Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Witam. Jestem nowy na tym forum, ale jak większość z Was znajduję się na zakręcie życiowym. Muszę z kimś pogadać. A podobno najlepiej wygadac się przed kimś obcym.
Mój problem polega na tym, że doświadczyłem zdrady emocjonalnej. Jestem ze swoją partnerką od 8 lat. Mamy wspaniałą córeczkę. Ma 5 lat. Nasze wspólne życie (od strony materialnej) wygladało różnie. Raz było lepiej raz gorzej. Zawsze jednak radziliśmy sobie z wszelikimi trudnościami.
Dwa tygodnie temu odkryłem, że moja partnerka ukrywa przede mną znajomość z innym mężczyzną. Znam ją na tyle, że wierzę (jeszcze), że nie spali ze sobą. Ich "związek" polegał (możliwe, że nadal trwa tylko lepiej to ukrywa) na wspólnym byciu emocjonalnym. Codziennie po kilkanaście smsów. Oczywiście po tym jak wyszli z pracy, bo razem pracują. Odkryłem to przez przypadek.
Próbowałem o tym rozmawiać z moją partnerką - nazwijmy ja A. Jedyne czego się do wiedziałem to to, że łączy ich jedynie przyjaźń. Ale nie uszły mojej uwadze skrzętnie usuwane smsy z jej telefonu i historia rozmów na gg. Tym bardziej, że on wpisany był jako jej koleżnaka.
Dowiedziałem się również, że A nie kocha mnie tak jak kiedys. Mówi, że inaczej. Ostatnio miała dylematy związane z naszym zwiazekiem. Brała nawet pod uwagę, nasze rozstanie. Owszem bardzo się od siebie oddaliliśmy. Wszystko przez to, że duzo pracuję. Ale chce przecież zapewnić im byt, bo dla A stabilna sytuacja materialna jest ważna.
Pytałem A wielokrotnie kto to jest, ale ona nie chciała mi powiedziec. W końcu zadzwoniłem do niego. I on powiedział, ze to nie moja sprawa co ich łączy
W ostatnią niedzielę miliśmy poważną rozmowę o tym co się wydżyło i o naszym związku. I oto do czego doszliśmy. Otóż A twierdzi, że nie kocha mnie tak jak kiedyś. Że potrzebuje czasy. Myślała o czasowym rozsataniu się. Że już za mną nie tęskni, nie potrzebuje bliskości, itp. Że to wszystko przez moją pracę. Ale jak bym nie zarabiał to też było by źle. Dziś znów spróbowałęm z nią porozmawaic o całej sytuacji z nim ,ale ona mówi, że wałkowanie tego nam nie pomoże. A mnie to zrzera od środka. Ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że mimo iż podjeliśmy próbe to ona mówi, że moze się tak zdarzyć, że nie da rady ratować związku. Dodam tylko, że to ja nalegałem na rozmowę i to ja pierwszy wyciągnąłem rekę do rozmowy.
Nie wiem co mam zrobić. Spróbować byc dalej i ryzykować, że za miesiąc usłysze, ze ona jednak nie da rady, czy dać sobie spokój. Niestey cierpi na tym nasza córka i moja praca.
Gdyby nie moja córeczka to chyba bym nie wytrzymał i odszedł, ale ona przecież widzi, ze miedzy rodzicami ciś jest nie tak. Kiedyś wspólnie chodziiśmy na spacery...
Nie daję sobie z tym rady.
Witaj!
Moim zdaniem powinieneś spróbować ratować Wasz związek nawet wtedy gdy za m-c czy dwa ona powie Ci ,że jednak nic z tego nie będzie.
Oczywiście jeśli tylko ją kochasz.
Myślę,że wówczas nie bedziesz miał wyrzutów ,że tak łatwo się poddałeś.
Może jest to jakiś kryzys w waszym związku i oboje potrzebujecie czasu?
Miałem nie pisać ale nie wytrzymam! Mam wrażenie że ten tema ja piszę...tak czy owak, przechodziłem przez coś bardzo podobnego niedawno. To co piszesz, jej odzywki, argumenty, odpowiedzi...deja vu...Ja na razie wygrałem, została ze mną. Dziś twierdzi że to było zauroczenie. Niemniej jednak zniszczone zaufanie, ciągłe podejrzenia, wymówki, to jest coś co stoi na przeszkodzie do normalnego życia, a czego nie umiem uniknąć. Ciągle wydaje mi się że Ona wybrała wygodne i bezpieczne życie jednak ze mną, a swoje emocjonalne doładowania po prostu zaczęła lepiej maskować. Jedno jest pewne, nie żałowałem i nie żałuję że walczyłem. Ja mam dwoje dzieci. Na pewno nie powinieneś się poddawać. Jak walczyć? Ja miałem do dyspozycji szantaż finansowy, wykorzystałem go z dobrym skutkiem, ale pamietaj, cokolwiek zrobisz, zawsze i często powtarzaj że ją kochasz (jeżeli oczywiście tak jest), każde swoje działanie opieraj na miłości do niej, niech ona o tym wie, pewnie wie ale zaczęło jej się wydawać że ktoś kocha ją bardziej. ja robiłem to w sposób prosty, wyobraziłem sobie że nie mam ani grosza przy duszy a muszę ją do siebie przekonać, obsypywanie forsą i prezentami nic nie da. Życzę powodzenia.
Witaj!
Podzielam zdanie Electry. Musisz zrobić wszystko, jeśli zależy ci na swojej rodzinie. Wyrzuty sumienia , nie dadzą ci później normalnie żyć, zawsze będziesz miał jakieś, ale...czy... Wiem to trochę z własnego doświadczenia. Ja ratowałam swoje małżeństwo , nawet upokarzając samą siebie dla dobra naszych synów, ale teraz już wiem , że nie warto było, ale wiem też , że gdybym tego nie zrobiła, zadręczyłabym się...Szczerze ci życzę wytrwałości bo sądzę , że twojej partnerce potrzebny jest powiew świeżości, dlatego brnie w te znajomość. Musisz być czujny bo niestety rzadko kończy się na smsach,( niestety wiem z doświadczenia...). Trzymaj się i walcz! Pozdrawiam serdecznie!
Witam ja przeszłam przez to samo o czym piszesz....te same sms ,gg, związek emocjonalny ble ,ble ,ble ,Nie widzę ratunku,ona nigdy nie przestanie ,będzie zawsze to ukrywać ,potajemnie sie spotykać ,nie widze nadziei
Nie skończy się na smsach, o ile już nie przekroczyła tego progu. fakt że pracują razem niestety jest dla Ciebie katastrofalny. Codzienny kontakt. Przygotuj się na dużo gorsze przeżycia związane z tą sytuacją. Później sam ocenisz czy chcesz i możesz dalej walczyć, będziesz czuł czy jest szansa czy nie. Nie słuchaj ludzi piszących "nie ma szans" - to bzdura. Szansa jest zawsze, pytanie czy potrafimy ją wykorzystać, czy damy radę, czy nasz partner da radę, nie wszystko zależy od nas ale na pewno trochę zależy, jeżeli Ty wykorzystasz swoje szanse będzie Ci potem o wiele łatwiej, nawet jeżeli przegrasz.
witaj
wiesz wydaje mi się, ze Twoja żona musi jednak odczuc, ze może Ciebie stracić. Ja za pierwszym razem walczyłam, upokarzając się, mąż poczuł się widać Bóg wie kim, bo po jakimś czasie zdradził mnie i nie na wiele się zdało moje poświęcenie. Poczuł widać, że i tak będzie dla mnie ważny i był przeświadczony, ze ponownie mu wybaczę. Miłość nie moze być bezwarunkowa, musi być mądra.
Wydaje mi się, ze ten mężczyzna, do którego dzwoniłeś nie był fair. Gdyby nic między nimi nie było to wiedząc kim jesteś wyjaśniłby całą sytuację. A tak to wygląda to na reakcję przestraszonego tym, że mąż wie kochanka
Witaj,
Przechodziłam przez takie samo piekło jak Ty.Moj mąż tez mnie zdradzil emocjonalnie z kolezanką z pracy,byly sms-y,rozmowy przez internet.Co moge doradzic to walcz...mi sie nie udalo odszedł,walczyłam 7 miesiecy,on wybral zielensza trawke,chociaz ona tez ma meza i dzieci,porzucił nas dla niej.Na poczatku chcial walczyc,ale potem doszedl do wniosku ze to nie ma sensu.On jednak ja kocha i chce byc z nia na jej zasadach czyli on zostawia nas a ona ma meza idzieci oraz mojego jeszcze meza.Co mozesz zrobic zeby u Ciebie bylo inaczej,zaznaczam,ze to jest moje zdanie.Powinienes pokazac ze masz do siebie szacunek,nie pozwalasz na taki traktowanie,a jak to zrobic twarda milosc,nie ponizac sie nie blagac i wiem ze bedzie to trudne,nie rozmawiac o tej sytuacji ,nie kontrolowac,ja to robilam i stracilam.Ich to jeszcze bardziej od nas odsuwa.Zastosowac twarda milosc,pokazac,ze kochasz ale zeby wiedziala ze takim zachowaniem moze Ciebie stracic.Moze powiedziec ze na jakis czas wyprowadzasz sie i nie kontaktowac sie z nia,nie wysylac sms-ow,nie dzwonic,chodzi mi o to zeby zatesknila za Toba i zeby zobaczyla co traci.Daj czasowi czas.Walczyc musisz moim zdaniem zebys potem nie mogl powiedziec ze poddalem sie,nic nie zrobilem tylko zostawilem to ucieklem od tego.Jezeli dasz czasowi czas i pokazesz jej co traci dotrze do niej ze kocha.
Pozdrawiam i trzymam kciuki za Was.
Powiem tak, dla kobiety na pewnym etapie rozwoju (chodzi mi o psychikę) miłość jest przede wszystkim emocją. Dla Twojej żony skończyło się pobudzanie emocjonalne z Twojej strony (rutyna, stała miłość z Twojej strony,brak kontaktu itp.), a zaczęło ze strony innego faceta. Nie jesteś w stanie tego zatrzymać przez staranie się, rozmowy z nią itp. to ją zapewne tylko drażni i utwierdza w tym, że z Tobą nie chce, a z tamtym owszem. Możesz zastosować szantaż (jak kolega wyżej), ale czy będziesz miał satysfakcję ze związku z żoną, który nie był jej wyborem??
Recepta jest i to z dużym prawdopodobieństwem działająca. Twoja żona jak najprędzej (jeszcze póki tamten związek jest w początkowej fazie) powinna się zetknąć z rzeczywistością, z konsekwencjami tego co robi.
Powinieneś bez rozmów i wyjaśniania spakować jej walizki i wyprowadzić ją do kolesia, wnieść sprawę o rozwód, starać się o przyznanie opieki nad dzieckiem itd. Najprawdopodobniej w takiej sytuacji miłość do tamtego nagle się skończy, bo do drzwi zapuka rzeczywistość. Zapewne wróci prosząc Cię, żebyś dał jej szansę.
Kobiety potrafią hodować w sobie emocje, które nijak się mają do rzeczywistości, ale one często tego nie widzą. "Ubić" te emocje można tylko zderzając je z rzeczywistością tak, żeby bolało. Na uświadomienie jej czegoś przez tłumaczenie i rozmowy nie licz. Żadną logiką, ani wyznaniami miłości do niej nie trafisz.
Oczywiście metoda drastyczna, ale zostaje Ci tyko jeszcze opcja - siedzieć i patrzyć jak związek żony z tamtym kolesiem się rozwija i liczyć na to, że a nuż im nie wyjdzie. A jeśli facet po prostu liczy na kochankę i nic więcej, to sytuacja może trwać latami, bo żona do niego nie odejdzie, a Ciebie będzie zwodzić, bo stanowisz dla niej zabezpieczenie finansowe, a dodatkowo jest dziecko, którego pewnie nie chciałaby zostawić.
Przypomina mi się, że był tutaj kiedyś taki kolega, który sprawę załatwił od ręki. Zadzwonił przy żonie do jej kochanka i powiedział, że już jest wolna i spakowana i żeby kochanek ją sobie odebrał. Facet zwinął się od razu, a żona odebrała swoją bolesną lekcję - rzeczywistość się ukłoniła.
zgadzam się ze zdaniem "porzuconej" i "marty 09876"- tobie się to może wydawać drastyczne , bo przecież ty BOISZ SIĘ ją urazić, żeby nie odeszła, ale jak znam zycie( a znam, trochę)_ to NIE MA innej metody niż twarda milość i brak przywolenia na takie zachowanie.Nie można zjeść ciastka i mieć ciastka, albo mąż( partner) i całkowita lojalność albo DOWIDZENIA.
drogi pablo, to o czym mówi marta jest najlepszym wyjściem. Skup się teraz na znalezieniu w Sobie na to siły. Nawet rozwód nie przekreśla miłości. Jeżeli się kochacie możecie do siebie zawsze wrócić. Jeżeli nic z tym nie zrobisz , nawet , kiedy ona zostanie z Tobą nie będziesz szczęśliwy. Będziesz się miotał między chęcią bycia z nią a swoją porzuconą godnością. Uwierz mi , nie można nazwać tego szcześciem. Bardzo żałuję, że ja nie trafiłam na ten portal w chwili ,w której teraz Ty się znajdujesz. Wtedy na pewno bym tak postąpiła ( jak aktualnie Tobie radzimy) i dziś byłabym szcześliwa z nim lub bez niego....
przeczytaj drugi akapit w poście marty i uwierz mi że to co napisała jest czymś tak ważnym że stanowi klucz do całej historii.
Przeżyłem coś takiego i nawet nie miałem świadomości jak takie zderzenie z rzeczywistością wybiło romanse żonie z głowy, nagły szok i to za sprawą lowelasa. Po prostu psychika i ta skłonność do bujania w innej rzeczywistości skutecznie blokuje zdrowy rozsądek.
Piszecie wszyscy o jednej i tej samej metodzie. Nie twierdzę że jest ona zła, przeciwnie, jest bardzo dobra. Ale nie rozumiem jednego. Jak na podstawie kilku zdań potraficie podać człowiekowi gotowe rozwiązanie, wyjscie z sytuacji??? Lata życia razem, dzieci, miliony spraw, przeżyć, chcwil szczęścia i smutku razem. Są różni ludzie, różne psychiki, różne sytuacje, różne reakcje i różne priorytety. I wydaje mi się że skoro jest tyle różnych aspektów, to proponowanie ciągle i każdemu jednego i tego samego rozwiązania jest zbywaniem problemu. Ilu z Was napisało do Pabla na prv z prośbą o szczególy czy cokolwiek?
Przepraszam jeżeli kogokolwiek uraziłem, jak już pisałem sposób jest w niektórych sytuacjach dobry ale moim zdaniem w innych można by przy odrobinie zaangażowania znaleźć lepszy.
Pozdrawiam Wszystkich.
Lata życia razem, dzieci, miliony spraw, przeżyć, chcwil szczęścia i smutku razem.
Zostanprosze, wydaje mi się, że nie ma to znaczenia. Żyjemy teraźniejszością i dla przyszłości, a nie przeszłością. Co z tego, że kiedyś było ok, kiedy teraz jest źle i bez szczególnych widoków na poprawę. Trzeba działać, samo się nie poprawi.
Cytat
Są różni ludzie, różne psychiki, różne sytuacje, różne reakcje
Owszem są. Tylko ile ich jest? Ja myślę, że ledwie kilka. Twierdzenie, że ludzie są tak diametralnie rożni, że właściwie nieprzewidywalni wg mnie jest nieprawdziwe i może prowadzić w efekcie do stagnacji - latami można by czekać na jakieś pozytywne działanie zdradzającej połowicy, wszak nie moglibyśmy podejrzewać kiedy i jak się odmieni.
Działamy w oparciu o te same mechanizmy, dążymy do tych samych celów, mamy te same lęki i obawy w życiu, itd. Różnimy się tylko tzw. kręgosłupem moralnym (ale to działa zero jedynkowo - albo się go ma i ma się niezbywalne zasady, albo nie). Zatem jesteśmy w ogromnym zakresie przewidywalni. A już na pewno w tak naturalnych i powszechnych kwestiach jak miłość, związek, zdrada.
Cytat
Ilu z Was napisało do Pabla na prv z prośbą o szczegóły czy cokolwiek?
Wydaje mi się, że Pablo dość jasno określił problem. Ale być może się mylę. Myślę, że jeśli są jakieś szczegóły, które zmieniają 'charakter' tej sytuacji, co w efekcie mogłoby się przełożyć na interpretacje faktów to Pablo to sprostuje, bo przecież ten wątek jemu ma służyć.
Otóż nie we wszystkim się mogę z tobą zgodzić Marto. Gdybyśmy żyli tylko teraźniejszością i przyszłością to po co szanowalibyśmy historię, nasze dzieje, naszych przodków. Człowiek zawsze w jakimś stopniu opiera się na przeszłości i nie da się tego uniknąć.
Nie chciałem stwierdzić że ludzie są nieprzewidywalni, myślę że odrobinę przeinaczyłaś sens mojej wypowiedzi. Jeden podda się w walce o rodzinę od razu, innemu wcale nie zależy, inny z kolei będzie długo próbował aż przegra a innemu się uda.
Czy Pablo jasno określił problem? owszem, problem określił jasno, ale czy to wystarczy do wydawania osądów i rad? moim zdaniem nie. Co innego gdyby ktokolwiek napisał: ja miałem podobną, taką a taką sytuację, zrobiłem to i to, zyskałem lub straciłem to i to. Wtedy człowiek szukający pomocy ma szansę się wzorować na kimś, próbować tego czy owego co komuś pomogło lub nie. Natomias pisanie "zrób tak bo mój kolega tak zrobił i pomogło" lub "zrób tak bo to jedyne wyjście" to chyba zbywanie tematu i osoby, w tym wypadku Pabla.
zostańproszę,nie jest moim celem obrazanie ciebie, ale twoje analizowanie wypowiedzi forumowiczow , szczegolnie marty jest dla mnie niezrozumiałe.Wydaje mi się,że tylko swoją metodę ratowania związku uważasz za the best a inne uważasz za nieistniejące.
Na forum kazdy ma prawo wypowiedzieć się, piszą tu ludzie "doświadczeni" w wiadomym temacie.Udzielanie rad nie zobowiązuje nikogo do ich wdrażania, ale ma pokazać różne mozliwości wyjścia z impasu.Osobiście metodę Marty uważam za najbardziej skuteczną , chociaż stawiającą pod ścianą zdradzacza.Ale czy zdradzacz nie stawia pod ścianą swojej partnerki , czy partnera.Ty wybrałeś inną metodę ratowania związku i miałeś takie prawo.Osobiście nie wierzę w skuteczność twojej metody ,uwazam,że jest ona dobra na przeczekanie a nie na uzdrowienie związku, ale nie jestem najmądrzejszą osobą na świecie i mogę się mylić.Tak czy inaczej zyczę ci powodzenia
po co szanowalibyśmy historię, nasze dzieje, naszych przodków.
Historia jest ważna, bo daje możliwość wyciągania wniosków i niepowielania błędów. I to chyba główny powód, dla którego należy ją znać i o niej pamiętać. Analogicznie na podstawie naszych forumowych historii i przeżyć poszczególnych osób można wyciągnąć wnioski szczególne do konkretnego przypadku jak i ogólne - tzw. schematy. Jeśli prześledzisz różne wątki i historie osób tutaj piszących zauważysz pewne stałe w tych historiach. Jedną z nich jest oszukiwanie się przez osoby zdradzone, że coś się zmieni, że jak one będą kochać i znosić, to ta druga strona przejrzy na oczy. Jak dotąd nie pamiętam, żeby komuś się udało. Owszem okresowo te związki się ciągnęły, a potem klapa. Może się mylę. Może powinien napisać ktoś komu się w 100% udało i jest mu lepiej w związku ze zdradzaczem po niż przed zdradą.
Cytat
Co innego gdyby ktokolwiek napisał: ja miałem podobną, taką a taką sytuację, zrobiłem to i to, zyskałem lub straciłem to i to
Zostanprosze, fakt jest taki, że każdy z nas tę sytuację przeżył. Co gorsza niektórzy wielokrotnie. I każdy kto tutaj się wypowiada pisze na bazie swoich doświadczeń i przemyśleń. Jedni przerobili ten temat i są na prostej, inni dopiero zaczynają niemniej każdy ma coś do powiedzenia. A jeśli większość osób doświadczonych w tym temacie ma podobne zdanie to może coś w tym jest?
Jeśli chodzi o zyski i straty to oczywiście można założyć, że w związku może chodzić o różne rzeczy. Jeden jest z kimś bo kocha,szanuje, z przyjaźni, inny dlatego , że boi się być sam, jeszcze inny dla pieniędzy, mieszkania, seksu czy czegoś tam. I tak tez różne rzeczy można stracić, utrzymać czy zyskać postępując w taki czy inny sposób. Ale ja zakładam, że rozmawiamy w gronie dojrzałych osób i jesteśmy zainteresowani tylko jednym przypadkiem, czyli związkiem partnerskim opartym na miłości i wolnej woli obojga. I w tym wypadku nie ma miejsca na półśrodki i rozwiązania nie do końca.
W pełni zgadzam się z ostatnim zdaniem Marty. Żyję po kilku przebojach nadal z moim mężem i na wzajem mówimy sobie że się dalej kochamy i jesteśmy z własnej woli z sobą. Jednak po jego zdradzie i później nie wszystko zostało powiedziane , a może aż za dużo bo ja nie potrafię żyć i nie myśląc o tym.Mam wrażenie że oboje na siłę próbujemy trzymać ten związek, ja bo obiecałam że nie odejdę, a on bo nie chce mnie znowu ranić. Czuję że oboje się oszukujemy, ciągniemy coś co nie ma szans.A gdzie zaufanie? tak się chyba nie da żyć.
Podejmując jakiekolwiek decyzje nie patrzmy wstecz.
Życie wspomnieniami, rozlewanie łez nad tym, jak to było kiedyś pięknie, romantycznie i uroczo, pielęgnowanie, hołubienie wręcz historii najczęściej jest uprawiane przez ludzi nie mających pomysłu na dzisiaj i na jutro. Może to jest brutalne, niemniej prawdziwe. Niestety działa we wszystkich dziedzinach życia. Proszę bardzo kilka przykładów. Pierwszy związany z tematyką portalu.
1. Związki partnerskie. To, co nas sprowadza na ten portal powoduje, że zazwyczaj pierwsze słowa jakie padają "jak on/ona mogła przekreślić te wszystkie lata i piękne chwile". Nie mogli nic przekreślić. Historia jest czymś, co nie powróci i mówiąc kolokwialnie możemy jej (tej historii) nafiukać. Ma być dla nas źródłem doświadczeń i miłych emocji od czasu do czasu.
2.Wybory polityczne dowolnej maści. Zobaczcie, że na uwarunkowania historyczne powołują najczęściej politycy, nie mający nic do zaoferowania na dzisiaj i jutro. Ale byli internowani, więc mają piękną historię, która powinna drogiemu wyborcy wystarczyć do tego, aby postawić X przy nazwisku z piękną historią.
3. Ugrupowania ekstremistyczne. Zawsze bazują na emocjach związanych z wyrządzonymi niegdyś krzywdami. Czasami sięgającymi tysiącleci wstecz. Twierdzą, że muszą kogoś pomścić, walczyć o wolność. Niestety tego drugiego żadne z nich nie jest w stanie opisać w postaci jakiegoś ustalonego porządku.
4. Ludzie sędziwi. Opowiadają o swoich przeżyciach wiedząc, że te najciekawsze mają już za sobą. Przyszłość, która ich czeka może być jeszcze kolorowa, ale już nie w tak intensywnych barwach.
W moim przekonaniu nauka historii, na którą powoływał się jeden z przedmówców ma dwa zasadnicze cele.
1. Uzyskanie informacji o uwarunkowaniach, które sprawiły, że jesteśmy tu gdzie jesteśmy. Każde dziecko zadaje kiedyś rodzicom pytanie "skąd się wziąłem". Historia udziela jedynie nieco szerszej odpowiedzi.
2. Pozwala uczyć się na błędach i sukcesach innych. Pozwala na unikanie porażek, jest pewnego rodzaju bezbolesną formą nauki o życiu. Zarówno tym ograniczonym do naszego najbliższego otoczenia, jak i tym o zasięgu ogólnoświatowym.
I może właśnie ten drugi punkt powinien być dla nas najważniejszy. Wspomnienia są bardzo ważne. Jednak przede wszystkim po to, żeby nie popełniać błędów, które były już naszym udziałem.
Bazując na swoim własnym przykładzie mogę powiedzieć, że:
1. Mam konkretne i ciekawie zapowiadające się plany na przyszłość.
2. Jestem z kobietą, która widzi tą przyszłość podobnie, jak ja
3. Dziś jestem cholernie szczęśliwy i mam zamiar dbać o ten stan.
4. W głowie mam wiele wspaniałych wspomnień z moją ex. Są także te mniej miłe, dzięki którym nie podejmę już działań, których konsekwencje będę ponosił jeszcze przez dłuższy czas. Ot taka sowicie opłacona lekcja życia.
Jestem może w o tyle lepszej sytuacji, że emocje związane ze zdradą mam już właściwie za sobą. Rok temu pewnie bym powyższych punktów nie napisał.
Ale patrząc wstecz dziś wiem, że nie miałbym wtedy racji.
Postanowiłęm walczyć....
Kilka dni temu dowiedziałem się, że za bardzo się staram. Za mocno okazuje uczucia, za bardzo pomagam w domu itp. Ręce opadają...