Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Cóż..
żona zapytała czemu chodzę taki śnięty. Więc poruszyłem temat na spokojnie, że wiem że dalej piszą do siebie i co było w treści (temat masażu i zwrotu cukieraś) i że mnie to boli, że tak sie z kolegą nie pisze i że wiem że to osoba poznana miesiąc wcześniej, a nie kolega. Trochę ją zaskoczyłem, zaczęła się lekko denerwować, ale szybko się otrząsnęła i śpiewka że to tylko tak w żartach do siebie piszą i że teraz prawie w ogóle do siebie nie piszą.
Ale tematu unikała, powiedziała tylko że sobie tylko dobieram do głowy, bo ona nic nie kręci i szukam problemów tam gdzie ich nie ma. Wszystko raczej na chłodno bez przytulań i zapewnień mnie że jest ok i żebym się nie martwił.
Ręce opadają..
Wczoraj trochę wypiłem i napisałem sms-y do tego gościa, żeby się odchrzanił, błąd chyba zrobiłem bo mogłem zadzwonić, a tak to zero odzewu z jego strony na moje zarzuty.
Oni cię kompletnie olewają Jack. Oboje pewnie mają lewe komórki, spotykają się gdzie chcą i jak chcą. Prawie zaszczuli cię psychicznie i świetnie się przy tym bawią. Jeśli chcesz się kochać z żoną to kup chociaż jakiś durex bo w momencie jak przywlecze jeszcze dziecko to z łatwością ci wmówi, że to twoje. Sam już spaliłeś wszystkie możliwe sposoby dowiedzenia się prawdy. Będą się kryli jak króliki po norach z tym romansem i teraz sam nie dowiesz się już niczego. Weź wreszcie tego fachowca bo pora sprawę zakończyć w dwa tygodnie. Jak tego nie zrobisz to może się to ciągnąć latami a ty już i tak coraz bardziej się miotasz. Niech to się już wreszcie gibnie w którąś stronę bo wszyscy tu dostaniemy świra
A o to kamą, o czym piszemy już od miesiąca.
Jesteś już w najlepszym wypadku drugi i do rychłego odstrzału. Przejrzyj wreszcie na oczy, zamiast spodziewać się jakiegoś niespodziewanego wyjaśnienia sytuacji ala holywood.
Już kompletnie ma Cię w p*****e. Już nawet się nie kryje.
Jack,
to już masz czarno na białym z czyim zdaniem bardziej się liczy. Złość i agresja na ciebie to standardowa reakcja. Wsadziłeś nos w nie swoje sprawy , teraz czeka cię "nagana". Flirt , czy romans w toku, coś jej zepsułeś tymi smsami. Jeśli teraz będziesz spokojny i dasz się za to "opieprzyć", to już po tobie.
No pięknie po prostu Nareszcie coś się zaczyna dziać! Wiesz, że sms-y dotarły bezbłędnie ale odpuść na razie fachowca bo oni pewnie zrobią sobie "przerwę" i tylko wywalisz kasę w błoto. Ale facet! Masz jakieś 5-6 godzin by się przygotować do miażdżącej pogadanki. Noooo! No bo skąd miałeś tak supertajny i skrzętnie ukrywany numer komórki? Okłam ją na początek. Powiedz, że twoja się rozładowała i potrzebowałeś innej i gdyby nie przypadek to w życiu byś się nie dowiedział, że ona ma aż takiego zabiedzonego przyjaciela dla którego trzeba wychodzić z domu w seksownej bieliźnie.
Spisz sobie jej możliwe wymówki i przygotuj swoje riposty. I na koniec pamiętaj. Wkurz ją do granic możliwości a sam bądź spokojny i zdecydowany. Tylko jej daj się wciągnąć w jakąś pyskówkę i już będzie po Tobie. Trzymam kciuki. Spisz się dobrze i nie daj zbyć byle czym Jak dobrze to rozegrasz to ona pomyśli, ze jesteś z nią jeszcze wyłącznie z litości dla niej. To całkowicie odwróci sytuację. Zniszcz jej komórkę na jej oczach i powiedz, że kupisz jej lepszą. Grunt żeby nie mogła zrobić sobie konsultacji po tej wymianie zdań jaką ci obiecała.
Ma SAMA przemyśleć swoje zachowanie. SAMA.
A co ja tam dalej.... Kontroluj rozmowę. To wygrasz. A już na pewno choć częściowo wygrasz siebie.
numer po prostu sobie spisałem z bilingu,
ja przypuszczam jaki będzie przebieg tej rozmowy, ze mi odbiło i sobie dopieram do głowy, a że ona ma inne problemy na głowie teraz (czytaj praca). Z tą pracą to akurat prawda jestem tego pewien, ale to temat zastępczy dla mnie, bo nie chce podjąć dialogu, żeby to wyjaśnić do końca.
Jack , żadne tam takie.Żadne "odbiło".Powiedz , że facet ściemnia z smsami i nie wiesz w co on pogrywa , bo po smsach rozmawiałeś z nim i wiesz wszystko.Powiedz że facet był wkurwiony do białości i chlapnął za dużo.I że teraz jak gówniarz usiłuje ratować sytuację.To zasieje w żonie 10 kg niepewności pt "Co tu się właściwie dzieje".Od razu plan rozmowy weźmie jej w łeb.
Jack. Kłam jak z nut. Zagraj bluefem. Podłącz komórkę do komputera i spreparuj jakiegoś sms-a od niego do Ciebie. Że jest np. homo albo wiadomość, ze sypia z twoją żoną. To on będzie się tłumaczył a do tego wyjdzie na totalną gnidę. Ja zrobiłbym taki młyn, że wszystkie telenowele się chowają a klan królików pierwszy. Zorganizowałbym kumpli by też do niego zaczęli pisać. Wymięknie jak lisi ogon po wizycie u kuśnierza.
A co zrobisz z żoną... Ooooooo... To będzie najlepsze i zostaw sobie na deser
Coś mi mówi, że padniesz po kilku zdaniach. Czemu? Bo ja wiem... Poddałeś się, a to co robisz jest wymuszone.
Widzę Chłopaki, że opracowaliście metody do perfekcji
Może spiszcie to w formie jakiegoś poradnika?
Po ilości nas TU sądzić by można, że stanie się bestsellerem!
A może macie jeszcze w zanadrzu sprawdzone pomysły dla pań?
________________________________________
nie trać czasu z kimś, kto nie ma go, aby spędzać czas z Tobą
jack77 napisał/a:
Właśnie dostałem od żony sms, żebym nie pisał do tego gościa, bo on ma do niej pretensje że ja do niego napisałem
o co kaman?
i zadzwoniła że ją tym wkurzyłem i że porozmawiamy o tym wieczorem
niestety panowie mają rację, mogę śmiało powiedzieć jako kobieta - ważniejszy dla niej jest jakiś gach niż własny mąż, gdyby miała czyste intencje i to byłby tylko faktycznie kolega to zamiast Ciebie opieprzyła by jego o co się miota bo przecież Twoje zdanie byłoby dla niej najważniejsze
Pewien indiański chłopiec zapytał kiedyś dziadka: Co sądzisz o sytuacji na świecie?
Dziadek odpowiedział: Czuję się tak, jakby w moim sercu toczyły walkę dwa wilki. Jeden jest pełen złości i nienawiści. Drugiego przepełnia miłość, przebaczenie i pokój.
zgadzam się z innymi. Skąd ja to znam, hehe. Miałem taką samą sytuację jak Ty, wręcz podręcznikową. A moim błędem było to, że próbowałem w tej sytuacji wybielać ukochaną i oddalać od siebie najgorsze myśli. I wyszedłem tylko na kompletnego idiotę.
Nie ma sił już do tego
Chyba nie ma czego ratować.
Rozmowa.. tak jak mówiłem byle mnie zbyć, zero woli z jej strony żeby coś poprawić. Tłumaczenie że to od tej kłótni pierwszej trzyma urazę do mnie, że jej powiedziałem przykre słowa. Tak i dla tego trzeba było sobie znaleźć pocieszyciela.
Kłamstwo goni kłamstwo z jej strony.
Mówiła że dostała od niego tylko jednego sms "powiedz temu panu żeby do mnie nie pisał ..." panu?
Tylko dziwne ze znała szczegóły.
Ściągnąłem wczoraj biling ... masakra, jeszcze większy rachunek.
No i tych sms było kilka na temat moich zaczepek w jego stronę między nimi, oczywiście wszystko skasowane, stad znała szczegóły.
Z bilingu wynikało ze zawsze do niego pisze jak mnie nie ma, czyli w pracy, po pracy, przed pracą, na siłowni- tu to nawet rozmawiali po kilkanaście minut.
Jedynym pocieszenie jest to (dalej się oszukuję), że po tych ostatnich rozmowach prawie nie ma sms.
Udałem dziś głupa i mówię że widziałem na swoim koncie ile do zapłaty.
wiesz dużo dzwoniłam w sprawie pracy heh..
Moje potrzeby seksualne już jej nie interesują (jestem zmęczona , to mnie boli..)
Chciała wcześniej kupić sobie nowa bieliznę, już jej przeszło.
Tylko kiedy mi przejdzie...
To jest bardziej typowe niż po prostu "typowe". Jeśli chcesz jeszcze czekać to chociaż rozwiąż umowę z operatorem i przenieś numer. Niech sama płaci swój telefon. Będziesz miał na piwo bo ja już chyba więcej nic nie wymyślę. Ty nawet nie chcesz się porządnie pokłócić. A o ile mi wiadomo to już czasami nawet sprzeczki są lepsze skoro nie można doprowadzić do normalnej rozmowy.
>>>przykre słowa<<<
Coś ty jej takiego powiedział? Że jest puszczalska? Prawda ją w oczy zabolała to i winy szuka się gdzie indziej... Sorry stary. Jak chcesz w to dalej brnąć to beze mnie.
Witam. Pozwól, ze i ja coś powiem. To co czytam u Ciebie - to tak jakbym ja pisała. Wiem o kobiecie mojego męża od ponad roku. Najpierw były wyjazdy weekendowe, a wszystko " z kolegami". Potem odkryłam prawdę, przycisnęłam. Przyznał się do niektórych tylko, mówił ze pojechał tam z jej dziećmi...że to tylko koleżanka. Telefony...jak u Ciebie. Zaprzecza do dziś...to tylko znajoma...nawet jak widziałam jak ją na pożegnanie w usta całuje - to tez znajoma, a pocałunek był koleżeński. Przestałam dla niego istnieć, tak jakby mu małżeństwo w jednej chwili przestało pasować, nie mieszkamy razem od roku, przyjeżdża do dziecka. Ani razu nie przeprosił, nie wyraził skruchy, chęci naprawy, cały czas tylko kłamie. Nie ma wyrzutów sumienia, skrupułów - bądź co bądź jestem jego żoną. Jak próbowałam rozmawiać o nas, naszej przyszłości - nie podjął temu, nie chciał , zawsze była nie pora. Teraz milczy...jakby nic się nie stało. Każe mi żyć swoim życiem...tyle ma mi do powiedzenia. Nie rusza go w ogóle mój ból, cierpienie. Powiem Ci że nie pozostało nic - TYLKO SIE PRZYZWYCZAIĆ do myśli, że nie istniejemy w życiu naszych małżonków, i poczekać aż czas zaleczy rany. Mam wielką nadzieję, ze kiedyś przestanę kochać. Czytałam kiedyś książkę pisali ludzie zdradzeni, którzy nie mogli uwierzyć ze człowiek potrafi tak sie zmienić, ze dotychczasowe życie, rodzina, kobieta, mężczyzna, którą/ego kochali przestała ich nagle obchodzić. Zachowują sie jak w amoku, nawet szansy własnym dzieciom na normalną rodzinę nie chcą dać. Nasze dziecko ma 2 lata. I choć niewątpliwie go kocha, to "pociąg" do niej był mocniejszy. Dodam że mój z nią nie mieszka, jest sama rozwiedziona i starsza od niego o 10 lat. On po prostu chce mieć podwójne życie i to mu odpowiada. Tak samo jest z twoja żoną. Nie rozwiedzie się, bo opinia ludzka, bo znajomi, bo rodzina...ale z niego nie zrezygnuje....do momentu gdy sam się jej znudzi...a może to potrwać wiele lat.
Piszesz, ze nie masz sił...nie warto walczyć, dać sie upokarzać...im bardziej Ty pragniesz, tym bardziej ona czuje sie osaczona i ma na Ciebie awersję. Sytuacja beznadziejna, w której nic nie zrobisz. Musisz po prostu myśleć o sobie i własnym życiu. Dojdziesz do etapu kiedy powoli przestaniesz się łudzić. Choć prawda taka, ze gdy sie kocha nadzieja zawsze pozostanie, dopóty, dopóki czas nie wymaże miłości w Tobie.
To nie jego siła Anulo. To Twoja "niemoc". Urządzili się jak "nietykalni". Wiedzą, że są kochani i wykorzystują to w całej pełni kłamiąc, tłumacząc fakty oczywiste na swój sposób itd. On wie, że się boisz. A jak się przygotujesz i staniesz w szranki to zaśpiewa inaczej? Wysoce prawdopodobne. Oj, bardzo wysoce.
Milord - co znaczy przygotować się i stanać w szranki??? stawałam przeciwko niemu, jej - działałam bardziej na swoją niekorzyść dostarczałam im argumentów. Stanać w szranki?? walczyć??? o co??? o zatrzymanie kogoś na siłę?? gdyby mnie kochał nawet gdyby popełnił błąd , w momencie gdy się dowiedziałam starłby się, odpuścił ją, a on nadal kłamie.
Nie da się stawać w szranki w miłości, ona albo jest albo jej nie ma.
To co robi zona jack77 - to dokładnie to samo, ona i jej kochanek mają go w ,...poważaniu i knują za jego plecami( nawet jeśli sie nie smieja z niego). To ten sam mechanizm.
Nie chcę niczego przesądzać w sparwie jack77, bo każdy człowiek, każda relacja, każde małzeństwo jest inne. jezeli On widzi jakiś cień nadzieii powinien walczyć, ale powinien też wiedziec kiedy odpuścić. W którymś momencie trzeba sie wycofac by zachowac resztki godności. I nawet po to by zona moze kiedys uświadomiła sobie co zrobiła, żałowała - nawet jeśli będzie za późno. Mają dziecko - nie mozna ciagle walczyć.
Mam na myśli siebie. Tzn. jeśli ty masz walczyć to o siebie i dla siebie. Nikomu tak nie dopieczesz jak im jeśli uniesiesz się honorem i powiesz "wypad mi z baru łachmyty". "Teraz moja kolej na rozdawanie kart". Trzeba znów z bezwolnej kukły stać się człowiekiem. Tak, tak. Mnóstwo wymówek by się wymigać od bycia sobą. To wymaga o wiele mniej wysiłku. A dziecko? Dziecko opowie się po tej stronie po której będzie się czuło kochane a nie będzie kartą prztargową. Dzieci to potrafią. Jak długo się da będą kochały oboje rodziców jednakowo ale w końcu one zrozumieją ni stąd ni zowąd, że to nie pokój pełen zabawek jest najważniejszy.
Sorry za przydługi tekst, ale tak se popisałem, to mi pomaga, to taka moja autopsychoteriapia.
Jack, Chłopie, naprawdę widzę dużo podobieństw w Twojej historii dziejącej się na bieżąco do tego co mnie spotkało 4 lata temu, a co poznałem dopiero przed miesiącem. Sytuacja Twoja jest rzeczywiście dramatyczna, być może gorsza od mojej / hahaha! czy może być dla mężczyzny coś gorszego od fizycznej zdrady?/. Mowie to z przekąsem wobec siebie, bo Twoja "kochana" tego haniebnego i okrutnego czynu być może jeszcze się nie dopuściła. Jeśli tak to masz o co walczyć. Naprawdę. Natomiast nie wiem na jakiej drodze jest Wasz związek, co Wam jest pisane. W przeznaczenie nie wierzę. Wyznaję zasadę św. Ignacego Lojoli: "módl się jak by wszystko zależało od Boga, pracuj jak by wszystko zależało od Ciebie". Chociaż gdybym tak naprawdę był wierny tej zasadzie na 99,99% nie miałbym obecnych zgryzot.
Twoja sytuacja ma pewną właściwą sobie dynamikę w chwili obecnej. Jej ukierunkowanie jest chyba fatalne. Ale na pewno nie nieodwracalne. Pamiętaj o jeszcze jednym. O fizyce kwantowej . Do póki pewna informacja do ciebie nie dotrze, rzeczywistości tej nie ma. Rzeczywistość poza Twoją percepcja jest całkowicie płynna i nieokreślona. Naprawdę. To potwierdzają eksperymenty . Więc podporządkowanie się zasadzie św. Lojolli naprawdę ma sens .
Nie słuchaj tak do końca Gallanda i innych. Oni swoje wiedzą, mają własne doświadczenia, chcą Ci pomóc ale są życiowo mocno zblazowani, nastawieni egoistycznie, pragmatycznie i jednym słowem nie do końca mogą wyznawać światopogląd, który Tobie zapewni szczęście. Oczywiście moich rad ta uwaga też dotyczy . Z tego powodu trudno mi coś sensownego podpowiadać Tobie. Nie znam Ciebie, nie znam Twojej żony.
Ale jakie jest moje generalne zdanie.
Po pierwsze, nie wolno tracić wiary w Miłość. Nie tą do żony, Miłość w ogóle. Do żony możesz tymczasowo stracić miłość, ale można ją też także odzyskać. Możecie odzyskać wzajemną miłość, o ile ona była (niestety, nie znam Was), a nawet jak i jej nie było-też jest możliwe ją w końcu poznać. Uważam, że naprawdę tylko głęboko zakorzeniona dobra wola, prawy charakter i właśnie Miłość u Ciebie jest w stanie zaradzić dramatycznej sytuacji. Rodzin nigdy nie warto rozbijać. Jestem też przekonany, że nie znajdziesz nic lepszego dla siebie w życiu niż to co pobłogosławił Wam Bóg. /Ale właśnie r11; nie wiem czy wierzysz w Boga/ Więc nie myśl o szalupach ratunkowych na w miarę przyjemne życie, ratuj tego tonącego Tytanika. Eksperci dali "Tytanikowi" dwie godziny, ale ci forumowi eksperci, w przeciwieństwie do tych sprzed 100 lat nie konstruowali Waszego wzajemnego życia. Ty sam zastanów się co nie grało w waszym związku, czego Twojej żonie zabrakło. Często są to fanaberie i jeśli wybrałeś taką właśnie złą kobietę będzie ciężko, ale jeśli nie, to masz szansę. Ale i "dobrzy" ludzie potrafią być okrutni w swoim dążeniu do własnego "szczescia".
Np. moja żona, romansowała internetowo przez 3 lata, 2 razy się spotkała "niewinie". W tym okresie, kiedy mi się zdawało, że pomimo jakiś tam kłopotów kochamy się wzajemnie, ona była wyjątkowo okrutna, zakłamana, a może tylko ekstremalnie głupia, pusta, cyniczna. To dziwne, bo uchodzi za inteligentną, całkiem mądrą i dobrą. Szukała pocieszenia, zrozumienia, cierpiała z powodu, jak to mówi teraz jakiś tam rgłupstw, drobiazgówr1;. No i "znalazła", na trzecim spotkaniu. Została potraktowana jak zwykła kochanka, być może z powodu braku czasu kochasia i miała swoje 5 min poczucia bycia "prostytutką" jak sama to ujęła. Później koleś chciał się spotykać dalej z nią, ale ona już nie. Miała dosyć, liczyła na więcej, zawiodła się na kochasiu. Czy to uratowało nasz związek? On z pewnością wolał własną żonę, potrzebował tylko rozrywki. Jak by było w innym przypadku? Mówivteraz moja żona, że odchodzić ode mnie w zasadzie nie chciała, choć miła kilka takich myśli.
Czy wówczas wybaczyłbym własnej żonie, gdybym na bieżąco o tym się dowiedział? Oj chyba nie! Musielibyśmy się rozstać i ona musiała by na głowie stawać by mnie odzyskać. I z perspektywy tych 4 lat nieświadomości wydaje mi się, że by to robiła. Ostanie 4 lata było mi z moją żoną dobrze, zbyt dobrze. Między innymi to była przyczyna że się kapnołem r11; po 4 latach J. Czasami ludzie muszą coś stracić by uświadomić sobie co mieli. Myślał bym, że skrucha mojej żony to próba odnalezienia siebie po upokorzeniu, ale ona naprawdę się stara, naprawę teraz wykazuje miłość do mnie.
Piszę to by pokazać jak dziwne bywają meandry kobiecego rozumku i emocji.
Twoja żona też może mieć taki kryzys. Jeśli zdrada Twojej żony nie nastąpiła, Wasz związek ma moim zdaniem szansę odpić się od dna zarówno przed jaki i po tym rpierwszym razier1;. Tylko czy ty zniesiesz to "PO"?
Mimo wszystko uważam, że warto się starać. Pamiętaj o tej Miłości przez duże M. O honorze i sobie samym, o czym pisze np. Galland też. Szmacenie się, błaganie o litość, płacz, groźby nic nie dadzą. Ale absolutnie nie podochoć tak luzacko. Odprężysz się, poczujesz się ale stracisz coś najważniejszego. Czasami bywa, że nie ma ratunku. Z tym też się licz. Ale traktuj to jako ostateczność. I przygotuj się na ból, potworny ból, rozpacz. W tym stanie ciężko działać. Ja znalazłem oparcie o dziwo, we własnej żonie. Ty, może masz jakiegoś dobrego kumpla? Nie popadaj w rozpacz r11;działaj.
Co po pierwsze to, to co napisałem powyżej. A teraz może coś praktycznego co przychodzi mi na myśl, a raczej mojej żonie J, bo tak sobie razem siedzimy. Sielanka rodzinna r11; psia krew!
Diagnoza czemu Twoja żona ma Cię dosyć. Potraktuj to bardzo poważnie. Brzmi to może idiotycznie, ale zastanów się czy porządnie zmywałeś naczynia, czy nie zapominałeś o rocznicy ślubu, czy pies nie sikał w domu, bo byłeś czymś zajęty ect. Może przestałeś jej imponować? Brzuch Ci za duży nie urósł? A może jej problemy uważałeś za błahe, nie warte czasu i zachodu? Pocieszałeś ją machaniem ręką? Moja żona twierdzi, że myślała, że powinienem się domyślić czego jej brakuje.
Co do pilnowania to chyba wszyscy się zgodzą r11; nie upilnujesz i nie o to wogóle chodzi. Więc daj jej i sobie luz. Wyskocz zabaw się, zmień się w jakiś sposób. Szalej, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Wyrywaj dziewczyny, ćwicz, biegaj, daj może komuś w ryj na ulicy, przyjdź pobity do domu. Cokolwiek co znacznie rurozmaicir1; wasze życie. Tylko nie przekraczaj granic, bądź przyzwoitym człowiekiem. Niech dozna szoku. Niech zobaczy w tobie kogoś innego i wyjątkowego. Co jakiś czas staraj się z nią rozmawiać i bądź dobry dla niej. Daj jej swobodę wyboru, wręcz komfort wyboru.
A nie chcesz wyskoczyć w góry? Wejdź na Rysy jak nie byłeś, poskacz na spadochronie, bandżi. A jak przypadkiem zobaczy, że w nocy ukradkiem płaczesz... też dobrze!
Szalej Stary, zaskocz ją, tą głupią c****ę, która nie wie co traci!
A jak być tak zrelaksowany, tak dla fantazji i jaj postanowił wpie*****ić temu gościowi, jestem jak najbardziej za! Tylko to trzeba by zrobić tak dobrze, by odechciało mu się amorów. W końcu Twój syn chyba chce mieć tatę i mamę?
Ale to wszystko tylko moja opinia, moja autopsychoterapia