Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Tak jak w temacie. Ale historia nie jest prosta, jest dość pogmatwana i głupia. Nie chcę się zbytnio wdawać w szczegóły bo to jednak zbyt bolesne, Zacznę od tego że zdradziłam męża po ponad 20 latach małżeństwa. Od kilku lat coś nam nie grało, trudności, rodzina, dzieci, moje coraz mniejsze zaangażowanie w seks... w każdym razie na początku roku trochę się pokłóciliśmy. Trochę - to mało powiedziane. Na noże nie poszło, ale stanęło na tym że chciałabym żeby mąż się wyprowadził. Seks w dalszym ciągu był od czasu do czasu, staraliśmy się utrzymywac pozory normalnego małżeństwa, ale wszystko trwało jakby w zawieszeniu. Na początku lata odezwałam się do starego przyjaciela, z którym miałam sporadyczne tylko kontakty, głównie dlatego że mąż go bardzo nie lubił. Dlaczego - teraz dopiero wiem. Ale o tym potem. Wymyśliłam, że skoro będę na wakacjach w jego okolicach, to mogę go odwiedzić, porozmawiać o starych czasach. Nic wielkiego. Zaczęliśmy pisać na komunikatorze. Od słowa do słowa robiło się coraz bardziej pikantnie, nigdy tak z nikim przedtem nie pisałam. Ale cóż, pisanie, słowa tylko, myślałam. Umowiliśmy się, pojechałam. Mąż wiedział gdzie jadę, nie wiedział tylko do kogo. Z początku było trochę niezręcznie, ale szybko znaleźliśmy wspólny język, tak jak kiedyś, dawno temu. I jakoś tak się stało że się przespaliśmy ze sobą. Naprawdę, robiąc to, nie wierzyłam że to robię, przecież on nie był w moim typie, tu nic nie mogło zadziałać! A jednak zadziałało, zrobił mi dobrze i wpadłam z kretesem. Zrobiliśmy to zaledwie kilka razy, ale byłam absolutnie oszołomiona, podniecona i zakochana. Po powrocie do domu kochałam się z mężem i było naprawdę fajnie. Zaczęłiśmy nawet rozmawiać o naszym problemie... W międzyczasie jednak z kochankiem (bo tak go nazwałam) pisaliśmy dalej, bardzo pikantne teksty, nawet wysyłaliśmy sobie nagie zdjęcia. Prowadziłam jakby podwójne życie - w domu z mężem, w internecie - z kochankiem. Podniecało mnie to bardzo. Czas mijał a ja coraz bardziej dogadywałam się z mężem. Podkusiło mnie jednak żeby spotkać się jeszcze raz z kochankiem, teraz nie wiem - przespać się z nim ten ostatni raz, porozmawiać? Nakłamałam męża że jadę w delegację a pojechałam do niego. Do niczego nie zdążyło dojść, bo dostałam serię straszliwych sms-ów od męża, z takimi wyzwiskami że włos zjeżył mi się na głowie. On wiedział. Okazało się, do dziś nie wiem jakim cudem, że wszedł na moje konto i zobaczył wszystko. Wszystko. Całą korespondencję, zdjęcia, nawet film. Nie wiem jak bo wszystko na bieżąco wykasowywałam, a na domowym komputerze nigdy się nie logowałam. Nikt nie wie jak to się stało, bo z technicznego punktu widzenia nie było to możliwe, a jednak. Ktoś gdzieś popełnił błąd. Może ja, może kochanek. Oczywiście powiedziałam kochankowi, a on pierwsze co zrobił to pousuwał mnie ze wszystkich kontaktów, po czym postawił sprawę jasno i wyraźnie że to moja wina i ja mam wszystko naprawić. A mąż rozpętął piekło. Najpierw się upił, potem porozsyłał fragmenty korespondencji ze zdjęciami (!) do jego (kochanka) dziewczyny (tak, tak, miał on dziewczynę, kochał ją a ona jego, planowali dzieci, byli ze sobą już kawał czasu), do jego rodziny, powiadomił (na szczęście nie ze szczegółami) moją rodzinę. Po czym spakował się i wyprowadził. Wróciłam do domu najszybciej jak tylko mogłam. Błagałam męża żeby chociaż wrócił ze mną porozmawiać, zgodził się. Został w domu na próbę. Wstyd, rozgoryczenie, nienawiść do samej siebie, jakie towarzyszyły mi w tych pierwszych dniach, były nie do zniesienia. Poczucie winy mnie zabijało fizycznie. Mąż zamieszkał w oddzielnym pokoju, błagałam go o to bo nie miał gdzie pójść tak od razu. Powoli zaczęliśmy rozmawiać, próbowałam mu wszystko wyjaśnić, ale co tu wyjaśniać? Poprosił mnie o rozwód, tzn. że złoży po świętach, a ja się zgodziłam z poczucia winy. I tak żyjemy sobie, minęły dopiero dwa tygodnie, jakoś pozbierałam się sama z sobą, mąż jednak nie. Niby jest każdego dnia lepiej, ale widzę że wszystko zniszczyłam. Po tym wszystkim widzę jaka byłam głupia, że przez chwilę zauroczenia zniszczyłam całe nasze małżeństwo, i to z człowiekiem z którym tak naprawdę mnie nic nie łączy. Kocham mojego męża, nie wyobrażam sobie życia z nikim innym, ale widzę że raczej to nie jest możliwe żebyśmy byli razem. Próbuję i będę próbowała wszystkiego żeby jednak nie odszedł, ale nie chcę żeby to wyglądało że robię to z poczucia winy, że pragnę się zrehabilitować.
Czy istnieje jakaś rehabilitacja? Czy mężczyzna jest w stanie przebaczyć kobiecie zdradę i to jeszcze taką? Czy da się odbudować zaufanie? Co mam robić żeby dać mu przez to przejść jak najbardziej łagodnie? Boję się go skrzywdzić jeszcze bardziej. Panowie, którzy przeżyliście zdradę małżonki, macie jakieś spostrzeżenia, uwagi?
Bardzo żałuję tego co zrobiłam i zapłacę za to zo zrobiłam, płacę każdego dnia. Ale widok męża który cierpi, choć może nie pokazuje tego otwarcie, boli mnie stokrotnie bardziej.
autorko, zdrada jest zdradą, nie ważne czy raz czy tysiąc razy, tak samo w romansie rocznym, dwuletnim można być w takim samym amoku jak w krótkiej znajomości.
Ty zdradziłaś raz, drugi, trzeci itd a potem gdy wszystko już wychodziło na prostą, gdy w związku było już dobrze to Ty sama nie z przymuszonej woli pojechałaś na zabawy z kochasiem (i nie tłumacz że to miał być ostatni raz, bo takich ostatnich razów byłoby jeszcze wiele, bo w takich sytuacjach zrywa się kontakt raz a dobrze tym bardziej gdy ma się tak daleko do tego drugiego gdzie nie ma ryzyka że na siebie wpadniecie na ulicy), gdyby mąż nie odkrył prawdy to robiłabyś to dalej więc żyłabyś w długotrwałym romansie, ale mąż pokrzyżował wasze plany, on to zrobił a nie Ty sama zrywając z kochasiem.
to że nie ma zdjęć waszych zabaw to nic nie zmienia, on widział coś ważniejszego, czyli wasze rozmowy a tam znając życie wiadro pomyj na niego wylane przeczytał i to mu wystarcza, nie jakieś tam zdjęcia, bo nie wierzę że w rozmowach wychwalałaś męża czy nawet słowem o nim nie wspominałaś.
Kiki
"Zawsze gdy coś narozrabiamy szukamy wytlumaczenia. Przychodzi jednak moment gdzie trzeba zmierzyć się z rzeczywistościa, przyjąc fakty, winę na klatę i zacząc nad soba pracować. Oczywiscie łatwiej jest dalej tkwić w przeswiadczeniu że to nie maja wina, tylko do czego to prowadzi?"
I tu masz rację...całe tony makulatury na ten temat jest zapisanej jak winny, winna próbuje się wybielić przed samym sobą. Dodam...do Barbary..że jak zauważyłaś to raczej nie ma jednej osoby w Twoim wątku, która by Ciebie wzięła pod skrzydła i próbowała bronić Twoich argumentów...przypadek Myślę, że dociera do Ciebie to co tu zostało spisane, bo to nie głupie spostrzeżenia są i daj Bóg byś z nich odpowiednie wnioski wyciągnęła.
Kiki
"Niestety my sami często te tłumaczenia łykamy, tym samym próbujac wytłumaczyć zdradzacza. W gruncie rzeczy pogarszając sytuację, gdy wydaje nam sie pozornie ze polepszamy, dajemy wsparcie w odbudowie.. tak to oceniam z perspektywy czasu"
To co nie dawać wsparcia? To jak odbudować związek? Wydaje mi się, że jak niewierny mówi np. że źle się czół w związku bo go nie rozumieliśmy a my jesteśmy w stanie rozumnie te jego pretensje przeanalizować i stwierdzić czy faktycznie miał prawo się źle czuć (tak ogólnie piszę bo prościej) czy też jest to naciągana historyjka, to w takim wypadku mamy obraz tego co się działo w małżeństwie, związku. Możemy zmienić swoje zachowanie, on/ona również...i wtedy dajemy sobie na wzajem wsparcie. Oczywiście należy analizować sytuację bez emocji, szczerze z każdej ze stron...wtedy nawzajem się wspieramy i wtedy mamy jakieś szanse na nowe życie, odbudowujemy przez rozmowę zaufanie, nabywamy nową wiedzę o partnerze itd. Więc uważam, że wspieranie się jest ważne....dla obojga oczywiście.
Komentarz doklejony:
Mikołaj 29
"to że nie ma zdjęć waszych zabaw to nic nie zmienia, on widział coś ważniejszego, czyli wasze rozmowy a tam znając życie wiadro pomyj na niego wylane przeczytał i to mu wystarcza, nie jakieś tam zdjęcia, bo nie wierzę że w rozmowach wychwalałaś męża czy nawet słowem o nim nie wspominałaś."
Zdradzacz zdolny jest do wszystkiego...ja już żonie wytłumaczyłem jak to u niej chodziło... i teraz nawet czasami się ubawimy z tego jakie rzeczy wymyślała by siebie wybielić...ale nie zapomnę jak mi wmawiała, że jestem niedobry bo nie jeździłem na Święta Bożego Narodzenia z nią do rodziców... moich i jej. Jaka to Ona była wtedy samotna i jak głupio się sama czuła.Ja nie pamiętam gdzie wtedy mógłbym być więc chyba się na jakiś czas rozpłynąłem...albo co? Tak mnie to wkur... że kazałem jej dzwonić po rodzicach i podać mi w którym roku mnie z nią u Nich nie było. I jak myślicie, kto miał rację
To co nie dawać wsparcia? To jak odbudować związek? Wydaje mi się, że jak niewierny mówi np. że źle się czół w związku bo go nie rozumieliśmy a my jesteśmy w stanie rozumnie te jego pretensje przeanalizować i stwierdzić czy faktycznie miał prawo się źle czuć (tak ogólnie piszę bo prościej) czy też jest to naciągana historyjka, to w takim wypadku mamy obraz tego co się działo w małżeństwie, związku. Możemy zmienić swoje zachowanie, on/ona również...i wtedy dajemy sobie na wzajem wsparcie. Oczywiście należy analizować sytuację bez emocji, szczerze z każdej ze stron...wtedy nawzajem się wspieramy i wtedy mamy jakieś szanse na nowe życie, odbudowujemy przez rozmowę zaufanie, nabywamy nową wiedzę o partnerze itd. Więc uważam, że wspieranie się jest ważne....dla obojga oczywiście.
Jest tylko jedna różnica. Czy usłayszałeś: To moja wina, nie mam dla siebie usprawiedliwienia, zamiast skupić sie na naszym związku w którym moze nie wszystko gra, ja oddałam sie innemu facetowi. Czy usłyszłeś: Zrobiłam to bo nie byłam szczęsliwa, bo ty....i następuje litanie jaki to ty niedobry byłeś. Zdrada stawia nas w takiej sytucji, ze albo zbudujemy silny zwiążek, uwzględniając wszystkie błędy które obie strony popełniły, albo lepiej sie rozejść. Ale w zadnym wypadku niedociągnięcia w związku nie mogą być wymówka dla zdrady, a chyba wszyscy tego doświadczyliśmy. Więc najpierw jasne określenie odpowiedzialności, a potem mozna sie wspierać.
zarobiony, mniej wiecej chodziło mi o to co napisał Logos.
Co innego rowiazywanie/rozważanie problemów które sie pojawialy w zwiazku, za które jedna czy druga, czy obie strony były odpowiedzialne, a co innego głupie tłumaczenie skoku w bok i o lyknie tych tłumaczeń mi chodzi, ze czasem (przynajmniej ja tak miałam) zastanawiamy się lub gorzej przyjmujemy/ doszukujemy(zwlaszcza w pierwszej fazie)
czy to nie jest tez nasza wina ze on/ona to zrobili i to jest wielki błąd.
lagos
"Więc najpierw jasne określenie odpowiedzialności, a potem mozna sie wspierać."
Odpowiedzialność za zdradę jest tylko po stronie zdradzacza...natomiast tworzenie gruntu pod zdradę jest w różnym stopniu po obu stronach. Człowiek w związku nie myśli... jest do **** to ja postanawiam, że jutro zacznę to naprawiać..tak nie jest w większości przypadków. Człowiek zamyka się w sobie i zaczyna walczyć by jego racje były ważniejsze od racji partnera, by pokazać w taki czy inny sposób, że jest koło ciebie itd. Tak jesteśmy skonstruowani, a zaczynamy być świadomi tego właśnie w takich sytuacjach jak zdrada i nie tylko. Rozważam teraz sytuacje kiedy to jest nieciekawie w związku. Jakby do mnie napisała w tamtym czasie Claudia S. kto wie jak by się losy potoczyły. Dla czego za brak rozmowy obwiniamy zdrajcę? Przecież my również mogliśmy działać i próbować rozmawiać...bo przecież w większości teraz mówimy, że coś się tam działo...ale to wypieraliśmy jak wiedzę o zdradzie w pierwszych chwilach kiedy do nas docierały fakty. Tu jest wina obojga partnerów.
I Wiesz to jest temat morze gdzie się czyja odpowiedzialność zaczyna...to nie jest moim zdaniem ważne. Ważne jest uzmysłowienie sobie, że jest problem, że się stało i ważne jest to co z tym chcemy zrobić. Za zdradę podkreślam jeszcze raz winna jest osoba zdradzająca...ale z tworzenie nazwijmy to gruntu pod zdradę odpowiadają partnerzy.
zarobiony,
nowy dzień, nowe nadzieje... Rozmawiałam wczoraj z mężem, codziennie z nim rozmawiam, ale jak to wszyscy tu wiedzą, jest sinusoida, raz jest lepiej raz gorzej. No i wczoraj mi powiedział dokładnie to co wielu z was tutaj pisze, jak ON to przeżywa, co się z NIM dzieje, JEGO emocje itp. Ja to wszystko już wiedziałam, ale dobrze było usłyszeć to od NIEGO. Myślę że jemu też to lepiej zrobiło, w końcu wydusić to z siebie.
Waka, Kik i Inni
Narobiłam bałaganu, nie było warto. To nie jest tak że ja się usprawiedliwiam, że się wybielam, że się tłumaczę przed samą sobą i kimkolwiek. Ja JESTEM WINNA i wiem że karę muszę ponieść, poniosłam ponoszę i będę ponosić, ale nie mam zamiaru leżeć z głową w poduszce i płakać w nieskończoność, bo tu chodzi o moje małżeństwo które jeszcze istnieje i które mam nadzieję jakoś uratować. To że trafiłam tutaj i że w ogóle piszę jest wynikiem moich poszukiwań odpowiedzi na pytanie "Dlaczego to zrobiłam" i "Czy da się uratować nasz związek".
Zarobiony - nie ma ani jednej osoby która by się za mną ujęła - a ty myślałeś że będzie inaczej? Szczerze mówiąc, nie jest tak źle jak się spodziewałam, dostałam wbrew pozorom olbrzymie wsparcie na tym forum, i KAŻDY, powtarzam KAŻDY komentarz wnosi coś pozytywnego do mojej historii, choćby mnie i z błotem mieszano. Przyszłam tu po konstruktywną krytykę i taką dostałam. Za co jestem naprawdę bardzo wdzięczna i z większą nadzieją patrzę teraz w przyszłość.
Jak powiedziałam, zamiast płakać i się zamartwiać ja wolę czynić. Swoje już wypłakałam i jeszcze wypłaczę, ale to w swoim czasie. Na razie szkoda mi każdej chwili bezsensownie straconej.
I jeszcze jedno - cóż, przykro mówić, ale jest jeszcze jedna sprawa która siedzi cierniem w oku a której nie potrafię rozwiązać. I wszyscy, zdradzacze i zdradzeni, pewnie wiedzą o czym mówię. To odpowiedź na pytanie "Dlaczego?". Bo na razie jej nie potrafię znaleźć. Mogę tu przytaczać tysiąc odpowiedzi, bo mi było źle w małżenstwie, bo mi mąż w łóżku chrapał, bo mi perfumy nie kupił takie jak trzeba, bo chciała sprawdzić jak to jest, bo się zakochałam... I żadna z tych odpowiedzi nie jest prawdziwa. Ja NAPRAWDĘ nie wiem dlaczego to zrobiłam. Na każdy wasz argument ja odpowiadam sobie - NIE. A może to jest właśnie chęć usprawiedliwienia się przed sobą samą? Więc dlaczego czuję się winna? W tej chwili czuję się jak Jekyll i Hyde. Chyba jednak ja również potrzebuję pomocy psychologa
Kiki
Oczywiście zgodzę się z Tobą, ze nie ma co łykać bajek, którymi i mnie próbowano karmić i wmawiać mi, ze To moja wina. Na szczęście można by rzec, że w pewien sposób byłem na to przygotowany i żaden kit mi nie został wciśnięty...i jakoś daleki jestem by brać nawet skrawek winy za zdradę na siebie...jeszcze, żeby człowiek trochę przyjemności z tego miał...to tak, a tu tylko same straty
Piszesz ze wina za zdradę jest po stronie zdradzacza, jadnoczesnie usprawiedliwiając poczynania okolicznosciami. Kryzys w związku zazwyczaj dotyczy dwuch stron. Dlaczego jedna ze stron nie puszcza się na prawo i lewo? Dlaczego niektórzy podejmują decyzję o rozwodzie nie puszczając się? Tylko nie pisz, ze dlatego, że nie spotkała Klaudi S.
Na poczatku moje spojrzenie było trochę podobne , że coś się wydarzyło i dlatego doszło do poszczególnych zachowań. Teraz mam zupełnie inne spostrzezenia. Trochę wyprostowało mnie to forum, trochę sama doszlam do pewnych wniosków. Ciekawe czy u Ciebie też po kilku latach zmienią się poglądy.
Moze ktos jeszcze napisze jak to było na poczatku a jak jest teraz, po kilku latach.
.i jakoś daleki jestem by brać nawet skrawek winy za zdradę na siebiesmileysmileysmiley
ale tak na samym poczatku, nie bładziły Ci mysli po głowie że może się przyczyniłeś? ze może z Toba cos nie tak..
bo mnie tak, z jednej strony bylam wsciekła i nie przyjmowałam tłumaczeń z drugiej się zastanawiałam czy ze mną wszystko OK.
Kiki
Dlaczego jedna ze stron nie puszcza się na prawo i lewo?
Kiki już pisałem, że nie dostałem telefonu od Claudi S. Tak to w przenośni działa...tak jestem dumny, że tego telefonu nie odebrałem.... nie zmienia to rzeczy, że inni są jacy są...bo tacy sie urodzili
Komentarz doklejony:
Kiki
ale tak na samym poczatku, nie bładziły Ci mysli po głowie że może się przyczyniłeś?
W pewnym sensie stworzyłem grunt....stworzyliśmy...tak w tym sensie trochę mojej winy jest.
Zarobiony
Ja sie Tobie w sumie nie dziwię, jesteś krótko po zdradzie i latwo ulegesz tej manipulacji, też tak miałem. Tylko, kiedy doszło do mnie, ze mi tez wiele rzeczy nie pasowało, a jednak jej nie zdradziłem i nie dla tego, ze nie miałem okazji, albo ze mi to przez myśl nie przeszło, ale dlatego ze nie chciałem jej zranić i chciałem być wobec niej uczciwy. I tego brakuje zdradzaczom, myślenia o partnerze, zamiast tylko o swoich potrzebach i to litanie które sie słyszy na temat swoich błędów jest dalszym ciągiem tego. Moja zona zrozumiała to dopiero, jak zacząłem być dla niej taki jak ona dla mnie, postawiłem siebie i swoje potrzeby na pierwszym miejscu, miałem inne kobiety, bo przeciez miałem grunt pod to...kazde usprawiedliwienie jest dobre. Chyba mozna to zrozumieć dopiero jak samemu zaczyna sie tak robić. Każdy jest zdolny do zdrady, nie musi być to Claudia S, srednia zresztą, wystarczy chcieć, a usprawiedliwień znajdzie sie mnóstwo. Więc albo chcemy być wierni, albo nie, reszta to pitolenie i dorabianie ideologii.
W tej chwili czuję się jak Jekyll i Hyde. Chyba jednak ja również potrzebuję pomocy psychologa
tak też myslę i to dobry pomysl z psychologiem.
Z jednej strony czujesz się winna z drugiej usprawiedliwiasz. Twoje posty to błędne kolo.
raczej nikomu z nas nie chodzi o to byś zarzuciła łańcuch pokutny, czu wyła w poduchę, przeciez to nic nie zmieni.
A dlaczego to zrobilas? może tak po prostu bo chciałaś , bo mialas ochotę na troche adrenaliny i taka oto rozrywke wybralas, bo...
Komentarz doklejony:
Cytat
W pewnym sensie stworzyłem grunt....stworzyliśmy...tak w tym sensie trochę mojej winy jest.
a ja juz wogole tak nie myslę.
Cytat
nie zmienia to rzeczy, że inni są jacy są...bo tacy sie urodzilismileysmileysmiley
no własnie, dlatego nie ma okolicznosci łagodzacych, są fakty i czyny
Komentarz doklejony:
Logos, podpisuję się obiema rękoma. Takie wlasnie są prawdziwe powody skoków w bok.
Lagos, "Moja zona zrozumiała to dopiero, jak zacząłem być dla niej taki jak ona dla mnie, postawiłem siebie i swoje potrzeby na pierwszym miejscu, miałem inne kobiety, bo przeciez miałem grunt pod to...kazde usprawiedliwienie jest dobre"
To znaczy że jak żona cię zdradziła raz, to ty masz wolne pole i zdradzasz/zdradzałeś kiedy chciałeś? I to jest stawianie swoich potrzeb na pierwszym miejscu??? To jest przecież zwykła zemsta!
Nikt mną nie jest w stanie manipulować, ponieważ jestem świadomym gościem. Zdrada to nie jest skomplikowana sprawa...tak wygląda ale nią nie jest. Układ jaki zawarliśmy został zerwany...co z tym zrobisz Twoja sprawa nic mi do tego. Jestem świadomym gościem jak już napisałem i zdaję sobie sprawę z swoich wad i zalet...tych drugich jest więcej. Natomiast w sprawie zdrady kieruję się tylko faktami i dowodami...emocje staram się trzymać na uwięzi, choć są jak u każdego z Was i mają takie samo znaczenie. Ja jednak dalej będę powtarzał uparcie, że za związek odpowiadają partnerzy i za jego funkcjonowanie również. Więc jak wcześniej pisałem biorę za sytuację z przed zdrady pełną odpowiedzialność w ilości swoich zasług za jego ówczesny stan. I tego zdania mam nadzieję nigdy nie zmienię, bo jestem dumnym, honorowym facetem biorącym na klatę część winy za stan związku z przed i po zdradzie. Nie zamierzam jednak brać nawet części odpowiedzialności za zdradę i tego też nie zmienię.
...miałem inne kobiety, bo przeciez miałem grunt pod to...kazde usprawiedliwienie jest dobre. Chyba mozna to zrozumieć dopiero jak samemu zaczyna sie tak robić.
po za tym, bo to akurat w moim przypadku by mi nie ulzyło, wrecz przeciwnie. Reszta jak pisalam wyżej.
Moze ktos jeszcze napisze jak to było na poczatku a jak jest teraz, po kilku latach.
Jestem 9 lat po.Punkt widzenia zmienił mi się na bardziej tolerancyjny.
Obraz nabrał więcej barw , kontury na początku czarno białe zapełniły się gamą kolorów.
Większy dystans po latach , choć czas nie zaciera wspomnień i niestety nigdy nie da się ich wymazać.Chyba ,że wujek Alzhaimer.
barbaraF
Gdy Wasz związek zaczął trawić ogień Ty próbowałaś ugasić pożar benzyną. Na razie jesteś na etapie dopalania zgliszcz.
Czy na tym pogorzelisku zbudujecie coś?
Miej świadomość ,że nie wszyscy radzą sobie ze zdradą.
Może być tak ,że pomimo starań Twoich i Twojego męża odbudowa związku może się nie udać.To zależy głównie od osobowości zdradzonego.
Czasami gdy nie padną odpowiednie słowa w odpowiednim czasie , gdy nie wykona się w porę odpowiednich gestów rusza u osób zdradzonych mechanizm utraty złudzeń.Gdy się zacznie nie można go już zatrzymać.Podczas tego procesu dochodzi do zastąpienia obrazu świata i partnera sprzed zdrady obrazem bardziej realistycznym.Najtrudniej mają altruiści, idealiści i osoby wrażliwe.
Osoby zdradzające widząc te zmiany chciałyby zawrócić czas , ale jest już za późno.Jeżeli obraz partnera znacząco zmieni się na gorsze w trakcie tego procesu oznacza to w praktyce koniec związku.
Odpowiedź na pytanie dlaczego pozwoli Ci poznać siebie i w konsekwencji unikać popełniania tych samych błędów w przyszłości.
Bez znaczenia w tym czy innym związku.Czy istnieje ta jedyna praprzyczyna i czy się uda do niej dotrzeć ? Nie wiem jak będzie u Ciebie, ale i tak to pytanie będzie Cię dręczyć , więc spróbuj sobie samej na nie odpowiedzieć.
Nie zamierzam jednak brać nawet części odpowiedzialności za zdradę i tego też nie zmienię.
Cytat
W pewnym sensie stworzyłem grunt....stworzyliśmy...tak w tym sensie trochę mojej winy jest.
Zobacz jest w tym pewna sprzecznosć. Logos ma rację ze jesteś tuz po i nie jestes na prostej choc tak Ci się wydaje.
Juz wczesnie zauwazyłam w Twoich postach taki schemat dla osoby tuz po, ale wydawało mi się że gdzies doczytała że Ty jesteś 2 lata po, i trochę mnie dziwily twoje "rozterki"
Nie chcę Ci nic na siłe udowadniać ale za jakieś pół roku przeczytaj swoje posty a sam zobaczysz jak wiele się zmienilo w emocjach i nowych "wnioskach".
Komentarz doklejony:
*Nie tyle rozterki co emocje
Komentarz doklejony:
Cytat
Podczas tego procesu dochodzi do zastąpienia obrazu świata i partnera sprzed zdrady obrazem bardziej realistycznym.
Niestety ale to okrutna prawda i bardzo, bardzo dotkliwa.
Najbardziej odczujesz brak jakiejś osoby,
kiedy będziesz siedział obok niej i będziesz wiedział,
że ona już nigdy może nie będzie Twoja.
Witam,
Barbara, Ty wiesz dlaczego to zrobiłaś.
Przeczytaj to, co sama napisałaś:
Cytat
Zaczęliśmy pisać na komunikatorze. Od słowa do słowa robiło się coraz bardziej pikantnie, nigdy tak z nikim przedtem nie pisałam. Ale cóż, pisanie, słowa tylko, myślałam. Umówiliśmy się, pojechałam. Mąż wiedział gdzie jadę, nie wiedział tylko do kogo. Z początku było trochę niezręcznie, ale szybko znaleźliśmy wspólny język, tak jak kiedyś, dawno temu. I jakoś tak się stało że się przespaliśmy ze sobą. Naprawdę, robiąc to, nie wierzyłam że to robię, przecież on nie był w moim typie, tu nic nie mogło zadziałać! A jednak zadziałało, zrobił mi dobrze i wpadłam z kretesem. Zrobiliśmy to zaledwie kilka razy, ale byłam absolutnie oszołomiona, podniecona i zakochana.
Brnęłaś w to w pełni świadomie.
Ba, byłaś tak pewna siebie, że wręcz czułaś się bezkarnie.
Przecież zabezpieczałaś się na wszelkie możliwe sposoby.
Cytat
Nie wiem jak bo wszystko na bieżąco wykasowywałam, a na domowym komputerze nigdy się nie logowałam. Nikt nie wie jak to się stało, bo z technicznego punktu widzenia nie było to możliwe, a jednak
Barbara
Zrobiłaś to bo po prostu tego chciałaś.
.A dobudowywanie do tego ideologii, to forma ucieczki, samooszukiwania się.
Ty po prostu sama przed sobą za wszelką cenę szukasz usprawiedliwienia dla tego co zrobiłaś i wmawiasz sobie, że nie wiesz dlaczego.
Bo tak jest najprościej i najłatwiej uspokoić sumienie.
Punkt wyjścia-najpierw bądź szczera aż do bólu wobec siebie.
Nie oszukuj się i powiedz otwarcie:
Zrobiłam to bo tego chciałam, było mi dobrze i gdyby mąż tego nie wykrył, brnęłabym w to dalej.
Przecież ani nikt Ciebie nie ogłuszył, ani nie upił do nieprzytomności. Również nie wylądowali kosmici i nie wycięli Tobie mózgu. Prawda?
Czyli bądź w pierwszej kolejności szczera i uczciwa wobec samej siebie, nie zwalając winy ani na męża ani na kochanka i
przyznaj się samej sobie, że wiesz dlaczego.
Gdzie Ty się dopatrzyłaś w moich wypowiedziach sprzeczności?! Proszę Cię czytaj ze zrozumieniem.
Kik
"Nie chcę Ci nic na siłe udowadniać ale za jakieś pół roku przeczytaj swoje posty a sam zobaczysz jak wiele się zmienilo w emocjach i nowych "wnioskach"
Powiem szczerze, że bardzo bym chciał poczytać jak te wnioski, emocje się zmieniają ...jak było to u Ciebie. Wiesz lubię wspierać swoje tezy przykładami więc jak najbardziej skorzystałbym z Twojej wiedzy.
ed65, ty masz zupełną rację.
Zrobiłam to bo chciałam. Ale to nie jest moja odpowiedź. To jest fakt. Pytanie powinno brzmieć "Dlaczego chciałam?" - dlaczego chciałam to zrobić, dlaczego pojechałam, dlaczego było mi dobrze? Przecież nie powinno, gdybym chciała z anatomiczno-matematyczną kalkulacją przeprowadzić jakieś wyliczenia, to nie powinnam chcieć, nie powinno mi było być dobrze. Zachowałam się jak dzieciak który dostał skręta z marihuaną, wie że nie wolno ale to zrobi. Owoc zakazany najbardziej smakuje, prawda? No i chyba sobie sama odpowiedziałam. :szoook
Cóż, ja popełniam błędy tylko raz. I mój mąż o tym wie, pewnie dlatego jeszcze mnie toleruje. A z tym wycięciem mózgu to nie taki zły pomysł jest, wiesz? Bo to właśnie tak jakby mi tego mózgu w pewnym momencie zabrakło.
no jednak nie raz, a wiele razy, bo jak sama pisałaś to nie był jeden numerek a tych numerów kilka i to rozłożone w czasie, człowiek który wie że popełnia błąd zaprzestaje danych praktyk, Ty tego nie robiłaś i brnęłaś w to dalej, gdyby nie wyszło na jaw to kto wie ile to by jeszcze trwało i kto wie jak by to było gdyby kochaś się na Ciebie nie wypiął, a tak trzymasz się pewnego męża i wmawiasz sobie że więcej błędu nie popełnisz, a przecież go powielałaś wielokrotnie więc skąd ta pewność że teraz to już na pewno czegoś się nauczyłaś?
sama tego nie zakończyłaś aby twierdzić że wyciągnęłaś wnioski z tego, tu wszystkiego dowiedział się partner i to on niejako zakończył ten romansik, bo sama byś go nie zakończyła bo, BYŁO TOBIE TAK DOBRZE, pisząc i uprawiając seks z innym.
Barbara
"Cóż, ja popełniam błędy tylko raz. I mój mąż o tym wie, pewnie dlatego jeszcze mnie toleruje. A z tym wycięciem mózgu to nie taki zły pomysł jest, wiesz? Bo to właśnie tak jakby mi tego mózgu w pewnym momencie zabrakło"
Zawsze dostaniesz inną odpowiedź na.. pytanie dla czego to zrobiłaś? To jest nie istotne dla sprawy, bo na to pytanie nie ma odpowiedzi. Chyba, że przyjmiesz fakt, że jesteśmy zwierzyną nastawioną na zachowanie gatunku i dla tego poszukujemy innych partnerów, że tak jesteśmy uwarunkowani genetycznie i tak się ludzie...część ludzi zachowywała, zachowuje i będzie zachowywać. Są to ludzie gdzie pierwotne instynkty są w pewnych sytuacjach poza kontrolą ich użytkownika. I ten fakt jakoś Ciebie usprawiedliwia i może nawet Ci przypasuje
Natomiast teraz należy się zająć rozwiązanie problemu, który stworzyłaś...i tu masz pełne pole do popisu i udowodnienia mężowi, że Tobie na nim zależy.
Komentarz doklejony:
Mikołaj
"...pisałaś to nie był jeden numerek a tych numerów kilka i to rozłożone w czasie, człowiek który wie że popełnia błąd zaprzestaje danych praktyk, Ty tego nie robiłaś.... "
Jak miała to zrobić? Była kobieta w amoku, endorfina kipiała, seks nieziemski, dreszczyk emocji, nutka tajemnicy...a Ty mówisz, żeby mogła przestać Przestałbyś? Ja nie. Wiem, że teraz każdy z nas jest dumny, że nie dał się nigdy skusić i nie zranił partnera...czasami odnoszę wrażenie jednak, że patrzymy na zdradzaczy z góry, że nie traktujemy ich jak ludzi tylko podludzi i to jest z naszej strony nieuczciwe, bo się wywyższamy...brakuje nam zwykłej empatii w tej sytuacji. Zdradzacz też człowiek, ma uczucie, jest zagubiony, boi się konsekwencji swych wybryków, ma swoje emocje. To, ze nie przerwała znajomości to nic okrutnego z jej strony. Jak się dobrze czujesz, bawisz to raczej nie wychodzisz z imprezy.
Barbara
Najprostsze odpowiedzi są prawie zawsze tymi najtrafniejszymi.
A proces do tego prowadzący sama opisałaś.(pierwszy cytat w moim poście powyżej.
Właściwie postawione pytanie powinno brzmieć więc nie dlaczego to zrobiłam lecz dlaczego tego nie zgasiłam w zarodku.
Niby to samo a nie to samo.
I jeszcze jedno- nie mów autorytatywnie, że nie popełnisz tego samego błędu.
John Perry Barlow powiedział:
Człowiek rzadko myli się raz, na ogól trzy albo i więcej.
I ma 100% rację.
Przed zdrada też byłaś pewna, że nigdy nie zdradzisz, prawda?
To znaczy że jak żona cię zdradziła raz, to ty masz wolne pole i zdradzasz/zdradzałeś kiedy chciałeś? I to jest stawianie swoich potrzeb na pierwszym miejscu??? To jest przecież zwykła zemsta!
Cytat
Na takich podstawach związku się nie odbuduje, przykro mi ale nawet ja to wiem.
Barbaro
Nie robiłem tego za jej plecami, nie tworzylismy wtedy związku, przez rok nie byliśmy razem, więc to nie była zdrada.
Czy to była zemsta, w jakimś stopniu, ale przecież nie zrobiłem niczego innego niz moja zona przedtem, tyle ze ja sie z tym nie ukrywałem.
Boisz sie tego, ze Twój mąż mógłby tak zareagować. Że poczułabyś jak to jest, kiedy dociera do Ciebie świadomość, że ktoś kto był tylko dla Ciebie, mentalnie i fizycznie, i już nie jest. Że ktoś inny został obdarowany czułym spojrzeniem, gestem, dotykiem. Ktoś inny w uniesieniu posiadłby Twojego męzczyznę, jakaś inna kobieta, naga wtulałaby sie w jego ciało, a on czule by ja obejmował. Boisz się tego, że mogłabyś poczuć, to co on poczuł?
To,że nie jesteś juz tylko dla niego? A może właśnie wszystkim zdradzaczom by sie to przydało, by poczuli to co zfundowali swoim partnerom.
Czy nie jest to podstawa odbudowywania związku? Pewnie nie, bo my przeszło rok temu zbudowaliśmy go na nowo, bo dalismy sobie szanse nawzajem. I moze dlatego, nie meczy mnie to co było, i nie mam poczucia, ze moja żona nie jest mnie godna. Nie mogłem jej już wciagnąć na wyżyny, to zszedłem do niej na dół...ale w sumie to i tak dorabianie ideologii
Kolego Lagos , udało się tobie poskładać związek po zdradzie do kupy ? Jeśli tak to gratuluje ! Sam się nad tym zastanawiam , jestem 4 lata op rozwodzie a od 3,5roku nie mieszkamy razem ale dobrze sie teraz dogadujemy i zastanawiam się czy jest szansa pokochać jeszcze raz tą samą osobę , mam do niej sentyment nie potrafię być obojętny przechodząc obok ale już jej nie kocham . Jak Tobie się to udało , Pomożesz ? Przepraszam że nie w temacie ...
Jak wy wszyscy dobrze gadacie... Zapewniam że sama też bym tak mówiła gdybym nie była po swojej stronie. A tak to tylko posypać głowę popiołem i biczowanie pozostało... Ach, gdyby taka tylko kara była...
No ale wybrałaś ciemną stronę mocy i przyszło Ci być Vaderem, a nie
Luc Skywalkerem. No ale na pocieszenie i Veder powrócił w końcu na właściwą stronę
Komentarz doklejony:
wittman
Oj kurcze, ja sobie zbudowałem cała filozofię do tego, ale w skrucie tak bardzo uciekałem od niej, że w końcu wpadłem na nia znowu .
I znam to, też nie mogłem przejścć koło niej obojętnie. Serio, to myślę, że własnie rozstanie po zdradzie sa czymś pozytywnym i to daje szanse na to by zbudować coś zupełnie nowego, świadomi swoich słabości i błędów jakie wczesniej się popełniło. No i oczywiście obie strony muszą tego chcieć. Bo zeby kogoś odzyskać, najpierw trzeba dać mu odejść, by potem spotkać go an nowo. Tak mi sie wydaje
Komentarz doklejony:
No i czy mi sie udało poskładać do kupy? Na razie to nawet fajnie funkconuje, a jak bedzie czas pokaże, póki co jest ok.
Kolego Lagos podejrzewam że podobnie sie zachowywaliśmy po... ja chyba szukałem księżniczki ale prawie wszystkie panie a było ich sporo zbyt łatwo ściągały majtki, albo miały charakter który mi nie odpowiadał ( trudno jest znależć odpowiednią osobę w wieku 30kilku lat , człowiek jest realistą i ma swoje przyzwyczajenie) Od pewnego szasu sie zastanawiam czy mozna znowu pokochać osobę która zdradziła i która sie przestało kochać ? Masz jakiś schemat co myśleć jak zapomnieć jak nie wypominać , jak znowu szanować ? Jak zdusić swoje własne urażone EGO ?
Waka, Kik i Inni. Narobiłam bałaganu, nie było warto. To nie jest tak że ja się usprawiedliwiam, że się wybielam, że się tłumaczę przed samą sobą i kimkolwiek.
Myślę że zbyt wiele czytamy na forum w kwestii rzbrodni i karyr1;, a za mało o zrozumieniu mechanizmów postępowania osoby wiarołomnej, czy własnego.
Cytat
To że trafiłam tutaj i że w ogóle piszę jest wynikiem moich poszukiwań odpowiedzi na pytanie "Dlaczego to zrobiłam" i "Czy da się uratować nasz związek".
I słusznie. Rzeczowe podejście. Tylko jeszcze raz ostrzegałbym przed traktowaniem zrozumienia jako wybielacza. Ja mogę rozumieć rozterki i wyskoki mojej pani, ale nie będą to i tak okoliczności łagodzące. Ja powiedziałem wprost, że jestem współodpowiedzialny za deficyty w związku, ale nie za jej wyskok.
Cytat
To odpowiedź na pytanie "Dlaczego?". r30; Chyba jednak ja również potrzebuję pomocy psychologa.
Popieram. A swoją drogą ciekawe świadectwo. Lecz imho dobrze byłoby gdybyś mogła mężowi zaprezentować odpowiedź na to pytanie. Oczywiście szczerą odpowiedź. I po tą odpowiedź musisz się udać głęboko w siebie.
1234509876
Cytat
To zależy głównie od osobowości zdradzonego. Czasami gdy nie padną odpowiednie słowa w odpowiednim czasie , gdy nie wykona się w porę odpowiednich gestów rusza u osób zdradzonych mechanizm utraty złudzeń. r30;
Złote słowa. Kiedyś napisałem, że rnie żyjemy wyłącznie z tą drugą osobą, ale i z naszymi o niej wyobrażeniamir0;.
Wiesz ja nie przestałem kochać swojej zony, a przynajmniej mam takie poczucie. No i chyba nie chcesz byc schematyczny.
Skoro jesteś realista, to to powinno wystarczyć, kto zostaje idealistą, nigdy sie nie pogodzi z tym,że jego piękny swiat sie zawalił, a piekna ukochana, jednak ma brodawki.Twoje spostrzeżenia co do związków po 30 były też i moimi( no moze nie nazekaj na te majtki, jakbys tego nie chciał), a Twoje urazone ego, z tego co piszesz powinno być już uleczone . Nie wiem jaka była twoja historia, ale spójrz na swoja byłą przez pryzmat tych pozytywnych rzeczy, które wyrózniaja ja sposród innych kobiet, choćby to że tak Cie pociąga, skup się na waszych pozytywnych relacjach i zobacz co z tego wyniknie. To juz nie ta kobieta która Cie zdradziła, to zupełnie kto inny. A jesli nie wyjdzie, trudno, przecież moze nie wyjść z każdą inna napotkana kobieta.
wittman
".. skazałaś ten związek zaocznie na KARE ŚMIERCI teraz to co sie dzieję to tylko nieprzyjemności procesu .."
Ten związek jak wiele tu podobnych zaczął już umierać dużo wcześniej....jednak w tej sytuacji już gorzej być nie może, więc ma Barbara okazję by coś z tym związkiem wspólnie z mężem zrobić...i to jest pozytywna strona zdrady
kolego Lagos ja nie narzekam na kobiety że spuszczały majtki , było fajnie i miło .Ale lubie gonić króliczka a nie zaraz złapać ... taki króliczek który ucieka jest bardziej wartościowy Nie byłem grzeczny za kawalera ... goniłem i łapałem króliczki aż poznałem dziewczynę która nie dała się szybko złapać - ona Była tą wartościową ! Po 10 latach przekonałem się że to taki sam króliczek jak ich wiele .....Teraz znowu ganiam Ale mam już dość ganiania Chyba sam to przeszedłeś i jesteś o 2 kroki dalej . Jak długo jesteście juz razem w nowym związku ?
No u mnie jest troche inaczej, ja nie zdązyłem sie rozwieść, po roku osobno i krótko przed rozprawą wycofałem pozew, teraz juz przeszło rok razem. A z króliczkami jest tak, że naprawdet o lubiłem tylko jednego, też był niedostepny i tez po 10 latach okazał sie jak inne, chociaz nie, jest coś, taka mała czarna kropczka za uszkiem. Hurrrra jednak jest inny
Bardzo dużo cennych określeń i spostrzeżeń padło w tym temacie.
To oczywiście zasługa odpowiednich osób, którzy właśnie tu poświęcają swój cenny czas.
Już żałuję, że temat zniknie.
Wrócę na chilkę jeszcze:
1234509876,
Cytat
Gdy się zacznie nie można go już zatrzymać. Podczas tego procesu dochodzi do zastąpienia obrazu świata i partnera sprzed zdrady obrazem bardziej realistycznym. Najtrudniej mają altruiści, idealiści i osoby wrażliwe.
No i emocjonalne dzieci.
Dlaczego mają najtrudniej ?
Dlatego, że bronią starego postrzegania świata za wszelką cenę, bo dla nich nie ma innego. Nie chcą widzieć lub nie są w stanie. Długo walczą o swoją utopię, swoją bajkę, w której im było dobrze. Długo cierpią. Nie potrafią się odnaleźć w nowej realistycznej aż do bólu rzeczywistości. Czasami zostają w rozkroku.
Często zaczynają szukać nowej bajki, myślą, że to załatwi sprawę.
Nie biorą jednak pod uwagę tego, że nie są już tacy sami, bo proces utraty złudzeń już poszedł, z tą tylko różnicą, że u nich idzie bardzo, bardzo wolno...
Tak więc Basiu;, sama widzisz, że Twoja praca nad sobą i zmiana to jedno, a Twojego męża to drugie, więc rokowania długo się nie spodziewaj, nawet jak będzie się coś wydawać.
Tak sobie filozofowałem ostatnio,i doszedłem do wniosku,że coś z tymi zdradami jest nie tak! Zdradzacze w wiekszości zwalają winę na kryzys w związku,tylko że zdradzeni jakoś tego kryzysu nie dostrzegają? Chodzi mi o to,że my,pokrzywdzeni, mający zasady i na pewno mocniej rozwiniętą empatię,nie widzimy co się wokół nas dzieje? Jest to w/g mnie ,bardzo dziwne.Skoro kochamy nasze drugie połówki,nie zauważamy "kryzysu"?A może "kryzys" rodzi się w głowie zdradzających? jakiś defekt psychiczny? Na siłę szukanie konfliktu,albo pretekstu do zdrady? Nie wiem,ale takie wyciągnąłem smutne wnioski.
Ja napisałam na którymś tam wątku( chyba w sierpniu, bo jestem tu chyba od połowy lipca), ze ja zdradę widzę, jako wielką, rozgrzaną i swędzącą picz oraz wywalonego z rozporka wacka, a w slad za tym idącą ludzką krzywdę, płacz niewinnych dzieci, rozpacz zdradzonych osób. Dla mnie to zaprzaństwo najwyższego rzędu, stawiam tych ludzi na równi z pijakami, z którymi żadną miarą nikomu nie polecałabym żyć pod jednym dachem. Nie wytępi się tego dziadostwa nigdy.
" przeżyłam to fizycznie gorzej niż mąż, skoro mnie musiało reanimować pogotowie"- ach och Pani, toż tragedia.Ale tak pozwól że spytam- a co się Tobie takiego stało strasznego bo nie widzę.Ja akurat jestem z tego trzeciego obozu-z loży szyderców.Bo , wybacz, na takie płakanie nad jajkiem , które się własnoręcznie rozbiło, to mi się przepona trzęsie.
A na twoje pytanie "dlaczego" - mam prostą odpowiedź - bo jesteś egoistką i tchórzem.Odpowiedzi na "trudne" pytania zazwyczaj bywają proste.Mam nadzieję że twój Mąż na owe "dlaczego" odpowie moją odpowiedźią :"Nie wiem i g..... mnie to obchodzi".Oby doszedł do niej jak najszybciej bo jest właściwa w tych sprawach.
Ja przeczytałam tu historię o tym, a może to ktoś przytoczył tylko taki przykład( nie pamiętam dokładnie), że jeden zdradzony mąż tak bardzo chciał odzyskać zonę,która go zdradziła, rzecz jasna, że kupił jej luksusowe auto, ona wzięła, a jakże po czym poszła na bzykanie z gachem, a on rozpaczał i zastanawiał się dlaczego ona to zrobiła, skoro on tak bardzo się starał i pokazywał jej, jak bardzo ją kochał- głupota ludzka nie zna granic- ja stawiam na to, że maż tej Barbary też da drugą szansę, ona się rozpanoszy i zrobi tak, jak ta z nowego wątku ZDRADZIŁAM MĘŻA. Masakra. dobrze, że ja mam juz swoje sprawy poukładane i do konca życia pozbyłam się złudzeń.
Barbara
A może przeżyłaś to fizycznie gorzej niż mąż,bo zepsułaś sobie opinię i naraziłaś sie na upokorzenia w oczach rodziny ? Bo przeżyłaś nie fakt zdrady ,tylko jej wyjścia na jaw. A to zasadnicza różnica.I wiedziałaś,jakie "dowody zbrodni" odkrył Twój mąż?
Mocno się forumowicze zaangażowali w Twoją historię i wielu odnosi się do Ciebie nadspodziewanie pozytywnie (udało Ci się, bo zdradzający bywają tu żywcem paleni na stosie )
Nie dam w tej chwili rady przestudiować dokładnie wszystkich 15 stron komentarzy - prawdopodobnie powtórzę więc przynajmniej w części to, co napisali inni.
Nie zafunduj mężowi drugiego, odroczonego ciosu. Sama z siebie nie opowiadaj może szczegółów, ale jeśli będzie pytał, to nie kłam. Możesz się upewniać, czy na pewno chce to usłyszeć, odłożyć odpowiedź, ale jeśli skłamiesz i prawda wypłynie po czasie, to może na nowo zniszczyć odtwarzane mozolnie zaufanie...
Pomóż mężowi w odbudowywaniu poczucia własnej wartości - nie wiem, ile pozytywnych słów słyszał od Ciebie wcześniej, ale mam wrażenie na podstawie kontaktów z ludźmi z forum, że wszyscy potrzebują utwierdzania w przekonaniu, że nie są "gorsi" od kochanka/kochanki. Szukają wszystkich możliwych sfer, w których są lepsi.
Jeśli Twój mąż odbierze nadmiar komplementów jako sztuczny, bo nie był do tego przyzwyczajony wcześniej, to możesz zwalić na mnie
Nie wiem, jak u Was wyglądają w tej chwili sprawy łóżkowe, w wielu związkach takie przeżycia rozpalają ogień. Jeśli tak jest, to pokazuj mężowi, że masz na Niego wielką ochotę - myślę, że to też może Mu pomóc odbudować poczucie atrakcyjności, męskości. Weź pod uwagę, że On może reagować różnie, bo targają Nim pewnie sprzeczne emocje.
I zachęć Go może do jakiegoś sportu, jeśli jeszcze tego nie robi - wysiłek fizyczny i związane z nim endorfiny mogą Mu pomóc poradzić sobie z tymi paskudnymi odczuciami, przynajmniej doraźnie...
Wydaje mi się, że szukanie przyczyny zdrady jest naturalną potrzebą i że żeby żyć razem po zdradzie we wzajemnym szacunku i względnym zaufaniu, lepiej, gdy obie strony wytłumaczą to jednak zbiegiem okoliczności zewnętrznych, które w takim samym dokładnie układzie już się nie powtórzą, dzięki czemu do (takiej samej ) zdrady już nie dojdzie.
Ci, którzy pozostali ze zdradzaczami nie mogą ich chyba uważać (poza chwilami największych emocji) za istoty z natury aspołeczne, amoralne, głupie, bo trudno byłoby z przekonaniem z taką istotą dzielić życie.
To nie zdejmuje winy ze zdradzającego, ale powoduje, że zarzuca Mu się paskudne, krzywdzące zachowanie, a nie paskudną naturę, osobowość, czy trwale zaburzony system wartości...
A jeśli zdradzający nie jest z gruntu zły... to można mieć nadzieję, że wyciągnie wnioski z popełnionego błędu i nie będzie powtarzał procederu...
To dopiero początek Waszej drogi, ale wydajesz się być konkretną, silną kobietą, która jest w stanie wiele wytrzymać dla dobra Waszego związku - to chyba poprawia rokowanie.
Trzymam za Was mocno kciuki!!!
Marta
PS. Yorik - 1. Na pewno dałbyś radę coś zrobić, żeby temat nie zaginął w przestworzach skoro jest wartościowy... 2. Dlaczego Ty tak lubisz używać protekcjonalnego tonu...?
Wittman - A Tobie szybkie ściąganie majtek wartości nie odbierało...? Czy też tylko One ściągały, a Ty pozostawałeś ubrany...?
Czyżby odmienne prawa i oczekiwania zależnie od płci...?
Co nie znaczy, że nie rozumiem Twojej drogi i że straszliwie potępiam...
Ale może nie należałoby wymagać od kobiet więcej niż wymagasz sam od siebie...
Kobieta - też człowiek
Marta74 przez ostatnie kilka lat zauważyłem że świat się zmienił , kobiety same siebie nie szanują , a ja się troche do tego świata dostosowałem choć zaczyna mnie to przerażać .
Teraz w wiekszości kobiety to panienki ( czytaj gwiazdy)
A my nie jesteśmy lepsi ...przeczytałem kiedyś coś ciekawego " kiedyś byli mężczyzni od słowa męstwo -honor -cnota-hart ducha itp. A teraz są Faceci od facetus-powabny -delikatny itp.
Marta szczerze myślę ze kobiety i mężczyzni maja odmienne prawa
Witam wszyskich i ciekawie to dopiero sie zrobi gdy uslyszycie moja wersje wydarzen bo stoje i spogladam w brame piekiel ktora jest otwarta i nie wiem czy wejsc czy uciekac
Komentarz doklejony:
Ale musicie poczekec do jutra chcieliscie mnie tu wiec namowiony odnalazlem temat ktory doryczy mnie tylko nie wiem czemu moja zona nazwala sie jak osoba ktora zostala zdradzona przez trepa ktory przespal sie z moja zona
Komentarz doklejony:
A teraz milych snow i jutrzejszej jazdy bez trzymanki a zrobie to tylko dla tegp aby przestrzec wszystkich ktorych swedzi aby opamietali sie i byli lojalnymi partnerami i nie stawiali nikogo w takiej sytuacji jak ja teraz.!!!! Gdzie jedynym trafnym stwierdzeniem jestze moge kochac tylko maszyny bo one mnie nie zdradza.
Sporo rozszyfrowałam na temat zdrady, mam wyrobione zdanie na temat ludzi, którzy robia takie rzeczy, ale jedna kwestia wciąż jest dla mnie wielką zagadką- a mianowicie, jakim cudem ktoś, kto włazi w czyjeś małżeństwo może być dla kogoś pociągający. Dla mnie złodziej (obojętne czy sama go zaprosiłam, czy też wlazł poprzez kadzenie mi a ja dałam się komuś otumanić) złodziej jest dla mnie kimś odrażającym, bo wiadomo, że taki człowiek nie ma żadnych zahamowań i skoro robi coś takiego mojej rodzinie, to wiadomo, ze za chwilę zrobi syf w kolejnej. Jakim cudem może kogoś pociągać ktos taki- tego aspektu jeszcze nie przepracowałam w swojej głowie, ciągle jest to dla mnie niepojęte.Zaczynam rozważać czy nie powinnam przestać taplać się w takich bagiennych tematach,( to i tak niczego nie zmieni, są kobiety bez honoru i faceci lubiący zamoczyć, gdzie się da, tego łajdactwa pełno jest wokół, tak było, jest i będzie), raczej zająć się swoimi sprawami i trzymać się podstawowej zasady, żeby nie zadawać się z łajdakami i z łajdaczkami, bo za takimi ludźmi zawsze ciągnie się sznur ciepiących ludzi i dla własnego dobra unikać takich, jak ognia.Mogę przestać pisać na tym forum, ale czy faktycznie obronię się przed takim badziewskimi ludźmi? Tyle tego wokół. Nie wiadomo, jak żyć, żeby nie stać się dla kogoś chłopcem do bicia.
Komentarz doklejony:
Przecież normalne jest, że gdy człowiek kogoś poznaje i okazuje się, że ta osoba jest w związku, to choćby nie wiem, jak bardzo ten ktoś się podobał, to przecież pierwszym naturalnym odruchem jest jesy myślenie o tym, że " nie, nie ja nie będę pakowała się w coś takiego nie będę ładowała się w czyjeś życie, bo nie chce mieć nikogo na sumieniu", w sposób naturalny człowiek już na dzień dobry dystansuje się od takich układów, bo po co robić takie rzeczy? Jaką reputację miałabym po czymś takim? Potem nigdy w życiu nie przyznałabym się do tego, ze właziłam w czyjeś małżeństwo- nie wiem może ze mnie to taka ciotka klotka a tymczasem takie kobiety, jak np.Barbara są nowoczesne, idą z duchem czasów, a ktoś, kto ma jakieś zahamowania cofnął się w rozwoju? Ja wstydziłabym się nawet przed tym żonatym, w którego małżeństwo bym wlazła. Tymczasem te kobiety robią to i żadnych tego rodzaju zahamowań nie mają- po co im zepsuty chłop na boku? Czy tak swędzi je picz? naprawdę, chyba odejdę od tych klimatów zdrady- po co mi to?
Musze was rozczarowac nie moge chlostac osoby ktora najmilsza mi byla wiec napisze tylko tak ze zdrada jest jak jugoslawianska ruletka (wrzucaja granat do pubu i kto sie spozni ten przegrywa) po tym jak przezyje sie ten wybuch bo nie zdazylo sie zareagowac albo nie dostrzeglo sie zagrozenia czy nastepnym razem nie bedzie trauma isc znow do pubu? Piszecie wiele rzeczy jedne sa trafne drugie nie bo nie macie pelnego obrazu a cala prawda nigdy nie jest znana do konca . Zostaliscie przez nia czesciowo zmanipulowani poprzez dozowanie wam niepelnych informacji aby znow okazalo sie ze ona winna tak naprawde nie jest tylko sa winni inni. I tu zakoncze wypowiedz bo czuje sie jak facet z przypowiesci ktora wam teraz podam i podziwiam wasza zbiorawa inteligencje ktora mimo zatajenia i chaosu informacyjnego potrafila konstruktywnie inz indywidualizowanie rozstrzygac tak trafnie tobbagno do ktorego wpadlem i dziekuje ze probijecie wyciagnac mnie z niego za te rogi co juz tylko sa na powierzchni. Poklon dla wszystkich i przypowiesci: wracal chlop z pola do domu poznym popoludniem pewnego jesiennego dnia i zobaczyl leżącą żmije przy drodze gadzina byla zmarznieta bo przymrozek łapał dygotala patrzyla z pod łba błagalnie wiec sie chop zlitowal i wzial ja do domu nakarmił ogrzał opiekowal sie nia a ona wziela i go użarla wpuszczajac mu śmiertelny jad i tak sie czuje. Tym bardziej ze zrobila to z moim najwiekszym wrogiem a miedzy mna a nia byo ok 2 dni przed wyjazdem kochala sie ze mna i 3 razy miala drgaweczki dzien przed wyjazdem do niego tez jak kroliki a jak jawracalem do domu do GB to ona do Krakowa do niego zolnierzyka i po sciagnietym imlancie gdzie ja musialem uzywac prezerwatywy on nie musial wiec jak wrocila i znow sie kochala ze mna to narazala cala rodzine i tu druga przypowiesc po ktorej wszystko co do przyszlosci sie wyjasni . Skorpion chcial przeplynac na druga strone rzeki ale rzeka szeroka byla a on nie umial plywac wiec poprosil żabe aby go na grzbiecie przewiozpa na drugi brzeg zaba nie zgodzila sie od rzazu bo powiedziala ze ja ukasi i co utopia sie w dwojke ale skorpion zapewnial ze tego nie uczyni bo nie chce ginac wiec sie zgodzila i jak byli na srodku rzeki skorpion ukasil żabe przeprazzajac ja ze juz taka jego natura.
Komentarz doklejony:
Juz wiecej nie pisze bo to jak strzal w glowe gdy kula szuka mozgu bo go nie ma i zyjesz jeszcze 3 dni
Dzieki wszystkim ze odwazyliscie sie pisac dla innych. Pozdrawiam i deintegruje sie.pa
Komentarz doklejony:
Na dopisek napisze ze Wiesiu oficer mial kiec dziecko ze swoja dziewczyna a po rozmowie z jia dowiedzialem sie ze jest prawdopodobnie w ciaży a on spal z moja zona ktora przez 20 lat twierdzila ze sie jim brzydzi i nigdy by go nie dotknela. I tyle pa
Człowieku, nie uciekaj z forum - wywal z siebie to wszystko, co o Niej w tej chwili myślisz, co w Tobie kipi!!!!!
Myślę, że Jej się należy chłosta (nie w sensie dosłownym oczywiście)!!!!
Niech zobaczy, co narobiła. Jak zrujnowała swój wizerunek w Twoich oczach, że jest dla Ciebie, jak żmija albo skorpion.
Prawie wszyscy tu przeżyli podobne chwile - nie spali po nocach, chcieli wyć, szarpać, zniszczyć.
Mieli wrażenie, że ich zniszczono...
Zabito wiarę w człowieka...
W dobro na świecie...
Ale to się kiedyś kończy...
To po prostu jedna z faz reakcji na taką traumę i masz do niej prawo!!!
Daj sobie to prawo i chłoszcz Ją słowami!
Ona musi to wytrzymać, bo Cię niezasłużenie, paskudnie zraniła!!!
To jest cholernie trudne, ale dasz radę!!!
Wygląda, że odporny, twardy facet z Ciebie!!!
Na podejmowanie decyzji co do przyszłości masz jeszcze dużo czasu - nie działaj pochopnie, bo po co... Zostaniesz z Nią, albo Ją wyrzucisz ze swojego życia - z Nią, czy też sam dasz radę!!!! Nie jesteś przecież zależny od jakiejś baby, nawet jeśli byłeś z Nią bardzo związany i bardzo ufałeś, a Ona to zaufanie zrujnowała...
My ten pierwszy szok przetrwaliśmy i Ty też go przetrwasz!!!
Trzymaj się!!!!!!!
Marta
PS. A kwestia "zapomnienia" o prezerwatywie u ludzi wydawałoby się dojrzałych, świadomych zagrożeń zaskakuje mnie niezmiennie...
Chyba prawie nikt z tych mężatych/żonatych zdradzaczy w średnim wieku nie używał - i jak tu wymagać rozsądku od nastolatków...?!!
Juz wiecej nie pisze bo to jak strzal w glowe gdy kula szuka mozgu bo go nie ma i zyjesz jeszcze 3 dni
Dzieki wszystkim ze odwazyliscie sie pisac dla innych. Pozdrawiam i deintegruje sie.pa
"skorpion ukasil żabe przeprazzajac ja ze juz taka jego natura." dokładnie tak jest. Pozostaje ci albo uodpornić się na jad(wielokrotne podawanie małych dawek podobno uodpornia), albo nie brać sobie na głowę pajęczaka, niech zaakceptuje swoją naturę i pozostanie po swojej stronie rzeki. Ja osobiście z naturą bym nie próbował walczyć.
Gdzie Ty się dopatrzyłaś w moich wypowiedziach sprzeczności?! Proszę Cię czytaj ze zrozumieniem.
nie piekl się. Czytam ze zrozumieniem, to moje subiektywna interpretacja po przeczytaniu tego co napisaś. Jezeli się mylę po prostu wyjasnij, ja tez wczesniej napisałam cos co ty odmienne zinterpretowałęs niz ja chciałam przekazać, wyjasnił akurat to za mnie Logos i jest OK. nie jestem twoim wrogiem , tym bardziej nie mam zamiaru Cię pouczać, napisalam tylko swoje spostrzeżenie.
ale do sedna. Napisałaś żadnej winy za zdradę nie bierzesz, ale ze włozyleś czynny wkład w przygotowanie podloża do tej zdrady, czyli przyczyniłes sie do zdrady, czyli jestes z automatu współwinny a jedyne czemu mozesz być zupelnie nie winny i nie meić na to wplywu to to jak daleko ta zdrada zaszła i jaki miłała bieg- bo to już sprawa tamtych dwojga.
Czyli nie bierzesz odpowiedzialności za zdradę i jednoczesnie trochę bierzesz.
Moje zdanie jest takie że w żaden sposób się do tego nie przyłozyłeś i zadnego podłoza nie stwozyleś. Gdyby Twoja zona wyszla na ulicę skopała jakas staruszkę, pana, pania czy dzieciaka, nastepnie powiedziala Ci ze zrobila to bo mieliscie krysys, napietą sytuację i musiała się rozładować, czy wtedy tez czułbyś się współwinny stwozenia dogodnych warunków do dzialania.. A gdyby Ci powiedziala tak jak autorka wczorajszego tematu, że miała wszystko miłośc pieniadze, udany sex, szczęsliwa rodzinę czy też byś czul się współwinien stworzenia odpowiedniego podłoża pod zdradę.. Chciala i to zrobiła i tyle, swój dyskomfort mogla zmienic na tysiąc roznych sposobów, wybrala zdradę. A nawet gdyby jej dobrze było tez jest prawdopodobieństwo ze przy sprzyjającej okazji by to zrobiła z braku empatii, zasad czy cholera wie czego.. W związkach sa kryzysy, trudne sytuacje, zbiegi okoliczności. Nie jest to zadnym srodkiem łagodzacym dla naszych czynow. Po jej zdradzie to dopiero dopadł Was kryzys. Podłoze masz - masz. Twoja zona bardziej sie postarac nie mogla by stworzyc Ci podloze, jednak wybierasz inną drogę. Dlaczego? bo nie jestes taki jak ona i okoliczności nie mają wpływu na czyny czyli kolej rzeczy jaka miała by nastapić wg np Twojej zony.
Dlaczego takie stwierdzenia chodza Ci po głowie? moze dlatego że chcesz ciut ciut usprawiedliwic zone, bo nie chcesz mieć obraz jej takiej calkowicie bezwglednej, wyrafinowanej, bo przeciez ona taka zła byc nie moze, bo wtedy ratowanie zwiazku nie mialo by sensu.. naturalna obrona przed..
Cytat
Powiem szczerze, że bardzo bym chciał poczytać jak te wnioski, emocje się zmieniają ...jak było to u Ciebie. Wiesz lubię wspierać swoje tezy przykładami więc jak najbardziej skorzystałbym z Twojej wiedzy.
Nie wiem czy to będzie pomocne w Twoim przypadku bo kazdego jenak rózne sa odczucia w trakcie, po, za rok , dwa czy tez kolej losow.Nie wiem czy Ty zmienisz czy nie zmienisz na jakiejkolwiek plaszczyźnie swoje zdanie,i akurat w tym temacie, ale patrząc na inne wpisy mysle że jak inni, tak. Dlatego napislam C,i ze ciekawi mnie czy za jakis czas będziesz miał takie same teorie na temat (....) .
Mnie głównie chodziło o zmienne spojrzenie na poszczególne aspekty, wraz ze zmieniajacym się czasem, zdobywaną wiedzą, okolicznosciam które się pojawiają.
Czyli np, jak wczesniej lub powyzej pisałam. Mimo złosci jak tak może, świadomosc że przecież do niczego go nie zmuszalam, miałam kotłujace się mysli ze może ja gdzieś sie przyczyniłam, próby zrozumienia że moze mnie już nie kocha, i takie tam rózne. W kolejnnym etapie: no tak, zbładził, kazdemu się zdarza, moze monotonia nas( juz nie ja/on a my) dobiła i tekich kilka juz odmiennych mysli... Teraz: ale głupia bylam, ze sobie tym głowe zawracalam i jeszce sobie bolu dodawalam. Co mnie to wogóle obchodzi. Nie wiazałam się z nim na 5, 10 lat ani do momentu gdy któremus się odwidzi przez chciejstwo lub jakies tam fanaberie, o których zreszta nic nie wiedziałam bo jak póxniej mój mąz stwierdził żadnych zarzutow wzgl mnie nie miał, ani też wiele zarzucic mu nie mogłam.
Lub szukalam okolicznosci łagodzacych w postaci wpływu otaczajacych go ludzi. Owszem mieli znacżacy wpływ na tamte wydarzenia, tyle ze sam chciał byc w takim otoczeniu i łykał nazwijmy to dobre rady bo takie mu pasowaly. Został zmanipulowany bo dopuscił do tego. Póxniej wszelkie kontakty zerwał sam, bez mojego nacisku, bo tez tak chciał. Mało tego,na moje zarzuty, sam mi to kiedyś powiedział, "że nikt nie jest winien tego co robił i nikt do do niczego nie popchnał gdyby nie chciał, ze sam jest odpowiedzialny za wszystko co jest jego dzielem".
Kolejny przyklad, zaangazowanie w odbudowe zwiazku.Teraz tez uważam ze za bardzo się zangarzowałam. Nie żeby to było cos zlego ale za bardzo kosztem mnie samej.
Jak teraz na to patrzę: Podobnie jak napisał B52, g.. by mnie obchodzily okolicznosci, nie mialabym zamiaru sobie pirdolami głowy zawracać.
Teraz juz nie wglebiam się w zaden sposób w tamte okolicznosci, nawet nie wyszukuje sobie pytań na które chciałabym(bo nie mam potrzeby) znac odpowiedź.
mam swiadomosc zdarzeń i ukrytych zdolnosci .. i to mi wystarczy. Ot, suche fakty, pisałam troche o tym w watku "pół roku po". Wiele się zmieniło gdy zaczełam czytac to forum, choć własciwie wtedy juz wychodzilismy na prostą. W moim odczuciu wiele mnie nauczyło i wyprowadziło lepiej niż psychologowie.
Jezeli chcesz poczytac o następujących zmanach to odszukaj ostatnie posty Moa, ona tez trochę o tym pisze. Nawt ostatnio nawiązała do swoich postow gdy tu trafiła a jak teraz odbiera tamte wydarzenia i jakie zmiany w niej nastapiły.
Komentarz doklejony: Maziwony
zobacz ile tu ludzi sobie poradziło, TY tez dasz radę i się z tym uporasz. Nie uciekaj, nie chcesz teraz pisać to nie pisz ale przynajmniej czytaj.
Monotonia, kłótnie, brak zrozumienia, brak wspólnych pasji, zainteresowań, rozmów , rozwiązywania problemów itd. to tak zwany podkład pod zdradę ( ja to tak określam) Ten podkład budują ludzie...dwoje dorosłych ludzi i za ten stan rzeczy biorą odpowiedzialność zgodnie z swoim wkładem.I bez znaczenia czy kończy się kryzys zdradą czy nie. I tak jest, takie rzeczy nazywamy kryzysem i się najnormalniej w świecie zdarzają i za nie należy brać odpowiedzialność. Należy wziąć ją po to by budować coś lepszego, naprawiać związek, zrozumieć siebie bardziej itd. Związek z, czy bez zdrady...jest to bez znaczenia. Natomiast z ciurlania się żony na boku ja nic nie miałem to nawet przez myśl mi nie przechodzi żeby za nią brać odpowiedzialność.
W końcu Twój mąż pewnie również mówił Ci co było nie tak Jego zdaniem w związku i pewnie to analizowałaś...a jak okazało się, że faktycznie w takim czy innym miejscu miał rację to chyba zaczęłaś na to inaczej patrzeć i to zmieniać. Zmieniałaś to nie dla tego, że zdradził, tylko dla tego, że w końcu Ci powiedział. On pewnie również usłyszał kilka próśb o zmianę swojego zachowania.
I jeszcze raz; nie biorę za ściągnięcie majtek przez żoną żadnej winy, odpowiedzialności... NIE MAM NIC WSPÓLNEGO Z TĄ SYTUACJĄ.
Natomiast za stan związku biorę odpowiedzialność w ilości SWOJEGO WKŁADU...a mało tego nie jest
Nie podam teraz linka bo pisze ze smartfona.
Kik,zarobiony
To moze na niezbyt dobrym przykladzie ,ale prosto i wyczerpujaco wyjasnil LSR.
Chodzi o roznice pomiedzy okolicznosciami i przyczynami.
Mozecie to oceniac inaczej ,to nawet lepiej bo milo sie z inteligentnymi ludzmi wymienia poglady.Zmienilem zdanie na ten temat wlasnie po poscie LSR pod wplywem jego argumentow.Jego wytlumaczenie ma jeszcze ta zalete ze daje dosc proste jezeli chodzi o metodologie chociaz czasami troche pracochlonne
Komentarz doklejony:
narzedzia do oddzielenia przyczyn od okolicznosci
Zgodzę się, że świat się zmienia i że jesteśmy różni, ale czy Ty serio uważasz, że mężczyźni i kobiety powinni mieć odmienne prawa...?!!
Jednak może nie zaśmiecajmy tego wątku...
Maziwony,
Super, ze jesteś.
Nawet tylko po opisie Twojej żony i Twoich reakcjach widać, że przeciętniakiem nie jesteś. Oboje potrzebujecie pomocy, aby stanąć na nogi. A jak już staniecie i gdzie pójdziecie, zależy tylko od was.
To oczywiste, że sytuacja jest pewnie bardziej złożona, niż jest przedstawiona. Mamy świadomość skrzywionego przedstawiania faktów bardziej niż ktokolwiek.
Możemy tylko naświetlić problemy możliwie ze wszystkich stron. To pomaga.
Maziwony, zobacz ilu ludzi poruszyła wasza historia. Są tacy co mieli większą kaplicę od Ciebie, a jednak sobie poradzili. Może ciężko Ci teraz uwierzyć, ale życie się wam nie skończyło, mimo, że jeszcze dużo cierpienia przed wami. Takie jest życie. Nie jest usłane różami.
Poczytaj inne starsze historie, zobaczysz jak wiele jest w nich wspólnego. Jak wiele sytuacji ciężko zrozumieć.
Jeśli coś Cię nurtuje, pytaj. Dostaniesz spojrzenia tych, którzy są jeszcze w bólu, jak Ty, będą Ci bardzo bliscy, ale i tych którzy w różnej odległości potrafili zostawić to straszne doświadczenie za sobą.
Ważne, abyście nie zadawali sobie krzywdy, chyba wystarczająca już was dotknęła.
Wiem, że sprzedała Cię najgorszemu wrogowi, nigdy nie będzie wiedziała jaki ból zadała. Sama wyobraźnia tak daleko nie sięga.
Ale musisz wiedzieć, że największe kuku to zrobiła sobie. Jest zbyt myślącą kobietą, aby to po niej spłynęło. Mało kto szuka odpowiedzi dlaczego ? Łapią się pierwszego lepszego wytłumaczenia, które jakoś pasuje.
Spaczone postrzeganie rzeczywistości pod wpływem endorfin mija (nie bierz tego pod uwagę, bo ona sama tego nie rozumie), a potem zderzenie z suchymi faktami jest powalające.
Barbaro lub mężu Iwony proszę o odpowiedź jeżeli jestem w błędzie. Piszę bo nie lubię być wykorzystywany lub widzieć jak inni są wykorzystywani dla czyichś egoistycznych celów. A według mnie Barbara próbuje wykorzystać ten portal.
Zacznijmy od faktów:
Barbara nawiązuje kontakt ze swoim przyszłym kochankiem. Znali się wcześniej i Ona wie, że mąż ma "uczulenie" na tego typa. Jak się okaże uzasadnione. Sama twierdzi, że też go nie lubi. Czy jednak nawiązujemy kontakt z kimś kogo nie tolerujemy? Pierwsza nieścisłość.
Organizuje wyjazd do Krakowa w czasie którego przypadkiem ląduje w łóżku z kochankiem. W takie przypadki nie wierzę odkąd skończyłem szkołę podstawową, a to było dawno
Romans trwa, ze względu na odległość tylko internetowy. A więc kolejny wyjazd na spółkowanie. I tutaj sprawa się rypła. Mąż się dowiaduje, wysyła sms, że wie. Co robi nasza zakochana w mężu żona? Spotyka się z kochankiem. I teraz pytanie: w jakim celu? Na co liczyła, że kochanek powie aby z nim została. To spotkanie po wykryciu romansu najwięcej mówi o twoich intencjach.
Wszystkim mówi, że do niczego tym razem nie doszło. Nie doszło tylko dlatego, że kochanek potraktował ją jak materac. Dostał to co chciał i kazał spadać.
Kochająca żona Barbara wraca do męża. Kochanek potraktował ją jak tanie jebadełko, mąż chce odejść, o wszystkim wie rodzina i znajomi. Ze wstydu i upokorzenia trafia do szpitala. Mąż okazuje się porządnym człowiekiem i pomaga jej w tym czasie. Nie chce jednak słuchać o jej miłości do niego, przecież czytał listy do kochanka. Więc nasza zdradzaczka pisze na portalu o swoim żalu, miłości i informuje o tym męże. Niech się dowie jak Ona cierpi, jak się stara, jak o nim myśli. Tak więc wykorzystuje ten portal dla swoich egoistycznych celów. Znowu nie jest szczera, a to podstawa jeżeli chce naprawić swój związek.
Tak, ci ludzie mają swój cwancyś i dlatego tu na tym portalu trzeba brać pod uwagę różne opcje. Baba, która za własne pieniądze regularnie jeździ do gacha na bzykanie jest nic niewarta. Zakończyłam dyskusję w tym temacie.
To może i ja coś wtrącę , właściwie mało istotne jest to co teraz zrobisz , fakt szczerość to podstawa najgorsza prawda jest lepsza od pięknych kłamstw , jeśli twój mąż rozważa możliwość pozostania z tobą padną tysiące trudnych pytań , bardzo trudnych łącznie z tym podstawowym DLA CZEGO . tak do końca nie zdajesz sobie sprawy co zrobiłaś facetowi i co się z nim teraz dzieje , oczywiście każdy pewnie przeżywa to inaczej , ja w jednej chwili z człowieka który miał świat u stup sława ,kariera całkiem niezła kasa , wiecznie uchachany i to bez prochów stałem się wrakiem łażącym zygzakiem z butelką wina w ręku po najbardziej ruchliwej drodze i wyłem do boga żeby jakiś tir mnie zgarnął z drogi .
Jeżeli naprawdę chcesz coś posklejać droga przez piekło cię czeka ,długa i bolesna jeśli myślisz że da się uratować małżeństwo to się mylisz możecie zbudować nowy związek starego już niema , ba nie ma już twojego męża jest facet wygląda tak samo ma ten sam głos , włosy , nosi na razie te same ciuchy ale zajrzyj mu w oczy , czy to na pewno ten sam człowiek ? nie ma mowy o budowaniu czego kolwiek puki on się nie pozbiera możesz go wspierać ale tak naprawdę do końca nie będziesz wiedziała co w jego głowie siedzi .
Zaufanie hmm rok ,dwa ,trzy a może już nigdy nie odzyskasz to jest to co s.....aś
Jeżeli naprawdę kochasz , jeżeli naprawdę żałujesz ,walcz o niego słowami a czynami powodzenia oby udało się jemu stanąć na nogach a tobie naprawić to co spiździłaś
kobieto powiedz mi szczerze jak można kochać i jednocześnie zdradzać w życiu nie ma problemów nie do rozwiązania trzeba tylko chcieć je rozwiązać a nie od razu szukać pocieszenia u <cudzego>faceta rozwaliłaś życie swoje i cudze tylko dlatego że po 20!!!!! latach małżeństwa miałaś chwilę zwątpienia bo coś nie grało więc zamiast postarać się żeby ponownie zaczęło wam grać uciekłaś się do zdrady i jak się potem czułaś ? wspaniale ?bo założę się że tak jak twój mąż tak i dziewczyna twojego przyjaciela czują się ....... brak mi tu słów wiem coś o tym bo sama jestem po tej stronie medalu wśród tych co pytają DLACZEGO ? i jeśli naiwnie myślałaś że się nie wyda to jesteś w bardzo wielkim błędzie bo tylko ktoś komu nie zależy jest ślepy i nic nie widzi w innym przypadku jest to kwestia kilku chwil żeby wiedzieć
bazyl, mialam juz nie pisac ale skoro tak ladnie prosisz o odpowiedz to ci odpowiem.
Bardzo piekna rekonstrukcja wydarzen. Ale kilka faktow z twej rekonstrukcji nie wyglada w rzecywistosci dokladnie tak jak je przedstawiasz. Ale to twoj problem. I nie zamierzam tego komentowac. Przesluchanei skonczone, wyrok - winna, zgadzam sie z nim i przyjmuje zasluzona kare.
Ale niestety musze skomentowac twoj poglad ze ja czy ktokolwiek inny probuje wykorzystac ten portal. Przepraszam bardzo, ale w jakim celu ten portal zostal zalozony? Wlasnie po to by ktos go wykorzystywal, by poprzez wymiane pogladow i dzielenie sie doswiadczeniami moma bylo wysnuc wlasciwe wnioski i wykorzystac je, tak wlasnie, wykorzystac w swoim wlasnym zyciu.
Odnosnie mnie i mojego meza wkladu w ten portal - powiedzialm mezowi ze takie forum istnieje znacznie wczesniej zanim zdecydowalam sie napisac. A ze potem odnalazl moj watek - to chyba nie takie trudne go teraz znalezc, prawda? poza tym nie napisalam nic czego moj maz nie bylby swiadomy, poniewaz, przyjmij to do wiadomosci, drogi bazylu, ze ludzie jednak ze soba rozmawiaja! Czyzbys byl zazdrosny ze sa ludzie ktorzy zaluja popelnionych czynow, ze chca odkupic winy, ze dostaja druga szanse? czy to jest zbrodnia ze ktos czuje sie winny i pragnie zmyc swa wine z ran drugiego czlowieka? Czy to naprawde jest nie do pomyslenia ze ktos moze sie starac zalagodzic cierpienia drugiego czlowieka, ze stara sie zrozumiec te cierpienia aby do nich juz nigdy wiecej nie dopuscic?
Tak, najlepiej jest wszystkich linczowac, stawiac pod pregierz bez mozliwosci obrony, ale czesc z nas to ludzie cywilizowani i znaja inne metody.
Jeszcze raz, brawo za wnikliwosc bazyl, brawo! gdybys tylko znal jeszcze dokladnie WSZYSTKIE FAKTY, to juz dla mnie nic tylko sie wziac i powiesic na strychu z tego wstydu. ale ja nie zamierzam sie wieszac, bo wstydu nie mam jak to wszytkim wiadomo, bo zdradzacze wstydu nie maja, nie maja godnosci i sa tylko diabelskim pomiotem ktory mozna gnoic i poniewierac. I dobrze mi tak.
Jezeli kogos urazilam, prosze administratorow o zbanowanie.
Komentarz doklejony:
Przepraszam za bledy ale pisze ze smartfona.
Iwono, co byś teraz nie zrobiła,będą to półśrodki w celu ratowania małżeństwa. Poznałaś opinię nas zdradzonych,wiesz co odczuwamy razem z Twoim mężem.Pozostaje Ci po prostu próbować,próbować,i jeszcze raz próbować naprawić zło wyrządzone mężowi.Nigdy nie będziesz miała 100 % gwarancji,że mąż pewnego dnia nie odejdzie na zawsze,tak jak on nigdy Ci nie zaufa do końca. Po prostu walcz,a jeśli mąż nie będzie widział szans na wasze wspólne życie,honorowo zostaw go w spokoju. Może czas zaleczy rany? Widzę jakąś determinację w chęci naprawienia zła,jakie wyrządziłaś.Jeśli jest szczera,to znaczy że zrozumiałaś, co jest w życiu najważniejsze.
Tak niestety czesto bywa ze ma sie chleb a szuka sie bulek. Osobiscie bardzo wspolczuje twojemu mezowi i domyslam sie co czuje i tak jak pisza koledzy i kolezanki daj mu spokoj bo po dwoch tychodniach napewno nie obudzi sie rano i nie powie ze wszystko jest wporzadku. Uwazam takze ze jest to tylko i wylacznie Twoja wina a kryzys jest prawie w kazdym zwiazku i ludzie jakos sobie radza jezeli naprawde sie kochaja tutaj widocznie tej milosci zabraklo bynajmniej z Twojej strony bo jak kochasz to nie zdradzisz i zadne problemy czy sytuacje Cie do tego nie zmusza a Ty szukalas sama i znalazlas. Bardzo dlugo sie dochodzi do siebie po zdradzie i strasznie ciezko zapomniec wiec szanse masz niewielkie, ja osobiscie spakowalbym walize i pozegnal Cie z usmiechem ale pomimo wszystko zycze Ci szczescia w zyciu i cierpliwosci moze cos zdzialasz.
Jak chyba zauważyłaś nie wszyscy linczują - nie dla wszystkich świat jest czarno-biały... Ja też uważam, że miałaś prawo zwrócić się o pomoc na tym portalu, a pomagając Tobie można być może pomóc również Twojemu mężowi.
Nie wiemy, czy On ostatecznie zdecyduje, że jest w stanie żyć z Tobą, ale jeśli taką próbę chcecie oboje podjąć, to czeka was prawdopodobnie niestety droga przez piekło (jak napisał takizly) i trzeba zrobić wszystko, żeby zmaksymalizować szanse powodzenia.
Osoby bardzo radykalne w swoich wypowiedziach dają czasem po głowie i zdradzonym, którzy nie słuchają ich sugestii, więc może spróbuj się uodpornić na niektóre komentarze, ew. wybierz, kogo chcesz prosić o wsparcie jeśli będziesz go potrzebowała.
Ja chciałam i nadal chcę zostać z moim mężem (niektórzy uważają, że niesłusznie) więc szukałam wsparcia w mojej decyzji u osób, które poszły tą drogą i im się udało (póki co - bo niestety chyba w związkach międzyludzkich nic nie jest pewne).
Miałam kontakt, rozmawiałam z kilkoma osobami, które zdradziły i wiem, że też jest im cholernie trudno, dlatego nie zazdroszczę Ci tej drogi przez piekło (czy też czyściec), ale wydajesz się być kobietą silną, niegłupią i zdeterminowaną, żeby zostać z mężem, więc macie chyba duże szanse!!!
Maziwony,
Sugerowałam wcześniej, żebyś okazywał, co czujesz, nie oszczędzał żony za wszelką cenę, bo jeśli będziesz te emocje dusił w sobie, ta trauma może w większym stopniu zniszczyć Cię również fizycznie...
Z drugiej strony, jeśli bierzesz pod uwagę pozostanie w tym związku, to spróbuj może uświadomić sobie z czasem to wszystko, co Was łączy... Za co Ją kochałeś i co w Niej cenisz i podziwiasz...
Nie wiem, czy jesteś na etapie, na którym jesteś w stanie pomyśleć o Iwonie (?) dobrze, ale wierzę, że jako silny facet poradzisz sobie z tym piekłem, które Ci zgotowała. Wygląda, że Ona naprawdę chce przyjąć odpowiedzialność za to, co zrobiła i... walczyć o Ciebie. Może Jej na to pozwolisz i uda się Wam...
Ja do BarbF.
Po lekturze komentarzy masz już pewnie doskonałe rozeznanie i wiesz co dalej.Mimo wszystko podziwiam Cię za Twoją odwagę cywilną, oraz za - jak mi się wydaje - szczerą chęć naprawy. Wspominałaś też, że Twój małżonek czyta ten portal i Twoje wpisy więc mam nadzieję, że i ten jeden jeszcze przeczyta.
Pisałaś, że jesteś racjonalizatorką i twardo stąpasz po ziemi, a jednocześnie kochasz męża więc i moja rada taka będzie. Ze względu na dobro męża musicie się rozstać. Jeśli go naprawdę kochasz to zostaw go w spokoju. Nie gnijcie w zwiazku z którego i tak nic nie wyjdzie. w nim będzie to siedzieć już do końca -te zdjęcia, teksty z komunikatora, filmy. Dzieci (tak chyba pisałaś) są dorosłe, więc zrozumieją. Sama wspominałaś o jakimś Waszym kryzysie przed zdradą, to myślisz, że na swoich wyrzutach sumienia uda Ci się odbudować związek? ile tak pociągniesz? miesiąc, rok?
piszę tak z własnego doświadczenia - zmarnowane x lat, życie złudzeniami, dla dobra dzieci. z tym że ja nie trafiłem tak "dobrze" jak Twój mąż - Ty przynajmniej zdajesz sobie sprawę z krzywdy jaką wyrzadziłaś, rozkminiasz problem i przyznajesz się do winy. ale z drugiej strony szukasz też odpowiedzi na pytanie dlaczego. Ponieważ jej nie znajdujesz tzn. że jesteś typem człowieka, który nie jest racjonalistą i poddaje się emocjom. Więc sama nie możesz być siebie pewna w przyszłości, a wniosek nasuwa się sam. Co się stało - to się nie odstanie, ale liczy się też sposób w jaki wypijasz naważone przez siebie piwo - jeśli zrobisz to w sposób honorowy, z klasą, to kto wie czy małżonek nie pomyśli kiedyś czy nie warto spróbować raz jeszcze - pozna Cię wtedy od innej strony.
PS. Zawsze się zastanawiałem jak to wygląda z drugiej strony, i jeśli BararaF piszę prawdę to nie ma lel-im czego zazdrościć...
frans ona rozwalila swoje malżeństwo totalnie, przeciez jeździła na bzykanie do jakiegoś chlopa, który w tym samym czasie miał jakaś kobietę( dla Barbary to nie był problem, że włazi innej z buciorami), na dodatek tamta zaszła w ciażę z jej ruchaczem- wyobrażasz sobie podobny syf? Jej maż dowiedział się o tym, widział jakąś goliznę- jakim cudem on miałby szanować taką po czymś podobnym? Może długo jeszcze będzie ją kochał, ale o szacunku do niej nie ma tu nawet mowy- czy mężczyzna, zdrowy na umyśle wiaże się z kobietą, której nie szanuje? No chyba nie, prawda? Załatwiła swoje małżeństwo, jak pierwsza lepsza. Jak można ciągnąć do złodzieja? Niepojęte!
Waka, maz poprosił mnie wczoraj abym nie czytała już wiecej tego forum bo działa destrukcyjnie... Miał racje. Łyżka dziegciu psuje cała beczke miodu.
Do Wszystkich - dziękuje Wam serdecznie ze tak przejęliście sie tematem, może bedzie on pomocny kiedyś komuś. Dziękuje za wsparcie jakie tu otrzymałam, franc, Marta, zarobiony i inni, sami wiecie kto. Może kiedyś tu wrócę, może sama udzielę komuś wsparcia.
Powodzenia wszystkim!
A ja chciałem sie jeszcze pomądrzyć, a tu Pani Basia zrobiła papa i sie zawinęła...bo jej mąż nie kazał. W sumie to dobrze, że ona teraz taka grzeczna i męża słucha. Nikt za nich życia nie przeżyje, więc najlepiej jak sie sami dogadają, a że Pani Basia inteligentna bestyja, to na pewno cos jej z tych dywagacji forumowych zostanie, co dla męza pozytywnym będzie, oprócz jej grzeczności oczywiście .
Jednak pociągne dalej jesli nie dla Pani Basi, ani jej męża to dla inych, którzy w związku pozostają. Waka poruszyła ważna kwestię, szacunku. To, że miłość nie wygasa tak od razu w obliczu zdrady, to jasne, natomiast szacunek pęka jak bańka mydlana. Czy jest możliwe odzyskać szacunek dla zdradzacza, pozostając w związku. Czy u mężczyzn nie jest tak, ze nie dość że nie odzyskują szacunku do partnerki, to jeszcze tracą go do siebie? Kobieta, z którą wiąże sie mężczyzna staje sie dla niego świętościa(nawet jesli nie zawsze i nie kazdy potrafi to okazać), po zdradzie staje się ochłapem rzuconym, przez innego samca. Wiem,że to szowinistyczne, ale nawet mimo inteligencji i śiatłości, w każdym mężczyźnie, może tylko w podświadomości, ale jest takie myslenie. Jak sobie z tym radzicie Panowie? Dla mnie wyjściem był ten rok rozłaki i inne kobiety, wiem że to nie etyczne i pewnie nie moralne, bo cały czas byłem żonaty, ale nie wyobrażałem sobie pozostać z żoną i być jej wiernym, bo czułbym sie jak pies, który sie zadowala ochłapem. Myśle, że trzeba mieć naprawde silną osobowość, zeby w sobie stłumić te pierwotne odruchy, które wykształciły się w nas przez wieki. Dlatego szacunek dla Panów, którzy sobie z tym poradzili, nie uciekając sie do mniej eleganckich sposobów. Jaki sposób na to znaleźliscie, a może jest ktoś kto kompletnie nie myślał w ten sposób?
Beczka dziegciu na łyżkę miodu...te proporcje chyba lepiej odzwierciedlają zarówno Waszą sytuację przed jak i po zdradzie. "Po"...to już jedna wielka gorycz.
Wypowiadam się po raz pierwszy i ostatni w temacie:
Niestety ale p. Basia upokorzyła męża w najgorszy z możliwych sposobów:
Sponiewierała jego męską dumę i doprowadziła do upodlenia przed wrogiem (sam się tak o nim wypowiedział ). Dla mężczyzny to ujma na honorze zostać tak potraktowanym ( i pewnie dla każdego człowieka w ogóle ).
Błądzić jest rzeczą ludzką podobno ( tak jakoś ten banał funkcjonuje ), może i tak ...też należę do tych "wybaczających"... jednak w ty spory sęk,że kobieta niestety zdradziła męża podwójnie:
Przez tyle lat w związku, nie ma siły żeby nie nawiązała się między nimi nić przyjaźni. Zdradziła zwyczajnie swojego przyjaciela w dodatku z kimś komu nie podałby ręki na powitanie a ona zaoferowała mu wszystko co miała. Zdrada ciała i duszy...kto zniesie taką krzywdę?
Podziwiam go za to że w takich okolicznościach próbuje chronić jeszcze swoją żonę zabraniając wchodzenia na forum ,a może po prostu nie chce posypywania solą swoich jątrzących się ran...?
Iwono,jeśli naprawdę zależy Ci na mężu to ja życzę Ci całych pokładów cierpliwości przede wszystkim. Mężowi współczuję.
Oby udało Wam się wyjść na prostą, tylko bagaż macie nie do pozazdroszczenia...
. To, że miłość nie wygasa tak od razu w obliczu zdrady, to jasne, natomiast szacunek pęka jak bańka mydlana. Czy jest możliwe odzyskać szacunek dla zdradzacza, pozostając w związku. Czy u mężczyzn nie jest tak, ze nie dość że nie odzyskują szacunku do partnerki, to jeszcze tracą go do siebie? Kobieta, z którą wiąże sie mężczyzna staje sie dla niego świętościa(nawet jesli nie zawsze i nie kazdy potrafi to okazać), po zdradzie staje się ochłapem rzuconym, przez innego samca. Wiem,że to szowinistyczne, ale nawet mimo inteligencji i śiatłości, w każdym mężczyźnie, może tylko w podświadomości, ale jest takie myslenie. Jak sobie z tym radzicie Panowie? Dla mnie wyjściem był ten rok rozłaki i inne kobiety, wiem że to nie etyczne i pewnie nie moralne, bo cały czas byłem żonaty, ale nie wyobrażałem sobie pozostać z żoną i być jej wiernym, bo czułbym sie jak pies, który sie zadowala ochłapem. Myśle, że trzeba mieć naprawde silną osobowość, zeby w sobie stłumić te pierwotne odruchy, które wykształciły się w nas przez wieki. Dlatego szacunek dla Panów, którzy sobie z tym poradzili, nie uciekając sie do mniej eleganckich sposobów. Jaki sposób na to znaleźliscie, a może jest ktoś kto kompletnie nie myślał w ten sposób?
Może nie literalnie , ale z duchem tego przyjdzie mi się zgodzić.
To jak domino , przewrócony klocek przewraca następne.
Ciężko jest pozbyć się perspektywy zadowolenia się resztkami z pańskiego stołu.To z kolei implikuje spadek poczucia własnej wartości.Byłem świadomy tego mechanizmu.Ktoś zapier.... Ci ręcznik z szafy , używał jak szmaty do podłóg , wyrzucił na śmietnik , a Ty jeszcze w bólach o tą szmatę do podłóg walczysz.
Nie znam metody gwarantującej rozwiązanie tego problemu- wygląda to na problem o podłożu atawistycznym , dokładnie tak jak napisałeś lagos. A skoro tak to niewiele tu da logika , ani zwalczanie tego przez jakieś mechanizmy wypracowane przez nakładki kulturowe.Sfera pierwotnych emocji nie da się łatwo kontrolować przez procesy wyższego rzędu.
Tak, najlepiej jest wszystkich linczowac, stawiac pod pregierz bez mozliwosci obrony, ale czesc z nas to ludzie cywilizowani i znaja inne metody.
Cytat
Waka, maz poprosił mnie wczoraj abym nie czytała już wiecej tego forum bo działa destrukcyjnie... Miał racje.
pierwszy raz spotkalam się z taką opinią, moze i opinie są rozbieżne ale zeby destrukcyjne ..
To by się zdradzacze mogli odwaga wykazać ciekawe ilu miało by chęc na szaleństwa Logos
wprawdzie mężczyzną nie jestem ale napisze Ci z punktu widzenia kobiety bo chyba nie ma tu wielkiej róznicy. Otóż rzeczywiscie z tym szacunkiem jest bardzo trudno, zwłaszcza na początku, poprostu go nie było a wręcz czułam pogardę i odrazę. Ujmując to inaczej niz Ty był nikim. Z czasem ten szacunek się odbudowła ale nie w takim stopniu jak kiedys. To chyba naturalne że po tych wszytskich wybrykach partner wiele traci. Jednak z czasem, wracając na własciwe tory znów zyskuje.
Cytat
Czy u mężczyzn nie jest tak, ze nie dość że nie odzyskują szacunku do partnerki, to jeszcze tracą go do siebie?
jako kobieta ja nie straciłam szaczunku do siebie.
Cytat
Myśle, że trzeba mieć naprawde silną osobowość, zeby w sobie stłumić te pierwotne odruchy, które wykształciły się w nas przez wieki.
Logos, to był Twoj wybór i dalesze decyzja juz Was obojga, najwazniejsze że oboje znależliscie porozumienie.
Z mojego punktu widzenia... odwoływanie się do natury,czasem się tu pojawiajace, mnie sięto bardzo źle mi się kojarzy. Raz ze jest to uogólnienie dla wszystkich męzczyzn. Dwa że jast to zawsze sztandardowe hasło zdradzaczy "zrobilem tak bo mamy to w genach" " facet musi to czy tamto" - kikt nic nie musi, co najwyzej chce.
Idąc tym tropem ja jako kobieta ukształtowana pradawnymi instynktami powinnam być wieczną poszukiwaczką najlepszego genetycznie uwarunkowanego samca a potem kolejnego i kolejnego następnie siedzieć ze stadem dzieciorów.. ani jedno a ni drugie mi nie w głowie..
Kolejnym aspektem silnie zwiazanym i nierozłacznym z naturą, jest instynkt łowiecki w celu zdobycia pozywienie. No i jak on się ma do postepów cywilizacyjnych.. dziś po mieso idzieemy do hipermarketu, a na widok sarenki czy zajączka zamiast noza wyciagamy z zapazuchy aparat i się miło usmiechamy. tyle zostało z naszych polowań... I takich przykladow można by mnozyc w nieskończoność.
Nie chcę zasmiecać watku bo na podstawie zwierząt mam naoczny przykład jak w ciagu zaledwie kilku pokoleń zmieniają się instynkty.
Zmianiając troche temat.
Trafiają tu cierpiący zdradzeni jak i zdradzacze. Ostatnio zwróciłam uwagę jak bardzo roznia sie od siebie obie strony. Pomijajac fakt ze zdradzacze zwłaszcza w poczatkowym etapie szukają usprawiedliwienia dla siębie, to zdradzeni w swym cierpieniu są skruszeni, szukają przyczyny, czasem obwiniają siebie, szukają w sobie zaniedbań wgl drugiej strony, probują jakoś wytłumaczyc postepowanie zdradzacza, jest w nich wiele empatii itd itd. Zdradzacze zas ( po za pewnymi wyjatkami bo i takie tu bywały) są butni, pretensjonalni i roszczeniowi. Oni nie oczekują a uwazają że im się nalezy a jezeli sie nie nalezy to jak to zrobić by i tak dopiać celu.Oni nie są przyczyną kryzysu a ofiarą. Niektórzy w trakcie analizowania zdarzeń zmieniają swoja postawę, niektórzy w swoich przekonaniach pozostają do końca uciekając stąd.. mimo opisywanej przez siebie skruchy i swiadomosci winy. Przerażające.
Komentarz doklejony:
uciekło mi więc dopiszę co miało być
Cytat
Tak, najlepiej jest wszystkich linczowac, stawiac pod pregierz bez mozliwosci obrony, ale czesc z nas to ludzie cywilizowani i znaja inne metody.
Kik
Nie odwoływałem sie do natury, nie myslę też to problem o podłożu atawistycznym jak pisał skoobi, sądze ze to uwarunkowania społeczne i kulturowe, ale w sumie to i tak nie ważne bo problem po prostu jest. Choć oczywiście łatwiej zostać dzisiaj z niewierną kobieta niz np. 500 lat temu. Moze za 100 w ogóle nie będzie juz takiego problemu. Niemniej teraz pewnie zmaga sie z nim mąż Basi-Iwony, i myslę że jest to dla niego szalenie cięzkie w zestawieniu z uczuciem jakie niwatpliwie ma dla żony.
W końcu Twój mąż pewnie również mówił Ci co było nie tak Jego zdaniem w związku i pewnie to analizowałaś...a jak okazało się, że faktycznie w takim czy innym miejscu miał rację to chyba zaczęłaś na to inaczej patrzeć i to zmieniać. Zmieniałaś to nie dla tego, że zdradził, tylko dla tego, że w końcu Ci powiedział. On pewnie również usłyszał kilka próśb o zmianę swojego zachowania.
Kryzys to u nas się pojawił po wybrykach i tu mielismy rzeczywiscie problem w dogadaniu się i oczekiwaniach.
Natomiast przed u mnie podkładu nie było, sama się doszukiwalam powodów i nie wierzyłam ze tak bez przyczyny.. Moze jest nam łatwiej gdy jakichś przyczyn się doszukamy. .. Moze dlatego uwazam, z przykladu wsojego i innych, że tak naprawdę to co przed nie ma wiekszego wpluwu, może byc krysys a moze byc zycie mlekiem i miodem płynace. Poprostu przychodzi moment gdy naszej połowce zachciewa się "coś" (przeciez nie musi to być zdrada), nadarza się/lub szukają okazji a potem już leci jak domino. Nie ma dla mnie róznicy czy zdrada była efektem kryzysu, przypadkowa, czy zaplanowana bo dla każdej z tych okolicznosci na siłe mozna znaleźc przyczynę pośrednią. Chyba po prostu, mają inne wartosci niz osoby nie zdradzające, pewnie mniej odpowiedzialnosci, moze mniej wrazliwosci więcej egoizmu ( zachwiane proporcje) .. Nie znaczy to tez że nie potrafią tych cech wypracować w sobie i dokonac zmian.
Głównie jednak chodziło mi o spostrzeganie składnej zdrady i tych znaczacych drobiazgów, przemijajacego bólu, indywidualnego odczucia na przestrzeni miesięcy a poźniej lat, jak to się zmiania.
Co do pracy obojga stron nad pojawiajacym się kryzysem zgodzam się w 100% ze analiza i zaangazowanie musi nalezeć być z obu stron
Komentarz doklejony:
Cytat
w sobie stłumić te pierwotne odruchy, które wykształciły się w nas przez wieki.
to ja chyba za daleko.. az w prehistorie wybiegłam..
Cytat
sądze ze to uwarunkowania społeczne i kulturowe, ale w sumie to i tak nie ważne bo problem po prostu jest.
a to napewno ma ogromny wpływ na nasze decyzje, daleko szukac nie trzeba, wystarczy cofnąc się do ogolnego punktu widzenia sprzed 20-30lat
Barbaro meżczyźni mają taką naturę, że lubią udać się do swojej odosobnionej jaskini, by tam przemyśleć swój problem- może fakt, ze wyprowadził się cichcem nie oznacza jeszcze najgorszego- daj mu teraz spokój, on nie chce rozmawiać już z Tobą ani z nikim. dowaliłaś mu strasznie- wiesz o tym doskonale, ja osobiście wątpię w to, by wrócił, ale kto wie, może i tak się stanie, jednak raczej nie nastapi to szybko. Daj mu pomyśleć w spokoju, niech on rozwazy sobie wszystkie za i przeciw, potem zapewne podejmie męską decyzję, a pamiętaj- męskie decyzje są definitywne i nieodwołalne, to nie są te nasze, że potrafimy zmieniac zdanie niemalże co chwilę- mężczyźni tak nie funkcjonują, choćby miało ich skręcić, to skoro raz coś postanowią nic z tym nie zrobisz. Ty żyj teraz normalnie, nie narzucaj się mu, ale niech wie, że czekasz na niego. O tym, żebyś nigdy i pod żadnym pozorem nie kontaktowała się z tamtym łajdusem chyba nie muszę Ci nawet mówić- to oczywiste. Pokaż mezowi swoją postawą, że szanujesz jego decyzję, choćby ostatecznie zdecydował na nie- Ty musisz wypić piwo, którego sobie i Wam w szczególności naważyłaś, inaczej nic z Ciebie ani z Was nigdy już nie będzie. Na Twoją korzyść przemawia to, że przeżyliście razem 20 lat, macie dzieci, wspólny dorobek, znacie się jak łyse konie- może to przeważy szalę na korzyść Waszego małżeństwa. Niczego na ten moment nie możesz być pewna, ale jednego jednak możesz- Twój maż na pewno Cię kocha i dlatego właśnie tak zareagował. Szkoda, że doprowadziłaś do takiej sytuacji- zapamiętaj do końca życia, że ktoś, kto włazi na zajętą osobę, na kogoś, kto jest w związku, to goowno zawinięte w srebrny papierek, Ty zawsze goń takich cwaniaczków od siebie, bo pociągną Cię na swoje dno- dziś masz tego przykład. Cóż warty jest tamten drugi? Omotał Cię, wykorzystał, naraził na koszty, zdradzał jakąś kobietę, która na dodatek zaszła z nim w ciażę, więc bzykał i Ciebie, i tę drugą, niby swoją. Widzisz chyba z kim się spotykałaś. Cokolwiek zdarzy się jeszcze, jakkolwiek ułoży się między Tobą i Twoim mężem, Ty wyciągnij wnioski ze swojego życiowego błędu i wzdrygaj się z obrzydzeniem na myśl o tego typu lowelasach, z jakim mialaś do czynienia- chodź prostymi ścieżkami, a nie schodzisz na manowce. Trzymaj się- sorry, że tak ostro Cię potraktowałam.
waka, dziękuję ci za dobre jednak słowo. Trochę to bardziej pogmatwane niż myślisz, ale faktycznie, za obopólnym porozumieniem postanowione zostało że tak będzie lepiej. To znaczy że ja muszę mu na to pozwolić chociaż się z tym nie zgadzam. I dał mi do zrozumienia wreszcie że on chce ten związek zacząć od nowa. A żeby zacząć od nowa, trzeba coś zakończyć. No to kończymy jakoś tam, tak jak w tej chwili sytuacja pozwala. Nie wiem co się stanie za tydzień, za miesiąc, za rok. Zapytał mnie ile to potrwa, te obrazy w jego głowie - powiedziałam że statystycznie z forum to około roku, ale oczywiście u każdego jest różnie. On nie chce na razie tu wchodzić, nie chce czytać bo to go przygnębia. Mnie to forum pomaga, ale każdy jest inny.
Zobaczymy, jak będzie, czas pokaże. Według męża zacząć na nowo to tak jak dwadzieścia parę lat temu - randki, schadzki itepe. Nawet jestem za Tylko czy on sobie zdaje sprawę że my po dwóch miesiącach zamieszkaliśmy razem???
No nic, trzeba jakoś żyć, ciężko mi na duszy ale co zrobić, JEMU jest o wiele bardziej ciężko...
Barbaro
Wiele Cie jescze czeka i nie brałbym słów Twojego męża dosłownie. Chce coś zakończyć, żeby zacząć cos nowego, znaczy tyle,że Cie kocha i nie moze sie pogodzić ze stratą Ciebie, z drugiej strony nie może znieśc upokorzenia jakie mu zafundowałaś i pozostanie z Toba grozi tym, że straci do siebie szacunek. Szuka więc rozwiązania, które pogodzi ogień z wodą. Znam ten stan doskonale i swiadczy on tylko o rozbiciu emocjanalnym, kiedy Twój mąz dojdzie do siebie, zrozumie, ze to niemożliwe i będzie musiał wybrać którąś z dróg, dania szansy lub rozstania, ale do tego jeszcze długa droga, i wiele niespodzianek moze Ci jeszcze czekać po drodze ze strony Twojego męża, więc nie cieszyłbym sie tak na te randki, choć nie wykluczone, ze kiedyś się ich doczekasz.
Berbara na początek nie przepadam za zdradzaczami ale ty budzisz odrobinę mojego zrozumienia. Przypominasz mi moją zonę.
Zgadza się musicie zacząć od nowa, obrazy nigdy nie znikną co najwyżej zbledną. Z czasem bedą coraz mniej istotne wszystko zależy od Ciebie (śmieszne ale tak uważam na moim przykładzie). Po mimo tego że nie bedzie tego pokazywał każdy najdrobniejszy gest bedzie dla niego ważny. Wiem dlaczego uważa że to forum nie jest dobre - każda historia jest inna ale każda b. podobna. Ten sam scenariusz czasami inny finał.
Pocieszę Ciebie gdyby was skreślił już byś czekała na pozew on chce sobie wszystko poukładać. Samemu w spokoju. Ja układałem sobie wszystko przez 3, 4 miesiące do dziś potrafi złapać mnie dół i ważne... musisz być przy nim każdy dotyk dobre słowo, dowartościowanie znaczy dla niego więcej niż bańka w totka. Lagos dobrze mówi, mąż nie może znieść poniżenia i upokorzenia. Przygotuj się na takie jazdy których się nigdy byś po meżu nie spodziewała to też taki standard. Czytałem jak pisał o kmiotku "żołnierzyk" jaka takaś pogarda podejrzewam ze nie dorasta męzowi do pięt dlatego bardzo go boli.
Trzymam ksiuki (chociaż sama sobie zasłużyłaś)
Barbaro dobrze, że nie chowasz urazy do mnie- ja nie zyczę Ci źle, ja nie lubię tylko głupoty ludzkiej( sorry, a skoro czytam, że jakaś kobieta tak bezmyślnie rozwala swoje życie, 20-letni dorobek dla jakiegoś idioty, to zwyczajnie denerwuję się. Czy Ty zdajesz sobie sprawę z tego, jak ciężko jest dzisiaj poznać fajnego i wartościowego faceta? Tyle łajz jest wokół, ciężko zyje się samotnej kobiecie, choćby nawet finansowo wszystko ogarniała bardzo dobrze, sa takie chwile, gdy człowiekowi brakuje bardzo tej drugiej bliskiej osoby, tych męskich ramion i oparcia w każdej sytuacji. Kobiety, które mają to wszystko nawet nie wyobrażają sobie, jak łatwo można stracić coś cennego, potem łażą i szukają różnych odpadów, a trafić dzisiaj na kogoś godnego uwagi naprawdę nie jest łatwo- obyś nigdy nie musiała przekonywać się o tym. Życie to nie sklep z pieczywem, do którego idziesz i wybierasz odpowiednie produkty, pełno jest pijaków, kobieciarzy, przemocowców, zaburzeńców oraz nieudaczników polujących na kobitkę z mieszkaniem, no dobrze ustawioną finansową- co Ty sobie wyobrażasz? Ja myślę, że masz szansę na tę drugą szansę- Twój maż musi uporać się ze zranioną męską dumą, z upokorzeniem, którego doznał, z męskim honorem po prostu- może kochać cię nad życie, ale dopoki nie poradzi sobie z tymi sprawami nie wróci. Najgorsze, że zadawałaś się z jakimś jego wrogiem, no może nie wrogiem, ale z kimś, kogo on nie znosił- na razie on widzi Cię więc po drugiej, tej wrogiej sobie stronie barykady. Musisz dać mu czas, 20 lat to nie w kij dmuchał, dzieci, wspólny dorobek, Ty chcesz być z nim, więc pewnie dotarło do Ciebie, że jednak go kochasz. Zobaczymy, jak to będzie- ty musisz dowartościować swojego męża, tak by wiedział, że jest jedyny i najważniejszy, jednak nic na siłę. Spokojnie i powolutku może uda się Wam odbudować Wasze relacje, a może rzeczywiście wszystko zaczniecie całkiem od nowa. Straszna głupotę zrobiłaś- nigdy więcej nie rób już takich rzeczy- nie warto.
Waka - teraz to doskonale rozumiem, niestety za późno bo co się stało to się nie odstanie. Wszystko co wy tutaj piszecie to prawda. Ja w końcu też znalazłam odpowiedź na pytanie dlaczego to zrobiłam. Co mi wcale nie pomaga, bo cały czas stoi mi przed oczami obraz męża pytającego: "Dlaczego MI to zrobiłaś?" A na to pytanie nie mam niestety odpowiedzi, to znaczy mam tysiąc ale żadna nie jest tą właściwą. On nie zasłużył. Wiem to. Teraz jedyne co mogę to mieć nadzieję na odkupienie. Weszłam w bagno raz i już do niego wrócę. Moje egoistyczne ego nie zniosłoby tego drugi raz. Choć nigdy się za egoistkę nie uważałam, wyszło szydło z worka, i to jak! I ja sama o sobie tak piszę! :rozpacz
Dostałam taką lekcję że powinnam założyć osobne forum dla zdradzaczy którzy żałują, albo prowadzić wykłady na temat "Dlaczego nie wolno zdradzać". Ech...
[qute]...ty musisz dowartościować swojego męża, tak by wiedział, że jest jedyny i najważniejszy[/quote]
Waka, to zadanie karkołomne, a wręcz niewykonalne.
To proces na lata świetlne. A tak długo ludzie nie żyją.
Przecież on się wręcz naocznie przekonał, jaką wartość rzeczywistą wartość przedstawiał dla Barbary. Jaki szacunek dla niego miała, skoro zdradziła go z najgorszym jego wrogiem.
Ba, ten wróg zobaczył ją w całej okazałości!
Chyba że mąż Barbary zna receptę Hemingwaya na bycie szczęśliwym:
Ma dobre zdrowie i krótką pamięć
Człowiek ma taka przekorną naturę, że nigdy albo bardzo rzadko docenia to, co ma , dopiero jak to straci albo jest na dobrej drodze, żeby stracić, to dopiero wtedy chwyta się za głowę- Boże co ja najlepszego zrobiłem/łam? Jak mogłaś zadawać się ze złodziejem, na dodatek takim, który zdradza jakąś kobietę? Teraz w drodze jest dziecko tego łajdusa, od samego początku jest przegrane, bo ma takiego ojca. Musisz Barbaro patrzeć teraz bardzo realnie i być dojrzałą osoba, może kurs bycia dorosłą miałaś własnie przejść na takich gorzkich doświadczeniach, może po tym, co przezyłaś narodzi się całkiem nowa, wspaniała kobieta- oby tak było i oby nie było za późno dla Waszego małżeństwa, inaczej będziesz skazana na samotne życie, do końca będziesz pluła sobie w brodę i nie daj Boże, żebyś zmuszona była szukać kogoś innego, za dwa, trzy lata, bo przekonasz się wtedy ile jest tego dziadostwa wokół. Może jeszcze ułozy się to wszystko. Ja zyczę Ci tego, bo szkolę od zycia już dostałaś, wrogowi nie życzę tego, co przeżywasz.
Barbara.
My faceci mamy takie skrzywienie genetyczne, jeszcze z dawnych czasów. Tego co złego nas spotkało nigdy nie zapominamy.
Gdyby było inaczej, to mało który nasz praprzodek wróciłby z polowania.
I nie piszę tego, aby Ciebie dobić. Tak po prostu funkcjonuje nasza psychika.
Jeżeli on zdecyduje się na danie Tobie szansy, to czeka w pierwszej kolejności Ciebie tytaniczna praca, aby zbudować na tych zgliszczach coś nowego.
Tego co było już nie ma,
Zaufanie, wzajemna miłość i szacunek- poszło wszystko w p***u!
On już wie, że Ty nie jesteś tą samą kobietą, którą poślubił.
Jesteś zupełnie kimś innym, prawie obcą osobą-
Twarz, głos- niby znajome, kiedyś mu bliskie.
Tylko teraz już wie, że możesz w każdej chwili go zabić.
Czy on się z tym upora? Nie wiem.
Wiem jednak jedno- musisz się liczyć z tym, że w pewnym momencie mimo Twojego wysiłku, oddania i poświęcenia, gdy Tobie się będzie wydawało, że już wszystko zaczyna się układać, Ty go na nowo pokochasz- on może powiedzieć : odchodzę
Musisz mieć tego świadomość i być na takie bolesne dla Ciebie rozstanie przygotowaną.
To jest ten straszliwy rachunek, jaki chwila przyjemności Tobie wystawia.
Właśnie tak jest, gdy chodzi o mężczyzn- oni nie zapominają takich rzeczy, w każdej chwili coś może w nich pęknąć, bo skoro facet ożenił się z tą a nie inną kobietą, to znaczy, że oprócz tego, że ją kochał( mówię tu o normalnych ludziach i ukladach), to musiał przede wszystkim ją sznować, inaczej traktowałby tylko, jak kochankę i w zyciu by się z kobietą, którewj nie szanuje i nie ufa nie związał. dlatego właśnie odzyskanie mężczyzny jest takie trudne, szczególnie, gdy jest to wartościowy człowiek z zasadami, łajzę odzyskać jest łatwo. Z kobietami i ich wybaczaniem oraz dawaniem szansy jest zupełnie inaczej,kobiety potrafią dawać szanse niemalże w nieskończoność- niestety. Barbaro musisz przygotować się na najgorsze i na tytaniczną pracę nad odzyskaniem (ewentualnym) szacunku męża.
Barbara
Nie odbierz tego jako atak ale mam nadzieje ze Twój mąz jak najszybciej odejdzie od Ciebie.Nie jestes warta zaufanie,nie jestes lojalna itd.Po prostu mam nadzieje ze spotka kogoś,kto pokaze mu co to jest prawdziwa miłość i odpowiedzialność.
ładnie piszesz,niby składnie a swoje **** i prawdziwe oblicze zakrywasz.
Szkoda mi faceta że trafił na Ciebie.Mam nadzieje ze znajdzie prawdziwą miłość a Ty go juz nigdy nie zobaczysz.
Zadne Twoje wpisy,tłumaczenie nie zmienią faktu że "zabiłaś człowieka".I to wartościowego z tego co widze.
Powiem Ci tak....
Chciałbym aby Twój "mąż" poznał jak najszybciej kogoś kto zasługuje na Jego serce bo Ty co mozesz mu zaoferowac...Sama wiesz.
Bede trzymał kciuki za twojego "męża".
Wykropkowałem jedno słowo na k.. - zatracony proszę o nieużywanie słownictw w tym typie w stosunku do user'ów - Betrayed40
zatracony
Człowiek nie powinien być określony, przez drugiego człowieka. Każdy z nas jest jednostką, niezależnym bytem, zdrada może nas zranić, boleć, ale nie może nas zabić, choć niektorzy, przez moment tak się czują. Czy Ty czujesz się martwy? Czy Twoje życie skończyło się w momencie kiedy dowiedziales się o zdradzie żony? Może jeszcze nie nauczyles się żyć bez niej, a może wcale tego nie chcesz, ale to jest Twoje życie i decydujesz jakie bedzie, a co Cie nie zabije tylko Cie wzmocni.
A do Ciebie Barbaro pytanie. Mowisz wiele zrozumialas, wrecz moglabys dawc wyklady (chyba troche za szybko takie wnioski, poczekaj co powiesz za rok), czy bylabys taka "swiadoma", gdyby maz nie zrobil takiego zamieszania, dal Ci od razu szanse, mowiac ze razem to przetrwacie?
Lagos, z tymi wykładami to tylko żart. Co do świadomości to nie zamieszanie ja wydobylo a ludzie na tym forum. A potem rozmowy z mężem. Nie byłabym w stanie wiedzieć co wiem i czuć co czuje gdyby to sie nigdy nie wydało, bo skąd? To wy uswiadomiliscie mi co zrobiłam, w sensie - jak skrzywdziłam drugiego człowieka. Co sie w nim dzieje. A mój maz tylko to potwierdził. Teraz wiem jedno, tu już nie ma co naprawiać, tu trzeba wszystko układać od nowa. Jak? Nie ma na to recepty. Musza sie o to starać jednak obie strony, jedna tego nie załatwi. Sami to jednak wiecie.
Na razie nic nie wiadomo. Na razie maz jest sam powiedział gdzie. I trzeba go stamtąd wyciągnąć.
Już pisałem, że 20 lat to nie w kij dmuchał i należy ten związek ratować. Wiesz jak skrzywdziłaś męża a to połowa sukcesu. Daj mu trochę czasu, żeby doszedł do siebie...ale nie za długo, bo mu się spodoba i lipa będzie
Ja należę do tych ludzi co się nie poddają i próbują poukładać te rozpitolone klocki w jakąś całość. I Tobie życzę powodzenia w budowaniu.
Twoją historię to chyba trzeba by oflagować i dać na pierwszą stronę w jakiejś gazecie ku przestrodze innym *****, które myślą, że odgrzewanie różnorodnych znajomości to fajna przygoda. Wszelkiego rodzaju bywalczynie rozmaitych NK, zlotów klasowych itp. powinny sobie to wydrukować i powiesić na ścianie sypialni. Jest tu wszystko. Rzeczywiście myślałaś, ze się nie wyda? Czy naprawdę trzeba było by kochanek na ciebie się wypiął byś zrozumiała, ze to nie są żarty żonglowanie ludzkimi uczuciami? Mało mnie obchodzi co zrozumiesz z tego co teraz napiszę bo na miejscu twojego męża odstawiłbym cię pod drzwi kochanka i zcedował na niego ten problem, którym się stałaś. Ale uświadom sobie na przyszłość jedną rzecz. Nie zdradziłaś męża. Zdradziłaś wszystkich, których znasz łącznie z mężem. Jeśli on ma pamięć podobną do mojej to masz totalnie przerąbane > ale chciałaś rady. Robić wszystko co w twojej mocy i czekać. Moze przyjdzie ci czekać do końca życia a może kilka lat > to akurat nie od ciebie zależy ale masz jedną, jedyną rzecz na którą wpływ masz. Wytrwać bez względu na to jakimi epitetami mąż cię określi. I pamiętaj, że cenę odkupienia winy podaje ten > względem którego się zawiniło. A zdrada zwykłą winą nie jest. Cena bywa cholernie wysoka.
wykropkowałem jeden zwrot proszę o nie używanie zwrótów uważanych za obraźliwe - Betrayed40
Ty zdradziłaś raz, drugi, trzeci itd a potem gdy wszystko już wychodziło na prostą, gdy w związku było już dobrze to Ty sama nie z przymuszonej woli pojechałaś na zabawy z kochasiem (i nie tłumacz że to miał być ostatni raz, bo takich ostatnich razów byłoby jeszcze wiele, bo w takich sytuacjach zrywa się kontakt raz a dobrze tym bardziej gdy ma się tak daleko do tego drugiego gdzie nie ma ryzyka że na siebie wpadniecie na ulicy), gdyby mąż nie odkrył prawdy to robiłabyś to dalej więc żyłabyś w długotrwałym romansie, ale mąż pokrzyżował wasze plany, on to zrobił a nie Ty sama zrywając z kochasiem.
to że nie ma zdjęć waszych zabaw to nic nie zmienia, on widział coś ważniejszego, czyli wasze rozmowy a tam znając życie wiadro pomyj na niego wylane przeczytał i to mu wystarcza, nie jakieś tam zdjęcia, bo nie wierzę że w rozmowach wychwalałaś męża czy nawet słowem o nim nie wspominałaś.
"Zawsze gdy coś narozrabiamy szukamy wytlumaczenia. Przychodzi jednak moment gdzie trzeba zmierzyć się z rzeczywistościa, przyjąc fakty, winę na klatę i zacząc nad soba pracować. Oczywiscie łatwiej jest dalej tkwić w przeswiadczeniu że to nie maja wina, tylko do czego to prowadzi?"
I tu masz rację...całe tony makulatury na ten temat jest zapisanej jak winny, winna próbuje się wybielić przed samym sobą. Dodam...do Barbary..że jak zauważyłaś to raczej nie ma jednej osoby w Twoim wątku, która by Ciebie wzięła pod skrzydła i próbowała bronić Twoich argumentów...przypadek Myślę, że dociera do Ciebie to co tu zostało spisane, bo to nie głupie spostrzeżenia są i daj Bóg byś z nich odpowiednie wnioski wyciągnęła.
Kiki
"Niestety my sami często te tłumaczenia łykamy, tym samym próbujac wytłumaczyć zdradzacza. W gruncie rzeczy pogarszając sytuację, gdy wydaje nam sie pozornie ze polepszamy, dajemy wsparcie w odbudowie.. tak to oceniam z perspektywy czasu"
To co nie dawać wsparcia? To jak odbudować związek? Wydaje mi się, że jak niewierny mówi np. że źle się czół w związku bo go nie rozumieliśmy a my jesteśmy w stanie rozumnie te jego pretensje przeanalizować i stwierdzić czy faktycznie miał prawo się źle czuć (tak ogólnie piszę bo prościej) czy też jest to naciągana historyjka, to w takim wypadku mamy obraz tego co się działo w małżeństwie, związku. Możemy zmienić swoje zachowanie, on/ona również...i wtedy dajemy sobie na wzajem wsparcie. Oczywiście należy analizować sytuację bez emocji, szczerze z każdej ze stron...wtedy nawzajem się wspieramy i wtedy mamy jakieś szanse na nowe życie, odbudowujemy przez rozmowę zaufanie, nabywamy nową wiedzę o partnerze itd. Więc uważam, że wspieranie się jest ważne....dla obojga oczywiście.
Komentarz doklejony:
Mikołaj 29
"to że nie ma zdjęć waszych zabaw to nic nie zmienia, on widział coś ważniejszego, czyli wasze rozmowy a tam znając życie wiadro pomyj na niego wylane przeczytał i to mu wystarcza, nie jakieś tam zdjęcia, bo nie wierzę że w rozmowach wychwalałaś męża czy nawet słowem o nim nie wspominałaś."
Zdradzacz zdolny jest do wszystkiego...ja już żonie wytłumaczyłem jak to u niej chodziło... i teraz nawet czasami się ubawimy z tego jakie rzeczy wymyślała by siebie wybielić...ale nie zapomnę jak mi wmawiała, że jestem niedobry bo nie jeździłem na Święta Bożego Narodzenia z nią do rodziców... moich i jej. Jaka to Ona była wtedy samotna i jak głupio się sama czuła.Ja nie pamiętam gdzie wtedy mógłbym być więc chyba się na jakiś czas rozpłynąłem...albo co? Tak mnie to wkur... że kazałem jej dzwonić po rodzicach i podać mi w którym roku mnie z nią u Nich nie było. I jak myślicie, kto miał rację
Cytat
Jest tylko jedna różnica. Czy usłayszałeś: To moja wina, nie mam dla siebie usprawiedliwienia, zamiast skupić sie na naszym związku w którym moze nie wszystko gra, ja oddałam sie innemu facetowi. Czy usłyszłeś: Zrobiłam to bo nie byłam szczęsliwa, bo ty....i następuje litanie jaki to ty niedobry byłeś. Zdrada stawia nas w takiej sytucji, ze albo zbudujemy silny zwiążek, uwzględniając wszystkie błędy które obie strony popełniły, albo lepiej sie rozejść. Ale w zadnym wypadku niedociągnięcia w związku nie mogą być wymówka dla zdrady, a chyba wszyscy tego doświadczyliśmy. Więc najpierw jasne określenie odpowiedzialności, a potem mozna sie wspierać.
Co innego rowiazywanie/rozważanie problemów które sie pojawialy w zwiazku, za które jedna czy druga, czy obie strony były odpowiedzialne, a co innego głupie tłumaczenie skoku w bok i o lyknie tych tłumaczeń mi chodzi, ze czasem (przynajmniej ja tak miałam) zastanawiamy się lub gorzej przyjmujemy/ doszukujemy(zwlaszcza w pierwszej fazie)
czy to nie jest tez nasza wina ze on/ona to zrobili i to jest wielki błąd.
"Więc najpierw jasne określenie odpowiedzialności, a potem mozna sie wspierać."
Odpowiedzialność za zdradę jest tylko po stronie zdradzacza...natomiast tworzenie gruntu pod zdradę jest w różnym stopniu po obu stronach. Człowiek w związku nie myśli... jest do **** to ja postanawiam, że jutro zacznę to naprawiać..tak nie jest w większości przypadków. Człowiek zamyka się w sobie i zaczyna walczyć by jego racje były ważniejsze od racji partnera, by pokazać w taki czy inny sposób, że jest koło ciebie itd. Tak jesteśmy skonstruowani, a zaczynamy być świadomi tego właśnie w takich sytuacjach jak zdrada i nie tylko. Rozważam teraz sytuacje kiedy to jest nieciekawie w związku. Jakby do mnie napisała w tamtym czasie Claudia S. kto wie jak by się losy potoczyły. Dla czego za brak rozmowy obwiniamy zdrajcę? Przecież my również mogliśmy działać i próbować rozmawiać...bo przecież w większości teraz mówimy, że coś się tam działo...ale to wypieraliśmy jak wiedzę o zdradzie w pierwszych chwilach kiedy do nas docierały fakty. Tu jest wina obojga partnerów.
I Wiesz to jest temat morze gdzie się czyja odpowiedzialność zaczyna...to nie jest moim zdaniem ważne. Ważne jest uzmysłowienie sobie, że jest problem, że się stało i ważne jest to co z tym chcemy zrobić. Za zdradę podkreślam jeszcze raz winna jest osoba zdradzająca...ale z tworzenie nazwijmy to gruntu pod zdradę odpowiadają partnerzy.
nowy dzień, nowe nadzieje... Rozmawiałam wczoraj z mężem, codziennie z nim rozmawiam, ale jak to wszyscy tu wiedzą, jest sinusoida, raz jest lepiej raz gorzej. No i wczoraj mi powiedział dokładnie to co wielu z was tutaj pisze, jak ON to przeżywa, co się z NIM dzieje, JEGO emocje itp. Ja to wszystko już wiedziałam, ale dobrze było usłyszeć to od NIEGO. Myślę że jemu też to lepiej zrobiło, w końcu wydusić to z siebie.
Waka, Kik i Inni
Narobiłam bałaganu, nie było warto. To nie jest tak że ja się usprawiedliwiam, że się wybielam, że się tłumaczę przed samą sobą i kimkolwiek. Ja JESTEM WINNA i wiem że karę muszę ponieść, poniosłam ponoszę i będę ponosić, ale nie mam zamiaru leżeć z głową w poduszce i płakać w nieskończoność, bo tu chodzi o moje małżeństwo które jeszcze istnieje i które mam nadzieję jakoś uratować. To że trafiłam tutaj i że w ogóle piszę jest wynikiem moich poszukiwań odpowiedzi na pytanie "Dlaczego to zrobiłam" i "Czy da się uratować nasz związek".
Zarobiony - nie ma ani jednej osoby która by się za mną ujęła - a ty myślałeś że będzie inaczej? Szczerze mówiąc, nie jest tak źle jak się spodziewałam, dostałam wbrew pozorom olbrzymie wsparcie na tym forum, i KAŻDY, powtarzam KAŻDY komentarz wnosi coś pozytywnego do mojej historii, choćby mnie i z błotem mieszano. Przyszłam tu po konstruktywną krytykę i taką dostałam. Za co jestem naprawdę bardzo wdzięczna i z większą nadzieją patrzę teraz w przyszłość.
Jak powiedziałam, zamiast płakać i się zamartwiać ja wolę czynić. Swoje już wypłakałam i jeszcze wypłaczę, ale to w swoim czasie. Na razie szkoda mi każdej chwili bezsensownie straconej.
I jeszcze jedno - cóż, przykro mówić, ale jest jeszcze jedna sprawa która siedzi cierniem w oku a której nie potrafię rozwiązać. I wszyscy, zdradzacze i zdradzeni, pewnie wiedzą o czym mówię. To odpowiedź na pytanie "Dlaczego?". Bo na razie jej nie potrafię znaleźć. Mogę tu przytaczać tysiąc odpowiedzi, bo mi było źle w małżenstwie, bo mi mąż w łóżku chrapał, bo mi perfumy nie kupił takie jak trzeba, bo chciała sprawdzić jak to jest, bo się zakochałam... I żadna z tych odpowiedzi nie jest prawdziwa. Ja NAPRAWDĘ nie wiem dlaczego to zrobiłam. Na każdy wasz argument ja odpowiadam sobie - NIE. A może to jest właśnie chęć usprawiedliwienia się przed sobą samą? Więc dlaczego czuję się winna? W tej chwili czuję się jak Jekyll i Hyde. Chyba jednak ja również potrzebuję pomocy psychologa
Oczywiście zgodzę się z Tobą, ze nie ma co łykać bajek, którymi i mnie próbowano karmić i wmawiać mi, ze To moja wina. Na szczęście można by rzec, że w pewien sposób byłem na to przygotowany i żaden kit mi nie został wciśnięty...i jakoś daleki jestem by brać nawet skrawek winy za zdradę na siebie...jeszcze, żeby człowiek trochę przyjemności z tego miał...to tak, a tu tylko same straty
"To odpowiedź na pytanie "Dlaczego?"
Zostaw to...nie jest ważne bo się już zdarzyło...a i odpowiedzi nigdy nie otrzymasz.
Czyń dobro kobieto i trzymaj się ciepło
Na poczatku moje spojrzenie było trochę podobne , że coś się wydarzyło i dlatego doszło do poszczególnych zachowań. Teraz mam zupełnie inne spostrzezenia. Trochę wyprostowało mnie to forum, trochę sama doszlam do pewnych wniosków. Ciekawe czy u Ciebie też po kilku latach zmienią się poglądy.
Moze ktos jeszcze napisze jak to było na poczatku a jak jest teraz, po kilku latach.
Ja NAPRAWDĘ nie wiem dlaczego to zrobiłam.
nie jesteś sama...moja żona też nie wie. I pewnie się nigdy nie dowie. Też nie istotne dla sprawy...i w takim kontekście należy to rozważać
Cytat
ale tak na samym poczatku, nie bładziły Ci mysli po głowie że może się przyczyniłeś? ze może z Toba cos nie tak..
bo mnie tak, z jednej strony bylam wsciekła i nie przyjmowałam tłumaczeń z drugiej się zastanawiałam czy ze mną wszystko OK.
Dlaczego jedna ze stron nie puszcza się na prawo i lewo?
Kiki już pisałem, że nie dostałem telefonu od Claudi S. Tak to w przenośni działa...tak jestem dumny, że tego telefonu nie odebrałem.... nie zmienia to rzeczy, że inni są jacy są...bo tacy sie urodzili
Komentarz doklejony:
Kiki
ale tak na samym poczatku, nie bładziły Ci mysli po głowie że może się przyczyniłeś?
W pewnym sensie stworzyłem grunt....stworzyliśmy...tak w tym sensie trochę mojej winy jest.
Ja sie Tobie w sumie nie dziwię, jesteś krótko po zdradzie i latwo ulegesz tej manipulacji, też tak miałem. Tylko, kiedy doszło do mnie, ze mi tez wiele rzeczy nie pasowało, a jednak jej nie zdradziłem i nie dla tego, ze nie miałem okazji, albo ze mi to przez myśl nie przeszło, ale dlatego ze nie chciałem jej zranić i chciałem być wobec niej uczciwy. I tego brakuje zdradzaczom, myślenia o partnerze, zamiast tylko o swoich potrzebach i to litanie które sie słyszy na temat swoich błędów jest dalszym ciągiem tego. Moja zona zrozumiała to dopiero, jak zacząłem być dla niej taki jak ona dla mnie, postawiłem siebie i swoje potrzeby na pierwszym miejscu, miałem inne kobiety, bo przeciez miałem grunt pod to...kazde usprawiedliwienie jest dobre. Chyba mozna to zrozumieć dopiero jak samemu zaczyna sie tak robić. Każdy jest zdolny do zdrady, nie musi być to Claudia S, srednia zresztą, wystarczy chcieć, a usprawiedliwień znajdzie sie mnóstwo. Więc albo chcemy być wierni, albo nie, reszta to pitolenie i dorabianie ideologii.
Cytat
tak też myslę i to dobry pomysl z psychologiem.
Z jednej strony czujesz się winna z drugiej usprawiedliwiasz. Twoje posty to błędne kolo.
raczej nikomu z nas nie chodzi o to byś zarzuciła łańcuch pokutny, czu wyła w poduchę, przeciez to nic nie zmieni.
A dlaczego to zrobilas? może tak po prostu bo chciałaś , bo mialas ochotę na troche adrenaliny i taka oto rozrywke wybralas, bo...
Komentarz doklejony:
Cytat
a ja juz wogole tak nie myslę.
Cytat
no własnie, dlatego nie ma okolicznosci łagodzacych, są fakty i czyny
Komentarz doklejony:
Logos, podpisuję się obiema rękoma. Takie wlasnie są prawdziwe powody skoków w bok.
To znaczy że jak żona cię zdradziła raz, to ty masz wolne pole i zdradzasz/zdradzałeś kiedy chciałeś? I to jest stawianie swoich potrzeb na pierwszym miejscu??? To jest przecież zwykła zemsta!
nie musi być to Claudia S, "
Ty mi tu ClaudiS nie krytykuj
Nikt mną nie jest w stanie manipulować, ponieważ jestem świadomym gościem. Zdrada to nie jest skomplikowana sprawa...tak wygląda ale nią nie jest. Układ jaki zawarliśmy został zerwany...co z tym zrobisz Twoja sprawa nic mi do tego. Jestem świadomym gościem jak już napisałem i zdaję sobie sprawę z swoich wad i zalet...tych drugich jest więcej. Natomiast w sprawie zdrady kieruję się tylko faktami i dowodami...emocje staram się trzymać na uwięzi, choć są jak u każdego z Was i mają takie samo znaczenie. Ja jednak dalej będę powtarzał uparcie, że za związek odpowiadają partnerzy i za jego funkcjonowanie również. Więc jak wcześniej pisałem biorę za sytuację z przed zdrady pełną odpowiedzialność w ilości swoich zasług za jego ówczesny stan. I tego zdania mam nadzieję nigdy nie zmienię, bo jestem dumnym, honorowym facetem biorącym na klatę część winy za stan związku z przed i po zdradzie. Nie zamierzam jednak brać nawet części odpowiedzialności za zdradę i tego też nie zmienię.
Cytat
po za tym, bo to akurat w moim przypadku by mi nie ulzyło, wrecz przeciwnie. Reszta jak pisalam wyżej.
Cytat
Jestem 9 lat po.Punkt widzenia zmienił mi się na bardziej tolerancyjny.
Obraz nabrał więcej barw , kontury na początku czarno białe zapełniły się gamą kolorów.
Większy dystans po latach , choć czas nie zaciera wspomnień i niestety nigdy nie da się ich wymazać.Chyba ,że wujek Alzhaimer.
barbaraF
Gdy Wasz związek zaczął trawić ogień Ty próbowałaś ugasić pożar benzyną. Na razie jesteś na etapie dopalania zgliszcz.
Czy na tym pogorzelisku zbudujecie coś?
Miej świadomość ,że nie wszyscy radzą sobie ze zdradą.
Może być tak ,że pomimo starań Twoich i Twojego męża odbudowa związku może się nie udać.To zależy głównie od osobowości zdradzonego.
Czasami gdy nie padną odpowiednie słowa w odpowiednim czasie , gdy nie wykona się w porę odpowiednich gestów rusza u osób zdradzonych mechanizm utraty złudzeń.Gdy się zacznie nie można go już zatrzymać.Podczas tego procesu dochodzi do zastąpienia obrazu świata i partnera sprzed zdrady obrazem bardziej realistycznym.Najtrudniej mają altruiści, idealiści i osoby wrażliwe.
Osoby zdradzające widząc te zmiany chciałyby zawrócić czas , ale jest już za późno.Jeżeli obraz partnera znacząco zmieni się na gorsze w trakcie tego procesu oznacza to w praktyce koniec związku.
Odpowiedź na pytanie dlaczego pozwoli Ci poznać siebie i w konsekwencji unikać popełniania tych samych błędów w przyszłości.
Bez znaczenia w tym czy innym związku.Czy istnieje ta jedyna praprzyczyna i czy się uda do niej dotrzeć ? Nie wiem jak będzie u Ciebie, ale i tak to pytanie będzie Cię dręczyć , więc spróbuj sobie samej na nie odpowiedzieć.
Cytat
Cytat
Zobacz jest w tym pewna sprzecznosć. Logos ma rację ze jesteś tuz po i nie jestes na prostej choc tak Ci się wydaje.
Juz wczesnie zauwazyłam w Twoich postach taki schemat dla osoby tuz po, ale wydawało mi się że gdzies doczytała że Ty jesteś 2 lata po, i trochę mnie dziwily twoje "rozterki"
Nie chcę Ci nic na siłe udowadniać ale za jakieś pół roku przeczytaj swoje posty a sam zobaczysz jak wiele się zmienilo w emocjach i nowych "wnioskach".
Komentarz doklejony:
*Nie tyle rozterki co emocje
Komentarz doklejony:
Cytat
Niestety ale to okrutna prawda i bardzo, bardzo dotkliwa.
kiedy będziesz siedział obok niej i będziesz wiedział,
że ona już nigdy może nie będzie Twoja.
Witam,
Barbara, Ty wiesz dlaczego to zrobiłaś.
Przeczytaj to, co sama napisałaś:
Cytat
Brnęłaś w to w pełni świadomie.
Ba, byłaś tak pewna siebie, że wręcz czułaś się bezkarnie.
Przecież zabezpieczałaś się na wszelkie możliwe sposoby.
Cytat
Barbara
Zrobiłaś to bo po prostu tego chciałaś.
.A dobudowywanie do tego ideologii, to forma ucieczki, samooszukiwania się.
Ty po prostu sama przed sobą za wszelką cenę szukasz usprawiedliwienia dla tego co zrobiłaś i wmawiasz sobie, że nie wiesz dlaczego.
Bo tak jest najprościej i najłatwiej uspokoić sumienie.
Punkt wyjścia-najpierw bądź szczera aż do bólu wobec siebie.
Nie oszukuj się i powiedz otwarcie:
Zrobiłam to bo tego chciałam, było mi dobrze i gdyby mąż tego nie wykrył, brnęłabym w to dalej.
Przecież ani nikt Ciebie nie ogłuszył, ani nie upił do nieprzytomności. Również nie wylądowali kosmici i nie wycięli Tobie mózgu. Prawda?
Czyli bądź w pierwszej kolejności szczera i uczciwa wobec samej siebie, nie zwalając winy ani na męża ani na kochanka i
przyznaj się samej sobie, że wiesz dlaczego.
Pozdrawiam
Zobacz jest w tym pewna sprzecznosć."
Gdzie Ty się dopatrzyłaś w moich wypowiedziach sprzeczności?! Proszę Cię czytaj ze zrozumieniem.
Kik
"Nie chcę Ci nic na siłe udowadniać ale za jakieś pół roku przeczytaj swoje posty a sam zobaczysz jak wiele się zmienilo w emocjach i nowych "wnioskach"
Powiem szczerze, że bardzo bym chciał poczytać jak te wnioski, emocje się zmieniają ...jak było to u Ciebie. Wiesz lubię wspierać swoje tezy przykładami więc jak najbardziej skorzystałbym z Twojej wiedzy.
Zrobiłam to bo chciałam. Ale to nie jest moja odpowiedź. To jest fakt. Pytanie powinno brzmieć "Dlaczego chciałam?" - dlaczego chciałam to zrobić, dlaczego pojechałam, dlaczego było mi dobrze? Przecież nie powinno, gdybym chciała z anatomiczno-matematyczną kalkulacją przeprowadzić jakieś wyliczenia, to nie powinnam chcieć, nie powinno mi było być dobrze. Zachowałam się jak dzieciak który dostał skręta z marihuaną, wie że nie wolno ale to zrobi. Owoc zakazany najbardziej smakuje, prawda? No i chyba sobie sama odpowiedziałam. :szoook
Cóż, ja popełniam błędy tylko raz. I mój mąż o tym wie, pewnie dlatego jeszcze mnie toleruje. A z tym wycięciem mózgu to nie taki zły pomysł jest, wiesz? Bo to właśnie tak jakby mi tego mózgu w pewnym momencie zabrakło.
sama tego nie zakończyłaś aby twierdzić że wyciągnęłaś wnioski z tego, tu wszystkiego dowiedział się partner i to on niejako zakończył ten romansik, bo sama byś go nie zakończyła bo, BYŁO TOBIE TAK DOBRZE, pisząc i uprawiając seks z innym.
"Cóż, ja popełniam błędy tylko raz. I mój mąż o tym wie, pewnie dlatego jeszcze mnie toleruje. A z tym wycięciem mózgu to nie taki zły pomysł jest, wiesz? Bo to właśnie tak jakby mi tego mózgu w pewnym momencie zabrakło"
Zawsze dostaniesz inną odpowiedź na.. pytanie dla czego to zrobiłaś? To jest nie istotne dla sprawy, bo na to pytanie nie ma odpowiedzi. Chyba, że przyjmiesz fakt, że jesteśmy zwierzyną nastawioną na zachowanie gatunku i dla tego poszukujemy innych partnerów, że tak jesteśmy uwarunkowani genetycznie i tak się ludzie...część ludzi zachowywała, zachowuje i będzie zachowywać. Są to ludzie gdzie pierwotne instynkty są w pewnych sytuacjach poza kontrolą ich użytkownika. I ten fakt jakoś Ciebie usprawiedliwia i może nawet Ci przypasuje
Natomiast teraz należy się zająć rozwiązanie problemu, który stworzyłaś...i tu masz pełne pole do popisu i udowodnienia mężowi, że Tobie na nim zależy.
Komentarz doklejony:
Mikołaj
"...pisałaś to nie był jeden numerek a tych numerów kilka i to rozłożone w czasie, człowiek który wie że popełnia błąd zaprzestaje danych praktyk, Ty tego nie robiłaś.... "
Jak miała to zrobić? Była kobieta w amoku, endorfina kipiała, seks nieziemski, dreszczyk emocji, nutka tajemnicy...a Ty mówisz, żeby mogła przestać Przestałbyś? Ja nie. Wiem, że teraz każdy z nas jest dumny, że nie dał się nigdy skusić i nie zranił partnera...czasami odnoszę wrażenie jednak, że patrzymy na zdradzaczy z góry, że nie traktujemy ich jak ludzi tylko podludzi i to jest z naszej strony nieuczciwe, bo się wywyższamy...brakuje nam zwykłej empatii w tej sytuacji. Zdradzacz też człowiek, ma uczucie, jest zagubiony, boi się konsekwencji swych wybryków, ma swoje emocje. To, ze nie przerwała znajomości to nic okrutnego z jej strony. Jak się dobrze czujesz, bawisz to raczej nie wychodzisz z imprezy.
Najprostsze odpowiedzi są prawie zawsze tymi najtrafniejszymi.
A proces do tego prowadzący sama opisałaś.(pierwszy cytat w moim poście powyżej.
Właściwie postawione pytanie powinno brzmieć więc nie dlaczego to zrobiłam lecz dlaczego tego nie zgasiłam w zarodku.
Niby to samo a nie to samo.
I jeszcze jedno- nie mów autorytatywnie, że nie popełnisz tego samego błędu.
John Perry Barlow powiedział:
Człowiek rzadko myli się raz, na ogól trzy albo i więcej.
I ma 100% rację.
Przed zdrada też byłaś pewna, że nigdy nie zdradzisz, prawda?
Nigdy nie mów nigdy.
Cytat
Cytat
Barbaro
Nie robiłem tego za jej plecami, nie tworzylismy wtedy związku, przez rok nie byliśmy razem, więc to nie była zdrada.
Czy to była zemsta, w jakimś stopniu, ale przecież nie zrobiłem niczego innego niz moja zona przedtem, tyle ze ja sie z tym nie ukrywałem.
Boisz sie tego, ze Twój mąż mógłby tak zareagować. Że poczułabyś jak to jest, kiedy dociera do Ciebie świadomość, że ktoś kto był tylko dla Ciebie, mentalnie i fizycznie, i już nie jest. Że ktoś inny został obdarowany czułym spojrzeniem, gestem, dotykiem. Ktoś inny w uniesieniu posiadłby Twojego męzczyznę, jakaś inna kobieta, naga wtulałaby sie w jego ciało, a on czule by ja obejmował. Boisz się tego, że mogłabyś poczuć, to co on poczuł?
To,że nie jesteś juz tylko dla niego? A może właśnie wszystkim zdradzaczom by sie to przydało, by poczuli to co zfundowali swoim partnerom.
Czy nie jest to podstawa odbudowywania związku? Pewnie nie, bo my przeszło rok temu zbudowaliśmy go na nowo, bo dalismy sobie szanse nawzajem. I moze dlatego, nie meczy mnie to co było, i nie mam poczucia, ze moja żona nie jest mnie godna. Nie mogłem jej już wciagnąć na wyżyny, to zszedłem do niej na dół...ale w sumie to i tak dorabianie ideologii
Luc Skywalkerem. No ale na pocieszenie i Veder powrócił w końcu na właściwą stronę
Komentarz doklejony:
wittman
Oj kurcze, ja sobie zbudowałem cała filozofię do tego, ale w skrucie tak bardzo uciekałem od niej, że w końcu wpadłem na nia znowu .
I znam to, też nie mogłem przejścć koło niej obojętnie. Serio, to myślę, że własnie rozstanie po zdradzie sa czymś pozytywnym i to daje szanse na to by zbudować coś zupełnie nowego, świadomi swoich słabości i błędów jakie wczesniej się popełniło. No i oczywiście obie strony muszą tego chcieć. Bo zeby kogoś odzyskać, najpierw trzeba dać mu odejść, by potem spotkać go an nowo. Tak mi sie wydaje
Komentarz doklejony:
No i czy mi sie udało poskładać do kupy? Na razie to nawet fajnie funkconuje, a jak bedzie czas pokaże, póki co jest ok.
Cytat
Myślę że zbyt wiele czytamy na forum w kwestii rzbrodni i karyr1;, a za mało o zrozumieniu mechanizmów postępowania osoby wiarołomnej, czy własnego.
Cytat
I słusznie. Rzeczowe podejście. Tylko jeszcze raz ostrzegałbym przed traktowaniem zrozumienia jako wybielacza. Ja mogę rozumieć rozterki i wyskoki mojej pani, ale nie będą to i tak okoliczności łagodzące. Ja powiedziałem wprost, że jestem współodpowiedzialny za deficyty w związku, ale nie za jej wyskok.
Cytat
Popieram. A swoją drogą ciekawe świadectwo. Lecz imho dobrze byłoby gdybyś mogła mężowi zaprezentować odpowiedź na to pytanie. Oczywiście szczerą odpowiedź. I po tą odpowiedź musisz się udać głęboko w siebie.
1234509876
Cytat
Złote słowa. Kiedyś napisałem, że rnie żyjemy wyłącznie z tą drugą osobą, ale i z naszymi o niej wyobrażeniamir0;.
Skoro jesteś realista, to to powinno wystarczyć, kto zostaje idealistą, nigdy sie nie pogodzi z tym,że jego piękny swiat sie zawalił, a piekna ukochana, jednak ma brodawki.Twoje spostrzeżenia co do związków po 30 były też i moimi( no moze nie nazekaj na te majtki, jakbys tego nie chciał), a Twoje urazone ego, z tego co piszesz powinno być już uleczone . Nie wiem jaka była twoja historia, ale spójrz na swoja byłą przez pryzmat tych pozytywnych rzeczy, które wyrózniaja ja sposród innych kobiet, choćby to że tak Cie pociąga, skup się na waszych pozytywnych relacjach i zobacz co z tego wyniknie. To juz nie ta kobieta która Cie zdradziła, to zupełnie kto inny. A jesli nie wyjdzie, trudno, przecież moze nie wyjść z każdą inna napotkana kobieta.
".. skazałaś ten związek zaocznie na KARE ŚMIERCI teraz to co sie dzieję to tylko nieprzyjemności procesu .."
Ten związek jak wiele tu podobnych zaczął już umierać dużo wcześniej....jednak w tej sytuacji już gorzej być nie może, więc ma Barbara okazję by coś z tym związkiem wspólnie z mężem zrobić...i to jest pozytywna strona zdrady
To oczywiście zasługa odpowiednich osób, którzy właśnie tu poświęcają swój cenny czas.
Już żałuję, że temat zniknie.
Wrócę na chilkę jeszcze:
1234509876,
Cytat
No i emocjonalne dzieci.
Dlaczego mają najtrudniej ?
Dlatego, że bronią starego postrzegania świata za wszelką cenę, bo dla nich nie ma innego. Nie chcą widzieć lub nie są w stanie. Długo walczą o swoją utopię, swoją bajkę, w której im było dobrze. Długo cierpią. Nie potrafią się odnaleźć w nowej realistycznej aż do bólu rzeczywistości. Czasami zostają w rozkroku.
Często zaczynają szukać nowej bajki, myślą, że to załatwi sprawę.
Nie biorą jednak pod uwagę tego, że nie są już tacy sami, bo proces utraty złudzeń już poszedł, z tą tylko różnicą, że u nich idzie bardzo, bardzo wolno...
Tak więc Basiu;, sama widzisz, że Twoja praca nad sobą i zmiana to jedno, a Twojego męża to drugie, więc rokowania długo się nie spodziewaj, nawet jak będzie się coś wydawać.
A na twoje pytanie "dlaczego" - mam prostą odpowiedź - bo jesteś egoistką i tchórzem.Odpowiedzi na "trudne" pytania zazwyczaj bywają proste.Mam nadzieję że twój Mąż na owe "dlaczego" odpowie moją odpowiedźią :"Nie wiem i g..... mnie to obchodzi".Oby doszedł do niej jak najszybciej bo jest właściwa w tych sprawach.
A może przeżyłaś to fizycznie gorzej niż mąż,bo zepsułaś sobie opinię i naraziłaś sie na upokorzenia w oczach rodziny ? Bo przeżyłaś nie fakt zdrady ,tylko jej wyjścia na jaw. A to zasadnicza różnica.I wiedziałaś,jakie "dowody zbrodni" odkrył Twój mąż?
I tak jak mocno kochamy to nie zauważamy zdrady a co dopiero kryzysu.
Mocno się forumowicze zaangażowali w Twoją historię i wielu odnosi się do Ciebie nadspodziewanie pozytywnie (udało Ci się, bo zdradzający bywają tu żywcem paleni na stosie )
Nie dam w tej chwili rady przestudiować dokładnie wszystkich 15 stron komentarzy - prawdopodobnie powtórzę więc przynajmniej w części to, co napisali inni.
Nie zafunduj mężowi drugiego, odroczonego ciosu. Sama z siebie nie opowiadaj może szczegółów, ale jeśli będzie pytał, to nie kłam. Możesz się upewniać, czy na pewno chce to usłyszeć, odłożyć odpowiedź, ale jeśli skłamiesz i prawda wypłynie po czasie, to może na nowo zniszczyć odtwarzane mozolnie zaufanie...
Pomóż mężowi w odbudowywaniu poczucia własnej wartości - nie wiem, ile pozytywnych słów słyszał od Ciebie wcześniej, ale mam wrażenie na podstawie kontaktów z ludźmi z forum, że wszyscy potrzebują utwierdzania w przekonaniu, że nie są "gorsi" od kochanka/kochanki. Szukają wszystkich możliwych sfer, w których są lepsi.
Jeśli Twój mąż odbierze nadmiar komplementów jako sztuczny, bo nie był do tego przyzwyczajony wcześniej, to możesz zwalić na mnie
Nie wiem, jak u Was wyglądają w tej chwili sprawy łóżkowe, w wielu związkach takie przeżycia rozpalają ogień. Jeśli tak jest, to pokazuj mężowi, że masz na Niego wielką ochotę - myślę, że to też może Mu pomóc odbudować poczucie atrakcyjności, męskości. Weź pod uwagę, że On może reagować różnie, bo targają Nim pewnie sprzeczne emocje.
I zachęć Go może do jakiegoś sportu, jeśli jeszcze tego nie robi - wysiłek fizyczny i związane z nim endorfiny mogą Mu pomóc poradzić sobie z tymi paskudnymi odczuciami, przynajmniej doraźnie...
Wydaje mi się, że szukanie przyczyny zdrady jest naturalną potrzebą i że żeby żyć razem po zdradzie we wzajemnym szacunku i względnym zaufaniu, lepiej, gdy obie strony wytłumaczą to jednak zbiegiem okoliczności zewnętrznych, które w takim samym dokładnie układzie już się nie powtórzą, dzięki czemu do (takiej samej ) zdrady już nie dojdzie.
Ci, którzy pozostali ze zdradzaczami nie mogą ich chyba uważać (poza chwilami największych emocji) za istoty z natury aspołeczne, amoralne, głupie, bo trudno byłoby z przekonaniem z taką istotą dzielić życie.
To nie zdejmuje winy ze zdradzającego, ale powoduje, że zarzuca Mu się paskudne, krzywdzące zachowanie, a nie paskudną naturę, osobowość, czy trwale zaburzony system wartości...
A jeśli zdradzający nie jest z gruntu zły... to można mieć nadzieję, że wyciągnie wnioski z popełnionego błędu i nie będzie powtarzał procederu...
To dopiero początek Waszej drogi, ale wydajesz się być konkretną, silną kobietą, która jest w stanie wiele wytrzymać dla dobra Waszego związku - to chyba poprawia rokowanie.
Trzymam za Was mocno kciuki!!!
Marta
PS. Yorik - 1. Na pewno dałbyś radę coś zrobić, żeby temat nie zaginął w przestworzach skoro jest wartościowy... 2. Dlaczego Ty tak lubisz używać protekcjonalnego tonu...?
Wittman - A Tobie szybkie ściąganie majtek wartości nie odbierało...? Czy też tylko One ściągały, a Ty pozostawałeś ubrany...?
Czyżby odmienne prawa i oczekiwania zależnie od płci...?
Co nie znaczy, że nie rozumiem Twojej drogi i że straszliwie potępiam...
Ale może nie należałoby wymagać od kobiet więcej niż wymagasz sam od siebie...
Kobieta - też człowiek
Teraz w wiekszości kobiety to panienki ( czytaj gwiazdy)
A my nie jesteśmy lepsi ...przeczytałem kiedyś coś ciekawego " kiedyś byli mężczyzni od słowa męstwo -honor -cnota-hart ducha itp. A teraz są Faceci od facetus-powabny -delikatny itp.
Marta szczerze myślę ze kobiety i mężczyzni maja odmienne prawa
Cytat
Nie potrafię wytłumaczyć paradoksu ,który zauważyłeś.
Ale :brawo za ciekawe wnioski.Naprawdę wiele wartościowych postów powstało w tym temacie.
Komentarz doklejony:
Ale musicie poczekec do jutra chcieliscie mnie tu wiec namowiony odnalazlem temat ktory doryczy mnie tylko nie wiem czemu moja zona nazwala sie jak osoba ktora zostala zdradzona przez trepa ktory przespal sie z moja zona
Komentarz doklejony:
A teraz milych snow i jutrzejszej jazdy bez trzymanki a zrobie to tylko dla tegp aby przestrzec wszystkich ktorych swedzi aby opamietali sie i byli lojalnymi partnerami i nie stawiali nikogo w takiej sytuacji jak ja teraz.!!!! Gdzie jedynym trafnym stwierdzeniem jestze moge kochac tylko maszyny bo one mnie nie zdradza.
Komentarz doklejony:
Przecież normalne jest, że gdy człowiek kogoś poznaje i okazuje się, że ta osoba jest w związku, to choćby nie wiem, jak bardzo ten ktoś się podobał, to przecież pierwszym naturalnym odruchem jest jesy myślenie o tym, że " nie, nie ja nie będę pakowała się w coś takiego nie będę ładowała się w czyjeś życie, bo nie chce mieć nikogo na sumieniu", w sposób naturalny człowiek już na dzień dobry dystansuje się od takich układów, bo po co robić takie rzeczy? Jaką reputację miałabym po czymś takim? Potem nigdy w życiu nie przyznałabym się do tego, ze właziłam w czyjeś małżeństwo- nie wiem może ze mnie to taka ciotka klotka a tymczasem takie kobiety, jak np.Barbara są nowoczesne, idą z duchem czasów, a ktoś, kto ma jakieś zahamowania cofnął się w rozwoju? Ja wstydziłabym się nawet przed tym żonatym, w którego małżeństwo bym wlazła. Tymczasem te kobiety robią to i żadnych tego rodzaju zahamowań nie mają- po co im zepsuty chłop na boku? Czy tak swędzi je picz? naprawdę, chyba odejdę od tych klimatów zdrady- po co mi to?
Komentarz doklejony:
Juz wiecej nie pisze bo to jak strzal w glowe gdy kula szuka mozgu bo go nie ma i zyjesz jeszcze 3 dni
Dzieki wszystkim ze odwazyliscie sie pisac dla innych. Pozdrawiam i deintegruje sie.pa
Komentarz doklejony:
Na dopisek napisze ze Wiesiu oficer mial kiec dziecko ze swoja dziewczyna a po rozmowie z jia dowiedzialem sie ze jest prawdopodobnie w ciaży a on spal z moja zona ktora przez 20 lat twierdzila ze sie jim brzydzi i nigdy by go nie dotknela. I tyle pa
Człowieku, nie uciekaj z forum - wywal z siebie to wszystko, co o Niej w tej chwili myślisz, co w Tobie kipi!!!!!
Myślę, że Jej się należy chłosta (nie w sensie dosłownym oczywiście)!!!!
Niech zobaczy, co narobiła. Jak zrujnowała swój wizerunek w Twoich oczach, że jest dla Ciebie, jak żmija albo skorpion.
Prawie wszyscy tu przeżyli podobne chwile - nie spali po nocach, chcieli wyć, szarpać, zniszczyć.
Mieli wrażenie, że ich zniszczono...
Zabito wiarę w człowieka...
W dobro na świecie...
Ale to się kiedyś kończy...
To po prostu jedna z faz reakcji na taką traumę i masz do niej prawo!!!
Daj sobie to prawo i chłoszcz Ją słowami!
Ona musi to wytrzymać, bo Cię niezasłużenie, paskudnie zraniła!!!
To jest cholernie trudne, ale dasz radę!!!
Wygląda, że odporny, twardy facet z Ciebie!!!
Na podejmowanie decyzji co do przyszłości masz jeszcze dużo czasu - nie działaj pochopnie, bo po co... Zostaniesz z Nią, albo Ją wyrzucisz ze swojego życia - z Nią, czy też sam dasz radę!!!! Nie jesteś przecież zależny od jakiejś baby, nawet jeśli byłeś z Nią bardzo związany i bardzo ufałeś, a Ona to zaufanie zrujnowała...
My ten pierwszy szok przetrwaliśmy i Ty też go przetrwasz!!!
Trzymaj się!!!!!!!
Marta
PS. A kwestia "zapomnienia" o prezerwatywie u ludzi wydawałoby się dojrzałych, świadomych zagrożeń zaskakuje mnie niezmiennie...
Chyba prawie nikt z tych mężatych/żonatych zdradzaczy w średnim wieku nie używał - i jak tu wymagać rozsądku od nastolatków...?!!
Dzieki wszystkim ze odwazyliscie sie pisac dla innych. Pozdrawiam i deintegruje sie.pa
Cytat
nie piekl się. Czytam ze zrozumieniem, to moje subiektywna interpretacja po przeczytaniu tego co napisaś. Jezeli się mylę po prostu wyjasnij, ja tez wczesniej napisałam cos co ty odmienne zinterpretowałęs niz ja chciałam przekazać, wyjasnił akurat to za mnie Logos i jest OK. nie jestem twoim wrogiem , tym bardziej nie mam zamiaru Cię pouczać, napisalam tylko swoje spostrzeżenie.
ale do sedna. Napisałaś żadnej winy za zdradę nie bierzesz, ale ze włozyleś czynny wkład w przygotowanie podloża do tej zdrady, czyli przyczyniłes sie do zdrady, czyli jestes z automatu współwinny a jedyne czemu mozesz być zupelnie nie winny i nie meić na to wplywu to to jak daleko ta zdrada zaszła i jaki miłała bieg- bo to już sprawa tamtych dwojga.
Czyli nie bierzesz odpowiedzialności za zdradę i jednoczesnie trochę bierzesz.
Moje zdanie jest takie że w żaden sposób się do tego nie przyłozyłeś i zadnego podłoza nie stwozyleś. Gdyby Twoja zona wyszla na ulicę skopała jakas staruszkę, pana, pania czy dzieciaka, nastepnie powiedziala Ci ze zrobila to bo mieliscie krysys, napietą sytuację i musiała się rozładować, czy wtedy tez czułbyś się współwinny stwozenia dogodnych warunków do dzialania.. A gdyby Ci powiedziala tak jak autorka wczorajszego tematu, że miała wszystko miłośc pieniadze, udany sex, szczęsliwa rodzinę czy też byś czul się współwinien stworzenia odpowiedniego podłoża pod zdradę.. Chciala i to zrobiła i tyle, swój dyskomfort mogla zmienic na tysiąc roznych sposobów, wybrala zdradę. A nawet gdyby jej dobrze było tez jest prawdopodobieństwo ze przy sprzyjającej okazji by to zrobiła z braku empatii, zasad czy cholera wie czego.. W związkach sa kryzysy, trudne sytuacje, zbiegi okoliczności. Nie jest to zadnym srodkiem łagodzacym dla naszych czynow. Po jej zdradzie to dopiero dopadł Was kryzys. Podłoze masz - masz. Twoja zona bardziej sie postarac nie mogla by stworzyc Ci podloze, jednak wybierasz inną drogę. Dlaczego? bo nie jestes taki jak ona i okoliczności nie mają wpływu na czyny czyli kolej rzeczy jaka miała by nastapić wg np Twojej zony.
Dlaczego takie stwierdzenia chodza Ci po głowie? moze dlatego że chcesz ciut ciut usprawiedliwic zone, bo nie chcesz mieć obraz jej takiej calkowicie bezwglednej, wyrafinowanej, bo przeciez ona taka zła byc nie moze, bo wtedy ratowanie zwiazku nie mialo by sensu.. naturalna obrona przed..
Cytat
Nie wiem czy to będzie pomocne w Twoim przypadku bo kazdego jenak rózne sa odczucia w trakcie, po, za rok , dwa czy tez kolej losow.Nie wiem czy Ty zmienisz czy nie zmienisz na jakiejkolwiek plaszczyźnie swoje zdanie,i akurat w tym temacie, ale patrząc na inne wpisy mysle że jak inni, tak. Dlatego napislam C,i ze ciekawi mnie czy za jakis czas będziesz miał takie same teorie na temat (....) .
Mnie głównie chodziło o zmienne spojrzenie na poszczególne aspekty, wraz ze zmieniajacym się czasem, zdobywaną wiedzą, okolicznosciam które się pojawiają.
Czyli np, jak wczesniej lub powyzej pisałam. Mimo złosci jak tak może, świadomosc że przecież do niczego go nie zmuszalam, miałam kotłujace się mysli ze może ja gdzieś sie przyczyniłam, próby zrozumienia że moze mnie już nie kocha, i takie tam rózne. W kolejnnym etapie: no tak, zbładził, kazdemu się zdarza, moze monotonia nas( juz nie ja/on a my) dobiła i tekich kilka juz odmiennych mysli... Teraz: ale głupia bylam, ze sobie tym głowe zawracalam i jeszce sobie bolu dodawalam. Co mnie to wogóle obchodzi. Nie wiazałam się z nim na 5, 10 lat ani do momentu gdy któremus się odwidzi przez chciejstwo lub jakies tam fanaberie, o których zreszta nic nie wiedziałam bo jak póxniej mój mąz stwierdził żadnych zarzutow wzgl mnie nie miał, ani też wiele zarzucic mu nie mogłam.
Lub szukalam okolicznosci łagodzacych w postaci wpływu otaczajacych go ludzi. Owszem mieli znacżacy wpływ na tamte wydarzenia, tyle ze sam chciał byc w takim otoczeniu i łykał nazwijmy to dobre rady bo takie mu pasowaly. Został zmanipulowany bo dopuscił do tego. Póxniej wszelkie kontakty zerwał sam, bez mojego nacisku, bo tez tak chciał. Mało tego,na moje zarzuty, sam mi to kiedyś powiedział, "że nikt nie jest winien tego co robił i nikt do do niczego nie popchnał gdyby nie chciał, ze sam jest odpowiedzialny za wszystko co jest jego dzielem".
Kolejny przyklad, zaangazowanie w odbudowe zwiazku.Teraz tez uważam ze za bardzo się zangarzowałam. Nie żeby to było cos zlego ale za bardzo kosztem mnie samej.
Jak teraz na to patrzę: Podobnie jak napisał B52, g.. by mnie obchodzily okolicznosci, nie mialabym zamiaru sobie pirdolami głowy zawracać.
Teraz juz nie wglebiam się w zaden sposób w tamte okolicznosci, nawet nie wyszukuje sobie pytań na które chciałabym(bo nie mam potrzeby) znac odpowiedź.
mam swiadomosc zdarzeń i ukrytych zdolnosci .. i to mi wystarczy. Ot, suche fakty, pisałam troche o tym w watku "pół roku po". Wiele się zmieniło gdy zaczełam czytac to forum, choć własciwie wtedy juz wychodzilismy na prostą. W moim odczuciu wiele mnie nauczyło i wyprowadziło lepiej niż psychologowie.
Jezeli chcesz poczytac o następujących zmanach to odszukaj ostatnie posty Moa, ona tez trochę o tym pisze. Nawt ostatnio nawiązała do swoich postow gdy tu trafiła a jak teraz odbiera tamte wydarzenia i jakie zmiany w niej nastapiły.
Komentarz doklejony:
Maziwony
zobacz ile tu ludzi sobie poradziło, TY tez dasz radę i się z tym uporasz. Nie uciekaj, nie chcesz teraz pisać to nie pisz ale przynajmniej czytaj.
Wyjaśnię swój pogląd w ten sposób;
Monotonia, kłótnie, brak zrozumienia, brak wspólnych pasji, zainteresowań, rozmów , rozwiązywania problemów itd. to tak zwany podkład pod zdradę ( ja to tak określam) Ten podkład budują ludzie...dwoje dorosłych ludzi i za ten stan rzeczy biorą odpowiedzialność zgodnie z swoim wkładem.I bez znaczenia czy kończy się kryzys zdradą czy nie. I tak jest, takie rzeczy nazywamy kryzysem i się najnormalniej w świecie zdarzają i za nie należy brać odpowiedzialność. Należy wziąć ją po to by budować coś lepszego, naprawiać związek, zrozumieć siebie bardziej itd. Związek z, czy bez zdrady...jest to bez znaczenia. Natomiast z ciurlania się żony na boku ja nic nie miałem to nawet przez myśl mi nie przechodzi żeby za nią brać odpowiedzialność.
W końcu Twój mąż pewnie również mówił Ci co było nie tak Jego zdaniem w związku i pewnie to analizowałaś...a jak okazało się, że faktycznie w takim czy innym miejscu miał rację to chyba zaczęłaś na to inaczej patrzeć i to zmieniać. Zmieniałaś to nie dla tego, że zdradził, tylko dla tego, że w końcu Ci powiedział. On pewnie również usłyszał kilka próśb o zmianę swojego zachowania.
I jeszcze raz; nie biorę za ściągnięcie majtek przez żoną żadnej winy, odpowiedzialności... NIE MAM NIC WSPÓLNEGO Z TĄ SYTUACJĄ.
Natomiast za stan związku biorę odpowiedzialność w ilości SWOJEGO WKŁADU...a mało tego nie jest
Miłego popołudnia życzę.
Kik,zarobiony
To moze na niezbyt dobrym przykladzie ,ale prosto i wyczerpujaco wyjasnil LSR.
Chodzi o roznice pomiedzy okolicznosciami i przyczynami.
Mozecie to oceniac inaczej ,to nawet lepiej bo milo sie z inteligentnymi ludzmi wymienia poglady.Zmienilem zdanie na ten temat wlasnie po poscie LSR pod wplywem jego argumentow.Jego wytlumaczenie ma jeszcze ta zalete ze daje dosc proste jezeli chodzi o metodologie chociaz czasami troche pracochlonne
Komentarz doklejony:
narzedzia do oddzielenia przyczyn od okolicznosci
Zgodzę się, że świat się zmienia i że jesteśmy różni, ale czy Ty serio uważasz, że mężczyźni i kobiety powinni mieć odmienne prawa...?!!
Jednak może nie zaśmiecajmy tego wątku...
Super, ze jesteś.
Nawet tylko po opisie Twojej żony i Twoich reakcjach widać, że przeciętniakiem nie jesteś. Oboje potrzebujecie pomocy, aby stanąć na nogi. A jak już staniecie i gdzie pójdziecie, zależy tylko od was.
To oczywiste, że sytuacja jest pewnie bardziej złożona, niż jest przedstawiona. Mamy świadomość skrzywionego przedstawiania faktów bardziej niż ktokolwiek.
Możemy tylko naświetlić problemy możliwie ze wszystkich stron. To pomaga.
Maziwony, zobacz ilu ludzi poruszyła wasza historia. Są tacy co mieli większą kaplicę od Ciebie, a jednak sobie poradzili. Może ciężko Ci teraz uwierzyć, ale życie się wam nie skończyło, mimo, że jeszcze dużo cierpienia przed wami. Takie jest życie. Nie jest usłane różami.
Poczytaj inne starsze historie, zobaczysz jak wiele jest w nich wspólnego. Jak wiele sytuacji ciężko zrozumieć.
Jeśli coś Cię nurtuje, pytaj. Dostaniesz spojrzenia tych, którzy są jeszcze w bólu, jak Ty, będą Ci bardzo bliscy, ale i tych którzy w różnej odległości potrafili zostawić to straszne doświadczenie za sobą.
Ważne, abyście nie zadawali sobie krzywdy, chyba wystarczająca już was dotknęła.
Wiem, że sprzedała Cię najgorszemu wrogowi, nigdy nie będzie wiedziała jaki ból zadała. Sama wyobraźnia tak daleko nie sięga.
Ale musisz wiedzieć, że największe kuku to zrobiła sobie. Jest zbyt myślącą kobietą, aby to po niej spłynęło. Mało kto szuka odpowiedzi dlaczego ? Łapią się pierwszego lepszego wytłumaczenia, które jakoś pasuje.
Spaczone postrzeganie rzeczywistości pod wpływem endorfin mija (nie bierz tego pod uwagę, bo ona sama tego nie rozumie), a potem zderzenie z suchymi faktami jest powalające.
Trzymaj się.
Zacznijmy od faktów:
Barbara nawiązuje kontakt ze swoim przyszłym kochankiem. Znali się wcześniej i Ona wie, że mąż ma "uczulenie" na tego typa. Jak się okaże uzasadnione. Sama twierdzi, że też go nie lubi. Czy jednak nawiązujemy kontakt z kimś kogo nie tolerujemy? Pierwsza nieścisłość.
Organizuje wyjazd do Krakowa w czasie którego przypadkiem ląduje w łóżku z kochankiem. W takie przypadki nie wierzę odkąd skończyłem szkołę podstawową, a to było dawno
Romans trwa, ze względu na odległość tylko internetowy. A więc kolejny wyjazd na spółkowanie. I tutaj sprawa się rypła. Mąż się dowiaduje, wysyła sms, że wie. Co robi nasza zakochana w mężu żona? Spotyka się z kochankiem. I teraz pytanie: w jakim celu? Na co liczyła, że kochanek powie aby z nim została. To spotkanie po wykryciu romansu najwięcej mówi o twoich intencjach.
Wszystkim mówi, że do niczego tym razem nie doszło. Nie doszło tylko dlatego, że kochanek potraktował ją jak materac. Dostał to co chciał i kazał spadać.
Kochająca żona Barbara wraca do męża. Kochanek potraktował ją jak tanie jebadełko, mąż chce odejść, o wszystkim wie rodzina i znajomi. Ze wstydu i upokorzenia trafia do szpitala. Mąż okazuje się porządnym człowiekiem i pomaga jej w tym czasie. Nie chce jednak słuchać o jej miłości do niego, przecież czytał listy do kochanka. Więc nasza zdradzaczka pisze na portalu o swoim żalu, miłości i informuje o tym męże. Niech się dowie jak Ona cierpi, jak się stara, jak o nim myśli. Tak więc wykorzystuje ten portal dla swoich egoistycznych celów. Znowu nie jest szczera, a to podstawa jeżeli chce naprawić swój związek.
Jeżeli naprawdę chcesz coś posklejać droga przez piekło cię czeka ,długa i bolesna jeśli myślisz że da się uratować małżeństwo to się mylisz możecie zbudować nowy związek starego już niema , ba nie ma już twojego męża jest facet wygląda tak samo ma ten sam głos , włosy , nosi na razie te same ciuchy ale zajrzyj mu w oczy , czy to na pewno ten sam człowiek ? nie ma mowy o budowaniu czego kolwiek puki on się nie pozbiera możesz go wspierać ale tak naprawdę do końca nie będziesz wiedziała co w jego głowie siedzi .
Zaufanie hmm rok ,dwa ,trzy a może już nigdy nie odzyskasz to jest to co s.....aś
Jeżeli naprawdę kochasz , jeżeli naprawdę żałujesz ,walcz o niego słowami a czynami powodzenia oby udało się jemu stanąć na nogach a tobie naprawić to co spiździłaś
Bardzo piekna rekonstrukcja wydarzen. Ale kilka faktow z twej rekonstrukcji nie wyglada w rzecywistosci dokladnie tak jak je przedstawiasz. Ale to twoj problem. I nie zamierzam tego komentowac. Przesluchanei skonczone, wyrok - winna, zgadzam sie z nim i przyjmuje zasluzona kare.
Ale niestety musze skomentowac twoj poglad ze ja czy ktokolwiek inny probuje wykorzystac ten portal. Przepraszam bardzo, ale w jakim celu ten portal zostal zalozony? Wlasnie po to by ktos go wykorzystywal, by poprzez wymiane pogladow i dzielenie sie doswiadczeniami moma bylo wysnuc wlasciwe wnioski i wykorzystac je, tak wlasnie, wykorzystac w swoim wlasnym zyciu.
Odnosnie mnie i mojego meza wkladu w ten portal - powiedzialm mezowi ze takie forum istnieje znacznie wczesniej zanim zdecydowalam sie napisac. A ze potem odnalazl moj watek - to chyba nie takie trudne go teraz znalezc, prawda? poza tym nie napisalam nic czego moj maz nie bylby swiadomy, poniewaz, przyjmij to do wiadomosci, drogi bazylu, ze ludzie jednak ze soba rozmawiaja! Czyzbys byl zazdrosny ze sa ludzie ktorzy zaluja popelnionych czynow, ze chca odkupic winy, ze dostaja druga szanse? czy to jest zbrodnia ze ktos czuje sie winny i pragnie zmyc swa wine z ran drugiego czlowieka? Czy to naprawde jest nie do pomyslenia ze ktos moze sie starac zalagodzic cierpienia drugiego czlowieka, ze stara sie zrozumiec te cierpienia aby do nich juz nigdy wiecej nie dopuscic?
Tak, najlepiej jest wszystkich linczowac, stawiac pod pregierz bez mozliwosci obrony, ale czesc z nas to ludzie cywilizowani i znaja inne metody.
Jeszcze raz, brawo za wnikliwosc bazyl, brawo! gdybys tylko znal jeszcze dokladnie WSZYSTKIE FAKTY, to juz dla mnie nic tylko sie wziac i powiesic na strychu z tego wstydu. ale ja nie zamierzam sie wieszac, bo wstydu nie mam jak to wszytkim wiadomo, bo zdradzacze wstydu nie maja, nie maja godnosci i sa tylko diabelskim pomiotem ktory mozna gnoic i poniewierac. I dobrze mi tak.
Jezeli kogos urazilam, prosze administratorow o zbanowanie.
Komentarz doklejony:
Przepraszam za bledy ale pisze ze smartfona.
Jak chyba zauważyłaś nie wszyscy linczują - nie dla wszystkich świat jest czarno-biały... Ja też uważam, że miałaś prawo zwrócić się o pomoc na tym portalu, a pomagając Tobie można być może pomóc również Twojemu mężowi.
Nie wiemy, czy On ostatecznie zdecyduje, że jest w stanie żyć z Tobą, ale jeśli taką próbę chcecie oboje podjąć, to czeka was prawdopodobnie niestety droga przez piekło (jak napisał takizly) i trzeba zrobić wszystko, żeby zmaksymalizować szanse powodzenia.
Osoby bardzo radykalne w swoich wypowiedziach dają czasem po głowie i zdradzonym, którzy nie słuchają ich sugestii, więc może spróbuj się uodpornić na niektóre komentarze, ew. wybierz, kogo chcesz prosić o wsparcie jeśli będziesz go potrzebowała.
Ja chciałam i nadal chcę zostać z moim mężem (niektórzy uważają, że niesłusznie) więc szukałam wsparcia w mojej decyzji u osób, które poszły tą drogą i im się udało (póki co - bo niestety chyba w związkach międzyludzkich nic nie jest pewne).
Miałam kontakt, rozmawiałam z kilkoma osobami, które zdradziły i wiem, że też jest im cholernie trudno, dlatego nie zazdroszczę Ci tej drogi przez piekło (czy też czyściec), ale wydajesz się być kobietą silną, niegłupią i zdeterminowaną, żeby zostać z mężem, więc macie chyba duże szanse!!!
Maziwony,
Sugerowałam wcześniej, żebyś okazywał, co czujesz, nie oszczędzał żony za wszelką cenę, bo jeśli będziesz te emocje dusił w sobie, ta trauma może w większym stopniu zniszczyć Cię również fizycznie...
Z drugiej strony, jeśli bierzesz pod uwagę pozostanie w tym związku, to spróbuj może uświadomić sobie z czasem to wszystko, co Was łączy... Za co Ją kochałeś i co w Niej cenisz i podziwiasz...
Nie wiem, czy jesteś na etapie, na którym jesteś w stanie pomyśleć o Iwonie (?) dobrze, ale wierzę, że jako silny facet poradzisz sobie z tym piekłem, które Ci zgotowała. Wygląda, że Ona naprawdę chce przyjąć odpowiedzialność za to, co zrobiła i... walczyć o Ciebie. Może Jej na to pozwolisz i uda się Wam...
Trzymam mocno kciuki!!!
Marta
Po lekturze komentarzy masz już pewnie doskonałe rozeznanie i wiesz co dalej.Mimo wszystko podziwiam Cię za Twoją odwagę cywilną, oraz za - jak mi się wydaje - szczerą chęć naprawy. Wspominałaś też, że Twój małżonek czyta ten portal i Twoje wpisy więc mam nadzieję, że i ten jeden jeszcze przeczyta.
Pisałaś, że jesteś racjonalizatorką i twardo stąpasz po ziemi, a jednocześnie kochasz męża więc i moja rada taka będzie. Ze względu na dobro męża musicie się rozstać. Jeśli go naprawdę kochasz to zostaw go w spokoju. Nie gnijcie w zwiazku z którego i tak nic nie wyjdzie. w nim będzie to siedzieć już do końca -te zdjęcia, teksty z komunikatora, filmy. Dzieci (tak chyba pisałaś) są dorosłe, więc zrozumieją. Sama wspominałaś o jakimś Waszym kryzysie przed zdradą, to myślisz, że na swoich wyrzutach sumienia uda Ci się odbudować związek? ile tak pociągniesz? miesiąc, rok?
piszę tak z własnego doświadczenia - zmarnowane x lat, życie złudzeniami, dla dobra dzieci. z tym że ja nie trafiłem tak "dobrze" jak Twój mąż - Ty przynajmniej zdajesz sobie sprawę z krzywdy jaką wyrzadziłaś, rozkminiasz problem i przyznajesz się do winy. ale z drugiej strony szukasz też odpowiedzi na pytanie dlaczego. Ponieważ jej nie znajdujesz tzn. że jesteś typem człowieka, który nie jest racjonalistą i poddaje się emocjom. Więc sama nie możesz być siebie pewna w przyszłości, a wniosek nasuwa się sam. Co się stało - to się nie odstanie, ale liczy się też sposób w jaki wypijasz naważone przez siebie piwo - jeśli zrobisz to w sposób honorowy, z klasą, to kto wie czy małżonek nie pomyśli kiedyś czy nie warto spróbować raz jeszcze - pozna Cię wtedy od innej strony.
PS. Zawsze się zastanawiałem jak to wygląda z drugiej strony, i jeśli BararaF piszę prawdę to nie ma lel-im czego zazdrościć...
Do Wszystkich - dziękuje Wam serdecznie ze tak przejęliście sie tematem, może bedzie on pomocny kiedyś komuś. Dziękuje za wsparcie jakie tu otrzymałam, franc, Marta, zarobiony i inni, sami wiecie kto. Może kiedyś tu wrócę, może sama udzielę komuś wsparcia.
Powodzenia wszystkim!
Jednak pociągne dalej jesli nie dla Pani Basi, ani jej męża to dla inych, którzy w związku pozostają. Waka poruszyła ważna kwestię, szacunku. To, że miłość nie wygasa tak od razu w obliczu zdrady, to jasne, natomiast szacunek pęka jak bańka mydlana. Czy jest możliwe odzyskać szacunek dla zdradzacza, pozostając w związku. Czy u mężczyzn nie jest tak, ze nie dość że nie odzyskują szacunku do partnerki, to jeszcze tracą go do siebie? Kobieta, z którą wiąże sie mężczyzna staje sie dla niego świętościa(nawet jesli nie zawsze i nie kazdy potrafi to okazać), po zdradzie staje się ochłapem rzuconym, przez innego samca. Wiem,że to szowinistyczne, ale nawet mimo inteligencji i śiatłości, w każdym mężczyźnie, może tylko w podświadomości, ale jest takie myslenie. Jak sobie z tym radzicie Panowie? Dla mnie wyjściem był ten rok rozłaki i inne kobiety, wiem że to nie etyczne i pewnie nie moralne, bo cały czas byłem żonaty, ale nie wyobrażałem sobie pozostać z żoną i być jej wiernym, bo czułbym sie jak pies, który sie zadowala ochłapem. Myśle, że trzeba mieć naprawde silną osobowość, zeby w sobie stłumić te pierwotne odruchy, które wykształciły się w nas przez wieki. Dlatego szacunek dla Panów, którzy sobie z tym poradzili, nie uciekając sie do mniej eleganckich sposobów. Jaki sposób na to znaleźliscie, a może jest ktoś kto kompletnie nie myślał w ten sposób?
Wypowiadam się po raz pierwszy i ostatni w temacie:
Niestety ale p. Basia upokorzyła męża w najgorszy z możliwych sposobów:
Sponiewierała jego męską dumę i doprowadziła do upodlenia przed wrogiem (sam się tak o nim wypowiedział ). Dla mężczyzny to ujma na honorze zostać tak potraktowanym ( i pewnie dla każdego człowieka w ogóle ).
Błądzić jest rzeczą ludzką podobno ( tak jakoś ten banał funkcjonuje ), może i tak ...też należę do tych "wybaczających"... jednak w ty spory sęk,że kobieta niestety zdradziła męża podwójnie:
Przez tyle lat w związku, nie ma siły żeby nie nawiązała się między nimi nić przyjaźni. Zdradziła zwyczajnie swojego przyjaciela w dodatku z kimś komu nie podałby ręki na powitanie a ona zaoferowała mu wszystko co miała. Zdrada ciała i duszy...kto zniesie taką krzywdę?
Podziwiam go za to że w takich okolicznościach próbuje chronić jeszcze swoją żonę zabraniając wchodzenia na forum ,a może po prostu nie chce posypywania solą swoich jątrzących się ran...?
Iwono,jeśli naprawdę zależy Ci na mężu to ja życzę Ci całych pokładów cierpliwości przede wszystkim. Mężowi współczuję.
Oby udało Wam się wyjść na prostą, tylko bagaż macie nie do pozazdroszczenia...
Cytat
Może nie literalnie , ale z duchem tego przyjdzie mi się zgodzić.
To jak domino , przewrócony klocek przewraca następne.
Ciężko jest pozbyć się perspektywy zadowolenia się resztkami z pańskiego stołu.To z kolei implikuje spadek poczucia własnej wartości.Byłem świadomy tego mechanizmu.Ktoś zapier.... Ci ręcznik z szafy , używał jak szmaty do podłóg , wyrzucił na śmietnik , a Ty jeszcze w bólach o tą szmatę do podłóg walczysz.
Nie znam metody gwarantującej rozwiązanie tego problemu- wygląda to na problem o podłożu atawistycznym , dokładnie tak jak napisałeś lagos. A skoro tak to niewiele tu da logika , ani zwalczanie tego przez jakieś mechanizmy wypracowane przez nakładki kulturowe.Sfera pierwotnych emocji nie da się łatwo kontrolować przez procesy wyższego rzędu.
Cytat
Cytat
pierwszy raz spotkalam się z taką opinią, moze i opinie są rozbieżne ale zeby destrukcyjne ..
To by się zdradzacze mogli odwaga wykazać ciekawe ilu miało by chęc na szaleństwa
Logos
wprawdzie mężczyzną nie jestem ale napisze Ci z punktu widzenia kobiety bo chyba nie ma tu wielkiej róznicy. Otóż rzeczywiscie z tym szacunkiem jest bardzo trudno, zwłaszcza na początku, poprostu go nie było a wręcz czułam pogardę i odrazę. Ujmując to inaczej niz Ty był nikim. Z czasem ten szacunek się odbudowła ale nie w takim stopniu jak kiedys. To chyba naturalne że po tych wszytskich wybrykach partner wiele traci. Jednak z czasem, wracając na własciwe tory znów zyskuje.
Cytat
jako kobieta ja nie straciłam szaczunku do siebie.
Cytat
Logos, to był Twoj wybór i dalesze decyzja juz Was obojga, najwazniejsze że oboje znależliscie porozumienie.
Z mojego punktu widzenia... odwoływanie się do natury,czasem się tu pojawiajace, mnie sięto bardzo źle mi się kojarzy. Raz ze jest to uogólnienie dla wszystkich męzczyzn. Dwa że jast to zawsze sztandardowe hasło zdradzaczy "zrobilem tak bo mamy to w genach" " facet musi to czy tamto" - kikt nic nie musi, co najwyzej chce.
Idąc tym tropem ja jako kobieta ukształtowana pradawnymi instynktami powinnam być wieczną poszukiwaczką najlepszego genetycznie uwarunkowanego samca a potem kolejnego i kolejnego następnie siedzieć ze stadem dzieciorów.. ani jedno a ni drugie mi nie w głowie..
Kolejnym aspektem silnie zwiazanym i nierozłacznym z naturą, jest instynkt łowiecki w celu zdobycia pozywienie. No i jak on się ma do postepów cywilizacyjnych.. dziś po mieso idzieemy do hipermarketu, a na widok sarenki czy zajączka zamiast noza wyciagamy z zapazuchy aparat i się miło usmiechamy. tyle zostało z naszych polowań... I takich przykladow można by mnozyc w nieskończoność.
Nie chcę zasmiecać watku bo na podstawie zwierząt mam naoczny przykład jak w ciagu zaledwie kilku pokoleń zmieniają się instynkty.
Zmianiając troche temat.
Trafiają tu cierpiący zdradzeni jak i zdradzacze. Ostatnio zwróciłam uwagę jak bardzo roznia sie od siebie obie strony. Pomijajac fakt ze zdradzacze zwłaszcza w poczatkowym etapie szukają usprawiedliwienia dla siębie, to zdradzeni w swym cierpieniu są skruszeni, szukają przyczyny, czasem obwiniają siebie, szukają w sobie zaniedbań wgl drugiej strony, probują jakoś wytłumaczyc postepowanie zdradzacza, jest w nich wiele empatii itd itd. Zdradzacze zas ( po za pewnymi wyjatkami bo i takie tu bywały) są butni, pretensjonalni i roszczeniowi. Oni nie oczekują a uwazają że im się nalezy a jezeli sie nie nalezy to jak to zrobić by i tak dopiać celu.Oni nie są przyczyną kryzysu a ofiarą. Niektórzy w trakcie analizowania zdarzeń zmieniają swoja postawę, niektórzy w swoich przekonaniach pozostają do końca uciekając stąd.. mimo opisywanej przez siebie skruchy i swiadomosci winy. Przerażające.
Komentarz doklejony:
uciekło mi więc dopiszę co miało być
Cytat
to byscie się mogli wreszcie odwaga wykazac
Nie odwoływałem sie do natury, nie myslę też to problem o podłożu atawistycznym jak pisał skoobi, sądze ze to uwarunkowania społeczne i kulturowe, ale w sumie to i tak nie ważne bo problem po prostu jest. Choć oczywiście łatwiej zostać dzisiaj z niewierną kobieta niz np. 500 lat temu. Moze za 100 w ogóle nie będzie juz takiego problemu. Niemniej teraz pewnie zmaga sie z nim mąż Basi-Iwony, i myslę że jest to dla niego szalenie cięzkie w zestawieniu z uczuciem jakie niwatpliwie ma dla żony.
Cytat
Kryzys to u nas się pojawił po wybrykach i tu mielismy rzeczywiscie problem w dogadaniu się i oczekiwaniach.
Natomiast przed u mnie podkładu nie było, sama się doszukiwalam powodów i nie wierzyłam ze tak bez przyczyny.. Moze jest nam łatwiej gdy jakichś przyczyn się doszukamy. .. Moze dlatego uwazam, z przykladu wsojego i innych, że tak naprawdę to co przed nie ma wiekszego wpluwu, może byc krysys a moze byc zycie mlekiem i miodem płynace. Poprostu przychodzi moment gdy naszej połowce zachciewa się "coś" (przeciez nie musi to być zdrada), nadarza się/lub szukają okazji a potem już leci jak domino. Nie ma dla mnie róznicy czy zdrada była efektem kryzysu, przypadkowa, czy zaplanowana bo dla każdej z tych okolicznosci na siłe mozna znaleźc przyczynę pośrednią. Chyba po prostu, mają inne wartosci niz osoby nie zdradzające, pewnie mniej odpowiedzialnosci, moze mniej wrazliwosci więcej egoizmu ( zachwiane proporcje) .. Nie znaczy to tez że nie potrafią tych cech wypracować w sobie i dokonac zmian.
Głównie jednak chodziło mi o spostrzeganie składnej zdrady i tych znaczacych drobiazgów, przemijajacego bólu, indywidualnego odczucia na przestrzeni miesięcy a poźniej lat, jak to się zmiania.
Co do pracy obojga stron nad pojawiajacym się kryzysem zgodzam się w 100% ze analiza i zaangazowanie musi nalezeć być z obu stron
Komentarz doklejony:
Cytat
to ja chyba za daleko.. az w prehistorie wybiegłam..
Cytat
a to napewno ma ogromny wpływ na nasze decyzje, daleko szukac nie trzeba, wystarczy cofnąc się do ogolnego punktu widzenia sprzed 20-30lat
Cytat
... no tak to jest jak sie chłop za fizjologie bierze, no nic dziwnego, że nikt nic nie rozumie :niemoc
Zobaczymy, jak będzie, czas pokaże. Według męża zacząć na nowo to tak jak dwadzieścia parę lat temu - randki, schadzki itepe. Nawet jestem za Tylko czy on sobie zdaje sprawę że my po dwóch miesiącach zamieszkaliśmy razem???
No nic, trzeba jakoś żyć, ciężko mi na duszy ale co zrobić, JEMU jest o wiele bardziej ciężko...
Wiele Cie jescze czeka i nie brałbym słów Twojego męża dosłownie. Chce coś zakończyć, żeby zacząć cos nowego, znaczy tyle,że Cie kocha i nie moze sie pogodzić ze stratą Ciebie, z drugiej strony nie może znieśc upokorzenia jakie mu zafundowałaś i pozostanie z Toba grozi tym, że straci do siebie szacunek. Szuka więc rozwiązania, które pogodzi ogień z wodą. Znam ten stan doskonale i swiadczy on tylko o rozbiciu emocjanalnym, kiedy Twój mąz dojdzie do siebie, zrozumie, ze to niemożliwe i będzie musiał wybrać którąś z dróg, dania szansy lub rozstania, ale do tego jeszcze długa droga, i wiele niespodzianek moze Ci jeszcze czekać po drodze ze strony Twojego męża, więc nie cieszyłbym sie tak na te randki, choć nie wykluczone, ze kiedyś się ich doczekasz.
Zgadza się musicie zacząć od nowa, obrazy nigdy nie znikną co najwyżej zbledną. Z czasem bedą coraz mniej istotne wszystko zależy od Ciebie (śmieszne ale tak uważam na moim przykładzie). Po mimo tego że nie bedzie tego pokazywał każdy najdrobniejszy gest bedzie dla niego ważny. Wiem dlaczego uważa że to forum nie jest dobre - każda historia jest inna ale każda b. podobna. Ten sam scenariusz czasami inny finał.
Pocieszę Ciebie gdyby was skreślił już byś czekała na pozew on chce sobie wszystko poukładać. Samemu w spokoju. Ja układałem sobie wszystko przez 3, 4 miesiące do dziś potrafi złapać mnie dół i ważne... musisz być przy nim każdy dotyk dobre słowo, dowartościowanie znaczy dla niego więcej niż bańka w totka. Lagos dobrze mówi, mąż nie może znieść poniżenia i upokorzenia. Przygotuj się na takie jazdy których się nigdy byś po meżu nie spodziewała to też taki standard. Czytałem jak pisał o kmiotku "żołnierzyk" jaka takaś pogarda podejrzewam ze nie dorasta męzowi do pięt dlatego bardzo go boli.
Trzymam ksiuki (chociaż sama sobie zasłużyłaś)
Dostałam taką lekcję że powinnam założyć osobne forum dla zdradzaczy którzy żałują, albo prowadzić wykłady na temat "Dlaczego nie wolno zdradzać". Ech...
Waka, to zadanie karkołomne, a wręcz niewykonalne.
To proces na lata świetlne. A tak długo ludzie nie żyją.
Przecież on się wręcz naocznie przekonał, jaką wartość rzeczywistą wartość przedstawiał dla Barbary. Jaki szacunek dla niego miała, skoro zdradziła go z najgorszym jego wrogiem.
Ba, ten wróg zobaczył ją w całej okazałości!
Chyba że mąż Barbary zna receptę Hemingwaya na bycie szczęśliwym:
Ma dobre zdrowie i krótką pamięć
My faceci mamy takie skrzywienie genetyczne, jeszcze z dawnych czasów. Tego co złego nas spotkało nigdy nie zapominamy.
Gdyby było inaczej, to mało który nasz praprzodek wróciłby z polowania.
I nie piszę tego, aby Ciebie dobić. Tak po prostu funkcjonuje nasza psychika.
Jeżeli on zdecyduje się na danie Tobie szansy, to czeka w pierwszej kolejności Ciebie tytaniczna praca, aby zbudować na tych zgliszczach coś nowego.
Tego co było już nie ma,
Zaufanie, wzajemna miłość i szacunek- poszło wszystko w p***u!
On już wie, że Ty nie jesteś tą samą kobietą, którą poślubił.
Jesteś zupełnie kimś innym, prawie obcą osobą-
Twarz, głos- niby znajome, kiedyś mu bliskie.
Tylko teraz już wie, że możesz w każdej chwili go zabić.
Czy on się z tym upora? Nie wiem.
Wiem jednak jedno- musisz się liczyć z tym, że w pewnym momencie mimo Twojego wysiłku, oddania i poświęcenia, gdy Tobie się będzie wydawało, że już wszystko zaczyna się układać, Ty go na nowo pokochasz- on może powiedzieć : odchodzę
Musisz mieć tego świadomość i być na takie bolesne dla Ciebie rozstanie przygotowaną.
To jest ten straszliwy rachunek, jaki chwila przyjemności Tobie wystawia.
Nie odbierz tego jako atak ale mam nadzieje ze Twój mąz jak najszybciej odejdzie od Ciebie.Nie jestes warta zaufanie,nie jestes lojalna itd.Po prostu mam nadzieje ze spotka kogoś,kto pokaze mu co to jest prawdziwa miłość i odpowiedzialność.
ładnie piszesz,niby składnie a swoje **** i prawdziwe oblicze zakrywasz.
Szkoda mi faceta że trafił na Ciebie.Mam nadzieje ze znajdzie prawdziwą miłość a Ty go juz nigdy nie zobaczysz.
Zadne Twoje wpisy,tłumaczenie nie zmienią faktu że "zabiłaś człowieka".I to wartościowego z tego co widze.
Powiem Ci tak....
Chciałbym aby Twój "mąż" poznał jak najszybciej kogoś kto zasługuje na Jego serce bo Ty co mozesz mu zaoferowac...Sama wiesz.
Bede trzymał kciuki za twojego "męża".
Wykropkowałem jedno słowo na k.. - zatracony proszę o nieużywanie słownictw w tym typie w stosunku do user'ów - Betrayed40
Człowiek nie powinien być określony, przez drugiego człowieka. Każdy z nas jest jednostką, niezależnym bytem, zdrada może nas zranić, boleć, ale nie może nas zabić, choć niektorzy, przez moment tak się czują. Czy Ty czujesz się martwy? Czy Twoje życie skończyło się w momencie kiedy dowiedziales się o zdradzie żony? Może jeszcze nie nauczyles się żyć bez niej, a może wcale tego nie chcesz, ale to jest Twoje życie i decydujesz jakie bedzie, a co Cie nie zabije tylko Cie wzmocni.
A do Ciebie Barbaro pytanie. Mowisz wiele zrozumialas, wrecz moglabys dawc wyklady (chyba troche za szybko takie wnioski, poczekaj co powiesz za rok), czy bylabys taka "swiadoma", gdyby maz nie zrobil takiego zamieszania, dal Ci od razu szanse, mowiac ze razem to przetrwacie?
Na razie nic nie wiadomo. Na razie maz jest sam powiedział gdzie. I trzeba go stamtąd wyciągnąć.
Ja należę do tych ludzi co się nie poddają i próbują poukładać te rozpitolone klocki w jakąś całość. I Tobie życzę powodzenia w budowaniu.
wykropkowałem jeden zwrot proszę o nie używanie zwrótów uważanych za obraźliwe - Betrayed40