Tolerancja - spór o definicję czy próba zrozumienia?
- 25.11.2011
- Szeroko pojęta psychologia
- 6703 czytań
- 0 komentarzy
Człowiek ma prawo mieć własne poglądy, ma prawo zachowywać się w sposób odmienny od innych, ma prawo przekonywać ich do swoich racji. Ale nie ma prawa nadużywać środków. W tym przypadku jest tak samo jak z obroną konieczną. Jeśli ktoś nas opluł, to możemy protestować, domagać się przeprosin i zadośćuczynienia, a nawet w odwecie opluć go także. Ale nie możemy go za to np. zastrzelić. Możemy natomiast zastrzelić zbója, który do nas strzela. Najlepiej wtedy, kiedy już nas kilka razy trafił, bo wtedy będziemy mieli mniej problemów przed sądem.
Walka z poglądami, piętnowanie czynów może się mieścić w ramach tolerancji, ale podkładanie bomb pod kliniki, gdzie dokonuje się aborcji świadczy o braku tolerancji. Nie ma tu tej definicyjnej "pobłażliwości i wyrozumiałości". To jest właśnie nietolerancja.
Gdzie więc są granice toleracji? "Granice tolerancji (...) to granice cudzych uprawnień." (Maria Ossowska - Normy moralne. Próba systematyzacji. Str. 184) PWN Warszawa 1985). Ale granice tolerancji, to także granice dopuszczalnych środków reakcji na czyny, poglądy i postawy innych. Szczególnie takie, które nie są zgodne z naszymi. Reakcje mocno przesadzone świadczą o braku tolerancji. Tego mi właśnie brakuje w cytowanych definicjach. "W pewnej minimalnej dozie każdy powinien być tolerancyjny. To jest taki powszechny, moralny obowiązek. Natomiast w jakim stopniu ma być tolerancyjny, to jego indywidualny wybór." (Prof. Jacek Hołówka w rozmowie z Kazimierzem Targoszem "Przekrój" nr 31 z dn. 05.08.2001. str. 30).
Henryk Szumielski
Fragment artykułu zaczerpnięty za zgodą autora ze strony
Link