Zdrada w związku z długim stażem
- 14.12.2010
- Inne artykuły o zdradzie
- 18218 czytań
- 10 komentarzy
Zdarza się jednak, że w tym czasie nagle pojawi się ktoś nowy. Ktoś zupełnie odmienny od osoby, z którą byliśmy w związku przez długi czas. Może się wtedy wydawać, że owy "ktoś" wniesie w nasze życie jakieś zmiany, że dzięki niemu przeżyjemy coś nowego, świeżego, ekscytującego. W takim momencie często dochodzi do zdrady. Pojawia się dylemat : trwać w bezpiecznym związku, w którym mniej więcej można przewidzieć, co będzie dalej czy pójść za głosem instynktu?
Jeśli obdarza się partnera/partnerkę naprawdę głębokim uczuciem i nie chce się go/jej zranić, myśl o takim dylemacie powinna się w zasadzie bardzo szybko ulotnić. Jest w nas jednak coś, co popycha do zdrady.
Czy każdy mężczyzna prędzej czy później zdradza swą partnerkę? Czy każda kobieta zdradza?
Myślę, że nie każdy i nie każda. Na forach internetowych czytałam ostatnio dość sporo wypowiedzi na temat zdrad. Większość to oczywiście rozterki tych zdradzanych i oszukanych stron, niemogących pogodzić się z bólem, jaki zafundował/a im partner/ka. Uważam, że jeżeli taka sytuacja już się wydarzyła, to wyjścia są oczywiście dwa : przebaczyć lub przepędzić, gdzie pieprz rośnie i zapomnieć. Oba rozwiązania są zwykle bardzo trudne. Dobrze byłoby, gdyby ta druga strona pomogła nam w podjęciu decyzji. Jeśli dwoje ludzi, mimo wszystko, nadal się kocha - wszystko jest możliwe. Jeżeli związek ma szansę przetrwania tego kryzysu i perspektywę rozwoju, osoba, która zdradziła, powinna postarać się o odbudowanie zaufania. Nie jest to na pewno proste i wymaga wysiłku.
Co zrobić, żeby nie doszło do zdrady? Czy czujność wystarczy? Dać partnerowi/partnerce swobodę, aby nie czuł/a się "zamknięty/a w klatce", ale jednocześnie pozostawać czujnym/ą? Czy w ogóle jest to możliwe?
Niestety nie ma gotowej recepty. Wydaje mi się, że najważniejsza jest troska o związek i jego rozwój. Uczucie trzeba pielęgnować, dbać o partnera, ale także o samego siebie. Tak naprawdę, mamy tylko pośredni wpływ na to, czy on/ona nas nie zdradzi. I tutaj w grę wchodzi zaufanie.
Jeśli jednak ukochany/a zawiódł/a nasze zaufanie, a chcemy walczyć o związek, powinniśmy je od początku wspólnie zbudować. Zdradzony/a musi popracować nad swoimi emocjami, a osoba, która zdradziła - naprawdę się starać.
Dlatego, kiedy mój mąż dostał skierowanie do sanatorium, nawet mi do głowy nie przyszło, by chociaż delikatnie napomknąć o tym, by nie wpakował się jakieś damsko-męskie sprawki. Tak mu wierzyłam, że kiedy znajome, koleżanki mówiły mi co się w takich miejscach wyrabia, to sobie tylko myślałam - wszyscy, tylko nie on. On mnie kocha i nie jest do tego zdolny. Okazał się być, i to bardzo. Jak się potem okazało już po tygodniu miał "przyjaciółkę".Wrócił odmieniony, nieobecny, ale nawet wtedy nie pomyślałam o tym najgorszym. Dopiero jak przyszedł biling rozmów telefonicznych za miesiąc, w którym już był w domu otworzyły mi się oczy. Akurat był to Sylwester, 8 lat temu. Teraz każdy Nowy Rok zamiast nieść mi radość i nadzieję przygnębia straszliwie. Wpadłam w przewlekłą depresję, momentami, mimo leków nawracającą z całą siłą. Najgorzej mi właśnie teraz - listopad - do Sylwestra. Wszyscy nadal uważają nas za wzorowe małżeństwo,a rzeczywistość...cóż, skrzeczy. Ciężko mi bardzo, czasami żałuję, że zostaliśmy razem.
Cytat
Jeszcze raz przeczytam tu takie bzdety, to mentalnie zastrzelę na miejscu.
niech posłuży za podsumowanie.
A co kiedy pojawią się pierwsze symptomy? Kiedy on/ona spędzają dużo czasu przed komputerem, pilnie strzegą swych telefonów, spędzają dużo czasu poza domem (pracując bądź spotykając się ze znajomymi, ale bez nas)??? Wtedy dobrze jest się przekonać czy przypuszczenia są prawdą (podsłuchy, keyloggery, SpyLoggery, GPSy) i działać: albo jesteśmy razem albo się żegnamy.
Tylko czy po zdradzie rzeczywiście można partnerowi zaufać?
Jeżeli był to pojedynczy skok w bok, jeżeli naprawdę się kocha to można. Gorzej jeżeli zdrady się powtarzają (wtedy najlepiej poszukać innego partnera albo godzić się na fakt bycia zdradzanym).
Z kolei bardzo przestrzegam sprawdzania drugiej osoby drogą elektroniczną (sprawdzanie e-maili, gg, facebooka, smsów itd.) - muszę przyznać, że to strasznie uzależnia. Mimo, że minęło już dość sporo czasu, czasem (raz na miesiąc) zdarza mi się sprawdzić to wszystko ponownie. Z jednej strony nie wyobrażam sobie siebie za 20 lat ciągle sprawdzają mu pocztę, z drugiej strony nie potrafię tego zakończyć..
związek buduje dwoje ludzi
- jeśli jedno dba, a drugie czeka na dbanie, to zwiastuje koniec związku,
- jeśli obydwoje czekają na to, że ta druga strona zadba, to również jest koniec.
- no i jest jeszcze jedna opcja- dbanie o niego/nią i o siebie jednocześnie, okazało się niemożliwe.
Jak siebie ocalić, gdy dowiadujesz się, że przestałaś/łeś być kochanym?
No i niech mi ktoś poradzi, jak przeżyć z człowiekiem, który wrócił od kochanki i nie chce się z niczego tłumaczyć, bo wraca do swojego mieszkania.
Żeby było trudniej, okazało się, że jest śmiertelnie chory.
Opadło mi wszystko (nie tylko ręce i majtki), przestałam walczyć o wolność i swoją wartość.
Mogę napisać o sobie, przestałam go sprawdzać, bo przekonałam się, że on wszystko kasuje i w pewnym momencie uświadomiłam sobie, że już nie mam męża, tylko człowieka, który ze mną mieszka.
Kochałam go i dlatego pozwoliłam mu odejść.
No i w 'nagrodę' wrócił
Jeśli dobrze zrozumiałam, to spłacasz dług wdzięczności i próbujesz zacząć od nowa z nadzieją, że będzie powtórka z rozrywki.
A ja mam nadzieję, że zbudujecie coś nowego,oczywiście, jeśli oboje tego będziecie chcieli.
Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo i dotrzymał słowa, niestety