Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
a) - żałowałam. Obecnie nie żałuje, bo "dzięki" niej krytycznie spojrzałam na siebie i na to co miałam za uszami.
Wydaje mi się, że rozumiem o czym piszesz i popieram. Po zdradzie można zrobić dwie rzeczy:
1. okopać się w bólu, pielęgnować go i hołubić, skutkiem czego zgorzknieć
2. wyciągnąć wnioski, poszerzyć horyzonty, stać się nowym, silnym i świadomym człowiekiem
Dlatego ja tez nie żałuję i życzę tego stanu wszystkim, którzy przeszli czy przechodzą przez zdradę. Mój świat po zdradzie jest inny - bardziej realny. Nie ma w nim miejsca na pobożne życzenia odnośnie rzeczywistości.
Cytat
nie, ale nie jest dla mnie także ciężarem. Jest we mnie świadomość tego co zrobił, ale wybaczyłam to co mi uczynił.
Dla mnie nie do pojęcia. Zdrada to swego rodzaju okaleczenie. Więc osoba, której ufałaś okaleczyła Cię (niestety w tym związku na stałe), świadomie i dobrowolnie. Potem przyszła powiedziała przepraszam (1x czy 100 x - nieistotne). I Ty chcesz powiedzieć, że codzienne patrzenie na tę osobę (mając świadomość wyrządzonej krzywdy i tego, że ona nie poniosła i nigdy nie poniesie takich konsekwencji jak Ty, że ona nie jest okaleczona, a tylko Ty) nie stanowi dla Ciebie problemu?
Tak jest w istocie czy tylko po prostu bardzo chcesz żeby tak było?
Powyższe z resztą stoi w sprzeczności z:
Cytat
e) poniekąd mam [żal]- bo przez ponad rok była to gehenna.
Cytat
d) Nie nie ufam i nie mam zamiaru tak ufać jak kiedyś- pozbyłam się ślepoty. Nie mniej zaufanie ma u mnie naprawdę duże
Zasada ograniczonego zaufania to mi się kojarzy z kierowcami albo partnerami biznesowymi. A związek? Co to za dziwny rodzaj związku kiedy ufamy dużo, ale nie w pełni? Co to w ogóle znaczy? To znaczy, że ufasz mu na tyle, że np.: do sklepu sam może iść, ale na weekend sam pojechać nie może? Czy też na weekend może, ale na miesiąc pracy za granicą już nie. Czy też po prostu sprawdzasz co, kiedy i z kim robi i to jest gwarantem Twojego spokoju lub może po prostu godzisz się z tym, że masz w sobie niepokój i honorowo starasz się nie szukać i nie drążyć?
Podsumowując:
w swoim związku masz żal do męża i nigdy nie zapomnisz (wspomnienia wracają i bolą). Nie ufasz w ogóle, bo ufać trochę to tak jak być trochę w ciąży. Nie uważasz, że powyższe kłóci się z przebaczeniem?
Szczęście to wewnętrzna harmonia, a nie wieczny konflikt. Z tego względu również nie da się być trochę szczęśliwym.
Dlatego ja tez nie żałuję i życzę tego stanu wszystkim, którzy przeszli czy przechodzą przez zdradę. Mój świat po zdradzie jest inny - bardziej realny. Nie ma w nim miejsca na pobożne życzenia odnośnie rzeczywistości.
Marto, ale Twoje przebaczenie jest zupełnie inne niż Niezapominajki. Dla mnie też się wydaje, że przebaczyłem. Nie myślę o tym, czuje lekkość i fajnie mi się z tym żyje. Ale my nie musieliśmy się/nie musimy zmagać się na co dzień z tym problemem. Ty żyjesz z kimś innym w związku, ja nie jestem związany ze swoją ex. Jest inaczej (o wiele łatwiej) wybaczyć na odległość, zamknąć wszystko za sobą, rozpocząć na nowo życie z kimś innym, niż dalej żyć ze zdradzaczem. I tu jest ta kwintesencja sztuki wybaczania. Dlatego porównanie Niezapominajki a mnie i Ciebie mija się z celem, bo to różne levele wybaczania, inna bajka.
Post doklejony:
Ale oczywiście zgadzam się, że należy wybaczyć, a okopywanie się w bólu nic nie daje, tkwimy w miejscu, zżera nas poczucie skrzywdzenia, bólu. Przez to niszczymy siebie od środka zamiast iść do przodu. Dlatego zawsze powtarzam, że pielęgnowanie złości jest wbijaniem sobie gwoździa do trumny, obojętnie co w przeszłości się stało.
Post doklejony:
Też twierdzę, że zdrada mnie nauczyła wiele rzeczy, jednak nie chciałbym jej doświadczać a mieć możliwość poszukania innej drogi, aby patrzeć na świat bardziej realnie. Nie czuje do mojej ex żalu, nie mam za złe, że mnie zdradziła. Utwierdziłem się tylko w przekonaniu, że wcześniej czy później i tak by się pewnie rozpadło. Wiec wyszło tylko na dobre dla mnie. Ale jeżeli miałbym z nią być, to nie wiem jakby to było, nie wiem czy mógłbym pogodzić żal do niej i to co mi zrobiła, nie wiem, czy byłbym w stanie wybaczyć...
morfeusz napisał/a:
Dziękuje za odpowiedź Niezapominajko.
Utwierdzam się tylko w przekonaniu, że szczęśliwe życie po zdradzie zależy w dużej mierze od osobowości osoby zdradzonej.
Myślę, że to bardzo trafne stwierdzenie.
Cytat
Jednak jak na razie nie zmienię zdania (i też to wynika z tego co napisałaś), że takie życie jest jednak kompromisem. W większym lub mniejszym stopniu, ale kompromisem.
Napisałam wyżej, że dla mnie miłość to kompromis.
Cytat
Jak sama powiedziałaś, czasu nie cofniesz, to co doświadczyłaś, nie zmienisz już i jesteś tylko w stanie nauczyć się z tym żyć tzn. wybaczysz. Ale to już inna bajka,a termin "wybaczanie" nie jest też uniwersalny dla wszystkich.
Nie dość, że nie jest uniwersalne, to nie każdy potrafi wybaczyć. Myląc szansę z wybaczeniem.
Cytat
Myślę, że nawet kiedy zdrada nie miała miejsca w jakimś związku, to często życie w nim bywa bardziej uporczywe, niż tam gdzie ludzie tego doświadczyli. Dlatego wszystko zależy od punktu siedzenia jednostki i jej potrzeb. Same słowo miłość, szczęście, może być różnie interpretowane. Co dla jednego jest właśnie tym, dla innego nie musi być.
O tym samym pisałam w komentarzach pod historią Zori.
Cytat
Oczekujemy jednak czegoś krystalicznego, wręcz mistycznego, coś, co czyta się w książkach, to co widziała liliand1 w parku. Jednak niewielu osobom to się udaje, ale jak widać - istnieje.
Nie każda miłość jest jednakowa. Dla każdego ważne jest co innego. Książki, bajki- to bajki, a życie to życie.
Cytat
Nie zgodzę się z pierwszym punktem. Bo wynika z tego, że zdrada jest potrzebna dla osiągnięcia wyższego poziomu w związku. A przecież wiemy, że aby pewne rzeczy zrozumieć, osiągnąć, istnieją inne drogi bardziej lightowe. Wiec to co napisałaś Niezapominajko, że teraz nie żałujesz wydaje mi się trochę absurdalne. Jak można nie żałować, że doświadczyło się zdrady? Ok, można wyciągnąć wnioski na przyszłość z tego doświadczenia dla polepszenia jakości, równolegle jednak mieć poczucie żalu. Ale przeobrażać coś, co jest złem samym w sobie, w coś dobrego? Nie rozumiem.
Masz do tego prawo. Ja mam prawo do innego zrozumienia. Wiesz pewnie są lightowe sposoby, ale właśnie te lightowe sposoby na mnie nie działały. Co więcej byłam głucha na Jego prośby. Głucha na to co mówił. Bez zdrady dalej byłabym ślepa na swoje poczynania i to nie tylko o głuchotę tu chodziło, było tego naprawdę wiele. Dzięki zdradzie jestem innym człowiekiem - uważam, że lepszym.
Cytat
marta09876 napisał/a:
Niezapominajko,
Cytat
a) - żałowałam. Obecnie nie żałuje, bo "dzięki" niej krytycznie spojrzałam na siebie i na to co miałam za uszami.
Wydaje mi się, że rozumiem o czym piszesz i popieram. Po zdradzie można zrobić dwie rzeczy:
1. okopać się w bólu, pielęgnować go i hołubić, skutkiem czego zgorzknieć
2. wyciągnąć wnioski, poszerzyć horyzonty, stać się nowym, silnym i świadomym człowiekiem
Dlatego ja tez nie żałuję i życzę tego stanu wszystkim, którzy przeszli czy przechodzą przez zdradę. Mój świat po zdradzie jest inny - bardziej realny. Nie ma w nim miejsca na pobożne życzenia odnośnie rzeczywistości.
Dlatego wybrałam dla siebie najlepszą drogę. Drogę numer 2.
Cytat
nie, ale nie jest dla mnie także ciężarem. Jest we mnie świadomość tego co zrobił, ale wybaczyłam to co mi uczynił.
Dla mnie nie do pojęcia. Zdrada to swego rodzaju okaleczenie. Więc osoba, której ufałaś okaleczyła Cię (niestety w tym związku na stałe), świadomie i dobrowolnie. Potem przyszła powiedziała przepraszam (1x czy 100 x - nieistotne). I Ty chcesz powiedzieć, że codzienne patrzenie na tę osobę (mając świadomość wyrządzonej krzywdy i tego, że ona nie poniosła i nigdy nie poniesie takich konsekwencji jak Ty, że ona nie jest okaleczona, a tylko Ty) nie stanowi dla Ciebie problemu?
Nie, nie stanowi obecne dla mnie żadnego problemu. Kiedyś patrzyłam na Męża i pytałam dlaczego, płynęły mi łzy. Dziś patrzę na Niego bez żadnych pytań, bez żadnych łez, patrzę na Niego jak na kogoś, kogo kocham, a nie nienawidzę. Konsekwencje swoje poniósł. Po drugie Jego wyrzuty sumienia są najlepszą konsekwencja tego co zrobił. Nie jest łatwo żyć ze świadomością, że skrzywdziło się kogoś kogo się kocha.
Cytat
Tak jest w istocie czy tylko po prostu bardzo chcesz żeby tak było?
Tak jest.
Cytat
Powyższe z resztą stoi w sprzeczności z:
Cytat
e) poniekąd mam [żal]- bo przez ponad rok była to gehenna.
Cytat
d) Nie nie ufam i nie mam zamiaru tak ufać jak kiedyś- pozbyłam się ślepoty. Nie mniej zaufanie ma u mnie naprawdę duże
Zasada ograniczonego zaufania to mi się kojarzy z kierowcami albo partnerami biznesowymi. A związek? Co to za dziwny rodzaj związku kiedy ufamy dużo, ale nie w pełni? Co to w ogóle znaczy? To znaczy, że ufasz mu na tyle, że np.: do sklepu sam może iść, ale na weekend sam pojechać nie może? Czy też na weekend może, ale na miesiąc pracy za granicą już nie. Czy też po prostu sprawdzasz co, kiedy i z kim robi i to jest gwarantem Twojego spokoju lub może po prostu godzisz się z tym, że masz w sobie niepokój i honorowo starasz się nie szukać i nie drążyć?
Zaufanie ma bardzo duże jak na to co zrobił. Co mi da sprawdzanie, kontrolowanie? Nie sprawdzam, nie kontroluje, co więcej sama jestem informowana gdzie jest, za ile będzie (nie wymagam tego), zaraz mam telefon gdy 5 minut ma się spóźnić z pracy. Nie daje mi powodów do podejrzeń. Naprawdę wiele zmieniło się po ponad dwóch lat ( z mojej strony), jak na początku wariowałam gdy miał wyjść jedynie do fryzjera, każda kobieta kojarzyła mi się z nową zdobyczą, tak dziś mam spokój- nie z honoru tylko z tego, że On ten spokój mi funduje. Nie przekracza mojej granicy ani ja Jego. Chce wyjść wychodzi. Jeżeli chodzi o pracę - ma na miejscu i nie myślę co by było gdyby. Kiedy by miało mieć miejsce- wtedy by był czas na myślenie. Wiele razy już pisałam, że żyje dniem dzisiejszym.
Cytat
Podsumowując:
w swoim związku masz żal do męża i nigdy nie zapomnisz (wspomnienia wracają i bolą). Nie ufasz w ogóle, bo ufać trochę to tak jak być trochę w ciąży. Nie uważasz, że powyższe kłóci się z przebaczeniem?
Czytacie co ja piszę? Wyraźnie napisałam wyżej, że wspomnienia wracają, ale już nie bolą. Ile razy można to tłumaczyć - nie czytajcie tego co chcielibyście przeczytać, tylko to co naprawdę napisałam. Nie ma we mnie żadnego bólu, nie mam zamiaru już tym żyć. Chcę żyć szczęśliwie, a On mi to szczęście daje. Nie żyje wspomnieniami, bo nie mam po co. I nie jest to moje wyobrażenie. Czuje się szczęśliwa- tak trudno Wam to zrozumieć? Może Wy lepiej wiecie co ja czuje?
Cytat
Szczęście to wewnętrzna harmonia, a nie wieczny konflikt. Z tego względu również nie da się być trochę szczęśliwym.
O jakim konflikcie piszesz? Ja mam wewnętrzny spokój i harmonie, żadnego konfliktu. Nie szukajcie na siłę czegoś czego nie ma.
Post doklejony:
Cytat
liliand1 napisał/a:
Ja tylko chciałabym coś dodać odnośnie pkt f, czyli:
"W trakcie seksu nie masz poczucia, że jego ręce dotykały inną kobietę, nie obrzydza Cię to?"
i wypowiedzi:
"Nie, takie uczucia miałam zaraz po dowiedzeniu się o zdradzie. Jego dotyk mnie "bolał". Dziś nie mam z tym żadnego problemu, pisałam już o tym w którymś temacie. "
Cóż, skoro o seksie...Uprawianie seksu zdrajcy z kochanką, polega raczej na tym samym , co zdrajcy z partnerką. Co najmniej, bo może robili ze sobą dużo innych rzeczy, które nie były nigdy w Waszym repertuarze ars amandi.
Może i robili, a może i nie, nie pytałam, bo do niczego mi to potrzebne nie było. Zdradził to zdradził bez wnikania w szczegóły.
Cytat
Także (cokolwiek w łóżku , bądź poza nim wyczyniali ze sobą ) , trochę tego więcej , niż "niewinne" dotykanie dłońmi Twojego męża ciała innej obcej kobiety. Głębokie pocałunki, najróżniejsze pieszczoty, jego usta na jej piersiach...i nie tylko piersiach. Jej rewanż . I co gorsza "TO" , w różnych pozycjach. Plus wszystko, co się z fizjologią ludzkiego układu płciowego łączy... Jesteśmy dorośli, chyba nie muszę już więcej tłumaczyć. Wszystkie te rzeczy się odbywają mniej więcej tak samo u Was, jak zaistniały, nie raz, między mężem i inną kobietą... Te same pozycje, te same konfiguracje, a gdzie wyjątkowość? Taki niby szczegół, ale nie do odtworzenia. Skoro raz z jedną, raz z drugą ?
Jaki cel sobie postawiłaś pisząc o tym?
Teraz jest ze mną. Drugiej nie ma. Gdyby nie był ze mną, miałby kolejną i robiłby to samo, te same pozycje, te same konfiguracje więc po raz kolejny wyjątkowości by nie było. Mam wrażenie, że nie masz pojęcia o czym dyskutujesz. Co możesz wiedzieć co ja czuje? Piszesz z własnej perspektywy nie patrząc że każdy ma własną.
Edytowane przez niezapominajka dnia 13.03.2012 18:54:37
" Myślisz że cierpisz... tak naprawdę walczysz o szczęście..."
Nie do wiary. Czy na tym portalu nie mozna być szczęśliwym?
Zamiast pytać Niezapominajki jak doszla do tego miejsca gdzie jest, co mogloby się przydać niektórym,to uważacie że żyje w iluzji szczęścia. Przykro się na to patrzy co wypisujecie. Każdy jest inny, jeden potrafi wybaczyc, inny nie. Wy nie potraficie - luz, dajcie innym żyć. Imputujecie, dręczycie, wiercicie. Patologia.
Mozna zaufac, ale nie na sto procent. Jak pisze Niezapominajka, to już nie lezy w jej gesti by o to zaufanie zabiegać. Nie ona ma się o to martwić, tylko jej mąż o to by czuła, że jest bezpieczna. Zdrada to rana i jak każda rana zostawia bliznę. Na początku boli, później swędzi, a po jakimś czasie jest częścia nas. Nikt o zdrowych zmysłach nie patrzy na bliznę i nie drapie jej żeby poczuć ból na nowo. Żyjcie tym co jest, a nie tym co było lub mogłoby być.
To nie kochanka, ale sypiam z nią,
Choć śmieją ze mnie się i drwią.
Nie do wiary. Czy na tym portalu nie mozna być szczęśliwym?
Zamiast pytać Niezapominajki jak doszla do tego miejsca gdzie jest, co mogloby się przydać niektórym,to uważacie że żyje w iluzji szczęścia.
Nie, tylko chciałem dowiedzieć się, czy bycie szczęśliwym w oczach Niezapominajki jest takie same jak w moich. Czy w jej położeniu podobnie bym mówił (zakładając jej odczucia o których pisała), czy jednak nie.
Więc kiedy to wszystko porównam, to zastanowię czy warto. Czy to będzie pasowało do mnie, mojej osobowości, mojego położenia, czy wreszcie jestem zdolny tak żyć idąc na taki kompromis.
Czy nie uważasz Nutoj, że dobrze wiedzieć jaka to będzie ścieżka, jaki cel osiągniemy, do czego będziemy dążyć?
Nie do wiary. Czy na tym portalu nie mozna być szczęśliwym?
Zamiast pytać Niezapominajki jak doszla do tego miejsca gdzie jest, co mogloby się przydać niektórym,to uważacie że żyje w iluzji szczęścia.
Nie, tylko chciałem dowiedzieć się, czy bycie szczęśliwym w oczach Niezapominajki jest takie same jak w moich. Czy w jej położeniu podobnie bym mówił (zakładając jej odczucia o których pisała), czy jednak nie.
Trzeba być w takiej sytuacji by zrozumieć.
Więc kiedy to wszystko porównam, to zastanowię czy warto. Czy to będzie pasowało do mnie, mojej osobowości, mojego położenia, czy wreszcie jestem zdolny tak żyć idąc na taki kompromis. [/quote]
Bo właśnie to nie lada sztuka iść na taki kompromis.
" Myślisz że cierpisz... tak naprawdę walczysz o szczęście..."
morfeusz, ale Ty nigdy nie dowiesz się czy ten jej kompromis pasuje do Ciebie, bo nie miałeś takiej możliwości. Ja bardziej polecałbym pytać ją, jak radziła sobie, gdy łapały ją złe myśli. Zupełnie inaczej leczyć się ze zdrady nie widząc się ze zdradzającym, a inaczej przebywając z nim codziennie. Nigdy nie dowiesz się co znaczy szczęście dla Niezapominajki, bo nie siedzisz w jej głowie. Tak samo nie dowiemy się, co czuły zdradzające mnie i Ciebie kobiety. To bezcelowe dywagacje.
Cytat
Czy nie uważasz Nutoj, że dobrze wiedzieć jaka to będzie ścieżka, jaki cel osiągniemy, do czego będziemy dążyć?
Nie uważam. Nie patrze tak daleko w przyszłość. Kiedyś patrzyłem i zycie nauczylo mnie, że to nie ma znaczenia co sobie wymyślę. Patrze na to co jest, a nie na to co będzie za kilkanaście lat. Tego nie przewidzę.
To nie kochanka, ale sypiam z nią,
Choć śmieją ze mnie się i drwią.
Odkąd cieszę się tym,co mam,zabieram wszystko losowi,nie czekam,aż mi coś sam da,wiem czego chcę,biorę to nawet siłą od losu,nie robie planów na całe życie,tylko na jutro,na lipiec,na sierpień...Jestem szczęśliwa.Chociaż nie udało mi sie uratować mojego małżeństwa,bo nie dostałam takiej szansy-to jestem szczęśliwa.
A miłość?
Ilu NAS tutaj ,każdy jej własną definicję ,tak jak definicje szczścia...
Powodzenia wszystkim w jej szukaniu
Niezapominajko, w żadnym razie nie wiem lepiej od Ciebie co czujesz ani co myślisz. Ale dokładnie czytam co piszesz. Nie ja napisałam o żalu, który masz do męża tylko Ty sama w odpowiedzi na pytanie Morfeusza. W toku dalszej dyskusji (odpowiedzi na mój komentarz) piszesz, że żalu nie czujesz. Ja się gubię w takiej dyskusji, bo albo coś jest tak albo siak, a jak jest Ty jedna wiesz, ale podajesz sprzeczne informacje.
Cytat
Konsekwencje swoje poniósł. Po drugie Jego wyrzuty sumienia są najlepszą konsekwencja tego co zrobił. Nie jest łatwo żyć ze świadomością, że skrzywdziło się kogoś kogo się kocha.
Nie wiem, nie jestem u niego w głowie, ale pamiętaj, że mimo iż to osoba bliska i kochana przez Ciebie, to Ty też w niej nie jesteś. Jeśli już stosujesz zasadę ograniczonego zaufania, stosuj ją konsekwentnie. To, że Tobie się wydaje, że nie jest łatwo żyć z taką świadomością nie znaczy, że jemu nie jest łatwo z nią żyć. To raz, a dwa co to za miłość, która krzywdzi?? To w ogóle jest miłość? Skrzywdziłabyś świadomie kogoś kogo kochasz?
Cytat
Zaufanie ma bardzo duże jak na to co zrobił.[quote]
Jak powiedziałam wyżej - dla mnie to nie zrozumiałe. Zaufanie jest, albo go nie ma. W ograniczonym zaufaniu występuje kontrola, obawa, albo zaufanie tylko w pewnych sytuacjach. To oznacza, że zaufania tak naprawdę nie ma.
[quote]O jakim konflikcie piszesz? Ja mam wewnętrzny spokój i harmonie, żadnego konfliktu. Nie szukajcie na siłę czegoś czego nie ma.
Konflikcie, który wyłuszczyłam w poprzedni poście i w tym aktualnym. Sprzeczności, których nie da się pogodzić. Choć zdaje sobie sprawę, że kobiety potrafią omijać problemy, nie myśleć, dostosowywać się, znajdować te kilka okruchów spokoju, które potem nazywają szczęściem, bo tak czują i mogą robić to przez lata.
Niezapominajko, Twoje życie, Twoje wybory, Twoje szczęście/nieszczęście. Jeśli Ci z tym dobrze, to tak żyj i nikomu nic do tego, ale też nie wymagaj od innych/niektórych by to rozumieli. Ja nie rozumiem i jestem przekonana (po Twoich nieco sprzecznych opisach), że ten misternie wykonany psychologiczny stelaż półprawd Waszego związku jest niezwykle kruchy i chwiejny. Uważam też, że szczęście nie jest całkowicie kwestią subiektywną, czyli poczucia. Nie zgadzam się, że jednemu do szczęścia potrzebne jest to, a drugiemu wystarczy tamto. Wszystkim nam potrzebne jest jedno i to samo: wzajemna miłość, szacunek, zaufanie, docenienie, prawidłowo funkcjonujący związek, i jeszcze kilka innych, które razem tworzą dojrzałego, spokojnego, zrównoważonego i pozytywnie nastawionego do świata i ludzi człowieka. Jeżeli tych składowych nie ma, to ludzie dążąc do szczęścia (bo wszyscy tego chcemy) pozwalają w swoim życiu na rożne substytuty i produkty zastępcze.
Morfeuszu, ja nie pisałam nic o wybaczeniu. Ja nigdy nie przebaczyłam. Nie czuję w tej chwili nienawiści, raczej nieprzychylną obojętność, ale nigdy nie wybaczyłam i nie wybaczę choćby w imię zasad. I być może również dlatego aktualnie nie rozumiem Niezapominajkowej (i nie tylko jej) próby życia ze zdrajcą (choć sama te próby w przerabiałam kilkakrotnie). Ale masz rację, że nasze sytuacje i doświadczenia w tej chwili są zupełnie inne. To co próbuje robić w swoim życiu to tworzyć pewne definicje, określać zasady i wg tego oceniać rzeczywistość. I z tego pewne rzeczy wynikają, np.: nie mogłabym powiedzieć, że jestem w dobrym, spełnionym związku, który daje mi szczęście, jeśli nie ufam. Dla mnie to jest sprzeczne i jedno drugie wyklucza. I tak jak Niezapominajka nie może pojąć o co nam chodzi, tak ja w ten sam sposób nie mogę pojąć jak ona może nie widzieć tego co jej próbuje zobrazować. Stąd cała dyskusja. Ale ja to ja, a Niezapominajka to Niezapominajka i może tak jest dobrze, bo w ten sposób szanowny "małżowin" ma okazję się zrehabilitować.
Nutoj, ta sprawa zupełnie mnie nie dotyczy ale bardzo Ciekawi. I myślę, że pomoże wielu szukających swojej drogi. To była jedna z nielicznych rzeczy, których nie byłem pewien jeżeli chodzi o zdradę.
Głównie chodziło mi o odczucia Niezapominajki na zadane pytania. Teraz widzę całkowity obraz tego, czego się tylko domyślałem, czego nie wiedziałem.
Oczywiście masz racje, że trzeba się przekonać na własnej skórze. Ale przynajmniej mam świadomość i nie krążyłbym po omacku szukając czegoś, czego nigdy nie będę w stanie osiągnąć. Z drugiej strony wiem, co mogę jednak uzyskać. Wiem też na co mogę się zgodzić, jak daleko mogę pójść na kompromis. Z tą wiedzą jest łatwiej i można skupić się na czymś istotnym, a nie szukaniu zaginionego Grala.
Wiem, czym jest dla Niezapominajki szczęście, sama to napisała widzę też co pisze w innych postach. Wiem, czym dla mnie jest szczęście. Nutoj, czy nie widzisz ile osób pyta się na portalu czy warto, czy możliwe jest osiągnięcie szczęścia, jak to wszystko wygląda po zdradzie, czy jest osiągnięcie stanu jak przed zdradą?
Dlatego służą te moje dywagacje, aby określić czego można się spodziewać na przyszłość, co można osiągnąć idąc jednak na kompromis. Oczywiście bardzo to generalizuje, bo istnieje jeszcze szereg innych czynników wpływających na powodzenie w odbudowie związku.
Wiec jak nie patrzysz w przyszłość i przyjdzie do Ciebie osoba i zapyta się o radę to powiesz, że spróbuj a się przekonasz? Ktoś np. chce wiedzieć, chce mieć obraz tego co może go czekać, bo to jest nasz życie i nikt nie chce się ładować w ciemno, nic wcześniej o tym nie wiedząc.
Wiec jak nie patrzysz w przyszłość i przyjdzie do Ciebie osoba i zapyta się o radę to powiesz, że spróbuj a się przekonasz?
Nie. Zupełnie nie tak. Mogę mu opowiedzieć co sam przeżyłem. Tylko i aż tyle. Nie przewidzę co go kogoś będzie czekało. Nie jestem zwolennikiem dawania każdemu szansy, jestem od tego daleki. Nie jestem też zwolennikiem żeby każdy tej szansy nie dostał. Niech każdy zadecyduje za siebie. Natomiast zirytowało mnie, że chcecie wmówić Niezapominajce, że nie jest szczęśliwa, że jej się tylko wydaje. Moze się okazać, że za kilka lat się rozejdzie, ale póki czuje się szczesliwa to niech nikt jej nie wmawia, że nie jest
To nie kochanka, ale sypiam z nią,
Choć śmieją ze mnie się i drwią.
Rozbieracie zdania na słowa.
Szukacie odpowiedzi na pytania, na które nie ma obiektywnych metod pomiarowych.
Jak obliczyć szczęście, jak zmierzyć miłość.
Każdy z nas inaczej to postrzega, każdy ma inne doświadczenia.
Może po prostu uwierzmy Niezapominajce ,ze jest szczęśliwa.:wykrzyknik
Zdrada - to doświadczenie w życiu. Trudne, bolesne ale jest niestety częścią współczesnej ( i nie tylko ) obyczajowości.
Naszym zadaniem jest uwierzyć w siebie, we własną wartość jako człowieka.
Nie mówię - godzić się ze zdziczeniem obyczajów.
Walczyć gdzie się da, pokazywać jakie skutki zdrada powoduje.
Ale mam wrażenie ,że to rozbieranie naszych emocji za spółgłoski, samogłoski nie pozwala zacząć normalnie żyć. To w końcu teraz od nas SAMYCH zależy jakość każdego dnia
Morfeuszu, ja nie pisałam nic o wybaczeniu. Ja nigdy nie przebaczyłam. Nie czuję w tej chwili nienawiści, raczej nieprzychylną obojętność, ale nigdy nie wybaczyłam i nie wybaczę choćby w imię zasad.
Tak wiem, że użyłem słowa "wybaczać", ale sens wydaje mi się ten sam i można wsadzić słowo "żal". Chodziło mi o wewnętrzną harmonię, pogodzeniem się z tym co się stało, wyciągniecie wniosków, przez to polepszenie życia w przyszłości. To, że mamy wszystko poza sobą, nie ma tego ciężaru, budujemy coś nowego, z kimś innym.
Jednak uważam, że aby to osiągnąć w sposób maksymalny, musi być wybaczenie. Bez tego nie da się uzyskać wyżyn. Marto, czy aby wybaczyć musisz ponownie kochać/lubić wiarołomnego? Ja też czuje obojętność, jednak nie czuje złości i chyba to się nazywa wybaczaniem. Nie muszę z nią na siłę się spotykać, ale kiedy widzę na ulicy, to także nie mam zamiaru zawracać.
Post doklejony: Nutoj
Cytat
Natomiast zirytowało mnie, że chcecie wmówić Niezapominajce, że nie jest szczęśliwa, że jej się tylko wydaje. Moze się okazać, że za kilka lat się rozejdzie, ale póki czuje się szczesliwa to niech nikt jej nie wmawia, że nie jest
Niczego ja nie wmawiam Niezapominajce, chciałem uzyskać to, co było w pytaniu, i to co pisałem w postach wyżej. Sama ona wie jak się z tym czuje, bo siebie nie oszuka. Kiedy odpowiedziała mi na moje pytania, śmiem twierdzić, że pisała co w tej chwili czuje i o to jestem jej wdzięczny. Przecież tu o to chodzi, aby się rozwijać i dzielić się doświadczeniami.
Każdy z uczestników wyciągnął wnioski i przyrównał to do siebie, do swojej sytuacji. Każdy z nas jest inny a doświadczenia Niezapominajki są bardzo cenne. Pomagają wiele rzeczy zrozumieć.
Post doklejony: kobieta123
Cytat
Jak obliczyć szczęście, jak zmierzyć miłość.
Każdy z nas inaczej to postrzega, każdy ma inne doświadczenia
Temu służyły pytania, aby dowiedzieć, jak szczęście postrzega Niezapominajka a jak Ja. Wiem, że co osoba to opinia na ten temat. Dlatego chciałem to przybliżyć, aby mieć jakiś punkt odniesienia.
Niezapominajko , życzę Ci powodzenia i nie zmarnujcie tego, co razem rozpoczęliście.
marta09876 napisał/a:
Niezapominajko, w żadnym razie nie wiem lepiej od Ciebie co czujesz ani co myślisz. Ale dokładnie czytam co piszesz. Nie ja napisałam o żalu, który masz do męża tylko Ty sama w odpowiedzi na pytanie Morfeusza. W toku dalszej dyskusji (odpowiedzi na mój komentarz) piszesz, że żalu nie czujesz. Ja się gubię w takiej dyskusji, bo albo coś jest tak albo siak, a jak jest Ty jedna wiesz, ale podajesz sprzeczne informacje.
Właśnie wcześniejsza Twoja wypowiedź pokazała, że nie czytasz tego co pisze. Zwróciłam Ci na to uwagę. Ale najlepiej odwinąć kota ogonem jak to się powiada. Mam żal, ale nie taki żeby mi przyćmił myślenie i zatruwał życie.
Cytat
Konsekwencje swoje poniósł. Po drugie Jego wyrzuty sumienia są najlepszą konsekwencja tego co zrobił. Nie jest łatwo żyć ze świadomością, że skrzywdziło się kogoś kogo się kocha.
Nie wiem, nie jestem u niego w głowie, ale pamiętaj, że mimo iż to osoba bliska i kochana przez Ciebie, to Ty też w niej nie jesteś. Jeśli już stosujesz zasadę ograniczonego zaufania, stosuj ją konsekwentnie. To, że Tobie się wydaje, że nie jest łatwo żyć z taką świadomością nie znaczy, że jemu nie jest łatwo z nią żyć. To raz, a dwa co to za miłość, która krzywdzi?? To w ogóle jest miłość? Skrzywdziłabyś świadomie kogoś kogo kochasz?
Nie musisz mi mówić co dla mnie dobre co nie, stosuje ponad dwa lata przynosi same zyski nie straty.
Cytat
Zaufanie ma bardzo duże jak na to co zrobił.
Jak powiedziałam wyżej - dla mnie to nie zrozumiałe. Zaufanie jest, albo go nie ma. W ograniczonym zaufaniu występuje kontrola, obawa, albo zaufanie tylko w pewnych sytuacjach. To oznacza, że zaufania tak naprawdę nie ma
Żadnej kontroli nie ma, obawy także więc dalej to nie zaufanie?
Cytat
O jakim konflikcie piszesz? Ja mam wewnętrzny spokój i harmonie, żadnego konfliktu. Nie szukajcie na siłę czegoś czego nie ma.
Konflikcie, który wyłuszczyłam w poprzedni poście i w tym aktualnym. Sprzeczności, których nie da się pogodzić. Choć zdaje sobie sprawę, że kobiety potrafią omijać problemy, nie myśleć, dostosowywać się, znajdować te kilka okruchów spokoju, które potem nazywają szczęściem, bo tak czują i mogą robić to przez lata.
Nie każda kobieta jest taka sama.
Cytat
Niezapominajko, Twoje życie, Twoje wybory, Twoje szczęście/nieszczęście. Jeśli Ci z tym dobrze, to tak żyj i nikomu nic do tego, ale też nie wymagaj od innych/niektórych by to rozumieli.
Nie wymagam, ja pisałam o szczęściu, własnym szczęściu to Wy mi zarzucacie brak.To były Wasze pytania, nie moje.
Cytat
Ja nie rozumiem i jestem przekonana (po Twoich nieco sprzecznych opisach), że ten misternie wykonany psychologiczny stelaż półprawd Waszego związku jest niezwykle kruchy i chwiejny.
Dla Was każdy kto daje szansę jest stracony. Nikomu się nie uda, a są na portalu ludzie którym świetnie się wiedzie. Ale nie- przecież kłamią, to tylko wyobrażenia, przecież żyć szczęśliwie się nie da. Wasza sprawa co o tym myślicie, nie narzucacie nikomu własnych myśli i przekonań, bo mówicie z perspektywy siebie.
Cytat
morfeusz napisał/a:
Wiem, czym jest dla Niezapominajki szczęście, sama to napisała widzę też co pisze w innych postach. Wiem, czym dla mnie jest szczęście.
Bzdura - nie napisałam czym dla mnie jest szczęście a napisałam czym dla mnie jest miłość. Odpowiedziałam na pytania owszem, ale myślę, że mało obrazujące moje szczęście.
Cytat
kobieta123 napisał/a:
Może po prostu uwierzmy Niezapominajce ,ze jest szczęśliwa.:wykrzyknik
Wątpliwe czy potrafią.
Cytat
morfeusz napisał/a:
Temu służyły pytania, aby dowiedzieć, jak szczęście postrzega Niezapominajka a jak Ja. Wiem, że co osoba to opinia na ten temat. Dlatego chciałem to przybliżyć, aby mieć jakiś punkt odniesienia.
I uważasz że te 6 pytań może odzwierciedlać moje szczęście?
Cytat
Niezapominajko , życzę Ci powodzenia i nie zmarnujcie tego, co razem rozpoczęliście.
Nie zmarnuje, tak ja niektórzy zmarnowali.
Post doklejony:
Cytat
nutoj napisał/a:
Natomiast zirytowało mnie, że chcecie wmówić Niezapominajce, że nie jest szczęśliwa, że jej się tylko wydaje.
Myślę, że masz dobre spostrzeżenie. Mnie się nie udało- innym też się nie uda, a jak żyje szczęśliwie, to nie szczęście a ułuda.
Edytowane przez niezapominajka dnia 14.03.2012 10:27:02
" Myślisz że cierpisz... tak naprawdę walczysz o szczęście..."
Kochana Niezapominajko nie rozumiem czego oni się czepiają Moim zdaniem ty chyba wiesz najlepiej czy jesteś szczęśliwa czy nie w swoim małżeństwie Jest miłość jesteście razem to jest i wiara na lepsze życie Nowe doświatczenia nawet i te złe dały ci inaczej spojrzeć na życie Dla mnie zawsze będziesz tutaj na portalu kimś wyjątkowym kimś kto umie podnieść na duchu pocieszyć i pomóc dobrym słowem
morfeusz napisał/a:
Wiem, czym jest dla Niezapominajki szczęście, sama to napisała smiley widzę też co pisze w innych postach. Wiem, czym dla mnie jest szczęście.
Bzdura - nie napisałam czym dla mnie jest szczęście a napisałam czym dla mnie jest miłość. Odpowiedziałam na pytania owszem, ale myślę, że mało obrazujące moje szczęście.
Jeżeli chodzi o samą definicję masz rację, napisałaś co to jest miłość. Więc przepraszam.
Bardziej jednak chodziło mi o całokształt Twoich wypowiedzi jeżeli chodzi o szczęście w powiązaniu z definicją miłości.
Cytat
I uważasz że te 6 pytań może odzwierciedlać moje szczęście?
Samego stanu Twojego umysłu, nigdy nie poczuje, nigdy się nie dowiem, bo słowami tego nie wyrazisz, a ja nie siedzę w Twojej głowie. Jednak te 6 pytań pozwoliło mi przybliżyć Twoje odczucia w stosunku do męża po zdradzie. Dlatego tak, w pewnym stopniu odzwierciedla Twoje szczęście.
Cytat
kobieta123 napisał/a:
Może po prostu uwierzmy Niezapominajce ,ze jest szczęśliwa.smileysmiley
Wątpliwe czy potrafią.
Nigdy nie nadużywam słowa przyjaciel, tak samo jak miłość czy szczęście itp. Więc jeżeli ktoś mi powie, że jestem jego przyjacielem, to tylko ja sam weryfikuje czy tak naprawdę nim jestem, czy tylko lepszym kolegą. Więc jeżeli mówisz, że jesteś szczęśliwa, to w ramach tylko zwykłej dociekliwości, badań, chciałem dowiedzieć się jak to jest u Ciebie. Czy muszę być taką osobą która tylko przytakuje i nic więcej? Ja chcę wiedzieć od podszewki z czym to się je. Całą zdradę w ten sposób przerabiałem. I czynię tak teraz. Jesteś z nielicznych znanym mi osób, którym się udało, więc Twoje odpowiedzi były mi bardzo pomocne i za to dziękuję.
Co poniektórzy twierdzą, zostawcie Niezapominajkę i uwierzcie jej i nie dociekajcie. Ja Ci wierzę, dlaczego nie miałbym, widać to po Twoich postach, że jesteś szczęśliwa, jednak nie jestem motłochem, który idzie za głosem ludu i każe sobie wpajać rzeczy, których wcześniej nie próbował zrozumieć. Moje pobudki są typowo egoistyczne (wiedzieć dla samego siebie, w ramach tych badań) a nie, żeby podważać to co mówisz. Takie były moje intencje, a jak ktoś myśli inaczej, to chyba ma problem sam ze sobą. Wolę podchodzić realnie do sprawy a nie z myśleniem, że miłość wszystko zwycięży. Więc nie rozumiem po co to tak wszystko przeżywać jak mrówka okres. Jesteśmy na tym portalu aby sobie pomagać, próbować zrozumieć i wydaje mi się, że nie powinno być tematów tabu. Ale jeżeli ktoś czegoś nie chce poruszać, to świadczy o tym, że się boi, nie jest pewien, nie chce zmierzyć się z rzeczywistością. A to tylko świadczy o bardzo chwiejnej sytuacji. Wolałby już z powrotem upaść na dno, jeżeli to pozwoliłoby mi spojrzeć realniej, miałoby przynieść wymierne korzyści, pójść szybko do przodu, niż tkwić w matrixie. Dlatego służą takie dyskusje. Czy to jest takie abstrakcyjne o czym mówię?
Cytat
nutoj napisał/a:
Natomiast zirytowało mnie, że chcecie wmówić Niezapominajce, że nie jest szczęśliwa, że jej się tylko wydaje.
Myślę, że masz dobre spostrzeżenie. Mnie się nie udało- innym też się nie uda, a jak żyje szczęśliwie, to nie szczęście a ułuda.
Ja mówię za siebie. I prosiłbym nie doklejać etykietek do rzeczy o których nie pisałem.
Nutoj
Cytat
Wiec jak nie patrzysz w przyszłość i przyjdzie do Ciebie osoba i zapyta się o radę to powiesz, że spróbuj a się przekonasz?
Nie. Zupełnie nie tak. Mogę mu opowiedzieć co sam przeżyłem.
A ja powiem takiej osobie co wiem. Z perspektywy swoich osobistych doświadczeń a także z tego co się dowiedziałem później i z moich spostrzeżeń. Powiem za i przeciw i czego ewentualnie może się spodziewać. Wszystko to będzie oczywiście scenariusz książkowy, bo każdy sam piszę swoją historię. Jednak zaczerpnięta wiedza pomoże poruszać się wytyczoną ścieżką a nie krążyć po omacku. Wiemy czego chcemy, czego możemy oczekiwać, więc albo wchodzimy w to, albo nie.
Mam żal, ale nie taki żeby mi przyćmił myślenie i zatruwał życie.
Niezapominajko, rozumiem, że masz żal, który dodaje Ci skrzydeł i uszczęśliwia? Dla mnie 2+2=4, dla Ciebie niekoniecznie. Dlatego ta dyskusja jest jałowa. Twoja wizja rzeczywistości jest niespójna. Próbujesz godzić to czego nie da się pogodzić, akceptujesz istnienie sprzeczności/problemów bez ich rozwiązania, uważając, że skoro jesteś w stanie funkcjonować i o tym nie myśleć to jest dobrze. Otóż nie jest. Wszystko ma swoją cenę. I prędzej czy później przyjdzie Ci uregulować rachunek. Ale tak jak pisałam to Twoja piaskownica i Twoje zabawki.
Cytat
Marto, czy aby wybaczyć musisz ponownie kochać/lubić wiarołomnego? Ja też czuje obojętność, jednak nie czuje złości i chyba to się nazywa wybaczaniem. Nie muszę z nią na siłę się spotykać, ale kiedy widzę na ulicy, to także nie mam zamiaru zawracać.
Morfeuszu to ciekawe pytanie i jak o tym myślę to wydaje mi się, że odpowiedź na nie brzmi: tak,tzn.przynajmniej lubić. Wyjaśniam.
Wybaczenie w moim pojęciu to stan, w którym mogę na nowo tworzyć dobre relacje z osobą, której wybaczyłam, tzn. co było złe idzie w niepamięć i zaczynamy od zera. Jak do tego dochodzi? Pierwszy etap to etap emocjonalny, dzieje się niemal samoistnie, chociaż postępuje szybciej jeśli się mu dopomaga. W tym etapie muszę przestać czuć żal, rana musi się zagoić na tyle, że wspomnienie wydarzeń nie powoduje uczucia przykrości, a zdarzenie jest po prostu przeszłością nienaznaczoną pejoratywnymi odczuciami. Zwykle znaczącą rolę gra tutaj czas, ale też my sami odbudowując swoje poczucie wartości przez codzienne drobne sukcesy.
Drugi etap potrzebny do wybaczenia to zrozumienie motywów i stanu umysłu tego, który skrzywdził, co ostatecznie sprowadza się do zrozumienia dlaczego stało się co się stało. Aby ten drugi etap mógł zaistnieć potrzebna jest osoba uprzednio krzywdząca, która żałowałaby i chciałaby szczerze na ten/swój temat rozmawiać.
Drugi etap jest w mojej opinii nieodzownym składnikiem przebaczenia i tworzenia nowych relacji, bez niego nie można mówić o przebaczeniu, jedynie o pogodzeniu się z zaistniałą sytuacją.
Wydaje się, że zdradzający raczej nie chcą się odsłaniać,bo któż chciałby rozmawiać o swoim prywatnym szambie, kto chciałby się przyznać przed kimś i przed samym sobą, że coś w tej jego wygodnej rzeczywistości jest nie tak i odpowiedzieć na pytanie dlaczego tak jest?
Ponieważ w moim ex związku i po nim usłyszałam tylko stwierdzenia typu: "przepraszam, nie jestem ciebie wart", "jesteś wspaniała, a ja głupi", "zawsze będę cie kochał", "taki już jestem", "jesteś dla mnie za dobra" itp. bzdury i frazesy, wybaczenie i tworzenie nowych relacji nie jest możliwe. Jestem spokojna wewnętrznie, bo pierwszy etap za mną. Jednak do przebaczenia potrzebowałabym współpracy drugiej strony.
Podsumowując, gdybym zrozumiała motywy mojego zdradzacza (bo by mi to umożliwił, a nie dlatego, że obserwując z boku mogę się ich domyślać), mogłabym tworzyć z nim nowe relacje, co oznacza, że i lubić go. Na dzień dzisiejszy nie odpowiadam mu cześć na ulicy, nie podam mu ręki, jeśli poprosi o pomoc to mu nie pomogę.
Nie umożliwił mi przebaczenia, więc nie mogę mu go udzielić.
Tak jeszcze na koniec, dobrze wg mnie (choć wierząca nie jestem) obrazuje warunki wybaczenia pięć warunków sakramentu pokuty.
O ile dobrze pamiętam:
1. Rachunek sumienia
2. Żal za grzechy
3. Postanowienie poprawy
4. Szczera spowiedź
5.Zadośćuczynienie.
Nie spełnisz jednego nie ma odpuszczenia. Wg mnie ma to silne podstawy psychologiczne służące obydwu stronom(skrzywdzonej i krzywdzącej).
marta09876 napisał/a:
[quote]Mam żal, ale nie taki żeby mi przyćmił myślenie i zatruwał życie.
Niezapominajko, rozumiem, że masz żal, który dodaje Ci skrzydeł i uszczęśliwia? Dla mnie 2+2=4, dla Ciebie niekoniecznie. Dlatego ta dyskusja jest jałowa. Twoja wizja rzeczywistości jest niespójna. Próbujesz godzić to czego nie da się pogodzić, akceptujesz istnienie sprzeczności/problemów bez ich rozwiązania, uważając, że skoro jesteś w stanie funkcjonować i o tym nie myśleć to jest dobrze. Otóż nie jest. Wszystko ma swoją cenę. I prędzej czy później przyjdzie Ci uregulować rachunek. Ale tak jak pisałam to Twoja piaskownica i Twoje zabawki.
Swoja dyskusję już zakończyłam.
Post doklejony:
Jeżeli masz ochotę na ocenianie mojego życia- zajmij się swoim.
Edytowane przez niezapominajka dnia 18.03.2012 12:09:43