To, co musimy utracić
- 18.05.2013
- Szeroko pojęta psychologia
- 5497 czytań
- 0 komentarzy
W książce pod tym samym tytułem Judith Viorst rozważa znane nam wszystkim doświadczenie różnorodnych strat, z którymi nieustannie musimy się zmierzyć, ponieważ nie sposób uciec przed faktami, z jakimi konfrontuje nas życie. Od początku istnienia jesteśmy poddawani konieczności przystosowania się do otaczającej nas rzeczywistości, która znacznie odbiega od naszych idealistycznych, dziecięcych wyobrażeń. W świadomości dziecka - jeśli tylko nie jest ono narażone na traumatyczne przeżycia - wyobrażenia o ludziach i łączących ich więziach oraz świecie i rządzących nim zasadach są zazwyczaj pogodne i nacechowane ufnością.
Ale - jak wiemy - ten bazowy kredyt zaufania ulega z czasem nadwątleniu. Przyczyniają się do tego zarówno postawy dorosłych, jak choćby niespójność między głoszonymi wobec potomstwa regułami postępowania, a ich realizacją w toku ich własnych, codziennych zachowań, a także przykre, często bolesne przeżycia w kontaktach ze światem zewnętrznym. Nikt nie jest przecież przygotowany na złośliwość rówieśników, zasłyszane przypadkiem deprecjonujące opinie na swój temat, sprzeniewierzenie powierzonej bliskiemu koledze tajemnicy, niesprawiedliwość ze strony wychowawców czy nauczycieli, itp. W miarę wzrastania i dojrzewania, wraz z nabywaniem nowych doświadczeń, podważamy kolejne złudzenia, ucząc się bardziej realistycznego podejścia do wielu życiowych zagadnień.
Jak trafnie ujmuje to Judith Viorst - "doświadczamy straty, gdy opuszczamy kogoś lub gdy ktoś nas opuszcza, gdy zmieniamy się, gdy rezygnujemy z czegoś, gdy idziemy dalej, zostawiając coś za sobą. Nasze straty obejmują nie tylko rozłąkę i odejście od tych, których kochamy, lecz także świadomą i nieświadomą utratę romantycznych marzeń, niemożliwych do spełnienia oczekiwań, złudzeń dotyczących własnej wolności i władzy, iluzji bezpieczeństwa, a także utratę własnego, dawniejszego "ja", które sądziło, że zawsze pozostanie bez choćby jednej zmarszczki, odporne na wszelkie ciosy i nieśmiertelne".
A równocześnie - mimo buntu i cierpienia nieodłącznie towarzyszących każdemu z tych przeżyć - uświadomienie sobie, w jaki sposób nasza odpowiedź na doznaną stratę kształtuje nasze dalsze życie - oznacza także szansę osobowego wzrostu, co zawsze znamionuje nowy etap życia.
Obrona
Uświadomienie sobie, a następnie zaakceptowanie tego procesu nie jest jednak takie proste. Uporanie się z tym, co przemija lub ulega destrukcji zajmuje większości ludzi dużo więcej czasu, niż można by sądzić. Nie jest to bowiem proces czysto intelektualny, ale szczodrze nabrzmiały silnymi emocjami. Zdarza się, że niejako zmuszeni po jakiejś ważnej stracie zacząć nowy rozdział swojego życia, nie potrafimy się w nim ani odnaleźć, ani tym bardziej zakotwiczyć. Świadomość nie przestawia się tak szybko na nowe tory. Cóż z tego, że w realnej rzeczywistości coś się zmieniło lub przeminęło, skoro nasze uczucia i myśli nadal tkwią w przeszłości, rozpamiętując i przeżywając to, co zostało utracone? Bywa też, że w odruchu obronnym zamyka się na nowe wyzwania, ponieważ nieumiejętność, a może także niechęć do ich podjęcia skłania do kurczowego trzymania się dotychczasowych prawd, wraz z przypisanym im repertuarem zachowań. Najłatwiej zanalizować ten przypadek na przykładzie Niewinnego.
W kokonie dziecięcego egoizmu
Jak pisałam poprzednio, Niewinny żyje w idealnym świecie, otoczony miłością i troską swoich najbliższych, uzyskując wszelkie potrzebne mu dobra w sposób bezwarunkowy jako dziękczynną daninę za sam fakt swojego istnienia. Stan ten nie trwa jednak wiecznie i zgodnie z naturalną koleją rzeczy ten dziecięcy raj ulega powoli znaczącym przekształceniom. Warto zauważyć, że wielu ludzi nie chce tego dostrzec, nadal upierając się przy idyllicznej wizji swojego życia. Chociaż może się to wydawać zadziwiające, wspierającymi w utrzymaniu tego swoistego status quo - nawet wobec bardzo już dorosłych dzieci - bywają przesadnie opiekuńcze matki, podobnie, jak one, niechętne do pogodzenia się z ich faktyczną dorosłością.
Niewinny przeniesiony na dorosłego zachowuje większość oczekiwań dziecka: uważa, że wszystko, co go otacza zostało stworzone dla zaspakajania jego potrzeb, włącznie z innymi ludźmi, którzy powinni czynić jego życie szczęśliwym. Niewinnym nigdy nie przychodzi do głowy, że osoby żyjące wokół nich mogą mieć własne aspiracje i pragnienia, że mogą inaczej niż oni czuć i myśleć, że mają prawo do własnego zdania, które nie musi być tożsame z tym, jakie mają oni sami. Cechuje ich narcystyczna potrzeba ciągłego potwierdzania, że cokolwiek by nie robili, zawsze są wspaniali. A jeśli sprawy nie układają się po ich myśli, winni są zawsze inni. Najbardziej nawet delikatna próba podjęcia z nimi rzeczowej rozmowy, na przykład o niedostatkach ich uwagi i zaangażowania we wspólne życie, czy łagodnego wyjaśnienia, że sposób ich funkcjonowania rani najbliższych - wywołuje gwałtowną reakcję. Jest to reakcja niedojrzałego dziecka wyrażająca się złością, zaprzeczeniem, atakiem, obrażaniem się, do zawieszenia lub zerwania stosunków włącznie.
Bóg, rodzice, małżonkowie, dzieci, przyjaciele, pracodawcy, współpracownicy, ziemia i niebiosa - wszyscy i wszystko istnieje wyłącznie w celu zadowalania Niewinnego. Jeśli jednak nie spełniają tych oczekiwań, są obwiniani o nieczułość, brak wrażliwości, represjonowani złością i karzącym milczeniem. Życie z Niewinnym jest nieustanną wielką niewiadomą, ponieważ nigdy nie jest się pewnym, co wprawi go w dobry nastrój, a co wywoła potężną burzę. Cokolwiek dostaje od życia i bliskich jest to zawsze zbyt mało wobec jego wyobrażeń, a to sprawia, że nigdy nie jest dość syty/syta pochwał, hołdów, potwierdzeń i zachwytów.
Rozczarowani idealiści
Niewinni przechodzą do stanu Sierot, kiedy odkrywają, że świat, w którym żyją, nie jest tak dobrym i bezpiecznym miejscem, jak dotychczas sądzili. Utrata wiary w sprawiedliwość, bezinteresowną pomoc, szlachetne intencje bliźnich; upadek przekonania, że odpłatą na dobro jest zawsze dobro, że najbliżsi są bez skazy i tym podobne, rodzi wielkie rozczarowanie. Upadek z wysokiego konia jest bolesny. Kiedy szczytne wyobrażenia i ideały sięgają bruku, pojawia się dezorientacja, niosąc ze sobą zagubienie i poczucie zagrożenia.
Charakterystycznym rysem Sierot jest jednoznaczny i jasno określony obraz świata, układu w którym żyją, czy bezkompromisowe wyobrażenie celu, do którego dążą. Nie ma tu miejsca na dopuszczenie innego wariantu, jakiekolwiek odstępstwo od reguły czy wystąpienie niespójności. Życie jest proste i przewidywalne. Rodzice powinni być całkowicie oddani dzieciom, małżonkowie absolutnie wierni i lojalni, nauczyciele najlepsi z możliwych, przywódcy religijni i polityczni roztropni i prawi, stosunki społeczne oparte na sprawiedliwości, a Bóg dobry i miłosierny.
Kiedy okazuje się, że życie jest bardziej skomplikowane, a ludziom daleko do doskonałości, ziemia - dosłownie - usuwa im się spod stóp. "Historia Sierot - pisze Pearson - mówi o poczuciu bezsilności, tęsknocie za powrotem do pierwotnego stanu niewinności i jest związana z wrażeniem, że zostało się opuszczonym, że zamiast żyć w rajskim ogrodzie, bezpiecznie i pod opieką, zostaliśmy wyrzuceni, osieroceni, pozostawieni na pustyni, wystawieni na pastwę nikczemników i potworów."
Archetyp Sieroty jest powszechny, a równocześnie potężny, bowiem dotyczy każdego i to w różnych okresach życia, niezależnie od pozycji, wiedzy i stanu posiadania. Każdy nosi przecież w sobie pewne mityczne wyobrażenia na jakiś temat, w przekonaniu, że są one prawdziwe i nienaruszalne. Wystarczy tu choćby przypomnieć indywidualne doświadczenia kobiet i mężczyzn, którzy po latach wspólnego życia odkrywają pewnego dnia, że ich miłość i zaufanie do współmałżonków zostały zdradzone, a dotychczasowa troska i oddanie zlekceważone. Dla wykazania, że podobnie dzieje się w przypadku większych zbiorowości, wystarczy się odwołać do przykładu naszych własnych obywateli. Czy nie jest tak, że zbyt wielu czuje się rozczarowanych i zawiedzionych nowym systemem, w którym kilkanaście lat temu pokładali wielkie nadzieje?
W powtarzających się skargach i narzekaniach pobrzmiewa nuta bezsilności, zagubienia, katastroficznych prognoz dotyczących przyszłości, bo przecież wszystko miało być inaczej: mądrzej, piękniej i dostatniej. Co więcej - rozczarowanie przekłada się na obwinianie darzonych uprzednio zaufaniem, a nawet podziwem przywódców oraz przypisywanie tym, którym się powiodło negatywnych etykietek.
W świecie Sierot nie ma barw pośrednich. Tu do Rzymu prowadzi tylko jedna droga. Jeśli poprzednia rzeczywistość przedstawiała się dla Sieroty wyłącznie w jednym, pozytywnym modelu, teraz, po jego załamaniu, model ten staje się całkowicie negatywny. O skutkach takiego postrzegania, wynikłej stąd rozpaczy i cierpieniu oraz sposobach radzenia sobie w tej sytuacji, a także szansie konstruktywnej zmiany w następnym artykule.
autor: Zuzanna Celmer
źródło:
Link