Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Uzależnienie kobiety od mężczyzny,
czyli syndrom "kochania za bardzo"
Uzależnienie najczęściej kojarzy nam się z alkoholizmem i narkomanią. Powszechnie znane są zgubne konsekwencje tych nałogów, wiadomo, że prowadzą do destrukcji zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Życie alkoholików i narkomanów to równia pochyła nieuchronnie prowadząca do przedwczesnej śmierci. Dla osób, które uświadomiły sobie swoje uzależnienie i chcą z niego wyjść, oferta pomocy jest szeroka. Istnieje wiele poradni psychologicznych, specjalizujących się w problematyce alkoholizmu i narkomanii, a także książek i witryn internetowych poświęconych tym nałogom.
Od jakiegoś czasu jednak tematyka uzależnień ujmowana jest w szerszym kontekście. Nałogiem może być nie tylko alkohol, czy narkotyki, ale także seks, hazard, Internet, czy gry komputerowe. Odkryto, że przyczyny i skutki, a także objawy uzależnienia we wszystkich przypadkach są bardzo podobne. Badania naukowe, stwierdzające podobne zaburzenia w funkcjonowaniu neuroprzekaźników u osób uzależnionych, tylko to potwierdziły.
Mężczyzna jak narkotyk
Dla kobiety czynnikiem uzależniającym może być mężczyzna. Literatura psychologiczna dotycząca tego problemu jest dość skąpa, nie dziwi więc, że bardzo wielu terapeutów nie zna jego istoty. Będąca w depresji kobieta, która cierpi, ponieważ jej życie z partnerem się nie układa, najczęściej leczona jest robjawowor1; r11; wyciąga się ją z depresji terapią przewidzianą w takich przypadkach, zwykle wspomaganą farmakologią. Nie leczy się natomiast r11; tak jak u alkoholików, czy narkomanów r11; przyczyny. A bardzo często jest nią specyficzny rodzaj kobiecego uzależnienia r11; od mężczyzny.
Na trop istnienia tego uzależnienia psychologowie wpadli stosunkowo niedawno. W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku pojawił się termin rnałogu miłościr1; (love addiction). Ludzie dotknięci tym nałogiem traktują związek z partnerem jako ucieczkę od swoich problemów, antidotum na wewnętrzną pustkę. Związek taki nie stymuluje do rozwoju osobowości i samorealizacji. Bardzo często w takim związku partnerzy są od siebie uzależnieni wzajemnie, a przez to bardzo trudno go zerwać. Tak jak trudno jest zerwać z nałogiem.
Przełomowym wydarzeniem, które rozpoczęło upowszechnianie wiedzy na temat uzależnienia kobiety od mężczyzny, było opublikowanie w połowie lat osiemdziesiątych przez amerykańską psychoterapeutkę Robin Norwood książki rKobiety, które kochają za bardzor1;. Pracując w poradni dla alkoholików i narkomanów często kontaktowała się z ich żonami lub przyjaciółkami i próbowała zrozumieć, co te kobiety przy ich uzależnionych partnerach trzyma. Dlaczego, pomimo że doznają od nich tyle bólu, nie odchodzą. Gdy odkryła mechanizmy takiego zachowania, doszła do wniosku, że podobny syndrom dotyka bardzo wiele kobiet, które nie są szczęśliwe w swoich związkach z mężczyznami, niekoniecznie nałogowcami. Nazwała go syndromem rkochania za bardzor1;. Opisuje go w ten sposób:
rOkrutny, obojętny lub przewrotny partner staje się (r30 narkotykiem r11; kimś, kto pozwala oddalić się od własnego, niespokojnego wnętrza, kto przynosi chwile ulgi i oszołomienia, kimś, bez kogo coraz częściej nie sposób się obejść. Lecz jednocześnie ten sam człowiek jest źródłem innych męczarni, toteż uzależnienie się szybko przybiera postać nałogu.
Zostać sama ze sobą to straszne! To dużo gorzej niż znosić od kogoś (r30 upokorzenia! Bo zostać ze sobą to wydać się na pastwę jątrzącego bólu, na który składa się nie tylko przeszłość, ale i aktualny stan rzeczy.r1;
Na określenie niezdrowych, dysfunkcyjnych relacji między partnerami w związkach używa się niekiedy słowa rtoksyczner1;. Toksyny, które wytwarza ten związek, powodują, że kobieta traci poczucie swojej wartości. Czuje się zraniona i upokorzona działaniami mężczyzny, ale jednocześnie nie ma siły, by go opuścić. Żyje w wiecznym stresie, często wpada w depresję. Niekiedy, próbując zagłuszyć swój ból, rleczy sięr1; alkoholem, burzliwymi romansami, pracoholizmem. Jest sfrustrowana i swoją złość wyładowuje na innych. Nie jest zdolna do racjonalnej oceny życia, które prowadzi, a wszystkie jej działania są reakcją na zachowanie partnera. Za swoje nieudane życie obciąża jego. Wkłada wiele wysiłku, by go zmienić, bo wydaje się jej, że gdy tego dokona, wreszcie będzie szczęśliwa. Czasem to partner ją opuszcza r11; cierpi wtedy podwójnie i ma poczucie olbrzymiej niesprawiedliwości, bo przecież ona tak się dla niego poświęcała.
Uzależnienie kobiety od mężczyzny, jak każdy nałóg, wpływa destrukcyjnie na jej życie. Jest chorobą - i to postępującą, która nie leczona ma ujemny wpływ na cały organizm. Robin Norwood w swojej książce określa to dosadnie: rKochanie za bardzo może zabićr1;.
Lęk przed samotnością
Tak naprawdę dopóki kobieta, która cierpi z powodu mężczyzny, koncentruje się na analizowaniu zachowań, wad, czy nałogu swojego partnera i w tym szuka przyczyn swojego nieszczęścia, dopóty nie robi nic w kierunku wyzwolenia się z tych cierpień. Jedyną słuszną drogą prowadzącą do wyzdrowienia jest skupienie się wyłącznie na sobie. Nie chodzi tu o obwinianie siebie za kłopoty w związku, ale o wnikliwe poznanie swojej osobowości. To podstawa do dokonania zmian w swoim życiu.
Powodem, dla którego rkochająca za bardzor1; kobieta tworzy związek z mężczyzną, jest pozbycie się jej paraliżującego lęku przed samotnością. W dzieciństwie nie czuła się wystarczająco kochana, a zabiegając o miłość rodziców przyjmowała na siebie obowiązki nieadekwatne do jej wieku. Jej rodzice nie byli szczęśliwi i przenieśli na nią swój egzystencjonalny ból. Czasem jej trauma z dzieciństwa jest bardzo poważna - jako dziewczynka była bita, molestowana seksualnie, doświadczała upokorzeń, bądź też była całkowicie opuszczona przez rodziców. W swoim dorosłym życiu taka kobieta odczuwa olbrzymi głód miłości. Wydaje jej się, że zaspokoić go może jedynie związek z mężczyzną. Ale tylko taki, w którym czuje się bezpieczna, w którym odczuwa całkowite zespolenie z partnerem, a więzi między nimi są niezwykle silne. Wydaje jej się, że tylko wtedy ma pewność, że nie zostanie opuszczona.
Całkowite zespolenie z partnerem oznacza rezygnację z samodzielności. Kobieta rkochająca za bardzor1; składa tę ofiarę na ołtarzu miłości. Wymaga jej także od partnera. Ale im bardziej osoby pozostające w związku potrzebują siebie nawzajem, tym rośnie ich wzajemne uzależnienie. Uzależniona od mężczyzny kobieta staje się coraz słabsza, coraz mniej zdolna do samodzielnego życia, a przez to jej lęk przed samotnością się pogłębia.
Mechanizm uzależnienia
Szukając sposobów na zdobycie całkowitej pewności, że partner jej nie opuści, na możliwie silne związanie go ze sobą, kobieta, która rkocha za bardzor1; najczęściej tworzy związek z mężczyzną słabym, niedojrzałym, życiowym nieudacznikiem, czy nałogowcem. Z kimś, komu trzeba pomagać. Uważa, że prawdziwa miłość polega na poświęceniu, dbaniu o dobro partnera i związku, a nie własne. Tak naprawdę jednak jej pomoc nie jest bezinteresowna, ale ma na celu przywiązanie do siebie mężczyzny w taki sposób, by nie mógł bez niej się obejść. Dominując w związku, przejmuje nad nim kontrolę. Staje się zaborcza i stara się tłumić w zarodku jakiekolwiek podejmowane przez partnera próby samodzielności.
Przez osoby z zewnątrz kobieta taka uważana jest za niezwykle silną i pod pewnymi względami jest nią w istocie. Potrafi rozwiązywać najtrudniejsze problemy, nigdy się nie załamuje, a dzięki jej panowaniu nad sprawami materialnymi sytuacja finansowa związku nigdy nie jest zagrożona. Tak naprawdę jednak jej siła jest tylko pozorna. Kobieta, która rkocha za bardzor1; jest bowiem zdolna do konstruktywnego działania tylko wtedy, jeśli ma przy sobie ukochanego mężczyznę. I biada jej, jeśli on to odkryje.
Żaden mężczyzna nie lubi czuć się gorszy od swojej partnerki. Jej nieustanna pomoc rozwija w nim kompleks niższości, poczucie niedowartościowania i braku panowania nad swoim życiem. rKochanie za bardzor1; przez kobietę wywołuje skutki odmienne od oczekiwanych. Mężczyzna zaczyna się buntować, odczuwać do kobiety niechęć, coraz częściej ją krytykuje i obwinia za swoją słabość. Gdy ma skłonności psychopatyczne, dowartościowuje się poprzez skierowaną przeciwko kobiecie agresję fizyczną czy psychiczną. Często potwierdzenia swojej wartości szuka u innych kobiet.
Kobieta zdrowa, której mężczyzna zadał ból, opuszcza go. Kobieta, która rkocha za bardzor1; jest w stanie znosić wszelkie cierpienia. Tłumaczy się przed sobą, że robi to w imię miłości, walki o związek. Tak naprawdę robi to z lęku przed samotnością, bo nic dla niej nie jest tak straszne, jak wizja rozstania. Mężczyzna, który widzi, że jego partnerka dzielnie trwa u jego boku, wybacza mu agresję, czy zdrady, powtarza swoje zachowania. Zaczyna rozumieć, że jego kobieta, którą uważał za tak silną, tak naprawdę jest słaba i nie potrafi od niego odejść. Sam jednak wciąż jej potrzebuje, więc jej nie opuszcza, ale to on teraz zaczyna dyktować warunki. Toksyczny związek, oparty nie na dojrzałej miłości, a na wzajemnym uzależnieniu, trwa nadalr30;
Miłość jako cierpienie
Jest jeszcze jeden powód, dla którego kobieta, która rkocha za bardzor1; wchodzi w toksyczne związki z trudnymi mężczyznami. Ci normalni nie dostarczają jej takich przeżyć i emocji, które są w stanie zagłuszyć jej egzystencjonalny ból, oddalić niewygodne pytania o sens życia. Trudny mężczyzna, któremu trzeba pomagać, który wymaga włożenia wysiłku, by go zmienić, staje się dla takiej kobiety owym sensem. Poświęcając mu się całkowicie zapomina o sobie i o własnym życiu. Ale o to jej właśnie chodzi!
To, że kobieta, która rkocha za bardzor1; nie dostrzega zgubnych skutków swojego zachowania, wynika też z faktu gloryfikacji w naszej kulturze cierpienia, jako nieodłącznego elementu wielkiej miłości. Uważa się, że kobieta, która myśli o sobie, o swoich przyjemnościach, jest egoistką. Ta, która w imię miłości zniesie wszystko, za swoją postawę będzie kiedyś nagrodzona. Jeśli nie tu, na ziemi, to w niebie.
Miłość, niezwiązana z cierpieniem i emocjami nie jest interesująca dla scenarzystów, powieściopisarzy, czy autorów tekstów piosenek. Bombardowani obrazami toksycznych związków, przyjmujemy je za swojego rodzaju normę. A jeśli oglądamy szczęśliwą, zakochaną w sobie parę, to zapominamy, że stan zakochania z prawdziwą miłością nie ma nic wspólnego.
rKochanie za bardzor1; powoduje, że kobieta traci poczucie własnej wartości Swoją wartość upatruje w cierpieniu. Czuje, że nie zasługuje na szczęście. Choć okrutny los sprawił, że stała się męczennicą miłości, to musi się z tym pogodzić. Podobnie jak lęk przed samotnością, to masochistyczne podejście do życia ma najczęściej swoje źródło w dzieciństwie.
Powielanie schematów
Toksyczny, oparty na uzależnieniu związek często się rozpada. Mężczyzna, albo nie mogąc znieść ciągłej dominacji kobiety i z chęci odzyskania kontroli nad własnym życiem, albo po tym, jak ją skutecznie upokorzył, odczuwając do niej niechęć i brak szacunku r11; odchodzi. Inicjatorką rozstania bywa też kobieta, która nie może już dłużej wytrzymać zadawanych przez mężczyznę cierpień, rozczarowana tym, że jej całkowite poświęcenie się związkowi zostało niedocenione i że jej wysiłki, by partner się zmienił, nie przyniosły żadnych efektów.
Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że po takiej nauczce kobieta, dotknięta syndromem rkochania za bardzor1; zdrowieje - nie ma mężczyzny, to nie ma uzależnienia. Niestety, tak nie jest. Po pierwsze, gdy toksyczny związek się rozpada, cierpienie kobiety trwa nadal. Teraz dopiero przeżywa prawdziwe katusze. Na przemian odczuwa złość, wręcz nienawiść do swojego ex oraz tęsknotę, połączoną z nadzieją, że znowu będą razem. Jej życie znów przepełnia mężczyzna, choć nieobecny ciałem, to obecny duchem. Nie jest w stanie normalnie funkcjonować, odczuwać żadnej przyjemności, robić żadnych planów - wciąż myśli o nim. Często jej obsesja prowadzi do prób nawiązywania kontaktu, różnych rodzajów agresji, śledzenia go, niekiedy do błagalnych próśb o powrót. Jeśli mężczyzna wciąż jest od kobiety uzależniony, bywa, że po jakimś czasie rozłąki ponownie do siebie wracają i na nowo rozpoczynają swój toksyczny rtaniecr1;.
Jest też inny scenariusz r11; kobieta, by przerwać swoje cierpienie, tworzy nowy związek. Niestety, jeśli nie zrozumiała swojego syndromu, to najprawdopodobniej znów w nim będzie rkochać za bardzor1; i uzależniać się od mężczyzny. Jej głód miłości wciąż przecież nie został zaspokojony, a lęk przed samotnością stłamszony. Nałóg rozwija się, tylko narkotyk zmienił swoją fizyczną postać.
Wyjście z nałogu
Kobieta, która uświadomiła sobie swoje uzależnienie od mężczyzny, zrobiła już pierwszy krok. Pojęła, dlaczego tak naprawdę jest nieszczęśliwa i że droga do wyzdrowienia jest tylko jedna r11; mozolna praca nad sobą. Mozolna i bardzo trudna, ponieważ gdy na nią wstąpi, co i raz dopadają ją wątpliwości, czy jest ona słuszna.
To, co kobieta, która "kocha za bardzo" przeżywa po rozstaniu z mężczyzną, to typowe cierpienia alkoholika po odstawieniu alkoholu. Cierpi, bo pozostał sam ze sobą, wszelkimi nieprzerobionymi traumami, bezskutecznym poszukiwaniem sensu życia, ze swoimi smutkami i wiecznym przygnębieniem. I jeśli wszedł już na drogę wyzdrowienia wie, ze musi sobie z tym poradzić, bo lekarstwo na swoje dolegliwości, jakiego dotąd używał, tak naprawdę jest trucizną. W chwilach słabości jednak, gdy ból jest nie do zniesienia, przypomina sobie, jak mu było dobrze, gdy alkohol krążył w żyłach i zadaje sobie pytanie - co zyskałem, odstawiając go? Gdy byłem alkoholikiem, miewałem przynajmniej chwile szczęścia, teraz nie mam nawet tego. I wielu alkoholików zawraca ze swojej drogi do wyzdrowienia - znów wpada w nałóg.
Tak można wytłumaczyć u kobiety, która "kocha za bardzo" niezwykle silne chęci powrotu do partnera po rozstaniu. Gdy go nie ma, czuje się nieszczęśliwa, pusta, nic ją nie cieszy. I przypominając sobie te cudowne chwile, które spędzili razem, rodzi się w niej chęć przeżycia ich raz jeszcze. Jeśli jest jednak wystarczająco silna, zapala jej się lampka ostrzegawcza. Przypomina sobie, jaką cenę płaciła za te chwile szczęścia. I aby ze swojej drogi do wyzdrowienia nie zejść, wraca do swojej "pustki" i próbuje ja zapełnić. Stara się nie uciekać od problemów, zagłuszając je alkoholem, bujnym życiem towarzyskim, egzotycznymi podróżami, czy romansami. I choć nie czuje się w takim stanie szczęśliwa, wierzy, ze kluczem do jej szczęścia jest zapełnienie tej "pustki".
Ma oczywiście momenty zawahania, gdy widzi osoby wyglądające na beztrosko cieszące się życiem. Ogarniają ją wątpliwości, czy będzie jeszcze kiedyś tak potrafiła? Osoby takie nie zastanawiają się nad sobą, swoim rozwojem wewnętrznym i traumami z dzieciństwa - one po prostu żyją. A jej się wydaje, że wegetuje. Ogarnia ją wtedy złość na siebie, na swoja słabość. I ta złość jest motorem jej dalszych działań. Idzie dalej.
Przy wychodzeniu z każdego nałogu, także z nałogu "kochania za bardzo" najczęściej potrzebna jest pomoc, mało która kobieta sama daje sobie z tym radę. Tej pomocy trzeba poszukać r11; u psychoterapeuty, w grupach wsparcia, w lekturze książek. Całą swoją energię, którą do tej pory kobieta wkładała w związek i w swojego mężczyznę, powinna skoncentrować na swoim wyzdrowieniu.
Zdrowiejąc, kobieta odzyskuje do siebie szacunek i wiarę w swoje możliwości. Nabiera poczucia, że ma prawo do szczęścia. Zaczyna cieszyć się życiem. Uczy się też miłości do mężczyzny, takiej która nie uzależnia, a daje satysfakcję i stymuluje do osobistego rozwoju każdego z partnerów. Wyzbywając się marzeń o wielkiej, romantycznej miłości, znajduje tą prawdziwą i dojrzałą. Taką, która co prawda nie zapewnia niebiańskich rozkoszy, ale za to uwalnia od piekielnych męczarni.
Przecież i oni potrafią kochać do szaleństwa zapominając o sobie. Martwiąc się i dbając o swoja partnerkę, dzieci-rodzinę, a o sobie myślą na końcu. Zachowuję się jak kobiety które za bardzo kochają.
Dziewczyny myślę sobie, że to nie do końca tak jest jak pisze autorka książki. Nie we wszystkim się z nią zgadzam.
Co do patologii jakim jest alkoholizm i narkomania to nie zamierzam polemizować bo to co pisze autorka o współuzależnieniu partnera jest traktowane również jako choroba i leczy się obu partnerów. To chyba już raczej wszyscy wiedzą. Nie ma potrzeby dyskutować o wszelkich traumatycznych przeżyciach w dzieciństwie które odbijają się wielkim echem w dorosłym życiu.
Czy kochałyśmy za bardzo? Nie !!! Nie zgadzam się z tezą autorki.
Co to znaczy kochać za bardzo?
Czy to że potrafiłyśmy być:
- wyrozumiałe
- troskliwe
- opiekuńcze
- zaradne
- dbające o dom, dzieci
- kochające partnera tak jakbyśmy i chciały aby on nas kochał
- to, że robiłyśmy śniadanka, obiadki, kolacyjki
to znaczy, że za bardzo kochałyśmy?????
Nigdy nie uwierzę, że żadna z piszących tu kobiet nie kupiła sobie nigdy sama butów które jej się podobały, sukienki a tym bardziej kosmetyków. Nie jednej z nas zdarzało się nie zrobić obiadu czy kolacji bo byłyśmy zmęczone, albo po prostu nie chciało się nam. Na pewno nie jednej z nas nie chciało się zmyć naczyń czy też posprzątać mieszkania. Nie jedna z nas na pewno i od czasu do czasu siadła w fotelu, wzięła pilota do ręki i przerzucała kanały w telewizorze jak w totolotku. Nie jedna z nas poszła chociażby do kina czy do kawiarni na dobrą kawę czy ciacho. Nie jedna z nas miała swoje hobby które potrafiła pielęgnować i do dziś. Nie jedna z nas potrafiła i odmówić swojemu partnerowi nocnych igraszek.
Więc pytam czy kochać kogoś za bardzo to znaczy wczuć się w niego i go zrozumieć, być podporą w trudnych życiowych sytuacjach, starać się iść przez życie, aby obojgu było łatwiej.
Zrozumienie siebie na wzajem. Tu tkwi cała tajemnica wspólnego życia.
Przecież należymy do świata zwierząt, jesteśmy zwierzyną stadną, a nie pustelnikami czy samotnikami. Mężczyzna "potrzebuje" kobiety, kobieta "potrzebuje" mężczyzny.
Czyż nam kobietą nie otwierają się oczy szeroko jak patrzy na nas atrakcyjny mężczyzna, czyż mężczyźni nie prostują się na widok nas?
Oj babeczki. Nie zgadzam się z autorką.
Przecież ona nie pisze o naszym społeczeństwie. Społeczeństwo amerykańskie jest innym społeczeństwem niż my, dla których często liczą się inne wartości niż w społeczeństwie naszym.
A może by najpierw powinno się zrozumieć, że różnimy się od naszych ukochanych mężczyzn chociażby patrzeniem na świat poprzez emocje. Nie chcę sie tu na ten temat rozpisywać bo wiele jest artykułów. Chociażby można zajrzeć na ten link, aby zrozumieć siebie na wzajem.
Moim zdaniem tu tkwi cała przyczyna nie zrozumienia się na wzajem, a wystarczyłoby odrobinę chęci z obu stron.
Czy kochamy za bardzo moim zdaniem NIE!
Kochamy tyle ile powinniśmy, kochamy tak jak same chcemy być kochane. Po prostu zły wybór, nie ten partner, inne priorytety, cele, zainteresowania i potrzeby życiowe.
Współuzależnienie ma wiele odmian.Jest uzależnieniem od ludzi-od ich nastrojów,zachowań,stanu zdrowia i miłości.
Współuzależnionymi mogą być Ci,którzy kochają ludzi z zaburzeniami ( nie tylko od środków odurzających czy alkoholu) i troszczą się o nich.
Czy postępki osoby zdradzającej notorycznie ( sexoholizm) nie jest zaburzeniem?
Raz można zbłądzić z tym się zgadzam ale ile jest kobiet ,które wybaczają każda zdradę ? A oni jak alkoholicy manipulują, kłamią,mówią to co kobieta chce usłyszeć.
A kobieta która kocha za bardzo nie robi wszystkiego by ratować związek z nadzieją,że tym razem to już ostatni raz? Nie zatraca sie w tym wszystkim?
Zamartwianie się i obsesyjne zajmowanie się kimś lub czymś tak pochłania nasze myśli,że nie jesteśmy w stanie rozwiązać swoich własnych problemów.Jeśli przywiązanie przybiera taką postać,to odrywamy się od własnych spraw.Tracimy nad sobą kontrolę.Obsesja na punkcie innej osoby lub jakiegoś problemu jest rzecz ą straszną.
"Może masz obsesję na punkcie kogoś lub czegoś.Ktoś robi coś albo czegoś nie robi.Nachodzi Cię jakaś myśl.Coś przypomina Ci minione wydarzenia>Zaczyna cie absorbować jakiś problem.Coś się dzieje albo nic się nie dzieje.Może też czujesz ,ze coś się dzieje,ale nie wiesz co.On nie dzwoni a zazwyczaj o tej porze dzwonił.Nie odpowiada na telefon a powinien .
czujesz skurcz w żołądku,wkrótce to uczucie ten skręcający wnętrzności duszący niepokój -dobrze znany osobom współuzależnionym zaczyna Cie przepełniać całą .To on zmusza cie do robienia czegoś co sprawia Ci ból ( może głupie telefony do kochanki z wyzwiskami,przeszukiwanie kieszeni partnerowi,sprawdzanie kont na internecie,wertowanie historii w komputerze itp.itd.)Niepokój ,który ogarnia nas w takich chwilach jest inny.Paraliżuje umysł,zmuszając go do bezustannego przeżuwania tych samych bezsensownych myśli.To on własnie nas popycha do ciągłego kontrolowania innych>Nie możemy myśleć o niczym oprócz utrzymania wszystkiego w ryzach (chociażby naszego związku ) i zwalczania i usunięcia dręczącego nas problemu.To właśnie jest współuzależnienie.Kiedy ogarnia Cię obsesja na punkcie jakiejś osoby czy problemu,nie możesz przestać o tym myśleć Nie wiesz co czujesz.Nie wiesz co myślisz.Nie wiesz nawet co powinnaś zrobić.
Współuzależnioną jest osoba ,która pozwala na to by zachowanie innej osoby oddziaływało na nią ujemnie i która obsesyjnie stara się kontrolować zachowanie oddziałującej na nią w ten sposób osoby.
Tą inną osobą może być dziecko,dorosły,kochanek/ka,małżonek,brat,siostra,dziadek,ojciec,matka,pacjent ,przyjaciel/ciółka, itp.itd."
Przytoczyłam kilka z dań z książki "koniec współuzależnienia" bo może są osoby ,które są o krok od właśnie współuzależnienia i uważają ,że kochają za bardzo i wybaczają wszystko co funduje nam partner choć bardzo ich to boli.Myślę,że jest tutaj wiele takich osób bądź zaglada i czyta bez logowania szukając pomocy.
Dlatego poruszyłam ten temat.
Electra ,nie będę powielać Twoich zdań ,ale podpisuje się pod każdym słowem tego ostatniego postu.
Od 4 lat nie mam już tego problemu współuzależnienia,ale teraz gdy wracam myślami do tych złych lat mojego związku zachowywałam się dokładnie tak ,jak napisałaś. Dziś jestem sobą ,żyję dla siebie i cieszę się z każdego dnia. Wiem że można wyzwolić się z tej chorej miłości do partnera i być szczęśliwym ,jestem tego przykładem.Na wszystko jednak potrzeba czasu. Pozdrawiam
Ja również jestem zdania że można się uzależnić od partnera i kochać "za bardzo". Doświadczyłam tego.
Kiedyś już o tym uzależnieniu pisałam, polega właśnie na tym o czym pisała elektra:
Cytat
...Zamartwianie się i obsesyjne zajmowanie się kimś lub czymś tak pochłania nasze myśli,że nie jesteśmy w stanie rozwiązać swoich własnych problemów....
kochać za bardzo to stan w którym kochamy osobę, która rani i nie daje powodu aby ją kochać a my na przekór faktom żyjemy złudzeniami i wspomnieniami.
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
Powiedzcie jak to zrobić??
Jak zacząć żyć własnym życiem, gdy żyło się tylko dla niego??
Nie umiem odnaleźć rzeczy, które mogłyby mi sprawić radość....
Nienawidzę się budzić w pustym łóżku. A może to za wcześnie?? Wyrzuciłam go z domu 12 dni temu.
Nie wiem czy byłam od niego uzależniona, ale bez niego wydaje mi się, że moje życie się skończyło.
Witajcie! Nie wiem dokładnie jak działa ten portal, pisze tu bo mam problem. Prosze napiszcie co sądzicie.
Jestem w zwiazku o 7 lat. Zwiazek przez 5 lat na odległość (ja w PL on w Anglii). Po 5 latach zjechał do PL aby być ze mną i założyć rodzinę. Teraz ja mam 27 lat on 33. Spotykalismy sie co jakiś czas np. Na tydzień bo w PL dzieli nas 400 km. W końcu podjelismy decyzje o dziecku i chcemy byc razem. Juz w ciazy wzielam zwolnienie lekarskie w pracy i przeprowadzilam sie do niego. Urodzilam, po 2 miesiacach pojechalam do domu. Wrocilam do niego po kolejnych 2 miesiacach. Wchodze na net a tam konto na pornograficznych stronach gdzie na zywo rozbieraja sie panienki. Profil nie uzupelnony co prawda ale filmy ogladane. Wiem ze robil to juz jak byl w Anglii i ok wole tak niz mialby zdradzac na zywo. Ale tknelo mnie... czat na zywo??? Jestem w szoku. Zapytalam go o to. Dlaczego?niby tylko dlatego ze mnie nie bylo. Druga sprawa ze ciagle wchodzi na profile kolezanek z pracy. Zapytalam o to i niby tak sobie wchodzi bo czasem chce wiedziec czy moze cos z pracy nie wstawiaja. Kurde jestem na siebie wsciekla ze tak slepo mu wierzylam i zdecydowalam sie na zalozenie rodziny z kims kogo nie znam.
No przepraszam, a jak zamierzałaś go poznać? W codziennym życiu, z codziennymi problemami możesz poznać człowieka.
Facet ma 33 lata, ma swoją przeszłość. Co wiesz o jego przeszłości i o jego rodzinie? Ma też swoje potrzeby, a jakże. Wchodzenie na strony xxx nie jest przestępstwem, jak zresztą sama zauważyłaś. Nie jest powodem do dumy. Nie miał się czym chwalić i się nie chwalił. Co możesz powiedzieć o nim jako o partnerze, ojcu i człowieku? Tylko to się liczy, nie wyobrażenia o nim.