamiast w pracy w sobotę byłbyś z nią ....
Takie Twoje czepianie się powoduje odwrotny skutek ,odsunięcie się od partnera ...wiesz mi zachowywał byś się tak samo gdyby zona zaczęła ciągle się Ciebie czepiać ...ty pewnie uciekłbyś w pracę a ona w fantazję i koleżanki ...
Powiem Ci tak jesteś od niej bardziej zakłamany ,fałszywy i wredny bo Twoją zdradę zamiotłeś pod dywan ...zdrada jest zdradą czy trwa trzy minuty ,czy dwie godziny ...ją oskarżasz a sam się usprawiedliwiłeś .....to nie jest fer...
Cytat
Rozumiem negowanie i krytykowanie konkretnego złego zachowania, ale jednoznaczne określanie kogokolwiek i to jeszcze w pejoratywny sposób, jest znacznym nadużyciem i przesadą. Szczególnie w sytuacji w której ktoś prosi o pomoc i ma odwagę szczerze mówić o swoim problemie.
Cytat
BETKAA no cóż nie czytasz całej historii ze zrozumieniem.
On proponował, ona nie. Oczywiście że zrobił błąd ze zdradą i tutaj nikt go nie tłumaczy.
Komentarz doklejony:
Cytat
Tak to wygląda najczęściej na tym forum, że znamy partnerów z relacji drugiej strony. Mamy z tego powodu nie odpisywać. Gdybyś przeczytała wszystkie jego wątki historii, to on wcale nie demonizuje swojej żony, opisuje jej zachowanie.
Utożsamiasz się z zoną H ,pisałaś że masz podobny charakter.
Czy to oznacza że jesteś wybuchowa i jedziesz po bandzie czy chodzi o skłonność do flirtu?
Cytat
Nie widzisz różnicy między spędzeniem kilku dni z rodziną/w której źle się dzieje/a popijawą z kumpelkami żony/nie wspólnymi/po 10 godz pracy?
krótka piłka?
Ja widzę,pracowałam ponad 20 lat 12-14 h/dobę i jak słyszałam od męża propozycję wyjścia na spacer w niedzielę to się kurczyłam/ale szłam/
W przeciwieństwie do męża ja do pracy zawsze chodziłam piechotą a weekendy nadrabiałam domowe zaległości więc spacer dla mnie nie był spełnieniem marzeń.
Cytat
a kto jej broni szukać pracy? H pisał że popracowała ale dojazdy się jej znudziły /nie mogę teraz znaleźć tego wpisu/
Jego żona ma odskocznie towarzyską a praca dałaby jej kasę .....którą dostaje od H.
Jego zona ma to czego Tobie brakuje -swój intensywny świat w którym mąż nie jest niezbędny.
Moim zdaniem bliżej Ci do autora wątku bardziej niż do jego zony.
Obydwoje potrzebujecie zainteresowania partnera,obydwoje chcecie spędzać czas,,rodzinnie",obydwoje podejrzewacie zdradę i żadne z was nie nie próbuje dociec czy to tylko podejrzenie.Partnerzy wasi wola spędzać czas z kolegami niż z rodzina,nie stać ich na szczera rozmowę i nie wykazują chęci do pracy nad związkiem.
Tylko ja to widzę?
Odstręcza Cię ciężki charakter autora,ale czy to naprawdę oznacza że nie ma czasem racji?
Komentarz doklejony:
Cytat
czy to jest fer jeśli jest się z kimś 20 lat oddaje się komuś wszystko co najlepsze wyciąga się ze wszystkich problemów ..... .A ten ktoś od tak burzy wszystko co jest najważniejsze . Upokorzona poniża......
autor na swoich barkach ma utrzymanie rodziny,ciężko pracuje a żona go poniża,upokarza flirtami z gówniarzem,brakiem zainteresowania itd
On widzi że coś jest nie tak ,ona nie?
On się tu wygadał,bo w realu nie miał komu.Nie chciał nikomu opowiadać o swoim samopoczuciu.Żonę mimo narzekania wychwalał i widać że jest nią nadal zauroczony tylko....czuje się bardzo samotny w tym babskim domu.
Komentarz doklejony:
ja bardzo przepraszam i proszę o wycięcie mojego wpisu.PRZEPRASZAM.
Pomyliłam Beataa z Beata 1979.
Nie macie takiego wrażenia? Nawet nick podobny. :brawo
Cytat
NOX, chyba najbardziej celna diagnoza. Nie jesteś przypadkiem detektyw(ką)? Świetne dedukcje
czy według Ciebie wyjście z koleżankami ,pisanie z dzieciakiem ,czy przyklejenie plastra przez wspólnego znajomego to powód do podejrzewania jego żony o zdradę ..?!
Cytat
BETKAA aż musiałam jeszcze raz przeczytać co napisałam.Nie znalazłam ani pomyłki w ocenie ani oceniania .
Pytanie o charakter /na które nie odpowiedziałaś /było jedyna osobistą wycieczką.
Moja pomyłka wynikała z tego ze w jednym komentarzu ,zwróciłam się do dwóch różnych osób.
Cytat
Zważywszy że kilka lat wcześniej miałby coś za uszami,również bez tego ,gdy nastąpiło.
systematyczne zaniedbywanie mnie,
odstawienie od łoża,
pisanie z małolatą /starszą też/z podtekstem,
lekceważenie mnie w towarzystwie swoich znajomych/co skutecznie zniechęciłoby mnie do wspólnego wychodzenia/,
niekontrolowane wybuchy agresji
ukrywanie telefonu
samotne wyjazdy gdy odmowa wspólnych
i najważniejsze unikanie dialogu,terapii,żadnych widocznych oznak ze swojej strony do chęci ,,dogadania się"
TAK .To dałoby mi podstawy do podejrzenia partnera o zdradę.
Różnica polega na tym że ja nie kisiłabym się 3 lata w podejrzeniach ale starałabym się to sprawdzić.Nie szukałabym wymówek tego nie zrobię bo...a tamtego ...bo tamto.
Ale każdy jest inny ,dlatego nie oceniam.
moje koleżanki spotykają się co tydzień przeważnie po pracy w knajpce na pogaduchach ,gdzie często dochodzą do nich ich mężowie ...więc nie uważam tego za problem
Jeśli chodzi o te plastry ...według Ciebie to upokorzenie i lekceważenie partnera a według Mnie wzbudzenie zazdrości ..nie musiała tego robić gdy byli razem a po drugie jaki przyjaciel przykleja plastry gdy obok jest mąż ??! zrobili to celowo ...
Można owszem uczepić się pisania z 18latkiem ale obie wiemy że to realnie nie zagrażało ich związkowi ...
Jeśli chodzi o niekontrolowane wybuchy agresji ...to problem charakteru i nie słusznego oceniania ...myślę że hakaa swoją zazdrością dał jej nie raz popalić ...dlatego tak reaguje ..
Ukrywanie telefonu firmowego ...telefonu męża który łatwo może skontrolować ( biling )
Każdy z nas jest inny jak dobrze napisałaś i każdy na swój sposób patrzy na tę historię ...
Komentarz doklejony:
pit..ja czytam ze zrozumieniem ..
Komentarz doklejony:
lepszykolo...nic mnie z jego żoną nie łączy może tylko podobny charakter i zazdrosny mąż
Przeczytaj jeszcze raz wszystkie trzy jego historie + komentarze pod historiami. Problem z jego panią trwa od lat. Pod jedną z historii pisał w komentarzu, że przed laty przyłapał ją na cyberseksie z jakimś facetem.
Cytat
Oczywiście, przecież nawet gdyby się z nim przespała, to by do niego nie odeszła, więc zagrożenia dla związku nie ma... Niektórym obce jest słowo lojalność (nawet tym, którzy odmieniają je przez wszystkie przypadki), a zdrada zaczyna się nawet nie w momencie penetracji, lecz odejścia do innego.
Nie wiem czy Twoja wyrozumiałość wynika ze wspólnoty jajników, czy podobieństwa charakterów. Jeśli z tego drugiego, to masz temat do autorefleksji...
Cytat
Hakaa
Cytat
Cytat
[u]Umawianie się na konkretne godziny w realu, prezenty od niej dla niego, komplementy od niej, prośby o zdjęcia dla niej, i teksty coraz bardziej skręcające w sfery erotyczne[/u].
Cytat
Ja też nie widzę problemu w spotykaniu się z koleżankami/sama to robię,co prawda nie co tydzień/pod warunkiem że zostaje trochę czasu dla rodziny/dzieci+mąż razem/
Ale już lekceważący stosunek do partnera przy tych /jej/koleżankach .....
Problem widzę w braku komunikacji i braku chęci do zmiany czegoś /w związku/, Roszczeniowy stosunek do partnera/daj!/ ,do związku daleki od ideału,przeciąganie dzieci na swoją stronę,niedoceniania pracy głowy rodziny.
Mimo ciężkiego charakteru autor chciał rozmów,wspólnych wyjazdów,spędzania czasu,uwagi.
Zazdrość partnera to ciężki orzech do zgryzienia ale autor miał do niej podstawy.
Jeżeli żona dostrzega nadmierną zazdrość to powinna wykazać chęć wspólnej terapii o dialogu nie wspomnę.
Jak niby ludzie mają się porozumieć?
Jak przymknie oczy na wszystko będzie super bo ona wróci do łóżka?
Komentarz doklejony:
bilingi nie rozwiązują problemu gdy telefon jest przenośnym kompem.
Cytat
Hej Noxy, dlaczego uważasz mój charakter za "ciężki"? :-)
Pytam z ciekawości.
Komentarz doklejony:
Noxy, Betrayed, Pit, Woland
Wielkie dzięki za wasze ostatnie komentarze. Wiem, dzięki Wam, że chyba jeszcze nie zwariowałem i nie popadam w paranoję i że moje zachowanie jeszcze jest w granicach jakiejś normy.
Pozdrawiam serdecznie.
Cytat
A jak tę zazdrość mąż okazuje, jeżeli można spytać? No i o co jest zazdrosny? Jakoś nie doczytałem tego szczegółu :-)
Wyraziłam tylko swoje zdanie nie ma sensu tego analizować.
Żona z jakiegoś powodu nie jest Twoją byłą dziewczyną a życiową partnerką.
Coś ją do Ciebie przekonało.Ważne co i czy to jest aktualne.
Zdanie portalowych koleżanek nie ma znaczenia.
Komentarz doklejony:
ja też mam ,,charakterek"
Cytat
Akurat twoje zdanie ma znaczenie, bo twoje komentarze są nadzwyczaj celne i wyważone.
Zawsze uważałem się za "miłego, młodego człowieka" ;-)
https://www.youtube.com/watch?v=grrhx...rrhxjGVerc
lojalność to słowo obce dla haki ,który zdradził swoją żonę ...ups zapomniałam -jemu wolno
Cytat
Bzdura kompletna.
Związek to kulturowa dwustronna umowa na wyłaczność, lojalność.
Małżeństwo to kulturowa a nawet prawna dwustronna umowa na wyłaczność, lojalność. Nie zawiera jej każda ze stron oddzielnie np. z księdzem, tylko ze sobą przed księdzem;
Gdy jedna ze stron ją zrywa, ona już nie istnieje.
Zdrada to właśnie zerwanie takiej umowy;
Nie można zerwać czegoś co nie istnieje, jeśli nie była zawarta ponownie,
Jak można ją odnowić ? ? Ponowne ślubowanie przy świadkach ? ? wiadomo, że jest to gucio warte;
Umowa cywilno-prawna tym razem z jasno określonymi karami za jej zerwanie ?
Ps. Taka Betkaa uważa, że jak jej mąż przedarł akt ślubu na pół, swoją połówkę spalił, to jej połówka wciąż jest ważna, mimo, że nawet na papier toaletowy się nie nadaje
Odnoszę wrażenie, że dyskutujesz już tylko po to, żeby dyskutować i mieć ostatnie słowo... Po 1. Związek to nie sąd, żeby coś udowadniać. Po 2. Co ma jej udowadniać, skoro w przypadku cyberzdrady - jak rozumiem - przyłapał na gorącym uczynku?
Cytat
Tak Wolandzie, cyberzdrada seksualna była na całego. I o dziwo się do tego przyznaje, ale tylko dlatego, że pokazałem jej wydruk.
Akcji z dentystą już "nie pamięta" a flirt fejsbukowo-realny to przecież była tylko nic nie znacząca zabawa i sprawdzanie chłopaka czy nadaje się dla córki ;-)))
Generalnie odnoszę wrażenie, że jej nerwowe, wybuchowe reakcje są spowodowane tym, że spadły mi z nosa zakochane różowe okulary i patrzę na nią tylko przez pryzmat faktów.
Przejrzałem jej telefon, Ma kilkaset obrazów i filmów. Głównie koleżanek i z koleżankami. Moje zdjęcie jest jedno, chyba zapomniane, które przypadkiem zrobiła mi córka, żeby wypróbować smartfona.
Na zdjęciach w swoim telefonie jest radosna i roześmiana. Na moim, gdzie mam rodzinne fotki jest prawie zawsze smutna, zadumana, nieobecna albo się chowa przed obiektywem. O czym to świadczy?
Komentarz doklejony:
I wciąż nie wiem dlaczego mi ciągle powtarza, że "traktuję ją jak g..no" i że czuje się przy mnie nikim. Jakaś kolejna gra?
Ja Betke po części rozumiem. W moim mężu, po tym jak zdradził, też zaczęły się budzić chorobliwe napady zazdrości, wymieszane z poczuciem winy. Stąd sama mam możliwość odczuwania na własnej skórze, jak zazdrość niszczy. Czuje się jakby ryglował mnie w złotej klatce, spanikowany tym, że coś utracił.
Komentarz doklejony:
Cytat
to co w takim momencie? żyć dalej, z tym samym partnerem, ale już bez jej odnawiania? a w razie czego, w razie naszej wpadki, zagubienia drogi, odwoływać się do tego, że to on zdradził i zerwał umowę? mieć cały czas w zanadrzu tą możliwość katowania go poczuciem winy?
Ja Betke po części rozumiem. W moim mężu, po tym jak zdradził, też zaczęły się budzić chorobliwe napady zazdrości, wymieszane z poczuciem winy.
Hmh, chorobliwe napady zazdrości? Gdzie, kiedy?
Mylisz zazdrość z pragnieniem zaczerpnięcia chociaż łyka prawdy. Wciąż byłem karmiony kłamstwami, przemilczaniem, niedopowiedzeniami. Jeżeli moje zachowanie odbierasz jako "chorobliwe napady zazdrości" to ja naprawdę czegoś nie wiem.
Poczucie winy? Byłoby potężne, gdyby to wszystko, co się wydarzyło było nieprawdą. Ale tak kurde nie jest. Swojej przyjaciółce, nie tylko od serca, wciąż wyznaje...miłość. Kocham cię, kochana, tęsknię, myślę o Tobie... Może tutaj jest pies pogrzebany? Może swojej żony naprawdę nie znam? Może jej orientacja seksualna jest więcej niż hetero?
Cytat
Mylisz zazdrość z pragnieniem zaczerpnięcia chociaż łyka prawdy. Wciąż byłem karmiony kłamstwami, przemilczaniem, niedopowiedzeniami. Jeżeli moje zachowanie odbierasz jako "chorobliwe napady zazdrości" to ja naprawdę czegoś nie wiem.
Poczucie winy? Byłoby potężne, gdyby to wszystko, co się wydarzyło było nieprawdą. Ale tak kurde nie jest. Swojej przyjaciółce, nie tylko od serca, wciąż wyznaje...miłość. Kocham cię, kochana, tęsknię, myślę o Tobie... Może tutaj jest pies pogrzebany? Może swojej żony naprawdę nie znam? Może jej orientacja seksualna jest więcej niż hetero?
Hakaa opacznie mnie zrozumiałeś, ja odniosłam się do mojej sytuacji, a nie twojej.
Akurat w tym zakresie, gdzie nie możesz się doprosić o normalny kontakt i rozmowę w celu rozwiązania problemu, ja Cie rozumiem i biorę Twoją stronę. Nie rozumiem takiego zachowania Twojej żony. Tym bardziej nie rozumiem można tkwić w związku w którym nie ma zwykłego , wypływającego codziennie, spontanicznego, "kocham Cię".
Natomiast w całej tej sytuacji z plastrem i Twoich reakcjach(chociażby wieczorna ostra rozmowa z żoną w domu, domniemam, że musiałeś jej z czymś zdrowo dogryźć, skoro poszła do innego pokoju, czy przykład ze szczebiotaniem sobie z koleżanką) nie gniewaj się, ale widzę zazdrośnika.
Napisałeś :
Cytat
i brzmi to tak, jakby jej fatalne zachowanie dawało Ci prawo do odpowiadania pięknym za nadobne, a tak przecież nie jest. Można tak, ale to przecież niewiele jest warte.
Ja osobiści inaczej postrzegam świat i dla mnie takie działanie byłoby klęską. Gdybym zrobiła to co mój partner, kiedy zdradził, byłoby to moją porażką, przegrałabym samą z sobą, byłoby to takim przejściem na "ciemna stronę mocy".
Nie wiem jak to inaczej wytłumaczyć.
Nie rozumiem natomiast, po co tak długo tkwisz w tym wszystkim, skoro tak bardzo się męczysz?
Cytat
Odpowiedz mi dlaczego facet w świetnym wieku/coś ok 45/nie kanapowiec,jeżeli domator to umiarkowany,czynny sportowo,zawodowo,chętny na wyjazdy,mający przyjaciół,rodzinę ,dorosłe dzieci ,dobry kontakt ze szwagierką miałby się martwić o samotność??????
Jak nazwać to w czym tkwisz teraz? czy samotność we dwoje nie jest bardziej niewygodna?
Cytat
Jak nazwać to w czym tkwisz teraz? czy samotność we dwoje nie jest bardziej niewygodna?
Tak Noxy, ta samotność we dwoje pod jednym dachem to prawdziwy koszmar.
Demony mnie nawiedzają ok. 23-ciej i nie mogę zasnąć. Budzę się często w nocy. Najgorzej jest chyba wtedy, gdy dzieci nie ma w domu, a ona w milczeniu ogląda tv. Bez słowa przez parę godzin.
Męczarnia bierze się z tego, że mnie zależy a jej nie. Proste.
Gdyby jej zależało, to podeszłaby, doktknęła, może przytuliła, chciała porozmawiać. Nic takiego się nie dzieje. Powiedziała, że tylko z kwiatami na kolanach albo czas uleczy związek. Niestety w zbawienne działanie czasu nie wierzę, myślę, że jest wręcz odwrotnie. Narastają pretensje i wyrzuty.
Rozumiem Noxy, że powinienem się rozstać.
Komentarz doklejony:
Amor napisała:
Cytat
Ja osobiści inaczej postrzegam świat i dla mnie takie działanie byłoby klęską. Gdybym zrobiła to co mój partner, kiedy zdradził, byłoby to moją porażką, przegrałabym samą z sobą, byłoby to takim przejściem na "ciemna stronę mocy".
Nie wiem jak to inaczej wytłumaczyć.
Nie rozumiem natomiast, po co tak długo tkwisz w tym wszystkim, skoro tak bardzo się męczysz?
Tkwię w tym, bo próbuję zrozumieć dlaczego tak się porobiło? Co było, jest przyczyną? Powoli zaczynam to ogarniać gdy inaczej na nią patrzę, przyznam, że pod wpływem Waszych komentarzy. Wiadomo, że chciałbym utrzymać związek, ale nie wiem czy po tym wszystkim będzie to możliwe. Nie znam prawdziwych motywacji Żony i jej preferencji, myślę, że ze mną w coś pogrywa a tak naprawdę to marzy o czymś zupełnie innym. Jak pisałem zacząłem ją podejrzewać o skłonności bi a nawet homoseksualne.
A odnośnie tej ciemnej strony, to wcale taka ciemna to ona nie była jak ci się wydaje. I nie było to spotkanie zaplanowane z premedytacją w określonym celu. Jak pisałem wcześniej, potężne hamulce zostały poluzowane przez akcje Żony. Niestety nie nad wszystkim można zapanować. Tak, było "pięknym za nadobne".
Cały czas chodzi o kiepskie stosunki między wami.
Chcesz zrozumieć,zastanawiasz się,nie znasz przyczyn i nie poznasz bo do głowy jej nie wejdziesz-ONA ma ci to powiedzieć!
Wszystkie sznurki trzymasz w ręce.To Ty utrzymujesz rodzinę,dom,żonę również.
Cytat
Hmh, no tak. Może dlatego traktuje mnie jak frajera.
Niedawno jej zwróciłem uwagę, że dla obcych zawsze ma miłe słowo i uśmiech a dla mnie tylko grymas złości lub obojętność. Odpowiedziała swoim standardowym "przesadzasz", który dyskusję kończy.
Ok, dosyć już biadolenia. Spróbuję się powstrzymać od kolejnych komentarzy, pomimo tego, że wygadanie się tutaj bardzo mi pomaga.
Cytat
Już raz o tym gdzieś wcześniej pomyślałem, ale wydało mi się niedorzeczne. Teraz znowu. Wszystko jest możliwe. Poza tym mam jakies wrażenie, ze ona nie traktuje Cię jak swojego faceta tylko ojca, który ogranicza nastolatkę mającą prawo do swojego życia i wyskoków; jako kulę u nogi.
Ty nie jesteś jej potrzebny, tylko to co zapewniasz;
Masz kobietę, która Cię nie szanuje i uważa, że jest ksieżniczką. Ty jesteś bezradny, ona to wykorzystuje, wciąż testuje na ile może sobie pozwolić. Ma nad Tobą władzę i dobrze o tym wie; /wybrała Cię na zasadzie- z braku laku dobry i kit?/
A testowanie seksualne kandydata dla córki to patologia. Córka mamusi, jako tej doświadczonej samicy powinna byc wdzięczna za seksualne testowanie samców przed przyjęciem do stada. Po przyjęciu też się będzie z nią pewnie facetem dzielić
Jak można ją odnowić ? ? Ponowne ślubowanie przy świadkach ? ? wiadomo, że jest to gucio warte;
Amor,
Cytat
Ślubowania czy przysięgi małżeńskie nie mają żadnego znaczenia. Traktowane są jako wzniosła formułka nadająca rangę chwili, która się przyjęła i której nie można zmodyfikować, choć by się chciało; Jesli ma być dobrze, to z tym czy bez tego będzie; jesli źle, to również.
Odnowienie przysięgi nie zdejmie jak czarodziejska różdżka mozliwości katowania kogoś poczuciem winy. To zależy od osoby zdradzonej, czy potrafi odpuścić i nie wracać do tematu.
Poza tym zdradzając, nie trzeba być Einsteinem, żeby wiedzieć jakie jest ryzyko i konsekwencje na przyszłość, gdy się wyda.
Reguła wzajemności funkcjonuje w każdej sferze życia;
Nawet jak po wszystkim będzie dobrze, związek się nie rozpadnie, zaciąga się dług i tylko od wierzyciela zależy czy go umorzy czy kiedyś sobie o nim przypomni, niestety nawet po wielu latach
Na to już nie ma wpływu.
Jeśli na kimś zależy, jest się o kogoś zazdrosnym i nie chce się tego kogoś stracić, to nie powinno się chyba dawać carte blanche samemu zdradzając. No tak, czy nie ?
To na zasadzie- nie rób drugiemu, co Tobie nie miłe; jeśli masz to gdzieś, to się potem nie dziw;
Cytat
Odnowienie przysięgi nie zdejmie jak czarodziejska różdżka mozliwości katowania kogoś poczuciem winy. To zależy od osoby zdradzonej, czy potrafi odpuścić i nie wracać do tematu.
Poza tym zdradzając, nie trzeba być Einsteinem, żeby wiedzieć jakie jest ryzyko i konsekwencje na przyszłość, gdy się wyda.
Reguła wzajemności funkcjonuje w każdej sferze życia;
Nawet jak po wszystkim będzie dobrze, związek się nie rozpadnie, zaciąga się dług i tylko od wierzyciela zależy czy go umorzy czy kiedyś sobie o nim przypomni, niestety nawet po wielu latach smiley
Na to już nie ma wpływu.
Jeśli na kimś zależy, jest się o kogoś zazdrosnym i nie chce się tego kogoś stracić, to nie powinno się chyba dawać carte blanche samemu zdradzając. No tak, czy nie ?
To na zasadzie- nie rób drugiemu, co Tobie nie miłe; jeśli masz to gdzieś, to się potem nie dziw;
Jesteś bardzo inteligentny, więc wiesz, że nie o to pytałam.
Cytat
To zależy przecież jak dla kogo. Są przecież ludzie, dla których dane słowo, a tym bardziej ślubowanie, maja ogromne znaczenie.
Przed zdradą żony, nie miał prawa zdradzać? To jej zdrada dała mu to prawo? Guzik prawda
Jeśli chcesz być człowiekiem honoru, dla którego dane słowo coś znaczy, to robisz to dla siebie, nie dla innych. I nie ma wówczas najmniejszego znaczenia przecież, co robią inni.
Jeśli zdrada łamie to słowo i tym samym kończy związek. To musisz zbudować następny. Jeśli zaczynasz następny, to budujesz go od nowa (nawet jeśli z tą samą osobą). Ślubowanie to z założenia wielka ofiara złożona z samego siebie. Jeśli ktoś tego nie czuje, jaki ma sens aby ślubował? Zawsze przecież można żyć w tzw "to skomplikowane" , tylko guzik ma to z prawdziwym związkiem wspólnego.
Komentarz doklejony:
ot układ oparty na asekuracji...oczywiście, że może być pełen spokoju, beztroski i dawać zadowolenie, wiem, bo sama w to weszłam
i Hakaa dzięki Ci za ten wątek, bo on mi uświadomił tą różnicę. I pomógł podjąć zdecydowane kroki w moim życiu.
Cytat
Hmh, różnica miedzy nami to 7 lat. Gdy się poznaliśmy ona miała prawie 17 a ja 24 lata. Rzeczywiście, chyba mimowolnie jej "ojcowałem" i czułem się jakimś ogranicznikiem. A to że nadawaliśmy na podobnych falach wynikało chyba z tego, że przy okazji bycia ze mną poznawała i przejmowała różne rzeczy np. inną muzykę, inne kino, inne zainteresowania, inny sposób komunikowania się z rodzicami. A tak w ogóle to znaliśmy się od dziecka, z jednego podwórka i nawet mamy jednego...ojca chrzestnego :-)
Komentarz doklejony:
Amor napisała:
Cytat
O kurczę, to miło, że ta nasza pisanina tutaj w czymś Ci pomogła. :-)
A zdradzisz jakie to kroki podjęłaś?
Cytat
Hakaa, dużo tu gadania a sprawa jest prosta. Chcesz odkryć po co, dlaczego żona uskutecznia jakieś wariactwa? Bo Cie nie szanuje, a Ty jej na to pozwalasz.
Dawno powinieneś przestać ją utrzymywać (dorosła osoba chyba potrafi sie sama utrzymać) a nawet wystawić jej walizki za drzwi. Jeśli będzie niezależna od Ciebie a mimo to zechce z Tobą być dalej - to wiesz, że są z jej strony jakieś uczucia.
Dopóki urządzasz sponsoring - to sam nie wiesz czy jesteś mężem czy tylko sponsorem.
Cyrk trwa bo sam na to pozwalasz.
I uważam, że to co wyprawia Twoja żona jest nieakceptowalne od samego początku. Ty zaś jesteś zbyt dobry, czego ona nie docenia (bo nie musi). Odetnij ją trochę od tego szczęścia jakie jej zapewniasz, to doceni co miała przy Tobie.
I pamiętaj, że akceptując brak szacunku, nadstawiając drugi policzek, nadstawiając tyłek - nie dziw się, że dostajesz klapsy. Inni traktują Cię tylko tak źle, jak im na to pozwolisz.
Dopóki urządzasz sponsoring - to sam nie wiesz czy jesteś mężem czy tylko sponsorem.
Żonę to mam przy wypłacie, resztę żyję w celibacie ;-)
Faktem jest, nie obraź się Atrakcjo, że gdy facet (mąż) ma pełny portfel, to kobieta (żona) jest jakby ...milsza dla swojego faceta.
Poniekąd większość facetów, to tacy jednak trochę sponsorzy, no chyba, że to żona utrzymuje dom (znam dwie dentystki, których mężowie zajmują się domem).
Gdy ciężko tyrała przez cały maj a codzienne wstawanie o 5 rano ją dobijały, widziałem zupełne inne zachowanie. Może z braku czasu i ze zmęczenie docenia się najprostsze rzeczy?
Tak, praca chyba czyni wolnym ;-)
Cytat
Wiem to, ale hardy jestem przez chwilę a potem podświadomie dążę do poprawienia klimatu, bo szkoda czasu na dąsy. Niestety moja połowica chyba tylko czeka na to, bo sama jest bardzo harda i nigdy pierwsza ręki nie wyciągnie.
Jakoś tak, dopiero tutaj na forum uświadomiłem sobie, że rzeczywiście z tym szacunkiem jest coś nie tak.
Cytat
Faktem jest, nie obraź się Atrakcjo, że gdy facet (mąż) ma pełny portfel, to kobieta (żona) jest jakby ...milsza dla swojego faceta.
Poniekąd większość facetów, to tacy jednak trochę sponsorzy
Hakaa, Ty w domu jesteś Panem pieniędzy więc dlaczego żona nie jest z tej okazji dla Ciebie milsza? Bo nie musi. Nie musi być miła, nie musi wkupywać się w Twoje łaski bo dostaje je za darmo, ba, nawet za złe uczynki.
Masz rację, że często gęsto to facet więcej zarabia i jest głównym (ale nie jedynym) żywicielem rodziny. Ale równie często kobieta też pracuje, pokrywa część swoich wydatków i też coś wnosi na wspólny stół.
A tu, nie obraź się, ale wychowałeś żonę na ostatniego nieroba. Nie przekonują mnie gadki "zajmowanie sie domem to też praca" - nie ogarniam jak dorosła osoba może nic nie robić zawodowo. Jeżeli żona sama z siebie nie ma ambicji aby "kimś być" to niech szanuje męża, który zapewnia jej przetrwanie. Nie chce szanować? To czas zakręcić kran i niech pracuje na siebie i na dzieci (po połowie z Tobą).
Komentarz doklejony:
Dodatkowo, padają nierozumiałe słowa "traktujesz mnie jak gówno" bo żonę uwiera jej zależność od Ciebie. Starsza kobitka po 40tce nie czuje się tak komforotowo z tym, że jest zdana na męża niczym małe dziecko na rodziców.
Bo dorosły człowiek potrzebuje coś mieś swojego (nie tylko cudzego), mieć jakąś niezależność. A nie da się być wolnym i niezależnym, bez niezależności finansowej.
Chcoiaż z lenistwa i wygodnictwa w tym tkwi, to gdzieś ją to uwiera. Czuje się przez to w tym związku jak się czuje czyli "jak g*wno" i to chyba nie dziwi.
Można się oszukiwać i zasłaniać "gotowanie i zmywanie to też praca" ale będąc zdanym na kogoś finansowo, człowiek zawsze ma jakiś dyskomfort psychiczny.
Może i po to szuka uciech na boku, z facetami, od których nie jest zależna, którzy nie mają nad nią żadnej przewagi.
Nie rozumiem naprawdę jednego. Haaka to mądry i bystry facet, który jest w stanie sam to wszystko wyłapać. No i co z tego jak nic za tym nie idzie w praktykę.
Czemu ? Dobry Plan skutkowo-przyczynowy z opcjami i realizacja.
Amor, ładnie to wyglada ale nie zgadzam się, argumenty są bardzo proste, ale szkoda czasu na wałkowanie na pół strony tak oczywistych rzeczy; nawet nie to, że hasła są typowo propagandowe, ale są nie logiczne
Cytat
Przed zdradą żony, nie miał prawa zdradzać? To jej zdrada dała mu to prawo? Guzik prawda
Przed zdradą w związku jest 2 ludzi wartych 100 pkt.
Każde z nich/teoretycznie /stara się na te 100 pkt ,bo wie że to drugie jest warte tyle samo.
Przez zdradę zdrajca traci 20 pkt i od tej pory jest wart 80 ,na tyle maks może się postarać bo te pkt stracone nie odrastają/mimo że ich strata jest wybaczona/
Zaczyna się kolejny etap zdrajca/80 pkt/żyje z partnerem który mimo tego ze wart 100 może dawać z siebie 80.Jeżeli chce dawać więcej od zdradzacza to jego wola ,ale nie musi.
Komentarz doklejony:
to Twoja wola i ukłon w stronę partnera.
Cytat
Każde z nich/teoretycznie /stara się na te 100 pkt ,bo wie że to drugie jest warte tyle samo.
Przez zdradę zdrajca traci 20 pkt i od tej pory jest wart 80 ,na tyle maks może się postarać bo te pkt stracone nie odrastają/mimo że ich strata jest wybaczona/
Zaczyna się kolejny etap zdrajca/80 pkt/żyje z partnerem który mimo tego ze wart 100 może dawać z siebie 80.Jeżeli chce dawać więcej od zdradzacza to jego wola ,ale nie musi.
Komentarz doklejony:
to Twoja wola i ukłon w stronę partnera.
a dlaczego nie inaczej? :
Jeśli nagle mam otrzymywać tylko 80% i zyć z tym przez następne lata, a nie zadowala mnie to, to idę dalej i nie zawracam sobie i zdradzaczowi przysłowiowej poopy
Przecież nie będę siebie umniejszać, tylko po to aby do zdradzacza równać, bo to przecież absurd.
Jego głowa w tym i zmartwienie, aby nadrobić z powrotem do setki, nie potrafi, trudno.
Cytat
nie odpowiada mi to, nie ma niczego co by wyrównało te 20% (tym czymś mogą być dzieci i odpowiedzialność za nie), to odcinam i idę dalej
po co tkwić we frustracjach?
W moim odczuciu sytuacja Haki jest bardzo trudna. Zdrada zabija związek. Po zdradzie musimy stworzyć następny (nawet jeśli z tym samym partnerem). Jeśli również w tym reanimowanym zdarzy się zdrada, ze strony drugiego partnera, dobity jest jakby podwójnie.
Stąd dwoje osób siada wieczorem, w tym samym pokoju i nie mają już sobie nic, a nic, do powiedzenia.
Możliwe, że można z tego wyjść, ale to pewnie jest piekielnie trudne.
Ja się zgadzam z powyższymi stwierdzeniami Wollanda i Yorika/aż sama nie wierzę że to piszę /że zdrada zwalnia partnera z danego słowa.
Cytat
nigdzie nie poszłaś.
Nic tego nie wyrówna bo dzieci nie są odpowiedzialne za wybór zdradzacza.To on ma uszczerbek .I piszę o zdradzaczu jako partnerze a nie ojcu czy matce.
Cytat
Ale ja też się z tym zgadzam, że zdrada zwalnia z danego słowa
Co więcej zdrada zabija związek, kończy go definitywnie.
Nie daje natomiast żadnego prawa ofiarom zdrady, do zdradzania w kolejnych związkach.
Choć pewnie przejście z roli ofiary, w rolę kata, jest jest bardzo kuszące. I całkiem możliwe, że i naturalne.
Cytat
Cytat
Ale chyba nikt takiej tezy (że daje prawo) tu nie stawia? Tylko że mamy problem z terminologią, bo dla Ciebie zdaje się kontynuacja związku po zdradzie, to już nowy (kolejny?) związek...
Cytat
pisałam już że moim zdaniem zdrada to wybór a nie błąd./w czym się chyba nie zgadzamy/
Wchodząc w związek wiemy ze partner ma ......jakieś tam wady,
Te wady akceptuję,on akceptuje moje.
Reszta jest umową.
Cytat
w kolejnych nie.Tu znowu jest jakaś umowa i akceptowalny zakres wad.
Ale stary związek nie jest kolejnym.To ten sam związek w którym spadają łuski z oczu.
Cytat
tylko wtedy gdy to ma być zemsta.A ja nie piszę o zemście ale o możliwości .
Cytat
dokładnie tak
Po zdradzie nie ma już starego związku. Zdrada go przecież definitywnie zabija.
Zdrada niszczy i to jest bezsprzeczne. Do czego upoważnia zdradzonego, z czego zwalnia? Czy wszystko po zdradzie jest dozwolone?
Według mnie zdrada daje możliwość podjęcia decyzji co zrobić dalej. I nic więcej. Ocena z zewnątrz działań zdradzacza i zdradzonego nigdy nie będzie jednoznaczna. Tym bardziej jednoznaczne nie będą ich odczucia i emocje, które kierują działaniami. Sam nie podjąłem działań typu romans, zdrada w odwecie. Bez zakończenia związku rozwodem zrównałbym się ze swoją osobistą zdradzaczką, w swoim odczuciu przynajmniej. Po rozwodzie mógłbym sobie robić co chcę. Rozumiem czemu Hakaa podchodzi tak bez skruchy do swojego epizodu. Sam nie co bym zrobił, gdyby jakaś pocieszycielka znalazła się we właściwym miejscu i czasie.
Zdrada małżonka zwalnia z wielu rzeczy. Nawet w Biblii zdrada daje powód do odejścia. Przynajmniej dla mnie nie upoważnia do łamania własnego słowa. W sądzie i jedna i druga zdrada byłaby oceniona tak samo jak przyłożenie się do rozpadu małżeństwa przez obydwie strony. Strach Haki przed żoną w tej jednej drobnej sprawie jest uzasadniony nie tylko jej ewentualnymi emocjami, ale też świadomością jaki użytek żona z tej wiedzy może zrobić.
Cytat
Ale przecież nie ma też nowego, to taki stary-nowy.
Cytat
A mnie tu jest bliskie średniowiecze - nielojalność seniora zwalniała wasala z przysięgi (i vice versa).
a tak teoretyzując. Skoro - jak już się wyjaśniło na forum - jeśli była zdrada to nie był związek, tylko dla jednej strony układ, jaką masz gwarancję, jakie przesłanki by sądzić, że znowu to co dla Ciebie jest nowym związkiem, dla drugiej strony nie jest nowym układem?
W średniowieczu wasal wypowiadał posłuszeństwo, dziś zdradzony może zakończyć związek.
Cytat
a tak teoretyzując. Skoro - jak już się wyjaśniło na forum - jeśli była zdrada to nie był związek, tylko dla jednej strony układ, jaką masz gwarancję, jakie przesłanki by sądzić, że znowu to co dla Ciebie jest nowym związkiem, dla drugiej strony nie jest nowym układem?
no ale przecież, jeśli decydujesz się na pozostaniem z tym samym partnerem liczysz się ryzykiem, podejmujesz je z własnej woli
Cytat
Brak elastyczności w działaniu, który nie musi być podzielany przez drugą stronę, co od razu stawia Cię na gorszej pozycji
Cytat
Sama zdrada nie jest błędem, może być błędnym wyborem o skutkach zupełnie nie branych pod uwagę, nie zamierzonych lub branych pod uwagę, ale źle ocenionych, co do mozliwości wystąpienia lub ich skali.
Potocznie błąd rozumiany jest jako skutek /na ogół zły/ spowodowanym nieumyślnym /nieświadomym/ działaniem w wyniku działania niezgodnego z założeniami /ustalonymi zasadami/; Samo działanie nie jest błędem, jest wyborem, który może być błędny lub nie.
Wybór zawsze oparty jest na wiedzy i doświadczeniu, a na ich podstawie umiejętności przewidywania skutków poczynionych działań;
Ocena czy skutek działania był zamierzony czy nie /błąd/, na podstawie swojej wiedzy, doświadczenia i swojego stanu świadomości jest poważnym błędem !!!
Jeśli możliwość /ryzyko/ wystąpienia nieumyslnego /złego/ skutku była brana pod uwagę, to świadomość jego wystąpienia w danym działaniu istnieje;
Rozważać można już tylko świadomość prawdopodobieństwa jego wystąpienia oraz jego skali;
Czyli mamy błąd klasyczny wynikający z całkowitej niewiedzy o możliwości
jego wystąpienia w danym działaniu /błąd, skutek nieświadomy/ i błąd o świadomym ryzyku jego wystapienia /okreslonym lub nie/;
Zalecał bym używanie bardziej jednoznacznych pojęć zamierzonego /lub świadomego/ oraz niezamierzonego /lub nieświadomego/ skutku działania jaki się pojawił.
Krótko mówiąc, czy skutek był celem działania, czy też jest skutkiem ubocznym /efektem nieporządanym/ przewidywanym lub nie, jeśli tak, to w jakim stopniu;
Świadomość skutków ubocznych działań zależy od wiedzy, doświadczenia lub stanu świadomości podejmującego działanie. Bez ich oceny, a jest to trudne, jest to wróżenie z fusów;
Cytat
chcesz powiedzieć, że ta druga pozycja jest gorsza?
mi? ... kobiecie?
Jeśli decydujesz się na ryzyko, to przecież trzeba się z nim liczyć . "Spróbuje jak będzie" nie oznacza przecież "muszę wygrać", tylko "postaram się zrobić co w mojej mocy, ale liczę się też z tym, że może nie wyjść, bo mam świadomość na co się porywam" i przyjmuję to na klatę
O mojej wartości świadczy wówczas to, że próbowałem i nie poddałem się na starcie, a nie to, że nie udźwignąłem czegoś co było ponad siły.
Aby próbować ważna jest postawa małżonki a jej jakoś nie widać. Hasłowanie telefonu jak dla mnie sygnał że coś jest nie tak.
Jak powiedziano wcześniej pani normalnie szuka. Kolega ma szczęście że w porę to wyłapał. Mi gdy wspólnik powiedział o 1000 SMS nie zapaliła się nawet lampka. Po prostu zwróciłem uwagę
Komentarz doklejony:
No i Nox ma rację odchodzimy od tematu. Jak dla mnie kolega chyba zauważył że czara się przelała. Kuj żelazo póki gorące. To niestety taki typ wojny w której "nie bierzemy jeńców" (walka ze zdrajcą)