Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Przez te lata, są myśli, marzenia, ułudy, ale człowiek wkręcony w tryby codzienności przestaje wierzyć że cokolwiek mógłby zmienić, lub odkłada to na nigdy nie nadchodzące jutro. Trochę tak, jak karuzela, którą najpierw rozpędzamy, a potem, kręci się jeszcze długo, długo sama, bez napędu.
Cytat
Bo przez te lata byliśmy zamknięci tylko na nasz związek, jednego człowieka, który i tak miał gdzieś naszą miłość i zaangażowanie.
o jakiej miłości i zaangażowaniu mówisz, w sytuacji, w której opisujesz przykład zgubienia własnej tożsamości, przez wejście w zależność?
każde uzależnienie i uwikłanie skutkuje uprzedmiotowieniem i zawłaszczeniem partnera;
czynienie z drugiej osoby najważniejszej treści życia i legitymacji dla naszego istnienia , jest niczym więcej, jak tylko trwaniem w swoich egocentrycznych uwarunkowaniach;
jak ktoś poza te egocentryczne uwarunkowania nie wychodzi, to jak ma być sam sobą? , jak ma być szczęśliwy sam ze sobą? a tym samym umieć kochać ? umieć przyjmować i dawać miłość?
kto jest od tego, aby realizować Twoje plany i marzenia?
Cytat
Teraz widzę, że nie z każdym jest możliwe, takie prawdziwe zbudowanie głębokiej relacji. Są ludzie, którzy pomimo najszczerszych chęci po postu nie potrafią w pełni wczuć się w drugiego człowieka, nie chcą grzebać w trudnej przeszłości, zrozumieć co doprowadziło do takich wydarzeń, boją się konfrontacji z własnymi demonami. Czy to wygodnictwo, czy egoizm nie mnie to osądzać.
wszystko się zgadza, tylko (w moim odczuciu) kierunek nie ten;
bo to co opisujesz, to kierunek oczekiwania od innych, by dawali;
aby otworzyć się na bardzo głęboką relację z drugim człowiekiem, to nikt inny, tylko my sami musimy nabyć umiejętności otwierania się na drugiego człowieka, która jest wolna od tych wszystkich kalek mentalnych w postaci przeświadczeń, projekcji, przeniesień, przekonań, itp ;
czyli otworzyć się na przyjmowanie kogoś, takim jakim jest;
i w ten sposób bardzo głęboką relację możesz mieć praktycznie z każdym człowiekiem; bo tylko od Ciebie zależy, czy potrafisz się na tyle ogarnąć, by wyzbyć się własnych lęków; i zbliżyć się do drugiego człowieka na tyle, by nie nakładać na niego swoich własnych, licznych, kalek mentalnych;
by przyjąć drugiego człowieka tak, jakbyś sama chciała być przyjęta ;
Post doklejony:
tak więc głęboka relacja to jedno; a miłość i trwanie w niej, to zdecydowanie coś więcej;
W tym całym nieszczęściu jakie Was spotkało jest pewna rzecz, dar jaki wam małżonkowie dali... Dali wam swego rodzaju licencje na zabijanie... Na zabijanie pseudo szlachetności, pseudo poświęceń itp...Ja w całej swojej naiwności mogę wierzyć w bajki, że małżeństwo jest katamaranem... Ty Rozalia musisz wsiadac do swojej łódki, ustalić z mężem gdzie płyniecie i płynąć... On niech wsiada do swojej i niech płynie za Tobą..
.Czesto uciekamy właśnie od takich decyzji... Pozwalamy się zdominować w jakiejś kwestii... Bezpodstawnie wierzymy.czasami bezpodstawnie dominujemy..Niby się poświęcamy... Dla dobra rodziny, dla świętego spokoju itp... Jak długo zachowywalas się tak jakby on wszystko rozumiał...???bo tak powinniśmy zachowywać się niezależnie od tego czy jesteśmy zdradzeni.. Możemy czasem wziąć łódkę na hol... Ale niech płynie w tym samym kierunku...Jak chcesz osiągnąć to czego pragniesz???Ja czasem opanowany przez te pseudodyrdymaly mogę się "szlachetnie/nierozsadnie" zachowywać choć wiem że nie powinienem, bo co ma do tego zdrada...Wy mając owa licencje... Kierunek... Zwrot... I siup....
i w ten sposób bardzo głęboką relację możesz mieć praktycznie z każdym człowiekiem;
Bez przekonań, przeniesień i projekcji to podstawa, ale jeśli jest jednostronna lub jest światłem odbitym to wcale nie jest głęboka; do tego musi być zrównoważona wymiana, równowaga; to prawda, że nie z każdym jest możliwa.
To Emocje są najlepszym paliwem Życia,
Źle ukierunkowane stają się Bronią Masowego Rażenia
Bez przekonań, przeniesień i projekcji to podstawa, ale jeśli jest jednostronna lub jest światłem odbitym to wcale nie jest głęboka; do tego musi być zrównoważona wymiana, równowaga; to prawda, że nie z każdym jest możliwa.
ja mówię o "przepisie na", Ty o praktyce
relacja może być przecież jednostronnie głęboka; ktoś może nawet rozumieć swojego partnera/partnerkę głębiej niż partner/partnerka sam siebie;
tylko właśnie jak nie ma wymiany i darowania czegokolwiek z siebie z drugiej strony, to gdzie jest ta miłość;
niezdolność do nawiązywania i pielęgnowania szczerych, głębokich relacji z innymi ludźmi, dotyczy tych, którzy koncentrują się wyłącznie na sobie;
tacy ludzie są wiecznie samotni, wiecznie szukają na zewnątrz, zamiast w sobie;
głęboką relację można mieć przecież z wieloma ludźmi jednocześnie: z rodzicami, z dziećmi, z partnerem, z przyjaciółmi;
głębokiej relacji nie musi przecież towarzyszyć głęboka wymiana/darowanie wzajemne; przykładowo relacja z dzieckiem; widzisz je, dajesz dziecku z siebie jak najwięcej i jak najcenniejszych rzeczy, ale nie oczekujesz, że otrzymasz cokolwiek; budujesz je z miłości;
z rodzicami tez możesz mieć głęboką relację, ale bez tak głębokiego zbliżenia, wymiany i obecności, jak od partnera;
dlatego wydaje mi się, że głęboka relacja, to jest jakiś tam wstęp do miłości; ale głęboka relacja, to za mało, aby zdarzyła się miłość;
Ja nie wiem jak wygrać, ale wiem, że nie zamierzam przegrać.
Relacje... głębokie, płytkie, dogłębne, czy dochodzące, zależy jak leży i kto woli.
A moim zdaniem, definicji miłości jest tyle, ile ludzie sami stworzą i jak czują, i chyba nie ma jednej, która całkowicie oddałaby jej "treść"
Fajny przykład z dzieckiem....Pokazuje jak ważne w "uruchamianiu" miłości jest nasza zgoda na otwarcie się na kogoś...pozwolenie by ktoś się do nas zbliżył...oczywiście w przypadku dziecka często te pozwolenie jest z różnych względów proste...nie chodzi mi o instynkty...tylko o nasze emocjonalne zaangażowanie...o brak problemów z zaufaniem itp itp...później już nasza wola jest pomijana..."samo się kocha"...my możemy tylko decydować co robimy, ale cofniecie się w naszym rozwoju raczej nie występuje...
Cytat
budujesz je z miłości
No właśnie...dziecko budujemy, rozwijamy, kształtujemy z miłości....nie zawsze dobrze robimy bo różnie pojmujemy dobro tego kogo kochamy..to inny temat...Ale komunikujemy to co wydaje nam się błędem...nie wyręczamy dzieci, bo hamujemy ich rozwój...opiekujemy się gdy trzeba i chronimy przed złem gdy samo ochronić się nie potrafi...nie sprzątamy pokoju za dziecko...nie zabieramy klocków spod nóg...reagujemy tylko wtedy gdy może się np oparzyć, lub coś niszczy...lecz dopóki nie dotknie gorącego, bądź nie zrozumie że gorące jest peeeee to ma Nas w nosie...jeżeli nie poniesie konsekwencji jak coś zniszczy też...jak dorasta jak powinniśmy się zachowywać...tak by mieć święty spokój.???..czy w sposób który uważamy za dobry...oczywiście dziecko może sprawę widzieć inaczej...często może mieć rację...dlatego ważne jest byśmy się skutecznie komunikowali...ale za zmianą naszego zachowania powinno stać zrozumienie dziecka, jego potrzeb, jego pragnień, celów a nie potrzeba świętego spokoju, lenistwo, czy strach przed reakcją dziecka itp...Dlaczego partnerów mielibyśmy kochać inaczej??? Mi przychodzi do głowa tylko jedna odpowiedź...domniemanie dobrych intencji naszych połówek...(w przypadku dziecka często motywem działań jest ciekawość/ jeżeli w przypadku niektórych dorosłych motywacją jest to samo to jest to dziecinne)..tylko dlatego czasem możemy usprawiedliwiać to co nam się nie podoba...wiara w to czy ktoś coś rozumie czy nie, nie powinna mieć nic do gadania...
Oczywiście to moje zdanie...samo domniemanie dobrych intencji jest dla mnie dość proste do określenia...ale gdy tego określić nie mogę, a czuję się skrzywdzony powinny nam pomóc takie slogany jak zadośćuczynienie i akceptacja
Jeżeli ktoś Nas wykorzystał materialnie to ma zrobić wszystko by oddać to co wziął i zabezpieczyć Nas prawnie...
Jeżeli ktoś Nas obraził i oczernił to ma Nas przeprosić, jak tego chcemy to wśród tych których wśród których Nas oczernił
Jeżeli ktoś czegoś nie rozumie, to musi zaakceptować fakt że ktoś inny to rozumie i jego działania z tego faktu wynikają...sam rozumieć nie musi....
Post doklejony:
oczywiście jeżeli chodzi o ciekawość, chodzi mi tylko o brak przewidywania konsekwencji...bo sama ciekawość nie jest niczym złym...jakby co
Post doklejony:
Co do miłości...Każdy może ją pojmować jak chce...z miłością jest tak, że nie ma znaczenia jak ktoś ją pojmuję...ważne jest jak My ją pojmujemy...Ja nie zgadzam się z definiowaniem miłości przez moją żonę...cieszę się natomiast, że wg mojej definicji mnie kocha...przypadek??:niemoc
płytkie są chyba jednak lepsze, bo wtedy większość relacji będzie głęboka, co nie znaczy, że zaraz zdarzy się miłość
To od czego zaczynać? od miłości czy głębokiej relacji?
A jak ta płytka relacja będzie płytka a szeroka i co ma być jak dzwon Zygmunta lub mało elastyczna?
Dopasowanie i tworzenie relacji,jednak to nie takie proste
msz,
Z tą miłością jak ze śniegiem,jest i za chwilę nie ma :niemoc
Prawdziwa miłość,jest możliwa? akceptacja, wsparcie, współpraca, zaufanie oraz zrozumienie. Wspólne pokonywanie trudności życiowych,wymaga poświęceń, kompromisów,z miłości ludzie głupieją udają kogoś kim nie są,i masz prawdziwe oblicze otwartość,taki, który nie ukrywa swoich myśli i uczuć i nie robi z siebie idioty w tedy może i jest możliwa,jestem na etapie sprawdzania więc czas zweryfikuje,za stara jestem na miłość i nawijanie sobie makaron na uszy
Z tą miłością jak ze śniegiem,jest i za chwilę nie ma
Wiesz...Ja uważam, że tak może być właśnie z relacją, z partnerstwem...choć to czy pada od Nas nie wiele zależy...pomijam jodki srebra i inne wynalazki...Na relację wpływ już mamy...
Nie wiem czy kogoś do tego przekonam(nawet nie wiem czy chcę przekonywać), ale ja miłość pojmuję jako wartość która jest we mnie...to dla mnie nie jest relacja...Staram się być spójny sam ze sobą...ze swoimi przekonaniami...dla jednych może to się wydawać dziwne...ale ja uważam, że miłość (nawet obustronna) nie daje gwarancji na dobre małżeństwo...czasem nawet kilkuletnie/nastoletnie/dwudziesto..... małżeństwo może się rozpaść mimo występowania miłości...poprzez niedopasowanie w sferze emocjonalnej, seksualnej, mentalnej..poprzez różne życiowe cele itp itp...czasem nikt nie jest winny...czasem ktoś nas krzywdzi szczerością ale też nie jest winny...
Przykładowo: Żona mnie kocha...troszczy się o mnie...spełnia moje pragnienia...rozumie potrzeby...wspiera mnie...dba gdy sobie z czymś nie radzę itp...ja kocham żonę...staram się być dobrym partnerem...rozsądnie korzystam z zaufania jakim mnie obdarza...staram się być dobrym na tyle na ile pojmuję jej dobro...Dopuszczam jednak taką możliwość , że pewnego dnia przyjdzie do mnie
i mówi:
wiem, że Ciebie skrzywdzę...starałam się być dobrą żoną...starałam się jak mogłam...ale Mężu Ja nie czuję tego...muszę być szczera ze swoimi pragnieniami..muszę być szczera ze sobą...muszę odejść...powiedz, co mogę zrobić, by ułatwić Tobie rozstanie...
Nie chcę pisać, że być może Ja tak kiedyś powiem, bo to nic nie zmienia....
To nie znaczy, że Ona mnie nie kocha...to znaczy, że nie chce bądź z jakichś względów nie może być moją partnerką...to nie znaczy, że nie będę cierpiał...to nie znaczy , że Ona nie będzie cierpieć....
tak to widzę...a żona dalej chce dla mnie dobrze...ale utracenie miłości do Siebie jest zbyt dużym kosztem...Brak szacunku czy lojalności okazałaby mi gdybym się z jakichś tam smsów czy czegokolwiek dowiedział się że bzyka się z kimś po kątach...
Wierzę, że zestarzejemy się z żoną...pragnę tego...pragnę by była szczęśliwa przy mnie i pragnę być szczęśliwy przy niej...doskonale rozumiem, to co piszesz..tylko Ja to wiążę z partnerstwem....Staram się wymagać od Siebie i od niej..Ona wiele wymaga ode mnie, ale równie mocno mnie wspiera...Jesteśmy zupełnie inni, a tak Siebie pragniemy...nie jestem idealnym partnerem...ale staram się...czasem jakoś nie wychodzi...Ale chcę dla Niej jak najlepiej...i to jest mimowolne...czasem tylko chcę dobrze dla siebie, a to też jest mimowolne...ja nie piszę co robię czy co zrobię...mimowolne jest to, że czegoś chcę...to nie ma żadnego związku z tym co zrobię...równie dobrze mogę, bądź moja żona może się poświęcić...możemy ustalać jakieś reguły, kompromisy....ale sam mimowolny fakt "chcenia" pozostaje niezmienny....
Kurcze..jak odpowiedzieć na pytanie czy prawdziwa miłość jest możliwa??Chyba tylko pytaniem: A czy potrafiłabyś kogoś pokochać???
No ale nie będę tego bardziej rozwijał...święta idą...trza z synem jechać choinkę wybrać...przy okazji na fryty, coby tę choinę dźwignąć...później trzeba przejść z żoną prze etap: a może trochę wyższa, a może trochę gęstsza...później trzeba męża masażem uspokoić bo krzyknie: "a ty myślisz, że ja z balkonu tym drzewem do śmietnika nie dorzucę"...fajne te święta....no a później wiadomo...piątek pizza i oporządek
Wszystkim Wam życzę spełnienia marzeń i pragnień...dużo zdrowia i spokoju...pomyślności...hej
Post doklejony:
Zapomniałem dodać... Jak to za stara???nagrobek jednoplytowy już kupiłaś??? Jak coś to przecież można jedno na drugim i głębiej...
To ja tu się produkuje, a Ty Amor tak bezczelnie wszystko w jednym zdaniu... Miłość miłością niedopasowanie niedopasowaniem...jakich poświęceń może wymagać zwykle niedopasowanie... A to tylko jeden z możliwych problemów...
Czekam na córkę w samochodzie i cały czas się z tego zdania śmieje...
MSZ, Wiesz...Ja uważam, że tak może być właśnie z relacją, z partnerstwem...choć to czy pada od Nas nie wiele zależy...pomijam jodki srebra i inne wynalazki...Na relację wpływ już mamy...
Nie wiem czy kogoś do tego przekonam(nawet nie wiem czy chcę przekonywać), ale ja miłość pojmuję jako wartość która jest we mnie...to dla mnie nie jest relacja...Staram się być spójny sam ze sobą...ze swoimi przekonaniami...dla jednych może to się wydawać dziwne...ale ja uważam, że miłość (nawet obustronna) nie daje gwarancji na dobre małżeństwo...czasem nawet kilkuletnie/nastoletnie/dwudziesto..... małżeństwo może się rozpaść mimo występowania miłości...poprzez niedopasowanie w sferze emocjonalnej, seksualnej, mentalnej..poprzez różne życiowe cele itp itp...czasem nikt nie jest winny...czasem ktoś nas krzywdzi szczerością ale też nie jest winny...
A jak to się ma do zdrady Twoim zdaniem? To ona najczęściej odsłania braki, niedopasowanie i inne negatywne sprawy gromadzone nawet latami.
Post doklejony:
Amor,
miłość, to ból powiedziała żaba całując jeża
Dla mnie to kwintesencja miłości
Co jest powodem cierpienia żaby??? Miłość??? Z pewnością nie... Gdyby jeż zamienił się w żabę... Przecież miłość jaką żaba darzy jeża by nie zniknęła.. A byłoby cacy.... Niedopasowanie jest problemem i powodem cierpienia...żaba może kochać i Żmiję i bociana ale to nie powody by im składać przysięgę małżeńska..często podkreślam na tym forum by zastanowić się czego ktoś oczekuje i co może z siebie dać...oczywiscie i jez z żaba może tworzyć związek... Mogą ustalać jak ogarniać kolce itp.. Mogą się nie całować... Ale ból będzie częścią ich życia.. Ale tego jest dużo... A barmanka krzyczy że pizza gotowa... Do po świętach... Jeżeli chodzi o to co wyżej...to kontynuacja pierwszego postu...a zdrada nie zawsze wszystko odsłania.... Często wiemy dużo już wcześniej... Dlaczego więc nie działamy... Zdrada/inna trauma dodaje odwagi... Nie wiem czy się rozpisywać bo będę zjechany.. Ale często pozycja ofiary jest niezbędna... Daje siłę i odwagę by pominąć empatie itp... W bicie się na stałe jest błędem... Ale to długi temat.... Po świętach pogadamy jeżeli będziesz chciała.... Jeszcze raz Wesołych Świąt...
Zawsze zaba moze jeza kosiarka ogolic, dostosowac go pod siebie, do swoich oczekiwan i wygody, ale czy milosc by kwitla? Czy jez bylby szczesliwy? Czy czul by sie z nia dalej soba?
To Emocje są najlepszym paliwem Życia,
Źle ukierunkowane stają się Bronią Masowego Rażenia
A może jeżowi wcale nie zależy na kolcach tylko żaba tego nie wie??A boi się zapytać..ile przypadków tyle możliwości...
Rozalia
Cytat
A jak to się ma do zdrady Twoim zdaniem? To ona najczęściej odsłania braki, niedopasowanie i inne negatywne sprawy gromadzone nawet latami.
Kurczemy...może ja skaczę z tematu na temat, bo dla każdego coś innego wydaje się być ważniejsze...Dla Ciebie, że tak powiem był ten post o tym jak pisałem o dzieciach...Co z tego że twój mąż jest inny...ja nie mówię byś go olała...ale minimum jakie on musi zaakceptować to to że Ty coś rozumiesz...jeżeli rozumiesz oczywiście ....Często w małżeństwie robimy coś z takiej niby szlachetności...takiego poświęcenia...robimy bo boimy się to zmienić, bo chcemy dobrze dla połówek...bo boimy się okresu zmiany, przewidując jak wiele wysiłku, nerwów, kłótni to będzie kosztowało...chcemy dobrze, ale rezygnujemy z siebie...sam nie wiem czy wtedy pierwsi nie łamiemy przysięgi...bo czymże jest uczciwość małżeńska...uczciwie musimy komunikować gdzie widzimy błędy....ale często tego nie robimy, bo..tralalalala.....
I ja nie podkreślam teraz swojej próżności...nie chcę przekazać, że ja rozumiem to czy tamto, a moja żona to ameba...jej punkt widzenia może być zupełnie inny...ja mogę mieć dużo gorsze wady itp, ale to nie znaczy że nie mogę uważać, że coś po prostu wiem lepiej, bo ona nie wie co we mnie siedzi czy siedziało...nie wie jak boli to że mi na czymś zależy, nie zna tych emocji....tak jak ja nie znam Waszych...i tu nie chodzi Was jako grupę...nie znam tego jak czuje Yorik, jak czuje poczciwy, jak czuje zahira, jak czuje amor i jak czujesz Ty...przedstawiam tylko swój punkt widzenia jak coś wg mnie działa....często komunikujemy ale za mało wyraziście.... a po jakimś wydarzeniu (czytaj np zdrada) komunikujemy bardzo wyraziście....ja nie chcę pisać o tym, że nie mamy szukać błędów w sobie....bo zawsze mamy to robić...ale tak samo zawsze powinniśmy komunikować drugiej stronie jaki ból/problem w Nas siedzi...nie tylko po zdradzie...I nie mówię tu o tym, że ty masz do niego latać i go dręczyć...mówię o tym, że masz robić coś zgodnie ze swoimi przekonaniami...masz być Sobą...A On nie może dostosowywać Ciebie pod Siebie...Możesz rezygnować tam gdzie Tobie nie zależy...On może rezygnować tam gdzie mu nie zależy..ale kompromisów szukajcie tam gdzie Wam na czymś zależy...kurcze nie da się tego tak szybko opisać...no nic....dbajcie o Siebie i o Was....
P.S. I nie pomijam wartości jakimi są poświęcenie, odpowiedzialność itp, bo to są wartości bardzo szlachetne....ale i w szlachetności można być nadgorliwym...
MSZ,
Masz swój punkt widzenia i dobrze. Masz rację, że każdy inaczej odczuwa i ma inny odbiór i przemyślenia, ale cała moc tego portalu na tym właśnie polega. Ludzie są na różnych etapach, są po prostu inni, i mówiąc za siebie cenię każdy komentarz i ten klepiący po ramieniu i ten rugający za bezmyślność. I tak w swoim życiu wykorzystam to, co się u mnie przyda, a i pretensje mogę mieć zawsze tyko do siebie. I dziękuję MSZ, za Twoje słowa. Dziś wiem, że każdy etap po zdradzie jest potrzebny, żale, płacze, rola ofiary, kata, i jeszcze wiele innych, to wszystko pomaga jeszcze bardziej zajrzeć w siebie, poznać swoje wady i słabości, a tym samym zrozumieć, że ten drugi człowiek, który zadał nam taki ból też ma prawo do swoich słabości. I że można to wszystko zebrać w fajną, skladną kupę i być razem.
MSZ, Tylko tak mi cały czas chodzi po głowie pytanie, czy Ciebie kiedyś dotknęła zdrada, a może sam zdradziłes? Piszesz dużo o swojej udanej(tak myślę) relacji z żoną. Nie wiem czy przeoczyłam, czy po prostu o tym nie wspominasz, ale ciekawa jestem z jakiej perspektywy są Twoje wnioski
Post doklejony:
Yorik, Zawsze zaba moze jeza kosiarka ogolic, dostosowac go pod siebie, do swoich oczekiwan i wygody, ale czy milosc by kwitla? Czy jez bylby szczesliwy? Czy czul by sie z nia dalej soba?
Ileż takich "ogolonych" jeży nas otacza? Najpierw otumanieni feromonem dają się ogolic, a potem żyją tak całymi latami i nawet myślą że są szczęśliwi. Tylko przychodzi jeden moment, i nagle jeż zerka do lusterka i co widzi??? Kret? Norka? Wtedy właśnie zaczyna rozumieć że te kolce to jego ja, że bez nich nie był sobą, a jeśli do tego pojawi się na horyzoncie, taka, co zrozumie, jakie kolce ważne, pomoże od nowa im urosnąć, będzie pielęgnować, a jeszcze dołoży, że tamta żaba to taka zła była, że je w ogóle zgoliła .
Rozalio...Piszę o swojej relacji tylko po to by pokazać kawałek Siebie...by nie mówić Wy tylko bardziej My...Co lepiej brzmi wy źle robicie czy my źle robimy...Ale jak coś piszę jestem w tym szczery...jesteśmy anonimowi bez sensu byłoby by mówić to co chcecie usłyszeć...ba...bez sensu jest to mówić nawet jak się jest nieanonimowym...A z jakiej perspektywy piszę...już kilka razy to podkreślałem...nie licząc dość dziwnej relacji na początku studiów z moją ex - to nigdy nie zostałem zdradzony...przynajmniej nic na ten temat nie wiem...a jestem z żoną już dość długo...sam nigdy nie zdradziłem...nigdy nie ukrywałem tego..nie powtarzam też tego co 5 minut...wiem też, że dla zdecydowanej większości użytkowników ma to dość duże znaczenie...no i tu właśnie masz moją perspektywę...staram się tak komunikować z Wami, by omijać emocje...i tak nie raz usłyszałem że nic nie wiem...zdarza się...staram się omijać samą zdradę a skupiać się na partnerstwie...nie chcę mówić wszystkiego, bo czuję się troszkę jak "kosmita"...na pewno nie chcę nikogo skrzywdzić, urazić czy poniżyć...staram się zrozumieć ludzi, ich motywacje, ich problemy, ale sam patrzę na życie troszkę inaczej niż większość...to chyba bez sensu bym pisał o Sobie, bo gdy kogoś nie znamy to będzie to zalatywało próżnością....lepiej się skupić na jakichś zjawiskach...czasami się z kimś zgadzam a czasami nie...czasem różni nas wiedza lub postrzeganie...czasem różni Nas intuicja...mogę tylko powiedzieć, że nie mam złych intencji...niedługo znowu stąd zniknę i zrobię sobie detoks...kto wie może w między czasie żona mnie zdradzi i wrócę tu jako pełnoprawny user
trzymaj się