SAMOOSZUKIWANIE UCZUCIOWE
- 20.06.2012
- Szeroko pojęta psychologia
- 7860 czytań
- 0 komentarzy
Przekłamywanie własnych uczuć i emocji jest dość często praktykowane przez ludzi, którzy nawykli do kreowania samych siebie i zdarzeń. Nazywamy to wczuwaniem w się w graną rolę.
To nie jest problem, który dotyczy tylko artystów. Każdy człowiek jest aktorem, bo samo życie jest wielką sztuką! Jeden radzi sobie lepiej, a inny gorzej na scenie, ale też w pisaniu scenariuszy oraz reżyserii własnego życia.
Samooszukiwanie uczuciowe dotyczy tego, co się czuje wobec siebie, innej osoby lub sytuacji.
Jedni wmawiają sobie, że kogoś lub coś kochają, a inni odwrotnie. Wmawianie sobie uczuć sprzyja bowiem odgrywaniu wybranej roli i reżyserowaniu dalszych zdarzeń. Niestety...ma też wpływ na wrażenia, odczucia i zachowania innych ludzi. Jest więc dość groźną zabawą!
Wymyślone role
Człowiek wymyśla swoje role, jakie odgrywa przed światem i sobą nie tylko z powodu własnej fantazji. Szukając akceptacji świata, czasem postępuje wedle najgłupszych nawet oczekiwań swojego otoczenia! Nazywamy to dopasowywaniem się do zasad życia społecznego, rodzinnego, towarzyskiego, współpracy zawodowej. A powinniśmy nazwać brakiem rozwijania świadomości posiadania własnej woli.
Można grać każdą rolę i przywiązać się do niej lub zmieniać według zapotrzebowania otoczenia.
Odnosisz sukces, to grasz rolę pewnego siebie. Poniosłeś porażkę, to grasz rolę zagubionego i cierpiącego męczennika, któremu każdy może pluć w twarz. I przepraszasz za to, że żyjesz.
Wszystkie grane przez człowieka role, które sam sobie wymyśli lub wybiera z narzuconymi mu cudzymi scenariuszami, są przejawem taniego aktorstwa, a nie przejawem rozwoju i zrozumienia swojego miejsca w świecie.
Równie dobrze można grać rolę osoby rzekomo samodzielnej w rozumieniu tego, co czuje, pragnie i przeżywa. Można więc dramatyzować i tworzyć tragedie, albo komedie!
Cała gra własnymi emocjami i uczuciami może jednak sprawić, że wreszcie człowiek nie wie, co naprawdę czuje i sam sobie oraz nikomu innemu nie umie na takie pytania odpowiedzieć.
Miłość, przyjaźń i nienawiść
Wiele osób nie wie, co czuje do drugiego?
Gdy człowiek sam sobie nie umie odpowiedzieć, kim jest dla siebie i kim jest dla niego drugi człowiek, to potrafi wszystko wymyślić. Zrobi to, zgodnie z tym, w jakiej roli osobistej szuka miejsca na świecie.
Będzie więc twierdził i nawet czuł, że kogoś kocha, bo tak wypada w roli, jaką pełni. Udaje sympatię, choć nie czuje odrobiny sympatii i akceptacji. Mówi, że kogoś nienawidzi, a naprawdę rozumie, albo nawet kocha. Jednym słowem sam sobie zaprzecza i okłamuje w sprawie własnych uczuć. Mało tego! Gra wybraną rolę nie tylko przed innymi, ale też przed sobą! I...po to, by dobrze grać, wczuwa się w tę rolę, więc napędza w sobie uczucia, jak aktor na planie filmowym.
A gdyby przestać?
Zaprzestanie gry przed sobą i światem nie jest łatwe. Oj,oj,oj...bywa bardzo trudne! I może boleć! Osoba wesoła może poczuć głęboki smutek, a smutna niezrozumiałą radość.
Każda gra ma jakiś cel, choć z czasem i ten cel można po drodze zgubić i nie wiedzieć wreszcie, po co się właściwie udaje i tak gorliwie wczuwa w rolę?
To wtedy jest właściwa chwila, kiedy trzeba przestać udawać uczucia i sięgnąć nieco głębiej, by poznać samego sobie. Trudno się na to zdecydować, bo takie działanie wymaga cofnięcia do dna, mocno ukrytego od dawna własnego JA. Teoretycznie, to spadek z poziomu rozwoju, ale w praktyce bardzo owocny i korzystny. Jest sukcesem, gdy na nowo człowiek umie pytać samego siebie i nikogo innego o to, gdzie zmierza, czego pragnie, boi się, o czym marzy i co uznaje za rozsądne oraz korzystne.
Rewolucyjne odkłamywanie własnych uczuć
To może być wstrząs, ale też piękne wyzwanie odzyskania na nowo samego siebie! Nie każdego na to stać i wielu ludzi boi się takich osobistych zmian.
Kiedy ktoś ma wreszcie dosyć cierpień lub udawania szczęścia w relacjach z innymi osobami oraz w określonych sytuacjach, to sam w sobie może dokonać potężnej rewolucji, aby zacząć żyć na nowo i w zgodzie z samym sobą. Dokona tego najskuteczniej tylko wtedy, gdy sam sobie odpowie na pytanie, co zyskuje lub traci oszukiwaniem się uczuciowo?
Przypomina mi się Pani Hania, grająca rolę męczennicy przez blisko 40 lat! Jej otoczenie doskonale tę grę wykorzystywało. Na pogrzebie jej męża, widziałam w niej więcej radości i nadziei, niż rozpaczy. Myślałam, że błędnie oceniam sytuację, bo być może uśmiechała się serdecznie (jak zwykle) do przybyłych osób. Jednak... ten pogrzeb był dniem rewolucji, która choć późno, to jednak rozpoczął wreszcie czas szczęścia i bycia na nowo sobą. Kolejne miesiące i lata pokazały, że z męczennicy stała się radosną kobietą. Wszyscy podziwiali jej metamorfozę. Szkoda, że nastąpiła tak późno i tyle lat sama zmarnowała. Miała w sobie tę radość, a dała się wpędzić w rolę niewolnicy, która nie mogła korzystać z żadnych praw do szczęścia.
Skutki oszukiwania uczuciowego
Przykład Pani Hani pokazuje, że można oszukiwać się uczuciowo i skazać na cierpienia wbrew kipiącej wewnętrznie radości i nadziei życia. Są jednak także osoby, które grają rolę szczęśliwych, a wcale takie nie są, tylko udają, aby nie przyznać się do cierpienia.
Manifestowanie lub ukrywanie cierpienia, czy też pokaz wesołości na przekór uczuciom, prowadzi do marnowania czasu życia i prawdy o nim, która tkwi w duszy i sercu. W efekcie nie tylko marnuje się swoje własne życie, ale też rozzuchwala zło innych, którzy narzucają role i uczucia.
Najgorszą sprawą w samooszukiwaniu uczuciowym pozostaje jednak to, że własne życie i uczucia można uczynić fałszywym wzorem dla swoich dzieci i innych ludzi. A to już zło!
źródło:
Link