Dobra pamięć, zła pamięć
- 14.09.2014
- Szeroko pojęta psychologia
- 11147 czytań
- 0 komentarzy
Co zrobić, gdy złe wspomnienia jak neurotyczne kotwice trzymają nas u brzegów ziemi jałowej i nie pozwalają wypłynąć na otwarte morze?
Poznałam kiedyś kobietę, która we wczesnym dzieciństwie spędziła długi czas w sierocińcu na Syberii. W Rosji straciła rodzeństwo i prawie całą rodzinę, a zaraz po wojnie dotarła jakoś do Polski ze skrajnie wyniszczoną, chorą na gruźlicę matką. Przez całą młodość musiała borykać się z biedą. Nawet w tamtych mrocznych czasach powojennego stalinizmu jej doświadczenia mogły się wydawać wyjątkowo ponure i bolesne. Było jej ciężej, była bardziej samotna i biedniejsza niż inni. Tymczasem kobieta ta, dziś już ponad 60-letnia, uważa, że miała bardzo szczęśliwe życie. Nigdy nie zażyła tabletki nasennej czy uspokajającej. Ma rodzinę, którą bardzo kocha, jest dumna ze swoich dzieci.
Gdy kiedyś na życzenie terapeuty miała narysować swoją mapę życia i w niej własny autoportret, przedstawiła siebie jako centralną osobę - z uśmiechniętą twarzą, z nogami, rękami i ciałem, w którym niczego nie brakowało. Mapa była bogato wypełniona. Dookoła bliscy ludzie, dalej inni, mniej bliscy, pośrodku zaciszny dom zaraz obok miejsca, w którym pracuje, a w tle - szkoły, które ukończyła. Było też słońce, obłoki, kwiaty, ptaki. A z nieba patrzyli na nią tamci, których kiedyś zabrała jej wojna.
Zdumiewające. Co ona robi ze swymi wspomnieniami? Wybiera. Od dziecka wybiera pamiętanie dobrego, niepamiętanie złego. Nie mówi, że złego nie było. Gdy opowiada o swoim dzieciństwie, płacze. Ale potem ociera oczy i złe wspomnienia odchodzą od niej. To dobra pamięć.
Wiele osób, na które nie spadły aż tak ciężkie ciosy, poza swoim nieszczęściem niczego w życiu nie widzi. To zła pamięć.
Pamięć jest jak szuflada z uzbieranymi gdzieś przypadkiem szpargałami. Albo jak pawlacz, gdzie wrzucamy po kolei wszystko, co dziś nie jest nam potrzebne, choć kiedyś może i było. Są ludzie, którzy bardzo się do takich niepotrzebnych rzeczy przywiązują. Trzymają je, choć zabierają miejsce, mogą przyciągać mole lub inne szkodniki, zbierają brud i ograbiają ze świeżego powietrza. Gdy od nadmiaru niepotrzebnych rzeczy robi się ciasno i jakość obecnego życia na tym traci, to jest to rodzaj nerwicy.
Dojrzałe kierowanie swoim życiem nakazuje dbać o jego jakość tu i teraz. Nie żyje się w rozkroku - jedną nogą w tym, co kiedyś było, a drugą w tym, co kiedyś może być. Stare skarpetki czy krawaty, roczniki gazet sprzed lat, zaproszenia na cudze wesela, obtłuczone dzbanuszki - to nie są pamiątki. To są neurotyczne kotwice niepozwalające odpłynąć dalej; trzymają one ludzi u brzegów ziemi jałowej, na której nic nie urośnie i nic pięknego ani użytecznego nie można zbudować. Takie bywają złe wspomnienia, które nic nam dzisiaj nie dają, a odbierają wiele.
Niektórzy trzymają je uparcie w swym umyśle jak zakurzone, niezdrowe szpargały na pawlaczu.
Cóż to są wspomnienia? To nic innego, jak myśli, które wywołują uczucia, te zaś zmieniają się w nastroje, samopoczucie, stan duchowy i fizyczny. Dobre wspomnienia sprawiają, że czujemy się szczęśliwi. Złe wspomnienia zaś, że życie wydaje się złe.
Paradoks polega na tym, że siła dawnych wspomnień, zwłaszcza natrętnie obecnych w dniu dzisiejszym, nadaje ton temu, co dzieje się obecnie. Nawet najspokojniejsze życie, dostatek, czyjaś miłość mogą zostać niedostrzeżone pod gruzami jakiejś klęski sprzed lat. Co gorsza, często te gruzy zagradzają innym ludziom drogę do nas i w efekcie stają się jedyną treścią naszego życia.
Ludzie złej pamięci to superofiary. Stają się ofiarami podwójnie. Raz - bo spotkały ich smutne i ciężkie przeżycia, a dwa - bo sami podtrzymują stan cierpienia długo po ustąpieniu przykrych zdarzeń. Pamiętanie czy raczej rozpamiętywanie smutków jest wyuczonym, nawykowym stanem umysłu. Jego korzenie tkwią w prawidłowym odruchu obronnym: "Muszę dobrze zapamiętać ten ból, żeby nauczyć się unikać takich sytuacji i nie cierpieć w przyszłości". Jednak ten mechanizm może się wynaturzyć. Z powodu podtrzymywania i obracania w pamięci tamtego zdarzenia osoba nadal cierpi, mimo że sytuacja, która wywołała ból, dawno się zmieniła. Pamięć podtrzymuje ból przez długie lata, niekiedy na zawsze.
W Roosevelt Hospital w Nowym Jorku przebadano kiedyś testem MMPI, dotyczącym typów osobowości, pacjentów leczonych z powodu różnych zaburzeń psychicznych, spowodowanych przeżytą traumą. Okazało się, że wszystkie osoby niepotrafiące zapomnieć o nieszczęściach, jakie je spotkały, mają wspólną cechę: nadmierne, nierealistyczne oczekiwania w stosunku do życia i świata. W terapii ujawniają uczucia gniewu, bezradności, rozpaczy, braku zrozumienia przez innych. Niekiedy są to osoby z pozoru ciche, uległe, spokojne i poddające się, jednak w głębi ich dusz szaleje burza żalów, pretensji, niezgody, wściekłości, uporu i zawziętości. Tak jakby żyły w ciągłym oburzeniu i niezgodzie na swój los. Jakby bez przerwy wołały: "To niesprawiedliwe, nie zasługuję na to!", "Dlaczego ja?", "Dlaczego mnie to spotkało?". Inni ludzie, którzy lepiej nauczyli się realizmu i akceptacji, w chwilach wielkiego cierpienia również zadają sobie te pytania. Na ogół jednak zaraz sobie odpowiadają: "A dlaczego nie?".
Zła pamięć rozplenia się w umyśle zwykle wtedy, gdy traumie towarzyszy osamotnienie, niezrozumienie, brak wsparcia.
Jeżeli komuś skrzywdzonemu przez ludzi lub los ktoś od razu nie pomoże wypłakać bólu, wypowiedzieć swego zawodu lub żalu, wyrazić gniewu, wściekłości i buntu, to osoba taka zostanie z tymi uczuciami sama. Pewnie je schowa w sobie. Może na jakiś czas zdoła je stłumić lub wyprzeć. Ale one będą przepełniać jej duszę, będą czaić się i ustawicznie domagać się uobecnienia we wszystkich kolejnych przeżyciach. Tym sposobem tamta dawna pamięć wdzierać się będzie w późniejsze doświadczenia, zabarwiając je kolorytem dawnego cierpienia. Wszystko, co się będzie z tą osobą działo, będzie miało barwę złej pamięci.
Choć może to brzmieć paradoksalnie lub ironicznie, to jednak ze złej pamięci można mieć niemałe pożytki. Jednym jest pozyskiwanie uwagi. Człowiek, którego spotkało coś złego, na ogół wzbudza zaciekawienie, współczucie, czasem litość. A to jest przecież forma uwagi. Drugi pożytek to własna tożsamość. Nie trzeba dociekać, kim się jest, wystarczy, że "jest się" w związku ze swoją tragedią. Ludzie mogą od razu skojarzyć: "A, to ta, którą niesprawiedliwie posądzono" lub "To ten, którego w szkole zbił jakiś łobuz" czy "To ta, na której oczach zginęli bliscy". To wygodne - już nie trzeba się wysilać, by być kimś innym.
Nieszczęście staje się jądrem tożsamości. Trzecią korzyścią jest bezpieczeństwo. W życiu nic nie musi się już dziać, nie ma żadnych zaskoczeń ani ryzyka. Wciąż na nowo dzieje się tamto zapamiętane, które już było. Ponieważ jest znane, jest bezpieczne. A że boli? Ten ból też już znamy, więc wiemy też, że można z nim żyć.
Pamiętanie złych rzeczy wcale nie cechuje ludzi lepszych ani bardziej moralnych, ani mądrzejszych. Może się jednak tak wydawać. Niektórzy wierzą, że przejście nad bólem do porządku dziennego przyniesie im ujmę. Że powracając do normalnego życia, okażą jakąś płytkość czy płochość. Dlatego czasem chcemy pamiętać o czymś złym z przekonania, że doda to nam powagi i dojrzałości. Albo że w dawnych traumach tkwi jakiś imperatyw. "Po to dane mi było to przeżyć, żeby już nigdy nie móc się cieszyć". Może to dlatego, że uważamy coś za metafizyczną karę. Że nieszczęście było jakimś znakiem, który mamy sami sobie wypalić na swej pamięci jak wieczne piętno, jak stygmat dodający świętości lub znaczenia. Któż to wie? Ludzie wierzą w różne rzeczy.
Ze złej pamięci można się wyleczyć. Jak w większości szkodliwych nawyków, które może pomóc zmienić na przykład psychoterapia, i tu również jest kilka etapów. Najpierw trzeba zobaczyć, co złego tak uporczywie pamiętam, że odbiera mi to zdolność do pójścia naprzód. Potem trzeba podjąć decyzję, żeby przypomnieć sobie dla odmiany dobre rzeczy. Będzie to wymagało ogromnego wysiłku, ale jest możliwe. Można je sobie opisać, a czasem trzeba zacząć wypytywać bliskich, jak to było. W sumie trzeba na nowo ułożyć obraz swego życia, w którym zostaną użyte również jasne, ciepłe barwy oraz miękkie, dobre przeżycia. Złe już przecież znamy na pamięć.
Sama ta praca zajmie dużo czasu. Ale będzie to czas, w którym zrobi się mniej miejsca na wspominanie złych przeżyć. I tą drogą, stopniowo, przy pomocy innych ludzi trzeba wypełnić swą uwagę, myśli, codzienne rozmowy, rytuały i zajęcia takimi sprawami, które zepchną na dalszy plan tamte złe wspomnienia.
Porzucenie złych wspomnień nie musi oznaczać amputacji żadnej części siebie. Chodzi o zrównoważenie proporcji. To, co było - zostawmy za sobą. Kierować można tylko tym, co się dzieje tu i teraz. Można nawet nie chcieć czegoś zapomnieć, ale trzeba przestać o tym myśleć. Czasem niech się przypomni, czasem można znów nad czymś lub za czymś zapłakać, ale właśnie czasem, a nie ustawicznie.
Aby złą pamięć uleczyć, trzeba nauczyć się dobrej pamięci, a przede wszystkim trzeba nauczyć się myśleć i przeżywać to, co dzieje się teraz, a nie działo kiedyś. Bo umysł ma ograniczoną pojemność - jeśli wypełnią go dobre wspomnienia lub, jeszcze lepiej, sprawy bieżące - to dla złych wspomnień zabraknie już miejsca. Dla nich zarezerwujmy rocznice. Ich zaleta polega na tym, że przypadają raz na rok. Na prawdziwe życie pozostaną nam 364 dni, a w latach przestępnych nawet 365.
źródło:
Link