Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Moi drodzy, chcę o czymś napisać. Może moje świadectwo się komuś na coś przyda. Zdaję sobie sprawę także że mogę się narazić na negatywne komentarze, ale trudno, nadstawiam głowę.
Przyszłam tutaj na forum szukać pociechy i nadziei na odbudowę związku po zdradzie męża. Jego romans w pracy rozniósł się szerokim echem, próba samobójcza szalonej kochanki sprawiła, że oboje przeżyliśmy horror. Teraz w kilka miesięcy po tych wydarzeniach wszystko jest na dobrej drodze. Budowanie związku po takich ciężkich przeżyciach jest trudne, ale po tym co tu czytam, widzę, że możliwe. I tego się trzymam. Mój mąż widzi swój błąd i bardzo stara się go naprawić.
Oto jedna strona medalu.
Druga jest mniej dla mnie korzystna. Przy okazji jego zdrady wyznałam mu , ze przed kilkoma laty sama miałam kochanka. Tyle tylko, że oboje byliśmy bardziej dyskretni i mąż nigdy się o tym nie dowiedział. Nie powiedziałam mu o tym, ponieważ wiedziałam, że jedyne co mogę tym osiągnąć to zranić go, a tego nie chciałam.
Moja zdrada pozwala mi w tej chwili łaskawszym okiem patrzeć na to , co mi zrobił mój mąż. Nie tylko dlatego, że nie byłam lepsza. Przede wszystkim dlatego, że poznałam na własnej skórze mechanizmy, które zdradą kierują. Pozwólcie, że napiszę w punktach, jak to było ze mną i jakie najważniejsze spostrzeżenia pozwalają mi tłumaczyć zdradę męża.
1. Mimo, iż byłam zakochana w innym mężczyźnie , kochanek nigdy nie był dla mnie ważniejszy od męża.
2. Zakochanie, które doprowadziło mnie do zdrady nie jest tym samym co miłość. Zakochanie jest formą choroby, zmienionego stanu umysłu, który pokazuje nam sprawy innymi niż są faktycznie, a ludzi lepszymi niż faktycznie są. Zakochanie, oczarowanie mija, pozostaje przykre uczucie ogromnego błędu jaki się popełniło, oraz świadomość, że naraziło się na rozpad własną rodzinę.
3. Mimo, iż miałam kochanka, nadal kochałam męża i czułam się fatalnie (delikatnie powiedziane) z powodu podwójnego zycia jakie prowadziłam i z którego do pewnego momentu nie potrafilam zrezygnować.
4. Weszłam w romans nie z powodu braku miłości do męża lecz z powodu tego, że brakowało mi jego zainteresowania. Kochanek mnie dowartościowywał, sprawiał, że czułam się wspaniale, to było motywem podtrzymywania tej znajomości. Mąż był wiecznie zajęty swoimi sprawami, a ja zwyczajnie czułam się samotna.
5. To jest trudne do zrozumienia , ale zdrada jest tym rodzajem zła, którego nie wyrządza się celowo i perfidnie przeciwko drugiej osobie. Zdradza się dlatego, że ogromna jest pokusa przeżycia czegoś nieznanego, a nie po to, żeby wyrządzić krzywdę współmałżonkowi. Ta krzywda jest jakby skutkiem ubocznym. Decydujemy się na nieuczciwość w pełni świadomie, ale pragnienie przeżycia tego nieznanego jest silniejsze od nas, zaglusza w nas wyrzuty sumienia.
Osoba zdradzona czuje sie upokorzona zdradą, ale zdradzający nie upokarza specjalnie , z premedytacją , jest to znów skutek uboczny.
Proszę porozmawiajmy o tym, ale nie wywieźcie mnie tak od razu z forum na gnoju.
I jeszcze jedno ważne! Ze dopiero teraz kiedy sama zostałam zdradzona, wiem jak to boli. Wtedy , gdy zdradzałam , wiedziałam , ze robię źle, ale naprawdę nie zdawałam sobie sprawy z ogromu krzywdy jaką wyrządzam. Ci zdradzający oni naprawdę często nie mają pełnej świadomości na co narażają swoich partnerów.
Zakochanie jest formą choroby, zmienionego stanu umysłu, który pokazuje nam sprawy innymi niż są faktycznie, a ludzi lepszymi niż faktycznie są. Zakochanie, oczarowanie mija, pozostaje przykre uczucie ogromnego błędu jaki się popełniło
Lalu- tak odmieniać Twój nick/ Nie mam zamiaru Cie potępiać, przeciwnie- bardzo się cieszę, że postanowiłaś o tym napisać- sama szukałam odpowiedzi na pytania, rozmawiałam z koleżanką, która ma romans, pisałam o tym tutaj. Powiedz, jak długo trwał Twój romans i dla czego się zakończył? To nie pusta ciekawość- jak napisałam, szukam odpowiedzi.
lala1 napisał/a:
Budowanie związku po takich ciężkich przeżyciach jest trudne, ale po tym co tu czytam, widzę, że możliwe. I tego się trzymam. Mój mąż widzi swój błąd i bardzo stara się go naprawić.
Oto jedna strona medalu.
Druga jest mniej dla mnie korzystna. Przy okazji jego zdrady wyznałam mu , ze przed kilkoma laty sama miałam kochanka. Tyle tylko, że oboje byliśmy bardziej dyskretni i mąż nigdy się o tym nie dowiedział. Nie powiedziałam mu o tym, ponieważ wiedziałam, że jedyne co mogę tym osiągnąć to zranić go, a tego nie chciałam.
Moja zdrada pozwala mi w tej chwili łaskawszym okiem patrzeć na to , co mi zrobił mój mąż. Nie tylko dlatego, że nie byłam lepsza. Przede wszystkim dlatego, że poznałam na własnej skórze mechanizmy, które zdradą kierują.
Jak zauważyłaś medal ma dwie strony , moim prywatnym zdaniem niepotrzebnie mówiłaś mężowi o tym co kiedyś zdobiłaś , jak sama piszesz dla Ciebie to przeszłość , a dla niego ...
Jesteście razem pracujecie nad odbudowaniem tego co było ale nie zostawiaj go z poczuciem winy on też może mieć złe samopoczucie że nie jesteś już taka nieskazitelna i lepsza od niego ... Niechcę nikogo urazić jedyna refleksja jaka nasuneła mi się po przeczytaniu Twojej wypowiedzi to że razem musicie pokazywać sobie nawzajem ile dla siebie znaczycie i dlaczego nadal jesteście razem...
niedawno jeden z ludzi którzy tu zaglądają tak na końcu swojej historii napisał "To nasza wspólna porażka..."
pozdrawiam...
Nie mogę zgodzić się z jednym Twoim zdaniem, że "... zdrada jest tym rodzajem zła, którego nie wyrządza się celowo przeciwko drugiej stronie".
Każdy zdradzający powinien mieć chyba świadomość, że zło, którego się dopuszcza, jest wyrządzone przeciwko małżonkowi...
Może w początkowym stadiu zdrady o tym się nie myśli, ale gdy to już trwa jakiś czas, albo gdy małżonek się dowie o zdradzie i mimo to zdradzający kontynuuje romans to jest cios wymierzony wyraźnie przeciwko zdradzanemu.
Tak sądzę.
Dziękuję Wam za komentarze.
Przegrany - ukrywałam swoją niewierność około 10 lat , ale gdy dowiedziałam się o zdradzie męża emocje były tak ogromne, że powiedziałam mu o tym tak jakby w afekcie. Pewnie była to reakcja na ból, był to mój argument, żeby też go zranić, a wówczas cięzko mi było tą chęć powstrzymać. Chciałam poza tym, żeby wiedział, że ja go rozumiem, że nie potępiam, ponieważ sama się dopuściłam tego samego zła. Że mając oboje te same doświadczenia możemy bardziej świadomie budować na nowo nasz związek. Wydawało mi się to wtedy z różnych względów potrzebne. Stało się.
Mam oczywiście refleksję.......że hmmm klamstwo , zdrada zawsze wyjdzie na jaw. Ja ukrywałam to tyle lat, a jednak zaszły okoliczności, w których wyszło szydło z worka.
W pewnym sensie jest tak , że zdrada to nasza wspólna porażka. Ja i mój mąż oboje mieliśmy te same "powody" do zdrady - brak dowartościowania ze strony partnera. Pytanie tylko czy jest to wystarczający powód? Pewnie nie, żaden powód nie jest wystarczający, bo przecież można próbować inaczej rozwiązywać problemy, ale to temat na inną zupełnie rozmowę.
Ania 73 - mój romans był rozciągnięty w czasie , ale tylko dlatego , że spotkania z tym chłopakiem odbywały się bardzo rzadko , nawet raz na 2-3 miesiące. Dlatego kilka spotkań odbyło się na przestrzeni około półtora roku. Ja byłam wykończona psychicznie podwójnym życiem , a on przeżywał strasznie, że rozbija rodzinę, był kawalerem. Znalazł dziewczynę, a ja nie mialam nic innego do roboty jak się wycofać. Z tą dziewczyną był krótko i związek się rozpadł, jednak już do siebie nie wróciliśmy. Też były emocje, no ale to już jakby inna rzecz.
Ana - sama przyznajesz , ze na początku się nie myśli o krzywdzie partnera. I tak właśnie jest. I gdy to trwa dochodzą emocje i jakieś związanie z tą drugą osobą. Te emocje sprawiają, że trudno to potem zakończyć. Drugi człowiek to nie przedmiot, którym można się pobawić i odstawić do kąta. Eks kochanka mojego męża wyczyniała niesamowite rzeczy , zeby go zatrzymać. Niesamowite to jest na przykład próba samobójcza, której się dopuściła. Po tej próbie miała niezły argument, żeby wymuszać na nim dalsze spotkania i kilka jej się udało wymusić. On był przerażony, że to wszystko mogło się skończyć nie tylko rozpadem rodziny, ale także śmiercią człowieka. Bał się jej, bał się jej szaleństwa, ale także dlatego, że obawiał się dalszych nieobliczalnych kroków z jej strony. Dostał niezłą lekcję życia, mam wielką nadzieję, ze wyciągnie z tego odpowiednei wnioski.
Moi Kochani te odrzucone kochanki i kochankowie oni też tak łatwo nie dają za wygraną, oni mają pewnie argumenty , którymi się posługują, żeby zatrzymać ukochanego, nawet jeśli te argumenty nie są tak silne jak w przypadku, który opisuję, to jednak one działają. Coś się takiej kochance mówiło, coś się dla niej robiło, a nawet dosyć sporo - to jest właśnie ta pułapka, że czasem romans trwa, bo po prostu ciężko go zakończyć.
To nieprawda, że jestem taka wyrozumiała, raczej mam przebłyski takiego zrozumienia. Generalnie regularnie zalewa mnie tak samo jak Was fala goryczy i niezrozumienia, ale co mam zrobić. Myślę sobie, że ludzie mają gorsze problemy, choroby w rodzinie tfu tfu, jakieś straszne sytuacje finansowe, dlugi , które doprowadzają do kompletnej ruiny no i inne.
Pani psycholog powiedziała mi jeszcze cos z czym się chcę z WAmi podzielić. Jeśli zastanawiacie się czy to możliwe, żeby mąż który zdradził nadal mnie kochał to można to sprawdzić dosyć łatwo. Nikt nie potrafi udawać miłości dłużej niż miesiąc , dwa. Jeśli on się stara , jeśli okazuje miłość , jeśli zawsze Cię szanował, było Ci z nim dobrze, jeśli teraz po zdradzie stara się i to trwa już kilka miesięcy to znaczy , ze naprawdę Cię kocha. To jest możliwe.
Bo ja sama byłam zakochana w młodym chłopaku, ale kochałam męża. W młodym chłopaku już nie jestem zakochana , ale męża kocham nadal. Chociaż mnie zdradził. Chociaz mnie zawiódł. Młody chłopak jest samotny, z nikim sie nie związał. Ale ja nie chcę jego, chcę mojego męża, z którym żyję od ponad 20 lat. I mimo, iż żyję z nim od ponad 20 lat jest dla mnie najbardziej pożądanym mężczyzną na świecie. A nie tamten , z którym miałam romans.
Lala, a ja, o tym, co napisałaś, myślę trochę inaczej. Cieszę się, że wspólnie z mężem próbujecie odbudować Wasz związek i mocno trzymam za Was kciuki!!! Jednak na zdradę spoglądam trochę inaczej. Napisałaś, że kochanek nigdy nie był ważniejszy od męża, co bardzo mnie zaskoczyłor30; Kiedy o tym myślę i patrzę na to z perspektywy mężczyzny i męża, (którym jestem) to coś się, we mnie buntuje! Myślę, że wbrew temu, co myślisz, kochanek stał się ważniejszy od męża, inaczej nie wszedłby w najbardziej intymną sferę waszego życia - do tej pory zarezerwowaną (nie wiem, czy to właściwe słowo) tylko dla najbliższej i najważniejszej osoby - czyli Twojego faceta. Oczywiście jest to moje zdanie. Nie wszystkim (niestety) mija oczarowanie inną osobą i nie wszyscy myślą o tym jak wielką krzywdę wyrządzają najbliższej osobie. Przyjmij scenariusz, że odkryłabyś w swoim kochanku, coś, co spowodowałoby, że życie z Twoim mężem przestałoby mieć sens. A wtedy? Napisałaś: Mimo, że miałam kochanka, nadal kochałam męża. Lala, ja nie mam kochanki, właśnie dlatego, że kocham żonę. Między innymi, właśnie tym wyrażam swój szacunek i swoją miłość do Niej. Przepraszam, jeżeli zabrzmiało to arogancko, naprawdę nie chcę, Cię w żaden sposób urazić r11; chciałem Ci tylko przedstawić inne spojrzenie na zdradę. Zgadzam się też z Ana, która napisała:/Każdy zdradzający powinien mieć chyba świadomość, że zło, którego się dopuszcza, jest wyrządzone przeciwko małżonkowi.../ Nie sądzę, że takie zło, jako przypadkowe. Pozdrawiam.
Chciałabym Gordian mieć męża, który myśli jak Ty. Myślałam, że takiego mam. Zdawałam sobie sprawę, że to co napisałam dla wielu może brzmiec jak prowokacja. Nie jesteś arogancki. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym cofnąć czas, żeby te wszystkie złe rzeczy się w naszym związku nigdy nie zadziały. Ale skoro już tak się stało muszę myśleć w sposób, który pomoże mi działać pozytywnie dla dobra naszej rodziny. Szukanie przyczyn, autorefleksja, próba zrozumienia - to jest właśnei ten sposób myślenia, który umożliwia mi podjęcie próby odbudowy mojego związku. Zło nie jest przypadkowe. Jest wynikiem egoizmu, słabości charakteru, bezmyślności. Pewnie dodałbyś jeszcze parę innych cech. Ale ja popełniłam w życiu taki błąd , a Ty być może popełniłeś inny. Nie ma ludzi bez win, bez przywar i ludzi, którzy nigdy w życiu nie błądzą. Masz rację, czasem zdradzający odchodzi i wyrządza swoim najbliższym ogromną krzywdę. Ale czasem także zdradzający, przez to co zrobił, dostrzega co jest dla niego ważne. CZasem zdrada jest bolesnym etapem dojrzewania do prawdziwej i odpowiedzialnej miłości. Każdy przypadek jest inny. Czy naprawdę sądzisz, ze wszystkie zdrady można wrzucić do jednego wora?
Gdy położe sobie rękę na sercu i analizuję moje 20 letnie małżeństwo, myślę sobie , czy naprawdę byłam idealną żoną? Już chociażby fakt, że sama zdradziłam sprawia, że zdrady mojego męża nie mam prawa potępiać. W czym jestem od niego lepsza?
Moje doświadczenia mówią mi wiele ważnych rzeczy, na przykład taką, że w życiu wraca do nas zło , które wyrządzamy innym.
Ach , to jest tak ogromny temat. Ale dziękuję Wam za wszystkie myśli i wszystkie komentarze. Dzięki temu, że piszę tutaj do Was oszczędzam mojemu mężowi kolejnych rozmów na tematy, na które nie ma odpowiedzi. Ma trochę spokoju a ze mnie uchodzi ogromna część negatywnej energii. Dobrej nocy.
A ja zgodzę się z tym, że zdradzający nie zdaje sobie do końca sprawy z tego, że krzywdzi drugą osobę. W chwili romansu nie liczy się chyba nic prócz tu i teraz. Zdradzacze to egoiści i egoistycznie myślą nie zdając sobie sprawy z wagi krzywdy jaką wyrządzają. Wiem, to okrutnie brzmi, ale tak jest.
Owszem nie wszystkie zdrady są jednakowe, do każdej należy podejść indywidualne, a wnioski wcześniejsze wysunęłam z własnego doświadczenia. Jestem osobą zdradzoną, ale właściwie tak u mnie było, że Mąż nie zdawał sobie sprawy z wagi krzywdy jaką mi wyrządza. U innych może być inaczej. Ale myślę, ze coś w tym prawdy jest.
" Myślisz że cierpisz... tak naprawdę walczysz o szczęście..."
zdradzacze nie zdają sobie sprawy z niczego nic ich wokół nie obchodzi.Dla nich to jest tu i teraz ja i nikt więcej. Mój ex ma gdzieś własne dziecko, które tak bardzo pragnoł, kochał tak się cieszył gdy się narodził, kąpał go paznokietki mu nawet obcinał, pieluszki zmieniał, lulał wstawał w nocy... a teraz to dziecko go nie interesuje.Jest to bardzo przykra i trudna dla mnie i dla dziecka sytuacji, nie potrafię tego pojąć, jak można tak odstawić dziecko. Jedno jest pewne kochanka nie pozwala na spotkania jego z dzieckiem, nie pozwala łożyć nie pozwala dzwonić on jest pod jej dyktando. Tak mógłby ktoś powiedzieć, że to dorosły facet,że sam decyduje, ale nie w tej sytuacji, kochanka dla niego to teraz świętość jedyna osoba która ma. Nienawidzę jej tak bardzo, że mogłabym zrobić jej kuku i jej matce za to, ze wukluła taką szantrapę
Podpisuję się obiema rękami pod tym co piszesz- Oleczka. U mnie jest podobnie- idealny tata- na prawdę- pod każdym względem- teraz nie pojawia się u synka, który na niego czeka. Nie do pomyślenia. I wiem, że to ta s... go do tego nakłania. Też jej nienawidzę, czasem mam wrażenie, że ta moja nienawiść jest prawie namacalna, że mogę jej zrobić krzywdę na odległość... Znacie ten wiersz Szymborskiej? "Nienawiść":
"... do nowych zadań w każdej chwili gotowa.
Jeżeli musi poczekać, poczeka.
Mówią, ze slepa. Ślepa?
Ma bystre oczy snajpera
i śmiało patrzy w przyszłość
-ona jedna."
Jestem daleka od powiedzenia, że tylko nienawiścią teraz żyję, ale tej kobiety nienawidzę, jej jednej na świecie.
Zdradzacze generalnie zrzucają odpowiedzialność za zdradę na inne osoby, a więc i tłumaczenie, że nie wiedzieli iż krzywdzą swojego małżonka - jest takim samym naiwnym usprawiedliwieniem
Ja też nie potrafię zgodzić się z twierdzeniem że partner stoi wyżej niż kochanek/kochanka - gdyby tak było to by nie było tego drugiego... Zdradzający/a daje obcej osobie coś co jest zarezerwowane dla tej jedynej najbliższej osoby, mającej dostęp o najwyższym priorytecie (używając terminologii informatycznej). Nagle taki sam dostęp ma ktoś trzeci - więc jest przynajmniej na równi z partnerem...
Pomijając fakt że w tego typu zdradach jak moja te stwierdzenie to kompletnie bzdura - ja stałem się tym który jest nieważny zupełnie a moje miejsce zajął kochanek. I jest tu mnóstwo takich historii...
ana- napisał/a:
Zdradzacze generalnie zrzucają odpowiedzialność za zdradę na inne osoby, a więc i tłumaczenie, że nie wiedzieli iż krzywdzą swojego małżonka - jest takim samym naiwnym usprawiedliwieniem
Miałam to szczęście, że odpowiedzialność za zdradę wziął wyłącznie na siebie, NIGDY z Jego usta nie usłyszałam, ze to moja wina- zawsze mówił, mówi, że Jego i, że nigdy nie powinno mieć to miejsca.
" Myślisz że cierpisz... tak naprawdę walczysz o szczęście..."
Tomala, to prawda, ten trzeci, ta trzecia zabiera ciało czlowieka, do którego tylko my prawo ,często też jego emocje, zainteresowanie no i czas, który należy się nam. A jednak eks- kochanka mojego męża miała do niego wieczne pretensje, że czuję się "tą drugą" (swoją drogą co za bezczelność), żądała, żeby przestał ze mną sypiać, oczekiwała, że będzie dla niej brał urlopy, organizował wspólne weekendy. Tego nigdy nie zrobił. Nawet była obrażona, że jej nie zaprosił na swoją imprezę urodzinową. I wiecznie pretenesje, że jest tą drugą. Nie czuła się ważniejsza ode mnie. W jednym z maili do niego pisała tak " dla Ciebie ważniejsza jest żona"! Widzisz miała jego ciało , miała jego zaangażowanie , a jednak ...... Proszę o komentarze.
A ja mam właśnie z tym "problemy" z tym oddaniem, bo to dla mnie bardzo ważne ... obiecał być tylko mój ... ale i to mija- minęło. To już BYŁO nie cofnie nawet gdybym chciała, dlatego nauczyłam się z tym żyć i nie wracać do tego co tak bardzo boli. Cieszyć się każdą chwilą tą która jest ;-).
" Myślisz że cierpisz... tak naprawdę walczysz o szczęście..."
Moja tipsiarka, tez zaczela stawiac warunki choc nie az takie jak wyzej...tzn w jednym z ostatnich maili byla zla ze sie wszystko wydalo, ze przeciez mu powtarzala jak bardzo byla uczulona jak go prosila by zadbal o jej "bezpieczenstwo"
w innym napisala wielkimi literami "zeby mi to bylo ostatni raz"....no wiecie co!!
obawiala sie ze poznalam jej adres....hi hi hi..a poznalam
wie dobrze gdzie mieszka gdzie pracuje, znam telefony..ale kontaktowac sie nie bede..tymbardziej ze juz minal ponad rok od zakonczenia jej afery.....a poczatku mojego dramatu
ale dzis jest juz dobrze...tak dobrze chyba nigdy nie mialam z moim malzonkiem
a nasza tipsiarka co porabia? cholera ja wie....pewnie zaklada nowe koraliki na pazurkach i lata w 15 cm szpilach za soltysem....bo kurdupel z niej
widzicie...dalej mam "pewien" uraz ;-) do niej...nie powinnam komentowac wygladu....ale mam prawo, nie? :-)
Blondyna , Niezapominajka, Lala coś wam powiem wasi mężowie , partnerzy którzy kiedyś was zawiedli to teraz inni ludzie , ktoś kto zrozumie co zrobił swojej najbliższej osobie zdradzając ją może to dziwnie zabrzmi ale cierpi razem z nią ... Tak to bywa w życiu musi się coś stać zeby dostrzec to co było na wyciągnięcie ręki , Blondyna Twój facet zrozumiał że koraliki i ekstra paznokcie oraz wysokie szpilki to nie wszystko są ważniejsze rzeczy które widział u Ciebie i jeśli naprawdę kocha bedzie tak troszczył się o Ciebie jak nigdy wcześniej... Niezapominajko piszesz że najbardziej boli Cię to że nie jest już tylko Twój tak złamał słowo złamał przysięgę małżenską i wie otym ale wie też że mimo wszystko kochasz go dałaś nie tylko jemu dałaś też sobie szansę i nadzieje że nie zrobi nigdy więcej czegoś takiego , jeśli naprawdę kocha dotrzyma słowa... Lala piszesz że Twój mąż miał stawiane warunki od kochanki no cóż widocznie to co od niej dostał nie było warte tego czego żądała w zamian , pewnie uznał że z Tobą jednak nie było tak żle i jednak chce być z Tobą a to co się działo po zakończeniu jego romansu napewno dało mu nauczkę i więcej nie zawiedzie Cię ...
Piszę prostymi słowami ale tak najlepiej , jak się kocha to trzeba to dać do zrozumienia swoimi czynami i odbudowa związku jest możliwa jeśli pamiętają o tym obydwie strony...
Przepraszam że przynudzam i prawię kazania ale to moje przemyślenia poparte własnymi przejściami...
Przegrany69- uwielbiam czytać to co piszesz, wiele mądrości płynie z Twoich wypowiedzi. Wiem mniej więcej jak sytuacja była u Ciebie. Jeżeli to nie problem- jak teraz jest?
Masz rację musiało się coś stać żeby dostrzec kto jest ważny, najważniejszy w życiu. Mój Mąż w momencie kiedy Go wyrzucałam z domu, powiedział mi (przy próbie szczerej rozmowy), że zobaczył, że nigdy w życiu mnie nie doceniał, nie doceniał co dla Nas, dla Niego robiłam, jak bardzo dbałam, pielęgnowałam tą miłość, a On tylko brał i brał. Do dziś mi mówi, że nie może sobie wybaczyć tego, że nie doceniał osoby która by za Niego życie oddała, że tak bardzo skrzywdził, że zawiódł. Wiele razy mówił, że nie może patrzeć jak przez Niego cierpię (bo było kilka miesięcy wstecz). Że mój chwilowy uśmiech, jest czymś najważniejszym na świecie, że zrobi wszystko by znów wróciło to co nie doceniał, nie dostrzegał a wie, że znikło przez Niego. Tak masz rację, dałam Jemu, dałam sobie szansę- i dlatego piszę, że nie żałuje nic a nic. Mam INNEGO Męża, mam miłość której NIGDY nie miałam. Zainteresowanie, troszczenie się jak NIGDY dotąd. Ta metamorfoza jest niesamowita- to jest inny człowiek. Inne spojrzenie na wiele rzeczy, śmiem stwierdzić, że w domu mam dorosłego, dojrzałego faceta który wie, że już moja naiwność zniknęła. Zmieniłam się ja sama. I czasami sobie myślę, że gdyby nie ta zdrada- nigdy by nie docenił kogo ma blisko siebie ...
" Myślisz że cierpisz... tak naprawdę walczysz o szczęście..."