I biorę sobie właśnie ciebie
- 13.08.2012
- Małżeństwo
- 7731 czytań
- 0 komentarzy
On nie wyobraża sobie, że mógłby ożenić się z uduchowioną poetką. Ona zrywa z mężczyznami, którzy dużą wagę przywiązują do pieniędzy. Dlaczego wybieramy sobie takich a nie innych partnerów? To nasz wybór, czy też wpływ wzorców rodzinnych?
Rozważając losy różnych związków małżeńskich lub partnerskich, zazwyczaj nie pytamy o to, dlaczego ktoś wybrał sobie partnera dojrzałego, niezależnego, zrównoważonego emocjonalnie, który szanuje własne i cudze granice. Przecież to oczywiste, że na swoją drugą połówkę wybieramy kogoś, kto nas kocha i szanuje... Nad swoimi wyborami zastanawiamy się dopiero wtedy, gdy nasz związek okazuje się nieudany, zamiast miłości znajdujemy w nim rozczarowanie, co zniechęca nas do wszelkiej bliskości z drugim człowiekiem. "Jak to możliwe, że zdecydowałam się na takiego męża? Gdzie ja miałam wtedy oczy!" - zarzucamy sobie. Czy rzeczywiście padliśmy ofiarą ślepych wyborów?
Bez czerwonej lampki
Każdy związek - udany bądź nie - zaczyna się od wyboru obiektu zainteresowania. Pomijając pozornie oczywiste kryteria, jak wygląd, osobowość czy środowisko społeczne, w wybór angażowane są kryteria nieświadome i nieoczywiste, ale pośrednio wpływające na przyszłe losy związku. Przykładem może być pociąg do osoby nieradzącej sobie ze sprawami materialnymi. Zdarza się też przymykać oko na zupełnie jawne i źle rokujące wady oraz sygnały ostrzegawcze, jak skłonność do alkoholu czy promiskuityzm (skłonność do przypadkowych kontaktów seksualnych). Analizując historie miłości można zauważyć, że ludzie wybierają sobie partnerów o określonych cechach osobowości, "takich" a nie innych. Nie do końca są świadomi, że tak robią.
Czy ktoś przyznałby, że z dobrej woli zdecydował się na związek z alkoholikiem lub z partnerem o rysach psychopatycznych, który znęca się, oszukuje i zdradza? Dlaczego niektórzy ludzie mieliby sami narażać się na przykrości i kłopoty? Każdy z nas od pierwszej chwili po narodzeniu uczy się niezbędnych do przetrwania zachowań, w tym ról i umiejętności społecznych. To one przez wiele lat wyznaczają sposoby wchodzenia i kształtowania relacji z ludźmi. Przy czym szczególną wagę w kształtowaniu postaw interpersonalnych wydają się mieć te czynniki, które determinowały dynamikę psychologiczną rodziny. Należą do nich uzależnienia, przemoc fizyczna i psychiczna, zdrady. Ale także wszelkie inne postawy i zachowania opiekunów wyznaczające emocjonalny klimat wzajemnych relacji w rodzinie. Obserwacja związków pozwala zauważyć, że wybierani partnerzy często mają wiele wspólnego z rodzicami. Najczęściej chodzi o rodziców, ale może to być inna ważna dla dziecka osoba, choćby dziadek.
Inny nie będzie
Mąż Patrycji - Jacek - nadużywa alkoholu. Kiedy się poznali na studiach, jak sama twierdzi "mieścił się w normie". Piwo z kolegami z akademika, impreza w klubie. Po studiach znalazł pracę jako handlowiec. Bardzo go stresowała i dla rozładowania napięcia po powrocie do domu wypijał kilka piw. Po jakimś czasie zdarzało się to już codziennie. Pobrali się, gdy Patrycja zaszła w ciążę. Jacek dobrze zarabiał, więc ona rzuciła pracę i zajęła się domem. Wtedy zaczęły się poważniejsze kłótnie. Męża drażniło, że żona nic nie robi, że ogląda seriale. Zaczął robić przytyki do jej wyglądu. Patrycja coraz częściej czuła się poniżona i nic niewarta. Gdy zwracała mu uwagę, by tak jej nie traktował - reagował złością i wyzwiskami. Patrycja mimo sprzeciwu męża próbowała wrócić do pracy, jednak po roku zrezygnowała, ponieważ nie była w stanie pogodzić obowiązków z wychowaniem dziecka i prowadzeniem domu. Czasem myśli o rozwodzie, ale chce, żeby dziecko miało pełną rodzinę. Uważa również, że sama sobie nie poradzi. Zresztą, mąż po każdej większej kłótni zawsze ją przeprasza i jest miły, co daje nadzieję, że z biegiem czasu sytuacja zmieni się na lepsze.
Ojciec Patrycji był taki sam. Pamięta z domu ciągłe awantury i płacz matki. Nie mając innych wzorów, na przykładzie ojca i matki, ale także własnej relacji z ojcem uczyła się, jak tworzyć związek i rodzinę. Jak zdobywać uwagę alkoholika i namiastkę bliskości emocjonalnej, jak radzić sobie z przemocą i poniżeniem. Żeby zrealizować jedyny wzorzec rodziny, jaki znała - wybrała sobie partnera, którego cechy pasowały do jej doświadczeń. A właściwie takiego partnera, z którym potrafiła w ogóle stworzyć jakiś związek.
Decydując się na męża z alkoholowym problemem być może po prostu nie doceniła trudności, jakie przed sobą stawia. Powstaje jednak pytanie: dlaczego ona i wiele jej podobnych osób nie tylko wybrało, ale wciąż trwa w wyborze, w którym już dawno nie ma żadnych pozytywnych doświadczeń, a najmniej obciążającą formą bycia z partnerem jest każda chwila, kiedy go po prostu nie ma? I nie dotyczy to tylko osób uwikłanych w problem alkoholowy, ale w dowolny związek, który nie spełnia podstawowych potrzeb związanych z relacją partnerską - potrzeby intymności, szacunku i zaufania.
Trwożne trwanie
Opisany przykład pokazuje mechanizm pojawiający się w każdym nieudanym związku. Pamiętajmy, że partnera nie wybiera się tylko w dniu ślubu, ale każdego dnia spędzonego razem. I przywiązanie do tego wyboru okazuje się silniejsze nawet od fizycznego zagrożenia.
Żona, choć nieszczęśliwa, tłumaczy sobie decyzję, aby pozostać w toksycznym związku w sposób pozornie racjonalny, jako świadomy wybór: "nie mam pracy i nie będę mogła się sama utrzymać", "zostanę z nim dla dobra dzieci". Podawane świadomie powody i wybór "mniejszego zła" są przykrywką dla głębiej skrywanych problemów.
Ludzie wyruszają w drogę do spełnienia potrzeby bliskości i miłości wyposażeni w historię pierwszych relacji i radzą sobie najlepiej jak potrafią. Nieraz nieświadomie powtarzają wadliwe wzorce relacji począwszy od wyboru partnera, poprzez współtworzenie dynamiki tego związku, aż po sposób jej zakończenia. Owe pułapki to niezaspokojone potrzeby: akceptacji, bycia potrzebnym i docenionym, a także nieświadome przekonania na temat samych siebie i partnerów czy związku w ogóle.
Baza z pułapkami
Nasuwa się przypuszczenie, że osoba decydująca się na życie z partnerem, którego obiektywnie naganne zachowanie krzywdzi ją i rani, czerpie z tego układu "korzyści", które rekompensują doświadczane przykrości. Patrycja czuje się potrzebna. Jest przekonana, że dzięki jej poświęceniu rodzina wciąż funkcjonuje. Deprywowane w dzieciństwie potrzeby bycia ważną i potrzebną zaspokaja w sposób niekorzystny dla siebie i rodziny. A alkoholizm jej męża pełni istotną rolę dla podtrzymania tego małżeństwa.
Czy jesteśmy skazani na nieświadome postawy wyniesione z pierwszych relacji z ważnymi osobami? Stanowią one bazę, z której korzystamy w sytuacjach nowych, nietypowych, wymagających szybkiej decyzji. Odwołujemy się wówczas do tego, czego nauczyliśmy się w domu rodzinnym. Przesadą byłoby jednak twierdzić, że determinują one nasze życie. Doświadczenia z dzieciństwa są wciąż uzupełniane i zastępowane przez nowe doświadczenia i umiejętności, które nabywamy dzięki uzyskiwanym informacjom zwrotnym i własnym spostrzeżeniom, przemyśleniom. To dlatego mamy szansę być dla naszych partnerów przynajmniej trochę lepsi niż byli dla swoich partnerów nasi rodzice. Nie powtarzamy wszystkich ich błędów małżeńskich czy wychowawczych; przynajmniej w takim stopniu, w jakim jesteśmy tych błędów świadomi.
A zatem, jeśli związek się nie udaje, warto spróbować zobaczyć go z dystansu, odpowiedzieć sobie na pytania: "Co ja tu robię? Dlaczego? Jaka jest w nim moja rola?". Odpowiedź może nam pomóc w znalezieniu rozwiązania aktualnych problemów w związku, a także w kształtowaniu lepszych relacji w przyszłości.
Nie zostawię, bo kocham
Mój chłopak i ja jesteśmy bardzo nerwowi. Staram się panować nad emocjami, ale Waldek nie kontroluje się wcale. Boję się jego zachowań. Zastanawiam się, czy on mnie nienawidzi, bo wszystko, co robię i mówię doprowadza go do furii. Wydaje mi się, że jesteśmy teraz na takim etapie, w którym możliwe są dwa rozwiązania: albo z nim zerwę, albo jakoś mu pomogę. Bardzo go kocham i wiem, że pomimo wszystko oboje nie potrafimy bez siebie żyć, więc wybieram drugie rozwiązanie.
Jak ja mogę pomóc Waldkowi? Jak sprawić, żebyśmy mogli normalnie funkcjonować i założyć w przyszłości szczęśliwą rodzinę? Moim zdaniem, ta jego "nerwowość" może wynikać z jego ogromnych ambicji, żeby się dorobić, mieć więcej niż znajomi. Choć wydaje mi się, że ma wszystko, to jemu ciągle mało i mało. Próbowałam z nim rozmawiać, poszukać wspólnie jakiegoś klucza... Niestety. Nasze rozmowy na ten temat zawsze wyglądają tak, że kłócimy się, ja płaczę (co go strasznie denerwuje), z jego ust padają gorzkie słowa. Potem się godzimy, ale do następnej awantury nie trzeba długo czekać. Mimo wszystko nie chcę się z nim rozstać, bo uważam, że gdy się kogoś kocha, to nie zostawia się go w potrzebie. A wydaje mi się, że Waldek ma jakiś problem ze sobą, więc potrzebuje pomocy.
Anna
Izabela Wożyńska-Więch jest psychologiem. Prowadzi psychoterapię indywidualną i par. Pracuje w poradni „Centrum-Ja” w Warszawie; www.centrum-ja.pl.:
Pani Anno, Na spotkaniu w cztery oczy zapytałabym, jak Pani to rozumie, że kocha Pani mężczyznę, którego boi się Pani?
Skąd Pani wie, że nie potraficie bez siebie żyć? Jakie Pani emocje i uczucia wiążą się z tym przekonaniem? Z listu wynika, że w Pani odczuciu wszystko byłoby dobrze, gdyby partner nie wpadał w furię, której się Pani boi. Z opisu nie wynika, aby Pani partner potrzebował pomocy, przynajmniej w formie, którą mu Pani proponuje. O ile może Pani usunąć wadę jakiegoś urządzenia, to człowieka nie można w podobny sposób naprawić. Niezbędne jest, by to on miał świadomość problemu i chciał zmienić ten stan. Zachęcam Panią, aby dla swojego dobra i dobra Waszego związku myślała Pani przede wszystkim o sobie i swoich potrzebach, dbając o własne poczucie bezpieczeństwa i możliwość samorealizacji. Najważniejszym krokiem jest tu zdecydowane NIE na agresję partnera. Będzie to bardziej skuteczne niż opieka, którą chce go Pani otoczyć. Pani opór i niezgoda na agresję mogą stać się prawdziwym motorem do zmiany zachowań partnera. Jeśli zaś nie zechce rozpocząć pracy nad sobą – ochronią Panią przed doświadczaniem przemocy w związku.
autor: Izabela Wożyńska-Więch
źródło:
Link