Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim życzę, aby nie gorzknieć na wszystkich polach i mieć radość nawet z takich małych bzdetów, jak te życzenia. Forum specyficzne, ale wciąż pozostajemy ludźmi, życie da
Perepek
18.12.2024 09:47:05
Hej zamierzam się złożyc pozew o rozwód macie do polecenia kogos z okolic Katowic? nie wiem jak sie za to zabrac
Ozyrys1
11.12.2024 18:21:15
Hagi 10
Nie wie że rozmawiałam z jego eks kochankami, nie wie że wiem że kłamie. Trzymam dowody zabezpieczone do rozwodu. Ostatnia eks będzie zeznawać, natomiast ta "swobodna" sprzed dwóch
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
O zdradzie żony dowiedziałem się dwa lata temu. Historia jest niebanalna, pisana już na spokojnie. Nawet w brazylijskich telenowelach nie grają takiego odpału, jaki miał miejsce u mnie.
Poznaliśmy się z żoną, miłość z mojej strony, z jej myślałem też, dziecko, drugie dziecko. Żona już przed urodzeniem dziecka nie pracowała, bo nie musiała, na dobrej opiece nad dziećmi nam zależało nie na pieniądzach. I wtedy zrobiłem głupotę, zdradziłem żonę jeden raz, wydało się. Było ciężko, ale porozumieliśmy się, wszystko wróciło do normy. Jak wszędzie było raz lepiej, raz gorzej, ale stabilnie. Rozumiem, że zrobiłem źle, ale to było 13 lat przed rozwodem, a moja żona w każdej sekundzie mogła powiedzieć że chce rozwodu, a jakoś nie powiedziała. Mieszkaliśmy w Anglii, dzieci też były urodzone w Anglii, ale i żonę i mnie ciągnęło do Polski. Siedem lat temu żona zaproponowała że wracamy do Polski, dzieci były jeszcze na tyle małe że wydawało się to wykonalne bez szkody dla nich. Ustaliliśmy przenosiny do dużego miasta. Oto co wydarzyło się chronologicznie:
- Żona z dziećmi pojechała przodem i na miesiąc-dwa zatrzymała się w rodzinnym domu. Celem było szybkie znalezienie lokalu dla nas w dużym mieście w okolicy. Szkoły lepsze, dla mnie z pracą nie problem. Nie wyprowadziła się stamtąd wbrew ustaleniom nigdy. Ja zostałem w Anglii ogarniać dom, trochę więcej zarobić na wspólny start w Polsce. Moje życie wyglądało tak, że w Polsce z żoną i dziećmi spędzałem 1/2-1/3 czasu, resztę w Anglii.
- Trzy szkoły podstawowe w tymże miasteczku okazały się niewystarczająco dobre dla naszych dzieci, zapisane zostały do szkoły prywatnej 30 minut jazdy ekspresówką. Wożone tam były przez żonę tylko sporadycznie. Teraz po fakcie wiem że były tam zostawiane nie wtedy kiedy powinny i nie na tak długo, jak powinny a tak i wtedy kiedy matce to pasowało.
- Jako że mieliśmy przenieść się do Polski a ja wszystko traktowałem jako wspólne przywoziłem żonie pełne kieszenie pieniędzy. Banknoty dosłownie wysypywały się z szafy. Przeżyłem szok jak oszacowałem wydatki na 11-12 tysięcy miesięcznie, a było to siedem lat temu i wartość pieniądza była inna. Wtedy trochę ograniczyłem strumień gotówki, ale aż do końca "związku" miała około 10 tys. miesięcznie do dyspozycji.
- Szkoła prywatna w końcu została uznana za pomyłkę, dzieci zostały przepisane do szkoły publicznej. Uwaga, nie lokalnej, wszystkie trzy dalej nie spełniały standardów małżonki. Szkoła była jeszcze 10 minut jazdy dalej niż poprzednia. Ścięliśmy się o to wtedy, ale zobowiązała się dzieci tam codziennie dostarczać. Dostarczała sporadycznie, za to kiedy ja byłem w Polsce to codziennie. Dzieci nie zdały, za naszą zgodą zostały cofnięte o rok.
- W międzyczasie do domu w którym mieszkała zaczął przychodzić taki starszy koleś, nazwijmy go Genio. Gienio to naprawdę fajny, wygadany facet, 25 lat starszy od żony, do tego alkoholik wpadający w miesięczne ciągi alkoholowe, nachodzący po pijaku, i do tego straszny egoista. Muszę przyznać że gadane miał i dobre wrażenie robić umiał, ale w końcu wychodziło co to za persona. W piecu palił, trawę skosił, różne rzeczy robił za drobną opłatą. Nigdy go nie traktowałem jak realnego zagrożenia, bo jaka normalna kobieta chciałaby zapijaczonego egoistycznego żula starszego od jej ojca?
- Covid nastał, edukacja zdalna się zaczęła. Lockdowny spędzałem w Polsce, pilnowałem, żeby dzieci uczestniczyły zdalnie w zajęciach szkolnych. Wtedy zacząłem dostrzegać jak sprawa naprawdę wygląda. Dzieci całe dnie grały i oglądały śmieszne filmiki w Internecie, miały tylko jednego kolegę, do szkoły uczęszczały może jeden dzień w tygodniu, ciągle coś jadły przed komputerem, nie ruszały się i tyły. Uznałem że coś z tym zrobić trzeba.
- Jakoś krótko po lockdownie, mniej więcej w maju 2020, moja żona poszła z Gienkiem do łóżka. Oczywiście dowiedziałem się tego dużo później. Różnica wieku 25 lat, ona miała wtedy 43, on 72!!!. Jako że on rowerem jeździł to go naszym wspólnym samochodem do hotelu dowiozła na seks. Nie użyli prezerwatywy, żona dostała od niego dodatkowy niespodziewany prezent, którym będzie obdarowywać przyszłych kochanków. W tej sytuacji już było po małżeństwie, zaczęła się gra na czas, bo z wygodnego życia nikt normalny rezygnować przecież nie będzie. Z Gienka też nie przecież, sypiali ze sobą regularnie aż do momentu kiedy się wszystko sypnęło.
- Pytam żonę, kiedy w końcu przenosimy się z dziećmi blisko jakiejś sensownej szkoły. Nie dostaję odpowiedzi. Proponuję że jak ze mną nie chce mieszkać to niech się przeniesie z nimi sama, mieszkanie kupimy. Nie dostaję odpowiedzi. Proponuję żeby wróciła do domu do Anglii. Nie dostaję odpowiedzi. Proponuję że się z tego domu nawet wyprowadzę. Nie dostaję odpowiedzi. Proponuję że wynajmę dom w Anglii niedaleko jej rodziny żeby miała wsparcie. Nie dostaję odpowiedzi. Zawsze chciała mieć własną firmę więc proponuję jej założenie firmy ze zgodą na prowadzenie jej ze stratą przez kilka lat, mam pomysł na działalność. Nie dostaję odpowiedzi. Jakbym mówił do ściany, patrzyła na mnie bez słowa. Sam nie wiem czemu wtedy odpuściłem.
- Dzieci zostają wypisane ze szkoły na edukację domową. Która okazała się brakiem edukacji. Czyli wstawały, odpalały komputery i tablety, grały i jadły. Żona nie wiem, co w tym czasie robiła, ale od dzieci wiem że całymi dniami były nieraz same. Żona potrafiła pojechać na zakupy na cały dzień, teraz z perspektywy czasu jestem pewny że cokolwiek to było to nie zakupy na pewno. Ostro się wtedy na punkcie szkoły ścięliśmy, ale przekonała mnie że tak dla dzieci będzie chwilowo lepiej bo na spokojnie poduczą się polskiego. To "chwilowo" ciągnęło się aż do mojego ich zabrania.
- Syn zostaje wypisany z jedynych zajęć dodatkowych na które uczęszczał. Dowożenie go na lekcje polskiego dwa razy w tygodniu 5 minut samochodem okazało się zbyt wymagające. To dobrze podsumowuje nadganianie polskiego. Dowiedziałem się o tym sporo po fakcie, i nigdy nie usłyszałem racjonalnego wytłumaczenia.
- Żona powoli opróżnia swoje polskie konto. W momencie zdrady było na nim około 100 tys., w momencie rozwodu już tylko 500 złotych. Jak wspomniałem, dodatkowo otrzymywała ode mnie 9-10 tys. miesięcznie w gotówce. Widocznie tyle nie starczało na siedzenie w domu więc nic dziwnego że musiała się posiłkować własnym kontem.
- Mijają trzy lata. Dzieci śpią, grają, jedzą ponad miarę. Długo długo później dowiedziałem się od nich że bardzo się cieszyły jak wyjeżdżałem, bo wtedy nikt od nich nic nie wymagał i mogły grać całe dnie w spokoju, a ja ku ich ubolewaniu pilnowałem czasu z komputerem i domagałem sie jakiegoś rozwoju. Żony praktycznie w domu nie było jak byłem ja. Myślałem że to ok skoro ja ogarniam dzieci. Tyle że okazało się że nie było jej też jak nie było mnie, dzieci zostawiane były samopas, a moje przyjazdy były wykorzystywane na pracę nad romansem. Inaczej mowiąc - jak przyjeżdzał mąż to można było małżeńskim semochodem zawieźć do hotelu 72-letniego pijaka egoistę na seks. Finansowałem romans mojej żony, a ona mnie jako opiekuna do dzieci w tym czasie wykorzystywała żeby móc się bezstresowo pieprzyć z innym.
- Żona ogranizuje wycieczkę zagraniczną sobie i dzieciom. Bardzo udana była ta wycieczka, tyle że w takim terminie że ja nie mogłem w niej uczestniczyć. Zapłaciłem za nią 20 tys. bez dyskusji, to rozwój dzieci jest przecież. Po powrocie żona opowiada mi jak to ją jakiś facet podrywał i nawet fajny był, ale ona z nim nie poszła bo ona nie jest taka. Do dziś pamiętam jaki podziw w stosunku do jej lojalności poczułem.
- Jedziemy do mojej rodziny na święta 2022/2023. Jak co roku. Moja żona kilka razy w roku jakby nic jeździła ze mną i z dziećmi do moich rodziców. Brew jej nie drgnęła.
- W styczniu 2023 uznałem że tak dalej być nie może i coś z tym zrobić trzeba. Dzieci się uwsteczniały i tyły, po domu walały się podejrzane lekarstwa, matka nie wiem właściwie czym się zajmowała ale nie dziećmi. Przyparłem do muru żonę, musiała w końcu coś zdecydować. To wtedy dowiedziałem się o jej romansie i drobnym prezencie od kochanka. Spanikowałem i zachowałem się nieracjonalnie. Powinienem był ją odstrzelić, zabrać dzieci i nie oglądać się za siebie. Rzecz w tym że miałem wtedy jeszcze za małą wiedzę, uważałem ją za dobrą matkę, i moim celem było wyciągnięcie dzieci razem z nią z tego bagna. Powiedziałem że ogarniemy to i zadałem tylko jedno pytanie - czy ktoś o romansie wie. Dostałem zapewnienie że nie, że byli dyskretni, a ona się zajmie tym żeby jej kochanek trzymał język za zębami.
- Ustaliliśmy że tnie przeszłość, miała odbyć jedną rozmowę, odstrzelić kochanka i uciąć kontakt. Na tej rozmowie obiecała kochankowi że go za kilka dni do sąsiedniego miasta w weekend zawiezie!!! Wybuchłem, poinformowałem ją że chyba kpi i że nie życzę sobie żadnego między nimi kontaktu. Zgodziła się że wieźć go nie powinna i nie zwiezie. Po czym go zawiozła i oczywiście ukryła to przede mną.
- Wyjechałem do Anglii, dwa tygodnie później wróciłem i dowiedziałem się od teścia że pan Gienio regularnie przychodzi wykonywać drobne roboty jak przychodził. I że moja żona sam na sam z nim czas spędza.
- Gienio przychodzi do domu rodzinnego żony, akurat jestem tam i ja. Mam tego dość, wyrzucam do za drzwi przy teściu. Dostaję zjebkę od żony i teścia że zachowałem się dyplomatycznie mówiąc nieodpowiednio.
- Żona informuje mnie że o jej romansie wie jej brat. Nie przyznała się dobrowolnie, tylko dlatego że ją szantażował poinformowaniem mnie. Nie miała wyjścia, musiała się przyznać.
- Rozmawiam z jej bratem. Dowiaduję się że kochanek żony regularnie pił i po pijaku się wszystkim wkoło chwalił jaką, to cytat podobno, zajebistą dupę rucha. Brak wie od półtora roku, dowiedział się tego od sąsiadów którzy z kochankiem piwo pili. Cała okolica wiedziała od 1,5-2 lat, a ja w końcu zrozumiałem czemu ludzie na mój widok się bez widocznego powodu śmieli.
- Składam wniosek o rozwód. Żona jest poinformowana że według angielskiej procedury brak jej zgody oznacza tylko dwa tygodnie opóźnienia i złożę go tak czy inaczej. Żona daje zgodę, składamy wniosek wspólnie.
- Zaczynamy pracować nad podziałem majątku, zliczamy stan kont. Znajduję dowód że moja żona, która w końcu przytuliła równowartość miliona złotych polskich, okłamała mnie, żeby otrzymać dwa tysiące złotych więcej! Po tym wszystkim, siedemnastu lat bez żadnych dochodów, po finansowanie swojego romansu ze środków wspólnych w oczy mi skłamała, żeby zgarnąć ten przysłowiowe drobne.
- Dzieci koniecznie trzeba ogarnąć, i to koniecznie w Anglii. Zaproponowałem żonie wynajęcie domu w dowolnej lokalizacji w Anglii lub wprowadzenie się z dziećmi do naszego domu w Anglii. Wybrała nasz dom. Dzieci miały iść do angielskiej szkoły od września. Żona i dzieci spędzili wakacje w Anglii, dwa tygodnie przed wrześniem wyjechali "na kilka dni" do Polski ogarnąć sprawy i wrócić. Ja już nawet miałem inne miejsce zamieszkania dla siebie ogarnięte, dom miał zostać żonie, bo przecież zajmuje się dziećmi.
- Pierwszy września, dzieci z powrotem nie ma. Połowa, nie ma. Koniec września, nie ma. Pojechałem do Polski, wchodzę do domu, dzieci grają i jedzą przed komputerami, żona mnie informuje że są zapisane na kolejny rok edukacji domowej w Polsce, czyli że spędzą kolejny rok bez szkoły, i nie odpowiada na żadne pytania. Jakbym ścianie pytania zadawał. Jadę z dziećmi do rodziców, tłumaczę im w jakim siedzą bagnie, daję wybór — albo zostają w Polsce z matką i się degenerują, albo wsiadają ze mną w samolot bez matki i jadą ze mną mieszkać i normalnie żyć w Anglii. Wybierają wyjazd do Anglii.
- Informuję żonę że zabieram dzieci, życzę jej udanego życia z panem Gieniem ale już nie na koszt mój i dzieci. Ok, zgoda, zero dodatkowego komentarza. Dwa tygodnie później przylatuję sam o ósmej rano, wylatuję z nimi o czwartej po południu. W oczy mówię żonie że niech sobie w tej Polsce siedzi, ja wszystko ogarnę. Zero odpowiedzi. Taki wzrok jak u lamy.
- I tu powinna się kończyć ta historia. Dzieci ze mną i pod moją opieką, żona została tam, gdzie chciała być, wolna, bez zobowiązań, w domu rodzinnym, już niebiedna i przed podziałem znacznego majątku. Ale...
- Mija miesiąc, dzieci już chodzą do szkół, ja się uczę ich sam ogarniać. Wszystko zaczyna grać, dzieci zadowolone, ja też. Niespodzianka — moja żona materializuje się półtorej godziny jazdy od nas, niedaleko swojej rodziny, i wysyła mi wiadomość że nie stać jej na wynajem, bo zostawiłem ją z niczym, więc ja mam jej dom w okolicy wynając to mi z dziećmi pomoże! Nawet na tą wiadomość nie odpowiadam.
- Nie jestem w stanie odciąć dzieci od matki, czasami zabiera na lody i ciastka. Problem w tym że za każdym razem wracają napakowani nieprzychylnymi informacjami na mój temat, typowe oczernianie mnie a wybielanie siebie. Na szczęście dzieci są już spore, mają swój rozum, Polskę przeżyli i weryfikują te informacje u mnie. Osiągnęło to taki poziom napierdalania wybiórczymi informacjami że nie widziałem innego wyjścia niż dzieciom wszystko powiedzieć. Po tym starszy zadał mi kilka pytań i odmówił utrzymywania kontaktu z matką, młodszy ją widuje, ale za grosz jej nie wierzy już w nic.
- Żona zaczęła odnawiać wszystkie kontakty w okolicy. To ona była ta społeczna, poodzywała się do kogo tylko mogła i już się tu wgryzła w towarzystwo. Nie muszę chyba dodawać że wszędzie gdzie się pojawi robi smutną minkę i ja już wstępu tam nie mam.
Podpisałem z żoną porozumienie finansowe odnośnie do podziału majątku. Otrzymała pierwszą znaczną ratę, poprosiłem ją o alimenty na dzieci. Odmówiła, bo już mi je z góry zapłaciła nie skubiąc mnie do zera, jeszcze jej wdzięczny za to być powinienem, a poza tym nie ma ani grosza, bo mało zarabia. Wystąpiłem o alimenty oficjalnymi kanałami. Niespodzianka — zajmujący się tym urząd wyliczył jej dochody, to jest mniej więcej średnia krajowa, około 65-70% pracowników zarabia mniej od niej.
- Żona nie wywiązuje się z porozumienia finansowego, które sama podpisała. Zobowiązała się podjąć pewne kroki, po których ma otrzymać finalną wypłatę. Wszystko co musi zrobić to wysłać jeden dokument. Nie robi tego, nie rozumiem czemu.
- No i kilka dni temu dowiedziałem się że się do miasta w którym z dziećmi mieszkam przeniosła i że ma do nas jakieś 20 minut jazdy...
Coś czuję że ta historia będzie miała ciąg dalszy.
Kilka refleksji na koniec — miłość zaślepia. A ja trafiłem na świetną aktorkę. Okazało się że moja żona swoje życie gra, a jedyne co ma na względzie to własna wygoda. Tak jakbym na scenie siedział i nie wiedział co się za kurtyną dzieje. Ma też to szczęście że urodziła się w bardzo ścisłym klanie w którym rodzina trzyma się razem. Nikt tam nie rozważa faktów, liczy się ze ona jest z klanu a ja nie. Czego to ja się nie dowiedziałem o sobie. Jestem narcyzem, od którego trzeba się z daleka trzymać bo swoimi trującymi korzeniami wszystko zatruwa, gorszym gatunkiem człowieka o ograniczonym rozwoju emocjonalnym, skamlę że mnie żona zostawiła (jakoś klanowi umyka kto tu zostawił kogo), i dzięki Bogu że to zrobiła, bo inaczej z tej boleści bycia ze mną samobójstwo by w końcu popełniła, więc rozwodząc się ze mną ocaliła życie. Podle wykorzystuję dzieci nastawiając je przeciwko matce, ale jak poczekam to karma wróci, podrosną to mnie za to nienawidzą a ją powtórnie pokochają. Że miała pełne prawo tak się zachować, bo przecież nie byliśmy razem — szkoda że poinformowała o tym wszystkich wokół poza mną — i w tej sytuacji miała pełne prawo spotykać się z kim i jak chciała bez informowania mnie o tym. Że taki podczłowiek jak ja na pewno zostawi ją z dziećmi i alimentów płacić nie będzie, a jak się okazało że dzieci są ze mną to że ośmielam się od niej alimentów się domagać a przecież ja bogaty jestem a ona biedna. Że tylko pieniądze mnie interesują. Że ją okradałem i wyprowadzałem pieniądze. Że powinienem jej być wdzięczny, bo taką swietną robotę zrobiła wyprowadzając dzieci na ludzi w Polsce a ja to teraz na pewno zniszczę. No i oczywiście zdradziłem ją raz 13 lat temu, więc sam sobie jestem winny i to wszystko usprawiedliwia. Długo by ciągnąć, i to nie są wymysły, sam to na własne uszy słyszałem. No cóż, czekam aż mnie ten gniew boski dosięgnie. Czyli żyję sobie spokojnie ciesząc się że odciąłem pasożyta.
Nikt mnie tak nie oszukał, nie poniżył i nie wykorzystał jak moja własna żona. Ja się jej po prostu brzydzę. Nie znajduję słów na osobę która z własnych dzieci bankomat zrobiła. A plan był banalnie prosty - gra na czas aż stwierdzę że się rozwodzimy. Wtedy zaczęłoby się darcie szat, płacz, odgrywanie porzuconej ofiary, skubanie do kości. Przysłowiowy łut szczęścia i niedocenienie mnie przez żonę uchronił mnie przed życiu w poczuciu winy aż do śmierci. Jej po prostu nie przyszło do głowy że można być po prostu lojalnym, i że własne dzieci można cenić bardziej niż swoją wygodę. Teraz też nie o dzieci chodzi a o pieniądze. Dzieci nie są u mnie pod przymusem, dałem im wybór gdzie chcą mieszkać i w każdej chwili mogą zmienić zdanie. Wystarczy że któryś zechce się przenieść do matki i cyk, już ma źródło utrzymania.
Smutna historia.
Natomiast zachowanie Twojej żony raczej klasyczne.
Może wychyla się trochę wahadło w stronę jakiegoś zaburzenia, ale raczej mieści się w normie zachowań kobiet po zdradzie.
Wyparcie, racjonalizacja, obracanie kota ogonem, oczernianie Ciebie wśród innych, stawianie siebie w roli ofiary to klasyka rocka.
Dobrze, że dzieci masz ze sobą.
I jeśli to prawda co opisałeś to na litość boską przenigdy ich jej nie oddawaj.
I jeśli to prawda co opisałeś to na litość boską przenigdy ich jej nie oddawaj
.
To nie jest takie proste. Zatwierdzone przez sąd porozumienie między nami nie reguluje ani opieki nad dziećmi, ani alimentów. Dzieci zagłosowały nogami i w każdej chwili mogą nogami znów zagłosować inaczej. Nikogo siłą trzymać nie zamierzam a moja była jest naprawę aktorką. Z perspektywy czasu, jeśli miałbym wskazać jej najmocniejszą stronę, to byłoby to stwarzanie i utrzymywanie dobrego wrażenia. I zdolność ukrywania tego co się pod tym dobrym wrażeniem kryje. Nawet ja, jej mąż, widziałem tylko tą fasadę.
A tu jestem skłonny się zgodzić co ro rozumu ale nie co do kasy. Kwoty może i sprawiają wrażenie ale jest to porównanie angielskich zarobków i oszczędności do polskich. Byliśmy po prostu przeciętnie sytuowani, znam sytuowanych dużo lepiej. To tak jakbyś przeniósł się z polską pensją i całymi oszczędnościami do Gruzji i tam usłyszał od lokalsa że od nadmiaru kasy dostajesz małpiego rozumu. Mój nadmiar kasy wygląda obecnie tak że mieszkam z dziećmi w za małym domu, pokoje są jak klatki, zadłużam się żeby żonę spłacić i ten dług spłacę może za jakieś 8 lat nic w tym czasie nie odkładając. W rejonie w którym mieszkam mediana cen nieruchomości to na złotówki milion dziewięćset tysięcy. Moja praca wisi na włosku bo nagle zostałem single dad of two, za to wydatki skoczyły mi trzykrotnie. No ale fakt, z perspektywy Gruzji to bogaczem jestem i mi od dobrobytu odbija.
mieszkam z dziećmi w za małym domu, pokoje są jak klatki, zadłużam się żeby żonę spłacić i ten dług spłacę może za jakieś 8
Coś tu nie gra. Wyczyściła Ci konta i jeszcze ją musisz spłacać?
Szantażuje Cię czymś?
Dzięki opisowi Twojej żony lepiej rozumiem swoją i innych narcyzów tzw wstydliwych. Nie wiem jaka jest norma zachowań kobiet po zdradzie, ale jeśli jest taka jak pisze poczciwy to w tej normie mieści się prawie cała patologia narcyzmu. Do d*py z taką normą.
Nie wiem jaka jest norma zachowań kobiet po zdradzie, ale jeśli jest taka jak pisze poczciwy to w tej normie mieści się prawie cała patologia narcyzmu. Do d*py z taką normą.
Nie chcę być posądzony o jakiś szowinizm, ale...
To naprawdę schemat jeśli chodzi o zachowania kobiet w przypadku nakrycia ich w gorszących sytuacjach, nie mówiąc już o próbie zmuszenia ich do poniesienia konsekwencji chociażby w sądzie.
Wtedy pokazują swoją prawdziwą twarz i naturę.
A naprawdę długo potrafią się maskować.
Myślę, że wiele osób może to potwierdzić.
Nawet tutaj na forum, ale nie tylko.
Nie można oczywiście wrzucać wszystkich do jednego worka i jeśli jakaś kobieta poczuje się urażona to przepraszam, ale moje doświadczenia życiowe zarówno w zakresie teorii jak i praktyki pokazuje, że tak jest.
Większość kobiet po prostu z natury jest bardzo oportunistyczna i pragmatyczna.
Ponadto są one bardzo wyczulone na opinie z zewnątrz.
Dlatego starają się być nieskazitelne.
A że ich postawa nie idzie w parze z zachowaniami to jedyną możliwością "zachowania twarzy" w ich mniemaniu jest manipulacja faktami.
Cytat
Coś tu nie gra. Wyczyściła Ci konta i jeszcze ją musisz spłacać?
Podejrzewam, że tego nie można wliczyć jako spłata nawet jeśli autor by to udowodnił.
A to dlatego, że to było ich wspólne konto za czasów wspólnoty majątkowej.
Wobec tego nie może zostać uznane jako spłata zobowiązania nawet jeśli zostałoby to wykazane.
Większość kobiet po prostu z natury jest bardzo oportunistyczna i pragmatyczna.
Puszczanie się z 25 lat starszym zapijaczonym żulem który nie ma możliwości zapewnienia bytu sobie już nie wspominając o matce z dwójką dzieci, nie jest ani pragmatyczne ani nawet oportunistyczne już nie mówiąc o decyzji wyboru jego zamiast męża i rodziny. To czysta patologia dająca się zrozumieć tylko w świetle NPD
Jeżeli większość kobiet po zdradzie tak głupieje to coraz bardziej rozumiem mądrość starożytnych którzy bezwzględnie nakazywali kamieniowanie takich kobiet.
Na początek - liczyć chyba nie umiem. Różnica wieku to nie 25 a 29 lat.
Cytat
Coś tu nie gra. Wyczyściła Ci konta i jeszcze ją musisz spłacać? Szantażuje Cię czymś?
Rozwód odbył się w Anglii według angielskiego prawa. Bardzo żałuję że nie w Polsce bo tam bym małżonką podłogę w sądzie zamiótł ale sąd właściwy był w Anglii niestety. Angielska procedura wygląda tak że coś takiego jak wina nie istnieje. Strony się rozstają, majątek z momentu rozwodu zostaje podzielony. Nikt nikogo nie pyta co się stało i kiedy. Czyli jeśli żona Was będzie dziesięć lat zdradzać, to się w końcu wyda i weźmiecie rozwód to wszystko co wypracowaliście przez te dziesięć lat jest do podziału. Żeby była pełna jasność - zdradzający dostaje "swoją" część jakby nic się nie stało. Zachęca to oczywiście do gry na czas, kłamstw i przeciągania sprawy ale kogo to obchodzi. Czyli niejako byłem zmuszony wypłacić żonie wynagrodzenie za każdą godzinę którą spędziła z kochankiem w łóżku. Majątek dzieli albo sąd albo strony dogadują się same, ale wtedy sąd musi to potwierdzić i ma prawo veta że jedna strona jest zbyt poszkodowana. Sąd to sprawa cywilna, bardzo kosztowna, nam się udało osiągnąć sensowne porozumienie. 80% majątku to był dom, w pełni spłacony. Kupiliśmy go 15 lat temu, sprzedałem swoją nieruchomość w Polsce, starczyło na 6% wkładu, reszta na kredyt. Moja żona nie wniosła do niego finansowo nic,, wkład był mój, praca zarobkowa moja. Dom niewielki, dla mnie i dzieci dużo za ciasny, ale i tak kosztujący kosmiczne pieniądze. Mieszkam w nim ja i dzieci, problem taki że jest współwłasnością małżeńską czyli 50% jest żony. Ja biorę dom bo gdzieś mieszkać z dziećmi muszę, żona swoją połowę którą muszę skądś wziąć. Szacuję że jak wyczyszczę wszystkie oszczędności do zera i wezmę kredyt na dom to go spłacę za jakieś 8 lat. Oczywiście nie zostaję z niczym tylko z domem po tym wszystkim, tyle tylko że ja już ten dom raz spłaciłem.
Gwoli rozjaśnienia jak moja żona podchodzi do współwłasności - dom i moje konta są moje czyli do podziału. Ale jak jej zarzuciłem że finansowała romans ze środków wspólnych to się dowiedziałem że to bzdura bo samochód w Polsce i jej konta są jej i tylko jej przecież. Dziwna logika.
Prawdę mówiąc pieniądze to nie priorytet, priorytet to dzieci. Miałem nadzieję że moja żona weźmie co jej, kupi sobie rezydencję w Polsce i będzie żyć długo i szczęśliwie ze swoim żulem. Niestety ewidentnie coś tam nie pykło no i będę ją miał teraz gwiazdorzącą w okolicy.
Dopisek nie byl konieczny
Ta "patologia" to bardzo prosta rzecz, choc do sklasyfikowania, ale nie zawsze wykonania i nazywa sie prawidlowym rozpoznaniem potrzeb. Zadnej nowosci nie odkryje, tam gdzie nie ma dobrego rozpoznania, czego partnerowi brakuje, a z czego jest nie do kona usatysfakcjonowany, tam wkrada sie zwiazkowa nadzerka mogaca prowadzic do powaznego kryzysu, czego najgorsze skutki doswiadczylo wielu z nas. Ten tzw. menel posiadal cos, czego potrzebowala zona autora i jak widac, nie sa to ani pieniadze, ani wyglad, ani mlodosc. Przykre jest to, ze my - ludzie generalnie - poznajemy sami siebie czasem zbyt dlugo, zeby moc okreslic partnerowi swoj "kod dostepu", ja nie usprawiedliwiam tu zony autora, bo to, co ona zrobila, jest obrzydliwe, nieodpowiedzialne i zwyczajnie zle, niemniej w tym kierunku bym ja opisywal zamiast aktorstwa. Glupota i nieznajomosc siebie, przeciez jej milczenie nie wynika z fantastycznej roli aktorskiej, jakiej granie sobie wymyslila, tylko z glebokiej, systemowej niewiedzy na swoj temat, jak sadze po przeczytaniu watku. Do polowy tekstu jeszcze wydawalo mi sie, ze - to kamyczek do Twojego ogrodka - rozwoj wydarzen moglby byc jednak inny, gdybys kiedys nie zdradzil, ale teraz tylko gdybanie. Kazdy sie zmienia w zyciu, czegos nabywa, a cos traci, moze zona nie udzwignela ciezaru zdrady ani brzemienia wybaczenia i przy nadarzajacej sie okazji ulala jej sie cala skrywana niechec do tego tematu, wlacznie z utrata szacunku do Ciebie, co teraz moze sobie zrecznie obracac w teze o Twojej winie za cala zaistniala sytuacje. Jej nie wyszlo, ale winny sie sam podlozyl, czyz nie ?
Autorze, jesli masz mozliwosc przeprowadzki, to zrob to. Bo jak moge sie domyslec, wrociles na stare smieci do UK, gdzie oboje mieliscie kontakty, znajomosci, ktore ona teraz obraca przeciw Tobie i bedzie to robila coraz skuteczniej. Umiejscowisz sie gdzie indziej, to ona straci wsparcie, ktore sobie sama buduje. Mam niemila autosugestie kazaca mi watpic, czy ograniczenie jej praw rodzicielskich byloby sluszne, ale tak nakazywalaby logika, jak tez pragmatyzm. W tym miejscu, w tej sytuacji chyba musisz wytaczac ciezsze dziala, bo jak sam piszesz - to jeszcze nie koniec tej historii, a przygotowac sie na wieksze Gie po prostu musisz, wiec lepiej byc o krok dalej, niz zona.
Ten tzw. menel posiadal cos, czego potrzebowala zona autora i jak widac, nie sa to ani pieniadze, ani wyglad, ani mlodosc.
No właśnie co dostawała żona gospodarza od tego menela że tak się "zauroczyła" ?
Otóż nie dostała niczego czego potrzebowałaby dorosła dojrzała kobieta zdrowa umysłowo.
Myślę ze menel dawał jej coś czego narcyzi (energetyczne wampiry) potrzebują najbardziej, dawał jej supply czyli emocjonalną energię ubraną w wiarygodną dla niej iluzję.
Myślę że nie było go stać na wykreowanie rozbudowanej iluzji jakiegoś wirtualnego raju. Sądzę źe menel poszedł po najmniejszej linii oporu żeby dostać się do pochwy żony gospodarza. Po prostu zasypywał ją tanimi komplementami podbudowującymi jej ego. I tę nędzną kreację impregnował w jej głowie hormonami szczęścia i przywiązanie jakie wydzielają się podczas orgazmów.
Cytat
rozwoj wydarzen moglby byc jednak inny, gdybys kiedys nie zdradzil, ale teraz tylko gdybanie.
Nic to nie ma do rzeczy. U osoby zdrowej psychicznie zdrada sprzed 13 lat powinna być już elementem dawno przepracowanym i zamkniętym. Obecnie wyciąganie tego faktu w bieżących rozgrywkach i manipulacjach potwierdza tylko fakt że mamy do czynienia z ciężkim zaburzeniem osobowości. Cykl narcystyczny jest dość sztywny i banalnie oczywisty. Tak samo przebiega na każdej szerokości geograficznej. Obecnie grozi naszemu gospodarzowi kolejny etap cyklu narcystycznego. Etap zwany przez psychiatrów Hooveringiem.
Radzę poczytać na ten temat w fachowych publikacjach naukowych.
Ten tzw. menel posiadal cos, czego potrzebowala zona autora
Rozumiem że to co się stało stało się nie z czystej złośliwości a ze zniezrealizowanych potrzeb. Rozumiem też że żona mogła chcieć się rozstać, nie jest moją niewolnicą i miała pełne prawo zażądać rozwodu w każdej chwili. Rozumiem także co i kiedy zrobiłem źle, i drugi raz tego bym nie zrobił. Żal mam o to w jaki sposób się rozstała. Dwa i pół roku podczas których wygodnie sobie żyła pasożytując na mnie i konwertując dzieci na bankomaty, a wszystko to wiedząc że małżeństwo jest już skazane i jego rozpad jest kwestią czasu. Zmarnowała i mi i dzieciom trzy lata bo "chcę się rozstać" oznaczałoby koniec wygodnego życia. Dużo prościej było grać na czas i czekać na chęć rozwodu z mojej strony, i wtedy oskubać mnie do kości. Z perspektywy czasu widzę że zrobiłem to sobie sam bo było jej ze mną za wygodnie. Nie umarłbym od "chcę się rozstać", bylibyśmy teraz przyjaciółmi. Masz rację, z perspektywy czasu widzę że ona ze mną nigdy tak naprawdę nie rozmawiała. Osoba z którą ją zdradziłem ze mną rozmawiała, ot i cała tajemnica.
Cytat
Autorze, jesli masz mozliwosc przeprowadzki, to zrob to
Nie mam. Domu sprzedać nie mogę bo na papierze jest 50/50 z żoną, środków na przeprowadzkę nie mam, do szkoły dzieci mają blisko a miałyby daleko. A nawet jak się przeprowadzę to kto mojej byłej zabroni przeprowadzić się także? Dom wynająć łatwo wszędzie.
Praw rodzicielskich ograniczyć się nie da. W UK prawa ogranicza się wyłącznie w maksymalnie drastycznych przypadkach, przykładowo matka dzieci zabija ojca. Nie mam wystarczającej amunicji, a do tego nie chcę. Siłą dzieci i tak nie utrzymam.
#A-dam
A-dam a Ty robisz zaocznie jakiś fakultet z dziedziny narcyzów? Wszędzie widzisz narcyzów?
A swój temat z żoną rozwiązałeś już?
Bo jak chcesz poznać interesujący mechanizm psychologiczny, to kiedy ktoś nie potrafi rozwiązać swoich problemów, intensywnie poszukuje problemu zastępczego...nie obraź się widzę zależność w Twoim zachowaniu. mnie już o narcyzm oskarżyłeś zresztą i chyba nie tylko mnie...
narcyzm to nie przestępstwo to zaburzenie które można leczyć.
Cytat
Bo jak chcesz poznać interesujący mechanizm psychologiczny, to kiedy ktoś nie potrafi rozwiązać swoich problemów, intensywnie poszukuje problemu zastępczego.
Rozumiem że nareszcie opublikowałeś swoją historię zdrady?
Myślałem ze mówisz o ciąży z 70 letnim facetem. To by był dowód na to że Jagielle wcale nie musiał nikt pomagać w spłodzeniu całej dynastii jegiellońskiej.
Nie musisz lizac papierka po cukierku, zeby wiedziec, jak smakuje cukierek. Mozesz liznac samego cukierka. Zamysl tej mysli jest taki, ze nie musisz sprzedawac domu, zeby sie wyprowadzic. Mozesz puscic go agencji i dalej byc landlordem, a wynajmowac sobie inne gdzie indziej. Pirazyoko tracisz na prowizji agencji, ale przy dobrej organizacji, czyli bezposrednim wynajmie, wychodzisz prawie na to samo , bo jest jeszcze podatek od przychodu do HMRC placony do konca stycznia kazdego roku. Minusem sa ew.upierdliwi najemcy, ale plusem jest pozbycie sie rownowagi zony, co moze miec wieksze znaczenie, ja nie znam rozwoju sytuacji az tak dokladnie, ale wyobrazam sobie, ze taki lewar moglby byc pomocny, jak zona zaczyna isc na udry.Prawo rozwodowe, rodzinne jest inne w kazdym kraju, niedawno przedstawiane byly fakty z Niemiec, chyba najlepiej byloby przeprowadzac przewody w Polsce pomimo wielkich niedogodnosci, to jednak obywatelom polskim mieszkajacym zagranica przysluguje prawo do wniesienia sprawy zarowno w kraju zamieszkania, jak i w PL z tytulu obywatelstwa, a potem zostaje tylko wnioskowanie o respektowanie postanowien sadu PL w kraju zamieszkania w razie czego.
Zamysl tej mysli jest taki, ze nie musisz sprzedawac domu, zeby sie wyprowadzic.
Zgadza się. Mogę przeorać dzieciom życie po raz kolejny. A co powstrzyma moją eks za podążeniem za mną nawet do Australii? Przecież tu nie chodzi o konkretne miasto a o utrzymywanie fasady przed ludźmi, pieniądze i opiekę na starość. Innych dzieci już mieć nie będzie.
Jesli bedziecie brac tych ludzi ze soba, to masz racje, przeciez nie chodzi o wyscigi przed nowymi znajomymi, kto namaluje sie piekniej, tylko o istniejaca juz pule znajomych. chyba ze Twoja eks ma cos jeszcze w glowie, o czym nie wiem (rozwin ten temat z Australia, bo mi np. by sie nie chcialo jezdzic za eks nigdzie, to nie moja bajka).
Chodzi mi to to że oczywiście mogę się przenieść. Ale ona też może. Nie miała żadnego powodu żeby wylądować akurat tu, zostawiłem ją w jej ukochanej Polsce, z jej ukochanym żulem trzy minuty piechotą od niej, i z wystarczającymi środkami w drodze do kupienia dwóch domów w okolicy. Zresztą żulik, jak twierdzi eks, uznał że dom dla siebie, niej i naszych dzieci wybuduje, a eks zaoferowała że jak ich odwiedzę to się w przybudówce mogę zatrzymać Działkę ma, a moja była ma pieniądze na budowę. Czyli wystarczyło leżeć i robić za trofeum seksualne siedemdziesięciopięcioletniego pijaka. Jeśli mając taką możliwość usiadła mi na ogonie to już się jej nie pozbędę. Ja się ruszę to ona też.
Moja eks to w głowie ma chyba nie po kolei niestety, mam wrażenie że jej celem jest obrona dobrego imienia za wszelką cenę. W sytuacji którą opisałem, i na którą mam dowody, ona mi w jednej z ostatnich wiadomości zarzuca że jestem hipokrytą bo skoro miałem wolną chatę w Anglii to na pewno się przez nią milion kochanek przewinęło. Czyli ona zła ale ja też, a nawet gorszy, choć dowodów zero to zawsze ją wybiela. Nie mam pojęcia kogo ten przekaz ma przekonać bo ja przecież mam dowody jak było, chyba sama próbuje się przekonać. Na pytanie o dowody nie odpowiedziała, a ja w dowodach jej akcji pływam wręcz. Podobnie zapiera się że otrzymywane ode mnie środki na życie to były należne jej alimenty za opiekę nad dziećmi, zapytana o dowód przyznania alimentów nie odpowiedziała. Nie nie były, to były środki dobrowolnie przekazywane partnerce, a to że sama sobie uznała że to jest jej wynagrodzenie za opiekę nad jej własnymi dziećmi o niej świadczy, nie o mnie. Wyobrażacie sobie? Żona przywłaszcza sobie otrzymywane od męża pieniądze żeby z nich finansować romans i sobie żyć wygodnie trzymając męża w niewiedzy twierdząc że to wynagrodzenie za zajmowanie się jej własnymi dziećmi! Długo tak bym mógł ale nie ma już po co. Było minęło.
Problem jest taki że ja jestem dość aspołecznym typem, a ona jest mega społeczna. Wspólnych znajomych już spisałem na straty, gdzie stopę postawi tam nie mam wstępu. Rzeczywistym problemem jest brak towarzystwa dla dzieci. Ci znajomi mają dzieci, a dzieci się razem bawiły. Doszło do tego że jedna wspólna znajoma zabrała mi młodego na zabawę z matką nic mi o tym nie mówiąc. A matka natychmiast to wykorzystała prosząc go następnego dnia żeby przede mną zataił jej nowego faceta. Za to przy innej okazji nie omieszkała mu wytknąć że ja się z kimś spotykam jako dowód że ją zdradzam. Nieważne że od roku jesteśmy rozwiedzeni, że jej romans się wydał dwa lata temu z kawałkiem, młody został poinformowany że z pewnością spotykałem się już lata wcześniej więc to wszystko moja wina.
Nie da się strząsnąć kogoś kto żyje w oderwanej od faktów bańce. Nie ma środków prawnych żeby się jej pozbyć. A dzieci mają krótką pamięć, to są dzieci po prostu. Pożyjemy zobaczymy co z tego wyniknie. Problemem jest to że z osobą przekonaną o własnej racji i oderwaną od faktów nie da się osiągnąć porozumienia. To czego doświadczam to jest fanatyzm. Fanatyzm wybielania się za wszelką cenę, wbrew faktom, i wbrew interesom dzieci. Opiekę jaką im matka zapewnia już widziałem. Do dziś usuwam jej skutki. Tak to się domowymi zwierzątkami można zajmować ale nie dziećmi. I jest ryzyko że to wróci, i że będę to dodatkowo zmuszony finansować.
Witajcie w świecie gdzie za zwykłą podłość w związku nie grozi nic. Jakby to była spółka cywilna to by poszła siedzieć. Ale skoro to było małżeństwo to jej się za cały okres wykorzystywania dzieci i męża wynagrodzenie i immunitet należy. Jakbym mógł uzyskać restraining order o promieniu 50 mil to już bym był w drodze do sądu. Ale nie mogę. Teraz zacznie się szarpanina o młodszego a ja z niego miniona matki zrobić nie pozwolę. Celem nie jest dobro dzieci, cel jest logicznie niezrozumiały bo gdzieś w tej jej oderwanej od rzeczywistości bańce siedzi. Nie ma innego logicznego wytłumaczenia jej sprowadzenia się mi na kark. Mogła przecież mi pozwolić naprawiać szkody i wyciągać ich na prostą, a sama mieć ich w każde wakacje w Polsce. Ja już właściwie ich mam na prostej o dziwo. I ja bym był zadowolony, i ona. A teraz będziemy się szarpać na bieżąco na odległość pięciu mil, i to wyciągnięcie na prostą zacznie się znów krzywić. Takie życie.
#heniek dzięki, rozjaśniłeś mi sprawę. Zrozumiałem że ona sama jest jak niedojrzałe niemowlę które dopiero się odkrywa. I że nie przewidzę co wymyśli. Chyba właśnie odkryła że jej potrzebne jest dziecko niestety, i że jest niewinna jak ta biała lilia, a skoro wszystko się rozwaliło to winny ktoś być musi czyli ja. Tyle tylko że dzieci robią za oznakę prestiżu i totem do okazania klanowi bo emocjonalnie to pieska albo kotka maksymalnie ogarnia.
Długo bym tak mógł ale to już nic nie zmieni. Jak już wspomniałem wcześniej - nawet w brazylijskich telenowelach takiego poziomu spierdolenia nie grają, przeciętny telewidz by takiego zachowania nie łyknął jako możliwe. Może kiedyś, jak już będę wiedział jak to się z dziećmi skończyło, zaktualizuję ten wątek.
I jeszcze przestroga na koniec - patrząc po znajomych nie widzę ani jednej pary gdzie jedna strona zapewnia wygodne życie drugiej. Rozumiem że mężczyźni mają naturalną potrzebę zapewnienia bytu kobiecie, też tak miałem, osiągnąłem to z nadwyżką i to że ani moja żona nie musi się martwić o finanse ani dzieci o start w przyszłość było dla mnie ważnym filarem samooceny. To strategiczny błąd. W każdym obserwowalnym przypadku w mojej okolicy kobiecie w końcu z tego beztroskiego życia i nadmiaru czasu odbija, i kończy się to tragicznie. Wszystkie obserwowalne trwałe związki trwają w emocjonalnej i finansowej równowadze. Logicznie patrząc - jeśli partnerka żyje z Was wygodnie jaki ma interes w tym żeby się z Wami rozejść jeśli z Was żyje a może i jej kochanek też? Ktoś w końcu musi za transport do hoteli na seks, a moze i za hotele, płacić, a bidulka wszystko ma od Was. A im dłużej gra na czas pieprząc się z kochankiem tym więcej na pożegnanie otrzyma. Mówiąc inaczej, jeśli partnerkę utrzymujecie kosztem poświęcanej jej uwagi bo przecież coś za coś, skończycie utrzymując zdrajczynię. Jeśli kobieta będzie Was cenić to sama za Wasze hotele płacić będzie, a jeśli nie to Wy będziecie płacić za jej schadzki z kochankiem. Nauka którą z tego wyniosłem brzmi - nigdy nie utrzymuj swojej kobiety. I nie, tu nie chodzi o pieniądze. Chodzi o zwykłą kobiecą naturę.
No cóż, teraz o start dzieci muszę się już martwić. Zgadnijcie kto teraz będzie nie wychowywał a zagłaskiwał w celu przeciągnięcia na swoją stronę i kto otrzymał część majątku przeznaczoną na start dzieci w dorosłość...
Nie wiem na ile wyceniasz przyszle szkody zwiazane z szarpaniem sie ze swoja eks, ale jesli to cos wiecej niz powiedzmy 20k, to moze warto zainwestowac w podstawienie jej kogos, kto wykona dla Ciebie jakas czesc planu typu namowienie na przenosiny, powrot do PL itd ? Kto placi, ten wymaga, wiec mialbys jakas szanse sterowania tym, zeby przynajmniej nie bylo sytuacji, jak pisales, o jej wielkich niewiadomych dzialaniach, co jej do glowy trafi. Jej, jak widac, nie trzeba zbyt wiele poza jednym, ale konkretnym bodzcem. Mozna walczyc, ale mozna tez i inaczej, jak to mawia stara, japonska szkola.
Puszczanie się z 25 lat starszym zapijaczonym żulem który nie ma możliwości zapewnienia bytu sobie już nie wspominając o matce z dwójką dzieci, nie jest ani pragmatyczne ani nawet oportunistyczne już nie mówiąc o decyzji wyboru jego zamiast męża i rodziny. To czysta patologia dająca się zrozumieć tylko w świetle NPD
Jeżeli większość kobiet po zdradzie tak głupieje to coraz bardziej rozumiem mądrość starożytnych którzy bezwzględnie nakazywali kamieniowanie takich kobiet.
Takie zachowanie jest właśnie oportunistyczne - skorzystała z okazji nie bacząc na moralność.
jej celem jest obrona dobrego imienia za wszelką cenę.
o obronie dobrego imienia mówimy wówczas gdy ono realnie istnieje a koś za pomocą kłamstw i manipulacji usiłuje ten pozytywny wizerunek zniszczeć. Tutaj mamy raczej z obroną fasady/iluzji, która maskuje nieciekawy obraz.
Cytat
Problem jest taki że ja jestem dość aspołecznym typem, a ona jest mega społeczna.
Myślę że powinieneś użyć innych słów do opisu tej sytuacji. Zapewne Chodzi Ci o bycie towarzyskim, komunikatywnym, łatwo nawiązującym i podtrzymującym relacje z innymi ludźmi. Słowem "aspołeczn
y"określa się raczej złośliwe, egoistyczne i wrogie zachowania wzgl innych ludzi.
Cytat
Wspólnych znajomych już spisałem na straty, gdzie stopę postawi tam nie mam wstępu.
Dziwne, mało prawdopodobne. Wygląda na to że mieliście znajomych samych półgłówków albo hipokrytów.
Cytat
Pożyjemy zobaczymy co z tego wyniknie. Problemem jest to że z osobą przekonaną o własnej racji i oderwaną od faktów nie da się osiągnąć porozumienia.
Sprawa jest prosta kobieta wie że jeśli chce z tobą wygrać i odzyskać nad Tobą kontrolę musi odebrać Ci dzieci.
Będzie robić to o czym mówisz aż znajdzie słaby punkt i uderzy i Cię załatwi. Rozważyłbym na poważnie tę Australię bo ona chyba już tę iluzję z 75 letnim pijakiem zamknęła.
No i stało się to co musiało się stać. Moja była pod płaszczykiem dobra dzieci zaczyna pakować się w codziennie życie. Okazuje się że jej zdaniem może się mi i dzieciom z pięciominutowym wyprzedzeniem pod domem pojawić, i że zamierza w codziennym ich życiu uczestniczyć. Wygląda na to że nie ma być żadnego rozgraniczenia na opiekę moją i jej, po prostu pojawia się kiedy chce i robi co chce a ja mogę tylko na to patrzeć. To jest zwykły harassment. Który z zewnątrz wygląda jak matczyna troska, przyznaję. Dodatkowo otrzymałem laurkę którą sama sobie wystawiła, jak to ja życia nie znam a ona dzieci tak świetnie ogarnęła i przygotowała do życia w Anglii, tylko dziękować. I zgodnie z prawem nie mogę jej zrobić nic. Jedyna nadzieja w tym że dzieci mają rozum, a z tym może być różnie. Ludzie ogólnie mają krótką pamięć.
Dzieci dziećmi ale ja po tym wszystkim mam jakieś PTSD. Jakby to była praca już bym ją rzucił ale tu nie mogę. Kończę ten wątek i idę przygotowywać się do wojny. Której nie wygram ale mam nadzieję chociaż osiągnąć równowagę i ekranować dzieci.
Posiadasz tradycyjny system wartości, który w obecnych czasach, coraz większej emancypacji kobiet, bywa przyczyną coraz większej liczby podobnych burzliwych rozstań ze strony mężczyzn. Mówiąc bez owijania w bawełnę: trudno Ci wybaczyć jej zdradę, ośmieszenie społeczne, które Ci zafundowała w Polsce i to jak się zachowanie wobec Ciebie i dzieci. Jednak kobiety coś takiego kiedyś facetom wybaczały (bo musiały), a obecnie coraz częściej panowie "wybaczają" kobietom (bo robią to dla dzieci).
Kiedyś tradycyjnie:
1. Po pierwsze mężczyzna pilnował sobie żony. Bo jak nie pilnował to również czyhało na nią stado innych facetów. I również mogła ulec pomimo poważnych konsekwencji jakie za to ją mogło spotkać.
2. Kobieta (żona nie miała żadnych praw). Nawet wyborczych. Można ją było sponiewierać psychicznie, fizycznie i finansowo za niewłaściwe zachowanie. I nikt się nie zająknął w jej obronie, a nawet usłyszałeś pochwały, że dobrze zrobiłeś, że jej porządnie wpierdzieliłeś.
3. Kobiety więc jak już zdradzały, to z facetem, który zapewnił im ucieczkę i byt.
Obecnie kobiety posiadają pełnię praw, więc jeśli jej nie pilnujesz, to zdrada przynosi jej znacznie mniej negatywnych konsekwencji. A wręcz bywa, że przynosi korzyści! Więc obecnie zdrada jest znacznie łatwiejszą decyzją dla kobiety niż kiedyś. Wręcz podejmowaną spontanicznie, jak dotychczas to miało miejsce jedynie u mężczyzn. Tak działały, działają, a obecnie na podobną skalę jak kiedyś panowie, będą zachowywać się kobiety (upadek patriarchatu).
Piszę to, żeby trochę odmienić Twoje nastawienie do byłej jako tej najgorszej. Stety, niestety masz z nią dwóch synów. Stąd przygotowywanie się do wojny nie jest dobrym pomysłem, bo jakby nie było ona jest matką tych Twoich dwóch synów. Idąc z nią na wojnę wciągasz w tę wojnę też swoje dzieci. Na wojnie nikt nie zyskuje, a z pewnością nie dzieci. Co najwyżej producenci broni (a w tym przypadku adwokaci).
Isteata zgodzę się co do większości. Ale jest też druga strona medalu. Kobiety bardzo mocno z nami rywalizują pod względem zdrad - według mnie już nawet są lepsze pod tym względem. Im łatwiej znaleźć kochanka - wystarczy klub swingersow lub pierwszy lepszy czat erotyczny gdzie na nich czeka liczne grono panów nie szukających relacji.
Oczywiście jest jedno ale , bo mając już dzieci grono chętnych mocno zmniejsza się. Trzeba znaleźć armatura na cudze pociechy co nie jest takie łatwe. Odbyłem wiele rozmów z kobietami i często zdziwienie , bo spotykają się z panem dla seksu - który całkiem ok jest - ale kolega jakoś niezbyt zainteresowany dzieckiem jej. Ale czemu ma być zainteresowany skoro to nie jego pociecha?
Druga strona medalu taka że szanujący się singiel z licznymi hobby, znajomymi , spokojnym życiem nie weźmie sobie kobiety z łapanki. Tym bardziej nie będzie miał ochoty przeprowadzić się do pani z dziećmi , bo to same trudności i często można dostać kopa w zad. Także bajki o miłości do końca życia możemy sobie w zad wsadzić.
Isteata wybacz, ale Twoje zrozumienie tematu jest mocno dyskusyjne.
1) Nikt nikomu nigdy zdrady, ani niczego innego, nie wybaczał bo musiał. Wybaczał bo tak sam zdecydował. Owszem, kiedyś konsekwencje rozstania były bardziej dramatyczne, ale przymusu wybaczenia nie było.
2) Moja żona nie została zostawiona w niekorzystnej sytuacji. Pozostała w miejscu którego trzymała się za wszelką cenę przez pięć lat, kilka minut spacerkiem od kochanka, i otrzymała na drogę środki wystarczające na dekadę nicnierobienia. Nowy facet jej do zapewnienia bytu nie był potrzebny. Przyszły byt zapewniłem ja, a jej celem było przeciąganie tego zapewniania w nieskończoność. Widzę tu zysk, nie konsekwencje, a powszechne współczucie dostała niejako przy okazji bo tak po prostu społeczeństwo działa.
3) To nie ja eskaluję sytuację a ona. Ja ją zostawiłem, i postarałem się żeby między nami odległość była znaczna. Zapewniłem jej kontakt z dziećmi, osobiście przekazałem jej ich numery telefonu, i akceptuję kontakt jej z nimi tak długo jak się odbywa z poszanowaniem mnie. To że sobie ten kontakt sama zniszczyła bo potrzeba wybielenia się przed dziećmi zdominowała ją kompletnie to nie jest moja wina.
4) To ona za mną podąża i usilnie się w moje życie pakuje. Oczywiście pod płaszczykiem dobra dzieci, ale mnie i moje zdrowie przychiczne ignoruje kompletnie.
5) Nie uważam jej za najgorszą. Uważam ją za oportunistkę która miała pecha do kochanka. I która przeciągała sprawę maksymalnie dla własnych korzyści, a ze szkodą dla mnie i dzieci. A ja miałem w tym nieszczęściu to szczęście że tego pecha miała, bez tego mógłbym jeszcze latami w nieświadomości żyć.
Takie czasy nastały że wszystkich się do pojednania nawołuje. Może wezwijmy ofiary stalkingu żeby się ze stalkerami jednały, okradzionych ze złodziejami też, tylko ofiar morderstw nie da się do pojednania z mordercami wezwać bo niestety nie żyją. Rozumiem że społeczeństwa nie obchodzi to co spotkało mnie i dzieci, i że byłoby bardzo miło jakbyśmy się wszyscy uśmiechali i udawali że smród to perfuma. Wsparcie które dostaje moja była i masowe oburzenie jaki to jestem najgorszy bo już na sobie i dzieciach pasożytować nie daję to dla mnie szok. Ok, rozumiem, tak działa świat, ale to jest jakieś szaleństwo. Moim problemem jest to że nikt mi gwarancji nie da że jak tylko dzieci z oka spuszczę to się natychmiast nie powtórzy i to znów na mój koszt. Też mam jakieś prawa. Mam prawo nie być zdradzany, oszukiwany, okradany, okłamywany. Dzieci mają i miały prawo do znajomych, edukacji, życia poza sztucznie wykreowaną bańką kłamstwa w której może i były w wykreowanej iluzji uśmiechnięte, ale też odcięte od rzeczywistości, bez rozwoju i na kursie kolizyjnym z betonową ścianą. Moi rodzice mieli prawo wiedzieć że goszczą w każde święta zdrajczynię i tej gościny odmówić, a zostali tej wiedzy pozbawieni. Ja mam teraz prawo do życia w spokoju bez byłej pakującej się z butami w życie także moje. Dzieci mają prawo wyboru z kim chcą mieszkać, a dopóki karmione są kłamstwem to do prawdy kontrującej to kłamstwo też mają prawo. Mają też prawo do dalszego życia w spokoju, jako ludzie, a nie jako bankomaty. A ja mam wręcz obowiązek mieć oko na matkę i nie ufać jej za grosz. Jeśli właśnie takie zachowanie, czyli zwykła przyzwoitość, uważane jest za tradycyjne, to coś jest nie tak ze światem.
Jakbym dzieci po trzech latach odcięcia od życia i edukacji nie zabrał, to bym ich musiał zostawić na czwarty taki rok. Który moja była już rozpoczęła, wbrew naszym ustaleniom. Faktycznie, nic tylko się jednać, przebaczać i dzieci jej oddać znów.
Życie jest dużo bardziej skomplikowane niż "kochajmy się dla dobra dzieci i wszystko będzie dobrze". Są tacy z którymi to po prostu nie działa.
Natomiast zachowanie Twojej żony raczej klasyczne.
Może wychyla się trochę wahadło w stronę jakiegoś zaburzenia, ale raczej mieści się w normie zachowań kobiet po zdradzie.
Wyparcie, racjonalizacja, obracanie kota ogonem, oczernianie Ciebie wśród innych, stawianie siebie w roli ofiary to klasyka rocka.
Dobrze, że dzieci masz ze sobą.
I jeśli to prawda co opisałeś to na litość boską przenigdy ich jej nie oddawaj.
rozumu . Szkoda tylko dzieci .
Cytat
To nie jest takie proste. Zatwierdzone przez sąd porozumienie między nami nie reguluje ani opieki nad dziećmi, ani alimentów. Dzieci zagłosowały nogami i w każdej chwili mogą nogami znów zagłosować inaczej. Nikogo siłą trzymać nie zamierzam a moja była jest naprawę aktorką. Z perspektywy czasu, jeśli miałbym wskazać jej najmocniejszą stronę, to byłoby to stwarzanie i utrzymywanie dobrego wrażenia. I zdolność ukrywania tego co się pod tym dobrym wrażeniem kryje. Nawet ja, jej mąż, widziałem tylko tą fasadę.
Cytat
A tu jestem skłonny się zgodzić co ro rozumu ale nie co do kasy. Kwoty może i sprawiają wrażenie ale jest to porównanie angielskich zarobków i oszczędności do polskich. Byliśmy po prostu przeciętnie sytuowani, znam sytuowanych dużo lepiej. To tak jakbyś przeniósł się z polską pensją i całymi oszczędnościami do Gruzji i tam usłyszał od lokalsa że od nadmiaru kasy dostajesz małpiego rozumu. Mój nadmiar kasy wygląda obecnie tak że mieszkam z dziećmi w za małym domu, pokoje są jak klatki, zadłużam się żeby żonę spłacić i ten dług spłacę może za jakieś 8 lat nic w tym czasie nie odkładając. W rejonie w którym mieszkam mediana cen nieruchomości to na złotówki milion dziewięćset tysięcy. Moja praca wisi na włosku bo nagle zostałem single dad of two, za to wydatki skoczyły mi trzykrotnie. No ale fakt, z perspektywy Gruzji to bogaczem jestem i mi od dobrobytu odbija.
Cytat
Coś tu nie gra. Wyczyściła Ci konta i jeszcze ją musisz spłacać?
Szantażuje Cię czymś?
Dzięki opisowi Twojej żony lepiej rozumiem swoją i innych narcyzów tzw wstydliwych. Nie wiem jaka jest norma zachowań kobiet po zdradzie, ale jeśli jest taka jak pisze poczciwy to w tej normie mieści się prawie cała patologia narcyzmu. Do d*py z taką normą.
Cytat
Nie chcę być posądzony o jakiś szowinizm, ale...
To naprawdę schemat jeśli chodzi o zachowania kobiet w przypadku nakrycia ich w gorszących sytuacjach, nie mówiąc już o próbie zmuszenia ich do poniesienia konsekwencji chociażby w sądzie.
Wtedy pokazują swoją prawdziwą twarz i naturę.
A naprawdę długo potrafią się maskować.
Myślę, że wiele osób może to potwierdzić.
Nawet tutaj na forum, ale nie tylko.
Nie można oczywiście wrzucać wszystkich do jednego worka i jeśli jakaś kobieta poczuje się urażona to przepraszam, ale moje doświadczenia życiowe zarówno w zakresie teorii jak i praktyki pokazuje, że tak jest.
Większość kobiet po prostu z natury jest bardzo oportunistyczna i pragmatyczna.
Ponadto są one bardzo wyczulone na opinie z zewnątrz.
Dlatego starają się być nieskazitelne.
A że ich postawa nie idzie w parze z zachowaniami to jedyną możliwością "zachowania twarzy" w ich mniemaniu jest manipulacja faktami.
Cytat
Podejrzewam, że tego nie można wliczyć jako spłata nawet jeśli autor by to udowodnił.
A to dlatego, że to było ich wspólne konto za czasów wspólnoty majątkowej.
Wobec tego nie może zostać uznane jako spłata zobowiązania nawet jeśli zostałoby to wykazane.
Cytat
Puszczanie się z 25 lat starszym zapijaczonym żulem który nie ma możliwości zapewnienia bytu sobie już nie wspominając o matce z dwójką dzieci, nie jest ani pragmatyczne ani nawet oportunistyczne już nie mówiąc o decyzji wyboru jego zamiast męża i rodziny. To czysta patologia dająca się zrozumieć tylko w świetle NPD
Jeżeli większość kobiet po zdradzie tak głupieje to coraz bardziej rozumiem mądrość starożytnych którzy bezwzględnie nakazywali kamieniowanie takich kobiet.
Cytat
Rozwód odbył się w Anglii według angielskiego prawa. Bardzo żałuję że nie w Polsce bo tam bym małżonką podłogę w sądzie zamiótł ale sąd właściwy był w Anglii niestety. Angielska procedura wygląda tak że coś takiego jak wina nie istnieje. Strony się rozstają, majątek z momentu rozwodu zostaje podzielony. Nikt nikogo nie pyta co się stało i kiedy. Czyli jeśli żona Was będzie dziesięć lat zdradzać, to się w końcu wyda i weźmiecie rozwód to wszystko co wypracowaliście przez te dziesięć lat jest do podziału. Żeby była pełna jasność - zdradzający dostaje "swoją" część jakby nic się nie stało. Zachęca to oczywiście do gry na czas, kłamstw i przeciągania sprawy ale kogo to obchodzi. Czyli niejako byłem zmuszony wypłacić żonie wynagrodzenie za każdą godzinę którą spędziła z kochankiem w łóżku. Majątek dzieli albo sąd albo strony dogadują się same, ale wtedy sąd musi to potwierdzić i ma prawo veta że jedna strona jest zbyt poszkodowana. Sąd to sprawa cywilna, bardzo kosztowna, nam się udało osiągnąć sensowne porozumienie. 80% majątku to był dom, w pełni spłacony. Kupiliśmy go 15 lat temu, sprzedałem swoją nieruchomość w Polsce, starczyło na 6% wkładu, reszta na kredyt. Moja żona nie wniosła do niego finansowo nic,, wkład był mój, praca zarobkowa moja. Dom niewielki, dla mnie i dzieci dużo za ciasny, ale i tak kosztujący kosmiczne pieniądze. Mieszkam w nim ja i dzieci, problem taki że jest współwłasnością małżeńską czyli 50% jest żony. Ja biorę dom bo gdzieś mieszkać z dziećmi muszę, żona swoją połowę którą muszę skądś wziąć. Szacuję że jak wyczyszczę wszystkie oszczędności do zera i wezmę kredyt na dom to go spłacę za jakieś 8 lat. Oczywiście nie zostaję z niczym tylko z domem po tym wszystkim, tyle tylko że ja już ten dom raz spłaciłem.
Gwoli rozjaśnienia jak moja żona podchodzi do współwłasności - dom i moje konta są moje czyli do podziału. Ale jak jej zarzuciłem że finansowała romans ze środków wspólnych to się dowiedziałem że to bzdura bo samochód w Polsce i jej konta są jej i tylko jej przecież. Dziwna logika.
Prawdę mówiąc pieniądze to nie priorytet, priorytet to dzieci. Miałem nadzieję że moja żona weźmie co jej, kupi sobie rezydencję w Polsce i będzie żyć długo i szczęśliwie ze swoim żulem. Niestety ewidentnie coś tam nie pykło no i będę ją miał teraz gwiazdorzącą w okolicy.
Ta "patologia" to bardzo prosta rzecz, choc do sklasyfikowania, ale nie zawsze wykonania i nazywa sie prawidlowym rozpoznaniem potrzeb. Zadnej nowosci nie odkryje, tam gdzie nie ma dobrego rozpoznania, czego partnerowi brakuje, a z czego jest nie do kona usatysfakcjonowany, tam wkrada sie zwiazkowa nadzerka mogaca prowadzic do powaznego kryzysu, czego najgorsze skutki doswiadczylo wielu z nas. Ten tzw. menel posiadal cos, czego potrzebowala zona autora i jak widac, nie sa to ani pieniadze, ani wyglad, ani mlodosc. Przykre jest to, ze my - ludzie generalnie - poznajemy sami siebie czasem zbyt dlugo, zeby moc okreslic partnerowi swoj "kod dostepu", ja nie usprawiedliwiam tu zony autora, bo to, co ona zrobila, jest obrzydliwe, nieodpowiedzialne i zwyczajnie zle, niemniej w tym kierunku bym ja opisywal zamiast aktorstwa. Glupota i nieznajomosc siebie, przeciez jej milczenie nie wynika z fantastycznej roli aktorskiej, jakiej granie sobie wymyslila, tylko z glebokiej, systemowej niewiedzy na swoj temat, jak sadze po przeczytaniu watku. Do polowy tekstu jeszcze wydawalo mi sie, ze - to kamyczek do Twojego ogrodka - rozwoj wydarzen moglby byc jednak inny, gdybys kiedys nie zdradzil, ale teraz tylko gdybanie. Kazdy sie zmienia w zyciu, czegos nabywa, a cos traci, moze zona nie udzwignela ciezaru zdrady ani brzemienia wybaczenia i przy nadarzajacej sie okazji ulala jej sie cala skrywana niechec do tego tematu, wlacznie z utrata szacunku do Ciebie, co teraz moze sobie zrecznie obracac w teze o Twojej winie za cala zaistniala sytuacje. Jej nie wyszlo, ale winny sie sam podlozyl, czyz nie ?
Autorze, jesli masz mozliwosc przeprowadzki, to zrob to. Bo jak moge sie domyslec, wrociles na stare smieci do UK, gdzie oboje mieliscie kontakty, znajomosci, ktore ona teraz obraca przeciw Tobie i bedzie to robila coraz skuteczniej. Umiejscowisz sie gdzie indziej, to ona straci wsparcie, ktore sobie sama buduje. Mam niemila autosugestie kazaca mi watpic, czy ograniczenie jej praw rodzicielskich byloby sluszne, ale tak nakazywalaby logika, jak tez pragmatyzm. W tym miejscu, w tej sytuacji chyba musisz wytaczac ciezsze dziala, bo jak sam piszesz - to jeszcze nie koniec tej historii, a przygotowac sie na wieksze Gie po prostu musisz, wiec lepiej byc o krok dalej, niz zona.
Cytat
No właśnie co dostawała żona gospodarza od tego menela że tak się "zauroczyła" ?
Otóż nie dostała niczego czego potrzebowałaby dorosła dojrzała kobieta zdrowa umysłowo.
Myślę ze menel dawał jej coś czego narcyzi (energetyczne wampiry) potrzebują najbardziej, dawał jej supply czyli emocjonalną energię ubraną w wiarygodną dla niej iluzję.
Myślę że nie było go stać na wykreowanie rozbudowanej iluzji jakiegoś wirtualnego raju. Sądzę źe menel poszedł po najmniejszej linii oporu żeby dostać się do pochwy żony gospodarza. Po prostu zasypywał ją tanimi komplementami podbudowującymi jej ego. I tę nędzną kreację impregnował w jej głowie hormonami szczęścia i przywiązanie jakie wydzielają się podczas orgazmów.
Cytat
Nic to nie ma do rzeczy. U osoby zdrowej psychicznie zdrada sprzed 13 lat powinna być już elementem dawno przepracowanym i zamkniętym. Obecnie wyciąganie tego faktu w bieżących rozgrywkach i manipulacjach potwierdza tylko fakt że mamy do czynienia z ciężkim zaburzeniem osobowości. Cykl narcystyczny jest dość sztywny i banalnie oczywisty. Tak samo przebiega na każdej szerokości geograficznej. Obecnie grozi naszemu gospodarzowi kolejny etap cyklu narcystycznego. Etap zwany przez psychiatrów Hooveringiem.
Radzę poczytać na ten temat w fachowych publikacjach naukowych.
Cytat
Rozumiem że to co się stało stało się nie z czystej złośliwości a ze zniezrealizowanych potrzeb. Rozumiem też że żona mogła chcieć się rozstać, nie jest moją niewolnicą i miała pełne prawo zażądać rozwodu w każdej chwili. Rozumiem także co i kiedy zrobiłem źle, i drugi raz tego bym nie zrobił. Żal mam o to w jaki sposób się rozstała. Dwa i pół roku podczas których wygodnie sobie żyła pasożytując na mnie i konwertując dzieci na bankomaty, a wszystko to wiedząc że małżeństwo jest już skazane i jego rozpad jest kwestią czasu. Zmarnowała i mi i dzieciom trzy lata bo "chcę się rozstać" oznaczałoby koniec wygodnego życia. Dużo prościej było grać na czas i czekać na chęć rozwodu z mojej strony, i wtedy oskubać mnie do kości. Z perspektywy czasu widzę że zrobiłem to sobie sam bo było jej ze mną za wygodnie. Nie umarłbym od "chcę się rozstać", bylibyśmy teraz przyjaciółmi. Masz rację, z perspektywy czasu widzę że ona ze mną nigdy tak naprawdę nie rozmawiała. Osoba z którą ją zdradziłem ze mną rozmawiała, ot i cała tajemnica.
Cytat
Nie mam. Domu sprzedać nie mogę bo na papierze jest 50/50 z żoną, środków na przeprowadzkę nie mam, do szkoły dzieci mają blisko a miałyby daleko. A nawet jak się przeprowadzę to kto mojej byłej zabroni przeprowadzić się także? Dom wynająć łatwo wszędzie.
Praw rodzicielskich ograniczyć się nie da. W UK prawa ogranicza się wyłącznie w maksymalnie drastycznych przypadkach, przykładowo matka dzieci zabija ojca. Nie mam wystarczającej amunicji, a do tego nie chcę. Siłą dzieci i tak nie utrzymam.
A-dam a Ty robisz zaocznie jakiś fakultet z dziedziny narcyzów? Wszędzie widzisz narcyzów?
A swój temat z żoną rozwiązałeś już?
Bo jak chcesz poznać interesujący mechanizm psychologiczny, to kiedy ktoś nie potrafi rozwiązać swoich problemów, intensywnie poszukuje problemu zastępczego...nie obraź się widzę zależność w Twoim zachowaniu. mnie już o narcyzm oskarżyłeś zresztą i chyba nie tylko mnie...
Cytat
rozwiązałem
Cytat
narcyzm to nie przestępstwo to zaburzenie które można leczyć.
Cytat
Rozumiem że nareszcie opublikowałeś swoją historię zdrady?
Cytat
Myślałem ze mówisz o ciąży z 70 letnim facetem. To by był dowód na to że Jagielle wcale nie musiał nikt pomagać w spłodzeniu całej dynastii jegiellońskiej.
Cytat
Zgadza się. Mogę przeorać dzieciom życie po raz kolejny. A co powstrzyma moją eks za podążeniem za mną nawet do Australii? Przecież tu nie chodzi o konkretne miasto a o utrzymywanie fasady przed ludźmi, pieniądze i opiekę na starość. Innych dzieci już mieć nie będzie.
Moja eks to w głowie ma chyba nie po kolei niestety, mam wrażenie że jej celem jest obrona dobrego imienia za wszelką cenę. W sytuacji którą opisałem, i na którą mam dowody, ona mi w jednej z ostatnich wiadomości zarzuca że jestem hipokrytą bo skoro miałem wolną chatę w Anglii to na pewno się przez nią milion kochanek przewinęło. Czyli ona zła ale ja też, a nawet gorszy, choć dowodów zero to zawsze ją wybiela. Nie mam pojęcia kogo ten przekaz ma przekonać bo ja przecież mam dowody jak było, chyba sama próbuje się przekonać. Na pytanie o dowody nie odpowiedziała, a ja w dowodach jej akcji pływam wręcz. Podobnie zapiera się że otrzymywane ode mnie środki na życie to były należne jej alimenty za opiekę nad dziećmi, zapytana o dowód przyznania alimentów nie odpowiedziała. Nie nie były, to były środki dobrowolnie przekazywane partnerce, a to że sama sobie uznała że to jest jej wynagrodzenie za opiekę nad jej własnymi dziećmi o niej świadczy, nie o mnie. Wyobrażacie sobie? Żona przywłaszcza sobie otrzymywane od męża pieniądze żeby z nich finansować romans i sobie żyć wygodnie trzymając męża w niewiedzy twierdząc że to wynagrodzenie za zajmowanie się jej własnymi dziećmi! Długo tak bym mógł ale nie ma już po co. Było minęło.
Problem jest taki że ja jestem dość aspołecznym typem, a ona jest mega społeczna. Wspólnych znajomych już spisałem na straty, gdzie stopę postawi tam nie mam wstępu. Rzeczywistym problemem jest brak towarzystwa dla dzieci. Ci znajomi mają dzieci, a dzieci się razem bawiły. Doszło do tego że jedna wspólna znajoma zabrała mi młodego na zabawę z matką nic mi o tym nie mówiąc. A matka natychmiast to wykorzystała prosząc go następnego dnia żeby przede mną zataił jej nowego faceta. Za to przy innej okazji nie omieszkała mu wytknąć że ja się z kimś spotykam jako dowód że ją zdradzam. Nieważne że od roku jesteśmy rozwiedzeni, że jej romans się wydał dwa lata temu z kawałkiem, młody został poinformowany że z pewnością spotykałem się już lata wcześniej więc to wszystko moja wina.
Nie da się strząsnąć kogoś kto żyje w oderwanej od faktów bańce. Nie ma środków prawnych żeby się jej pozbyć. A dzieci mają krótką pamięć, to są dzieci po prostu. Pożyjemy zobaczymy co z tego wyniknie. Problemem jest to że z osobą przekonaną o własnej racji i oderwaną od faktów nie da się osiągnąć porozumienia. To czego doświadczam to jest fanatyzm. Fanatyzm wybielania się za wszelką cenę, wbrew faktom, i wbrew interesom dzieci. Opiekę jaką im matka zapewnia już widziałem. Do dziś usuwam jej skutki. Tak to się domowymi zwierzątkami można zajmować ale nie dziećmi. I jest ryzyko że to wróci, i że będę to dodatkowo zmuszony finansować.
Witajcie w świecie gdzie za zwykłą podłość w związku nie grozi nic. Jakby to była spółka cywilna to by poszła siedzieć. Ale skoro to było małżeństwo to jej się za cały okres wykorzystywania dzieci i męża wynagrodzenie i immunitet należy. Jakbym mógł uzyskać restraining order o promieniu 50 mil to już bym był w drodze do sądu. Ale nie mogę. Teraz zacznie się szarpanina o młodszego a ja z niego miniona matki zrobić nie pozwolę. Celem nie jest dobro dzieci, cel jest logicznie niezrozumiały bo gdzieś w tej jej oderwanej od rzeczywistości bańce siedzi. Nie ma innego logicznego wytłumaczenia jej sprowadzenia się mi na kark. Mogła przecież mi pozwolić naprawiać szkody i wyciągać ich na prostą, a sama mieć ich w każde wakacje w Polsce. Ja już właściwie ich mam na prostej o dziwo. I ja bym był zadowolony, i ona. A teraz będziemy się szarpać na bieżąco na odległość pięciu mil, i to wyciągnięcie na prostą zacznie się znów krzywić. Takie życie.
#heniek dzięki, rozjaśniłeś mi sprawę. Zrozumiałem że ona sama jest jak niedojrzałe niemowlę które dopiero się odkrywa. I że nie przewidzę co wymyśli. Chyba właśnie odkryła że jej potrzebne jest dziecko niestety, i że jest niewinna jak ta biała lilia, a skoro wszystko się rozwaliło to winny ktoś być musi czyli ja. Tyle tylko że dzieci robią za oznakę prestiżu i totem do okazania klanowi bo emocjonalnie to pieska albo kotka maksymalnie ogarnia.
Długo bym tak mógł ale to już nic nie zmieni. Jak już wspomniałem wcześniej - nawet w brazylijskich telenowelach takiego poziomu spierdolenia nie grają, przeciętny telewidz by takiego zachowania nie łyknął jako możliwe. Może kiedyś, jak już będę wiedział jak to się z dziećmi skończyło, zaktualizuję ten wątek.
I jeszcze przestroga na koniec - patrząc po znajomych nie widzę ani jednej pary gdzie jedna strona zapewnia wygodne życie drugiej. Rozumiem że mężczyźni mają naturalną potrzebę zapewnienia bytu kobiecie, też tak miałem, osiągnąłem to z nadwyżką i to że ani moja żona nie musi się martwić o finanse ani dzieci o start w przyszłość było dla mnie ważnym filarem samooceny. To strategiczny błąd. W każdym obserwowalnym przypadku w mojej okolicy kobiecie w końcu z tego beztroskiego życia i nadmiaru czasu odbija, i kończy się to tragicznie. Wszystkie obserwowalne trwałe związki trwają w emocjonalnej i finansowej równowadze. Logicznie patrząc - jeśli partnerka żyje z Was wygodnie jaki ma interes w tym żeby się z Wami rozejść jeśli z Was żyje a może i jej kochanek też? Ktoś w końcu musi za transport do hoteli na seks, a moze i za hotele, płacić, a bidulka wszystko ma od Was. A im dłużej gra na czas pieprząc się z kochankiem tym więcej na pożegnanie otrzyma. Mówiąc inaczej, jeśli partnerkę utrzymujecie kosztem poświęcanej jej uwagi bo przecież coś za coś, skończycie utrzymując zdrajczynię. Jeśli kobieta będzie Was cenić to sama za Wasze hotele płacić będzie, a jeśli nie to Wy będziecie płacić za jej schadzki z kochankiem. Nauka którą z tego wyniosłem brzmi - nigdy nie utrzymuj swojej kobiety. I nie, tu nie chodzi o pieniądze. Chodzi o zwykłą kobiecą naturę.
No cóż, teraz o start dzieci muszę się już martwić. Zgadnijcie kto teraz będzie nie wychowywał a zagłaskiwał w celu przeciągnięcia na swoją stronę i kto otrzymał część majątku przeznaczoną na start dzieci w dorosłość...
Cytat
Jeżeli większość kobiet po zdradzie tak głupieje to coraz bardziej rozumiem mądrość starożytnych którzy bezwzględnie nakazywali kamieniowanie takich kobiet.
Takie zachowanie jest właśnie oportunistyczne - skorzystała z okazji nie bacząc na moralność.
Cytat
Cytat
Myślę że powinieneś użyć innych słów do opisu tej sytuacji. Zapewne Chodzi Ci o bycie towarzyskim, komunikatywnym, łatwo nawiązującym i podtrzymującym relacje z innymi ludźmi. Słowem "aspołeczn
y"określa się raczej złośliwe, egoistyczne i wrogie zachowania wzgl innych ludzi.
Cytat
Dziwne, mało prawdopodobne. Wygląda na to że mieliście znajomych samych półgłówków albo hipokrytów.
Cytat
Sprawa jest prosta kobieta wie że jeśli chce z tobą wygrać i odzyskać nad Tobą kontrolę musi odebrać Ci dzieci.
Będzie robić to o czym mówisz aż znajdzie słaby punkt i uderzy i Cię załatwi. Rozważyłbym na poważnie tę Australię bo ona chyba już tę iluzję z 75 letnim pijakiem zamknęła.
Dzieci dziećmi ale ja po tym wszystkim mam jakieś PTSD. Jakby to była praca już bym ją rzucił ale tu nie mogę. Kończę ten wątek i idę przygotowywać się do wojny. Której nie wygram ale mam nadzieję chociaż osiągnąć równowagę i ekranować dzieci.
Kiedyś tradycyjnie:
1. Po pierwsze mężczyzna pilnował sobie żony. Bo jak nie pilnował to również czyhało na nią stado innych facetów. I również mogła ulec pomimo poważnych konsekwencji jakie za to ją mogło spotkać.
2. Kobieta (żona nie miała żadnych praw). Nawet wyborczych. Można ją było sponiewierać psychicznie, fizycznie i finansowo za niewłaściwe zachowanie. I nikt się nie zająknął w jej obronie, a nawet usłyszałeś pochwały, że dobrze zrobiłeś, że jej porządnie wpierdzieliłeś.
3. Kobiety więc jak już zdradzały, to z facetem, który zapewnił im ucieczkę i byt.
Obecnie kobiety posiadają pełnię praw, więc jeśli jej nie pilnujesz, to zdrada przynosi jej znacznie mniej negatywnych konsekwencji. A wręcz bywa, że przynosi korzyści! Więc obecnie zdrada jest znacznie łatwiejszą decyzją dla kobiety niż kiedyś. Wręcz podejmowaną spontanicznie, jak dotychczas to miało miejsce jedynie u mężczyzn. Tak działały, działają, a obecnie na podobną skalę jak kiedyś panowie, będą zachowywać się kobiety (upadek patriarchatu).
Piszę to, żeby trochę odmienić Twoje nastawienie do byłej jako tej najgorszej. Stety, niestety masz z nią dwóch synów. Stąd przygotowywanie się do wojny nie jest dobrym pomysłem, bo jakby nie było ona jest matką tych Twoich dwóch synów. Idąc z nią na wojnę wciągasz w tę wojnę też swoje dzieci. Na wojnie nikt nie zyskuje, a z pewnością nie dzieci. Co najwyżej producenci broni (a w tym przypadku adwokaci).
Oczywiście jest jedno ale , bo mając już dzieci grono chętnych mocno zmniejsza się. Trzeba znaleźć armatura na cudze pociechy co nie jest takie łatwe. Odbyłem wiele rozmów z kobietami i często zdziwienie , bo spotykają się z panem dla seksu - który całkiem ok jest - ale kolega jakoś niezbyt zainteresowany dzieckiem jej. Ale czemu ma być zainteresowany skoro to nie jego pociecha?
Druga strona medalu taka że szanujący się singiel z licznymi hobby, znajomymi , spokojnym życiem nie weźmie sobie kobiety z łapanki. Tym bardziej nie będzie miał ochoty przeprowadzić się do pani z dziećmi , bo to same trudności i często można dostać kopa w zad. Także bajki o miłości do końca życia możemy sobie w zad wsadzić.
1) Nikt nikomu nigdy zdrady, ani niczego innego, nie wybaczał bo musiał. Wybaczał bo tak sam zdecydował. Owszem, kiedyś konsekwencje rozstania były bardziej dramatyczne, ale przymusu wybaczenia nie było.
2) Moja żona nie została zostawiona w niekorzystnej sytuacji. Pozostała w miejscu którego trzymała się za wszelką cenę przez pięć lat, kilka minut spacerkiem od kochanka, i otrzymała na drogę środki wystarczające na dekadę nicnierobienia. Nowy facet jej do zapewnienia bytu nie był potrzebny. Przyszły byt zapewniłem ja, a jej celem było przeciąganie tego zapewniania w nieskończoność. Widzę tu zysk, nie konsekwencje, a powszechne współczucie dostała niejako przy okazji bo tak po prostu społeczeństwo działa.
3) To nie ja eskaluję sytuację a ona. Ja ją zostawiłem, i postarałem się żeby między nami odległość była znaczna. Zapewniłem jej kontakt z dziećmi, osobiście przekazałem jej ich numery telefonu, i akceptuję kontakt jej z nimi tak długo jak się odbywa z poszanowaniem mnie. To że sobie ten kontakt sama zniszczyła bo potrzeba wybielenia się przed dziećmi zdominowała ją kompletnie to nie jest moja wina.
4) To ona za mną podąża i usilnie się w moje życie pakuje. Oczywiście pod płaszczykiem dobra dzieci, ale mnie i moje zdrowie przychiczne ignoruje kompletnie.
5) Nie uważam jej za najgorszą. Uważam ją za oportunistkę która miała pecha do kochanka. I która przeciągała sprawę maksymalnie dla własnych korzyści, a ze szkodą dla mnie i dzieci. A ja miałem w tym nieszczęściu to szczęście że tego pecha miała, bez tego mógłbym jeszcze latami w nieświadomości żyć.
Takie czasy nastały że wszystkich się do pojednania nawołuje. Może wezwijmy ofiary stalkingu żeby się ze stalkerami jednały, okradzionych ze złodziejami też, tylko ofiar morderstw nie da się do pojednania z mordercami wezwać bo niestety nie żyją. Rozumiem że społeczeństwa nie obchodzi to co spotkało mnie i dzieci, i że byłoby bardzo miło jakbyśmy się wszyscy uśmiechali i udawali że smród to perfuma. Wsparcie które dostaje moja była i masowe oburzenie jaki to jestem najgorszy bo już na sobie i dzieciach pasożytować nie daję to dla mnie szok. Ok, rozumiem, tak działa świat, ale to jest jakieś szaleństwo. Moim problemem jest to że nikt mi gwarancji nie da że jak tylko dzieci z oka spuszczę to się natychmiast nie powtórzy i to znów na mój koszt. Też mam jakieś prawa. Mam prawo nie być zdradzany, oszukiwany, okradany, okłamywany. Dzieci mają i miały prawo do znajomych, edukacji, życia poza sztucznie wykreowaną bańką kłamstwa w której może i były w wykreowanej iluzji uśmiechnięte, ale też odcięte od rzeczywistości, bez rozwoju i na kursie kolizyjnym z betonową ścianą. Moi rodzice mieli prawo wiedzieć że goszczą w każde święta zdrajczynię i tej gościny odmówić, a zostali tej wiedzy pozbawieni. Ja mam teraz prawo do życia w spokoju bez byłej pakującej się z butami w życie także moje. Dzieci mają prawo wyboru z kim chcą mieszkać, a dopóki karmione są kłamstwem to do prawdy kontrującej to kłamstwo też mają prawo. Mają też prawo do dalszego życia w spokoju, jako ludzie, a nie jako bankomaty. A ja mam wręcz obowiązek mieć oko na matkę i nie ufać jej za grosz. Jeśli właśnie takie zachowanie, czyli zwykła przyzwoitość, uważane jest za tradycyjne, to coś jest nie tak ze światem.
Jakbym dzieci po trzech latach odcięcia od życia i edukacji nie zabrał, to bym ich musiał zostawić na czwarty taki rok. Który moja była już rozpoczęła, wbrew naszym ustaleniom. Faktycznie, nic tylko się jednać, przebaczać i dzieci jej oddać znów.
Życie jest dużo bardziej skomplikowane niż "kochajmy się dla dobra dzieci i wszystko będzie dobrze". Są tacy z którymi to po prostu nie działa.