Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Witajcie, jestem tu nowa i nie wiem, czy już ktoś kiedyś pisał o podobnym przypadku.
Mój mąż miał udar mózgu. W nocy po udarze dowiedziałam się, że mnie zdradzał. Następnego dnia dowiedziałam się o kolejnych 2-3 kobietach, z którymi mnie zdradzał. Trwało to od co najmniej 3 lat. Później dowiedziałam sie, że już 6 lat temu, czyli rok po ślubie zdradzał mnie z 2-3 kobietami. Nie wiem, czy to były związki, czy układy. wiem, że były pełne seksu, prawdopodobnie dość ostrego. To był dla mnei wielki szok, bo w domu wszystko było super, naprawdę było cudownie.
mimo wszystko zostałam z nim, bo przecież był chory i do tego nie ma żadnej rodziny, która by się nim zajęła.
Nadal z nim jestem, minął miesiąc, leczenie trwa nadal, nie wiadomo, jak długo jeszcze. A ja z nim jestem. Przytulam go, całuje, potwarzam, że go kocham i że z tego wyjdzie. Bo inaczej nie doszedłby do siebie po tej chorobie. A w środku wyję - za nami, za przeszłością, za tym, co nie wróci. Nie wiem, czy od niego odejdę, jest to możliwe, ale dopiero, gdy on będzie całkiem zdrowy. Tylko nie wiem, czy nie zwariuję do tego czasu. nie mogę z nim o tym wprost porozmawiać, bo to zniszczy jego terapię teraz. nie mam już sił.
Próbuję zrozumieć męża, tzn. zrozumiec, że miał (?) z sobą ogromny problem. Normalny człowiek, nawet zdradzający, nie robi tego z kilkoma kobietami na raz i nie ciągnie tych ukladów przez tak długi czas. Tłumaczę to sobie tym, ze w ten sposób podbudowywał poczucie własnej wartości, którego mu brakowało. Zawodowo czuł się nieudacznikiem, nie umiał wywalać z siebie tych złych emocji i robił to "przy pomocy" tych kobiet.
One w większości były od niego starsze, ode mnie starsze o niemal 10-15 lat. W tandentym stylu prostytutek z lat 80. Znałam je. Sami o nich rozmawialiśmy i mąż sam się z nich nabijał - jakie tandente, jakie tipsiary, a jednocześnie był z nimi.
witam
do autorki
Jesteś wspaniałą kobietą, a wiesz dlaczego ? A co mąż ci tego jeszcze nie powiedział? Według mnie możesz być wzorem do naśladowania.Twoje myśli o odejściu od męża przypominają mi dramat jaki miał bohaterka filmu L. von triera " Przełamując fale" - polecam. Masz ciężki orzech do zgryzienia, ale pamiętaj, że wierność to cnota, pzdr i głowa do góry - walcz!!!
Witaj!
Po pierwsze nie jesteś żadną frajerką ale wiem,że tak właśnie się czujesz.
Ja pewnie zrobiłabym tak jak Ty!Poczekałabym na powrót do zdrowia męża i dopiero wszystko bym z nim wyjaśniła.
Widzisz nic nie dzieje się bez przyczyny (mam na myśli zbieg choroby z odkryciem przez Ciebie prawdy).
Porozmawiacie jak będziesz wiedziała,że on jest na to gotowy a być może to wszystko nie wygląda tak jak ktoś Ci to przedstawił.
Po za tym najważniejsze byś nie wkręcała sobie filmów bo skatujesz się nie potrzebnie.
Kochana pamiętaj jedno kiedyś to Twoje poświęcenie zostanie Ci wynagrodzone.
Po udarze mąż ma afazję, czyli problemy z mówieniem. Nie jest w stanie powiedzieć wszystkiego, co myśli i co czuje. Pewnie wie, że ja wiem, bo wie, że używam jego telefonu. A wszystko było w telefonie.
A telefonu używam, bo prowadzę za niego jego firmę - żeby miał do czego wrócić, kiedy wyzdrowieje. Więc ciągnę jeszcze dla niego tę cholerną pracę, mimo że mam też swoją. I to dodatkowo powoduje u mnie poczucie frajerstwa.
Boję się też, że on w wyniku choroby będzie mógł udawać, że nic nie pamięta, więc nie jest w stanie o tym porozmawiać. Może wstyd się przyznać, ale zrobiłam kopie wszystkiego, co znalazłam i co jest dowodem na jego zdrady. To są zdjęcia, smsy, jego notatki z całych 6 lat. On to sobie w większości opisywał! A ostre zdjęcia i tych kobiet, i swoje trzymał w telefonie!
Do tego one wszystkie jeszcze dzwoniły do niego i wysyłały smsy, gdy ja już miałam telefon. Poczułam się strasznie upokorzona, również tym, że nie umiałam nie zwyzywać ich od szmat.
Więc nie mam złudzeń co do jego układów - sam dostarczył mi wszystkich dowodów.
Boję się oglądać filmy, boję się czytać cokolwiek, bo boję się, że najmniejszy drobiazg, który mi się skojarzy z moją sytuacją, kompletnie mnie rozwali. Oglądam tylko durnoty w TV, którego w zasadzie teraz nie wyłączam, kiedy jestem w domu.
Mam straszliwą huśtawkę nastrojów. Jednego dnia myślę, że to jest do odbudowania. Drugiego dnia, że to się nie uda, że ja się nie chcę poświęcać, że na to nie zasłużyłam, że chcę się jeszcze kiedyś naprawdę zaufać i naprawdę czuć się bezpieczna.
do tego jestem zupełnie sama i nie mam z kim porozmawiać. wie o tym tylko moja mama, bo była ze mną, kiedy się dowiedziałam. nie mam przyjaciół, prawie nie mam znajomych. odsunęłam się od wszystkich, bo mój mąż tak "ułożył" nasze małżeństwo - to miał być związek "do środka", żadnych ludzi, jesteśmy tylko dla siebie. no i ja byłam tylko dla niego. a teraz okazało się, że on od lat nie był tylko dla mnie. czuję się absolutnie nic nie warta. czuję się, jakby mnie od siebie uzależnił i nawet boję się, że to, że się teraz nim zajmuję, to dlatego, że mnie od siebie uzależnił.
Z drugiej strony myślę sobie, że on na mnie nie zasługuje. Że dałam mu wszystko, a on mnie tak straszliwie zdradzał. Wczoraj w nocy znalazłam zapiski, że zdradził mnie nawet w dzień naszej pierwszej rocznicy ślubu.
Mysle sobie, że nie kochałam jego, tylko jakieś jego wyobrażenie. Bo przecież on prawdziwy był jak widać inny.
nie mam pewności, jak on by się zachował na moim miejscu. gdybym to ja go tak strasznie zdradzała.
Z trzeciej strony on faktycznie dawał mi ostatnio sygnały - ale ja ich nie rozpoznałam. Jedną z tych kobiet zrobił klientką swojej firmy, razem się z nią spotykaliśmy. I ostatnio powiedział mi "wiesz, ona mnei chyba podrywa". A mnie się wydawało, ze coś mu się bajdurzy.
Tylko dlaczego to ja muszę być ta dobra, ta silna itd. Nie wiem, czy chcę być z nim nadal. To jest nie do wybaczenia przecież. To są całe lata kłamstw i oszustw, całe lata wmawiania mi, ze to ja mam problem z sobą, bo raz na pół roku nachodziły mnie jakieś przeczucia albo miałam sygnał, że coś jest nie tak i pytałam, co się dzieje. i wówczas była awantura. czyli miał szanse z tego wyjść. dlaczego aż tyle lat?
Bardzo Ci współczuję tej sytuacji i podziwiam za to co robisz dla wiarołomcy.Musisz przezywać mocną traumę dowiadując sie każdego dnia,że człowiek z którym tyle lat zyłas pod jednym dachem to ktoś kogo nie znasz.
Opcje dalszej historii są dwie zapewne..
1.mąż po powrocie do zdrowia dzięki opiece oddanej żony,wychuchany i wypielęgnowany po jakims czasie powróci do dawnego trybu życia.To jet samczy instynkt i nic go nie powstrzyma przed kolejnymi zdradami.
2.Choroba da mu do myślenia..Czy to aby nie był sygnał od Boga, że to co robił było paskudne i czas się opamiętać.W obliczu zagrożenia życia, dostrzeżeniu poświęcenia i oddania małżonki zrozumie czymże ona jest .czyli skarbem największym.Jego postanowienie może być iż czas zacząć życie od nowa i zrekompensować małżonce lata krzywd.(która z kochanek przejęła by opiekę nad nim???ŻADNA!
Więc może przysiąść na dupie i być już naprawdę fajnym mężem.
3 opcja to taka czy małżonka po wyleczeniu wiarołomnego zechce jeszcze nadal z nim być????
Chciałem ci to wysłać do komentaży , ale coś mi nie wychodzi.
Moja droga, nie jesteś frajerką, jersteś wspaniałą kobietą. Wygląda na to ,że twój mąż jest seksocholikiem.Jest to bardzo poważne uzależnienie i jednostka chorobowa stosowana w psychiartrii.Każdy człowiek ma fantazje, u zdrowego człowieka pozostają one w sferze umysłu, u chorego napięcie jest tak ogromne ,że prowadzi to do licznych zdrad, zwiększania częstotliwości i jakości doznań seksualnych ( 2-3 kobiety, długoletni problem, ostry seks) Bardzo często osoba taka izoluje się ( zamknięty model małżeństwa) , nie jest w stanie zrealizować się zawodowo, następuje rozbicie rodziny ze względu na częstotliwość zdrad, awantury, nawroty zdrad i świadomość, że małżonek nie jest w stanie zaspokoić chorego seksualnie.Mąż moim zdaniem nie robi tego, żeby podnieść poczucie wartości, on zdradza,żeby poprawić sobie nastrój, brak rozładowania napięcia może doprowadzić nawet do depresji i prób samobójczych.Brak realizacji zawodowej jest tu skutkiem a nie przyczyną.Oglądając zdjęcia w telefonie ma substytut tego co robił, nirjako wraca do swoich wyczynów.
Osoba taka nigdy nie przestanie tego robić bez fachowego leczenia w poradni seksuologicznej.Takie uzależnienie leczy się jak każdy nałóg, terapią i farmakologicznie. Zrozum on nie przysiądzie na dupie i nie zrozumie poświęcenia,nie jest w stanie, to tak jakby ktoś kazał ci biegać bez nóg, i to ,że "nie jest w stanie" jest właśnie chorobą. To Popadnie w poważną depresję lub będzie się bardziej ukrywał ,jego trzeba leczyć !!
Nie wiem co może tobie powiedzieć twój mąż, będzie to bardzo trudna rozmowa, alkoholikowi trudno zaakceptować nałóg, a chory psychicznie nie chce uwierzyć, że jest chory.Taka terapia jest trudna i wymaga bezwględnej chęci chorego do leczenia.Potrzebne jest również wsparcie rodziny.
Czy się tego podejmiesz zależy od ciebie, wygląda na to ,że mąż jest dobrym człowiekiem, tylko człowiekiem z ogromnym problemem, jednak zawsze warto spróbować.Może choroba ( seksocholizm) nie jest pocieszeniem ale w tym wypadku jednak tak.To co robił wynika z uzależnienia a nie z zimnej krwi lub zakochania w innej osobie.Tamte sprawy są o wiele poważniejsze.
Co do telefonów tych pań zagroż zgłoszeniem do prokuratury o nękanie, wizyta policji je uspokoi. To bardzo ważne gdyż warunkiem wyleczenia jest całkowite zerwanie ze środowiskiem, on nie może widywać tych pań, dostawać od nich telefonów, bo cała terapia pójdzie na marne. A to,że je negował-po prostu chciał odwrócić twoją uwagę to częste zachowanie.Pamiętaj nie wierz ,że przysiądzie na dupie i będzie fajnym mężem, nie wierz w obietnice, on musi się leczyć!!!! Inaczej albo do tego wróci albo popadnie w depresję.
Może być fajnym mężem ale tylko po leczeniu, koniecznie go do tego namów!!Niech to będzie twój warunek!! Pamiętaj on tego nie skończy!!!
Życzę dużo siły, naprawdę dużo, poszukaj pomocy psychologa dla siebie, pomoże ci to stanąć na nogi i zaakceptować tę "drugą" chorobę męża, poszukaj w internecie tej tematyki, pozwoli przygotować ci się do rozmowy, uzbroi z argumenty.
gdzieś podświadomie chodziło mi po głowie, że to może być uzaleznienie.
nie wiem, czy będę miała dość siły, by z nim zostać, nawet jeśli zaakceptuje moje warunki i bedzie się leczyć.
to nie jest mój mąż, to nie jego kochałam.
nie chcę całe życie dźwigać brzemienia jego choroby. nie zasłużyłam na to.
do tego jest mi wstyd. wstyd przed wszystkimi, których znam. czuję się upokorzona wobec tych kobiet. jest mi wstyd wobec jego pierwszej żony - rozwiedli się 8 lat przed tym, kiedy go poznałam. ona do tej pory ma o nim jak najgorsze zdanie. widocznie kobieta miała rację. wstyd mi strasznie.
i strasznie mi szkoda mojego życia
Nie tobie powinno tu być wstyd, tylko tym paniom,to co one wyprawiaja może im popsuć opinie w połowie miasta, to ty masz argumenty, jeżeli te pustaki będą cie nękac, zagroż ,że ujawnisz ich proceder. Lepiej niech ci schodzą z drogi.Natychmiast zerwij wspołpracę z ta klientką..bo to już szczyt beszczelności.
Reagujesz jak każda ofiara..poczuciem wstydu, milczeniem.Poszukaj psychologa dla siebie, pomoże ci podniesc swoją samoocenę.To co się w tej chwili z toba dzieje to syndrom ofiary.Potrzebujesz pomocy.
Nie dziwię ci sie,że nie chcesz być z mężem, praktycznie ten proceder trwa całe twoje małżeństwo, ponadto taka terapia wymaga zerwania ze środowiskiem, w twoim wypadku nawet zmiany miasta, pracy, całego życia inaczej to nie ma sensu.Zacznie się od nowa a ty się całkiem wypalisz.Robisz w tej chwili naprawdę dużo, nawet zbyt dużo, nikt się nie będzie dziwił jeżeli wystąpisz o rozwód. Masz do tego absolutne prawo, zacząć życie bez obciążeń, widma zdrad, wstydu, uopokorzenia, zacząć dla siebie samej.
Jesteś naprawdę wspaniała,że czekasz aż wyzdrowieje Jeżeli by skończył w przytułku nikt by cię nie śmiał potępić... po prostu "dostał to na zasłużył sobie" " sprawiedliwość go dosięgnęła"
Masz teraz czas podczas jego leczenia, jeżeli do czasu poprawy twój stan psychiczny nie ulegnie poprawie, nie podejmiesz decyzji o walce o niego, nie znajdziesz na to sił, koniecznie musisz się rozwieść...niech ten człowiek zniknie z twojego życia raz na zawsze.
Reagujesz jak każda ofiara..poczuciem wstydu, milczeniem.Poszukaj psychologa dla siebie, pomoże ci podniesc swoją samoocenę.To co się w tej chwili z toba dzieje to syndrom ofiary.Potrzebujesz pomocy.
moje odpowiedzi na niebiesko
Myślałam juz o psychologu, bo jest mi bardzo trudno. Z drugiej strony boję się, że jeśli ktoś mi pokaże, że powinnam zająć się sobą, to zaniedbam męża. Najbardziej boję się, że on nie dojdzie do siebie. Wtedy nie będę miała sumienia go zostawić w ogóle.
Nie dziwię ci sie,że nie chcesz być z mężem, praktycznie ten proceder trwa całe twoje małżeństwo, ponadto taka terapia wymaga zerwania ze środowiskiem, w twoim wypadku nawet zmiany miasta, pracy, całego życia inaczej to nie ma sensu.Zacznie się od nowa a ty się całkiem wypalisz.
Wiesz, ja w ogóle nie wybrażam sobie dalszego życia w tym mieście, wśród tych ludzi, w tym środowisku. Boję się właśnie tego, ze on się z którąś z nich spotka, nawet przez przypadek. Jesli mamy zacząć od nowa, to od nowa. W nowym miejscu. Ja sobie dam radę z pracą, ale co on zrobi, to nie mam pojęcia. I to może być realny problem. Facet z leczeniem psychologicznym, który nie ma zajęcia, nie zarabia - przecież to go rozwali zamiast mu pomóc. Tu nie potrafię sobie wyobrazić.
A jesli odejdę, to wyjeżdżam bez żadnego namysłu. Wtedy ja będę musiała zacząć wszystko od nowa, na czysto.
Robisz w tej chwili naprawdę dużo, nawet zbyt dużo, nikt się nie będzie dziwił jeżeli wystąpisz o rozwód. Masz do tego absolutne prawo, zacząć życie bez obciążeń, widma zdrad, wstydu, uopokorzenia, zacząć dla siebie samej.
Jesteś naprawdę wspaniała,że czekasz aż wyzdrowieje Jeżeli by skończył w przytułku nikt by cię nie śmiał potępić... po prostu "dostał to na zasłużył sobie" " sprawiedliwość go dosięgnęła"
Tylko ani nikt w to nie uwierzy, ani on - jesli nie będzie chcial się leczyć i nie uzna, że jest chory - nie zrozumie, dlaczego to zrobiłam.
Masz teraz czas podczas jego leczenia, jeżeli do czasu poprawy twój stan psychiczny nie ulegnie poprawie, nie podejmiesz decyzji o walce o niego, nie znajdziesz na to sił, koniecznie musisz się rozwieść...niech ten człowiek zniknie z twojego życia raz na zawsze.
Wiem, że tu nie ma półcieni. Wiem, że tu nie ma czekania, że może jednak on się opamięta. Po tym wszystkim, co napisałaś/napisałeś, bardzo dużo zrozumiałam. Dużo zobaczyłam w innym świetle i dużo mi się wyjaśniło. Już wiem, dlaczego nie chciał angazować się w firmę, dlaczego ja to musiałam ciągnąć za niego. Dlaczego mnie odsunął od ludzi, dlaczego mnie odsunął w łóżku od siebie. nie wiem, może byłoby łatwiej, gdyby jednak się zakochał... nie wiem.
straciłam grunt pod nogami. całkowicie.
dzięki za pomoc
Moja droga ( nie chcę używać twojego nicku) ja ten problem tylko zasugerowałem,że to seksocholizm może być przyczyną zachowania męża, ale czy on jest chory czy nie to zdiagnozować może tylko lekarz seksuolog lub psychiatra - psychoterapeuta i to po rozmowie z mężem a najlepiej w wami obojgiem (mąż może zacieniać obraz choroby).Tu nie wystarczy psycholog,leczy się ten problem podobnie jak alkoholizm w ośrodkach uzależnień, często leczenie jest wspomagane farmakologicznie, więc lekarz jest tu niezbędny.Może poszukaj takiego ośrodka w swoim mieście, porozmawiaj z terapeutą lub lekarzem.Dowiesz się więcej.
Ten problem staje się coraz bardziej znany, choćby uzależnienie od seksu wirtualnego, seks z przygodnymi partnerami, seks grupowy. Jest to o tyle niebezpieczne,że ciebie naraża na różne choroby przenoszone drogą płciową.
Czy jest chory czy nie zostawmy to ocenie lekarza.
Psycholog jest tobie niezbędny, godzinka wyrwana w tygodniu da tobie bardzo dużo a przede wszystkim pozwoli ci się po ludzku wygadać.
To,że o tym milczysz powoduje, że myślisz,że nikt nie zrozumie twojego cierpienia i poświęcenia.Powinnaś zacząć o tym mówić.Oglądałaś w telewisji ofiary molestowania, wieloletnich gwałtów, widziałaś jak one chętnie i z ulgą mówiły o swojej krzywdzie, mówiły to na cały kraj, mówiły, bo zrozumiały,że to nie one mają się wstydzić, nie one ponoszą winę, one są ofiarami.Czy ktoś je potępił? Nie każdy je rozumiał.
Zrobiłaś już pierwszy krok - napisałaś na forum.Musisz zrobić następne, psycholog-podniesienie samooceny-rozmowa o problemie.
Ulży ci jeżeli porozmawiasz o tym z terapeutą, lekarzem,potem otworzysz sie na jakiejś grupie wsparcia dla osób uzależnionych.
Jakąkolwiek decyzję podejmiesz musisz być do tego przygotowana,
Godzinka tygodniowo tylko dla ciebie...musisz być teraz dla siebie dobra...pomóż swojej skrzywdzonej psychice bo bardzo teraz tego potrzebuje.
Sprawa jest podwójnie skomplikowana, bo 1. kochałaś jakiś wizerunek Twojego męża w swojej głowie, a on okazał się kimś zupełnie innym, zatem pytanie: nawet jeśli Twój mąż nie miałby udaru czy po tym co się dowiedziałaś mogłabyś mówić o miłości do niego? 2. W zależności od rozległości udaru może to być nie tylko afazja, ale w ogóle zmiana osobowości człowieka. Czy zatem jeśli umysł się zmienił, a tylko ciało zostało to samo czy nadal możesz mówić o miłości do niego? Po udarze tworzysz inne relacje z innym człowiekiem, to jest zupełnie inna rzeczywistość, trudna rzeczywistość.
Zwykłe ludzkie współczucie każe pomóc choremu człowiekowi, tylko jak długo będziesz to ciągnąć, jeśli rehabilitacja może trwać latami bez efektów, a obecne skłonności męża do depresji nie miną. Bardzo bardzo trudna sytuacja. Nie wiem co bym zrobiła na Twoim miejscu, chyba faktycznie dała sobie i mężowi i chorobie trochę czasu, zobaczyła czy w ogóle są jakieś widoki na to, że kiedyś będziecie mogli o tym pogadać. No a potem będzie trudny czas decyzji, której niestety nie unikniesz. Ale opcji tez jest kilka, z daleka też można pomagać (jeśli uznasz to za rzecz potrzebną).
Tymczasem proponuję zmienić nick z Frajerka na Fajerka lub Fajerwerka, bo to bardziej do Ciebie pasuje Pozdrawiam, trzymaj się.
Witaj.
Moja siostra byla zdradzana przez meza. Ciezko im sie razem zylo. Rozwiedli sie , siostra wyjechala do innego miasta. On dostal wylewu, wracajac od niej z dziecmi. Siostra pojechala do szpitala ale nie zostala z nim, nie zjmowala sie nim. Opiekowala sie nim jego kochanka. Potem kochanke rzucil i wrocil do siostry. Szanse na przezycie mial marne ale wygrzebal sie z tego. Ma lekki niedowlad gornej i dolnej konczyny. Choroba nic a nic go nie zmienila, niczego nie nauczyla ( minely juz jakies 4 lata ). Smierc zajrzala mu w oczy , ale to nie zmienilo jego postepowania. Doszedl do siebie i wrocil do swojego poprzedniego trybu zycia, a ulomnosc fizycza w niczym mu nie przeszkadza. Mysle ze on tez jest uzalezniony od seksu, do tego jest notorycznym klamca. Takze nie bardzo bym liczyla na "uzdrowienie" charakteru Twojego meza. Pozdrawiam.
marta09876 napisał/a:
Sprawa jest podwójnie skomplikowana, bo 1. kochałaś jakiś wizerunek Twojego męża w swojej głowie, a on okazał się kimś zupełnie innym, zatem pytanie: nawet jeśli Twój mąż nie miałby udaru czy po tym co się dowiedziałaś mogłabyś mówić o miłości do niego?
Pewnie w pierwszym odruchu odeszłabym od razu. Mąż o tym wiedział, prawdopobnie z tego powodu reagował tak strasznie, kiedy ja zaczynałam się czegoś domyślać lub przeczuwać i go o to pytać. W drugim pewnie zaczęłabym o tym myśleć - że jeśli to faktycznie uzależnienie, a on chce się leczyć, czy jednak nie dać mu drugiej szansy. Ale właśnie dlatego nie wiem, czy mnie od siebie nie uzależnił. W sensie psychicznym, bo jeśli chodzi o życie codzienne, pracę itd. to tutaj w pełni poradziałabym sobie sama. Ale psychicznie nie wiem.
2. W zależności od rozległości udaru może to być nie tylko afazja, ale w ogóle zmiana osobowości człowieka. Czy zatem jeśli umysł się zmienił, a tylko ciało zostało to samo czy nadal możesz mówić o miłości do niego? Po udarze tworzysz inne relacje z innym człowiekiem, to jest zupełnie inna rzeczywistość, trudna rzeczywistość.
Tego się właśnie bardzo boję. Że z powodu choroby nie będzie w ogóle miejsca na rozmowę o tym, co było. Że nie ma powrotu do tego, co było, a ja nie będę wiedziała, czy to przez chorobę (czyli że można to zaakceptować), czy to przez jego wcześniejsze zdrady (czyli że nie jest to do zaakceptowania).
Zwykłe ludzkie współczucie każe pomóc choremu człowiekowi, tylko jak długo będziesz to ciągnąć, jeśli rehabilitacja może trwać latami bez efektów, a obecne skłonności męża do depresji nie miną. Bardzo bardzo trudna sytuacja. Nie wiem co bym zrobiła na Twoim miejscu, chyba faktycznie dała sobie i mężowi i chorobie trochę czasu, zobaczyła czy w ogóle są jakieś widoki na to, że kiedyś będziecie mogli o tym pogadać. No a potem będzie trudny czas decyzji, której niestety nie unikniesz. Ale opcji tez jest kilka, z daleka też można pomagać (jeśli uznasz to za rzecz potrzebną).
Efekty na szczęście pojawiają się dość szybko. Nie wiem tylko, ile to jednak faktycznie potrwa. Nie wiem, kiedy będę mogła z nim normalnie o tym porozmawiać. Coraz bardziej chowam swoje uczucia, zajmuję się nim i wtedy nie dopuszczam do siebie swoich uczuć. Zawsze musiałam być w życiu dzielna i wszystkimi się zajmować, odkładając moje emocje na bok. Kiedy zmarł mój tata, zajęłam się wszystkim - pogrzebem, gośćmi, hotelami, stypą, mamą itd. A płakałam po nim dopiero rok później - bo dopiero wtedy nie musiałam przed wszystkimi i przed samą sobą udawać, że sobie radzę. Chyba sama mam problem z emocjami. Tylko jak tu pokazywać emocje, kiedy trzeba się nim zająć i nie można mu ich pokazać, żeby mu się nie pogorszyło?
Tymczasem proponuję zmienić nick z Frajerka na Fajerka lub Fajerwerka, bo to bardziej do Ciebie pasuje Pozdrawiam, trzymaj się.
Pewnie za jakiś czas zmienię, kiedy inaczej się poczuję. Ale nie wiem, kim się wtedy poczuję, więc nie wiem, który z tych dwóch nicków będzie lepszy :-)
dzięki
W zasadzie "frajerko" (zmień sobie nick najlepiej zaraz-to się już lepiej poczujesz) wszystkie ewentualności już poznałaś.Jednak wybór-codalej? będzie należał do Ciebie.W obecnej sytuacji musisz jeszcze poczekać na dalszy rozwój wydarzeń.Wszystko jest za świerze aby podejmować jakiekolwiek decyzje (chociaż czasem takie są najlepsze).Skoro podjęłłaś się opieki-rób to nadal,jednak nie zapomnij,że jeteś jeszcze ty.Zacznij troszkę myśleć o sobie a nie o nim i o nich.Samo to,że zdecydowałaś się napisać powinno Tobie pomóc.Najlepiej dla Ciebie będzie podjęcie konkretnej decyzji o zostaniu przy mężu i nie myśleniu o przeszłości lub odejściu i prawie zapomnieniu.Ja osobiście pozostałbym przy pierwszej decyzji.