Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Z racji zagorzałej dyskusji w jednym z wątków, pomyślałam, że sensowniej byłoby przenieść dyskusję o związku silnej kobiety i słabym facecie w inne miejsce, tak, by nie zaśmiecać newsa.
Pozwalam sobie na początek wkleić artykuł...
Kobieta - silna czy słaba ?
Kobiety wykształcone, realizujące się w pracy, zajmujące wysokie stanowiska, korzystające z różnych form samodoskonalenia - szkoleń, warsztatów, coachingu, psychoterapii, itd., mają często problem ze znalezieniem odpowiedniego partnera. Upatrując to w przewadze własnych sił. Czy mają rację?
"Mężczyźni boją się silnych kobiet" - twierdzi Małgosia, dyrektorka w firmie telekomunikacyjnej.
"Gdy jestem sobą, czyli zaczynam ujawniać, co myślę, czuję, jak odbieram świat, natychmiast czuję, że mężczyźni czekają tylko na moment, aby uciec, jakbym była dla nich zagrożeniem" - mówi Ania, lektorka języka angielskiego, tłumacz, przewodnik wycieczek zagranicznych.
Klaudia zaczęła stosować zasadę, że gdy poznaje mężczyznę, który jej się podoba, nie ujawnia całej siebie, nie odkrywa kart. "Jako słodka, wpatrzona w mężczyznę, otwierająca oczy ze zdziwienia i niewiele mówiąca kobieta mam szansę przynajmniej umówić się z nim raz czy drugi i rozeznać, co jest dla niego ważne, co mu się we mnie podoba" - stwierdza.
Czy jest to jednak recepta na to, aby poznać silnego mężczyznę, pasującego do silnej kobiety? Z pewnością udawanie, sztuczność, odgrywanie ról, nie pozwalają rozwijać się znajomości w sposób naturalny. Mężczyźni, którzy mają problem z własnym poczuciem wartości, stronią i uciekają od ciekawych, inteligentnych, spełnionych kobiet, gdyż przy nich muszą zmierzyć się z własną słabością. W spotkaniu z silną kobietą taki mężczyzna traci swoją odwieczną męską przewagę wynikającą ze stereotypowego postrzegania zależności obu płci. Gdy ma być tylko sobą, a nie kimś, kto z racji płci może czuć się lepszy i pozwolić sobie na więcej, wycofuje się, gdyż nie znajduje w sobie mocnych stron, którymi mógłby zainteresować taką kobietę.
Warto pamiętać, że silny mężczyzna nie wystraszy się kobiety świadomej, wiedzącej czego chce, samodzielnej i odważnej. Nie będzie przed nią uciekał, gdyż nie będzie budował poczucia własnej wartości na przewadze nad nią. Jej atrakcyjność stanie się dla niego wyzwaniem, zachęci do pokazania swoich mocnych stron, będzie zaproszeniem do rozwoju, do wzajemnego poznawania siebie.
Zdarza się, że silne kobiety decydują się na budowanie związku, zakładanie rodziny z mężczyzną, który od początku raczej korzysta z ich sił, niż daje coś z siebie, podporządkowuje się, chętnie daje się sobą opiekować, itd. Słabsi mężczyźni szukają bowiem w kobietach raczej matki i opiekunki czy terapeutki, a nie partnerki. W takich związkach nierównowaga sił, z którą oboje nic nie robią, polaryzuje się jeszcze bardziej. Ona jest silna, więc może brać na siebie wiele obowiązków i im sprostać. Sama tak siebie postrzega, więc nie zgłasza swoich potrzeb, nie mówi o trudnościach, wytycza sobie cele, na bieżąco świetnie radzi sobie z tym, co jest do zrobienia.
On z kolei widząc, jak wspaniale jego partnerka jest zorganizowana i skuteczna, nie ma motywacji do tego, aby wyjść ze swojej bierności i wycofania. Co więcej, coraz bardziej przekonany jest, że to nie on powinien prowadzić rozmowy z dziećmi, gdy pojawiają się konflikty, że żona lepiej niż on porozmawia na zebraniu z wychowawczynią w szkole, że zakupy ona sprawniej zrobi, gdyż wie lepiej, co jest potrzebne im na co dzień, itp. Im bardziej jednak sam się wycofuje, tym gorzej mu z tym, gdyż zaczyna czuć się całkiem niepotrzebny.
W ten sposób, oddając pole do działania w sprawach wspólnych swojej partnerce, mężczyzna coraz bardziej traci swoje siły. Aż dochodzi do wniosku, że ona go nie docenia, nie uznaje jego autorytetu, nie uwzględnia jego zdania, robi wszystko za niego (nawet to, co on mógłby sam zrobić - na przykład skosić trawę na działce czy odwieźć samochód do naprawy). I wtedy - zaczyna oskarżać, atakować, krytykować, aby sam poczuć się odrobinę lepiej, choć trochę wzmocnić swoją siłę i mocno zachwiane poczucie własnej wartości.
Ale ona zwykle jest już tak przemęczona dźwiganiem wszystkiego przez lata na swoich barkach, że brak jej sił na to, aby rozumieć jego ataki, frustracje, nagłe wybuchy agresji. Sama też na ogół potrzebuje wtedy docenienia za to, ile była w stanie zrobić, jak bardzo starała się, aby ich rodzina dobrze funkcjonowała, a tu tylko awantury, kłótnie, pretensjer30; I wtedy zaczyna się pojedynek - ścierają się siły związane z walką, co nie ma już nic wspólnego z siłą czerpaną ze świadomości siebie i poczucia własnej wartości.
Siła w nas nie jest czymś stałym i niezmiennym, zależy od nas samych - w jaki sposób funkcjonujemy, jak myślimy i działamy, w jaki sposób odbieramy oraz interpretujemy rzeczywistość. Warto dbać o to, aby wzmacniać swoją siłę na różne sposoby i odpowiednio z niej korzystać. Poczucie własnej siły może być powodem do dumy, ale stosujemy je jako narzędzie do sprawowania nad kimś władzy, pokazywania mu swojej przewagi czy do walki w konflikcie, nie przyniesie nam nic dobrego. Nie wpłynie to też dobrze na relacje ani na naszą satysfakcję z życia, gdy będziemy korzystać z własnej siły, wyręczając innych, robiąc coś za nich i utwierdzając ich w poczuciu, że są słabsi.
Autor: Alicja Krata - mediator; trener, coach; prezes Zarządu Fundacji Mediare: Dialog-Mediacja-Prawo; założycielka Szkoły Miłości, w ramach której prowadzi treningi indywidualne oraz warsztaty dla osób i par, które chcą budować dobre relacje, dialog i współpracę, tworzyć szczęśliwe związki.
Fajny artykul, moja mama zwykla mowic,ze mezczyzni boja sie kobiet inteligentnych zasypywala mnie radami jak sobie radzic , jak PANOWAC hehe, tak ona jest ta silna.Ta silna ktora sparwowala wladze.
Pomiajac pewne resztki poniektorych rad , ktore utkiwly mi gdzies w pamieci, wymyslilam sobie, ze zwiazek , dla mnie, nie jest walka o przetwranie i udowadnianie,ze moge wiecej, lepiej...ale odpoczynkiem poza swiatem, w ktorym czy chcemy czy nie czasami musimy powalczyc, z roznych przyczyn.Udalo sie prawie..nie jestem wladca absolutnym, moj maz czasami by chcial tak jak i syn ,a w starciu o wladze wygrywa -...kot robi z nami co chce( to tak na marginesie)...
Polecam futrzaki domowe dla utrzymania rownowagi
Kobieta jest wielowątkowa, nie podlega to dyskusji i wiemy to nie od dziś. Co inteligentniejszy mężczyzna potrafi to głośno przyznać. Kobieta jedną ręką prasując zabawia dziecko, drugą ręką gotuje obiad, a w głowie układa listę zakupów. A do tego wszystkiego jeszcze jest szczęśliwa i uśmiechnięta. Jaki facet byłby do tego zdolny? Znam takich, którzy mają w domu tylko jeden obowiązek, np. sprzątnięcie w garażu(raz na 2 tygodnie) lub skoszenie trawnika (raz na 2 tygodnie), a i tak trzeba za nimi chodzić i im przypominać.
Są jednak kobiety, które bardzo się buntują przeciwko takiemu męskiemu myśleniu i motywują swoich partnerów do udzielania się w domowych obowiązkach...o polepszanie statusu bytowego rodziny--bezpieczeństwo musi byc Jestem jak najbardziej za równowagą...ale taka postawa jak dla mnie skończyła się tym iż....zostałąm zdradzona....ale to inna historia....
Czasy kiedy to kobiety były do roszenia , gotowania, sprzatania już nie istnieja ..często facetów przerasta to że ich partnerka osiąga cel i realizuje się zawodowo....jest silna twarda..jak to ona taka władcza?w domu też potem bedzie chciała rządzić....i mamy konflikt......a to nie jesrt tak...kobieta krucha jest---w praca to praca ale dom to dom--oaza miłości wsparcia i docenienia powinna byc a nie rywalizacja....i walka kto gra a kto tańczy....
Post doklejony:
i jeszcze coś dopiszę...
Doklejony wpis usunęłam, ponieważ nie był przemyśleniami kamasutry280, a jedynie przekopiowanym z netu tekstem konkretnego autora.
Bardzo proszę następnym razem podawać źródło, z którego się korzysta, inaczej to przywłaszczenie sobie czyjejś własności intelektualnej.
Pełny artykuł: http://www.zielonydziennik.pl/kobieta...ych-kobiet
Idiotyczny artykuł. Nic więcej, no bo można dodać skoro nie zawiera 10% prawdy.
Post doklejony:
Zresztą chciałbym się was drogie panie zapytać: o jakich "silnych kobietach" piszecie? Czy fakt ,że wszystko sobie parytet-ujecie(zamiast osiągać w równej konkurencji) pozwala nazwać was "silnymi"? Przykład arlament - parytet płciowy, naciski na przedsiębiorców-żeby na stanowiskach zarządczych było po równo kobiet i mężczyzn(a już się mówi o parytecie), naciski żeby miarą wysokości zarobków było 'stanowisko' a nie zakres obowiązków i wydajność ich wykonywania, tudzież uczelnie wyższe np Szczytno-żeby mężczyzna się dostał musi przejść minimum sprawności fizycznej, spośród tych którzy przejdą owe minimum wybierani są ci którzy spełnili je w stopniu najwyższym, kobieta musi jedynie przejść minimum i się dostaje. Czy o takich 'silnych' kobietach piszecie?, które osiągają stanowisko i zarobki nie dzięki temu że są dobre, a dzięki temu że wystarczająco głośno 'jęczą', a potem wracają do domów i wiercą dziurę swojemu mężowi, że jest nieudacznikiem życiowym, albo robią to publicznie. Coś mi się wydaje że właśnie o takich.
Jestem DDA, które przez większość życia było samowystarczalne, starające się być perfekcjonistą w tym co robi, wiecznie niezadowolonym z końcowego efektu. Postrzegana jako atrakcyjna, przedsiębiorcza, świetnie zorganizowana, co myśli to mówi, SILNA. W rzeczywistości już nie taka silna, tylko ta cholerna maska, która się przykleiła do twarzy. Dzięki terapii wiele zrozumiałam, wiele prac oddałam odpowiednim do tego osobom (np. naprawienie kontaktu - mężowi, jednakże teraz, po zdjęciu maski, mam w sobie nadal siłe, tylko tyle, że już inną.
Ja tam myślę, że przyczyna tkwi gdzieś indziej. Wcale nie w strachu przed inteligencją kobiety czy też tym, że więcej zarabia.
Ale w czasie.
Logicznym jest, że kobieta, która jest menedżerem dużej firmy, posłanką lub prowadzi własną działalność ma znacznie mniej czasu dla swojego partnera od koleżanki, która wypełnia czas na pracy od godziny do godziny. To działa w obie strony. Przynoszona przez nie do domu praca (inaczej się nie da) skutecznie zniszczy każde małżeństwo. Zaczyna się życie obok a nie razem. Faceci nie są tacy głupi. Nie przeraża ich kobieca inteligencja. Ale w domu chcą mieć żonę i partnerkę. A nie posłankę czy prezesa.
A ja powiem tak
Nie czytalem artykulu zrodlowego, choc przelecialem po lebkach. Nawiasem mowiac, bylem szybszy od JW, ale z zona ustalilismy, ze nie ma co sie rzucac i udowadniac komus jakichs dziwnych rzeczy, nawet nie wnikam i nie nazywam tego, co sie stalo - a dobrze sie stalo, ze JW znalazla, co znalazla i umiescila to w miare w dyplomatyczny sposob.
Faceci z moich obserwacji swiata - mysle, ze nie to, ze nie lubia "silnych" kobiet. Nie dlatego te "silne" kobiety nie znajduja swojej drugiej polowki. Mysle, ze tu wszystko rozbija sie o nature - jaka natura stworzyla kobiete i jakim stworzyla mezczyzne. W tych dwoch osobnikacj jest tez rowniez naturalny magnes, ktory dziala, gdy oba organizmy znajduja sie jak nablizej swoich naturalnych wyznacznikow. I rozbieznosc pojawia sie wlasnie tam, gdzie sa odstepstwa od natury. Zanim powiecie mi, ze uzurpuje sobie prawo do uwazania kobiety za istote glupsza, czy z gruntu niezdolna do czegos - to sie wstrzymajcie do konca wywodu. Nie. Chodzi mi o to, ze z biegiem czasu w naszym swiecie nastapily zmiany cywlizacyjne: a to emancypacja kobiet, a to zrownanie szans plci na wszelkich polach.. spojrzcie - kobiety zostaly pozbawione swojej naturalnej roli i w miare rozwoju cywilizacyjnego zaczely same - obrazowo mowiac - wkladac spodnie, zakasywac rekawy, harowac do bladego switu w firmie, w koncu stawac sie jej szefowa, do tego dochodzi spoleczenstwo podkreslajace plec w zawodzie (psycholozka, tak jakby plec pani psycholog byla wazna, a nie to, czym sie dana osoba zajmuje). Nieraz - pomijam przyczyny, bo to nieistotne - zaczely same przybijac gwozdzie, zalatwiac sprawy - inaczej mowiac, zajmujac sie rzeczami, ktore dotychczas robili "silni" faceci.
I w tym rzecz wlasnie - ze podswiadomie prawdziwy facet (nie gej) powinien odczuwac zaniepokojenie przy kontakcie z taka "mocna" kobieta - bo powinien odczuwac, ze cos tu naturalnie jest nie tak. Glowa i rozum oczywiscie mowia co innego i kaza politycznie poprawnie myslec "aaa, bo ciezkie zycie miala kobita, ojciec pijak, ona po nocach sie uczyla, zeby na kogos wyjsc, potem ciezko rozwijala firme i teraz na kazdym spotkaniu gasi kazdego faceta, jak zapalke - mocna baba, ho, ho", czyli szacunek do czlowieka (zauwazcie: do czlowieka, a nie do kobiety, choc jesli ktos pomysli, ze tym bardziej wiekszy sukces, bo to kobieta - to podswiadomie taka osoba jest przekonana o wlasnie slabosci kobiety).. ale w glebi duszy zawsze bedzie jakas zadra, ze taka kobieta sukcesu, a nikogo nie spotkala, nie ma dzieci, moze wybrakowana jakas... duzo pytan i to one w podswiadomosci boja na alarm, powodujac zaniepokojenie facetow. I nie ulatwia sprawy tutaj "sila" kobiety, ktora zamiast utrwalac ten naturalnie przyciagajacy faceta wizerunek kobiety w glowie, bedzie dalej na dystans trzymac kazdego. Oczywiscie, sa wyjatki - faceci, ktorych pociaga takie cos, ale to pewnie wlasnie oni zaliczaja sie do tych, z ktorymi kobieta silna sie rozstaje po jakims czasie mowiac o nieudanym zwiazku, w odroznieniu do calej masy facetow, ktorzy nigdy nawet z nia nie sprobuja.
Przyznam szczerze, ze do tych przemyslen natchnela mnie moja wlasna historia, ktora wydarzyla sie lata temu, kiedy poznalem 2 kobiety w tym samym czasie. I spotkalem sie z nimi obiema, by wkrotce wybrac jedna, ktora zostala po krotkim czasie moja zona. Prawde mowiac oswiadczylem sie jej, jak tylko zrozumialem to, o czym pisalem wyzej - przestraszylem sie silnej kobiety, ale nie dlatego, ze ona moglby mnie wyreczac z czymkolwiek, zarabiac wiecej, czy rzadzic. Nie, bo mnie to malo interesuje. Ja uswiadomilem sobie, ze ja chce do jasnej cholery KOBIETE. Ciepla, mila, czasem nieporadna istotke - czyli ciagnie mnie ten naturalny magnes, ktory matka natura mi podarowala. I niezaleznie od tego, jak bardzo pociagac mnie beda mocne kobiety (bo nie mam z nimi problemu, a wrecz lubie z nimi dyskutowac, choc nie ze wszystkimi - jak z kazda plcia), czy jak mocno beda mi sie takie kobiety pociagac, to zawsze wygra ta bardziej kobieca. Naturalna. W mojej ocenie sila - ktora jest wyuczona, zaciemnia prawdziwy obraz kobiety, przez co mniej do mnie trafia w takim przekazie, sugerujac pewne nieodkryte/nieodrywalne tajemnice, sekrety... powodujac niezdefiniowana do konca nieufnosc. Moze dlatego, ze stawiam ma szczerosc ? Moze tak, a moze nie
Emancypacja według mnie do niczego kobietom nie jest potrzebna Od wieków to kobiety właśnie używając narzędzia, które nazywamy mądrą intrygą rządzą światem. Taki Obama. Nie ma żony? Ano ma. Przecież czasami o czymś rozmawiają poza tym co na obiad My zajmujemy się poważnymi sprawami. Wojną w Afganistanie, Kryzysem w USA, Kobiety niczym istotnym. Co na obiad, jak uczy się dziecko. Tylko jaki my mamy wpływ na to czym się zajmujemy? Żaden? Jaki mamy wpływ na to kto będzie prezydentem Francji? Francuzi mają. My nie. Mądrością kobiet wcale nie jest ich walka o emancypację czy o jakieś tam parytety bo ważniejsze są kompetencje niż płeć. Ale coś innego. Jeśli żona Komorowskiemu powie mu by nie jechał na jakiś szczyt to on nie pojedzie
Post doklejony:
A! I żeby nie było. Po co zmieniać coś co sprawdzało się ze znakomitym skutkiem tysiące lat? Wieki doświadczeń ustaliły pozycję kobiety i mężczyzny. jednego nie da się zmienić. Tam gdzie potrzeba siły > facet jest nieodzowny. Tam gdzie siłę trzeba będzie zastąpić sprytem... Wymuszanie zamiany ról jest bezcelowe. I wcale nie gonię kobiet do garów. Rypła się równowaga.
piotr12 napisał/a:
Czy o takich 'silnych' kobietach piszecie?, które osiągają stanowisko i zarobki nie dzięki temu że są dobre, a dzięki temu że wystarczająco głośno 'jęczą', a potem wracają do domów i wiercą dziurę swojemu mężowi, że jest nieudacznikiem życiowym, albo robią to publicznie.
Nie, nie o takich kobietach mówimy.
Mam się za silną, choć może są silniejsze.
Do wszystkiego doszłam sama, jestem uparta
Powiem więcej, nie dostałam się na specjalizację z chirurgii tylko dlatego, że nie jestem mężczyzną. Profesor po egzaminie ustnym powiedział, zupełnie nie owijając w przysłowiową bawełnę, że praca chirurga na oddziale, to praca z dyżurami, a rolą kobiety jest zajmowanie się domem. Ryczałam dwa dni. Oczywiście chirurgiem nie zostałam, ale i tak dopięłam swego, zmieniając specjalizację.
Co do jęczenia...Latami "jęczał" (nie dosłownie) mój TŻ, że to mu się nie udało, tamto nie wyszło...więcej tak naprawdę gadając, niż robiąc, by w końcu wyszło...
Nie przeczę, że masz sporo racji, choćby w parytetach, ale jestem zdania, że wszelkie uogólnienia przynoszą więcej szkody niż pożytku...
Cytat
Po co zmieniać coś co sprawdzało się ze znakomitym skutkiem tysiące lat?
...bo nie chcemy li tylko być żonami, matkami ?
Usiłuję od dawna godzić bycie "prezesem" z powyższymi typowo kobiecymi rolami. Chyba mi to wychodzi.
Nie przynosiłam i nie przynoszę roboty do domu, potrafiłam zawsze dzielić czas tak, by nikt z domowników nie ucierpiał, jednocześnie spełniając się zawodowo.
Fakt, w przeszłości skupiłam się na przejmowaniu ról, z którymi nie mógł podołać mój TŻ i choć wiedziałam (podszepty znajomych i rodziny), że robię źle, brnęłam w to w jakiegoś rodzaju poczuciu, że tak trzeba i nadziei, że zostanie to docenione. No cóż...zemściło się to na mnie po latach...
Mój TŻ, kiedy brał sobie mnie za żonę, znał mnie od bardzo długiego czasu. Chciałoby się powiedzieć "widziały gały, co brały" Najwyraźniej mu to pasowało. Co więc się stało znacznie później ?
Moim zdaniem fajnie było mieć zaradną żonę, co to nie tylko pomyśli, ale i zrobi/zarobi. Fajnie było mieć "prezesa orlenu", bo i wakacje, i zmiana auta, i zmiana domu, i kolejny...A jednocześnie tak trudno było przyznać (nawet, a może w szczególności) przed samym sobą, że zawdzięcza się to jej pracy.
Wielokrotnie "wałkowaliśmy" temat...A problem narastał z roku na rok do większego...
W skrajnych momentach irracjonalnie w ogóle pauzował, nie robiąc nic.
Nie uznaję, że to, co urosło do rangi mega problemu i zafiniszowało zdradą, to wina za bycie silną. Powiedziałabym raczej, że dostawałam sprzeczne sygnały...
To w Was, mniej zaradnych facetach drzemie stereotyp, że kobieta ma być słaba, bezwolna, ciągle wsparta na męskim ramieniu...Wiem, przy takiej kobiecie łatwiej nastroszyć piórka
Dziś, nie wyobrażam sobie, że mimo przekazywania przysłowiowej pałeczki niewiernemu (nauka!), miałabym być kimś innym, niż tą samą zdecydowaną i silną babą. Taka jestem, natury nie oszukam, a moja jednak widać jest inna, niż ta, o której mówicie panowie henryjeweller i milord.
Czy jestem ciepła i miła, jak kobieta pożądana przez henrego? Nie wiem, to musieliby ocenić bliscy, którzy mnie znają...Czy bywam nieporadna? Jasne, że bywam...
A może jednak można pogodzić bycie kobietą silną i jednocześnie kobiecą ?
>>>Profesor po egzaminie ustnym powiedział, zupełnie nie owijając w przysłowiową bawełnę, że praca chirurga na oddziale, to praca z dyżurami, a rolą kobiety jest zajmowanie się domem. <<<
Kawał sukinkota z niego.
Milord jest za kompetencjami i płeć nie ma z tym nic wspólnego. Bardzo chętnie widziałbym kobietę w roli prezydenta. Przeczytaj jeszcze raz Jakich Wiele co napisałaś. Szczególnie ten fragment, że "usiłuję" "dzielić czas" > czyli dzieliłaś czas i usiłowałaś. Podłość jest podłością i tu zdania nie zmienię. Siłą nie jest pokazywanie wszem i wobec swojej siły. Siłą jest wykorzystywanie jej w momencie gdy jest niezbędna.
Swoją drogą to pisałem ogólnie. Nie mam pojęcia dlaczego akurat Ty postanowiłaś odpisać jako pierwsza. Może zwyczajnie odczuwasz dyskomfort, że to akurat Ty wkładasz więcej. Mąż powinien być z Ciebie dumny JW. I pewnie jest. Jego dyskomfort polega chyba bardziej na tym, że nigdy Ci nie dorówna.
Ten artykuł tylko potwierdza to, co siedziało u mnie w głowie na ten temat. Dlatego nie będę powielał.
piotr12, tu nie chodzi o to, kto szybciej przebiegnie 1000m a o osobowość. Z tym jęczeniem i wierceniem dziury to jest tak, że my faceci na to pozwalamy. Ja wychodzę z założenia, że jeżeli nie dogaduje się, rozmowy nic nie dają, psycholog podobnie, to nie ma co być razem na siłę, bo to działa destrukcyjnie.
Nie wiem czy na każdą złośnicę (terrorystkę) jest metoda i odwrotnie. Wydaje mi się, że trzeba podzielić kobiety na te, które są silne ale normalne i silne złośnice. Pierwsze nie muszą być sukami, a to jak układa się w związku zależy w dużej mierze jakiego ma się partnera. Człowiek podświadomie w większym czy mniejszym stopniu nadużywa swojej przewagi czy chcemy tego czy nie. To jest w nas naturalne i jeżeli nie ma przeciwwagi to równowaga staje się zachwiana. Ale czy można z tym jakoś sobie radzić jeżeli już znajdziemy się w takiej sytuacji? Wydaje mi się, że natury nie oszukasz i jeżeli pasuje komuś rola "mamusi" i "synusia" to ok, zgadzamy się na to. Ale nie oczekujmy, że z "synusia" zrobi się w jednej chwili mężczyzna. Więc akceptujemy to, lub nie.
Wydaje mi się, że z taką normalną (silną) kobietą można całkiem fajnie się dogadać, lecz wtedy, kiedy także będziemy "normalni", świadomi swojej wartości, a nie za wszelką cenę chcieli dorównać, bo czujemy się niżej. Zamiast żyć i cieszyć się jaką fajną mamy "babkę", to walczymy z własnymi kompleksami. Kobieta/mężczyzna to wyczuwa, i jak już powiedziałem, nieświadomie może to nadużywać.
Kobiety silne zawsze były, tylko czasy się zmieniły, a my zaczęliśmy je tylko teraz dostrzegać. Więc mężczyzna zamiast zajmować się sobą, być sobą jako ta odmienna płeć, boi się, że zostanie wyparty. Z czego to wynika? Z otaczającego nas świata. Podążamy za trendami, geje wyznaczają jak mamy się ubierać, powstaje wzorzec dzisiejszego mężczyzny: puder na gębie, wydepilowane ciało, moda na emo itp. a w tym samym czasie kobiety zaczynają głośniej się zachowywać (mówię dosłownie co teraz dzieje się na lekcjach w szkole). Kiedyś było źle, bo facet przedstawiał się jako pan i władca, ale w tym momencie jeżeli my (mężczyźni) nie poszukamy korzeni i nie zaczniemy współpracować z kobietami, a nie gnębić (jak było w starodawnych czasach) i rozczulać się nad sobą (jak to często bywa w tym momencie), to ta równowaga zawsze będzie zachwiana i tylko jedna ze stron będzie zadowolona. Mamy się uzupełniać a nie zwalczać i pokazywać kto jest lepszy. Każdy znajdzie dla siebie miejsce, bo bez siebie nie potrafimy żyć. Dlatego zacznijmy być sobą, spełniać się jako kobieta/mężczyzna, a nie cały czas, coś tam sobie udowadniać. Nie chodzi tu o przysłowiowy podział obowiązków. Jeżeli kobieta nie da rady kopać łopatą (dlatego, że jest słabsza fizycznie, bo wynika to z anatomii ciała), to niech robi to mężczyzna. Ale kiedy już tak się upiera przy swoim i bardzo chce, to niech kopie. Każdy znajdzie coś dla siebie. Ale poczucie wartości musimy mieć w samym sobie niestety. Wtedy kobiety przestaną gnębić panów, bo zaczną czuć respekt, tak samo rola pana i władcy straci na znaczeniu, bo kobieta nie da się zepchnąć na margines.
Będąc z moją ex miałem wiele powodów, aby czuć się gorszym. Płynny angielski (mój komunikatywny), teoretycznie lepsza w przedmiotach ścisłych, humanistycznych (świadectwa z czerwonym paskiem), ciut lepsze wykształcenie, jak na warunki "Polak w Anglii" całkiem dobra praca, itp. I co z tego? Mam czuć się gorszy? Często z tego żartowałem i miałem dystans, bo nawet w najmniejszym stopniu nie uważałem, że mogę być niżej a przynajmniej na równym poziomie, jak nie wyższym.
Żeby nie było, że kreuje siebie za nie wiadomo kogo. Jednak potrafię się przyznać w czym jestem słaby, gdzie nie dorównuje, kiedy jestem totalną ofiarą, a kiedy silniejszy. Ot, taka pospolita prostota, bez większego upiększania. Komu to pasuje to ok, komu nie - nie mój problem. Po co mam robić z siebie Jamesa Bonda (bo kobieta tak by chciała) jak nim nie jestem. Niech poszuka sobie taką osobowość gdzie indziej i będzie czerpała z tego przyjemność u jego boku.
Ludzie, sami robimy z siebie osłów. I nie wynika to, że zadajemy się z silniejszą kobietą a ogólnie z człowiekiem. Boimy się silnych ludzi a nie silnej płci. Ok, jestem słaby w jakimś momencie, mogę zachowywać irracjonalnie, popełniam gafy, ale tylko wtedy, kiedy kobieta mi się podoba. I wynika to z zupełnie z czego innego (słabość mężczyzn do kobiet )
Jeżeli chodzi o kobiety silne "złośnice", to wydaje mi się, że nie wszystkie można poskromić. Mam kolegę, który miał wyjątkową zołzę (moja ex to przy niej pikuś). Facet chyba poleciał na kasę jej tatusia. Po roku się rozstali. Jej wredota wynikała z charakteru. Przy tym była silniejszą osobowością, więc "totalne zło wcielone". Po jednym spotkaniu w pubie miałem dosyć. Później inny kolega także spróbował spotkać się m.in. w jej towarzystwie. Mówił że to był ostatni raz. Tamta kobieta była niereformowalna.
Można jeszcze dodać do tego "babochłopa".
Widzisz henryjeweller, ja uważam, że prawie wszystkie kobiety są kobiece (oprócz tego babochłopa), czasami nieporadne, chcące się przytulić, poczuć męskie ramię. Jak powiedziałeś, natury nie oszukasz i każda kobieta ma podobne pragnienia i odróżnia się od nas facetów. Właśnie ta w/w maska, którą musi nakładać np. w pracy, powoduje, że widzimy w niej więcej z mężczyzny niż płci pięknej. Ale to tylko pozory. Takie czasy nastały i nie trzeba tym się kierować. Pierwotnych instynktów nie oszukasz i nawet jak otoczenie na siłę próbuje zatrzeć granicę pomiędzy płciami, to i tak podświadomie drzemie w nas np. facet "zdobywca" i "kobieca" kobieta. Dlatego często sięgam do przeszłości, do tych mniej wyszukanych metod w różnych dziedzinach życia, niż iść za współczesnymi trendami, bo tak naprawdę natura ludzka od czasów prehistorycznych nie zmieniła się, tylko nazewnictwa zostały schowane pod współczesnymi przykrywkami.
A mi się wydaje, że kluczowym słowem jest równowaga. Żyjemy w takim świecie, gdzie w większości przypadków aby utrzymać rodzinę muszą pracować dwie osoby. Od mężczyzny oczekuje się, że będzie przynosił pieniądze, zapewniał żonie i dzieciom bezpieczeństwo. Od kobiety, że będzie dbała o ognisko domowe. A co jeśli My kobiety nie chcemy być tylko matkami i żonami? Co jeśli nie chcemy być zależnymi od mężczyzn? Chcemy być niezależne, chcemy móc o sobie stanowić, chcemy spełniać swoje marzenia. Wtedy mówi się o nas, że jesteśmy "silne", że jesteśmy mało kobiece.
Skąd biorą się silne kobiety? Mężczyźni sami często oddają pole swoim kobietą nie dlatego, że one wchodzą na ich terytorium tylko dlatego, że tak jest łatwiej. Większość kobiet jest multizadaniowa i świetnie sobie radzi we wszystkich rolach w jakich stawia je życie. Problemem jest to, iż My kobiety czasem nie zdajemy sobie sprawy, że robimy za dużo, że za łatwo wcielamy się w te wszystkie role Czasem trzeba się na chwilę zatrzymać i zastanowić, czy nie za daleko to wszystko zaszło. Tak jak wspominałam trzeba umieć odnaleźć równowagę.
piotr12 wydaje mi się, że nie wiesz o czym mówisz. Kobiety są i jeszcze długo będą dyskryminowane. Sama pracuję w firmie, która wydawała mi się przyjazna kobietom, 2/3 stanowisk menadżerskich zajmują kobiety. Jednak, gdy w ostatnim roku 4 kobiety zaszły w ciążę, po cichu się mówi, że na ich miejsce będą przyjmowani mężczyźni. Napomknę tylko, że osobą najczęściej wykorzystującą zwolnienie na dziecko jest mężczyzna
Taka sprawiedliwość. Sama nie jestem do końca za parytetami, bo to nie płeć powinna stanowić o tym kogo się do pracy przyjmuje, czy awansuje. Kompetencje, osobowość, doświadczenie to są czynniki, które powinny o tym decydować, nie płeć. Parytety są tylko narzędziem, żeby uwidocznić problem.
A teraz taki przykład. Nie chwaląc się, kończąc studia na obu kierunkach byłam w pierwszej trójce na roku. Taki ze mnie typ, że mam kujoństwo we krwi I to właśnie moi koledzy mieli problem, że jestem od nich lepsza. Ciągła rywalizacja aby mi udowodnić, że oni są jednak lepsi. Żenada. Mężczyznom potrzebna jest inteligencja emocjonalna ( nie wszystkim oczywiście ), a kobietom wyczucie prawdziwego partnerstwa i równowagi we wszystkich sferach życia.
Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne.
Czy jestem ciepła i miła, jak kobieta pożądana przez henrego? Nie wiem, to musieliby ocenić bliscy, którzy mnie znają...Czy bywam nieporadna? Jasne, że bywam...
A może jednak można pogodzić bycie kobietą silną i jednocześnie kobiecą ?
Wlasnie, musielibysmy najpierw ustalic, co to tak naprawde znaczy bycie silna kobieta - w oczach zarowno faceta, jak i innej kobiety. A nawet samej zainteresowanej kobiety, co w przypadku Polski (gdzie POlakow dwoch, tam zdania trzy) nie powinno dziwic ;-)
Czy chodzi o kobiete silna - pozbawiona przez zycie mlodosci, ktora umie tylko pracowac, bo sobie w glowie to ubzdzila, ze nie upadnie tak nisko, jak jej wlasni rodzice ? Czy chodzi o kobiete, ktora zaklada maske, a w domu szlocha, placze i pragnie meskiego ramienia, ogladajac rzewne melodramaty ? A moze chodzi o silna osobowosc, gdzie na codzien przeogromnie kobieca, z wdziekiem i usmiechem, pelna ciepla, ale jednoczesnie nieustepliwa ? Czy moze kolezanka wszystkich, wszystko i zawsze lepiej wiedzaca, wtryniajaca nos we wszystkie sprawy i osadzajaca wszystko i za wszystkich ? Czy moze taka, ktora smieje sie z facetow, drwi z ich meskosci i poniza na kazdym kroku, by w domu oddac sie milosci ze swoja ukochana kobieta ? Wiele przypadkow, a za kazdym stoi historia i chyba wlasnie te historie sa najbardziej odpychajace - im wiecej tajemnic, tym wieksza "szansa" na bycie czlowiekiem marginesu ogolnych wyobrazen, gdzie meska, zaborcza chec podbojow sie juz nie zapuszcza ? Gdzie tu dziala magnes, a gdzie nie dziala ? Ktora z nich jest naprawde silna, a ktora tylko udaje - w zaleznosci od przypadku, bedzie to rozna publika, rozny czas i miejsca. Czy wszyscy, gdy zobaczymy dane modele, okrzykniemy chorem je tak samo ?
W tym chyba rzecz - co kazdy z nas definiuje jako silna kobieta ? Czy kobieta, ktora ma chwile slabosci jest silna ? Czy ta, ktora czasem jest nieporadna to nadal silna kobieta ? Czy to ta jest silna, ktora - jak Japonczycy - wie, "kiedy nalezy walczyc, kiedy zas nie" i czasem oddaje pola, przegrywa bitwe, by jak wytrawny szachista wygrac potem cala wojne ? Czy tez niektorzy w kroku w tyl widza slabosc ?
Chyba dlatego nie mozna dojsc do wspolnego zdania, bo to, co dla jednych bedzie obrazem sily, inne wezmie jako oznake slabosci. I w druga strone - odrzucajac kobiete ze wzgledow "dziwnosci" (jak to sie charakteryzuje kwarki), mozna byc posadzanym o nielubienie kobiet silnych.
Gdzie wiec jest ta sila i gdzie sa te nasze oczy, zeby moc ja zobaczyc ?
Pytacie o silne Kobiety.O mnie przyjaciele mówią,że jestem silna,pomimo tego,co stało się w moim życiu.Pozycję zawodowa miałam mocną i stabilna,potem przez ponad rok,musiałam ja na nowo budować,dzisiaj prawie mi się udało.W tym,co robię-jestem bardzo dobra.
Godzę pracę z domem,zawsze tak było.Dzisiaj uważam,ze to był mój błąd,mogłam sobie pozwalać na chwile słabości,nie musiałam być świetne w pracy,być cudowną mamą i idealną żoną-byłam ,ale nie musiałam.
Jeżeli organizację całej logistyki rodziny,wszystkie szczepienia,zajęcia dodatkowe dzieci,wywiadówki,ich problemy,czytanie bajek,odrabianie lekcji,rozmowy z mężem,wspólne wypady z męzem,potem jeszcze pranie,gotowanie,sprzątanie(bo nawet jak sie oddaje koszule do pralni to trzeba je tam zawieżć i odebrać,potem jeszcze rozwiesić w szafie),pamietanie o urodzinach ,imieninach,rocznicach nie tylko rodziny ale i znajomych,planowanie wakacji ,dogranie wszystkiego z zegarkiem w ręku,wezmiemy za miarę siły kobiety-to ja jestem silna.Potrafię to wszystko zrobić,ba,potrafię w ciągu godziny,na ostatnią chwilę zorganizować,pomimo pustej lodówki,przyjęcie dla kilku osób i jeszcze będę dobrze wyglądać.Nawet będę się uśmiechać.Jak trzeba,to po całym ciężkim dniu przechodzę noc w kilkunastocentymetrowych szpilkach,nawet się nie skrzywię,potem rano jak nigdy nic-pójde do pracy.To też potrafię.Znowu jestem si;na.
Odbiorę telefon od przyjaciela w środku nocy,wśród znajomych i współpracowników uchodzę za człowieka,z którego zdaniem się inni liczą,nie jestem typem furiata,chociaż umiem podnieść głos.I znowu jakaś to oznaka siły.
Na dzień dzisiejszy radzę sobie finansowo,raz lepiej ,raz gorzej,ale sobie radzę,sama,to,co mam,mam tylko dzięki swojej determinacji i resztkom zdrowego rozsądku.Czyli znowu jestem silna.
Jeżęli za oznakę siły wezmiemy wygląd-to chyba mam pewność siebie,którą straciłam na jakis czas,ale udało mi się znowu ją odzyskać.Mam swój cel i nie odstąpię od niego,nie oddam niczego bez walki,przegram bitwę,żeby wygrać wojnę.Nie zrobie nikomu krzywdy-ale nie dam się zranić.Czyli znowu jestem silna.
Czyli,po nauczce od niewiernego,po długiej żałobie,znowu jestem sobą,taka jak byłam,tylko włosy farbuję,bo poczynania gada dały im srebrny kolor.
Tylko czy tak jest na serio?Czy kobiety,które sa postrzegane jako silne,sa nimi być?
Otóż nie.Ja nie chciałam,nie miałam na nic wpływu,tak wyszło,musiałam wszystko(jak mawia moja córka)ogarnąć.Nie dało się inaczej żyć w rodzinie,gdzie oboje dorosłych ma zwariowane,absorbujące zawody,które wymagają pracy w nocy ,wekendy i święta.
Nie miałam czasu,żeby pozwolic sobie na chwile słabości,żeby poczuć się nieporadna.Niestety,a czasem dobrze by mi to zrobiło.
Dzisiaj,jestem silna -bo chcę,nie bo muszę,siły nabrałam świadomie i zdaję sobie sprawę jak wielka to moc.
Tylko,że tak naprawdę nie ma kobiet silnych,bo do siły zmusza ich proza życia i ....mężczyzni.Tu może czas zadać pytanie;
jaki to słaby mężczyzna?
Nie będę nawet na nie próbowała odpowiedzieć,nie da się.
Chyba jest tak,że w każdej Kobiecie jest odrobina nieporadności,chęć do bycia adorowaną ,chęć do schowania się w męskich silnych ramionach,chęć do bycia kobietą...
Gdyby było mnie na to stać,gdyby jakimś cudem totolotek dał mi szóstke-mogłabym pracować dwa razy w tygodniu,wysypiać się do woli,przekładać swoje buty na półkach i prasować koszule faceta.Mogłabym stać w kuchni i mieszać w garnku długo,a nie upychac w piekarniku szybki obiad,mogłabym czytać,siedzieć w Spa,spędzać czas z dziećmi i pracować w ogrodzie.Ale mnie nie stać.Więc muszę być silną kobietą.Chociaż czasami nie chcę.
A najgorsze jest to,że to tej siły tak sie przyzwyczajamy,że jak ktoś daje nam szansę na bycie nieporadną i słabą,to nawet z niej nie korzystamy...Nie dla tego,że nie chcemy,tylko dlatego,że nawet jej nie zauważamy ....
Nie ,bycie silną nie jest łatwe...
A gdzie tkwi siła Henry?To proste-w każdym z nas,ja mówię,że w duszy....
Dzisiaj uważam,ze to był mój błąd,mogłam sobie pozwalać na chwile słabości,nie musiałam być świetne w pracy,być cudowną mamą i idealną żoną-byłam ,ale nie musiałam.
Jeżeli organizację całej logistyki rodziny,wszystkie szczepienia,zajęcia dodatkowe dzieci,wywiadówki,ich problemy,czytanie bajek,odrabianie lekcji,rozmowy z mężem,wspólne wypady z męzem,potem jeszcze pranie,gotowanie,sprzątanie(bo nawet jak sie oddaje koszule do pralni to trzeba je tam zawieżć i odebrać,potem jeszcze rozwiesić w szafie),pamietanie o urodzinach ,imieninach,rocznicach nie tylko rodziny ale i znajomych,planowanie wakacji ,dogranie wszystkiego z zegarkiem w ręku,wezmiemy za miarę siły kobiety-to ja jestem silna.Potrafię to wszystko zrobić,ba,potrafię w ciągu godziny,na ostatnią chwilę zorganizować,pomimo pustej lodówki,przyjęcie dla kilku osób i jeszcze będę dobrze wyglądać.Nawet będę się uśmiechać.Jak trzeba,to po całym ciężkim dniu przechodzę noc w kilkunastocentymetrowych szpilkach,nawet się nie skrzywię,potem rano jak nigdy nic-pójde do pracy.To też potrafię.Znowu jestem si;na.
Abstrahuję od głównego tematu bo każdy te zależności postrzega inaczej.
Bacello, jesteś mądrą kobietą, wiele razy czytałam twoje posty....ale teraz mnie wprowadziłaś w [b]zdumienie.
Z ciebie jakiś HEROS! [/b]
Cytat
(bo nawet jak sie oddaje koszule do pralni to trzeba je tam zawieżć i odebrać,potem jeszcze rozwiesić w szafie)
Mam wrażenie, że nigdy nie pozwalałaś sobie na chwile słabości, bycie tylko człowiekiem, który bywa zmęczony, drażliwy i czasem zwyczajnie leniwy.
Dla kogo te wszystkie starania? Co chciałaś osiągnąć w ten sposób?
Pracując zawodowo tak samo jak twój były woziłaś mu koszule do pralni, odbierałaś i wieszałaś w szafie? Dlaczego? On nie potrafił .....czy nawet nie zdążył pomyśleć a wszystko było zrobione.
Zawsze w takich sytuacjach zastanawiam się dlaczego kobieta stara się być aż taka idealna, nie do pobicia, nie do podrobienia i w jej opini nie do zastąpienia.
Czyżby chciała w jakiś szczególny sposób zasłużyć na uznanie swojego męża, czyżby czuła się po prostu gorsza od niego i musiała wciąż zasługiwać na jego uznanie???
Bacello, jesteś taką mądrą kobietą, NIE RÓB SOBIE TEGO NIGDY WIĘCEJ! i bądź po prostu człowiekiem a nie herosem
Pozdrawiam.
Bacello, :rozpacz ale ja nie pytam, GDZIE ta sila, tylko CO DEFINIUJESZ jako te sile - tak, by kazdy sie z tym zgodzil, zeby wszyscy mowiac "silna kobieta" mieli to samo na mysli.
Chyba powinienem sobie zmienic nazwisko na Turing i publikowac swoje teksty jako testy
mają często problem ze znalezieniem odpowiedniego partnera. Upatrując to w przewadze własnych sił
Artykuł pisany po tezę. Ja widzę to zupełnie inaczej. Zazwyczaj osoby dobrze ustyuowane (rzeczeni tutaj menedżerowie, trenerzy, kierownicy, etc.) mają bardzo duże poczucie własnej wartości. Co za tym idzie mają określone nawyki zachowań (często nieświadome dla nich samych), które stawiają ich w kontaktach z drugimi osobami w pozycji nadrzędnej. Jeśli ktoś przykładowo umówi się z panią kierownik, a ta chcąc zaimponować, ukazuje swoje zdolności kierownicze, to niestety dla partnera nie jest to oznaka, że jest możliwe zawarcie związku długofalowego. Wszak, na kompromisy decydujemy się nie "od kopa", a dopiero po pewnym czasie. Jak dla mnie problemem nie są więc słabi partnerzy, a fatalne pierwsze wrażenie "silnych kobiet". Kłopotami także nie są strach i ucieczka przed "ciekawymi, inteligentnymi, spełnionymik kobietami, gdyż przy nich muszą zmierzyć się z własną słabością", a raczej stawianie się od razu w pozycji lepszej od "mężczyzn, którzy mają problem z własnym poczuciem wartości".
Trzeba się niestety jednak zgodzić z lansowanym w mediach upadkiem "męskości" u samych mężczyzn. Powód jest o tyle smieszny, co i tragiczny. Widząc jak kobiety walczą o swój parytet w świecie, większośc facetów usiadła wygodnie w fotelach, rozparła się i powiedziała za Adasiem Miałczyńskim - Ale ja jestem za pełnym równouprawnieniem kobiet. Gorącym zwolennikiem jestem! A pani jest przecież w pełni równouprawnioną kobietą. Dla wygody ;]
To nie kochanka, ale sypiam z nią,
Choć śmieją ze mnie się i drwią.
Henry,siła kobiety bierze się ze słabości mężczyzny-to takie proste...
Margaret,w zawodach,w których oboje pracujemy z gadziem(chociaz z dala od siebie),obowiązki domowe przejmuje ten,który pracuje mniej,w tym wypadku ja.Wiedziałam za kogo wychodze za mąż,wiedziałam na co sie decyduję i doskonale zdawałam sobie sprawe,jak wyglądaja Rodziny,w których jedno (za zgoda drugiego oczywiście)pnie się na szczyt,po szczeblach kariery zawodowej.
Nie wiedziałam tylko,że jak sie juz dopnie prawie na szczyt,to zechce Rodzinę wymienić na starszy model ,wprost z własnego sekretariatu.
Było,minęło.Teraz jest mi dobrze,jednak niestety nadal cała logistyka jest moja.
W środowisku zawodowym,w którym ja pracuję,gdy dwoje decyduje sie na karierę-dzieci wychowuja nianie,a po domu krząta się obca Pani,która wie więcej o zyciu dzieci niz rodzice.Tego chciałm uniknąć i to mi się udało.I nie ma czego żałować,nie przegapiłam pierwszych kroków dzieci,ani pierwszego słowa.I dzisiaj wracają do domu,a ja jestem najlepszą mamą,a telefon z problem,że <pada deszcz i włosy mi sie skręcą,a ja idę na randkę>traktuję jako komplement,a nie jak upierdliwy obowiązek.Dopóki dzieciaki chca rozmawiac z rodzicami,dotąd rodzice powinni z nimi rozmawiać.I żeby nie było;nie jestem typem matki Polki,każdy ma swoje wolne,swoje zajęcia i swoje sprawy,w które reszta nie wnika.Ale Rodzina jest nadal w całości,bez niewiernego,ale udało Nam się nadal pozostać Rodziną.To jest siła.Family first,potem wszystko inne.A Rodzina to nie papierki,w mojej sa Koszmarki od dawna,bez żadnych więzów krwi ,i jeszcze kilka osób.
Nikt mi niczego nie kazał i na nic nie musiałam sobie zasłużyć,wiedziałam,jak wyglądają takie małżęństwa.
Tylko ,że JA nie widziałam,żę żyję ze słabym facetem.Stąd moja siła...
Siłę Kobiety czerpią ze słabości mężczyzn,bo to mężczyzni nie pozwalają na słabość kobietom,i czasy,w których żyjemy.
Koronkowa parasolka,rękawiczki,książka w ogrodzie....
Plus mikrofala,Spa,suszarka,pralka automatyczna itd....
Znak czasów i tyle.A słabe kobiety dzisiaj są postrzegane przez większość jak słodkie idiotki,wyma****ące rzęśami i robiące nadąsane miny.Bo tak postrzegać,zaszeregować jest prosto...Stereotypy nadane przez współczesność.
Więc,skoro kobiety siłe czerpią ze słabości mężczyzn,może warto zadać sobie pytanie;
Jaki to słaby mężczyzna?
I żeby nie było,nie jestem pokręconą feministką,lubię facetów