Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim życzę, aby nie gorzknieć na wszystkich polach i mieć radość nawet z takich małych bzdetów, jak te życzenia. Forum specyficzne, ale wciąż pozostajemy ludźmi, życie da
Perepek
18.12.2024 09:47:05
Hej zamierzam się złożyc pozew o rozwód macie do polecenia kogos z okolic Katowic? nie wiem jak sie za to zabrac
Ozyrys1
11.12.2024 18:21:15
Hagi 10
Nie wie że rozmawiałam z jego eks kochankami, nie wie że wiem że kłamie. Trzymam dowody zabezpieczone do rozwodu. Ostatnia eks będzie zeznawać, natomiast ta "swobodna" sprzed dwóch
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Dziś ja mam te niezwykle trudne w życiu chwile. Wczoraj kazałam sie wyprowadzić swojemu partnerowi. To pakowanie było okropne. Ból nie do opisania. Okazało się że człowiek z którym porozumiewałam się niemal telepatycznie , a nasz związek był zdaniem naszych znajomych i rodziny unikatowy. Przez 10 lat żadnych kryzysów, kłótni,za to mnóstwo wspaniałych chwil a nawet całych tygodni. Byliśmy nierozłączni.
5 Tygodni temu przypadkowo go przyłapałam na romansowaniu z co najmniej 2 kobietami.Twierdził że to tylko rozmowy.Przy mnie wysłał smsy że kończy znajomość. A następnego dnia...znowu do nich pisał i nalegał na spotkania.Wczoraj się okazało że przynajmniej z jedną z nich uprawiał seks. A może nie tylko z nią.Cały czas kłamał. Nawet gdy pokazałam mu jego własne wulgarne smsy do jednej z kochanek na temat seksu i rozmiarów jego penisa. Rynsztok.
Okazuje sie że zupełnie go nie znam. Jestem przerażona. Dlaczego ludzie robią takie rzeczy? dlaczego rozbijają wieloletni , doskonały związek dla kobiet z internetu? Jestem zdruzgotana. Do ostatniej chwili nie miałam o niczym pojęcia, choć trwało to od co najmniej 2 lat.Wczoraj sie trzymałam, bo byłam na prochach. Dziś jestem w strasznym stanie. Jak chyba nigdy dotąd. Siedzę w pracy i płacze..
Myślę o pomocy psychologa bo chyba sama nie dam rady.Zdrada okropnie poniża i upokarza człowieka, niszczy każdą komórkę ciała. Nie mam już 20 lat. Ani nawet 30. Tym bardziej moja sytuacja jest beznadziejna. Już nikomu nie zaufam, nawet jeśli jakimś cudem trafię na potencjalnego partnera.Nie rozumiem co w ludziach siedzi. Moja historia nie jest jedyna, przerażające jest to co tu piszą inni zdradzeni. Jak można tak skrzywdzić kochającego człowieka i przyjaciela?
Za kilka dni ten potworny dzis bol odrobine stonuje. Znow nauczysz sie brac oddech, ale bolec bedzie jeszcze bardzo dlugo.
Dzis zadna rada nie bedzie dosc dobra, nawet tak oczywista, ze kazdy stan emocjonalny jest przemijajacy...
Ja właśnie spakowałem kilka rzeczy. Od stycznia robię całkowitą wyprowadzkę od niewiernej...mimo tego że od mojej decyzji minęło ok. 5 miesięcy, boli ale nie tak mocno jak wcześniej. Tak jak wyżej, ból mija niektórym szybciej innym zajmuje to więcej czasu. Najważniejsze to ochłonąć i przemyśleć wszystko na spokojnie. Bo tak naprawdę, to że zostałem zdradzony pozwoliło mi na poznanie siebie. Bez swoistego rachunku sumienia, podsumowania swojej osoby jest ciężko ruszyć dalej. Pamiętaj to już się wydarzyło. Trzymaj się ciepło.
Witaj Miszo, niestety zdrada wypali ci w duszy piętno na całe życie, grubą bliznę, którą każdy zauważy. Ta blizna oddali cię od ludzi, nawet tych wartościowych i szlachetnych. Gdybyś miała 20 lat, to może udałoby Ci się zapomnieć i zbliżyć do kogoś innego. Niestety im dalej w las tym ciemniej.
Psycholog to dobry pomysł. Pozwoli ci zachować resztki godności a może spojrzeć na siebie z innej perspektywy. Lepiej chyba żebyś poszła do psychiatry po nowoczesne psychotropy, które uwolnią cię od bólu i będziesz mogła w miarę normalnie egzystować, bo wierz mi, czekają cię tygodnie a może miesiące tępego bólu i budzenia się z głazem na piersi. Nie dam ci rady w stylu "idź do siłowni" albo "zafunduj sobie kosmetyczkę i spa". To nic nie pomoże. Ty jesteś teraz w żałobie, której MUSISZ doświadczyć by pójść dalej. Zaciśnij pïęść i...daj upust łzom.
Dlatego ...marsz do psychologa! Pomoże ci, wierz mi. Też to przechodziłem, chciałem się nawet zabić :-)
Zresztą...czasami patrzę na drzewa przy drodze, ale wiem, że nigdy tego nie zrobię, dopóki żyją moje dzieci i rodzice, którym się muszę odwdzięczyć na starość ile tylko mogę.
Komentarz doklejony:
Dlatego ...marsz do psychologa! Pomoże ci, wierz mi. Też to przechodziłem, chciałem się nawet zabić :-)
Zresztą...czasami patrzę na drzewa przy drodze, ale wiem, że nigdy tego nie zrobię, dopóki żyją moje dzieci i rodzice, którym się muszę odwdzięczyć na starość ile tylko mogę.
hakaa, chłopie zastanów się co piszesz. Twój dołujący ton zabiłby nawet największego optymistę życiowego a co dopiero osobę, która rychło znalazła się na emocjonalnym zakręcie. Tkwisz w emocjonalnym gównie po uszy a takim komentarzem, nie wiem czy świadomie czy nie, ale próbujesz przekonać, że życie się skończyło. Chłopie zrób coś z sobą póki jeszcze Ci oczy i uszy wystają poza to bagno. Życie się zaczyna Misza, zapamiętaj to!
Pamiętaj, każdy ból przechodzi, kiedyś się kończy. To tylko od Ciebie zależy na ile pozwolisz mu się zadomowić w swoim umyśle na dłużej.
Jeszcze przed Tobą długie lata życia, wiele miłych chwil, nie rezygnuj z tego.
Siłownia, kosmetyczka to świetna rada! Zrób coś dla siebie, takie małe prezenty dają chwile radości, odciągają uwagę.
Poczciwy, autorka nie jest obecnie w nastroju na kosmetyczkę i siłownię, bez sensu są teksty w stylu "głowa do góry" i "wszystko będzie dobrze". Wiekszość psychologów popiera teorię, że żałobę trzeba przejść "na smutno" a nie siląc się na uśmiechy i tańce. Mają być łzy, smutna muzyka i doły. Byle nie za długo.
Oczywiście autorka wątku uważa, że to koniec świata, ale mój komentarz nie ma na celu wciągnięcia jej do grobu i wzmocnienia jej podłego nastroju. Po prostu sposób radzenia sobie z bólem "na smutno" jest według mnie najlepszy. Z czasem zamieni się w sposób "na wesoło" i będą kosmetyczki, ciężary i tańce.
A co do mojego "bagna", dzięki lekom, których już nie biorę i psychologowi udało mi się obrócić życie (także zawodowe) o 180 stopni, na czym w sumie...zyskali wszyscy, nie tylko ja.
Komentarz doklejony:
Misza napisała:
Cytat
Ja nie mam nikogo
I tu sprawa się komplikuje, bo z tego wynika, że twój zdradzacz był dla Ciebie wszystkim.
Więc najpierw psychiatra a potem psycholog i wyjdziesz z tego. Ja trzymam kciuki. Chcesz pogadać, to napisz na priv.
Misza, to co jest w życiu zawsze pewne to zmiany. Najgorsze są te, których się nie spodziewamy, bo odbierają poczucie bezpieczeństwa i dają zwątpienie we własne zmysły. Możesz tracić czas na to co już minęło, rozpamiętywać przyzwyczajenia lub rozejrzeć się i zobaczyć, że masz swoje miejsce na Ziemi.
Na początek spróbuj w wątkach szukać dobrych rozwiązań dla innych a znajdziesz i dla siebie.
Wiekszość psychologów popiera teorię, że żałobę trzeba przejść "na smutno" a nie siląc się na uśmiechy i tańce. Mają być łzy, smutna muzyka i doły. Byle nie za długo.
to, że te doły będą się pojawiać w okresie żałoby jest naturalne, ale to wcale nie oznacza, że wypełnią cały ten czas, mają wypełnić lub muszą wypełnić;
to, że one się pojawiają nie znaczy, że nie powinno się walczyć o podniesienie nastroju; szczególnie jeśli staje się on bardzo uciążliwy i towarzyszą mu ciągle bardzo negatywne myśli;
bo zatrzymanie się w tym świecie negatywnych myśli i przyciągania negatywów i ciągłego karmienia się nimi, to prosta droga do depresji i stanów rezygnacyjnych;
Komentarz doklejony:
i co innego silić się na uśmiech i udawać; a co innego poczuć , że można się jednak mimo wszystko uśmiechnąć;
Wiekszość psychologów popiera teorię, że żałobę trzeba przejść "na smutno" a nie siląc się na uśmiechy i tańce.
Nie wiesz o czym piszesz. Zmień psychologa albo to z nim porządnie wyjaśnij. Naturalne procesy procesami, ale można je modulować w obie skrajne strony, czyli wyciszać lub wzmacniać;
Cytat
Chcesz pogadać, to napisz na priv.
odradzam; ktoś kto od razu zostaje przejęty na priv przez nieodpowiednią osobę wiele ryzykuje.
Stara anegdota wyciągnięta z internetu,jakoś mi pasuje do dyskusji... linku nie podaję bo jest wszędzie:
"Jeden z moich przyjaciół, psychologów, podczas wykładu na temat zarządzania stresem przeszedł się po sali. Gdy podniósł szklankę z wodą, wszyscy pomyśleli że zaraz zada pytanie "czy szklanka jest w połowie pusta czy pełna". Zamiast tego, z uśmiechem na ustach, zapytał "ile waży ta szklanka?". Odpowiedzi były różne, od 200 g do 0,5 kg. Gdy skończyli, odpowiedział: Nie jest istotne ile waży ta szklanka. Zależy ile czasu będę ją trzymał. Jeśli potrzymam ją minutę to nie problem. Gdy potrzymam ją godzinę, będzie mnie boleć ręka. Gdy potrzymam ją cały dzień, moja ręka straci czucie i będzie sparaliżowana. W każdym przypadku szklanka waży tyle samo, jednak im dłużej ją trzymam tym cięższa się staje. Kontynuował: "Zmartwienia i stres w naszym życiu są jak ta szklanka z wodą. Jeśli o nich myślisz przez chwilę nic się nie dzieje. Jeśli o nich myślisz dłużej, zaczynają boleć. Jeśli myślisz o nich cały dzień, czujesz się sparaliżowany i niezdolny do zrobienia czegokolwiek. Pamiętaj, by odłożyć szklankę."
Oczywiście autorka wątku uważa, że to koniec świata, ale mój komentarz nie ma na celu wciągnięcia jej do grobu i wzmocnienia jej podłego nastroju.
Mam zgoła odmienne odczucie Twojej wypowiedzi.
Świadomie bądź nie, wpychasz autorkę w swoją drogę postępowania, reagowania i odczuwania niekoniecznie jak już sam przyznałeś nieraz - dobrą.
Cytat
Witaj Miszo, niestety zdrada wypali ci w duszy piętno na całe życie, grubą bliznę, którą każdy zauważy. Ta blizna oddali cię od ludzi, nawet tych wartościowych i szlachetnych. Gdybyś miała 20 lat, to może udałoby Ci się zapomnieć i zbliżyć do kogoś innego. Niestety im dalej w las tym ciemniej.
Czymże innym są powyższe zdania napisane przez Ciebie jak nie wpychaniem autorki w rolę cierpiętnicy, która skazana jest już tylko na niepowodzenia w każdym aspekcie życia tylko dlatego, że przydarzyła jej się zdrada?
A może ta zdrada paradoksalnie jak już nie jednemu/jednej na tym portalu uratowała resztę życia, otworzyła drogę do prawdziwego szczęścia.
Może dotychczas nazywała szczęściem coś co nim nie było?
Oczywiście potrzebuje wiele czasu aby sama dojść do tego typu wniosków, jeśli w ogóle. Przestrzegałbym jednak przed stereotypowym, sztampowym stawianiem diagnoz zwłaszcza znając autorkę tylko z kilku zdań jakimi zdecydowała się z nami podzielić. To jednak nie przeszkodziło Ci we wpychanie jej w jedyną słuszną rolę - ofiary, cierpiętnicy.
Misza, to małe pocieszenie, ale nie Ty pierwsza i nie ostatnia. Jak dłuzej pobędziesz na tym portalu i poczytasz inne historie, to nabierzesz dystansu do własnej. Owszem, teraz wydaje Ci się, że to koniec świata - wszystkim nam tak się wydawało. To nie żaden koniec, lecz istotna zmiana w życiu a obecny nastrój choć dołujący i dobijający minie prędzej czy później. Po zdradzie są fazy, które każdy z nas musi przejść i choć na początku jest ciężko, potem już krok po kroku będzie Ci lepiej i lżej aż wreszcie całkiem staniesz na nogi :cacy Wpadaj na czat, aby pogadać, jak chcesz pisz na priv. Rozmowa pomaga, wygadanie się komuś przez internet bardzo dużo daje, tym bardziej kiedy jest się samotną jak piszesz o sobie.
Jak czytam te wszystkie wpisy to nasuwa mi się przerażająca myśl, że wszyscy ci ludzie dopuszczający się wielokrotnych i długotrwałych zdrad to ludzie silnie zaburzeni. Patologiczni kłamcy przede wszystkim i manipulanci. Pewnie mój były partner też jest taki. Nie mogę pojąć, że wszyscy ci ludzie przepraszają, obiecują poprawę i następnego dnia znowu robią to samo. Sms-y, seks byle gdzie, tajemnice, spotkania...jakby potrzebowali tego jak tlenu.
Teraz do mnie zaczyna docierać że w romansach i zdradach mojego byłego partnera nie było miłości ani zadnego większego uczucia prócz fascynacji. I mimo to ze wiedział co ryzykuje- dalej to robił. Mimo tego że wiedział że jest na celowniku i go obserwuję. Nawet to nie pomogło by przestał. Zaczynam rozumieć że to choroba, patologiczne kłamstwa i życie na krawędzi. Chyba nie ma ratunku dla takich osób, terapia też raczej nie działa sądząc po wpisach wielu osób.
Patologiczni kłamcy przede wszystkim i manipulanci. Pewnie mój były partner też jest taki. Nie mogę pojąć, że wszyscy ci ludzie przepraszają, obiecują poprawę i następnego dnia znowu robią to samo. Sms-y, seks byle gdzie, tajemnice, spotkania...jakby potrzebowali tego jak tlenu.
I bardzo możliwe, że są w tym szczerzy; jeśli czyjąś świadomość kształtują tylko chwilowe emocje, nie ma konfliktów wewnętrznych, zawsze są w zgodzie sami ze sobą, jakieś usprawiedliwienia zawsze się znajdą i tak to wygląda;
Cytat
Zaczynam rozumieć że to choroba, patologiczne kłamstwa i życie na krawędzi. Chyba nie ma ratunku dla takich osób, terapia też raczej nie działa sądząc po wpisach wielu osób.
Jaka choroba, jaki ratunek ? Każdy realizuje się na swój sposób
To jest twój problem, to Tobie to nie odpowiada, dla niego to frajda, którą chcesz mu odebrać, egoistko .
Frajda kończy się tam gdzie zaczyna tragedia drugiego człowieka. Taka frajda niejedną skrzywdzoną osobę popchnęła do samobójstwa. To są rozbite rodziny, skrzywdzone dzieci,rozwalone życie całej rodziny. W moim przypadku rzeczywiście to jest tylko mój problem.
Wiesz co Miszo...
Jak odkryłem "zabawy" mojej ówczesnej Żony, myślenie, że to w skutek choroby, było dla mnie pierwszym krokiem do nabrania dystansu.
Może i przez chwilę powinnaś tak uważać, nie wiem.
Z czasem ważniejsze dla Ciebie powinno być "wyleczenie się" ze złudzeń jak powinien wyglądać związek dwojga ludzi.
Nie ma "jednej, jedynej słusznej wizji"...
Nikt nie musi pasować do Twoich przekonań i oczekiwań.
Oczywiście że nie. Wcale tego nie oczekuję. Jednak chyba przyznasz rację że w każdym związku powinien być szacunek dla drugiej osoby i elementarna uczciwość. Przynajmniej tyle jeśli nie ma uczucia a się ze sobą sypia. Jeśli ktoś nie umie utrzymać gaci na tyłku to nie jest kwestia wizji tylko elementarnej przyzwoitości i zasad. Zdrady to nie tylko krzywda kogoś innego, to również choroby, którymi można zarazić partnera, to nieślubne potomstwo itd.
Podejrzewam że mój partner zaraził mnie wirusem HPV- czekam na jego wyniki. Miałam raka szyjki macicy który rozwinął się w pół roku. Okres zarażenia przypadł mniej więcej w okresie jego pierwszych ekscesów. Rak, szok , operacja, okaleczenie itd, psychotropy bo na trzeźwo nie dało sie tego przeżyć. Wtedy się zastanawiałam skąd mi się to wzięło, teraz wszystko się do siebie dopasowało jak klocki. Wirusem HPV można się zarazić tylko od mężczyzny który miał wcześniej partnerkę z tym wirusem. Staje się wtedy nosicielem. Nie choruje , a zaraża śmiertelną chorobą. U mnie poszło tak szybko że tylko cudem to złapałam w odpowiednim momencie. Kilka miesięcy później zrobiona cytologia i mogłabym mieć przerzuty na pecherz np. W kazdym razie jak widzisz konsekwencje mogą być bardzo poważne takiej "frajdy" i nietypowej"wizji" na związek. A jest jeszcze Hiv, WZW, opryszczka i kilka innych fajnych chorób. Prawie wszystkie śmiertelne w dalszej perspektywie.
Powstaje więc pytanie, jak spośród wielu wybrać tego akurat partnera, który jest odpowiedzialny w tej kwestii?
Misza, czy przy wyborze partnera, kierowałaś się jakimiś wytycznymi, które dałyby Ci przekonanie, że masz do czynienia z osobą odpowiedzialną w tej kwestii?
Jeśli tak, to jakie one były?
Mój były jest dużo młodszy ode mnie. To przyznaję była bardziej wada niż zaleta. Ale los postawił go na mojej drodze. Od razu zauważyłam że to bardzo dobry człowiek. Po prostu dobry, troskliwy i kochający i bardzo wrażliwy. Ponieważ ja nie wyglądam na swój wiek, to nawet niewiele osób widziało w nas tą różnice. Wszyscy nas zaakceptowali, wszyscy ogromnie go polubili. Tak było przez 10 lat. Nigdy się na nim nie zawiodłam. Był zawsze, w zdrowiu i chorobie. Zachowywał się nienagannie. Bardzo dbał o mnie, włącznie z wyręczaniem mnie prawie ze wszystkich obowiązków domowych. Robił pranie, zakupy, przynosił kwiaty bez okazji. Ideał. Wszyscy patrzyli na nas i nie wierzyli że tak może być miedzy ludźmi. Porozumiewaliśmy się bez słów. Dlatego z nim byłam. Było odpowiedzialny, mogłam wszystko mu powierzyć.
Dlatego kiedy przez przypadek jak to zwykle w takich sytuacjach bywa,dokonałam tych szokujących odkryć nie mogłam wprost uwierzyć w to co widzę. Do tej pory nie miałam mu absolutnie nic do zarzucenia. Nigdy nie widziałam by oglądał sie za kobietami. Normalny, spokojny , wrazliwy , pracowity facet. W dodatku bardzo przystojny nie ma co ukrywać.
Jestem zszokowana jego drugą twarzą. Zwłaszcza te wulgarne sms-y. Do mnie nigdy się nie odezwał w taki sposób. Dr Jekyll i pan Hyde.
Komentarz doklejony:
jeszcze dodam, że nasz związek nie był sformalizowany. Mieliśmy umowę, że jeśli któreś z nas będzie miało dosyć to po prostu odejdzie. W przyjaźni i zgodzie. Tym bardziej nie rozumiem dlaczego upokorzył mnie zdradą i kłamstwem którymi mnie raczył, kiedy próbował się wytłumaczyć z tego wszystkiego. Mógł po prostu odejść. Nie musiał kłamać, nie musiał prowadzić drugiego życia za moimi plecami. Sytuacja gdy facet bierze sobie dzień urlopu i jedzie do drugiego miasta na seks jest nie do przewidzenia. A on własnie tak robił. o 18 był w domu. Z internetu korzystał z dużym umiarem, nocy przed kompem nie zarywał.
To nawet nie musi być taki syndrom...chodzi mi ogólnie o to, że to nie musi być tak, że twój facet chce Ciebie krzywdzić....On dokonał jakichś wyborów...ale nie koniecznie dlatego, że powierzchownie określając chciał skrzywdzić Ciebie tylko dlatego, że chciał sobie zrobić dobrze nie patrząc na ciebie...wiem niewiele to zmienia...ale intencje mają jednak "jakieś" znaczenie...
masz może rację. Bo jeszcze jak się pakował to płakał i mówił jak ty sobie poradzisz, co ze zwierzakami? - bo mamy wspólne zwierzęta które ze mną zostały. Jeszcze próbował mnie opanowac jak wywalałam zawartość szuflad ale byłam w takim amoku że niczego nie słuchałam. Nie wydaje mi się zeby chciał mnie celowo skrzywdzić. Nigdy jak dotąd tego nie zrobił, w żaden sposób. Ale zdrada to zdrada. Nic tego nie zmieni.
oczywiście nie określam też jego intencji, bo Was nie znam...równie dobrzy mógł być z Tobą dla pieniędzy, prestiżu itp, tego nie wiem....chodzi mi o to, że to nie musi być tak, że byłaś dla niego nikim...to on jest nieodpowiedzialnym fiu.em....Piszę to tylko po to byś nie uzależniała swojego poczucia wartości od jego podbojów...
Komentarz doklejony:
troszkę mi się wcięłaś...chciałem dokleić ten post...Masz tu wiele mądrych osób...może ktoś Tobie pomoże...Ja ci życzę, by było Tobie lżej...i pamiętaj:
"facet to świnia"
nie mam ani prestiżu ani pieniędzy. Jestem zupełnie normalną kobietą, no może nie typową jeśli chodzi o zachowanie, charakter , nie wyglądam też na swoje lata. Właściwie oprócz siebie niewiele mam w sensie materialnym. Dlatego jego intencje wydawały mi się szczere. I nigdy go o nic nie podejrzewałam. Nie miał żadnych extra materialnych korzyści z bycia ze mną.
Nie mówię, że to taki przypadek...Jak widać, może to być jakaś "choroba"...
klasyczna kulturowa aberracja o której wszyscy wiedzą;
przecież wszystkie to ladacznice oprócz mojej i Twojej matki, ewentualnie żony, gdybyś miał jakieś ale, ..no i siostry jeśli masz..
Oczywiste też jest to, że z żoną to tylko po bożemu tak, żeby nikt nie widział, bo przyzwoitej i porządnej kobiecie świńskich rzeczy robić nie wypada, od tego są inne, żona to żona
przecież wszystkie to ladacznice oprócz mojej i Twojej matki, ewentualnie żony, gdybyś miał jakieś ale, ..no i siostry jeśli masz..
o córkach zapomniałeś
toż już kiedyś pisałem, że w jakiejś tam części w wielu z Nas jest jakiś gradient owej aberracji...a nawet jak nie ma, to człowiek się wielu pseudozboczeń wstydzi... czy tam ze strachu boi się powiedzieć...otwartość to nie takie hop siup...choć powinna właśnie tym być...dlatego tak ważne jest dopasowanie, zrozumienie, bądź komunikacja...
Ostatni wariant - najbardziej optymalny dla tego typu mężczyzn: partner wiąże się z kobietą, będącą zarówno Madonną, jak i Ladacznicą: jest ona dobrą i lojalną żoną, ale w łóżku potrafi być zmysłowa, pomysłowa i wyrafinowana.
hmm.. dla tego typu mężczyzn to tak,
faktycznie dziwni są, w głowach się im poprzewracało;
Dla wszystkich "Madonnacznic" nie starczy...najpierw muszą brać Ci którzy mają słaby kręgosłup i krzyża nie dźwigną...takze zostaw dla "tego typu mężczyzn" :niemoc
A tak na serio Misza nikt nie zarzuca Tobie że byłaś zimna rybą...Tak samo jak nie chciałem byś pisała o jego intencjach: o tym czy to kasa czy prestiż... Chodzilo mi o to bys nasze słowa brała z dystansem i ostrożnością ponieważ was nie znamy...
Miałam raka szyjki macicy który rozwinął się w pół roku. Okres zarażenia przypadł mniej więcej w okresie jego pierwszych ekscesów. Rak, szok , operacja, okaleczenie itd, psychotropy bo na trzeźwo nie dało sie tego przeżyć.
rzeczy jakie opisujesz dość poważnie odsuwają partnerkę od normalnego funkcjonowania; i to na dłuższy okres czasu;
a piszesz o tym, jakby to bułka z masłem dla partnera;
jak on sobie radził z tym problemem? jak to znosił?
wcale tak długo nie był odsunięty. Do operacji nie był wcale odsunięty. Potem ok.6 tygodni. Pomyśl jaka to dla mnie była bułka z masłem. Palce lizać.
W życiu są rózne sytuacje. Jeśli ktoś nie umie zrozumieć że druga osoba przeżywa dramat i nie ma ochoty nie tylko na seks ale nawet na życie, to jest niedojrzałym palantem i egoistą. Ludzie wytrzymują gorsze rzeczy niż brak seksu przez kilka tygodni. Zwłaszcza jeśli przyczyną nie jest "ból głowy" tylko cięzka choroba.
Wydaje mi się że poradził sobie doskonale.Do niczego mnie nie zmuszał. Wręcz przeciwnie. Dbał o mnie i czekał. W tamtym okresie raczej nie zdradzał. Był zbyt wystraszony.
wcale tak długo nie był odsunięty. Do operacji nie był wcale odsunięty.
Misza chcesz powiedzieć, że sex z osobą chorą na raka i do tego nosicielką wirusa HPV(którą być może sam zaraził), to taka bułka z masłem?
Cytat
Wydaje mi się że poradził sobie doskonale.Do niczego mnie nie zmuszał. Wręcz przeciwnie. Dbał o mnie i czekał.
Rozmawialiście o tym? Czy oceniasz tylko po zewnętrznym zachowaniu?
Cytat
Jeśli ktoś nie umie zrozumieć że druga osoba przeżywa dramat i nie ma ochoty nie tylko na seks ale nawet na życie, to jest niedojrzałym palantem i egoistą.
myślę że nie miał pojęcia że mógł mnie zarazić. Jak większość facetów którzy mają różne partnerki. Zarażają swoje kobiety zupełnie nieświadomie. Wirusa HPV ma ogromna część populacji-nie daje on żadnych objawów. I ludzie w ogóle o tym nie wiedzą aż do momentu zachorowania. Ogromna część nosicieli i osób zarażonych nigdy nie zachoruje. Mężczyźni mogą zachorować na raka krtani, przełyku, jeśli kiedykolwiek uprawiali seks oralny z zarażoną osobą.Ale tak być nie musi.Natomiast rak szyjki jest ściśle skorelowany z posiadaniem tego wirusa. W nielicznie rzadkich przypadkach rozwija się z innych przyczyn.Ja czekam na jego wyniki na nosicielstwo. Zobaczymy. Co do seksu-nie było żadnych przeciwskazan aż do momentu operacji. Ten tym nowotworu polega na zmianach komórkowych obrębie błony śluzowej. Żadnych guzów nie tworzy.Dlatego seks był, choć może rzadziej. Ale to chyba zrozumiałe.
Jego postawę oceniam nie tylko po zachowaniu.Rozmawialiśmy o tym , choć zadne z nas nie miało pojęcia jaka była przyczyna mojej choroby. Nie mieliśmy pojęcia z czego to się wzięło. Ja nie mogłam pojąc skąd mogę mieć tego wirusa.Do głowy mi nie przyszło że to od niego, bo za jego wierność i lojalność w tamtym czasie dałabym sobie rękę obciąć. Pomyślałam że może gdzieś to złapałam na basenie, w saunie. Ale niestety później się dowiedziałam że raczej to jest nie możliwe.
myślę że nie miał pojęcia że mógł mnie zarazić. Jak większość facetów którzy mają różne partnerki.
Misza skąd u Ciebie takie przekonanie, że mężczyźni, którzy mają większą ilość partnerek są nieświadomi, chorób przenoszonych drogą płciową?
Cytat
Wirusa HPV ma ogromna część populacji-nie daje on żadnych objawów. I ludzie w ogóle o tym nie wiedzą aż do momentu zachorowania. Ogromna część nosicieli i osób zarażonych nigdy nie zachoruje.
ten wirus pozwala zdiagnozować zwykła cytologia; jak robisz ją regularnie, to wiesz, mniej więcej kiedy mogło dojść do zakażenia;
Cytat
Co do seksu-nie było żadnych przeciwskazan aż do momentu operacji. Ten tym nowotworu polega na zmianach komórkowych obrębie błony śluzowej. Żadnych guzów nie tworzy.Dlatego seks był, choć może rzadziej. Ale to chyba zrozumiałe.
no właśnie to nie jest dla mnie zrozumiałe, skoro:
Cytat
Ja czekam na jego wyniki na nosicielstwo.
Cytat
Mężczyźni mogą zachorować na raka krtani, przełyku, jeśli kiedykolwiek uprawiali seks oralny z zarażoną osobą.
nie ma więc pewności, że on też jest nosicielem;
wiele osób na jego miejscu nie współżyłoby z nosicielem, do czasu wyjaśnienia sprawy; albo przynajmniej miało w trakcie stosunku nawet z zabezpieczeniem, jakieś lęki i obawy; i tym samym seks pozbawiony byłby spokoju i radości; sztuczny tym samym; tym bardziej, że prezerwatywa, zdaje się niekoniecznie jest dobrym zabezpieczeniem w tego typu sytuacjach; ; a Wy spokojnie sobie dalej współżyliście;
piszę o tym w kontekście bliskości i odpowiedzialności, o których piszesz, że były; a ja ich nie widzę tak do końca, ani z jednej ani z drugiej strony;
on się nie obawiał, że się zarazi, Ty się nie obawiałaś, że zarazisz jego?
Komentarz doklejony:
a jeśli okaże się, że nie jest nosicielem? to będziesz go za te oskarżenia przepraszać i czuć się winna?
a jeśli okaże się, że jest, to skąd wiesz, że on nie zacznie oskarżać o zarażenie Ciebie? i oskarżać Cię tym samym, że mu krzywdę wyrządziłaś?
Amor, ale dlaczego mieliby się obawiać zarażenia jego?
Zupełnie nie rozumiem wątku zdrowotnego w kontekście zdrady. I jego wpływu na ewentualną. Jakie to ma znaczenie? Pominę fakt, iż, jak Misza pisze, facet sprawdził się, stanął na wysokości zadania, dbał i był. A gdyby sobie nie radził z jej chorobą? Co Misza miałaby wtedy zrobić? Martwić się, czy przypadkiem nie brak mu czegoś? Błagam, amor, nowotwór to dla chorego strach na tyle ogromny, że usprawiedliwiający wszelkie zaniedbania w innych sferach życia. Zaniedbania to może złe określenie. Wtedy wszystko można sobie odpuścić. Chory ma prawo skupić się na sobie i tylko sobie, na swoim strachu, leczeniu. I gdyby tutaj partner zawiódł... no faktycznie palant wtedy tylko zawiedzie.
myślę że w ogóle rozmowa z tobą jest bez sensu. Choroba jest następstwem zarażenia,zarażenie następuje drogą płciową. Ja go nie zdradzałam. Przez ponad 45 lat swojego życia miałam I grupę cytologiczną. Cytologia nawet III może być jedynie objawem stanu zapalnego. Nie koniecznie zakażenia wirusem. Przez cały czas kiedy od momentu gdy złapałam cytologię II/III byłam leczona i kolejne wyniki w odstępie miesiąca się pogarszały. Z rozpoznaniem III/IV po 3 miesiącach leczenia poszłam na pobranie wycinków i wtedy się okazało że to jest zaawansowana IV grupa co potwierdziło się podczas operacji po 5 miesiącach leczenia.Żaden lekarz nawet słowem się nie zająknął że nie powinniśmy współzyć, albo się dodatkowo zabezpieczać.Wręcz przeciwnie spokojnie dalej w tym czasie dostawałam recepty na hormonalne leki antykoncepcyjne.
Myślę że na 100 % jest nosicielem. I jestem pewna że to się potwierdzi. Potencjalny czas gdy mogło dojść do zarażenia pokrywa się z jego pierwszymi ekscesami-do czego się przyznał dopiero teraz. Wszystko zgrało sie w czasie i stało się oczywiste.
I jeszcze jedno: cytologia nie diagnozuje obecności wirusa HPV. Testy HPV robi się z krwi żylnej, i wykonuje się je w Polsce jedynie na żądanie. Nie ma żadnej standardowej procedury ani badań przesiewowych wykrywający ten tym zarażenia. Jest jedynie szczepionka dla dziewczynek które nie rozpoczęły współżycia. Nieobowiązkowa i 100% odpłatna. Mało wiesz ale się wymądrzasz. Odniosłam wrażenie że jesteś kobietą. Obyś nie musiała zgłębić tematu na własnej skórze. Może nawet już jesteś zarażona tylko jeszcze o tym nie masz pojęcia.
I ostatnie nigdzie nie napisałam że go oskarżam. Po prostu kiedy się przyznał do swoich baletów zapytałam kiedy to było. I wszystko nagle zaczęło pasować do siebie i stało się jasne. Sam zaproponował że zrobi badania. Dla mnie fakt zdrady jest udowodniony i udokumentowany licznymi wulgarnymi smsami. Bardziej się już nie rozchoruję bo co mi mieli wyciąć już wycięli. Z mojego punktu widzenia nic więcej mi nie grozi.
Vieviorka, to czy jest to watek zdrowotny, czy inny, w moim odczuciu ma najmniejsze znaczenie.
Ważne jest to, że pokazuje , jak naprawdę funkcjonowała relacja.
Cytat
Pominę fakt, iż, jak Misza pisze, facet sprawdził się, stanął na wysokości zadania, dbał i był.
no właśnie to mnie uderza, że Misza pisze o jakiś zewnętrznościach, o trwaniu w złudzeniach;
na zasadzie;
ktoś jest milutki i stwarza zewnętrzne pozory, to wszystko jest oki;
skądś takie złudne przekonanie Misza w sobie ma;
jakby to spytał nasz kolega : "z jakich domów pochodzicie?"
Cytat
Amor, ale dlaczego mieliby się obawiać zarażenia jego?
nie rozumiem tego pytania;
Komentarz doklejony:
Misza:
Cytat
Obyś nie musiała zgłębić tematu na własnej skórze. Może nawet już jesteś zarażona tylko jeszcze o tym nie masz pojęcia.
nie złorzecz mi; przepraszam jeśli Cie uraziłam, ale ja miałam podobną sytuację do Ciebie;
odkryłam przy zdradzie, że nie mogę kompletnie ufać mojemu partnerowi;
co więcej zdecydowałam się w związku z tym zrobić pełen pakiet badań;
łącznie z badaniem na wirusa HIV i wiem aż za dobrze, jaki lęk towarzyszy człowiekowi w takiej sytuacji;
ja np przed odbieraniem wyników na wirusa HIV, budziłam się w nocy zlana zimnym potem; i takich lęków nie życzę najgorszemu wrogowi; a czekałam pół roku na to, aby te badania móc zrobić i mieć pewność; wiem ile te pół roku mnie kosztowało;
mówisz o tym, że wszystko jest jasne, no oki; tylko jeśli on nie będzie nosicielem, to oskarżasz go z góry za nic; więc radziłabym Ci poczekać do pełnych badań; aby nie obracało się to przeciwko Tobie;
ja o zdradzie się dowiedziałam teraz, rozumiesz to ? jestem prawie 3 lata po operacji. Wcześniej nawet do głowy mi nie przyszło że może mieć drugie życie .Nie miałam żadnych podstaw do tego żeby go podejrzewać. Pewne fakty kojarzy sie długo po fakcie. Napisałam że wydawało mi się że nawet jeśli mam tego wirusa to że złapałam go w innych okolicznościach. Teraz część badań już zrobił. Na szczęście są dobre. Ze mna na sali w szpitalu leżała młoda kobieta HIV+ , która była zarażona przez mężą i nie miała w ogóle o tym pojęcia. Dopóki przypadkiem przed jakimś zabiegiem nie wykryto tego w szpitalu. Takie rzeczy się zdarzają. 99% osób zdradzających obojga płci w ogóle nie myśli o konsekwencjach. Gdyby tak było zdrad byłoby o wiele mniej. Ja się zastanawiam co takiego siedzi w ludziach że ryzykują seksem z przypadkową nieznaną osobą, jakie w nich siedzą myśli i emocje że nawet nie myślą o ryzyku zarażenia, niechcianej ciąży czy ryzyku rozbicia swoich wieloletnich związków, rodzin itd.
Jeszcze raz piszę, nie oskarżam go. Badania zrobił z własnej inicjatywy. Czy on jest nosicielem czy nie ma to znaczenie jedynie dla jego następnych partnerek, które będzie zarażał. Dla mnie to jest jedynie potwierdzenie podejrzeń jakie mam.
powiedz mi Misza jeszcze jedno...brak dzieci, to decyzja wspólna??wiek??jakieś inne okoliczności...przepraszam, że pytam...ale te zwierzaki jakoś mi po głowie chodzą..możesz to ździebko rozwinąć...oczywiście jeśli to nie sprawi Tobie jakiegoś dyskomfortu...
Strasznie to przykre.
Tak, to bardzo duże prawdopodobieństwo w takim układzie.
Jedno pytanie. Czy to Twój jedyny partner w życiu, czy wcześniej ktoś był?
Porównanie serotypów wirusa z nosicielstwa wiele powie, zwłaszcza jeśli będą to HPV 16,18 (onkogenność 53 i 15%).
Jest jeszcze jedna możliwość zbiegu okoliczności, bo faza utajenia i subkliniczne mogą trwać kilkanaście lat, jeśli uk. immonologiczny sobie z tym radzi a zakażenie rozwija się dopiero w sprzyjających okolicznościach.
Cytat
Żaden lekarz nawet słowem się nie zająknął że nie powinniśmy współzyć, albo się dodatkowo zabezpieczać.Wręcz przeciwnie spokojnie dalej w tym czasie dostawałam recepty na hormonalne leki antykoncepcyjne.
żaden nie zwrócił uwagi na nosicielstwo w momencie gdy już zrobiłaś badania na HPV ? a u ilu byłaś informując o tym?
brak dzieci to nasza wspólna decyzja. Wcześniej byłam mężatką prawie 14 lat. Ale badania miałam zawsze dobre. Mnie zastanawia tempo w jakim ta choroba się u mnie rozwinęła. Bo powszechnie rak szyjki rozwija się latami. U mnie w roku poprzednim cytologia I jak całe życie. Rok później od razu II/III. Pięć miesięcy później w wycinkach IV carcinoma in situ.Błyskawicznie. Całe 5 miesięcy byłam leczona p-zapalnie ale wyniki były coraz gorsze. Pytałam po operacji czy mam robić test na HPV. Zachorowałam po ok.6-7 latach bycia z moim partnerem.W trakcie tego okresu wszystko było ok. Lekarz powiedziała ze to bez sensu bo jesli miałam tak błyskawicznie rozwijającego się raka to HPV mam na pewno. Yorik widzę że dość dobrze się orientujesz w temacie. Dzieki za wyjaśnienia.
Komentarz doklejony:
na HPV nie ma leczenia. Trzeba jedynie uważać żeby kogoś nie poczęstować tym "prezentem". A duża większość populacji w ogóle nie ma pojęcia że ma tego wirusa bo nie daje żadnych objawów. Nie każda osoba zarazona zachoruje prawda?
Komentarz doklejony:
nie wykluczam też że w jakimś czasie przed zdradą do której się przyznał- miał jeszcze jakieś inne panienki. Zwykle tak bywa że jak ktoś się tak doskonale maskuje to może latami bezkarnie prowadzić podwójne życie. Teraz różne rzeczy są możliwe. Dla mnie w zasadzie jest po wszystkim. Zachorowałam, wyzdrowiałam, rozstałam się.
wszyscy mężczyźni w jego rodzinie bardzo szanują kobiety. Przynajmniej tak to wygląda. Zero rozwodów. Od dziadków po brata. Generalnie to są łagodni mężczyźni jeśli mogę tak to ocenić.Wszyscy do siebie podobni. Mój ex też taki jest. Co do otoczenia to już jest bardziej agresywny i stanowczy. Inaczej się zachowuje. Ale na mnie nawet głosu ani razu nie podniósł. Nie było żadnych awantur.
Komentarz doklejony:
choć swoje zdanie oczywiście miał. Z nas dwojga to ja mam silniejszy charakter, jestem bardziej niezależna i stanowcza.
tak z ciekawości;
dłuższy okres przyjmowania doustnych środków antykoncepcyjnych, może być taką okolicznością?
Jasne, że tak. Pytanie retoryczne. To jeden z głównych czynników ryzyka.
Poza tym, od zakażenia onkogennymi do pierwszych objawów statystycznie potrzeba roku, potem może iść szybko.
Dlatego pełna analiza powinna objąć również wcześniejszych partnerów, którzy mogą być nosicielami.
hmmm....a co on mówił/mówi...jak rozumiem nie obarczał Cię odpowiedzialnością...wziął winę na siebie i ???wycofał się trochę...??odwiedza zwierzaki/ciebie??
Komentarz doklejony:
a apropo wirusa...czy po poprzednim rozwodzie zaczęłaś palić...palisz/paliłaś??
Komentarz doklejony:
czy on pali/palił/zaczął palić??
Jasne, że tak. Pytanie retoryczne. To jeden z głównych czynników ryzyka.
Z tego co się orientuję, zarówno w artykułach oraz osobistych rozmowach z ginekologami wszyscy jednogłośnie przekonują wręcz odwrotnie, że przyjmowanie tabletek hormonalnych czyt. antykoncepcyjnych wręcz minimalizuje zachorowanie na raka szyjki macicy.
Mój profesor (ginekolog, endokrynolog) na studiach wręcz namawiał kobiety do stosowania antykoncepcji.
Z tego co się orientuję, zarówno w artykułach oraz osobistych rozmowach z ginekologami wszyscy jednogłośnie przekonują wręcz odwrotnie, że przyjmowanie tabletek hormonalnych czyt. antykoncepcyjnych wręcz minimalizuje zachorowanie na raka szyjki macicy.
Mój profesor (ginekolog, endokrynolog) na studiach wręcz namawiał kobiety do stosowania antykoncepcji.
zrobię wyjątek i odpowiem, bo wiedza na ten temat jest chyba dość mizerna (i niejednoznaczna) a ważna...wypadkowa korzyści/ryzyko wychodzi in plus (odsetki pozytywne przewyższają negatywne), ..ale..
- namawianie wszystkich do AH to duża nieodpowiedzialność, każdy przypadek jest bardzo indywidualny i kilka ważnych czynników trzeba brać pod uwagę, kupi taka zachęcona jakieś tabletki przez internet, bo pan profesor namawiał i będzie tragedia.
- pomyliło Ci się z rakiem jajnika (prewencja 33%), jelita grubego i odbytu (19%), blisko, ale jednak trochę nie to 10 lat przyjmowania daje ochronę na 20-30 lat, podobno; pamiętajmy, że rak jajnika to w ok. 75% wyrok (szybkie przerzuty), więc warto.
problem mamy z:
- rakiem endometrium/błony śluzowej trzonu macicy; menstruacje; (wieloletnia AH estrogenowa zwiększa ryzyko do 10x, stymulacja proliferacyjna zmian, HTZ - dłuższy temat)
- rakiem piersi (indukcja hormonalna istniejących zmian, nie powoduje, ale promuje wzrost, nie powinno się stosować AH estrogenowej w grupie ryzyka, ale różnie bywa)
- no i rakiem szyjki macicy. AH nie zwiększa ryzyka zachorowania bezpośrednio (nie powoduje raka), ale pośrednio, może zwiększać ryzyko zakażenia lub aktywować utajone. Wzrost ryzykownych zachowań (bo przecież jest zabezpieczenie), zmiana składu śluzu czy odpowiedzi immuno ? (możliwe), indukcja zakażenia tzw. przetrwałego (dotychczas pod kontrolą immuno), to samo potrafi dłuższa terapia sterydami, czy jakakolwiek immunosupresja,
przez długi czas promowano produkty dwuskładnikowe (niby dla równowagi), ale jeśli nie ma przeciwwskazań patrząc na korzyści i ryzyka warto jednak brać pod uwagę same progestageny,
pomyliło Ci się z rakiem jajnika (prewencja 33%), jelita grubego i odbytu (19%), blisko, ale jednak trochę nie to smiley 10 lat przyjmowania daje ochronę na 20-30 lat, podobno; pamiętajmy, że rak jajnika to w ok. 75% wyrok (szybkie przerzuty), więc warto.
Faktycznie chyba masz rację. Chodziło o jajniki. Gdzieś dzwoniło, ale nie wiedziałem w którym kościele.
W końcu to minęło już tyle lat od zakończenia mojej edukacji.
całkiem możliwe, skoro współżyliście przez tyle czasu bez zabezpieczenia;
ale to nie jest tożsame z tym, że on Cię zaraził;
wiesz co mnie uderza, w tym co opowiadasz?
że w momencie kiedy nie wiedziałaś nic o tym, że zdradził, to HPV był dla Ciebie zwykłym wirusem, którym, jak sama zauważyłaś, mogłaś się zarazić gdzieś na basenie, czy w saunie (choć prawdopodobieństwo znikome) i bez żadnej krępacji i troski o jego bezpieczeństwo, uprawiałaś seks bez zabezpieczenia z tym człowiekiem; bo to chodziło o Ciebie;
a w sytuacji, w której okazało się, że miał boki, to nagle zło z niego wcielone zarażające innych; wręcz sprawca choroby, która może być śmiertelna;
to się kupy nie trzyma;
bijesz na alarm o to, czemuż oni zdradzają i narażają tak poważnie innych;
tak jakbyś chciała go naznaczeniem i poczuciem winy ukarać;
i to jeszcze grając na ludzkich emocjach, odwołując się do ciężkiej choroby, gdzie temat staje się bezdyskusyjny, przez wzgląd na współczucie dla cierpienia;
twierdzisz że:
Cytat
Przez ponad 45 lat swojego życia miałam I grupę cytologiczną. Cytologia nawet III może być jedynie objawem stanu zapalnego. Nie koniecznie zakażenia wirusem. Przez cały czas kiedy od momentu gdy złapałam cytologię II/III byłam leczona i kolejne wyniki w odstępie miesiąca się pogarszały. Z rozpoznaniem III/IV po 3 miesiącach leczenia poszłam na pobranie wycinków i wtedy się okazało że to jest zaawansowana IV grupa co potwierdziło się podczas operacji po 5 miesiącach leczenia.
a równocześnie:
Cytat
I jeszcze jedno: cytologia nie diagnozuje obecności wirusa HPV
jaką masz więc pewność, że nie Ty go zaraziłaś?;
żadną; po prostu przydarzyło się Wam nieszczęście zakażenia i przez względu na płeć Ty poniosłaś większe koszty;
więc gdzie jest ta niby Wasza bliskość i odpowiedzialność?
nie pakuj się w rolę ofiary, bo przez lata później z tego nie wyjdziesz;
Komentarz doklejony:
nie jest żadną nowością, że zdarzają się osoby, które nie są w stanie udźwignąć cierpienia i choroby partnera; i taka sytuacja przekracza ich siły;
Dzis zadna rada nie bedzie dosc dobra, nawet tak oczywista, ze kazdy stan emocjonalny jest przemijajacy...
Cytat
jak beznadziejna? wręcz przeciwnie, nie będziesz już żyła oszukiwana;
Ty otwórz dzisiaj szampana i wypij za ten 10 grudnia 2018
Psycholog to dobry pomysł. Pozwoli ci zachować resztki godności a może spojrzeć na siebie z innej perspektywy. Lepiej chyba żebyś poszła do psychiatry po nowoczesne psychotropy, które uwolnią cię od bólu i będziesz mogła w miarę normalnie egzystować, bo wierz mi, czekają cię tygodnie a może miesiące tępego bólu i budzenia się z głazem na piersi. Nie dam ci rady w stylu "idź do siłowni" albo "zafunduj sobie kosmetyczkę i spa". To nic nie pomoże. Ty jesteś teraz w żałobie, której MUSISZ doświadczyć by pójść dalej. Zaciśnij pïęść i...daj upust łzom.
Zresztą...czasami patrzę na drzewa przy drodze, ale wiem, że nigdy tego nie zrobię, dopóki żyją moje dzieci i rodzice, którym się muszę odwdzięczyć na starość ile tylko mogę.
Komentarz doklejony:
Dlatego ...marsz do psychologa! Pomoże ci, wierz mi. Też to przechodziłem, chciałem się nawet zabić :-)
Zresztą...czasami patrzę na drzewa przy drodze, ale wiem, że nigdy tego nie zrobię, dopóki żyją moje dzieci i rodzice, którym się muszę odwdzięczyć na starość ile tylko mogę.
Pamiętaj, każdy ból przechodzi, kiedyś się kończy. To tylko od Ciebie zależy na ile pozwolisz mu się zadomowić w swoim umyśle na dłużej.
Jeszcze przed Tobą długie lata życia, wiele miłych chwil, nie rezygnuj z tego.
Siłownia, kosmetyczka to świetna rada! Zrób coś dla siebie, takie małe prezenty dają chwile radości, odciągają uwagę.
Pocieszymy, ochrzanimy, przytulimy, postawimy do pionu...
Tu sami "szpeczjaliszci" od bycia zdradzona lub zdradzonym
Ino kciej
Oczywiście autorka wątku uważa, że to koniec świata, ale mój komentarz nie ma na celu wciągnięcia jej do grobu i wzmocnienia jej podłego nastroju. Po prostu sposób radzenia sobie z bólem "na smutno" jest według mnie najlepszy. Z czasem zamieni się w sposób "na wesoło" i będą kosmetyczki, ciężary i tańce.
A co do mojego "bagna", dzięki lekom, których już nie biorę i psychologowi udało mi się obrócić życie (także zawodowe) o 180 stopni, na czym w sumie...zyskali wszyscy, nie tylko ja.
Komentarz doklejony:
Misza napisała:
Cytat
I tu sprawa się komplikuje, bo z tego wynika, że twój zdradzacz był dla Ciebie wszystkim.
Więc najpierw psychiatra a potem psycholog i wyjdziesz z tego. Ja trzymam kciuki. Chcesz pogadać, to napisz na priv.
Na początek spróbuj w wątkach szukać dobrych rozwiązań dla innych a znajdziesz i dla siebie.
Cytat
to, że te doły będą się pojawiać w okresie żałoby jest naturalne, ale to wcale nie oznacza, że wypełnią cały ten czas, mają wypełnić lub muszą wypełnić;
to, że one się pojawiają nie znaczy, że nie powinno się walczyć o podniesienie nastroju; szczególnie jeśli staje się on bardzo uciążliwy i towarzyszą mu ciągle bardzo negatywne myśli;
bo zatrzymanie się w tym świecie negatywnych myśli i przyciągania negatywów i ciągłego karmienia się nimi, to prosta droga do depresji i stanów rezygnacyjnych;
Komentarz doklejony:
i co innego silić się na uśmiech i udawać; a co innego poczuć , że można się jednak mimo wszystko uśmiechnąć;
Cytat
Nie wiesz o czym piszesz. Zmień psychologa albo to z nim porządnie wyjaśnij. Naturalne procesy procesami, ale można je modulować w obie skrajne strony, czyli wyciszać lub wzmacniać;
Cytat
odradzam; ktoś kto od razu zostaje przejęty na priv przez nieodpowiednią osobę wiele ryzykuje.
"Jeden z moich przyjaciół, psychologów, podczas wykładu na temat zarządzania stresem przeszedł się po sali. Gdy podniósł szklankę z wodą, wszyscy pomyśleli że zaraz zada pytanie "czy szklanka jest w połowie pusta czy pełna". Zamiast tego, z uśmiechem na ustach, zapytał "ile waży ta szklanka?". Odpowiedzi były różne, od 200 g do 0,5 kg. Gdy skończyli, odpowiedział: Nie jest istotne ile waży ta szklanka. Zależy ile czasu będę ją trzymał. Jeśli potrzymam ją minutę to nie problem. Gdy potrzymam ją godzinę, będzie mnie boleć ręka. Gdy potrzymam ją cały dzień, moja ręka straci czucie i będzie sparaliżowana. W każdym przypadku szklanka waży tyle samo, jednak im dłużej ją trzymam tym cięższa się staje. Kontynuował: "Zmartwienia i stres w naszym życiu są jak ta szklanka z wodą. Jeśli o nich myślisz przez chwilę nic się nie dzieje. Jeśli o nich myślisz dłużej, zaczynają boleć. Jeśli myślisz o nich cały dzień, czujesz się sparaliżowany i niezdolny do zrobienia czegokolwiek. Pamiętaj, by odłożyć szklankę."
Cytat
Mam zgoła odmienne odczucie Twojej wypowiedzi.
Świadomie bądź nie, wpychasz autorkę w swoją drogę postępowania, reagowania i odczuwania niekoniecznie jak już sam przyznałeś nieraz - dobrą.
Cytat
Czymże innym są powyższe zdania napisane przez Ciebie jak nie wpychaniem autorki w rolę cierpiętnicy, która skazana jest już tylko na niepowodzenia w każdym aspekcie życia tylko dlatego, że przydarzyła jej się zdrada?
A może ta zdrada paradoksalnie jak już nie jednemu/jednej na tym portalu uratowała resztę życia, otworzyła drogę do prawdziwego szczęścia.
Może dotychczas nazywała szczęściem coś co nim nie było?
Oczywiście potrzebuje wiele czasu aby sama dojść do tego typu wniosków, jeśli w ogóle. Przestrzegałbym jednak przed stereotypowym, sztampowym stawianiem diagnoz zwłaszcza znając autorkę tylko z kilku zdań jakimi zdecydowała się z nami podzielić. To jednak nie przeszkodziło Ci we wpychanie jej w jedyną słuszną rolę - ofiary, cierpiętnicy.
Teraz do mnie zaczyna docierać że w romansach i zdradach mojego byłego partnera nie było miłości ani zadnego większego uczucia prócz fascynacji. I mimo to ze wiedział co ryzykuje- dalej to robił. Mimo tego że wiedział że jest na celowniku i go obserwuję. Nawet to nie pomogło by przestał. Zaczynam rozumieć że to choroba, patologiczne kłamstwa i życie na krawędzi. Chyba nie ma ratunku dla takich osób, terapia też raczej nie działa sądząc po wpisach wielu osób.
Cytat
I bardzo możliwe, że są w tym szczerzy; jeśli czyjąś świadomość kształtują tylko chwilowe emocje, nie ma konfliktów wewnętrznych, zawsze są w zgodzie sami ze sobą, jakieś usprawiedliwienia zawsze się znajdą i tak to wygląda;
Cytat
Jaka choroba, jaki ratunek ? Każdy realizuje się na swój sposób
To jest twój problem, to Tobie to nie odpowiada, dla niego to frajda, którą chcesz mu odebrać, egoistko .
Jak odkryłem "zabawy" mojej ówczesnej Żony, myślenie, że to w skutek choroby, było dla mnie pierwszym krokiem do nabrania dystansu.
Może i przez chwilę powinnaś tak uważać, nie wiem.
Z czasem ważniejsze dla Ciebie powinno być "wyleczenie się" ze złudzeń jak powinien wyglądać związek dwojga ludzi.
Nie ma "jednej, jedynej słusznej wizji"...
Nikt nie musi pasować do Twoich przekonań i oczekiwań.
Podejrzewam że mój partner zaraził mnie wirusem HPV- czekam na jego wyniki. Miałam raka szyjki macicy który rozwinął się w pół roku. Okres zarażenia przypadł mniej więcej w okresie jego pierwszych ekscesów. Rak, szok , operacja, okaleczenie itd, psychotropy bo na trzeźwo nie dało sie tego przeżyć. Wtedy się zastanawiałam skąd mi się to wzięło, teraz wszystko się do siebie dopasowało jak klocki. Wirusem HPV można się zarazić tylko od mężczyzny który miał wcześniej partnerkę z tym wirusem. Staje się wtedy nosicielem. Nie choruje , a zaraża śmiertelną chorobą. U mnie poszło tak szybko że tylko cudem to złapałam w odpowiednim momencie. Kilka miesięcy później zrobiona cytologia i mogłabym mieć przerzuty na pecherz np. W kazdym razie jak widzisz konsekwencje mogą być bardzo poważne takiej "frajdy" i nietypowej"wizji" na związek. A jest jeszcze Hiv, WZW, opryszczka i kilka innych fajnych chorób. Prawie wszystkie śmiertelne w dalszej perspektywie.
Misza, czy przy wyborze partnera, kierowałaś się jakimiś wytycznymi, które dałyby Ci przekonanie, że masz do czynienia z osobą odpowiedzialną w tej kwestii?
Jeśli tak, to jakie one były?
Dlatego kiedy przez przypadek jak to zwykle w takich sytuacjach bywa,dokonałam tych szokujących odkryć nie mogłam wprost uwierzyć w to co widzę. Do tej pory nie miałam mu absolutnie nic do zarzucenia. Nigdy nie widziałam by oglądał sie za kobietami. Normalny, spokojny , wrazliwy , pracowity facet. W dodatku bardzo przystojny nie ma co ukrywać.
Jestem zszokowana jego drugą twarzą. Zwłaszcza te wulgarne sms-y. Do mnie nigdy się nie odezwał w taki sposób. Dr Jekyll i pan Hyde.
Komentarz doklejony:
jeszcze dodam, że nasz związek nie był sformalizowany. Mieliśmy umowę, że jeśli któreś z nas będzie miało dosyć to po prostu odejdzie. W przyjaźni i zgodzie. Tym bardziej nie rozumiem dlaczego upokorzył mnie zdradą i kłamstwem którymi mnie raczył, kiedy próbował się wytłumaczyć z tego wszystkiego. Mógł po prostu odejść. Nie musiał kłamać, nie musiał prowadzić drugiego życia za moimi plecami. Sytuacja gdy facet bierze sobie dzień urlopu i jedzie do drugiego miasta na seks jest nie do przewidzenia. A on własnie tak robił. o 18 był w domu. Z internetu korzystał z dużym umiarem, nocy przed kompem nie zarywał.
Nie mówię, że to taki przypadek...Jak widać, może to być jakaś "choroba"...
Komentarz doklejony:
troszkę mi się wcięłaś...chciałem dokleić ten post...Masz tu wiele mądrych osób...może ktoś Tobie pomoże...Ja ci życzę, by było Tobie lżej...i pamiętaj:
"facet to świnia"
pozdrawiam
świnia
Cytat
klasyczna kulturowa aberracja o której wszyscy wiedzą;
przecież wszystkie to ladacznice oprócz mojej i Twojej matki, ewentualnie żony, gdybyś miał jakieś ale, ..no i siostry jeśli masz..
Oczywiste też jest to, że z żoną to tylko po bożemu tak, żeby nikt nie widział, bo przyzwoitej i porządnej kobiecie świńskich rzeczy robić nie wypada, od tego są inne, żona to żona
Cytat
o córkach zapomniałeś
toż już kiedyś pisałem, że w jakiejś tam części w wielu z Nas jest jakiś gradient owej aberracji...a nawet jak nie ma, to człowiek się wielu pseudozboczeń wstydzi... czy tam ze strachu boi się powiedzieć...otwartość to nie takie hop siup...choć powinna właśnie tym być...dlatego tak ważne jest dopasowanie, zrozumienie, bądź komunikacja...
Cytat
hmm.. dla tego typu mężczyzn to tak,
faktycznie dziwni są, w głowach się im poprzewracało;
A tak na serio Misza nikt nie zarzuca Tobie że byłaś zimna rybą...Tak samo jak nie chciałem byś pisała o jego intencjach: o tym czy to kasa czy prestiż... Chodzilo mi o to bys nasze słowa brała z dystansem i ostrożnością ponieważ was nie znamy...
Cytat
rzeczy jakie opisujesz dość poważnie odsuwają partnerkę od normalnego funkcjonowania; i to na dłuższy okres czasu;
a piszesz o tym, jakby to bułka z masłem dla partnera;
jak on sobie radził z tym problemem? jak to znosił?
W życiu są rózne sytuacje. Jeśli ktoś nie umie zrozumieć że druga osoba przeżywa dramat i nie ma ochoty nie tylko na seks ale nawet na życie, to jest niedojrzałym palantem i egoistą. Ludzie wytrzymują gorsze rzeczy niż brak seksu przez kilka tygodni. Zwłaszcza jeśli przyczyną nie jest "ból głowy" tylko cięzka choroba.
Wydaje mi się że poradził sobie doskonale.Do niczego mnie nie zmuszał. Wręcz przeciwnie. Dbał o mnie i czekał. W tamtym okresie raczej nie zdradzał. Był zbyt wystraszony.
Cytat
Misza chcesz powiedzieć, że sex z osobą chorą na raka i do tego nosicielką wirusa HPV(którą być może sam zaraził), to taka bułka z masłem?
Cytat
Rozmawialiście o tym? Czy oceniasz tylko po zewnętrznym zachowaniu?
Cytat
to są oczywistości; ja nie o to pytałam;
Jego postawę oceniam nie tylko po zachowaniu.Rozmawialiśmy o tym , choć zadne z nas nie miało pojęcia jaka była przyczyna mojej choroby. Nie mieliśmy pojęcia z czego to się wzięło. Ja nie mogłam pojąc skąd mogę mieć tego wirusa.Do głowy mi nie przyszło że to od niego, bo za jego wierność i lojalność w tamtym czasie dałabym sobie rękę obciąć. Pomyślałam że może gdzieś to złapałam na basenie, w saunie. Ale niestety później się dowiedziałam że raczej to jest nie możliwe.
Cytat
Misza skąd u Ciebie takie przekonanie, że mężczyźni, którzy mają większą ilość partnerek są nieświadomi, chorób przenoszonych drogą płciową?
Cytat
ten wirus pozwala zdiagnozować zwykła cytologia; jak robisz ją regularnie, to wiesz, mniej więcej kiedy mogło dojść do zakażenia;
Cytat
no właśnie to nie jest dla mnie zrozumiałe, skoro:
Cytat
Cytat
nie ma więc pewności, że on też jest nosicielem;
wiele osób na jego miejscu nie współżyłoby z nosicielem, do czasu wyjaśnienia sprawy; albo przynajmniej miało w trakcie stosunku nawet z zabezpieczeniem, jakieś lęki i obawy; i tym samym seks pozbawiony byłby spokoju i radości; sztuczny tym samym; tym bardziej, że prezerwatywa, zdaje się niekoniecznie jest dobrym zabezpieczeniem w tego typu sytuacjach; ; a Wy spokojnie sobie dalej współżyliście;
piszę o tym w kontekście bliskości i odpowiedzialności, o których piszesz, że były; a ja ich nie widzę tak do końca, ani z jednej ani z drugiej strony;
on się nie obawiał, że się zarazi, Ty się nie obawiałaś, że zarazisz jego?
Komentarz doklejony:
a jeśli okaże się, że nie jest nosicielem? to będziesz go za te oskarżenia przepraszać i czuć się winna?
a jeśli okaże się, że jest, to skąd wiesz, że on nie zacznie oskarżać o zarażenie Ciebie? i oskarżać Cię tym samym, że mu krzywdę wyrządziłaś?
Zupełnie nie rozumiem wątku zdrowotnego w kontekście zdrady. I jego wpływu na ewentualną. Jakie to ma znaczenie? Pominę fakt, iż, jak Misza pisze, facet sprawdził się, stanął na wysokości zadania, dbał i był. A gdyby sobie nie radził z jej chorobą? Co Misza miałaby wtedy zrobić? Martwić się, czy przypadkiem nie brak mu czegoś? Błagam, amor, nowotwór to dla chorego strach na tyle ogromny, że usprawiedliwiający wszelkie zaniedbania w innych sferach życia. Zaniedbania to może złe określenie. Wtedy wszystko można sobie odpuścić. Chory ma prawo skupić się na sobie i tylko sobie, na swoim strachu, leczeniu. I gdyby tutaj partner zawiódł... no faktycznie palant wtedy tylko zawiedzie.
Myślę że na 100 % jest nosicielem. I jestem pewna że to się potwierdzi. Potencjalny czas gdy mogło dojść do zarażenia pokrywa się z jego pierwszymi ekscesami-do czego się przyznał dopiero teraz. Wszystko zgrało sie w czasie i stało się oczywiste.
I jeszcze jedno: cytologia nie diagnozuje obecności wirusa HPV. Testy HPV robi się z krwi żylnej, i wykonuje się je w Polsce jedynie na żądanie. Nie ma żadnej standardowej procedury ani badań przesiewowych wykrywający ten tym zarażenia. Jest jedynie szczepionka dla dziewczynek które nie rozpoczęły współżycia. Nieobowiązkowa i 100% odpłatna. Mało wiesz ale się wymądrzasz. Odniosłam wrażenie że jesteś kobietą. Obyś nie musiała zgłębić tematu na własnej skórze. Może nawet już jesteś zarażona tylko jeszcze o tym nie masz pojęcia.
I ostatnie nigdzie nie napisałam że go oskarżam. Po prostu kiedy się przyznał do swoich baletów zapytałam kiedy to było. I wszystko nagle zaczęło pasować do siebie i stało się jasne. Sam zaproponował że zrobi badania. Dla mnie fakt zdrady jest udowodniony i udokumentowany licznymi wulgarnymi smsami. Bardziej się już nie rozchoruję bo co mi mieli wyciąć już wycięli. Z mojego punktu widzenia nic więcej mi nie grozi.
Ważne jest to, że pokazuje , jak naprawdę funkcjonowała relacja.
Cytat
no właśnie to mnie uderza, że Misza pisze o jakiś zewnętrznościach, o trwaniu w złudzeniach;
na zasadzie;
ktoś jest milutki i stwarza zewnętrzne pozory, to wszystko jest oki;
skądś takie złudne przekonanie Misza w sobie ma;
jakby to spytał nasz kolega : "z jakich domów pochodzicie?"
Cytat
nie rozumiem tego pytania;
Komentarz doklejony:
Misza:
Cytat
nie złorzecz mi; przepraszam jeśli Cie uraziłam, ale ja miałam podobną sytuację do Ciebie;
odkryłam przy zdradzie, że nie mogę kompletnie ufać mojemu partnerowi;
co więcej zdecydowałam się w związku z tym zrobić pełen pakiet badań;
łącznie z badaniem na wirusa HIV i wiem aż za dobrze, jaki lęk towarzyszy człowiekowi w takiej sytuacji;
ja np przed odbieraniem wyników na wirusa HIV, budziłam się w nocy zlana zimnym potem; i takich lęków nie życzę najgorszemu wrogowi; a czekałam pół roku na to, aby te badania móc zrobić i mieć pewność; wiem ile te pół roku mnie kosztowało;
mówisz o tym, że wszystko jest jasne, no oki; tylko jeśli on nie będzie nosicielem, to oskarżasz go z góry za nic; więc radziłabym Ci poczekać do pełnych badań; aby nie obracało się to przeciwko Tobie;
przepraszam raz jeszcze, jeśli Cie uraziłam;
Jeszcze raz piszę, nie oskarżam go. Badania zrobił z własnej inicjatywy. Czy on jest nosicielem czy nie ma to znaczenie jedynie dla jego następnych partnerek, które będzie zarażał. Dla mnie to jest jedynie potwierdzenie podejrzeń jakie mam.
Tak, to bardzo duże prawdopodobieństwo w takim układzie.
Jedno pytanie. Czy to Twój jedyny partner w życiu, czy wcześniej ktoś był?
Porównanie serotypów wirusa z nosicielstwa wiele powie, zwłaszcza jeśli będą to HPV 16,18 (onkogenność 53 i 15%).
Jest jeszcze jedna możliwość zbiegu okoliczności, bo faza utajenia i subkliniczne mogą trwać kilkanaście lat, jeśli uk. immonologiczny sobie z tym radzi a zakażenie rozwija się dopiero w sprzyjających okolicznościach.
Cytat
żaden nie zwrócił uwagi na nosicielstwo w momencie gdy już zrobiłaś badania na HPV ? a u ilu byłaś informując o tym?
Komentarz doklejony:
na HPV nie ma leczenia. Trzeba jedynie uważać żeby kogoś nie poczęstować tym "prezentem". A duża większość populacji w ogóle nie ma pojęcia że ma tego wirusa bo nie daje żadnych objawów. Nie każda osoba zarazona zachoruje prawda?
Komentarz doklejony:
nie wykluczam też że w jakimś czasie przed zdradą do której się przyznał- miał jeszcze jakieś inne panienki. Zwykle tak bywa że jak ktoś się tak doskonale maskuje to może latami bezkarnie prowadzić podwójne życie. Teraz różne rzeczy są możliwe. Dla mnie w zasadzie jest po wszystkim. Zachorowałam, wyzdrowiałam, rozstałam się.
Komentarz doklejony:
napisałem nie wiedząc,że zapytałaś a to dość istotne
Komentarz doklejony:
choć swoje zdanie oczywiście miał. Z nas dwojga to ja mam silniejszy charakter, jestem bardziej niezależna i stanowcza.
Cytat
tak z ciekawości;
dłuższy okres przyjmowania doustnych środków antykoncepcyjnych, może być taką okolicznością?
Cytat
dłuższy okres przyjmowania doustnych środków antykoncepcyjnych, może być taką okolicznością?
Jasne, że tak. Pytanie retoryczne. To jeden z głównych czynników ryzyka.
Poza tym, od zakażenia onkogennymi do pierwszych objawów statystycznie potrzeba roku, potem może iść szybko.
Dlatego pełna analiza powinna objąć również wcześniejszych partnerów, którzy mogą być nosicielami.
Komentarz doklejony:
a apropo wirusa...czy po poprzednim rozwodzie zaczęłaś palić...palisz/paliłaś??
Komentarz doklejony:
czy on pali/palił/zaczął palić??
Cytat
Z tego co się orientuję, zarówno w artykułach oraz osobistych rozmowach z ginekologami wszyscy jednogłośnie przekonują wręcz odwrotnie, że przyjmowanie tabletek hormonalnych czyt. antykoncepcyjnych wręcz minimalizuje zachorowanie na raka szyjki macicy.
Mój profesor (ginekolog, endokrynolog) na studiach wręcz namawiał kobiety do stosowania antykoncepcji.
Aaaa, ok nie doczytałem.
Cytat
Mój profesor (ginekolog, endokrynolog) na studiach wręcz namawiał kobiety do stosowania antykoncepcji.
zrobię wyjątek i odpowiem, bo wiedza na ten temat jest chyba dość mizerna (i niejednoznaczna) a ważna...wypadkowa korzyści/ryzyko wychodzi in plus (odsetki pozytywne przewyższają negatywne), ..ale..
- namawianie wszystkich do AH to duża nieodpowiedzialność, każdy przypadek jest bardzo indywidualny i kilka ważnych czynników trzeba brać pod uwagę, kupi taka zachęcona jakieś tabletki przez internet, bo pan profesor namawiał i będzie tragedia.
- pomyliło Ci się z rakiem jajnika (prewencja 33%), jelita grubego i odbytu (19%), blisko, ale jednak trochę nie to 10 lat przyjmowania daje ochronę na 20-30 lat, podobno; pamiętajmy, że rak jajnika to w ok. 75% wyrok (szybkie przerzuty), więc warto.
problem mamy z:
- rakiem endometrium/błony śluzowej trzonu macicy; menstruacje; (wieloletnia AH estrogenowa zwiększa ryzyko do 10x, stymulacja proliferacyjna zmian, HTZ - dłuższy temat)
- rakiem piersi (indukcja hormonalna istniejących zmian, nie powoduje, ale promuje wzrost, nie powinno się stosować AH estrogenowej w grupie ryzyka, ale różnie bywa)
- no i rakiem szyjki macicy. AH nie zwiększa ryzyka zachorowania bezpośrednio (nie powoduje raka), ale pośrednio, może zwiększać ryzyko zakażenia lub aktywować utajone. Wzrost ryzykownych zachowań (bo przecież jest zabezpieczenie), zmiana składu śluzu czy odpowiedzi immuno ? (możliwe), indukcja zakażenia tzw. przetrwałego (dotychczas pod kontrolą immuno), to samo potrafi dłuższa terapia sterydami, czy jakakolwiek immunosupresja,
przez długi czas promowano produkty dwuskładnikowe (niby dla równowagi), ale jeśli nie ma przeciwwskazań patrząc na korzyści i ryzyka warto jednak brać pod uwagę same progestageny,
Cytat
Faktycznie chyba masz rację. Chodziło o jajniki. Gdzieś dzwoniło, ale nie wiedziałem w którym kościele.
W końcu to minęło już tyle lat od zakończenia mojej edukacji.
Cytat
całkiem możliwe, skoro współżyliście przez tyle czasu bez zabezpieczenia;
ale to nie jest tożsame z tym, że on Cię zaraził;
wiesz co mnie uderza, w tym co opowiadasz?
że w momencie kiedy nie wiedziałaś nic o tym, że zdradził, to HPV był dla Ciebie zwykłym wirusem, którym, jak sama zauważyłaś, mogłaś się zarazić gdzieś na basenie, czy w saunie (choć prawdopodobieństwo znikome) i bez żadnej krępacji i troski o jego bezpieczeństwo, uprawiałaś seks bez zabezpieczenia z tym człowiekiem; bo to chodziło o Ciebie;
a w sytuacji, w której okazało się, że miał boki, to nagle zło z niego wcielone zarażające innych; wręcz sprawca choroby, która może być śmiertelna;
to się kupy nie trzyma;
bijesz na alarm o to, czemuż oni zdradzają i narażają tak poważnie innych;
tak jakbyś chciała go naznaczeniem i poczuciem winy ukarać;
i to jeszcze grając na ludzkich emocjach, odwołując się do ciężkiej choroby, gdzie temat staje się bezdyskusyjny, przez wzgląd na współczucie dla cierpienia;
twierdzisz że:
Cytat
a równocześnie:
Cytat
jaką masz więc pewność, że nie Ty go zaraziłaś?;
żadną; po prostu przydarzyło się Wam nieszczęście zakażenia i przez względu na płeć Ty poniosłaś większe koszty;
więc gdzie jest ta niby Wasza bliskość i odpowiedzialność?
nie pakuj się w rolę ofiary, bo przez lata później z tego nie wyjdziesz;
Komentarz doklejony:
nie jest żadną nowością, że zdarzają się osoby, które nie są w stanie udźwignąć cierpienia i choroby partnera; i taka sytuacja przekracza ich siły;
Cytat
Amor, ale dlaczego mieliby się obawiać zarażenia jego?
nie rozumiem tego pytania;
A bo to w sumie bez sensu pytanie było.
Cytat
i coś komuś nie pasowało ?