Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Potrzebuję rady, ponieważ sama nie wiem co robić. Czym więcej nad tym myślę, tym do większych absurdów dochodzę. Byliśmy parą 3 lata z czego dwa lata mieszkaliśmy razem. Ponad miesiąc temu mój mężczyzna wrócił do domu i powiedział, że chce się rozstać. Mało pamiętam z tamtej rozmowy - za dużo emocji. Wyprowadził się. Poprosiłam abyśmy spotkali się za jakiś czas i porozmawiali o tym. Ustalił dwa tygodnie. Przez ten czas się nie kontaktowaliśmy - prosił żebym pokazał mu, że umiem bez niego żyć. Po dwóch tygodniach doszło do pierwszego spotkania. Znowu wiele emocji. Powiedział, że nie wie, że nie chce, potem, że nie umie zrezygnować, potem, że może. Później spotkaliśmy się jeszcze dwa razy bez rozmawiania o tej sytuacji. Przy trzecim spotkaniu napisałam mu list, powiedział, że damy temu szansę, będziemy regularnie się spotykać. Po dwóch dniach zaproponował spotkanie i wtedy okazało się, że pisze ze swoją koleżanką z uczelni. To było 6 godzin mojego płaczu, jego zapewnień, że ona nic nie znaczy, jest w stałym związku i mieszka ze swoim chłopakiem. Utrzymuje z nią kontakt bo ona niczego nie wymaga a on teraz czuje, że może mieć po prostu koleżanke. Ale usunął przy mnie wszystkie smsy bo źle bym je odebrała. Uwierzyłam, może naiwnie ale uwierzyłam. Później jeszcze kilka spotkań co dwa dni z jego inicjatywy, ale w między czasie się nie odzywał. To był okres zawieszenia, który strasznie mnie wyniszczył. Schudłam 6 kilo a przy mojej wadze to niedługo zniknę. Spałam po dwie godziny i gdyby nie praca to nawet bym nie wstała z łóżka. Każdy dzień zaczynał się od wymiotowania żółcią, bo przecież nic nie jadłam. Ogólnie koszmar. Później znowu kilka spotkań, jego łapania mnie za rękę, obejmowania ale nic spektakularnego. Tak jak pisałam odzywał się tylko co dwa, trzy dni, tylko po to, żeby zapytać się czy się spotkamy. Ja sama nie inicjowałam żadnego kontaktu, a podczas spotkań nie poruszałam tematu. Od tygodnia zaczął pisać częściej, żadnych wielkich wiadomości, ot zwykły sms, co robi w pracy, że widział w sklepie nasze maskotki, jak mijają święta itd. Przyszedł moment, w którym znalazłam w sobie tyle siły, żeby odmówic mu jednego spotkania i nie odpisywac na każdego smsa a jeśli już to z kilkugodzinnym opóźnieniem. Spotkaliśmy się przedwczoraj, znowu bardzo miły wieczór, rozmowy jak za dawnych (w zasadzie jak jeszcze dwa miesiące temu) czasów. Wczoraj dwa smsy a teraz cisza.
Słyszę bardzo wiele okrutnych opinii na temat tego co robi: bawi się mną, zostawia sobie otwartą furtkę, trzyma mnie na smyczy emocjonalnej, boi się powiedzieć, że to koniec, chce, żebym sama to zakończyła, żeby oczyścić sobie sumienie itd. Ale wiecie...wewnętrznie czuję, że czegoś takiego by mi nie zrobił. Ciągle słysze, że gdyby chciał to by coś zrobił, zacząłby się starać, ale ja wiem, że taką osobą nie jest. Jak bardzo nie chciałby, żebyśmy byli razem to nie przyszedłby i nie powiedział tego. Zastanawiam się czy to nie jest tak, że w nim się coś wypaliło, ale jednocześnie jakoś mu nadal zależy i takim spotykaniem chce się przekonać czy możemy coś jeszcze zrobić, żeby powrót do siebie wyszedł tak naturalnie i żebyśmy spróbowali powoli, bez wchodzenia zbyt intensywnie w ten związek.
Bardzo źle mi z rolą w jakiej obecnie się znajduję. Rolą czekania. Ale jednocześnie tak bardzo go kocham, tak wiele ten związek mi dał, że nie umiem tego przekreślić bez spróbowania. Teraz jestem wrakiem człowieka i nie umiem sobie poradzić z jego brakiem.
Jak myślicie co zrobić?Przy najbliższym spotkaniu postawić sprawę jasno wóż albo przewóz, czy dać mu czas do zastanowienia się?Czy można człowieka naciskać, żeby podjął już jakąś decyzję?
Kochana szkoda Twojego czasu
Facet odchodzi , ale dlaczego?
Co jest powodem że nie chce byc z Toba , o jaką szanse chodzi ?
Szansa na pokazanie mu że możesz bez niego żyć? Możesz bez niego żyć , jesteś mądrą młodą dziewczyną , a chłopak? Chyba sam nie wie czego chce od życia , albo już wie ale nie chce sam podjąć ostatecznej decyzji
przecież zawsze można Ciebie doprowadzić do stanu takiego rozedrgania nerwowego że sam mu powiesz Nie chcę Ciebie
Jak dla mnie lecz serce z miłości do niego i szukaj szczęścia u boku mężczyzny godnego siebie
Ten avatar bo z popiolu... W moim przypadku z bagna..
Czy można człowieka naciskać, żeby podjął już jakąś decyzję?
-a można człowieka zmusić żeby kochał?.Facet powiedział Ci że to koniec,wyprowadził się ale widząc Twoje zachowanie,chudnięcie,rozpacz,pisanie listu poprosił byś mu udowodniła że sobie bez niego poradzisz.Może zwyczajnie po ludzku po 3 latach związku który dla niego się skończył martwi się o Ciebie.Gdyby chciał to kontynuować to zapewniłby o miłości i wprowadził z powrotem.Czasem bywa że coś idzie nie tak ,że emocje się wypalają,że wspólne gospodarstwo nie spełnia naszych oczekiwań.Wolałabyś by oszukiwał siebie /i Ciebie/? zaproponował dalsze wspólne życie jeżeli tego nie czuje?,Później dziecko i nagle olśnienie bo.....spotkał miłość swojego życia.On się martwi o kobietę z którą był w związku kawał czasu doceń to ale tak jak radzi żyj swoim życiem nie czekaj na bylejakość jaką on mógłby Ci teraz /bez miłości/dać.
Jaki był powód rozstania?Przytłoczyłam go swoim problemem. Oczywiście to moje podejrzenie. Rok temu dowiedziałam, się, że bliska mi osoba ma raka. Nie poradziłam sobie z tym. Przez trzy miesiące nie wychodziłam z domu. W końcu skończyłam u psychologa. Dla niego to było za dużo, bo faktycznie w ostatnim czasie moje życie toczyło się tylko w okół tego.
On nie wie, że ze mną jest tak źle. Podczas spotkań jestem radosną osobą, promienieję i nawet nie ma powodu myśleć, że jest tak bardzo źle.
Wicie to jest takie absurdalne(?). Słuchając historii innych kobiet, które znalazły się w takiej sytuacji, że mężczyzna się waha pukałam się w czoło i mówilam -daj spokój szkoda czasu, nie jest wart. Teraz sama stałam się bohaterem takiej historii i powielam schematy porzuconych kobiet. Ale ciągle czuję, że warto. Ze spotkania na spotkanie jest coraz lepiej. Więcej smsów, więcej kontaktu z jego strony. I tak jak mówię, jak bardzo nie chciałby wrócić, nigdy nie przyszedłby i nie zaczął o to prosić. Wiem, że naiwne może być moje cieszenie się z jego głupiego smsa ale wiem, że więcej by nie zrobił. To nie jest typ mężczyzny,który przyjedzie na białym koniu z głową smoka i prosi o powrót.
Dodatkowo prosiłam go, żeby niekontaktował się ze mną jeśli mam być jego koleżanką/znajomą/przyjaciółką, bo na to się nie godzę i na pewno tak nie będzie.
Czy nie jest tak, że nawet jeśli druga osoba mówi, że to koniec końców to czekamy, że może zmieni zdanie?Czy i tak nie będę czekać "bo może już zrozumiał?"
co do listu....tak napisałam, bo tak było łatwiej. Wtedy napisałam 3 opcje (szansa, rozstanie, potrzeba czas) i poprosiłam o wybór jednej. Wybrał danie szansy. Nie prosiłam o nią, nie błagałam. Chciałam mieć jasną sytuację.
czy nie jest tak, że nawet jeśli druga osoba mówi, że to koniec końców to czekamy, że może zmieni zdanie?-ale zdanie można zmienić co do zjedzenia ciastka a nie do uczuć .To widać,słychać i czuć.,,Czy i tak nie będę czekać "bo może już zrozumiał?"-będziesz czekać ,jak większość osób które nagle zostają same.Zostało miejsce po nim i niczym,nikim go nie zapełniłaś ani fizycznie/koleżanki,kino,zajęcia.../ani psychicznie-nie odcięłaś się.Na dodatek bierzesz winę na siebie z powodu choroby osoby bliskiej.Już pomijam fakt że choroba mogła dotknąć Ciebie/właściwie depresja dotknęła/ kiedyś wasze potomstwo i on z tego powodu daje nogę????Myślę że błędnie to interpretujesz i najlepiej zapytać chłopaka-nie sugerując mu odpowiedzi,pozwól mu to powiedzieć.Jeżeli nie potrafi mówić niech pisze.Dlaczego on Tobie daje szanse,na co?co masz zrobić,zmienić,jak on ma zamiar zmienić swoje uczucia?
Post doklejony:
rozumiem że jesteście studentami,to naprawdę nie jest czas na deklaracje na całe życie.To wiek na szukanie,docieranie się,jeżeli coś nie wychodzi to znaczy że to nie to.Nie każdy tworzy związek z pierwszą miłością nieraz trzeba się natrudzić by się odnaleźć.
Dziękuję. Chyba faktycznie przyszedł już ten czas kiedy należy o tym porozmawiać. Czemu tego do tej pory nie zrobiłam?bo on nienawidzi naciskania...kiedyś mi powiedział, że jak w związku jest wszystko cudownie to doklada do tego wszystko a jak się psuje to ucieka...wiem, cecha z którą nie wszyscy potrafią sobie poradzić, ale ja jakoś dawałam radę.
Po co się z nim spotykam?Żeby zobaczył, że jeszcze może być dobrze, że coś nas czeka, nie chcę zmusić do uczucia, ale może da się je wskrzesić?
Oczywiście, że chciałabym, żeby przyszedł i powiedział, że przemyślał, że chce wrócić, ale wiem, że na pewno tego nie zrobi, jak bardzo by nie chciał...to nie ten typ człowieka.
Czemu on ma nam/mi dać szansę?Bo to w nim się coś wypaliło, to on nie wie/waha się co do tego związku...to on nie wie czy możemy to odbudować.
w żadnym związku przez cały czas nie jest cudownie.Nawet jeżeli jest bardzo dobrze to z czasem ,,motylków"jest mniej.Co to za miłość która ucieka????Nie lubi naciskania?tzn że waszym układzie ZAWSZE ty musiałaś ustępować bo on,,jest wolnym człowiekiem"Naciskasz gdy zmuszasz do podjęcia decyzji.Rozmowa to nie nacisk to dialog.Zadaj pytanie i czekaj na odpowiedź,daj się wygadać bez względu na odpowiedź -spokój i następne pytanie.A na rozluźnienie wino.Jeżeli człowiek kocha całym wnętrzem to nie potrzeba słów to widać w jego spojrzeniu,w tym jak Cię traktuje,jak blisko Ciebie siedzi-gdyby nie mógł wydusić nic z siebie to zabiegałby o spotkania.Zna Twój rozkład zajęć -pojawiałby się znienacka na Twojej drodze.
Post doklejony:
nie daj sobie wmówić że jego tchórzostwo to Twoja wina .Każdy ma prawo do chorób,chwili słabości,bezrobocia,załamania i ma prawo oczekiwać że po powrocie do domu zastanie w nim partnera a nie puste ściany.Ucieczka bez wyjaśnienia to też tchórzostwo
Widać po tym jak Cię traktuje...no właśnie. I widzę, że on sam prosi o kontakt fizyczny, to on mnie niepewnie przytula, łapie za rekę, prosi żebym go przytuliła. Te wtrącania podczas rozmowy: musimy kiedyś zrobić sobie taką pizzę, musimy tam kiedyś pójść....cokolwiek. Te gesty sprawiają, że nie mam pewności, że to koniec.
Ale to wszystko mi nie wystarcza. Podświadomie chciałabym, żeby zrobił więcej, myślę tak jak Wy - jeśliby mu zależało to by zrobił naprawdę coś dużego(to może być rozmowa o powrocie, bo nie mam na myśli przyjścia z kwiatami, błagania, żebyśmy to naprawili). A z drugiej strony wiem, że to nie ten typ człowieka. Dlatego godzę się na te spotkania, które są naprawdę super. Przez jakiś czas jest dobrze, myślę sobie uda się, a później nie odzywa się pół dnia i zaczynam wariować. I może to własnie ja bym chciała za dużo na raz?Może to musi się stać powoli?Może to we mnie odzywa się ta głupia baba, która chciałaby już teraz natychmiast jego wielkiego powrotu?
nie odzywa się pół dnia i zaczynam wariować.-żartujesz?Wiesz gdzie chodzi podejdź czasem zobacz jak się zachowuje.Rozmawiaj,pytaj.Bez względu na wynik wiem że będziesz czekać więc chyba żadne rady nie są potrzebne.Zadbaj o siebie.
1234554321 bardzo mądre słowa... Niewiemcorobić nie zmusimy drugiej osoby do uczuc a jeżeli odchodzi to ma powód i nie warto walczyć a nóż znowu cos poczuje... Albo sie kogoś kocha i chce z nim byc albo nie i kropka.
..kiedyś mi powiedział, że jak w związku jest wszystko cudownie to doklada do tego wszystko a jak się psuje to ucieka...
A nie przyszło Ci do głowy, że to egzemplarz, który nie jest w stanie stworzyć stałego, stabilnego związku ? Pewnie, gdy mija u niego zauroczenie, to koniec związku. Żeby z kimś być musi czuć silne emocje, stabilizacja go nie interesuje.
On chyba nie wie, że to czy się psuje, czy jest cudownie zależy w 50% od niego. To bardzo dużo.
Na mój gust to poprostu jak się dziewczyną znudzi to szuka następnej i na bank już następną ma. Czeka na rozwój znajomości lub znalezienie jeszcze fajniejszej, a póki co stwarzasz mu komfortową sytuację, nie musi rezygnować, może sobie w każdej chwili wrócić, jakby coś poszło nie tak, ekstra !.
Wiele osób powie, że natychmiastowy kopniak mu się należy, skoro nie wie czego chce?
Jednak nie ułatwiaj mu sprawy, niech to będzie jego decyzja i postaw ultimatum wóz, albo przewóz. Mam nadzieję, że wybierze przewóz i mu pomachasz Ta szansa którą niby wybrał to czyste oszustwo, bo mu tak wygodnie.
Nie ma czegoś takiego, że to nie ten typ, że będzie błagał o powrót.
To jakaś bzdura. Pewnie duma mu na to nie pozwoli, ha, ha...Jeśli masz dla niego jakąkolwiek wartość i widzi Cię u swojego boku na przyszłość, to zrobi wyjątek, jeśli się Tobą tylko bawił, to nie..
Nicola22,
Cytat
Niewiemcorobić nie zmusimy drugiej osoby do uczuc a jeżeli odchodzi to ma powód i nie warto walczyć a nóż znowu cos poczuje...
...Nicola pewnie nie słyszała o czymś takim jak miłość do oprawcy, porywacza.....i o tym, że można mieć miłość za pieniądze...
Cytat
Albo sie kogoś kocha i chce z nim być albo nie i kropka.
A to ciekawe, bo niewiemcorobic akurat kocha i chce z nim być..i ta kropka zupełnie tu nie pasuje
Ach te prawdy życiowe....
To Emocje są najlepszym paliwem Życia,
Źle ukierunkowane stają się Bronią Masowego Rażenia
Przez jakiś czas nie pisałam. Było lepiej (?). Zaczął odzywać się regularnie, proponować spotkania. Nie odpisywałam na smsy, przesuwałam spotkania "mam inne plany", zaczął jeszcze częściej pisać. Kilka dni temu mieliśmy naszą "rocznicę". Napisał mi o tym smsa, później poprosił o spotkanie. Wiecie te spotkania są tak miłe (oczywiście na seks nie ma miejsca). Co chwilę powtarza, że dziwnie się czuje, jakbyśmy byli na pierwszej randce, jest czuły ale nienachalny. Ot zwykłe objęcie, delikatne złapanie za rękę itp. Zaczął się etap, w którym wspomina jak to było kiedyś między nami, przywołuje jakieś historie. A ja? Jestem strasznie zdystansowana. Oczywiście przy nim. Po spotkaniu zaczyna się piekło. Wylądowałam w szpitalu, mam stany lękowe przy których nie mogę złapać oddechu i tracę na jakiś czas świadomość. On o niczym nie wie.
Nie rozmawiamy o tym co się dzieje, co będzie i co jest między nami. On nie zaczyna tematu, a ja się najnormalniej w świecie boję. Bo przy nim czuję się tak szczęśliwa, czuję się tak normalnie i spokojnie, że boję się to zniszczyć. Z jednej strony bardzo bym chciała, żeby przyszedł i powiedział, że chce do mnie wrócić, a z drugiej wiem, że tego nie zrobi.
Znaliśmy się półtora roku zanim zostaliśmy parą i to było takie śmieszne. Poszliśmy na pierwszą randkę, tzn spotkanie sam na sam, później kolejna, poźniej pomieszkiwanie razem, wszystko jak normalna para i wiecie co?Dopiero po dwóch miesiącach bycia tak naprawdę parą (zachowywania się jak para, która w dodatku mieszka ze sobą), podczas zakładania butów zapytał się "to co?można powiedzieć, że jesteśmy razem?" Tak to wyglądało, takim jest człowiekiem. Tak naprawdę nigdy nie był człowiekiem wylewnym, starającym się o kobietę. To typ uparciucha. Większego racjonalisty w swoim życiu nie poznałam. I uprzedzając pytania - nie, nigdy mi to nie przeszkadzało byłam z nim cholernie szczęśliwa.
Te nasze spotkania, o które prosi (ja ani razu się nie odezwałam pierwsza) w połączeniu z tym jakim jest człowiekiem po prostu gdzieś mi mówią, że tak to musi wyglądać, że to jest jedyny sposób, żeby coś z tego wyszło. A jednocześnie tak mnie to wykańcza.
Nigdy nie sądziłam, że stanie się ze mną coś takiego. Będę wpadać w histerię, stany lękowe i inne cuda. Okazało się, że jestem tak słabą osobą.
ciągle odwlekam rozmowę, bo coś nie wiem co, podpowiada mi, że to nie jest dobry pomysł. Jedynie można to naprawić wskrzeszając jakieś uczucia powoli podczas fajnego spotykania się, a nie stawiając go przed dokonaniem decyzji. Albo jestem tchórzem.
Wiem jak to wszystko wygląda, wiem, że mogę być cholernie naiwną osobą, ale co zrobić jak coś tam w środku podpowiada mi , że to może się udać, jeśli nie będę wymagać decyzji. Jednocześnie tak bardzo jej potrzebuję.
Nie wiem co robić, jak sobie poradzić. z dnia na dzień jest coraz gorzej. Jeszcze te napady lękowe. Nie umiem sobie poradzić.
masz prawo mieć złudzenia i w nie brnąć.Jesteś kobietą/dziewczyną/która potrzebuje wsparcia,poczucia bezpieczeństwa,silnych ramion.deklaracji.W opisie związku widać że chłopak jest z innej bajki-sam potrzebuje kogoś kto za niego rozwiąże problemy,nie umie rozmawiać.Gdybyście byli małżeństwem to poradziłabym poszukania terapi by nauczyć się rozmawiać i mówić o potrzebach,problemach i ich rozwiązywaniu.Ty ukrywasz przed nim/ze strachu/ swoje rozterki i emocje.On nie mówi ci o co mu chodzi/ty o to nie pytasz/.On nie wie jaka jesteś/bo przed nim grasz/ty wiesz tylko tyle ile się domyślasz dzięki spotkaniom/interpretujesz to według swoich potrzeb.Z jego braku szczerości stworzyłaś obraz tajemniczego,cichego wielbiciela który woli działać na odległość.Jaki młody ,zakochany milczący lub gadatliwy człowiek nie chce być blisko obiektu westchnień?..,, tak to musi wyglądać, że to jest jedyny sposób, żeby coś z tego wyszło"-jak długo będziesz udawać????nawet jak zaciągniesz go z powrotem to przed progiem znowu ucieknie .Dostałaś po szpitalu namiary na dalsze leczenie?
W moim zamyśle te spotkania miały mi pokazać co on tak naprawdę czuje, bo chyba po zachowaniu można najlepiej to poznać. I właśnie to doprowadza do moich rozterek. Z jednej strony chciałabym, żeby zrobił coś zdecydowanego, jakiś krok, a z drugiej strony naciskanie nie pomoże. Tak było na początku. Przy pierwszych spotkaniach próbowałam rozmawiać, ba rozmawiałm, chciałam decyzji, mówiłam o tym, że nie będę jego znajomą i niech nawet nie próbuje się do mnie odezwać jeśli mamy być tylko znajomymi. Potrzebowałam odpowiedzi. Po kilku pierwszych spotkaniach, zapytałam się w końcu "ale po co mamy się spotkać" i wiecie co odpisał? "Twoje egzystencjalne pytanie trochę mnie ostudziło, więc może faktycznie jeśli nie masz takiej potrzeby to nie musimy się spotkać"
Wtedy zaczęłam brzydko mowiąc grać jego grą. Spotykamy się jest super i co?Odzywa się coraz częściej. Nie tak jak bym chciała, nie tak jak wszyscy oczekują od człowieka, któremu zależy, ale częściej.
A to wszystko doprowadza mnie do tragicznych huśtawek emocjonalnych. Najpierw jest spotkanie, podczas którego czuję się wspaniale, myślę uda się, widzę, że jemu jeszcze zależy.Następnego dnia wymienimy kilka smsów, ja mam sobie wtedy niesamowitą siłę.
Później przychodzi weekend. Siedzę sama w domu, on jest na uczelni, nie odzywa się i się zaczyna...moje histerie, lęki. Bo przecież gdyby jednak chciał to by się odezwał, no i po co chciał się spotykać itd. Analizuję wszystko na miliard sposobów, dochodzę do rożnych absurdów. Wtedy sobie mowię STOP, przy nastepnym spotkaniu będę chciała rozmawiać, dochodzi do spotkania...jest tak miło, że nie umiem, po prostu nie umiem.
I schemat ciągle się powtarza od miesiąca.
Dostałam skierowanie do psychiatry, podobno czym szybciej tym lepiej, ale ja nawet nie mam siły wstać z łożka.
zarejestrować się możesz do lekarza telefonicznie, nie wstając z łóżkaMasz dostęp do komputera -poszukaj psychologa z którym pogadasz o emocjach,przegadasz temat.Radząc sobie ze swoimi rozterkami,niską samooceną przestaniesz udawać kogoś kim nie jesteś.Psychiatra podrasuje to pewnie lekami.Jeżeli nie potrafisz inaczej zmobilizuj się do leczenia ze względu na chłopaka.Nie poradzisz sobie z nim nie radząc sobie ze sobą.Powodzenia
Dziękuję teraz jestem tak słaba. Najgorsze, że nigdy nie sądziłam, że okaże się tak zależną od kogoś osobą. Cała moja niezależność gdzieś się po drodze zgubiła. Czy mam problem z poczuciem niskiej wartości?Chyba nie, jestem ambitną osobą, wiem czego w życiu chcę, coś tam powolutku osiągam. Nie tworzę swojego wizerunku przez pryzmat opinii innych ludzi.
Czasem sobie myślę, że zasługuję na kogoś lepszego, że w końcu dowiem się jak to jest jak ktoś sie o mnie stara. Zobaczę jak to jest jak to ktoś mi zrobi śniadanie, a nie zawsze ja będę je robić. Nie mówię o wielkich słowach, czynach, kwiatach itd. Ale od niego przez trzy lata raz jedyny usłyszałam miłą rzecz. Nigdy nie był wylewny, ale nie przeszkadzało mi to.
Myślę tak, a za chwilę wpadam w czarną rozpacz wiedząc, że go nie będzie. Tyle wspomnień. O przeszłości nie mogę myśleć, bo jest związana z nim, o przyszłości też nie, bo również była związana z nim. Ta sytuacja postwiła taką kreskę w moim życiu - przed rozstaniem i po rozstaniu. O czymkolwiek nie pomyślę przed tym jak mnie zostawł - od razu czuję - Boże wtedy byłam taka szczęśliwa, miałam wszystko, byłam spokojna i bezpieczna a teraz?Kiedy teraz odzyskam taki spokoj?
Perspektywa jego zniknięcia z mojego życia doprowadza właśnie do takich stanów lękowych, na kilka godzin tracę kontakt z tym co mnie otacza, nie wiem co się dzieje. Nie widzę ludzi wokół, nie słyszę co do mnie mówia. To tak bardzo boli moją mamę. Chciałabym, żeby nie musiała tego widzieć, a jednocześnie nie umiem sobie z tym poradzić.
Stało się z moim życiem, coś czego nie umiem opanować.
Tak cholernie mi go brakuje. Byliśmy naprawdę dobrym związkiem. Nie wiem kompletnie co się stało. Nie wiem co się dzieje teraz,nie wiem co będzie. A takie życie to nie życie...
"Byliśmy naprawdę dobrym związkiem"..Dziewczyno ocknij sie w końcu...chyba masz wypaczone pojecie dobrego związku, dobry związek to taki w którym jest porozumienie i wzajemna troska, z tego co opisujesz w Twoim związku zabrakło nie tylko tego. Ja wiem, ze to boli, ze wspomnienia wracają ale jak długo chcesz "wisieć" na tej huśtawce emocjonalnej?? Jeśli chcesz być z tym chłopakiem to powinnaś przyzwyczaić się do swoich stanów lękowych. Zobacz jak Ty się zachowujesz, dosłownie chodzisz przy nim na paluszkach, zeby tylko ksiażę sie nie wystraszył. Chyba czas zadać sobie pytanie, czy tego oczekujesz od życia? i przede wszystkim od związku??Widzisz, teraz Twoja mama patrzy na Twoje cierpienie, jeśli z nim zostaniesz być moze w przyszłosci będą na nie patrzec również Twoje dzieci...przykre