Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Tak jak w temacie. Ale historia nie jest prosta, jest dość pogmatwana i głupia. Nie chcę się zbytnio wdawać w szczegóły bo to jednak zbyt bolesne, Zacznę od tego że zdradziłam męża po ponad 20 latach małżeństwa. Od kilku lat coś nam nie grało, trudności, rodzina, dzieci, moje coraz mniejsze zaangażowanie w seks... w każdym razie na początku roku trochę się pokłóciliśmy. Trochę - to mało powiedziane. Na noże nie poszło, ale stanęło na tym że chciałabym żeby mąż się wyprowadził. Seks w dalszym ciągu był od czasu do czasu, staraliśmy się utrzymywac pozory normalnego małżeństwa, ale wszystko trwało jakby w zawieszeniu. Na początku lata odezwałam się do starego przyjaciela, z którym miałam sporadyczne tylko kontakty, głównie dlatego że mąż go bardzo nie lubił. Dlaczego - teraz dopiero wiem. Ale o tym potem. Wymyśliłam, że skoro będę na wakacjach w jego okolicach, to mogę go odwiedzić, porozmawiać o starych czasach. Nic wielkiego. Zaczęliśmy pisać na komunikatorze. Od słowa do słowa robiło się coraz bardziej pikantnie, nigdy tak z nikim przedtem nie pisałam. Ale cóż, pisanie, słowa tylko, myślałam. Umowiliśmy się, pojechałam. Mąż wiedział gdzie jadę, nie wiedział tylko do kogo. Z początku było trochę niezręcznie, ale szybko znaleźliśmy wspólny język, tak jak kiedyś, dawno temu. I jakoś tak się stało że się przespaliśmy ze sobą. Naprawdę, robiąc to, nie wierzyłam że to robię, przecież on nie był w moim typie, tu nic nie mogło zadziałać! A jednak zadziałało, zrobił mi dobrze i wpadłam z kretesem. Zrobiliśmy to zaledwie kilka razy, ale byłam absolutnie oszołomiona, podniecona i zakochana. Po powrocie do domu kochałam się z mężem i było naprawdę fajnie. Zaczęłiśmy nawet rozmawiać o naszym problemie... W międzyczasie jednak z kochankiem (bo tak go nazwałam) pisaliśmy dalej, bardzo pikantne teksty, nawet wysyłaliśmy sobie nagie zdjęcia. Prowadziłam jakby podwójne życie - w domu z mężem, w internecie - z kochankiem. Podniecało mnie to bardzo. Czas mijał a ja coraz bardziej dogadywałam się z mężem. Podkusiło mnie jednak żeby spotkać się jeszcze raz z kochankiem, teraz nie wiem - przespać się z nim ten ostatni raz, porozmawiać? Nakłamałam męża że jadę w delegację a pojechałam do niego. Do niczego nie zdążyło dojść, bo dostałam serię straszliwych sms-ów od męża, z takimi wyzwiskami że włos zjeżył mi się na głowie. On wiedział. Okazało się, do dziś nie wiem jakim cudem, że wszedł na moje konto i zobaczył wszystko. Wszystko. Całą korespondencję, zdjęcia, nawet film. Nie wiem jak bo wszystko na bieżąco wykasowywałam, a na domowym komputerze nigdy się nie logowałam. Nikt nie wie jak to się stało, bo z technicznego punktu widzenia nie było to możliwe, a jednak. Ktoś gdzieś popełnił błąd. Może ja, może kochanek. Oczywiście powiedziałam kochankowi, a on pierwsze co zrobił to pousuwał mnie ze wszystkich kontaktów, po czym postawił sprawę jasno i wyraźnie że to moja wina i ja mam wszystko naprawić. A mąż rozpętął piekło. Najpierw się upił, potem porozsyłał fragmenty korespondencji ze zdjęciami (!) do jego (kochanka) dziewczyny (tak, tak, miał on dziewczynę, kochał ją a ona jego, planowali dzieci, byli ze sobą już kawał czasu), do jego rodziny, powiadomił (na szczęście nie ze szczegółami) moją rodzinę. Po czym spakował się i wyprowadził. Wróciłam do domu najszybciej jak tylko mogłam. Błagałam męża żeby chociaż wrócił ze mną porozmawiać, zgodził się. Został w domu na próbę. Wstyd, rozgoryczenie, nienawiść do samej siebie, jakie towarzyszyły mi w tych pierwszych dniach, były nie do zniesienia. Poczucie winy mnie zabijało fizycznie. Mąż zamieszkał w oddzielnym pokoju, błagałam go o to bo nie miał gdzie pójść tak od razu. Powoli zaczęliśmy rozmawiać, próbowałam mu wszystko wyjaśnić, ale co tu wyjaśniać? Poprosił mnie o rozwód, tzn. że złoży po świętach, a ja się zgodziłam z poczucia winy. I tak żyjemy sobie, minęły dopiero dwa tygodnie, jakoś pozbierałam się sama z sobą, mąż jednak nie. Niby jest każdego dnia lepiej, ale widzę że wszystko zniszczyłam. Po tym wszystkim widzę jaka byłam głupia, że przez chwilę zauroczenia zniszczyłam całe nasze małżeństwo, i to z człowiekiem z którym tak naprawdę mnie nic nie łączy. Kocham mojego męża, nie wyobrażam sobie życia z nikim innym, ale widzę że raczej to nie jest możliwe żebyśmy byli razem. Próbuję i będę próbowała wszystkiego żeby jednak nie odszedł, ale nie chcę żeby to wyglądało że robię to z poczucia winy, że pragnę się zrehabilitować.
Czy istnieje jakaś rehabilitacja? Czy mężczyzna jest w stanie przebaczyć kobiecie zdradę i to jeszcze taką? Czy da się odbudować zaufanie? Co mam robić żeby dać mu przez to przejść jak najbardziej łagodnie? Boję się go skrzywdzić jeszcze bardziej. Panowie, którzy przeżyliście zdradę małżonki, macie jakieś spostrzeżenia, uwagi?
Bardzo żałuję tego co zrobiłam i zapłacę za to zo zrobiłam, płacę każdego dnia. Ale widok męża który cierpi, choć może nie pokazuje tego otwarcie, boli mnie stokrotnie bardziej.
"Jak pomóc mężowi łagodnie przez to przejść?"tego nie można przejść łagodnie! Ja wyłam wariowałam chciałam żyły podciąć...tak łagodnie to znosiłam!nie wiesz co mu zrobiłaś i nie pisz że go kochasz Miłość nie włazi na innego faceta no nie mam słów
Zgadzam sie z tobą. Miłość nie włazi na innego faceta. Ale wtedy gdy to zrobiłam, nie byłam pewna czy go kocham. Mieliśmy kryzys, chcieliśmy się rozstać, on nie chciał podjąc tematu, co tu zrobić, jak naprawić. Byłam tym załamana, on pewnie też. Dopiero teraz, po wszystkim, zaczęliśmy normalnie rozmawiać. Normalnie znaczy szczerze. Choć wiem że z mojej strony szczerość raczej głupio brzmi. Dlatego pytam panów, bo panie są jednak inne.
BarbaraF, tak szczerze mówiąc to nie doszukuj się jakiejś różnicy w cierpieniu po zdradzie u mężczyzn i kobiet, wszystko wygląda identycznie, te same objawy, te same myśli, te same odruchy. Tu będziesz miała liczone od sztuki , a nie od populacji. I reguły nie ma , bo jest kilka odłamów. Jeden będzie wolał, żebyś zniknęła z oczu i to może być największa pomoc z Twojej strony. Inny natomiast poczułby się powtórnie oszukany, jeśli zniknęłabyś bezszelestnie z horyzontu. No i to znowu spotęgowałoby ból.
Ja pragnę najpierw jedno uściślić : chcesz go próbować zatrzymać, czy chcesz spróbować mu pomóc ? Niestety czasem jedna opcja jest niemożliwa do pogodzenia z drugą .
Oczywiście że boli tak samo, Ale nawet z tego forum wyczytać można że mężczyźni i kobiety reagują inaczej. Rozumiem blum że to ty byłaś tą zdradzoną. Znasz więc to doskonale z grugiej strony. Mąż mi powtarza że żyć beze mnie nie może, ale ze mną na razie też nie. Uczepiłam się więc tego "na razie". Bo inaczej byłoby gdyby odszedł i nie wrócił, gdyby nie chciał mnie widzieć na oczy, znać. A tak, mam nadzieję że jakoś da się cokolwiek załatać kiedyś tam, w przyszłości.
Komentarz doklejony:
Ja się powoli godzę z tym że go stracę. Ale tego nie chcę bo jest mi bardzo bliski. Najpierw chciałabym jednak żeby on pogodził się sam z sobą, żeby przestał się miotać, żeby znalazł w sobie to czego najbardziej pragnie. Najpierw to.
Taka byłaś spryciula a tutaj zonk.
To mąż okazał się sprytniejszy od Ciebie.
Miałaś go po prostu za głupca,idiotę, który nie wiedział co się dzieje.
Okazał się jednak inteligentnym i bystrym facetem.
W dodatku udowodnił Tobie, że ma charakter, dumę i świat wartości.
Że jest facetem znającym swoją wartość i siebie szanującym.
Tutaj już nie ma czego ratować!
Co Ty do cholerki chcesz ratować?
Chcesz ratować coś, czego już nie ma?
Co sama zburzyłaś wraz z fundamentami- rozpieprzyłaś małżeństwo.
On już podjął decyzję, więc ją uszanuj i daj mu odejść.
Pozwól mu ułożyć sobie życie na nowo.
Zniszczyłaś człowieka, zniszczyłaś cały jego świat wartości.
Zabrałaś mu wszystko, co miał.
Nawet nie miej czelności się pytać, co czuje osoba zdradzona.
Tego uczucia nie życzę nawet najgorszemu wrogowi.
Usuń się z jego domu, idź tam gdzie Twoje miejsce.
Na ulicę!
I za przeproszeniem nie pieprz farmazonów o miłości bo mi się aż niedobrze robi, gdy osoba taka jak Ty mówi takie teksty:
Cytat
Kocham mojego męża, nie wyobrażam sobie życia z nikim innym
Bo pokazałaś, że potrafiłaś żyć z kimś innym.I kochać innego
Mąż się połapał o co kaman, kochanek wypłacił Tobie kopa, ratując siebie i pokazał gdzie jest Twoje miejsce, mąż pokazał charakter i złożył papiery o rozwód z Twojej winy.
Ty widzisz, że za moment stracisz wszystko.
Nie ma już kochanka, nie ma już faceta który zapewniał wygodne i dostatnie życie.
I po prostu się boisz zostać z gołą d**ą. Bo taką masz przed sobą perspektywę.
Boisz się zostania samej do końca życia z piętnem lafiryndy.
Bo kto przy zdrowych zmysłach będzie się z kimś takim związać!
Powiem szczerze- gdyby Tobie wybaczył po czymś takim, po widokach jakie zobaczył- byłby kompletnym idiotą.
Żal mi Twojego męża.
Żal mi Waszych dzieci, że trafiły na taką osobę.No cóż, matki się nie wybiera.
Mężowi życzę konsekwencji w wyautowaniu Ciebie z jego życia.
A tobie myślenia mózgiem, zamiast tym, co masz między nogami.
Komentarz doklejony:
Z takimi materiałami jakie posiada rozwód z orzeczeniem o Twoje winie dostanie ekspresowo....
Komentarz doklejony:
I powiem szczerze- trafiłaś na ten portal niczym ślepy na karaoke.
Bo tutaj dla zdrajców a szczególnie tak wyrachowanych jak Ty litości i głaskania po główce raczej nie oczekuj.
ed65, prawie we wszystkim masz rację, ale po pierwsze - to MÓJ dom, po drugie - dzieci już są dorosłe, po trzecie - z nikim nie ŻYŁAM i nie kochałam nikogo innego. Zarabiam też wystarczająco żeby mi wystarczyło na wszystko. Pojechałeś mi i dobrze. Myślisz że tego wszystkiego nie wiem? Ale poczytam sobie dokładniej twój wątek http://www.zdradzeni.info/forum/viewthread.php?forum_id=3&thread_id=2096, może mi się w głowie bardziej rozjaśni, bo op...ć może każdy, pomóc już nie.
BarbaraF, tutaj piszą w zdecydowanej większości ludzie, którzy piekło zdrady przechodzą lub mają ją za sobą.
Uwierz, tego co zdradzony człowiek przechodzi lub przeszedł nie da się opisać.
Zdrada to jak podstępna egzekucja na partnerze bez sądu, prawa do obrony. To strzał w głowę z przyłożenia. Niektórzy przeżyli ale pamięć o tym zostaje na zawsze.
Uwierz mi, ciężko będzie pomóc.
To co on zobaczył, ta korespondencję, filmy, zdjęcia...(swoją drogą mądrością zbytnio się nie wykazałaś, dając się filmować)
Niejeden z nas po czymś takim wylądowałby na OJOMIE z zawałem serca i mógłby tego nie przeżyć.
Lub wylądowałby w psychiatryku.
Pokazał jednak, że jest silnym facetem.
Uwierz, Ty już nic nie możesz zrobić.
Musisz się na jakiś czas usunąć w cień, dać mu możliwość poukładania sobie tego wszystkiego w głowie.
Nie zadręczaj go swoją obecnością, nie narzucaj się. Bądź blisko a jednocześnie na tyle daleko, aby mu się nie rzucać w oczy.
To jest jedyne, co w tej chwili możesz dla niego zrobić.
Jakąkolwiek decyzję podejmie- uszanuj ją. Ale jej nie wymuszaj szantażem ani nie manipuluj jego uczuciami.
Bo tylko pogorszysz sprawę.
On ma teraz takie jazdy w głowie, przewijają mu się non stop widoki i teksty jakie zobaczył, że nie jest zdolny do czegokolwiek.
On tego nie zapomni do końca życia.
I nie mów jemu o tym, jak to bardzo kochasz, że jest wszystkim co masz, o Twojej miłości do niego.
Jaka ona jest, zobaczył na własne oczy!
Doskonale wie, że kłamiesz.
A tak na marginesie.
Jestem na 100% pewien, że brnęłabyś dalej w ten romans, gdyby mąż nie zrobił takiej jazdy.
Komentarz doklejony:
No jak to z tchórzami bywa- pani się ewakuowała...
No to kuku bo pani się nie ewakuowała.
ed65, dzieki wielkie, o to właśnie mi chodziło. Wyczytałam na tym forum bowiem kilka wypowiedzi zdradzonych panów, wynikało z nich że jednak chcieli od żony jakiegoś sygnału, jakiegoś znaku, ale to byli panowie którzy nie wykopali swoich żon od razu za drzwi. I właśnie twoje słowa są bardzo mądre.
A ja - nie będę się tu usprawiedliwiać, nie mam zamiaru rozpamiętywać co by było gdyby. Ja dostałam swoją lekcję, karę już poniosłam i będę ją ponosić każdego dnia. I wiele razy myślałam, niestety, że wolałabym być po drugiej stronie... Wszyscy plują jadem na kobietę która zdradziła. Ale ten z którym ona to zrobiła jest niewinny, prawda? To na nią spada karząca ręka sprawiedliwości, to ją się obarcza za rozbicie związku|(ów). To jest piętno, z którym ta kobieta musi żyć do końca swoich dni. I ja to doskonale wiem.
Jednak nadal proszę osoby, które doświadczyły tego Z DRUGIEJ STRONY, te które zdecydowały się pozostać z partnerką mimo wszystko (nie mówię wybaczyć, bo to zbyt wiele), proszę o podzielenie się swoimi doświadczeniami, czy komuś to się w ogóle udało?
Jestem 9 lat po .Z żoną , która zdradziła.Czy się udało ?
A co to dla Ciebie znaczy ?
Winą swojego kochanka się nie zajmuj.On z Twoim mężem ślubu nie brał więc to nie on łamał dane słowo.Zresztą jego częściowa wina nie umniejszy Twojej.
Najpierw musisz być uczciwa wobec siebie.To Ty zawiodłaś.
Jesteście z kochankiem odpowiedzialni obydwoje.
Od Ciebie niewiele już tu zależy , jeżeli w ogóle cokolwiek.
Muszę Cię zmartwić.Po drugiej stronie jest nieporównywalnie gorzej.
Twoje cierpienie jest niczym w porównaniu z tym co zgotowałaś mężowi.Wybaczyć , a być razem to dwie różne rzeczy.
Komentarz doklejony:
Namów męża ,żeby wszedł na nasz portal.Bardziej mu to teraz pomoże niż cokolwiek co zrobisz.
Według mnie to miałaś wszystko dobrze zaplanowane:
1. odnowienie kontaktu z przyjacielem
2.pisanie pikantnych wiadomości z przyjacielem
3. wyjazd do przyjaciela-po co? w wiadomym celu
4. recydywa z przyjacielem lub inaczej wielokrotne kur....wo.
5.i ten śmieszny " ostatni raz"
Już sam tytuł świadczy,że bardziej żałujesz tego ,że się wydało,niż końca łajdactwa.
Drewno, tytuł świadczy o tym że się wydało. Nie że ja powiedziałam, nie że ktoś mnie szpiegował, nie że mnie mąż podejrzewał, ale o tym że wydało się przypadkowo. I to nadaje sprawie jeszcze gorszego wyglądu, ty myślisz że ja o tym nie wiem?
1234509876 - czy się udało, znaczy czy wybaczyłeś na tyle że możecie nadal razem się śmiać i płakać, kochać i szanować. Zaufania nic nie przywróci, ale czy da się żyć bez tego?
ludzie nie komentujcie wpisów osoby Deleted_User , ten czy ta to zwykły oszust z barwną wyobraźnią, kliknijcie na nicka tej osoby to ilość opisanych zdrad jakie rzekomo go i ją (wypisuje w dwóch wersjach)spotkały są porażająca.
Ale zuzanka pojechałaś teraz! Deleted_user znaczy że ktoś usunął swój profil, a takich osób jest na każdym forum tysiące. Ja również usunęłam profil niechcący kilka godzin temu, bo chciałam usunąć wpis a wyszło jak wyszło. Jestem więc z powrotem, pod swoim własnym (pierwszym) nickiem. I Deleted_User w tym poście do tej pory i barbaraF to jedna i ta sama osoba, czyli ja.
I wcale się nie dziwię że osoby wchodzą na to forum, chcąc się wyżalić, szukając jakiegokoliwek zrozumienia, a dostają takie zj...by że uciekają. Przepraszam bardzo, jeżeli komuś się nie podoba że pisze tu osoba która zdradziła, to niech nie czyta i nie wypowiada się. Administrator dał szansę takim osobom i dlatego w pasku po lewej stronie jest zakładka Zdradziłem - zdradziłam.
Nie da się żyć z kims bez zaufania. To na dłuższą mete wyniszczy człowieka psychicznie. To ciągłe mysli krążące wokół drugiiej osoby, czy przypadkiem wyjście do sklepu nie jest tylko przykrywką pod kolejnego gacha. Myslenia nie wyłączysz. To dlatego życie po zdradzie to już nie związek lecz wegetacja. Niektórzy się na to godzą, zwykle ze względu na dzieci czy inne powody, ale czy są szczęśliwi, moim zdaniem nie, bo nie ma już wspólnego życia po zdradzie.
BarbaroF zdradzając świadomie zdecydowałaś o zabiciu swego męża. Tak tak te słowa nie są na wyrost, gdyż psychicznie dokonałaś morderstwa na nim.
Odpowiadając na Twoje pytanie, nie da się żyć bez zaufania. To podstawa każdej normalnej relacji międzyludzkiej, a Ty ją zniszczyłaś. Po tym nie ma już nic.
Pomagając Barbarze pomożemy Jej mężowi. To tyle z mojej strony i jedyne o co proszę , to aby krytyka nie była sztuką dla sztuki, ale miała konstruktywne założenia.
Ja jestem pięć lat po "dowiedzeniu się". Jeszcze parę dni do rocznicy. Ogólnie powiedziawszy, pod kreską żałuję, że nie spełniłem marzeń mojej pani z jej radosnej twórczości z kochasiem i nie podziękowałem jej za współpracę. Mimo wszystko, tzn. mimo tego, że nam wyszło jak wyszło (czyli kijowo), jestem zdania, że choć na pewno nie będzie tak jak dawniej, to mimo wszystko można znaleźć płaszczyznę do dalszego wspólnego życia nie będącego katorgą.
Moim zdaniem nie wolno udawać, że nic się nie stało i być dalej kochającą żonką jakby nigdy nic. Równie tragiczna jest nieszczerość; "my to jedynie na kawkę"; choć to jak wynika z kontekstu się już rypło. Następnym grzechem śmiertelnym jest nieszczerość; po co mam biedaczkowi dokładać.
Pisałem o tym tu już parę razy, ale nie wiem jak tu odnaleźć komentarze użytkownika.
Ja osobiście polecałbym fachową pomoc w przygotowaniu się do próby odbudowy związku; jeśli o tym myślisz. I nie razem, lecz wpierw Ty! Czasem więcej szkody od tego co się mówi robi to jak się to mówi; komunikuje. A jak wiadomo dobrymi chęciami piekło wybrukowano.
Za to musisz mieć świadomość, że faceci to wzrokowcy. Nie wiem co on widział, ale mogę sobie wyobrazić, że może to przekreślić Wasze szanse. Po prostu nawet lata po patrząc na Ciebie będzie miał tamte obrazy przed oczami.
Również samobiczowanie typu "jestem durna, głupia, do niczego" jest kontraproduktywne. Kto chciałby mieć takie zero w domu. Po prostu zrobiłaś okropny błąd którego żałujesz. I bez aktorstwa. To nie ta publlika. Nawet jeśli samą siebie oszukasz, ze zdradzonym mężem już tak łatwo nie będzie.
Jak się pewnie już domyślasz moja Pani chce być dalej kochającą żonką jak gdyby nigdy nic i nie udało się nam tej kupy obornika w naszym życiu posprzątać. Naprawdę nie mogę jej w chwili obecnej absolutnie nic zarzucić. A jednak nie potrafię się w tym odnaleźć.
Komentarz doklejony:
Ach, byłbym zapomniał; w sumie ciekawy wgląd w psychikę tej "drugiej strony".
w 100% podpisuję się pod tekstem przedmówcy ...
a dodam ku informacji że nam brakowało do dwudziestolecia 3 miesiące jak wykrylem zdradę ...
trochę żałuję że nie wystawiłem żonie walizek i nie powiadomilem rodziny ! ale było mi zwyczajnie wstyd !!! bo kimże jest facet z przyprawionymi rogami !?
teraz już jest ponad dwa lata po
niema już małżeństwa , pozostał tylko związek dwojga ludzi którzy na nowo się poznają i dla których już nic nie jest oczywiste ...
A taka rada dla ciebie ... to szczerość szczerość i jeszcze raz szczerość i nie doprowadzenie do jakich kolwiek nie jasnych sytuacji czy wypowiedzi ...
pozdradzie
"niema już małżeństwa , pozostał tylko związek dwojga ludzi którzy na nowo się poznają i dla których już nic nie jest oczywiste ..."
I tego się obawiam, że nigdy już nie będzie małżeństwa w pełnym tego słowa znaczeniu i pozostanie tylko układ...bo chyba nawet nie związek. Mało jest informacji jak to funguje po 10 czy 20 latach po postanowieniu, że spróbujemy jeszcze raz. Ciekawi mnie jakie uczucia targają ludźmi po takim czasie, czy wybaczyli, czy jeszcze wraca uczucie cierpienia do nich i czy można z tym się uporać. Człowiek z założenia nie jest w stanie wybaczać i iść na kompromisy, bo taka jest ludzka natura by się odgrywać, walczyć, przetrwać...mamy to w genach. Więc pozbycie czy tez wytłumienie tych uczuć musi...wiąże się z wielkim poświęceniem, no i chyba z cierpieniem, które co jakiś czas powraca. Więc czy faktycznie warto ratować związek jeśli już od początku wiemy, że dla nas nie jest to dobre? Może dać sobie spokój i poszukać innego partnera?
I to co piszę chyba nie jest przesadą, bo czytając wpisy ludzi którzy wybaczyli odnoszę wrażenie, że w większości przypadków cierpią, a sprawa zdrady cały czas im leży na sercu, gdyż od czasu do czasu wpadają na forum i wylewają swoją gorycz....czasami zachowując pozory normalnego związku, czasami nie.
Komentarz doklejony:
...chociaż z drugiej strony robią to również ludzie, którzy postanowili zakończyć związek co może świadczyć o ich braku pewności co do podjętej decyzji.
Wszystko jest w porządku. BarbaraF skasowała konto.Po skasowaniu konta przez użytkownika program komputerowy zmienia jego nick na deleted_user.Jak klikniesz w nazwę deleted_user to baza danych wyszukuje wszystkie opisy zdrad zamieszczone przez deleted_user.A ponieważ wiele użytkowników skasowało konta to wszystkie zdrady opisane przez skasowanych użytkowników przypisywane są deleted_user.To analogiczne jak z grobem nieznanego żołnierza.Każdy poległy żołnierz ,którego nie można zidentyfikować nazywany jest nieznanym żołnierzem.Jest chowany i na grobie jest napisane nieznany żołnierz.Ale to nie znaczy ,że jeden i ten sam człowiek , który nazywa się nieznany żołnierz jest pochowany na wielu cmentarzach w wielu różnych miejscach.
Suchy64
Wyszukiwanie własnych postów jest możliwe tylko dla forum.
Niestety w części z opisem zdrad już nie.Wadą tego CMS ( PHP -Fusion) jest tworzenie kwerend przez userów. Funkcjonalność wyszukiwarki jest żenująco uboga i wyjątkowo nielogicznie zaprojektowana.Ale na to admin też nic nie poradzi- w każdym razie nawet jakby chciał sam poprawiać kod to jest to czasochłonny proces.Muszą pojawić się wtyczki rozwiązujące ten problem.
Cytat
Naprawdę nie mogę jej w chwili obecnej absolutnie nic zarzucić. A jednak nie potrafię się w tym odnaleźć.
Cytat
Następnym grzechem śmiertelnym jest nieszczerość; po co mam biedaczkowi dokładać.
Czterema łapami się podpisuję i ogonem.
BarbaraF
zuzanka w dobrej wierze ....Na jej usprawiedliwienie można dodać ,że skrypt jest nielogiczny.
Da się żyć bez zaufania , bez uczuć, bez szacunku .... tylko po co ?
Ważne jest to co napisał Suchy64 i co cytuję powyżej.
Nie jesteś w stanie zrobić prawie nic ,żeby coś poprawić.
Ale za to każdy nawet najmniejszy Twój błąd może spowodować nieodwracalne szkody.Wiem ,że ta asymetria nie jest sprawiedliwa , ale tak to działa.
Czy ja mam do niej zaufanie ? Nie mam.Nie sprawdzam , nie kontroluję.A wiesz dlaczego ? Bo w momencie gdy zacznie się dziać coś niejasnego to oznacza to automatyczny koniec.Nie będę się bawił w jakieś rozmowy z nią w nadziei iż oczyści się z zarzutów.
To jej problem ,żeby nie znaleźć się w jakiejś dwuznacznej sytuacji.
Jestem w tej niekomfortowej sytuacji ,że w okresie gdy do zdrady doszło nie udało mi się poznać szczegółów.Teraz te luki zawłaszcza niepewność, która niestety działa bardziej destrukcyjnie niż najgorsza prawda.
Nie dozuj mu prawdy po kawałku.Nie zabijaj go co kilka dni sprzedając mu inną wersję.To jest najgorsze co możesz zrobić.
W Twoim wypadku raczej niewiele będziesz mogła namotać bo on widział dużo , prawdopodobnie nawet zbyt dużo.
Zdrada to tylko jeden z aspektów życia.Obrazu żadnej osoby nie da się namalować tylko jednym kolorem.
Szanuję ja - to warunek konieczny , ale niewystarczający.
Wiesz mam bardzo zbliżone odczucia do Suchego ( zacytowałem)
Widzisz zdradzając zbudowałaś niewidzialną barierę między Wami.
I żadne działanie jej nie zdemontuje.Są obszary , które będziesz musiała odgrodzić.Ciężko jest budować głęboką więź w momencie gdy jedna strona ma tajemnice.A po zdradzie tak jest zawsze.
1234509876 - z tym zaufaniem to jest właśnie tak jak piszesz i ja tak właśnie czuję, ale tak dla uzupełnienia powiem coś z czego być może zdradzeni nie zdają sobie sprawy. Wydaje mi się, zaznaczam jednak że to moje zdanie, że w przypadku zdrady zaufanie przestaje istnieć niestety z obu stron. Osoba zdradzona nie jest w stanie uwierzyć w szczerość tej która zdradziła, ale w tym samym czasie osoba która zdradziła czuje się pod presją że skoro nie ma zaufania to tej drugiej osobie już nie zależy żeby być szczerym.
Ja wiem że czas jest najlepszym lekarstwem na niektóre problemy a nie których nie da się wyleczyć wcale. I zdaję sobie sprawę że nie mogę zrobić nic, ale dobrze że usłyszałam to również od was. Z tą szczerością to jest tak, i chyba każdy z was to poznał na własnej skórze, że w tej chwili KAŻDA moja odpowiedź jest interpretowana dwuznacznie, nawet ta niejednoznaczna (np. "ciepło ci jest? - Tak - No co ty, widzę że ci zimno", albo "znowu piszesz do niego? - Nie piszę, przecież mówiłam że zerwałam wszelkie kontakty - nie kłam, mów prawdę". A ja naprawdę zerwałam wszystkie kontakty, nie zamierzam nic odnawiać. Wiem że głupio to zabrzmi ale trochę czasu zajęło mi przekonywanie siebie że jednak nie tylko ja jestem winna, że jednak ta druga strona (czyt. kochanek) ponosi największą winę za to co się stało. A dopomógł mi w tym... mąż.
Jak pięknie zauważyłeś, Obrazu żadnej osoby nie da się namalować tylko jednym kolorem. To nie jest tak że zdradziłam i teraz robię z siebie ofiarę. Przeżyłam to strasznie, fizycznie chyba gorzej niż mąż, bo straciłam zaufanie do samej siebie. I tak właśnie, mój własny zdradzony mąż pomógł mi wyjść z największego dołka, teraz ja chcę mu pomóc odnaleźć siebie. Jeżeli okaże się że nie chce być ze mną, uszanuję to, jeżeli okaże się odwrotnie, będę szczęśliwa. Dlatego pytam JAK mu pomóc? bo wiem że są na tym forum mężczyźni którym się udało jakoś tam odbudować związek.
Wina jest względna.I zależy od tego kim jest pokrzywdzony.
W Waszym przypadku.
Istniały dwa związki.Twoje małżeństwo i związek Twojego kochanka.
Z punktu widzenia Twojego męża.Z Tobą brał ślub. Ty obiecywałaś mu wierność , a nie Twój kochanek.Więc z punktu widzenia Twojego męża winna jesteś Ty.Zobacz ,jeżeli zdradziłabyś z innym facetem , to obecny kochanek nie byłby winny.Ta samo gdy zdradziłaś z tym kochankiem to cała reszta facetów jest niewinna.W każdym wypadku za to bez względu na personalia kochanka zawsze Ty będziesz winna.Więc wina w każdym wypadku jest Twoja , bez względu na to z kim zdradzisz.Jeżeli nie byłoby akurat tego faceta zrobiłabyś to z innym.Więc to nie problem kochanka i nie jego wina- bo do zdrady jesteś zawsze potrzebna Ty , a on wcale to może być ktoś inny i do zdrady by doszło.
Kochanek jest mówiąc dokładnie tylko okolicznością zdrady.Bo bez znaczenia kto nim jest.
Natomiast z punktu widzenia dziewczyny Twojego kochanka winnym jest tylko on - rozumowanie dokładnie to samo.
Więc wina jest względna i nie może być rozpatrywana z pominięciem osoby zdradzonej , która jest kluczowa dla ustalenia winnego.
Bądź cały czas przy nim , ale się nie narzucaj.
Szczerość i autentyczność.Nie graj - on to wyczuje od razu.Bądź sobą.
A co będzie - nie masz żadnych gwarancji.On nie wierzy w to co mówisz, prawie w nic co robisz.
Dobrze, że Twój mąż ma szansę na odbudowę, naprawę. Czy zechce z tego skorzystać to już jego decyzja.
Ja nie miałem, nie dostałem takiej szansy. A nawet gdybym dostał to pewnie i tak bym nie skorzystał. Bez względu na konsekwencje. Patrząc z perspektywy 4 lat jakie minęły po to wcale nie żałuję swojej decyzji. Żałuję tylko, że zrobiłem to za łagodnie, sprawiedliwie. Za moje uczciwe podejście do tej pory dostaję w ****.
Trudno powiedzieć co postanowi Twój mąż, ale ma prawo do każdej decyzji i powinnas to uszanować.
Mimo wszystko życzę Wam abyście poukładali swój związek.
1234509876, dziękuję ci za rzeczowe naświetlenie problemu winy. Z perspektywy męża tak chyba jest istotnie i nie neguję tego. Dla mnie ważne było zrozumieć, naprawdę zrozumieć, że nie jestem jedyną osobą odpowiedzialną za to, bo niestety tak to naświetlił mój były kochanek. Zwalił całą odpowiedzialność na mnie i tak się czułam. Odpowiedzialna za rozbicie dwóch związków. Chciał nawet żebym naprawiła jego związek, chronił własną d... jak mógł. Teraz wiem że tak nie jest. Ja rozbiłam swój związek, on swój. To uświadomił mi mój mąż. Może nie jest jeszcze z nami tak źle, skoro mój własny zdradzony mąż mnie jeszcze broni?
Witaj Barbara.
Widzisz, w Twoim przypadku Twój mąż dowiedział się i zobaczył takie rzeczy,że widok tego pozbawił go całkowicie złudzeń.
I cokolwiek będziesz mówiła,ten wszystko mówiący o Tobie widok będzie miał cały czas przed oczami.
Tutaj nie pomoże nic oprócz czasu i jego silnego charakteru.
Ja nawet bez takich widoków swojej szansy nie dałem.
Ale to kwestia podejścia do podstawowych zasad i wartości.
Rozumienia, na jakich zasadach opiera się związek dwojga ludzi.
Problem z Tobą jest taki, że nawet wobec nas nie jesteś szczera.
Bo to kochanek, a nie Ty spalił mosty w obliczu tego, co zrobił Twój mąż.
Cytat
Oczywiście powiedziałam kochankowi, a on pierwsze co zrobił to pousuwał mnie ze wszystkich kontaktów,
po czym postawił sprawę jasno i wyraźnie że to moja wina i ja mam wszystko naprawić.
Ale to tak na marginesie.
Barbara, problem jest w tym, że jedyną osobą, która jemu może pomóc jest on sam.
Daj mu przestrzeń, nie narzucaj się.
Tak jak napisałem, bądź blisko niego ale jednocześnie na tyle daleko, aby nie odbierał bliskości jako presję.
Szczerość i autentyczność. Dokładnie o to chodzi.
Nie mów mu o Twojej miłości do niego, o tym, że jest wszystkim, co masz.
Bo jak jest naprawdę, naocznie się przekonał.
Odwróć tylko sytuację.
I to Ty zobaczyłabyś to co on zobaczył z nim w roli głównej.
Wiesz co by się działo?
Najpierw wyleciałby z hukiem on, a za nim wszystkie jego rzeczy.
Uwierzyłabyś w jego zapewnienia o miłości do Ciebie?
Uwierzyłabyś w to, że jesteś dla niego całym światem?
Dałabyś mu jakąkolwiek szansę?
On jest dopiero w pierwszym etapie po zdradzie.
To co się stało i czego się o Tobie dowiedział jest jak rwąca, otwarta świeża rana.Bez środków znieczulających.
Jeśli cokolwiek Tobie pomoże,to przeczytaj uważnie poniższy tekst:
rEtap pierwszy czyli SZOK.
Moment, w którym dowiadujemy się o zdradzie. Czasem wprost, czasem poprzez osoby trzecie, narastające podejrzenia.
Możemy doznać rzeczywistego szoku, możemy krzyczeć, bić, płakać, a później nie pamiętać nic z tych kilku godzin.
Albo też możemy wpaść w pewnego rodzaju otępienie, trwające, lub narastające przez dłuższy czas.
W końcu nasze myśli ogarnia zamęt, wzburzenie i bezradność. Dochodzi do tego,że ZAPRZECZAMY wiadomej prawdzie.
(To rnie może być prawdar1;,r1;on/ona tylko chce mnie nastraszyć). Szukamy usprawiedliwienia dla każdej podejrzanej sytuacji.
Jednocześnie znajdujemy się (cały nasz organizm) w stanie alarmu, na podwyższonych obrotach.
Dla ochrony przed tak gwałtownym cierpieniem wchodzimy w proces dystansowania się (wydaje się nam ,że patrzymy na siebie z boku,
tak jakby nie biorąc udziału w całej sytuacji, tylko oglądając ją jak film w kinie).
Psycholodzy mówią zgodnie r11; na początku trzeba dać sobie czas na przeżycie smutku.
Faza druga, czyli UŚWIADOMIENIE SOBIE STRATY.
Ochronne, izolujące od bólu działanie pierwszej fazy kończy się.
Czujemy i cierpimy. Przygniata nas ogromny ciężar, którego nie da się pozbyć prawie ani na chwilę.
Zarazem w środku nas kipi wulkan sprzecznych emocji.
To wybuchamy gniewem, to poczuciem winy i wstydem.Stajemy się niezwykle drażliwi na wszystko co mówią inni. reagujemy natychmiast
i z pełną bezwzględnością.
To właśnie na tym etapie wybuchamy (niektórzy) pretensjami pod adresem Kościoła i Boga.
Uświadamiamy sobie, że wszystko, na co w życiu liczyliśmy w związku z drugim człowiekiem jest chwiejne i niepewne.
Pojawia się lęk, żadne miejsce na świecie nie wydaje się nam bezpieczne.
Stan alarmu, w jakim już od pierwszej fazy znajduje się organizm powoduje problemy ze snem i nieustanne pobudzenie
(często nawet siedzieć spokojnie przez dłuższa chwilę się nie da, tak nas rnosir1; ).
Nasze siły powoli wyczerpują się, ale jest to normalna reakcja na przewlekły stres. Dzięki temu dążymy do przejścia do fazy trzeciej.
Faza trzecia r11; etap WYCOFYWANIA się z kontaktów i OCHRONY SIEBIE
Gdy ciało i umysł człowieka są na skraju wyczerpania a energia z poprzednich etapów znika,
pojawia się zmęczenie.Następuje wycofanie się na dłuższy czas z kontaktów z innymi, dużo śpimy i spędzamy samotnie czas.
Ta reakcja przypomina depresję, ale tutaj bardziej jesteśmy nastawieni na odzyskanie sił.
Jest to faza cichej rozpaczy. Nadwątlone siły powodują zapadanie na zdrowiu i poczucie nieustannego zmęczenia.
To jest też czas PRZYPOMINANIA sobie i konfrontowania szczegółów naszego życia rprzed zdradąr1;.
Dokładne analizowanie szczegółów i katowanie się wspomnieniami uświadamia nam, że coś bezpowrotnie minęło.
Teraz chyba już zrozumiesz,co przeżywa osoba zdradzona.
Masz wspaniałego faceta, który w obliczu takiej traumy, jaką przechodzi, potrafił wznieść się ponad to i pomógł się z tego bagna Tobie wygrzebać.
jasminum dnia październik 03 2013 12:08:19
Dobrze, że Twój mąż ma szansę na odbudowę, naprawę. Czy zechce z tego skorzystać to już jego decyzja."
....to jakieś nieporozumienie...to Barbara ma szansę na zrobienie czegoś co sprawi, że mąż zechce skorzystać i może zaczną coś odbudowywać. Coś, bo to już nie będzie małżeństwo, związek..to kurna przez wiele lat będzie tylko układ. Historyjka jak każda inna...kurna jak u mnie, obwiniacie się zdrajcy po wpadce nawzajem...jak byście mogli to do winy zaprosilibyście Franciszka. A później szukacie wsparcia i potwierdzenia tego, by ktoś Wam powiedział, że to również wina kochanka, kryzysu i ocieplenia...kochanek ściągnął Ci majtki? Jeśli tak to zgłoś gwałt! Barbara...zdrada to twoja i wyłącznie twoja wina i musisz sobie z tego zdać sprawę. To Ty jesteś winna. A jak to zrozumiesz to i może za długi czas mąż nabierze do Ciebie zaufania. Ponieważ jestem facetem to powiem Ci, że nigdy nie ogarniesz tego jak uczciwy mężczyzna może się czuć po zdradzie osoby, której ufał, którą kochał i kocha nad życie...nie ogarniesz i nawet nie próbuj tego zrozumieć bo to na nic. Jesteś Barbara kobietą... więc nie zrozumiesz.
I jak zwykle w takich przypadkach endorfina zmniejsza poziom jak zdrada wychodzi na jaw i nagle okazuje się, że tak naprawdę kochacie tylko męża. Hipokryzja i obłuda nic więcej...jak można uważać, że się kocha jak przed chwilą robiło się różne figle z kochankiem Możesz zacząć odbudowywać swoją miłość do męża ale na pewno Go nie kochasz...On Ciebie najprawdopodobniej kocha jak przed...ale proszę Cię nie wciskaj nam tu kitu, że go kochasz, bo ja tego nie kupuję...miłość to dla Ciebie teraz taki ibuprom na swoje rozterki związane z takim nie innym zachowaniem.
Oczywiście, by być uczciwym naprawdę życzę wam powodzenie...w odbudowie. Sam to próbuje zrobić a łatwo nie jest...więc ucz się na nowo kochać męża. Pozdrawiam.
Przede wszystkim bądź szczera. Żadnych tajemnic i niedomówień. Nawet jeśli Ci się wydaje, że pomijając coś (o co on pyta) oszczędzasz mu cierpień. On się może dowiedzieć o czymś po jakimś czasie i całe powoli odbudowujące się zaufanie znowu pryśnie. Szczerość i prawda są niezbędne - moim zdaniem - do odbudowy (częściowego przynajmniej) zaufania i odzyskania względnego poczucia bezpieczeństwa
ed65, kaktus, dzięki. Wasze spojrzenie na sprawę jest bardzo cenne.
zarobionyjestem, plujesz jadem bo jest w tobie gorycz, Każda historia jest jednak inne i inne są jej przyczyny. Jednak trochę racji jest w tym co piszesz. I to również jest dla mnie bardzo cenne.
Nie mogę tu opisywać wszystkich szczegółow mojej historii, ale muszę wspomnieć o czymś co umknęło wszystkim czytającym. Nasze małżeństwo przechodziło ostatnio bardzo poważny kryzys. Nie ma sensu pisać o przyczynach, bo te leżą po każdej stronie. Ta zdrada nie była przyczyną kryzysu, była jego następstwem. Cała historia działo się na przestrzeni zaledwie miesiąca, z czego osobiście widziałam faceta niecałe 4 dni. Reszta to wybryki online. Po fizycznej zdradzie trochę się opamiętałam, ale nie na tyle żeby to skończyć definitywnie. Być może ustawiałam sobie pozycję "na wszelki wypadek", bo z mężem przecież planowaliśmy się rozstać. Jednak z tamtym zaczęło coś zgrzytać, a z mężem zaczęliśmy w końcu rozmawiać, tak jak powinniśmy już dawno temu. Postanowiliśmy zrobić rachunek sumienia i zadecydować w którą stronę chcemy pójść. Niestety, nie zdążyliśmy, bo mi odbiło. Pojechałam TAM mimo wszystko. Tłumaczyłam sobie, że jak już poczyniłam tyle przygotowań do tego wyjazdu (wierzcie mi, naprawdę daleko od siebie mieszkaliśmy) i wydałam kasę, to pojadę. Czy się z nim spotkam czy nie, bo jakoś nie do końca wierzyłam w to co robię. A może teraz sobie tak tłumaczę. W każdym razie, spotkać się spotkałam, ale w warunkach skandalu bo mój mąż już wiedział. Pierwszym możliwym środkiem transportu wróciłam do domu.
Pierwsze dni były... nie ma takiego słowa. Dopiero minęły dwa tygodnie. Wydaje się jakby to była wieczność. A ja wiem jedno - że dla tych kilku chwil spędzonych z osobą która nie była tego warta położyłam na szali całe mozolnie budowane, wspólne małżeńskie życie. To czy mąż mi wybaczy to jedna sprawa, to czy będzie w stanie ze mną dalej żyć - to druga. Jeżeli zadecyduje że nie, uszanuję to, jeżeli zechce spróbować żyć ze mną od nowa - będę szczęśliwa.
Kaktus
" Żadnych tajemnic i niedomówień. Nawet jeśli Ci się wydaje, że pomijając coś (o co on pyta) oszczędzasz mu cierpień.'
Tu już nie ma żadnej tajemnicy. Barbara się przyznała do zdrady, mąż ma wgląd do tego co nawywijała...a nie sądzę, żeby się wypytywał o jakieś pikantne kwestie współżycia z kochankiem (swoje projekcje mąż i tak na pewno posiada i robi sobie osobiste seanse) a relacje żony najmniej mu pomogą w dojściu do siebie. Ale gdyby tak nastąpiło to mu nigdy nie mów co robiłaś z kochankiem a czego nie zrobiłaś dotąd z mężem...do niczego mu to...w ogóle nie rozmawiaj co robiliście...w sensie takim czysto sprawozdawczym z sprawy. Tak uważam będzie lepiej zgodnie z powiedzeniem "czego oczy nie widzą...." Nie trzeba być w tych kwestiach zbyt szczerym bo jak już napisałem nie wnoszą nic do sprawy oprócz poczucia obrzydzenia do niewiernego.
Barbara
" I tak żyjemy sobie, minęły dopiero dwa tygodnie, jakoś pozbierałam się sama z sobą, mąż jednak nie."
I tu jest jeszcze jedno potwierdzenie kwestii dochodzenia do siebie, że niewierny jakoś szybciutko jest gotowy do dalszego życia, szybciutko się zbiera w sobie i może funkcjonować dalej. Natomiast człowiek zraniony plącze się w cierpieniu miesiącami a nawet latami.
Wynika to chyba z tego, że jakby nie patrzył to zdradzający miał więcej satysfakcji ze zdrady niż zdradzany Co prawda w dalszej perspektywie było to trochę nieprzyjemne ( dwa tygodnie dochodzenia do siebie) jednak w początkowej fazie dawało tyle satysfakcji psychicznej jak i fizycznej...(tak myślę, że to główny powód ciurlania się na boku) a w związku z powyższym kwestie zysków i strat są dosyć zrównoważone w przeciwieństwie do samych strat poniesionych przez zdradzonego..honor,duma, poczucie bezpieczeństwa, zaufanie, niska samoocena własnej osoby, uczucie odrzucenia....wystarczy Barbara? Myślę, że tak. Więc jak widzisz z tego co piszesz to raczej ja wskazywałbym to, że próbujesz poszukać zrozumienia wybaczenia u obcych. Oczywiście piszesz, że źle się czujesz...ale twojego złego samopoczucia jest więcej niż złego samopoczucia męża...więc takie samooczyszczenie nasuwa się na myśl...napiszę trochę to się lepiej poczuję ,bo ten mój mąż to jeszcze długo nie dojdzie. I pewnie z nim sobie nie pogadam.
Pa
Komentarz doklejony:
Barbara
zarobionyjestem, plujesz jadem bo jest w tobie gorycz, Każda historia jest jednak inne i inne są jej przyczyny. Jednak trochę racji jest w tym co piszesz. I to również jest dla mnie bardzo cenne.
Taka sama gorycz jak u Twojego męża...a może się mylę. Chciałaś odpowiedzi od panów...facetów., więc piszę co czuję.
Wybacz jeśli uraziłem.
zarobionyjestem, ale ja z mężem gadam. Codziennie gadam. To że pozbierałam się sama z sobą znaczy tylko że nie potrzebuję już tabletek uspokajających ani karetki pogotowia. Bo tak do końca to nie wiem czy się kiedykolwiek pozbieram. Zrobił się z tego bowiem niemały skandal. Mąż też się zbiera. Umówił się z psychologiem. Może to mu bardziej pomoże niż ja. Każdy ma swój własny sposób na radzenie sobie ze stresem.
Komentarz doklejony:
Nie uraziłeś mnie. Ostatnio jakoś trudno mnie urazić, po tym wszystkim co mi się na głowę wylało.
I jak zwykle w takich przypadkach endorfina zmniejsza poziom jak zdrada wychodzi na jaw i nagle okazuje się, że tak naprawdę kochacie tylko męża. Hipokryzja i obłuda nic więcej...jak można uważać, że się kocha jak przed chwilą robiło się różne figle z kochankiemsmileysmileysmiley
barbara prawdopodobnie zdaje sobie sprawe, ze jej maz to wporzadku facet wiec z rąk go wypuścić nie chce .
Barbaro, zdarzało mi się pisac tu ze zdradzaczami, Ty nalezysz, moim zdaniem, do tej grupy z ktorą rozmawiac nie bardzo lubię - tych wyrafinowanych egoistow, którzy rady wykorzystają szczególnie na potrzeby własnego dobra.
Cytat
"A mąż rozpętął piekło. Najpierw się upił, potem porozsyłał fragmenty korespondencji ze zdjęciami (!) do jego (kochanka) dziewczyny (tak, tak, miał on dziewczynę, kochał ją a ona jego, planowali dzieci, byli ze sobą już kawał czasu), do jego rodziny, powiadomił (na szczęście nie ze szczegółami) moją rodzinę. Po czym spakował się i wyprowadził. Wróciłam do domu najszybciej jak tylko mogłam. Błagałam męża żeby chociaż wrócił ze mną porozmawiać, zgodził się. Został w domu na próbę. Wstyd, rozgoryczenie, nienawiść do samej siebie, jakie towarzyszyły mi w tych pierwszych dniach, były nie do zniesienia. Poczucie winy mnie zabijało fizycznie."
Cytat
Przeżyłam to strasznie, fizycznie chyba gorzej niż mąż...
a skad Ty mozesz wiedzieć jak bardzo cierpi twój mąz? siedzisz w jego głowie? Czy poprostu tak Ci wygodniej mysleć..
No tak Twój ból byl nie dozniesienia ja.. ja cierpię... a nie pomyslałas ze Twoj mąz tę burdę zrobił z bolu jakiego doznał? a piszesz o nim jakby był jakims pijanym awanturnikiem...
Jestes chyba jedną z tych która chce jak najmniej oberwać i by bylo jak dawniej. Ty nie cierpisz z powodu bólu jaki zadalas mezowi , Ty cierpisz bo maz obnazył Twoje prawdziwe oblicze,
cierpisz bo przez cierpienie mąża i obecny jeso stan psychiczny wiciąż obrywasz rykoszetem a to Ci nie pasuje...
Żeby zbudowac związek na nowo trzeba zacząc od zmiam w sobie. Moim zdaniem Ty w sobie niewiele złego dostrzegasz.
bo dla Ciebie na sam pierw njwiekszym problemem było rozwazanie jak to mozliwe ze się wydało. gdzie popełnilismy bląd?- - to Ty napisałaś, nik za ciebie i wiele o tobie to mowi . (czyli co nastepnym razem bedziesz ostrozniejsza...)
bo winę probujesz przerzucić na kochanka i poczęsci na męza(złe relacje) a kochanek cię nie zgwalcil, wrecz sama do niego pojechalaś. Niedorozwinieta tez raczej nie jesteś zebyś nie miała panowania nad sobą.
Cytat
Przeżyłam to strasznie, fizycznie chyba gorzej niż mąż...
bo bardziej swoje cierpienie przekladasz nad tego którego zraniłas. Dość egoistyczne podejscie.
bo nie szanujesz męza, rodziny i tego co zbudowaliscie.
...bo dzieci są juz duże.. A czy Ty myslisz, ze dzieci się się roplywają ze szczescia i ich to obchodzi, widząc (czy dostrzegą) ojca i rodzine w takim stanie? jak widać to tez dla Ciebie nie problem.. i pewnie je tez skrzywdził kochanek...
dostrzeglaś że nie jestes sama? dobre.. i co z tego jak myslisz przedewszystkim o sobie i swojej krzywdzie.. a co maz był wczesniej niewidzialny
Jakie jest Twoje morale skoro posunełas się do takich wybryków.... panienka rozsylajaca swoje filmiki... masakra...takich w necie jest tysiące tylko zaden powazny facet takiej nie chce, co zreszta na koniec pokazal Ci kochanak - kim jestes i ile jesteś warta..
Chcesz z mim być? chcieć to mozna mieć rybki w akwarium a Twój maz jest zywą istotą ,ktora ma uczucia o ktore trzeba bylo zadbac a teraz zostaje Ci tylko czekac na jego decyzję i nie wchodź mu w paradę bo wystarczajaco duzo cierpienia mu juz zadalaś.
Póki nie zmienisz swojego stosunku do calej sytuacji, nie przeanalizujesz samej siebie i nie bedziesz probować wyeliminować z siebie to co jest zle, lepiej nie mysl o dalszym zwiazku z męzem. Moim zdaniem na razie jesteś w czarnym lesie. Nic nie łapiesz po za tym ze masz teraz przes...e . i jezeli w tym punkcie chcesz pozostac to dla dobra męza odejdź. Niech fecet znajdzie sobie kogoś bardziej wartosciowego.
Komentarz doklejony:
Zarobiony, doczytalam juz po napisaniu... to chyba nie ma sensu..
Ty chłopie nic nie rozumiesz :niemoc, złosliwcze jeden ... nie rozumiesz tego jak Barbara bardzo cierpi! .. maz sobie jakos daje radę .. i miejmy nadzieję że da radę i podejmie mądre decyzje . z opisu wynika ze nie głupi z niego facet.
Musisz wiedzieć Barbara, że widziałem i widzę jak się czuje moja żona więc mam jakiś pogląd jak możesz się czuć Ty. Jestem człowiekiem dosyć uczuciowym...tak bym to określił i przed zdradą nie przyszłoby mi do głowy w taki sposób wyrażać swoje uczucia. Jedno jest pewne, że pomaga wylanie swoich kłopotów na klawiaturę. Ma to jednak swoje wady bo nie każdy musi się z nimi zgodzić a wtedy należy szanować poglądy i uczucia innych bo są ich i nic mi do nich. W tej sprawie jednak sama zwróciłaś się z prośbą by się wypowiedzieć na temat zadany. Więc musisz zrozumieć, że dla każdego z nas świeżo po zdradzie ( u mnie 3,5 miesiąca) jest to jakbyśmy to przeżywali na nowo a przecież Twój problem nie jest naszym...mimo to tak go odbieram ja. Więc ile zła robi zdrada niech to będzie jako przykład...ile negatywnych emocji w człowieku zostaje po wybryku partnera, ile cierpienia i niepewności.
Masz teraz obraz, odpowiedź na swoje pytanie;
" Panowie, którzy przeżyliście zdradę małżonki, macie jakieś spostrzeżenia, uwagi?"
I wiec jedno...ja osobiście dałem szansę i próbujemy budować zaufanie,staram się wybaczyć. Natomiast nie mam zamiaru użalać się nad niewiernymi...nawet odrobinę, choć ich uczucia są mi znane i wiem, że im łatwo również nie jest.
Nie dozuj mu prawdy po kawałku. Nie zabijaj go, co kilka dni sprzedając mu inną wersję.
Drugie tak. Pierwsze, tak r11; ale; Nie każdy będzie w stanie chcieć wiedzieć i znieść za wiele w jednym kawałku. Moja rada: odpowiada się szczerze na pytania, możliwie oględnym słownictwem i absolutnie nic poza pytanie!!! Jak będzie chciał, to spyta.
Nic na siłę, jeśli daje sygnały, że jak na razie starczy, to starczy!!! Ogólnie odradzam wchodzenie w szczegóły. Trzeba to również mężowi jakoś delikatnie wytłumaczyć, ale może niekoniecznie Ty.
barbaraF
Cytat
że jednak ta druga strona (czyt. kochanek) ponosi największą winę za to co się stało.
A niby dlaczego? Coś pisałem o oszukiwaniu samego siebie Kochaś mężowi nic nie obiecywał, a taka męska natura, że stara się szeroko zostawić swój genotyp.
Cytat
I tak właśnie, mój własny zdradzony mąż pomógł mi wyjść z największego dołka, teraz ja chcę mu pomóc odnaleźć siebie.[/quote]
I wszystko to w "... minęły dopiero dwa tygodnie ..."?
Droga Basiu, to dopiero początek. Tak z daleka wygląda, że "wzięłaś go na litość". Ale, patrząc na siebie nie mogę powiedzieć, że byłem w tym czasie w stanie racjonalnie ocenić sytuacji. Byłem w szoku.
Czy Cię, jak później piszesz "broni"? Raczej nie. Stwierdził jedynie oczywisty fakt.
Cytat
Ale widok męża który cierpi, choć może nie pokazuje tego otwarcie, boli mnie stokrotnie bardziej.
I przez to jesteś godna współczucia? Może źle odczytałem intencje, ale to droga na manowce.
Cytat
Nasze małżeństwo przechodziło ostatnio bardzo poważny kryzys.
Niewiele to nie zmienia. Moje wtedy też. Z jednej strony faktem jest, że dowartościowywać mogłaś się po rozstaniu, lecz z drugiej strony patrząc na miesiąc, o którym piszesz, da się to podciągnąć pod chwilowe zaćmienie, a nie aferę z premedytacją; jak w moim przypadku. To troszkę ułatwia sprawę. O ile oczywiście jesteś tu szczera.
Cytat
Mąż też się zbiera. Umówił się z psychologiem.
A Ty?
Jeszcze dwie uwagi ogólne.
Pozwól mu zrozumieć siebie (ale wpierw musisz sama siebie zrozumieć), a nie się usprawiedliwiaj.
"albo "znowu piszesz do niego? - Nie piszę, przecież mówiłam że zerwałam wszelkie kontakty - nie kłam, mów prawdę"
Tu wdajesz się niepotrzebnie w pyskówki. rJA MÓWIŁAMr1;; Dwa akcenty; na ja i na czas przeszły. Masz chyba świadomość, że to w tej chwili niewiele dla niego znaczy. Zamiast zaprzeczać możesz powiedzieć do kogo piszesz, i nawet, byle nie ostentacyjnie, pokazać. Właśnie na takie rozmowy musisz się przygotować. Osobiście jestem zdania, że jeśli można (pieniążki np.), to lepiej skorzystać z fachowej pomocy niż samemu eksperymentować na otwartym sercu.
Chwilowe zaćmienie łatwiej zrozumieć; dla nas (imho oczywiście) wszystko musi być logicznie zrozumiałe. Poza tym Twój mąż, jak piszesz, zareagował bardzo gwałtownie, a nie skisił tego w sobie. Nie wygląda to tak zupełnie tragicznie.
Kiki
"Ty chłopie nic nie rozumiesz smiley, złosliwcze jeden "
Przepraszam poniosło mnie...tak bywa. Wiem, że sprawa błaha a człowiek czasami nie potrzebnie się ekscytuje błahymi sprawami...fakt wielkie coś...ktoś się bzyknął, bzyknął się ktoś... Dubelek usunięty, rekonstrukcja
Ty nie cierpisz z powodu bólu jaki zadalas mezowi , Ty cierpisz bo maz obnazył Twoje prawdziwe oblicze,
cierpisz bo przez cierpienie mąża i obecny jeso stan psychiczny wiciąż obrywasz rykoszetem a to Ci nie pasuje...
Niestety prawda.Ale to schemat.Powtarzający się nieustannie.
W jednym z pierwszych postów zasugerowałem ,żebyś sprowadziła męża na portal.Jeżeli naprawdę Ci zależy na zmniejszeniu jego cierpienia zrób to.Dlaczego nie chcesz ?
żałośnie się autorko bronisz, rozpaczasz że teraz gdy wszystko się wydało to nagle nie masz do siebie zaufania (dziwne że to uczucie nie pojawiło się po pierwszych kontaktach z kochasiem, czy nawet po pierwszym seksie z nim), wszystko Tobie pasowało do czasu gdy mąż się nie dowiedział, gdyby żył w nieświadomości to dalej byś doprawiała mu poroże bawiąc się na boku i nie pisz że byłoby inaczej.
zaczęło się układać a Ty co zrobiłaś? pojechałaś na małe co nieco z kochasiem, olałaś totalnie to co zaczęło się poprawiać w waszym związku i jasno dałaś do zrozumienia kim jest dla Ciebie mąż, a gdy się wydało, kochaś uciekł, doszło do skandalu więc lepiej wrócić do znajomego męża, niż być samej.
poza tym w czym kochanek niby zawinił? czy on ślubował Twojemu mężowi czy Ty to robiłaś? czy on Ciebie przyprowadził siłą na spotkanie? czy siłą Ciebie zaciągnął do łóżka? nie, Ty to zrobiłaś SAMA, on tylko SKORZYSTAŁ Z OKAZJI którą mu sama dałaś.
Kik, przeżyłam to fizycznie gorzej niż mąż, skoro mnie musiało reanimować pogotowie. Taka jest prawda. Jestem silną kobietą, nie użalam się nad sobą, ale widocznie i ja mam swoje granice. A ty przeczytaj pozostałe moje wypowiedzi. Nie sądzę że to uczciwe mieszać kogoś z błotem tylko dlatego że samemu się było kiedyś zranionym. Ale jeżeli nie byłaś, jeżeli twoje małżeństwo jest rzeczywiście takie jak opisujesz tu na forum to się proszę nie wypowiadaj, bo nie masz pojęcia o czym piszesz. Ale szanuję twoje poglądy, tym bardziej że utwierdzasz mnie w moim przekonaniu. Tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono.
zarobiony, twoje uwagi są bardzo cenne. Jednak związek to są dwie osoby i każda z nich musi się starać. Zdradzający - żeby mu wybaczono, a zdradzany - żeby przebaczyć.
Pytanie jest inne Barbaro jak bys sie czuła wiedzac ze maz sypia jednoczesnie z Tona i kochanka? Postaw sie w takiej sytuacji a podejrzewam ze moooooze bd miala wgląd w sytuacje jak to maz pojął.
Z drugiej strony istnieja terapie dla małżeństw w ktorych sie cos sypie ale nie dochodzi do zdrady i tu jest nstepne pytanie dlaczego nie zapytalas meza o to by pojsc i sprobowac ratowac to ...
Wolalas isc i sie spotakac z kochasiem bo nowosc swierzosc bo rozumie cie
A teraz starasz sie smieszne co do tego ze dom jest twoj hmm jezeli nie bylo darowizny ani intercyzy maz moze smialo powalczyc
szkoda ze to nie jest prawo wloskie a wracajac do twojego pytania jak pomoc nie da sie zalezy od twojego meza czy pozwoli ci na wejscie do jego swiata bo skoro bylas z nim 20 lat i zrobilas cos takiego no coz ciesz sie ze maz jeszcze byl w fazie szoku i przystal na twoje blaganie by zostal bo gdyby mial trzezwy umysl to wygrac spokojnie moze w sadzie Zycze szczescia ale masz bardzi nikle szanse aby z tego pieca byl jeszcze chleb :niemoc
mikolaj29, pojechałeś mi po bandzie. To nie do końca tak jak piszesz, ale co ja się będę usprawiedliwiać? Szczerze mówiąc uodporniłam się już na takie oskarżenia bo to pewnie wszystko prawda. I co z tego? Mam sobie w łeb strzelić? Z mostu się rzucić? O tym też myślałam, jak najbardziej. Mimo wszystko, mam dla kogo żyć.
1234509876 - powiedziałam mężowi o portalu. Może gdzieś tu już siedzi. Nie będę pytała, sam mi powie jak zechce.
Barbaro ja nie będę Cię oceniać, bo to strata czasu, zresztą Ty sama siebie doskonale podsumowałaś, więc utwierdzanie Cię w poczuciu winy i poczuciu własnej bezwartościowości nie lezy w moim interesie- ja chcę Ci pomóc, ale tak naprawdę chodzi mi raczej o Twojego męża, ponieważ to on jest mi "bliższy". Pozwól więc, że powołam się na Twoje własne słowa, że uszanujesz każdą jego decyzję, nawet tą złą dla Ciebie, czyli jego odejście. Cchcesz uratować Wasze małżeństwo, prawda? Możesz to zrobić i jest to jedyne co Ty możesz zrobić, by to osiągnąć. POtóż zamiast chodzić za nim i skamleć, wymuszać na nim, by był dla Ciebie terapeutą, Ty zachowaj się honorowo, jak na rasową kobietę przystało- tylko tak zmażesz z siebie tę hańbę ( nie nadużywam słów, to co zrobiłaś jest haniebne) i sama odejdź od tego człowieka. Nie wiem, jakie macie uwarunkowania bytowe, ale w tym zakresie powinnaś zachować się też honorowo, bo to Ty rozwaliłaś małżeństwo wprowadzając między Was ruchacza. Usuń się z tego małżeństwa, na nikogo nie zwalaj winy, nie odbijaj piłeczki w stronę ruchacza, sama do niego polazłaś, za własne ciężko zarobione pieniądze pojechałaś ruchać się z jakimś chłopem, nie zwalaj winy na kryzys, bo z daleka pachnie to demagogią i takie bzdety możesz opowiadać sobie dzieciom w przedszkolu, a nie ludziom, którzy zostali obrzuceni góównem przez takich jak Ty. Ty odejdź od tego chłopa, przeproś go i powiedz, że nie masz prawa dalej zawiązywać mu życia, że cierpisz, ale chcesz dać mu wolny wybór- po prostu zostaw go i zrób to okazując mu jak największy szacunek i zrozumienie. potem zobaczysz co z tego wyniknie. Z tego, co piszesz wnioskuję, że Twój mąż ciągle Cię kocha, ale na razie nie może zyć z Tobą ani bez Ciebie. Ty pojedź na tym. Za jakiś czas, może nawet długo nie będziesz na to czekała, on da Ci wyraźny sygnał, prawdopodobnie wróci do Ciebie i wtedy oboje z własnej i nieprzymuszonej woli zaczniecie odbudowywać Wasze małżeństwo- ja zyczę Wam tego, bo widzę, że do takiej prawdziwej lafiryndy raczej Ci daleko, zresztą tylko dlatego daję Ci radę, inaczej nawet słowa bym do Ciebie nie napisała. Wracając jednak do tematu- twoje odejcie i przecięcie tego węzła gordyjskiego może być taktycznie najlepszym posunięcie, ponieważ oboje szybko załatwicie temat tego, co dalej z Wami. Nastaw się jednak także i na to, że Twój mąż ochłonie po tym wszystkim, przemyśli sprawę na spokojnie i podejmie decyzję na nie- Ty musisz liczyć się z taką opcją, nie tylko w teorii ale też i empirycznie. Jednak nawet wtedy nie próbuj skamlać, uszanyj jego wybór i usuń się z godnością0 tylko tak jesteś jeszcze w stanie wyjść z tego wszystkiego z twarzą. Przemyśl to sobie- to co robicie oboje teraz to agonia rozkładana na raty. Spróbuj ratować Was z inaczej, szybko, radykalnie i w tę czy w drugą stronę, jednak bardzo skutecznie. Powodzenia.
Komentarz doklejony:
I jeszcze jedno, dość istotne, moim zdaniem- etapy PO, które opisał Ed są jak najbardziej trafne, tak działa psychika każdego normalnego człowieka, Ty przeczytaj sobie dokładnie na czym polegają wszystkie te etapy i naucz się ich na pamięć. A potem? Potem wstrzel się w odpowiedni etap, najlepiej w ten pierwszy, potem bowiem na wszystko będzie już za þóźno. Mam nadzieję, że jesteś bystra i sprytna i że będziesz umiała wycelować w odpowiedni moment. Jesli skaszanisz dobijesz to małżeństwo- to tyle. Wiem, że moja rada jest dość kontrowersyjna z moralnego punktu widzenia, ale nie dbam o to- liczy się efekt, dla dobra swojego i męża poprowadź całą sprawę inteligentnie- może Was uratujesz. Powodzenia.
Waka, ja nie skamlę i za stopy go nie łapię. Wiem że nie tędy droga. Ale odejść niestety nie mogę, bo musiałabym go z domu wyrzucić. Mówiłam że ja się wyprowadzę, ale to też nie wchodzi w grę. Taki to układ i nie pytaj dlaczego. A wyrzucić go przecież nie mogę. Na rozwód też się zaocznie zgodziłam, podpisałam mu nawet dokumenty in blanco. Nie wiem co z nimi zrobił, ale z pewnością się dowiem kiedy przyjdzie czas.
Nastaw się jednak także i na to, że Twój mąż ochłonie po tym wszystkim, przemyśli sprawę na spokojnie i podejmie decyzję na nie- ...
To bardziej skomplikowane. Tutaj abstra****ę od omawianego przypadku;
W moim świecie związek to też odpowiedzialność za drugą osobę. W momencie jak sprawa się rypła, w moim świecie miałem pełne prawo podziękować jej za współpracę i wysłać do kochasia. Niech on się martwi. Gorzej, gdy postanowiłem dać nam szansę, ona zrezygnowała z kochasia, choć nie od razu (emocjonalnie), a teraz nie za bardzo sobie z tym radzę, bo poniewczasie wyszła cała istota tej ich "przyjaźni". Wysłać w diabły się nie da, bo się sama nie utrzyma, a odejść z perspektywą alimentów to też spaprane życie.
Barbara
zarobiony, twoje uwagi są bardzo cenne. Jednak związek to są dwie osoby i każda z nich musi się starać. Zdradzający - żeby mu wybaczono, a zdradzany - żeby przebaczyć."
A to dziękować, dziękować, że docierają. Niestety tu wielu sojuszników nie znajdziesz...wiadomo dla czego. Jednak przyznać muszę, że wiele odwagi w Tobie, by to opisać tu na forum i walczyć o swoją rację...bo Twoja racja gdzieś tu też jest. Cała sytuacja, która doprowadziła do takiego nie innego zachowania czyli zdrady jest winą Waszą...męża i Twoją...ale tylko sytuacja sprzed zdrady. Winą jest brak porozumienia między Wami, brak rozmowy, stawianie na swoja rację za wszelką cenę...jednym słowem musicie się podzielić winą za sytuacją w związku w większym lub mniejszym stopniu. To Wy daliście tyłka nie załatwiając spraw jak dorośli w pełni świadomi swoich praw i obowiązków lidzie. Natomiast nie szukaj winnych swojej zdrady...to już tylko Twoja działka i tylko ty poniesiesz konsekwencje swoich czynów.
Natomiast w kwestii odbudowy nazwijmy to związku...to faktycznie musisz liczyć na dobrą wolę swojego męża, gdyż jak rozumiem z Twojej strony taka wola jest. Więc już wcześniej napisałem że;
".to Barbara ma szansę na zrobienie czegoś co sprawi, że mąż zechce skorzystać i może zaczną coś odbudowywać." z naciskiem na/ zaczną/
PS. Bardzo dobry pomysł z propozycją by Twój mąż również mógł tu zaglądnąć. Niekoniecznie podjąć dyskusją...myślę, że wiele mu da poczytanie jak inni sobie radzą z zdradą,,no i oczywiście sam fakt, że nie jest jedynym rogaczem na rykowisku
Jeśli człowiek myśli o swoim dobru, tylko i wylącznie o swoim, to nagle okazuje się, że problemy nie do ogarnięcia stają się bardzo proste. Suchy a co ciebie obchodzi to czy ona będzie miała za co żyć/ skoro jednak to cię obchodzi, to męcz się dalej w niekomfortowej sytuacji. Barbaro, skoro niemożliwe jest to, byś Ty się wyprowadziła albo by zrobił to mąż, to musisz zadziałać inaczej- zrobić to samo, ale dopasowując się do zaistniałych warunków. Wszystko jest do zrobienia i do załatwienia nawet w najbardziej ekstremalnych warunkach, jeśli człowiek ma cel i silną motywację. nie nalezy mnożyć problemów- problemy są po to, by je w miarę skutecznie rozwiązywać. powiedziałam Ci wyraźnie- to, co robicie teraz to podtrzymywanie agonii, teraz to juz oboje zabijacie to małżeństwo- Ty skaszaniłaś, Ty główkuj, jak to uratować. przez pięć minut masz na to szanse, potem będzie za późno.Ja nie przyjadę do Twojego domu i nie rozstawię Was w odpowiednich kątach- Ty to zrób.
Barbara
" Nie wiem co z nimi zrobił, ale z pewnością się dowiem kiedy przyjdzie czas."
Musicie się określić co chcecie zrobić...ile możesz żyć w niepewności czy On chce czy nie rozwodu. Twój mąż ..już najwyższy czas by się określił..próbujemy... albo nie dziękuję rozstajemy się i zostajemy przyjaciółmi. ??? z tymi przyjaciółmi przesadziłem? Wiem , wiem, żart
Ty też masz granice wytrzymałości, bo zdrada nie pozbawiła Ciebie człowieczeństwa...masz swoje uczucia i emocje. Więc ja bym na Twoim miejscu ...może nie naciskał, ale próbował porozmawiać by mąż się określił. Tak ja to widzę.
A poza tym Suchy- o jakich zobowiazaniach Ty piszesz, o jakiej odpowiedzialności za zdradzającego? Ktoś, kto poszedł do innego, do innej , tam się puszczał, to moim zdaniem sam sobie założył pętlę na szyję, powinien być od tej pory na łasce albo niełasce kochanka(ki) i zyć na własny rachunek, zdrada zwalnia cię z wszelkich wobec kogoś takiego zobowiązań, tylko do Twojego litościwego serca zależy czy będziesz chciał holować kogoś takiego- nie narzekaj więc, bo masz to,co świadomie wybrałeś. Ciekawe czy ona, będąc na Twoim miejscu, miałaby jakies względy dla ciebie?
Waka dnia październik 03 2013 18:31:32
A poza tym Suchy- o jakich zobowiazaniach Ty piszesz, o jakiej odpowiedzialności za zdradzającego?
Myślę, że w pewnym sensie tak...jesteśmy odpowiedzialni za losy zdradzacza. Jeśli jesteśmy w miarę przyzwoitymi ludźmi(nie chcę urazić) to jedna przejmujemy trochę odpowiedzialności za drugiego człowieka. Chociaż racja jest również w tym, że z chwilą zdrady zdradzacz pozbawia się wszelkich przywilejów i praw. Ja natomiast skłaniałbym się ku pierwszej kwestii bo;
Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty.
To też nie diabeł rogaty.
Ani miłość kiedy jedno płacze
a drugie po nim skacze.
Miłość to żaden film w żadnym kinie
ani róże ani całusy małe, duże.
Ale miłość - kiedy jedno spada w dół,
drugie ciągnie je ku górze.
Barbara
" Nie wiem co z nimi zrobił, ale z pewnością się dowiem kiedy przyjdzie czas."
Musicie się określić co chcecie zrobić...ile możesz żyć w niepewności czy On chce czy nie rozwodu. Twój mąż ..już najwyższy czas by się określił..próbujemy... albo nie dziękuję rozstajemy się i zostajemy przyjaciółmi.
Zdradzony kilka tygodni po zdradzie jest tak niestabilny emocjonalnie ,że nie ma mowy o podjęciu jakiejkolwiek rozważnej decyzji w tym stanie.On może rano mówić jej ,że ją kocha a za godzinę pójść z wnioskiem rozwodowym do sądu.I to jest typowe.
Może starać się trwać , albo złożyć wniosek do sądu , ale teraz to będą decyzje podyktowane emocjami.
Nieprawda ,że zdrada automatycznie pozbawia zdradzającego wszystkich praw-np. prawo do życia.
To czy czujemy się odpowiedzialni za zdradzającego zależy od indywidualnego wyboru , zależnego z kolei od systemu wartości zdradzonego.W każdym razie zdrada zwalnia nas z obowiązku -to zależy od dobrej woli zdradzonego.
Ja uważam się za przyzwoitą osobę( wiem, że nie sugerowałeś mi tego, iż nią nie jestem), ale uważam, że jesli ktos jest w stosunku do mnie fałszywy i zadaje mi taki ból, to w imię czego właściwue ja miałabym przejmować się losem kogoś takiego? to ja miałabym karmić jeszcze taką żmiję na swoich piersiach? Ja miałabym matrwić się o to, gdzie ten ktoś zamieszka? A to niby z jakiej racji? Czy ta osoba matrwiła się o mnie, gdy szła do łóżka z inną(ym)? niech kochankowie biorą sobie te skarby na kark? A co to ja jestem? to ja mam zadowalać się jakimiś ochłapami, robić wokół kogoś czrną robotę, troszczyć się i dbać, a ktos inny przyjdzie, wybzyka się i pójdzie/ Może nawet dostanie prezenty, może pojedzie w nagrodę na jakaś wyspę, a ja mam tak siedziec i trzymać to zgniłe jajo? W życiu tak nie będę robiła, nawet jesli znaczyłoby to, że nie jestem przyzwoitym człowiekiem.
Kik, przeżyłam to fizycznie gorzej niż mąż, skoro mnie musiało reanimować pogotowie. Taka jest prawda. -Prawda jest taka że mąż cierpi bo go oszukiwałaś,zdradziłaś.A powodem twojego cierpienia było to że się wydało - to zupełnie inne uczucia,Pierwsze to ból,wściekłość,rozpacz drugie to strach podszyty niepewnością.
123.....
Zdradzony kilka tygodni po zdradzie jest tak niestabilny emocjonalnie ,że nie ma mowy o podjęciu jakiejkolwiek rozważnej decyzji w tym stanie"
Napisałem również;
Więc ja bym na Twoim miejscu ...może nie naciskał, ale próbował porozmawiać by mąż się określił.
Zdaję sobie sprawę bo jak może zauważyłeś również znalazłem się po tej bardziej gównianej stronie i wiem jak ciężko podejmować racjonalne decyzje. Natomiast uważam, że plątanie się ze swoimi myślami do niczego nie prowadzi. Ma facet problem z tym, bo umówił się na poradę do psychologa ( bardzo słusznie w takiej sytuacji) więc wynika z tego, że nie daje rady ogarnąć problemu.
123...
'Nieprawda ,że zdrada automatycznie pozbawia zdradzającego wszystkich praw-np. prawo do życia"
Zgadzam się...ma również prawo milczeć
123....
"To czy czujemy się odpowiedzialni za zdradzającego zależy od indywidualnego wyboru , zależnego z kolei od systemu wartości zdradzonego.W każdym razie zdrada zwalnia nas z obowiązku -to zależy od dobrej woli zdradzonego."
Również się zgadzam z tą tezą, dlatego napisałem, że ja bym jednak wziął trochę odpowiedzialności....z naciskiem na Ja
Kik, przeżyłam to fizycznie gorzej niż mąż, skoro mnie musiało reanimować pogotowie. Taka jest prawda. -Prawda jest taka że mąż cierpi bo go oszukiwałaś,zdradziłaś.A powodem twojego cierpienia było to że się wydało - to zupełnie inne uczucia,Pierwsze to ból,wściekłość,rozpacz drugie to strach,wstyd podszyty niepewnością.
Waka dnia październik 03 2013 19:06:17
Ja uważam się za przyzwoitą osobę( wiem, że nie sugerowałeś mi tego, iż nią nie jestem), ale uważam, że jesli ktos jest w stosunku do...."
Oczywiście, że nic nie sugerowałem. Natomiast zgodzisz się pewnie, że ludzie czasami popełniają błędy...nie, nie chciałbym klasyfikować zdrad na mniejsze lub większe, dojrzałe lub szczeniackie ani , że moja była gorsza ( w sensie lepsza... skomplikowane to) od Twojej. Popełniliśmy w życiu wiele błędów i nie jednokrotnie pewnie wyciągnięta przez kogoś ręka wybawiła nas z kłopotów. Więc uważam, że jeśli przeżyliśmy kilka dobrych lat z sobą i wyszło jak wyszło, może nie mamy obowiązku ale wypadałoby tą dłoń wyciągnąć do osoby, która popełniła błąd i jest tego błędu świadoma...bez względu na nasze decyzje o budowie związku czy rozstaniu.
Suchy a co ciebie obchodzi to czy ona będzie miała za co żyć/ skoro jednak to cię obchodzi, to męcz się dalej w niekomfortowej sytuacji.
No może masz rację, ale na jakiej podstawie miałbym teraz wywalić ją za drzwi? Przecież teraz ona jest w porządku. To tylko ja teraz nie umiem sobie z tym poradzić.
Barbaro, nie mieszam Cię z błotem, bo niby po co miałabym to robić i w jakimcelu. Odniosłam się do Twoich wypowiedzi, nie tylko jednej. Chciałam Ci zwrócić uwagę na Twoje samolubne podejscie do sprawy, otoczenia oraz giętki kregosłup moralny.
Nie jestesmy tu tylko po to by głaskać po głowie i tyczy to się również samych zdradzonych.
Pokory w Tobie mało, krytykę znosisz źle a 'ciosy", jak je nazwalaś, odpierasz, zamiast wyciągac wnioski. Nie Ty pierwsza zdradząjaca tu szukasz pomocy, więc obraz porównawczy osób jakis jest. Jednych celem przedewszystkim ocalić własny tylek, inni szukaja sposobu na wyczyszczenie sumienia a jeszcze inni naprawdę poważnie z pełnym zaangażowaniem podchodzą do tematu.
Błedu moze nigdy nie zdołasz naprawić lecz na zmiany w sobie nigdy nie jest za późno. Jedyny problem w tym by je dostrzec ,wlaczyć myslenie a może poszukać pomocy na zewnatrz.
Mąz umówił się do specjalisty, robi cos konkretnego by siebie, byc moze Was wykaraskać z tego dołu. A Ty? nadal twierdzę że szukasz sposobu, nie rozwiaznia.
Z ta odpowiedzialnoscią to chyba trochę tak jest że jednak się poczuwamy.. ja też wyciagnęłam rekę gdy ta pomoc była naprawdę potrzebna, choć w palnach wcale życia wspólnego wtedy nie miałam.Tak po prostu miałam takie poczucie obowiązku pomocy drugiemu człowiekowi. Napewno na moja decyzję miły wpływ lata które razem bylismy i nie były to stracone lata.
Zarobiony a dlaczego to kochanek ma nie wyciągnąć dłoni do swojej oblubienicy? On wyciągał dłoń po to tylko, by pogmerać sobie w jej majtkach ? A do odpowiedzialności ma poczuwać się zdradzony maż? I tylko dlatego, że przeżyło się z kims tam parę fajnych lat? To dlaczego osoba, która się puściła nie brała takich względów pod uwagę, gdy ochoczo zdejmowała majtki przed innym? Ja tam mam swoje zdanie i pomagać to mogę i chcę tylko tym, którzy mnie nie zawiedli- zdrada to dla mnie najgorsze goówno, jakie ktoś może zrobić drugiej osobie. W związku mam albo wszystko, albo nic, ochłapami nie będę się zadowalała- ja tak myslę.
... ale uważam, że jesli ktos jest w stosunku do mnie fałszywy i zadaje mi taki ból, ...
Jak by to było takie proste. Myślę, że zdradzający w ogóle nie zastanawialą się nad uczuciami zdradzanych. Zwłaszcza jeśli do zdrady dochodzi w związku z kryzysem związku. Czyli trudno tu mówić o premedytacji w stylu: "sprawię jej/mu ból".
Poza tym, nie zawsze jesteśmy w szczęśliwej sytuacji móc kontynuować swoje życie bez zobowiązań np. wobec dzieci. Gdyby tylko o nas dwoje chodziło to pewnie dawno byłbym już na drugim końcu świata. Na siebie zawsze zarobię.
Komentarz doklejony:
Waka
Cytat
Zarobiony a dlaczego to kochanek ma nie wyciągnąć dłoni do swojej oblubienicy?
Waka
Zarobiony a dlaczego to kochanek ma nie wyciągnąć dłoni do swojej oblubienicy?
Może nie chodzi o to , że wróciła do męża...tylko o to, że to kawał gnoja był, pobawił się a w chwili kiedy powinien zachować się jak facet pełnokrwisty, zachował się jak gnój, ciołek, szczeniak i ćwok...nie był w stanie wziąć sytuacji na klatę. Dała się Basia zrobić jak dziecko...nie ona jedna. Pewnie omotał ją słówkami, czułością i obietnicą, że z koleżanki swej zrezygnuje. Czym gnój ryzykował...nawet nie miał żony tylko...uwaga...dziewczynę. Kurna to nawet narzeczona nie była. Baśka została naciągnięta, na bara bara ( jej wina, że się dała naciągnąć) z premedytacją i z świadomością, że jak coś pęknie to kochaś umywa ręce. Więc ja jako mąż podałbym rękę swojej żonie, bo uważałbym, że została oszukana,naciągnięta, wykorzystana. Tyle mniej więcej w kwestii podania dłoni partnerowi. Kwestia zdrady to inna sprawa.
może trochę z powrotem do tematu. W przypadku Barbary nie miała ona wcale ochoty na poważnie odchodzić. Przynajmniej tak wynika z tego co pisze.
Kochaś mojej pani nawet się rozwiódł, ale ponoć od dawna im się sypało, bo żona "była jaka była". Akutat w tym przypadku nie było to na "bara bara", lecz powrót do szczenięcej "miłości". Życie dziwne scenariusze pisze.
Więc ja jako mąż podałbym rękę swojej żonie, bo uważałbym, że została oszukana,naciągnięta, wykorzystana. Tyle mniej więcej w kwestii podania dłoni partnerowi. Kwestia zdrady to inna sprawa.
to ja w ogóle takimi kategoriami nie myslalam, sam się w g.. a jak to się stało, malo mnie obchodziło. Zrobiłam to też pewnie ze wzg na dzieci, z litosci, widząc jak idzie na dno, i dlatego że miał chęci i je wykazywał. Nad resztą się nie zastanawiałam, tym bardziej czy go ktos wykorzystal czy sam się do tego doprowadził. W tamtym konkretnym etapie, juz mnie to nie interesowało. Chciałam by tylko stanął na nogi i tyle.
Jak chcesz znać odczucia zdradzonej osoby,takie świeże ,to proszę bardzo:
-5 miesięcy zwolnienia lekarskiego z powodu depresji i myśli samobójczych
-Relanium plus Parogen(leki psychotropowe)
-wizyty u psychologa i psychiatry
-niemożność podjęcia jakiejkolwiek decyzji
-apatia
-chwiejność nastroju
-miłość pomieszana z nienawiścią do żony
-I PRZEKONANIE O BEZSENSIE DALSZEGO ŻYCIA.
Już nic nie będzie takie jak dawniej.
Ja uważam,że żadne Twoje starania nie przyniosą pożądanego efektu. Twój mąż z czasem ochłonie na tyle,że spakuje się ,i więcej go nie zobaczysz. Bo Twój widok będzie mu przypominał o cierpieniu,jakiego doświadczył. Nie jest to żadna złośliwość,ale będzie musiał wybierać,czy ratować siebie, czy małżeństwo. Nie będzie już z Tobą szczęśliwy, no chyba że dostanie tak mocno po głowie, że straci pamięć. To jest mój punkt widzenia. W dalszym ciągu uważam,że żałujesz bardziej tego ,że romans się wydał, niż że w ogóle był. Ale próbuj,tylko musisz być cierpliwa i pokorna. I nie zdziw się,jeśli w pewnym momencie zostaniesz sama,mimo pozornych"sukcesów" w budowaniu relacji.Ja bardzo chciałem być z żoną, kochałem mocno, ale jak coś pękło,to spakowałem manatki i się wyprowadziłem. Mimo,że prawie rok mieszkaliśmy po jej zdradzie razem.
Jak by to było takie proste. Myślę, że zdradzający w ogóle nie zastanawialą się nad uczuciami zdradzanych. Zwłaszcza jeśli do zdrady dochodzi w związku z kryzysem związku. Czyli trudno tu mówić o premedytacji w stylu: "sprawię jej/mu ból".
oczywiscie że jest to premedytacja i egoizm.
nie od dziś wiadomo ze zdrada boli, a skoro ból zadaje się swiadomie... Tym bardziej gdy zdradzacz nie zamierza kończyć starego związku. Czyli ten zdradzany nie jest taki zły. moze checi tylko brakuje by cos poprawić lu skorzystac z dostepnych srodków. Nagle po okazuje się ze i ksiązki, i forum odpowiednie, i psychologa i terapie wiedza gdzie znaleźć ..
Dała się Basia zrobić jak dziecko...nie ona jedna.
Ta ...Kochanek najpierw wpadł do ich chatki , zjadł jej męża wziął jego pilota i szlafrok położył się w łóżku zakładając jego szlafmycę.
Jak przyszła Basia to zwabił ją podstępnie do łóżka w celu wspólnej zabawy w ginekologa.Zanim się zorientowała to już dawno było po 3 orgazmie.
Kik, zdradzacze idą się bzykać dla własnej, egoistycznej przyjemności (i to nie zawsze), a nie po to by kogoś maltretować. Za wyjątkiem może przypadków ekstremalnych.
Takie jest przynajmniej moje zdanie.
A teraz to już wszystko rozumiem Przepraszam jeżeli kogoś uraziłam, ale ja naprawdę w dobrej wierze to przez ten brak zaufania i doszukiwania się wszędzie kłamców.
Nie korzystam z żadnego forum prócz tego więc nie jestem aż tak obyta.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Kik, zdradzacze idą się bzykać dla własnej, egoistycznej przyjemności (i to nie zawsze), a nie po to by kogoś maltretować.
No tak, tyle ze zdradzany jest maltretowany z automatu, innego wyjscia nie ma, więc jest to działanie z premedytacją wzgedem zdradzanego.
Nie łapie, co znaczy to "i nie zawsze"? czyli jak?
Pisałem o tym kiedyś. Kobietom zależy często, przynajmniej na początku, na bliskości, facetom za to głównie na bzykaniu. Więc płacą tym bzykaniem za poczucie bliskości. Ot psychologia ewolucyjna.
Ja podzielam pogląd Drewna, a wszystko będzie zależało od tego, jakim człowiekiem jest mąż Barbary. Mężczyzna, który jest bezwzględny w kwestii zdrady nigdy jej tego nie wybaczy, zwłaszcza, że widział na własne oczy nagie zdjęcia i jakiś filmik porno z udziałem swojej żony w roli głównej, nie wyobrażam sobie, jak mozna po czymś takim żyć z kimś, kto zrobił takie świństwo i to po 20 latach malżeństwa, to tak jakby dach zwalił się nagle człowiekowi na łeb.Na dodatek ona jeździła do ruchacza za własne pieniądze i zeby było pikantniej, to jeszcze puszczała się z chłopem, który "byl" z jakąś kobietą. Mnie rozwaliło też to, że Barbara wróciwszy któregoś razu z bzykania poszła sobie jakgdyby nigdy nic do lóżka z mężem i ponoć było jej fajnie. To ciężki kaliber zdrady i świństwa, jakie mozna zrobic drugiemu człowiekowi, ja spakowałabym manatki, zwiesiła łeb ze wstydu i wyniosła się z zycia tego człowieka, jedyne na co bym liczyła, to chyba tylko na jakiś cud. Co będzie dalej, to zalezy od tego, jakim jest czlowiekiem jej maż.
Nie spodziewalam sie takiego odzewu, naprawde. Wszystkie wasze uwagi sa dla mnie bardzo cenne, te zlosliwe rownież. To prawda, zdradzilam meza i za te zdrade ja i tylko ja biore odpowiedzialnosc. Ale nie tylko ja jestem winna sytuacji sprzed. Myslcie co chcecie, moj byly kochanek chyba jest za to najbardziej odpowiedzialny, bo wiedzial doskonale jaka jest sytuacja i ja podstepnie wykorzystal. Wiem ze nie musialam przeciez tego robic, nikt mnie nie gwalcil, nikt mi rak nie wykrecal. Ale jak powiedzialam wczesniej, zyc trzeba dalej, wiec zyje jak umiem i bede sie starala naprawic sytuacje jak sie da. A jak sie nie da to trudno, zdradzacz tez ma jakas godnosc, choc dla niektorych to pewnie glupio brzmi.
Widze ze sa tutaj na forum dwa obozy. Ja sie nie boje tych opluwajacych, ale niestety, zaczynam sie zastanawiac czy nie wylewaja oni swoich wlasnych frustracji i niepowodzen na cudze glowy? Kazda zdrada jest inna, dlaczego wiec mierzyc innych swoja miara? Ja jestem racjonalistka, pomimo tego co zrobilam. Faktycznie trudno jest klasyfikowac zdrady, ale czy naprawde chwilowe fatalne zauroczenie mozna porownac do wieloletniej niewiernosci, puszczania sie z kimkolwiek gdziekolwiek, zostawienia ciezarnej kobiety z dwojka dzieci dla mlodszej ladniejszej? Przykro mi ze tak to musze ujac ale tak czuje. Ja nie unikam odpowiedzialnosci, nie zwalam winy na nikogo, nie rozpaczam, ja chce sprobowac naprawic co zepsulam, tak trudno jest to niektorym przelknac?
Waka; z tego co Barbara pisze, to ona nie za bardzo ma się jak wyprowadzić. Zapewne mieszkają u jej rodziców, czy coś w ten deseń. Niewykluczone, że mąż pracuje w jakimś rodzinnym biznesie. Dzieci?
Więc to nie wszystko takie proste.
Co do reszty w pełni się zgadzam.
Komentarz doklejony:
Yorik;
No, w odróżnieniu od małpiatek mamy jeszcze naleciałości kulturowe. Nasze zdradzaczki wstydzą się zdrady jeszcze zanim się wyda, inaczej by się nie ukrywały. Mają świadomość, że to nie OK nawet przed sobą.
Moja pani twierdzi, że seks był do bani, a jednak zafundowała sobie replay. Z drugiej strony bez widocznego wachania została. Czyli jednak ten książę z bajki, aż takim księciem z bajki nie był, bo tacy są jedynie w bajkach
To złożone zagadnienia w które się takie panie z popuszczonymi hamulcami ładują. Nie rozpatrując cynicznych **** powiedziałbym, że normalna kobieta ma w takiej sytuacji też problemy z własną identyfikacją (dyskrepancja pomiędzy wyobrażeniem o sobie, a zdradą), czy poczuciem lojalności wobec partnera i kochasia (któremu takie cudowne, a o mężu okropne, rzeczy opowiadała).
Suchy to jej problem gdzie powinna się wyprowadzić, a może do ruchacza? Jest teraz wolny, bo rzuciła go tamta dziewczyna, więc jaki problem? Tym niech ona się martwi, chyba że przyssie się teraz do męża, bo wie, że tam nie ma czego szukać, że nikt z kwiatami nie będzie czekał na nią na dworcu czy tam gdzies. Dalej- Barbaro piszesz, że kochas jest be- a co tak Ci się odmieniło? wcześniej był fajny? Przelizałaś się z nim ze sto razy albo i więcej, bzykałaś się znim, to chyba byłaś z nim blisko? A może robiłaś to wszystko przez chusteczkę higieniczną? Masz jakiś honor czy nie? Jesli masz go chociaż trochę, to naprawdę nie zwalaj na nikogo winy, a nie piszesz tylko o tym że jesteś odpowiedzialna za to wszystko i zaraz dodajesz, że kochaś be, kryzys w związku, tudzież inne takie wykręty. nikt tu też nie jest złośliwy, wszyscy którzy piszą wyrażaja swoje poglądy i mają do tego prawo. A co Ty myślałaś? Uważałaś, że tutaj ktoś będzie zajmował się ruchaczem, a Ciebie usprawiedliwiał? Tu najważniejszy jest Twój mąż, a nie Ty.
moj byly kochanek chyba jest za to najbardziej odpowiedzialny, bo wiedzial doskonale jaka jest sytuacja i ja podstepnie wykorzystal.
Jak by to powiedzieć; patrząc na zachowanie kochasia mojej pani powiedziałbym, że wykorzystywał on właśnie naszą nienajlepszą sytuację, którą ona mu zresztą subiektywnie przedstawiała (no bo odemnie tego nie usłyszał). Czyli niby dokładnie to co mówisz. Oczwiście myślę o nim jako o sukinsynu co właśnie myślał o sobie i swoich fantasmagoriach, a nie o rzeczywistych potrzebach deczko zagubionej osoby. Powinien był tłuk zdawać sobie sprawę, że nawet dla najbardziej kochającej kobiety będzie problemem zostawić dzieci itd. I zamiast wpierw pomóc jej stanąć na nogi to zaczął ją omamiać stawiając ją w sytuacji niezgodnej z jej (i jego) systemem wartości (katolickim zresztą).
Ale jakbym to usłyszał od mojej pani to by od razu mogła się zacząć pakować. Wiedziała doskonale co robi. Mnie dawniej prawiła, że to było nie w porządku, że poszliśmy do łóżka przed ślubem (wpadliśmy, ale chcieliśmy być razem). Za to z kolesiem poszła jeszcze przed rozwodem.:brawo
Niezależnie jak to nazwiesz, to jest tanie usprawiedliwianie się. Każdy z nas ma dołki i tym się go mierzy jak się w takich sytuacjach zachowuje.
Było u Was nie najlepiej; więc trzeba to było wpierw doprowadzić do końca.
Psychologowie nawet rozwiedzionym polecają wpierw odnalezienie siebie przed pakowaniem się w afery czy na łeb na szyję w nowy związek, co gorsza przed końcem starego.
Komentarz doklejony:
Waka;
tu nie inkwizycja. Może jakoś oględniej?
Naprawdę barbaraF zdradziła , ale to nie daje nikomu prawa do rozładowywania swoich frustracji.Można pisać ostro i bezpośrednio nie obrażając.Zwłaszcza ,że zdrada należy do typowych - to nie jest skrajnie bulwersujący przypadek.Potępiam to co zrobiłaś , ale szacunek za odwagę , którą wykazałaś się pisząc tutaj świadomie narażając się na krytykę , zbyt brutalną czasami.
Pomagając jej uniknąć błędów pomagamy zredukować cierpienia jej męża.I jak ktoś już to napisał wcześniej możliwość poznania z pierwszej ręki punktu widzenia drugiej strony, co może być pomocne w przyszłości.
BarbaraF- nic z tego nie będzie jeżeli nie przyjmiesz do wiadomości oczywistej prawdy- za to, że poszłaś do łóżka z innym mężczyzną ponosisz odpowiedzialność i winę tylko Ty. Nie kochanek, Twój mąż czy pani Zosia z warzywniaka. tylko TY. Doszukiwanie się procentowej odpowiedzialności mija się z celem ponieważ do niczego nie prowadzi. Nie znam Twojego męża i nie wiem czy Ci wybaczy, może tak - z miłości, z sentymentu do przeżytych z Tobą lat. Ma prawo Ci wybaczyć jeżeli ma a to ochotę. Ale twoje podejście jest tutaj kluczowe- jeżeli będziesz się dalej upierać, szukać winnych, a mimo tego z uporem będziesz chciała zatrzymać męża przy sobie będzie to znaczyło , że chcesz być z nim z wyrachowania i niczego się nie nauczyłaś. Przejawem szacunku dla Twojego męża będzie wzięcie na siebie winy za uprawianie seksu z innym i całej kłamliwej otoczki temu towarzyszącej. Szukasz łatwej drogi na skróty. Jeżeli Twój mąż w ogóle chce z Tobą rozmawiać to mu okaż szacunek, on pomimo tego że byll źle nie poszedł do innej kobiety
Barbara-" Faktycznie trudno jest klasyfikowac zdrady, ale czy naprawde chwilowe fatalne zauroczenie mozna porownac do wieloletniej niewiernosci, puszczania sie z kimkolwiek gdziekolwiek, zostawienia ciezarnej kobiety z dwojka dzieci dla mlodszej ladniejszej?"
Nie,nie można porównać, bo zdrada jest zdradą. Nieważne,czy raz czy tysiąc razy, czy po pijaku, czy w amoku. Po to człowiek ma rozum i własną wolę, aby z tego korzystać.
A w tym wszystkim głównym problemem nie jest to,że zdradziłaś, tylko reakcja Twojego męża na zdradę. Sama widziałaś,jak zareagował.I będzie go to trzymało bardzo, bardzo długo. Bo gdybyś wycofała się z romansu,to może w jakiś sposób byś odpokutowała swoje łajdactwo, i mogła prosić o radę.Ale ta sytuacja wymknęła Ci się spod kontroli, i nie miałaś najmniejszego zamiaru kończyć tego romansu. Bo ten"ostatni raz" odwlekał by się w nieskończoność.Jak można jechać do gacha z myślą-to ostatni raz, po powrocie będę wierną, kochającą żoną! Myślę,że nie doceniasz trochę forumowiczów.
Drodzy forumowicze płci obojga. Proponuję pamiętać, że forum to zostało ponoć polecone i mężowi Barbary. Moim zdaniem to trochę nie najlepszy pomysł, przynajmniej na początek. Ale taką mamy w tej chwili sytuację.
Drewno;
Czy męża będzie to długo trzymało? Niekoniecznie. Gdyby moja pani skonfrontowała się z zagadnieniem jak Barbara, to myślę, że w tej chwili byłoby całkiem dobrze. Bo jednak jest różnica pomiędzy głupotą, chwilą słabości, a q...restwem. Przynajmniej moim rogatym zdaniem.
Suchy64
Może masz i rację, ale pamiętaj,że jej mąż nie dowiedział się tego od kogoś, tylko widział jej zdjęcia i filmiki. A to dla faceta, który jest wzrokowcem, jest wielkim ciosem i hańbą.On nie musi sie wysilać i myśleć, co robiła jego małżonka,bo to widział. A skoro to widział, to raczej szybko tego nie zapomni. Takie jest moje skromne zdanie,też rogate
Sam to napisałem kawałek wcześniej. Ale to nie powód by to ciągle wałkować w formie utrwalacza dla męża. On potrzebuje czegoś co te obrazy zepchnie na drugi plan.
OK, zeby wszystkich troche ostudzic z tymi zdjeciami czy filmikami, nie byly one tak "gorace" jak sie niektorym wydaje, poniewaz nie zawieraly scen przebywania obojga osob w sytuacji intymnej. Byly to, jakby tu powiedziec, akty pojedynczych osob, byc moze niewystarczajace jako dowod zbrodni, ale dajace do myslenia. Bo jak dwie osoby przesylaja sobie swoje wlasne "akty" to musi o czyms swiadczyc, prawda? Czy tlumacze sie znowu? Nie. Moj maz nie widzial co robilam i jak to robilam. Taka jest prawda. A ja nie mam nic do tlumaczenia bo to co zrobilam bylo ostatnim kretynstwem. Drewno ma racje, gdybym sie wycofala... Ale nie zrobilam tego i teraz mam za swoje i bede miec jeszcze dluuuugo. Piszcie ci tam chcecie, jak bedzie niezgodne z regulaminem to was moderator wywali, mnie nie jestescie w stanie zdolowac bardziej niz jestem.
Barbara
Sorry, ale widzisz,gdybyś się wycofała, moglabyś odpokutować,ale milczeć jak grób.Nawet księża (jeśli jesteś wierząca),każą milczeć jak grób i nosić winę do końca życia w sobie,ale mężowi wynagrodzić wyrządzone krzywdy. I ja o to przede wszystkim mam do Ciebie żal,że nie wycofałaś się z tego amoku,aż wpadłaś z kretesem.
Ciężko naprawić zwichrowaną psychikę, wiem to po sobie.
Moja rada-naprawdę spróbujcie z psychologiem, z księdzem, może Twoja pokuta plus odnowienie przysięgi małzeńskiej coś zmieni! Bo Twój mąż potrzebuje teraz mocnego bodźca, żeby z powrotem Ci uwierzyć. Jeśli zobaczy,że Ci mocno zależy,może da drugą szansę. Ale naprawdę jest to trudny temat, bo ja nie np. dałem rady .A jego zachowanie po wykryciu zdrady to wybuch emocji: gdyby Cie nie kochał,spłynęłoby to po nim jak po kaczce.
witaj .barbaraF widzisz mężczyzna inaczej przeżywa zdradę niż kobieta. Kobiety boli to że facet poświęca czas innej że daje kwiaty że przytula że pomaga itp. a mężczyznę boli zdrada fizyczna , Twojego męża cholernie boli że ktos obcy cie dotykał całował kochał sie z Tobą .... on to cały czas widzi przed oczami . Oddałaś się komuś obcemu oddałaś samą siebie .... oddałaś cos co Było święte i tylko jego - żadna kobieta tego nie potrafi zrozumieć co facet czuje gdy dowie się o zdradzie . Jeśli chcesz dać szanse temu związkowi mów prawdę i tylko prawdę , jęsli bedzie pytał o pikantne szczegóły nic nie ukrywaj , bedzie bolało bardzo bolało ale tylko tak powolutku zbudujesz zaufanie . Nie naciskaj żeby się określił nie mów że kochasz , bądz sobą taką jak Cie znał przedtem , może doceni to jaką byłaś kiedyś i da Tobie szanse ... Teraz w jego oczach jesteś bez wartości ... najgorsza sąsiadka , jest lepsza - bo wierna . Jeszcze jedno powiedz mężowi że plan 1-1 nic nie daje ( bo pewnie juz mu do głowy cos takiego przyszło ) będzie się czuł jeszcze gorzej - przetestowałem ! Staraj się nie namawiać męża na sex jeśli nie widzisz że sam tego chce , bo jedynie mu samą siebie obrzydzisz . Staraj się być dobrą matką i gospodynią też powinien to docenić
To jak wymagać od narkomana by nagle wytrzeźwiał na ciągu.
All;
I nie o dołowanie siebie, czy kogoś chodzi. Nawet jeśli sprawy szły by w kierunku rozstania, to podgrzewanie atmosfery jest kontraproduktywne. Barbara zrobiła błąd i tyle. Z tego co pisze można wnioskować, że nawet jej mąż to zrozumiał.
Co najważniejsze ma najwyraźniej świadomość, że musi się temu stawić, a nie to zagłaskać. I nie samo "zwichnięcie" psychiki jest problemem, tylko by się ta psychika dalej nie wichrowała. Ja to porównuję do rany. Trzeba opatrzyć by się gangrena nie wdała. Dla mnie zachowanie mojej pani po jest, patrząc z perspektywy czasu, większym problemem niż świadomość jej wyskoku. O wiele większym. Rzeczywiście poważny problem z zachowaniami autodestrukcyjnymi miałem pierwszy jakieś 2 miesiące, a drugi jakieś 4 po dowiedzeniu się i przyczyną nie była sama zdrada, lecz właśnie zupełnie dyletanckie podejście pani do zagdnienia.
W odnawianie przysięgi nie wierzę. Raczej trzeba znaleźć inną platformę opartą np. na szacunku.
Skoro nie widział filmów to lepiej będzie dla niego jak nie zostanie dobity pikantnymi szczegółami.Jeżeli to zrobisz on nie będzie miał dość siły ,żeby sobie z tym poradzić.Oszczędź mu tego.
Czy możesz napisać dlaczego tak trudno było się Ci wycofać ?
wittman
[quote]... jęsli bedzie pytał o pikantne szczegóły nic nie ukrywaj ... [quote]
... jeśli będzie pytał. Lepiej dla niego by nie pytał. I lepiej mu tego nie sugerować. Jak wyżej napisałem, szczera odpowiedź tak, ale możliwie oględnie i nic ponad treść pytania.
A co do reszty; w końcu kto poznał swoją panią jako dziewicę? Większość ma chyba jednak świadomość, że ktoś ich obecną żonę kiedyś ... . Gdyby to było nie do przeskoczenia większość byłaby samotnikami.
I czy tylko sama zdrada fizyczna facetów boli? Wątpię. Ktoś wlazł do ich ogródka. Ona kogoś uważała za bardziej wartościowego by się z nim przynajmniej potencjalnie "reprodukować". To idzie głębiej niżby nam się chciało zdawać.
Do tego nie wiemy co jest w tej radosnej twórczości z którą mąż się zapoznał poza tymi kilkoma bardziej lub mniej estetycznymi aktami. Mogę wam zaręczyć, że kobiety w takich przypadkach przed sobą i kochasiem potrafią się wybielać przeciągając męża przez takie kakao o którym się nawet filozofom nie śniło (i wice wersa; wiem co ten kochaś pisał)
Zdrada jest jak choroba , ciężka choroba jak RAK , ma przeżuty czasami obejmuje cały organizm ( związek ) ,jest trudna do wyleczenia, i do końca związek pozostaje w stanie podwyższonego ryzyka . Twój mąż aktualnie dowiedział sie ze wasz związek ma Raka i się mota jego życie wyglada jak sinusoida raz jest lepiej a raz gorzej i tak z godziny na godzinę z dnia na dzień .... Nigdy nie mów mu że Twoja zdrada jest konsekwencja kryzysu w zwiazku , Bo za złe stosunki w związku moga być winne obydwoje partnerów ale za zdradę tylko jeden z partnerów . Było żle miedzy wami mogłaś powiedzieć ... albo coś z tym zrobimy albo odchodzę i pójdę do innego - było by uczciwie !
Komentarz doklejony:
kolego 1234... tu nie chodzi o to czy osoba z która się związałeś była dziewicą czy nie - to jest nie istotne . Dla mnie nie ma znaczenia czy moja kobieta spała z kimś, nim mnie poznała , ważne jest że teraz jeśli jesteśmy razem ma nie pozwolić na to by ktoś ja dotykał . Nie wiem jak Ty ale ja jestem Egoistą i nie lubie sie dzielic z innymi facetami .... choć wiem że to.... nie mydło i sie nie wymydli
ktoś tu wspomniał o odnowieniu przysięgi... mi taka propozycje dała moja wiarolomna ! ale szybko jej wytłumaczylem że ona już nie jest godna aby cokolwiek przysięgać !
a co do wyjaśniania szczegółów zapytana przez męża ,uo jestem za wyznaniem wszystkiego od a do z !!! mi to pomagało choć wiem że wszystkiego nie wiem a jedynie mogę się domyślać
Barbaro strasznego bałaganu narobiłaś i po co Ci to było? Warto było dla kilku sekund uniesienia? Licz tylko na cud. Wszystko zalezy od tego, jakim człowiekiem jest Twój mąż( pisałam już o tym), jednak tak czy siak dobrze między Wami nie będzie już nigdy. Jak mogłaś zrobić takie świństwo mężowi? Z powodu jakiegoś łajdusa i przez Twoją głupotę cierpi ten chłop ponad miarę- nie odzyskasz już tego mężczyzny, będziecie szli w doł,albo powoli, albo z górki na pazurki. Co Ci kobieto odbiło, ze zrobiłaś tak głupią rzecz?
Komentarz doklejony:
Prze twoje zachciewajki cierpi Twój mąż, rozwaliłaś Wasze chwiejące się od jakiegos czasu małżeństwo i na dodatek przyczyniłaś się do cierpienia jakiejś kobiety, która nie zrobiła Ci przecież niczego złego, a Ty mimo to weszłaś jej w drogę. Myślisz, że ujdzie Ci to wszystko płazem? Co Ty teraz zbudujesz na cudzym nieszczęściu? Zbierzesz to, co posiałaś, za dużo ludzi poharatałaś po drodze i co dziś masz z tego wszystkiego? Jeśli posiejesz go ziemi ziarno pietruszki, to wyrośnie Ci pietruszka, a nie marchewka, więc skoro Ty posiałaś takie zgniłe ziarno, to dobrych plonów nie zbierzesz- taka jest zwyczajna kolej rzeczy i nie przeskoczysz tego, choćbyś chodziła teraz na rzęsach. Ja nie wspołczuję Ci nawet na centymetr, bo ileż trzeba mieć w sobie perfidii, żeby jeździc gdzieś do gacha, za własne pieniądze, wiedzieć o innej i nie brzydzić się łajdusa, który zdradza inną, chodzić z nim do łóżka albo wycierać się gdzieś po krzakach albo samochodach- Ty zapłacisz za to wszystko. Mnie szkoda jest tylko tych, którzy będą placić także za ciebie, tak przy okazji. Co to za kobiety są, te niektóre? - w głowie się nie mieści.
Witaj Barbara o poranku. Nowy dzień, nowe nadzieje
A teraz zrób sobie na spokojnie analizę wpisów...przesiej je na te dla Ciebie wartościowe i na te troszeczkę mniej. Weź z tego wszystkiego to co najlepsze i zacznij działać...bo kurna 20 lat małżeństwa to nie w kij dmuchał i ratować to trzeba. Co się stało tego sam Stwórca nie cofnie i nie ma co już płakać nad rozlanym mlekiem bo to nic nie da.
Ps. Popatrz Barbaro na godziny wpisów ludzi....dotarło ile emocji jest w ludziach, że nie śpią i się wypowiadają w Twojej sprawie...a przecież swoje zdrady mają już za sobą...a może nie.
Barbaro
To co zrobiłaś nie było następstwem kryzysu. Kryzys jest tylko dobrym wytłumaczeniem dla meża, dla innych i przede wszystkim dla samej siebie. Po wielu latach bycia razem nastepuja naturalne zmiany, które często nazywamy kryzysem, i jest tak w kazdym zwiazku. Czy zatem ma to być usprawiedliwieniem zdrady? Wszyscy musieliby sie zaczać zdradzać. A jesli przyjdzie nastepny kryzys w tym albo innym zwiazku, bedzie to usprawiedliwieniem dla bzyknięcia sie na boku z jakims facetem? I przede wszystkim, czy to jest sposób, aby cos naprawić? Przypomnij sobie wszystkie słowa, którymi Cie ten facet uwodził, ten klimat, te emocje. Jesteś pewna, że oparłabyś się temu, gdyby między Toba i męzem było " w porządku". Mysle, ze zawsze znalazłaby sie byle drobnostka, zeby sie usprawiedliwić, bo tak na prawde tego chciałaś i pragnełaś. Dlatego pojechałaś ten ostatni raz, mimo że z meżem zaczełaś sie dogadywać. Chciałaś to poczuć jeszcze raz, moze ostatni, tak zeby mieć co wspominać. Więc teraz po prostu przyznaj sie do tego przed soba i męzem i przestań pitolić o kryzysie. Pokaż mu, że masz świadomość tego, że wina lezy tylko po Twojej stronie, i pokaż mu kim dla Ciebie jest. Może to nie wystarczy do tego, żeby został, ale na pewno to doceni.
Komentarz doklejony:
Suchy 64
W prawie kazdym watku w którym piszesz dajesz wyraz temu, ze w Twoim zwiazku jest nie za dobrze, ze nie dajesz rady. Moze załuz swój wątek, nie można stać biernie, i godzić sie z tym ze jest nie tak, moze to bedzie początek jakiegoś działania? A poza tym mysle, ż doswiadczenia kogoś kto jest tak długo po, będą cenne dla innych.
Myslcie co chcecie, moj byly kochanek chyba jest za to najbardziej odpowiedzialny, bo wiedzial doskonale jaka jest sytuacja i ja podstepnie wykorzystal.
ani kochanek ani nikt inny nie jest od tego by Ci przypominać że masz męża, to Ty 20 lat temu podjęłas decyzję o związku i powinnaś o tym pamietać.
A co do kryzysu.. wiesz jakie my przechodzimy kryzysy, po tym co nam zafundowaly nasze polówki? te kryzysy trwają miesiacami, czasem latami. teoretycznie, dzieki naszym połówkom nawet mamy powod do wyskoków , a jednak tego nie robimy, więc kiepski to argument.
Barbaro, ja rozumiem te tłumaczenia zdrazaczy, nawet nie widzę w tym nic dziwnego. To schemet, który jest wynikiem samoobrony dyktowanej przez nasz mózg, po to zeby poprostu nie pójsc na dno. taka naturalna reakcja organizmu . Zawsze gdy coś narozrabiamy szukamy wytlumaczenia. Przychodzi jednak moment gdzie trzeba zmierzyć się z rzeczywistościa, przyjąc fakty, winę na klatę i zacząc nad soba pracować. Oczywiscie łatwiej jest dalej tkwić w przeswiadczeniu że to nie maja wina, tylko do czego to prowadzi?
Cytat
trudno jest klasyfikowac zdrady, ale czy naprawde chwilowe fatalne zauroczenie mozna porownac do wieloletniej niewiernosci, puszczania sie z kimkolwiek gdziekolwiek, zostawienia ciezarnej kobiety z dwojka dzieci dla mlodszej ladniejszej?
To Twoja ocena zdrady, nie próbuj mu tego wmówić, bo Twoj mąz może mieć zupelnie inną. na tym forum widać jak rózne jest podejscie do poszczegolnych aspektów zdrady.
Dla jednych najwazniejsze ma znaczenie kontakt fizyczny, dla innych emocjonalny, dla jeszcze innych okolicznosci- indywidualne spostrzeganie.
Mnie np. to g.. by obchodziło jakby do takiej sytuacji miało dojsć i ile razy. Zupełnie jest mi to objetne czy zrobiłby to bo laska była młodsza, czy miała wieksze cycki, czy był pijany czy tez z powodu mojej krzywej miny. Wogóle mnie to nie interesuje.
Cytat
Pisałem o tym kiedyś. Kobietom zależy często, przynajmniej na początku, na bliskości, facetom za to głównie na bzykaniu. Więc płacą tym bzykaniem za poczucie bliskości. Ot psychologia ewolucyjna.
E tam ,kolejny stereotyp. Wierzysz w to, że te wszystkie kobiety, wolne ,męzatki, narzeczone, szlajajace się po portalach erotycznych i rankowych(o okreslonym profilu) uczucia tam raczej nie szukają a raczej czarodziejskiej rózki potrzebują ..
a te biedne misie ktorych zony nie rozumią i sa takie be nie czułe..
Komentarz doklejony:
Cytat
Barbaro, ja rozumiem te tłumaczenia zdrazaczy, nawet nie widzę w tym nic dziwnego.
Niestety my sami często te tłumaczenia łykamy, tym samym próbujac wytłumaczyć zdradzacza. W gruncie rzeczy pogarszając sytuację, gdy wydaje nam sie pozornie ze polepszamy, dajemy wsparcie w odbudowie.. tak to oceniam z perspektywy czasu
Ja pragnę najpierw jedno uściślić : chcesz go próbować zatrzymać, czy chcesz spróbować mu pomóc ? Niestety czasem jedna opcja jest niemożliwa do pogodzenia z drugą .
Komentarz doklejony:
Ja się powoli godzę z tym że go stracę. Ale tego nie chcę bo jest mi bardzo bliski. Najpierw chciałabym jednak żeby on pogodził się sam z sobą, żeby przestał się miotać, żeby znalazł w sobie to czego najbardziej pragnie. Najpierw to.
To mąż okazał się sprytniejszy od Ciebie.
Miałaś go po prostu za głupca,idiotę, który nie wiedział co się dzieje.
Okazał się jednak inteligentnym i bystrym facetem.
W dodatku udowodnił Tobie, że ma charakter, dumę i świat wartości.
Że jest facetem znającym swoją wartość i siebie szanującym.
Tutaj już nie ma czego ratować!
Co Ty do cholerki chcesz ratować?
Chcesz ratować coś, czego już nie ma?
Co sama zburzyłaś wraz z fundamentami- rozpieprzyłaś małżeństwo.
On już podjął decyzję, więc ją uszanuj i daj mu odejść.
Pozwól mu ułożyć sobie życie na nowo.
Zniszczyłaś człowieka, zniszczyłaś cały jego świat wartości.
Zabrałaś mu wszystko, co miał.
Nawet nie miej czelności się pytać, co czuje osoba zdradzona.
Tego uczucia nie życzę nawet najgorszemu wrogowi.
Usuń się z jego domu, idź tam gdzie Twoje miejsce.
Na ulicę!
I za przeproszeniem nie pieprz farmazonów o miłości bo mi się aż niedobrze robi, gdy osoba taka jak Ty mówi takie teksty:
Cytat
Bo pokazałaś, że potrafiłaś żyć z kimś innym.I kochać innego
Mąż się połapał o co kaman, kochanek wypłacił Tobie kopa, ratując siebie i pokazał gdzie jest Twoje miejsce, mąż pokazał charakter i złożył papiery o rozwód z Twojej winy.
Ty widzisz, że za moment stracisz wszystko.
Nie ma już kochanka, nie ma już faceta który zapewniał wygodne i dostatnie życie.
I po prostu się boisz zostać z gołą d**ą. Bo taką masz przed sobą perspektywę.
Boisz się zostania samej do końca życia z piętnem lafiryndy.
Bo kto przy zdrowych zmysłach będzie się z kimś takim związać!
Powiem szczerze- gdyby Tobie wybaczył po czymś takim, po widokach jakie zobaczył- byłby kompletnym idiotą.
Żal mi Twojego męża.
Żal mi Waszych dzieci, że trafiły na taką osobę.No cóż, matki się nie wybiera.
Mężowi życzę konsekwencji w wyautowaniu Ciebie z jego życia.
A tobie myślenia mózgiem, zamiast tym, co masz między nogami.
Komentarz doklejony:
Z takimi materiałami jakie posiada rozwód z orzeczeniem o Twoje winie dostanie ekspresowo....
Komentarz doklejony:
I powiem szczerze- trafiłaś na ten portal niczym ślepy na karaoke.
Bo tutaj dla zdrajców a szczególnie tak wyrachowanych jak Ty litości i głaskania po główce raczej nie oczekuj.
Uwierz, tego co zdradzony człowiek przechodzi lub przeszedł nie da się opisać.
Zdrada to jak podstępna egzekucja na partnerze bez sądu, prawa do obrony. To strzał w głowę z przyłożenia. Niektórzy przeżyli ale pamięć o tym zostaje na zawsze.
Uwierz mi, ciężko będzie pomóc.
To co on zobaczył, ta korespondencję, filmy, zdjęcia...(swoją drogą mądrością zbytnio się nie wykazałaś, dając się filmować)
Niejeden z nas po czymś takim wylądowałby na OJOMIE z zawałem serca i mógłby tego nie przeżyć.
Lub wylądowałby w psychiatryku.
Pokazał jednak, że jest silnym facetem.
Uwierz, Ty już nic nie możesz zrobić.
Musisz się na jakiś czas usunąć w cień, dać mu możliwość poukładania sobie tego wszystkiego w głowie.
Nie zadręczaj go swoją obecnością, nie narzucaj się. Bądź blisko a jednocześnie na tyle daleko, aby mu się nie rzucać w oczy.
To jest jedyne, co w tej chwili możesz dla niego zrobić.
Jakąkolwiek decyzję podejmie- uszanuj ją. Ale jej nie wymuszaj szantażem ani nie manipuluj jego uczuciami.
Bo tylko pogorszysz sprawę.
On ma teraz takie jazdy w głowie, przewijają mu się non stop widoki i teksty jakie zobaczył, że nie jest zdolny do czegokolwiek.
On tego nie zapomni do końca życia.
I nie mów jemu o tym, jak to bardzo kochasz, że jest wszystkim co masz, o Twojej miłości do niego.
Jaka ona jest, zobaczył na własne oczy!
Doskonale wie, że kłamiesz.
A tak na marginesie.
Jestem na 100% pewien, że brnęłabyś dalej w ten romans, gdyby mąż nie zrobił takiej jazdy.
Komentarz doklejony:
No jak to z tchórzami bywa- pani się ewakuowała...
ed65, dzieki wielkie, o to właśnie mi chodziło. Wyczytałam na tym forum bowiem kilka wypowiedzi zdradzonych panów, wynikało z nich że jednak chcieli od żony jakiegoś sygnału, jakiegoś znaku, ale to byli panowie którzy nie wykopali swoich żon od razu za drzwi. I właśnie twoje słowa są bardzo mądre.
A ja - nie będę się tu usprawiedliwiać, nie mam zamiaru rozpamiętywać co by było gdyby. Ja dostałam swoją lekcję, karę już poniosłam i będę ją ponosić każdego dnia. I wiele razy myślałam, niestety, że wolałabym być po drugiej stronie... Wszyscy plują jadem na kobietę która zdradziła. Ale ten z którym ona to zrobiła jest niewinny, prawda? To na nią spada karząca ręka sprawiedliwości, to ją się obarcza za rozbicie związku|(ów). To jest piętno, z którym ta kobieta musi żyć do końca swoich dni. I ja to doskonale wiem.
Jednak nadal proszę osoby, które doświadczyły tego Z DRUGIEJ STRONY, te które zdecydowały się pozostać z partnerką mimo wszystko (nie mówię wybaczyć, bo to zbyt wiele), proszę o podzielenie się swoimi doświadczeniami, czy komuś to się w ogóle udało?
A co to dla Ciebie znaczy ?
Winą swojego kochanka się nie zajmuj.On z Twoim mężem ślubu nie brał więc to nie on łamał dane słowo.Zresztą jego częściowa wina nie umniejszy Twojej.
Najpierw musisz być uczciwa wobec siebie.To Ty zawiodłaś.
Jesteście z kochankiem odpowiedzialni obydwoje.
Od Ciebie niewiele już tu zależy , jeżeli w ogóle cokolwiek.
Muszę Cię zmartwić.Po drugiej stronie jest nieporównywalnie gorzej.
Twoje cierpienie jest niczym w porównaniu z tym co zgotowałaś mężowi.Wybaczyć , a być razem to dwie różne rzeczy.
Komentarz doklejony:
Namów męża ,żeby wszedł na nasz portal.Bardziej mu to teraz pomoże niż cokolwiek co zrobisz.
1. odnowienie kontaktu z przyjacielem
2.pisanie pikantnych wiadomości z przyjacielem
3. wyjazd do przyjaciela-po co? w wiadomym celu
4. recydywa z przyjacielem lub inaczej wielokrotne kur....wo.
5.i ten śmieszny " ostatni raz"
Już sam tytuł świadczy,że bardziej żałujesz tego ,że się wydało,niż końca łajdactwa.
1234509876 - czy się udało, znaczy czy wybaczyłeś na tyle że możecie nadal razem się śmiać i płakać, kochać i szanować. Zaufania nic nie przywróci, ale czy da się żyć bez tego?
I wcale się nie dziwię że osoby wchodzą na to forum, chcąc się wyżalić, szukając jakiegokoliwek zrozumienia, a dostają takie zj...by że uciekają. Przepraszam bardzo, jeżeli komuś się nie podoba że pisze tu osoba która zdradziła, to niech nie czyta i nie wypowiada się. Administrator dał szansę takim osobom i dlatego w pasku po lewej stronie jest zakładka Zdradziłem - zdradziłam.
BarbaroF zdradzając świadomie zdecydowałaś o zabiciu swego męża. Tak tak te słowa nie są na wyrost, gdyż psychicznie dokonałaś morderstwa na nim.
Odpowiadając na Twoje pytanie, nie da się żyć bez zaufania. To podstawa każdej normalnej relacji międzyludzkiej, a Ty ją zniszczyłaś. Po tym nie ma już nic.
Moim zdaniem nie wolno udawać, że nic się nie stało i być dalej kochającą żonką jakby nigdy nic. Równie tragiczna jest nieszczerość; "my to jedynie na kawkę"; choć to jak wynika z kontekstu się już rypło. Następnym grzechem śmiertelnym jest nieszczerość; po co mam biedaczkowi dokładać.
Pisałem o tym tu już parę razy, ale nie wiem jak tu odnaleźć komentarze użytkownika.
Ja osobiście polecałbym fachową pomoc w przygotowaniu się do próby odbudowy związku; jeśli o tym myślisz. I nie razem, lecz wpierw Ty! Czasem więcej szkody od tego co się mówi robi to jak się to mówi; komunikuje. A jak wiadomo dobrymi chęciami piekło wybrukowano.
Za to musisz mieć świadomość, że faceci to wzrokowcy. Nie wiem co on widział, ale mogę sobie wyobrazić, że może to przekreślić Wasze szanse. Po prostu nawet lata po patrząc na Ciebie będzie miał tamte obrazy przed oczami.
Również samobiczowanie typu "jestem durna, głupia, do niczego" jest kontraproduktywne. Kto chciałby mieć takie zero w domu. Po prostu zrobiłaś okropny błąd którego żałujesz. I bez aktorstwa. To nie ta publlika. Nawet jeśli samą siebie oszukasz, ze zdradzonym mężem już tak łatwo nie będzie.
Jak się pewnie już domyślasz moja Pani chce być dalej kochającą żonką jak gdyby nigdy nic i nie udało się nam tej kupy obornika w naszym życiu posprzątać. Naprawdę nie mogę jej w chwili obecnej absolutnie nic zarzucić. A jednak nie potrafię się w tym odnaleźć.
Komentarz doklejony:
Ach, byłbym zapomniał; w sumie ciekawy wgląd w psychikę tej "drugiej strony".
a dodam ku informacji że nam brakowało do dwudziestolecia 3 miesiące jak wykrylem zdradę ...
trochę żałuję że nie wystawiłem żonie walizek i nie powiadomilem rodziny ! ale było mi zwyczajnie wstyd !!! bo kimże jest facet z przyprawionymi rogami !?
teraz już jest ponad dwa lata po
niema już małżeństwa , pozostał tylko związek dwojga ludzi którzy na nowo się poznają i dla których już nic nie jest oczywiste ...
A taka rada dla ciebie ... to szczerość szczerość i jeszcze raz szczerość i nie doprowadzenie do jakich kolwiek nie jasnych sytuacji czy wypowiedzi ...
"niema już małżeństwa , pozostał tylko związek dwojga ludzi którzy na nowo się poznają i dla których już nic nie jest oczywiste ..."
I tego się obawiam, że nigdy już nie będzie małżeństwa w pełnym tego słowa znaczeniu i pozostanie tylko układ...bo chyba nawet nie związek. Mało jest informacji jak to funguje po 10 czy 20 latach po postanowieniu, że spróbujemy jeszcze raz. Ciekawi mnie jakie uczucia targają ludźmi po takim czasie, czy wybaczyli, czy jeszcze wraca uczucie cierpienia do nich i czy można z tym się uporać. Człowiek z założenia nie jest w stanie wybaczać i iść na kompromisy, bo taka jest ludzka natura by się odgrywać, walczyć, przetrwać...mamy to w genach. Więc pozbycie czy tez wytłumienie tych uczuć musi...wiąże się z wielkim poświęceniem, no i chyba z cierpieniem, które co jakiś czas powraca. Więc czy faktycznie warto ratować związek jeśli już od początku wiemy, że dla nas nie jest to dobre? Może dać sobie spokój i poszukać innego partnera?
I to co piszę chyba nie jest przesadą, bo czytając wpisy ludzi którzy wybaczyli odnoszę wrażenie, że w większości przypadków cierpią, a sprawa zdrady cały czas im leży na sercu, gdyż od czasu do czasu wpadają na forum i wylewają swoją gorycz....czasami zachowując pozory normalnego związku, czasami nie.
Komentarz doklejony:
...chociaż z drugiej strony robią to również ludzie, którzy postanowili zakończyć związek co może świadczyć o ich braku pewności co do podjętej decyzji.
Wszystko jest w porządku. BarbaraF skasowała konto.Po skasowaniu konta przez użytkownika program komputerowy zmienia jego nick na deleted_user.Jak klikniesz w nazwę deleted_user to baza danych wyszukuje wszystkie opisy zdrad zamieszczone przez deleted_user.A ponieważ wiele użytkowników skasowało konta to wszystkie zdrady opisane przez skasowanych użytkowników przypisywane są deleted_user.To analogiczne jak z grobem nieznanego żołnierza.Każdy poległy żołnierz ,którego nie można zidentyfikować nazywany jest nieznanym żołnierzem.Jest chowany i na grobie jest napisane nieznany żołnierz.Ale to nie znaczy ,że jeden i ten sam człowiek , który nazywa się nieznany żołnierz jest pochowany na wielu cmentarzach w wielu różnych miejscach.
Suchy64
Wyszukiwanie własnych postów jest możliwe tylko dla forum.
Niestety w części z opisem zdrad już nie.Wadą tego CMS ( PHP -Fusion) jest tworzenie kwerend przez userów. Funkcjonalność wyszukiwarki jest żenująco uboga i wyjątkowo nielogicznie zaprojektowana.Ale na to admin też nic nie poradzi- w każdym razie nawet jakby chciał sam poprawiać kod to jest to czasochłonny proces.Muszą pojawić się wtyczki rozwiązujące ten problem.
Cytat
Cytat
Następnym grzechem śmiertelnym jest nieszczerość; po co mam biedaczkowi dokładać.
Czterema łapami się podpisuję i ogonem.
BarbaraF
zuzanka w dobrej wierze ....Na jej usprawiedliwienie można dodać ,że skrypt jest nielogiczny.
Da się żyć bez zaufania , bez uczuć, bez szacunku .... tylko po co ?
Ważne jest to co napisał Suchy64 i co cytuję powyżej.
Nie jesteś w stanie zrobić prawie nic ,żeby coś poprawić.
Ale za to każdy nawet najmniejszy Twój błąd może spowodować nieodwracalne szkody.Wiem ,że ta asymetria nie jest sprawiedliwa , ale tak to działa.
Czy ja mam do niej zaufanie ? Nie mam.Nie sprawdzam , nie kontroluję.A wiesz dlaczego ? Bo w momencie gdy zacznie się dziać coś niejasnego to oznacza to automatyczny koniec.Nie będę się bawił w jakieś rozmowy z nią w nadziei iż oczyści się z zarzutów.
To jej problem ,żeby nie znaleźć się w jakiejś dwuznacznej sytuacji.
Jestem w tej niekomfortowej sytuacji ,że w okresie gdy do zdrady doszło nie udało mi się poznać szczegółów.Teraz te luki zawłaszcza niepewność, która niestety działa bardziej destrukcyjnie niż najgorsza prawda.
Nie dozuj mu prawdy po kawałku.Nie zabijaj go co kilka dni sprzedając mu inną wersję.To jest najgorsze co możesz zrobić.
W Twoim wypadku raczej niewiele będziesz mogła namotać bo on widział dużo , prawdopodobnie nawet zbyt dużo.
Zdrada to tylko jeden z aspektów życia.Obrazu żadnej osoby nie da się namalować tylko jednym kolorem.
Szanuję ja - to warunek konieczny , ale niewystarczający.
Wiesz mam bardzo zbliżone odczucia do Suchego ( zacytowałem)
Widzisz zdradzając zbudowałaś niewidzialną barierę między Wami.
I żadne działanie jej nie zdemontuje.Są obszary , które będziesz musiała odgrodzić.Ciężko jest budować głęboką więź w momencie gdy jedna strona ma tajemnice.A po zdradzie tak jest zawsze.
Ja wiem że czas jest najlepszym lekarstwem na niektóre problemy a nie których nie da się wyleczyć wcale. I zdaję sobie sprawę że nie mogę zrobić nic, ale dobrze że usłyszałam to również od was. Z tą szczerością to jest tak, i chyba każdy z was to poznał na własnej skórze, że w tej chwili KAŻDA moja odpowiedź jest interpretowana dwuznacznie, nawet ta niejednoznaczna (np. "ciepło ci jest? - Tak - No co ty, widzę że ci zimno", albo "znowu piszesz do niego? - Nie piszę, przecież mówiłam że zerwałam wszelkie kontakty - nie kłam, mów prawdę". A ja naprawdę zerwałam wszystkie kontakty, nie zamierzam nic odnawiać. Wiem że głupio to zabrzmi ale trochę czasu zajęło mi przekonywanie siebie że jednak nie tylko ja jestem winna, że jednak ta druga strona (czyt. kochanek) ponosi największą winę za to co się stało. A dopomógł mi w tym... mąż.
Jak pięknie zauważyłeś, Obrazu żadnej osoby nie da się namalować tylko jednym kolorem. To nie jest tak że zdradziłam i teraz robię z siebie ofiarę. Przeżyłam to strasznie, fizycznie chyba gorzej niż mąż, bo straciłam zaufanie do samej siebie. I tak właśnie, mój własny zdradzony mąż pomógł mi wyjść z największego dołka, teraz ja chcę mu pomóc odnaleźć siebie. Jeżeli okaże się że nie chce być ze mną, uszanuję to, jeżeli okaże się odwrotnie, będę szczęśliwa. Dlatego pytam JAK mu pomóc? bo wiem że są na tym forum mężczyźni którym się udało jakoś tam odbudować związek.
Wina jest względna.I zależy od tego kim jest pokrzywdzony.
W Waszym przypadku.
Istniały dwa związki.Twoje małżeństwo i związek Twojego kochanka.
Z punktu widzenia Twojego męża.Z Tobą brał ślub. Ty obiecywałaś mu wierność , a nie Twój kochanek.Więc z punktu widzenia Twojego męża winna jesteś Ty.Zobacz ,jeżeli zdradziłabyś z innym facetem , to obecny kochanek nie byłby winny.Ta samo gdy zdradziłaś z tym kochankiem to cała reszta facetów jest niewinna.W każdym wypadku za to bez względu na personalia kochanka zawsze Ty będziesz winna.Więc wina w każdym wypadku jest Twoja , bez względu na to z kim zdradzisz.Jeżeli nie byłoby akurat tego faceta zrobiłabyś to z innym.Więc to nie problem kochanka i nie jego wina- bo do zdrady jesteś zawsze potrzebna Ty , a on wcale to może być ktoś inny i do zdrady by doszło.
Kochanek jest mówiąc dokładnie tylko okolicznością zdrady.Bo bez znaczenia kto nim jest.
Natomiast z punktu widzenia dziewczyny Twojego kochanka winnym jest tylko on - rozumowanie dokładnie to samo.
Więc wina jest względna i nie może być rozpatrywana z pominięciem osoby zdradzonej , która jest kluczowa dla ustalenia winnego.
Bądź cały czas przy nim , ale się nie narzucaj.
Szczerość i autentyczność.Nie graj - on to wyczuje od razu.Bądź sobą.
A co będzie - nie masz żadnych gwarancji.On nie wierzy w to co mówisz, prawie w nic co robisz.
Ja nie miałem, nie dostałem takiej szansy. A nawet gdybym dostał to pewnie i tak bym nie skorzystał. Bez względu na konsekwencje. Patrząc z perspektywy 4 lat jakie minęły po to wcale nie żałuję swojej decyzji. Żałuję tylko, że zrobiłem to za łagodnie, sprawiedliwie. Za moje uczciwe podejście do tej pory dostaję w ****.
Trudno powiedzieć co postanowi Twój mąż, ale ma prawo do każdej decyzji i powinnas to uszanować.
Mimo wszystko życzę Wam abyście poukładali swój związek.
Widzisz, w Twoim przypadku Twój mąż dowiedział się i zobaczył takie rzeczy,że widok tego pozbawił go całkowicie złudzeń.
I cokolwiek będziesz mówiła,ten wszystko mówiący o Tobie widok będzie miał cały czas przed oczami.
Tutaj nie pomoże nic oprócz czasu i jego silnego charakteru.
Ja nawet bez takich widoków swojej szansy nie dałem.
Ale to kwestia podejścia do podstawowych zasad i wartości.
Rozumienia, na jakich zasadach opiera się związek dwojga ludzi.
Problem z Tobą jest taki, że nawet wobec nas nie jesteś szczera.
Bo to kochanek, a nie Ty spalił mosty w obliczu tego, co zrobił Twój mąż.
Cytat
po czym postawił sprawę jasno i wyraźnie że to moja wina i ja mam wszystko naprawić.
Ale to tak na marginesie.
Barbara, problem jest w tym, że jedyną osobą, która jemu może pomóc jest on sam.
Daj mu przestrzeń, nie narzucaj się.
Tak jak napisałem, bądź blisko niego ale jednocześnie na tyle daleko, aby nie odbierał bliskości jako presję.
Szczerość i autentyczność. Dokładnie o to chodzi.
Nie mów mu o Twojej miłości do niego, o tym, że jest wszystkim, co masz.
Bo jak jest naprawdę, naocznie się przekonał.
Odwróć tylko sytuację.
I to Ty zobaczyłabyś to co on zobaczył z nim w roli głównej.
Wiesz co by się działo?
Najpierw wyleciałby z hukiem on, a za nim wszystkie jego rzeczy.
Uwierzyłabyś w jego zapewnienia o miłości do Ciebie?
Uwierzyłabyś w to, że jesteś dla niego całym światem?
Dałabyś mu jakąkolwiek szansę?
On jest dopiero w pierwszym etapie po zdradzie.
To co się stało i czego się o Tobie dowiedział jest jak rwąca, otwarta świeża rana.Bez środków znieczulających.
Jeśli cokolwiek Tobie pomoże,to przeczytaj uważnie poniższy tekst:
rEtap pierwszy czyli SZOK.
Moment, w którym dowiadujemy się o zdradzie. Czasem wprost, czasem poprzez osoby trzecie, narastające podejrzenia.
Możemy doznać rzeczywistego szoku, możemy krzyczeć, bić, płakać, a później nie pamiętać nic z tych kilku godzin.
Albo też możemy wpaść w pewnego rodzaju otępienie, trwające, lub narastające przez dłuższy czas.
W końcu nasze myśli ogarnia zamęt, wzburzenie i bezradność. Dochodzi do tego,że ZAPRZECZAMY wiadomej prawdzie.
(To rnie może być prawdar1;,r1;on/ona tylko chce mnie nastraszyć). Szukamy usprawiedliwienia dla każdej podejrzanej sytuacji.
Jednocześnie znajdujemy się (cały nasz organizm) w stanie alarmu, na podwyższonych obrotach.
Dla ochrony przed tak gwałtownym cierpieniem wchodzimy w proces dystansowania się (wydaje się nam ,że patrzymy na siebie z boku,
tak jakby nie biorąc udziału w całej sytuacji, tylko oglądając ją jak film w kinie).
Psycholodzy mówią zgodnie r11; na początku trzeba dać sobie czas na przeżycie smutku.
Faza druga, czyli UŚWIADOMIENIE SOBIE STRATY.
Ochronne, izolujące od bólu działanie pierwszej fazy kończy się.
Czujemy i cierpimy. Przygniata nas ogromny ciężar, którego nie da się pozbyć prawie ani na chwilę.
Zarazem w środku nas kipi wulkan sprzecznych emocji.
To wybuchamy gniewem, to poczuciem winy i wstydem.Stajemy się niezwykle drażliwi na wszystko co mówią inni. reagujemy natychmiast
i z pełną bezwzględnością.
To właśnie na tym etapie wybuchamy (niektórzy) pretensjami pod adresem Kościoła i Boga.
Uświadamiamy sobie, że wszystko, na co w życiu liczyliśmy w związku z drugim człowiekiem jest chwiejne i niepewne.
Pojawia się lęk, żadne miejsce na świecie nie wydaje się nam bezpieczne.
Stan alarmu, w jakim już od pierwszej fazy znajduje się organizm powoduje problemy ze snem i nieustanne pobudzenie
(często nawet siedzieć spokojnie przez dłuższa chwilę się nie da, tak nas rnosir1; ).
Nasze siły powoli wyczerpują się, ale jest to normalna reakcja na przewlekły stres. Dzięki temu dążymy do przejścia do fazy trzeciej.
Faza trzecia r11; etap WYCOFYWANIA się z kontaktów i OCHRONY SIEBIE
Gdy ciało i umysł człowieka są na skraju wyczerpania a energia z poprzednich etapów znika,
pojawia się zmęczenie.Następuje wycofanie się na dłuższy czas z kontaktów z innymi, dużo śpimy i spędzamy samotnie czas.
Ta reakcja przypomina depresję, ale tutaj bardziej jesteśmy nastawieni na odzyskanie sił.
Jest to faza cichej rozpaczy. Nadwątlone siły powodują zapadanie na zdrowiu i poczucie nieustannego zmęczenia.
To jest też czas PRZYPOMINANIA sobie i konfrontowania szczegółów naszego życia rprzed zdradąr1;.
Dokładne analizowanie szczegółów i katowanie się wspomnieniami uświadamia nam, że coś bezpowrotnie minęło.
Teraz chyba już zrozumiesz,co przeżywa osoba zdradzona.
Masz wspaniałego faceta, który w obliczu takiej traumy, jaką przechodzi, potrafił wznieść się ponad to i pomógł się z tego bagna Tobie wygrzebać.
Dobrze, że Twój mąż ma szansę na odbudowę, naprawę. Czy zechce z tego skorzystać to już jego decyzja."
....to jakieś nieporozumienie...to Barbara ma szansę na zrobienie czegoś co sprawi, że mąż zechce skorzystać i może zaczną coś odbudowywać. Coś, bo to już nie będzie małżeństwo, związek..to kurna przez wiele lat będzie tylko układ. Historyjka jak każda inna...kurna jak u mnie, obwiniacie się zdrajcy po wpadce nawzajem...jak byście mogli to do winy zaprosilibyście Franciszka. A później szukacie wsparcia i potwierdzenia tego, by ktoś Wam powiedział, że to również wina kochanka, kryzysu i ocieplenia...kochanek ściągnął Ci majtki? Jeśli tak to zgłoś gwałt! Barbara...zdrada to twoja i wyłącznie twoja wina i musisz sobie z tego zdać sprawę. To Ty jesteś winna. A jak to zrozumiesz to i może za długi czas mąż nabierze do Ciebie zaufania. Ponieważ jestem facetem to powiem Ci, że nigdy nie ogarniesz tego jak uczciwy mężczyzna może się czuć po zdradzie osoby, której ufał, którą kochał i kocha nad życie...nie ogarniesz i nawet nie próbuj tego zrozumieć bo to na nic. Jesteś Barbara kobietą... więc nie zrozumiesz.
I jak zwykle w takich przypadkach endorfina zmniejsza poziom jak zdrada wychodzi na jaw i nagle okazuje się, że tak naprawdę kochacie tylko męża. Hipokryzja i obłuda nic więcej...jak można uważać, że się kocha jak przed chwilą robiło się różne figle z kochankiem Możesz zacząć odbudowywać swoją miłość do męża ale na pewno Go nie kochasz...On Ciebie najprawdopodobniej kocha jak przed...ale proszę Cię nie wciskaj nam tu kitu, że go kochasz, bo ja tego nie kupuję...miłość to dla Ciebie teraz taki ibuprom na swoje rozterki związane z takim nie innym zachowaniem.
Oczywiście, by być uczciwym naprawdę życzę wam powodzenie...w odbudowie. Sam to próbuje zrobić a łatwo nie jest...więc ucz się na nowo kochać męża. Pozdrawiam.
zarobionyjestem, plujesz jadem bo jest w tobie gorycz, Każda historia jest jednak inne i inne są jej przyczyny. Jednak trochę racji jest w tym co piszesz. I to również jest dla mnie bardzo cenne.
Nie mogę tu opisywać wszystkich szczegółow mojej historii, ale muszę wspomnieć o czymś co umknęło wszystkim czytającym. Nasze małżeństwo przechodziło ostatnio bardzo poważny kryzys. Nie ma sensu pisać o przyczynach, bo te leżą po każdej stronie. Ta zdrada nie była przyczyną kryzysu, była jego następstwem. Cała historia działo się na przestrzeni zaledwie miesiąca, z czego osobiście widziałam faceta niecałe 4 dni. Reszta to wybryki online. Po fizycznej zdradzie trochę się opamiętałam, ale nie na tyle żeby to skończyć definitywnie. Być może ustawiałam sobie pozycję "na wszelki wypadek", bo z mężem przecież planowaliśmy się rozstać. Jednak z tamtym zaczęło coś zgrzytać, a z mężem zaczęliśmy w końcu rozmawiać, tak jak powinniśmy już dawno temu. Postanowiliśmy zrobić rachunek sumienia i zadecydować w którą stronę chcemy pójść. Niestety, nie zdążyliśmy, bo mi odbiło. Pojechałam TAM mimo wszystko. Tłumaczyłam sobie, że jak już poczyniłam tyle przygotowań do tego wyjazdu (wierzcie mi, naprawdę daleko od siebie mieszkaliśmy) i wydałam kasę, to pojadę. Czy się z nim spotkam czy nie, bo jakoś nie do końca wierzyłam w to co robię. A może teraz sobie tak tłumaczę. W każdym razie, spotkać się spotkałam, ale w warunkach skandalu bo mój mąż już wiedział. Pierwszym możliwym środkiem transportu wróciłam do domu.
Pierwsze dni były... nie ma takiego słowa. Dopiero minęły dwa tygodnie. Wydaje się jakby to była wieczność. A ja wiem jedno - że dla tych kilku chwil spędzonych z osobą która nie była tego warta położyłam na szali całe mozolnie budowane, wspólne małżeńskie życie. To czy mąż mi wybaczy to jedna sprawa, to czy będzie w stanie ze mną dalej żyć - to druga. Jeżeli zadecyduje że nie, uszanuję to, jeżeli zechce spróbować żyć ze mną od nowa - będę szczęśliwa.
" Żadnych tajemnic i niedomówień. Nawet jeśli Ci się wydaje, że pomijając coś (o co on pyta) oszczędzasz mu cierpień.'
Tu już nie ma żadnej tajemnicy. Barbara się przyznała do zdrady, mąż ma wgląd do tego co nawywijała...a nie sądzę, żeby się wypytywał o jakieś pikantne kwestie współżycia z kochankiem (swoje projekcje mąż i tak na pewno posiada i robi sobie osobiste seanse) a relacje żony najmniej mu pomogą w dojściu do siebie. Ale gdyby tak nastąpiło to mu nigdy nie mów co robiłaś z kochankiem a czego nie zrobiłaś dotąd z mężem...do niczego mu to...w ogóle nie rozmawiaj co robiliście...w sensie takim czysto sprawozdawczym z sprawy. Tak uważam będzie lepiej zgodnie z powiedzeniem "czego oczy nie widzą...." Nie trzeba być w tych kwestiach zbyt szczerym bo jak już napisałem nie wnoszą nic do sprawy oprócz poczucia obrzydzenia do niewiernego.
Barbara
" I tak żyjemy sobie, minęły dopiero dwa tygodnie, jakoś pozbierałam się sama z sobą, mąż jednak nie."
I tu jest jeszcze jedno potwierdzenie kwestii dochodzenia do siebie, że niewierny jakoś szybciutko jest gotowy do dalszego życia, szybciutko się zbiera w sobie i może funkcjonować dalej. Natomiast człowiek zraniony plącze się w cierpieniu miesiącami a nawet latami.
Wynika to chyba z tego, że jakby nie patrzył to zdradzający miał więcej satysfakcji ze zdrady niż zdradzany Co prawda w dalszej perspektywie było to trochę nieprzyjemne ( dwa tygodnie dochodzenia do siebie) jednak w początkowej fazie dawało tyle satysfakcji psychicznej jak i fizycznej...(tak myślę, że to główny powód ciurlania się na boku) a w związku z powyższym kwestie zysków i strat są dosyć zrównoważone w przeciwieństwie do samych strat poniesionych przez zdradzonego..honor,duma, poczucie bezpieczeństwa, zaufanie, niska samoocena własnej osoby, uczucie odrzucenia....wystarczy Barbara? Myślę, że tak. Więc jak widzisz z tego co piszesz to raczej ja wskazywałbym to, że próbujesz poszukać zrozumienia wybaczenia u obcych. Oczywiście piszesz, że źle się czujesz...ale twojego złego samopoczucia jest więcej niż złego samopoczucia męża...więc takie samooczyszczenie nasuwa się na myśl...napiszę trochę to się lepiej poczuję ,bo ten mój mąż to jeszcze długo nie dojdzie. I pewnie z nim sobie nie pogadam.
Pa
Komentarz doklejony:
Barbara
zarobionyjestem, plujesz jadem bo jest w tobie gorycz, Każda historia jest jednak inne i inne są jej przyczyny. Jednak trochę racji jest w tym co piszesz. I to również jest dla mnie bardzo cenne.
Taka sama gorycz jak u Twojego męża...a może się mylę. Chciałaś odpowiedzi od panów...facetów., więc piszę co czuję.
Wybacz jeśli uraziłem.
Komentarz doklejony:
Nie uraziłeś mnie. Ostatnio jakoś trudno mnie urazić, po tym wszystkim co mi się na głowę wylało.
Cytat
barbara prawdopodobnie zdaje sobie sprawe, ze jej maz to wporzadku facet wiec z rąk go wypuścić nie chce .
Barbaro, zdarzało mi się pisac tu ze zdradzaczami, Ty nalezysz, moim zdaniem, do tej grupy z ktorą rozmawiac nie bardzo lubię - tych wyrafinowanych egoistow, którzy rady wykorzystają szczególnie na potrzeby własnego dobra.
Cytat
Cytat
a skad Ty mozesz wiedzieć jak bardzo cierpi twój mąz? siedzisz w jego głowie? Czy poprostu tak Ci wygodniej mysleć..
No tak Twój ból byl nie dozniesienia ja.. ja cierpię... a nie pomyslałas ze Twoj mąz tę burdę zrobił z bolu jakiego doznał? a piszesz o nim jakby był jakims pijanym awanturnikiem...
Jestes chyba jedną z tych która chce jak najmniej oberwać i by bylo jak dawniej. Ty nie cierpisz z powodu bólu jaki zadalas mezowi , Ty cierpisz bo maz obnazył Twoje prawdziwe oblicze,
cierpisz bo przez cierpienie mąża i obecny jeso stan psychiczny wiciąż obrywasz rykoszetem a to Ci nie pasuje...
Żeby zbudowac związek na nowo trzeba zacząc od zmiam w sobie. Moim zdaniem Ty w sobie niewiele złego dostrzegasz.
bo dla Ciebie na sam pierw njwiekszym problemem było rozwazanie jak to mozliwe ze się wydało. gdzie popełnilismy bląd?- - to Ty napisałaś, nik za ciebie i wiele o tobie to mowi . (czyli co nastepnym razem bedziesz ostrozniejsza...)
bo winę probujesz przerzucić na kochanka i poczęsci na męza(złe relacje) a kochanek cię nie zgwalcil, wrecz sama do niego pojechalaś. Niedorozwinieta tez raczej nie jesteś zebyś nie miała panowania nad sobą.
Cytat
bo bardziej swoje cierpienie przekladasz nad tego którego zraniłas. Dość egoistyczne podejscie.
bo nie szanujesz męza, rodziny i tego co zbudowaliscie.
...bo dzieci są juz duże.. A czy Ty myslisz, ze dzieci się się roplywają ze szczescia i ich to obchodzi, widząc (czy dostrzegą) ojca i rodzine w takim stanie? jak widać to tez dla Ciebie nie problem.. i pewnie je tez skrzywdził kochanek...
dostrzeglaś że nie jestes sama? dobre.. i co z tego jak myslisz przedewszystkim o sobie i swojej krzywdzie.. a co maz był wczesniej niewidzialny
Jakie jest Twoje morale skoro posunełas się do takich wybryków.... panienka rozsylajaca swoje filmiki... masakra...takich w necie jest tysiące tylko zaden powazny facet takiej nie chce, co zreszta na koniec pokazal Ci kochanak - kim jestes i ile jesteś warta..
Chcesz z mim być? chcieć to mozna mieć rybki w akwarium a Twój maz jest zywą istotą ,ktora ma uczucia o ktore trzeba bylo zadbac a teraz zostaje Ci tylko czekac na jego decyzję i nie wchodź mu w paradę bo wystarczajaco duzo cierpienia mu juz zadalaś.
Póki nie zmienisz swojego stosunku do calej sytuacji, nie przeanalizujesz samej siebie i nie bedziesz probować wyeliminować z siebie to co jest zle, lepiej nie mysl o dalszym zwiazku z męzem. Moim zdaniem na razie jesteś w czarnym lesie. Nic nie łapiesz po za tym ze masz teraz przes...e . i jezeli w tym punkcie chcesz pozostac to dla dobra męza odejdź. Niech fecet znajdzie sobie kogoś bardziej wartosciowego.
Komentarz doklejony:
Zarobiony, doczytalam juz po napisaniu... to chyba nie ma sensu..
Ty chłopie nic nie rozumiesz :niemoc, złosliwcze jeden ... nie rozumiesz tego jak Barbara bardzo cierpi! .. maz sobie jakos daje radę .. i miejmy nadzieję że da radę i podejmie mądre decyzje . z opisu wynika ze nie głupi z niego facet.
Masz teraz obraz, odpowiedź na swoje pytanie;
" Panowie, którzy przeżyliście zdradę małżonki, macie jakieś spostrzeżenia, uwagi?"
I wiec jedno...ja osobiście dałem szansę i próbujemy budować zaufanie,staram się wybaczyć. Natomiast nie mam zamiaru użalać się nad niewiernymi...nawet odrobinę, choć ich uczucia są mi znane i wiem, że im łatwo również nie jest.
Trzymaj się ciepło.
Cytat
Drugie tak. Pierwsze, tak r11; ale; Nie każdy będzie w stanie chcieć wiedzieć i znieść za wiele w jednym kawałku. Moja rada: odpowiada się szczerze na pytania, możliwie oględnym słownictwem i absolutnie nic poza pytanie!!! Jak będzie chciał, to spyta.
Nic na siłę, jeśli daje sygnały, że jak na razie starczy, to starczy!!! Ogólnie odradzam wchodzenie w szczegóły. Trzeba to również mężowi jakoś delikatnie wytłumaczyć, ale może niekoniecznie Ty.
barbaraF
Cytat
A niby dlaczego? Coś pisałem o oszukiwaniu samego siebie Kochaś mężowi nic nie obiecywał, a taka męska natura, że stara się szeroko zostawić swój genotyp.
Cytat
I wszystko to w "... minęły dopiero dwa tygodnie ..."?
Droga Basiu, to dopiero początek. Tak z daleka wygląda, że "wzięłaś go na litość". Ale, patrząc na siebie nie mogę powiedzieć, że byłem w tym czasie w stanie racjonalnie ocenić sytuacji. Byłem w szoku.
Czy Cię, jak później piszesz "broni"? Raczej nie. Stwierdził jedynie oczywisty fakt.
Cytat
I przez to jesteś godna współczucia? Może źle odczytałem intencje, ale to droga na manowce.
Cytat
Niewiele to nie zmienia. Moje wtedy też. Z jednej strony faktem jest, że dowartościowywać mogłaś się po rozstaniu, lecz z drugiej strony patrząc na miesiąc, o którym piszesz, da się to podciągnąć pod chwilowe zaćmienie, a nie aferę z premedytacją; jak w moim przypadku. To troszkę ułatwia sprawę. O ile oczywiście jesteś tu szczera.
Cytat
A Ty?
Jeszcze dwie uwagi ogólne.
Pozwól mu zrozumieć siebie (ale wpierw musisz sama siebie zrozumieć), a nie się usprawiedliwiaj.
"albo "znowu piszesz do niego? - Nie piszę, przecież mówiłam że zerwałam wszelkie kontakty - nie kłam, mów prawdę"
Tu wdajesz się niepotrzebnie w pyskówki. rJA MÓWIŁAMr1;; Dwa akcenty; na ja i na czas przeszły. Masz chyba świadomość, że to w tej chwili niewiele dla niego znaczy. Zamiast zaprzeczać możesz powiedzieć do kogo piszesz, i nawet, byle nie ostentacyjnie, pokazać. Właśnie na takie rozmowy musisz się przygotować. Osobiście jestem zdania, że jeśli można (pieniążki np.), to lepiej skorzystać z fachowej pomocy niż samemu eksperymentować na otwartym sercu.
Chwilowe zaćmienie łatwiej zrozumieć; dla nas (imho oczywiście) wszystko musi być logicznie zrozumiałe. Poza tym Twój mąż, jak piszesz, zareagował bardzo gwałtownie, a nie skisił tego w sobie. Nie wygląda to tak zupełnie tragicznie.
"Ty chłopie nic nie rozumiesz smiley, złosliwcze jeden "
Przepraszam poniosło mnie...tak bywa. Wiem, że sprawa błaha a człowiek czasami nie potrzebnie się ekscytuje błahymi sprawami...fakt wielkie coś...ktoś się bzyknął, bzyknął się ktoś...
Dubelek usunięty, rekonstrukcja
Cytat
Słuszna uwaga; rozszerzejąc, żadnych nowinek w sypialni nawet jakkbyś już od lat chciała coś wypróbować. Bliskość przed "esy floresy".
Cytat
cierpisz bo przez cierpienie mąża i obecny jeso stan psychiczny wiciąż obrywasz rykoszetem a to Ci nie pasuje...
Niestety prawda.Ale to schemat.Powtarzający się nieustannie.
W jednym z pierwszych postów zasugerowałem ,żebyś sprowadziła męża na portal.Jeżeli naprawdę Ci zależy na zmniejszeniu jego cierpienia zrób to.Dlaczego nie chcesz ?
http://demotywatory.pl/4214962/Kazdy
:niemoc
zaczęło się układać a Ty co zrobiłaś? pojechałaś na małe co nieco z kochasiem, olałaś totalnie to co zaczęło się poprawiać w waszym związku i jasno dałaś do zrozumienia kim jest dla Ciebie mąż, a gdy się wydało, kochaś uciekł, doszło do skandalu więc lepiej wrócić do znajomego męża, niż być samej.
poza tym w czym kochanek niby zawinił? czy on ślubował Twojemu mężowi czy Ty to robiłaś? czy on Ciebie przyprowadził siłą na spotkanie? czy siłą Ciebie zaciągnął do łóżka? nie, Ty to zrobiłaś SAMA, on tylko SKORZYSTAŁ Z OKAZJI którą mu sama dałaś.
Może deczko przerysowane
Człowieku...to strzał w dziesięć
Ale się ubawiłem...sory Barbara nie mogłem się powstrzymać.
zarobiony, twoje uwagi są bardzo cenne. Jednak związek to są dwie osoby i każda z nich musi się starać. Zdradzający - żeby mu wybaczono, a zdradzany - żeby przebaczyć.
Z drugiej strony istnieja terapie dla małżeństw w ktorych sie cos sypie ale nie dochodzi do zdrady i tu jest nstepne pytanie dlaczego nie zapytalas meza o to by pojsc i sprobowac ratowac to ...
Wolalas isc i sie spotakac z kochasiem bo nowosc swierzosc bo rozumie cie
A teraz starasz sie smieszne co do tego ze dom jest twoj hmm jezeli nie bylo darowizny ani intercyzy maz moze smialo powalczyc
szkoda ze to nie jest prawo wloskie a wracajac do twojego pytania jak pomoc nie da sie zalezy od twojego meza czy pozwoli ci na wejscie do jego swiata bo skoro bylas z nim 20 lat i zrobilas cos takiego no coz ciesz sie ze maz jeszcze byl w fazie szoku i przystal na twoje blaganie by zostal bo gdyby mial trzezwy umysl to wygrac spokojnie moze w sadzie Zycze szczescia ale masz bardzi nikle szanse aby z tego pieca byl jeszcze chleb :niemoc
1234509876 - powiedziałam mężowi o portalu. Może gdzieś tu już siedzi. Nie będę pytała, sam mi powie jak zechce.
Komentarz doklejony:
I jeszcze jedno, dość istotne, moim zdaniem- etapy PO, które opisał Ed są jak najbardziej trafne, tak działa psychika każdego normalnego człowieka, Ty przeczytaj sobie dokładnie na czym polegają wszystkie te etapy i naucz się ich na pamięć. A potem? Potem wstrzel się w odpowiedni etap, najlepiej w ten pierwszy, potem bowiem na wszystko będzie już za þóźno. Mam nadzieję, że jesteś bystra i sprytna i że będziesz umiała wycelować w odpowiedni moment. Jesli skaszanisz dobijesz to małżeństwo- to tyle. Wiem, że moja rada jest dość kontrowersyjna z moralnego punktu widzenia, ale nie dbam o to- liczy się efekt, dla dobra swojego i męża poprowadź całą sprawę inteligentnie- może Was uratujesz. Powodzenia.
Cytat
To bardziej skomplikowane. Tutaj abstra****ę od omawianego przypadku;
W moim świecie związek to też odpowiedzialność za drugą osobę. W momencie jak sprawa się rypła, w moim świecie miałem pełne prawo podziękować jej za współpracę i wysłać do kochasia. Niech on się martwi. Gorzej, gdy postanowiłem dać nam szansę, ona zrezygnowała z kochasia, choć nie od razu (emocjonalnie), a teraz nie za bardzo sobie z tym radzę, bo poniewczasie wyszła cała istota tej ich "przyjaźni". Wysłać w diabły się nie da, bo się sama nie utrzyma, a odejść z perspektywą alimentów to też spaprane życie.
zarobiony, twoje uwagi są bardzo cenne. Jednak związek to są dwie osoby i każda z nich musi się starać. Zdradzający - żeby mu wybaczono, a zdradzany - żeby przebaczyć."
A to dziękować, dziękować, że docierają. Niestety tu wielu sojuszników nie znajdziesz...wiadomo dla czego. Jednak przyznać muszę, że wiele odwagi w Tobie, by to opisać tu na forum i walczyć o swoją rację...bo Twoja racja gdzieś tu też jest. Cała sytuacja, która doprowadziła do takiego nie innego zachowania czyli zdrady jest winą Waszą...męża i Twoją...ale tylko sytuacja sprzed zdrady. Winą jest brak porozumienia między Wami, brak rozmowy, stawianie na swoja rację za wszelką cenę...jednym słowem musicie się podzielić winą za sytuacją w związku w większym lub mniejszym stopniu. To Wy daliście tyłka nie załatwiając spraw jak dorośli w pełni świadomi swoich praw i obowiązków lidzie. Natomiast nie szukaj winnych swojej zdrady...to już tylko Twoja działka i tylko ty poniesiesz konsekwencje swoich czynów.
Natomiast w kwestii odbudowy nazwijmy to związku...to faktycznie musisz liczyć na dobrą wolę swojego męża, gdyż jak rozumiem z Twojej strony taka wola jest. Więc już wcześniej napisałem że;
".to Barbara ma szansę na zrobienie czegoś co sprawi, że mąż zechce skorzystać i może zaczną coś odbudowywać." z naciskiem na/ zaczną/
PS. Bardzo dobry pomysł z propozycją by Twój mąż również mógł tu zaglądnąć. Niekoniecznie podjąć dyskusją...myślę, że wiele mu da poczytanie jak inni sobie radzą z zdradą,,no i oczywiście sam fakt, że nie jest jedynym rogaczem na rykowisku
Powodzenia Wam żuyczę.
" Nie wiem co z nimi zrobił, ale z pewnością się dowiem kiedy przyjdzie czas."
Musicie się określić co chcecie zrobić...ile możesz żyć w niepewności czy On chce czy nie rozwodu. Twój mąż ..już najwyższy czas by się określił..próbujemy... albo nie dziękuję rozstajemy się i zostajemy przyjaciółmi. ??? z tymi przyjaciółmi przesadziłem? Wiem , wiem, żart
Ty też masz granice wytrzymałości, bo zdrada nie pozbawiła Ciebie człowieczeństwa...masz swoje uczucia i emocje. Więc ja bym na Twoim miejscu ...może nie naciskał, ale próbował porozmawiać by mąż się określił. Tak ja to widzę.
A poza tym Suchy- o jakich zobowiazaniach Ty piszesz, o jakiej odpowiedzialności za zdradzającego?
Myślę, że w pewnym sensie tak...jesteśmy odpowiedzialni za losy zdradzacza. Jeśli jesteśmy w miarę przyzwoitymi ludźmi(nie chcę urazić) to jedna przejmujemy trochę odpowiedzialności za drugiego człowieka. Chociaż racja jest również w tym, że z chwilą zdrady zdradzacz pozbawia się wszelkich przywilejów i praw. Ja natomiast skłaniałbym się ku pierwszej kwestii bo;
Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty.
To też nie diabeł rogaty.
Ani miłość kiedy jedno płacze
a drugie po nim skacze.
Miłość to żaden film w żadnym kinie
ani róże ani całusy małe, duże.
Ale miłość - kiedy jedno spada w dół,
drugie ciągnie je ku górze.
Cytat
" Nie wiem co z nimi zrobił, ale z pewnością się dowiem kiedy przyjdzie czas."
Musicie się określić co chcecie zrobić...ile możesz żyć w niepewności czy On chce czy nie rozwodu. Twój mąż ..już najwyższy czas by się określił..próbujemy... albo nie dziękuję rozstajemy się i zostajemy przyjaciółmi.
Zdradzony kilka tygodni po zdradzie jest tak niestabilny emocjonalnie ,że nie ma mowy o podjęciu jakiejkolwiek rozważnej decyzji w tym stanie.On może rano mówić jej ,że ją kocha a za godzinę pójść z wnioskiem rozwodowym do sądu.I to jest typowe.
Może starać się trwać , albo złożyć wniosek do sądu , ale teraz to będą decyzje podyktowane emocjami.
Nieprawda ,że zdrada automatycznie pozbawia zdradzającego wszystkich praw-np. prawo do życia.
To czy czujemy się odpowiedzialni za zdradzającego zależy od indywidualnego wyboru , zależnego z kolei od systemu wartości zdradzonego.W każdym razie zdrada zwalnia nas z obowiązku -to zależy od dobrej woli zdradzonego.
Zdradzony kilka tygodni po zdradzie jest tak niestabilny emocjonalnie ,że nie ma mowy o podjęciu jakiejkolwiek rozważnej decyzji w tym stanie"
Napisałem również;
Więc ja bym na Twoim miejscu ...może nie naciskał, ale próbował porozmawiać by mąż się określił.
Zdaję sobie sprawę bo jak może zauważyłeś również znalazłem się po tej bardziej gównianej stronie i wiem jak ciężko podejmować racjonalne decyzje. Natomiast uważam, że plątanie się ze swoimi myślami do niczego nie prowadzi. Ma facet problem z tym, bo umówił się na poradę do psychologa ( bardzo słusznie w takiej sytuacji) więc wynika z tego, że nie daje rady ogarnąć problemu.
123...
'Nieprawda ,że zdrada automatycznie pozbawia zdradzającego wszystkich praw-np. prawo do życia"
Zgadzam się...ma również prawo milczeć
123....
"To czy czujemy się odpowiedzialni za zdradzającego zależy od indywidualnego wyboru , zależnego z kolei od systemu wartości zdradzonego.W każdym razie zdrada zwalnia nas z obowiązku -to zależy od dobrej woli zdradzonego."
Również się zgadzam z tą tezą, dlatego napisałem, że ja bym jednak wziął trochę odpowiedzialności....z naciskiem na Ja
Ja uważam się za przyzwoitą osobę( wiem, że nie sugerowałeś mi tego, iż nią nie jestem), ale uważam, że jesli ktos jest w stosunku do...."
Oczywiście, że nic nie sugerowałem. Natomiast zgodzisz się pewnie, że ludzie czasami popełniają błędy...nie, nie chciałbym klasyfikować zdrad na mniejsze lub większe, dojrzałe lub szczeniackie ani , że moja była gorsza ( w sensie lepsza... skomplikowane to) od Twojej. Popełniliśmy w życiu wiele błędów i nie jednokrotnie pewnie wyciągnięta przez kogoś ręka wybawiła nas z kłopotów. Więc uważam, że jeśli przeżyliśmy kilka dobrych lat z sobą i wyszło jak wyszło, może nie mamy obowiązku ale wypadałoby tą dłoń wyciągnąć do osoby, która popełniła błąd i jest tego błędu świadoma...bez względu na nasze decyzje o budowie związku czy rozstaniu.
Cytat
No może masz rację, ale na jakiej podstawie miałbym teraz wywalić ją za drzwi? Przecież teraz ona jest w porządku. To tylko ja teraz nie umiem sobie z tym poradzić.
Nie jestesmy tu tylko po to by głaskać po głowie i tyczy to się również samych zdradzonych.
Pokory w Tobie mało, krytykę znosisz źle a 'ciosy", jak je nazwalaś, odpierasz, zamiast wyciągac wnioski. Nie Ty pierwsza zdradząjaca tu szukasz pomocy, więc obraz porównawczy osób jakis jest. Jednych celem przedewszystkim ocalić własny tylek, inni szukaja sposobu na wyczyszczenie sumienia a jeszcze inni naprawdę poważnie z pełnym zaangażowaniem podchodzą do tematu.
Błedu moze nigdy nie zdołasz naprawić lecz na zmiany w sobie nigdy nie jest za późno. Jedyny problem w tym by je dostrzec ,wlaczyć myslenie a może poszukać pomocy na zewnatrz.
Mąz umówił się do specjalisty, robi cos konkretnego by siebie, byc moze Was wykaraskać z tego dołu. A Ty? nadal twierdzę że szukasz sposobu, nie rozwiaznia.
Z ta odpowiedzialnoscią to chyba trochę tak jest że jednak się poczuwamy.. ja też wyciagnęłam rekę gdy ta pomoc była naprawdę potrzebna, choć w palnach wcale życia wspólnego wtedy nie miałam.Tak po prostu miałam takie poczucie obowiązku pomocy drugiemu człowiekowi. Napewno na moja decyzję miły wpływ lata które razem bylismy i nie były to stracone lata.
Wtedy niestety nie byłem tego świadomy.
Drobna edycja usunąłem dublecik - Betrayed
Cytat
Jak by to było takie proste. Myślę, że zdradzający w ogóle nie zastanawialą się nad uczuciami zdradzanych. Zwłaszcza jeśli do zdrady dochodzi w związku z kryzysem związku. Czyli trudno tu mówić o premedytacji w stylu: "sprawię jej/mu ból".
Poza tym, nie zawsze jesteśmy w szczęśliwej sytuacji móc kontynuować swoje życie bez zobowiązań np. wobec dzieci. Gdyby tylko o nas dwoje chodziło to pewnie dawno byłbym już na drugim końcu świata. Na siebie zawsze zarobię.
Komentarz doklejony:
Waka
Cytat
Bo go zostawiła dla męża :niemoc
Zarobiony a dlaczego to kochanek ma nie wyciągnąć dłoni do swojej oblubienicy?
Może nie chodzi o to , że wróciła do męża...tylko o to, że to kawał gnoja był, pobawił się a w chwili kiedy powinien zachować się jak facet pełnokrwisty, zachował się jak gnój, ciołek, szczeniak i ćwok...nie był w stanie wziąć sytuacji na klatę. Dała się Basia zrobić jak dziecko...nie ona jedna. Pewnie omotał ją słówkami, czułością i obietnicą, że z koleżanki swej zrezygnuje. Czym gnój ryzykował...nawet nie miał żony tylko...uwaga...dziewczynę. Kurna to nawet narzeczona nie była. Baśka została naciągnięta, na bara bara ( jej wina, że się dała naciągnąć) z premedytacją i z świadomością, że jak coś pęknie to kochaś umywa ręce. Więc ja jako mąż podałbym rękę swojej żonie, bo uważałbym, że została oszukana,naciągnięta, wykorzystana. Tyle mniej więcej w kwestii podania dłoni partnerowi. Kwestia zdrady to inna sprawa.
może trochę z powrotem do tematu. W przypadku Barbary nie miała ona wcale ochoty na poważnie odchodzić. Przynajmniej tak wynika z tego co pisze.
Kochaś mojej pani nawet się rozwiódł, ale ponoć od dawna im się sypało, bo żona "była jaka była". Akutat w tym przypadku nie było to na "bara bara", lecz powrót do szczenięcej "miłości". Życie dziwne scenariusze pisze.
Cytat
to ja w ogóle takimi kategoriami nie myslalam, sam się w g.. a jak to się stało, malo mnie obchodziło. Zrobiłam to też pewnie ze wzg na dzieci, z litosci, widząc jak idzie na dno, i dlatego że miał chęci i je wykazywał. Nad resztą się nie zastanawiałam, tym bardziej czy go ktos wykorzystal czy sam się do tego doprowadził. W tamtym konkretnym etapie, juz mnie to nie interesowało. Chciałam by tylko stanął na nogi i tyle.
-5 miesięcy zwolnienia lekarskiego z powodu depresji i myśli samobójczych
-Relanium plus Parogen(leki psychotropowe)
-wizyty u psychologa i psychiatry
-niemożność podjęcia jakiejkolwiek decyzji
-apatia
-chwiejność nastroju
-miłość pomieszana z nienawiścią do żony
-I PRZEKONANIE O BEZSENSIE DALSZEGO ŻYCIA.
Już nic nie będzie takie jak dawniej.
Ja uważam,że żadne Twoje starania nie przyniosą pożądanego efektu. Twój mąż z czasem ochłonie na tyle,że spakuje się ,i więcej go nie zobaczysz. Bo Twój widok będzie mu przypominał o cierpieniu,jakiego doświadczył. Nie jest to żadna złośliwość,ale będzie musiał wybierać,czy ratować siebie, czy małżeństwo. Nie będzie już z Tobą szczęśliwy, no chyba że dostanie tak mocno po głowie, że straci pamięć. To jest mój punkt widzenia. W dalszym ciągu uważam,że żałujesz bardziej tego ,że romans się wydał, niż że w ogóle był. Ale próbuj,tylko musisz być cierpliwa i pokorna. I nie zdziw się,jeśli w pewnym momencie zostaniesz sama,mimo pozornych"sukcesów" w budowaniu relacji.Ja bardzo chciałem być z żoną, kochałem mocno, ale jak coś pękło,to spakowałem manatki i się wyprowadziłem. Mimo,że prawie rok mieszkaliśmy po jej zdradzie razem.
Cytat
oczywiscie że jest to premedytacja i egoizm.
nie od dziś wiadomo ze zdrada boli, a skoro ból zadaje się swiadomie... Tym bardziej gdy zdradzacz nie zamierza kończyć starego związku. Czyli ten zdradzany nie jest taki zły. moze checi tylko brakuje by cos poprawić lu skorzystac z dostepnych srodków. Nagle po okazuje się ze i ksiązki, i forum odpowiednie, i psychologa i terapie wiedza gdzie znaleźć ..
Cytat
Ta ...Kochanek najpierw wpadł do ich chatki , zjadł jej męża wziął jego pilota i szlafrok położył się w łóżku zakładając jego szlafmycę.
Jak przyszła Basia to zwabił ją podstępnie do łóżka w celu wspólnej zabawy w ginekologa.Zanim się zorientowała to już dawno było po 3 orgazmie.
Takie jest przynajmniej moje zdanie.
Nie korzystam z żadnego forum prócz tego więc nie jestem aż tak obyta.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Cytat
No tak, tyle ze zdradzany jest maltretowany z automatu, innego wyjscia nie ma, więc jest to działanie z premedytacją wzgedem zdradzanego.
Nie łapie, co znaczy to "i nie zawsze"? czyli jak?
Widze ze sa tutaj na forum dwa obozy. Ja sie nie boje tych opluwajacych, ale niestety, zaczynam sie zastanawiac czy nie wylewaja oni swoich wlasnych frustracji i niepowodzen na cudze glowy? Kazda zdrada jest inna, dlaczego wiec mierzyc innych swoja miara? Ja jestem racjonalistka, pomimo tego co zrobilam. Faktycznie trudno jest klasyfikowac zdrady, ale czy naprawde chwilowe fatalne zauroczenie mozna porownac do wieloletniej niewiernosci, puszczania sie z kimkolwiek gdziekolwiek, zostawienia ciezarnej kobiety z dwojka dzieci dla mlodszej ladniejszej? Przykro mi ze tak to musze ujac ale tak czuje. Ja nie unikam odpowiedzialnosci, nie zwalam winy na nikogo, nie rozpaczam, ja chce sprobowac naprawic co zepsulam, tak trudno jest to niektorym przelknac?
Więc to nie wszystko takie proste.
Co do reszty w pełni się zgadzam.
Komentarz doklejony:
Yorik;
No, w odróżnieniu od małpiatek mamy jeszcze naleciałości kulturowe. Nasze zdradzaczki wstydzą się zdrady jeszcze zanim się wyda, inaczej by się nie ukrywały. Mają świadomość, że to nie OK nawet przed sobą.
Moja pani twierdzi, że seks był do bani, a jednak zafundowała sobie replay. Z drugiej strony bez widocznego wachania została. Czyli jednak ten książę z bajki, aż takim księciem z bajki nie był, bo tacy są jedynie w bajkach
To złożone zagadnienia w które się takie panie z popuszczonymi hamulcami ładują. Nie rozpatrując cynicznych **** powiedziałbym, że normalna kobieta ma w takiej sytuacji też problemy z własną identyfikacją (dyskrepancja pomiędzy wyobrażeniem o sobie, a zdradą), czy poczuciem lojalności wobec partnera i kochasia (któremu takie cudowne, a o mężu okropne, rzeczy opowiadała).
Cytat
Jak by to powiedzieć; patrząc na zachowanie kochasia mojej pani powiedziałbym, że wykorzystywał on właśnie naszą nienajlepszą sytuację, którą ona mu zresztą subiektywnie przedstawiała (no bo odemnie tego nie usłyszał). Czyli niby dokładnie to co mówisz. Oczwiście myślę o nim jako o sukinsynu co właśnie myślał o sobie i swoich fantasmagoriach, a nie o rzeczywistych potrzebach deczko zagubionej osoby. Powinien był tłuk zdawać sobie sprawę, że nawet dla najbardziej kochającej kobiety będzie problemem zostawić dzieci itd. I zamiast wpierw pomóc jej stanąć na nogi to zaczął ją omamiać stawiając ją w sytuacji niezgodnej z jej (i jego) systemem wartości (katolickim zresztą).
Ale jakbym to usłyszał od mojej pani to by od razu mogła się zacząć pakować. Wiedziała doskonale co robi. Mnie dawniej prawiła, że to było nie w porządku, że poszliśmy do łóżka przed ślubem (wpadliśmy, ale chcieliśmy być razem). Za to z kolesiem poszła jeszcze przed rozwodem.:brawo
Niezależnie jak to nazwiesz, to jest tanie usprawiedliwianie się. Każdy z nas ma dołki i tym się go mierzy jak się w takich sytuacjach zachowuje.
Było u Was nie najlepiej; więc trzeba to było wpierw doprowadzić do końca.
Psychologowie nawet rozwiedzionym polecają wpierw odnalezienie siebie przed pakowaniem się w afery czy na łeb na szyję w nowy związek, co gorsza przed końcem starego.
Komentarz doklejony:
Waka;
tu nie inkwizycja. Może jakoś oględniej?
Pomagając jej uniknąć błędów pomagamy zredukować cierpienia jej męża.I jak ktoś już to napisał wcześniej możliwość poznania z pierwszej ręki punktu widzenia drugiej strony, co może być pomocne w przyszłości.
Nie,nie można porównać, bo zdrada jest zdradą. Nieważne,czy raz czy tysiąc razy, czy po pijaku, czy w amoku. Po to człowiek ma rozum i własną wolę, aby z tego korzystać.
A w tym wszystkim głównym problemem nie jest to,że zdradziłaś, tylko reakcja Twojego męża na zdradę. Sama widziałaś,jak zareagował.I będzie go to trzymało bardzo, bardzo długo. Bo gdybyś wycofała się z romansu,to może w jakiś sposób byś odpokutowała swoje łajdactwo, i mogła prosić o radę.Ale ta sytuacja wymknęła Ci się spod kontroli, i nie miałaś najmniejszego zamiaru kończyć tego romansu. Bo ten"ostatni raz" odwlekał by się w nieskończoność.Jak można jechać do gacha z myślą-to ostatni raz, po powrocie będę wierną, kochającą żoną! Myślę,że nie doceniasz trochę forumowiczów.
Drewno;
Czy męża będzie to długo trzymało? Niekoniecznie. Gdyby moja pani skonfrontowała się z zagadnieniem jak Barbara, to myślę, że w tej chwili byłoby całkiem dobrze. Bo jednak jest różnica pomiędzy głupotą, chwilą słabości, a q...restwem. Przynajmniej moim rogatym zdaniem.
Może masz i rację, ale pamiętaj,że jej mąż nie dowiedział się tego od kogoś, tylko widział jej zdjęcia i filmiki. A to dla faceta, który jest wzrokowcem, jest wielkim ciosem i hańbą.On nie musi sie wysilać i myśleć, co robiła jego małżonka,bo to widział. A skoro to widział, to raczej szybko tego nie zapomni. Takie jest moje skromne zdanie,też rogate
Sorry, ale widzisz,gdybyś się wycofała, moglabyś odpokutować,ale milczeć jak grób.Nawet księża (jeśli jesteś wierząca),każą milczeć jak grób i nosić winę do końca życia w sobie,ale mężowi wynagrodzić wyrządzone krzywdy. I ja o to przede wszystkim mam do Ciebie żal,że nie wycofałaś się z tego amoku,aż wpadłaś z kretesem.
Ciężko naprawić zwichrowaną psychikę, wiem to po sobie.
Moja rada-naprawdę spróbujcie z psychologiem, z księdzem, może Twoja pokuta plus odnowienie przysięgi małzeńskiej coś zmieni! Bo Twój mąż potrzebuje teraz mocnego bodźca, żeby z powrotem Ci uwierzyć. Jeśli zobaczy,że Ci mocno zależy,może da drugą szansę. Ale naprawdę jest to trudny temat, bo ja nie np. dałem rady .A jego zachowanie po wykryciu zdrady to wybuch emocji: gdyby Cie nie kochał,spłynęłoby to po nim jak po kaczce.
Cytat
To jak wymagać od narkomana by nagle wytrzeźwiał na ciągu.
All;
I nie o dołowanie siebie, czy kogoś chodzi. Nawet jeśli sprawy szły by w kierunku rozstania, to podgrzewanie atmosfery jest kontraproduktywne. Barbara zrobiła błąd i tyle. Z tego co pisze można wnioskować, że nawet jej mąż to zrozumiał.
Co najważniejsze ma najwyraźniej świadomość, że musi się temu stawić, a nie to zagłaskać. I nie samo "zwichnięcie" psychiki jest problemem, tylko by się ta psychika dalej nie wichrowała. Ja to porównuję do rany. Trzeba opatrzyć by się gangrena nie wdała. Dla mnie zachowanie mojej pani po jest, patrząc z perspektywy czasu, większym problemem niż świadomość jej wyskoku. O wiele większym. Rzeczywiście poważny problem z zachowaniami autodestrukcyjnymi miałem pierwszy jakieś 2 miesiące, a drugi jakieś 4 po dowiedzeniu się i przyczyną nie była sama zdrada, lecz właśnie zupełnie dyletanckie podejście pani do zagdnienia.
W odnawianie przysięgi nie wierzę. Raczej trzeba znaleźć inną platformę opartą np. na szacunku.
Skoro nie widział filmów to lepiej będzie dla niego jak nie zostanie dobity pikantnymi szczegółami.Jeżeli to zrobisz on nie będzie miał dość siły ,żeby sobie z tym poradzić.Oszczędź mu tego.
Czy możesz napisać dlaczego tak trudno było się Ci wycofać ?
[quote]... jęsli bedzie pytał o pikantne szczegóły nic nie ukrywaj ... [quote]
... jeśli będzie pytał. Lepiej dla niego by nie pytał. I lepiej mu tego nie sugerować. Jak wyżej napisałem, szczera odpowiedź tak, ale możliwie oględnie i nic ponad treść pytania.
A co do reszty; w końcu kto poznał swoją panią jako dziewicę? Większość ma chyba jednak świadomość, że ktoś ich obecną żonę kiedyś ... . Gdyby to było nie do przeskoczenia większość byłaby samotnikami.
I czy tylko sama zdrada fizyczna facetów boli? Wątpię. Ktoś wlazł do ich ogródka. Ona kogoś uważała za bardziej wartościowego by się z nim przynajmniej potencjalnie "reprodukować". To idzie głębiej niżby nam się chciało zdawać.
Do tego nie wiemy co jest w tej radosnej twórczości z którą mąż się zapoznał poza tymi kilkoma bardziej lub mniej estetycznymi aktami. Mogę wam zaręczyć, że kobiety w takich przypadkach przed sobą i kochasiem potrafią się wybielać przeciągając męża przez takie kakao o którym się nawet filozofom nie śniło (i wice wersa; wiem co ten kochaś pisał)
Komentarz doklejony:
kolego 1234... tu nie chodzi o to czy osoba z która się związałeś była dziewicą czy nie - to jest nie istotne . Dla mnie nie ma znaczenia czy moja kobieta spała z kimś, nim mnie poznała , ważne jest że teraz jeśli jesteśmy razem ma nie pozwolić na to by ktoś ja dotykał . Nie wiem jak Ty ale ja jestem Egoistą i nie lubie sie dzielic z innymi facetami .... choć wiem że to.... nie mydło i sie nie wymydli
A gdzie ja pisałem o jakichś dziewicach , albo innych jednorożcach ?
To chyba Suchy64
a co do wyjaśniania szczegółów zapytana przez męża ,uo jestem za wyznaniem wszystkiego od a do z !!! mi to pomagało choć wiem że wszystkiego nie wiem a jedynie mogę się domyślać
Komentarz doklejony:
Prze twoje zachciewajki cierpi Twój mąż, rozwaliłaś Wasze chwiejące się od jakiegos czasu małżeństwo i na dodatek przyczyniłaś się do cierpienia jakiejś kobiety, która nie zrobiła Ci przecież niczego złego, a Ty mimo to weszłaś jej w drogę. Myślisz, że ujdzie Ci to wszystko płazem? Co Ty teraz zbudujesz na cudzym nieszczęściu? Zbierzesz to, co posiałaś, za dużo ludzi poharatałaś po drodze i co dziś masz z tego wszystkiego? Jeśli posiejesz go ziemi ziarno pietruszki, to wyrośnie Ci pietruszka, a nie marchewka, więc skoro Ty posiałaś takie zgniłe ziarno, to dobrych plonów nie zbierzesz- taka jest zwyczajna kolej rzeczy i nie przeskoczysz tego, choćbyś chodziła teraz na rzęsach. Ja nie wspołczuję Ci nawet na centymetr, bo ileż trzeba mieć w sobie perfidii, żeby jeździc gdzieś do gacha, za własne pieniądze, wiedzieć o innej i nie brzydzić się łajdusa, który zdradza inną, chodzić z nim do łóżka albo wycierać się gdzieś po krzakach albo samochodach- Ty zapłacisz za to wszystko. Mnie szkoda jest tylko tych, którzy będą placić także za ciebie, tak przy okazji. Co to za kobiety są, te niektóre? - w głowie się nie mieści.
A teraz zrób sobie na spokojnie analizę wpisów...przesiej je na te dla Ciebie wartościowe i na te troszeczkę mniej. Weź z tego wszystkiego to co najlepsze i zacznij działać...bo kurna 20 lat małżeństwa to nie w kij dmuchał i ratować to trzeba. Co się stało tego sam Stwórca nie cofnie i nie ma co już płakać nad rozlanym mlekiem bo to nic nie da.
Ps. Popatrz Barbaro na godziny wpisów ludzi....dotarło ile emocji jest w ludziach, że nie śpią i się wypowiadają w Twojej sprawie...a przecież swoje zdrady mają już za sobą...a może nie.
To co zrobiłaś nie było następstwem kryzysu. Kryzys jest tylko dobrym wytłumaczeniem dla meża, dla innych i przede wszystkim dla samej siebie. Po wielu latach bycia razem nastepuja naturalne zmiany, które często nazywamy kryzysem, i jest tak w kazdym zwiazku. Czy zatem ma to być usprawiedliwieniem zdrady? Wszyscy musieliby sie zaczać zdradzać. A jesli przyjdzie nastepny kryzys w tym albo innym zwiazku, bedzie to usprawiedliwieniem dla bzyknięcia sie na boku z jakims facetem? I przede wszystkim, czy to jest sposób, aby cos naprawić? Przypomnij sobie wszystkie słowa, którymi Cie ten facet uwodził, ten klimat, te emocje. Jesteś pewna, że oparłabyś się temu, gdyby między Toba i męzem było " w porządku". Mysle, ze zawsze znalazłaby sie byle drobnostka, zeby sie usprawiedliwić, bo tak na prawde tego chciałaś i pragnełaś. Dlatego pojechałaś ten ostatni raz, mimo że z meżem zaczełaś sie dogadywać. Chciałaś to poczuć jeszcze raz, moze ostatni, tak zeby mieć co wspominać. Więc teraz po prostu przyznaj sie do tego przed soba i męzem i przestań pitolić o kryzysie. Pokaż mu, że masz świadomość tego, że wina lezy tylko po Twojej stronie, i pokaż mu kim dla Ciebie jest. Może to nie wystarczy do tego, żeby został, ale na pewno to doceni.
Komentarz doklejony:
Suchy 64
W prawie kazdym watku w którym piszesz dajesz wyraz temu, ze w Twoim zwiazku jest nie za dobrze, ze nie dajesz rady. Moze załuz swój wątek, nie można stać biernie, i godzić sie z tym ze jest nie tak, moze to bedzie początek jakiegoś działania? A poza tym mysle, ż doswiadczenia kogoś kto jest tak długo po, będą cenne dla innych.
Cytat
ani kochanek ani nikt inny nie jest od tego by Ci przypominać że masz męża, to Ty 20 lat temu podjęłas decyzję o związku i powinnaś o tym pamietać.
A co do kryzysu.. wiesz jakie my przechodzimy kryzysy, po tym co nam zafundowaly nasze polówki? te kryzysy trwają miesiacami, czasem latami. teoretycznie, dzieki naszym połówkom nawet mamy powod do wyskoków , a jednak tego nie robimy, więc kiepski to argument.
Barbaro, ja rozumiem te tłumaczenia zdrazaczy, nawet nie widzę w tym nic dziwnego. To schemet, który jest wynikiem samoobrony dyktowanej przez nasz mózg, po to zeby poprostu nie pójsc na dno. taka naturalna reakcja organizmu . Zawsze gdy coś narozrabiamy szukamy wytlumaczenia. Przychodzi jednak moment gdzie trzeba zmierzyć się z rzeczywistościa, przyjąc fakty, winę na klatę i zacząc nad soba pracować. Oczywiscie łatwiej jest dalej tkwić w przeswiadczeniu że to nie maja wina, tylko do czego to prowadzi?
Cytat
To Twoja ocena zdrady, nie próbuj mu tego wmówić, bo Twoj mąz może mieć zupelnie inną. na tym forum widać jak rózne jest podejscie do poszczegolnych aspektów zdrady.
Dla jednych najwazniejsze ma znaczenie kontakt fizyczny, dla innych emocjonalny, dla jeszcze innych okolicznosci- indywidualne spostrzeganie.
Mnie np. to g.. by obchodziło jakby do takiej sytuacji miało dojsć i ile razy. Zupełnie jest mi to objetne czy zrobiłby to bo laska była młodsza, czy miała wieksze cycki, czy był pijany czy tez z powodu mojej krzywej miny. Wogóle mnie to nie interesuje.
Cytat
E tam ,kolejny stereotyp. Wierzysz w to, że te wszystkie kobiety, wolne ,męzatki, narzeczone, szlajajace się po portalach erotycznych i rankowych(o okreslonym profilu) uczucia tam raczej nie szukają a raczej czarodziejskiej rózki potrzebują ..
a te biedne misie ktorych zony nie rozumią i sa takie be nie czułe..
Komentarz doklejony:
Cytat
Niestety my sami często te tłumaczenia łykamy, tym samym próbujac wytłumaczyć zdradzacza. W gruncie rzeczy pogarszając sytuację, gdy wydaje nam sie pozornie ze polepszamy, dajemy wsparcie w odbudowie.. tak to oceniam z perspektywy czasu