Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Od kilku dni czytam to forum. Wpisy są tu jakże często przesiąknięte dramatyzmem poszkodowanych zdradą. Jakże prawdziwe i wprost od serca. A odpowiedzi i porady są w większości na poziomie profesjonalnych psychologów, wręcz zaskakują empatią, zrozumieniem, oraz chęcią bezinteresownej pomocy. Bardzo dobre to miejsce dla osób takich jak i ja, i mnie podobnych. Aż dziw bierze, iluż z nas ma takie problemy, i ilu z nas potrzebuje się wygadać do obych w zasadzie ludzi, bezinteresownego, duchowego wsparcia. W związku z tym i ja postanowiłem dodać swoje pięć groszy. Bardziej może ku przestrodze tym, którzy są bardzo zakochani, a jakimś szóstym zmysłem podejrzewają, że coś jest nie tak.
A więc, do rzeczy...
Jesteśmy małżeństwem od... 17 lat, a znamy się od 20. Staż niczego sobie, prawda? Lecz skaza jest, i to spora, niestety. A zaczęło się to wszystko tak.
Spotkalismy się i zapoznaliśmy zupełnie spontanicznie, nie wspomagani przez nikogo. W zwykłym autobusie czerwoniaku zagdałem coś żartobliwego do młodej dziewczyny, i od słowa do słowa, okazało się ze wysiadamy na tym samym przystanku. Taki był początek... Suma sumarum r11; za trzy lata byliśmy małżeństwem. Było wspaniale. Rajzy, wycieczki, podróże. Było przepięknie w rozumieniu obu stron. Mamy dorastającego syna. Około 10 lat temu zaczęło się coś sypać. Owo rsypanier1; objawiało się głównie tym, iż wszystko małżonce mej ukochanej, zaczęło się nie podobać i ją drażnić. Zaczęły się kwasy, albo niemcy. I tak na zmianę. A jak ja już nie wytrzymywałaem i ze złością dopytywałem: o co się kuźwa ci rozchodzi, odpowiadała że mogę się wyprowadzić jak mi się coś nie widzi. A w ogóle, to ja jestem ten zły, że nic mi nie pasuje i ciągle mam jakieś pretensje.... czyli klasyczne odwracanie kota ogonem. Potem było jeszcze lepiej, posłuchajcie... Po długiej przerwie od pracy (urlop wychowawczy 3 letni) żona ma kochana wróciła do pracy. No i tam już czekał na nią ronr1;. Jakiś nowy pracownik, pewnie ładny i czuły chłopczyk. Owego onego wyczuwałem raczej instynktownie w owym czasie. Objawiało się to tym, iż żonka nie roztawała się z telefonem, dzwonki wyciszone, jak ktoś dzwonil, to głownie z zastrzeżonego... No i do tego te kwasy, jak już wcześniej wspominałem. Nagle, wszystko zaczęło się gotować od emocji i wzajemnego oskarżania o byle co. Całkiem niedawno zacząłem emailować z jej dobrą koleżanką, (która nota bene jest też na zakrecie w życiu i miała potrzebę wygadania się) i prosbą, groźbą i podstępem J wyciągnąłem nieco informacji. Wszystkie me podejrzenia stały się faktem niestety. Żona jest w nieformalnym związku około 10 lat za moimi plecami. Są podobno w sobie zakochani i dobrze im z tym. Chyba z tydzień nie spałem ani nie jadłem taki miałem wyrzut adrenaliny po takich doniesieniach... Na próbę szczerej rozmowy, dostałem odpowiedź: nigdy mnie nie kochałeś naprawdę. Se myślę, po 10 latach znajomosci ze mną, domyśliła się ze jej nie kochałem? Coż za dedukcja i szybkość reakcji!!! I następne 10 lat żyje z kimś poza mną - i nie wpadła na pomysł by ze mną skonczyć wcześniej??? Wyobraźcie sobie moje samopoczucie. Po kilku dniach, ma wybranka zycia, wyprowadziła się do rodziców. Właśnie jesteśmy na etapie sprzedaży naszego wspólnego mieszkania, i każdy musi sobie teraz zorganizować nowe życie. Ona już ma chyba organizację opanowaną jak mniemam. A ja? Sam jak środkowy palec i 40 na karku. Na tą chwilę żona ma kochana twierdzi że rozwód jej niepotrzebny, ale myślę, że to tylko kwestia czasu, kiedy się o niego upomni.
Reasumując: Nie jestem jakiś tam strasznie zrozpaczony. Emocje już trochę opadły. Czekam na dalszy bieg wydarzeń, oraz staram się myśleć wyłącznie pozytywnie, aby niepotrzebnie nie autodołować mego i tak już starganego systemu nerwowego.
Odczucia? Głownie zawód. Duuuży ZAWÓD!
Miejcie się na baczności, natura ludzka bardzo zmienną jest.
PS: jeśli ktokolwiek z Was dotarł do końca tego mego miłosnego 20letniego życiorysu, to szacunek za wytrwałość.
Atam, szacunek. A czytales moje wypociny ? Tam sie dopiero medal nalezy. Nie zartuj, Twoja historia nie jest ani dluga, ani chaotyczna, ani niepoprawnie napisana - wiec daruj sobie uprzejmosci i powiedz, ze zostala Ci po prostu zanizona samoocenia, brak wiary w siebie - i to wszystko, co spotyka czlowieka zdradzonego.
Dobrze, ze uczysz sie czegos nowego, o jakich to naukach wielu z nas zapomina opuszczajac mury uczelni, szkol itp - sadzac, ze "teraz ja bede rzadzil" Mowisz, ze masz 40 lat na karku w apekcie kolejnej zyciowej nauki - a ja mowie, ze nawet majac 80 jestes w stanie uczyc sie wciaz czegos nowego. Nie traktuj zycia jako swoistego licznika, on nie ma w zasadzie sensu. Moim zdaniem o dacie urodzin powinnismy wszyscy pozapominac, a jedynie trzymac ja w komputerowym przypominaczu odnosnie dat badan lekarskich, czy w oczekiwaniu na wytlumaczenie, co sie z nami dzieje - np. kryzys wieku sredniego (niektorzy sie nie zgodza).
Co do Twojego motta koncowego, ja bym je troche zmienil. Moze kobiety mnie zaraz zjedza, ale przeciez nie chce tutaj obrazac kobiet. Mowie tylko, co wiem To nie natura ludzka zmienna jest, tylko KOBIETA ZMIENNA JEST. Powiedzenie skads sie wziac musialo. Makmek bedzie wniebowziety, bo bedzie mogl wyglosic kupe teorii z tym zwiazanych na zdrowie, niemniej ja chce powiedziec, ze ten, kto ukladal to haslo chyba nie do konca nadawal pozytywne przymioty kobietom - w szczegolnosci chodzi mi o rozwijanie wlasnej swiadomosci, prace nad soba itd. Znajdzie sie sporo kobiet, szczegolnie mysle, ze tutaj, ktore sa bowiem z autoswiadomoscia za pan brat i do nich takie powiedzenie odnosi sie raczej w kwestiach estetycznych, czy raczej kwestii wyzwalania energii - ze tak powiem. Prosto mowiac - nie sa to glupie gesi, ktorym zmiana zdania przychodzi latwo, szczegolnie w aspekcie ich zwiazkow.
Widze tez, ze jest w Tobie troche pytan - ale nie wiem, czy chcesz o tym pogadac, czy tylko chciales sie wygadac ?
samotnik witaj, rozwod rzucil mi sie w oczy wiec zaczne od tego- dlaczego czekasz?I na co wlasciwie? Czemu nie wniesiesz o rozwod z orzeczeniem o jej winie?Przez 10 lat zyla podwojnym zyciem( tak w ogole to juz jest tu taka osoba ktorej maz przez 10 lat mial kochanke do ktorej odszedl na koncu), klamala 10 lat z perfidia, narobila na Twoje uczucia(cisnie mi sie na usta inne slowo) a ty czekasz....
Szok minal pierwszy jak sadze, super to polowa sukcesu, myslisz o nowym zyciu-jeszcze lepiej, 40 na karku-czyli masz mnostwo czasu by sie tym zyciem cieszyc
Natura ludzka zmienna jest piszesz-fakt, potrzeby sie zmieniaja w roznym zakresie, jednak kazdy ma szanse w odpowiedznim momencie pokierowac swoim zyciem we wlasciwej kolejnosci i we wlasciwym kierunku.Ona wybrala najgorsza z drog, nie wspominajac ,ze zdradzala jego w jakims sensie tez, przeciez nie zyliscie w celibacie przez 10 lat?????
Nie zaluj ,ze bylo a juz tym bardziej ze minelo masz super dzieciaki, wolna reke,wartosci --to jest Twoja sila i to jest Twoj poczatek.
ps.henry dolaczasz do klubu galando-makmeka?
Obawiam sie ,ze nie pasujesz, jestes za malo sarkastyczny, za bardzo lubisz kobiety, zostales ze swoja zona, i wiesz,ze zmiany nie odnosza sie do plci tylko natury ludzkiej, jako takiej.
Wolałabym być czterdziestoletnim facetem niż czterdziestoletnią kobietą. Zamieniamy się?
Witaj Samotnik. Takie długoletnie romanse to domena mężczyzn, więc faktycznie masz "szczęście", że Tobie się trafiła długodystansowa pani. Powiedz mi, jak to jest możliwe, że przez tyle lat nic nie wiedziałeś ? Przecież kobiety gorzej się potrafią kryć, chociażby z tego powodu, że je jęzor swędzi i zawsze im się coś wymsknie , co je demaskuje. Albo żona jest zimnokrwistą , zawodową agentką FBI, albo od dziesięciu lat żyliście byle jak i zwyczajnie nic Cię nie dziwiło, bo się przyzwyczaiłeś.
10lat to potężny kawał życia, więc romans który trwa tak długo można potraktować jak równoległy związek. Jeżeli żonie chodziłoby tylko o sex to , raczej wymieniałaby kochanków raz na jakiś czas.
Czy chcesz być nadal z tą kobietą?
"Odwaga ludzka jest jak rower, przewraca się, gdy się na nim nie jedzie." Marti Larni
Hmmm ja sie tu nie zgadzam...po pierwsze,jest udowodnione,ze wlasnie kobiety potrafia o wiele lepiej ukryc zdrade.Nie dziwie sie,ze SAMOTNIK nie wykryl tego wczesniej i wcale to nei swiadczy o jego poziomie spostrzegawczosci. Pewnie zaraz bede tu zlinczowana,ale...ja bylam ta strona,ktora zdradzala. I wcale nie wyniknelo to z mojej checi,lecz ogromnej potrzeby.Fakt,ze to nie ja szukalam,tlyko zgodzilam sie na propozycje.nie mniej jednak-spotykalam sie z kims.W domu mialam jedynie obojetnosc meza,zdawkowe slowa-wlasciwie to tylko oficjalnie-odnosnie dziecka,rachunkow,biezacych spraw.Bardzo brakowalo mi zainteresowania,troski.Oczywiscie-obowiazkowy malzenski seks byl,ale to tlyko dla swietego spokoju z mojej strony.Bez zadnego pragnienia.Wiec chyba nikogo nie zdziwi,ze robiac w domu za funcjonalna rzecz (pranie,prasowanie,gotowanie,seks,dbanie o dziecko) dalam sie poniesc chwilom,w ktorych czulam sie chciana, gdzie ktos na mnie czekal z niecierpliwoscia,byl we mnie wpatrzony,gdzie mogl dlugo przytulac a nie z zegarkiem w reku- 5 min przed seksem (zeby nie bylo, ze nie ma gry wstepnej,no nie).Tez nie bede Was tu zanudzac ani wchodzic w szegoly.Tamta relacje zakonczylam (choc ciezko bylo/jest bo to uparty zawodnik i nie daje mi odejsc ),ale wiem,ze nie chce stracic rodziny.Zaczelismy z mezem bardziej dbac o relacje,wiem,ze nigdzie nie jest i nie bedzie idealnie.Pragne tyko powiedziec SAMOTNIKOWI,ze w wiekszosci przypadkow wina lezy po obu stronach.Daje glowe,ze gdybysmy wysluchali teraz wersji zony SAMOTNIKA,to mielibysmy nieco inny poglad. I jeszcze cos-ja nie zaluje tego,co mi sie przytrafilo.Na tamta chwile bylo mi to bardzo potrezbne-przy mezu juz bylam wrakiem,zniszczylabym sama siebie gdyby nie ta odskocznia.mam tylko wrzenie,ze w pore to skonczylam.Ale na pewno nie zaluje.Jak nie zaluje swojego koncowego wyboru-rodziny.
Gratisek jak taka jestes/ bylas nieszczesliwa w roli rzeczy czemu nie wyszlas z tego zwiazku??????????????
Wygodnictwo?Czy strach?
W ogole jaki adekwatny nick.
Czy zdajesz sobie sprawe z tego co zrobilas?
Sinead,na wstepie odpowiem Ci,ze biore na klate twoja niechec do mnie i wcale nie przyszlam tu po to,zeby ktos mnie chwalil za to,co zrobilam,tlyko bardziej po to,zeby pokazac inny puknt widzenia.
Juz Ci odpowiadam...
Bylam nieszczesliwa i chcialam skonczyc ten zwiazek-zreszta z wazjemnoscia.Razem z mezem mielismy tego dosc,nie umielismy dojsc do porozumienia.Powodow pewnie bylo mase-zadne oryginalne: kredyt,wspolne mieszkanie,dziecko,wspolnie przeyte lata,nadzieja (jednak!) na polepszenie relacji.Wygodnictwo i strach na pewno tez.Strach przed nieznanym.
Tak,nick jest adekwatny,aczkolwiek bardziej z humorem.
WIem co zrobilam,nie bede siebie linczowac przez cale zycie za to.Wiem ja i wie moj maz z jakiego powodu to sie dzialo.Macie racje-zdrada to ani lekarstwo na polepszenie ani wyjscie z sytuacji.Chcialam tylko powiedziec,ze sa dwie strony medalu.I bede konsekwentnie przy tym trwac.Pozdrawiam Cie.
napisz za dwa - trzy lata jak jest między wami Tobą a Twoim mężem...
czasem pewne rzeczy dopiero po jakimś czasie wywołują konsekwencje...
życzę jak najlepiej ale nie wiesz co będzie jutro , wystarczy Ci sił by sprostać rzeczywistości jak jego dopadnie zwatpienie w sens Waszego wspólnego zycia... rana juz jest , pytanie tylko czy bedzie ropieć...
To nie niechec do Ciebie Gratisek tylko tego co zrobilas, nie jestes 1 osoba z drugiej strony barykady tutaj i przegrany ma racje kwestia czasu jak zmory zaczna wylazic z pod lozka badz wtedy gotowa i tez przyjmij je na klate...tylko nie masz prawa rzucac tego na klate meza.
jest udowodnione,ze wlasnie kobiety potrafia o wiele lepiej ukryc zdrade
A to mnie zaciekawiłaś, mogę zapytać o źródło Twojej wiedzy?
Druga sprawa, mąż tak sam z siebie zaczął się starać ? Dowiedział się o zdradzie, czy też nagle go olśniło, że żyjecie obok siebie i trzeba coś z tym zrobić? A Ty dlaczego zaczęłaś "dbać o relacje" ? Sytuacja Cię zmusiła, czy też jakiegoś pięknego poranka doszłaś do wniosku, że o związek muszą dbać dwie osoby, czyli Ty również ?
Innych wątków Twojej wypowiedzi nie skomentuję, nie widzę sensu. Wiesz dlaczego ? Bo moim zdaniem pisząc swoje objawienia robisz dobrą minę do złej gry. Na potrzeby tego portalu oraz zwykłej ciekawości zapoznałam się jakiś czas temu z blogami oraz forami kochanek, czyli również żon zdradzających mężów. To wszystko jest tak schematyczne i proste (żeby nie powiedzieć inaczej ), że zagłębiać się mocno w Wasz sposób myślenia nie ma potrzeby. Wszystko jak na dłoni : JA , MOJE, MNIE, BO JA CHCĘ. Czyli egocentryzm przez duże e. A jak się nie daj Panie wyda, to wyświechtane, aż do obrzydliwości " WINA LEŻY PO OBU STRONACH". No więc coraz częściej widzę, że g(ó)wno prawda, a trochę tych historii przeleciałam. I to drążąc je aż do pięćdziesiątego dna, często zmieniając wiertła na inny kaliber.
Konkluzja : w większości przypadków CHCIELIBYŚCIE Wy zdradzający, żeby tak było. I jeśli ta wina niby kala ręce zdradzonego, to tylko z tego powodu, że naogół jest to tak poczciwa osoba, że da sobie wszystko wmówić, łącznie z tym, że jest wielbłądem. Na którym nieźle wam się jedzie jak zdradzacie oraz "po" .
"Odwaga ludzka jest jak rower, przewraca się, gdy się na nim nie jedzie." Marti Larni
Gratisek
czytając twoje wpisy dochodzę do wniosku, że niektórzy posiadają naprawdę 4 zwoje, o jeden więc od kury, bo nie załatwiają się na ulicy, mogło nie układać się w małżeństwie, trzeba było się rozejść, a nie szukać wrażeń, jakim trzeba być ....(nie mogę napisać, bo mnie sinead zbanujenie szanować uczuć drugiej osoby, dla mnie to dno
samotnik
współczuję z całego serca
Gratisek, nie podważaj wiary w gatunek ludzi...
byłaś wrakiem w małżeństwie bo brakowało ci miłych słów, zainteresowania, troski i dlatego zaczęłaś oszukiwać ... Dlaczego jak każdy uczciwy człowiek nie zakończyłaś jednego związku zanim zaczęłaś szukać szczęścia w ramionach fagas który nie szczęścił ci miłych słów i przejawiał zainteresowanie w zamian za sex ??
Bzdurą jest to co piszesz że za zdradę odpowiedzialne są dwie strony.
To za rozpad związku winne są dwie osoby, ale za wyjątkiem rozpadu z powodu oszustwa zdrady.
Brednie piszesz za zdradę, oszustwo winna jest tylko ta osoba która oszukuje. Nie próbuj szukać dziwnych wytłumaczeń dla swojego oszustwa.
Wiesz jak traktuje się zdrajców w wojsku ... w biznesie, w polityce..a ty nie załujesz zdrady osoby która ci zaufała, poświeciła pół życia..
Oszustwo którego się dopuściłas.. .traktujesz jako uzdrowienie związku
Następnym razem, kiedy znowu zaczniesz oszukiwać przez zdradę, (a przyjdzie ci już łatwiej, prawda?), znowu znajdziesz sobie jakieś usprawiedliwienie...
Kiedyś i tak, będziesz miała kłopot spojrzeć w lustro...
Gratisek( niby z humorem,ale jakie trafione);
-Ja mam prawo do sczczęścia(tylko gdzie tu szczęście moje i dzieci,MY nie mieliśmy?)
-Czułem się niekochany(jasne,szkoda tylko,że nie mówił,że się tak czuje,a mnie na piedestał wystawiał:niemoc)
-Między nami od dawna się psuje(****,psuje to się zużywana pralka,alr zanim się kupuje nową to przynajmniej zasięga porady jak naprawić stara)
-Oddaliliśmy się od siebie(jasne,szkoda tylko,że nie próbowałskrócić odległości,a znalazł sobie pocieszycielkę)
-Ty mnie nie rozumiesz(i znowu ****,racja,nie znam chinskiego,ale w języku polskim porozumiewam się bez problemów...)
-to nasza wspólna wina,oboje wszystko zepsuliśmy(tu powiem bardziej dosadnie;gówno prawda )
Jak widzisz więc,przerabialiśmy to wszystko na własnej skórze,od podszewki,**** nam stwardniały i nie od ilości facetó,któzy je mieli okazję oglądać ale od kopniaków,które nam dołożyli nasi współmażonkowie.
Masz argumenty dobre na forum dla drugiej strony,szczególnie ten o współnej winie,ale masz też coś,co jasno pokazuje wszystkim zdradzonym,że zdradzacz to zwykły tchórzliwy egoista i na pierwszym miejscu w swoim słowniku ma słowo;JA.
Potem zaś,jak adrenalina wychodzi na światło dzienne,nagle okazuje się,że przypomina sobie niewierny o słowie MY>
Tylko dlaczego dopiero w tym momencie i właściwie po co?
Otóż moja Droga po to,żeby usprawiedliwić swoje i tak niskie poczucie wartości i przed światem móc powiedzieć,że wina jest obopólna .To jest nieprawda,wina jest po tej stronie,która zdradza,bo to TA STRONA ściąga majtki .nie informując o swoim zamiarze zdradzonego.
Zdradziłąś,nie żałujesz,wpadłąś NAS uświadomić,bardzo wielkie dzięki,za pokazanie motywów i uczuć drugiej strony.Widzieliśmy to już nie raz,zawsze jest tak samo,bez wyjątku,zawsze te same argumenty(firmy farmaceutyczne zbijają majatek na środkach przeciw wymiotnych),a teraz po prostu powiedz,po co tu jesteś???????
Uświadom naiwną blondynkę,tę rudą i brunetkę też i wszystkich owłosionych albo łysych mężczyzn.I wymyśl jakies argumenty,któych jeszcze nie widzieliśmy,bo to już jest ...NUDNE,zawsze to samo...
Jaka ja głupia jestem,takie korki z życia dał mi mój osobisty,psychopatyczny gadzio,a ja ciągle nie mogę uwierzyć w głupotę ludzką.....
Nie liczmy na odpowiedź Gratiska, przecież to zdradzacz.
Jako typowy zdradzacz jest tchórzem.
Będzie się bała odezwać, może nawet spojrzeć na te forum żeby nie dowiedzieć się prawdy o świństwie które zrobiła. Woli żyć w swoim słodkim zakłamaniu, zresztą bardzo popularnym w dzisiejszym konsumpcyjnym świecie.
Egoizm, konsumpcja i rozbudzone własne ego, czyli to wszystko co przebija się z jej postów to niestety pokłosie promowania w mediach relatywizmu moralnego.
Nick i wlasnie trafiles w sedno...relatywizm moralny promowany w mediach i coraz dalej idace wymyslanie potrzeb i sposoby ich spelniania z dodana instrukcja samousprawiedliwienia...
a wszystko po to żeby biznes się kręcił i nabijał kasę. A ogłupieni konsumenci za sprawą umiejętnie dobranej akcji propagandowej przyjmą to za swoje najwyższe dobro...
Nie ma co się przejmować gratiskiem To temat Samotnika. Ufałeś facet za bardzo i to cię zgubiło. Swoją drogą zastanawiam się czy przez te 10 lat nie miałeś żadnego strzału, że coś jest nie tak. O ten rozwód z wyłącznej jej winy to bym jednak wniósł. Niby nic. Ale nie oddawaj jej na zasadzie świętego spokoju 10 lat. Bo bez rozwodu będziesz jak pies na smyczy. A jak żonie pojawią się zmarszczki, którym już nawet Q10 najnowszej generacji nie pomoże > to sobie o tobie przypomni. Przypomni sobie, że w zasadzie to ona jest ciągle mężatką. Swoją drogą to samo tyczy ciebie gratisek. Tak jak pisał PRZEGRANY. Pogadamy za parę lat. Jak dojdziemy do momentu kiedy twój mąż stanie się przystojnym szpakowatym facetem, z odchowanymi dziećmi i spłaconymi kredytami. Wtedy przypomni sobie co mu zrobiłaś Pewnie zlikwidujesz konto... Odczekasz te lata... Przypomnisz sobie o portalu (bo wygląda mi na niezniszczalny) i pod innym nickiem zaczniesz swój RYK! Jaka to ty jesteś biedna i skrzywdzona. Większość się nabierze bo nawet nie piśniesz o tym, że jeśli chodzi o zdradę to TY byłaś pierwsza.
no i widzicie jakie to srodowisko jest hermetycznie zamkniete? Kotlujecie sie z swoich zalach,jeden drugiego napedza.Najlepiej,zeby sie na kims wyżyć-no i trafilam sie ja.Niestey Wasza frustracja jest tym wieksza,ze nie macie ze mna nic wspolnego a slowa tutaj pisane niczego nie zmienia ani w Waszym zyciu ani w moim.Narazie zauwazylam tu jakies dwie osoby ze zdrowym podesjciem do tematu- m.in Sinead i z kims takim mozna polemizowac. Prosty przyklad - nie bylo mnie tu jeden dzien (oczywiscie,bo nie siedze 24 h przed komputerem) a juz wniosek,ze jestem tchorzem .Nie jestem-zwyczajnie poswiecalam czas na inne rzeczy,ale latwosc z jaka przychodzi Wam wydawac wyroki jest porazajaca,powinna tylko Wam dac do myslenia i podtrzymuje moja teze - wina jest po obu stronach.
Powtorze raz jeszcze wsyztskim-nie twierdze absolutnie ze zdrada jest dobra,wiec nie silcie sie na udowanianie mi co i jak zrobilam,bo o tym wiem.Temat juz przerobilam lacznie z mezem i terapeuta i z kim tam jeszcze...szkoda,ze musialo sie to wydarzyc,zeby ludzie zaczeli sie o siebie starac (pomijam te jednostki,ktore traktuja to jak sport).Niemniej jednak 3 lata mich prosb, grozb itp nie przyniosly takiego rezultatu jak zagrozenie rozpadu zwiazku.O dziwo-raptem mozna bylo sie postarac o zone i zauwazac ja,kiedy zaczal interesowac sie nia ktos inny??? Chce Wam pokazac temat z innej storny aczkolwiek nie mam zamiaru silic sie i cokolwiek udowadniac. Jedynie osoby z dystansem do tego moga cos z tego wziac dla siebie. Narazie klebicie sie w swoich zalach -i nie dziwie sie Wam,bo mi wystarczylo widziec meza jak placze i cierpi-i sie odechcialo.Ale bylabym nieszczera,gdybym nie przyznala Wam,ze przeszly mi tez wtedy przez glowe mysli "dobrze ci tak...teraz cierpisz,jak ja przez te lata". Osoby pokrzywdzone najczesciej maja o sobie mniemanie,ze one byly takie super,idealne,cudowne...a tu taki klops...trezba duzo samokrytycyzmu, zeby w takiej sytuacji przynac,ze najczesciej jednak nie byly. Kotka tez mozna zaglaskac na smierc...
Nie przyszlam sie przed Wami spowiadac i to jak zalatwilismy ta sytuacje, to moja i mojego meza sprawa.
Acha...dla wymadrzajacych sie nadto informacja-bylam tez zdradzona i uprzedzajac Wasze wywody-nie robilam tego z zemsty.Jelsi ktos chcialby jakiejs infromacji to zapraszam na PW,bo zasady obrzucania blotem nie poskutkuja. Moze ktos - na chlodno,jak mu juz emocje opadna popatrzy na moja sytacje i cos sobie z tego wyciagnie? Nie wiem,ale tak jak pisalam,nie jestem tu po wsparcie ani akceptacje.
Pozdrawiam.