Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Na wstępie chcę się z Wami przywitać.
Po krótce opiszę Wam swoją historię..
Jestem ze swoim mężem ponad 10 lat..mamy dzieci..
Mąż miał wcześniej rodzinę,jednak tamta rodzina się rozpadła- nie z mojej przyczyny..
Od samego początku (wyszło na jaw dopiero niecałe 4 lata temu,tzn wtedy się przyznał,wcześniej tylko lub aż podejrzewałam) byłam zdradzana..mąż miał niejedną hmmm nazwijmy to "przyjaciółkę"..wiem też ,że przynajmniej z jedną planował coś więcej jak romans..
Jestem,a w zasadzie byłam na tyle słaba,że wszystkie wybryki wybaczałam..naiwna ehhhh...
Jaka ja głupia byłam...zaraz przekonacie się dlaczego..
Mieliśmy wspólnych znajomych..mąż zaczął męża mojej przyjaciółki wciągać w swoje zdrady (nazwijmy męża koleżanki X)..no nie dosłownie,bo X był tylko "świadkiem że mój mąż jest wobec mnie ok"..
ale niestety sprawy przybrały inny obrót niż mąż myślał..bo X widząc,jak mąż mnie rani,nie wytrzymał i...przy którejś rozmowie się okazał,że mąż się z kimś spotyka...co zresztą tylko mnie uświadczyło w tym,że mam rację..pół roku wcześniej znalazłam (naprawdę przypadkiem!) lewy telefon w bagażniku auta,podczas gdy ładowaliśmy zakupy- wzięłam tel do ręki ...mąż mało mi palców nie wyłamał odbierając go :/
Wracam do sena...niestety jestem osobą która ma duże potrzeby seksualne..mąż wolał z innymi,mnie nie tykając kijem od szczotki...dosłownie..
zdaję sobie sprawę,że wszystko co piszę jest okropnie chaotyczne :/ przepraszam..
u znajomych w małżeństwie też się wszystko potentegowało.. nie za moją sprawą...
ale oba te potentegowane związki ..no cóż..stało się coś tak absurdalnego...możecie wieszać na mnie psy...zrozumiem...
X też ma duże potrzeby..przyłapał swoją żonę niejednokrotnie popijającą piwko,wódeczkę ze swoimi kolegami..
niezręcznie mi o tym pisać,ale już muszę to z siebie wyrzucić..
umówiliśmy się więc (ja i X) że skoro oni robią nas w trąbę..to możemy nadmiar potrzeb rozładowywać razem..głupie..wstyd mi
miał być czysty układ..nic więcej.,..ale na tyle jestem beznadziejna...że stało się inaczej..
zakochałam się..i koniec.. :rozpacz
i X zakochał się także..
co dalej?
nadal tkwimy w tych dziwnych związkach...patrząc na siebie (oni "niby nie widzą" wiecznie głodnym wzrokiem..
dlaczego nie jesteśmy razem?banalne..dzieci..
próbowałam się wyleczyć z tej miłości..nie oddzywałam się do X bardzo długo..zmieniłam nr..
przez ten czas raz jeden się widzieliśmy..rozmijaliśmy się w tłumie..w moim odczuciu czas się zatrzymał..tłum zniknął.. był tylko on i ja..zmusiłam się wtedy do ucieczki..dosłownie...
wszystko na nic...mamy się ku sobie..przyciągamy się jak dwa magnesy..
Wyszłaś za mąż w wieku 16 lat? A Twój mąż był wtedy rozwodnikiem z przychówkiem? To ile on ma lat?
Po drugie, skąd wiesz, że masz za duże potrzeby seksualne? Byłaś u lekarza i on Ci tak powiedział? Myślę, że skoro mąż kobiety , która zaczyna rozkwitać " wolał z innymi, mnie nie tykając kijem od szczotki...dosłownie.." to Ty jesteś jedynie sfrustrowana z powodu odstawienia w łóżku. Potrzeby masz prawdopodobnie najnormalniejsze w świecie, tylko realizować ich z kim nie miałaś...dosłownie..
Jeżeli tak się szczęśliwie złożyło, że zakochaliście się z X w sobie nawzajem, to nie wiem, czemu na siłę tkwicie w tamtych związkach? Dzieci też będą szczęśliwe widząc zadowoloną ze swojego życia mamę. Nie sądzę, żeby teraz widywały Ciebie zbyt często uśmiechniętą.
liliand1,nie na początku byliśmy parą..małżeństwem jesteśmy od 4 lat..przeszło..lub dopiero..
mąż ma skończone 40 lat..i nie,mój X nie jest młodszy,wręcz jest równolatkiem mojego męża..
jeśli chodzi o potrzeby,może faktycznie masz rację,że mam najnormalniejsze w świecie,bo w sumie ze str męża nie miałam w tamtym czasie nawet najdrobniejszego "buziaka" czy przytulenia..nic..o seksie nie wspominawszy..
z X się widuję,przytula mnie,sam z siebie..całuje...
tak,czułam się zaniedbana,łapałam się brzytwy wręcz żeby było między nami ok..
nawet proponowałam pomoc specjalisty,w odpowiedzi usłyszałam "nie sądzę żeby był nam potrzebny"..
miałam też kilka prób samobójczych-jak widać nieudanych...
dlaczego tkwię w tym związku?no cóż..wydawało się,że wszystko skończone,mężą pogoniłam do jego matki..a wtedy moja rodzina zaczęła tak mi wiercić dziurę w brzuchu,że się ugięłam..
nie jestem szczęśliwa..fakt..
henryjeweller nie bardzo rozumiem o co ci chodzi..
tak chciałam wreszcie wyrzucić z siebie to co mnie gryzie..w końcu nie jestem lepsza od męża tak?
znosiłam cierpliwie wiele lat upokażanie,poniżanie..odtrącanie..a teraz..nie wiem..nie zależy mi już na pseudouczuciach męża..
forum jest przecież nie tylko od tego by zadawać pytania..a takie zapewne też będę formułować..
samo to,że napisałam pierwszy post jest już dla mnie czymś..krokiem milowym wręcz..
z napisaniem u Was nosiłam się od dłuższego czasu..jednak zawsze odpuszczałam..
myślę,że może mam za mało siły..za bardzo się boję..boję się zranić dzieci..one nic nie wiedzą o poczynaniach taty..
wsparcia w rodzinie też jako takiego nie mam..po mojej stronie stoi tylko moja młodsza siostra..
która gdyby mogła wpakowałaby mnie zapewne w auto i kazała jechać do X...
To że Ty się zakochasz po wskoczeniu do wyra z innym to było wiadome, nikogo to nie powinno dziwić. Ale nie bądź aż tak naiwna, żeby wierzyć że X się też zakochał, faceci działają trcohę inaczej niż kobiety.
I pamiętaj, że przecież kobiecie trzeba powiedzieć miłe rzeczy żeby mu dała d***
nie,widzisz to nie tak..
dlaczego generalizujesz? to,że przejechałam się na jednym nie znaczy że każdy taki jest..
może napisałam za bardzo chaotycznie..
ładujesz do jednego wora zarówno mężczyzn ("działają inaczej" i kobiety...nie znasz mnie więc skąd wiesz czy zakochałabym się od razu w kimś z kim idę do łóżka?tu się mylisz..gdyby tak było to już dawno bym poszła w świat..a nie siedziała i naiwnie wierzyła tyle czasu mężowi..
wcześniej miałam okazje niejednokrotnie (nie,z nikim innym jak X nie poszłam do łóżka).. i jakoś nie skorzystałam..
i makmek_makmek wyobraź sobie,że nie tylko faceci mogą bezinteresownie robić skoki w bok..a skoro tak to mogą też nie inwestować w to uczuć..
widzę,że nic tu po mnie..
więc niech będzie..jestem byłam będę naiwną dziewczynką która zakocha się w każdym facecie z którym kiedykolwiek pójdzie do łóżka,bo takie są kobiety..a za to faceci wciskają kobietom kit żeby dała im d***...
:niemoc
Nic nie rozumiesz, jeszcze wiele przed Tobą, współczuję facetom, którzy Ci uwierzą...
Post doklejony:
A to czy byś się zakochała - tego nie wiesz nawet Ty. To, że tak twardo krzyczysz, że nigdy przenigdy wskazuje na to, że jest duża szansa na to.
Nieświadomość i hipokryzja ludzi powodują, że w przewidywalnej sytuacji sami siebie oszukują, że spotkało ich coś niesamowitego, czego się "nie spodziewali"
Mieszkałeś kiedyś z kimś m_m kilka lat żyjąc jednocześnie w abstynencji seksualnej? Może przeczytaj szanowny kolego, jaką jazdę urządził ten pan , zanim ona w końcu nie wytrzymała wiecznego odpychania i poszła do łóżka z innym facetem. Znam te klimaty, tylko że ja to znosiłam przez siedem lat , facet był w tym samym wieku, co Twój. Ja również dałam się wkręcić, że to u niektórych mężczyzn normalne, że on nie potrzebuje specjalisty, poprostu ma małe potrzeby. A sama odchodziłam od zmysłów, wpadłam w depresję, miałam myśli samobójcze,nerwicę, buntowałam się, dostawałam histerii, przestałam się czuć atrakcyjna.BO JA POTRZEBY MIAŁAM i to szczególnie takie , żeby mnie przytulił, pogadał ze mną, powiedział, że mu się podobam , a czasami po prostu kochał sie ze mną do utraty tchu. Pan nie był niedoinformowany, często słyszał, że mam większy apetyt na sprawy łóżkowe niż to wymuszone "raz na miesiąc".Ja nie miałam problemów, z jakże kobiecym: "głowa mnie dziś boli kochanie". Kilka razy powiedziałam: dość, wynocha z mojego życia i domu. No, ale presja rodziny + poczucie obowiązku w stosunku do dziecka + dość dobrze już wtedy zakorzenione poczucie winy sprawiało, że pozwalałam mu wrócić. Bo to przecież pracowity, uczciwy, nie szlający się z kolegami i nieoglądający za d u p a m i facet, tyle, że oschły i ma niskie libido.A przecież nikt nie jest idealny. Autentycznie, nigdy w mojej obecności nie spojrzał na żadną laskę, nawet jak w TV na ekranie fikały jakieś apetyczne gołe babeczki, on zmieniał kanał. Kto by takiego podejrzewał o skoki na bok? No, a poza tym kreował się na katolika. No to przecież wiadomo, że dorosła kobieta i odpowiedzialna za rodzinę matka spycha głęboko do kanału mrzonki o miłości , czułości, a zawłaszcza sexie:szoook, i godzi się na życie na nieco bardziej realistycznych warunkach. I tak to sobie wszystko szło, dopóki rok temu nie odkryłam , że ma kochankę. Krótko się biedny ją "namiał", bo zaledwie 1,5 miesiąca, później przymusowa 2-tygodniowa przerwa, a kiedy szykowali come back, wpadli przez głupiutkiego sms i tak dowiedziałam się, że pan katolik jednak ma potrzeby, a szczególne upodobanie posiada do dam o mentalności qurviszonów. Skąd to teraz wiem? Ano stąd, że dzięki temu , że pan mocno się zaangażował w związek z pańcią o powierzchowności i głosiku z sex reklam. A ponieważ porządnie się to nie zgadzało z jego aseksualno-katolicką postawą przez tyle lat , w końcu dogrzebałam się do pewnych informacji w jego historii przeszukiwarki i wyszło na jaw, że sprawdzał sobie agencje i ogłoszenia płatnych dam z miast, które odwiedzał zawodowo. I tak w końcu przyciśnięty do muru w końcu pękł i okazało się, że owszem ma potrzeby, ale też uwarunkowania, tzn ****rskie zapędy, które realizował od kilku lat. I tak pan asceta spadł w końcu z piedestału, tłukąc sobie przy tym tyłek i maskę .
Jak patrzę na Twoją historię to żałuję w pewnym sensie, że nie poszłam w tango z jakimś X. Z moim charakterem byłby to dla mnie koniec poprzedniego związku-nie potrafię kłamać i puszczać się na boku. Ale wyszłoby mi to nad wyraz na dobre, ponieważ już dawno dałabym sobie spokój z panem aseksualnym i oszczędziła parę lat i wielu dramatycznych chwil. Inna sprawa, że to ja byłabym wtedy ta zła i potępiona przez rodzinę. Poza tym nigdy bym się nie dowiedziała, co tak naprawdę było tym drugim dnem , które spowodowało , że sfrustrowana kobieta zaczyna się realizować seksualnie i emocjonalnie poza związkiem. Za to : dzieci miały by o wiele bardziej normalne dzieciństwo + matkę, a nie psychicznego wraka. Choć z drugiej strony być może moje życie było by usiane wyrzutami sumienia, że dla potrzeb własnej p u p y, rozbiłam rodzinę.
Co mi od strony praktycznej dało tkwienie w tym niezdrowym układzie?Kilkuletnia autotersura na potrzeby bycia przyzwoitą i odpowiedzialną osobą, dała mi mianowicie głęboką , udokumentowaną świadomość , że człowiek, kobieta potrafi nawet w takich ekstremalnie seksualnych warunkach , myśleć głową, a nie d u p ą, choć niektórzy koledzy z tego portalu, próbują głosić teorie, że to jest absolutnie niemożliwe.
Nie piszę tego, żeby się żalić, bo te akurat tematy mam co nie co w głowie poukładane. Piszę to dla Ciebie Palomino, żebyś wiedziała, że nie tylko Ty miałaś takie problemy. Dzięki temu portalowi poznałam już kilka kobiet, które dostawały w łóżku kosza od swojego mężczyzny, a potem się okazywało, że były zdradzane i perfidnie wbijane w poczucie winy.
Jesteś na tyle młoda, że spokojnie możesz układać sobie życie. I nie daj sobą rządzić szlachetnej rodzince, która Ci każe żyć z tym popaprańcem. Mamusia, ani teściowa nie będzie się za Ciebie leczyć później ani u psychologa, ani u ginekologa. Nikt za Ciebie wyć co noc z bezsilności nie będzie, tylko Ty sama. Żadna "życzliwa" nie zrozumie dramatu , który przeżywasz. Poza tym pamiętaj : on Cię zdradzał i zdradza, więc masz absolutne prawo go rzucić w d u p u bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia.
A teraz podsumowanie. Już widzę drwiące uśmieszki osób, które nie wiedzą co to znaczy dać się zmanipulować takim typkom i żyć w głębokiej nieświadomości faktów. Mogłam ten wpis puścić Palominie na PW. Ale wiem, że takich kobiet jest dużo i są tak ogłupiałe takim syfem, że boją się do niego przyznać. Wiem, jak ciężko się z czymś takim otworzyć . Tak ciężko, że tylko człowiek absolutnie zdesperowany i szukający resztek nadziei jest w stanie to zrobić. Ja na szczęście miałam możliwość wydostać się z takiego bagna. Miałam odwagę i determinację, bo nie miałam już nic do stracenia, poza sobą. Natomiast dużo czasu zajęło mi poukładanie tego w sobie na tyle, że umiałam opowiedzieć o tym psychologowi prawie rok temu. Współczuję głęboko wszystkim, którzy trwają w takich dziwacznych związkach i piszę dlatego o tym dziś publicznie, bo może dzięki temu nabiorą odwagi i wyrwą się ze swoich klatek wątpliwości. Otóż , w chęci bycia szczęśliwym , spełnionym człowiekiem nie ma nic niskiego, głupiego ani szkodliwego dla własnych dzieci.O to się walczy, z usłużną rodzinką nawet z całym światem, jeśli jest taka potrzeba.Byle uczciwie!
Kto Wam wmawia, że jest inaczej, nie jest Waszym przyjacielem, wręcz przeciwnie. Jest tzw "życzliwym" i nauczcie się przestać ich słuchać. Amen.
liliand1 dziękuję za te słowa,za zrozumienie..to co napisałaś..twoja historia jakże podobna do mojej!
zostanę na forum..mam nadzieję,że dam radę ..razem z Wami przejść to wszystko pozytywnie,jakkolwiek miałoby się to wszystko skończyć..
wiem,że jestem emocjonalnym wrakiem..zresztą,że nerwicę mam to też już wiem..
niejednokrotnie chciałam iść z problemami do psychologa.psychiatry..ale najzwyczajniej mi wstyd..
wstydzę się,że dałam się tyle czasu tak traktować,wstydzę się za męża,wiem,że to nie ja powinnam się wstydzić ,że mąż mnie tak traktował..i traktuje..
mam nadzieję zebrać w sobie odwagę i pójść do psychologa..
liliand1 jeszcze raz dziękuję za tego posta,teraz widzę że nie ja jedna mam tak durną sytuację..
ogarnę myśli i będę na forum..
Liliand,kto tego nie przeżył,tych perfidnych manipulacji,u mnie doszła jeszcze chęć zrobienia sobie dzidziusia i to w wieku już niebezpiecznym dla zdrowia dziecka(uziemienie mnie przy pieluchach i domu a samemu hulaj dusza piekła nie ma),ten tego nie zrozumie.To trzeba przeżyć na własnej skórze.Popieram wszystko co napisałaś.Palomino strach ma wielkie oczy.Lecz życie jest w Twoich rękach.Mamy to na co godzimy się lub nie.Po prostu zakończ uczciwie to co zaczęłaś.Zawalcz o swoje szczęście.
Mieliśmy wspólnych znajomych..mąż zaczął męża mojej przyjaciółki wciągać w swoje zdrady (nazwijmy męża koleżanki X)..no nie dosłownie,bo X był tylko "świadkiem że mój mąż jest wobec mnie ok"..
X też ma duże potrzeby..przyłapał swoją żonę niejednokrotnie popijającą piwko,wódeczkę ze swoimi kolegami..
umówiliśmy się więc (ja i X) że skoro oni robią nas w trąbę..to możemy nadmiar potrzeb rozładowywać razem..głupie..wstyd mi
Palomino, jesteś młoda i pogubiona. Rozumiem twoje frustracje spowodowane niemożnością zaspokojenia własnych potrzeb ale......czy nie czujesz się źle, że robisz to z mężem (panem X )zaprzyjaźnionej kobiety, którą nazywasz swoją przyjaciółką?
Nie przyszło ci do głowy, że być może żona pana X gasi swoje niezaspokojone frustracje wódeczką i piwkiem z kolegami męża bo on udziela się nie tam gdzie powinien?
Pan X .....w czym jest lepszy od twojego męża? Robi przecież to samo co on.
Mam wrażenie, że realizując swoje potrzeby zapomniałaś o tej drugiej kobiecie, żonie pana X. Obawiam się, że może cię to kosztować zbyt dużo.
Jeśli jesteś rozczarowana swoim mężem poszukaj sobie innego mężczyzny, bez zobowiązań itd. nie takiego , który oszukuje swoją żonę. W tej sytuacji bierzesz część winy na siebie niestety.
To nie jest czysty układ ....musisz być tego świadoma.
Post doklejony:
Oczywiście ty także powinnaś mieć czystą sytuację, nie tkwij w nieudanym, frustrującym cię związku. Kiedy będziesz wolna poszukaj wolnego mężczyzny, to znacznie prostsze niż takie babranie się.
Margaret,to nie tak..
X często "przyłapywał" żonę na piciu alkoholu z (jego) kolegami,pod jego nieobecność (np był u rodziców/w pracy..zastawał ich kiedy wracał niespodziewanie,bo np szybciej pracę kończył..
my dopiero później zaczęliśmy zażyłość..
także to nie przez to ona popija..
To prawda, co pisze Margaret. Musisz uważać Palomino, jesteś łatwym do omotania łupem, jak każdy człowiek po przejściach. Jedni się w sobie zamykają na całe życie, inni mogą być zbyt otwarci i wpakować się w kolejne tarapaty.
Co do X. Dość łatwo będzie zweryfikować szczerość jego intencji.
Z całą pewnością będziesz się lepiej czuła, jak podejmiesz odpowiednie kroki w celu wyklaraowania swojej sytuacji życiowej. Mimo wszystko nadal jesteś żoną i nie dokładaj sobie problemów. Rozwiedź się, jeśli tamto uczucie jest prawdziwe, powinno przetrwać próbę czasu. Jeśli nie, to i tak warto się o tym jak najwcześniej przekonać. Jeszcze całe życie przed Tobą, znajdziesz miłość na pewno.
Margaret,to nie tak..
X często "przyłapywał" żonę na piciu alkoholu z (jego) kolegami,pod jego nieobecność (np był u rodziców/w pracy..zastawał ich kiedy wracał niespodziewanie,bo np szybciej pracę kończył..
my dopiero później zaczęliśmy zażyłość..
także to nie przez to ona popija..
Palomino....fakt, że X przyłapywał żonę na piciu alkoholu nie oznacza, że wasza zażyłość jest uzasadniona, nie widzę żadnego związku...a ty widzisz? Myślisz, że to uzasadnione rozkładać nogi mężczyźnie, którego żona popija sobie?
Małżeństwo pana X przeżywa kryzys, twoja znajoma ma problem z alkoholem a ty zamiast jej pomóc lub chociaż próbować zrozumieć dlaczego tak się dzieje jak to w przyjaźni być powinno postępujesz wyjątkowo egoistycznie. Ciekawa jestem co się stanie kiedy żona Xa dowie się....a ty nie zastanawiasz się nad tym nigdy? Co jej powiesz, powiecie oboje? Patrzysz jej w oczy kiedy z nią rozmawiasz?
Cytat
X widząc,jak mąż mnie rani,nie wytrzymał i...przy którejś rozmowie się okazał,że mąż się z kimś spotyka..
X przybrał pozę rycerza na białym koniu w lśniącej zbroi....tylko ty Palomino nie zauważyłaś, że na zbroi potężna rysa widnieje. Nie jest tak szlachetny jak myślisz....ciebie pociesza i zapewniam cię nie bezinteresownie....a żonę swoją rani. W czym lepszy od twojego męża? Może twój mąż także jest tak miły dla innych kobiet jak X dla ciebie, kto wie.
Poprawiając sobie samopoczucie Palomino powinniśmy wziąć pod uwagę, czy przypadkiem nie ranimy innych przy okazji. Cóż za przyjemność jeśli okupiona czyimś jeśli nie cierpieniem to przynajmniej zawiedzionymi nadziejami.
henryjeweller nie bardzo rozumiem o co ci chodzi..
tak chciałam wreszcie wyrzucić z siebie to co mnie gryzie..w końcu nie jestem lepsza od męża tak?
znosiłam cierpliwie wiele lat upokażanie,poniżanie..odtrącanie..a teraz..nie wiem..nie zależy mi już na pseudouczuciach męża..
forum jest przecież nie tylko od tego by zadawać pytania..a takie zapewne też będę formułować..
samo to,że napisałam pierwszy post jest już dla mnie czymś..krokiem milowym wręcz..
z napisaniem u Was nosiłam się od dłuższego czasu..jednak zawsze odpuszczałam..
No wiec to nie mnie nie rozumiesz, tylko samej siebie
Ja pytalem dla jasnosci - czy chcesz jedynie sie wyspowiadac i dac innym przyklad, czy moze porozmawiac, albo tez i wrecz czy moze chcesz rady, o cos zapytac. Wiele postow jest takich, ze ludzie pisza, pisza... nie zadaja pytan i oczekuja, ze ktos im odpisze i da rady. Nie artykuuja swoich potrzeb prawidlowo, dlatego trzeba dopytac, co tez zrobilem.
Dobrze, ze wyrzucilas z siebie brzemie - bo jednak widac, ze sama siebie nie rozumiesz. A dzialasz jak kobieta: czyli musisz duzo mowic, mowic.. a w trakcie tego dopiero dochodzisz, o co Ci chodzi. Ja sie juz przyzwyczailem, ze to normalne, choc nie przecze, ze wole dyskutowac z kobietami, ktore z gory wiedza, o co im chodzi ;-)
Wiec jesli sama nie wiesz jeszcze, czy to ma byc dyskusja, ktora do czegos doprowadzi, czy tez mozesz chciec rady - w sumie oba sprowadzaja sie do tego, ze jestes niepewna siebie. Stad moj pierwotny wniosek. Pozostaje tylko popierac kolejne Twoje posty i czekac na prawidlowo zadane pytania, ktore byc moze pojawia sie wraz z tym, jak bedziesz do nich dojrzewac. Na razie nie widze tu roboty dla siebie ;-)
Jestem za ewakulowaniem sie ze zwiazku, w ktorym ktos jest nieszczesliwy.Nie zaslaniac sie dziecmi prosze, macie sie ku sobie- bierzecie rozwod i jestescie razem. Co to duzo mowic- kazdy jest tu w jakis sposob winny po co to komplikowac i bawic sie w podchody?Wez sprawy w swoje rece i juz.Albo w lewo albo w prawo.A po tym jak chetnie sie zgodzi bedziesz wiedziala czy naprawde tego chce i czy sama tego chcesz.
Rozwod nie oznacza dla dzieci utraty rodzicow, oszczedzisz im natomiast patrzenia na to co wszysycy wyrabiacie.Poukladac czas,we wlasciwej kolejnosci.
znajoma nie nadużywa alkoholu..ale z tamtymi panami z chęcią zasiadała do piwka,wódeczki (nawet późną wieczorową porą..pod nieobecność X..
nieważne,teraz muszę skoncentrować się na sobie,na dzieciach..
postanowiłam ,że na pierwszym miejscy obowiązki i ja,a reszta-się zobaczy.
tak,czuję się cholernie niepewna,jestem wytrącona z równowagi..
chcę odbudować jakoś siebie,i pewność we własną osobę..teraz mam się za totalne nic, za coś czemu nie należy się żadne wyjaśnianie..
mąż raczy mnie przeprosinami..jak zawsze..gadka :/
a wczoraj wyszedł jeszcze jeden "kwiatek" z jego strony :/ także dziś funkcjonowałam na wstecznym..dosłownie..
Post doklejony:
dałam sobie czas..i zerwałam zażyłość z X..
muszę odetchnąć..zdecydowanie..
Palomino rzeczywiście teraz jesteś ty i dzieci,po tym wszystkim zagubiłaś się ale wcale ci się nie dziwię bo wiem jak to jest kiedy kobieta zamiast rozkwitać przy mężu i być coraz silniejszą i pewną siebie zaczyna więdnąć i czuje się jakby nie była człowiekiem a tym bardziej z czasem przestaje się czuć kobietą,to tak jakby ktoś cię powoli i systematycznie wyjaławiał z uczuć,życia,istnienia..,później człowiekowi ciężko funkcjonować,no cóż z tego wszystkiego dołożyłaś sobie problemów,nie oceniam cię bo dlaczego miałabym to robić,to była twoja decyzja ale w pierwszym momencie pomyślałam że pan X wykorzystał sytuację,mam nadzieję że odnajdziesz się w tym wszystkim i poukładasz jak należy,życzę ci dużo siły i trzymaj się ciepło,pozdrawiam
Przypomniał mi się kolega z czasów dzieciństwa, który zawsze, gdy został okradziony, w ramach rewanżu, szedł okraść kogoś innego. Chodziło o części do jego skutera i wtedy wydawało się dość zabawne... Jednak po dłuższym zastanowieniu...
Zdrada zawsze będzie zdradą, tak jak kradzież, kradzieżą. Oczywiście, że można dorobić do niej sporo usprawiedliwień, ale nie można na tym zbudować szczęścia.
Jestem pewien, ze poczujesz się lepiej, gdy "posprzątasz" w swoim życiu.