Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
wklepałam w wyszukiwarkę, jest, istnieje takie coś...
na portalu psychologicznym znalazłam :
Cytat
Człowiek jest uzależniony od innej osoby, jeżeli to od niej zależy ocena własna uzależnionego. Kiedy człowiek chce akceptacji od drugiej ważnej dlań osoby, a nie ma szansy tego uzyskać. (...)...Ciągle usiłujemy odkryć, jakimi zasadami rządzi się ważna dla nas osoba. Staramy się ze wszech sił znaleźć klucz do jej serca. Zaistnieć w jej oczach jako wartościowa jednostka. Ale nie wiem, jak byśmy się starali, nie osiągamy celu, bo świat tejże ważnej osoby nie rządzi się ustalonymi regułami, ale podlega emocjonalnym impulsom...
...Nasze myślenie jest nieustająco skierowane na zadowolenie drugiej osoby. ...
Jesteśmy w stałym wewnętrznym kontakcie z drugim człowiekiem niezależnie od odległości, jaka nas dzieli i czasu, który upłynął od fizycznego rozstania z nią.
Ja na pewno uzależniłam się od męża, dlatego takie trudne było rozstanie się z nim... Wszystkie plany, wszytskie nadzieje, wszystkie sprawy, marzenia, wszystko było zwiazane z nim no i oczywiście z synkiem. Rodzina zawsze była dla mnie najważniejsza, więc pewnie dlatego tak się stało....
Dlatego mam już nauczkę na przyszłosć: jesli zwiążę się jeszcze z kimś, to musze koniecznie zachować własne życie! Własne plany, własnych przyjaciół... Żeby znowu nie wkopać sie w taki dół... Każdy z nas jest odrębną jednostką, wartosciowym człowiekiem, który sam równiez potrafi żyć!
Jesteśmy, ale nie musimy. Nasze uzależnienie jest w nas samych. W momencie, kiedy uznamy, że nasze życie jest wartością samą w sobie, że żyjemy dla siebie i tylko my sami kształtujemy sposób myślenia o sobie, staniemy sie ludźmi wolnymi. A przez to gotowymi na uczucie do innych. Zawiłe... Nie dzieje sie to jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jak każdy proces wymaga pracy i czasu. A absolutnym szczytem doskonałości w wyleczeniu się z uzależnienia jest stwierdzenie: nie jesteś mi niezbędny do życia, potrafię bez ciebie żyć, potrafię być wartościowym człowiekiem, potrafię być atrakcyjna, a jestem z tobą dlatego, że chcę z tobą być.
Żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy. Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy. Pogódź się z życiem, takim jakie ono jest. Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radoś
Wiecie co drogie panie, czytam wasze komentarze i jeśli chodzi o sferę uczuć, to tak bardzo się nie różnimy - na pewno nie w tej kwestii. Ja również mogę powiedzieć, że jestem (a chyba właściwie w aktualnej sytuacji byłem) uzależniony od żony w sensie planowania, wspólnego ustalania naszych celów i dążeń, pragnień i wyrzeczeń. Tak mi się wydawało. Nie wiem czy mogę już tak mówić po tak krótkim czasie, ale chyba mam w sobie na tyle dużo siły, aby przez to przejść, przewartościować swoje marzenia, zmienić punkt widzenia i cel do jakiego dążyłem jak mi się wydawało, wspólnie z żoną. Zostało to przekreślone w jednej chwili - bolało, ale nie chcę aby nadal bolało. Kasia767 - tak, uzależnienie jest w nas samych, ja czytając ten post zdałem sobie z tego sprawę - owszem, w jakimś sensie to wiedziałem, było to we mnie i wydaje mi się, że jest to całkiem naturalne uczucie, przynajmniej jak mi się zawsze wydawało powinno być w związku, w którym para tworzy całość.
Przeczytałem artykuł i muszę przyznać, też byłem uzalezniony od mojej EX zgodnie z definicją chciałem dla niej jak najlepiej strałem się aby ona była zadowolona do tego stopnia, iż nie zważałem na to ile mnie to kosztowało - zadawalanie jej. Po jej zdradzie stwierdziłem, że moje starania nie miały większego sensu i tylko ja z tego powodu cierpiałem i byłem nieszczęśliwy. Próbowałem się uwolnić od nieustającej chęci zadawalania jej posuwając się do kilkukrotnego wybaczenia zdrady. Wiedziałem, że takie postępowanie jest nielogiczne i postępując tak tylko ja cierpię. Z stanu głębokiego uzależnienia od EX przyszła mi znajoma która wspierała mnie nie ustannie bez względu na to co robiłem (znam tylko jej głos i imię nigdy jej niespotkałem, poznaliśmy się przez jedno z forum dotyczących zdrady), dzięki niej uwolniłem się w końcu od mojej EX. Nigdy w życiu nie byłem szczęśliwszy. Kiedyś nasz kontakt się urwał, minęło już 10 m-cy, może kiedyś znowu usłyszę jej głos i powiem jak wiele jej zawdzięczam. Z własnego doświadczenia wiem, że coś takiego istnieje, wiem też, że wyjść z tego jest naprawdę bardzo trudno ale mi sie udało uczucie jest piękne, patrząc wstecz nie wiem jak człowiek może się tak pogrążyć w zaspokajaniu potrzeb drugiej osoby zapominając o sobie. Zachowanie takie niestety nie ma nic wspólnego z miłością jest to jakieś dziwne traumatyczne uzależnienie nigdy więcej nie mam zamiaru dopuścić aby to wróciło w stosunku do jakiej osoby.
Kocham (...) to słowo, najwięcej kłamliwe i kłamane.
Mickiewicz pytał :"Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?..."
my możemy spytać:" Czy to jest miłość czy uzależnienie?..."
walcząc o bycie z partnerem, który nas zdradził chcemy go najpierw fizycznie zatrzymać przy sobie,
potem chcemy znów bliskości, akceptacji...
dajemy, dajemy aż rozpacz sięga granic gdy mimo szczerych starań nie umiemy "znaleźć klucza do jej/jego serca"
a uzależnieni potrzebujemy wciąż nowej "dawki" jej/jego zainteresowania
by na chwilę poczuć się znów kochani
z początku czujemy się jak samotni wojownicy w poszukiwaniu i ratowaniu utraconej miłości...
to wydaje się wzniosłe, wymaga największych poświęceń składanych w milczeniu na ołtarzu związku...
z czasem przychodzi świadomość że to jest jak rozpaczliwa próba schwytania kruka w locie,
stojąc na najwyższej gałęzi chwiejącego się drzewa...
jeśli by tylko chciał, mógłby usiąść nam na wyciągniętej dłoni ale on jest tak dziki że woli krążyć wokół naszej głowy aby za chwilę odlecieć w nieznane...
Edytowane przez finka dnia 25.03.2009 18:05:45
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
W ciągu trwania całego związku zdołał Mi wmówić, że jestem brzydka, gruba, głupia, beznadziejna i, że jak mnie rzuci, to już drugiego takiego altruisty, co by się na takie rbarachłor1; narwał, nie znajdę. Ponadto nieszczególnie przejmował się moimi potrzebami, towarzystwa unikał, nigdy w życiu nie rzniżyłr1; się by mi towarzyszyć na jakiejkolwiek imprezie r30;
Tak zdecydowanie byłam od niego uzależniona, bo nie znajduje innego wytłumaczenia swojego zachowania
w pełni się zgadzam z Zykonem i z Finką, bardzo dobrze sformuowali to, co ja od 16 lat uskuteczniam z moim mężem - zdrajcą; też zawsze ze wszystkich sił i wsyzstkimi metodami - wbrew własnym potrzebom, interesom, na przekór zdrowiu, itp. starałam się zawsze zaspokoić jego potrzeby, "zadowolić" go jak najlepiej - i, mówiąc ironicznie, właściwie nawet mi się to udało, bo jak zaczął mnie zdradzać, to sam stwierdził, że nigdy mu niczego nie brakowało, że nie popełniłam żadnych błędów i że nie ma mi nic do zarzucenia..., a zdradza mnie bo kocha i tą drugą (no i ona tak bardzo go kocha i potrzebuje)... to "stara historia" (2006-2007), ale mam ją tak "wygarbowaną na skórze", że do dziś chce mi się wyć z bólu; mimo że obecnie (niby po zdradzie) jego zachowanie jest co najmniej dwuznaczne, i że nigdy nie wyraził z powodu swej zdrady nawet minimalnej skruchy (prawie uważał, że powinnam mu jeszcze dziękować, że "zamknął tą historię" to ja nadal nie jestem w stanie uwolnić się wewnętrznie od tego uzależnienia od niego i choć męczę się jak przysłowiowy "potępieniec" to nadal w tym tkwię i nie odchodzę; dlatego bardzo zazdroszczę tym wszystkim uzależnionym, którzy jakimś sposobem zdołali się "uniezależnić"! nie mam pojęcia jak można sobie pomóc choć przeczytałam tomy "literatury fachowej", niestety mam wrażenie, że nic na mnie nie działa, bo choć mam już pełną świadomość, że w tym związku daję "sto procent" a dostaję "zero" i że nie ma to żadnego sensu, wciąż jestem tu gdzie byłam, to co mnie trzyma przy nim to (głupia i fałszywa!) nadzieja, że on się zmieni i wreszcie zacznie mnie dobrze traktować, że może mnie pokocha....
daję "sto procent" a dostaję "zero" i że nie ma to żadnego sensu, wciąż jestem tu gdzie byłam, to co mnie trzyma przy nim to (głupia i fałszywa!) nadzieja, że on się zmieni i wreszcie zacznie mnie dobrze traktować, że może mnie pokocha....
Postawienie sobie warunku w którym chcemy sprawdzić ile musimy poświęcić aby zostać docenionym jest początkiem spirali uzależnienia a zarazem mechanizmem napędowym działania osoby uzależnionej. Zaobserwowałem to u siebie, w pewnym momencie stwierdziłem, że może zrobię jeszcze coś więcej może wtedy zostanę doceniony, pod koniec kiedy wiedziałem, że to już koniec mojego małżeństwa, uzależnienie traktowałem niemal jak sport na zasadzie: zrobiłem coś dobrego co powinno zostać zauważone a tu zero reakcji to zrobiłem jeszcze coś więcej (oczami osób z zewnątrz to powinienem już zostać świętym - komentarze znajomych już po rozwodzie) i co? nic zero reakcji. Właśnie brak reakcji utwierdził mnie w przekonaniu, iż cokolwiek bym nie zrobił i jak się nie poświęcił to i tak wszystko pójdzie na marne. Uzmysłowienie sobie daremności swoich starań było początkiem końca uzależnienia, pomału przestawałem się starać i co? Nic, zero reakcji. Wniosek: skoro nie robię tego co wydawało mi się, że muszę (kolokwialnie i dosadnie) to pier.... nie robię. Mija czas - nic, tylko ja zaczynam czuć się coraz lepiej, mam więcej czasu dla siebie, pomyślałem co mógłbym zrobić dla siebie? czego chcę? odpowiedzi prowadziły mnie do światła robiłem to na co miałem ochotę zapominając o konieczności robienia wszystkiego ku zadowoleniu mojej EX. Krok po kroku odzyskiwałem swoją wartość i szczęście i pewnie trwało by to do teraz gdyby nie histeryczna próba uzyskania status quo przez moją EX a w tle jej trwający romans. Powiedziałem dość od 14 misięcy jestem wolny, prawie wolny ponieważ teraz moja EX, kiedy zdała sobie sprawę z tego co straciła jest na mnie wściekła, że śmiałem odejść (mówiła że ja nigdy od niej nie odejdę) na dodatek jej kochanek niestety nie jest od niej uzależniony więc jej życie jest teraz piekłem. Nęka mnie w każdy możliwy sposób ale co tam jestem wolny. Uzależnienie niesie ze sobą ogromne cierpienie ale i radość kiedy się człowiek uwolni.
Kocham (...) to słowo, najwięcej kłamliwe i kłamane.
Zykon, z uwagą przeczytałam twój post, bo wciąż mam nadzieję, że czytając o tym jak inni ludzie poradzili sobie z problemem uzależnienia, wreszcie i w moim mózgu zaskoczy jakaś klapka i uda mi się wyjść z tego bagna, że i ja zaznam "radości uwolnienia", na razie jest we mnie tylko ciemność i lęk oraz olbrzymie poczucie beznadziei... i wciąż nie wiem co mogłoby mi pomóc....
Caliel, kiedyś Marta pisała o tym wyjściu z "ogniska", jej post powinien służyć za instrukcję więc jak znajdę to wkleję fragmenty dla przypomnienia,
na pewno podstawą jest zerwanie fizycznego kontaktu, odizolowanie się od partnera,
jego lub nasz wyjazd, jeśli nie potrafisz odejść, rozwieść się a jesteś nieszczęśliwa i długo nic się nie zmienia spróbuj jak najmniej przebywać z nim,
ta rada może się wydawać dziwna bo ratującym małżeństwa po zdradzie (i mi kiedyś) nie przyszło by to do głowy,
jednak gdy już długi czas nie czujemy miłości, bezpieczeństwa i uczucia partnera,
w sumie męczymy się to czas na wyjście ze stanu odrętwienia,
czas na wyjęcie tkwiących w sercu kolców, ciągłe czekanie na czułość, której nie ma, zainteresowanie, naprawę, zmianę może wyczerpać siły fizyczne jak i psychiczne,
czas na regenerację ale do tego trzeba pobyć sam na sam ze sobą i z osobami z którymi łączą nas pozytywne, bliskie relacje a nie z kimś kto wywołuje w nas ciągły żal i złość.
Tak jak Zykon napisał:
Cytat
Uzmysłowienie sobie daremności swoich starań było początkiem końca uzależnienia,
Caliel Ty już to widzisz, Twoje starania nie przynoszą efektów? on tego nie docenia?
zmień działania i ich odbiorcę, teraz rób jak najwięcej z myślą o sobie i dla siebie,
nam kobietom po wielu latach "usługiwania" przychodzi to tak trudno, z wyrzutami sumienia wręcz a niepotrzebnie.
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
Żeby wyjść z uzależnienia, trzeba mieć jego świadomość. A bardzo często myślimy w kategorii co powinniśmy a nie co chcielibyśmy. W ten sposób uszczęśliwiamy naszych partnerów zapominając zupełnie o sobie. Z czasem myślenie "powinnam" staje się constans. I to jest właśnie pierwszy symptom uzależnienia od partnera, kiedy jedynym naszym obrazem jest ten odbity w jego oczach. Popatrzcie do czego prowadzi takie uzależnienie... Piękna, mądra kobieta słyszy od partnera, że jest beznadziejna i z czasem zaczyna wierzyć, że tak właśnie jest. Sama to przerabiałam, kiedy mój "były" brak pożycia seksualnego tłumaczył moją nadmierną tuszą. Okazało się, że od dawna sypiał z facetami, a moim felerem był... brak penisa. Tylko ja potrzebowałam potem parę lat, żeby uwierzyć, że jestem atrakcyjną kobietą.
Uzależnienie jest bardzo trudne do leczenia. Każde uzależnienie. Zawsze są chwile słabości i chęć powrotu do "nałogu". Pomaga wiara w siebie, w swoje siły, możliwości. Pomaga wsparcie osób, które rozumieją problem. Powtarzam jak mantrę: jesteśmy z naszymi partnerami nie dlatego, że bez nich nie potrafimy żyć, tylko dlatego, że chcemy z nimi być.
Żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy. Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy. Pogódź się z życiem, takim jakie ono jest. Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radoś
Teraz z perspektywy czasu uważam, że wychodzenie z uzależnienia należy rozpocząć od samodzielnego, egoistycznego podejmowania decyzji. Zanim uzmysłowiłem sobie swoje uzależnienie, które wypływało z chęci zadowolenia mojej EX, zakładałem, że dając szczęście drugiej osobie otrzymuje się je od drugiej osoby na zasadzie wzajemności. Tak było całe moje życie do momentu kiedy poznałem moją EX, w mojej rodzinie każdy troszczył się o szczęście i zadowolenie drugiego a nie skupiał się na oczekiwaniu spełnienia własnych oczekiwań i potrzeb. kasiu767 wpełni się zgadzam:
Cytat
w kategorii co powinniśmy a nie co chcielibyśmy
Wielokrotnie rezygnowałem z zrobienia czegoś aby zadowolić samego siebie. Rezygnowałem z siebie a powody? no cóż - z różnych powodów - a od tego trzeba zacząć - skupić się na sobie. Najpierw pytanie do samego siebie: czego chciałbym? Trzeba myśleć egoistycznie a cele kwalifikować według stopnia zadowolenia jaki osiągniemy po ich realizacji. Potem trzeba to realizować. W życiu bywa różnie, trzeba uwzględnić również aspekt poruszony przez luwamh69
Cytat
gdy jesteśmy zależni finansowo
niemniej zawsze można zrobic coś dla siebie. Problem wychodzenia z uzależnienie polega na tym, że sami musimy określić co sprawi, sprawiało lub będzie sprawiać przyjemność ale nam. Na przykład Czy zawsze muszę biec po pracy do domu? Przecież mogę wracać inną drogą zatrzymać się na chwilę zrobić coś dla siebie kupić lody, książkę lub poprostu posiedzieć w parku. Jestem wolnym człowiekiem i każdy niezależnie od stopnia jak bardzo jest zajęty wykonywaniem obowiązków znajdzie coś dla siebie. Ważne jest aby ZACZĄĆ!!!, zmienić myślenie - jeżeli zrobię coś dla siebie to nie znaczy, że kogoś tym zranię. Pomału, odrobina egoizmu podniesie nas z kolan aż w końcu staniemy wyprostowani i gotowi do decydowania o własnym SZCZĘŚCIU i do walki o nie. Wszystko co nie zabija wzmacnia, kiedyś mnie to śmieszyło ale teraz wiem, że tak właśnie jest i aby się o tym przekonać trzeba uwierzyć przedewszystkim w siebie, nie jest to droga ani prosta ani łatwa ale warta każdego poświęcenia ponieważ nagroda jest wspaniała. Bycie dobrym w obecnych czasach to za mało. O szczęście trzeba walczyć ponieważ to towar deficytowy - nie starczy go dla wszystkich. Ja mam swój puchar, mam siebie, jestem lepszy, twardszy i szcześliwszy, gotowy do walki o szczęście czego wszystkim uzależnionym i zdradzonym życzę.
Kocham (...) to słowo, najwięcej kłamliwe i kłamane.
Witam
Czytam z uwagą wasze wypowiedzi i muszę przyznać ze masz sporo racji Zykon.Ja sam jestem na etapie uwalniania się z nałogu.Podświadomie wiem co powinienem zrobić,podjąłem decyzję,staram się w niej wytrwać,ale gdy moja EX wychodzi z inicjatywą i "ofensywą" po prostu wymiękam.
Staram się to zmienić.Być twardym i stanowczym.Jak to wyjdzie zobaczymy...
Staram się robić coś dla siebie.Wcześniej nie miałem w ogole czasu dla siebie,teraz odkryłem że mam go zaskakująco duzo,na tyle dużo ze nudzę się siedząc w domu.Dużo pomaga wysilek fizyczny,sport,kontakt z ludzmi.Na treningu czlowiek nie mysli.To praktycznie jedyna chwila w tygodniu kiedy nie mam czasu i sił myśleć o głupotach-to pomaga.
Najwazniejsze to mieć tą swiadomość-ze jest sie w chorej sytuacji,jest się uzaleznionym i trzeba to zmienic...mam nadzieję ze mi też się uda.
Pozdrawiam gorąco
Witam
Czytam i nie dowierzam, właśnie cała prawda jest w tym zawarta.
Staramy się ze wszech sił znaleźć klucz do jej serca. Zaistnieć w jej oczach jako wartościowa jednostka. Ale nie wiem, jak byśmy się starali, nie osiągamy celu, bo świat tejże ważnej osoby nie rządzi się ustalonymi regułami, ale podlega emocjonalnym impulsom...
...Nasze myślenie jest nieustająco skierowane na zadowolenie drugiej osoby. ...
Ja właśnie zaczynam swoja walkę z uzależnieniem, mam nadzieję ze dam radę
czytam te wasze wypowiedzi i nie sposób się z nimi nie zgodzić. ja tez jestem uzależniona od swojego jeszcze męża,któremu podporządkowałam całe swoje życie.wszystko co robiłam skierowane było na zaspokojenie jego potrzeb moje były gdzieś schowane głęboko, biegiem do i z pracy, żadnych przyjaźni bo najważniejsze żeby być z nim i jemu dogadzając w różnoraki sposób w wielu dziedzinach życia. I co tym osiągnęłam w lutym dowiedziałam się ze zdradził mnie ze starszą kobietą, nie dał szans na jakąkolwiek szansę ratowania naszego małżeństwa(25 lat) ot tak po prostu rzucił mi w twarz ze już koniec, wypalił się kocha ją. Przez miesiąc nie zaszczycił mnie ani słowem "karając" mnie za swoja zdradę i w końcu wyprowadził się do niej. Teraz po prawie miesiącu od jego wyprowadzki dostrzegam ze moje uzależnienie jest straszne ale zaczynam patrzeć na świat przez swój pryzmat nikt mi nic nie nakazuje nikomu się nie podporządkowuję oprócz siebie-to cudowne uczucie.Zmarnowałam tyle lat dla człowieka który okazało się nie był tego wart i nigdy nie doceniał tego co ma. Zaczynam się odradzać i na nowo czerpać radość z życia, wiem ze juz nigdy nikomu nie pozwolę tak się dać zniewolić nawet w imię miłości bo czy to jest prawdziwa miłość NIE, NIE, NIE!!!!!!!!