Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Witam
Jestem z Wami od trzech miesięcy. Opisywałem coś co mi nie dawało spokoju. Teraz już wiem więcej. Ale do rzeczy. Pierwsza sprawa to, że moja historia powinna wylądować w dziale zdradzeni przez dziewczyny, ponieważ mieliśmy ślub, ale w takim kościele, który w Polsce nie jest uznawany (ślub, nie kościół), w niektórych krajach europy jest, ale to nie jest ważne.
Druga sprawa to córka. Biologicznie nie jestem jej ojcem, poznałem moją X, kiedy córka miała 2 latka. W dodatku biologiczny ojciec nigdy jej nie odwiedził, ani się nią nie interesował. Więc tak zostałem tatą. Dzisiaj ona wie, że "technicznie" nim nie jestem, ale i tak mnie za niego uważa.
Piszę tego posta bo nie wiem, czy to ja przesadzam, ale mam nadzieję, że kobiety w większości takie nie są jak moja X. Pod koniec czerwca odkryłem jej rozmowę z koleżanką (opisywałem to w zdradzie "mętlik w głowie". Po tym jak jej o tym opowiedziałem, ona mi tłumaczyła że to nic takiego, spotkała się z gościem parę razy i tylko gadali, nawet nie pamięta o czym. Że wybrała mnie. Uwierzyłem jak naiwne dziecko. A wogóle od wiosny zaczęły się jej wyjścia na imprezy z przyjaciółmi, które czasem trwały od piątku do niedzieli. Wtedy też zacząłem się wściekać. Bo co to za rodzina, która weekendy spędza osobno. Powiedziałem że tak być nie może. Rozumiem wyjść do knajpy ze znajomymi, ale wrócić w nocy, a nie że to trwa trzy dni. Teraz myślę, że te niby imprezy to były spotkania z nim. Więc wracając uwierzyłem w tłumaczenia. Córka pojechała na kolonie, a my mieliśmy spędzić urlop tylko razem. Lecz w pierwszy dzień kiedy byliśmy u znajomego i ona się że tak powiem spija, płacząc powiedziała mi, że poznała kogoś, że nie wie co się dzieje, żebym jej wybaczył, bo przez te wszystkie lata nigdy jej się to nie zdarzyło. Wściekłem się, to było nad ranem po naszym powrocie do domu, wyszedłem do kolegi. Na drugi dzień wróciłem z nim po rzeczy, ona pijana akurat przyszła, żeby się poprawić i wrócić do swojego kurewicza. Wyjechałem (mieliśmy ten urlop) w góry. Piłem cały tydzień prawie. w kolejny weekend była nasza impreza, która odbywa się raz w roku, a na której zawsze byliśmy. I jej telefony żeby jechać, żeby spróbować, że chce naprawić. I ja znowu naiwny dałem się złapać na haczyk.Pojechaliśmy, było pięknie, potem powrót, pojechaliśmy jeszcze do mojego dziadka. Tam się dowiedziałem, że seksu co prawda nie było, ale się całowali. Powrót od dziadka, powrót córki z kolonii. Powrót do pracy. Widzę jednak że z nią jest coś nie tak, nie wytrzymałem po kilkunastu dniach i jej mówię, że widzę, że tęskni za nim. Przyznała rację. To był koniec sierpnia. Znowu się wyprowadziłem, ale tym razem już do teraz. Od tego czasu widzieliśmy się dwa razy kiedy byłem u córki i w ostatnią sobotę, kiedy zgodziłem się jej w czymś pomóc. Teraz mam żal do siebie o tą ostatnia sobotę, ponieważ był też obiad w knajpce, wspólne wyjście na działkę
A potem niedziela, wziąłem córkę na cały dzień. Wróciłem z nią wieczorem, a mamusi oczywiście nie ma. K**a do teraz mnie nosi z nerwów. Jeszcze jest mi w stanie wysłać sms, żebym z córką został w domku. No ja nie wiem, czy to taki tupet, brak szacunku, czy po prostu jest taka głupia. Odpisałem jej tylko, że ją chyba powaliło.
Kieruję pytanie przede wszystkim do kobiet. Czy kobieta może być taka perfidna?
W sobotę mówiła mi że jestem jej najbliższą osobą, że nikt nigdy dla niej tyle nie zrobił co ja. Wogóle naj i naj. Po co ona to robi? Mój umysł już tego nie ogarnia.
Mógłbym całkiem zamknąć ten rozdział, bo ani my w USC nie figurujemy jako małżeństwo, ani córka nie figuruje jako moja córka, ale nie chcę tego zrobić, ze względu na małą, bo wiem że jest do mnie bardzo przywiązana.
Aha oczywiście zarzeka się, że z nim nie spała. No i oczywiście pytała, czy będę czekał. Powiedziałem jej że chyba sobie jaja robi.
Żeby jeszcze ten koleś był jakimś Bradem Pitem, albo Kulczykiem, to bym jakoś to szybciej przęłknął, że trafił się jej jak los na loterii więc lepiej żeby była szczęśliwa, ale ona mi mówi, że on jest jak jej ojciec (który ją bił, poniżał i przez którego uciekła z domu w wieku 17 lat) i że ciągnie ją do niego, że lubi jego towarzystwo.
Kurde już tak jakoś lepiej czułem się w zeszłym tygodniu, to po tym weekendzie znowu mam ochotę walnąć pół litra ...
Odpowiedz na pytanie- tak, kobiety potrafia byc perfidne, potrafia wyrzec sie swoich dzieci i wychodzic za maz dla kasy, tak samo perfidni potrafia byc panowie, wiec mysle ze to bardziej kwestia charakteru niz plci.Przykre ze trafiles na taka...hmmmm(pip), jedyne co mozesz zrobic to ulozyc sobie zycie bez niej i kontynuowac jedynie tatusiowanie jesli taka twoja wola bo nie obawiazek z racji tego ze nie jestes ojcem biologicznym a rozumiem ze o adopcji tez nie bylo mowy.
Tu wiec masz swobode i oczywiscie zalezy to tez od jej woli, bo rownie dobrze moze ci zabronic kontaktu.
Twoja zona,ma najwyrazniej jakis nie przerobiony problem z dzicinstwa,, z ktorego pewnie sobie nawet sprawy nie zdaje.Przykre, ale dasz rade, przetrwasz to wszystko .
Hmmm Allegro... Może i nie macie ślubu uznawanego w kraju... Może rzeczywiście właściwie mógłbyś trzasnąć drzwiami i zmienić numer. ale to sprawy nie rozwiąże bo. Jestes odpowiedzialny i czujesz się związany słowem. Jesteś tu 3 miesiace i gwarantuję Ci, że jeszcze jakiś czas i uznasz, że to jest ostatnie nomalne miejsce na ziemi. A, że pozwolę sobie zapytać. To jest wyznanie Twoje? Twojej żony? Czy Wasze wspólne? Bo ONI to mają w papierach i co zrobisz jeśli ten kościół czy też zgromadzenie nagle od jutra zacznie być w Polsce uznawany? I co zrobisz jakbyś musiał z kraju wyjechać i nagle okarze się, że jesteś żonaty i masz np. 2 żony? Jeśli rozstanie to formalnie i przy adwokacie. Musisz mieć jakiś papier uznawany w świecie. A teraz druga sprawa. Dziecko. Tu jest gorzej bo ty też zdążyłeś się przywiązać. Nic nie stoi na przeszkodzie by otwarcie z nim o tym porozmawiać. Na pewno przeżyje to dość mocno ale to chyba jedyny sposób by miało chociaż świadomość, że gdzieś na świecie jest facet, który czasem poświęca mu myśl lub dwie. I trzecia rzecz. Żona (pozwolisz, że tak ją będę nazywał). Kobieta mająca skłonność do perwersji (tak to się chyba nazywa) i skłonność do imprezowania przy alkoholu. Jak myślisz? Kto się zajmie dzieckiem jak ona wybędzie na imprezę? Dobrze myślisz. Twój brak żonie ciąży bo ogranicza ją mocno czasowo. Więc wyjścia masz dwa. Zniknąć i niech się zrobi samo albo dla dobra dziecka trzymać rękę na pulsie. A już na pewno poradzić się prawnika w tej sytuacji. Co postanowisz? Nie mam pojęcia. Niby masz prawo do wlasnego życia ale i tak coś mi się wydaje, że obowiązkowy z Ciebie facet i nie rzucasz słów na wiatr.
Allergo1234, Twoja sytuacja jest tragiczna, współczuję Ci. Jesteś dobrym człowiekiem, zagubionym też, bo brakuje Ci chyba oparcia. Poszukaj go! Znajdź jakiś fundament, a jak go znajdziesz to jeszcze długa droga by na nim się wesprzeć. Ale sam fakt znalezienia fundamentu daje nadzieję, jakieś perspektywy. Wydaje mi się, że Ty tego nie masz.
Jeśli się mylę to przepraszam.
dzięki że jesteście. Naprawdę gdyby nie wy, to nie miałbym komu się wygadać. Rodzinie nic nie mówię, w pewien sposób to moja porażka życiowa.
Sinead: był okres, że była mowa i o pełnym przysposobieniu i o ślubie w USC i o budowie domu na kredyt. W sumie to chyba lepiej, że tak się nie stało. Choć spytałem ją, czy to byłby jakiś hamulec. Nic nie odpowiedziała. Więc myślę, że to nic by nie dało, a jedynie teraz łażenie po sądach.
Bo jakbym się uparł, to mógłbym jej, albo w sumie bardziej mi chodzi, że jej przydupasowi kazać spłacać to co pokupywałem do jej mieszkania. Akurat siędzę trochę w prawie i nie byłoby to trudne do udowodnienia. Tylko co bi mi to dało oprócz satysfakcji udupienia ich, aby mi spłacali sprzęt w domu? Albo mógłbym większość rzeczy pozbierać i zostaliby z łóżkiem i szafą. Tylko ehhh, chyba takim sukinsynem nie jestem. Choć z chęcią bym temu zasrańcowi tak namieszał. Niech się męczy skoro chce z nią być. Wogóle to rozwodnik z synem. Ale moja córka jednak jest kochana. Powiedziała mamie, że nie chce, żeby się kiedyś wprowadzał. Być może zmięknie. Ale i tak to dużo dla mnie znaczy, bo wiem, że ja chcę pomóc jej, a ona chce mieć mnie.
Milord: nie muszę się martwić o ten ślub. Wiem, że raczej w Polsce nie będzie uznawany. To ślub buddyjski. I ja nie jestem buddystą, ona jest. Ja teraz jestem w sumie wolnym chrześcijaninem. Córki, biologicznej, czy duchowej nie opuszczę. Tu nie ma nawet o tym mowy. Chcę, żeby wiedziała, że może na mnie liczyć zawsze. I dam jej to, czego będzie chciała. W granicach rozsądku oczywiście. Wczoraj cały dzień spędziliśmy w parku rozrywki. Super zabawa, nie musiała spędzać być może niedzieli sama. Tak sobie czasem myślę że może po to się pojawiłem w ich życiu, aby ta mała istotka miała lepiej. Myślę, że mój brak ciąży pani X, pewnie najlepiej by było,aby weekendy miała wolne. Ale jej powiedziałem żeby sobie to wybiła z głowy. To ja będę decydował, kiedy córkę wezmę. Ona nie będzie mi utrudniać, w sensie zabraniać kontaktu. Wie że najbardziej ucierpiałaby mała.
Pskow: chyba masz rację, niby już jest lepiej niż 3 miesiące temu, ale wczoraj wieczorem i dzisiaj cały dzień miałem taką deprechę, że głowa mała. A to pewnie przez to sobotnie spotkanie i wczorajszy incydent wieczorem, kiedy się dowiedziałem, że córka będzie sama w domu :/
Wogóle dobija mnie to jej podejście. W listopadzie jadę ze znajomymi (naszymi wspólnymi) do Berlina. Jeździmy tak raz, dwa razy w roku na imprezy. I ona jakby nic mi mówi w sobotę czy ją wezmę. No co za tupet!
Ja nie wiem, czy zdradzacze mają pusto w mózgu. Przecież ja ją tak kocham, że nie wyobrażam sobie żyć jak z koleżanką. I w dupie mam to czy ją będę jeszcze widział. Bardziej boli jak widzę i wiem, co jest grane.
Ehhh, życie jest okrutne. Dobrze że jest BOLS
To, że moja żona mnie zdradziła, że zajrzałem tu, że poznaję Wasze historie jest dla mnie bardzo znaczącym doświadczeniem. Co z tego wyniknie jeszcze nie wiem. Nie mogę się pogudzić, że ten świat tak wygląda. Osobiście też cierpię, ale to doświadczenie morza Waszych łez wywiera ogromny wpływ na moją pecepcję sensu istnienia, postępowana innych ludzi i świata wogóle.
Do tej pory żyłem w innym świacie. Będę chyba dalej żył w tym swoim poprzednim "spokojnym" świecie. Po miesiącu już chyba powracam do równowagi. Tak przynajmniej myślę. Dręczyć mnie będzie następujące pytnie. Co dalej w Wami? Czy los musi koscić kolejne zastępy adeptów szukania Miłości na oślep?!!! I nie ukrywam, że z trwogą będę patrzył się na perspetywy życiowe moich najbliższych.
Sinead, co robić? Jak zmniejszać liczbę tych kul w rewolwerze do rosyjskiej ruletki o którym pisaliśmy? To jest to moje pytanie!
Nie jestem pewien czy dobrze rozumiem w tym wypadku słowo "nieuznawany". Ostatecznie też mamy konkordat a do czasu jego podpisania w zasadzie dla urzędów liczyl się wyłącznie cywilny. (Ja musiałem brać 2x) No i wyobraź sobie, że do Ciebie przyjeżdża w odwiedziny jakieś małżeństwo buddyjsie z Nepalu. Czy to oznacza, że tu nie są małżeństwem? W niektórych krajach islamskich katolicyzm nie jest uznawany. Jak katoliczka mężatka wybierze się samotnie w niektóre rejony może zostać zwyczajnie porwana i zmuszona do małżeństwa z jakimś burym kmiotem i guzik go będzie obchodził fakt, że jest mężatką. Byliście ze sobą masę czasu więc też i Twoje relacje z córką są głębokie. Jeśli rozważasz jeszcze odwrócenie sytuacji to zauważ, że wszystkie możliwe religje i wyznania przygotowały baty dla swoich puszczalskich wyznawców. Od kamienowania przez wykluczenie po anatemę. Zaryzykowałbym małą wycieczkę do miejsca ślubu i opowiedzenie całej sytuacji. Ciekawi mnie co na ewentualność zdrady przewidzieli dostojnicy buddyjscy. A co się jeszcze tyczy dziecka. Widzisz. Ta dziewczynka spędza masę czasu sama w domu. Może nawet całe weekendy. Zdajesz sobie sprawę z tego, że teraz ściga się z całą surowością rodziców zaniedbujących dzieci a pijane matki to już w szczególności. Ale znów ten brak legalizacji. Nie dostaniesz córki. Trafi do ośrodka a to akurat nikomu w tej sytuacji niepotrzebne. Mógłbyś oczywiście zostać prawnym opiekunem ale to w Twoim przypadku droga długa i kręta.
milord
Milord-dobre wnioski, alegro1234 jej zaniedbania daja tobie podstawe do walki o corke( pozwolisz ze tak ja nazwe, bo chyba takie relacje sa miedzy wami)...
Mysle podobnie do Milorda w kwestii waznosci malzenstwa, jest mnostwo religii na swiecie i malzenstwo zawarte w swietle jej praw i obrzedow jest legalne, niemniej moze byc wymagana zalegalizowanie na terenie Polski.( jest to tylko rutynowa procedura rejestracyjna w usc poprzez konsulat lub inna placowke rzadowa reprezentujaca Polske w danym kraju)Jesli slub odbywal sie poza granicami kraju oczywiscie.
Jesli odbyl sie w kraju to moze byc wymagany slub cywilny by nadac malzenstwu moc prawna ze wszelkimi tego konsekwencjami.
pskow-nie zmniejszysz liczby kul bo nie ty je ladujesz, mozesz przestac grac i zostac pustelnikiem gdzies w jakims odleglym zapomnianym przez ludzi zakatku( od razu mowie ze takich coraz mniej) lub tez przyjac ryzyko ze wszystkim co sie z nim laczy.Kazdy zwiazek niesie ze soba doze ryzyka, jest to chyba wpisana jakos w nasza nature, czasami nie mamy wplywu na to co dzieje sie w naszym zyciu,jestesmy zalezni od wielu czynnikow ktore ksztaltuja nas czy to nam sie podoba czy nie, jedni umieja wyciagac wnioski i staraja sie byc niekonfliktowo zaangazowni w pozytywny rozwoj osob ktore kochaja, inni brna na oslep raniac wszystko co stoi na drodze, by osiagnac swoje pragnienia ,tak jest to egoizm, egoizm chory, ktory zabija uczucia- to jest ta kula....
Co robic?...Zyc tak by nigdy nie stanac po tej drugiej stronie, by nie obciazac sumienia zbednym balastem ,uczyc dzieci wartosci ktore sa wyzacznikiem godnego zycia..
nie ma bezpiecznych zajec
Simead, no tak, nie ja jestem kreatorem politycznym, medialnym i społecznym świata. Inni pełnią tę rolę. Oni ładują, a my gramy. Ale może w końcu ktoś wypali we właściwą stronę, tak jak ci żołnierze amerykańscy w niewoli u Wietnamczyków.
Nauczysz dzieci wartości jak gra TV i edyfikator seksualny stara się w szkole jak "najlepiej" wypełnić swoją misję.
dzięki za Wasze rady.Co do tego ślubu - tak jak pisałem. Nie muszę o nic się martwic. To nawet nigdzie nie figuruje. W sensie w żadnej księdze. To jest takie jakby błogosławieństwo.
Dzisiaj z nią rozmawiałem. Ona mnie kocha, ale inaczej i wogóle nie widzi nic dziwnego w tym, żeby razem jeździć na imprezy czy wyjść na piwo :/
to chore jest przecież.
albo może ja przesadzam,może tak się robi. Ja nie umiem.
jak jej dzisiaj nagadałem, że zostawia córkę samą na noc to mi powiedziała,że ona jak zostawała, to nie było jej źle :/ i że zawsze może zadzwonić do niej jak coś.
A wogóle to ten kurewicz jak pisałem jest rozwodnikiem i jak moja nieluba mówiła, że to dlatego, że zona go zdradzała.
No co za kawał ch**a! wie jak to boli, a mimo to zrobił to, że teraz ktoś inny ma źle. Z chęcią bym mu lufę gnata w gardło wsadził
sprawa rozwiązana. W zeszły czwartek powiedziała mi, że jest już z nim oficjalnie. Boli jak nie wiem co, pewnie długo jeszcze będzie boleć.
A najgorsze jest to, że jeszcze dwa tygodnie temu dzwoniła do mnie pijana, że mnie kocha, że chce abyśmy dalej byli rodziną.
Jak można tak? chyba że ściemniała.
Teraz nastał u mnie czas zastanawiania się:
co robiłem źle? dlaczego tak się skończyło? czy mogłem na końcu inaczej postąpić aby tak się to nie skończyło?
jak dzwoniła do mnie, może trzeba było pojechać od razu?
chociaż z drugiej strony: gdyby mnie kochała, to nie musiałbym o tym myśleć.
a może źle zrobiłem kiedy za pierwszym razem po odkryciu rozmowy wyprowadziłem się? wtedy może widząc, co zrobiłem skontaktowała się z nim.
tylko, że pewnie gdyby mnie kochała, to by poczekała, aż wrócę :/
Wiesz Allegro. Jedyne na co mamy wpływ to na siebie. Zastanawianie się co mógłbyś zrobić lepiej nie prowadzi do niczego. Być może, że gdybyś się nie wyprowadził to dalej byłbyś gosposią w momencie gdy lafirynda spokojnie robiłaby sobie weekendowe imprezy objazdowe. A ona co? Weźmie następny ślub buddyjski? Może jeszcze bym się zastanowił nad tym żeby Cię spłacili. Ostatecznie masę energii włożyłeś w to by niczego nie brakowało póki byliście razem.
kurcze jak to jest, że większość osób doradza mi, abym właśnie jeszcze sprawy finansowe postawił na ostrzu noża, a ja aktualnie tylko raty za laptopa jej dałem i powiedziałem, że jak ją ten fiut tak kocha niech jej spłaca. Wogóle jak rozmawiam ze znajomymi, to mi mówią, żebym wziął firmę przeprowadzkową i zapakował co moje. I tak sobie myślę: że to w sumie przecież prawda, skoro ten fiut chce z nią być to albo niech zapłaci za to co jest, albo niech na rzęsach staje i od nowa buduje wszystko. Przecież dla ukochanej osoby zrobi się wszystko. Przynajmniej ja tak miałem. No ale to właśnie jest życie. Codzienność, a nie imprezy weekendowe. No ale w takim momencie do zdradzacza logika nie dociera, to fakt. Moja X wielce oburzona na początku była o te raty aż mi powiedziała że byłem z nią tylko dla seksu i kasy. LOL. Nie wiedziałem, czy mam się śmiać. Ale wogóle mnie to nie zdenerwowało. Pomyślałem tylko. Nadejdzie czas, kiedy zrozumiesz co straciłaś. a aktualnie wpadłem w wir imprezowania, myślenia o sobie (kupuję sobie różne "zabawki", odpoczywania i aktywnego spędzania czasu. Koniec myślenia i dołowania się. Trzeba zakasać rękawy i żyć dalej. Koniec z mazgajeniem się. Nigdy więcej, trzeba znać swoją wartość. A skoro ona uważa, że ten fiut ma większą, to jej wybór. Tylko nie wiem, czemu mam przeczucie, że jemu bardziej pasuje układ towarzysko-rozrywkowy, niż stworzenie prawdziwego związku. Jak się z nią ostatnio widziałem, to już przeszło mi to uczucie ogromnego bólu, po prostu trzeba powstać jak się dostało kopa i pokazać, że jest się wartościowym facetem. I tego nauczyła mnie zdrada mojej ukochanej. Zmiany nastawienia do życia. Koniec z całkowitym oddaniem się drugiej osobie. Koniec z myśleniem tylko o innych, a nie o sobie. Koniec z dbaniem o to, aby wszystkim naokoło było dobrze. Czas zadbać o siebie.
No nareszcie facet z jajami. I tak chłopie trzymaj.
>>>No ale w takim momencie do zdradzacza logika nie dociera, to fakt. Moja X wielce oburzona na początku była o te raty aż mi powiedziała że byłem z nią tylko dla seksu i kasy. LOL. Nie wiedziałem, czy mam się śmiać.<<<
Dzięki Galland, staram się. Poczytałem swój pierwszy wpis i także Twoje rady i żałuję że nie od razu z nich skorzystałem.
No ale teraz jest już coraz lepiej. W tym tygodniu festiwal był i zabawa na gokartach. I już nie wiem kiedy miałem z byłą kontakt.
Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej
Galland,nie tylko Kobiety są niesamowiteMój gad mówi,że ja z nim byłam tylko dla kasyno i miałam coraz większe roszczenia finansoweTez nie wiedziałam,czy sie śmiać.
Jak widać gady wszystkie gady,bez względu na płeć ,mówia podobne bzdury....
a moj gad z takim bolesnym smutkiem mowi: "znow sie klocimy o pieniadze...". nagle z niego cala duchowosc wyszla, wrazliwy delikatny facet. mowi jeszcze, ze kiedy oczekuje od niego wsparcia w trudnych chwilach to chce, zeby ja wyrazal rowniez w sposob finansowy... no trudno sie obronic przed taka logika. co moge powiedziec na swoja obrone? jakiego wsparcia innego mam oczekiwac, kiedy on mieszka na drugim koncu swiata? ze usiadzie z chlopakami do lekcji? zakupy zrobi?
eh jestem na przegranej pozycji. nareszcie wiem: nie dosc ze zaborcza i zazdrosna, ale jeszcze trywialnie pazerna ze mnie bestia
czas, dziewczyny, powiedziec sobie prawde: bylysmy z naszymi facetami tylko dla pieniedzy.
skad taki wniosek? bo jak sie zastanowie glebiej, to za cholere nie wiem po co ja jeszcze z nim bylam?? ani toto madre (sadzac po czynach), ani pomocne, lojalnosc i uczciwosc sa mu nieznane, z uroda to tez bez szalenstw, z wrodzonej skromnosci o seksie nie wspomne. coz pozostaje? no kasa!
takie przemyslenia znad porannej kawy przesyla
rekin finansowy, jej lordowska mosc Chciwosc i Pazernosc
czyli JA
Minął rok. Rok po rozstaniu ze zdradzaczką.
I co teraz mogę powiedzieć? Warto było się rozstać.
Jestem teraz szczęśliwy. Gdyby mi ktoś rok temu powiedział jak mi będzie dobrze teraz to bym pewnie nie wierzył, ponieważ nie myślałem wtedy całkiem logicznie. Gdybym miał doradzać zdradzanym, zawsze będę mówił, że nie warto wracać, no chyba że na swoich warunkach.
Ale ja bym nie wrócił, nie dałbym rady.
Lepiej spróbować na nowo