Twardziel, czyli kto?
- 01.06.2015
- Szeroko pojęta psychologia
- 6169 czytań
- 1 komentarz
Życie w nieustannym biegu, permanentnym zmęczeniu, w ciągłym poczuciu porażki podkopuje nasze przekonanie o tym, jak sobie radzimy w życiu. I kiedy stanie się coś naprawdę złego, to może się okazać, że nie mamy już skąd wziąć sił, żeby się przed tym obronić.
Dr Magdalena Kaczmarek - psycholog, adiunkt w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Interesuje się różnicami indywidualnymi, które mają znaczenie w radzeniu sobie z wyzwaniami, zarówno tymi pozytywnymi, jak i negatywnymi .
Prawdziwi twardziele, których nic nie rusza - są tacy ludzie?
Nigdy i nic? Wątpię. Chociaż w latach 60. i 70. w Stanach Zjednoczonych rzeczywiście w psychologii pojawiło się pojęcie "hardiness", czyli dosłownie "twardość". Opisywało ono ludzi, u których pewna kombinacja cech osobowości miała sprawiać, że byli oni w stanie sobie poradzić nawet z najbardziej traumatycznymi zdarzeniami. Mówiąc kolokwialnie: brali je na klatę i szli dalej. We mnie to pojęcie budzi wiele wątpliwości, bo to, jak człowiek sobie radzi ze stresem, nie jest jego stałą cechą, nie wynika jedynie z tego, jakie on ma predyspozycje. Gdyby założyć, że twardziele są zawsze jak skała, to jak wytłumaczyć chociażby samobójstwa takich niezłomnych ludzi jak znany polityk czy generał?
W latach 90. pojawiło się inne, moim zdaniem bliższe rzeczywistości pojęcie tzw. rezyliencji, zaczerpnięte z inżynierii, a konkretniej - nauki o materiałach. Jeśli materiał zostanie poddany dużej sile i się odkształci, ale nie pęknie, to znaczy, że jest rezylientny.
Inaczej mówiąc - sprężysty?
Raczej odporny. Są takie materiały i są tacy ludzie. To nie znaczy, że traumatyczne doświadczenia po nich "spływają". One też ich zaburzają, ale dzięki pewnej pracy, którą ci ludzie wykonują, podnoszą się i dalej dobrze funkcjonują.
Tę umiejętność mają po prostu w sobie?
Pyta mnie pani, czy rezyliencja to kwestia genów? No właśnie nie. To jest cecha, którą każdy może się nauczyć w sobie wzmacniać. Bo ona nie zależy jedynie od tego, jacy jesteśmy, ale również od innych czynników, na przykład od tego, w jakim momencie życia spotyka nas to negatywne doświadczenie, jaki rodzaj wsparcia dostajemy, czy przed chwilą nie spotkała nas inna tragedia.
W jakich okolicznościach pojawiły się badania nad odpornością psychiczną?
Kiedy na nowo zaczęto definiować traumę. Przez dziesiątki lat po wojnie, gdy po raz pierwszy zajęto się traumą w psychologii, mówiono o tym, że jest to wydarzenie przekraczające normalne wyobrażenie, coś "niebywałego": zagrożenie życia albo widok śmierci drugiego człowieka. Bycie ofiarą napaści, pobicia, gwałtu, katastrofy, pożaru, powodzi czy widok makabrycznych scen - to wszystko zakwalifikowano jako traumę. Ale kiedy - właśnie w latach 80. w USA - przeprowadzono badania nad powszechnością traumatycznych zdarzeń na dużej grupie ludzi, okazało się, że takie doświadczenia nie są ani rzadkie, ani "niebywałe" - przeszła je blisko połowa ludzi, z czego jedna trzecia nawet więcej niż raz. Rozszerzono też definicję traumy, bo zorientowano się, że nie musi dojść do zagrożenia życia czy zdrowia - wystarczy, że czyjeś poczucie bezpieczeństwa, integralność zostaną naruszone, na przykład w wyniku napaści rabunkowej, aby takie zdarzenie było traumatyczne.
(...)
cały artykuł do przeczytania:
Link
przesłane przez Marta74