Dlaczego tak zwany "zdrowy" egoizm jest niezdrowy?
- 05.05.2013
- Szeroko pojęta psychologia
- 4883 czytań
- 0 komentarzy
Czym różni się pozytywny egoizm od tzw. "zdrowego" egoizmu? Czy warto odróżniać dwa egoizmy, czy też jest to "mnożenie pojęć ponad potrzebę"?
Z całą pewnością można, a nawet trzeba rozdzielić te dwa pojęcia, ponieważ kryją się za nimi dwie różne koncepcje o nieporównywalnej głębi oraz dwa różne podejścia do życia - mówi doktor Tomasz Skalski.
Odcinamy się od tzw. "zdrowego" egoizmu
Poszukując wsparcia dla siebie oraz uzasadnienia dla praktyki troszczenia się o własne dobro i szczęście (a nie wyłącznie o uszczęśliwianie innych), często zamiennie mówi się o egoizmie "pozytywnym" i "zdrowym".
Z takim utożsamieniem spotykaliśmy się np. podczas rozmów z dziennikarzami. Chcę mówić o różnicy między nimi - ale podkreślam: nie chodzi tu o to, żeby stworzyć jakiś kolejny „dobry” egoizm - bo za moment powstanie "ekologiczny", "naturalny", "sprawiedliwy", "przyjazny" albo nawet "altruistyczny" egoizm (szczerze mówiąc, trochę się tego obawiam) - podkreśla Tomasz Skalski
Chodzi raczej o to, żeby znaleźć jedno pojęcie, które najlepiej odda sens właściwego i harmonijnego stosunku do siebie i do świata, najlepiej go streści i najwięcej praktycznych wskazówek podpowie.
Jednocześnie, co oczywiste, chodzi o takie pojęcie, które zminimalizuje ryzyko nieporozumień czy nadinterpretacji.
Co złego w "zdrowym" egoizmie?
Zarówno słowa "pozytywny" jak i "zdrowy" dobrze się kojarzą. Jednak słowo "pozytywny" ma przy tym walor dodatkowy: oznacza nie tylko "dobry", ale też "uzasadniony" czy "ugruntowany" (łacińskie positivus).
Słowo "zdrowy" zaś bywa używane jako wzmocnienie dowolnego innego określenia, np. "zdrowo się namęczyć", także w kontekstach negatywnych, jak w określeniach "zdrowe przegięcie" albo "zdrowo dostać w kość".
Nomen omen: tzw. "zdrowy" egoizm, w przeciwieństwie do "POZYTYWNEGO" w żaden sposób nie chroni przed naprawdę zdrową przesadą w egoizmie. Ostatnio miałem kilka okazji, dzięki bezpośrednim rozmowom oraz poszukiwaniom internetowym, przyjrzeć się propozycjom programowym "zdrowego egoizmu" - zaznacza Skalski
Wygląda na to, że egoizm w wersji "zdrowej" sprowadza się do hasła dbania o siebie oraz realizowania swoich własnych potrzeb ZAMIAST (domyślnego) realizowania potrzeb innych ludzi. Można więc powiedzieć, że proponuje on pewien rodzaj buntu.
Istota (założenie) tego buntu jest słuszna - tak samo jest w pozytywnym egoizmie - powinniśmy myśleć o SOBIE i realizować SWOJE potrzeby.
W pozytywnym egoizmie jednak zamiast upierać się przy źle postawionym i na ogół pozornym pytaniu:
"kto jest ważniejszy, ja czy inni?"
przenosimy akcent na sprawę naprawdę zasadniczą:
"Które potrzeby są naprawdę MOJE?"
(tj. ugruntowane, uzasadnione moim dobrze pojętym dobrem!)
Odmiana "zdrowa" na ogół takimi sprawami w ogóle się nie zajmuje . Od propagatorów "zdrowego egoizmu" dowiadujemy się, że mamy myśleć o sobie. Nie znajdujemy jednak żadnej podpowiedzi jak należy myśleć o sobie (żeby samemu sobie krzywdy nie zrobić). Potwierdza to przebieg rozmowy w trakcie wspomnianej audycji.
Na pytanie, jak potencjalna "zdrowa" egoistka ma odróżnić prawdziwy rozwój od powrotu do dziecięcego buntu i egocentryzmu, usłyszałem komentarz, że to niepotrzebne intelektualizowanie, i że takie rzeczy się po prostu widzi. "Jak ktoś szanuje siebie, to szanuje też innych". Niestety moje obserwacje nie potwierdzają tej optymistycznej tezy - akcentuje Tomasz Skalski
Mamy realizować swoje potrzeby, nie ma jednak wskazówki, jak rozpoznać, które potrzeby w ogóle warte są realizowania?
Istotna kwestia to jak odróżnić potrzeby rzeczywiste od urojonych. Tym zajmuje się jedynie EGOIZM POZYTYWNY - tj. poszukujący gruntu, czyli oparcia - dodaje Dagmara Skalska
"Zdrowy" egoizm: "rozwój osobisty" przez… krok wstecz?!
Właściwie trudno powiedzieć: czym ów "zdrowy" egoizm różni się od "zwykłego" egoizmu, tj. tego negatywnego?
Chyba tylko stopniem "otwartości" a raczej braku otwartości, czyli hipokryzji - negatywny egoista bowiem potrafi się przyznać do swego egoizmu, ten "zdrowy" najwyraźniej zaś udaje kogoś innego ("Jestem egoistą, ale tym zdrowym")…
Nawet jednak, jeśli nie będziemy stawiać sprawy aż tak ostro, mam poważne zastrzeżenia wobec tajemniczego (bo nie podpartego narzędziami) przeskoku od podporządkowania innym, uległości, lęku do "zdrowego" egoizmu, który rzekomo ma zapewnić szczęście - zauważa dr Tomasz Skalski
Zastrzeżenia do tzw. "zdrowego" egoizmu
Po pierwsze, tak raptowny przeskok (o którym mowa wyżej) jest w praktyce bardzo trudny do wykonania. Do przekroczenia wewnętrznych barier z pewnością nie wystarczy udział w (proponowanych przez propagatorki "zdrowego egoizmu") "inspirujących spotkaniach" czy świetliste przykłady celebrytów (choć jedno i drugie może pełnić funkcję wspomagającą).
Jeśli taka totalna przemiana miałaby się udać, to chyba tylko w przypadku krańcowej desperacji (gdy już naprawdę dana osoba ma wszystkich tak serdecznie dość, że zwyczajnie na nikim jej już nie zależy ). Być może dlatego właśnie we wspomnianej audycji panie propagujące "zdrowy egoizm" podkreślały pozytywne znaczenie życiowych kryzysów dla rozwijania "zdrowego" egoizmu! Jeśli jednak zależy jej choć trochę - praca nad sobą skończy się na wspólnym pokrzykiwaniu gniewnych haseł na spotkaniach. Daje to zresztą (niebezpieczny dla rozwoju) efekt pozornego zaspokojenia potrzeby bycia sobą - coś jak zemsta w wyobraźni. Jednak przy pierwszym kontakcie z granitowym oporem ze strony męża czy szefa, cały zapał zostanie rozbity w pył - mówi Skalski
Po drugie, krok ten jest "zdrowy" tylko z nazwy - bowiem jego konsekwencje wcale nie są korzystne (dla wykonawcy czy wykonawczyni). Zamiast zdrowia może on prowadzić do eskalacji napięć między ludźmi oraz do konfliktów wewnętrznych.
Z perspektywy rozwoju psychologicznego (i moralnego) człowieka, przejście z fazy konwencjonalnego podporządkowania innym (konformizmu, wierności regułom społecznym) do dbania tylko lub głównie o siebie, tak jakby społeczne konwencje się nie liczyły (faza prekonwencjonalnego buntu) - oznacza krok w tył, nie w przód!
Wszyscy przecież byliśmy kiedyś "zdrowymi" egoistami: jako dzieci! Czyż nie stawialiśmy wtedy swoich potrzeb na pierwszym miejscu? Dorośli zaś mogli się czasem złościć i czasem buntować podejmując rozmaite "wysiłki wychowawcze". Jednak do rzeczywistych potrzeb dziecka musieli zawsze lepiej lub gorzej się dostosować! - mówi Dagmara Skalska
Możemy miło wspominać czas, gdy byliśmy trzy- czy czterolatkami, ale kto na serio chce być na powrót trzylatkiem?! To prawda: ucząc nas szacunku dla innych oraz panowania nad zachciankami zabrano nam prawo do zajmowania centralnej pozycji (z prawem do wrzasku i tupania) - jednak był to niezbędny etap w rozwoju, etap na drodze, który teraz trzeba przekroczyć - idąc dalej - a nie zawracać!
Pozytywny egoizm proponuje krok wprzód "zdrowy" egoizm każe zawracać.
Zwyczajnie i po prostu. Dopóki jednak jesteśmy przy abstrakcyjnych rozważaniach, sprawa może wydawać się zagmatwana. Jak się to ma do realnych sytuacji życiowych? Czym się będą różniły reakcje, myśli i przeżycia wyznawczyni jednej i drugiej "odmiany" egoizmu? O tym w kolejnym artykule.
Zespół Projektu Egoistka
źródło:
Link