Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Wszyscy na tym forum często poruszamy temat zdrady i jego przyczyny.
Zdrada jest wynikiem kryzysu małżeńskiego.
Takie ostatnio zdanie przeczytałam na stronie internetowej. Więc myślę sobie , że pora i czas zacząć zastanawiać sie nad samym kryzysem w małżeństwie.
Niestety zarówno my jako jednostak przechodzimy rózne etapy ewolucji naszej osobowości takze i nasze związki przechodza przez różne zmiany ewolucyjne.
Znalazłam w necie ciekay artykuł na temat etapów jakie przechodzi każdy zwiążek małżeński, partnerski. Pozwolę sobie go tutaj skopiować.
Cytat
Zgodne małżeństwo to nie kwestia przypadku czy szczęścia. Udane związki powstają, gdy małżonkowie kochają się i wspierają. Umiejętność budowania długotrwałych, dobrych relacji z partnerem posiada każdy z nas. Nie każdy tylko potrafi wyrazić swoje uczucia, zdefiniować pragnienia czy określić swoją rolę w codziennym życiu.
Niedopowiedzenia, chowane pretensje czy urazy mogą prowadzić do zaburzenia wzajemnych relacji, a w ostateczności nawet do rozstania.
O kryzysie w związku oraz o tym, jak sobie z nim radzić mówi Joanna Krysiak, psychoterapeutka z Gabinetu Terapeutycznego - porady dla rodzin, par, indywidualne.
Kiedy zaczyna się kryzys?
- Każde małżeństwo przechodzi w trakcie swojego trwania pewne etapy. Pomiędzy tymi etapami pojawiają sie kryzysy - mówi Joanna Krysiak, psychoterapeutka. - Każde przejście do kolejnego etapu ich związku jest dla małżonków wyzwaniem. Jednak nie można traktować kryzysu jako coś złego. Takie załamanie pojawia się, aby związek ewaluował, żeby był coraz lepszy, głębszy, satysfakcjonujący i aby rozwijał rodzinę. Można zaryzykować twierdzenie, że bez kryzysów ludzie by się nie rozwijali.
Etapy w związku
1. Narzeczeństwo/ Młode małżeństwo
- Wspólne mieszkanie, nie ważne przed czy po ślubie - mówi Joanna Krysiak. - to czas na poznanie partnera, ale także na poznanie swoich rodzin. To etap starcia dwóch rodzin, ich wartości, przyzwyczajeń, tradycji. Młodzi muszą odnaleźć się i uszanować rodzinę swojego małżonka, zaakceptować panujące w niej zasady. Odmienność zasad, wartości i ról może i powinna wywołać pierwszy kryzys. Małżonkowie aby z sukcesem przejść do kolejnego etapu powinni wypracować system wartości, który będzie panował w zakładanej przez nich rodzinie. W tym celu każdy z nich musi odrzucić 50% tego co wyniósł z rodziny pochodzenia. To nie łatwe. Czasem walczą aż do końca.
2. Pierwsze dziecko
Kiedy małżonkowie podzielili się już rolami w związku, ustalili panujące w nim zasady to pojawienie się dziecka wywraca wszystko do góry nogami. Trzeba na nowo podzielić role w małżeństwie, zaakceptować zmianę trybu życia, zrezygnować z części dotychczasowej wolności. - Związek musi na nowo ustalić hierarchię ważności i priorytety - mówi terapeutka. - Dzieje się tak aby związek przeszedł do kolejnego etapu silniejszy i umocniony w walce z przeciwnościami.
- Na pocieszenie jednak dodam, że drugie dziecko nie powoduje już takiej rewolucji - mówi ze śmiechem Joanna Krysiak.
3. Kolejne etapy wyznacza rozwój pierwszego dziecka: pójście do przedszkola, do szkoły, dojrzewanie.
- Dziecko od początku reaguje na to co dzieje się z rodzicami. Kocha ich, jest w stanie poświęcić dla ich szczęścia bardzo wiele. Na tym etapie kryzys w związku ujawnia się poprzez dziecko - mówi terapeutka. - Problemy dziecka z oddalaniem się od rodziny, zdobywaniem świata, lęk przed rozstaniem z rodzicami, a potem rozpoczęciem samodzielnego życia mogą być tak naprawdę przejawem lęku rodziców.
Bardzo trudny jest okres dojrzewania kiedy znowu trzeba wszystko na nowo poukładać - wyjaśnia Joanna Krysiak. - Nastolatek potrzebuje wyznaczenia granic swojej wolności i niezależności, co powoduje, że rodzice muszą na nowo rozdzielić role w rodzinie.
4. Samodzielne życie
Następny kryzys może nastąpić w momencie, gdy dziecko zaczyna szykować się do samodzielnego życia. Małżonkowie, boją się, o swoje dziecko, ale też o to co stanie się z nimi. Przez lata wychowywania dzieci być może oddalili się od siebie i trzeba będzie stanąć twarzą w twarz z tym, co jest lub czego już miedzy nimi nie ma.
5. Ostatnie etapy : puste gniazdo (po odejściu wszystkich dzieci z domu), starsze małżeństwo i śmierć. Tu ponownie tworzy się nowy podział ról i wartości. Często rodzice stają się dziadkami. Przechodzą na emeryturę. Ale nie tylko to. Puste gniazdo mogłoby być dla małżonków szansą na ponowne zakochanie, drugą młodość. Na rozwijanie siebie i spełnianie marzeń.
Przyczyny
Fundamenty silnego związku, gotowego do walki z kryzysami, należy rozpocząć od początku budowania związku. Jeżeli małżonkowie zaakceptują wartości, które wnosi partner, nie będą starali się na siłę go zmieniać i dostosowywać do swoich wyobrażeń, kryzys nie powinien być tak ciężki do przejścia. Gorzej, jeżeli jeden z małżonków chce narzucić swoje wartości i pomysł na życie drugiej osobie. Wówczas, nawet gdy mu się to uda, to "zwycięstwo" jest pozorne. Okazuje się, że na barkach "zwycięzcy" spoczywa odpowiedzialność za związek. Ta osoba, która przeforsowała wprowadzenie swoich wartości czy zasad jako priorytetowych, musi teraz pilnować ich przestrzegania i strzec swego "zwycięstwa"
Najczęstszym zachowaniem "przegranego" współmałżonka jest wycofanie się. Jednoczenie zaczynają się zarzuty ze strony "zwycięskiego" partnera że druga osoba jest nieodpowiedzialna, że jej nie zależy, że nie stara się, nie walczy o związek.
I paradoksalnie, to "zwycięzcy" częściej przychodzą do terapeuty.
- Częstszym inicjatorem wizyty u terapeuty są kobiety - mówi Joanna Krysiak. - To my, kobiety częściej przejmujemy rolę "bycia bardziej w porządku". Wydaje nam się, że wartości wyniesione przez nas z rodziny są lepsze. Mamy wizję jaki powinien być mąż, małżeństwo, rodzina, wychowanie dzieci. To, czego brak w tym obrazie to wizja kobiety- jej tożsamości, potrzeb, pragnień, siły.
W konsekwencji kobieta bierze na siebie odpowiedzialność za związek i ponosi tego konsekwencje. Najłatwiej to wyobrazić sobie w ten sposób: jeżeli kobieta bierze na siebie 90% odpowiedzialności za dom i rodzinę, to mężczyźnie pozostaje 10%. Trudno wtedy mężczyźnie zadowolić kobietę, bo nie ma jak się wykazać. I niestety, to kobiety przegrywają: częściej są zestresowane, rozgoryczone, zawiedzione czy opuszczane. Cały czas dają coś z siebie i nie dają okazji, aby pozwolić partnerowi dać coś od siebie.
Należy jednak pamiętać, że sytuacja kryzysowa nie jest winą tylko jednego z małżonków. - Odpowiedzialność za nierównowagę w związku zawsze spada na dwie strony - mówi terapeutka. Nigdy też nie jest za późno, póki związek trwa, na przejście zaległych kryzysów i stworzenie satysfakcjonującego i szczęśliwego małżeństwa.
Walka
Do kryzysu dochodzi, gdy jedna ze stron nie wyraziła jasno, jak widzi związek i swoją w nim rolę. Często wystarczy rozmowa, aby okazało się, że tak naprawdę małżonkowie mają wiele wspólnych wartości, tylko nie potrafili ich w jasny sposób sformułować.
- Najważniejsze jest, aby zmierzyć się z kryzysem - radzi Joanna Krysiak - wzajemne oskarżanie się, czy udawanie, że kryzysu nie ma to krok w tył. Małżonkowie zamiast pogłębiać związek oddalają się od siebie lub zaczynają ze sobą walczyć.
Niejednokrotnie kryzys odbija się na dzieciach. I często dzięki nim rodzina trafia do terapeuty. - Nie rzadko są to zaburzenia somatyczne, lub problemy z zachowaniem - mówi terapeutka. - Dzieci z miłości do swoich rodziców i ze strachu o nich chorują, aby dorośli skupili na nich swoją uwagę i zapomnieli o kłopotach, lub się do siebie zbliżyli w słusznej sprawie.
Również dorośli miewają różne objawy somatyczne: przewlekłe bóle głowy, kłopoty ze snem czy nawet z sercem. Niejednokrotnie opieka nad chorą osoba zbliża małżonków do siebie, ale nie rozwiązuje problemów, które wywołały chorobę.
- Ludzie przychodzą do terapeuty, kiedy jedno z małżonków, czasem oboje, widzi jakiś problem - opowiada Joanna Krysiak. - Często dzieje się to w momencie, kiedy partner chce odejść a druga osoba koniecznie chce go zatrzymać. Najczęściej do takich skrajnych sytuacji dochodzi w związkach, gdzie zostały przeforsowane wartości jednego z małżonków. Druga osoba nie mogąc "przebić się" w małżeństwie oddala się. Niejednokrotnie dochodzi do zdrady.
- Dlatego gośćmi terapeutów są właśnie "zwycięzcy" - wyjaśnia terapeutka. - To oni okazują się największymi przegranymi.
Terapia
- Terapia nie spowoduje, że partner stanie się taki, jakim chcielibyśmy, żeby się stał - mówi Joanna Krysiak. - Terapeuta tylko pomaga dojrzeć pewne rzeczy, a małżeństwo musi samo znaleźć najlepsze dla nich rozwiązania. Jeżeli kobieta chce namówić mężczyznę na pójście do terapeuty, a mężczyzna wierzy, że nie chodzi o dopasowanie go do jakiegoś szablonu czy wyobrażenia, tylko o poprawę stosunków między nimi, to pójdzie. Jeżeli mężczyzna nie widzi już potrzeby naprawy związku to nie przyjdzie.
- Najlepszą rada jakiej mogę udzielić partnerom? - zastanawia się Joanna Krysiak. - Nie róbmy wszystkiego na 100%, pozwólmy sobie na niedoskonałość. I najważniejsze - szczególnie dla kobiet - nie dawajmy z siebie wszystkiego, zostawmy coś dla siebie. To taka inwestycja we własne szczęcie. I nie oczekujmy, że partner spełni nasze marzenia.
Zapobieganie
Nie należy dawać więcej niż druga osoba jest w stanie przyjąć i oddać. Jeżeli daje sie za dużo, to druga osoba , nie mogąc się odwzajemnić zaczyna się oddalać. Czuje się gorsza.
- Nasze role w małżeństwie zależą od nas. Nigdy nie jest tak, że kryzys powoduje tylko jedna osoba, a druga jest bez winy. Pamiętajmy, że za związek odpowiedzialne są dwie osoby .
Rozmawiała: Magdalena Oleszko - Włostowska
Kilka porad dla dobrego związku:
1. Kłóćcie się, nie obrażając siebie nawzajem. Nie tłumcie negatywnych emocji. Nie wyzywajcie się.
2. Nie badzie uparci. Nauczcie się wyciągać rękę na zgodę.
3. Obdarowujcie sie. Bez okazji. Byle nie za często - to ma być przyjemność, nie obowiązek.
4.Przestrzegajcie rytuałów. To może być czynność, której wspólne wykonywanie sprawia Wam radość. Lubicie spędzać wspólnie czas przy stole? Jedzcie razem kolację.
5. Rozwijajcie zainteresowania, nie rezygnujcie z hobby. Znajdźcie czas tylko dla siebie.
Jestem ciekawa waszych doświadczeń, waszyego spostrzeżenia na ten temat .
Evo, zacząłem czytać ten artykuł, ale utknąłem na początku. Mam wrażenie, że za dużo wiader naiwności i pobożnych życzeń autorka tam wlała i to, o czym pisze jest mocno nieprawdziwe.
Cytat
Umiejętność budowania długotrwałych, dobrych relacji z partnerem posiada każdy z nas. Nie każdy tylko potrafi wyrazić swoje uczucia, zdefiniować pragnienia czy określić swoją rolę w codziennym życiu.
Czyli co, łapiemy się wszyscy za rączki i idziemy zbierać kwiatki? Świat jest cudownym miejscem, a egoiści wyginęli krótko po dinozaurach
Teza autorki z gatunku "bajek dla potłuczonych". Wg mnie problem w tym, że nie każdy jest nastawiony na budowanie dobrych relacji, nastawiony jest na dobre branie wszystkiego od partnera. Co z ludźmi, którzy zaczynając związki jeszcze przed mają kochanki/innych partnerów?
Oni też nie potrafią "wyrazić swoich pragnień"?
Etap narzeczeństwo/młode małżeństwo, cytat:
Cytat
Młodzi muszą odnaleźć się i uszanować rodzinę swojego małżonka, zaakceptować panujące w niej zasady. Odmienność zasad, wartości i ról może i powinna wywołać pierwszy kryzys. Małżonkowie aby z sukcesem przejść do kolejnego etapu powinni wypracować system wartości, który będzie panował w zakładanej przez nich rodzinie. W tym celu każdy z nich musi odrzucić 50% tego co wyniósł z rodziny pochodzenia.
A czemu nie 30% na 70%? A może 40% do 60%? Co ma być kluczem, trafność zasad czy ilość? I o jakie zasady autorce chodzi?
Wg mnie ludzie mogą wypracować tylko taki rzeczywisty kompromis, który da się pogodzić z ich sposobem widzenia świata. Inaczej będzie to kompromis sztuczny, robiony ze względu na chęć zbliżenia się do partnera. Jeśli za jakiś czas ta chęć zniknie, skończy się i kompromis i będzie powrót do pozycji przed.
Wniosek z tego prosty - nie każde dwoje ludzi zrobi związek.
Nie miałem siły dalej czytać, bo to co autorka pisze ma mały związek z rzeczywistością. Może za mało praktyki u tej pani
Natomiast, żeby było konstruktywnie, zgadzam się, że Zdrada jest wynikiem kryzysu małżeńskiego.
Warto wobec tego zastanowić się, skąd kryzysy małżeńskie?
Stawiam tezę, że kryzysy rodzą się z przeciągania problemów, tj. udawania, że ich nie ma, chowania "pod dywan" itp. Jednym słowem postawienia wyżej trwania związku niż jego jakości. Wykluczania końca związku jako alternatywy, zamiast tego zakładania, że ma on być "do końca życia" (a z braku broni palnej w domu, ciężko spowodować ten koniec życia partnera na życzenie).
Wg mnie zdrowy związek to taki, w którym cały czas występuje weryfikacja partnera, co dzień człowiek wie, dlaczego jest z tym drugim, pomijając argumenty typu tyle lat razem albo wspólne dzieci. Czyli taki ciągły wybór tej samej osoby. Co za tym idzie, ponieważ to wybór, a nie przymus, to dajemy pełną szczerość i pełne zaufanie. Dajemy bo chcemy. A jeśli mamy opory, żeby dawać, to od razu pytanie, dlaczego nie chcemy?
Z pełnej szczerości wynika pełna, werbalna komunikacja. Z zaufania - nieprzypisywanie partnerowi złych intencji.
Owszem, na początku warto walczyć o taką formułę, ale na zasadzie obopólnego zrozumienia, nie kompromisu. No i zrozumienie, że celem nie jest zbudowanie związku za wszelką cenę, bo tak jak napisałem wyżej, nie z każdym się da. Bo głównym problemem jest etap rozwoju tego drugiego człowieka - to, czego dotykamy w innych dyskusjach, czego efekt potrafi ujawnić się dopiero po latach.
Dodam jeszcze jedną rzecz na koniec. Kryzys niekoniecznie musi oznaczać wyczerpanie się czegoś po latach. Równie dobrze "to coś" mogło nigdy nie zaistnieć. Nie zostało nigdy zbudowane.
[b]Evo[/b] bardzo ciekawy artykuł, dużo prawdy, dla mnie wyłapałam ten fragment:
Cytat
Zapobieganie
Nie należy dawać więcej niż druga osoba jest w stanie przyjąć i oddać. Jeżeli daje sie za dużo, to druga osoba , nie mogąc się odwzajemnić zaczyna się oddalać. Czuje się gorsza....
bardzo prawdziwe, zwłaszcza my kobiety tego często nie rozumiemy oddając serce bez granic i robiąc wszystko dla partnera.
Warto nauczyć się mądrze kochać, dawanie też może wyczerpać a obdarowanego wykańczać.
wymagania są po to by druga osoba mogła się w związku wykazać ale jesli one przekraczają możliwości partnera jest problem i on się wycofuje,
pozytywnie brzmi dla mnie to że:
Cytat
bez kryzysów ludzie by się nie rozwijali.
byle oboje w swoim tempie, najgorsze są wymagania niemożliwe do wykonania.
zgadzam się z bobem:
Cytat
Stawiam tezę, że kryzysy rodzą się z przeciągania problemów, tj. udawania, że ich nie ma, chowania "pod dywan"
udawania lub niewiedzy na temat problemu partnera, który nie dzieli się tym co go trapi i z czym walczy.
Edytowane przez finka dnia 08.02.2009 19:28:09
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
Nie każdy tylko potrafi wyrazić swoje uczucia, zdefiniować pragnienia czy określić swoją rolę w codziennym życiu.
Z tym sie zgadzam. Bo chociażby dlatego, że ty akurat patrzysz ze swego punktu widzenia. Ty potrafisz jasno i przejżyście mówić o tym czego pragniesz i czego oczekujesz od życia i od partnerki. Nie każdy ma dar nazywania wszystkiego po imieniu. Są ludzie, że wiedza o co chodzi , ale jakoś trudno im znaleźć na to słowa. Robią to instynktownie, ale nie umieją o tym mówić.
Cytat
Czyli co, łapiemy się wszyscy za rączki i idziemy zbierać kwiatki? Świat jest cudownym miejscem, a egoiści wyginęli krótko po dinozaurach
Egoiści nie wyginęli, autorka przytacza tu przykład poczatkowy w zwiazkach czyli
Cytat
To etap starcia dwóch rodzin, ich wartości, przyzwyczajeń, tradycji. Młodzi muszą odnaleźć się i uszanować rodzinę swojego małżonka, zaakceptować panujące w niej zasady. Odmienność zasad, wartości i ról może i powinna wywołać pierwszy kryzys.
Tu są wtedy egoiści bo każdy myśli o swoim. Czyli skoro w mojej rodzinie tak się to robiło np: układało swetry w szafie, jadło posiłek w pokoju, rozmawiało po kolacji itp. to wydaje nam się, że tak ma być i druga stron powinna się dostosować. Tu właśnie na początku zaczynają sie starcia kto i jak i komu uda się przeforsować jak najwięcej swoich zasad wyniesionych z domu.
Cytat
W tym celu każdy z nich musi odrzucić 50% tego co wyniósł z rodziny pochodzenia.
Z tym stwierdzeniem równiez się zgadzam, ale owszem nie można brać wszystkiego dosłownie. bo przecież czasem tak jak piszesz raz z od jednego 30%, aod innego 65%, lub też 88%.
Chodzi przede wszystkim o to, ze partnerzy i tak suma sumarum powinni wypracowwać swoją wspólną część.
Podam przykład.
Mój syn i jego dziewczyna. ( z tego się bardzo uśmiałam)
Dziewczyna syna jak umuje patelnię to stawia ją mokrą na kuchcnce i włącza palnik i tak ją suszy. Mój syn ją umyje i odstawi do wyschniecia.
I tu zaczęły się kwestie sporne między nimi jaki sposób jest najodpowiedniejszy.
Nie chodzi tez o rzeczy przyziemne, ale takrze o sposoby rozmowy, przekazywania swoich racji itp.
Oj niecierpliwy jesteć bob- bob, autorka pisze ciekawie. Faktem jest, że nie można wszystkiego brać dosłownie w 100% bo w każdym związku może być ciut inaczej.
Autorka porusza sprawy pierwszych dzieci. Zgadzam się z nią. W swoim zawodzie często spotykam się z "odrzuceniem" partnera przez kobietę, bo małe dziecko, bo musi spac ze mną, bo ty nie rozumiesz itp. Często strofuje pacjentki- kobiety żeby tak nie robiły. Dziecko jest wspólne i mąż też moze się nim zająć, a spac powinno w swoim łóżeczku.
Cytat
Wg mnie zdrowy związek to taki, w którym cały czas występuje weryfikacja partnera, co dzień człowiek wie, dlaczego jest z tym drugim, pomijając argumenty typu tyle lat razem albo wspólne dzieci. Czyli taki ciągły wybór tej samej osoby. Co za tym idzie, ponieważ to wybór, a nie przymus, to dajemy pełną szczerość i pełne zaufanie. Dajemy bo chcemy.
Wtedy bob-bob życie by było pełne szczęścia i beztroski. Jednakże tak nie jest bo chociazby widać po tym forum. Autorka mówi nie o pełni szczęścia tylko o sprawach trudnych z którymi borykają się partnerzy.
Z nikąd nie bierze się kryzys.
Bo chociazby zabieganie za życiem codziennym, takie zwykłe przyziemne sprawy które czasem przysłaniają nam siebie że przecież my też jestesmy, a nie tylko problemy dnia codziennego.
Brak rozmów między partnerami. Obrażanie się na sibie i potem nie odzywanie z powodu urażonej dumy. Czasem każdego to dopada, zachowujemy sie jak małe dzieci zabierajac swoje zabawki i kobieta idzie do kuchni a partner przed telewizor.
Bob- bob to co piszesz tak powinno być ale wiadomo jak jest rzeczywistość. Jesteśmy ludźmi i popełniamy błedy i czasem jak sie jużopamietamy to na ogół jest za późno.
Cytat
Kryzys niekoniecznie musi oznaczać wyczerpanie się czegoś po latach. Równie dobrze "to coś" mogło nigdy nie zaistnieć. Nie zostało nigdy zbudowane
.
Bob- bob, a może spojrzeć na to inaczej. Bo nie zgadzam się z tobą.
Dziś to nie czasy takie jak były kiedyś, że się nie rozwodzili bo co na to sąsiedzi, znajomi, rodzina itp. Teraz jak partnerom jest źle to szast pras i po sprawie.
Skoro partnerzy przeżyli ze sobą więcej nić 10, 20 , 30 lat to nie wierzę ze się nie dobrali. Gdyby tak było to by już po paru latach sie roziwiedli.
Statystycznie co 7 lat wystepuje kryzys czyli 7,14,21. coś takiego, owszem nie musi to byc tak dokładnie, ale skoro wiele publikacji tak podaje to chyba skąś się to bierze. Oparto to na wielu badaniach, tak jak autorka swoje wypowiedzi.
Ja to mówię tak jak w moim zawodzie - medycyna oparta na faktach i badaniach.
Psycholodzy wiele swoich wypowiedzi opierają na wieloletnich badaniach i statystykach. Więc z nikąd nie wysnuli swej opini. Owszem nie można wszystkich przykładać pod jedną kreskę, ale do wielu to pasuje.
Kurcze muszę edytowac tekst bo nie dodałam najważniejszej rzeczy.
Nie tylko jest to moje zdanie, ale i wielu innych ludzi i psychologów też, ze kryzys w związkach jest po to potrzebny i wystepuje ponieważ uświadamia nam ze coś już nie funkcjonuje i czas to zmienić. Ważnym jest to aby oboje partnerzy to zrozumieli i wyciagnęli wnioski i zabrali się wspólnie do pracy.
Finko, no nie umiem "przejść obok". Cytat z artykułu, do którego sama się odniosłaś:
Cytat
Nie należy dawać więcej niż druga osoba jest w stanie przyjąć i oddać. Jeżeli daje sie za dużo, to druga osoba , nie mogąc się odwzajemnić zaczyna się oddalać. Czuje się gorsza....
Wiesz, żeby to napisać, trzeba się wykazać bliską zeru znajomością męskiej psychiki. A nawet ogólnie psychiki.
To jest chyba taki specjalnie wypracowany tekst, jak kobiecie tak namieszać w głowie, żeby poczuła się szczęśliwa. A tekst jest po prostu głupi.
Po pierwsze, ile wynosi limit tej drugiej osoby? Co jest groźniejsze, przekroczenie tego limitu, czy też danie w efekcie strachu, obawy że się limit przekroczy, za mało?
Czyli co, mniej kochać, kochać "ostrożnie" itp.?
Czy dziecko za bardzo kochane przez matkę oddala się od niej? Czy rodzic za bardzo kochany przez dziecko - oddala się od niego?
Idiotyczne, prawda? No i pewnie tak samo prawdziwe.
Problem leży nie w sile uczucia i dawania, ale w adresacie. I to na takiej zasadzie, że adresat NIE DOCENIA tego, co mu się ofiaruje. Nie chodzi o to, że dla adresata jest "za dużo". Dla adresata jest "bez wartości".
Autorka artykułu przyjęła tezę, że sklei się każde z każdym no i w świetle tej tezy - musi szyć. No i szyje. A że wychodzą idiotyzmy ...
Owszem, zgodzę się, że warunkowość w miłości jest istotna. Ale chodzi o ZAANGAŻOWANIE dwojga partnerów. Chcesz dostawać, to sam też dawaj. I nic się nie poradzi, jeśli to drugie nie jest zainteresowane dawaniem. Po prostu związek nie ma sensu, niezależnie, czy my sami będziemy dawać góry, czy figę. Owszem, z figą będzie bardziej uczciwie, bo związek się zakończy raz dwa, jak zabraknie paliwa.
Nie należy dawać więcej niż druga osoba jest w stanie przyjąć i oddać. Jeżeli daje sie za dużo, to druga osoba , nie mogąc się odwzajemnić zaczyna się oddalać. Czuje się gorsza....
Autorka stwierdziłą tylko fakt tego co na tym forum często piszą zdradzeni, ze całe swoje życie poświęciłam/łem dla niej/niego , nie patrząc na swoje potrzeby i na siebie a oni nam tak odpłacili.
Myślę że taki przekaz się w tym ukrył.
Poza tym można tu dodać, że skoro my dajemy i dajemy i dajemy a nie oczekujemy nic w zamian to przezwyczajamy do tego, ze tylko to my jesteśmy dawcami a oni biorcami.
Do dobrego łatwo się przezwyczaić, a my przezwyczaliśmy ich do nie wysilania się w zwiazku bo to my dajemy a oni biorą.
Powiem tak jak byś ty mył za mnie naczynia oj to bym szybciutko się przezwyczaiła i jak byś raptem po wielu latach przestała jakie wielkie by było moje zdiwienia. No jak to przecież zawsze to robiłes . Owszem moze to i egoizm, ale też i przezwyczajenie.
A adresata też można " rozpsuć ".
Najprościej powiem tak powinno być dajesz i wymagaj, wymagasz i dawaj.
Bo chociażby dlatego, że ty akurat patrzysz ze swego punktu widzenia. Ty potrafisz jasno i przejżyście mówić o tym czego pragniesz i czego oczekujesz od życia i od partnerki. Nie każdy ma dar nazywania wszystkiego po imieniu.
Evo, clue polega na tym, że ja nie oczekuję. Dla mnie to jest ślepa uliczka, oczekiwania, bo co to tak naprawdę znaczy, jakiś koncert życzeń? To nie jest kupowanie nowego telewizora w sklepie, który ma mieć taki kineskop, takie głośniki itp.
Moje oczekiwanie ogranicza się tak naprawdę to podstawowej rzeczy, że będzie to człowiek, z którym będę mógł żyć. Koniec kropka. Tak proste, że aż trudne.
A jakie to będzie życie - wypracujemy to oboje. Nie ja sam na zasadzie życzeń - oboje. I albo zaczniemy podobnie widzieć świat, albo nic z tego nie będzie. Bo związek to dla mnie nie jest pakt o nieagresji. To coś więcej niż sojusz. A sojusznicy muszą mieć wspólne cele. Nie tylko cele nie-sprzeczne, bo to za mało. Cele muszą być wspólne.
Cytat
Tu są wtedy egoiści bo każdy myśli o swoim. Czyli skoro w mojej rodzinie tak się to robiło np: układało swetry w szafie, jadło posiłek w pokoju, rozmawiało po kolacji itp. to wydaje nam się, że tak ma być i druga stron powinna się dostosować.
Evo, egoizm nie polega na układaniu swetrów w szafie. Egoizm to niezdolność do dzielenia się. Być może jakąś karykaturę związku zbudowałoby dwóch egoistów. Być może. Tylko po co, jeśli żadne z nich nie miałoby z tego korzyści?
Cytat
Oj niecierpliwy jesteć bob- bob, autorka pisze ciekawie. Faktem jest, że nie można wszystkiego brać dosłownie w 100% bo w każdym związku może być ciut inaczej.
Evo, ale autorka prawie nic nie pisze. Posługuje się hasłami, które są tak szerokie, że można tam wkleić dowolną treść. Każdy wkleja swoje i wychodzi mu, że autorka świetnie rozumie temat, no i w drugą stronę też to działa. Wydaje się, że moja jest właśnie ta, opisywana sytuacja. A jak się przyjrzysz, to w tym artykule niewiele jest.
Ty sobie wkleiłaś do tych kompromisów suszenie patelni. I co, ktoś kogoś ma zdradzić/rozwieść/szarpać fizycznie o suszenie patelni? W moim związku jest pełno takich kolorytów, że robimy podobne rzeczy inaczej. Ale to detal, nikt nie będzie o to kruszył kopii. Wręcz przeciwnie, to można polubić, bo to tworzy z nas indywidualne jednostki.
Cytat
Brak rozmów między partnerami. Obrażanie się na sibie i potem nie odzywanie z powodu urażonej dumy. Czasem każdego to dopada, zachowujemy sie jak małe dzieci zabierajac swoje zabawki i kobieta idzie do kuchni a partner przed telewizor.
Evo, chcesz mi powiedzieć, że z szefem albo kolegami z pracy, też co jakiś czas się kłócisz bez przyczyny? A jeśli nie, to na czym polega różnica?
Bo ja mam wrażenie, że to to przeszkadza, co zostało wcześniej zamiecione pod dywan. A człowiek z definicji potrafi żyć w szczęściu i stwarzanie sztucznych problemów nie jest mu potrzebne. A te sztuczne problemy to objaw tego, że coś jest nie tak w związku. A nie "zwykła codzienność".
Cytat
Jesteśmy ludźmi i popełniamy błedy i czasem jak sie jużopamietamy to na ogół jest za późno.
Nieprawda Evo. Nic nie działa lepiej na relacje, jak umiejętność przyznania się do błędów i przeproszenia. Bo w ten sposób wysyłamy do drugiego człowieka paczkę sygnałów:
1. jesteśmy omylni tak jak ty, przyznawanie się do tego nie powoduje uszczerbku
2. szanujemy cię i cenimy, bo inaczej nie przyznawalibyśmy się do błędów
Każda taka czynność wg mnie umacnia, a nie osłabia, związek. Co więcej, walczymy w tym skutecznie z własnym egoizmem.
Cytat
Skoro partnerzy przeżyli ze sobą więcej nić 10, 20 , 30 lat to nie wierzę ze się nie dobrali.
Evo, moje 8 lat jest poniżej tych minimalnych 10-ciu o których piszesz. A ja pozwoliłem sobie na bezwzględny rachunek sumienia i chłodną analizę na ile się da. Bo miałem konkretny cel - uniknąć powtórek przy kolejnym związku, o którym wiedziałem, że kiedyś nadejdzie.
I tak, napiszę, że nie dobraliśmy się. Z prostej przyczyny, bo ja te 8 lat wstecz nie miałem o tym zielonego pojęcia. Ale we własnej ocenie byłbym idiotą, gdyby po tych 8 latach nie wyciągnął wniosków i wpakował się w kolejne 8 na podobnej zasadzie totolotka.
Owszem, ludzie mogą tkwić przy sobie latami. Ale nie chodzi tu o dotarcie. Bardziej odpowiednim słowem będzie UTARCIE. A ucieramy wszystkie nasze ideały obecne na początku. Zastanawiałaś się, dlaczego po zdradzie i pozornym pogodzeniu, wiele związków się rozpada? Pomimo wcześniejszego trwania, wybaczenia zdrady?
Bo w międzyczasie, w efekcie zdrady i cierpienia, ten zdradzony odnalazł w sobie siłę. Umiał powiedzieć sobie - dość rezygnacji , dość UCIERANIA. Chcę czegoś więcej. A przecież mógłby dalej trwać, jak gdyby nigdy nic się nie stało.
Cytat
Psycholodzy wiele swoich wypowiedzi opierają na wieloletnich badaniach i statystykach.
Tak Evo, prawdopodobnie. Tylko jaki model związków badali? Takich, w jakich tkwili nasi rodzice? Co było potraktowane jako norma związku, i jaki był poziom szczęścia obojga ludzi w takim normatywnym związku?
Evo, to nie jest specjalna trudność zrobić taki związek. Wystarczy dobrze wpasować się w odpowiednią rolę. Ale dlaczego nie zawalczyć o coś lepszego?
Powiem tak jak byś ty mył za mnie naczynia smiley oj to bym szybciutko się przezwyczaiła i jak byś raptem po wielu latach przestała jakie wielkie by było moje zdiwienia. No jak to przecież zawsze to robiłes . Owszem moze to i egoizm, ale też i przezwyczajenie.
A gdzie jest działanie takiego czynnika, jak miłość? Przecież ja te naczynia myję, żeby tobie było przyjemnie. Równie dobrze mogę nie myć i będą zarastać.
Evo, myłbym np. przez miesiąc, a jeśli po miesiącu stwierdziłbym, że bilans wychodzi ujemnie, to byś musiała szukać innego do zmywaka
Evo, w prawidłowo sformowanym związku występuje sprzężenie zwrotne. Zaczynam dawać, otrzymuję, więc daję więcej, druga strona otrzymuje więcej, więc też daje itd. Utrzymywanie świadome takiego stanu nazywam pracą nad związkiem. I jest to praca bez finału.
Dawanie bez oczekiwania bądź nie dawanie - jak można zauważyć w tym świetle - jest pozbawione sensu. I nie jest istotne, że to wynika z emocji. Jesteśmy ludźmi, wymaga się od nas żeby myśleć.
Nie tylko jest to moje zdanie, ale i wielu innych ludzi i psychologów też, ze kryzys w związkach jest po to potrzebny i wystepuje ponieważ uświadamia nam ze coś już nie funkcjonuje i czas to zmienić. Ważnym jest to aby oboje partnerzy to zrozumieli i wyciagnęli wnioski i zabrali się wspólnie do pracy.
Evo i owszem. Tylko tu jest ważny wymóg, oboje muszą chcieć. A póki chcą, to nie ma ścieżki do zdrady. Zdradza się wtedy, kiedy stawia się krzyżyk na partnerze i zamiast usiłować naprawiać związek, energię angażuje się w to, żeby pomimo związku jaki jest, mieć coś radosnego od życia.
Jak zapewne zauważasz, jest to podejście typowo egoistyczne. Pytanie co wtedy, kiedy tak jest od początku?
dorzucę trochę "mądrości"ze str. http://www.kafeteria.pl/namarginesie/obiekt.php?id_t=87
Cytat
Dodatkowym czynnikiem mogącym wywołać kryzys małżeństwa jest tworzenie się "kobiecego kręgu" wokół matki z dzieckiem opartego na współodczuwaniu instynktu macierzyńskiego, do którego wielu mężczyzn nie potrafi się przyłączyć. Kontakty męża z żoną przenoszą się wtedy do sfery seksualnej, co początkowo mężczyźnie może odpowiadać, chociaż w podświadomości może on czuć się odsunięty.
Gdy dziecko trochę podrośnie, kobieta pragnie na pierwszym miejscu powrotu uczucia bliskości z mężczyzną - wtedy potrzeby seksualne zwykle stawia na drugim miejscu. Ale partner, od dawna nie doświadczający tego stanu emocjonalnego, nie potrafi go w sobie wskrzesić na nowo. Potrzeby sygnalizowane przez kobietę są dla niego całkowicie niezrozumiałe. Ona z kolei nie wie, że on nie potrafi już odczuwać bliskości; ma do niego pretensje o to, że on całe uczucie sprowadza do seksu. I tak dochodzi do całkowitego rozminięcia się oczekiwań obu stron. Nie rozumiejąc tego mechanizmu, obwiniają się nawzajem, ich wzajemne relacje ulegają ochłodzeniu. Współżycie seksualne nie sprawdza się niestety jako panaceum na brak uczucia bliskości między partnerami.
Nie potrafiąc współodczuwać bliskości z partnerem,szuka rekompensaty emocjonalnej. Szuka zrozumienia u przyjaciółek, które często znajdują się w podobnej sytuacji. Rozmawiają w języku kobiecym, co odbierają jako wzajemne wsparcie psychiczne, częściowe zaspokojenie potrzeby uczucia bliskości. Polepsza się również więź z matką i innymi kobietami z bliższej i dalszej rodziny.
Inaczej jest z mężczyznami. Ponieważ rozmawiają ze sobą w języku męskim, uniemożliwia im to praktycznie rozmowy na temat kłopotów uczuciowych. Ze swoimi problemami małżeńskimi pozostają całkiem osamotnieni. Żal i negatywne emocje tłumią w sobie, bo uważają, że jako mężczyźni nie powinni okazywać słabości i szukać pocieszenia zwierzając się z kłopotów uczuciowych innym osobom. Pozostaje im jedynie kpina z mentalności kobiecej, jako rodzaj psychologicznej samoobrony, co wcale nie polepsza ich samopoczucia.
Osobnym problemem są relacje żonatego mężczyzny z innymi kobietami. Jeśli dojdzie między nimi do kontaktów erotycznych, zwykle nie zmienią one psychiki zamkniętego mężczyzny.
Może jednak nastąpić przypadek nawiązania się między żonatym mężczyzną i kobietą-nie żoną kontaktu bliskości, odczuwanego przez mężczyznę jako stan zauroczenia, a nawet zakochania. To uczucie wywołuje zmianę w psychice mężczyzny i umożliwia mu rozmowę w języku kobiecym. Jeżeli powstrzymają się od kontaktów erotycznych, pozostaną przyjaciółmi. Ta przyjaźń ma korzystny wpływ na psychikę mężczyzny i paradoksalnie może mu umożliwić kontakty w języku kobiecym z własną żoną, a nawet pomóc odbudować małżeństwo. Ten ostatni przypadek jest jednak bardzo rzadki.
Najczęściej mężczyzna, odczuwając na nowo uczucie bliskości, co sprzyja udanym kontaktom seksualnym, sądzi, że natrafił na bardziej odpowiednią partnerkę, z którą związek będzie lepszy niż z własną żoną. I tu często czeka go zawód. Może się powtórzyć taki sam mechanizm zaniku uczucia bliskości jak w poprzednim małżeństwie, ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami.
dopisane:
na podanej stronie jest podany ciekawy sposób na terapię i odbudowanie bliskości, zajrzyjcie tam koniecznie a to skopiowałam:
Cytat
Poniższy dowcip jest metaforą potrzeb większości mężczyzn w sferze uczuciowej i seksualnej:
Przychodzi facet do sklepu i pyta:
-Czy są rodzynki?
-Nie ma.
-A ciasto z rodzynkami?
-Jest.
-To poproszę mi wydłubać 10 deko.
Ciasto to bliskość, rodzynki to seks. Najlepiej smakuje seks w atmosferze bliskości. Ale zdecydowana większość mężczyzn nie zna smaku ciasta i nie ma w tym ich winy, bo taka jest natura
psychiki męskiej. Można to jednak zmienić. Najpierw jednak trzeba spróbować samego ciasta, aby móc poznać i docenić jego smak.
Edytowane przez finka dnia 09.02.2009 17:08:43
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
Tak, bardzo fajny artykuł. Nawet się zdziwiłem z tego fragmentu:
Cytat
Ta przyjaźń [z zewnętrzną kobietą] ma korzystny wpływ na psychikę mężczyzny i paradoksalnie może mu umożliwić kontakty w języku kobiecym z własną żoną, a nawet pomóc odbudować małżeństwo. Ten ostatni przypadek jest jednak bardzo rzadki.
Bardzo ciekawe. Szkoda tylko, że nie jest zdefiniowany ten "język kobiecy", który to można teoretycznie "przenieść" na żonę. Bo jeśli tym językiem są emocje, to nie bardzo rozumiem, jak więź emocjonalną budowaną z inną kobietą można przenieść.
Czy chodzi o to, żeby tam się nakręcić emocjonalnie, a potem wracać do domu, na konsumpcję emocji?
Język kobiecy to porozumiewanie się za pomocą określania swoich stanów uczuciowych, "uzewnętrznianie" emocji, myśli, pragnień, otwartość i zainteresowanie tym co czuje druga osoba.
Kobieta mówi o tym co czuje, wplata w to dramatyzm, empatię, czułość a nawet poezję.
Edytowane przez finka dnia 09.02.2009 22:04:12
niekontrolowane emocje zawsze robią z człowieka idiotę więc nie trać okazji aby milczeć.
Finko, nie sądzę, żeby Twoja definicja to było to, o co chodziło, bo w takim razie jako opozycyjny czym byłby "język męski"?
Pozwoliłem sobie poszukać i znalazłem: http://www.kafeteria.pl/namarginesie/...hp?id_t=91
Przytaczam sporą część, bo wyjaśnia bardzo wiele z trudności porozumiewania się, warto przeczytać:
Cytat
Warto precyzyjnie ustalić, co rozumiemy przez "język kobiecy" i "język męski". Są to terminy wprowadzone przez Johna Graya ... i obecnie powszechnie używane przy omawianiu różnic pomiędzy rozmowami prowadzonymi w gronie kobiet, a w gronie mężczyzn.
Cytat
Synonimem "języka kobiecego" jest język emocjonalny, który często posługuje się takimi kryteriami oceny i opisu jak: kochany, bliski, swój, obojętny, obcy, wrogi, nienawistny. "Językiem kobiecym" zwykle posługują się kobiety w rozmowach w swoim gronie i dzięki niemu komunikują sobie emocje, odczucia, wrażenia. Mężczyźni potrafią spontanicznie rozmawiać w tym języku tylko w takich przypadkach, gdy są zdolni odczuwać uczucie bliskości (przeważnie wiąże się to z zakochaniem bądź zauroczeniem) ...
Cytat
W "języku męskim" posługujemy się kategoriami: prawda i fałsz, mądrość i głupota, dobro i zło, sprawiedliwy i niesprawiedliwy, racjonalny i nieracjonalny. Ten język jest doskonałym narzędziem porozumiewania, gdy rozmowa nie dotyczy uczuć.
Cytat
Mężczyznom zwykle łatwiej jest porozumiewać się w "języku męskim", natomiast kobiety, mając naturalną zdolność rozmowy w obu językach, potrafią ich używać niemal równocześnie, przechodzić niespostrzeżenie z jednego języka na drugi. To często jest przyczyną kłopotów ze zrozumieniem kobiet, na jakie skarżą się mężczyźni i może rodzić konflikty.
Cytat
Rozwiązywanie problemów w pracy zawodowej wymaga od kobiet używania "języka męskiego", natomiast przebywanie z dziećmi i przyjaciółkami zwiększa ich skłonność do posługiwania się "językiem kobiecym".
Cytat
... podczas rozmowy w "języku kobiecym", niezbędne jest podtrzymywanie i utrwalanie poczucia bliskości pomiędzy rozmawiającymi - kobietom przychodzi to naturalnie, nawet podświadomie. Z tego też powodu niemożliwe jest wypowiadanie sądów krytycznych wobec uczestników rozmowy, gdyż oznaczałoby wyłączenie krytykowanych osób poza krąg bliskości. Ponieważ potrzeba narzekania musi znaleźć ujście, rozmowa w "języku kobiecym" często przeradza się w krytykowanie nieobecnych.
Gdy krytykowana osoba dołącza do rozmawiających, jej krytyka natychmiast ustaje i tym samym zostaje ona włączona do kręgu bliskości. Podobnie, dopiero po opuszczeniu przez daną osobę towarzystwa, możliwe staje się jej krytykowanie. Co ciekawe, przez osoby posługujące się "językiem kobiecym" takie zachowanie jest uznane za naturalne i nie jest oceniane negatywnie w kategoriach etycznych.
W rozmowie w "języku kobiecym" pożądana jest jedność poglądów. Wypowiadanie sądów niezgodnych z poglądami drugiej strony często jest przez nią odbierane jako krytyka jej osoby, a więc zagraża uczuciu bliskości między rozmówcami. Dlatego kobiety rozmawiając ze sobą instynktownie unikają różnicy zdań.
Takie postępowanie zwykle pomaga kobietom przyjaźnić się bezkonfliktowo, lecz czasem może doprowadzić do ostrego kryzysu w ich przyjaźni, który narasta według następującego schematu: Jedna z przyjaciółek wypowiada jakiś pogląd, a druga, choć ma inne zdanie, nie przeciwstawia się, aby nie osłabiać uczucia bliskości między nimi. Pierwsza jest przekonana, że jej poglądy są akceptowane, co ośmiela ją do bardziej kategorycznej prezentacji swojego stanowiska. Druga, chcąc uniknąć konfliktu, czuje się zmuszona do dalszych ustępstw. Narasta w niej jednak bunt przeciwko tej sytuacji, czuje się zdominowana przez przyjaciółkę. W pewnym momencie daje upust nagromadzonym negatywnym emocjom: dochodzi do ostrej kłótni, bądź zawieszenia kontaktów, jeśli strona, która czuje się podporządkowana, unika konfrontacji słownej. Strona, która nieświadomie narzucała swoje zdanie, jest wtedy zdumiona i zaskoczona, gdyż nie odbierała sygnałów nadciągającej burzy. Wręcz przeciwnie - przyjaźń zaspokajała jej potrzebę akceptacji.
Dla opisanych mechanizmów znajdziemy wiele analogii w relacjach męsko-damskich. W początkowym okresie zakochania, gdy mężczyzna posługuje się "językiem kobiecym" i potrafi silnie odczuwać bliskość, lepiej dogaduje się z partnerką i na tym polu ich relacje przypominają przyjaźń między kobietami. Jednocześnie, posługiwanie się "językiem kobiecym" nie chroni przed konfliktami, dlatego w początkowej fazie związku też może dochodzić do poważnych konfliktów, których mechanizm powstawania i narastania jest podobny do tego, jaki wywołuje kryzys w przyjaźni kobiecej.
Pojawiające się problemy, które trzeba pokonywać, mogą urosnąć do rozmiarów katastrofy, jeżeli zakochani próbują je rozwiązać w "języku kobiecym", który, przypomnijmy, nie dopuszcza różnicy zdań.
Choć oboje partnerów, zarówno kobieta jak i mężczyzna, odczuwają "język kobiecy", nie zapobiega to "próbie sił" między nimi, przejawiającej się w kłótniach, które "wyłaniają" stronę dominującą. Jeżeli dominującą stroną jest kobieta, tą zdominowaną oczywiście staje się mężczyzna. Jeśli nie chce on zerwania, ustępuje partnerce, ale czuje się pokrzywdzony. Mając wybór pomiędzy nienawiścią do partnerki odczuwaną podczas kłótni w "języku kobiecym", a zamknięciem swojej psychiki na uczucia, może czasem wybrać to drugie kierując się pragnieniem ocalenia związku. Zamyka się więc w sobie, odzyskując równowagę psychiczną na gruncie chłodnej logiki, ale jednocześnie traci przez to zdolność do odczuwania bliskości z partnerką i komunikowania się z nią w języku emocjonalnym - kobiecym. Tymczasem kobieta sądzi, że przekonała partnera, i pragnie pogodzenia, które następuje. Jednak mężczyzna nie potrafi już dzielić z kobietą uczucia bliskości, tak jak przedtem. Kobieta pragnie powrotu do rozmowy w "języku kobiecym", ale mężczyzna już jej nie rozumie. Jest zamknięty "uczuciowo", więc język odwołujący się do emocji go irytuje. Oczywiście możliwa jest sytuacja odwrotna: gdzie stroną dominującą jest mężczyzna, a zdominowaną kobieta. Wtedy to ona zamyka się emocjonalnie przed partnerem, czasem nawet do tego stopnia, że rezygnuje z rozmów w "języku kobiecym" i preferuje "język męski". Jeśli obie strony czują się pokrzywdzone w związku, na jakiś czas wolą zaniechać komunikowanie sobie uczuć, ograniczając się do "języka męskiego". Ten czas to tzw. ciche dni.
Dodatkowo, konfliktom pomiędzy małżonkami sprzyja fakt, że kobiety oczekują od mężów, jako rozmówców, cech, które się wykluczają. Z jednej strony są pewne, że mężczyzna będzie rozumiał "język kobiecy" i w nim się będzie komunikował z partnerką. Z drugiej, spodziewają się, że mężczyzna, jako ten, dla którego bardziej naturalnym jest "język męski" - racjonalny, będzie odporny na słowa krytyki, wypowiadane nawet podczas rozmowy w języku kobiecym. Niestety, mężczyzna otwarty uczuciowo (rozumiejący "język kobiecy" ) jest tak samo wrażliwy na krytykę swojej osoby jak kobieta. Wychodząc z błędnych założeń, kobieta pozwala sobie na swobodne krytykowanie partnera, czego nigdy by nie robiła w rozmowie z przyjaciółką. Pod wpływem raniących słów partnerki mężczyzna zamyka się na język emocjonalny, co z kolei osłabia więzi bliskości łączące go z nią. Ta reakcja obronna ma pewne zalety: pozwala mężczyźnie przyjmować krytykę bez popadania w nadmierną irytację i gniew.
Z powyższego wynika, że kobieta może sama bezwiednie przyczynić się do zerwania uczucia bliskości z partnerem. Aby tego uniknąć, powinna pamiętać, że jeśli rozmawia z mężczyzną w "języku kobiecym", nie powinna go krytykować w sposób, który zraniłby kobietę, np. przyjaciółkę. Pomocną może być próba wyobrażenia sobie przez kobietę reakcji przyjaciółki albo jej samej na podobne słowa krytyki (nawet jeśli są uzasadnione).
Powtarzające się przypadki zamykania psychiki na uczucie bliskości są szczególnie niekorzystne dla mężczyzny. Powodują one wzmocnienie efektu "zakrywania" uczucia bliskości przez pożądanie seksualne i mogą doprowadzić do trwałego zamknięcia się na odczuwanie bliskości przez mężczyznę, nawet z innymi osobami.
Czy zatem jest możliwe prowadzenie rozmów, w przypadku różnicy poglądów, bez popsucia bliskości pomiędzy partnerami? Tak, ale tego trzeba się nauczyć. Błędem jest wytykanie adwersarzowi, którym staje się w kłótni partner, jego wad, natomiast słuszne jest skoncentrowanie się na istocie problemu. Należy unikać zwrotów: "bo ty to jesteś taki...", a zamiast tego mówić: "robisz to, a nie robisz tego...". Powstrzymanie się od oceny rozmówcy, od obrażania go, wytykania mu jego słabych stron, powinno zapobiec zerwaniu więzi bliskości między partnerami, a z pewnością prowadzone według tych reguł dyskusje nie będą miały tak destrukcyjnego wpływu na związek jak kłótnie, w których górują emocje.
Czy zatem jest możliwe prowadzenie rozmów, w przypadku różnicy poglądów, bez popsucia bliskości pomiędzy partnerami? Tak, ale tego trzeba się nauczyć. Błędem jest wytykanie adwersarzowi, którym staje się w kłótni partner, jego wad, natomiast słuszne jest skoncentrowanie się na istocie problemu. Należy unikać zwrotów: "bo ty to jesteś taki...", a zamiast tego mówić "robisz to, a nie robisz tego...". Powstrzymanie się od oceny rozmówcy, od obrażania go, wytykania mu jego słabych stron, powinno zapobiec zerwaniu więzi bliskości między partnerami, a z pewnością prowadzone według tych reguł dyskusje nie będą miały tak destrukcyjnego wpływu na związek jak kłótnie, w których górują emocje.
I to jest najważniejsze sedno całego artykułu.
KOMPROMIS
który powinien dotyczyć obu stron. Rozmowa bez obrażania, poniżania, ubliżania partnerowi. Ważne jest jest to aby partner zrozumiał, ze można mieć inne zdanie niż on sam.
Czyli jak to nam wiele razy uzasadnia i uzmysławia nam bob-bob my kobiety rozmawiamy przez uczucia, emocje a mężczyźni tak jak przytoczył bob-bob
W "języku męskim" posługujemy się kategoriami: prawda i fałsz, mądrość i głupota, dobro i zło, sprawiedliwy i niesprawiedliwy, racjonalny i nieracjonalny. Ten język jest doskonałym narzędziem porozumiewania, gdy rozmowa nie dotyczy uczuć.
Można stwierdzić, że podstawowa przyczyną kryzysu jest brak komunikacji między partnerami. Zarówno nam kobietom czasami jest trudno zrozumieć co wy mężczyźni od nas chcecie i co chcecie nam przekazać w swoich wypowiedziach tak samo wam jest nas ciężko rozgryźć.
Czytając artykuł pt " Dialekt kobiet, a dialekt męski- różnice w komunikacji Wenusjanek i Marsjan" autorka przytacza właśnie takie różnice
Wypowiedzi mężczyzn są jasne, konkretne, logicznie sformułowane, przeciwnie do wypowiedzi kobiet r11; długich, często pozbawionych sensu zdań, w których informacja nie jest wyraona wprost i ich istoty trzeba się domyślać. Mężczyźni mówią krótko i bardzo konkretnie. Kobiety r11; mówią
dużo, ale niewiele przez to wyrażają.
Jak pisze autorka kolejnym zródłem różnic w stylu komunikacyjnym kobiet i mężczyzn są różnice w zabawach, w których uczestniczyli będąc dziećmi.
rDziewczynki organizując zabawę rzeczywiście formułują raczej prośby i propozycje niż rozkazy, chłopcy natomiast faktycznie chętniej mówią innym, co maja zrobić, podczas gdy sami stawiają opór przed byciem
instruowanym.r1;
W zabawach chłopięcych zawsze istnieje hierarchiczny podział ról r11; zawsze jest jakiś lider i ten, który jest najgorszy, najsłabszy. Opierają się głównie na rywalizacji i zdobyciu pozycji tego najlepszego. Podobnie jest w rmęskich rozmowachr1;.
rMążczyźni przecież postrzegają siebie raczej jako <<samotnych wojowników>>, których dewiza jest <<wygrać lub przegrać>>.r1;
Widać, że panowie mają naprawdę trudną do zrozumienia naturę, ale jak mamy funkcjonować nie starając się poznać i choć trochę zrozumieć płeć przeciwną.
Jednym z najważniejszych elementów w rjęzyku kobiecymr1; jest
przekazywanie odczuć, emocji, przeczuć, a niekoniecznie (jak w przypadku mężczyzn) faktów i informacji. Podczas rozmowy w tym języku, ważne jest podtrzymywanie i utrwalanie poczucia bliskości pomiędzy rozmawiającymi, tworzenie więzi uczuciowych, poczucia bezpieczeństwa, ciepła
Cytat
www.bolgraph.com.pl/ftp/publikacje/4400.pdf
Autorka przytacza konkretne przykłady w jaki sposób odbywa sie komunikacja kobiety i mężczyzny.
Kobiety uważają , że mężczyźni mówią głośno, tonem dominującym, agresywnie, prościej, częsciej przerywajac, mniej emocjonalnie, krótszymi zdaniami, pewniej, nawet, gdy nie maja racji. Same twierdzimy, że mówimy : chaotycznie, w sposób umożliwiający zbliżenie z rozmówca, ostrożniej ciszej, uprzejmiej, używajac częściej trybu przypuszczającego, nie unikając pytań zwrotnych, szukając potwierdzenia u rozmówcy, w sposób bardziej emocjonalny, bez cienia dominacji, w sposób pozwalający łatwiej nawiązac komunikacje, a poza tym są lepszymi słuchaczamir30;
Pewnie coś w tym jest, ale przez cały czas nasuwa mi się tylko jedne stwierdzenie - KOMPROMIS.
Dla kobiet najważniejsze jest wysłuchanie i zrozumienie rozmówcy. To liczy sie bardziej niż rozwiązanie problemu.
Zupełnie odwrotnie jest w męskim stylu komunikowania. Słuchanie dla słuchania nie ma znaczenia r11; najważniejsze jest rozwiazanie problemu. Gdy już pojawi sie jakaś sytuacja problemowa, istotne jest, aby przejsć na męski styl komunikowania.
Z tym, ze wiele z nas kobiet tak robi. Problem to siadamy i rozwiązujemy, a nie od nich uciekamy. Ja przynajmniej tak robię.
Reasumując można stwierdzić , że zarówno my kobiety powinnyśmy nauczyć się posługiwać językiem mężczyzn a i wy mężczyźni też nie zapominać o uczuciach.
Reasumując można stwierdzić , że zarówno my kobiety powinnyśmy nauczyć się posługiwać językiem mężczyzn a i wy mężczyźni też nie zapominać o uczuciach.
Tak, a to ostatnie zdanie Evy wyraźnie wskazuje, że jest ona 100% kobietą i nie ma problemu z "językiem kobiecym"
Ja mam wrażenie, że tu nie ma znaku równości i kobiecie jest łatwiej. Więc większy ciężar spoczywa na niej. Dla mężczyzny bliskość jest pewną "przygodą", bez której może też żyć, zamieniając ją na seks. Więc może wcale nie komunikować "językiem kobiecym" - nie nauczyć się, nie zrozumieć, nie odczuwać potrzeby itp.
Natomiast mam wrażenie, że kobieta potrafi zakładać, że facet zna "język kobiecy" (odczuwa tak jak ona uczucie bliskości) tylko z jakiegoś powodu nie chce się nim posługiwać. Tymczasem tej bliskości może po prostu nie być.
Często wg mnie kobiety nie są przygotowane na "język męski", posługiwanie się nim w dialogu przez faceta odbierają jako atak (czyli odbierają to w "języku kobiecym" ), znęcanie się psychiczne. Co nie przeszkadza tym samym kobietom świetnie funkcjonować np. w pracy, gdzie często ten "język męski" funkcjonuje, ale nie ma relacji bliskości.
Wydaje mi się, że ratunek leży nie tyle w nauczeniu się języka, co w zrozumieniu mechanizmów. Bo chyba największym problemem jest "pomyłka językowa", słuchanie w jednym języku, kiedy partner komunikuje w drugim.
Evo, wg mnie nie. Czym innym jest rozmowa o uczuciach, a czym innym przekazywanie uczuć w rozmowie.
Bywały takie posty na forum, autorstwa Finki i Jagody, które były przykładem języka kobiecego, uczucia się aż wylewały za ramki
A w naszych forumowych dyskusjach raczej posługujemy się językiem męskim, skupiamy się na celu, szukamy odpowiedzi.
Mam wrażenie, że w pewnym sensie język kobiecy nie służy komunikacji. Bo ciężko mi wyobrazić sobie komunikację bez różnicy zdań, stanowisk. Język kobiecy bardziej przeznaczony jest na wyrażanie siebie i jeśli trafia na ludzi w podobnej sytuacji, służy budowaniu harmonii emocjonalnej (dwoje w sobie zakochanych, zbiór ludzi zdradzonych itp.) Ale jest on bezużyteczny, jeśli jest jakaś różnica. Być może to wtedy kobieta potrafi wybrać "ukrycie problemu" zamiast przejść na język męski i poprzez konfrontację rozwiązać problem.
Sie naczytałam moich przedmówców... Wszystko racja. Tylko obok tego całego psychologicznego "bełkotu" jest jeszcze zwyczajne życie. I wiem o czym mówię, wierzcie mi. To wszystko o czym napisała Eva to święta prawda, ale poradnik obsługi faceta powinien powstać w kilkuset milionach egzemplarzy co najmniej. Powinni taką instrukcję dołączać na przykład do aktu ślubu... Ale nie ma tak dobrze! Ja oszczędzę kolejnego mądrego gadania, które i tak rzadko trafia do odbiorcy. Moja recepta na partnerstwo? Prosta:
1. Nawiązać i nie utracić kontaktu wzrokowego
2. Myśli artykułować pojedynczo, czyli rozmawiać na jeden temat
3. Nie używać słów: "nigdy" i "zawsze"
4. Prosić wyraźnie nie zostawiając żadnych sref na domysły
5. Nazywać rzeczy po imieniu (kiedy jestem wkur..., to nie mówię, że mi przykro, tylko, że jestem wkur...)
6. Przytulać się, dotykać, głaskać
7. Nauczyć sie milczeć w duecie
To takie krótkie rady, ale działają. Cała moja wiedza psychologiczna na nic się zdała, a stosowanie tych zasad w praktyce daje całkiem fajne efekty. Być może ja trafiłam na inteligentny egzemplarz, ale niemożliwe, że jedyny. Pozdrowionka!
Żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy. Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy. Pogódź się z życiem, takim jakie ono jest. Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radoś
Cześć Czarna. Jeśli chcesz coś więcej napisać o sobie, to możesz pisać w części forum o nazwie 'Witajcie', załóż tam po prostu nowy temat i pisz. Tematy służą głównie pisaniu "na temat" , aczkolwiek administracja przymyka na to oko.