Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Rbit, odpowiedz mi- a po co właściwie jest ten portal?Dlaczego tak Ci przeszkadza,jak ktoś wyleje tu swoje-choćby powielane wciąż żale? Może jest mu to potrzebne?Jak tak Cię to drażni, to na inne ,ciekawsze dla Ciebie tematy podyskutuj może na innych forach?
Ja myślę,że ta Twoja ostra krytyka wynika również z faktu,że może nie dostrzegasz jak duża jest różnica między męską a żeńską psychiką.
Może facet szybciej potrafi otrząsnąć się po zdradzie?
Rbit:"Natomiast co do etapów, to tu akurat piszę te same osoby, które od miesięcy tworzą takie wątki i wciąż są na tym samym etapie."
Może i tak jest ale są różne psychiki i jak ktoś ma słabą,to czy masz prawo mu to wytykać?
Rbit napisał "Moralność wobec obcych... To trochę śliski grunt. Bo ludzie z zasady nie myślą, nie troszczą się o tych, których nie znają. Gdybyś wciąż miała rozważać swoje zachowanie, czy jest moralne wobec osób obcych, to w końcu dostałabyś na głowę. Bo czy moralne jest puszczanie np. 5 tys. zł na imprezie, jeśli ktoś mieszkający dwie ulice dalej zbiera właśnie pieniądze na operację mającą uratować życie jego dziecku? Czy jest moralne kupowanie nowego auta, gdy w Sudanie ludzie z głodu umierają?
Ty chyba mylisz pojęcia..Nigdy wcześniej nie słyszałam jakoś o moralności wobec innych! . Moralność jest jedna!Albo ktoś ma zasady moralne albo ich nie ma.
LSR napisał/a:
[quote]To co napisałeś Rbit wcale nie jest racjonalne. Walczyć można o związek z różnych powodów - niekoniecznie z powodu strachu. Można np. uważać, że ten facet/kobieta jest w całokształcie swojej osoby dobry a zdrada jest jednym z błędów jakie popełnił na swojej drodze (i w zależności od sytuacji nie powtórzy tego więcej).
A ja Ci na to, LSR, odpowiem nieładnie: srają muchi idzie wiosna. To co piszesz, to dorabianie teorii do zwykłego strachu. A logika, która mówi, że zdradzający może być w gruncie rzeczy dobrym człowiekiem, biorąc ogólnie jest sluszna. To może być dobry człowiek - lubić dzieci, segregować śmieci, ale nie jest dobry dla osoby, którą zdradził.
Brakiem logiki jest dla mnie np. wiara w to, że po zdradzie związek może być dobry. Bo nie może, zawsze te demony zostaną.
Cytat
Rozmowa i zastanawianie się nad tym, co myślą inni wcale nie musi być też użalaniem się ani płaczem.
Rozmowa, która ma potwierdzić, że kochanki in gremio są/będą przez los ukarane, no sorki, ale jest płaczem, złudną nadzieją.
Cytat
Temat tak naprawdę zawiera bardzo fajne pytania i szkoda, że nikt kto zdradza nie odpowiedział choćby na jedno pytanie postawione na początku. Może to dałoby lepszy obraz.
To były pytania nie do zdradzających, ale do ich kochanek. Nie wiem czy jakaś tu wchodzi, więc o odpowiedź w tym miejscu będzie niełatwo.
Anice napisał/a:
Rbit, odpowiedz mi- a po co właściwie jest ten portal?Dlaczego tak Ci przeszkadza,jak ktoś wyleje tu swoje-choćby powielane wciąż żale? Może jest mu to potrzebne?Jak tak Cię to drażni, to na inne ,ciekawsze dla Ciebie tematy podyskutuj może na innych forach?
Ja myślę,że ta Twoja ostra krytyka wynika również z faktu,że może nie dostrzegasz jak duża jest różnica między męską a żeńską psychiką.
Może facet szybciej potrafi otrząsnąć się po zdradzie?
Samo oczekiwanie aż kochance noga się powinie, mnie nie drażni. Drażnią mnie bluzgi, wyzwiska i próba przedstawienia kochanki czy kochanka jako innego gatunku człowieka, wypranego z uczuć i moralności. Bo tak nie jest.
Cytat
Rbit:"Natomiast co do etapów, to tu akurat piszę te same osoby, które od miesięcy tworzą takie wątki i wciąż są na tym samym etapie."
Może i tak jest ale są różne psychiki i jak ktoś ma słabą,to czy masz prawo mu to wytykać?
A niby dlaczego nie mam prawa mieć swoje zdanie i je wypowiadać? Co tu można albo przyłączyć się do chóru bluzgających męczenników, albo siedzieć cicho?
Cytat
Ty chyba mylisz pojęcia..Nigdy wcześniej nie słyszałam jakoś o moralności wobec innych! . Moralność jest jedna!Albo ktoś ma zasady moralne albo ich nie ma.
Napiszę Ci to samo co LSR: Srają muchi idzie wiosna. Jak świat światem ludzie inaczej podchodzili do swoich bliskich, a inaczej do ludzi obcych. Tak było, jest i będzie.
A swoją drogą, czy odmawiasz sobie jakieś przyjemności, gdy dzieci Sudanie umierają z głodu? Jak sądzę, nie. Ale gdyby dzieci Twojej siostry umierały z głodu, sądzę, że byś na głowie stanęła, żeby im pomóc.
Inna rzecz, że ja wcale nie uważam postępowania kochanek (o ile są wolnymi osobami) za niemoralne.
Rbit zgodnie z życzeniem edytowałem za Ciebie. Na błędy jest prosta recepta - mniej pośpiechu.
Pozdrawiam Rbit , w tym co chce napisac nie ma ani złośliwości ani krytyki , to taka refleksja która mnie naszła .
Moim zdaniem Ty mierzysz wszystkich ludzi jedna miarą , Twoje poglady Twoja sprawa ale nie zawsze wszystkich trzeba jednakowo oceniać ...
Dotyczy to zarówno tych co zostali zdradzeni jak i tych co dopuścili się zdrady...
Rbit napisał/a:
To co piszesz, to dorabianie teorii do zwykłego strachu. A logika, która mówi, że zdradzający może być w gruncie rzeczy dobrym człowiekiem, biorąc ogólnie jest sluszna. To może być dobry człowiek - lubić dzieci, segregować śmieci, ale nie jest dobry dla osoby, którą zdradził.
Brakiem logiki jest dla mnie np. wiara w to, że po zdradzie związek może być dobry. Bo nie może, zawsze te demony zostaną.
Czy masz jakikolwiek argument, a nie tylko Założenie, że to strach?
Ja podałem Ci konkretny argument jakim można się kierować. Skąd wiesz, że to Tylko strach?
Cytat
Rozmowa, która ma potwierdzić, że kochanki in gremio są/będą przez los ukarane, no sorki, ale jest płaczem, złudną nadzieją.
Znowu Założenie, że ta rozmowa ma na celu potwierdzenie czegoś. Może mieć inny cel: np. sprawdzenie (a nie jak piszesz potwierdzenie) czy faktycznie tak jest. ... Poza tym o jakich złudnych nadziejach mówisz? Sam opisałem dwa najlepiej znane mi przykłady z których wynika, że wcale ta kochanka nie musi być szczęśliwa.
Cytat
Brakiem logiki jest dla mnie np. wiara w to, że po zdradzie związek może być dobry. Bo nie może, zawsze te demony zostaną.
Te tzw demony, to różnego rodzaju lęki itp stany psychiczne, które są "naprawiane" przez pewien dział medycyny, który absolutnie nie jest nielogiczny. Chyba, że znowu mamy założenie, że w medycynie brak logiki.
...a co do moralności, to co prawda nieco inaczej była tu poruszana, ale napiszę tylko jedną rzecz: Kochanka nie musi dbać o żonę (faktycznie byłoby to wręcz dziwne i zahaczałoby o skrzywienie psychiczne). Jednak dbanie o żonę a nie krzywdzenie jej (nawet gdy się jej nie zna), to nie to samo. Czy kupisz pudełko czekoladek, na którym będzie napis: "Te czekoladki powstały dzięki wyzyskowi dzieci w Sudanie"? Chyba nie, bo masz wrażliwość i wolałbyś wybrać inne czekoladki.
PRZEGRANY69 napisał/a:
Moim zdaniem Ty mierzysz wszystkich ludzi jedna miarą , Twoje poglady Twoja sprawa ale nie zawsze wszystkich trzeba jednakowo oceniać ...
Dotyczy to zarówno tych co zostali zdradzeni jak i tych co dopuścili się zdrady...
Przegrany, poczytaj moje posty, to zobaczysz, że staram się zawsze oceniać sytuację. Byli tu zdradzający, których potępiałem i zdradzający, których broniłem (i w obu grupach byli i mężczyźni, i kobiety).
Cytat
LSR napisał/a:
[quote]Czy masz jakikolwiek argument, a nie tylko Założenie, że to strach?
Ja podałem Ci konkretny argument jakim można się kierować. Skąd wiesz, że to Tylko strach?
Z rozmów m.in. na tym portalu. Bardzo wiele osób tu przyznaje - gdybym miał/miała odwagę, to bym odszedł/odeszła. Wiem też z autopsji, że taki strach jest.
I to odczuwa każdy w takiej sytuacji, tylko jeden go przełamie i związek zerwie, a drugi będzie "ratował".
Cytat
Znowu Założenie, że ta rozmowa ma na celu potwierdzenie czegoś. Może mieć inny cel: np. sprawdzenie (a nie jak piszesz potwierdzenie) czy faktycznie tak jest. ... Poza tym o jakich złudnych nadziejach mówisz? Sam opisałem dwa najlepiej znane mi przykłady z których wynika, że wcale ta kochanka nie musi być szczęśliwa.
A ja ci mogę opisać 50 przypadków, że jest szczęśliwa. Widzisz, moja nieodżałowana teściowa przez 15 lat czekała aż jej mąż rzuci kochankę, aż będzie mogła tryumfować. Biedactwo, nie doczekała. Niedawno zmarła, a jej były mąż z drugą żoną są bardzo szczęśliwymi ludźmi.
Tylko co to ma do rzeczy? W uczuciach nie ma reguł. Jedni będą szczęśliwi, inni nie.
I dyskusja, czy kochanki in gremio są nieszczęśliwe jest dla mnie abstrakcją.
Cytat
Te tzw demony, to różnego rodzaju lęki itp stany psychiczne, które są "naprawiane" przez pewien dział medycyny, który absolutnie nie jest nielogiczny. Chyba, że znowu mamy założenie, że w medycynie brak logiki.
Nie masz kolego racji, wypędzenie takich demonów wymaga ogromu pracy nad charakterem człowieka. A zmiana charakteru, to praca mogąca trwać dziesięciolecia i niekoniecznie zakończyć się powodzeniem.
Cytat
...a co do moralności, to co prawda nieco inaczej była tu poruszana, ale napiszę tylko jedną rzecz: Kochanka nie musi dbać o żonę (faktycznie byłoby to wręcz dziwne i zahaczałoby o skrzywienie psychiczne). Jednak dbanie o żonę a nie krzywdzenie jej (nawet gdy się jej nie zna), to nie to samo.
Ale do całego sensu mojej wypowiedzi już się odnieść nie chciałeś. A cały sens był taki, że jak ktoś chce zdradzić, to zdradzi, nie z tą, to z inną. Ja wiem, że ciężko jest przyznać przed samym sobą, że partner i tak by zdradził, bo wtedy przyznajesz, że albo w twoim związku było coś nie tak, albo po prostu źle ulokowałeś uczucia. Pewnie, że łatwiej obwiniać tę trzecią, bo wtedy nie musimy rozważać: A jaki ja miałem udział w tej zdradzie.
I na własnhy użytek budujemy obraz:
ja - chodząca, skrzywdzona anielica - 0% winy;
on/ona - zabłąkana dusza, skuszona przez tę k... - z 10% winy;
ta trzecia - zło, rozpusta, winna w 90% (co najmniej).
I jeszcze raz powtórzę - nie widzę powodu, dla którego miałbym mieć jakiekolwiek wymagania wobec osób, których nie znam. I działa to oczywiście w drugą stronę - nie miałbym moralnych rozterek, gdybym bzyknął mężatkę.
Rbit.. większość osób oczekiwała, że odezwie się osoba z tzw.drugiej półkuli .. czyli jakaś zdradzaczka, zdradzacz.. kochanka.. Innymi słowy faktycznie temat też i Ciebie dotyczy.. Nie możesz uogólniać, tak jak i ja to czynię pisząc do Ciebie z dużej litery Niestety muszę trochę wyjaśnić.. Zanim dotknęła mnie zdrada wśród mojego otoczenia spotykałam się z takimi sytuacjami (dalekie otoczenie) i wyobraź sobie, iż nie dotycząc mnie pośrednio, bezpośrednio.. ba nawet wcale obrzydzenie wzbudzał we mnie nie tylko zdradzacz ale i tzw.kochanka.. Ba.. zdarzyło mi się i puścić wiązankę (delikatną ale zawsze)pod adresem w.w. To znaczy, że czułam się nieszczęśliwa? Raczej nie.. Dziś nie tyle już czuję się nieszczęśliwa co wytarta ze złudzeń.. Nieszczęśliwe pozostało moje dziecko.. I uprzedzając Twoje zdanie.. Nie ma czegoś takiego jak 2 szczęśliwe domy.. konsekwencją dla dziecka jest nie posiadanie ani jednego domu rodzinnego.. Pozdrawiam i.. mam nadzieję.. bez urazy..
Wszyscy udają, że nie są szurnięci .. przez co łatwiej im dokuczać
Ps. Z reguły 1 na 2 osoby zdradza..
Annazalamana napisał/a:
Rbit.. większość osób oczekiwała, że odezwie się osoba z tzw.drugiej półkuli .. czyli jakaś zdradzaczka, zdradzacz.. kochanka.. Innymi słowy faktycznie temat też i Ciebie dotyczy..
Ale nie jestem Ci w stanie odpowiedzieć na pytanie, co czuje kochanka/kochanek, bo nie byłem w takiej sytuacji. Byłem w takiej, że ja miałem tzw. "boki", to Ci mogę powiedzieć co czułem, ale to akurat nie jest temat tego wątku.
Cytat
Nieszczęśliwe pozostało moje dziecko.. I uprzedzając Twoje zdanie.. Nie ma czegoś takiego jak 2 szczęśliwe domy.. konsekwencją dla dziecka jest nie posiadanie ani jednego domu rodzinnego..
Tu się Aniu z Tobą nie zgodzę, bo sam mam w rodzinie takie przypadki, że dziecko ma dwa domy i jest OK. Tylko to dorośli muszą się okazać dojrzałymi i odłożyć na bok dzielące ich animozje, a to - zwłaszcza tuż po rozstaniu - łatwe nie jest. Zdaję sobie sprawę, że trudno jest w ogóle spotykać się ze zdradzaczem, gdy przyjeżdża po dziecko, że trudno jest mówić bez nienawiści o "nowej cioci" czy "nowym wujku".
Dlatego im prędzej człowiek wyzbędzie się nienawiści, im prędzej zajmie się sobą, tym lepiej dla dziecka. A ciągłe rozmyślania i debatowania o kochankach na pewno tego nie ułatwiają.
Rbit napisał :"A niby dlaczego nie mam prawa mieć swoje zdanie i je wypowiadać? Co tu można albo przyłączyć się do chóru bluzgających męczenników, albo siedzieć cicho?"
"Bluzgających męczenników"...!Wygląda na to,że to dla Ciebie większość osób na tym portalu...
Nie wiem-może Ty nie cierpiałeś po zdradzie.Może umiałeś sobie wytłumaczyć,że skoro Twoja Partnerka/żona to zrobiła,to nie warto sobie zawracać nią głowy,otrzepałeś się i poszedłeś dalej.Nie wiem- do pracy,do kina albo do nowego związku ...
Ale nie obrażaj ludzi,którzy cierpieli/cierpią!To co dla Ciebie jest mazgajstwem-dla innych może być bólem.Widać Ty jesteś twardy.
Rbit : "jeszcze raz powtórzę - nie widzę powodu, dla którego miałbym mieć jakiekolwiek wymagania wobec osób, których nie znam. I działa to oczywiście w drugą stronę - nie miałbym moralnych rozterek, gdybym bzyknął mężatkę."
Ale ogólnie uważasz się za człowieka moralnego?Tylko inaczej?...
Dwa domy rodzinne to komfort dla dorosłych.. wątpię iż dla dzieci.. Niestety cokolwiek byś tu nie wymyślał zawsze dla dziecka to już nigdy nie będzie pełna rodzina i niestety na skutek decyzji rodziców będzie czuł się innaczej aniżeli większość jego rówieśników..
Zdradzacz przyjeżdżał do dziecka ( w tej chwili jest za granicą) i możesz mi wierzyć ale ani na ojca ani na tamtą nigdy nie powiedziałam do9 dziecka nic złego.. mój syn jest za mały i wystarczy rewolucji w jego życiu.. Dorośnie, sam wyciągnie wnioski..
Wszyscy udają, że nie są szurnięci .. przez co łatwiej im dokuczać
Ps. Z reguły 1 na 2 osoby zdradza..
Anice napisał/a:
Rbit napisał :"A niby dlaczego nie mam prawa mieć swoje zdanie i je wypowiadać? Co tu można albo przyłączyć się do chóru bluzgających męczenników, albo siedzieć cicho?"
"Bluzgających męczenników"...!Wygląda na to,że to dla Ciebie większość osób na tym portalu...
Tak na marginesie czasem można tak dla przypomnienia przeczytać słowa które są napisane na stronie głównej w ramce pod napisem ZDRADA...
Tam jest napisane jaki cel przyświeca osobą z tego portalu...
Pomoc , wsparcie a co chyba najważniejsze zrozumienie Rbit...
Trzeżwa ocena sytuacji osoby postronnej to jedno a brak wyczucia co się pisze i jakimi słowami to drugie...
Anice napisał/a:
"Bluzgających męczenników"...!Wygląda na to,że to dla Ciebie większość osób na tym portalu...
Nic takiego nie napisałem, nie liczyłem ilu jest takich, a ilu innych.
Cytat
Nie wiem-może Ty nie cierpiałeś po zdradzie.Może umiałeś sobie wytłumaczyć,że skoro Twoja Partnerka/żona to zrobiła,to nie warto sobie zawracać nią głowy,otrzepałeś się i poszedłeś dalej.Nie wiem- do pracy,do kina albo do nowego związku ...
Ale nie obrażaj ludzi,którzy cierpieli/cierpią!To co dla Ciebie jest mazgajstwem-dla innych może być bólem.Widać Ty jesteś twardy.
Nie, oczywiście, że też w tyłek dostałem, to nie było dla mnie bezbolesne. Tylko niektórzy chyba lubią cierpieć. Miesiące mijają, a wciąż te same osoby, te same tematy poruszają i same się nakręcają.
Cytat
Ale ogólnie uważasz się za człowieka moralnego?Tylko inaczej?...
A co to ma wspólnego z moralnością? Jestem wolnym człowiekiem i nie uważam za niemoralne pójście do łóżka z kobietą, która tego chce. A że ona kogoś ma... no to niech ona się tym martwi, co mnie obchodzi jakiś klient, którego nie znam? Przyrzekałem mu coś? Ja uważam, że w taki sposób jeszcze bym mu przysługę zrobił - zobaczyłby kogo ma w domu. Na koniaczek i ładną karteczkę z podziękowaniami bym oczekiwał - acz może moje oczekiwania wobec bliźnich są zbyt duże
PRZEGRANY, a co to jest "osoba postronna"? Bo jeśli nie będąca w oku cyklonu, czyli nie będąca w danym trójkącie, no to wszyscy chyba jesteśmy dla siebie postronni (a przynajmniej zdecydowana większość - bo już się tu pary zdarzały).
Chyba że uważasz, iż ja tu jestem przypadkiem, to się mylisz, jestem tu dokładnie z tego samego powodu co Ty, Ania, Oleczka i wielu innych. Też to przeżyłem i mam woje zdanie, swoje doświadczenia. Jak Cię tak moje posty drażnią, to nie czytaj.
Twoje posty mnie nie drażnią , jedynie sposób ich wyrażanie...
Nie napisałem osoba postronna tylko "trzeżwa ocena sytuacji" bo osoba która znalazła sie w sytuacji gdzie dowiedziała o zdradzie partnera , często nie jest zdolna do takie właśnie trzeżwego spojrzenia...
A tak w ogóle to chyba niepotrzebnie tak szybko się denerwujesz...
Ależ PRZEGRANY, ja się nie denerwuję, Tobie chciałem nerw oszczędzić
Cytat
osoba która znalazła sie w sytuacji gdzie dowiedziała o zdradzie partnera , często nie jest zdolna do takie właśnie trzeżwego spojrzenia...
No dobrze, ale jak długo to ma trwać? Tu są osoby, które od miesięcy, a niektóre nawet lat piszą to samo, jakby wciąż stały w miejscu.
Zazwyczaj, jak wchodzi nowa osoba, która dopiero co dostała młotkiem po łbie, to się nie odzywam. Rozumiem, on/ona musi sobie popłakać. Ale inaczej jest z osobami, które od miesięcy drepczą w miejscu, wciąż te same tematy, wciąż identyczne wypowiedzi.
A tak właściwie, to i tu bym pewnie głosu nie zabrał, gdyby nie bluzgi Sonaty (nie pierwsze, bo bluzga w różnych wątkach właśnie od miesięcy). Dla mnie podsumowanie całej jej sytuacji w stylu: On zdradził, bo ta trzecia to ku..., szmata itd. jest płytkie jak woda w muszli klozetowej. Zawsze mi się wydaje, że skoro ktoś sam lubi pobluzgać, to nie przeszkadza mu, gdy inny odpowie równie ostro. O np. takiej Sonacie miałem ochotę zadać pytanie: Jakim ona musi być człowiekiem, że facet wolał ku..., szmatę?
Jak pisałem: jeśli nie szanujesz ex i jego kochanki, to szanuj chociaż siebie.
Rbit, chylę czoła przed Twoim zacięciem dla prób racjonalnego podejścia do rzeczy. Niemniej jak czytam wszystkie wypowiedzi, to muszę napisać, że masz niewielką szansę na przebicie się przez okowy egocentryzmu.
Problem w tym, że człowiek egocentryczny ma zawsze rację. Koniec i kropka. Nieważne jest, że układa figury niemożliwe z osób biorących udział w "spektaklu" i sytuacji - ważny jest cel. A celem jest w miarę dobre samopoczucie.
Rzeczywistość można fałszować w każdym aspekcie, a im głębiej w las, tym łatwiej to przychodzi.
Rozstanie z byłym życiem, partnerem to bardzo często bilet w jedną stronę. Do przodu przed siebie w dalsze życie. Z tym, że jak opisywał psycholog na tym portalu powinno się przejśc etapy rozstania aby w pełni móc rozpocząć nowe życie.
Wiele racji ma Rbit, że bardzo często tkwienie na siłę z byłymi partnerami przynoi tylko szkodę nam samym. Jednakże zdażają się i takie pary którym udaje się odbudować ich związek. To wymaga ogromnej determinacji i poświęcenia z obu stron.
Z tym, że każdy ma prawo podjąć decyzję czy ratować czy rozstać się na zawsze.
Mężczyznom faktycznie można pozazdrościć szybkiego podniesienia się z kolan. Tak to już jest. Męska natura( analiza z oceną sytuacji, kalkulacja zysków i strat, dość szybka ocena możliwości na ile możliwy był by kontakt fizyczny z partnerką która ich zdradziła) Bardzo często wszystko jest na NIE.
Natomiast psychika kobiet jest faktycznie złożona. Patrzymy nie tylko przez pryzmat siebie i swojego szczęścia. Mamy na uwadze dzieci, dorobek całego naszego życia na pewno i przyzwyczajenie odgrywa dużą rolę. Czy strach przed dalszym życiem z pytaniem w głowie czy sobie z tym wszystkim poradzę. Na pewno też. Najczęściej to kobieta zostaje z dzieckiem w domu jak jest mały poświęcając cząstkę siebie. Na drugim palnie ma swój rozwój zawodowy, czasem szkołę. Odkładamy to na później bo najpierw liczy się dziecko.
Po zdradzie i odejściu partnera wiele z kobiet zostaje bez pracy, środków do życia lub też z długami po uszy pozostawionymi przez męża.
A potem dopiero zaczyna się bitwa o "przetrwanie". Może się od tego pomieszać się w głowie. Praca lub jej zdobycie. wszystko jedno jaka byle mieć co dać zjeść dzieciom. Natarczywe nękanie przez byłego partnera. Rozwód w trakcie i jak to często bywa jakoś znajomi się oddalają bo nie chcą się niby mieszać.
Ci co mogą sobie pozwolić na porzadną terapię u psychologa dość szybko stają na nogi i zaczynają żyć pełnią życia już bez byłych partnerów.
Część korzysta z takich portali. dobrze jest jednocześnie i psycholog i taka terapi jak tu.
Ważnym jest aby zdać sobie sprawę z tego iż chcąc się wyleczyć z byłych ex nie można spocząć na laurach. Aby wyzdrowieć musimy włożyć w to i naszą pracę. Każdego dnia wyznaczać sobie małe cele takie realne do osiągnięcia takie które pozwalają nam iśc do przodu. Choćby jeden stopień, ale zawsze w górę nie w dół.
Wszystko co robimy niestety wymaga czasu. To tak jak z huraganem. Przychodzi wszystko niszczy w jeden dzień to co osiągnelismy przez wiele lat starań a odbudowanie strat trwa potem czasem i bardzo długo.
Jednakże jest to możliwe, ale każdy z nas powienien zdać sobie sprawę z tego, że nasze życie się nie skończyło. Nasi byli partnerzy to nie nasze płuca czy serce. Sami potrafimy oddychać. Każdy z nas jest osobą wartościową wyznaje swoje wartości i zasady. Bez nich życie nie jest nic warte.
Zadałam kiedyś sobie pytanie. Kim jest ten człowiek który był mężem i ojcem, ten dla którego wartości jak rodzina miłość do swojej żony którą jak to powtarzał bardzo kocha i sznuje. Czy jego wartości są moimi warościami( kłąmstwo, szyderstwo, nienawiść, opuszczenie w potrzebie itd.)
To nie są moje wartości.
Zapewne tak jest, że najpierw w związku się psuje a potem z którejś strony następuje zdrada. Z tym, że nie każdy postępuje w ten sposób. dojrzałość i dorosłość którymi lubimy się "szczycić" zobowiązuje. Zobowiazuje do rozmowy o problemach. Czyż tak trudno przyjść i porozmawiać? Myślę, ze nie, ale do tego trzeba być dojrzałym emocjonalnie.
Dla niektórych prościej jest uciec w cudze ramiona i narzekać jak mu jest źle.
Kochać, miłować swojego partnera to nieustająca praca dwojga osób w związku. Nie da się przejść przez życie tylko biorąc a nic nie dajac w zamian.
Można się wyleczyc z ex partnerów, ale trzeba włożyć w to dużo pracy. uwierzyć w swoje możliwości. Dać sobie prawo do popełniania błędów. Pomysleć bardziej o swoim szczęściu niż zamartwiać się i zastanawiać nad tym czy kochankowie odpokutują. Pal to sześć.
Rbit to właśnie chce wam powiedzieć. Abyście nie marnowali czasy na kogoś kto nie jest tego wart.
Sama wiem z własnego doświadczenia, że w śród nas jest tyle wartościowych osób które potrafią kochać, szanować i doceniać nas mimo naszych wad i czasem niedoskonałości, że nie warto marnować swojego tak cennego czasu.
"Po prawdziwej rozpaczy przychodzi zwykle prawdziwa radość i wtedy zapomina się o tym, jak wyglądał świat, kiedy tej radości nie było"
Jeśli któregoś dnia masz być szczęśliwy, dlaczego nie zaczniesz od dzisiaj?
Eva napisał/a:
Jednakże zdażają się i takie pary którym udaje się odbudować ich związek. To wymaga ogromnej determinacji i poświęcenia z obu stron.
Eva, fajnie zaczęłaś, ale w tym miejscu porażka. To, co napisałaś, stwarza furtkę, na której każdy może myślowo skorzystać, stwierdzając, że on właśnie odbuduje, czego następstwem są kolejne lata maglowania.
Z ciekawości przez jakiś czas byłem uczestnikiem podobnego do tego forum, ale anglojęzycznego, adresowanego do Amerykanów. Co ciekawe, pomimo że ludzie tam fizycznie do Polaków podobni, to sposób postrzegania zdrad - odmienny. Globalna większość nie ma kłopotu z jasnym odczytaniem symboliki zdrady i co ona oznacza. Kochankowie/kochanki nie są zupełnie brani pod uwagę z prostej przyczyny - to nie z nimi robiliśmy związki, więc nie od nich wymagaliśmy wierności.
Nie wiem, czy ludzie tam są bardziej zamocowani w rzeczywistości, mniej emocjonalni? Bardziej rozumni?
Zdrada to zdrada, nie da rady na zdrowy rozum przeczytać jej inaczej niż prostego manifestu - nie kocham cię, przestałeś/łaś cokolwiek dla mnie znaczyć, nie zależy mi na tym, jak się będziesz czuć, kiedy się dowiesz, nie zależy mi nawet na tym, żebyś się nie dowiedział/ła.
I jakieś to potem, Evo, jest poświęcenie z obu stron?
Zdradzacz poświęca seks na boku i musi się zmusić, żeby dalej żyć z tą nieatrakcyjną dla siebie osobie przy boku?
A zdradzony? Ma pruć sobie głowę tak długo, aż już wytnie z niej zdradę? Zrobi z niej normalną "czynność małżeńską"?
A co z dziećmi, jeśli są? Obydwoje mają grać przed nimi szczęśliwych rodziców?
I wszystko to po co? Rozumiem przyczyny ekonomiczne (choć istnieją alimenty). Nie rozumiem pozostałych przyczyn, bo zostając po zdradzie zdradzony w pewien sposób potwierdza opinię wyrażoną zdradą przez zdradzającego: "jesteś dla mnie niewiele wart, mogę cię zdradzić, bo nawet jak się dowiesz, to żadna strata dla mnie."
Pewnie brutalne, ale ... wg mnie mocno prawdziwe.
No i co z zaufaniem, bez którego nie tylko związek, ale przyjaźń czy nawet poważniejsze zakupy w sklepie (bo sprzedawca może wcisnąć nam bubel, a na kasie oszukać) nie są możliwe.
Cytat
Mężczyznom faktycznie można pozazdrościć szybkiego podniesienia się z kolan. Tak to już jest. Męska natura( analiza z oceną sytuacji, kalkulacja zysków i strat, dość szybka ocena możliwości na ile możliwy był by kontakt fizyczny z partnerką która ich zdradziła) Bardzo często wszystko jest na NIE.
Evo, owszem (może poza tą oceną kontaktu fizycznego), ale zapominasz o najważniejszym - o męskich emocjach, które są dość proste i nie są fałszowane: złość, nienawiść, obrzydzenie. To te emocje dają siłę do działania. Mądry facet właśnie to wykorzysta. Owszem, jest tez strach przed rozstaniem, poczucie straty tego, co się przez te lata razem budowało. Ale zwykle nadal czarne jest czarne, a białe jest białe - a to za sprawą jednak nadal w dużym stopniu racjonalnego myślenia. Wygrywa to, co z tych emocji ważniejsze.
W przypadku kobiety sprawa wygląda odmiennie - mam wrażenie, że spora grupa czeka, żeby wszystko w jakiś sposób wróciło do normy, żeby było po staremu. Żeby dało radę ocalić wszystkie emocje, najlepiej z minimalną stratą. I zaczyna się wtedy zaklinanie rzeczywistości:
- zdradacza należy wybielić, żeby mógł wskoczyć z powrotem na swoje miejsce idealnego i kochającego mężusia;
- normalne uczucia złości, wstrętu i nienawiści też trzeba gdzieś przekierować - wiadomo, najlepsza do tego jest ta 3-cia
- no i na koniec trzeba sobie w środku wytłumaczyć, po co się to robi (wiadomo, że nie dla siebie , bo to za mało szlachetne ) - no to najlepsze są dzieci (które w rzeczywistości w takim toksycznym małżeństwie największą poniosą szkodę), potem dorobek życia (co to do cholery znaczy, żyje się dla dorobku?)
Jeśli to forum ma się do czegoś naprawdę przydać, to chyba pora zacząć nazywać rzeczy po imieniu, i to nie tylko przez szanownego Rbita.
Rbit :
A co to ma wspólnego z moralnością? Jestem wolnym człowiekiem i nie uważam za niemoralne pójście do łóżka z kobietą, która tego chce. A że ona kogoś ma... no to niech ona się tym martwi, co mnie obchodzi jakiś klient, którego nie znam? Przyrzekałem mu coś? Ja uważam, że w taki sposób jeszcze bym mu przysługę zrobił - zobaczyłby kogo ma w domu.(..)"
Wiesz-ja nieco inaczej pojmuję moralność.
Dla mnie taka postawa jakoś moralna nie jest...
Ciekawe co o tym sądzą inni?